-
Cholera Malfoy, pospiesz się!
Hermiona
niemal biegała po swoim pokoju, szukając ubrań. Z Draconem byli tak zajęci
sobą, że nawet nie zauważyli, kiedy wybiła 9, a to oznaczało, że do spotkania z
dyrektorką zostało im zaledwie pół godziny.
-
Jak na razie to ty latasz w tej kusej piżamce, a ja jestem gotowy.
Stwierdził
rozbawiony Smok, a zaciekawiona szatynka wyjrzała na korytarz i istotnie
ujrzała chłopaka w spodniach koloru khaki i błękitnej koszuli, siedzącego na
kanapie.
-
W takim razie przydaj się na coś i nakarm Lucy.
Suczka
słyszące te słowa zaszczekała radośnie, pędząc w stronę swojej miski, która już
niebawem miała zostać napełniona. Draco przewrócił oczami, ale spełnił jej
prośbę. Za to szatynka w tym czasie zgarnęła wybrane ubrania i popędziła do
łazienki. Uwinęła się bardzo szybko, gdyż już po piętnastu minutach gotowa
weszła do salonu.
-
Chodź, mamy mało czasu.
Ślizgon
nie zdążył nic powiedzieć, gdyż panna Granger złapała go za rękę i pociągnęła w
stronę wyjścia. W drodze do gabinetu dyrektorki milczeli, ponieważ żadne z nich
nie czuło potrzeby rozmowy. Dokładnie o 9:30 stanęli przed gabinetem.
-
Proszę!
Usłyszeli,
gdy Draco zapukał, więc oboje weszli do środka. Minerva wyglądała na nieco
zdziwioną faktem, że są razem, choć właściwie powinna się tego spodziewać.
-
Państwo oboje?
-
Tak, zaraz wszystko pani wyjaśnimy, ale najpierw chcielibyśmy wiedzieć, co z
Lizy.
Odpowiedziała
od razu Hermiona, nie czekając, aż blondyn rzuci jakąś mało uprzejmą uwagę.
-
W takim razie proszę usiąść.
Spełnili
polecenie dyrektorki, po czym utkwili w niej nieco zniecierpliwione spojrzenia.
-
Panna Anes złożyła zeznania, a jej ojciec oraz trzej napastnicy zostali
aresztowani. Jak się okazało mężczyźni ci tworzyli od dawna poszukiwaną szajkę,
zajmująca się nielegalnymi eliksirami. Wiktor Anes odpowiadał za finanse oraz
przemyt, a pozostali zajmowali się klientelą i nadzorem produkcji. Zostały im
już postawione zarzuty, a teraz Aurorzy szukają pozostałych członków szajki.
Jedno jest pewne, ci trzej mężczyźni i Wiktor Anes prędko nie opuszczą
Azkabanu, o ile w ogóle.
-
A, co z Lizy?
Zapytała
Gryfonka, choć doskonale znała odpowiedz. Dyrektorka westchnęła ciężko, splatając
palce u rąk.
-
Teraz wraca do szkoło, ale niestety na stałe zostanie umieszczona w domu
dziecka. Szukano jakiś jej krewnych, ale nikogo nie odnaleziono.
-
Niekoniecznie musi trafić do sierocińca.
Oznajmił
Draco, a Minerva natychmiast przeniosła na niego wzrok.
-
O czym pan mówi panie Malfoy?
Zapytała
zaintrygowana kobieta, a Smok zaczął mówić. Bardzo dokładnie przedstawił plan
adoptowania Lizy przez jego matkę i przeniesienia jej do Narcyzy na najbliższe
dwa tygodnie. Od dyrektorki Hogwartu zależało naprawdę wiele, dlatego musiał to
wszystko ukazać w jak najlepszym świetle.
-
Pani rola polegałaby na tym, aby przekonać tych w Ministerstwie, że takie wyjście
jest najlepsze, a my załatwimy resztę.
Zakończył
swoją przemowę i zamilknął, czekając na reakcje dyrektorki. Poczuł jak Hermiona
łapie go za rękę i mocno ją ściska. Ona była o wiele bardziej przejęta.
Wiedzieli, że bez „błogosławieństwa” McGonagall plan blondyna będzie o wiele
trudniejszy do zrealizowania. Cisza trwała już dość długo, a Prefekci powoli
zaczęli tracić nadzieję, gdy nagle Minerva postanowiła się odezwać.
-
Ale, czy jest pan pewny, że pańska matka to odpowiednia opieka dla panny Anes?
-
Tak, moja matka mieszka teraz ze swoją siostrą, Andromedą Tonks i jej wnukiem.
Na pewno niczego jej u nich nie zabraknie i, co najważniejsze, szybciej się
pozbiera.
Wytłumaczył
spokojnie, gdyż wiedział, że dyrektorce nie chodzi o jego matkę, a o ojca.
Mogłoby się zdawać, że wieść o rozwodzie Malfoyów w mgnieniu oka obiegnie całe
społeczeństwo czarodziei, jednak tak się nie stało. Prawda była taka, iż
Lucjusz dołożył wszelkich starań, aby do tego nie doszło. O tym, że odeszła do
niego żona wiedziała zaledwie garstka ludzi, do których teraz zaliczała się i
dyrektorka. Można było zaobserwować, jak na twarzy Minervy maluje się szok,
który szybko został zastąpiony przez ulgę.
-
Zrobię, co w mojej mocy, aby wcielić wasz plan w życie. Również uważam, że
takie wyjście jest lepsze od sierocińca. Ale teraz choćby już, za chwilę wybije
10.
Mówiąc
to podniosła się z fotela i poprawiwszy długą szatę, podeszła do kominka, a
Prefekci podążyli za nią.
-
Przeniesiemy się od razu do biura Aurorów, gdyż tam nas oczekują.
