czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 17



Hermiona siedziała w salonie, czytając książkę. Był piątek, więc miała chwilę wytchnienia. Nauczycieli ostatnio nie dawali im spokoju, ale nic w tym dziwnego, październik dobiegał końca, co oznaczało, że nieuchronnie zbliża się koniec semestru. Nagle do pokoju wpadł Draco i bezceremonialnie wpakował się na kanapę obok dziewczyny. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.
— Co ci tak wesoło?
Zapytała Hermiona, odkładając książkę. Wiedziała, że przy nim i tak nie będzie jej dane poczytać w spokoju.
— Jutro wielki dzień.
Panna Granger spojrzała na niego pytająco, nie mając pojęcia, co takiego ma się jutro wydarzyć, z czego Malfoy tak by się cieszył. Draco widząc jej minę, zaśmiał się jedynie.
— Nie mów mi, że zapomniałaś o meczu?
— To już jutro?!
Przeraziła się Hermiona. Wiedziała, że jeśli Slytherin wygra, będzie zmuszona wsiąść z Malfoyem na miotłę.
— Oczywiście, że tak. Mam nadzieję, że jesteś gotowa na przegraną i lot.
— Ty lepiej szykuj dla mnie Ognistą, bo nie macie szans z Gryffindorem.
— Chyba żartujesz, zmiażdżymy was w momencie.
— A ty jak zwykle pewny siebie.
— Dzięki temu zawsze dostaję to, czego chcę.
Uśmiechnął się łobuzersko Draco, po czym wstał z kanapy.
— Zbieraj się, Granger, wychodzimy.
— Dokąd?
Zdziwiła się Hermiona. Nie przypomniała sobie, żeby umawiała się gdziekolwiek z Malfoyem.
— Na trening.
— Jaki trening?
— Szachów! Na Salazara to chyba oczywiste, że Quidditcha.
Powiedział Draco, patrząc na Hermionę z politowaniem.
— A z jakiej racji ja mam tam być?
— Pansy będzie, więc pomyślałem, że też wpadniesz.
— Ale ja…
— Granger, przestań marudzić, tylko wstawaj i idź się przebrać, na dworze jest chłodno. Spotkamy się tu za dziesięć minut.
Mówiąc to, Draco ujął jej dłoń i zaprowadził ją przed drzwi sypialni.
— Tylko się pospiesz.
Rzucił na odchodne i już go nie było. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem i weszła do pokoju. Szybko zarzuciła na siebie inne ubrania, po czym wróciła do salonu, w którym czekał już Draco w stroju do Quidditcha i z miotłą. Niechętnie musiała przyznać, że wyglądał całkiem nieźle w takim wydaniu. Nigdy nie przyglądała mu się, gdy grał, bo i po co. Do tej pory wolała unikać jakichkolwiek kontaktów nim, nawet jeśli w grę wchodziło wyłącznie patrzenie.
— Chodź, lwico. Blaise i Pansy czekają przed boiskiem.
I ruszyli razem w stronę stadiony, gdzie dotarli już po kilku minutach.
— Na nareszcie. Widzę, że udało ci się wyciągnąć też nasze Gryfiątko.
Zagadnął wesoło Zabini. On również miał już na sobie strój do gry, w którym prezentował się nie gorzej niż jego przyjaciel.
— Potem sobie pogadamy. Zbierajmy się już, bo w końcu się spóźnimy. Dziewczyny, idźcie na trybuny. Przyjdziemy do was po treningu.
Przyjaciółki skinęły tylko głowami i już ich nie było, a chłopaki również po chwili zniknęli za drzwiami szatni. W czasie gdy zawodnicy wylecieli na boisko i Malfoy zaczął tłumaczyć drużynie nową strategię, obie dziewczyny siedziały już wygodnie na jednej z ławek.
