wtorek, 9 maja 2017

Następnego razu nie było



Minęło siedemnaście lat, odkąd widziałem ją po raz ostatni. Siedemnaście lat odkąd mnie opuściła. Uciekła niczym tchórz bez słowa wyjaśnienia. Przyszedłem jak zwykle, ale w jej mieszkaniu zastałem pustkę. Zabrała wszystko. Zostało mi po niej zdjęcie i jedno cholerne przepraszam na jego odwrocie. Szukałem jej, chciałem wyjaśnień. Jakim prawem mnie tak zostawiła, potrzebowałem jej. Zapadła się pod ziemie. Byłem wściekły. Wiedziała, że jej potrzebuję, a mimo tego odeszła. Zapewniała, że jej na mnie zależy, że zawsze mogę na nią liczyć. Kłamała, choć nigdy bym ją o to nie podejrzewał. Gdzie ta przeklęta prawość i szlachetność Gryfonów, gdy naprawdę jest potrzebna? Pomogłem jej, gdy znajdowała się na dnie i jak mi odpłaciła? W tamtej chwili jej nienawidziłem, pragnąłem zapomnieć dzień, w którym ponownie pojawiła się na mojej drodze. Im bardziej byłem na nią wściekły, tym więcej o niej myślałem. Nie potrafiłem znieść myśli, że mnie porzuciła. Wielbiąca mnie żona i wymagająca praca wcale mi tego nie ułatwiały. Potrzebowałem odskoczni, zatracenia się w niej. Tylko tak potrafiłem odpędzić od siebie wszelkie troski. Czułem się jak pieprzony narkoman na odwyku. Długo zajęło mi pogodzenie się z myślą, że ona już nie wróci. Bez końca roztrząsałem dzień naszego ostatniego spotkania. Czy coś wskazywało na to, że zamierza odejść? Czy ja zrobiłem coś nie tak? Nie potrafiłem sobie niczego przypomnieć, poza ciszą po moim pożegnaniu. Wtedy nie przywiązywałem do tego wagi. Kobiety bywają kapryśnie. Gdybym tylko wiedział, że odejdzie. Ukojenie przyniósł mi długo wyczekiwany potomek. Dziura w sercu została zasklepiona przez tego urwisa tak podobnego do mnie. Pokochałem go od pierwszego spojrzenia i to on stał się moją odskocznią. Kobieta z przeszłości przestała istnieć, aż do dziś. Minęło siedemnaście cholernych lat, a ona zjawiła się na dworcu Kings Cross. Zniszczyła wyjazd mojego syna do Hogwartu, bombardując mnie przeszłością i swoim szczęściem. Nie tylko ja odprowadzałem dziś dziecko na pociąg. Nic się nie zmieniła, a wiek dodał jej wyłącznie uroku. Tuliła do siebie swoją wierną kopię sprzed lat. I w tym wszystkim on. Mężczyzna, który zajął moje miejsce. Uśmiechała się do niego, przytulała, patrzyła, jak niegdyś na mnie. Przeżywałem udręki po jej odejściu, a ona miała czelność być szczęśliwa i o mnie zapomnieć. Nie potrafiłem tego znieść. Zaraz po odjeździe pociągu, pozbyłem się żony i ich śledziłem. Okazja do porozmawiania z nią nadarzyła się szybko. Ten fagas ulotnił się zaraz po wyjściu z dworca, nie zapomniawszy wylewnie pożegnać się z moją kobietą. Tylko dzięki silnej woli od razu do niej nie podbiegłem. Gdy przed nią stanąłem, ujrzałem strach w jej oczach. Słusznie się bała.
— Nie sądziłem, że tak długą będę czekał na ten następny raz.
Zamurowało ją, kuliła się pod moim wzrokiem. Czuła się winna, a ja się tym napawałem. Niech teraz poczuje choć namiastkę tego, co mnie dręczyło przez ostatnich kilkanaście lat.
— Chyba masz mi coś do powiedzenia po takim czasie.
Nagle zaczęło się dziać coś dziwnego. Wyprostowała się i spojrzała mi prosto w oczy. Już nie było w nich strachu, lecz ból i determinacja. Przestała być ofiarą.
— Owszem mam. Prawie udało ci się zniszczyć mi życie. Zrobiłeś ze mnie rzecz. Przypominałeś sobie o mnie, gdy mnie potrzebowałeś, a potem odstawiałeś w kąt aż do następnego razu. Kochałam cię tak, że chwilami nie mogłam oddychać, a ty perfidnie to wykorzystywałeś, za nic mając moje uczucia. Byłam na każde twoje skinienie, oddałabym za ciebie życie, które dla ciebie w ogóle się nie liczyło. Zastanowiłeś się choć raz, co się ze mną działo, gdy ty wychodziłeś? Nawet nie musisz odpowiadać. Miłość do ciebie mnie wyniszczyła, ale i ona odeszła. Teraz gdy na ciebie patrzę, czuję wyłącznie współczucie. Po tych wszystkich latach wiem, że to nie ja przegrałam, lecz ty.
I zostawiła mnie po raz kolejny. Tym razem patrzyłem, jak odchodzi i godziłem się na to. Jej słowa odbijały się echem w mojej głowie, choć usiłowałem z tym walczyć. Na nic się to jednak zdało. Po tych wszystkich latach doczekałem się wyjaśnień, co nie przyniosło mi ukojenia, lecz jeszcze większy ból. Uśpione we mnie poczucie straty wybuchło ze zdwojoną siłą. Zrozumiałem swoje błędy, gdy było już za późno na ich naprawienie. Ja, Draco Malfoy zrozumiałem, że siedemnaście lat temu przegrałem życie, pozwalając odejść Hermionie Granger; jedynej kobiecie, którą kiedykolwiek kochałem. Nasz następny raz miał nie nadejść już nigdy.

sobota, 22 października 2016

Kilka słów od Laf

Witam

Na wstępie chciałabym przeprosić. To okropne jak długo każe Wam czekać na kolejną część miniaturki. Odkryłam jednak, że nie potrafię pisać dwóch rzeczy jednocześnie. Jestem tak skupiona na demonach, że nie umiem przenieść się w klimat Twardej sztuki. Stąd moja decyzja o usunięciu opublikowanych już części, ale oczywiście nie na zawsze. Najpierw skończę całość i wtedy ją opublikuję już nie dzieląc na części. Myślę, że jest to najlepsze wyjście. Nie chcę Was zostawiać z przerwanym tekstem, którego kontynuacja ukaże się nie wiadomo kiedy. Demony są moim priorytetem. Dlatego przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczycie. Obiecuję wrócić z Twardą sztuką już w całości.
Przy okazji. Niebawem powinnam otrzymać sprawdzony tekst La fin de la vie. Jeśli wszystko będzie w porządku w okolicach stycznie/lutego powinien w końcu wyjść PDF. Oczywiście o pojawi się tu informacja na ten temat.
Wszystkich, którzy nadal mają ochotę czytać moją twórczość zapraszam na mojego aktualnego bloga również o tematyce Dramione. 



Laf


środa, 11 lutego 2015

Top 10 Dramione


Trwało to i trwało, ale w końcu nastał czas ferii, kiedy to mogę odpowiedzieć na nominację Kerci, za którą serdecznie dziękuję :D
Wybranie czołowej dziesiątki spośród tylu wspaniałych opowiadań, jakie czytałam stanowiło nie lada problem. Nie mniej jednak w końcu mi się to udało, choć najchętniej umieściłabym tu dużo więcej opowiadań.
Jeśli chodzi o nominację to tu nie typuję nikogo konkretnie. Do udziału w tej akcji zachęcam absolutnie każdego i oczywiście liczę na późniejsze podrzucenie linków z waszymi Top 10. Nie przedłużając przejdźmy do konkretów.

