Hermiona siedziała w
salonie, czytając książkę. Był piątek, więc miała chwilę wytchnienia.
Nauczycieli ostatnio nie dawali im spokoju, ale nic w tym dziwnego, październik
dobiegał końca, co oznaczało, że nieuchronnie zbliża się koniec semestru. Nagle
do pokoju wpadł Draco i bezceremonialnie wpakował się na kanapę obok
dziewczyny. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.
— Co ci tak wesoło?
Zapytała Hermiona,
odkładając książkę. Wiedziała, że przy nim i tak nie będzie jej dane poczytać w
spokoju.
— Jutro wielki dzień.
Panna Granger spojrzała
na niego pytająco, nie mając pojęcia, co takiego ma się jutro wydarzyć, z czego
Malfoy tak by się cieszył. Draco widząc jej minę, zaśmiał się jedynie.
— Nie mów mi, że
zapomniałaś o meczu?
— To już jutro?!
Przeraziła się Hermiona.
Wiedziała, że jeśli Slytherin wygra, będzie zmuszona wsiąść z Malfoyem na
miotłę.
— Oczywiście, że tak.
Mam nadzieję, że jesteś gotowa na przegraną i lot.
— Ty lepiej szykuj dla
mnie Ognistą, bo nie macie szans z Gryffindorem.
— Chyba żartujesz,
zmiażdżymy was w momencie.
— A ty jak zwykle pewny
siebie.
— Dzięki temu zawsze
dostaję to, czego chcę.
Uśmiechnął się
łobuzersko Draco, po czym wstał z kanapy.
— Zbieraj się, Granger,
wychodzimy.
— Dokąd?
Zdziwiła się Hermiona.
Nie przypomniała sobie, żeby umawiała się gdziekolwiek z Malfoyem.
— Na trening.
— Jaki trening?
— Szachów! Na Salazara
to chyba oczywiste, że Quidditcha.
Powiedział Draco,
patrząc na Hermionę z politowaniem.
— A z jakiej racji ja
mam tam być?
— Pansy będzie, więc
pomyślałem, że też wpadniesz.
— Ale ja…
— Granger, przestań
marudzić, tylko wstawaj i idź się przebrać, na dworze jest chłodno. Spotkamy
się tu za dziesięć minut.
Mówiąc to, Draco ujął
jej dłoń i zaprowadził ją przed drzwi sypialni.
— Tylko się pospiesz.
Rzucił na odchodne i już
go nie było. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem i weszła do pokoju. Szybko
zarzuciła na siebie inne ubrania, po czym wróciła do
salonu, w którym czekał już Draco w stroju do Quidditcha i z miotłą. Niechętnie
musiała przyznać, że wyglądał całkiem nieźle w takim wydaniu. Nigdy nie
przyglądała mu się, gdy grał, bo i po co. Do tej pory wolała unikać
jakichkolwiek kontaktów nim, nawet jeśli w grę wchodziło wyłącznie patrzenie.
— Chodź, lwico. Blaise i
Pansy czekają przed boiskiem.
I ruszyli razem w stronę
stadiony, gdzie dotarli już po kilku minutach.
— Na nareszcie. Widzę,
że udało ci się wyciągnąć też nasze Gryfiątko.
Zagadnął wesoło Zabini.
On również miał już na sobie strój do gry, w którym prezentował się nie gorzej
niż jego przyjaciel.
— Potem sobie pogadamy.
Zbierajmy się już, bo w końcu się spóźnimy. Dziewczyny, idźcie na trybuny.
Przyjdziemy do was po treningu.
Przyjaciółki skinęły
tylko głowami i już ich nie było, a chłopaki również po chwili zniknęli za
drzwiami szatni. W czasie gdy zawodnicy wylecieli na boisko i Malfoy zaczął tłumaczyć
drużynie nową strategię, obie dziewczyny siedziały już wygodnie na jednej z
ławek.
— Opowiadaj, co tam u
ciebie i Blaise’a?
— Cudownie, do tej pory
nie mogę uwierzyć, że jesteśmy razem. W końcu znamy się tyle lat i nie
ukrywajmy, nigdy nie przepadaliśmy za sobą.
— Wiesz, my też nie
pałałyśmy do siebie miłością.
