wtorek, 22 lipca 2014

Najlepszy przyjaciel człowieka


Nastał wieczór, słońce powoli znikało za liną horyzontu, ustępując miejsca księżycowi. Piękna kobieta o brązowych włosach przemierzała opustoszały już park, a stukot jej wysokich czarnych szpilek odbijał się echem od chodnika. Wyjątkowo postanowiła dziś wrócić z pracy na piechotę zamiast się teleportować. Miała ciężki dzień, dlatego uznała, że spacer dobrze jej zrobi. Praca w św. Mungu nie należała do najłatwiejszych, ale mimo wszystko uwielbiała ten zawód. Hermiona Granger od zawsze pragnęła pomagać ludziom, a teraz mogła to robić każdego dnia. Po bitwie o Hogwart w końcu stanęła na nogi i odetchnęła, podobnie jak reszta czarodziei. W końcu mogła się zająć sobą, a nie ratowaniem świata. Ukończyła szkołę z najlepszym wynikiem, a teraz od pięciu lat pracowała w Mungu jako jedna z najlepszych magomedyków. Czego chcieć więcej? Miała wspaniałą pracę, rodzinę, przyjaciół. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko kogoś, kto czekałby na nią w domu, gdy wraca z pracy. Już od czterech lat była sama. Związek z Ronem nie okazał się tym, czego pragnęła. Młody mężczyzna preferował spokój i stabilizacje, a ona wręcz przeciwnie. Siedzenie w domu to nie jej działa. Monotonia to najgorsza rzecz jaka mogła spotkać pannę Granger, dlatego po niespełna roku rozstali się z Ronem, co na szczęście nie zniszczyło ich wieloletniej przyjaźni. Teraz Hermiona w pełni poświęcała się pracy. Może czasami brakowało jej kogoś bliskiego, ale jak na razie nie myślała o znalezieniu nikogo na stałe. Wolała oddawać się pracy i innym zajęciom, których miała naprawdę wiele. W końcu na wszystko przyjdzie kiedyś czas. Teraz wolała o tym nie myśleć, zamiast tego delektowała się ciszą panującą w parku, którą zakłócał jedynie szum wiatru. Nagle jednak, gdy znajdowała się niedaleko wyjścia usłyszała dźwięk, który nieco ją zaniepokoił. Rozejrzała się dookoła, ale nie zauważyła nic podejrzanego. Już zamierzała odejść, gdy do jej uszu po raz kolejny dotarł ten sam głos. Coś jakby skamlenie dochodzące z głębi parku. Hermiona nie zastanawiając się ani chwili ruszyła przez trawnik w stronę skąd według nie dochodził dźwięk. Nie okazało się to jednak taki łatwe, gdyż wysokie szpilki nieszczególnie nadawały się do przeprawy przez trawnik. Kobieta zamiast jednak zawrócić ściągnęła buty, kontynuując poszukiwania na boso. Im bardziej zagłębiała się w park, tym wyraźniejsze stawało się skamlenie. W końcu w ciemności dostrzegła cel swojej podróży. Przy jednym z drzew leżał sporawy pies, co chwilę skamląc. Mimo ciemności Hermiona dostrzegła, iż ma on białą sierść z domieszkami brązu. Zwierze opierało łeb na wyciągniętych łapać, co jakiś czas rozglądając się dookoła, jakby na coś czekało. Hermionie na ten widok ścisnęło się serce. Powoli zaczęła podchodzić do zwierzęcia, które szybko zdało sobie sprawę z jej obecności. Pies utkwiło w kobiecie brązowe świecące ślepka, w których czaił się lęk.
- Spokojnie maleństwo, nie skrzywdzę cię.
Powiedziała łagodnie szatynka, wyciągając przed siebie dłoń. Gdy od psa dzieliły ją zaledwie dwa metry kucnęła, nie chcąc go dodatkowo stresować. Powoli przysuwała się coraz bliżej, aż w końcu zwierze swobodnie mogło obwąchać jej dłoń. Poczekała póki psiak nie oswoi się z jej zapachem. Dopiero gdy ten delikatnie trącił jej dłoń nosem przysunęła się jeszcze bliżej.
- Co ty tu robisz sam?
Zapytała kobieta, drapiąc psa za długim uchem, na co ten wtulił głowę w jej dłoń. Nagle wzrok Hermiony padł na drzewo, pod których znajdował się pies i coś się w niej zagotowało. Wokół pnia owinięta była czarna smycz, do której przypięto również psa. Nie trzeba być geniuszem, aby połączyć ze sobą fakty. Zwierzę najnormalniej w świeci zostało porzucone. Nie mogła pojąć, a może raczej nie chciała, jak można zrobić coś takiego. Decydując się na zwierzę stajemy się za nie odpowiedzialni. To nie zabawka, którą gdy się znudzi można wyrzucić. Zwierzęta czują podobnie jak ludzie, a może nawet bardziej. One nie mogą same o siebie zadbać, wymagają opieki i miłości, którą właściciele powinni im zapewnić. Pies nie od dziś jest najlepszym przyjacielem człowieka, a przyjaciół się nie porzuca.
