Nastał
ranek. Świat zaczął się budzić do życia. Sowy wracały z nocnych łowów, a inne
ptaki witały poranek radosnym śpiewem. Początek dnia nie różniący się niczym od
wielu poprzednich. A jednak. Dla jednej dziewczyny nic już nie miało być takie
samo. Hermiona leżała na swoim łóżku, wpatrując się w jego baldachim. Obok niej
była Lucy, trzymając łeb na jej brzuchu. Czuła rozpacz swojej pani, dlatego
była blisko. Szatynka jednak nie zwracała na nią szczególnej uwagi. Była
zupełnie otępiała. Po wczorajszej histerii nie było śladu. Teraz czuła
przeraźliwą pustkę, która była jeszcze gorsza. Wszystko z niej uleciało, zero
uczuć, emocji, nic… Wczoraj straciła część siebie, choć prawda była taka, że to
nie do końca do niej dotarło. Bo przecież to niemożliwe, aby jej rodziców już
nie było. Miała tylko jeden sposób, aby poznać prawdę, choćby była ona
najgorsza. Przekręciła głowę i spojrzała na zegarek. 10, najwyższy czas. Z
wielkim trudem wstała z łóżka i podeszła do szafy. Bez zastanowienia wyjęła z
niej odpowiednie ubrania i udała się do
łazienki. Gdy tylko naga weszła pod prysznic odkręciła zimną wodę. Po jej ciele
przeszedł nieprzyjemny dreszcz, ale nie przejęła się tym zbytnio. Zawsze to
jakiś sposób na poczucie czegokolwiek. Wszystko było lepsze od tej pustki.
Automatycznie, nawet nie myśląc o tym, co robi zaczęła się myć. Jej ruchy nie
miały nic wspólnego ze świadomym działaniem. Była niczym inferius, nie
posiadający własnej woli. Gdy w końcu była gotowa, opuściła swój pokój i udała
się na siódme piętro. Z każdym krokiem odczuwała coraz większy strach. Co jeśli
to wszystko jednak okaże się prawdą? Potrząsnęła energicznie głową, chcąc
odepchnąć od siebie te myśl. Nie uwierzy w to, póki nie zobaczy na własne oczy.
Czy jest coś złego w tym, że do ostatniej chwili chciała żyć nadzieją, że to
jednak pomyłka? Usilnie starała się zgłuszyć głosik rozsądku, który podpowiadał
jej, iż jest naiwna, wierząc, że to nieporozumienia. Przyspieszyła kroku, chcąc
jak najszybciej znaleźć się na siódmym piętrze. Już sama nie wiedziała, czy
woli odwlekać ten moment, czy też zmierzyć się z prawdą jak najszybciej.
Ostatecznie jednak wybrała opcje drugą, dlatego już po chwili była na miejscu.
-
Proszę.
Usłyszała,
gdy zapukała, po czym weszła do gabinetu. Zastała Minervę siedzącą za biurkiem.
Przed nią leżało masę dokumentów, które najwidoczniej usiłowała uporządkować.
Jednak, gdy tylko ujrzała, kto jest jej gościem natychmiast zaprzestała
wykonywanej czynności. Została już poinformowana o zaistniałej sytuacji i
wiedziała, co sprowadza do niej Gryfonkę.
-
Panno Granger, bardzo mi…
-
Nie, proszę przestać. Nie chcę żadnych kondolencji, Ja… muszę być pewna. Mam
się stąd przenieść do Ministerstwa.
Mówiła
szybko, walcząc z napływającymi jej do oczu łzami. Ponure myśli coraz bardziej
opanowywały jej umysł, choć usilnie starała się je od siebie odsunąć. Zdała
sobie sprawę, iż zmierzenie się z rzeczywistością będzie trudniejsze niż
myślała. Dyrektorka spojrzała na nią ze współczuciem, ale nic już nie
powiedziała. Bez słowa wskazała na kominek.
-
Dziękuję.
Szepnęła
Hermiona i po nabraniu proszku Fiuu, weszła do kominka.
-
Ministerstwo Magii, Biuro Szefa Aurorów.
Powiedziała
wyraźnie i już po chwili zniknęła w zielonych płomieniach. Wylądowała w znanym
jej już gabinecie. Zastała tam nie tylko Szefa Aurorów, ale i samego Ministra
Magii.
-
Dzień dobry Hermiono.
Przywitał
się Kingsley, posyłając w jej stronę blady uśmiech, którego jednak nie była w
stanie odwzajemnić. W tym momencie pozornie prosta czynność uniesienia kącików
ust była dla niej niewykonalna. Mężczyzna wyglądał na lekko zaniepokojonego, co
nie wróżyło niczego dobrego.
-
Dzień dobry.
-
Jeśli chodzi o…
-
Chcę ich zobaczyć, teraz.
Przerwała
mu niemal natychmiast, a Shacklebolt widząc determinacje na jej twarzy, skinął
jedynie głową.
-
W takim razie zapraszam z nami.
Po
raz pierwszy odezwał się mężczyzna siedzący za swoim biurkiem. Cała trójka
opuściła gabinet. Hermiona szła za nimi, czując jak jej serce bije coraz
szybciej. Z każdym kolejnym krokiem miała coraz większą ochotę stąd uciec.
Naprawdę chciała wierzyć, że tkwi w jakimś chorym koszmarze, jednak wszystko
wskazywało na to, że coś, co uznaje za horror stanowi jej rzeczywistość. Głowę
miała spuszczoną, dlatego nawet nie widziała dokąd idą. Podniosła wzrok
dopiero, gdy mężczyźni zatrzymali się przed jakimiś drzwiami. Szef Aurorów
wyciągnął dłoń i dotknął nią drewnianej powierzchni. Drzwi otworzyły się, a w
nich od razu uderzył nieprzyjemny chłód. Hermiona była nieco zdziwiona. Nie
przypuszczała, że w Ministerstwie znajduje się coś takiego jak mugolska
kostnica. Na chwiejnych nogach weszła do środka. Ściany w kolorze ciemnej
szarości i rzędy łóżek, na których leżały ciała, przykryte białymi
prześcieradłami czyniły to pomieszczenie przerażającym. Nagel mężczyźni
zatrzymali się mniej więcej w połowie sali.
-
Gotowa?
Zapytał
Kingsley, a Hermiona sztywno skinęła głową. Czy można być gotowym na oglądanie
zwłok swoich rodziców? Minister jednym zaklęciem sprawił, że białe przykrycia
zniknęły, odkrywając dwa ciała. Szatynce wystarczyło jedno spojrzenia, aby
wiedziała, że jej nadzieje były złudne.