REGULAMIN:

1. Każdy wstawiający swoje "Top 10" na bloga, podaje nick i link do bloga osoby, która go nominowała oraz powiadamia blogerów, których nominowała.
2. Można nominować 3 osoby, jednak nie można nominować osoby, która już umieściła na swym blogu "Top 10".
3. Na liście mogą znaleźć się całe opowiadania (tylko zakończone!) jak i miniaturki, muszą one dotyczyć tematyki Dramione.
4. Do każdego opowiadania dodajemy link, pod którym możemy je znaleźć, nick autora, naszą ocenę (Dlaczego spodobało mi się to opowiadanie? Czemu znajduje się na tym miejscu?) oraz - opcjonalnie! - krótki opis fabuły, oczywiście bez spoilerów.
5. Każda osoba wstawiająca swoje "Top 10" zobowiązana jest do wstawienia regulaminu tej akcji.

Top 10


„-Draco Malfoy- powiedział mężczyna- ale my się chyba już znamy?- Te słowa skierował już do mnie i zobaczyłam jak na jego twarzy pojawia się ten jego głupi uśmieszek.
-Chyba tak- zdołałam tylko odpowiedzieć, poczułam bowiem jak narastają we mnie jednocześnie złość i frustracja. Nie jego spodziewałam się tutaj zobaczyć. Co więcej wolałabym go nigdy już nie spotkać.”

Jest to jedno z pierwszych Dramione, jakie przeczytałam, więc to chyba normalne, że sentyment zostaje. Wydaję mi się, że każdy ma taką historię, o której zawsze będzie pamiętał. Opowiadanie naprawdę warta przeczytania. Sposób, w jaki autorka ukazała relacje główny bohaterów jest wspaniałe. To Dramione daje do myślenia, co osobiście bardzo cenie w opowiadaniach.


„Po chwili brązowowłosa wyłania się z mgły i wpada w ramiona chłopaka o jasnych włosach, który czekał na nią na skraju polanki. Ma na sobie białą koszulę, w którą teraz wtula się dziewczyna. Ten z uczuciem przygarnia ją ramieniem i opiera brodę o jej głowę. Zamykają oczy, a ich pięknych twarzach maluje się szczęście i spokój.
Teraz mogą zostać razem na zawsze.”

Dojrzała, piękna historia, ukazująca jaką potęgą może być miłość. Nie żałuję ani minuty spędzonej na tym blogu, czy też czekaniu na następny rozdział. Przeżywałam z bohaterami, ich wzloty i upadki. Autorka perfekcyjnie przedstawiła… w sumie to wszystko. Jeśli ktoś jeszcze nie miał przyjemności przeczytania tego Dramione z całego serca do tego zachęcam.


8. Draco + Hermiona – angusa

„ – Pięknie. Nie tylko, że zaspałem na ten cholerny pociąg, to jeszcze na domiar złego ta głupia szlama musiała koniecznie wpaść na ten sam pomysł.
– Co ty pleciesz? Jakbym na własne życzenie chciała tu z tobą gnić? Wolałabym raczej umrzeć, niż przebywać w twoim towarzystwie dłużej – wycedziła w najbardziej złośliwy sposób.”

Oryginalność, niespotykana kreatywność, mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. To jedno z tych Dramione, w którym człowiek zatraca się bez reszty, a po zakończeniu nie wie, co dalej ze sobą zrobić. Historia absolutnie fenomenalna, którą po prostu trzeba przeczytać. To naprawdę jedno z oryginalniejszych Dramione, z jakim się spotkałam, nie mówiąc o świetnym stylu autorki.


7. Ukryte demony – Edge

W tej historii zakochałam się od początku do końca. Przeszłość, która nie daje spokoju, a nawet niszczy to coś co bardzo mi się podoba, o czym wiedzą czytający moje aktualne opowiadanie. Autorka idealnie przedstawiła, jak wiele musieli przejść główni bohaterowie i ile ich to kosztowało, aby móc normalnie żyć. Historia bez wątpienia chwytająca ze serce.



„-Słuchajcie– powiedziała McGonagall – mam dla was zadanie.
-Dlaczego mam cokolwiek robić z nim? - zapytała natychmiast Gryfonka.
-Ponieważ oboje jesteście Prefektami Naczelnymi, panno Granger.
Hermiona powstrzymała westchnienie. Nie masz szans na to, żeby się z tego wymigać.”

Niby jedno z wielu Dramione na siódmym roku, ale ta historia jest absolutnie genialna. Pomysły autorki, ukazanie bohaterów, problemy z jakimi się borykają - perfekcja. To opowiadanie dowodzi temu, że nawet w tak powszechnej tematyce, jaką jest ostatni rok można wiele zdziałać i stworzyć coś niepowtarzalnego.



„Granger uniosła kubek do ust i wysączyła łyk cudownego płynu. 
Draco z trudem powstrzymał ogarniającą go dziką żądzę. Odetchnął głęboko kilka razy, żeby się uspokoić. 
Nie użyję tortur, żeby wydobyć z niej informację. Nie wyrwę jej tego kubka z ręki i nie będę usiłował wylizywać jego dna. Zachowam przynajmniej resztki godności. 
Chcę kawy. Chcę. Kawy. Chcę kawy!” 

Czytając to opowiadanie śmiałam się niemal od początku do końca. Pomysł na jaki wpadła autorka jest absolutnie fenomenalny i niepowtarzalny. Z taką odsłoną Dracona nie spotkałam się nigdy dotąd i choć jest ona dość dziwaczna, ja bez reszty zakochałam się w tym opowiadaniu. Polecam je każdemu, kto chce sobie poprawić humor lub po prosu przeczytać coś oryginalnego.


4. Zakręty losu – Keraa

„- Nie – wyszeptał. – Nie ty…
Hermiona odwróciła się do Leonory.
- Przeciwkrwotoczny, Regenerujący, Szkiele-Wzro – wyrecytowała listę eliksirów i skierowała różdżkę na Malfoya. Zaklęcie Diagnozujące powoli penetrowało jego ciało, o ona bladła coraz bardziej, w miarę jak odczytywała wyniki. Było bardzo źle... Nie, było wręcz fatalnie. Jeszcze raz spojrzała w te szare oczy, w oczy człowieka, który był śmiertelnym wrogiem i zagryzła wargę. W tej chwili jego życie zależało od niej i nie było ważne, że to jest ten znienawidzony Ślizgon. Musiała mu pomóc, zrobić wszystko, czego się nauczyła, żeby go ratować.”

Jedno z najlepszych Dramione w życiu dorosłym, jakie przeczytałam. Wspaniale wykreowani bohaterowie, świetna i mega wciągająca fabuła. Co tu dużo mówić, ta historia jest po prostu perfekcyjna. Bez wątpienie jeszcze do niej wrócę, aby ponownie móc się cieszyć tą wspaniałą lekturą.


3. Zmowa dziewic – Kitiara i Nagini

„– Jak cię teraz będę trzymał za głowę, gdy mi będziesz robić dobrze ustami? – złośliwy uśmieszek blondyna był wprost zniewalający mógł doprowadzić do szału. - Za tą krótką szczotę?! Mówię ci to nie-prak-tycz-ne... – Malfoy zrobił minę zbitego spaniela. 
- Świnia! - warknęła Gryfonka i wymierzyła w niego różdżką. - Zmiataj stąd natychmiast chamie jeden. 
- No niby co ja takiego powiedziałam? - Draco spojrzał pytająco na przyjaciela, który tylko pokręcił głową w geście rezygnacji nad jego głupotą.”

