Nastał
wieczór, słońce powoli znikało za liną horyzontu, ustępując miejsca księżycowi.
Piękna kobieta o brązowych włosach przemierzała opustoszały już park, a stukot
jej wysokich czarnych szpilek odbijał się echem od chodnika. Wyjątkowo
postanowiła dziś wrócić z pracy na piechotę zamiast się teleportować. Miała
ciężki dzień, dlatego uznała, że spacer dobrze jej zrobi. Praca w św. Mungu nie
należała do najłatwiejszych, ale mimo wszystko uwielbiała ten zawód. Hermiona
Granger od zawsze pragnęła pomagać ludziom, a teraz mogła to robić każdego
dnia. Po bitwie o Hogwart w końcu stanęła na nogi i odetchnęła, podobnie jak
reszta czarodziei. W końcu mogła się zająć sobą, a nie ratowaniem świata.
Ukończyła szkołę z najlepszym wynikiem, a teraz od pięciu lat pracowała w Mungu
jako jedna z najlepszych magomedyków. Czego chcieć więcej? Miała wspaniałą pracę,
rodzinę, przyjaciół. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko kogoś, kto czekałby
na nią w domu, gdy wraca z pracy. Już od czterech lat była sama. Związek z
Ronem nie okazał się tym, czego pragnęła. Młody mężczyzna preferował spokój i
stabilizacje, a ona wręcz przeciwnie. Siedzenie w domu to nie jej działa.
Monotonia to najgorsza rzecz jaka mogła spotkać pannę Granger, dlatego po
niespełna roku rozstali się z Ronem, co na szczęście nie zniszczyło ich wieloletniej
przyjaźni. Teraz Hermiona w pełni poświęcała się pracy. Może czasami brakowało
jej kogoś bliskiego, ale jak na razie nie myślała o znalezieniu nikogo na
stałe. Wolała oddawać się pracy i innym zajęciom, których miała naprawdę wiele.
W końcu na wszystko przyjdzie kiedyś czas. Teraz wolała o tym nie myśleć,
zamiast tego delektowała się ciszą panującą w parku, którą zakłócał jedynie
szum wiatru. Nagle jednak, gdy znajdowała się niedaleko wyjścia usłyszała
dźwięk, który nieco ją zaniepokoił. Rozejrzała się dookoła, ale nie zauważyła nic
podejrzanego. Już zamierzała odejść, gdy do jej uszu po raz kolejny dotarł ten
sam głos. Coś jakby skamlenie dochodzące z głębi parku. Hermiona nie
zastanawiając się ani chwili ruszyła przez trawnik w stronę skąd według nie
dochodził dźwięk. Nie okazało się to jednak taki łatwe, gdyż wysokie szpilki
nieszczególnie nadawały się do przeprawy przez trawnik. Kobieta zamiast jednak
zawrócić ściągnęła buty, kontynuując poszukiwania na boso. Im bardziej
zagłębiała się w park, tym wyraźniejsze stawało się skamlenie. W końcu w
ciemności dostrzegła cel swojej podróży. Przy jednym z drzew leżał sporawy
pies, co chwilę skamląc. Mimo ciemności Hermiona dostrzegła, iż ma on białą
sierść z domieszkami brązu. Zwierze opierało łeb na wyciągniętych łapać, co
jakiś czas rozglądając się dookoła, jakby na coś czekało. Hermionie na ten
widok ścisnęło się serce. Powoli zaczęła podchodzić do zwierzęcia, które szybko
zdało sobie sprawę z jej obecności. Pies utkwiło w kobiecie brązowe świecące
ślepka, w których czaił się lęk.
-
Spokojnie maleństwo, nie skrzywdzę cię.
Powiedziała
łagodnie szatynka, wyciągając przed siebie dłoń. Gdy od psa dzieliły ją zaledwie
dwa metry kucnęła, nie chcąc go dodatkowo stresować. Powoli przysuwała się
coraz bliżej, aż w końcu zwierze swobodnie mogło obwąchać jej dłoń. Poczekała
póki psiak nie oswoi się z jej zapachem. Dopiero gdy ten delikatnie trącił jej
dłoń nosem przysunęła się jeszcze bliżej.
-
Co ty tu robisz sam?