-
Nie…
Szepnęła,
czując jak po jej policzku spływa pierwsza łza, a zaraz za nią kolejne. Stała,
patrzyła i nie mogła uwierzyć, że to naprawdę oni. Nie wiedziała jakim cudem,
ale podeszła bliżej, stając pomiędzy ich łóżkami. Najpierw zwróciła się w
stronę ojca. Jego twarz była blada i spokojna, zniknęła z niej cała radość i
wszystko inne, co w nim kochała. Uniosła drżącą dłoń i dotknęła jego policzka.
Z jej gardła wyrwał się gorzki szloch, gdy poczuła przeraźliwy chłód. Nadzieję,
złudzenia, wszystko zniknęło nie pozostawiając po sobie żadnych wątpliwości, że
jej najbliżsi żyją.
-
Tatusiu…
Kolejny
szloch i nowa fala łez. Czuła jak jej serce obumiera, zadając jej przy tym
niewyobrażalny ból. Przeniosła wzrok na Jane, po czym wyciągnęła rękę, aby
dotknąć i jej.
-
Mamusiu…
Pani
Granger była tak samo lodowata jak jej mąż. Oboje nie mieli już w sobie tego
ciepła, którym od zawsze otaczali Hermionę, dając jej poczucie bezpieczeństwa.
-
Przepraszam, tak strasznie was przepraszam…
Szepnęła,
patrząc to na jedno, to na drugie. Oddałaby wszystko, aby wrócić im życie.
Teraz, gdy ich już nie było została sama. Chociaż nie, miała jeszcze przyjaciół
i Dracona. Żałowała, że nie ma go tu teraz z nią. Rano nawet nie zwróciła uwagi
na jego nieobecność, tylko jak najszybciej udała się do Ministerstwa. Patrząc
na zastygłe na wieki twarze rodziców, czuła, że potrzebuje kogoś bliskiego, aby
wyzbyć się, poczucia, że została zupełnie sama. Nie wpadła jednak w histerię,
łzy po prostu spływały po jej pliczkach, a ona czuła tylko pustkę i żal do losu
o to, że odebrał jej bliskich. Nie wiedziała, ile tak stała, wpatrując się w
ciała rodziców, gdy nagle poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.
-
Hermiono, powinniśmy już iść.
Powiedział
łagodnie Kingsley, patrząc na nią ze współczuciem. Taka młoda dziewczyna, a
doświadczyła więcej niż niejedna osoba w podeszłym wieku. Życie nie było
sprawiedliwe.
-
Nie.
Jej
głos był cichy i przepełniony bólem. To były ostatnie chwile, kiedy mogła ich
dotknąć, patrzeć, po prostu być blisko. Co z tego, że ich już nie było na tym
świecie? Samo przebywanie tu dawało jej złudne poczucie, że nie jest sama.
Minister postanowił dać jej jeszcze chwilę. Choć tyle mógł dla niej zrobić.
Minęło ponad 15 minut, nim Hermiona zdecydowała się opuścić rodziców. Jej serce
krwawiło boleśnie, a łzy coraz obficiej spływały po policzkach. Gdy znajdowali
się przy drzwiach odwróciła się, aby po raz ostatni spojrzeć na zakryte już
ciała rodziców. Była pewne, że ten widok będzie ją prześladował do końca życie…
*****
Hermiona
siedziała na kanapie w domu swoich rodziców, przeglądając album ze zdjęciami.
Na jej twarzy błąkała się cień uśmiechu, gdy patrzyła na poszczególne fotografie.
Tyle pięknych chwil, miejsc, które zwiedzili, tyle wspomnień. Doskonale
pamiętała każdą z tych podróży. W te wakacje mieli odbyć kolejną, do słonecznej
Portugalii. Tak czekała na ten wyjazd. Dwa tygodnie z ukochanymi rodzicami.
Znalazła już nawet bilety lotnicze, oraz potwierdzenia zameldowania w hotelu.
Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Brakowało tylko jej rodziców. Odsunęła
od siebie tę myśl, czując napływające do oczu łzy. Przez ostatnie dni wylała
ich już zbyt wiele, choć nie zapowiadało się, aby miało to ulec zmianie. Tym
bardziej, że to dziś miał się odbyć pogrzeb. Za chwilę też mieli się tu zjawić
jej przyjaciele. Nie widziała ich od trzech dni, czyli od momentu, gdy opuściła
Hogwart. Powiadomiła ich o wszystkim listownie. Oczywiście chcieli tu
przyjechać jak najszybciej się da, ale ona nie wyraziła na to zgody. Czas
spędzony samotnie w domu rodziców była dla niej swego rodzaju pożegnaniem.
Czuła, że tak powinna, ponieważ, nie było im dane zrobić tego osobiście.
Najgorzej jednak było po zmroku. Każdą z nocy spędzonych tutaj przepłakała. Sen
stał się dla niej czymś odległym. Gdy udawało jej się zasnąć choć na chwilę
męczyły ją przerażające koszmary, z których budziła się z krzykiem. Wszystkie
złe wspomnienia i obawy wracały do niej właśnie teraz. Efekt tego był taki, że
gdy dziś rano przejrzała się w lustrze nie poznała samej siebie. Sińce pod
oczami, puste spojrzenie, przeraźliwie blada twarz, która wyglądała jeszcze
gorzej w połączeniu z czarną
sukienką,
którą miała na sobie. W tym jednak momencie wygląd niewiele ją obchodził. Czym
był stan zewnętrzny w porównanie z tym, co dzieje się w środku? Westchnęła
ciężko odkładając album. Czuła, że jeśli zaraz tego nie zrobi, to na pewno się rozklei.
I dokładnie w tej chwili usłyszała dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosła się z
kanapy i poszła wpuścić gości. Wiedziała, że to spotkanie nie będzie łatwe. I
nie pomyliła się. Gdy tylko otworzyła drzwi na szyję rzuciły jej się Pansy i
Ginny.
-
Mionka, tak mi przykro.
-
Jak się czujesz kochana?
Właśnie
tego się bała. Współczucia, miliona pytań, zamartwiania się. Nie chciała tego.
Przez to czuła się jeszcze gorzej, a ból stawał się nie do zniesienia.
Najdelikatniej jak potrafiła odsunęła od siebie przyjaciółki, cofając się o
krok. Nawet jeśli dziewczyny były
zdziwione, to starały się to ukryć. Chłopaki
na szczęście ograniczyli się tylko do przytulenia jej, za co była im wdzięczna.
Coś jej jednak nie pasowało.
-
Gdzie jest Draco?
Zapytała,
a cała czwórka spojrzała na siebie znacząc, przez co naprawdę zaczęła się
niepokoić.
-
Nie mamy pojęcia. Szukaliśmy go wszędzie, ale przepadał. Na pewno przyjdzie
później.