— Opowiadaj, co tam u ciebie i Blaise’a?
— Cudownie, do tej pory nie mogę uwierzyć, że jesteśmy razem. W końcu znamy się tyle lat i nie ukrywajmy, nigdy nie przepadaliśmy za sobą.
— Wiesz, my też nie pałałyśmy do siebie miłością.
Obie wybuchły serdecznym śmiechem. Przez cały trening rozmawiały wesoło, zaśmiewając się z chłopaków, którzy usiłowali się przed nimi popisać, co chwilę zerkając w ich kierunku. Draco wychodził z siebie, aby utrzymać dyscyplinę i skupić uwagę zawodników na grze. Hermiona musiała przyznać, że młody arystokrata idealnie pasował do roli kapitana, a do tego wspaniale prezentował się na miotle. Wiatr rozwiewał mu i tak już potargane włosy, a na jego twarzy gościł rumieniec, wywołany chłodnym powietrzem, który nawiasem mówią, tylko dodawał mu uroku. W końcu po dwóch godzinach trening dobiegł końca. Wszyscy zawodnicy wylądowali i udali się do zamku, poza samym kapitanem i jednym ze ścigających. Dwaj przyjaciele podlecieli do dziewczyn, które nadal siedziały na trybunach i zawiśli w powietrzu tuż przed nimi.
— Lecisz ze mną, Pansy?
Zapytał wesoło Blaise, robiąc na miotle miejsce dla swojej ukochanej. Pansy uśmiechnęła się tylko i po chwili obojga już nie było.
— A ty, Granger, lecisz ze mną?
Zapytał Draco z nonszalanckim uśmiechem. Był pewny, że dziewczyna boi się latać na miotle. Hermiona nieco się spięła, Nie zamierzała bez większej przyczyny wsiadać na ten piekielny wynalazek
— Nie, raczej nie.
— Dlaczego?
Draco nie dawał za wygraną. Świetne się bawił, widząc zdenerwowanie Granger.
Ponieważ tak mówię.
— Jak jutro wygram zakład i tak nie będziesz miała wyboru.
— A ty dalej żyjesz nadzieją, że złapiesz znicz?
Zakpiła Hermiona, krzyżując ręce na piersi.
— Mała, ja nie mam nadziei, ja to wiem.
— Żebyś się nie zdziwił. Ja wracam do zamku, bo robi się coraz chłodniej.
Ku zaskoczeniu Hermiony Draco wylądował tuż obok niej i zszedł z miotły.
— Nie lecisz?
— Skoro nie lecisz ze mną to nie.
Takim sposobem oboje ruszyli w drogę powrotną do zamku, a na twarz Hermiony wkradł się delikatny uśmiech. Ucieszyła się, że jej nie zostawił. W pewnym momencie poczuła dłoń jej towarzysza na swojej tali. Uśmiechnęła się pod nosem, co oczywiście nie uszło uwadze Dracona. Przez całą drogę nie odzywali się do siebie, ale ta cisza im nie przeszkadzała. Weszli do Sali Wejściowej, gdy dobiegł do nich głos Minerwy McGonagall.
— Panno Granger, panie Malfoy proszę zaczekać!
Prefekci zatrzymali się, a po chwili stała przed nim dyrektorka.
— O co chodzi, pani profesor?
Zapytała grzecznie Hermiona.
— Mam dla was zadanie. Oto ogłoszenia o wypadzie do Hogsmeade, który odbędzie się za tydzień. Umieśćcie je w waszych Pokojach Wspólnych. Pozostałymi domami już zajęli się ich Prefekci. A teraz wybaczcie, ale muszę iść, żegnam.
Minerwa podała obojgu ogłoszenia i odeszła. Hermiona nie miała zbyt zadowolonej miny. Nie chciała iść do Wieży Gryffindoru. Nie była tam już od bardzo dawna. Nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że większość członków jej domu nie patrzy na nią zbyt przychylnie, a już szczególnie Ron.