Zapytała
kobieta, drapiąc psa za długim uchem, na co ten wtulił głowę w jej dłoń. Nagle
wzrok Hermiony padł na drzewo, pod których znajdował się pies i coś się w niej
zagotowało. Wokół pnia owinięta była czarna smycz, do której przypięto również
psa. Nie trzeba być geniuszem, aby połączyć ze sobą fakty. Zwierzę
najnormalniej w świeci zostało porzucone. Nie mogła pojąć, a może raczej nie
chciała, jak można zrobić coś takiego. Decydując się na zwierzę stajemy się za
nie odpowiedzialni. To nie zabawka, którą gdy się znudzi można wyrzucić.
Zwierzęta czują podobnie jak ludzie, a może nawet bardziej. One nie mogą same o
siebie zadbać, wymagają opieki i miłości, którą właściciele powinni im
zapewnić. Pies nie od dziś jest najlepszym przyjacielem człowieka, a przyjaciół
się nie porzuca.
-
Nie martw się, zabiorę cię stąd.
Po
tych słowach panna Granger zaczęła odwiązywać smyczy od drzewa. Nawet przez
chwilę nie wahała się, co ma zrobić. Na co dzień pomagała ludziom, a teraz
przyszedł czas, aby zaopiekować się istotą, która sama nie jest w stanie się o
siebie zatroszczyć. Gdy w końcu uporała się ze smyczą stanęła na równe nogi,
zachęcając do tego samego psa.
-
Chodź maleńki, zabiorę cię do siebie.
Pies
jednak nadal rozglądał się dookoła, jakby oczekując, że nagle zjawi się tu jego
pan i zabierze go z powrotem do domu. Hermiona nie mogła patrzeć na smutne oczy
zwierzęcia. Gdyby teraz dorwała tego, kto tak go urządził strzeliłaby w niego
jakąś paskudną klątwą.
-
Musimy iść. Nie możesz tu zostać sam.
Stała
tak jeszcze dobre 10 minut, nieustannie namawiając psa do odejścia, aż w końcu
zwierze zmiękło. Powoli podniosło się z ziemi, co chwila spoglądając na
nieznajomą, która wydawała się naprawdę miła.
-
Spokojnie, nic ci u mnie nie grozi.
Zadeklarowała
panna Granger, drapiąc psa za uchem. Gdy skierowała się w stronę głównej alejki
ten posłusznie ruszył za nią, mimo iż zdawał się przygaszony. To ani trochę nie dziwiło Hermiony. Zwierzęta bez względu na wszystko przywiązują się do swoich
właścicieli, nawet jeśli ci okazują się skończonym świniami. Do domu panny
Granger nie było daleko, dlatego dotarli tam w niespełna 10 minut. Mieszkała tu
od 3 lat i nie zmieniłaby tego miejsca na żadne inne. Dom mimo iż niewielki dla
nie w zupełności wystarczał. Wszystko począwszy do sporego ogrodu z przodu i
tyłu posesji ogrodzonego białym płotkiem, skończywszy na wystroju wnętrz
stworzyła tu sama. Nie wyobrażała sobie życia w innym miejscu. Gdy w końcu
znalazła się w domu, z ulgą zdjęła płaszcz i szpilki, po czym spuściła psa ze
smyczy. Zwierze natychmiast zaczęło obwąchiwać wszystko dookoła, starając się
zgłębić tajemnice nowego miejsca. W tym samym czasie Hermiona udała się do
przestronnej kuchni, z zamiarem przygotowania kolacji dla siebie i nowego
lokatora, który dołączył do niej dość szybko. Kobieta krzątała się po kuchni,
co jakiś czas podtykając psiakowi jakieś smakołyki. Gdy w końcu skończyła
potrawkę z kurczaka podawaną z ryżem nałożyła dwie porcje, jedną na talerz,
drugą na miskę, udała się do salonu. Posiłek dla psa postawiła obok kanapy, na
której usiadła, a swój umieściła na stoliku. Zwierze ochoczo zabrało się za
jedzenie, co wywołało na twarzy Hermiony uśmiech. Sama również zaczęła jeść, co
jakiś czas zerkając na psa. Gdy oboje skończyli odniosła naczynia do kuchni, po
czym wróciła do salonu, gdzie ponownie usiadła na kanapie. Pies siedział na
dywanie, nie spuszczając z niej czujnego wzroku.
