„Scarlet”
Ulica
Long Acre była prawie pusta. Zapadł już zmrok i większość ludzi wolała siedzieć
w swoich przytulnych domach, poza jednym wyjątkiem. Zakapturzony mężczyzna w
długiej, czarnej pelerynie zmierzał w tylko sobie znanym kierunku. Doskonale
wiedział, dokąd ma iść i, co zamierza zrobić. Był przekonany, co do słuszności
swojego przedsięwzięcia. Musiał w końcu wziąć sprawy w swoje ręce. To wszystko
zaszło za daleko. Kompletnie stracił kontrolę, a dla niego było to
niedopuszczalne. Szale przechyliła rozmowa z jednym z współpracowników, która
odbyła się na początku tygodnia.
*****
-
Lucjuszu.
-
Augustusie. <pan
Greengrass>
Dwaj
mężczyźni spotkali się w windzie Ministerstwa, którą zmierzali do swoich
departamentów.
-
Mój drogi, jest mi niezmiernie przykro z powodu tragedii jaka cię spotkała.
Malfoy
Senior zmarszczył brwi.
-
Wybacz, ale nie wiem, o czym mówisz.
-
O twoim synu rzecz jasna.
-
Draconie?!
Lucjusza
szlag trafił. Co tym razem ten gówniarz nawywijał? Czyżby po raz kolejny musiał
się za niego wstydzić? Miał tego serdecznie dość.
-
Owszem. Doszły mnie słuchy, że twój syn od ponad miesiąca jest w oficjalnym
związku z tą szlamą. Z tego wnioskuje, iż twoja teoria chwilowej fascynacji
okazała się błędna.
Augustus
nie mógł przeboleć tego, że syn Lucjusza okazał się nieudacznikiem. Od zawsze
był pewny, iż Draco to idealna partia dla jego starszej córki – Dafne. Oboje ze
szlachetnych i szanowanych rodów, piękni, młodzi, bogaci, czego chcieć więcej?
Jednak w tych okolicznościach jego plany wydania córki za Malfoya Juniora
okazały się niemożliwe do zrealizowanie. Musiał rozpocząć intensywne
poszukiwania nowego zięcia.
-
To niemożliwe.
-
Och, gwarantuje ci, że to prawda. Cały Hogwart o tym huczy, a skoro wiedzą
uczniowie to i ich rodzice są dość dobrze doinformowani.
Lucjusz
bezskutecznie starał się ukryć swoją wściekłość. Jak on mógł do tego dopuścić?
Jedyny syn i dziedzic związał się ze szlamą? Przecież jego przodkowie
przewracają się w grobach, patrząc na to wszystko. Teraz wiedział, iż popełnił
błąd dając synowi wolną rękę. Mógł to wszystko stłumić w zarodku, gdy tylko
zorientował się, że coś jest nie tak. Czym on sobie na to zasłużył? Najpierw
niewdzięczna żona tak po prostu od niego odeszła, a teraz jeszcze to.
-
Augustusie, możesz mi wierzyć, że niebawem wszystko wróci do normy. Już ja się
o to postaram.
W
tym momencie drzwi windy rozsunęły się, a Malfoy pospiesznie ją opuścił, a w
jego głowie już zaczął się tworzyć wstępny plan działania.
*****
Teraz
już wiedział, że tu są potrzebne drastyczne środki. Był gotowy na wszystko, a
nawet więcej, byleby chronić nieskazitelność swego rodu. Ten gówniarz jeszcze
go popamięta, tak samo jak ta jego szlama. Powinni wiedzieć, że z kimś takim
jak on się nie zadziera. W końcu dotarł pod dom, do którego zmierzał. Spojrzał
na budynek z lekką odrazą. Nie za bardzo podobała mu się perspektywa
przebywania w czymś takie, ale cóż, nie miał wyboru. Dyskretnie wyciągnął
różdżkę, aby mieć ją w pogotowiu. Nie silił się na pukanie, tylko otworzył
drzwi za pomocą jednego zaklęcia. Ciche kliknięcie zamka i już mógł wejść do
środka. W głębi domu dało się słyszeć rozmowy i śmiechu, Malfoy prychnął pod
nosem. Ci mugole jeszcze nie widzą, co ich czeka. Nie spieszył się. Powoli
wszedł do salonu. Małżeństwo siedziało na kanapie, popijać herbatę i oglądając
album ze zdjęciami. Lucjusz jednak nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Stanął
dwa metry za mugolami i wycelował w nich różdżkę.
-
Witam szanownych państwa Grangerów.
Powiedział
w końcu, głosem przepełnionym pogardą. Małżeństwo błyskawicznie odwróciło głowy
w jego stronę. Jane była tak zaskoczona i przerażona zarazem, że upuściła
trzymaną w ręku filiżankę, którą rozbiła się na podłodze.
-
Ach ci mugole, nie dość, że głupi to jeszcze niezdarni.
Zadrwił
Malfoy, patrząc z odrazą na przerażone małżeństwo. Strach, który widział w ich
oczach dawał mu niemałą satysfakcje.
-
Nie wiem, kim pan jest, ale proszę natychmiast opuścić nasz dom.
Oznajmił
w końcu pan Granger, podnosząc się z kanapy. Złapał za rękę swoją żonę, aby ta
uczyniła to samo i stanęła za nim. Wiedział, kim jest ten człowiek. On należał
do świata ich córki, tylko pytanie, czego mógł chcieć od nich.
-
Gdzie moje maniery. Nazywam się Lucjusz Malfoy.
-
Czego pan od nas chce?
-
Wasza szlamowata córeczka zaszła mi za skórę.
-
Nie zbliżaj się do Hermiony!
Krzyknęła
pani Granger, czując jak narasta w niej panika. Czego ten człowiek mógł chcieć
od ich kochanej córeczki?
-
Milcz.
Warknął
Lucjusz, z trudem powstrzymując wybuch złości.
-
Proszę natychmiast opuścić nasz dom, bo wezwę policję.
Arystokrata
na słowa Iana wybuchnął śmiechem, który pozbawiony był choćby krztyny humoru.
Ci mugole naprawdę byli żałośni.
-
Oczywiście, że stąd wyjdę. Uwierzcie, że nie sprawia mi przyjemności
przebywanie w towarzystwie pół ludzi, jednak ja zniknę dopiero, gdy wy
będziecie martwi.
Oczy
państwa Grangerów rozszerzyły się ze strachu. Ian mocniej ścisnął rękę swojej
żony. Był przerażony, ale starał się nie dać tego po sobie poznać. Musiał być
silny, dla Jane i Hermiony. Pomimo, iż najprawdopodobniej były to ostatnie
chwile jego życia, nie miał zamiaru się poddać.
-
Ze mną zrób, co chcesz, ale zostaw moją żonę i córkę w spokoju.
Jego
głos był stanowczy i zdecydowany. Życie tych dwóch kobiet było dla niego
najważniejsze. Mógł nawet oddać swoje własne, byleby tylko one były bezpieczne.
-
Jakież to szlachetne. Skoro tak, to znaj moją litość, zginiesz jako pierwszy.
Avada Kedavra.
Zielony
strumień światła uderzył prosto w klatkę piersiową mężczyzny. Oczy pana
Grangera w jednej chwili stały się puste, a uścisk na dłoni jego żony zelżał.
Jane z przerażeniem patrzyła, jak jej ukochany bezwładnie osuwa się na podłogę.