Obie wybuchły serdecznym
śmiechem. Przez cały trening rozmawiały wesoło, zaśmiewając się z chłopaków,
którzy usiłowali się przed nimi popisać, co chwilę zerkając w ich kierunku.
Draco wychodził z siebie, aby utrzymać dyscyplinę i skupić uwagę zawodników na
grze. Hermiona musiała przyznać, że młody arystokrata idealnie pasował do roli
kapitana, a do tego wspaniale prezentował się na miotle. Wiatr rozwiewał mu i
tak już potargane włosy, a na jego twarzy gościł rumieniec, wywołany chłodnym
powietrzem, który nawiasem mówią, tylko dodawał mu uroku. W końcu po dwóch
godzinach trening dobiegł końca. Wszyscy zawodnicy wylądowali i udali się do
zamku, poza samym kapitanem i jednym ze ścigających. Dwaj przyjaciele
podlecieli do dziewczyn, które nadal siedziały na trybunach i zawiśli w
powietrzu tuż przed nimi.
— Lecisz ze mną, Pansy?
Zapytał wesoło Blaise,
robiąc na miotle miejsce dla swojej ukochanej. Pansy uśmiechnęła się tylko i po
chwili obojga już nie było.
— A ty, Granger, lecisz
ze mną?
Zapytał Draco z
nonszalanckim uśmiechem. Był pewny, że dziewczyna boi się latać na miotle.
Hermiona nieco się spięła, Nie zamierzała bez większej przyczyny wsiadać na ten
piekielny wynalazek
— Nie, raczej nie.
— Dlaczego?
Draco nie dawał za
wygraną. Świetne się bawił, widząc zdenerwowanie Granger.
—
Ponieważ tak mówię.
— Jak jutro wygram
zakład i tak nie będziesz miała wyboru.
— A ty dalej żyjesz
nadzieją, że złapiesz znicz?
Zakpiła Hermiona,
krzyżując ręce na piersi.
— Mała, ja nie mam
nadziei, ja to wiem.
— Żebyś się nie zdziwił.
Ja wracam do zamku, bo robi się coraz chłodniej.
Ku zaskoczeniu Hermiony
Draco wylądował tuż obok niej i zszedł z miotły.
— Nie lecisz?
— Skoro nie lecisz ze
mną to nie.
Takim sposobem oboje
ruszyli w drogę powrotną do zamku, a na twarz Hermiony wkradł się delikatny
uśmiech. Ucieszyła się, że jej nie zostawił. W pewnym momencie poczuła dłoń jej
towarzysza na swojej tali. Uśmiechnęła się pod nosem, co oczywiście nie uszło
uwadze Dracona. Przez całą drogę nie odzywali się do siebie, ale ta cisza im nie
przeszkadzała. Weszli do Sali Wejściowej, gdy dobiegł do nich głos Minerwy
McGonagall.
— Panno Granger, panie
Malfoy proszę zaczekać!
Prefekci zatrzymali się,
a po chwili stała przed nim dyrektorka.
— O co chodzi, pani
profesor?
Zapytała grzecznie Hermiona.
— Mam dla was zadanie.
Oto ogłoszenia o wypadzie do Hogsmeade, który odbędzie się za tydzień.
Umieśćcie je w waszych Pokojach Wspólnych. Pozostałymi domami już zajęli się
ich Prefekci. A teraz wybaczcie, ale muszę iść, żegnam.
Minerwa podała obojgu
ogłoszenia i odeszła. Hermiona nie miała zbyt zadowolonej miny. Nie chciała iść
do Wieży Gryffindoru. Nie była tam już od bardzo dawna. Nie potrafiła pozbyć
się wrażenia, że większość członków jej domu nie patrzy na nią zbyt
przychylnie, a już szczególnie Ron.
— Coś nie tak?
Zapytał Draco, widząc,
że Hermiona ewidentnie zmarkotniała.
— Nie, wszystko w
porządku.
Słowa Hermiony nie
brzmiały jednak zbyt przekonująco i Draco wiedział, że coś jest nie tak.
— Granger, ile razu mam
ci mówić, że nie umiesz kłamać. Gadaj, o co chodzi.
„Na Merlina, czy on zawsze wszystko musi wiedzieć?!”