— Coś nie tak?
Zapytał Draco, widząc, że Hermiona ewidentnie zmarkotniała.
— Nie, wszystko w porządku.
Słowa Hermiony nie brzmiały jednak zbyt przekonująco i Draco wiedział, że coś jest nie tak.
— Granger, ile razu mam ci mówić, że nie umiesz kłamać. Gadaj, o co chodzi.
„Na Merlina, czy on zawsze wszystko musi wiedzieć?!”
— Bo ja… nie chcę iść do Wieży Gryffindoru.
Powiedziała to na jednym wydechu, nie odrywając wzroku od ściany, która nagle wydała się niezwykle interesująca.
— Przecież pójdę tam z tobą.
Draco doskonale wiedział, dlaczego Granger nie chce tam iść. Jej najlepsza przyjaciółka i Potter prawie się do niej nie odzywali, a Weasleya po prostu się bała. Hermiona zrobiła duże oczy, patrząc na Dracona z niedowierzaniem.
— Naprawdę pójdziesz ze mną?
— Przecież mówię, że tak, ale nie ma nic za darmo.
Widząc grymas na jej twarzy, dodał.
— Już nie rób takiej miny. Po prostu ty pójdziesz ze mną do Slytherinu, a ja z tobą do Gryfiaków.
Nie za bardzo uśmiechało jej się iść do lochów, ale ostatecznie stwierdziła, że będzie z nią Malfoy, więc jakoś to pójdzie.
— Niech będzie.
— Najpierw chodźmy do lochów, żeby się potem nie wracać.
— Yyy… a nie chcesz się najpierw przebrać po treningu?
Ślizgon spojrzał na siebie. Był umazany ziemią, a do tego miał ze sobą miotłę.
— Nie chcę mi się tu wracać, więc przebiorę się, jak załatwimy wszystko u Ślizgonów i będziemy szli do was.
Hermiona zgodziła się i ruszyli do lochów. Dziewczyna nie lubiła tych wszystkich zimnych korytarzy, w których w dodatku panował półmrok. Draco doskonale pamiętał, że Granger boi się ciemności, dlatego ujął jej dłoń i delikatnie ją ścisnął. Po jej plecach przeszedł przyjemny dreszcz i poczuła się dziwnie bezpiecznie. W końcu zatrzymali się przed ścianą, przez którą wchodzi się do salonu Slytherinu.
— Czysta krew.
Draco podał hasło, na co Hermiona wybuchła śmiechem. Spojrzał na nią pytająco.
— Czy mi się wydaję, czy wy od siedmiu lat macie to samo hasło?
Zapytała w końcu, nadal chichocząc.
— Skąd to wiesz?
— Po prostu wiem, a teraz chodźmy.
— Granger!
— Opowiem ci wszystko, jak już będziemy u siebie.
— Niech ci będzie.
Przeszli przez drzwi i znaleźli się w salonie. Hermiona jeszcze nigdy tu nie była. Pomieszczenie okazało się okazalsze od Wieży Gryffindoru. Wszędzie królował tu szmaragd i srebro z domieszką czerni. Jednak największe wrażenie robił cały przeszkolony sufit, umożliwiający obserwowanie jeziora, nad którym się znajdowali. Prefekci przekroczyli próg, a wszyscy zgromadzeni spojrzeli na nich i otworzyli oczy ze zdziwienia. Draco Malfoy – arystokrata, książę Slytherinu trzymał za rękę Hermionę Granger – największą kujonkę Hogwartu, Gryfonkę, a do tego mugolaczką. Hermiona czuła na sobie mordercze spojrzenia wszystkich dziewczyn. Chciała nawet puścić Malfoya, ale ten tylko mocniej uścisnął jej dłoń.
— Cześć wszystkim.