Oznajmiła,
po czym po kolei cała trójka zniknęła w zielonych płomieniach. Znaleźli się w
przestronnym gabinecie, utrzymanym w stonowanych kolorach. Wszędzie królował beż
i brąz. Regały z masą dokumentów były wykonane z ciemnego drewna, tak jak i
misterne biurko, za którym siedział na oko czterdziestoletni mężczyzna w
okularach. Miał ciemne, lekko posiwiałe włosy i wyglądał bardzo poważnie. Za to
po lewej na kanapie siedział Kingsley Shacklebolt oraz Lizy. Gdy tylko ujrzała
Prefektów jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech.
-
Jesteście.
Powiedziała
z radością, po czym podeszła do nich i po kolei przytuliła. Świadomość, że
przyszli tu specjalnie dla niej podnosiła ją nieco na duchu, pomimo tego, że
tak psychicznie, jak i fizycznie był wyczerpana. Podczas, gdy ta trójka się
witała, dało się słyszeć nieco przyciszony głos Minervy.
-
Chciałabym z panami porozmawiać o pannie Anes.
-
Oczywiście, słuchamy.
-
Chwileczkę. Panno Granger, panie Malfoy, proszę zaczekać z panną Anes na
zewnątrz. Zawołam was, gdy skończymy.
Prefekci
bez słowa wyprowadzili Lizy na korytarz. Blondynka była dziwnie cicha i
spokojna, choć wcale tak się nie czuła. Kilka poprzednich godzin nie należało
do najprzyjemniejszych. Najgorsze było spotkanie z ojcem. Nie poznała człowiek,
przy którym się wychowała. To bolało, ale najgorsza była świadomość, że
straciła wszystko, a przede wszystkim dom. Choć nikt nie powiedział jej tego
wprost, wiedziała, co ją czeka. Ta myśl napawała ją lękiem. Pomimo wszystko w
swoim domu czuła się bezpiecznie i czuła, że gdzieś ma swój kąt, a teraz? Będzie zmuszona wkroczyć do nowego, zupełnie
jej obcego świata. W jej sercu jednak tliła się jeszcze maleńka iskierka nadziei.
-
Hermiono?
Powiedziała
w końcu, odwracając się w stronę szatynki.
-
Tak?
-
Ty już wiesz, co ze mną będzie, prawda?
Zapytała
starając się zachować spokój, ale głos zadrżał jej delikatnie przy ostatnim
słowie. Zamrugała szybko powiekami, nie pozwalając łzom wypłynąć. W ciągu
ostatnich 24 godzin już za dużo ich wylała i wiedziała, że to wcale nie
przynosi ukojenia, czy też spokoju, a wręcz przeciwnie. Hermiona nie powiedziała
nic, tylko otoczyła ją ramieniem, zerkając na Dracona. Ten jednak ledwie
zauważalnie pokręcił przecząco głowa, doskonale wiedząc, o co jej chodzi. Nie
chciał mówić nic małej, aby nie narobić jej fałszywych nadziei. Najpierw
musieli poznać decyzję Ministerstwa, aby nie sprawić Ślizgonce kolejnego
zawodu. Wtedy poczułaby się jeszcze gorzej. Hermionie serce się kroiło, ale nie
powiedziała ani słowa o adopcji. Draco miał racje, trzeba czekać i tyle.
-
Zaraz wszystko się okaże.
Rzekła
tylko, zakładając blondynce za ucho kosmyk włosów. Teraz tylko modliła się, aby
McGonagall przekonała resztę do ich planu. Jeśli to nie wypali, nie miała
pojęcia, co zrobi. Dała słowo, że nie pozwoli umieścić jej w sierocińcu i
obietnicy złamać nie mogła. Czas mijał, a nic się nie działo. Z gabinetu nikt
nie wychodził, tylko co jakiś czas docierały do nich podniesione głosy. Nie
mieli pojęcia, co to może oznaczać, ale musieli być dobrej myśli. Nagle po
ponad piętnastu minutach drzwi otworzyły się, a w nich pojawiła się McGonagall.
Z jej twarzy nie dało się nic wyczytać, dlatego Prefekci w napięciu czekali na
to, co powie.
-
Zgodzili się, panna Anes może zamieszkać z panią Malfoy, tylko musi się ona jutro
stawić w Ministerstwie, aby załatwić wstępne formalności.
Obojgu
kamień spadł z serca. Czyli jednak się udało.
-
Ale, o co chodzi?
Zapytała
zdezorientowana Lizy. Nie miała zielonego pojęcia, o czym McGonagall mówi.
Hermiona spojrzała znacząco na Dracona, dając mu tym samym do zrozumienia, aby
to on wszystko wytłumaczył Lizy. W końcu to był jego pomysł, a mała miała
zamieszkać u jego rodziny. Widać było, że Ślizgonowi średnio się to uśmiecha.
Nigdy nie był za dobry w mówieniu o delikatnych sprawach, a ta właśnie do
takich należała. Widząc jednak stanowczy wzrok szatynki westchnął ciężko i zwrócił
się do Lizy.
-
Posłuchaj, Granger powiedziała mi o wszystkim. Rozmawiałem z moją matką i jeśli
tylko byś chciała możesz z nią zamieszkać. Nie chcesz iść do sierocińca, a
matka chętnie cię przygarnie. Mieszka ze swoją siostrą i jej rocznym wnukiem,
więc powinno ci się tam spodobać.
Mówił
powoli, dokładnie dobierając słowa. Czuł się nieco głupio, ale czego się nie
robi dla Granger? Lizy, stała niczym spetryfikowana, a sens wypowiedzianych
przez Dracona słów nie do końca do niej docierał. Wpatrywała się w Smoka, jakby
nie słyszała tego, co powiedział.
-
To jak, zamieszkasz z moją matką, czy wolisz sierociniec?