Ocean dobrego humoru, nutka erotyzmu, Dramione i Blinny, czego chcieć więcej? Jest to jedno z popularniejszych opowiadań, co wcale mnie nie dziwi. To jak autorki w kilkunastu rozdziałach przedstawiły całą akcję jest epickie. Czytałam tę historię już kilka razy i z pewnością na tym nie poprzestanę.



„- Mało, ale palę – co ona robi, tłumaczy się Malfoyowi? – A tobie co do tego?! – warknęła 
- Absolutnie nic – Draco uśmiechnął się szerzej a Hermiona znikła w przedziale. Zrobiło jej się dziwnie gorąco. 
- No, nieźle. Widziałaś Lil jakie ona ma duże cyc... znaczy piersi? – poprawił się Malfoy szybko widząc, że brew jego przyjaciółki niebezpiecznie podjeżdża do góry a ona sama zaczyna sugestywnie obracać w dłoniach różdżkę. – Prawie takie jak twoje – Draco nie mógł sobie odpuścić tej uwagi a Harry szybko odwrócił głowę, żeby żadne nie widziało jego kretyńskiego uśmiechu. 
- No i powiedz, Potter, czy to nie cham? – spytała Lilien, ale uśmiechnęła się przy tym szeroko i Harry odwzajemnił ten uśmiech. 
- Spadam – blondas wzruszył ramionami – a ty dalej podrywaj Pottera.- tylko nie wiem, czy coś ci wyjdzie, Lil. Z tego co wiem, on nadal jest prawiczkiem... – Draco uśmiechnął się złośliwie.” 

Jeśli ktoś lubi Dracona jako złego i aroganckiego dupka bez wątpienia znajdzie tu coś dla siebie. Nie zbraknie również Snape’a i uwaga jego córki, zainteresowanej pewnym zielonookim Gryfonem. Historie naprawdę niezwykła, ukazująca trzy zupełnie rożne pary, które połączyła jednak ta sama rzecz – miłość. Jest to kolejne opowiadaniem, które czytałam już kilka razy i zamierzam uczynić to ponownie.


1. Ostatni Bastion – Kitiara i Nagini

„- Oczywiście Herm, już ją biorę, ona dalej nie pójdzie. – Harry nachylił się nad rudowłosa, która oddychała, co raz trudniej. – Spokojnie malutka już niedaleko, zaraz będziemy w punkcie deportacji i...
- I co wtedy panie Potter? – Zimny, ironiczny głos należący do osoby, której Harry nienawidził najbardziej na świecie odebrał mu wszelka nadzieje na jakiejś wyjście. Chłopak niechętnie odwrócił się do nowo przybyłego, do swego Nemezis, do podwójnego szpiega – Severusa Snape’a.”

I w końcu najwyższe miejsce na podium. Historia przeczytana przeze mnie kilkanaście razy. Tego nie da się opisać słowami. Brutalne czasy wojny i sporo dość nietypowych par. Miłość ukazana na wiele przeróżnych sposobów i wydarzenie doprowadzające do łez, zarówno smutku jak i szczęście. Podsumowując kocham, kocham i jeszcze raz uwielbiam. „Ostatni Bastion” po prostu trzeba przeczytać.