Przywitał się Draco i pociągnął nieco skrępowaną Hermionę do tablicy ogłoszeń. Puścił jej dłoń, przez co poczuła dziwny niepokój, szybko zapiął ogłoszenie i ku uldze dziewczyny ponownie ujął jej rękę. Spojrzała na niego z wdzięcznością, po czym odwrócili się, aby odejść, jednak nie było im to dane. Przed nimi stała Dafne Greengrass w towarzystwie dwóch koleżanek.
— Dracusiu, co ty robisz z tą szlamą?
Zapytała przesłodzonym głosem, trzepocząc przy tym rzęsami. Hermiona już zamierzała jej coś odpyskować. Nie pozwoli się obrażać jakiejś wywłoce, ale uprzedził ją Draco.
— Greengrass, możesz się z łaski swojej od nas odwalić i nie obrażać Granger.
Dafne poczerwieniała ze złości i spojrzała morderczym wzrokiem na Hermionę. Ta natomiast uśmiechnęła się złośliwie i, aby jeszcze bardziej wkurzyć dziewczynę, przytuliła się do Dracona, a ten przygarnął ją do siebie.
— Co ty widzisz w tej szmacie?
Wrzasnęła wściekła Dafne.
— Szmatą to ty jesteś, a do tego nie umiesz pogodzić się z porażką. Jesteś żałosna.
Stwierdziła Hermiona, nadal uśmiechając się perfidnie. Draco był z niej dumny. Potrafiła być bardziej wyrachowana, niż myślał.
— Dracusiu, zrób coś!
Dafne nie dawała za wygraną. Nie mieściło jej się w głowie, co jej Draco robi z tą dziewuchą.
— Dobrze i wiem nawet co.
Draco wyminął grupkę dziewczyn i w towarzystwie panny Granger skierował się w stronę wyjścia.
— Smoczku!
Dafne czuła się upokorzona. Nie była przyzwyczajona do porażki.
— Greengrass, powiem ci tylko jedno, odpieprz się ode mnie i Hermiony, bo nie ręczę za siebie.
Rzucił tylko przez ramię, po czym oboje zniknęli za drzwiami, gdzie odetchnęli z ulgą.
— Na Merlina, jak ty z nią wytrzymujesz?
Zapytała Hermiona, gdy szli już korytarzem. Nie potrafiła pojąć, jak można być tak żałosnym i płaszczyć się przed chłopakiem, który otwarcie mówi nie.
— Znaczna część dziewczyn w Slytherinie to właśnie takie idiotki. Człowiek boi się zjeść cokolwiek w salonie, bo połowa rzeczy na szprycowana jest Amortencją.
— Jak można być tak żałosnym? Przecież to niedorzeczne.
— Widzisz, lwico, nie każdy rozumie słowo nie, ale wystarczy trochę sprytu, żeby sobie z nimi poradzić. Jak sama zauważyłaś, są strasznie głupie.
Po tych słowach Prefekci roześmiali się serdecznie. Nie minęło dziesięć minut, a obje byli już w swoich pokojach. Po chwili już gotowi, skierowali się na siódme piętro. W końcu stanęli przed portretem Grubej Damy.
— Na Merlina, nie wiem, jakie jest hasło!
— Pałka lukrecjowa.
Kobieta z obrazu popatrzyła nieufnie na Ślizgona, ale chcąc nie chcąc musiała odsłonić wejście. Hermiona za to spojrzała pytająco na Draco. A ten niby skąd znał hasło do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
— Później ci powiem.
Rzucił tylko i przeszli przez wejście. Reakcja Gryfonów była taka sama jak Ślizgonów. Uczniowie nie mogli uwierzyć w to, co widzą.
— Cz-cześć.
Wydukała Hermiona i już kierowała się w stronę tablicy ogłoszeń, gdy znikąd pojawił się przed nią Ron.
— Czy ty nawet tutaj musisz sprowadzać swoich kochasiów?!
Warknął rudzielec, robiąc kolejny krok do przodu. Hermiona naprawdę się wystraszyła. Na twarzy jej byłego przyjaciela malował się obłęd.