Zapytał
w końcu blondyn, stawiając sprawę jasno. Jego zdaniem obchodzenie się z Lizy
niczym z jajkiem nie było konieczne. Najlepsza był terapie wstrząsowa, a nie
cackanie się.
-
Draco!
Skarciła
go Hermiona, ubolewając nad jego brakiem wyczucia.
-
Nie chcę iść do sierocińca.
Zapewniła
do razu Lizy, czego jak czego, ale tego była pewny.
-
No i o to chodzi. Zabierzesz trochę rzeczy do Hogwartu, a potem odstawimy cię
do mojej matki.
Hermiona
przewróciła oczami, widząc jak Draco niezwykle zadowolony z siebie, zaciera
ręce. Czego jak czego, ale wyczucia Draco Malfoy nie posiadał w nadmiarze. Ta
mała była w ciężkim szoku, a on zamiast jej wszystko wyjaśnić walił prosto z
mostu, pomimo, iż blondynka nie do końca wie, o co chodzi.
-
Pomyśleliśmy, że przyda ci się trochę spokoju, więc następne dwa tygodnie masz
wolne od szkoły i spędzisz je u pani Malfoy.
Wytłumaczyła
blondynce, nie spuszczając z niej wzroku. Wiedziała, że to bardzo dużo
informacji jak na dwa dni, ale inaczej się nie dało.
-
Dobrze.
Odpowiedziała
w końcu nieco niepewnie, ale nikt się jej nie dziwił. Zwaliło się na nią bardzo
wiele spraw, więc miała prawo być zagubiona.
-
W takim razie zapraszam z powrotem, Wracajmy do Hogwartu.
Oznajmiła
dyrektorka, po czym cała trójka wkroczyła do gabinetu. Pożegnali się krótko ze
znajdującymi się tam mężczyznami, po czym po kolei przenieśli się do szkoły.
-
Kiedy zamierzacie się wybrać do pańskiej matki?
Zapytała
Minerva, gdy tylko wszyscy znaleźli się już w jej gabinecie.
-
Jak tylko mała zabierze trochę rzeczy.
Odpowiedział
od razu Draco.
-
To ja po nie pójdę.
Mruknęła
Lizy, kierując się stronę drzwi.
-
Pomogę ci.
Zaproponowała
Hermiona, po czym obie dziewczyny opuściły gabinet, w którym zapadła cisza.
Draco nadal stał przy kominku, czekając na swoje towarzyszki. Nie czuł
szczególnej potrzeby rozmowy z dyrektorką tak jak i ona z nim. Czas nieco mu
się dłużył, ale w końcu drzwi ponownie się otworzyły, a do gabinetu wróciły
dziewczyny, lewitując za sobą kufer. Lizy trzymała na rękach swojego białego
kota, który mruczał z zadowolenia, gdyż blondynka drapała go za uchem.
-
Wszystko gotowe.
Oznajmiła
Gryfonke, stawiając kufer na podłodze.
-
Przenieście się do Trzech Mioteł, a stamtąd możecie się teleportować, gdzie
potrzeba.
Wyjaśniła
Minerva, wskazując na kominek. Jej twarz zdobił ledwie zauważalny uśmiech.
Głównym jego powodem była kolosalna zmiana, która zaszła w stojącym przed nią
Ślizgonie. Nie mogła wyjść z podziwu dla zbawczego wpływu panny Granger. Ta
dziewczyna potrafiła czynić cuda, nie tylko jeśli chodziło o magię. Cała trójka
pożegnała się krótko z dyrektorką, po czym po kolei przenieśli się do pubu. Nie
było tam tłumów, gdyż zegary wskazywały dopiero 12. Nikt nawet nie zwrócił
większej uwagi na ich przybycie, bo i tak niemal od razu opuścili lokal. Stanęli
na poboczu, a dziewczyny chwyciły Dracona za rękę, aby ten mógł ich
teleportować. Aportowali się bardzo blisko domu pani Tonks. Nagle jednak, gdy
byli już przy furtce Lizy zatrzymała się gwałtownie.
-
O co chodzi?
Zainteresowała
się Hermiona, patrząc na nieco bladą Ślizgonkę.
-
A co jeśli pani Malfoy jednak nie będzie chciała, żebym z nią zamieszkała?
Jej
głos był ledwie słyszalny, ale oni zrozumiali, co powiedziała.
-
Nie opowiadaj głupstw. Dlaczego miałaby cię nie chcieć, skoro się zgodziła?
-
Bo mój własny ojciec mnie nienawidzi.
W
końcu wyrzuciła z siebie coś, co zżerało ją od środka. Chyba nic nie bolało ją
tak, jak słowa, które usłyszała od ojca, gdy był wyprowadzany z przesłuchania.
„- Nienawidzę cię
ty nic niewarta gówniaro! Jeszcze mi za to zapłacisz! Zapamiętaj sobie, że ja
już nie mam córki!”
Pomimo
tego, że ten człowiek wyrządził jej tak wiele złego te słowa zabolały. Prawda była
taka, że nic nie było w stanie zmienić tego, że Wiktor Anes był jej ojcem,
którego przez dwanaście lata darzyła bezgraniczną miłością. Czegoś takiego nie
da się tak po prostu wymazać z pamięci. Hermiona widząc zbolałą twarz blondynki
już miała coś powiedzieć, ale o dziwo uprzedził ją Draco.
-
Ja też za ojca mam sukinsyna i wiem, że nie możesz się na niego oglądać. O
wiele lepiej będzie ci bez niego, wiem to z doświadczenia. A o moja matkę się
nie martw, zawsze chciała mieć córkę.