-
Chodź do mnie.
Kobieta
poklepała miejsce obok siebie, a zwierzę zamerdało ogonem i natychmiast wskoczyło
na sofę. Ułożyło się wygodnie, kładąc głowę na kolanach Hermiony. Widać było,
że potrzebuję bliskości i czułości, której panna Granger nie zamierzała mu
odmawiać. Głaskała psa, co jakiś czas drapiąc go za uchem. Nagle zauważyła coś
błyszczącego przy jego obroży. Przekręciła ją delikatnie i przyjrzała się
lepiej metalowemu kółeczku.
-
Saba.
Odczytała
na głos, przez co suczka nadstawiła uszu, spoglądając na nią pytająco.
-
Czyli jesteś dziewczynką.
Hermiona
dokładnie obejrzała przywieszkę, na której nie znajdowało się nic, poza
imieniem suczki. Zresztą nie spodziewała się tam znaleźć niczego innego. Skoro
ktoś wyrzucił to maleństwo z pewnością nie zostawiłby obroży ze swoim adresem.
W sumie było jej to na rękę. Już w parku wiedziała, że chce zatrzymać tego psa,
a i samo zwierze nie zdawało się mieć nic przeciwko. Wszyscy marudzili jej, że
jest samotna i musi sobie kogoś znaleźć, więc dlaczego tym kimś nie miałaby być
Saba?
*****
-
Saba, Astorio wróciłem.
Draco
Malfoy z ulgą przekroczył próg swojego mieszkania, ciesząc się, że ten dzień w końcu
dobiegł końca. W Ministerstwie panował dziś istny chaos z powodu przyjazdu
jakichś delegatów z Francji. Szczególnie on jako szef Departamentu
Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów miał sporo roboty. Na szczęście Francuzi
jak szybko przyjechali tak szybko zniknęli, a blondyna w końcu mógł odpocząć.
-
Jestem w kuchni.
Dobiegł
go kobiecy głos, którego właścicielką była jego dziewczyna Astoria Greengrass.
Zastał ją w kuchni, gdzie kończyła nakrywać do stołu.
-
Witaj kochanie.
Draco
ucałował kobietę w czoło, na co ta uśmiechnęła się promiennie.
-
Jak ci miną dzień?
-
Ciężko, ale dobrze.
Odpowiedział
krótko mężczyzna, siadając przy stole. Coś mu jednak nie pasowało i bardzo
szybko zrozumiał, co.
-
Gdzie jest Saba?
Na
te słowa Astoria skrzywiła się nieznacznie, jednak nie dała nic po sobie
poznać, nakładając blondynowi na talerz kolację.
-
Nie mam pojęcie. Pewnie jak zwykle gdzieś śpi.
Draco
spojrzał podejrzliwe na kobietę jednak ni jak nie skomentował jej słów. Saba
zawsze witała go już przy drzwiach, a teraz nie odpowiedziała nawet na wołanie.
Natychmiast podniósł się z krzesła i zaczął przeszukiwać poszczególne
pomieszczenia.
-
Saba!
-
Kochanie, siadaj do stołu, kolacja ci stygnie.
Astoria
zdawała się niewzruszona rosnącym podenerwowaniem mężczyzny. Nigdy nie mogła
zrozumieć, co on widzi w tym zapchlonym kundlu. Od początku ich znajomości
wszędzie pełno było tego psa. Nawet, gdy zamieszkali razem to on był najważniejszy.
Panna Greengrass nie lubiła się dzielić, a już na pewno nie swoim mężczyzną.
-
Gdzie ona jest?
Zapytał
groźnie Draco, ponownie wchodząc do kuchni. Emanowała od niego wściekłość, ale
i niepokój. Jeśli coś się stało jego maleńkiej suni nigdy sobie tego nie daruje,
a tym bardziej Astorii.
-
Nie mam pojęcia. Musiała gdzieś poleźć albo…
-
Przestań kłamać i mów, co z nią zrobiłaś!