Upadła przy nim na kolana, kurczowo ściskając jego dłoń.
-
Jan, co ci jest? Błagam ocknij się!
Łkała
pani Granger, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Jej mąż, jej kochany Ian leży
bezwładnie, nie reagując na żadne słowa, czy też gesty. Najgorsze było to, że w
jego oczach nie widziała już nic, tylko pustkę. Zniknęło całe życie i radość,
nie zostało po nich nawet śladu.
-
Kochanie, obudź się.
Jane
położyła głowę na klatce piersiowej męża, mocząc jego koszule łzami. W jeszcze
większą rozpacz wprowadził ją fakt, iż nie słyszała bicia serca ukochanego,
tylko przeraźliwą, niczym niezmąconą ciszę. Lucjusz stał przez chwile,
napawając się rozpaczą kobiety. Był niczym dementor, który odbierał ludziom
szczęście, czerpiąc z tego radość i korzyści. Po chwili jednak Jane, podniosła
głowę, aby móc spojrzeć na arystokratę. Jej twarz nie wyrażała nic, poza
skrajną rozpaczą i bólem.
-
Oszczędź chociaż naszą córkę.
Szepnęła,
patrząc mu prosto w oczy. Wiedziała, że dla niej nie ma już ratunku i niebawem
ponownie połączy się z mężem. Jednak była jeszcze jej córeczka, którą kochała
ponad wszystko i nie chciała, aby jej życie zakończyło się, nim na dobre
zdążyło się zacząć.
-
Szlamy nie zasługują na litość. Avada Kedavra.
-
Kocham cię Hermionko.
Zdążyła
wyszeptać Jane, nim zielony strumień światła pozbawił ją życia. W jednej chwili
jej bezwładne ciało opadło na klatkę piersiową męża. Teraz oboje byli już w
innym, być może lepszym świecie. Lucjusz stał niewzruszony, patrząc na swoje
ofiary. Ten widok nie wywoływał w nim żadnych uczuć. Dla niego było to jedynie
pozbycie się dwóch, nic nie znaczących insektów. Spojrzał na nich po raz
ostatni, po czym, po usunięcie wszelki śladów swojej obecności tutaj, opuścił
ich dom. Teraz musiał doprowadzić swój
plan do końca. Już niebawem ród Malfoyów odzyska swój honor.
*****
Hermiona
powoli zaczęła się budzić. Była nico otępiała i zdezorientowana. Nie do końca
wiedziała, co się stało. Pierwsze, co ujrzała po otwarciu oczu, to zatroskana
twarz Dracona, który się nad nią pochylał.
-
Na rany Salazara, Granger! Nie rób mi więcej takich numerów!
Powiedział,
oddychając z ulgą. Szatynka tracąc nagle przytomność napędziła mu niezłego
stracha.
-
Co się stało?
Zapytała,
podnosząc się do pozycji siedzącej.
-
Dostałaś list, zaczęłaś czytać i…
Dalszej
części jego wypowiedzi już nie słuchała. Z jej twarzy w momencie odpłynęła cała
krew, a serce zamarło z przerażenia. Natychmiast zerwała się z miejsca i
zaczęła się gorączkowo rozglądać. W końcu jej wzrok natrafił na list leżący
obok kanapy. Nagle wszystko spadło na nią, niczym grom z jasnego nieba. Nawet
nie zarejestrowała kiedy osunęła się na kolana, zakrywając usta dłońmi.
-
Nie, nie, nie, nie…
Powtarzała
to niczym mantę, kręcąc przy tym głową. Przecież to nie mogła być prawda. To na
pewno jakaś pomyłka albo mało śmieszny sen, z którego zaraz się obudzi.
-
Granger?
Draco
powoli podszedł do dziewczyny, która siedziała na dywanie. Nie miał pojęcia, co
się z nią dzieje. Wyglądała, jakby dostała jakiegoś ataku.
-
Oni żyją, nic im nie jest, to nieprawda.
Mamrotała
bez sensu, kiwając się do tyłu i do przodu. Trzymała się za włosy i miała mocno
zaciśnięte powieki. Smok już miał ponownie zapytać, co się dzieje, gdy jego
wzrok padł na leżący przy kanapie list. Nie zastanawiał się długo, tylko
sięgnął po pergamin i zaczął czytać.
Szanowna
Panno Granger
Z
przykrością informujemy panią, iż dnia 18 maja 1999 r. w domu przy ulicy Long
Acre 20 w Londynie o godzinie 15:37 znaleziono zwłoki pani rodziców, niejakich
Iana i Jane Grangerów. W wstępnym śledztwie udało się ustalić, iż zostali oni
zamordowani dnia 17 maja 1999 r. w godzinach wieczornych, przy użyciu zaklęcia
niewybaczalnego. Prosimy o stawieniu się w Ministerstwie Magii w celu
zidentyfikowania i odebrania ciał. Oczekujemy pani w biurze Szefa Aurorów.
Z wyrazami współczucia
Kingsley Shacklebolt
Patrzył
na pergamin niewidzącym wzrokiem, a poszczególne słowa odbijały się echem w
jego głowie. „…znaleziono zwłoki pani
rodziców […]”, „…przy użyciu zaklęcia niewybaczalnego.”, „…w celu
zidentyfikowania i odebrania ciał.” Przeniósł wzrok na Hermionę, która
nadal klęczała na podłodze. Nawet nie był sobie w stanie wyobrazić, co ona
teraz przeżywała. Wiedział, że kochała rodziców ponad wszystko, a teraz przez
jakiegoś sukinsyna tak po porostu ich straciła. „Ty już dobrze wiesz, kim jest
ten sukinsyn.” Szepnął głosik w jego głowie, przez co po plecach przeszedł mu
nieprzyjemny dreszcz. Nie, to nie mogła być prawda. Odsunął od siebie tę myśl,
wiedząc, że teraz musi się zająć Granger. Ponownie podszedł do dziewczyny i
delikatnie złapał ją za ramiona, zmuszając tym samym, aby stanęła na własnych
nogach. Miała opuszczoną głowę, dlatego ujął jej twarz w obie dłonie. Gdy
spojrzał w jej czekoladowe tęczówki przeraził się. W jej oczach zamiast tych
cudownych iskierek widział tylko ból i rozpacz. Nie mógł na nią patrzeć w takim
stanie. Kochał ją z całego serca i oddałby wszystko, aby wziąć na siebie choć
część jej cierpienia.
-
Tak mi przykro lwico.
Powiedział
cicho, czując, że i tak nie dałby rady głośniej. Gryfonka słysząc te słowa natychmiast
odskoczyła od niego niczym oparzona, kręcąc głową.
-
Nie mów tak! Oni żyją i nic im nie jest! Zaraz napiszę do nich list i
zobaczysz…
Łzy
powoli zaczęły spływać po jej policzkach, a głos odmówił posłuszeństwa. Nie
dopuszczała do siebie wiadomości, że jej rodzicom mogłoby się cokolwiek stać,
nie mówiąc o śmierci.
-
Hermiona, wiesz, że to nieprawda.
Wiedział,
że to okrutne, ale nie było sensu jej okłamywać. Musiała się z tym zmierzyć i
to od samego początku. Chciał podejść bliżej i dotknąć jej policzka, ale
odtrąciła jego dłoń.
-
Kłamiesz!