Wyjaśnił
w końcu Blaise, ale nie brzmiał zbyt przekonująco. Prawda była taka, że brunet
nie miał pojęcia, co się dzieje z jego przyjacielem i dlaczego go tu nie ma.
Hermiona poczuła dziwny niepokój, ale zignorowała go. To nie był czas, aby o
tym myśleć.
-
Chodźmy, już czas.
Powiedziała
beznamiętnym głosem, mijając ich i wychodząc na zewnątrz. Przyjaciele ponownie
spojrzeli po sobie, lecz bez słowa wykonali jej polecenie. Hermiona była
nadzwyczaj zamknięta w sobie i obojętna. Nie widzieli w niej tej pyskatej i
pełnej życia dziewczyny, którą znali. Gdy tylko szatynka zamknęła dom ruszyła
przed siebie, a cała reszta uczyniła to samo. Cmentarz, na którym miał się
odbyć pogrzeb nie był daleko, więc szli na piechotę. Na niebie od samego rana zbierały
się ciemne chmury, zwiastując deszcz. Nikt jednak nie przywiązywał do tego
większej wagi, gdyż otoczenie odzwierciedlało ich nastroje. Szli niecałe pięć
minut, nim znaleźli się na miejscu. Przeszli przez bramę cmentarza, po czym
skręcili w lewo. Już z daleka widzieli, gdzie ma się odbyć ceremonia. Pastor
znajdował się zaledwie 100 metrów od nich, a przed nim stały dwie dębowe
trumny. Hermiona poczuła, jak nogi odmawiają jej posłuszeństwa. Starała się na
to przygotować psychicznie, ale jak widać nie wyszło. Na coś takiego chyba
nigdy nie będzie się gotowym. Szatynka szła jednak dalej, zaciskając pięści.
Każdy krok sprawiał jej ból, gorszy od tortur fizycznych. To jednak nie był
moment na załamywanie się. Musiała dać radę i pokazać rodzicom, że pomimo
wszystko da sobie radę. Oni na pewno by tego chcieli. Gdy byli już
wystarczająco blisko Gryfonka podeszła do pastora.
-
Witaj moje dziecko.
Kapłan
uśmiechnął się do niej pokrzepiająco, chcąc podnieść dziewczynę na duchu. Był
to miły staruszek, któremu nie zostało już zbyt wiele i tak siwych włosów.
-
Witam, możemy zaczynać za 20 minut.
-
Oczywiście.
Po
tych słowach szatynka przesunęła się o dwa kroki w bok, chcąc być jak najbliżej
rodziców. Nawet nie obejrzała się na przyjaciół, którzy stali kawałek za nią.
Teraz cały świat przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczyły się tylko dwie
dębowe trumny, znajdujące się na wyciągnięcie jej ręki. Na cmentarzu zaczęło
się zbierać coraz więcej ludzi, przyjaciele, sąsiedzi, znajomi, a nawet wielu
czarodziei oraz delegacja z Hogwartu, wszyscy przybyli, aby pożegnać państwa
Granger. Równo, gdy wybiła 15 głos zabrał pastor.+
-
Zebraliśmy się tu, aby pożegnać Jane i Iana Grangerów…
Po
tych słowach do Hermiony przestało docierać cokolwiek, a łzy zaczęły utrudniać
widoczność. Przez jej głowę przelatywały wspomnienia tych wszystkich lat spędzonych
z rodzicami. Wspólne święta, wakacje, wyjścia do kina, na lody, wszystko. Nawet
zwykłe posiłki, czy też oglądanie telewizji w tym momencie były czymś
wspaniałym. Jednak wraz z wspomnieniami pojawiała się świadomość, że to już
nigdy nie wróci. Uczucie pustki zawładnęło jej sercem, a ona nawet nie miała
siły, aby z nim walczyć. Była w stanie tylko stać i patrzeć na trumny, w
których spoczywali jej najbliżsi. Dodatkowo od środka zżerało ją poczucie winy.
Zginęli z jej powodu. Gdyby nie należała do magicznego świata byliby bezpieczni.
Mogła pozwolić im żyć w spokoju w Australii, gdzie czarodzieje nie stanowili
dla nich zagrożenia. Jednak, czy był teraz sens gdybać i zadawać sobie
najgorsze pytanie świata – „Co by było gdyby…?” Przecież to nie wróci im życia
i nie sprawi, że ta cholerna pustak z jej serca zniknie. Dla niej czas nie
istniał, dlatego nawet nie zorientowała się kiedy pastor zakończył swoją
przemowę, a ludzie zaczęli do niej podchodzić, z zamiarem złożenia kondolencji.
Słuchała ich cierpliwie i dziękowała, choć w środku wszystko w niej krzyczało,
aby oni wszyscy zostawili ją w spokoju. Jedyną oznaką jej udręki był łzy,
swobodnie spływające po jej policzkach. Nagle niebo rozdarła potężny
błyskawica, a zaraz po niej nastąpił grzmot. Z chmur w końcu zaczęły spadać
krople deszczu, jakby chcąc podkreślić stan młodej Gryfonki. Coraz
intensywniejsze opady skutecznie zmusił ludzi do opuszczenia cmentarza, ale nie
ją. Hermionie pogoda nie przeszkadzała ani trochę. Uwolniona od współczujących
jej ludzi ponownie odwróciła się w stronę trumien. Teraz na cmentarzu została
już tylko ona i czwórka jej przyjaciół. Ginny chciała podejść do starszej
koleżanki, przytulić ją, zrobić cokolwiek, ale powstrzymał ją Harry.
-
Zaczekaj.
Spojrzała
na niego pytająco, ale chłopak wzrok miał utkwiony w Hermionie. Z jego twarzy
nie dało się nic wyczytać, poza tym, że zdawał się być nieobecny i zamyślony.
-
Idźcie do domu Miony, niedługo do was dołączymy.
-
Ale…
-
Wiewiórko, myślę, że Potter ma racje.
Chłopaki
zrozumieli się bez słów. Ślizgon domyślał się, co w tej chwili kieruje
Wybrańcem. Dlatego też objął obie dziewczyny i poprowadził je w stronę wyjścia
z cmentarza. W tym czasie Harry podszedł do Hermiony. Przez dłuższą chwilę po
prostu stali, pozwalając, aby zimne krople moczyły ich włosy i ubrania. W końcu
jednak chłopak otoczył dziewczynę ramieniem, przysuwając się bliżej. Nie mówił
nic, bo i po co? Słowa nie były tu konieczne. Dopiero po jakimś czasie z ust
szatynki wydobyło się jedno, krótkie, choć tak trudne pytanie.
-
Dlaczego?
Wyszeptała
łamiącym się głosem. To jedno pytanie nie dawało jej spokoju, choć wiedziała,
że zapewne nigdy nie pozna na nie odpowiedzi.