Powoli
tracił nad sobą panowanie. Co prawda wiedział, że Astoria nie przepada za jego
pupilką, ale nigdy przez myśl mu nie przeszło, że mogłaby jej w jakikolwiek
sposób zaszkodzić, szczególnie iż wiedziała, ile Saba dla niego znaczy.
-
Nie podnoś na mnie głosu.
-
Mów gdzie jest Saba.
-
Saba to, Saba tamto, czy ty naprawdę nawet przez chwile nie możesz zapomnieć o
tym kundlu?! Saby nie ma i nie będzie!
-
Coś ty powiedziała?!
-
Właśnie to! Czy ty nie widzisz, że ten pies nas od siebie oddala?! Zamiast
wychodzić ze mną siedzisz z tym kundlem, prowadzasz go na spacery, a mnie masz
gdzieś! Ja też mam swoje potrzeby, Draco!
-
Czy ty siebie w ogóle słyszysz?! W tej chwili mów, co zrobiłaś z Sabą!
-
Wiesz, co?! Mam gdzieś tego twojego kundla i ciebie! Odchodzę, słyszysz? Z nami
koniec!
Wściekła
kobieta pobiegła do sypialni spakować swoje rzeczy. Myślała, że jak pozbędzie
się tej suki wszystko będzie inaczej, ale jak widać ten kretyn nic nie rozumie.
Nie pozwoli się tak traktować. Może mieć facetów na pęczki, a ma się jakimś
dzielić z zapchlonym kundlem? Niedoczekanie. Wyciągnęła z szafy walizkę i za
pomocą różdżki zaczęła pakować do niej wszystkie rzeczy, gdy nagle do pokoju
niczym huragan wpadł wściekły Draco.
-
Zapytam po raz ostatni, gdzie jest Saba?!
-
Idź to może najdziesz tego swojego kundla w parku!
Krzyknęła
rozżalona Astoria, zamykając walizkę. Nie zamierzała zostać tu ani chwili
dłużej. Już wystarczająco czasu zmarnowała u boku tego kretyna, który nawet nie
czekała aż wyjdzie, tylko wybiegł z mieszkania, modląc się, żeby Saba była w
parku. Tym razem jednak Merlin go nie wysłuchał. Gdy dotarł na miejsce
przeszukał cały teren, chodził nawoływał, ale na daremno. Saba zniknęła.
*****
-
A sprawdzałeś schroniska?
-
Stary, przez ten tydzień odwiedziłem wszystkie na terenie Londynu, przeszukałem
każde miejsce gdzie mogła być, pytałem ludzi i nic.
Draco
wraz ze swoim przyjacielem Blaise’em Zabinim siedział w parku, rozmawiając o
jego zaginionej suczce. Siedem dni, tyle minęło od jej zniknięcia, a blondyn
powoli wariował. Szukał jej absolutnie wszędzie, ale Saba zdawała się zapaść
pod ziemię. Nie dopuszczał do siebie myśli, że mogłoby jej się coś stać. Ta
suczka była dla niego wszystkim. Musiał ją odnaleźć, po prostu musiał, choćby
miał okleić ogłoszeniami cały Londyn.
-
Nie wiem, co ci poradzić Smoku. Skoro nie ma jej…
-
Diabeł, spójrz.
Nagle
blondyn przerwał przyjacielowi, wskazując palcem na kobietę z psem, która szła
jedną z alejek parku. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Obok pięknej szatynki w
swobodnym, choć ładnym stroju szło jego maleństwo. Nie czekając na reakcję
przyjaciela zerwał się na równe nogi i pobiegł w stronę nieznajomej. To musiała
być Saba, co do tego nie miał najmniejszej wątpliwości. Wszędzie poznałby to
psisko. Czuł jak ogarnia go bezgraniczne szczęście. Znalazł ją, w końcu do niego
wróci i wszystko będzie jak dawniej.
-
Saba!
Zawołał
Draco, gdy od celu dzieliły go zaledwie dwa metry. Zarówno suczka jak i
nieznajoma odwróciły się w jego stronę. Saba od razu poznała swojego pana,
który bardzo szybko znalazł się tuż przy niej. Draco kucnął przy suczce,
pozwalając aby ta polizała go po twarzy, co chwile poszczekując wesoło.
-
Malfoy…?
To
jedno słowo wyrwało Dracona z transu i w końcu spojrzał na kobietę towarzyszącą
Sabie. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby ją poznał, co wywołało u niego niemały
szok.
-
Granger…?
Podniósł
się do pozycji stojącej, nie spuszczając oczu z równie zdziwionej szatynki. Nie
widział jej ładnych kilka lat. Ich drogi po szkole się rozeszły, każde poszło w
swoją stronę i jakoś szczególnie za sobą nie tęsknili. Zapamiętał ją jako
przemądrzałą Gryfonkę z szopą na głowie, która wiecznie się wymądrzała. Teraz
jednak nie była już tą samą dziewczyną. Wydoroślała, zaczęła o siebie dbać i co
najważniejsze stała się piękną kobietą.
-
Skąd masz mojego psa?
Zapytał
blondyn, chcąc odsunąć do siebie nieproszone myśli o bez wątpienia zjawiskowej
urodzie panny Granger.
-
Twojego psa?
Hermiona
otrząsnęła się z pierwszego szoku spowodowanego spotkaniem szkolnego wroga,
który na dodatek z wyrośniętego chudzielca zmienił się w przystojnego i dobrze
zbudowanego mężczyznę.
-
Tak, Saba należy do mnie. Zaginęła tydzień temu, ale…
-
Zaginęła? Człowieku, znalazłam ją przywiązaną do drzewa, a ty mi mówisz o
zaginięciu?
Zapytała
z wyrzutem szatynka, patrząc oskarżycielsko na Dracona, który zdawał się
niewzruszony jej wyrzutami.
-
To moja była ją tak urządziła, ale z nią nie mam już nic wspólnego. Poza tym,
nie będę ci się tłumaczyć, oddaj psa i niech każde idzie w swoją stronę.
Draco
wyciągnął rękę po smycz, którą Hermiona odruchowo mocniej ścisnęła. Ma tak po
prostu oddać to maleństwo, które uczyniło ją szczęśliwą? Nigdy nie pomyślałaby,
że wystarczy tydzień, aby ta suczka owinęła ją sobie wokół palce. Hermiona
świat poza nią nie widziała i niemal każdą wolną chwilę starała się spędzać z
Sabą. W końcu miała kogoś, kto czekał na nią w domu i był zawsze, gdy tego potrzebowała.
-
A-ale…
Zaczęła
panna Granger, nie do końca wiedząc, co chce powiedzieć. To, że Saba należała
do Malfoya, nie podlegało wątpliwości. Suczka nieustannie się do niego garnęła,
machając przy tym ogonem, a poza tym on znał jej imię. To wszystko jednak nie
zmieniało faktu, iż Hermiona za nic w świecie nie chciała się z nią rozstawać.
-
Nie powalasz elokwencją Granger, ale teraz oddaj smycz i idź błyszczeć
geniuszem gdzie indziej.
W
głosie Dracona dało się wyczuć zniecierpliwienie. Pragnął jak najszybciej odzyskać
swojego pupila i wrócić z nim do domu. O niczym innym nie marzył od tygodnia, a
teraz jąkająca się Granger mu to utrudnia. Hermiona spojrzała najpierw na Sabę,
a potem na Dracona, po czym bardzo niechętnie oddała mu smycz. Nie miała nawet
ochoty mu się odgryź. Czuła, że właśnie traci kogoś ważnego i na samą myśl coś
boleśnie zaciskało się na jej sercu. W końcu kucnęła przy Sabie, biorąc jej
pysk w obie dłonie.
-
Będzie mi ciebie brakowało maleńka.
Szepnęła
ledwie dosłyszalnie, patrząc w brązowe oczy suczki. Pocałowała ją w czubek
głowy, czując pod powiekami piekące łzy, którym nie zamierzała pozwolić wypłynąć.
Po chwili podniosła się do pozycji stojącej, usilnie unikając przenikliwego
wzroku Malfoya.
-
Dzięki za opiekę Granger.
-
Nie ma za co i… dbaj o nią
-
Zawsze to robię.
Hermiona
uśmiechnęła się smutno, czując, że jeśli nie odejdzie teraz popłacze się niczym
małe dziecko. Ostatni raz spojrzała na Sabę, po czym ruszyła w kierunku domu,
zostawiając za sobą cząstkę siebie.
*****
-
Czemu nie chcesz nic zjeść?
Zapytał
Draco, pochylając się nad swoją suczką, która po raz kolejny nie tknęła
jedzenia. Taki stan rzeczy utrzymywał się już kilka dni. Od momentu jej
odnalezienie minęły dwa tygodnie. Początkowo wszystko było jak dawniej, lecz z
dnia na dzień Saba stała się markotna, przestała jeść, niestanie snuła się pod
domu, jakby czegoś szukając. Draco coraz bardziej się o nią martwił. To
wszystko nie było do niej podobne. Zwykle żywa i energiczna suczka stała się
osowiała i przygaszona. Wczoraj poszedł z nią nawet do weterynarza, ale ten
stwierdził, że jej stan zdrowia nie pozostawia nic do życzenia, a wręcz jest
bardzo dobry.
-
Co ci jest maleńka?
Blondyn
usiadł obok suczki, która bacznie mu się przyglądała, jakby istotnie chcąc
powiedzieć, co jej dolega. W końcu podniosła się z podłogi i wymaszerowała z
kuchni w tylko sobie znanym kierunku. Mężczyzna zamierzał pójść za nią, lecz
nie zdążył, gdyż po chwili Saba wróciła, niosąc w pysku smycz.
-
Chcesz iść na spacer?
W
odpowiedzi suczka wypluła przyniesioną rzecz, posuwając ją blondynowi nosem.
-
Skoro tak.
Mimo
iż było jeszcze wcześnie Draco podniósł się z podłogi i po założeniu na siebie
ubrań razem z Sabą opuścił mieszkanie. Prawdę powiedziawszy sobotni poranek najchętniej
spędziłby na leniuchowaniu, ale czego się nie robi dla ukochanego zwierzaka.
Jak zwykle zamierzał pójść na spacer ich standardową trasą jednak, gdy tylko
znaleźli się na dworze Saba pociągnęła do w przeciwnym kierunku.
-
Co ty robisz złośnico?
Zapytał
mężczyzna, jednak posłusznie podążył za suczką, która w odpowiedzi zaszczekała,
jakby zapewniając go, że wie co robi. Draco ufał jej bardziej niż sobie dlatego
nie protestował. Szli i szli, aż w końcu znaleźli się w parku, który jednak nie
okazał się celem ich podróży. Blondyna coraz bardziej intrygowało zachowanie
Saby. Zdawała się doskonale wiedzieć dokąd idzie mimo, iż niezwykle rzadko
zapuszczali się w te tereny. Nie mógł się wyzbyć wrażenia, że suczka coś
kombinuję. W pełni utwierdził się w tym przekonaniu, gdy opuścili park i w
pewnym momencie zatrzymali się przed jednym z domów. Saba usiadła pod biała
furtką, patrząc wyczekująco na swojego właściciela.
-
Gdzieś ty mnie przyciągnęłaś bestio?
W
odpowiedzi suczka zaczęła głośno ujadać, co jeszcze bardziej zdezorientowało
blondyna. To zwykle spokojne zwierze szczekało teraz niczym opętane bez
większego powodu. Już zamierzał spróbować ją uciszyć, gdy z domu przed którym
stali wyszła jakaś kobieta. Miała na sobie granatową bokserkę i krótki czarne
szory, a jej włosy związane były niedbały kok.
-
Saba!
Hermiona
zbiegła z werandy, aby wyjść na spotkanie niespodziewanym gościom. Wszędzie
poznałaby to szczekanie. Nawet nie zastanawiała się jakim cudem Saba się tu
znalazła. Ważne, że znowu mogła ją zobaczyć. Ignorując Malfoy kucnęła przy
suczce, przytulając ją do siebie, na co Saba szczeknęła radośnie, liżąc kobietę
po twarzy. „Co za cwana bestia.”, pomyślał
Draco, w końcu pojmując skąd wziął się dziwny stan jego ulubienicy – ona
najzwyczajniej w świecie tęskniła za Granger.
-
Co tu robicie?
Zapytała
Hermiona, gdy w końcu nacieszyła się Sabą.