niedziela, 28 grudnia 2014

Niezwykły prezent


- Uspokój się ty cholery sierściuchu, bo skończysz jako dywanik!
Wściekły Draco Malfoy siedział po turecku na podłodze w swoim gabinecie, za wszelką cenę starając się zawiązać na szyi małego, szarego kociaka czerwoną wstążkę, co temu nieszczególnie się podobało. Co go w ogóle podkusiło, żeby kupić to bydle? Już teraz czując piekące zadrapania na rękach żałował swojej decyzji. Czego się jednak nie robi dla najwspanialszej kobiety na świecie? Nie od dziś wszyscy wiedzieli, że pan Malfoy ma ogromną słabość do swojej świeżo upieczonej żony i jest w stanie nawet kupić jej włochatego potwora, którego sam już nie znosił. W końcu Hermiona, od ponad pół roku Malfoy, zasługiwała na wszystko, co najlepsze, łącznie z najwspanialszym mężem na tej planecie, który tak się dla niej poświęcał. Ktoś mógłby zapytać, jak to możliwe? Cóż, wbrew panującym przekonaniom ludzie się zmieniają, a co najważniejsze dorośleją. I tak też stało się tym razem. Wszystko zaczęło się nie od wspólnej pracy, czy też przyjaciół. Wystarczyło przypadkowe spotkanie. Od słowa do słowa i okazało się, że pełna wrogości przeszłość wcale nie jest murem, którego nie da się obejść, a wręcz przeciwnie. Połączyła ich właśnie chęć naprostowania jej. Gdy Voldemort odszedł nikt już nie chciał żyć w nienawiści, choć kto mógłby przypuszczać, że w przypadku tej dwójki to godzenie skończy się przed ołtarzu? Żadne z nich jednak nie żałowało swojej decyzji. Spędzili ze sobą już ponad cztery wspaniałe lata, a to dopiero początek.
- Mam cię ty cholero! Ja jestem Malfoy, mnie nie przechytrzysz cwaniaku!
Kot wiercąc się, kwilił żałośnie, podczas gdy Draco w końcu przymocował do jego szyi kokardę. Jeszcze tylko wsadzi to bydle do pudełka i gotowe.
- Kochanie, co ty tam jeszcze robisz? Wszystko już gotowe.
Z dołu dobiegł go głos Hermiony, która najwidoczniej zaczynała się już niecierpliwić. W sumie nic dziwnego, dziś wigilii. Tegoroczną postanowili spędzić tylko we dwoje. Nie obyło się bez protestów ich rodzin, ale jak zapewne każdy się domyśla i tak postawili na swoim. To ich pierwsze święta, jako małżeństwo i chcieli je celebrować tylko we dwoje.
- Daj mi sekundę. Już schodzę.
Odpowiedział Draco, podnosząc się z podłogi. W wyciągniętych przed siebie rękach niósł szamoczącego się kota, aby umieścić go w stojącym na mahoniowym biurku pudełku. Gdy zwierzę było już w środku nałożył wieko i rzucił na prezent Silencio, aby pomiaukiwanie potwora nie wzbudziło podejrzeń jego kobiety. Poprawił jeszcze tylko czarny krawat, idealnie pasujący do tego samego koloru garnituru i błękitnej koszuli, po czym wziąwszy pudełko opuścił gabinet. Gdy zszedł z piętra Hermiona już na niego czekała przy stole. Wyglądała bardzo ładnie w beżowej, sukience z pół koła, podkreślającej jej figurę i czarnych, niewysokich szpilkach.
- Jak zwykle się spóźniasz.
Skarciła go, choć na jej twarzy gościł delikatny uśmiech. Dziś nic nie mogło zepsuć jej humoru, nawet niepunktualność jej męża.
- A ty jak zwykle ładnie wyglądasz. Jak to mam jednak gust.
Jak zwykle skromny Draco cmoknął przelotnie Hermionę w usta, po czym odłożył swój prezent pod stojącą w rogu pokoju choinkę. Kilka dni temu mieli niezły ubaw przy jej ubieraniu, szczególnie, gdy Hermiona uparła się na czerwono złote ozdoby, na co Draco jako były Ślizgon absolutnie nie mógł pozwolić.
- Cały czas się zastanawiam, dlaczego za ciebie wyszłam?
- Lepszego ode mnie byś nie znalazła.
Na te słowa Hermiona zaśmiała się tylko, po czym razem z Draconem udali się do stołu, gdzie po złożeniu sobie życzeń usiedli do kolacji, przygotowanej przez panią domu. Wieczór mijał im spokojnie i we wspaniałej atmosferze. Cieszyli się sobą, dziękują wszystkim bóstwom, że ktoś skrzyżował ich drogi. W końcu jednak nadszedł czas na kolejny ważny punkt wieczoru, a mianowicie prezenty. W pierwszej kolejności postanowili otworzyć te od siebie, dlatego też wzięli odpowiedni pudełka i usiedli na brązowej kanapie, znajdującej się tuż przed kominkiem.
- Ty pierwsza.
Zastrzegł sobie od razu Draco, widząc, że Hermiona i tak nie może się już doczekać sprawdzenia, co dostała. Między innymi to w niej kochał: spontaniczność i ekscytowanie się nawet błahymi rzeczami. Wniosła w jego życie tyle radości, że czasami sam się zastanawia, jak za nią nadąża.
- Zgoda.
Hermiona z uśmiechem postawiła pudełko na kolanach, po czym zdjęła wieko. Jej usta ułożyły się w literę „O”, gdy zobaczyła, co jest w środku.
- Nie wierzę…
Szepnęła, wyciągając z pudełka puchatego kociaka, który wlepiał w nią swoje niebieskie oczka. Czegoś takiego się nie spodziewała. Coś tam niby kiedyś wspominała Draconowi, że chciałaby mieć w domu takiego czworonoga, ale do głowy by jej nie przyszło, że on się na to zdecyduje. Tym bardziej, że nie lubi kotów. Oto kolejny dowód, jak bardzo ją kocha. Nie raz udowodnił, że jest w stanie zrobić dla niej wszystko, począwszy od kupna kota, skończywszy na walce z przeciwnościami losu, które niejednokrotnie pojawiły się w ich życiu.
- Witaj maleńki.
Powiedziała słodkim głosem Hermiona, sadzając sobie kotka na kolanach. Ten od razu zaczął mruczeć, podczas, gdy kobieta drapała go za uchem.
- Teraz to niby takie niewiniątko, a mnie to bydle poharatało.
Draco zaprezentował małżonce swoją rękę, na której znajdowało się kilka czerwonych pręg.
- Mój biedy.
Pani Malfoy z uśmiechem sięgnęła po dłoń mężczyzny, delikatnie dmuchając na rany, po czym złożyła już na jego wargach czuły pocałunek.
- Dziękuję, jest piękny.
Szepnęła prosto w jego usta, nim się odsunęła. Z chęcią kontynuowałaby to, co zaczęli, ale i na to przyjdzie czas. Teraz czas na jej prezent.
- Teraz twoja kolei.
To mówiąc odłożyła na podłogę kotka, który od razu pobiegł oglądać swój nowy dom.
- Już.
Draco sięgnął po spoczywające do tej pory na stoliku pudełko i zaczął rozwiązywać wstążkę. Widział jak bardzo Hermiona jest podekscytowana, co tylko wzmagało jego ciekawość. Nie cackając się zbytnio rozerwał ciemnozielony papier i uniósł wieczko pudełka. To, co w nim zastał, kompletnie zbiło go z tropu.
- Yyy…
To jedyne, na co się zdobył, wyciągając z pudełka parę maleńkich, szmacianych bucików, które mógłby sobie założyć co najwyżej na palec. Cóż, wiedział, że jego żona miewa dziwne pomysły i specyficzne poczucie humoru, ale tym razem zupełnie go zaskoczyła.
- I jak?
Zapytała, najwyraźniej oczekując od niego jakiegoś komentarza.
- No ten… ładne, ale na cholerę mi coś takiego?
- Merlinie, co za niedomyślny kretyn.
Załamana Hermiona ukryła twarz w dłoniach, co jeszcze bardziej zdziwiło Dracona. Teraz to już kompletnie zgłupiał.
- Możesz mi powiedzieć, o co chodzi?
- Będziesz ojcem, o to chodzi!
Wykrzyknęła mu prosto w twarz, obserwując jak jego oczy rozszerzają się ze zdziwienia. Niezupełnie tak to miało wyglądać. Liczyła na nieco większą domyślność swojego męża, ale jak widać zbyt wiele wymagała.
- Czyli, że my…?
- Tak.
- To znaczy, że ty…?
- Tak, w trzecim tygodniu.
Draco nie wiedział, co powiedzieć. Ta wiadomość kompletnie nim wstrząsnęła. Dziecko. Będą mieli dziecko. Nie mógł w to uwierzyć. Raz po raz spoglądał to na trzymane buciki to na Hermionę, która cały czas mu się przyglądała. Cisza trwała dłuższą chwilę. Kobieta powoli zaczynała się niepokoić. Nie podobało jej się to. Wolała, żeby się odezwał, powiedział cokolwiek, niż tak milczał. Może to za wcześnie? Może jeszcze nie jest gotowy? Cóż, ona również się tego nie spodziewała, ale, gdy tylko cztery dni temu lekarz oznajmił jej, że jest w ciąży nie posiadała się z radości. Świadomość, że nosi pod sercem mały skarb, owoc ich miłości przepełniała ją zarówno szczęściem jak i dumą. Myślała, że Draco również się ucieszy, ale teraz patrząc na niego sama nie wiedziała, co myśleć. Już zamierzała sama coś powiedzieć, gdy niespodziewanie blondyn zerwał się z kanapy i porwawszy ją w ramiona zaczął się kręcić w kółko.
- Draco, postaw mnie!
Pisnęła zaskoczona kobieta, lecz blondyn ani myślał tego zrobić. Nie czekając na dalsze wywody z niezwykłą pasją wpił się w usta ukochanej, chcąc wyrazić całe swoje szczęście. Ostatni raz cieszył się tak, gdy zgodziła się zostać jego żoną. Nie mógł w to wszystko uwierzyć. Już niebawem zyska kolejną osobę do kochania. Był w tym momencie najszczęśliwszą osobą na świecie. Kobieta, którą kochał ponad życie nosi jego dziecko, które dopełni ich rodzinę.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę.
Powiedział, gdy w końcu oderwał się od ust żony. Hermiona poczuła niewyobrażalną ulgę. Nie jest zły, cieszy się z dziecko. Niczego więcej sobie nie życzyła na te święta.
- Kocham cię.
Ujęła twarz blondyna w obie dłonie z miłością wpatrując się w jego błękitne oczy. Jeszcze nigdy nie była tak pewna jak teraz, że jest on najlepszą rzeczą, jak spotkała ją w życiu.
- Ja ciebie też.
Już zamierzał ponownie pocałować ukochaną, gdy nagle sielankę przerwał ich nowy lokator, który z głośnym miauknięciem uwiesił się na nodze mężczyzny.
- Nienawidzę go.
Warknął Draco, usiłując zrzucić zwierzę, które nie dawało za wygraną. Hermiona nie mogąc wytrzymać zaczęła się śmiać. To zdecydowanie najlepsze święta w jej życiu.




Witam :)

Tęskniliście? Po dość długiej przerwie wracam do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło z nieco opóźnioną świąteczną miniaturką, którą dzisiaj napisałam. Tekst jest raczej lekki i nie za długi, ale mnie się podoba, więc mam nadzieję, że i wam przypadnie do gustu. To jednak nie jedyne, po co do was przybywam, a konkretniej mam dwie sprawy.

1.    Postanowiłam stworzyć wersję PDF la fin de la vie i tu potrzebna mi pomoc. Poszukuje osoby, która sprawdziłaby dla mnie całe opowiadanie. Wszystkich chętnych proszę o pisanie do mnie pod ten adres


Mail musi zawierać tytuł „Beta” oraz następujące informację:
- wiek
- doświadczenie w betowaniu
- domniemany czas trwania sprawdzania tekstu ( jest to prawie 500 stron w Wordzie czcionką 11)
Mam nadzieję, że znajda się jacyś chętni, bo sama na pewno tego nie ogarnę. Zgłoszenia proszę wysyłać do 15. 01. 2015. Po upłynięciu tego terminu skontaktuję się z wybraną sobą (o ile będzie więcej niż jedna chętna :D) i wtedy dokładnie przedstawię czego oczekuję itp.