— Bo ja… nie chcę iść do
Wieży Gryffindoru.
Powiedziała to na jednym
wydechu, nie odrywając wzroku od ściany, która nagle wydała się niezwykle
interesująca.
— Przecież pójdę tam z
tobą.
Draco doskonale
wiedział, dlaczego Granger nie chce tam iść. Jej najlepsza przyjaciółka i
Potter prawie się do niej nie odzywali, a Weasleya po prostu się bała. Hermiona
zrobiła duże oczy, patrząc na Dracona z niedowierzaniem.
— Naprawdę pójdziesz ze
mną?
— Przecież mówię, że
tak, ale nie ma nic za darmo.
Widząc grymas na jej
twarzy, dodał.
— Już nie rób takiej
miny. Po prostu ty pójdziesz ze mną do Slytherinu, a ja z tobą do Gryfiaków.
Nie za bardzo uśmiechało
jej się iść do lochów, ale ostatecznie stwierdziła, że będzie z nią Malfoy,
więc jakoś to pójdzie.
— Niech będzie.
— Najpierw chodźmy do
lochów, żeby się potem nie wracać.
— Yyy… a nie chcesz się
najpierw przebrać po treningu?
Ślizgon spojrzał na
siebie. Był umazany ziemią, a do tego miał ze sobą miotłę.
— Nie chcę mi się tu
wracać, więc przebiorę się, jak załatwimy wszystko u Ślizgonów i będziemy szli
do was.
Hermiona zgodziła się i
ruszyli do lochów. Dziewczyna nie lubiła tych wszystkich zimnych korytarzy, w
których w dodatku panował półmrok. Draco doskonale pamiętał, że Granger boi się
ciemności, dlatego ujął jej dłoń i delikatnie ją ścisnął. Po jej plecach
przeszedł przyjemny dreszcz i poczuła się dziwnie bezpiecznie. W końcu
zatrzymali się przed ścianą, przez którą wchodzi się do salonu Slytherinu.
— Czysta krew.
Draco podał hasło, na co
Hermiona wybuchła śmiechem. Spojrzał na nią pytająco.
— Czy mi się wydaję, czy
wy od siedmiu lat macie to samo hasło?
Zapytała w końcu, nadal
chichocząc.
— Skąd to wiesz?
— Po prostu wiem, a
teraz chodźmy.
— Granger!
— Opowiem ci wszystko,
jak już będziemy u siebie.
— Niech ci będzie.
Przeszli przez drzwi i
znaleźli się w salonie. Hermiona jeszcze nigdy tu nie była. Pomieszczenie okazało
się okazalsze od Wieży Gryffindoru. Wszędzie królował tu szmaragd i srebro z
domieszką czerni. Jednak największe wrażenie robił cały przeszkolony sufit,
umożliwiający obserwowanie jeziora, nad którym się znajdowali. Prefekci
przekroczyli próg, a wszyscy zgromadzeni spojrzeli na nich i otworzyli oczy ze
zdziwienia. Draco Malfoy – arystokrata, książę Slytherinu trzymał za rękę
Hermionę Granger – największą kujonkę Hogwartu, Gryfonkę, a do tego mugolaczką.
Hermiona czuła na sobie mordercze spojrzenia wszystkich dziewczyn. Chciała
nawet puścić Malfoya, ale ten tylko mocniej uścisnął jej dłoń.
— Cześć wszystkim.
Przywitał się Draco i
pociągnął nieco skrępowaną Hermionę do tablicy ogłoszeń. Puścił jej dłoń, przez
co poczuła dziwny niepokój, szybko zapiął ogłoszenie i ku uldze dziewczyny ponownie
ujął jej rękę. Spojrzała na niego z wdzięcznością, po czym odwrócili się, aby
odejść, jednak nie było im to dane. Przed nimi stała Dafne Greengrass w
towarzystwie dwóch koleżanek.
— Dracusiu, co ty robisz
z tą szlamą?
Zapytała przesłodzonym
głosem, trzepocząc przy tym rzęsami. Hermiona już zamierzała jej coś
odpyskować. Nie pozwoli się obrażać jakiejś wywłoce, ale uprzedził ją Draco.
— Greengrass, możesz się
z łaski swojej od nas odwalić i nie obrażać Granger.