- Nie martw się, zabiorę cię stąd.
Po tych słowach panna Granger zaczęła odwiązywać smyczy od drzewa. Nawet przez chwilę nie wahała się, co ma zrobić. Na co dzień pomagała ludziom, a teraz przyszedł czas, aby zaopiekować się istotą, która sama nie jest w stanie się o siebie zatroszczyć. Gdy w końcu uporała się ze smyczą stanęła na równe nogi, zachęcając do tego samego psa.
- Chodź maleńki, zabiorę cię do siebie.
Pies jednak nadal rozglądał się dookoła, jakby oczekując, że nagle zjawi się tu jego pan i zabierze go z powrotem do domu. Hermiona nie mogła patrzeć na smutne oczy zwierzęcia. Gdyby teraz dorwała tego, kto tak go urządził strzeliłaby w niego jakąś paskudną klątwą.
- Musimy iść. Nie możesz tu zostać sam.
Stała tak jeszcze dobre 10 minut, nieustannie namawiając psa do odejścia, aż w końcu zwierze zmiękło. Powoli podniosło się z ziemi, co chwila spoglądając na nieznajomą, która wydawała się naprawdę miła.
- Spokojnie, nic ci u mnie nie grozi.
Zadeklarowała panna Granger, drapiąc psa za uchem. Gdy skierowała się w stronę głównej alejki ten posłusznie ruszył za nią, mimo iż zdawał się przygaszony. To ani trochę nie dziwiło Hermiony. Zwierzęta bez względu na wszystko przywiązują się do swoich właścicieli, nawet jeśli ci okazują się skończonym świniami. Do domu panny Granger nie było daleko, dlatego dotarli tam w niespełna 10 minut. Mieszkała tu od 3 lat i nie zmieniłaby tego miejsca na żadne inne. Dom mimo iż niewielki dla nie w zupełności wystarczał. Wszystko począwszy do sporego ogrodu z przodu i tyłu posesji ogrodzonego białym płotkiem, skończywszy na wystroju wnętrz stworzyła tu sama. Nie wyobrażała sobie życia w innym miejscu. Gdy w końcu znalazła się w domu, z ulgą zdjęła płaszcz i szpilki, po czym spuściła psa ze smyczy. Zwierze natychmiast zaczęło obwąchiwać wszystko dookoła, starając się zgłębić tajemnice nowego miejsca. W tym samym czasie Hermiona udała się do przestronnej kuchni, z zamiarem przygotowania kolacji dla siebie i nowego lokatora, który dołączył do niej dość szybko. Kobieta krzątała się po kuchni, co jakiś czas podtykając psiakowi jakieś smakołyki. Gdy w końcu skończyła potrawkę z kurczaka podawaną z ryżem nałożyła dwie porcje, jedną na talerz, drugą na miskę, udała się do salonu. Posiłek dla psa postawiła obok kanapy, na której usiadła, a swój umieściła na stoliku. Zwierze ochoczo zabrało się za jedzenie, co wywołało na twarzy Hermiony uśmiech. Sama również zaczęła jeść, co jakiś czas zerkając na psa. Gdy oboje skończyli odniosła naczynia do kuchni, po czym wróciła do salonu, gdzie ponownie usiadła na kanapie. Pies siedział na dywanie, nie spuszczając z niej czujnego wzroku.
- Chodź do mnie.
Kobieta poklepała miejsce obok siebie, a zwierzę zamerdało ogonem i natychmiast wskoczyło na sofę. Ułożyło się wygodnie, kładąc głowę na kolanach Hermiony. Widać było, że potrzebuję bliskości i czułości, której panna Granger nie zamierzała mu odmawiać. Głaskała psa, co jakiś czas drapiąc go za uchem. Nagle zauważyła coś błyszczącego przy jego obroży. Przekręciła ją delikatnie i przyjrzała się lepiej metalowemu kółeczku.
- Saba.
Odczytała na głos, przez co suczka nadstawiła uszu, spoglądając na nią pytająco.
- Czyli jesteś dziewczynką.
Hermiona dokładnie obejrzała przywieszkę, na której nie znajdowało się nic, poza imieniem suczki. Zresztą nie spodziewała się tam znaleźć niczego innego. Skoro ktoś wyrzucił to maleństwo z pewnością nie zostawiłby obroży ze swoim adresem. W sumie było jej to na rękę. Już w parku wiedziała, że chce zatrzymać tego psa, a i samo zwierze nie zdawało się mieć nic przeciwko. Wszyscy marudzili jej, że jest samotna i musi sobie kogoś znaleźć, więc dlaczego tym kimś nie miałaby być Saba?