2. Korzystając z okazji chciałabym wam zaprezentować nowy zwiastun mojego drugiego bloga  „Opętani demonami przeszłości”. Część z was z pewnością go zna, ale być może ktoś jeszcze skusi się na śledzenie losów naszej ukochanej parki w nowej odsłonie :D



Pozdrawiam A♥



piątek, 8 sierpnia 2014

Opętani demonami przeszłości - początek


Serdecznie zapraszam na pierwszy rozdział mojego nowego opowiadania <3


Oto fragment tego rozdział, który mam nadzieje przeczytacie w całości :)

*****
- Hermiona.
- Harry?
Powiedziała cicho, słysząc głos przyjaciele, którego jednak nigdzie nie widziała.
- Jesteśmy pod niewidką. Chodź w jakiś kąt, musimy pogadać.
Szatynka skinęła tylko głową, kierując się w najdalszy zakątek biblioteki, gdzie nie dosięgały ich ciekawskie spojrzenia klientów.
- Co wy robicie?
Zapytała szatynka, gdy chłopaki pozbyli się peleryny. Już po wyrazach ich twarzy widziała, że coś kombinują.
- Byliśmy w sklepie z miotłami i spotkaliśmy my Malfoya z Zabinim.
Oznajmił Ron, niemal wypluwając nazwiska znienawidzonych Ślizgonów.
- I co z tego?
- Oni coś kombinują.
- O co ci konkretnie chodzi Harry?
- Podsłuchałem jak mówili coś o Nokturnie, że muszą tam coś załatwić. Nie wydaje ci się to podejrzane?
Zapytał Wybraniec, przyglądając się przyjaciółce. On już miał swoje teorie na temat poczynań tych kretynów, ale wolał na razie zachować je dla siebie.
- No właśnie, Harry ma racje. Powinniśmy…
Zaczął Ron, lecz Hermiona nie dała mu dokończyć.
- O nie, nie mam mowy. Nie zmierzam wpakować się przez was w kłopoty i to jeszcze z powodu Malfoya. Nie interesuje mnie, co oni robią i was też nie powinno.
Była pewna swego. Harry bardzo często tworzył różne teorie spiskowe, które zwykle okazywały się co najmniej naciągane.
- Ale posłuchaj, co jeśli to ma coś wspólnego z Voldemortem?
- Co niby Malfoy miałby dla niego robić? Ma 16 lat, po co on najpotężniejszemu czarnoksiężnikowi na świcie?
Hermiona nie dawała się tak łatwo przekonać. Przeczucie mówiło jej, że jedyne, co z tego wszystkiego może wyniknąć to kłopoty.
- Hermiono, proszę. Musimy to sprawdzić.
Tym razem odezwał się Ron. Wyciągnął rękę, aby położyć ją na ramieniu szatynki, jednak ta, gdy tylko to zauważyła cofnęła się o krok, patrząc nieufnie na rudzielca. Weasley opuścił rękę, nadal przyglądając się dziewczynie. Nigdy nie mógł zrozumieć jej dziwnych odruchów. Niby się przyjaźnili, ale Hermiona zawsze trzymała ich na dystans. Znali się od pierwszego roku, a oni nadal nie wiedzieli o niej zbyt wiele. Kiedyś zadawali pytania, ale szybko zrozumieli, że to bez sensu, gdyż wtedy szatynka jeszcze bardziej zamyka się w sobie. Starali się uszanować jej prywatność, choć nie raz zżerała ich ciekawość, czym spowodowana jest tajemniczość i nieufność panny Granger.
- To nie jest dobry pomysł, a wręcz fatalny.
Powiedziała szatynka, przysuwając się jeszcze bliżej ściany. Czuła się nieco osaczona przez o wiele wyższych od siebie chłopaków.
- Pójdziemy za nimi, zobaczymy, co knują i wracamy. Nikt się nawet nie zorientuje, że zniknęliśmy.
Przekonywał Harry, usilnie ostając przy swoim. Czym było niebezpieczeństwo w obliczu rozpracowania Malfoya i jego bandy? Nie mogli zmarnować takiej szansy.
- Czy wy zdajecie sobie sprawę, że Nokturn jest dla nas co najmniej niebezpiecznym miejscem?
- Więc rób co chcesz, my idziemy.
Oznajmił w końcu Potter, widząc postawę przyjaciółki. Chłopaki ponownie narzucili na siebie pelerynę i gdy już mieli odejść zatrzymał ich głos szatynki.
- Pójdę z wami, ale nadal uważam, że to głupi pomysł.


niedziela, 3 sierpnia 2014

Nowy blog, czyli powrót LaFinDeLaVie HarryPotter

Witam :D

Tak, tak dobrze widzicie, ruszam z kolejnym opowiadaniem! Normalnie już się nie mogłam doczekać, dlatego z przyjemnością zapraszam was na prolog „Opętani demonami przeszłości”:


Tutaj macie jeszcze krótki opis i zwiastun. Życzę miłej lektury i liczę na wasze opinie <3

Jaki wpływ na człowieka ma przeszłość? 
Czym jest zaufanie?
Ile trzeba poświęcić, aby je zdobyć?
Czy aby na pewno wszystko jest takim, jak się wydaje?
Do czego zdolny jest człowiek ogarnięty rządzą zemsty?
Jak jeden błąd może zmienić wszystko?
Co zrobi Hermiona, gdy jej życie zostanie wywrócone do góry nogami?
Jak zareaguję na straszliwą prawdę, która zniszczy jej światopogląd?
Co wspólnego będzie z tym miała trójka Ślizgonów?
Czy człowiek jest w stanie pokonać swoje demony? 