-
Nie wiem, ale najwidoczniej tak musiało być. Nic nie dzieje się bez powodu.
Rozumiem, że ci ciężko, ale pamiętaj, że oni tak naprawdę nigdy nie odejdą.
Zawsze będą żyli w tobie. Uwierz mi, wiem o czym mówię.
Brunet
mówiąc to wpatrywał się w horyzont, a jego myśli popędziły ku Dolinie Godryka.
To właśnie tam do osiemnastu lat spoczywała część niego. On nie miał tyle
szczęścia, aby choć w minimalnym stopniu poznać swoich rodziców. Musiał się
zadowolić kilkoma fotografiami i wspomnieniami innych. Wiedział, co teraz czuje
Hermiona. W swoim krótkim życiu niejednokrotnie już stracił bliską mu osobę. Od
najmłodszych lat los go nie oszczędzał, ale nie dał się złamać. Nawet, gdy
przychodziły chwilę zwątpienia Hermiona pomagała mu je przezwyciężyć i dalej
brnąc przez życie. Teraz nadszedł czas, kiedy to ona potrzebowała jego
wsparcia. Doskonale pamiętał kiedy razem po raz pierwszy byli w Dolinie Godryka
na grobie jego rodziców. W tamtej chwili jej obecność i wsparcie były dla niego
cenniejsze od wszystkich bogactw tego świata. Nadszedł czas, kiedy to ona
potrzebowała jego.
-
To moja wina, gdybym nie była…
-
Przestań i nawet się nie waż tak myśleć. Dopadniemy tego sukinsyna, który jest
za to odpowiedzialny. Kingsley nie spocznie, póki nie wsadzi go do Azkabanu,
tak samo jak ja.
-
To im nie wróci życia…
Harry
nie mógł znieść bólu w jej głosie, dlatego przyciągnął ją do siebie i mocno
przytulił. Gryfonka już nawet nie próbowała się opanować, tylko zaczęła łkać w
ramię bruneta. To wszystko było ponad jej siły.
-
Hermi pamiętaj, że kocham cię najbardziej na świecie tak samo jak cała reszta.
Nie jesteś sama, nie zapominaj o tym. Musisz być silna Miona. Oni by tego
chcieli.
W
jego głosie wyraźnie było słychać błaganie i bezsilność. Tak strasznie się bał,
że dla niej tego wszystkiego okaże się zbyt wiele. Owszem, była najsilniejszą
dziewczyną jaką znał, ale nie był pewny, czy i tym razem to wystarczy. Teraz
będąc w jego ramionach, z trudem łapiąc powietrze z powodu gorzkiego szlochu,
wydawała się taka krucha i wrażliwa, jak jeszcze nigdy dotąd. Niepokoiło go to,
czy aby na pewno uda im się uleczyć jej pokaleczone serce na tyle, aby wróciła
do normalności. Tego nie wiedział, ale gorąco wierzył, że wspólnymi siłami
dadzą radę. Będą o nią walczyć, bez względu na wszystko…
*****
Draco
stał na środku swojej sypialni, nie wierząc w to, co właśnie robi. Pokój
zmienił się radykalnie, gdyż nie było w nim już ani jednej rzeczy Ślizgona.
Wszystko znajdowało się w kufrze, który chwile temu przetransportował do
salonu. Na samą myśl o tym, co zamierza zrobić coś boleśnie zaciskało się na
jego sercu. Nie miał jednak wyjścia. Zawiódł, nie potrafił jej obronić,
pozwolił, aby ojciec ją skrzywdził. Ona była najważniejsza, dlatego starał się
zdusić w sobie cały żal i rozpacz. Dla niej był w stanie nawet poświęcić własne
życie. Nie liczyło się jego cierpienie, a jej bezpieczeństwo. Co prawda gdzieś
w jego umyśle błąkała się myśl, że to, co zamierza zrobić nie jest dobrym
rozwiązaniem, ale na tę chwilę innego nie widział. Jego ojciec był
nieobliczalny, przez co Granger nie była bezpieczna u jego boku. Nawet nie
chciał myśleć, co by czuł, gdyby przez jego egoizm jej coś się stało. Kochał ją
z całego serca i właśnie dlatego musiał odejść. Nie wiedział jak sobie z tym
poradzi, bo już teraz czuł się paskudnie. Wystarczyły mu trzy dni bez niej, aby
zacząć wariować. Zaraz po tym, jak otrzymał list od ojca ukrył się w Pokoju
Życzeń. Wiedział, że zachował się jak tchórz, lecz inaczej nie potrafił.
Potrzebował czasu, aby wszystko sobie poukładać, co i tak wyszło mu dość
marnie. Jednego był jednak pewny, nie mógł się teraz wycofać, mimo iż czuł, jak
wypełnia go uczucie pustki i rozpacz. Musiał do nich przywyknąć. Nie próbował
się oszukiwać, życie bez Granger było pozbawione wszelkiego sensu, puste.
Westchnął ciężko, po czym opuścił pokój. Była 15, czyli właśnie zaczął się
pogrzeb rodziców Hermiony, więc nie miał już zbyt wiele czasu. Dlatego też
wyszedł na korytarz i skierował się na siódme piętro. Każdy krok zbliżał go do
tego, co nieuniknione, lecz nawet nie myślał o wycofaniu się. Gdy dotarł na
miejsce podał hasło i po chwili stał już przed drzwiami dyrektorki.
-
Proszę.
Usłyszał
głos McGonagall, gdy zapukał. Wszedł do środka, a dyrektorka spojrzała na niego
nieco zaskoczona.
-
Dzień dobry panie Malfoy, proszę usiąść.
-
Nie zabawię tu długo. Chciałbym tylko oznajmić, że przenoszę się do swojego
starego dormitorium w lochach i nie będę już korzystał z tego na piątym
piętrze.
Widział,
jak stopniowo na twarzy kobiety maluję się szok, ale nic dziwnego. Od września
byli z Granger niemal nierozłączni, a teraz on chciał się do niej wyprowadzić.
-
Można wiedzieć, co skłoniło pana do takiej decyzji?
-
Nie i zdania nie zmienię.
Zacisnął
pięści, odwracając się z zamiarem odejścia. Jednak, gdy już trzymał rękę na
klamce zatrzymał go głos McGonagall.
-
Draco, czy wszystko w porządku?
Odwrócił
się zaskoczony, słysząc w jej głosie coś na kształt troski. Dyrektorki w takim
wydaniu jeszcze nie miał okazji oglądać, a bynajmniej nie, gdy chodziło o
niego. Szybko jednak się zreflektował i ponownie przyodział maskę obojętności.
-
Nie i już nigdy nie będzie.