-
Bestia uznała, że najwyższy czas na odwiedziny, więc jak, wypuścisz nas?
-
Oczywiście.
Hermiona
uśmiechnęła się promiennie, prowadząc gości do domu. Żadne z nich – poza Sabą -
w tym momencie nie wiedziało, że Draco i jego ulubienica będą tu stałymi bywalcami,
aż w końcu i lokatorami, a po roku Hermiona z Granger zmieni nazwisko na
Malfoy.
Witam :)
Dawno mnie nie było, no ale jakoś
tak wyszło. Dziś jednak postanowiłam coś napisać z prostej przyczyny, że
wpadłam na pomysł tej oto miniaturki, którą dedykuję mojej ukochanej Sabie,
która stała się inspiracją do tego tekstu. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Teraz, co do mojego drugiego bloga.
Wstępny termin publikacji prologu to 3 sierpień. Wydaję mi się, że ta data nie
powinna ulec zmienia, no ale zobaczymy. Gdy zacznę „Opętani demonami
przeszłości” na tym blogu pojawi się notka z linkiem i krótkim opisem :)
Pozdrawiam A♥
O matko Anka jestem pierwsza. By to uczcić skomentuję tę miniaturkę.
OdpowiedzUsuńTo, że masz niezłego fioła na punkcie psów wiedziałam - tak samo, jak to, że powstanie właśnie tego rodzaju miniaturka. Tekst posiada jakąś ulotną pozytywną energię i się go bardzo przyjemnie czyta, poza tym wiesz jak ja uwielbiam happy endy.
Pozdrawiam
Nox
Miniaturka super ;)
OdpowiedzUsuńI wyszło na to, że kochany psiak wiedział najlepiej z kim Draco będzie szczęśliwy ;)
No i uwielbiam szczęśliwe zakończenia...
Pozdrawiam
Hahahahahaha. :D
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka. Czekam na następne.
Pozdrawiam i weny.
Świetne, świetne i jescze raz świetne! :D Czekam z niecierpliwością na kolejny wpis i kolejnego bloga :D
OdpowiedzUsuńJejku jakie słodkie hehe :D cwany i słodki piesek :D
OdpowiedzUsuńCudowna miniaturka. Nigdy nie sądziłam, że Astoria potrafiła by być taką okrutną suką, za to Saba skradła moje serce tak samo jak jej troskliwy opiekun :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)
Aniu skarbie nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłam! Miniaturka... cudowna? Można tak powiedzieć, ale to za mało. Zakochałam się w Sabie i zakochałam się w Draco. No szkoda, że tak mało było Dramione, ale pomysł był zaje... ekhm... zarąbisty :D No to czekamy do 3 sierpnia!!!
OdpowiedzUsuńBuźka Lorelej <3
Bardzo sympatyczna miniaturka . :)
OdpowiedzUsuń--------
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Wspaniała miniaturka *_*
OdpowiedzUsuńCzemu ja nie potrafię wpaść na równie genialny pomysł?
Kochanie tylko czekam na prolog.
Pozdrawiam i całuję
takie-tam-dramione.blogspot.com
O matko..jakie..cudne *.* Prawie sie poplakalam gdy Hermiona zegnala sie z Saba.. :( Ale..naprawde to byla swietna miniaturka. Codziennie wchodzilam i sprawdzalam i bum! Jest! :D Prosze o wiecej takich ^^ Czekam na nn. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńP.J.M
Ej, niezła jest.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł i naprawdę lekko się czytało. Oderwałam się na chwilę z tobą od rzeczywistości.
Pozdrawiam i życzę świetnych wakacji!
+zapraszam do siebie na nowy rozdział. :)
Świetna miniaturka.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak prawdziwy przyjaciel-pies.
Miłość połączyła ich w niespodziewany sposób i przy nieoczekiwanej pomocy;P
Słodkie...