Dafne poczerwieniała ze
złości i spojrzała morderczym wzrokiem na Hermionę. Ta natomiast uśmiechnęła
się złośliwie i, aby jeszcze bardziej wkurzyć dziewczynę, przytuliła się do
Dracona, a ten przygarnął ją do siebie.
— Co ty widzisz w tej
szmacie?
Wrzasnęła wściekła
Dafne.
— Szmatą to ty jesteś, a
do tego nie umiesz pogodzić się z porażką. Jesteś żałosna.
Stwierdziła Hermiona,
nadal uśmiechając się perfidnie. Draco był z niej dumny. Potrafiła być bardziej
wyrachowana, niż myślał.
— Dracusiu, zrób coś!
Dafne nie dawała za
wygraną. Nie mieściło jej się w głowie, co jej Draco robi z tą dziewuchą.
— Dobrze i wiem nawet
co.
Draco wyminął grupkę
dziewczyn i w towarzystwie panny Granger skierował się w stronę wyjścia.
— Smoczku!
Dafne czuła się
upokorzona. Nie była przyzwyczajona do porażki.
— Greengrass, powiem ci
tylko jedno, odpieprz się ode mnie i Hermiony, bo nie ręczę za siebie.
Rzucił tylko przez
ramię, po czym oboje zniknęli za drzwiami, gdzie odetchnęli z ulgą.
— Na Merlina, jak ty z
nią wytrzymujesz?
Zapytała Hermiona, gdy
szli już korytarzem. Nie potrafiła pojąć, jak można być tak żałosnym i
płaszczyć się przed chłopakiem, który otwarcie mówi nie.
— Znaczna część
dziewczyn w Slytherinie to właśnie takie idiotki. Człowiek boi się zjeść
cokolwiek w salonie, bo połowa rzeczy na szprycowana jest Amortencją.
— Jak można być tak
żałosnym? Przecież to niedorzeczne.
— Widzisz, lwico, nie
każdy rozumie słowo nie, ale wystarczy trochę sprytu, żeby sobie z nimi
poradzić. Jak sama zauważyłaś, są strasznie głupie.
Po tych słowach Prefekci
roześmiali się serdecznie. Nie minęło dziesięć minut, a obje byli już w swoich
pokojach. Po chwili już gotowi, skierowali się na siódme piętro. W końcu
stanęli przed portretem Grubej Damy.
— Na Merlina, nie wiem,
jakie jest hasło!
— Pałka lukrecjowa.
Kobieta z obrazu
popatrzyła nieufnie na Ślizgona, ale chcąc nie chcąc musiała odsłonić wejście. Hermiona
za to spojrzała pytająco na Draco. A ten niby skąd znał hasło do Pokoju
Wspólnego Gryffindoru.
— Później ci powiem.
Rzucił tylko i przeszli
przez wejście. Reakcja Gryfonów była taka sama jak Ślizgonów. Uczniowie nie mogli
uwierzyć w to, co widzą.
— Cz-cześć.
Wydukała Hermiona i już
kierowała się w stronę tablicy ogłoszeń, gdy znikąd pojawił się przed nią Ron.
— Czy ty nawet tutaj
musisz sprowadzać swoich kochasiów?!
Warknął rudzielec,
robiąc kolejny krok do przodu. Hermiona naprawdę się wystraszyła. Na twarzy jej
byłego przyjaciela malował się obłęd.
— Ja tu tylko przyszłam
z ogłoszeniem.
Powiedziała zlękniona
Hermiona. Stoją twarzą w twarz z Ronem, nie potrafił pohamować emocji. Tu na
nic zdawała się jej odwaga. Malfoy od razu wyczuł jej strach, dlatego podszedł
bliżej i objął ją ramieniem. Nie pozwoli skrzywdzić Granger jakiemuś
popaprańcowi.
— Weasley, przysłała nas
tu McGonagall, więc przestań robić szopki i się odsuń.
Draco już chciał wyminąć
chłopaka, ale ten znowu zagrodził im drogę.
— Nie mów mi, co mam
robić, śmieciu! Ukradłeś mi dziewczynę!
— Ron, my nigdy nie
byliśmy razem.
Wtrąciła się Hermiona.