*****

- Saba, Astorio wróciłem.
Draco Malfoy z ulgą przekroczył próg swojego mieszkania, ciesząc się, że ten dzień w końcu dobiegł końca. W Ministerstwie panował dziś istny chaos z powodu przyjazdu jakichś delegatów z Francji. Szczególnie on jako szef Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów miał sporo roboty. Na szczęście Francuzi jak szybko przyjechali tak szybko zniknęli, a blondyna w końcu mógł odpocząć.
- Jestem w kuchni.
Dobiegł go kobiecy głos, którego właścicielką była jego dziewczyna Astoria Greengrass. Zastał ją w kuchni, gdzie kończyła nakrywać do stołu.
- Witaj kochanie.
Draco ucałował kobietę w czoło, na co ta uśmiechnęła się promiennie.
- Jak ci miną dzień?
- Ciężko, ale dobrze.
Odpowiedział krótko mężczyzna, siadając przy stole. Coś mu jednak nie pasowało i bardzo szybko zrozumiał, co.
- Gdzie jest Saba?
Na te słowa Astoria skrzywiła się nieznacznie, jednak nie dała nic po sobie poznać, nakładając blondynowi na talerz kolację.
- Nie mam pojęcie. Pewnie jak zwykle gdzieś śpi.
Draco spojrzał podejrzliwe na kobietę jednak ni jak nie skomentował jej słów. Saba zawsze witała go już przy drzwiach, a teraz nie odpowiedziała nawet na wołanie. Natychmiast podniósł się z krzesła i zaczął przeszukiwać poszczególne pomieszczenia.
- Saba!
- Kochanie, siadaj do stołu, kolacja ci stygnie.
Astoria zdawała się niewzruszona rosnącym podenerwowaniem mężczyzny. Nigdy nie mogła zrozumieć, co on widzi w tym zapchlonym kundlu. Od początku ich znajomości wszędzie pełno było tego psa. Nawet, gdy zamieszkali razem to on był najważniejszy. Panna Greengrass nie lubiła się dzielić, a już na pewno nie swoim mężczyzną.
- Gdzie ona jest?
Zapytał groźnie Draco, ponownie wchodząc do kuchni. Emanowała od niego wściekłość, ale i niepokój. Jeśli coś się stało jego maleńkiej suni nigdy sobie tego nie daruje, a tym bardziej Astorii.
- Nie mam pojęcia. Musiała gdzieś poleźć albo…
- Przestań kłamać i mów, co z nią zrobiłaś!
Powoli tracił nad sobą panowanie. Co prawda wiedział, że Astoria nie przepada za jego pupilką, ale nigdy przez myśl mu nie przeszło, że mogłaby jej w jakikolwiek sposób zaszkodzić, szczególnie iż wiedziała, ile Saba dla niego znaczy.
- Nie podnoś na mnie głosu.
- Mów gdzie jest Saba.
- Saba to, Saba tamto, czy ty naprawdę nawet przez chwile nie możesz zapomnieć o tym kundlu?! Saby nie ma i nie będzie!
- Coś ty powiedziała?!
- Właśnie to! Czy ty nie widzisz, że ten pies nas od siebie oddala?! Zamiast wychodzić ze mną siedzisz z tym kundlem, prowadzasz go na spacery, a mnie masz gdzieś! Ja też mam swoje potrzeby, Draco!
- Czy ty siebie w ogóle słyszysz?! W tej chwili mów, co zrobiłaś z Sabą!
- Wiesz, co?! Mam gdzieś tego twojego kundla i ciebie! Odchodzę, słyszysz? Z nami koniec!
Wściekła kobieta pobiegła do sypialni spakować swoje rzeczy. Myślała, że jak pozbędzie się tej suki wszystko będzie inaczej, ale jak widać ten kretyn nic nie rozumie. Nie pozwoli się tak traktować. Może mieć facetów na pęczki, a ma się jakimś dzielić z zapchlonym kundlem? Niedoczekanie. Wyciągnęła z szafy walizkę i za pomocą różdżki zaczęła pakować do niej wszystkie rzeczy, gdy nagle do pokoju niczym huragan wpadł wściekły Draco.
- Zapytam po raz ostatni, gdzie jest Saba?!
- Idź to może najdziesz tego swojego kundla w parku!
Krzyknęła rozżalona Astoria, zamykając walizkę. Nie zamierzała zostać tu ani chwili dłużej. Już wystarczająco czasu zmarnowała u boku tego kretyna, który nawet nie czekała aż wyjdzie, tylko wybiegł z mieszkania, modląc się, żeby Saba była w parku. Tym razem jednak Merlin go nie wysłuchał. Gdy dotarł na miejsce przeszukał cały teren, chodził nawoływał, ale na daremno. Saba zniknęła.