— Ja tu tylko przyszłam z ogłoszeniem.
Powiedziała zlękniona Hermiona. Stoją twarzą w twarz z Ronem, nie potrafił pohamować emocji. Tu na nic zdawała się jej odwaga. Malfoy od razu wyczuł jej strach, dlatego podszedł bliżej i objął ją ramieniem. Nie pozwoli skrzywdzić Granger jakiemuś popaprańcowi.
— Weasley, przysłała nas tu McGonagall, więc przestań robić szopki i się odsuń.
Draco już chciał wyminąć chłopaka, ale ten znowu zagrodził im drogę.
— Nie mów mi, co mam robić, śmieciu! Ukradłeś mi dziewczynę!
— Ron, my nigdy nie byliśmy razem.
Wtrąciła się Hermiona. Wiedziała, że to nie był dobry pomysł, aby tu przychodzić.
— Na Salazara, niech ktoś weźmie tego kretyna! Zawiesimy tylko to cholerne ogłoszenie i już nas nie ma!
Zwrócił się poirytowany Draco do członków Domu Lwa. Nie dziwił się, że Granger nie chciała tu przychodzić. Nagle z tłumu Gryfonów wyłonił się Dean Thomas i podszedł do swojego kolegi.
— Stary, odpuść, chodź stąd.
— I ty przeciwko mnie?! Wszyscy jesteście tacy sami! Od razu lećcie się bratać z tymi wężami wy cholerni zdrajcy!
Wrzasnął Weasley i szybkim krokiem udał się do swojego dormitorium.
— Dzięki, Dean.
Powiedziała Hermiona z uśmiechem. Była wdzięczna koledze. Poczuła się lepiej, wiedząc, że nie wszyscy postawili tu na niej krzyżyk.
— Nie ma za co, miło cię widzieć u nas.
Prefekci jak najszybciej przypięli ogłoszenie i z ulgą opuścili salon.
— Na Salazara, co za ludzie.
Pieklił się Draco w drodze na piąte piętro.
— Nie wiem, co się z nimi wszystkimi dzieje, ale mam już tego serdecznie dosyć.
— Spokojnie, lwico, zaraz będziemy u siebie.
Po chwili rzeczywiście siedzieli już na kanapie. Rozmawiali przez moment, po czym Draco wstał.
— Dobra, Granger, ja się zbieram. Jutro czeka mnie mecz do wygrania.
Hermiona prychnęła jedynie i udała się do sypialni. Stwierdziła, że wykąpie się rano, bo teraz była zbyt zmęczona. Szybko narzuciła na siebie piżamę i wślizgnęła się pod kołdrę tuż obok Demona. Nie mogła jednak zasnąć. Przez cały czas miała przed oczami twarz Rona. Wyglądał jak obłąkany, nie tak jak ten rudzielec, którego znała przed wojną. Coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że II Bitwa o Hogwart i śmierć bliskich, a w szczególności Freda, odcisnęła na nim duże piętno. Niestety nie była w stanie mu pomóc, za bardzo się go bała. Dziękowała Merlinowi za to, że był z nią dzisiaj Malfoy. Ten arystokrata był dla niej oazą, w której czuła się naprawdę bezpieczna. Musiała przyznać, że  stawał się jej coraz bliższy, nawet za bardzo. Wiedziała, że jak na zwykłego kolegę zbyt silnie na nią działał. Nigdy nie czuła dziwnego mrowienia i nie przechodził ją dreszcz, gdy dotykał jej Blaise, czy Harry, a Draco? Jej umysł tracił wszelkie prawo głosu, gdy był blisko niej. Gdzieś w głębi jej podświadomości były odpowiedzi na wszystkie dręczące ją pytania, ale ona wolała ich do siebie nie dopuszczać. W końcu po dobrej godzinie rozmyślań zasnęła, modląc się, aby jutrzejszy mecz wygrał Gryffindor.