Wiedziała, że to nie był dobry pomysł, aby tu przychodzić.
— Na Salazara, niech
ktoś weźmie tego kretyna! Zawiesimy tylko to cholerne ogłoszenie i już nas nie
ma!
Zwrócił się poirytowany Draco
do członków Domu Lwa. Nie dziwił się, że Granger nie chciała tu przychodzić.
Nagle z tłumu Gryfonów wyłonił się Dean Thomas i podszedł do swojego kolegi.
— Stary, odpuść, chodź
stąd.
— I ty przeciwko mnie?!
Wszyscy jesteście tacy sami! Od razu lećcie się bratać z tymi wężami wy
cholerni zdrajcy!
Wrzasnął Weasley i
szybkim krokiem udał się do swojego dormitorium.
— Dzięki, Dean.
Powiedziała Hermiona z
uśmiechem. Była wdzięczna koledze. Poczuła się lepiej, wiedząc, że nie wszyscy
postawili tu na niej krzyżyk.
— Nie ma za co, miło cię
widzieć u nas.
Prefekci jak najszybciej
przypięli ogłoszenie i z ulgą opuścili salon.
— Na Salazara, co za
ludzie.
Pieklił się Draco w
drodze na piąte piętro.
— Nie wiem, co się z
nimi wszystkimi dzieje, ale mam już tego serdecznie dosyć.
— Spokojnie, lwico,
zaraz będziemy u siebie.
Po chwili rzeczywiście
siedzieli już na kanapie. Rozmawiali przez moment, po czym Draco wstał.
— Dobra, Granger, ja się
zbieram. Jutro czeka mnie mecz do wygrania.
Hermiona prychnęła
jedynie i udała się do sypialni. Stwierdziła, że wykąpie się rano, bo teraz
była zbyt zmęczona. Szybko narzuciła na siebie piżamę i wślizgnęła się pod
kołdrę tuż obok Demona. Nie mogła jednak zasnąć. Przez cały czas miała przed
oczami twarz Rona. Wyglądał jak obłąkany, nie tak jak ten rudzielec, którego
znała przed wojną. Coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że II Bitwa o
Hogwart i śmierć bliskich, a w szczególności Freda, odcisnęła na nim duże
piętno. Niestety nie była w stanie mu pomóc, za bardzo się go bała. Dziękowała
Merlinowi za to, że był z nią dzisiaj Malfoy. Ten arystokrata był dla niej
oazą, w której czuła się naprawdę bezpieczna. Musiała przyznać, że stawał się jej coraz bliższy, nawet za bardzo.
Wiedziała, że jak na zwykłego kolegę zbyt silnie na nią działał. Nigdy nie
czuła dziwnego mrowienia i nie przechodził ją dreszcz, gdy dotykał jej Blaise,
czy Harry, a Draco? Jej umysł tracił wszelkie prawo głosu, gdy był blisko niej.
Gdzieś w głębi jej podświadomości były odpowiedzi na wszystkie dręczące ją
pytania, ale ona wolała ich do siebie nie dopuszczać. W końcu po dobrej
godzinie rozmyślań zasnęła, modląc się, aby jutrzejszy mecz wygrał Gryffindor.
*****
Draco obudził się
wyjątkowo wcześnie jak na siebie. W końcu był to ważny dzień – mecz z
Gryfonami. Młody Malfoy kochał Quidditcha. Pomimo tego, że na drugim roku
wkupił się do drużyny to talentu i miłości do tego sportu mu nie brakowało.
Podniósł się z łóżka, zabrał potrzebne rzeczy i udał się do łazienki. Po
szybkim prysznicu i ubraniu się już miał wrócić do sypialni, lecz gdy otworzył
drzwi, jego oczom ukazał się uroczy widok. Hermiona, która była przekonana, że Malfoy
jak zwykle jeszcze śpi, stała przed nim w obcisłej koszulce i bieliźnie,
służących jej za piżamę. Włosy miała w nieładzie, ale przez to wyglądała
jeszcze bardziej seksownie.
— Dla takich widoków to
ja codziennie mogę tak wcześnie wstawać.
Hermiona momentalnie
spłonęła rumieńcem. Przeklinała się w myślach, że nie założyła szlafroka.
— Korzystasz jeszcze z
łazienki?