*****

- A sprawdzałeś schroniska?
- Stary, przez ten tydzień odwiedziłem wszystkie na terenie Londynu, przeszukałem każde miejsce gdzie mogła być, pytałem ludzi i nic.
Draco wraz ze swoim przyjacielem Blaise’em Zabinim siedział w parku, rozmawiając o jego zaginionej suczce. Siedem dni, tyle minęło od jej zniknięcia, a blondyn powoli wariował. Szukał jej absolutnie wszędzie, ale Saba zdawała się zapaść pod ziemię. Nie dopuszczał do siebie myśli, że mogłoby jej się coś stać. Ta suczka była dla niego wszystkim. Musiał ją odnaleźć, po prostu musiał, choćby miał okleić ogłoszeniami cały Londyn.
- Nie wiem, co ci poradzić Smoku. Skoro nie ma jej…
- Diabeł, spójrz.
Nagle blondyn przerwał przyjacielowi, wskazując palcem na kobietę z psem, która szła jedną z alejek parku. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Obok pięknej szatynki w swobodnym, choć ładnym stroju szło jego maleństwo. Nie czekając na reakcję przyjaciela zerwał się na równe nogi i pobiegł w stronę nieznajomej. To musiała być Saba, co do tego nie miał najmniejszej wątpliwości. Wszędzie poznałby to psisko. Czuł jak ogarnia go bezgraniczne szczęście. Znalazł ją, w końcu do niego wróci i wszystko będzie jak dawniej.
- Saba!
Zawołał Draco, gdy od celu dzieliły go zaledwie dwa metry. Zarówno suczka jak i nieznajoma odwróciły się w jego stronę. Saba od razu poznała swojego pana, który bardzo szybko znalazł się tuż przy niej. Draco kucnął przy suczce, pozwalając aby ta polizała go po twarzy, co chwile poszczekując wesoło.
- Malfoy…?
To jedno słowo wyrwało Dracona z transu i w końcu spojrzał na kobietę towarzyszącą Sabie. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby ją poznał, co wywołało u niego niemały szok.
- Granger…?
Podniósł się do pozycji stojącej, nie spuszczając oczu z równie zdziwionej szatynki. Nie widział jej ładnych kilka lat. Ich drogi po szkole się rozeszły, każde poszło w swoją stronę i jakoś szczególnie za sobą nie tęsknili. Zapamiętał ją jako przemądrzałą Gryfonkę z szopą na głowie, która wiecznie się wymądrzała. Teraz jednak nie była już tą samą dziewczyną. Wydoroślała, zaczęła o siebie dbać i co najważniejsze stała się piękną kobietą.
- Skąd masz mojego psa?
Zapytał blondyn, chcąc odsunąć do siebie nieproszone myśli o bez wątpienia zjawiskowej urodzie panny Granger.
- Twojego psa?
Hermiona otrząsnęła się z pierwszego szoku spowodowanego spotkaniem szkolnego wroga, który na dodatek z wyrośniętego chudzielca zmienił się w przystojnego i dobrze zbudowanego mężczyznę.