Sam
się sobie dziwił, że zabrał się za pocieszanie tej małej. Może wynikało to z
tego, że doskonale rozumiał, co ona teraz przeżywa. Jego ojciec również nigdy
nie okazywał mu żadnych uczuć. Od zawsze był dla niego tylko dziedzicem fortuny
i następcą, który miał przedłużyć szlachetny ród Malfoyów. On jednak opamiętał
się i poszedł inną drogą. Teraz wiedział, że to była najlepsze decyzja jaką
podjął. Lizy starała jedną łzę, która spłynęła po jej policzku i zastanowiła
się nad słowami Dracona. Czemu miałaby mu nie wierzyć? Czy osoba, która
pozbawiła ją najbliższych mogła wnieść do jej życia coś dobrego? Szczerze w to
wątpiła. Wzięła uspokajający wdech, mocniej przytulając do siebie Mikiego.
-
Możemy iść.
Powiedziała
w końcu, zerkając na Dracona. Ten uśmiechnął się triumfalnie i otoczył
blondynkę ramieniem. Hermiana patrzyła na to wszystko z rozczuleniem, a po
chwili nachyliła się nad chłopakiem i szepnęła mu do ucha.
-
Idealnie nadajesz się na starszego brata.
Z
satysfakcją odnotowała, że na twarzy blondyna pojawiło się zakłopotanie. Nie
odpowiedział, tylko poprowadził obie dziewczyny do wejścia. Zadzwonił i nie
minęła chwila, a drzwi otworzyły się, a w nich pojawiła się Narcyza.
-
Witajcie kochani.
Przywitała
się życzliwie, całując w policzek najpierw swojego syna, potem Hermione, aż w
końcu zwróciła się do Lizy.
-
A ty zapewne jesteś Lizy. Bardzo miło mi cię poznać. Nazywam się Narcyza, ale
myślę, że najlepiej jak będziesz mi mówić ciociu.
-
Dzień dobry.
Odpowiedziała
grzecznie Ślizgonka, zdobywając się na delikatny uśmiech.
-
Wchodźcie proszę do środka. Andromeda z Teddym czekając w salonie.
Przesunęła
się na bok, aby mogli wejść do środka, po czym poprowadziła ich w głąb domu. W
salonie istotnie czekała Andromeda, bawiąc się z wnukiem. Na widok gości
natychmiast podniosła się z kanapy.
-
Dzień dobry moi drodzy. Witaj moje dziecko, ty zapewne jesteś Lizy.
Drugie
zdanie skierowała do Ślizgonki, uśmiechając się przy tym życzliwie.
-
Dzień dobry pani.
-
Oj nie moja droga, mówi mi po imieniu albo ciociu. Siadajcie proszę, nie
będziecie tak stali.
Lizy
nieco się rozluźniła, widząc życzliwość obu kobiet. Andromeda wskazała na
kanapę, na której po chwili siedzieli wszyscy. Hermiona od razu wzięła na
kolana Tedda, a ten z uśmiechem zaczął jej prezentować swoje zabawki, mamrocząc
pod nosem, coś po swojemu.
-
Może się czegoś napijecie albo zjecie?
Zapytała
pani Tonks, już wstając z fotela.
-
Chętnie. Nie zdążyliśmy rano na śniadanie, bo mieliśmy odebrać Lizy z
Ministerstwa.
Odpowiedział
natychmiast Draco. Z powodu o wiele ciekawszych zajęć, których wolał nie
zdradzać, spóźnili się na posiłek, a w to aby Ministerstwo zatroszczyło się o
Lizy również szczerze wątpił.
-
Trzeba było tak od razu. Zaraz wam coś przygotuje.
Pani
Tonks skierowała się w stronę kuchni, a gdy mały Lupin to zauważył zaczął wyciągać
rączki w stronę babci, gaworząc po swojemu.
-
Teddy kochanie, babcia zaraz wróci.
Chłopczyk
jednak nie posłuchał i zaczął się jeszcze bardziej wiercić na kolanach
Hermiony.
-
To ja go wezmę i pójdę z panią.
Oznajmiła
w końcu szatynka, po czym podniosła się z kanapy i wraz z Teddym oraz Andromedą
skierowała się w stronę kuchni, pozostawiając Malfoyów i Lizy samych. Początkowo
zapadła pomiędzy nimi krępująca cisza. Panna Anes całą swoją uwagę skupiała na
Mikim, który mruczał, przeciągając się na jej kolanach, gdyż drapała go za
uchem. Czuła się nieco skrępowana. Kobieta, która przed nią siedziała na dobrą
sprawę była dla niej obcą osobą, więc nie wiedziała, jak ma się zachować. Nie
pomagała jej w tym niemała nieśmiałość.
-
Masz pięknego kota. Jak się wabi?
Zagadnęła
w końcu Narcyza, chcąc nieco ośmielić dziewczynkę.
-
Miki.
Ślizgonka
w końcu odważyła się podnieść wzrok, a nawet zdobyła się na blady uśmiech.
Tylko w jej oczy był widoczny lęk. Był to strach przed nowym i nieznanym.
Narcyza oczywiście to dostrzegła, gdyż sama swego czasu żyła w ciągłym strachu.
Wiele spędziła u boku człowieka , który ją terroryzował. Podejrzewała, że ta
mała też nie miała w życiu łatwo i chyba dlatego jeszcze bardziej chciała jej
pomóc.
-
Posłuchaj Lizy, wiem, że jak na swój wiek przeżyłaś bardzo dużo i nie były to
miłe rzeczy, ale teraz to się skończyło. Obiecuję ci, że zrobimy wszystko,
żebyś czuła się u nas dobrze, więc nie masz się czego bać.
Mówiąc
to Narcyza wyciągnęła rękę w stronę dziewczynki i położyła ją na jej dłoni.
Wiedziała, że minie czas nim uda jej się zdobyć zaufanie Ślizgonki, ale czuła,
że da radę. Lizy uśmiechnęła się z wdzięcznością. Mama Dracona wzbudziła u niej
ogromną sympatie tak, jak i jej siostra. Teraz wszystkie troski zdawały się o
wiele bardziej odległe, bo i jaki był sens w umartwianiu się, skoro
najwidoczniej los ponownie się do niej uśmiechnął. Siedzieli tak, a panna Anes,
zachęcona przez Narcyzę, zaczęła opowiadać jej nieco o sobie, na razie jednak
nie poruszając bolesnych tematów. Mówiła o szkole, nauce, znajomych i innych
sprawach, które powinny być jednym zmartwieniem dziewczynki w jej wieku. Po
około pół godziny pani Tonks zaprosiła wszystkich do jadalnie.
-
Smacznego kochani.
Powiedziała,
gdy wszyscy siedzieli już przy stole i zaczęli jeść przygotowany obiad. W
międzyczasie Draco rozmawiał ze swoją matką i ciotką, a Hermiona wraz z Lizy
zabawiały Tedda. Teraz Ślizgonak wydawała się już o wiele bardziej rozluźniona.
Była szczerze zafascynowana małym Lupinem, który co chwilę się śmiał i wodziło
wzrokiem za jej kotem. Czas mijał im bardzo szybko, aż w końcu nadeszła pora
powrotu do Hogwartu.
-
Trzymaj się Lizy, wszystko będzie dobrze. Napisz do mnie, a zobaczymy się za
dwa tygodnie.
Powiedziała
Hermiona, przytulając blondynkę, gdy byli już gotowi do wyjścia. Wiedziała, że
będzie za nią tęsknić, bo już przyzwyczaiła się do wspólnego przesiadywania w
bibliotece i przywiązała się do panny Anes. Jednak była też świadoma, iż pobyt
tutaj bardzo dobrze jej zrobi.
-
Oczywiście, że napiszę i dziękuję.
Odpowiedziała
blondynka, odsuwając się od Gryfonki, którą powoli zaczęła traktować jak własną
siostrę. Ta dziewczyna zrobiła dla niej tak wiele, że nie była pewne, czy
kiedykolwiek zdoła się jej odwdzięczyć. Gdy pożegnała się z Hermioną podeszła
do Dracona, aby i jego przytulić. Większość ludzi uważała go za egoistę, ale
ona wiedziała, że taki nie jest. Co prawda swoją prawdziwą twarz ujawniał tylko
przy nielicznych, ale był naprawdę wspaniałym człowiekiem.
-
Dziękuję.
Powtórzyła,
na co Smok zmierzwił jej włosy. Naprawdę polubił tą małą.
-
Nie ma za co.
Prefekci
pożegnali się jeszcze tylko z Narcyzą, Andromedą i Teddem, po czym opuścili
dom.
-
Ta spryciula już je sobie okręciła wokół palca.
Stwierdził
Draco, gdy zmierzali już do opuszczonej uliczki, aby móc się teleportować.
-
Dziwisz mi się? Mała, słodka blondyneczka o szarych oczach i do tego z kotkiem,
kto by nie stracił dla niej głowy?
-
Ja tam wolę szatynki.
Mówiąc
to pociągnął ją za rękę tak, że wylądowała w jego ramionach.
-
Doprawdy?
Zapytała,
udając zdziwioną, a na jej twarzy gościł uroczy uśmiech.
-
Szczególnie takie pyskate i przemądrzałe.
-
Pff, nie znam takiej.
-
A ja owszem.
Nie
dał jej już dojść do słowa zamykając jej usta pocałunkiem. To jednak z wielu
rzeczy, która nigdy mu się nie znudzi. Kochał czuć jej miękkie usta na swoich
oraz to ciepło rozlewające się po jego ciele. Odsunęli się od siebie dopiero po
dłuższej chwili.
-
Jesteś niemożliwy.
Zaśmiała
się szatynka, wyplątując się z jego uścisku.
-
Wiem i za to mnie kochasz.
-
No tu może i masz racje.
-
Chociaż w jednej kwestii się zgadzamy.
Spojrzeli
się na siebie i w tym samym momencie wybuchli śmiechem. W wyśmienitych humorach
teleportowali się do Hodsmade, a stamtąd przez kominek w Trzech Miotłach
przenieśli się do Hogwartu. W gabinecie dyrektorki wymienili z nią kilka zdań,
po czym udali się do Wielkiej Sali, gdzie właśnie trwała kolacja. Gdy tylko
dotarli na miejsce Draco poprowadził szatynkę do stołu Slytherinu.
-
Kogo moje piękne oczy widzą, toż to nasi Prefekci. Co demolowaliście tym razem?
Zaśmiał
się Jimmy, gdy tylko para usiadła przy stole ze swoimi przyjaciółmi. Na twarzy Hermiony
w momencie pojawił się krwisty rumieniec, a cała reszta skierowała na nią
pytające spojrzenia, co oznaczało, że Parker i Harper jeszcze się nie wygadali.
-
Radze ci się zamknąć.
Powiedział
spokojnie Draco, nakładając tosty sobie i Gryfonce.
-
Nie no kochani, nie ma się czego wstydzić. Przecież…
Draco,
widząc rosnące zmieszane Hermiony, postanowił interweniować. Zamachnął się, z
zamiarem kopnięcia Jimmy’ego pod stołem, ale niestety nie wszystko poszło po
jego myśli.
-
Na gacie Merlina!
Wrzasnął
nagle Blaise, łapać się za piszczel.
-
Czy kogoś przypadkiem nie pojebało?!
Zapytał
z wyrzutem, rozmasowując obolałą nogę.
-
Wybacz stary, to on miał dostać.
Mówiąc
to Draco wskazał na Jimmy’ego, który w momencie wybuchnął gromkim śmiechem. Na
szczęście skutecznie odwróciło to uwagę wszystkich od wcześniejszego tematu, co
panna Granger przyjęła z ogromną ulgą. Jakoś nieszczególnie miała ochotę
rozmawiać o swoim życiu seksualnym z bandą Ślizgonów.