Zapytała, usiłując
odciągnąć uwagę Dracona od lustrowania jej od góry do dołu.
— Nie, już skończyłem.
Mówiąc to, Draco zrobił
krok do przodu i wyszeptał jej do ucha, muskając je delikatnie ustami.
— Ślicznie wyglądasz.
Po tych słowach zniknął
w swoim pokoju. Musiał przyznać, że ta dziewczyna pociągała go jak żadna inna.
Coraz częściej dochodził do wniosku, że chce od niej czegoś więcej niż
przyjaźni. Oczywiście nie myślał o niej, jak o innych dziewczynach to znaczy
rozkochać, przelecieć, zostawić. Czuł, że nie potrafiłby jej skrzywdzić w tak
perfidny sposób. Trochę go to zastanawiało, co tak właściwie do niej czuje,
chociaż w sumie to chyba wolał tego nie wiedzieć. Jednego był pewny, musiał ją
mieć blisko siebie, po prostu musiał.
Draco uznawszy, że jest
już gotowy, zabrał jeszcze tylko miotłę i wyszedł. W tym samym momencie
otworzyły się drzwi do pokoju Gryfonki. Tym razem Hermiona była ubrana, ale i tak wyglądała
ślicznie.
— Ooo, a gdzie
wcześniejszy komplet?
Zadrwił Draco z udawanym
smutkiem.
— Idziemy?
Malfoy zaśmiał się,
widząc speszoną minę Granger, po czym ruszyli na boisko. Przez całą drogę
sprzeczali się o to, kto wygra mecz, aż w końcu dotarli przed wejście na
stadion.
— To do zobaczenia.
Rzuciła krótko Hermiona
i już chciała odejść, ale Draco złapał ją z rękę.
— Nawet nie życzysz mi
powodzenia?
Zapytał z łobuzerskim
uśmiechem, który Hermiona tak uwielbiała.
— Nie, twoja wygrana to
moja porażka.
— Nawet mały buziak na
szczęście? A co jak spadnę z miotły?
Draco zrobił tak uroczą
minkę, że Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła. Cmoknęła go szybko w policzek,
po czym odeszła, rzucając tylko na odchodne.
— Nie zabij się Malfoy.
Draco w wyśmienitym
humorze udał się do szatni, w której czekała już cała drużyna. Stanął na jednej
z ławek i głośno zagwizdał. Rozmowy ucichły i wszyscy zwrócili głowy w stronę
ich kapitana.
— Nie będę was zanudzał.
Jesteśmy świetną drużyną i macie to dzisiaj pokazać. Musimy zmiażdżyć
Gryfiaków, a jeśli nie to Salazar mi świadkiem, że gorzko tego pożałujecie.
Wszystko jasne?!
Drużyna przytaknęła
gorliwie. Malfoy był surowym kapitanem i bardzo wiele wymagał od swoich
zawodników. Wszyscy czuli do niego respekt, a nawet strach. Wspaniale prowadził
ich drużynę, ale był też nieobliczalny.
— W takim razie na
boisko. Jeśli będziecie grali tak jak na treningu, wygraną mamy w kieszeni.
Wszyscy na czele z
Draconem ruszyli w stronę wyjścia. Podeszli do stojącej na środku boiska pani
Hooch, w tym samym momencie co Gryfoni.
— Zasady doskonale
znacie. To ma być ładna i czysta gra, nie chcę tu żadnych wypadków. Kapitanowie,
proszę uścisnąć sobie dłonie.
Harry i Draco podeszli
do siebie i podali sobie ręce. Oboje miażdżyli dłoń przeciwnika z całej siły,
ale żadne z nich nie pokazał po sobie bólu. W końcu odwrócili się i wrócili do
swoich drużyn.
— Zawodnicy na miotły!
Krzyk nauczycielki
potoczył się po boisku. Wszyscy usiedli na miotłach i mocno odepchnęli się od
ziemi, unosząc się na około trzydzieści stóp. Obrońcy obu drużyn odlecieli w
stronę pętli. W przypadku Gryfonów był to Ron Weasley, a Ślizgonów Teodor Nott.