Krzyknęła,
po czym zaczęła go okładać pięściami. Draco jednak nie zważając na to,
przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Szarpała się, wyrywała, próbowała
go uderzyć, ale nie ustąpił. Trzymał ją mocno, póki nie przestała się miotać. Z
bezsilności oparła głowę o jego ramie i zaniosła się płaczem. Teraz stała
spokojnie, po prostu płacząc. Była świadoma, że gdyby nie Draco zapewne znowu
by upadła. Ten jednak trzymał ją w ramionach, gładząc po włosach.
-
Ćśś maleńka, ćśś…
Szeptał
jej do ucha, usiłując uspokoić. Nie widział sensu w pocieszaniu jej. W takim
stanie żadne słowa i tak by od niej nie dotarły, nawet jeśli wiedziałby, co ma
powiedzieć.
-
A-ale dlaczego oni? Dopiero co… ich odzyskałam, a-a teraz… znowu mam ich
stracić…?
Łkała
w jego koszulę, ledwie mogąc mówić z powodu nieustającego szlochu. Nawet nie
starała się opanować. Jej cały świat właśnie legł w gruzach. Dwie najważniejsze
dla niej osoby odeszły na zawsze, a ona nawet nie miała okazji się z nimi
pożegnać. Draco nic nie mówił, po prostu był blisko, pokazując jej, że nie jest
sama. Tylko tyle mógł teraz zrobić. Bólu po tak dotkliwej stracie nie dało się
tak po prostu pozbyć, ani się z niego wyleczyć. Choćby nie wiem jak bardzo
chciał, nie potrafił jej teraz pomóc. Mógł tylko stać i słuchać jej płaczu,
który sprawiał, że coś boleśnie zaciskało się na jego sercu. Jednak to, co
czuła w tym momencie Hermiona było nie do opisania. Niewyobrażalny ból
przeszywał każdą cząstkę jej duszy, jakby powoli rozdzierając ją na kawałki. Rodzice
byli częścią niej, którą teraz bezpowrotnie utraciła. Ta myśl sprawiła, że
zaniosła się jeszcze żałośniejszym płaczem. Nagle Draco bez ostrzeżenia wziął
szatynkę na ręce i podszedł do kanapy. Usiadł na niej, sadzając sobie
dziewczynę na kolanach. Nadal nic nie mówił. W końcu jednak doszedł do wniosku,
że coś zrobić musi, bo ta bezczynność go wykończy. Wpadł na pewien pomysł, ale
nie wiedział, czy wypali .
-
Stworek!
Zawołał,
a zaskoczona Hermiona podniosła na niego załzawione oczy. Ten jednak w
odpowiedzi pogłaskał ją tylko po policzku, zdobywając się na blady uśmiech.
Miał szczęście, gdyż skrzat pojawił się przed nimi niemal od razu.
-
Czym Stworek może służyć?
-
Przynieś herbatę z eliksirem Słodkiego Snu.
-
J-ja nie…
Hermiona
próbowała protestować, ale Draco nie dał jej powiedzieć zbyt wiele.
-
Lwico, proszę.
Szatynka
spojrzała w jego oczy i ujrzała tam strach oraz troskę, dlatego skinęła tylko
głową, po czym ponownie oparła ją o jego ramię.
-
Przynieś ją do sypialni Hermiony.
Skrzat
ukłonił się, po czym zniknął. Draco ponownie wziął dziewczynę na ręce i
bezzwłocznie udał się do jej sypialni. Już nie szlochała tak jak wcześniej, ale
czuł, że nadal płaczę. To, że nie mógł jej teraz pomóc sprawiało mu niemal fizyczny
ból. Chciał ją chronić przed całym światem, a tymczasem jego ukochaną spotkała
kolejna tragedia i do tego bardzo dotkliwa. To nie było fair. Wszedł do jej
sypialni i w momencie, gdy kładł Gryfonkę na łóżku w pomieszczeniu
zmaterializował się Stworek. Smok wziął od niego herbatę i postawił ją na
szafce nocnej.
-
To wszystko, dziękuję.
Skrzat
skłonił się nisko i bez zbędnych słów zniknął. Blondyn spojrzał na szatynkę,
która siedziała tak, jak ją zostawił. Z jej twarzy nie dało się absolutnie nic
wyczytać. Jedynie oczy, z których nadal płynęły łzy, zdradzały jak bardzo
cierpiała.
-
Chcesz się przebrać?
Zapytał
ostrożnie, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Westchnął cicho, po czym podszedł
bliżej. Zaczął odpinać guziki jej koszuli, aby w końcu ją z niej zdjąć.
-
Wstań.
Poprosił,
a dziewczyna odruchowo spełniła jego prośbę. Ze spodniami i butami poszło mu
równie szybko, dlatego już po chwili szatynka została w samej bieliźnie.
Dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę, że nie ma jej w co ubrać. Omiótł
wzrokiem pokój, a jego wzrok niemal natychmiast padł na czarny t-shist
przewieszony przez oparcie łóżka. Musiał go tu zastawić jeszcze rano. Uznał, iż
idealnie nad się on na piżamę dla Granger. Porwał koszulkę i ponownie zwrócił
się do Gryfonki.
-
Podnieś ręce.
Kolejne
polecenie, które bezmyślnie wykonała. Koszulka sięgała jej do połowy uda, więc
na piżamę była idealna.
-
Połóż się.
Tak
też zrobiła. Nie miała siły mu się sprzeciwiać. Teraz to był jej najmniejszy
problem, bo i czym były polecenia Malfoya w obliczu jej tragedii? Niczym.
Wszystko straciło sens, odeszło wraz z jej rodzicami, tylko w takim razie
dlaczego ona nadal istnieje i czuje, skoro świat się skończył? Draco usiadł na
krawędzi łóżka i podał jej herbatę.
-
Wypij to, proszę.
Powiedział,
gdy Hermiona nie zareagowała w żadne sposób. Dopiero słysząc troskę w jego
głosie przyjęła kubek. Herbata nie była za gorąca, więc wypiła ją niemal na
raz. Przyjemne ciepło rozeszło się po jej ciele, ale nie czuła go, gdyż ból
przyćmiewał wszystkie inne uczucia. Aktualnie w jej świecie istniało tylko
cierpienie, poza jednym, małym promykiem nadziei, którym był siedzący obok niej
Draco.
-
Eliksir zaraz zacznie działać.
Nakrył
ją kołdrą i założył za ucho niesforny kosmyk włosów. Patrzył na tą zwykle silną
i twardą dziewczynę, zdając sobie sprawę, jaka naprawdę jest krucha. Każdy miał
swoje granice wytrzymałości, a jej zostały znacznie przekroczone.
-
Dlaczego oni?
Zapytała,
podnosząc na niego załzawione oczy. To pytanie nie dawało jej spokoju. Czym
dobrzy ludzie zasłużyli sobie na śmierć, skoro tylu zwyrodnialców chodzi po tym
świecie? Mogli jeszcze tyle zrobić, zobaczyć. Tylu rzeczy nie zdążyła im
powiedzieć, a teraz nie będzie już mieć ku temu okazji.
-
Nie mam pojęcia maleńka.
-
Kochasz mnie?
Zapytała
nagle, uważnie przyglądając się jego twarzy. Czuła, że eliksir zaczyna działać,
ale chciała jeszcze coś sprawdzić. Draco zdziwił się nieco, ale nad odpowiedzią
nie musiał się zastanawiać.
-
Oczywiście, że tak.