*****

Draco obudził się wyjątkowo wcześnie jak na siebie. W końcu był to ważny dzień – mecz z Gryfonami. Młody Malfoy kochał Quidditcha. Pomimo tego, że na drugim roku wkupił się do drużyny to talentu i miłości do tego sportu mu nie brakowało. Podniósł się z łóżka, zabrał potrzebne rzeczy i udał się do łazienki. Po szybkim prysznicu i ubraniu się już miał wrócić do sypialni, lecz gdy otworzył drzwi, jego oczom ukazał się uroczy widok. Hermiona, która była przekonana, że Malfoy jak zwykle jeszcze śpi, stała przed nim w obcisłej koszulce i bieliźnie, służących jej za piżamę. Włosy miała w nieładzie, ale przez to wyglądała jeszcze bardziej seksownie.
— Dla takich widoków to ja codziennie mogę tak wcześnie wstawać.
Hermiona momentalnie spłonęła rumieńcem. Przeklinała się w myślach, że nie założyła szlafroka.
— Korzystasz jeszcze z łazienki?
Zapytała, usiłując odciągnąć uwagę Dracona od lustrowania jej od góry do dołu.
— Nie, już skończyłem.
Mówiąc to, Draco zrobił krok do przodu i wyszeptał jej do ucha, muskając je delikatnie ustami.
— Ślicznie wyglądasz.
Po tych słowach zniknął w swoim pokoju. Musiał przyznać, że ta dziewczyna pociągała go jak żadna inna. Coraz częściej dochodził do wniosku, że chce od niej czegoś więcej niż przyjaźni. Oczywiście nie myślał o niej, jak o innych dziewczynach to znaczy rozkochać, przelecieć, zostawić. Czuł, że nie potrafiłby jej skrzywdzić w tak perfidny sposób. Trochę go to zastanawiało, co tak właściwie do niej czuje, chociaż w sumie to chyba wolał tego nie wiedzieć. Jednego był pewny, musiał ją mieć blisko siebie, po prostu musiał.
Draco uznawszy, że jest już gotowy, zabrał jeszcze tylko miotłę i wyszedł. W tym samym momencie otworzyły się drzwi do pokoju Gryfonki. Tym razem Hermiona była ubrana, ale i tak wyglądała ślicznie.
— Ooo, a gdzie wcześniejszy komplet?
Zadrwił Draco z udawanym smutkiem.
— Idziemy?
Malfoy zaśmiał się, widząc speszoną minę Granger, po czym ruszyli na boisko. Przez całą drogę sprzeczali się o to, kto wygra mecz, aż w końcu dotarli przed wejście na stadion.
— To do zobaczenia.
Rzuciła krótko Hermiona i już chciała odejść, ale Draco złapał ją z rękę.
— Nawet nie życzysz mi powodzenia?
Zapytał z łobuzerskim uśmiechem, który Hermiona tak uwielbiała.
— Nie, twoja wygrana to moja porażka.
— Nawet mały buziak na szczęście? A co jak spadnę z miotły?
Draco zrobił tak uroczą minkę, że Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła. Cmoknęła go szybko w policzek, po czym odeszła, rzucając tylko na odchodne.
— Nie zabij się Malfoy.
Draco w wyśmienitym humorze udał się do szatni, w której czekała już cała drużyna. Stanął na jednej z ławek i głośno zagwizdał. Rozmowy ucichły i wszyscy zwrócili głowy w stronę ich kapitana.
— Nie będę was zanudzał. Jesteśmy świetną drużyną i macie to dzisiaj pokazać. Musimy zmiażdżyć Gryfiaków, a jeśli nie to Salazar mi świadkiem, że gorzko tego pożałujecie. Wszystko jasne?!
Drużyna przytaknęła gorliwie. Malfoy był surowym kapitanem i bardzo wiele wymagał od swoich zawodników. Wszyscy czuli do niego respekt, a nawet strach. Wspaniale prowadził ich drużynę, ale był też nieobliczalny.
— W takim razie na boisko. Jeśli będziecie grali tak jak na treningu, wygraną mamy w kieszeni.
Wszyscy na czele z Draconem ruszyli w stronę wyjścia. Podeszli do stojącej na środku boiska pani Hooch, w tym samym momencie co Gryfoni.
— Zasady doskonale znacie. To ma być ładna i czysta gra, nie chcę tu żadnych wypadków. Kapitanowie, proszę uścisnąć sobie dłonie.
Harry i Draco podeszli do siebie i podali sobie ręce. Oboje miażdżyli dłoń przeciwnika z całej siły, ale żadne z nich nie pokazał po sobie bólu. W końcu odwrócili się i wrócili do swoich drużyn.
— Zawodnicy na miotły!