- Tak, Saba należy do mnie. Zaginęła tydzień temu, ale…
- Zaginęła? Człowieku, znalazłam ją przywiązaną do drzewa, a ty mi mówisz o zaginięciu?
Zapytała z wyrzutem szatynka, patrząc oskarżycielsko na Dracona, który zdawał się niewzruszony jej wyrzutami.
- To moja była ją tak urządziła, ale z nią nie mam już nic wspólnego. Poza tym, nie będę ci się tłumaczyć, oddaj psa i niech każde idzie w swoją stronę.
Draco wyciągnął rękę po smycz, którą Hermiona odruchowo mocniej ścisnęła. Ma tak po prostu oddać to maleństwo, które uczyniło ją szczęśliwą? Nigdy nie pomyślałaby, że wystarczy tydzień, aby ta suczka owinęła ją sobie wokół palce. Hermiona świat poza nią nie widziała i niemal każdą wolną chwilę starała się spędzać z Sabą. W końcu miała kogoś, kto czekał na nią w domu i był zawsze, gdy tego potrzebowała.
- A-ale…
Zaczęła panna Granger, nie do końca wiedząc, co chce powiedzieć. To, że Saba należała do Malfoya, nie podlegało wątpliwości. Suczka nieustannie się do niego garnęła, machając przy tym ogonem, a poza tym on znał jej imię. To wszystko jednak nie zmieniało faktu, iż Hermiona za nic w świecie nie chciała się z nią rozstawać.
- Nie powalasz elokwencją Granger, ale teraz oddaj smycz i idź błyszczeć geniuszem gdzie indziej.
W głosie Dracona dało się wyczuć zniecierpliwienie. Pragnął jak najszybciej odzyskać swojego pupila i wrócić z nim do domu. O niczym innym nie marzył od tygodnia, a teraz jąkająca się Granger mu to utrudnia. Hermiona spojrzała najpierw na Sabę, a potem na Dracona, po czym bardzo niechętnie oddała mu smycz. Nie miała nawet ochoty mu się odgryź. Czuła, że właśnie traci kogoś ważnego i na samą myśl coś boleśnie zaciskało się na jej sercu. W końcu kucnęła przy Sabie, biorąc jej pysk w obie dłonie.
- Będzie mi ciebie brakowało maleńka.
Szepnęła ledwie dosłyszalnie, patrząc w brązowe oczy suczki. Pocałowała ją w czubek głowy, czując pod powiekami piekące łzy, którym nie zamierzała pozwolić wypłynąć. Po chwili podniosła się do pozycji stojącej, usilnie unikając przenikliwego wzroku Malfoya.
- Dzięki za opiekę Granger.
- Nie ma za co i… dbaj o nią
- Zawsze to robię.
Hermiona uśmiechnęła się smutno, czując, że jeśli nie odejdzie teraz popłacze się niczym małe dziecko. Ostatni raz spojrzała na Sabę, po czym ruszyła w kierunku domu, zostawiając za sobą cząstkę siebie.