-
A możesz mi obiecać, że bez względu na wszystko mnie nie zostawisz?
Nie
ważne jak głupio mogło zabrzmieć jej pytanie, a właściwie prośba. Musiała to
wiedzieć i to w tej chwili. Zaskoczyła go. Smok nie do końca wiedział, o co
jej chodzi. To jednak teraz nie było ważne. Odpowiedz na to pytanie była dla
niego bardziej niż oczywista.
-
Obiecuje.
Mówiąc
to pochylił się i bardzo delikatnie ją pocałował. W ten sposób chciał
potwierdzić swoje słowa. Bardzo powoli pieścił jej wargi, czując jak dziewczyna
zaczyna odpływać. W końcu odsunął się, aby jeszcze raz spojrzeć w jej
czekoladowe oczy.
-
Kocham cię, bez względu na wszystko.
Wyszeptała
jeszcze tylko nim zapadła w sen. W końcu jej twarz stała się pozornie spokojna.
Jedynie ślady łez na policzkach zdradzały, że coś było nie tak. Pochylił się
jeszcze tylko, aby pocałować szatynkę w czoło.
-
Ja ciebie też lwico.
Po
tych słowach wyszedł z jej pokoju i udał się do siebie. Tam od razu opadł na
łóżko, chowając twarz w dłoniach. Czuł się otępiały. Tego dnia wydarzyło się
zdecydowanie zbyt wiele. Nie mógł zebrać myśli. Rodzice Granger nie żyją, a do
tego zostali zamordowani przez czarodzieja. Kto chciałby zabić rodziców jednej
z Trójki Zbawców Świata? „Znasz odpowiedz na to pytanie…” Po raz kolejny
odezwał się złośliwy głosik w jego głowie, który starał się ignorować, ale nie
potrafił. Od razu, gdy tylko przeczytał ten cholerny list z Ministerstwa
pomyślał o swoim ojcu. Kto inny jak nie Lucjusz chciałby zaszkodzić Granger? Z
drugiej jednak strony, czy byłby w stanie posunąć się tak daleko, biorąc pod
uwagę fakt, że ostatnim razem z trudem uniknął Azkabanu? Takie posunięcie
byłoby co najmniej nierozsądne z jego strony, bo jakoś wątpił, aby jego
ojczulkowi śpieszyło się do więzienie. Ale, czy Lucjusz kiedykolwiek wykazał
się czymś takim jak rozsądek? Ledwie ta myśl ukształtowała się w jego głowie, a
usłyszał pukanie w szybę. Podniósł się do pozycji siedzącej i ujrzał za oknem
sowę, której nigdy wcześniej nie widział. Miał złe przeczucia, ale podniósł się
i wpuścił ptaka. Sowa nawet na niego nie patrząc, podleciała do łóżka, upuściła
na nie list i już jej nie było. Draco zamknął okno i po chwili trzymał w
dłoniach kopertę. Gdy tylko zobaczył, kto jest nadawcą, poczuł, jakby coś się w
nim zagotowało, lecz z drugiej strony ogarnęła go panika. Wiedział, że dopiero
teraz zacznie się prawdziwe piekło. Drżącymi rękoma rozerwał kopertę i zaczął
czytać. Już sam nagłówek wywołał u niego zimną furię.
Drogi synu
Z przykrością stwierdzam, iż jestem rozczarowany twoją postawą.
Łudziłem się, że to przejściowe, ale jak widać myliłem się. Doszły mnie słuchy,
że mój jedyny syn, dziedzic fortuny Malfoyów związał się z jakąś paskudną
szlamą. Teraz widzę, że za bardzo Ci pobłażałem i oto tego skutki, ale z tym
koniec. Dobrze Ci radzę ty cholerny gówniarzu, czytaj uważnie to, co tu
napisałem. Masz zerwać wszelkie kontakty z niejaką Hermioną Granger! Żebyś nie
miał wątpliwości, to nie jest prośba. Czy ty naprawdę sądziłeś, że pozwolę Ci
bezkarnie hańbić dobre imię Malfoyów? Jeśli tak, to bardzo się myliłeś.
Zapamiętaj raz na zawsze, że ze mną się nie zadziera. Pamiętaj, Granger
przestaje dla Ciebie istnieć. Radzę Ci się zastosować do moich poleceń, bo w
przeciwnym razie ta szlama bardzo szybko dołączy do swoich rodziców, a ja
poważnie się zastanowię, czy twoja matka i jej przygłupi siostra, aby na pewno
zasługują na życie. Skończyła się twoja samowolka. Zapomniałeś, że ja nigdy nie
przegrywam. Oczywiście nawet nie myśl, aby komukolwiek o tym powiedzieć.
Zabicia tych mugoli nikt mi nie udowodni, a ty nie masz żadnych dowodów. Listy,
gdy tylko go przeczytasz spłonie, więc nawet tego nie będziesz miał. Podsumowując,
jeśli nie chcesz, żeby ta szlama w najbliższym czasie pożegnała się z życiem
będziesz siedział cicho i jak najdalej od niej. Mam nadzieję, że wszystko
zrozumiałeś, bo drugiego ostrzeżenia nie będzie. Zacznij się w końcu zachowywać
jak na arystokratę przystało.
Lucjusz Malfoy
Stracił
kontakt z rzeczywistością. Świat przestał istnieć. Nie czuł nawet jak ogień
trawiący trzymany przez niego list, parzy jego dłonie. Czym był ból fizyczny w
obliczu utraty sensu istnienia? Tym właśnie była dla niego Hermiona.
Perspektywa życia bez niej była gorsza niż śmierć. Nie mógł uwierzyć, że to
wszystko dzieję się naprawdę. Zawsze wiedział, że jego ojciec jest sukinsynem,
ale tym razem przeszedł samego siebie. Pozbawił Bogu ducha winną dziewczynę
najbliższych, a do tego chciał zniszczyć ich szczęście. Co z tego, że byli
razem zaledwie miesiąc, a tak na dobrą sprawę znali się od 9 miesięcy? To, co
ich połączyło było silniejsze od niejednej wieloletniej więzi. Byli jak feniks
i ogień, nierozłączni, co niestety teraz miało ulec zmianie. Czy mógł ryzykować
życie jej i swoich najbliższych? Odpowiedz była prosta. Nie. Co do tego, iż
Lucjusz po raz kolejny posunąłby się do morderstwa nie miał wątpliwości, a tego
by nie zniósł. Wolał już żyć bez niej, widząc, że jest bezpieczna, niż
ryzykować tak wiele. Jak mógł być na tyle głupi, żeby w ogóle na nowo zaczynać
tą znajomość? Nawet Blaise ostrzegał go już na samym początku.
(wspomnienie)
- No dobra już spokojnie, a teraz na poważnie, co z twoim ojcem?
Przecież jak on się dowie, to dostanie furii!
- Trudno, przecież ci mówiłem, że odszedłem i domyślam się, że on już
nie uważa mnie za swojego syna.
- Ale jakoś nie wydaje mi się, że Lucjusz da ci wolną rękę i pozwoli
spotykać się z mugolaczkami, przecież sam doskonale wiesz jaką ma obsesje na
punkcie honoru rodziny.