Pozdrawiam A

wtorek, 22 lipca 2014

Najlepszy przyjaciel człowieka


Nastał wieczór, słońce powoli znikało za liną horyzontu, ustępując miejsca księżycowi. Piękna kobieta o brązowych włosach przemierzała opustoszały już park, a stukot jej wysokich czarnych szpilek odbijał się echem od chodnika. Wyjątkowo postanowiła dziś wrócić z pracy na piechotę zamiast się teleportować. Miała ciężki dzień, dlatego uznała, że spacer dobrze jej zrobi. Praca w św. Mungu nie należała do najłatwiejszych, ale mimo wszystko uwielbiała ten zawód. Hermiona Granger od zawsze pragnęła pomagać ludziom, a teraz mogła to robić każdego dnia. Po bitwie o Hogwart w końcu stanęła na nogi i odetchnęła, podobnie jak reszta czarodziei. W końcu mogła się zająć sobą, a nie ratowaniem świata. Ukończyła szkołę z najlepszym wynikiem, a teraz od pięciu lat pracowała w Mungu jako jedna z najlepszych magomedyków. Czego chcieć więcej? Miała wspaniałą pracę, rodzinę, przyjaciół. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko kogoś, kto czekałby na nią w domu, gdy wraca z pracy. Już od czterech lat była sama. Związek z Ronem nie okazał się tym, czego pragnęła. Młody mężczyzna preferował spokój i stabilizacje, a ona wręcz przeciwnie. Siedzenie w domu to nie jej działa. Monotonia to najgorsza rzecz jaka mogła spotkać pannę Granger, dlatego po niespełna roku rozstali się z Ronem, co na szczęście nie zniszczyło ich wieloletniej przyjaźni. Teraz Hermiona w pełni poświęcała się pracy. Może czasami brakowało jej kogoś bliskiego, ale jak na razie nie myślała o znalezieniu nikogo na stałe. Wolała oddawać się pracy i innym zajęciom, których miała naprawdę wiele. W końcu na wszystko przyjdzie kiedyś czas. Teraz wolała o tym nie myśleć, zamiast tego delektowała się ciszą panującą w parku, którą zakłócał jedynie szum wiatru. Nagle jednak, gdy znajdowała się niedaleko wyjścia usłyszała dźwięk, który nieco ją zaniepokoił. Rozejrzała się dookoła, ale nie zauważyła nic podejrzanego. Już zamierzała odejść, gdy do jej uszu po raz kolejny dotarł ten sam głos. Coś jakby skamlenie dochodzące z głębi parku. Hermiona nie zastanawiając się ani chwili ruszyła przez trawnik w stronę skąd według nie dochodził dźwięk. Nie okazało się to jednak taki łatwe, gdyż wysokie szpilki nieszczególnie nadawały się do przeprawy przez trawnik. Kobieta zamiast jednak zawrócić ściągnęła buty, kontynuując poszukiwania na boso. Im bardziej zagłębiała się w park, tym wyraźniejsze stawało się skamlenie. W końcu w ciemności dostrzegła cel swojej podróży. Przy jednym z drzew leżał sporawy pies, co chwilę skamląc. Mimo ciemności Hermiona dostrzegła, iż ma on białą sierść z domieszkami brązu. Zwierze opierało łeb na wyciągniętych łapać, co jakiś czas rozglądając się dookoła, jakby na coś czekało. Hermionie na ten widok ścisnęło się serce. Powoli zaczęła podchodzić do zwierzęcia, które szybko zdało sobie sprawę z jej obecności. Pies utkwiło w kobiecie brązowe świecące ślepka, w których czaił się lęk.
- Spokojnie maleństwo, nie skrzywdzę cię.
Powiedziała łagodnie szatynka, wyciągając przed siebie dłoń. Gdy od psa dzieliły ją zaledwie dwa metry kucnęła, nie chcąc go dodatkowo stresować. Powoli przysuwała się coraz bliżej, aż w końcu zwierze swobodnie mogło obwąchać jej dłoń. Poczekała póki psiak nie oswoi się z jej zapachem. Dopiero gdy ten delikatnie trącił jej dłoń nosem przysunęła się jeszcze bliżej.
- Co ty tu robisz sam?
Zapytała kobieta, drapiąc psa za długim uchem, na co ten wtulił głowę w jej dłoń. Nagle wzrok Hermiony padł na drzewo, pod których znajdował się pies i coś się w niej zagotowało. Wokół pnia owinięta była czarna smycz, do której przypięto również psa. Nie trzeba być geniuszem, aby połączyć ze sobą fakty. Zwierzę najnormalniej w świeci zostało porzucone. Nie mogła pojąć, a może raczej nie chciała, jak można zrobić coś takiego. Decydując się na zwierzę stajemy się za nie odpowiedzialni. To nie zabawka, którą gdy się znudzi można wyrzucić. Zwierzęta czują podobnie jak ludzie, a może nawet bardziej. One nie mogą same o siebie zadbać, wymagają opieki i miłości, którą właściciele powinni im zapewnić. Pies nie od dziś jest najlepszym przyjacielem człowieka, a przyjaciół się nie porzuca.
- Nie martw się, zabiorę cię stąd.
Po tych słowach panna Granger zaczęła odwiązywać smyczy od drzewa. Nawet przez chwilę nie wahała się, co ma zrobić. Na co dzień pomagała ludziom, a teraz przyszedł czas, aby zaopiekować się istotą, która sama nie jest w stanie się o siebie zatroszczyć. Gdy w końcu uporała się ze smyczą stanęła na równe nogi, zachęcając do tego samego psa.
- Chodź maleńki, zabiorę cię do siebie.
Pies jednak nadal rozglądał się dookoła, jakby oczekując, że nagle zjawi się tu jego pan i zabierze go z powrotem do domu. Hermiona nie mogła patrzeć na smutne oczy zwierzęcia. Gdyby teraz dorwała tego, kto tak go urządził strzeliłaby w niego jakąś paskudną klątwą.
- Musimy iść. Nie możesz tu zostać sam.
Stała tak jeszcze dobre 10 minut, nieustannie namawiając psa do odejścia, aż w końcu zwierze zmiękło. Powoli podniosło się z ziemi, co chwila spoglądając na nieznajomą, która wydawała się naprawdę miła.
- Spokojnie, nic ci u mnie nie grozi.
Zadeklarowała panna Granger, drapiąc psa za uchem. Gdy skierowała się w stronę głównej alejki ten posłusznie ruszył za nią, mimo iż zdawał się przygaszony. To ani trochę nie dziwiło Hermiony. Zwierzęta bez względu na wszystko przywiązują się do swoich właścicieli, nawet jeśli ci okazują się skończonym świniami. Do domu panny Granger nie było daleko, dlatego dotarli tam w niespełna 10 minut. Mieszkała tu od 3 lat i nie zmieniłaby tego miejsca na żadne inne. Dom mimo iż niewielki dla nie w zupełności wystarczał. Wszystko począwszy do sporego ogrodu z przodu i tyłu posesji ogrodzonego białym płotkiem, skończywszy na wystroju wnętrz stworzyła tu sama. Nie wyobrażała sobie życia w innym miejscu. Gdy w końcu znalazła się w domu, z ulgą zdjęła płaszcz i szpilki, po czym spuściła psa ze smyczy. Zwierze natychmiast zaczęło obwąchiwać wszystko dookoła, starając się zgłębić tajemnice nowego miejsca. W tym samym czasie Hermiona udała się do przestronnej kuchni, z zamiarem przygotowania kolacji dla siebie i nowego lokatora, który dołączył do niej dość szybko. Kobieta krzątała się po kuchni, co jakiś czas podtykając psiakowi jakieś smakołyki. Gdy w końcu skończyła potrawkę z kurczaka podawaną z ryżem nałożyła dwie porcje, jedną na talerz, drugą na miskę, udała się do salonu. Posiłek dla psa postawiła obok kanapy, na której usiadła, a swój umieściła na stoliku. Zwierze ochoczo zabrało się za jedzenie, co wywołało na twarzy Hermiony uśmiech. Sama również zaczęła jeść, co jakiś czas zerkając na psa. Gdy oboje skończyli odniosła naczynia do kuchni, po czym wróciła do salonu, gdzie ponownie usiadła na kanapie. Pies siedział na dywanie, nie spuszczając z niej czujnego wzroku.
- Chodź do mnie.
Kobieta poklepała miejsce obok siebie, a zwierzę zamerdało ogonem i natychmiast wskoczyło na sofę. Ułożyło się wygodnie, kładąc głowę na kolanach Hermiony. Widać było, że potrzebuję bliskości i czułości, której panna Granger nie zamierzała mu odmawiać. Głaskała psa, co jakiś czas drapiąc go za uchem. Nagle zauważyła coś błyszczącego przy jego obroży. Przekręciła ją delikatnie i przyjrzała się lepiej metalowemu kółeczku.
- Saba.
Odczytała na głos, przez co suczka nadstawiła uszu, spoglądając na nią pytająco.
- Czyli jesteś dziewczynką.
Hermiona dokładnie obejrzała przywieszkę, na której nie znajdowało się nic, poza imieniem suczki. Zresztą nie spodziewała się tam znaleźć niczego innego. Skoro ktoś wyrzucił to maleństwo z pewnością nie zostawiłby obroży ze swoim adresem. W sumie było jej to na rękę. Już w parku wiedziała, że chce zatrzymać tego psa, a i samo zwierze nie zdawało się mieć nic przeciwko. Wszyscy marudzili jej, że jest samotna i musi sobie kogoś znaleźć, więc dlaczego tym kimś nie miałaby być Saba?