Pani Hooch zawisła w powietrzu między obiema drużynami. W jednej ręce trzymała
kafla, a w drugiej różdżkę, w jej ustach spoczywał gwizdek. Nagle po boisku
potoczył się głośny gwizd, nauczycielka podrzuciła kafla i jednym machnięciem
różdżki uwolniła tłuczki i znicza. Ścigający obu drużyn ruszyli w stronę
czerwonej piłki.
— Witam wszystkich na Meczu
Gryffindor kontra Slytherin! Teraz do rzeczy, Ślizgoni przejmują kafla, Blaise
Zabini niczym wiatr pędzi do pętli Gryfonów! Jest nie do zatrzymania. Jest już
blisko, zaraz będzie rzucał! I… cóż to w ostatniej chwili podaje do Harpera, a
ten rzuca i… TAK!!! Pierwszy gol dla Slytherinu! Ślizgoni zdobywają dziesięć
punktów!
Z części trybun, którą
zajmowali członkowie Domu Węża, dało się słyszeć głośnie wiwaty, za to reszta
domów buczała z niezadowolenia.
— Teraz kafla przejmują
Gryfoni! Ginny Weasley mknie przez boisko, podaje do Demelzy Robins, ta po chwili
odrzuca jej kafla! Dziewczyny świetnie ze sobą współpracują. Widać, że Harry
Potter sprawdza się w roli kapitana! Ginny rzuca i… niestety się nie udało!
Obrońca Teodor Nott obronił! Cóż za akcja! Nott podaje kafla Zabiniemu, który
już pędzi ku pętlom przeciwnika…
Draco krążył nad
boiskiem, wypatrując znicz i obserwując swoją drużynę. Po czterdziestu minutach
prowadzili już sto do pięćdziesięciu. Gryfoni byli coraz bardziej
zaniepokojeni, a szczególnie jedna szatynka.
Hermiona siedziała w
pierwszym rzędzie, obserwując cały mecz. Pomimo tego, że nie lubiła Quidditcha,
musiała przyznać, że Slytherin świetnie radził sobie na boisku, co wcale nie
poprawiało jej humoru. Przez cały czas śledziła również poczynania Malfoya,
który nieustanie wypatrywał znicza. Modliła się do Merlina, aby to Harry złapał
tę cholerną, złotą piłeczkę. Nic jednak na to nie wskazywało. Potter czuł coraz
większy niepokój. Ron znowu stracił wiarę w siebie i wpuszczał nawet
najprostsze piłki. Jeśli tak dalej pójdzie, mogą się dzisiaj pożegnać z
wygraną.
— Blaise ponownie zmierz
ku pętlom Gryffindoru, czy zdobędzie kolejne punkty…?! TAK Ron Weasley nie
obronił! Slytherin prowadzi już sto dwadzieścia do siedemdziesięciu!
Draco uśmiechnął się pod
nosem, jednak teraz musiał się skupić na zniczu. Nagle dostrzegł błysk złotej
piłeczki nieopodal pętli Gryfonów. Natychmiast zerwał się i poleciał w tamtym
kierunku.
— Czyżby Draco Malfoy zauważył
znicz?! TAK! Mknie w kierunku pętli Gryffindoru, a tuż za nim podąża Harry
Potter!
Draco pędził, nie oglądając
się z siebie. Teraz liczył się tylko znicz. Nagle Jimmy Peakes odbił tłuczka
prosto w stronę Malfoya, który nawet tego nie zauważył. Piłka mknęła z zawrotną
prędkością prosto w jego głowę. Wszyscy już myśleli, że za chwilę kapitan
Ślizgonów z łoskotem spadnie z miotły, ale nic takiego nie nastąpiło. Gdy
tłuczek znajdował się zaledwie dwa metry od Dracona, przed nim znikąd pojawił
się Gregory Goyle i odbił piłkę w stronę Demelzy, która właśnie przechwyciła
kafla. Dzięki uderzeniu tłuczka w trzonek miotły dziewczyny, Zabini bez trudu
przejął kafla. Malfoy przez chwilę nie wiedział, co się dzieje, lecz gdy ujrzał
wyprzedzającego go Potter, od razu oprzytomniał. Zerwał się z miejsca i już po
chwili leciał łeb w łeb z Harrym. Znicz leciał zaledwie kilka metrów przed
nimi. Oboje wyciągnęli ręce i przyspieszyli. Każdy z nich był zdeterminowany i
koniecznie chciał wygrać. Cała widownia zamarła, obserwując ten wyścig. Od tego,
kto złapie znicza, zależał sukces danego dom. Nagle jeden z szukających
przyspieszył gwałtownie i już po chwili zacisnął dłoń na trzepoczącym się
zniczu.