Draco zamyślił się na chwile. Diabeł miał racje, przecież jego ojciec
jest zdolny do wszystkiego i może zrobić krzywdę Gryfonce, a tego by sobie nie
darował. Jednak z drugiej strony, nie chciał zrywać tej znajomości, która tak
na prawdę dopiero się zaczęła, chciał lepiej poznać dziewczynę. Ta potrzeba
zwyciężyła, a Draco przysiągł sobie, że choćby nie wiem co, na pewno nie da skrzywdzić
Granger.
(koniec
wspomnienie)
Nie
dotrzymał słowa, pozwolił, aby cierpiała. Jednak, czy żałował choćby jednej
chwili spędzonej z nią? Oczywiście, że nie. Dopiero ona uczyniła go szczęśliwym
człowiekiem i sprawiła, że pokochał życie, niemal tak mocno jak ją.
Niejednokrotnie wracał do ich wakacyjnego spotkania w parku. Wtedy po raz
pierwszy rozmawiali ze sobą normalnie, bez kłótni i obelg. Jak miał teraz żyć z
myślą, że starci to wszystko bezpowrotnie? Bo, co do tego nie miał wątpliwości.
Ich wspólna bajka dobiegła końca, a powrócić miała brutalna rzeczywistość w
postaci jego ojca oraz podziałów, które bez względu na wszystko zawsze będą
miały jakieś znaczenie. Tylko dlaczego z powodu absurdalnych ideologii oni
muszą rezygnować ze swojego szczęścia? Jak to jest, że od zawsze oboje mają pod
górkę? Gdy w końcu po tylu latach odnaleźli spokój u swojego boku, w ich życiu
ponownie miał zagościć chaos i rozpacz? Nagle przypomniał sobie ostatnią
rozmowę z Hermioną. Obiecał jej, że będzie zawsze i bez względu na wszystko. To
było zaledwie kilka minut temu, a on już wiedział, że będzie zmuszony złamać
dane słowo. Co z tego, że wszystko wyło w nim z rozpaczy, a samą myśl o
rozłące? Jego lwica musiała być bezpieczna. Tylko dlaczego nie u jego boku?
Czuł, że zaraz oszaleje. Tego było zbyt wiele. Nie mógł już stać w miejscu jak
do tej pory. Targało nim tyle emocji, w których dominowała rozpacz i
wściekłość, iż czuł, jakby zaraz miał wybuchnąć. W momencie zerwał się z
miejsca i trzaskając drzwiami, wybiegł z pokoju. W tym momencie jego świat się
skończył. Już niebawem miał stracić sens swojej egzystencji. Pragnął zniknąć,
zapaś się pod ziemię, zrobić cokolwiek, byleby przestać czuć, choć na jedną
chwilę uwolnić się od tego przeraźliwego bólu, który rozrywał jego serce na
kawałki…
Witam :)
No to tak… pewnie spodziewaliście
się, że do akcji wkroczy Lucjusz, ale pomimo wszystko mam nadzieję, że rozdział
się podoba. No przynajmniej trochę, bo za końcówkę zapewne niejedna osoba ma w
tym momencie ochotę mnie czymś przekląć, ale trudno. Mogę powiedzieć tylko, że
wydarzenia zawarte w tym rozdziale były planowane od samego początku tej
historii, głównie chodzi mi tu o śmierć rodziców Hermiony. To był jedne z moich
pierwszych pomysłów, na którym można powiedzieć bazowało całe opowiadanie i
postanowiłam się go trzymać. Co z tego wszystkiego wyniknie dowiecie się
niebawem. Chciałabym was prosić o pozostawienie swoich opinii w komentarzach.
Bardzo mi na tym zależy, ponieważ wtedy wiem, co muszę poprawić i, czy aby na
pewno to, co pisze wam się podoba. Ostatnio jest ich mniej niż wcześniej, co
trochę mnie martwi. Jeśli coś jest nie tak to piszcie, a ja postaram się to w
miarę własnych możliwości poprawić.
Pozdrawiam A♥
Jedno pytanie czemu takie krotkie:) mialam lzy w oczach jak czytalam rozdzial.............
OdpowiedzUsuńkinga z
Bardzo emocjonujący rozdział, dużo się w nim dzieje. Mam nadzieję, że Hermiona jakoś się z tym upora. Biedny Draco, naprawdę mi go szkoda, ehhh. Życzę weny i czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńtroskliwy Draco *.* rozdział smutny, ale i tak go kocham <3 zabije Lucjusza ! zrobić coś takiego Hermionie?! niewybaczalne...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę dużo weny :)
Avalon <3
Tak mi żal Hermiony :( Mam nadzieję, że Lucjusz pożałuje!
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Draco jednak nie zostawi Hermiony! Niech znajdzie jakieś wyjście, poprosi o pomoc lub cokolwiek!
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D
;<
OdpowiedzUsuńPłaczę...
Jesteście okrutne :O
Czekam i Draco ma go zabić, albo ja to zrobię ;>
Tak umiejść w rozdziale dobrego duszka Gabryśkę i niech zabije skuryczybyka xD
Pozdrawiam,
Y♥
Cudny a zarazem tragiczny rozdział.Już czekam na następny :) http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/logout?d=http://www.blogger.com/logout-redirect.g?blogID%3D2489497283401372696%26postID%3D4743809638990395239
OdpowiedzUsuńnieee dlaczego oni :( jak Ja nienawidze Lucjusza myśli że może wszystko a niech go zabiją w najbardziej okrutny sposób. No po prostu szok :( eh świetny rozdział niech Draco nic nie zrobi i niech jej nie zostawia :)
OdpowiedzUsuńPłakałam, gdy to czytałam... Ale z Lucjusza sukinsyn, skurwiel, pojebaniec itp. Jak może pozbawić swojego jedynego syna szczęścia??? Mam nadzieję, że Draco nie zostawi Miony. Niech Malfoy Senior przejrzy na oczy, w końcu wojna się skończyła.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Mionki. :'( Draco taki troskliwy *.*
Przynajmniej niech Blaise i Pansy jej pomogą. Smutno mi się zrobiło, gdy czytałam ten rozdział. :( Ale i tak niesamowicie wyszedł :) Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń.
Pozdrawiam Tonks :*
SPAM
( proszę o nie usuwanie )
Zapraszam na hermionariddle-dracomalfoy.blogspot.com
lub na
czy-to-jest-milosc.blogspot.com
Szczerze to myślałam, że tera już wszystko pójdzie z górki, ładnie dobrniemy do epilogu, a tu takie BUM!
OdpowiedzUsuńNie ukrywam rozdział mnie dobił, a ze względu na to , ze mam zły humor, mam ochote wyć z rozpaczy, co zresztą czuję, że zaraz poczynię. ;c
Dlaczego Lucjusz musi byc taki podły? Ehh, od początku wiedziałam, że będą z nim problemy!
Szkoda mi Herm.... I mimo wszystko mam nadzieję, że Draco Hermiony nie zostawi!
Pozdrawiam,
Lacarnum Inflamare
zapraszam na rozdział 30: http://nowa-hermiona-granger.blogspot.com/2014/03/rozdzia-30.html
Serio ją zostawi?? :O no jak tak możesz :(
OdpowiedzUsuńJa pierdziele... zajebisty rozdział!
OdpowiedzUsuńPszepraszam za wyrażenie ale nie mogłam się powstrzymać. Nie... niech Draco nie odchodzi od Hermionki! Prosze prosze... A Lucjusz, szkoda gadać, było tak słodko ♥
Pozdrawiam i czekam na ciągdalszy
Diabełek :*
Ps. Ile blog bedzie posiadał rozdziałow?