*****

- Saba, Astorio wróciłem.
Draco Malfoy z ulgą przekroczył próg swojego mieszkania, ciesząc się, że ten dzień w końcu dobiegł końca. W Ministerstwie panował dziś istny chaos z powodu przyjazdu jakichś delegatów z Francji. Szczególnie on jako szef Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów miał sporo roboty. Na szczęście Francuzi jak szybko przyjechali tak szybko zniknęli, a blondyna w końcu mógł odpocząć.
- Jestem w kuchni.
Dobiegł go kobiecy głos, którego właścicielką była jego dziewczyna Astoria Greengrass. Zastał ją w kuchni, gdzie kończyła nakrywać do stołu.
- Witaj kochanie.
Draco ucałował kobietę w czoło, na co ta uśmiechnęła się promiennie.
- Jak ci miną dzień?
- Ciężko, ale dobrze.
Odpowiedział krótko mężczyzna, siadając przy stole. Coś mu jednak nie pasowało i bardzo szybko zrozumiał, co.
- Gdzie jest Saba?
Na te słowa Astoria skrzywiła się nieznacznie, jednak nie dała nic po sobie poznać, nakładając blondynowi na talerz kolację.
- Nie mam pojęcie. Pewnie jak zwykle gdzieś śpi.
Draco spojrzał podejrzliwe na kobietę jednak ni jak nie skomentował jej słów. Saba zawsze witała go już przy drzwiach, a teraz nie odpowiedziała nawet na wołanie. Natychmiast podniósł się z krzesła i zaczął przeszukiwać poszczególne pomieszczenia.
- Saba!
- Kochanie, siadaj do stołu, kolacja ci stygnie.
Astoria zdawała się niewzruszona rosnącym podenerwowaniem mężczyzny. Nigdy nie mogła zrozumieć, co on widzi w tym zapchlonym kundlu. Od początku ich znajomości wszędzie pełno było tego psa. Nawet, gdy zamieszkali razem to on był najważniejszy. Panna Greengrass nie lubiła się dzielić, a już na pewno nie swoim mężczyzną.
- Gdzie ona jest?
Zapytał groźnie Draco, ponownie wchodząc do kuchni. Emanowała od niego wściekłość, ale i niepokój. Jeśli coś się stało jego maleńkiej suni nigdy sobie tego nie daruje, a tym bardziej Astorii.
- Nie mam pojęcia. Musiała gdzieś poleźć albo…
- Przestań kłamać i mów, co z nią zrobiłaś!
Powoli tracił nad sobą panowanie. Co prawda wiedział, że Astoria nie przepada za jego pupilką, ale nigdy przez myśl mu nie przeszło, że mogłaby jej w jakikolwiek sposób zaszkodzić, szczególnie iż wiedziała, ile Saba dla niego znaczy.
- Nie podnoś na mnie głosu.
- Mów gdzie jest Saba.
- Saba to, Saba tamto, czy ty naprawdę nawet przez chwile nie możesz zapomnieć o tym kundlu?! Saby nie ma i nie będzie!
- Coś ty powiedziała?!
- Właśnie to! Czy ty nie widzisz, że ten pies nas od siebie oddala?! Zamiast wychodzić ze mną siedzisz z tym kundlem, prowadzasz go na spacery, a mnie masz gdzieś! Ja też mam swoje potrzeby, Draco!
- Czy ty siebie w ogóle słyszysz?! W tej chwili mów, co zrobiłaś z Sabą!
- Wiesz, co?! Mam gdzieś tego twojego kundla i ciebie! Odchodzę, słyszysz? Z nami koniec!
Wściekła kobieta pobiegła do sypialni spakować swoje rzeczy. Myślała, że jak pozbędzie się tej suki wszystko będzie inaczej, ale jak widać ten kretyn nic nie rozumie. Nie pozwoli się tak traktować. Może mieć facetów na pęczki, a ma się jakimś dzielić z zapchlonym kundlem? Niedoczekanie. Wyciągnęła z szafy walizkę i za pomocą różdżki zaczęła pakować do niej wszystkie rzeczy, gdy nagle do pokoju niczym huragan wpadł wściekły Draco.
- Zapytam po raz ostatni, gdzie jest Saba?!
- Idź to może najdziesz tego swojego kundla w parku!
Krzyknęła rozżalona Astoria, zamykając walizkę. Nie zamierzała zostać tu ani chwili dłużej. Już wystarczająco czasu zmarnowała u boku tego kretyna, który nawet nie czekała aż wyjdzie, tylko wybiegł z mieszkania, modląc się, żeby Saba była w parku. Tym razem jednak Merlin go nie wysłuchał. Gdy dotarł na miejsce przeszukał cały teren, chodził nawoływał, ale na daremno. Saba zniknęła.

*****

- A sprawdzałeś schroniska?
- Stary, przez ten tydzień odwiedziłem wszystkie na terenie Londynu, przeszukałem każde miejsce gdzie mogła być, pytałem ludzi i nic.
Draco wraz ze swoim przyjacielem Blaise’em Zabinim siedział w parku, rozmawiając o jego zaginionej suczce. Siedem dni, tyle minęło od jej zniknięcia, a blondyn powoli wariował. Szukał jej absolutnie wszędzie, ale Saba zdawała się zapaść pod ziemię. Nie dopuszczał do siebie myśli, że mogłoby jej się coś stać. Ta suczka była dla niego wszystkim. Musiał ją odnaleźć, po prostu musiał, choćby miał okleić ogłoszeniami cały Londyn.
- Nie wiem, co ci poradzić Smoku. Skoro nie ma jej…
- Diabeł, spójrz.
Nagle blondyn przerwał przyjacielowi, wskazując palcem na kobietę z psem, która szła jedną z alejek parku. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Obok pięknej szatynki w swobodnym, choć ładnym stroju szło jego maleństwo. Nie czekając na reakcję przyjaciela zerwał się na równe nogi i pobiegł w stronę nieznajomej. To musiała być Saba, co do tego nie miał najmniejszej wątpliwości. Wszędzie poznałby to psisko. Czuł jak ogarnia go bezgraniczne szczęście. Znalazł ją, w końcu do niego wróci i wszystko będzie jak dawniej.
- Saba!
Zawołał Draco, gdy od celu dzieliły go zaledwie dwa metry. Zarówno suczka jak i nieznajoma odwróciły się w jego stronę. Saba od razu poznała swojego pana, który bardzo szybko znalazł się tuż przy niej. Draco kucnął przy suczce, pozwalając aby ta polizała go po twarzy, co chwile poszczekując wesoło.
- Malfoy…?
To jedno słowo wyrwało Dracona z transu i w końcu spojrzał na kobietę towarzyszącą Sabie. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby ją poznał, co wywołało u niego niemały szok.
- Granger…?
Podniósł się do pozycji stojącej, nie spuszczając oczu z równie zdziwionej szatynki. Nie widział jej ładnych kilka lat. Ich drogi po szkole się rozeszły, każde poszło w swoją stronę i jakoś szczególnie za sobą nie tęsknili. Zapamiętał ją jako przemądrzałą Gryfonkę z szopą na głowie, która wiecznie się wymądrzała. Teraz jednak nie była już tą samą dziewczyną. Wydoroślała, zaczęła o siebie dbać i co najważniejsze stała się piękną kobietą.
- Skąd masz mojego psa?
Zapytał blondyn, chcąc odsunąć do siebie nieproszone myśli o bez wątpienia zjawiskowej urodzie panny Granger.
- Twojego psa?
Hermiona otrząsnęła się z pierwszego szoku spowodowanego spotkaniem szkolnego wroga, który na dodatek z wyrośniętego chudzielca zmienił się w przystojnego i dobrze zbudowanego mężczyznę.
- Tak, Saba należy do mnie. Zaginęła tydzień temu, ale…
- Zaginęła? Człowieku, znalazłam ją przywiązaną do drzewa, a ty mi mówisz o zaginięciu?
Zapytała z wyrzutem szatynka, patrząc oskarżycielsko na Dracona, który zdawał się niewzruszony jej wyrzutami.
- To moja była ją tak urządziła, ale z nią nie mam już nic wspólnego. Poza tym, nie będę ci się tłumaczyć, oddaj psa i niech każde idzie w swoją stronę.
Draco wyciągnął rękę po smycz, którą Hermiona odruchowo mocniej ścisnęła. Ma tak po prostu oddać to maleństwo, które uczyniło ją szczęśliwą? Nigdy nie pomyślałaby, że wystarczy tydzień, aby ta suczka owinęła ją sobie wokół palce. Hermiona świat poza nią nie widziała i niemal każdą wolną chwilę starała się spędzać z Sabą. W końcu miała kogoś, kto czekał na nią w domu i był zawsze, gdy tego potrzebowała.
- A-ale…
Zaczęła panna Granger, nie do końca wiedząc, co chce powiedzieć. To, że Saba należała do Malfoya, nie podlegało wątpliwości. Suczka nieustannie się do niego garnęła, machając przy tym ogonem, a poza tym on znał jej imię. To wszystko jednak nie zmieniało faktu, iż Hermiona za nic w świecie nie chciała się z nią rozstawać.
- Nie powalasz elokwencją Granger, ale teraz oddaj smycz i idź błyszczeć geniuszem gdzie indziej.
W głosie Dracona dało się wyczuć zniecierpliwienie. Pragnął jak najszybciej odzyskać swojego pupila i wrócić z nim do domu. O niczym innym nie marzył od tygodnia, a teraz jąkająca się Granger mu to utrudnia. Hermiona spojrzała najpierw na Sabę, a potem na Dracona, po czym bardzo niechętnie oddała mu smycz. Nie miała nawet ochoty mu się odgryź. Czuła, że właśnie traci kogoś ważnego i na samą myśl coś boleśnie zaciskało się na jej sercu. W końcu kucnęła przy Sabie, biorąc jej pysk w obie dłonie.
- Będzie mi ciebie brakowało maleńka.
Szepnęła ledwie dosłyszalnie, patrząc w brązowe oczy suczki. Pocałowała ją w czubek głowy, czując pod powiekami piekące łzy, którym nie zamierzała pozwolić wypłynąć. Po chwili podniosła się do pozycji stojącej, usilnie unikając przenikliwego wzroku Malfoya.
- Dzięki za opiekę Granger.
- Nie ma za co i… dbaj o nią
- Zawsze to robię.
Hermiona uśmiechnęła się smutno, czując, że jeśli nie odejdzie teraz popłacze się niczym małe dziecko. Ostatni raz spojrzała na Sabę, po czym ruszyła w kierunku domu, zostawiając za sobą cząstkę siebie.

*****

- Czemu nie chcesz nic zjeść?
Zapytał Draco, pochylając się nad swoją suczką, która po raz kolejny nie tknęła jedzenia. Taki stan rzeczy utrzymywał się już kilka dni. Od momentu jej odnalezienie minęły dwa tygodnie. Początkowo wszystko było jak dawniej, lecz z dnia na dzień Saba stała się markotna, przestała jeść, niestanie snuła się pod domu, jakby czegoś szukając. Draco coraz bardziej się o nią martwił. To wszystko nie było do niej podobne. Zwykle żywa i energiczna suczka stała się osowiała i przygaszona. Wczoraj poszedł z nią nawet do weterynarza, ale ten stwierdził, że jej stan zdrowia nie pozostawia nic do życzenia, a wręcz jest bardzo dobry.
- Co ci jest maleńka?
Blondyn usiadł obok suczki, która bacznie mu się przyglądała, jakby istotnie chcąc powiedzieć, co jej dolega. W końcu podniosła się z podłogi i wymaszerowała z kuchni w tylko sobie znanym kierunku. Mężczyzna zamierzał pójść za nią, lecz nie zdążył, gdyż po chwili Saba wróciła, niosąc w pysku smycz.
- Chcesz iść na spacer?
W odpowiedzi suczka wypluła przyniesioną rzecz, posuwając ją blondynowi nosem.
- Skoro tak.
Mimo iż było jeszcze wcześnie Draco podniósł się z podłogi i po założeniu na siebie ubrań razem z Sabą opuścił mieszkanie. Prawdę powiedziawszy sobotni poranek najchętniej spędziłby na leniuchowaniu, ale czego się nie robi dla ukochanego zwierzaka. Jak zwykle zamierzał pójść na spacer ich standardową trasą jednak, gdy tylko znaleźli się na dworze Saba pociągnęła do w przeciwnym kierunku.
- Co ty robisz złośnico?
Zapytał mężczyzna, jednak posłusznie podążył za suczką, która w odpowiedzi zaszczekała, jakby zapewniając go, że wie co robi. Draco ufał jej bardziej niż sobie dlatego nie protestował. Szli i szli, aż w końcu znaleźli się w parku, który jednak nie okazał się celem ich podróży. Blondyna coraz bardziej intrygowało zachowanie Saby. Zdawała się doskonale wiedzieć dokąd idzie mimo, iż niezwykle rzadko zapuszczali się w te tereny. Nie mógł się wyzbyć wrażenia, że suczka coś kombinuję. W pełni utwierdził się w tym przekonaniu, gdy opuścili park i w pewnym momencie zatrzymali się przed jednym z domów. Saba usiadła pod biała furtką, patrząc wyczekująco na swojego właściciela.
- Gdzieś ty mnie przyciągnęłaś bestio?
W odpowiedzi suczka zaczęła głośno ujadać, co jeszcze bardziej zdezorientowało blondyna. To zwykle spokojne zwierze szczekało teraz niczym opętane bez większego powodu. Już zamierzał spróbować ją uciszyć, gdy z domu przed którym stali wyszła jakaś kobieta. Miała na sobie granatową bokserkę i krótki czarne szory, a jej włosy związane były niedbały kok.
- Saba!
Hermiona zbiegła z werandy, aby wyjść na spotkanie niespodziewanym gościom. Wszędzie poznałaby to szczekanie. Nawet nie zastanawiała się jakim cudem Saba się tu znalazła. Ważne, że znowu mogła ją zobaczyć. Ignorując Malfoy kucnęła przy suczce, przytulając ją do siebie, na co Saba szczeknęła radośnie, liżąc kobietę po twarzy. „Co za cwana bestia.”, pomyślał Draco, w końcu pojmując skąd wziął się dziwny stan jego ulubienicy – ona najzwyczajniej w świecie tęskniła za Granger.
- Co tu robicie?
Zapytała Hermiona, gdy w końcu nacieszyła się Sabą.
- Bestia uznała, że najwyższy czas na odwiedziny, więc jak, wypuścisz nas?
- Oczywiście.
Hermiona uśmiechnęła się promiennie, prowadząc gości do domu. Żadne z nich – poza Sabą - w tym momencie nie wiedziało, że Draco i jego ulubienica będą tu stałymi bywalcami, aż w końcu i lokatorami, a po roku Hermiona z Granger zmieni nazwisko na Malfoy.