Pozdrawiam
Hermione Granger
Cudo ♥
OdpowiedzUsuńKochana,
OdpowiedzUsuńuwielbiam miniaturki w Twoim wykonaniu. Czyta się je z taką lekkością i oczywiście przyjemnością, mogłabym Cię komplementować jeszcze długo, długo. Pisz dalej, bo naprawdę potrafisz wzbudzić w człowieku pozytywne uczucia, nawet jeśli przeżywa rozterki, deprechę, czy cokolwiek innego :)
Podoba mi się tutaj jak przedstawiłaś postać panny Granger, widać że to delikatna kobieta, czuła na krzywdę innych, oczywiście nienawidzę Astorii, według mnie powinna w ogóle nie istnieć, ale w tym opowiadaniu jej obecność działa na plus, ponieważ widać że Draco nie darzył jej żadnym uczuciem. Saba.. to stworzenie połączyło dwoje ludzi, zupełnie przez przypadek, ale naprawdę trafnie :)
Jeszcze raz to powtórzę: pięknie, genialnie, świetnie, cudownie, super! :)
Pozdrawiam serdecznie,
you-hope.blogspot.com
Genialnie piszesz!
OdpowiedzUsuńTeż chcę mieć taki talent :3
Życzę weny!
Pozdrawiam! :D
/PaniWeasley
PS. Zapraszam
http://dramione-pani-weasley.blogspot.com/
Piękna miniaturka. Czekam z niecierpliwością na twoje nowe opowiadanie. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńojej... jaka słodka miniaturka <3
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać prologu :3 Zbliża się termin coraz bliżej, a aż pękam z zaciekawienia! :D
Życzę weny i zapraszam do mnie,
http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
Nie no. Po prostu genialne. :)
OdpowiedzUsuńW ogóle to kocham psy. Słodko. Rozpływam się.
Dramione True Love <3
Omomom jak zwykle boskie:3
OdpowiedzUsuńSUPER ♡ miałam dłuższy komentarz ale się usunął :( przeklęty telefon :/ już się nie mogę doczekać :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę weny :3
J.M.M.
No i super...
OdpowiedzUsuńDraco i Hermiona nie widzą świata poza Sabą - i potem sobą oczywiście (przynajmniej tak mi się zdaje).
Kocham wszystko co Twoje... miniaturki, opowiadania... a to jest Genialne <3..
Koffam <3
Pozdrawiam
I życzę dużoo weny *.*
Ooo , jakie świetne !!!
OdpowiedzUsuńLove,
Tsuki <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka! Kiedy przeczytałam, że Saba została porzucona... miałam ochotę pójść i udusić tego kto to zrobił. A kiedy okazało się, że to Astoria, to tym bardziej!
OdpowiedzUsuńW momencie gdy Hermiona musiała ją oddać, miałam łzy w oczach.
Tekst naprawdę bardzo mi się podobał. Oby więcej takich :)
Pozdrawiam!
Cudowna miniaturka. Moge sie pochwalic że też mam psa i sie wabi Saba. 🐶
OdpowiedzUsuń~Lena
Mam pytanie. Jakiego rozmiaru czcionki używasz?
OdpowiedzUsuńPisząc w Wordzie 12 Verdana.
UsuńAha, dzięki :P A ta miniaturka ile stron ci zajęła?
Usuń8.
UsuńUwielbiam Twojego bloga!;) Jedyne co mnie w nim dobija to szablon. Ale nie bede sie czepiac. Notka swietna, cudowna, niesamowita. Podoba mi sie i to bardzo. Czekam na kolejna!
OdpowiedzUsuńSłodka miniaturka, jak każda Twoja, żałuję, że nie ma dokończenia tej historii... Ale rozumiem, że nie można mieć wszystkiego! Liczę, że prolog będzie ciekawy no i kolejna Twoja historia przecudowna, urocza, kochana... Aj, słodzę :P
OdpowiedzUsuńWeny i pamiętaj, że czekam :)
Pozdrawiam ciepło,
http://precious-fondness.blogspot.com/
Ta miniaturka jest obłęna...
OdpowiedzUsuń;-)
yyyyh, uwielbiam Cię, chociaż nienawidzę miniaturek !!! :*
OdpowiedzUsuńhttp://xsectumsempraa.blogspot.com/ <-- nowy rozdział, zapraszam :)
proszę również o udzielenie odpowiedzi w pytaniu na górze strony.
<3
Super!
OdpowiedzUsuńhttp://destined-to-forever.blogspot.com/
http://weronika-o-wszystkim-i-o-niczym.blogspot.com/