W sumie będą 63 rozdziały :)
UsuńGenialny rozdział.
OdpowiedzUsuńO Boże, aż się popłakałam, rodzice Hermiony nie żyją... strasznie współczuję Mionie. Mam nadzieję, że w miarę szybko uda jej się po tym pozbierać. Jak Lucjusz może być tak okropny i tak krzywdzić własnego syna i niewinnych ludzi? Jaju, jak ja go nienawidzę! Zaszokowałaś mnie tym rozdziałem. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. Życzę weny.
Pozdrawiam
Hermione Granger
To ja już mówię:
OdpowiedzUsuńMoże jestem okropna, ale jak rodzice Hermiony umierali to stwierdziłam, że wreszcie się coś dzieje. I za ten wątek wielki +. To jak Hermiona była pocieszana przez Dracona było cudowne. On jest dla niej taki dobry <3
Ale do cholery jasnej błagam niech on jej teraz nie rzuci w jakiś chamski sposób i nie powie jej prawdy! Bo tu już nawet nie chodzi o to, że dla mnie oni muuuuszą być razem! Dla mnie po prostu tego jest za dużo. To się dzieje prawie w każdym opowiadaniu. Draco odchodzi od Hermiony, bo tatuś mu zabronił i zamiast postawić sprawę jasno, okłamuje ją, że już jej nie kocha itd. Oczywiście uwielbiam twoje opowiadanie. Pewnie normalnie nie napisałabym tu tego co mi się nie podoba, bo to co stanie się w opowiadaniu jest tylko twoją decyzją, ale prosiłaś o opinię, więc piszę.
Pamiętaj, że czego byś nie wymyśliła, ja zawsze będę to czytać, bo jest cudowne :3
pozdrawiam i życzę duuużo weny.
dark-family-dtb.blogspot.com
Czzuuuuuuuudo ♥♥♥
OdpowiedzUsuńWiksa
Na początku się popłakałam :'C
OdpowiedzUsuńA co do sytuacji Draco - posłuchaj sobie piosenki One Night Only "All I Want" - idealnie pasuje :')
KK
Aha, i jakby co to tu Koalka Koalkowa z telefonu kolegi ;)
UsuńBoże czemu tak się stało ? :( Czekam na następny bo muszę się dowiedzieć co będzie :)
OdpowiedzUsuńTo może od początku. Opis Lucjusz i jego przeżyć bardzo pasujący do sytuacji. Opis śmierci rodziców Hermiony - doskonały. Nie. Źle to zabrzmiało. Doskonale opisany. Bardzo smutne. Łzy swobodnie mi płyną po policzkach. I Draco z obietnicą złożoną Hermionie też genialnie opisany. I opis uczuć Draco, jego postanowienia, list od ojca, retrospekcja - wszystko idealnie na zanim miejscu. Tylko nich on wytłumaczy Hermionie dlaczego łamie obietnicę, a nie rani jeszcze bardziej. Może znajdą rozwiązanie. Ale znając Draco i jego inteligencję to nic nie powie i jeszcze z dnia na dzień zacznie kręcić z tą dziw.ą Greengrass. Wtedy rzucę w niego Sectusemprą. Uch. Same superlatywy dzisiaj padły w twoim kierunku ode mnie, ale niestety muszę zburzyć trochę tą idylliczną rzeczywistość i pokazać jedną gryzącą po oczach rzecz. A mianowicie BŁĘDY!!! Nie, żeby coś, najczęściej są to po prostu literówki, ale gryzą po oczach ;( Jeśli mogłabym ci coś zasugerować, to zanim jeszcze udostępnisz tekst, to albo w całości go przeczytaj (koniecznie na głos - pomoże ci to lepiej wyczuć brzmienie różnych niuansów języka polskiego), albo znajdź sobie Betę. Wiem, że trochę późno, ale jeśli na przykład będziesz tworzyć wersję PDF (którą ja bardzo bym chciała :D) to taka osoba bardzo ci pomoże ale jeśli ta wersja nie będzie przygotowywana, to polecam sposób pierwszy - szybszy ;) Więc, tak jak mówię. Rozdział przecudowny i przesmutny (istnieje wogóle takie słowo??) i bardzo mi się podobał. Pozdrawiam cię serdecznie, czekam na wyjaśnienie sytuacji i życzę ci gorąco ciągłego i nieopuszczającego cię natchnienia ;)
OdpowiedzUsuńNiech Wena będzie z tobą!! (Star Wars wiecznie żywe XD)
~Olciak
P. S. Ale się rozpisałam. ;)
P. S. 2. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tej krytyki??
Oczywiście, że nie mam Ci za złe, bo przecież właśnie o nią prosiłam :) Na pewno skorzystam z pomysłu czytania na głos, bo jakoś wcześniej na to nie wpadłam, a może pomóc :)
UsuńChyba pierwszy raz komentuje choć czytam Twojego bloga od początku jak dobrze pamiętam. zwykle wszystko było ok choć kwestia błędów gramatycznych i stylistycznych była i jest...
OdpowiedzUsuńAle nie o tym chcę teraz napisać. Serio musiałaś wprowadzić ten wątek z listem, że Draco ma zostawić Hermionę? Od początku Twoje opowiadanie mocno odbiegało od wszystkich innych, że tak powiem "szablonowych" Dramione a tu nagle to... Serio? ehh.. a było już tak fajnie.Nawet byłam w stanie przymknąć oko na to, że strasznie wszystko przeciągasz i akcja jest strasznie długa choć nic bardzo znaczącego się nie dzieje. A teraz? Niech zgadnę Draco rzuci Hermi bez słowa wyjaśnienia, ona się jeszcze bardziej załamie. Draco zaręczy się z Dafne bo tak chce Lucjusz. A potem nagle BUUUM zrozumie, że musi się postawić wróci do Hermiony i będzie sweet koniec. Albo coś w tym stylu.
Ehh ale się rozpisałam, pomimo to rozdział świetny i czekam co dalej wymyślisz :)
Smutny rozdział :( mam nadzieję że WSZYSTKO się ułoży. :)
OdpowiedzUsuńMerlinie.. plakalam na kawalku smierci panstwa Grangerow.. musialas? Glupi Lucjusz.. czemu on jeszcze nie siedzi w Azkabanie?! ;/ No i ta koncowka.. Rozumiem , ze chce ja chronic , ale nie moze tak jej zostawic :( W nastepnym rozdziale napisz cos weselszego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam P.J.M (Patrycja :3 )
Ach, perełka! Tylko nie potrafię zrozumieć, jak Lucjusz może być takim potworem, no jak?! Tak bardzo mi szkoda Hermiony, biedactwo. :(
OdpowiedzUsuńI ten jego list do Dracona, Merlinie. Boję się, co tutaj się będzie dziać dalej...
Mimo wszystko, z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze!
Pozdrawiam i życzę dużo weny, Charlie. :)
http://dilectioprohibitum.blogspot.com
cudo *.*
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńtak mi przykro...
jak pisałaś scenę z morderstwem rodziców hermiony to płakałam i miałam dreszcze...
nie rób tego więcej...
czekam na kolejny rozdział, z nadzieją że nie będzie taki przygnębiający..
Weny!