Wygrał Slytherin :D prawda ?! No jakzeby inaczej :D Super rozdział :D i to trzymanie się za ręce :D panstwowesley.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSwietny *.*
OdpowiedzUsuńCZekam zniecierpliwoscia na kolejny rozdzial :3
Proszę o to abyś szybko dodała nowy rozdział. I mam nadzieje że wygra Slytherin <3
OdpowiedzUsuńNo i kto wygrał?? Hehe... coś czuje, że Hermiona przeleci się na miotle xD Rozdział jak zwykle świetny. Pozdrawiam i życzę duuużo weny! :D No i wspaniałych wakacji :)
OdpowiedzUsuńczarodziejskie-dramione.blogspot.com
Głupi Ron!! Jak ja go nie trawię.
OdpowiedzUsuńCZekam na nn.
Alk:)
Superrrrr !
OdpowiedzUsuńW takim momencie przerwać! Wrr..
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa kto złapał znicza. Mam nadzieje , że Draco :D
Kiedy mogę się spodziewać kolejnego rozdziału? Życzę weny! :)
Hmm co do nowego rozdziału to ciężko mi powiedzieć, ale wydaje mi się, że powinien ukazać się najpóźniej w niedzielę :)
UsuńPrzeczytałam wszystko siedzę od godziny 15:30 i czytam i czytam ;D
OdpowiedzUsuńjestem strasznie podekscytowana tym kto złapał znicza ;D czekam z niecierpliwością na pierwszy pocałunek Miony i Smoka ;D i to co w planach ma Ronald ;DD ahh czy wszyscy na czele ze mną go tak nienawidzą ? xD
pozdrawiam gorąco ;*
Świetne nie moge dczekać się następnego ;*****
OdpowiedzUsuńUgh ... zabiję cię za tego "jednego z szukających " -,- nie będę mogła zasnąć ._. Ale wygrał Slytherin prawda?? ;)
OdpowiedzUsuńOd dziś masz nową czytelniczek ;)
OdpowiedzUsuńIrytek
Ps. Zapraszam Hermiona-hogwart.blogspot.com
Omg <3 no i teraz bd się dręczyć kto wygrał mecz ;___; Żeby Ślizgoni <3 :D Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i życze WENY :3 < a poza tym to boski rozdział <3 podobnie jak reszta ♥♥>
OdpowiedzUsuńzapraszam też do mnie :) http://dramiona-na-zawsze-razem.blog.onet.pl/
Mam nadzieję, że to Draco złapał. Hermiona będzie musiała z nim lecieć ! :D Jak zwykle świetnie wyszło. :) Weny!
OdpowiedzUsuńZostałaś przez nas nominowana do Liebster Awards! Więcej informacji znajdziesz na blogu http://jestcienkalinia.blogspot.com/ Pozdrawiamy! :*
OdpowiedzUsuńGłupi Ron!! Co ja teraz pocznę nie wiem kto złapał znicza. Muszę dalej czytać bo zwariuję
OdpowiedzUsuńJ.K.
NOOO POWIEDZ, ZE TO MALFOY !!!
OdpowiedzUsuńIDE DALEJ !!!!! <3
COZ ZA EMOCJE !
CZYTAJAC KONCOWKE WSTALAM I CZYTALAM Z OTWARTA BUZIĄ ! <3
CzytelniczkaGreen.
No wiesz?! Wredoto jedna ;) kończyć w takim momencie? Ale i tak na 90% Malfoy złapał znicza. No cóż zaraz się okaże :D
OdpowiedzUsuń- Tula
Coooo, w takim momencie ?!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
To Draco! Oby był to Dracze no prszę tylko nie ten bliznowaty!!! ^^
OdpowiedzUsuńDramionella♥
Myślę, że to będzie Draco . :-)
OdpowiedzUsuńNo brawo, zero byków! Gratuluję ^^
OdpowiedzUsuńAh ten Draco..