Odpowiedział
na pozór obojętnie, po czym opuścił gabinet, niezbyt delikatnie zamykając za
sobą drzwi. Słowa, które wypowiedział były prawdziwe w każdym calu. Nic nie
jest i nie będzie tak jak powinno. Bo i jak by miało, skoro zamierzał opuścić
osobę, która nauczyła go cenić dar, jakim jest życie? Hermiona Granger zmieniła
jego świat nie do poznania, co do tego nie miał nawet cienia wątpliwości. Gdy w
końcu dotarł do salonu Prefektów najprawdopodobniej po raz ostatni rozsiadł się
na jednym z foteli. Przywołał do siebie butelkę Ognistej i pociągnął z niej
spory łyk. Alkohol był mu teraz zdecydowanie potrzebny. Zaraz nieodwracalnie
spieprzy sobie życie. Nie miał jednak wyjścia. Była za słaby, aby ochronić
Granger, co było równoznaczne z tym, że na nią nie zasługiwał. Poza tym z dala
od niego będzie bezpieczna, a to chyba najważniejsze. Bo czasami, gdy się kogoś
kocha trzeba pozwolić mu odejść.
*****
W
końcu wróciła do Hogwartu, jej drugiego domu. Pomimo tych wszystkich
negatywnych emocji, które ją wypełniały w tym miejscu czuła dziwny spokój. Od
przyjaciół odłączyła się już na siódmym piętrze, tłumacząc, że chce odpocząć. W
rzeczywistości miała jednak inny powód, który nazywał się Draco. Było jej strasznie przykro, że nie zjawił się
na pogrzebie. Właśnie wtedy potrzebowała go najbardziej, a on zawiódł na całej
linii. Miała nadzieję, że znajdzie go w dormitorium i będą mogli porozmawiać.
Mimo całego żalu, stęskniła się za nim. Te zaledwie trzy dni rozłąki pokazały
jej jak bardzo jest od niego uzależniona. Szczególnie teraz, gdy utraciła
rodziców potrzebowała go. W końcu dotarła na miejsce. Podała hasło i weszła do
środka. Już miała iść do sypialni Ślizgona, gdy zauważyła go siedzącego na
fotelu. Wpatrywał się w ogień, nie zwracając na nią najmniejszej uwagi.
Hermiona zatrzymała się na środku salonu, przez chwile mu się przyglądając.
Zmarszczyła brwi, gdyż od chłopaka bił dziwny chłód. Zignorowała to jednak i w
końcu zadała dręczące ją pytanie.
-
Dlaczego nie przyszedłeś na pogrzeb?
Jej
głos był niewiele głośniejszy do szeptu, lecz blondyn doskonale ją usłyszał,
gdyż w salonie panowała względna cisza, zakłócana jedynie przez trzask płomieni
w kominku i stukot kropli deszczu, uderzających w szybę. Draco wstał i obszedł
kanapę tak, że teraz stał zaledwie metr przed Gryfonką. Z jego twarzy nie dało
się nic wyczytać, choć w środku wszystko krzyczało w nim w akcie protestu.
-
Nie miałem ochoty.
Odpowiedział
lekceważącym tonem, patrząc dziewczynie prosto w oczy. Były one zaczerwienione
i podpuchnięte od płaczu. Nawet w takim stanie była piękna. Jedyne o czym
marzył, to przyciągnąć ją do siebie i mocno przytulić. Szybko jednak odsunął do
siebie tę myśl. „Weź się w garść Malfoy!”
-
Słucham?
Myślała,
że się przesłyszała. Nie miał ochoty? To był najgorszy dzień w jej życiu, a on
nie był przy niej przez jakieś humory? Coś tu było nie tak.
-
Słyszałaś doskonale, ale to mało istotne. Musimy pogadać.
Szatynka
już miała coś powiedzieć, ale nagle jej wzrok padł na stojący nieopodal
blondyna bagaż.
-
Po co ci kufer?
-
Wyprowadzam się.
-
Że jak?!
-
Chyba mówię wyraźnie, wyprowadzam się.
Jego
słowa do niej nie docierały. Przecież to musiał być jakiś cholerny koszmar.
Przed nią nie stał jej Draco, za którym tęsknił i którego kochała. Ten
mężczyzna był zimny i obojętny.
-
Dlaczego?
Czuła,
że niechciane łzy powoli zaczynają się gromadzić pod jej powiekami, a głos
delikatnie drży, choć za wszelką cenę starała się opanować.
-To
koniec. Nie widzę sensu w ciągnięci tego dalej. Było fajnie, ale nic nie trwa
wiecznie. Poza tym ty teraz będziesz rozpaczać po śmierci rodziców, a mnie się
nie uśmiecha rola niańki…
Nie
dokończył, gdyż ręka szatynki w mgnieniu oka wylądowała na jego policzku.
Musiał przyznać, że cios to ona miała naprawdę niezły. Nie zareagował jednak.
Wiedział, że zasłużył. Nienawidził siebie za każde wypowiedziane słowo, które
raniły nie tylko Hermionę, ale i jego. Raz na zawsze przekreślał swoje szanse
na normalne życie.
Spoliczkowała
go, gdyż słowa wychodzące z jego ust raniły jej już i tak pokaleczone serce. W
tych trzech zdaniach ziściły się wszystkie jej wcześniejsze obawy. Podobno była
wyjątkowa, a potraktował ją jak wiele innych dziewczyn. Naprawdę mu wierzyła,
szczególnie, gdy obiecał, że będzie zawsze, a teraz? Co się stało z tym
wszystkim i gdzie się podział jej Draco?
-
Obiecałeś mi, obiecałeś, że będziesz bez względu na wszystko…
Powiedziała
szeptem, który jednak do złudzenia przypominał szloch, choć nie pozwoliła, aby
nawet jedna łza wypłynęła z jej oczu. Musiała zachować resztki godności. Nie
mogła płakać, nie przy nim.
- Jaka ty jesteś naiwna. Co z tego, że coś
obiecywałem? Mówiłem wiele rzeczy, które mijały się z prawdą. Czego się nie
robi, aby osiągnąć swój cel? No ale pora zejść na ziemię. Ty chyba nie
myślałaś, że będziemy razem do końca życia, weźmiemy ślub, będziemy mieli
dzieci i inne żałosne bzdury?
Spojrzał
na nią z kpiącym uśmiecham, a widząc jej zbolałą twarz zaśmiał się złośliwe.
Tylko on jeden wiedział, ile go to wszystko kosztuję. Sam się sobie dziwił, że
te wszystkie słowa w ogóle przechodzą mu przez gardło.
-
Czyli jednak jesteś głupsza niż myślałem, że o naiwności nie wspomnę.