~Acruxia Black
ps: u mnie 3 nowe rozdziały ;D
musisz nadrobić ;3
Jak to możliwe, że trafiłam na twój blog dopiero wczoraj. Pół dnia spędziłam na czytaniu, a w nocy czytałam chyba do 4. Dzisiaj rano (możesz być dumna) skończyłam wszystko. ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o ten rozdział to gdy czytałam myśli Dracona przyznam się parę łez mi pociekło. Widać nasza Miona domyśla się, że to mógł być Lucjusz skoro kazała Draconowi dać obietnice, której on nie złamie prawda?Boże, jeśli on ją zostawi to ja chyba rzucę tym cholernym telefonem o ścianę. Nie wiem jak ty, ale ja uwielbiam szczęśliwe zakończenia (mam nadzieję, że ty też) więc liczę na happy end. :) Powiadasz, że będą 63 rozdziały więc koniec już bliski. Szkoda. No cóż życzę wenty!!!
Pozdrawiam
CoCo.M
Mam ogromną nadzieje, że wszystko skończy się szczęśliwie, rozdział smutny, ale podobał mi się. Życzę weny i czekam na nexta. Z.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Nareszcie znalazłam czas na napisanie komentarza :o
OdpowiedzUsuńMogłaś chociaż zabić jej ojca albo tylko matke, żeby Hermiona wzięła to za ostrzeżenie czy coś. Teraz cierpi, a Draco zapewne ją od siebie odtrąci albo zabije Lucjusza. Merlinie, proszę o drugą opcję, bo Draco jest przecież zbyt inteligentny żeby zostawić Hermione, jest też niezwykle samolubny, więc z teoretycznego punktu widzenia on jej nie zostawi, no. Trochę rozpisałam się, ale no cóż.
Życzę ci weny i Pozdrawiam!
~Salvio
Nowy rozdział na http://blinny-story.blogspot.com/ :)
Strasznie mnie wkurza,że zawsze w takich momentach tj.gdy Lucjusz grozi Draconowi,że zrobi coś Hermionie nasz szanowny arystokrata postanawia zniknąc ''dla jej dobra''
OdpowiedzUsuńTo jest takie wkurzające !!!
Ale poza tym rozdział super i nie mogę doczekac się NN
Pozdrawiam
l.v
PS. Piosenka jest po prostu CU-DO-WNA !
Nie nie Draco nie może jej przecież to będzie dla Hermiony jeszcze większy cios. Boże zaraz się porycze przecież tak nie może być. :-(
OdpowiedzUsuńNie chcę jakoś się w wtracac w Twoją historię ale mam pomysł jak Dracze mógł by udowodnic winę Lucka... przecież istnieją jego wspomnienia, wystarczy, że pokaże je komu trzeba i to już będzie jakiś początek :) a rozdział świetny, w ogóle kocham Twojego bloga <3
OdpowiedzUsuńsmutno, smutno, smutno nie chcę żeby Draco zostawił Hermione błagam cię zrób wszystko tak żeby byli razem szczęśliwi przecież Hermiona załamię się jeszcze bardziej kiedy draco ją zostawi nie rób jej tego błagammm :( ale mimo wszystko rodział i tak genialny masz talent i to bez wątpienia
OdpowiedzUsuńBiedna Hermiona. Błagam, tylko niech on jej nie zostawia ! ;( Niech pójdzie do ojca i go zabije,a wtedy wszyscy będą mieli święty spokój !
OdpowiedzUsuńUgh.. Wkurzona jestem i już !
Dramione True Love <3
O cholera! No to się porobiło.. Biedna Mionka. :C Biedny Draco!
OdpowiedzUsuńA Lucjusza to ja bym zabiła, O! Proszę żeby się dobrze skończyło :*
nono! teraz na pewno nikt Ci nie zarzuci, że piszesz tylko o imprezkach, wiedziałam , że Lucek nie odpuści i coś zrobi ale żeby zabijać? :O mam nadzieje, że będzie jakiś happy end
OdpowiedzUsuńMożna było się spodziewać, że Lucjusz namiesza, a skoro 63 rozdziały całego opowiadania to pewnie wątek tego co zawarłaś w tym rozdziale i właśnie Lucjusz będzie poprowadzony do samego końca.
OdpowiedzUsuńDo przewidzenia i banalne :/
Anna Machecka.
Przepraszam, że z anonimowego, ale nie mam konta.
Pisałaś, piszesz i będziesz pisała najlepiej ze wszystkich, więc tu nie ma się o co martwić.
OdpowiedzUsuńDobra to jest chyba nie na moje nerwy.
Tyle wydarzeń w jednym rozdziale. No ale trudno. Wiem, że jakoś się z tego wyplączesz. Że Draco i Herm będą razem i pokonają wszystko. Muszą ;-;
Życzę weny i czekam na kolejną/M.G
Świetny rozdział! Masz doskonałe, lekkie pióro ;) Bardzo podobała mi się scena zabójstwa rodziców Hermiony, jej reakcja natomiast była całkowicie naturalna i spodziewana. Lucjusz był bardzo ostry, nie spodziewałam się takiego obrotu akcji, dlatego lekko drgnęło mi serce, kiedy przeczytałam "Avada Kedavra". Ale Draco na pewno pomoże Hermionie wyjść z dołka ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
www.hgwk.blogspot.com
Rozdział przecudowny , jestem Twoją wierną fanką .
OdpowiedzUsuńMam tez prośbę założyłam nowego bloga , byłabym wdzięczna za skomentowanie , albo choćby zajrzenie . z góry dziekuję .
http://bigloveedramione.blogspot.com/
Masz poprawić to, że Draco i Miona mają być razem, a Lucjusz ma zginąć <3
OdpowiedzUsuńNo i w końcu coś się tutaj dzieje! ;P) Kocham taką problematykę, dziękuję ci za to <3 Ale obiecaj, że dotrzymasz obietnicy i będą mieć szczęśliwe zakończenie ^^ A tak po za tym to mam jedną uwagę, która nasuwa mi się od dłuższego czasu: ty za szybko to opisujesz! Nie ma takiego... opisu uczuć, jedynie na końcu tego rozdziału. A ja bym chciała to czytać na początku, w środku i ogólnie wszędzie! =D A więc podsumowywując: tematyka - genialna! Tylko proszę, popracuj nad opisem uczuć w opowiadaniu. Myślę, że byłoby to lepsze ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Życzę weny,
Agnes Delaquere
Nieźle wymyśliłaś ze śmiercią Grangerów. Pokazałaś Lucjusza w jeszcze gorszym świetle niż dotychczas, a we mnie włączyły się przez moment mordercze instynkty :D Rozdział strasznie smutny i pesymistyczny, ale mi się podobał. Czekam co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńEj smutno mi przez ten rozdzial ://
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, domyślałem się że Lucjusz wejdzie do akcji ale rozdział i tak jest interesujący. Kilka uwag: uważaj na końcówki bo zdarza ci się "zapaś" zamiast "zapaść", w obu listach używasz słowa "niejakich", proponuję znalezienie jakiegoś zamiennika zamiast tak się powtarzać. Ach. i Jeszcze jedno nazwisko Granger się nie odmienia - panna Granger, państwo Granger, rodzice Hermiony Granger itd.
Pozdrawiam
Drogi Lucjuszu!
OdpowiedzUsuńPie***l się. Draco ma w. głowie wspomnienie z czytania listu. Myślę że to wystarczy abyś wrócił do swojej milutkiej inaczej celi w.Azkabanku..