*****

- Czemu nie chcesz nic zjeść?
Zapytał Draco, pochylając się nad swoją suczką, która po raz kolejny nie tknęła jedzenia. Taki stan rzeczy utrzymywał się już kilka dni. Od momentu jej odnalezienie minęły dwa tygodnie. Początkowo wszystko było jak dawniej, lecz z dnia na dzień Saba stała się markotna, przestała jeść, niestanie snuła się pod domu, jakby czegoś szukając. Draco coraz bardziej się o nią martwił. To wszystko nie było do niej podobne. Zwykle żywa i energiczna suczka stała się osowiała i przygaszona. Wczoraj poszedł z nią nawet do weterynarza, ale ten stwierdził, że jej stan zdrowia nie pozostawia nic do życzenia, a wręcz jest bardzo dobry.
- Co ci jest maleńka?
Blondyn usiadł obok suczki, która bacznie mu się przyglądała, jakby istotnie chcąc powiedzieć, co jej dolega. W końcu podniosła się z podłogi i wymaszerowała z kuchni w tylko sobie znanym kierunku. Mężczyzna zamierzał pójść za nią, lecz nie zdążył, gdyż po chwili Saba wróciła, niosąc w pysku smycz.
- Chcesz iść na spacer?
W odpowiedzi suczka wypluła przyniesioną rzecz, posuwając ją blondynowi nosem.
- Skoro tak.
Mimo iż było jeszcze wcześnie Draco podniósł się z podłogi i po założeniu na siebie ubrań razem z Sabą opuścił mieszkanie. Prawdę powiedziawszy sobotni poranek najchętniej spędziłby na leniuchowaniu, ale czego się nie robi dla ukochanego zwierzaka. Jak zwykle zamierzał pójść na spacer ich standardową trasą jednak, gdy tylko znaleźli się na dworze Saba pociągnęła do w przeciwnym kierunku.
- Co ty robisz złośnico?
Zapytał mężczyzna, jednak posłusznie podążył za suczką, która w odpowiedzi zaszczekała, jakby zapewniając go, że wie co robi. Draco ufał jej bardziej niż sobie dlatego nie protestował. Szli i szli, aż w końcu znaleźli się w parku, który jednak nie okazał się celem ich podróży. Blondyna coraz bardziej intrygowało zachowanie Saby. Zdawała się doskonale wiedzieć dokąd idzie mimo, iż niezwykle rzadko zapuszczali się w te tereny. Nie mógł się wyzbyć wrażenia, że suczka coś kombinuję. W pełni utwierdził się w tym przekonaniu, gdy opuścili park i w pewnym momencie zatrzymali się przed jednym z domów. Saba usiadła pod biała furtką, patrząc wyczekująco na swojego właściciela.
- Gdzieś ty mnie przyciągnęłaś bestio?
W odpowiedzi suczka zaczęła głośno ujadać, co jeszcze bardziej zdezorientowało blondyna. To zwykle spokojne zwierze szczekało teraz niczym opętane bez większego powodu. Już zamierzał spróbować ją uciszyć, gdy z domu przed którym stali wyszła jakaś kobieta. Miała na sobie granatową bokserkę i krótki czarne szory, a jej włosy związane były niedbały kok.
- Saba!
Hermiona zbiegła z werandy, aby wyjść na spotkanie niespodziewanym gościom. Wszędzie poznałaby to szczekanie. Nawet nie zastanawiała się jakim cudem Saba się tu znalazła. Ważne, że znowu mogła ją zobaczyć. Ignorując Malfoy kucnęła przy suczce, przytulając ją do siebie, na co Saba szczeknęła radośnie, liżąc kobietę po twarzy. „Co za cwana bestia.”, pomyślał Draco, w końcu pojmując skąd wziął się dziwny stan jego ulubienicy – ona najzwyczajniej w świecie tęskniła za Granger.
- Co tu robicie?
Zapytała Hermiona, gdy w końcu nacieszyła się Sabą.
- Bestia uznała, że najwyższy czas na odwiedziny, więc jak, wypuścisz nas?
- Oczywiście.
Hermiona uśmiechnęła się promiennie, prowadząc gości do domu. Żadne z nich – poza Sabą - w tym momencie nie wiedziało, że Draco i jego ulubienica będą tu stałymi bywalcami, aż w końcu i lokatorami, a po roku Hermiona z Granger zmieni nazwisko na Malfoy.