Krzyk nauczycielki potoczył się po boisku. Wszyscy usiedli na miotłach i mocno odepchnęli się od ziemi, unosząc się na około trzydzieści stóp. Obrońcy obu drużyn odlecieli w stronę pętli. W przypadku Gryfonów był to Ron Weasley, a Ślizgonów Teodor Nott. Pani Hooch zawisła w powietrzu między obiema drużynami. W jednej ręce trzymała kafla, a w drugiej różdżkę, w jej ustach spoczywał gwizdek. Nagle po boisku potoczył się głośny gwizd, nauczycielka podrzuciła kafla i jednym machnięciem różdżki uwolniła tłuczki i znicza. Ścigający obu drużyn ruszyli w stronę czerwonej piłki.
— Witam wszystkich na Meczu Gryffindor kontra Slytherin! Teraz do rzeczy, Ślizgoni przejmują kafla, Blaise Zabini niczym wiatr pędzi do pętli Gryfonów! Jest nie do zatrzymania. Jest już blisko, zaraz będzie rzucał! I… cóż to w ostatniej chwili podaje do Harpera, a ten rzuca i… TAK!!! Pierwszy gol dla Slytherinu! Ślizgoni zdobywają dziesięć punktów!
Z części trybun, którą zajmowali członkowie Domu Węża, dało się słyszeć głośnie wiwaty, za to reszta domów buczała z niezadowolenia.
— Teraz kafla przejmują Gryfoni! Ginny Weasley mknie przez boisko, podaje do Demelzy Robins, ta po chwili odrzuca jej kafla! Dziewczyny świetnie ze sobą współpracują. Widać, że Harry Potter sprawdza się w roli kapitana! Ginny rzuca i… niestety się nie udało! Obrońca Teodor Nott obronił! Cóż za akcja! Nott podaje kafla Zabiniemu, który już pędzi ku pętlom przeciwnika…
Draco krążył nad boiskiem, wypatrując znicz i obserwując swoją drużynę. Po czterdziestu minutach prowadzili już sto do pięćdziesięciu. Gryfoni byli coraz bardziej zaniepokojeni, a szczególnie jedna szatynka.
Hermiona siedziała w pierwszym rzędzie, obserwując cały mecz. Pomimo tego, że nie lubiła Quidditcha, musiała przyznać, że Slytherin świetnie radził sobie na boisku, co wcale nie poprawiało jej humoru. Przez cały czas śledziła również poczynania Malfoya, który nieustanie wypatrywał znicza. Modliła się do Merlina, aby to Harry złapał tę cholerną, złotą piłeczkę. Nic jednak na to nie wskazywało. Potter czuł coraz większy niepokój. Ron znowu stracił wiarę w siebie i wpuszczał nawet najprostsze piłki. Jeśli tak dalej pójdzie, mogą się dzisiaj pożegnać z wygraną.
— Blaise ponownie zmierz ku pętlom Gryffindoru, czy zdobędzie kolejne punkty…?! TAK Ron Weasley nie obronił! Slytherin prowadzi już sto dwadzieścia do siedemdziesięciu!
Draco uśmiechnął się pod nosem, jednak teraz musiał się skupić na zniczu. Nagle dostrzegł błysk złotej piłeczki nieopodal pętli Gryfonów. Natychmiast zerwał się i poleciał w tamtym kierunku.
— Czyżby Draco Malfoy zauważył znicz?! TAK! Mknie w kierunku pętli Gryffindoru, a tuż za nim podąża Harry Potter!
Draco pędził, nie oglądając się z siebie. Teraz liczył się tylko znicz. Nagle Jimmy Peakes odbił tłuczka prosto w stronę Malfoya, który nawet tego nie zauważył. Piłka mknęła z zawrotną prędkością prosto w jego głowę. Wszyscy już myśleli, że za chwilę kapitan Ślizgonów z łoskotem spadnie z miotły, ale nic takiego nie nastąpiło. Gdy tłuczek znajdował się zaledwie dwa metry od Dracona, przed nim znikąd pojawił się Gregory Goyle i odbił piłkę w stronę Demelzy, która właśnie przechwyciła kafla. Dzięki uderzeniu tłuczka w trzonek miotły dziewczyny, Zabini bez trudu przejął kafla. Malfoy przez chwilę nie wiedział, co się dzieje, lecz gdy ujrzał wyprzedzającego go Potter, od razu oprzytomniał. Zerwał się z miejsca i już po chwili leciał łeb w łeb z Harrym. Znicz leciał zaledwie kilka metrów przed nimi. Oboje wyciągnęli ręce i przyspieszyli. Każdy z nich był zdeterminowany i koniecznie chciał wygrać. Cała widownia zamarła, obserwując ten wyścig. Od tego, kto złapie znicza, zależał sukces danego dom. Nagle jeden z szukających przyspieszył gwałtownie i już po chwili zacisnął dłoń na trzepoczącym się zniczu.

22 komentarze:

  1. Wygrał Slytherin :D prawda ?! No jakzeby inaczej :D Super rozdział :D i to trzymanie się za ręce :D panstwowesley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny *.*

    CZekam zniecierpliwoscia na kolejny rozdzial :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę o to abyś szybko dodała nowy rozdział. I mam nadzieje że wygra Slytherin <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No i kto wygrał?? Hehe... coś czuje, że Hermiona przeleci się na miotle xD Rozdział jak zwykle świetny. Pozdrawiam i życzę duuużo weny! :D No i wspaniałych wakacji :)
    czarodziejskie-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Głupi Ron!! Jak ja go nie trawię.

    CZekam na nn.
    Alk:)

    OdpowiedzUsuń
  6. W takim momencie przerwać! Wrr..
    Jestem bardzo ciekawa kto złapał znicza. Mam nadzieje , że Draco :D
    Kiedy mogę się spodziewać kolejnego rozdziału? Życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm co do nowego rozdziału to ciężko mi powiedzieć, ale wydaje mi się, że powinien ukazać się najpóźniej w niedzielę :)

      Usuń
  7. Przeczytałam wszystko siedzę od godziny 15:30 i czytam i czytam ;D
    jestem strasznie podekscytowana tym kto złapał znicza ;D czekam z niecierpliwością na pierwszy pocałunek Miony i Smoka ;D i to co w planach ma Ronald ;DD ahh czy wszyscy na czele ze mną go tak nienawidzą ? xD
    pozdrawiam gorąco ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne nie moge dczekać się następnego ;*****

    OdpowiedzUsuń
  9. Ugh ... zabiję cię za tego "jednego z szukających " -,- nie będę mogła zasnąć ._. Ale wygrał Slytherin prawda?? ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Od dziś masz nową czytelniczek ;)
    Irytek
    Ps. Zapraszam Hermiona-hogwart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Omg <3 no i teraz bd się dręczyć kto wygrał mecz ;___; Żeby Ślizgoni <3 :D Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i życze WENY :3 < a poza tym to boski rozdział <3 podobnie jak reszta ♥♥>
    zapraszam też do mnie :) http://dramiona-na-zawsze-razem.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieję, że to Draco złapał. Hermiona będzie musiała z nim lecieć ! :D Jak zwykle świetnie wyszło. :) Weny!

    OdpowiedzUsuń
  13. Zostałaś przez nas nominowana do Liebster Awards! Więcej informacji znajdziesz na blogu http://jestcienkalinia.blogspot.com/ Pozdrawiamy! :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Głupi Ron!! Co ja teraz pocznę nie wiem kto złapał znicza. Muszę dalej czytać bo zwariuję

    J.K.

    OdpowiedzUsuń
  15. NOOO POWIEDZ, ZE TO MALFOY !!!
    IDE DALEJ !!!!! <3
    COZ ZA EMOCJE !
    CZYTAJAC KONCOWKE WSTALAM I CZYTALAM Z OTWARTA BUZIĄ ! <3
    CzytelniczkaGreen.

    OdpowiedzUsuń
  16. No wiesz?! Wredoto jedna ;) kończyć w takim momencie? Ale i tak na 90% Malfoy złapał znicza. No cóż zaraz się okaże :D
    - Tula

    OdpowiedzUsuń
  17. Coooo, w takim momencie ?!!!
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  18. To Draco! Oby był to Dracze no prszę tylko nie ten bliznowaty!!! ^^

    Dramionella♥

    OdpowiedzUsuń
  19. Myślę, że to będzie Draco . :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. No brawo, zero byków! Gratuluję ^^
    Ah ten Draco..

    OdpowiedzUsuń