Bez wyrazów jakiegokolwiek szacunku,
Potterhead
Rozdział bardzo mi sie podobał, choć jest strasznie smutny.
OdpowiedzUsuńTak przypuszczałam, że Lucjusz nie pozostawi Draco tak łatwo w spokoju. Choć nie myślałam, że posunie sie od razu do morderstwa. No ale z drugiej strony czego można się spodziewać po takim człowieku...
Biedna Herm, tak wielka tragedia ją spotkała właśnie wtedy gdy wydawało się, że wszystko zaczyna się układać...
Oby Draco jej jednak nie opuścił w tym fatalnym dla niej momencie...
Pozdrawiam
Anka zjebałaś!!! :/ zgiń! - aguśka
OdpowiedzUsuńRozdział, mimo że na swój sposób tragiczny mi osobiście bardzo się podoba. Wiem, ze inni mogą mieć do niego pewne obiekcje, ale ludzie czego się spodziewaliście? Że wszystko będzie kolorowe, piękne i układało się jak w bajce? Moim zdanie było by wtedy nudno oraz zbyt przewidywalne. Dlatego cieszę się, że urozmaicasz bloga i nie przejmuj się, jeżeli ktoś napisze negatywną opinię, bo do diabła! to Twoja wizja artystyczna i historia, w której możesz pisać co Ci się żywnie podoba. Pisz dalej u życzę dużo weny. Blog jest cudowny i pamiętaj o tym <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lumos
Przyznaj się że napisałaś ten rozdział żebym się popłakała jak dziecko :'( To takie smutne i zarazem ekstytujące! Czekam na następny wpis . Pozdrawiam i życzę weny ( plis napisz w następnym rozdziale coś wesołego bo wystarczy że już płakałam przy tum 56 )
OdpowiedzUsuń~Lin
Chociaż czytam już od dłuższego czasu dopiero teraz zdobyłam się na skomentowanie - nie wiem czemu wcześniej tego nie robiłam, lenistwo, zapomianje? :P
OdpowiedzUsuńAle w tym rozdziale coś pchnęło mnie, żeby jednak podzielić się swoją opinią xd
Postaci: moim zdaniem nie są przerysowane, ale szczerze mówiąć w całym opowiadaniu były sceny, które czytałam ze zmarszczonym czołem.
Fabuła, niby tylko koleine Dramione, ale jest jakieś inne... Może to przez fakt dość długiej walki Draco o ucUcia Hermiony? (Podejrzewam, że żal z ubiegłych lat nadal się tlił w jej sercu, przynajmniej odrobinę)
Jeszcze we wcześniejszych rozdziałach miałaś zwyczaj pisać "szlak" zamiast "szlag", ale w ostatnich kilkunastu rozdziałach jest już inaczej ;P
Błędów nie jest dużo (w porównaniu ze mną to nic xd)
Zapraszam jeszcze do siebie,
Co prawda nie o HP: straznicy-czasu.blogspot.com
Pozdrawiam i weny życzę, Ludum :)
Wspaniały pod każdym względem. Uczucia bohaterów pokazane najlepiej w porównaniu do wszystkich blogów jakie czytałam. Fakt, były drobne niedociągnięcia w akcji, ale wcale nie razi to po oczach. Życzę weny, długiego rozdziału i zwrotu akcji w 57( Mogłabyś pomyśleć nad jakimiś zawirowaniami uczuciowymi u Pansy i Blaise'a ;) )
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić... Lucjusz to pełnoetatowy, zimny drań bez jakichkolwiek skrupułów! Och, nie znoszę go!
OdpowiedzUsuńChoć szczerze powiem, że kwestia jego osoby cały czas gdzieś mi tam krążyła po głowie, zastanawiając mnie, kiedy i w jaki sposób wkroczy do akcji, no i mam swoją odpowiedź...
To, co zrobił rodzicom Hermiony to raz, ale to, co teraz zrobi z życiem tak naprawdę czterech, a nawet i pięciu osób (razem z Lizy) to już jest naprawdę przegięcie...
Mam jednak nadzieję, że Draco wymyśli jakiś lepszy i bardziej sensowny sposób na ujarzmienie ojczulka i nie będzie musiał rozstawać się z Hermioną, bo ta po tragedii z rodzicami gotowa chyba skoczyć z Wieży Astronomicznej..
Smutno, przygnębiająco i źle! Cały czas miałam łzy w oczach...
Co mogę więcej napisać? Chyba tylko tyle, że życzę Ci mnóstwa weny i żebyś w miarę możliwości jak najszybciej dodała nowy rozdział, bo chyba każdego z nas coś zje od środka.
Pozdrawiam!
Silje.
Piękny wzruszający rozdział ! Nie lubie takich momentow gdy Draco rozwaza odejscie od Hermiony :( oby wszytko sie dobrze skończyło :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czarna Róża
Twoja historia jest świetna! Wiedziałam, że Lucjusz nie daruje Draco zadawania się z Mioną. Super piszesz <3
OdpowiedzUsuń/Mei
Bardzo smutny rozdział ale liczyłam się z tym ,że po tylu dobrych chwilach przyjdzie czas na apogeum którym jest śmierć rodziców Hermiony i z tego co widzę rozpad związku . :-( ogólnie rozdział mi się podobał z wyjątkiem sceny w której dowiadujemy się o śmierci rodziców. Myślę że mogłaś lepiej przedstawić emocję Hermiony ...bo wydawały mi się trochę za mało tragiczne :-) pozdrawiam LittlePoland ♥
OdpowiedzUsuńBardzo smutny rozdział :(
OdpowiedzUsuń----
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Co ?!?!?!? Niech on tego nie robi !!!!!!!!!!!! Tak jeszcze bardziej zniszczy życie Hermionce, w tym momencie nie mo że się od niej odwrócić !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1111
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Nie, nie, nie..... ;______;
OdpowiedzUsuńJeny ... Rodzice Hermi nie żyją a ty sie zajmójesz krótkośćią rozdziału!!
OdpowiedzUsuńJuż w poprzednim rozdziale, kiedy Hermiona cztała ten list domyśliłam się, że chodzi o jej rodziców... Rozdział cholernie smutny! Kiedy go czytałam kilka łez spłynęło mi po twarzy! Skrótem rozdział wspaniały !
OdpowiedzUsuńBosh!!!! Piękny rozdział!!!! Aż się popłakałam :( Lucjusz powinien za to trafić do Azkabanu i tam zgnić :(( !!!!
OdpowiedzUsuńTak mi przykro . Łzy mi się zbierają pod powiekami
OdpowiedzUsuń"Popijając" nie "popijać", "zalazła za skórę" nie "zaszła", "półludzi" razem, "pomimo tego", "mantrę" nie "mantę", "naraz" razem, "spieszyło" nie "śpieszyło", "naprawdę" razem, "zapaść" "nie "zapaś".
OdpowiedzUsuńHeh, niestety trafiłam z jej rodzicami...
Pozdrawiam :)
Tym ,,-Nie,nie,nie,nie...'' Mnie masz bo tu bardzo czuć Opętani Demonami Przeszłości ahh
OdpowiedzUsuńTak, Tak, rozpaczam, ale ciekawi mnie jedno...
OdpowiedzUsuńDlaczego Tutaj ojciec Hermniony nazywa cię Ian (nie wiem czy dobrze napisałam) a w Demonach Paul?
Nie to, źe to coś złego, ale tak pytam... Z czystej ciekawości:)