Powiedział
bez zająknięcia, patrząc jej prosto w oczy. Doprowadzał ją do jeszcze gorszego
staniu mimo, iż już teraz była na granicy płaczu. Jej niegdyś radosne,
czekoladowe oczy teraz były puste i przepełnione wyłącznie udręką. Nienawidził
się za to, że to z jego powodu. Choć na zewnątrz nie zdradzał nic w środku
cierpiał, jak jeszcze nigdy dotąd.
-
Wynoś się stąd.
Niemal
wypluła te trzy słowa, zdając sobie sprawę, że to naprawdę koniec, że straciła
kolejną bliską osobę, dla której przestała się liczyć, o ile kiedykolwiek coś
znaczyła. Draco skupił swoje wszystkie siły, aby przywołać na twarz pogardliwy
uśmiech, którym nigdy tak często ją obdarzał.
-
Właśnie taki miałem zamiar i tak za długo tu zabawiałem. Żegnaj Granger.
Po
tych słowach chwycił za kufer i wyminąwszy Gryfonkę, po prostu wyszedł. W
momencie zamknięcia przez niego drzwi świat obojga legł w gruzach. Wszystko, co
było dla nich ważne zniknęło. Nie tak miało być, mieli żyć długo i szczęśliwe,
jak w tych wszystkich cholernych bajkach. Jednak jak widać ich historia nie
miała mieć szczęśliwego zakończenia…
Witam :)
Wiem, że w tym momencie zapewne
wielu z was rozczarowałam, ale cóż, taka była moja koncepcja i będę się jej
trzymać do samego końca. Nie chcę zmieniać na siłę tego, co już dawno wymyśliłam,
nawet jeśli jest to oklepane i przewidywalne. Cenie sobie wasze zdanie i rady,
ale w wielu przypadkach jednak będę ostawać przy swoim (moja uparta natura
zawsze daje o sobie znać :P)
Co do rozdziału, jestem z niego
zadowolona. Przyznam się szczerze, że momentami pisząc go łzy same płynęły po
moich policzkach, nawet jeśli to głupie. Pod koniec jest mało odczuć Hermiony,
ale spokojnie, jest to zamierzone, ponieważ następny rozdział zacznie się właśnie
od nich.
No to pozostaje mi tylko prosić was o
opinie i wierzyć, że pomimo wszystko zostaniecie ze mną do końca tego
opowiadania, w którym może się jeszcze sporo zdarzyć w tych sześciu rozdziałach
:)
Pozdrawiam A♥
I ryczę przez ciebie. -.-
OdpowiedzUsuńRozdział jest zajebisty, ale ... Jak mogłaś?! ;_;
so sad :(
OdpowiedzUsuńzabije go
zrobić jej coś takiego???
no po prostu rycze...
Ale żeby był happy end! ;D
OdpowiedzUsuńsmutne ;-; nie wiem jak mogłaś to napisać ;-; :( NAPRAW TO JAKOŚ! :(:(
OdpowiedzUsuńRozdział sliczny. Pogrzeb opisała w takich kilmatach że chciało mi się płakać. Szkoda że ich rozdzieliłas. Mimo wszystko podobał mi się.
OdpowiedzUsuńJak to 6 rozdziałów?! :o Tak szybko :c
OdpowiedzUsuńAle powracając do opowiadania. Draco poddaje się bez walki? Myślałam, że zbierze Diabła i Pottera i zabiją Lucjusza ;-; Jak on mógł tak podle potraktować Mionke... Coś mi się zdaje, że Malfoy Senior i tak ją zaatakuje, mimo że Draco od niej odszedł. Nie trzymaj nas w niepewności. Pisz szybko rozdział, jak to się dalej potoczy! <3
Weny! /Mei
Jaki smutny rozdział ,aż sie lezka w oku kręci.
OdpowiedzUsuńJuż zapomniałam jaki Draco był szybciej . Dopiero teraz sobie o tym przypomniałam.
Jak mógl zostawic ja w takiej chwili? Wtedy kiedy najbardziej go potrzebowała?
Ja bym takiego czegoś nie wybaczyła. On nawet nie próbuje walczyc o ta miłość ;/
Powinien ruszyć dupe i postawić się ojcu.
Pozdrawiam ;*
Zniszczyłaś mi życie...
OdpowiedzUsuńNo jak on mógł jej to powiedziec,no jak?
Zaryczana lady
PS. Rozdział przepiękny ale starasznie smutny :(
Płacze. Ej niewiele ludzi doprowadza mnie do tego stanu. Draco zrobił to co uważał. By ochronić swoją lwice, tylko zrobił to w brutalny sposób. To się nazywa miłość-gdy druga osoba, cię chroni i nie zważając na swój ból.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dotrwam do nowego rozdziału
Smutna Ann
o nieeee :( to takie dobijające głupi Draco co on taki słaby :( czekam na kolejny :) tylko 6?! jak tak szybko ale ten czas leci :D
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie dzięki. Moja chusteczka jest do wyrzucenia. Nie. Nie zgadzam się. Następny rozdział i ma być już dobrze, świetnie i wspaniale, a Lucjusza niech ktoś sp... ierze. Spierze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Y
Czyli historia się powtarza... Mam tylko nadzieję, że Miona odzyska trochę dawnej normalności, i że Draco się opamięta, no i będą razem. Życzę weny i czekam na nexta. Z.
OdpowiedzUsuńBeczę!!! Jak mogłaś?!
OdpowiedzUsuńBłagam tylko nich będzie szczęśliwe zakończenie!!
Rozdział wspaniały!
Rozdział jest cudowny ^^ Bardzo mi się podobał. Mam nadzieję, że ich historia jednak skończy się szczęśliwie :( Pozdrawiam i życzę duuużo weny ;*
OdpowiedzUsuńdark-family-dtb.blogspot.com
Smutny rozdzial az sie poplakalam....... Mam nadzieje ze nastepne rozdzialy beda radosne:)
OdpowiedzUsuńpozdro kinga z
Nienawidzę Cię! :')
OdpowiedzUsuńJak mogłaś?!
I jeszcze ta piosenka.. :c
Gdybym wiedziała to bym poleciała do Afryki i płakała nad wiadrami ,żeby dzieci miały co pić.
:>
i jeszcze..
JAK TO DO CHOLERY JASNEJ 6 ROZDZIAŁÓW ;__:
:(
Mimo to muszę przyznać ,że rozdział... niesamowity..