*****
Dwa tygodnie późnij
Był
już wieczór, a Prefekci właśnie wrócili do swojego dormitorium. Dziś odebrali
Lizy od Narcyzy i Andromedy. Tak jak się spodziewali, mała bardzo szybko
złapała kontakt z obiema kobietami. Pani Malfoy była w trakcie ubiegania się o
opiekę nad Ślizgonąa, co mogło trochę potrwać, ale byli dobre myśli.
Najważniejsze, że Lizy była szczęśliwa. Dzięki obu kobietom na nowo poczuła się
kochana i potrzebna, co dodało jej skrzydeł. Znowu stała się wesołą i pełną
życia dziewczynka, którą była przed utartą bliskich.
-
Nigdy nie widziałam jej tak wesołej.
Stwierdziła
Hermiona, siadając na kanapie. Była naprawdę spokojniejsza, widząc, że
Ślizgonce wszystko zaczęło się układać. Czuła, że teraz życie ich wszystkich
stanie się o wiele spokojniejsze. Miała wszystko, czego potrzebowała,
wspaniałego chłopaka, kochających rodziców, przyjaciół, plany, marzenia.
-
A widzisz, to się nazywa urok Malfoyów.
-
Zapewne.
Zachichotała,
przeciągając się. Nagle ich spokój przerwało pukanie do szyby. Szatynka
spojrzała błagalnie na siedzącego obok niej chłopaka, na co ten prychnął pod
nosem.
-
Zapomnij.
-
Draco…
-
Nie.
-
Proszę.
Zarzuciła
mu ręce na szyje i namiętnie pocałowała.
-
Ewentualnie mogę się poświęcić.
Mruknął,
całując ją w nos, po czym podniósł się z kanapy.
-
Kocham cię.
Oznajmiła
posyłając mu buziaka, na co blondyn uśmiechnął się łobuzersko.
-
Wiem.
Podszedł
do okna i wpuścił do środka dobijającą się sowę. Ptak od razu podleciał do
Hermiony, upuścił na jej kolana kopertę i odleciał. Zdziwiona szatynka
wyciągnęła list i zaczęła czytać. Z każdym kolejnym zdaniem jej twarz stawała
się bledsza, a źrenice szersze. Nie docierał do niej sens przeczytanych słów.
Świat zaczął wirować, a poszczególne zdania odbijały się echem w jej głowie.
Nagle poczuła jak osuwa się w nicość, a wszystko pochłania mrok. Zemdlała.
Witam :)
No kochani oto rozdział, który dość
lubię. Wyszedł mi tak jak chciałam, więc mam nadzieję, że i wam się spodoba w
przeciwieństwie do tego, co zaraz napiszę… Mam dla was nie najlepszą wiadomość. Następna
notka ukaże się dopiero za dwa tygodnie. W poniedziałek wyjeżdżam i nie ma mnie
do piątku, a z kolei w sobotę mam osiemnastkę przyjaciółki, więc nie dam rady
nic napisać. Mam nadzieje, że wykażecie się cierpliwością i poczekacie.
Uprzedzam też, że od 24 do 28 lutego raczej nie będzie ze mną kontaktu.
O chciałam się wam jeszcze pochwalić moim najnowszym zakupem :D W końcu się zebrałam, żeby kupić wszystkie te cudeńka ♥
Pozdrawiam A♥
pierwsza! lecę czytać ;)
OdpowiedzUsuńrozdział naprawdę super. W końcu u Lizy wszystko się ułożyło, tak samo jak Cyzi, która tak bardzo pragnęła córeczki <3 Draco taki opiekuńczy, że go nie poznaję :o
UsuńJak możesz skończyć w takim momencie i kazać nam czekać 2 tygodnie? ;<<
a co do książek, to ja też zamierzam kupno części z sagi, ale kupuję pojedynczo i na razie mam tylko 6 i 7 część :)
Pozdrawiam, Alexis :)
Czyżby groźba Lucka? =o
OdpowiedzUsuńO, jak dobrze, że z Lizy wszystko się udało. Ale co takiego jest w liście do Hermiony? :o Jestem troszkę przerażona.
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę dobry, przyjemnie się go czytało, chociaż wychwyciłam trochę literówek ;>
Weny życzę,
Ronnie
Cudowny rozdziałał! Jednak niepokoim mnie ten list... Musi być coś bardzo poważnego skoro Hermiona zemdlała.. Już się boję. Następny rozdział dopiero za 2 tygodnie? Bęzie ciężko, ael postaram się przeżyć.. ;*
OdpowiedzUsuńDlaczego w takim momencie ?!? Dlaczego ja sie pytam ?!?!?!? Boski rozdział :* Już nie moge sie doczekać następnego :3
OdpowiedzUsuńCo się stało??? Rozdział cudny. Z wielką niecierpliwością czekam na następny Z.
OdpowiedzUsuńCo to było? Dlaczego ona zemdlała?|! No jak mogłaś w takim momencie zakończyć?!
OdpowiedzUsuńRozdział boski i czekam na kolejny :D
Wiedziałam. Jak tylko Hermiona miała głupi pomysł adopcji, ja wiedziałam, że to Cyzia i Andromeda ją adoptują ;). Coraz ładniej prezentujesz charakter Liz i super, że Draco tak sie angażuje. Wspólne sceny Draco i Hermiona - przecudowne ;) Ale co w liście?? Lucjusz, jej rodzina, Weasley'owie?? Dowiemy sie w następnym cudownym rozdziale ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~Olciak
O.O Koniec mnie zszokował, wszystkie jesteście okrutne :')
OdpowiedzUsuńIdę spać.
Piszesz świetnie, ale musisz mieć tą nutę niepewności, prawda?
Pozdrawiam,
Y♥
PS. Miłego wyjazdu ;)
No zostaje mi tylko Cię zabić! :D Skończyć w takim momencie i dodatkowo czekać długo na notkę... ja nie wiem jak wytrzymam! :C Już nie mogę się doczekać. Życzę miłej zabawy i czekam na rozdział <33
OdpowiedzUsuńCzemu każdy kończy w takim momencie :c mam nadzieję ze szybko piszesz kolejny rozdział :) pozdrawiam Alexis Nott :)
OdpowiedzUsuńNastępna, która kończy w takim momencie, no ja nie wytrzymam!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, taki kochany. Strasznie się cieszę, że Andromeda i Narcyza przyjęły Lizy, jejku. :)
Tylko co Hermiona przeczytała w tym liście? Teraz mnie to będzie nurtować, dziękuję Ci bardzo!
Czekam na kolejny rozdział, a tymczasem życzę Ci mnóstwa weny i pozdrawiam, Charlie. :)
http://dilectioprohibitum.blogspot.com/
Cóż to się zznowu stało?
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :)
Jak mogłaś w takim momencie?! Co mogło być w tym liście? Rozdział niesamowity.:D Czekam na nn.;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i WENY życzę Tonks:)
Ciesze sie ,że lizy jest szczęśliwa ;)
OdpowiedzUsuńWiadomo Narcyza i Andromeda to dwie wspaniałe kobietki ;)
Haha Jimmy mnie rozwala ;p
Jestem ciekawa co było w liście Hermiony ?
Czyżby coś o jej rodzicach ?
Pozdrawiam ;]
Rozdział kapitalny ! <3. Co się im wszystko ułoży to zaraz się coś zniszczy... Ale za to Cię uwielbiam :D. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :). Dużo weny, udanego wyjazdu i dobrej zabawy na 18-stce :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Karrena
w takim momencie jak możesz?! 2 tygodnie czekać uschnę z tęsknoty :( a co do rozdziału jeszcze super jest fajnie że Liz znalazła swoje miejsce u Narcyzy i jej siostry :)
OdpowiedzUsuńNo nie...
OdpowiedzUsuńPrzerywanie w takich momentach jest karalne! ;)
A tak w ogóle, to fajnie, że Narcyza tak serdecznie przyjęła małą :D
Pozdrawiam, weny :)
Dastra
PS: nie chciałabyś mni odwiedzić?
dramione-serce-nie-sluga.blogspot.com
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że lizy jest już szczęśliwa i polubiła Narcyzę i Andromedę.
Uwielbiam sprzeczki między prefektami oraz ich przyjaciółmi.
Taki Draco jak go przedstawiłaś jest cudowny.
Jak mogłaś skończyć w takim momencie? Co było w liście?
Pozdrawiam
Hermione Granger
Szkoda, że rozdział będzie tak późno. Ciekawe co się stało. Mam nadzieję, że nie umarli rodzice Hermiony.. Albo, że Ron nie jest na wolności..
OdpowiedzUsuńRozdział doskonały :)
Dramione True Love <3
świetnie czekam na więcej :) pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńjejku, jak słodko! Cyzia adoptowała Lizy....
OdpowiedzUsuńTo takie urocze, dzięki Ci za ten rozdział, bo dziś mam taki podły humor, a Ty mi go poprawiłaś!!!
u mnie nn, zapraszam ;)
Cudowny!!!
OdpowiedzUsuńWielbie cie o moja bogini za te piekne rozdziały. Tyle emocji a Draco... kocham go. Czekam na następny rozdział ♥
Pozdrawiam Diabełek :*
Wspaniały !
OdpowiedzUsuńCały tydzień dzień w dzień wchodzę tutaj i sprawdzam czy przypadkiem nie dodałaś rozdziału <3 Jesteś świetna :* Nie mogę się doczekać na następny rozdział :) Ciekawe co tam nasz Mionka wyczytała :/ Mam nadzieję, że pojawi się szybciutko :D
Zapraszam do siebie gdzie już dziś powinien być rozdział :D http://jestemmalarkaswiata.blog.pl/
Wspaniały rozdział, tylko jestem ciekawa co Hermiona przeczytała dlaczego zemdlała...?
OdpowiedzUsuńHarry Potter <3 pamiętam jak poszukiwałam w bibliotece nowych części i byłam ciekawa co dalej.
Życzę weny i czekam na nexta
Super rozdział:) Co sie stało z Hermioną? Mam jedną teorie ale pewnie i tak nie jest słuszna. Nie jestem jak moja mama kiedy np. oglądam z nią film kryminalny a ona oczywiście już wie co będzie w następnej scenie i jak sie wszystko skończy. Już się nauczyłam że jak chce coś oglądać to na początku ostrzegam ją że ma mi nie przepowiadać co sie potem wydarzy:). Wracając do rozdziału, ciesze się że w życiu Lizi wszystko się ułożyło.Draco mnie zaskoczył kiedy zaczął ją pocieszać, ale to dobrze. Myśle że Narcyza idealnie sprawdzi się w roli mamy panny Anes.
OdpowiedzUsuńZ (nie) cierpliwością czelam na kolejny rozdział -TESSA:*
" Na gacie Merlina!
OdpowiedzUsuńWrzasnął nagle Blaise, łapać się za piszczel.
- Czy kogoś przypadkiem nie pojebało?!" - Mój ulubiony fragment tego rozdziału :D
CO. BYŁO. W. LIŚCIE. Ja się pytam?! Pisz szybko nowy rozdział,nie wytrzymam bez tej informacji! :C
A tak w ogóle, to chciałabym cię zaprosić o tu: historiajednejmilosci.blogspot.com Bo masz... Hmm... nominejszyn, że tak powiem :D
Kolka
Łał, łał, łał.
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że bedzie tak pięknie. Że wysztko się ułoży. A tu nagle jakiś list, który pewnie nieco popsuje. No ale trudno. I TAK WIEM, ŻE WYBRNIESZ Z TEGO. Życzę weny i miłego odpoczątku. Czekam na następny ze zniecierpliwieniem. / M.G
Odpoczynku * 😊 / M.G
UsuńMowil ci ktos kiedyś, ze jestes okropna :P
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście genialny.
Czekam na więcej z niecierpliwością ;)
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
No cześć. Dawno mnie tu nie było ale w końcu się zebrałem. Przede wszystkim w dalszym ciągu popełniasz błędy z końcówkami typu "myślał" zamiast "myślała". Spróbuj nad tym jeszcze popracować...
OdpowiedzUsuńCo do Lizy to zbudowałaś ciekawy charakter, mimo że nie lubię tego dziecka
Pozdrawiam
No proszę i znowu zostawiasz nas z głową pełną myśli! To powinno być karalne, serio -.-
OdpowiedzUsuńOprócz tego rozdział fajny. Cieszę się, że sprawa Lizy przebiegła tak pomyślnie. Myślę, że Narcyza i Andromeda okażą się bardzo dobrymi opiekunkami.
Uwielbiam te ślizgońskie przekomarzanki, są po prostu genialne :D
No i rzecz jasna kipię z ciekawości, co takiego było w tym liście?!
Jesteś okrutna, że zostawiasz nas w takim punkcie i to na 2 tygodnie! Ale rozumiem brak czasu, bo sama niestety na niego bardzo często cierpię. Cóż, życzę Ci w takim razie żeby wszystko przebiegło pomyślnie no i weny, weny i jeszcze raz weny. :))
Pozdrawiam serdecznie,
Silje.
Zyskałaś nową czytelniczkę ♡ Zakochałam się w twoim blogu. Rozdział suuuper ♥
OdpowiedzUsuń~Księżniczka Półkrwi
Rozdział super, no ale kończyć w takim momencie???
OdpowiedzUsuńNormalnie zżera mnie ciekawość co jest w tym liście skoro reakcja Miony była tak gwałtowna.
Bardzo dobrze, że Lizy odnalazła się pod opieką Andromedy i Narcyzy.
A akcja przy stole Ślizgonów niezła ;) Brakuje mi Pansy i Blaise`a oraz Harrego i Ginn...
Pozdrawiam
Zostałaś przeze mnie nominowana do LA
OdpowiedzUsuńWięcej tutaj: dramione-serce-nie-sluga.blogspot.com
O Merlinie.. to na koncu mna wstrzasneli. Nie mam pojecia kto.. Lucjusz? Ron? Hmm.. dobra nie mam zielonego pojecia kim mogl nyc nadawca.. Fajnie ze z Lizy lepiej i moze zamieszku u Cyzi :) Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńP.J.M (Patrycja :3 )
Jejuuu cudny ale mam niedosyt ,bo skoczylas w TAKIM momencie . kocham twooojego bloga i czekam na nastepny rozdzial , ktory mam nadzieje niebawem ... :3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział <3 cieszę się, że życie Lizy sie ułożyło :D i fajnie, że Minerva pomogła Prefektom :) tylko jak mogłaś skończyć w takim momencie?! XD dużo weny :*
OdpowiedzUsuń~Ania
Hejo :D
OdpowiedzUsuńWow! Rozdział cudny, genialny, boski, no po prostu idealny i co najważniejsze: KOMICZNY! Tak się uśmiałam przy tym: '-Na gacie Merlina! - Wrzasnął nagle Blaise, łapać się za piszczel.- Czy kogoś przypadkiem nie pojebało?!' Hahahaha, no padłam, leżę i nie wstane! ^^
Twój Draco jest słodziutki, a Mionka jest taka urocza *.* Nic dodać, nic ująć.. Cud, miód i orzeszki! <3
Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://tak-wiele-ksiazek-tak-malo-czasu.blogspot.com/
F_A
I takie Dramione kocham <3
OdpowiedzUsuńTylko ta końcówka - Merlin cię za nią ukarze -.-'
Zabiję cię za takie końcówki... Czytam po raz piąty i umieram .-.
OdpowiedzUsuńFajnie, że udało się pomóc Lizy, Ciekawa jestem co z tym listem:)
OdpowiedzUsuń-----
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Cieszę się, że wszystko z Lizy się ułożyło i rozdział bardzo fajny. Ale czy musiałaś przerwać w takim momencie??!! Naprawdę mam ochotę potraktować Cię Avadą -.- Dlatego pisz szybko kolejny rozdział, bo umrę z niepewności :D Życzę duużo weny ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lumos
Coooo się stało Hermionie? o.O W sensie co było w tym liście? No nie ja już nie mogę się doczekać kolejnej notki... Pozdrawiam, życzę dużo weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńdark-family-dtb.blogspot.com
Zostałaś nominowana do LBA, więcej na czy-to-jest-milosc.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCieszę się, że małej się wszystko układa. Szczerze ją polubiłam :) Ciekawi mnie tylko jaką wiadomość otrzymała Hermiona... Mam nadzieję, że uwiniesz się szybko z rozdziałem. Potrafisz wzbudzić ciekawość ! :)
OdpowiedzUsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuńBiorę się za kolejną częśc ;3
magiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com
~Acruxia
O nie, nie nie nienie !!!!!!! Co się stało ?!?!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki <3
Dziwne może ten list dotyczy jej rodziców ? Nie wiem
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że chodzi o jej rodziców. Pewnie umarli albo coś XD
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział, ciepły, dający nadzieję. Niepokoi mnie tylko kocówka..czyżby coś się stało jej rodzicom? Albo Ron zwiał z Munga? Zero byków :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)