Witam :)

Dawno mnie nie było, no ale jakoś tak wyszło. Dziś jednak postanowiłam coś napisać z prostej przyczyny, że wpadłam na pomysł tej oto miniaturki, którą dedykuję mojej ukochanej Sabie, która stała się inspiracją do tego tekstu. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Teraz, co do mojego drugiego bloga. Wstępny termin publikacji prologu to 3 sierpień. Wydaję mi się, że ta data nie powinna ulec zmienia, no ale zobaczymy. Gdy zacznę „Opętani demonami przeszłości” na tym blogu pojawi się notka z linkiem i krótkim opisem :)


Pozdrawiam A




34 komentarze:

  1. O matko Anka jestem pierwsza. By to uczcić skomentuję tę miniaturkę.
    To, że masz niezłego fioła na punkcie psów wiedziałam - tak samo, jak to, że powstanie właśnie tego rodzaju miniaturka. Tekst posiada jakąś ulotną pozytywną energię i się go bardzo przyjemnie czyta, poza tym wiesz jak ja uwielbiam happy endy.

    Pozdrawiam
    Nox

    OdpowiedzUsuń
  2. Miniaturka super ;)
    I wyszło na to, że kochany psiak wiedział najlepiej z kim Draco będzie szczęśliwy ;)
    No i uwielbiam szczęśliwe zakończenia...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahahahaha. :D
    Świetna miniaturka. Czekam na następne.
    Pozdrawiam i weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, świetne i jescze raz świetne! :D Czekam z niecierpliwością na kolejny wpis i kolejnego bloga :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku jakie słodkie hehe :D cwany i słodki piesek :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowna miniaturka. Nigdy nie sądziłam, że Astoria potrafiła by być taką okrutną suką, za to Saba skradła moje serce tak samo jak jej troskliwy opiekun :D
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu skarbie nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłam! Miniaturka... cudowna? Można tak powiedzieć, ale to za mało. Zakochałam się w Sabie i zakochałam się w Draco. No szkoda, że tak mało było Dramione, ale pomysł był zaje... ekhm... zarąbisty :D No to czekamy do 3 sierpnia!!!
    Buźka Lorelej <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo sympatyczna miniaturka . :)

    --------
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniała miniaturka *_*
    Czemu ja nie potrafię wpaść na równie genialny pomysł?
    Kochanie tylko czekam na prolog.
    Pozdrawiam i całuję
    takie-tam-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. O matko..jakie..cudne *.* Prawie sie poplakalam gdy Hermiona zegnala sie z Saba.. :( Ale..naprawde to byla swietna miniaturka. Codziennie wchodzilam i sprawdzalam i bum! Jest! :D Prosze o wiecej takich ^^ Czekam na nn. Pozdrawiam
    P.J.M