Nie dość, że dzisiaj mam taki dzień, że cały czas rycze, to na dodatek jeszcze czytam tak o to rozdział 57 i już wgl powstaje jeden wielki ryk! ;c
OdpowiedzUsuńDlaczego? No dlaczego? Biedna Hermiona. Czy Draco nie mógł poczekać z tym wszystkim chociaż do tego, aż Hermiona pogodzi się ze stratom rodziców? ;c
Biedna Mionka... :(
Mam nadzieję, że jednak wszystko się ułoży. c:
Pozdrawiam,
Lacarnum Inflamare
O Boże, o Boże, o Boże... Nie jestem w stanie napisać nic innego.. ;(
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko 6 rozdziałów ? Czyli 6 tygodni ? :C
OdpowiedzUsuńJak mogłaś nam to zrobić napraw to !
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńJak mogłaś rozdzielić Draco i Hermionę?!
Mam nadzieję, że jakoś to jeszcze odkręcisz;P
Ciekawe co jeszcze wymyśli Lucjusz...
Biedna Miona...
Mam nadzieję, że uda jej sie pozbierać po śmierci rodziców...
...i poradzi sobie z odejściem Dracona.
Nie trzymaj nas długo w niepewności
Pozdrawiam
Hermione Granger
Płacz, ból serca i cholerna myśl, że to wszystko jednak może nie powrócić. Pytanie Czemu? Normalnie nie mogę, łzy ciurkiem lecą po policzkach i nie mam siły nic zrobić. Ciągle myślę, że źle przeczytałam. Przecież miłość pokona wszystkie przeciwności losu ! Mam nadzieję, że w tym wypadku też tak będzie :) :/
OdpowiedzUsuńUuuuuuumrzyyyyyj....
OdpowiedzUsuńAle najpierw napisz rozdział w którym wszystko się wyjaśnia :D
KK
Popłakałam się, naprawdę płakałam. Nasuwa mi sie pytanie Dlaczego? Ostatni raz płakałam czytając jak Draco katował Hermionę w Ostatnim bastionie, bo naogół nie płaczę na blogach . Wzruszyłaśmnie na maksa
OdpowiedzUsuńAż mi się zachciało płakać, ja już płaczę :( Nieeee, czekam na nexta, niech się wszystko wyjaśni, niech oni będą razem...
OdpowiedzUsuńNie nie nie nie nie nie nie jaaaaaaaaaa niiiiiiiiiiiiiiiiiiieeeeeeeee chceeeeeeeeee:'(:'(:'(
OdpowiedzUsuńTo nie prawda!!!!!!
Nie!
Nie!
Nie!
Nie!
Proszę nieeeeeeee!
Dobra a teraz na poważnie razdział świetny dramatyczny i smutny a i jeszcze świetny;-)
Dużo WENY życzę!!!!!;-)
Ryczę przez Ciebie, ale rozdział na swój sposób jest naprawdę piękny szczególnie fragment, w którym opisałaś zerwanie.Mam urodziny, więc prezent w postaci nowego rozdział bardzo mi się podoba. Pisz dalej i trzymaj się swojej koncepcji, bo jest piękna i wzruszająca, opowiadająca o prawdziwej miłości, bólu i poświęceniu dla niej. Sama nie wiem, co Ci napisać, bo mnie zamurowało. Genialny rozdział, bo jest po prostu inny, niepowtarzalny, taki Twój. Myślę, że nic więcej nie muszę Ci mówić, żebyś uwierzyła, ze niesamowicie mnie poruszyłaś. <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lumos
noi ryczę :'( jak moglas cos takiego napisac :(
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! czułam ból ten sam co Hermiona, więc wiem jak to jest. zdecydowanie mój ulubiony :)
OdpowiedzUsuńJestem troche rozczarowana. Draco przeciez jest egoista i ja kocha, wiec trudno mi uwierzyc, ze nie chce przeciwstawic sie ojcu. No,ale nie wazne. Czekam na nastepny, bo jestem ciekawa co dalej. :)
OdpowiedzUsuńHmm, nawet nie wiem co napisać...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Draco się opamięta i wróci do Hermiony.
Szkoda tylko, że teraz Mionka tak cierpi... Choć muszę przyznać, że gdy czytałam opis zerwania to łza się w oku zakręciła.
Czekam z niecierpliwością na nastepny rozdział...
Pozdrawiam ;)
Przyznał że nigdy nie lubiłam wątku gdzie ktoś zabrania się im spotykać i Draco w straszny sposób ją zostawia. Mam nadzieję że Tobie jako pierwszej uda się zmienić umniejsza te uczucia.
OdpowiedzUsuńŚmierć jej rodziców była straszna. A Draco oczywiście musiał sie posłuchać ojca i. " zostawić ją bo tak bedzie lepiej". Myślenie nęszczyzn( bez urazy panowie). Mam nadzieję że wrócà do siebie i że Hermiona mu wybaczy. Ale proszè cie nie łącz Dracona z Dafne lub Astoriąz
Popłakałam się i płaczę nadal... Na prawdę wspaniale pokazałaś uczucia Miony i Draco w rozdziale. Cholera. Czemu muszę być taka wrażliwa... ;/ Jestem ciekawa kolejnych rozdziałów. Szkoda, że to już tylko 6 ;c Życzę dużo weny! <3
OdpowiedzUsuńNie, nie i jeszcze raz nie!!!
OdpowiedzUsuńPopłakałam się i zrobiłam z siebie idiotkę przed mamą. Taa... dzięki. ;)
Jestem szczerze ciekawa reakcji Blaisa, Pansy, Harr'ego i Ginny. Ale będzie opieprz. Powiedz czym ten egoistyczny dupek się kierował wymyślając ten swój ,,genialny'' plan, bo ja tu chyba czegoś nie rozumiem. Ja na jego miejscu to bym najpierw porozmawiała z Hermioną i wymyśliła jakiś sposób, aby rozniosła się plotka, że niby zerwali, a tak naprawdę to no wiesz... Boże już widzę jak ta idiotka Dafne się z niej naśmiewa mam nadzieję, że Draco nie pozwoli żeby coś jej zrobiła chociaż zastanawiam się czy miałby na to odwagę po tym co powiedział. :(
Ja bym chyba tego co on jej powiedział to tak po prostu nie wybaczyła. Zrobił dokładnie to czego ona się tak bała. No to muszę przyznać, że nieźle namieszałaś mi w głowie chyba dzisiaj spokojnie nie zasnę. Ale proszę cię niech ta sprawa się szybko wyjaśni.
Czekam ze zniecierpliwością na następny!!!
Życzę weny!
Pozdrawiam,
CoCo.M
No ryczę...
OdpowiedzUsuńAle rozdział świetny...
To nie zmienia faktu, że ryczę...
Popłakałam się trzy razy. Biedna Hermi :// (swoja droga balabym sie byc bohaterka twoich opowiadan :P) wszystko komplikujesz. Boje sie, ze zaraz sama Hermiona zacznie sie samookaleczac czy cos (chociaz nie spodziewalabym sie tego po twojej Hermionie, ale u Ciebie wszystko mozliwe), coz, pozostaje mi tylko czekac na kolejny rozdzial , czekam
OdpowiedzUsuńTak. Przyznaje sie. Plakalam w niektorych momentach. :(((( To bylo tak prawdziwie smutne... Biedna Hermiona. Jak ona sobie teraz poradzi? Coz.. musi. Musi dac rade. Prawda? No , a emocje wyszly ci tak dobrze.. wogole wspaniale piszesz. Powinnas napisac ksiazke. ;) Czekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam P.J.M (Patrycja :3 )
Ja pierdole....
OdpowiedzUsuńTaaa mój potok elokwencji mnie powala w tym momencie.
Rozdział zajebisty.
Pozdrawiam,Lili.
Nie! Nie! Nie! Nie!
OdpowiedzUsuńNie pozwalam! To tak nie może się skończyć!
Oni muszą być razem! Przecież było tak pięknie! Błagam, błagam, błagam!
Życzę weny i proszę Cię odkręć to :'( /M.G
Czytam ten rozdział i płacze, piszesz genialnie:) Bardzo mi smutno, że tak zakończył się rozdział, mam jednak szczerą nadzieje, że czytając dalsze rozdziały tej opowieści, na moim ustach znów zagości uśmiech:)
OdpowiedzUsuńŻyczę ci weny, naprawdę jesteś uzdolnioną dziewczyną:)
Alicja
Noi się poryczałam! :'(
OdpowiedzUsuńProszę, nie rozdzielaj ich !!!
Myślałam, że on stawi czoła Lucjuszowi a to nic... Poddał się bez walki... :(((
Błagam, NAPRAW TO !!!! :(((
Nie dziwię się łzy nawet Tobie łzy płynęły po policzkach. Rozdział po względem emocjonalnym jest perfekcyjny. Z trudem powstrzymałam się od płaczu.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o samą treść... przyznam się szczerze, że nie wiem jak bym zareagowała na coś takiego. To, co w tym momencie przeżywa Hermiona, jest największym koszmarem. Śmierć rodziców... a teraz jeszcze to. Jak się psuje, to wszystko na całej linii.
Mam nadzieję, że jednak wszystko się rozwiąże i będzie jeszcze chociaż taki maleńki przebłysk radości w tym oceanie rozpaczy.
Jestem zaskoczona, że Hermiona tak szybko uwierzyła w jego słowa. Fakt, jest za łamana śmiercią rodziców, nie myśli racjonalnie w tym momencie, ale mam kurewsk* nadzieje, że da mu popalić i to z dwojoną siłą.
OdpowiedzUsuńCałuski Fav,
zapraszam
http://elton-zakochaniuczniowie.blogspot.co.uk/
Nie dawno zaczęłam czytac twojego bloga. Cóż, musze przyznac ze na poczatku myślałam ze to kolejne pokręcone romansidło, a takich rzeczy nie lubie. Jednak stwierdzilam ze przeczytam, no i calą noc czytalam i doszlam do tego rozdziału. Powiem tak : genialne, wkuńcu sprawiłaś że jestem w niepewności co bedzie dalej. Oczywiście musza sie pogodzić!!!! :D. No to powodzenia, życzę cierpliwości i pomysłów, ale weź pogudź ich dzybko i żeby był happy end :P
OdpowiedzUsuńPozdro
nie mam konta blog, al3 będe sie podpisywać ~OLA~
PS. Ile planujesz rozdziałów? :)
6 rozdziałów + epilog :)
UsuńAaa!!
OdpowiedzUsuńJak mogłaś mi to zrobić??
Pokłócili sie. ;/
Ale z drugiej strony to pokazuje jak Draco kocha Mione.
A tak wgl to super opowiadanie <33 znalazlam je niedawno i przecytałam wszystko w 4 dni.
Czekam na nn.
Wenyy. Nika
No nie!!!!!!!!!!!! Rycze...
OdpowiedzUsuńJak mogłaś??!!
Japi*erdole...
Odkręć to. Pliss...
Dlaczego tak mało rozdziałów? Ja się nie zgadzam ( ale co ja moge? ).
Weny
Ujmę to tak. Rozdział jest zajebisty, ale i tak kłaki ci powyrywam ;_;
OdpowiedzUsuńSwietnie ! Uwielbiam tego bloga ! Zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://pomysl-na-bloga.blogspot.com/
Wierzę, że będą razem :)
OdpowiedzUsuń-----
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Ojej.. biedna Hermiona po stracie rodziców :( i jeszcze do tego Draco ją zostawił, no niby z miłości, ale i tak mi przykro. A co do Lucjusza i płonącego listu, to czy nie mógł pokazać McGonagall w myślodsiewni tego wspomnienia? Przecież ona wiedziałaby co z tym zrobić :) oczywiście w żaden sposób nie zamierzam Cię krytykować, bo bardzo mi się to opowiadanie podoba, tylko jestem po prostu ciekawa :) ale mam nadzieję, że całość zakończy się happy endem ;) pozdrawiam i życzę dużo weny :*
OdpowiedzUsuń~Ania
Teraz przeczytalam rozdzial po raz 4 ;3
OdpowiedzUsuńNiewazne, ze mam biologie hah xd
Mozesz nn dodac dzisiaj? Tak ladnie prosiiiimy :)
płaczę i śmieje się !
OdpowiedzUsuńtyle emocji !
świetne
Jezu! Jak ja kocham cię i n anawidzę jako autorkę. Ale cóż. Czekam z niecierpliwością i zaparaszam do mnie na: www.dramione-przepraszam.blogujaca.pl
OdpowiedzUsuń*Oleńka*
Kurwa Draco taki debil !!!!!!!!!!!!!! Płaczę no normalnie nie mogę ?!??????????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTsuki
Płacze. Straciłam wiare w Dracona.Biedna Hermiona ;'(
OdpowiedzUsuńMoje motylki w brzuchy zdechły a serce przestało bić.
OdpowiedzUsuńPrzez ciebie moje życie nie ma sensu. Płaczę.
OdpowiedzUsuńBożę Poryczałam się i nie moge przestać :'(
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć .....
OdpowiedzUsuńRozbolało mnie serce i .....
Proszę niech wszystko dobrze się skończy !
"Leżała masa" albo "leżało pełno" a nie "leżało masę".
OdpowiedzUsuńHeh...nie cierpię mieć racji..ale wiedziałam, że tak postąpi..bo łatwiej ją chronić, gdy ona go nienawidzi..
Pozdrawiam..
jak mogłaś :'( przez ciebie ciągle ryczę :((
OdpowiedzUsuńJak możesz mi to robić?! Przez Ciebie na każdym rozdziale ryczę😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😭😢😭
OdpowiedzUsuń