    OdpowiedzUsuń
  11. Ej, niezła jest.
    Świetny pomysł i naprawdę lekko się czytało. Oderwałam się na chwilę z tobą od rzeczywistości.
    Pozdrawiam i życzę świetnych wakacji!
    +zapraszam do siebie na nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetna miniaturka.
    Nie ma to jak prawdziwy przyjaciel-pies.
    Miłość połączyła ich w niespodziewany sposób i przy nieoczekiwanej pomocy;P
    Słodkie...
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochana,
    uwielbiam miniaturki w Twoim wykonaniu. Czyta się je z taką lekkością i oczywiście przyjemnością, mogłabym Cię komplementować jeszcze długo, długo. Pisz dalej, bo naprawdę potrafisz wzbudzić w człowieku pozytywne uczucia, nawet jeśli przeżywa rozterki, deprechę, czy cokolwiek innego :)
    Podoba mi się tutaj jak przedstawiłaś postać panny Granger, widać że to delikatna kobieta, czuła na krzywdę innych, oczywiście nienawidzę Astorii, według mnie powinna w ogóle nie istnieć, ale w tym opowiadaniu jej obecność działa na plus, ponieważ widać że Draco nie darzył jej żadnym uczuciem. Saba.. to stworzenie połączyło dwoje ludzi, zupełnie przez przypadek, ale naprawdę trafnie :)

    Jeszcze raz to powtórzę: pięknie, genialnie, świetnie, cudownie, super! :)
    Pozdrawiam serdecznie,
    you-hope.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Genialnie piszesz!
    Też chcę mieć taki talent :3
    Życzę weny!
    Pozdrawiam! :D
    /PaniWeasley

    PS. Zapraszam
    http://dramione-pani-weasley.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękna miniaturka. Czekam z niecierpliwością na twoje nowe opowiadanie. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. ojej... jaka słodka miniaturka <3
    Już nie mogę się doczekać prologu :3 Zbliża się termin coraz bliżej, a aż pękam z zaciekawienia! :D
    Życzę weny i zapraszam do mnie,
    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie no. Po prostu genialne. :)
    W ogóle to kocham psy. Słodko. Rozpływam się.
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Omomom jak zwykle boskie:3

    OdpowiedzUsuń
  19. SUPER ♡ miałam dłuższy komentarz ale się usunął :( przeklęty telefon :/ już się nie mogę doczekać :)
    pozdrawiam i życzę weny :3
    J.M.M.

    OdpowiedzUsuń
  20. No i super...
    Draco i Hermiona nie widzą świata poza Sabą - i potem sobą oczywiście (przynajmniej tak mi się zdaje).
    Kocham wszystko co Twoje... miniaturki, opowiadania... a to jest Genialne <3..
    Koffam <3
    Pozdrawiam
    I życzę dużoo weny *.*

    OdpowiedzUsuń
  21. Ooo , jakie świetne !!!
    Love,
    Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetna miniaturka! Kiedy przeczytałam, że Saba została porzucona... miałam ochotę pójść i udusić tego kto to zrobił. A kiedy okazało się, że to Astoria, to tym bardziej!
    W momencie gdy Hermiona musiała ją oddać, miałam łzy w oczach.
    Tekst naprawdę bardzo mi się podobał. Oby więcej takich :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  24. Cudowna miniaturka. Moge sie pochwalic że też mam psa i sie wabi Saba. 🐶
    ~Lena

    OdpowiedzUsuń
  25. Mam pytanie. Jakiego rozmiaru czcionki używasz?

    OdpowiedzUsuń
  26. Uwielbiam Twojego bloga!;) Jedyne co mnie w nim dobija to szablon. Ale nie bede sie czepiac. Notka swietna, cudowna, niesamowita. Podoba mi sie i to bardzo. Czekam na kolejna!

    OdpowiedzUsuń
  27. Słodka miniaturka, jak każda Twoja, żałuję, że nie ma dokończenia tej historii... Ale rozumiem, że nie można mieć wszystkiego! Liczę, że prolog będzie ciekawy no i kolejna Twoja historia przecudowna, urocza, kochana... Aj, słodzę :P
    Weny i pamiętaj, że czekam :)
    Pozdrawiam ciepło,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  28. Ta miniaturka jest obłęna...
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  29. yyyyh, uwielbiam Cię, chociaż nienawidzę miniaturek !!! :*
    http://xsectumsempraa.blogspot.com/ <-- nowy rozdział, zapraszam :)
    proszę również o udzielenie odpowiedzi w pytaniu na górze strony.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  30. Super!

    http://destined-to-forever.blogspot.com/

    http://weronika-o-wszystkim-i-o-niczym.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń