niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 61 część 1

- Niemożliwe…

Szepnęła, z niedowierzaniem wpatrując się w kopertę. Spodziewałaby się wielu rzeczy, ale nie tego. Dopiero po dłuższej chwili zdecydowała się na otworzenie koperty. Drżącymi palcami wyciągnęła list i zaczęła go czytać.



Droga Hermiono

Wiem, że najprawdopodobniej spalisz ten list nawet go nie otwierając, ale musiałem napisać. Wyrzuty sumienia zżerają mnie od środka. Dopiero teraz, gdy odzyskałem świadomość zdałem sobie sprawę, co zrobiłem. Nie usprawiedliwiam się, ale chcę, żebyś wiedziała. Nie jesteś w stanie nienawidzić mnie bardziej niż ja siebie. To, co zrobiłem nie kwalifikuję się pod przepraszam, ale żadne inne słowo nie przychodzi mi do głowy. Nie myśl, że oczekuję od Ciebie wybaczenia, bo doskonale zdaję sobie sprawę jak straszne były moje czyny. To, co stało się ze mną po wojnie… Nie jestem tak silny jak ty, czy Harry. Przerosło mnie to. Ci wszyscy ludzie, którzy polegli, Fred… Nie mogłem się z tym pogodzić. Potrzebowałem pomocy, teraz to wiem, ale wtedy tego nie dostrzegałem. Mogę Cię tylko przeprosić, że cały swój gniew, frustracje i ból wyładowywałem na Tobie. Zawsze byłaś i pomagałaś mi, gdy tylko tego potrzebowałem, a ja zmieniłam twoje życie w piekło. Raczej marny ze mnie przyjaciel. Skrzywdziłem wszystkich ludzi, którzy są dla mnie ważni, a najbardziej Ciebie. Wiem, że najprawdopodobniej nigdy mi tego nie wybaczysz, ale zasługuję na twoje potępienie. Stałem się potworem i choć teraz wychodzę na prostą nigdy nie darują sobie tego, co zrobiłem. Nie wiem, po co to piszę, bo i tak zapewne ten list już dawno płonie, a nawet jeśli nie to i tak się nie zgodzisz, ale co mi szkodzi. Gdybyś tylko chciała się ze mną spotkać i porozmawiać o tym wszystkim w każdej chwili możesz mnie odwiedzić w Mungu. Wiem, że zapewne nie chcesz nawet na mnie patrzeć, ale jeśli jest choć cień nadziei bym mógł wszystko naprawić przyjdź proszę. Nie ma znaczenia kiedy, nie musisz nawet uprzedzać, jestem tu przez cały czas. Nie pozostaje mi nic innego jak jeszcze raz napisać przepraszam.

Ron


Czytała, a z każdym kolejnym słowem coraz więcej łez spływało po jej policzkach, mocząc pergamin. W tych zdaniach było zawarte tyle bólu, ale i też niemej prośby o pomoc. Widać, że nie tylko jej te wszystkie wydarzenia nie dawały spokoju. Teraz były one zepchnięte na dalszy plan z wiadomych powodów, ale jednak gdzieś w jej umyśle zawsze tkwił obraz Rona. Czytając ten list na nowo zaczęła go postrzegać jak sympatycznego, choć nieco roztrzepanego rudzielca, którego kochała jak brata. Wiedziała, że on potrzebuje jej wybaczenie, lecz nie była przekonana jak ma postąpić. Może i w głębi duszy nadal go kochała, ale nie mogła wyrzucić z pamięci jego niebieskich oczu przepełnionych pogardą. Każdy jego czyn, czy też słowo były niczym sztylet wbijany w jej serce. Czy aby na pewno miała tyle siły, aby zmierzyć się z kolejnym problemem? Los nie szczędził jej ostatnimi czasy przykrości i zmartwień, a teraz miała ich sobie dokładać jeszcze więcej? Nawet nie zdążyła się do końca otrząsnąć po tym, co miało miejsce wczoraj, a teraz to. Hermiona ukryła twarz w dłoniach pozwalając łzom płynąć. To był jej jedyny sposób na odreagowanie. Niektórzy uważają je za przejaw słabości, ale tak naprawdę są ukojeniem w bólu, którego inni nie potrafią lub nie chcą pojąć. Dziś rano obiecała sobie, że weźmie się w garść, ale teraz to nie było ważne. Musiała podjąć kolejną poważną decyzję, która mogła nieść za sobą różne konsekwencje. Bała się jak cholera. Chciała być silna, znieść to wszystko, ale prawda była taka, że każdy miał swoje granice, a jej już dawno zostały przekroczone. Teraz jednak nie miała ani siły, ani ochoty, aby o tym myśleć. Nagle podniosła się z ziemi, ocierając łzy. Zdjęła buty oraz za kolanówki i pokonała odległość dzieląca ją od jeziora, aż w końcu zanurzyła stopy w chłodnej wodzie. Dreszcz przeszedł po jej plecach, ale kompletnie się tym nie przejęła. Przymknęła oczy, unosząc głowę w stronę słońca. Ogarnął ją dziwny spokój, a jej myśli krążyły tylko wokół tego, co ją otacza. Nie było nic poza szumem wody, świstem wiatru i śpiewem ptaków. Choć na chwile jej problemy zeszły na dalszy plan. Wiedziała, że bardzo szybko będzie musiała ponownie się z nimi zmierzyć, ale nie teraz. Każda chwila spokoju była dla niej na wagę złota. Na poważne decyzję przyjdzie czas później.

*****

- No to teraz gadaj.

Nakazał Draco, gdy wraz z Blaise’m zaszyli się w swoim dormitorium z daleka od ciekawskich spojrzeń.

- Co konkretnie chcesz wiedzieć?

Zapytał spokojnie Diabeł, rozkładając się na swoim łóżku. Oparł się do wezgłowie, aby mieć dobry widok na przyjaciel, który krążył po pokoju.

- Dlaczego ona to zrobiła?

- Nie rób z siebie kretyna. Doskonale wiesz w jakim jest stanie, a to co pokazuję w dzień to nic w porównaniu do tego, co widzieliśmy.

Draco zacisnął mocno pięści, czując narastający gniew na samego siebie. Diabeł za to zamyślił się na chwilę, zastanawiając się, czy powinien powiedzieć blondynowi całą prawdę. Nie był pewny jak na to zareaguję, a raczej wiedział to doskonale i właśnie tego się obawiał. Brunet jednak popełnił poważny błąd: zapomniał, że Draco jest najbardziej spostrzegawczą osobą jaką zna i wystarczy mu jedno spojrzenie, aby przejrzeć człowieka na wylot. Tak było i w tym przypadku. Jedno zerknięcie na kumpla i już był pewny, że ten coś ukrywa. Zatrzymał się przed łóżkiem bruneta, nie spuszczając z niego bacznego spojrzenia.

- Dobra, a teraz gadaj, co naprawdę się stało?

Powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, opierając ręce o ramę łóżka, przez co teraz stał nieco pochylony. Diabeł wahał się tylko przez chwilę. Zatajenie prawdy przed tym człowiekiem było niemal niemożliwe, a szczególnie jeśli chodziło o Granger.

- Niech ci będzie, ale poczekaj chwilę.

Mówiąc to sięgnął po różdżkę i rzucił na drzwi zaklęcie blokujące. Draco spojrzał na niego nieco zdziwiony, ale Zabini uśmiechnął się tylko blado.

- Zaraz zapewne będziesz chciał zabić kilka osób, więc wolę się ubezpieczyć.

- Stary, przestań chrzcin i zacznij w końcu gadać.

- Na wczorajszej imprezie, jak to ujęła Miona, miała niezbyt miłą pogawędkę z McLaggenem i Greengrass. Nie chciała powiedzieć, co jej nagadali, ale znając tę dwójkę to zmieszali ją z błotem. W pokoju przez przypadek stłukła zdjęcie rodziców i właśnie szkłem z niego się okaleczyła.

Draco stał na pozór niewzruszony tym, co usłyszał jednak wystarczyło spojrzeć w jego oczy, aby wiedzieć jak bardzo ta postawa jest myląca. Błękitne tęczówki arystokraty płonęły gniewem, furią, wściekłością. Żadne z tych emocji nie było w stanie w pełni odda tego, co teraz czuł.

- Kurwa mać!

Ryknął nagle, uderzając pięścią w kolumnę łóżka, przez co to niebezpiecznie zadrżało.

- Draco, uspokój się.

Powiedział spokojnie Blaise, właśnie takiej reakcji się spodziewał. Byli jednak w zamkniętym pomieszczeniu w bezpiecznej odległości od tej dwójki, więc Smok mógł co najwyżej rozwalić ich dormitorium.

- Jakie uspokój?! Po raz kolejny ta szmata musiała coś odwalić, a McLaggena jak spotkam, to go żywcem wykastruję!

Pieklił się Draco, ponownie zaczynając krążąc po pokoju. Ktoś zaszkodził Granger. Ta myśl była nie do zniesienia, ale gorsza była świadomość, że w znacznym stopniu to jego wina. Nie powinien jej opuszczać, jak mógł posłuchać Lucjusza? Zawsze jest jakieś wyjście, ale on oczywiście musiał wybrać to najgorsze. Idiota.

- Ja pierdole.

Warknął blondyna, przeczesując palcami włosy. Emocje rozsadzały go od środka, a aby je ostudzić były tylko dwa sposoby: ukatrupić Greengrass oraz McLaggena albo znaleźć się blisko Granger. Niestety obie metody były nieosiągalne, co jeszcze bardziej wyprowadziło go z równowagi.

- Przestań się miotać i siadaj.

Powiedział po chwili Blaise, podnosząc się do pozycji siedzącej. Nie po to zrezygnował ze spaceru z ukochaną, żeby teraz patrzeć na wkurzonego Malfoya. Mieli o wiele ważniejsze rzeczy do roboty.

- Powiedziałem siadaj!

Krzyknął w końcu brunet, gdy blondyna ostentacyjnie go olał. Draco zdumiał się nieco wybuchem przyjaciele, ponieważ to on zwykle był tam bardziej opanowanym.

- Malfoy, mam ci to przeliterować?

- Dobra, już.  

Blondyn w końcu skapitulował i usiadł obok Zabiniego.

- Tak lepiej, to teraz powiedz mi, co zamierzasz?

- I tu pojawia się problem, bo nie mam zielonego pojęcia. Wiem tylko, że w szkolę na pewno nic nie zrobię.

- No, czyli w tym tygodniu jak przygotujemy jakiś plan wychodzimy do Hogsmade, a potem do Londynu.

Oznajmił triumfalnie Blaise, zacierając ręce. Pomimo zaistniałych okoliczności humor mu dopisywał. W końcu wszystko ruszyło z miejsca i teraz, gdy Smok przejrzał na oczy mogli zacząć działać.

- Jak to my?

Spytał głupio blondyn, na co Diabeł spojrzał na niego jak na kretyna.

- Ty chyba nie sądziłeś, że puszczę cię samego? Zapomnij.

- Diabeł, a ty myślisz, że to serio ma sens?

Zapytał po dłuższej chwili Draco. To pytanie nie dawało mu spokoju, odkąd podjął decyzję o walce.

- Kochasz ją?

- Tak.

- W takim razie ma.

- Ale mi nie o to chodzi. Doskonale wiesz, że dałem jej milion powodów do tego, żeby mnie znienawidziła.

Mówił to z ciężkim sercem, ale taka była prawda. Krzywdził ją każdego dnia, nie pozwalają zagoić się ranom na jej sercu. Czy miał prawo oczekiwać od niej czegokolwiek?

- Ale tego nie zrobiła.

- Skąd niby możesz to wiedzieć?

- Bo gdyby tak było nie cierpiałaby widząc cię z Greengrass. Żyłaby normalnie, a nie izolowała od świata. Gdyby cię nie kochała, dawno olałaby całą sprawę. Zjebałeś, ale to jeszcze nie koniec.

Słowa bruneta pocieszył, zadając równocześnie ból. Przez jego cholernego ojczulka zaczął wykańczać psychicznie miłość swojego życia.  Jednak z tym koniec. Choćby miał zawlec Lucjusza siłą do Azkabanu, aby zapewnić Hermionie bezpieczeństwo zrobi to. Ona ponownie musiała być szczęśliwa, najlepiej u jego boku, choć wiedział, że to drugie marzenie może się nigdy nie spełnić. 

*****

Stała pod prysznicem nie wierząc w to, co zamierza zrobić. Przez całą niedzielę biła się z myślami, a nawet teraz nie wiedziała, czy dobrze robi. Część niej miała ochotę schować się pod koc i już nigdy spod niego nie wychodzić, jednak druga, która wysunęła się na prowadzenie kazała jej bezzwłocznie iść do Munga. Była pewna, że póki tego nie zrobi nie zazna spokoju. Miała niepowtarzalną okazje, aby zamknąć choć jedną sprawę w swoim i tak skomplikowanym życiu. Bała się, ale czuła, że robi dobrze. Nie pomoże tylko sobie, ale i Ronowi. Zastanawiało ją jak będzie wyglądać to spotkanie i, co poczuje ponownie będąc tak blisko rudzielca. Ale w końcu była Gryfonką. Nie mogła stchórzyć. Wyszła spod strumienia wody i osuszyła ciało ręcznikiem. Włosy potraktowała zaklęciem i po włożeniu ubrań była gotowa. Śniadanie postanowiła sobie darować, gdyż i tak czuła, że nie jest w stanie nic przełknąć. Poza tym chciała uniknąć niewygodnych pytań. Przyjaciele nie mieli pojęcie o jej planach, gdyż nie chciała ich martwić. Niedziele spędziła z nimi, głównie, aby ich uspokoić. Wiedziała, że swoim zachowaniem poważnie nadszarpnęła ich nerwy i dołożył zmartwień. Między innymi dlatego musiała się wziąć w garść, nie mogłaby znieść świadomości, że jest dla kogoś ciężarem. W końcu szatynka opuściła łazienkę i podeszła do leżącej na kanapie Lucy.

- Życz mi szczęścia maleńka.

Powiedziała z bladym uśmiechem, głaszcząc suczkę po głowię. Wystarczyło, że ta spojrzała na nią swoimi błękitnymi ślepkami i od razu poczuła się lepiej. Pewna tego, co zamierza zrobić wymaszerowała z salonu, kierując się na siódme piętro. Chciała się przenieść bezpośrednio do Munga, co umożliwiał jej kominek w gabinecie dyrektorki. Im szybciej tam dotrze, tym więcej zaoszczędzi sobie stresu. Gdy znalazła się na miejscu podała hasło i weszła po schodach.

- Proszę!

Usłyszała, gdy zapukała, po czym weszła do środka.

- Witam panno Granger, dobrze panią wiedzieć. Miałam panią dzisiaj do siebie wezwać.

Oznajmiła Minerva, odkładając na bok papiery, który uzupełniała. Hermiona z duszą na ramieniu usiadała na fotelu znajdującym się przed biurkiem, kompletnie zapominając o celu swojej wizyty. Nie miała pojęcia, o co może chodzić i właśnie tego się bała. Ni było możliwości, aby dyrektorka wiedziała o tym, co zaszło w sobotę, ale czy aby na pewno…?

- Jak pani zapewne wie w przyszły czwartek ma się odbyć bal siódmoklasistów.

Gryfonka odetchnęła z ulgą, a więc chodzi tylko o ten bal, na który zresztą nie miała zamiaru iść.

- Oczywiście.

- Chciałabym, aby pani jako Prefekt Naczelny i najlepsza uczennica w szkole wygłosiła na nim przemówienie.

Szatynce zrzedła mina. Przemówienie było równoznaczne z tym, że musiałaby się tam pojawić, a na to niezbyt miała ochotę. Prawda jednak była tak, że nie mogła odmówić. To należało do jej obowiązków, które od zawsze starała się rzetelnie wypełniać.

- Dobrze, wygłoszę to przemówienie.

Powiedziała w końcu, a kąciki ust dyrektorki minimalnie się uniosły. Tak jak myślała, na pannie Granger zawsze mogła polegać.

- To wspaniale. Chciałabym również, aby pani i pan Malfoy pomogli mi w przygotowaniach…

- Nie.

Oznajmiała natychmiast Hermiona, czując narastającą panikę, na samą myśl o tym, że miałaby cokolwiek robić z Malfoyem.

- Poradzę sobie sama. Proszę mi tylko powiedzieć, co mam robić.

Minerva chciała coś jeszcze dodać, ale ostatecznie zrezygnowała. Nie dało się nie zauważyć, że tę dwójkę nie łączą już zażyłe kontakty, dlatego postanowiła nie dręczyć swojej uczennicy.

- Skoro tak pani woli, to oczywiście zgadzam się. Wszystkie szczegóły wyślę pani sową.

- Dziękuję, a teraz ja mam do pani prośbę.

- Tak?

- Czy mogłabym skorzystać ze szkolnego kominka, aby przenieść się do Munga?

- Czy coś pani dolega?

- Nie, ale chce złożyć komuś wizytę. Z powrotem wróciłabym już przez Hogsmade.

- W takim razie proszę. Wie pani gdzie jest proszek Fiuu.

Powiedziała wreszcie Minerva, nie wypytując o szczegóły. Do kogo jak do kogo, ale do tej dziewczyny miała zaufanie.

- Dziękuję i do wiedzenia.

Hermiona uśmiechnęła się z wdzięcznością, wstając z fotela. Weszła do kominka, w międzyczasie nabierając garść proszku.

- Szpital św. Munga!

Mówiąc to cisnęła proszek pod nogi i niemal natychmiast zniknęła w zielonych płomieniach. Wylądowała bezpośrednio w recepcji szpitala. Wnętrze nie zmieniało się odkąd była tu po raz ostatni. Otrzepawszy ubranie, podeszła do informacji, gdzie siedziała starsza kobieta o ciemnych, nieco posiwiałych włosach i dobrotliwym wyrazie twarzy.

- Dzień dobry, w czym mogę służyć?

Zapytała recepcjonista z przyjaznym uśmiechem. Hermiona od razu poczuła do niej sympatię.  


- Ja przyszłam w odwiedziny do Ronalda Weasleya, jestem jego przyjaciółką, Hermiona Granger.

- Już sprawdzam, gdzie leży.

Pracownica zaczęła przeglądać ogromną księgę, w której było mnóstwo nazwisk, aż w końcu znalazła to, którego szukała.

- Jest na oddziale psychiatrycznym, proszę pójść na czwarte piętro, znajduję się on tuż obok oddział urazów po zaklęciowych, na pewno pani trafi.

- Dziękuję.

Gryfonka uśmiechnęła się z wdzięcznością, po czym ruszyła we wskazanym kierunku. Czuła, jak narasta w niej niepokój. To już nawet nie był strach, a raczej niepewność o to, co zaraz nastąpi. Zastanawiało ją w jakim Ron jest stanie. List nie gwarantował tego, co może się stać, gdy staną twarzą w twarz. Gdy widziała go po raz ostatni ledwo uszła z życiem, więc teraz miała prawo się niepokoić. Jedyne, co dawało jej siłę, aby stąd nie uciec, to fakt, że nadal gdzieś w głębi serca kochała tego rudzielca jak brata. Już raz zawaliła sprawę, więc teraz była mu to winna. W końcu stanęła przed odpowiednimi drzwiami. Pamiętała doskonale, gdy z Harry’m i Ronem trafili tu przez przypadek z nieplanowaną wizytą u Gilderoya Lockharta. Wtedy nikomu przez myśl by nie przeszło, że jedno z nich wróci tu w roli pacjenta. Wzięła głęboki wdech i nacisnęła na klamkę. Na drżących nogach weszła do środka i od razu jej wzrok padł na rudą czuprynę, której właściciel leżał na łóżku po prawej stronie. On jej nie  zauważył. Leżał z rękami podłożonymi pod głowę, wpatrując się w biały sufit. Wyglądał tak… normalnie, jak Ron, którego zapamiętała. To dodało jej nieco pewności siebie. Zebrała się w sobie, po czym ruszyła w stronę łóżka przyjaciela. Ten słysząc stukot obcasów podniósł głowę, a jego oczy zrobiły się wielkie, niczym spodki. Nie mógł uwierzyć, że to prawda, a nie kolejne omamy. Naprawdę tu była, przeczytała list i przyszła. W głębi duszy właśnie na to liczył. Wiedział, że jej dobre serce niemal zawsze bierze górę i choć często tego nie popierał tym razem dziękował za to, że Hermiona jest właśnie taka. Inna dziewczyna, nie chciałaby go nawet znać, ale nie ona. Właśnie dlatego musiał naprawić to, co delikatnie mówiąc spieprzył. Nie liczył na zbyt wiele, ale co mu szkodziło spróbować?

- Cześć Ron.

Powiedziała niepewnie szatynka, gdy znalazła się przy łóżku przyjaciela. Starała się nie dać po sobie poznać jak bardzo jest zdenerwowana, ale kiepsko jej to wychodziło. Czuła nienaturalnie szybkie bicie serca i to jak drżą jej ręce, ale pocieszała się, że nie tylko ona się niepokoi. Ron był blady niczym ściana i na pierwszy rzut oka było widać, jak bardzo jest spięty.

- Witaj Hermiono, dziękuję, że przyszłaś. Usiądź.

Mówiąc to wskazał ma stojące obok łóżka krzesło. Hermiona usiadła, a rudzielec podniósł się do pozycji siedzącej. Zapadła krepująca cisza, którą dopiero po dłuższej chwili zdecydowała się przerwać panna Granger.

- To… jak się czujesz?

Zadała pierwsze pytanie, które przyszło jej do głowy, byleby przerwać to cholerne milczenie.

- Lepiej, cały czas szprycują mnie jakimiś eliksirami i dwa razy dziennie mam spotkania z psychiatrą. Koleś bywa denerwujący, ale mi pomaga.

- To dobrze.

- Hermiono posłuchaj, ja chciałbym cię przeprosić…

Zaczął Ron, spuszczając wzrok i bawiąc się brzegiem pościeli. Nie wiedział jak się za to zabrać, a zdenerwowanie oraz wyrzuty sumienia wcale mu w tym nie pomagały. Nigdy nie potrafił przyznać się do winy, jednak tym razem jego przewinienia były zbyt duże, aby je przemilczeć.

- Ron, byłeś chory i potrzebowałeś pomocy…

- To niczego nie zmienia. Byłem potworem, pozbawionym ludzkich uczuć. Na samą myśl o tym wszystkim, co ci zrobiłem i powiedziałem czuję do siebie obrzydzenie. Zawsze mogłem na ciebie liczyć, nigdy mnie nie zawiodłeś, a ja omal cię nie zabiłem.

Szatynka widziała ból malujący się na jego twarzy i łzy same napłynęły jej do oczu. Teraz siedział przed niej ten kochany, nieco rozlazły rudzielec, którego znała. Nie chciała, aby się o to wszystko obwiniał, lecz nim zdążyła się odezwać Ron mówił dalej.

- Po wojnie naprawdę chciałem być silny, ale… tak strasznie brakowało mi Freda i całej reszty. Nie mogłem się pogodzić z ich odejściem, czułej przeraźliwą pustkę. Właśnie wtedy wmówiłem sobie, że czuję do ciebie coś więcej. Dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, że owszem kocham cię, ale tak jak Ginny i innych członków mojej rodziny. Gdy wróciliśmy do Hogwartu było coraz gorzej. Wszystko przypominało mi tą przeklętą bitwę, a na dodatek do ciebie przyczepił się Malfoy. Nie miałem prawa mieszać się w twoje życie, ale nie byłem sobą. Pogorszyło mi się jeszcze bardziej, gdy zacząłem mieć halucynacje. Widziałem Freda, Lupina i innych. Rozmawiali ze mną, mówili, co mam robić, a ja ślepo wypełniałem ich polecenia. Krzywdziłem cię tyle razy, że nawet nie jestem w stanie zliczyć, a ty jednak tu przyszłaś. Nie oczekuję od ciebie absolutnie niczego, bo na to nie zasługuję, ale chciałem, żebyś wiedziała, że żałuję i nigdy nie wybaczę sobie tego, co zrobiłem, nigdy…

Wyrzucał z siebie wszystko, co spędzało mu sen z powiek, a po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. Nawet nie próbował ich powstrzymać, bo to nie miało najmniejszego sensu. Skumulowane w nim emocje w końcu znalazły ujście. Tak strasznie żałował tego, co zrobił, że nie był w stanie dojść do siebie. Każdej nocy śniły mu się koszmary, które składały się z strzępków nękających go wspomnień, szczególnie tych związanych z Hermioną: jej czekoladowe oczy zachodzące łzami i wpatrujące się w niego z taki żalem. Najgorsze jednak były koszmary, gdy widział ją upadającą na posadzkę, krzyczącą z bólu, kiedy potraktował ją Servenedes. Zawsze wtedy budził się przerażony i zlany potem. Nie był w stanie sobie tego wybaczyć. Ukrył twarz w dłoniach, aby zamaskować łzy. Nie próbował wzbudzać w niej litości, bo jej nie chciał. Dlatego tez jakie było jego zdziwienie, gdy poczuł, że ktoś się do niego przytula.

- Wybaczam ci Ron, słyszysz? Wybaczam. Nigdy nie przestałeś  być moim przyjacielem, którego kocham jak brata. Proszę cię tylko, żebyś przestał się zadręczać, bo to nie pozwala ci wyzdrowieć. Wszyscy za tobą tęsknią i chcą, żebyś wrócił, więc daj sobie pomóc i zapomnij o tym, co było. Przeszłości nie zmienisz, ale możesz pracować nad przyszłością, tylko o to cię proszę…

Słowa z trudem wydobywały się z jej usta, a łzy coraz obficiej spływały po policzkach. Nie była w stanie go nienawidzić, czy też chować do niego urazy. To był Ron, jej najlepszy przyjaciel, którym już zawsze pozostanie, bez względu na to jak bardzo pobłądził. On potrzebował pomocy i wybaczenia, a nie potępienia. Jakim byłaby człowiekiem, gdyby mu tego odmówiła? Ron tkwił w uścisku Hermiony, nie ośmielając się jej objąć. Twarz nadal miał ukrytą w dłoniach, choć głowę oparł na ramieniu szatynki, która teraz siedziała na jego łóżku. W tym momencie czuł jakby umarł i niczym feniks odrodził się z popiołów. Jej słowa były ostatnią rzeczą, której potrzebował, aby rozpocząć nowe życie i choć jego nadzieje na odkupienie winy były równe zeru to jednak los się do niego uśmiechnął. Hermiona była o wiele lepszym człowiekiem od niego, a jej dobroć nie znała granic. Nie raz mógł się o tym przekonać, ale dopiero teraz zrozumiał jak wielkie jest jej serce. Trwali w uścisku dłuższą chwilę, póki oboje nieco się nie uspokoili. Hermiona odsunęła się kawałek od Rona, po czym zdjęła mu ręce z twarzy, aby na nią spojrzał.

- Nie zasługuję na to, ale dziękuję ci Hermi. Nawet nie wiesz jakie to dla mnie ważne.

Powiedział w końcu rudzielec, biorąc się w garść. Udało mu się nawet wygiąć usta w bladym uśmiechu, który Hermiona chętnie odwzajemniała.  Po raz pierwszy od bardzo dawna poczuła ulgę, a spokój ogarnął jej umysł i duszę. Choć jedna sprawa w jej skomplikowany życiu została rozwiązana.

- Nie myśl tak o tym. Każdy zasługuję na drugą szansę. Poza tym, jesteś moim przyjacielem i to się nie zmieni.

- Dziękuję ci, jesteś najwspanialsza osobą, jaką było mi dane poznać.

Każde jego słowo było szczerą prawdą. Nie potrafił wyrazić tego jak bardzo jest jej wdzięczny. Czuł się, jakby ktoś po bardzo długiej wędrówce zdjął mu z barków ogromny ciężar. Teraz naprawdę mógł wrócić do normalności  i zacząć pracować nad swoim życiem. Czysta karta od Hermiony w tym momencie była dla niego przepustką do lepszego jutra.

*****

Narcyza Malfoy szła korytarzem Ministerstwa, zmierzając w stronę windy. Dziś załatwiła ostatnie formalności związane z adopcją Lizy i teraz była już jej pełnoprawną opiekunką. Cieszyła się, że wszystko poszło po ich myśli. Bardzo polubiła tą małą. Była naprawdę wyjątkową dziewczynka, która potrzebowała miłości i opieki. Ona zamierzała jej to dać. Teraz z Andromedą, Draconem i Teddy’m tworzyli prawdziwą rodzinę, do której oficjalnie należała również Lizy. Nagle jednak jej myśli zboczyły na inny tor. Ostatnio coraz bardziej martwiła się o Dracona. Nawet dzięki sporadycznym i zdawkowym odpowiedzią na jej listy wiedziała, że coś jest nie w porządku. Niejednokrotnie próbowała się czegoś dowiedzieć, ale gdy tylko zaczynała zadawać pytania sowa wracała bez żadnej odpowiedzi. Coraz częściej rozważała wizytę w Hogwarcie. Miała nieodparte wrażenie, że dzieje się coś niedobrego, a ona nie ma o tym pojęcia. Naprawdę się martwiła, dlatego zaraz po powrocie do domu postanowiła omówić to z Andromedą. W końcu dotarła do windy, która na szczęście pojawiła się niemal od razu. Weszła do środka, a za nią zasunęły się karaty oraz drzwi. Podróż nie trwała jednak długo, gdyż już po chwili winda zatrzymała się na kolejnym piętrze. Nim drzwi zaczęły się otwierać Narcyza usłyszała coś, co sprawiło, że nogi się pod nią ugięły.

- Doprawdy Lucjuszu?

Te dwa słowa sprawiły, że jej serce stanęło. Ostatnią osobą, jaka chciał tu spotkać był były mąż. Dla niej wszystko działo się niczym w zwolnionym tempie. Kraty rozsuwały się powoli, a zaraz po nich miał przyjść czas na drzwi. Miała ochotę rozpłynąć się w powietrzu. Nagle ją olśniło. W mgnieniu oka dobyła różdżki i w ostatniej chwili rzuciła na siebie zaklęcie Kameleona. Dokładnie w tym momencie otworzyły się drzwi umożliwiając mężczyzną wejście do windy. Modliła się tylko, aby jej nie zauważyli. Ci jednak byli pogrążeni w rozmowie do tego stopnia, iż nie zważali na to, co ich otacza. Narcyza skuliła się w kącie, błagając Merlina, aby ta dwójka wysiadła jak najszybciej. Towarzystwo Lucjusza i Augustusa Greengrassa budziło w niej lęk. Na szczęście jednak mężczyźni byli na tyle zaabsorbowani prowadzoną rozmową, iż nawet nie podejrzewali, że coś może być nie tak.

-Tak, mój syn przejrzał na oczy i zostawił tą brudną szlamę. Wystarczyło go tyko do tego odpowiednio zachęcić.

Narcyza gwałtownie pobladła. O czym on mówił? Przecież to niemożliwe, żeby Draco zostawił Hermionę, on za bardzo ją kochał.

- Zachęcić?

W głosie Augustusa wyraźnie było słychać zaciekawienie, a na twarzy Lucjusza pojawił się paskudny uśmiech.

- Jakby to ująć, czasami zastraszenie to najlepsza forma wychowawcza, szczególnie jeśli chodzi o kogoś takiego jak mój syn. Wystarczyło pozbyć się rodziców tej smarkuli, postraszyć Dracona i od razu zaczął się zachowywać jak na arystokratę przystało.

- Czyli widzę, że stare praktyki wciąż skutkują.

- Dokładnie, teraz będzie można tak nim pokierować, aby nasza czysta krew nie ucierpiała. Kto wiem, może nawet uda nam się połączyć nasze rody.

Narcyza zasłoniła usta dłońmi, aby nie wydobył się z nich jęk rozpaczy. Chciała wierzyć, że to wszystko jest kłamstwem, ale nie miała ku temu powodów. Dwaj dobrze sobie znani mężczyźni teoretycznie stali sami w windzie, więc po co Lucjusz miałby wymyślać niestworzone historię? Zresztą teraz wszystko zaczęło do siebie pasować, a powód dziwnego zachowania jej syna stał się oczywisty. Nie była w stanie sobie wyobrazić, co teraz czuje Draco, a tym bardziej Hermiona. Świat tej i tak pokrzywdzonej przez los dziewczyny legł w gruzach. O ile dobrze zrozumiała straciła rodziców i ukochanego. Poczuła się jeszcze gorzej, gdy zdała sobie sprawę, że sprawcą tego wszystkiego jest człowiek, z którym żyła przez tak wiele lat… Jakim trzeba być potworem, aby niszczyć życie własnemu dziecku i jego bliskim? Nagle poczuła, że żal i rozpacz zostają zastąpione przez wściekłość. Ten sukinsyn po raz kolejny skrzywdził jej syna. Już myślała, że koszmar związany z tym człowiekiem został zakończony. Dopiero teraz zrozumiała, że póki Lucjusz będzie na wolności nigdy nie zaznają spokoju. On zawsze będzie obecny w ich życiu i w mniejszym lub większym stopniu będzie je niszczył. „Nie pozwolę na to.” W Narcyzie odezwała się wola walki. Całe życie dawała sobą pomiatać, ale z tym koniec. Tu już nie chodziło tylko o nią, ale i o Dracona. Zrobi wszystko, aby zapewnić mu normalne życie, nawet kosztem własnego. Nagle jednak jej rozmyślania zostały przerwane przez otwierające się drzwi windy. Podniosła wzrok i ujrzała dwóch mężczyzn. W jednym z nich rozpoznała Kingsleya Shacklebolta, lecz drugiego znikąd nie kojarzyła.

- Dzień dobry panie ministrze.

Przywitał się Lucjusz, nieudolnie starając się ukryć swoją niechęci, na co Kingsley spojrzał na niego z politowaniem. Było widać, że ta dwójka nie darzy się szczególną sympatią, ale jakoś szczególnie jej to nie dziwiło. Lucjusz nie należała do ludzi, których można obdarzyć jakimkolwiek pozytywnym uczuciem.

- Witam.

Odpowiedział zdawkowo Shacklebolt, po czym wraz z towarzyszem stanęli w kącie windy. Pani Malfoy przybycie tych mężczyzn uznała za swego rodzaju znak. To był ten moment. Nie zostało jej zbyt wiele czasu, dlatego układanie jakiegokolwiek planu było niemożliwe. Musiała działać natychmiast i choć cała się trzęsła z nerwów i strachu wiedziała, że da radę. Robiła to dla Dracona, więc wszystko musiało pójść po jej myśli. „Teraz albo nigdy.” Pomyślała arystokratka, po czym dyskretnie skierowała trzymaną różdżkę na byłego męża, w myślach wypowiadając formułkę zaklęcia. Od tego momentu wszystko potoczyło się bardzo szybko. Niewidzialne liny oplotły Lucjusza uniemożliwiając mu jakikolwiek nawet najmniejszy ruch, lecz nim ktokolwiek zdążył zareagować Narcyza zdjęła z siebie czar, ujawniając tym samym swoją obecność. Szok mężczyzn był widoczny na pierwszy rzut oka, a cała sytuacja nie mieściła im się głowach. Narcyza za to mimo targających nią emocji starała się wyglądać na opanowana.

- Pani Malfoy, co pani wyprawia?

Jako pierwszy oprzytomniał Kingsley, choć nadal cała ta sytuacja była dla niego absurdalna i niezrozumiała.

- Panie Ministrze ten człowiek jest odpowiedzialny za śmierć rodziców Hermiony Granger.

Jeśli myśleli, że nie mogą być w większym szoku to grubo się pomylili. U Lucjusza jednak zdziwienie szybko zostało zastąpione przez panikę. Przecież to nie mogło się dziać naprawdę. Jak mógł być tak nieostrożny i głupi? Musiał szybko coś wymyślić, bo w przeciwnym razie niebawem nadejdzie jego koniec.

- O czym ty mówisz? Nie mam nic wspólnego z jakimiś mugolami, których nawet nie znam, więc natychmiast mnie rozwiąż i skończ to przedstawienie.

Był mistrzem aktorstwa, dlatego jego głos brzmiał pewnie, a nawet groźnie. Na Narcyzie jednak nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. W tym momencie lęk był dla niej czymś obcym i odległym. Nie mogła sobie na niego pozwolić, nie teraz, gdy walczyła o lepsze jutro dla swojego syna.

- Przestań kłamać. Słyszałam waszą rozmowę, co do słowa. Nie wywiniesz się z tego Lucjuszu, zapłacisz za wszystko, co zrobiłeś.

Byli małżonkowie przez chwile mierzyli się gniewnym spojrzeniem, póki panującej ciszy nie przerwał Shacklebolt.

- Panie Lenor, proszę zabrać tych dwóch panów do swojego gabinetu i ich przesłuchać w sprawie śmierci Iana i Jane Grangerów. Ja porozmawiam z panią Malfoy.

- To jakiś absurd! Proszę mnie natychmiast uwolnić! Nie wiecie kim ja jestem?!

Krzyczał wściekły, ale i przerażony Lucjusz. Po raz pierwszy naprawdę się bał. To nie mogło się dziać. Jego plan był bezbłędny i miał lec w gruzach przez chwilę nieuwagi? Nikt miał nie kojarzyć go z tymi brudnymi mugolami, ani całą tą sprawą, ale jego durna była żona musiała wszystko zniszczyć.

- Doskonale wiem panie Malfoy i dlatego panem i panem Greengrassa zajmie się pana Lenora.

Odpowiedział oficjalnie Kingsley, odzyskując rezon. Szef Biura Aurorów za to natychmiast dobył różdżki i wycelował ją w dwóch arystokratów.

- A panią zapraszam ze mną.

Tym razem zwrócił się do Narcyzy, która w odpowiedzi skinęła tylko głową. Winda dokładnie w tym momencie zatrzymała się na piętrze, gdzie znajdowało się między innymi biuro Aurowów.

- Chodźmy, na pewno znajdzie się jakiś wolny gabinet, żebyśmy mogli porozmawiać.

Cała piątka opuściła windę, zwracając na siebie spojrzenie zebranych na korytarzu pracowników. Ci jednak byli zbyt zaabsorbowani całym zajściem, aby zwrócić na to najmniejszą uwagę. Szli szybko, aby tylko znaleźć się w bardziej odpowiednim miejscu.

- Panie Lenor, proszę ich zabrać do pokoju przesłuchań, a ja porozmawiam z panią Malfoy w pana gabinecie.

Rozkazał Kingsley, gdy znaleźli się w wydziale Aurorów. Pan Lenor bez słowa poprowadził trzymanych na celowniku różdżki arystokratów do wskazanego pokoju, a minister wraz z Narcyzą udali się do jego gabinetu.

- Może mi pani wyjaśnić, co tak właściwie się stało i skąd pani zarzuty pod adresem pana Malfoya?

Zapytał Kingsley zaraz po zajęciu wejściu do gabinetu. Nadal był zdezorientowany, lecz nie mógł zbagatelizować tej sytuacji, która być może była kluczem do rozwiązania sprawy, która do tej pory stała w miejscu. Gdy usiedli przy biurku Narcyza streściła całe zajście w windzie. Czuła niewyobrażalna ulgę, wyrzucając z siebie to wszystko. To był kolejny przełom w jej życiu. Kingsley słuchał opowieści w skupieniu, analizując dokładnie każde słowo. 

- Domyśla się pani, co nim kierowało?

- Nie akceptował związku mojego syna z Hermioną Granger. Kilkakrotnie jej się odgrażał, ale nie myśleliśmy, że posunie się tak daleko. Ten bydlak zniszczył tej biednej dziewczynie życie.

Ostatnie zdanie wypowiedziała nieco ciszej, czując jak coś boleśnie zaciska się na jej sercu. Wiedziała jednak, że to kropla w morzu w porównaniu do tego, co czuje Hermiona. Bardzo polubiła tę dziewczynę. Była naprawdę wyjątkowa i dawała jej synowi szczęście, którego przez całe życie ona nie była w stanie mu zapewnić.

- Proszę go usunąć z naszego życia, raz na zawsze.

Powiedziała arystokratka, patrząc błagalnie na Ministra. To było jedyne, czego w tym momencie pragnęła. Lucjusz był ostatnim murem, który dzielił ich od upragnionej wolności.

- Obiecuję, że nie ujdziemy to na sucho. Dopilnuję tego osobiście.

Był pewny swoich słów. Przysiągł sobie i Hermionie, że za wszelką cenę dopadnie mordercę Iana i Jane Grangerów. Sprawa nie była łatwa, gdyż sprawca nie zostawił po sobie żadnych śladów. Teraz jednak ruszyli z miejsca i musiał dołożyć wszelkich starań, aby Lucjusz o ile udowodnią jego winę, co było bardziej niż pewne, poniósł surową karę.





Witam :)

Przybywam do was z kolejny rozdziałem. Nie jest on dokładnie taki jak chciałam, ale mniej więcej jestem z niego zadowolona. Sama nie wiem, co napisać. Mam nadzieję, że rozdział pomimo wszystko wam się spodoba i zostawicie po sobie dużo komentarzy, bo ostatnio nieco się rozleniwiliście :P Do końca zostało bardzo niewiele, więc co wam szkodzi nieco porozpieszczać waszą LaFin? ;>


Pozdrawiam A



68 komentarzy:

  1. Ej no to ja już bym wolała Lucka. Nie lubię Ronalda :<
    Ale powoli wszystko się stablizuje, co mnie ogromnie raduje. C:
    Tylko mam nadzieję, że w następnym rozdziale Mionka i Dracuś (ha, nie mogłam xD) się pogodzą. <#
    Weny,
    Y♥

    OdpowiedzUsuń
  2. No w końcu ten idiota dostanie za swoje!! Achh już nie mogę się doczekać tego jak Draco będzie prosił Mionę o wybaczenie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział.
    Cieszę sie, że z Ronem już jest lepiej.
    Fajnie, że porozmawiał z Hermioną i się pogodzili.
    Nareszcie Dracon zaczął coś rozumieć.
    Mam nadzieje, że zacznie działać.
    Ciesze się, że Narcyz usłyszała rozmowę Lucjusza.
    Mam nadzieję, że Malfoy się nie wywinie.
    Liczę, że teraz będzie już tylko lepiej.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  4. oh dobrze że żałuje Ron ale i tak go nie lubię. Narcyza górą!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział, wreszcie coś zaczyna się układać :)
    czekam na dalszy ciąg :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczny rozdział ! Wreszcie Lucjusz dostał za swoje :) Życzę weny i czkam nn :) Z.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jak zwykle genialny, wszystko zaczyna się wyjaśniać ale nie tak banalnie tylko skomplikowanie i to cenię w twoim opowiadaniu :) Jest takie... Niecodzienne, ale pisane z ogromnym zrozumieniem i dojrzałością. Nie wiem czy jako 14 latka mogę mówić o jakiejkolwiek dojrzałości ale mam takie właśnie wrażenie. Czekam na następny :)
    Pozdrawiam,
    Alice

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział super ;)
    Bardzo się cieszę, że Ron w końcu zdał sobie sprawę ze swojego karygodnego postępowania i sam przyznał, że potrzebna jest mu pomoc. Myślę, że dla Herm też jest to ważne - w końcu powoli odzyskuje swojego przyjaciela ;)
    Ha, nigdy nie przypuszczałam, że Lucjusz może w taki sposób siebie wydać. Ale to bardzo dobrze! No i świetnie, że Narcyza znalazła w sobie odwagę żeby powiedzieć o tym co usłyszała ;)
    Teraz niech tylko Draco postara się uzyskać przebaczenie Mionki ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Co by tu powiedzieć. Rozdział cudowny. Draco nareszcie coś robi żeby odzyskać hermione.
    Nie wierze że to juz zaraz koniec bloga.
    ~Lena

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie że Ron wreszcie zmądrzał :)
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :) Mam nadzieję, że w nim Draco i Hermiona wreszcie się pogodzą :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam za tak długą nieobecność, ale miałam niestety problemy z internetem i nie wchodziłam.
    Nadrabiłam już wszystko i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba. Cała akcja jak widzę rozgrywa się dość powoli, ale przynajmniej na następny rozdział czeka się jeszcze niecierpliwiej. Bardzo zaskoczyłaś mnie tym listem od Rona. Przysięgam byłam pewna, że to kolejne pogrużki od Lucjusza.Narcyza widzę się rozkręca bardzo ładna akcja w windzie. :-) No mam nadzieje, że w następnym rozdziale Draco wytłumaczy się wreszcie Hermionie i skończy się to jej tragiczne cierpienie, a Lucek do piekła.

    Pozdrawiam
    CoCo.M


    OdpowiedzUsuń
  12. Jeju, na szczęście powoli wszystko wychodzi na prostą. Kocham twoje opowiadanie i mam nadzieje, że mnie nie zawiedziesz(chodzi mi o zakończenie :) )

    OdpowiedzUsuń
  13. Ostatnie rozdziały mnie niszczyły od środka... Cieszę się, że to naprawiaaasz i to w taki sposób :D

    OdpowiedzUsuń
  14. ŚWIETNY ROZDZIAŁ !
    Szczerze - nie spodziewałam się, że to Ron, ale mile mnie zaskoczyłaś.
    To prawda, nigdy szczególnie go nie lubiłam, ale jest spoko ♥
    Życzę weny i mam nadzieję, że Dracze i Miona powoli zaczną się godzić.
    PoZdRaWiAm <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny rozdział. Znalazłam kilka błędów np.,,podnosząc się do pozycji siedzącej" Zapewne to tylko literówka, ale bardzo rzuca się w oczy.
    Pozdrawiam i zycze weny (;

    OdpowiedzUsuń
  16. Ron? To byl Ron? wow. nie spodziewalam sie :) ale to bylo takie wzruszajace kiedy rozmawiali ze soba.. ;( łezka mi nawet poleciała. :) No i Lucjusz . wpadka! hahahah wogóle mu nie współczuje. Pisz nastepny rozdzialik i dodawaj :D
    P.J.M

    OdpowiedzUsuń
  17. Wspaniały rozdział <3 Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Szkoda, że tak mało Dramione, a Rona i tak nie lubię. Pewnie znowu coś kombinuję. Rozdział bardzo mi się podoba, niedługo wszystko się rozwiąże. Życzę weny i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  19. Genialny rozdział, cieszę się że Narcyza była w odpowiednim miejscu i na czas! :)

    ------
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak zawsze rozdzial przecudowny!
    Nie spodziewalam sie że list bedzie od Rona. I nareszcie oberwie sie Lucjuszowi za cale zlo ktore wyrządzil! Narcyza pokaxala pazurki i to ni sie podoba :)
    mam nadzieje że w koncu wszystko sie ulozy miedzy Draco i Hermioną :)
    Życze weny!
    Czarna Róża

    OdpowiedzUsuń
  21. O, po takim rozpoczęciu finalnych wydarzeń, to ja oczekuję na koniec pięknej (i namiętnej ^^) sceny pogodzenia się naszej kochanej pary!

    No, już ochłonęłam trochę.
    Narcyza Genialna - taki mogę nadać jej przydomek :D No po prostu rozwaliła system w tym rozdziale :D
    Świetnie, że Hermiona i Ron się pogodzili. Dobrze, że Hermiona dała mu drugą szansę, w końcu po tylu latach przyjaźni byłoby to conajmniej dziwne, gdyby tak po prostu spisała go na straty.

    Weny, weny, weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetnie piszesz! Po prostu cudo! Nie wiem, jak ty to robisz! Wiem, że Ci nie dorównuję nawet do pięt, ale może wbijesz do mnie? http://granger-emo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetne!!! Po prostu G.E.N.I.A.L.N.I.E!!!!!!!!!!!!!! Najlepsza chyba Narcyza :). Dobrze, że Ron i Miona się pogodzili ( chociaż nie lubię Rudego ).
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na 1 rozdział

    OdpowiedzUsuń
  24. Jesteś genialna , wspaniala i nieopisanaa noo ! Kocham tego bloga i nie moge się doczekac kolejnegoo rozdialuuuu ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  25. No właśnie. Zostało bardzo niewiele.
    Czyli trzeba znowu szybko połączyć Draco i Hermi. Więc do roboty La Fin xd
    Rozdział mega! Wreszcie wezmą do Azkabanu tego bydlaka ;-;
    Czekam na następny/M.G

    OdpowiedzUsuń
  26. W końcu! Jestem dumna z Cyzi <3
    Co do Ron'a.. hmm ciekawy wątek. Cieszę się, że z nim już dobrze i wrócił do swojej normalnej rzeczywistości xd
    Trzymam kciuki za Draco i Mioną <3 Szkoda, że to już prawie koniec. Masz zamiar pisać nowego bloga? Byłoby bosko :3
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie :*
    http://hermionariddle-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem będę pisać dalej, a nowe Dramione jest już w fazie tworzenia :)

      Usuń
  27. OMG jak ja kocham Narcyzę !
    Cudo,cudo i jeszcze raz cudo ;*
    Mam nadzieję,że Hermiona wybaczy Draco i wszyscy będą happy :)
    Całusy i dużo weny
    l.v
    PS. Gdy skończy się ta historia,będziesz coś jeszcze pisała???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie porzucam bloggera i mam zamiar dalej tworzyć :)

      Usuń
  28. No i dobrze Lucjuszowi tak! Głupi bydlak. Rozdział fajny tylko mało dramione :c

    OdpowiedzUsuń
  29. Super rozdział, wreszcie Lucjusz zapłaci za wszystkie krzywdy, czekam na kolejną część tego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Uwielbiam taką Narcyzę ;**
    jestem też bardzo ciekawa jak potoczą się losy Hermiony i Dracona ;))
    już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;*
    Pozdrawiam i życzę dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  31. Nareszcie! Rozdział mimo lekkiego smutku, był naprawdę mega pozytywny. Wszystko zmierza ku lepszemu, a moje serce raduje się z tego powodu <3
    czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  32. O jejciu ! Super rozdział !!! W końcu Lucjusz złapany BRAWO CYZIA <3 !!! Ale zabrakło mi już tego naszego Dramione <3 Czekam bo już tęsknie za nimi. Trzymam kciuki i czekam z niecierpliwością na nowy rozdzialik <3

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie wiem jak ty to robisz, ale rób tak dalej xD. Serio, jesteś świetna! Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Jej rozdział naprawdę wspaniały, a ja już nie mogę doczekać się 2 części. Świetnie, świetnie, świetnie!
    Jedyne co mogę zarzucić drobne literówki (które niestety rzucają się w oczy :(). Tak czy inaczej pisz dalej, bo zaciekawiłaś mnie tym strasznie.
    Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie więcej dramiione, bo już nie mogę się doczekać aż się pogodzą. No bo się pogodzą, prawda?
    pozdrawiam i życzę duuużo czasu na pisanie.
    dark-family-dtb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  35. Kocham to opowiadanie. I mam nadzieję, że Draco i Hermi będą razem... Co do Rona to mam mieszane uczucia, mam nadzieję, że mówił to wszystko szczerze.
    A Lucjusz... Niech zgnije w Azkabanie, dziad jeden, boże jak ja go nie lubię!

    Weny, weny, weny.,
    Pozdrawiam
    Kajusia

    OdpowiedzUsuń
  36. Więc na początku w końcu ta emitacja człowieka zniknie. W końcu bedzie wszystko dobrze bo przecież musi prawda? Rozdział cudowny :*

    OdpowiedzUsuń
  37. Jeny cudownie się czytało ten rozdział szkoda, że dopiero teraz go znalazłam. Ale jak to mówią lepiej późno niż wcale, no cóż nie pozostaje mi nic innego jak czytać wstecz. :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Jak to nie zostało już wiele do końca? Czemu wszystkie fajne blogi muszą się kończyć teraz? :(
    A rozdział cudowny, oficjalnie kocham Narcyzę jeszcze bardziej niż kiedyś ;)
    Pozdrawiam,
    Dastra

    --------------

    PS: Zapraszam do mnie na bloga: dramione-serce-nie-sluga.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  39. Wooow, to było super! Kapitalny rozdział! Genialy i hiperancki! Serio. Biedna Hermiona, choć teraz wszystko się jej (chyba) ułoży :)
    Duuużo weny
    Gośka

    OdpowiedzUsuń
  40. Jej *-*
    Hermi się pogodziła z Ronem...no.pospk :)
    Aaa Narcyzę normalnie kocham ! ;D
    No rozdział. jest genialny,ale chyba nie muszę ci o tym mówić ?? :D
    Pozdrawiam, Kat :*

    OdpowiedzUsuń
  41. Jak dla mnie bomba! Nie bardzo wiem o co chodzi, gdyż nie czytałam od początku, ale nadrobię na pewno.
    Ale Twój styl pisania bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  42. MEGI LILI LUNA POTTER14 kwietnia 2014 18:51

    CZEŚĆ!!!
    TO JEST MÓJ PIERWSZY WPIS JUŻ WCZORAJ CZYTAŁAM TEN ROZDZIAŁ ,ALE DZIŚ ZEBRAŁAM W SOBIE ODWAGĘ. MUSZĘ CI POGRATULOWAĆ ,PONIEWAŻ TWÓJ BLOG JEST NAJLEPSZY JAKI CZYTAŁAM ! A CZYTAŁAM ICH DUŻO ! ZA ROK MOŻE DWA SAMACHCĘ PISAĆ!
    ŻYCZĘ DUUUŻO WENY
    UŚCISKI MEG*

    OdpowiedzUsuń
  43. Wybacz że nie komciałam:((( Rozdział fantastyczny! Draco wreszcie przejżał na oczy! I Ron zmądzrał! Nie lubiłam go ale jako przyjaciel może być spoko. Złapali Lucjusza! A czy dowodem nie może być wspomnienie? Np Narcyzy jak słuchała ich rozmowy.
    Jeszcze raz bardzo ciekawy rozdział:)
    PS: zabij proszę Greengrass:)
    White Tiger

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tobą całkowicie.. Uśmiercenie Greengrass jak najbardziej na miejscu.. Oczywiście z przyczyn naturalnych.. A co do dowodu... Tak, to jest genialny pomysł :)
      Dramione True Love <3

      Usuń
    2. Hahahah :D "Zabij proszę Greengrass" mnie rozwaliło :D

      Usuń
  44. Jeju rozdział taki świetny, jaka szkoda, że to już powoli koniec. Mam pytanko , napiszesz coś o Pansy i Zabinim? Fajnie by było coś w rozdziale o nich przeczytać... :D Rozdział jeszcze raz jak zawsze zajebiaszczy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ten wątek raczej nie będzie już szczególnie rozwijany. Przez te ostanie 3 notki raczej skupię się na głównej parze. Oczywiście reszta też będzie, lecz raczej w roli dobrych duchów i przewodników dla naszych uparciuchów.

      Usuń
  45. Cudownie, że Lucjusz zostanie ukarany. Mam nadzieję, że dostanie dożywocie w Azkabanie..
    Cieszę się, że wszystko wraca do normy.. :) Wybaczyła Ronowi, kolej na Draco.. To on musi wszystko teraz odbudować.
    Dramione True Love <3
    PS. Rozdział jak zwykle cudowny. Ale czy ja muszę o tym mówić ? To jest oczywiste ! ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w ogóle super, że piszesz nowe opowiadanie. A w ogóle to ile będzie jeszcze rozdziałów tego opowiadania ? :)
      Dramione True Love <3

      Usuń
    2. Druga część tego rozdziału, a poza tym jeszcze 2 i epilog :)

      Usuń
  46. No nareszcie :D już nie mogę się doczekać momentu, w którym Lucjusz trafi do azkabanu, chyba zrobie screena i ustawie sobie na tapete ;) Rozdział bardzo mi się podoba, zresztą jak każdy tego opowiadania ;) z niecierpliwością czekam na kolejną część :D dużo weny :*
    ~Ania

    OdpowiedzUsuń
  47. jestem zachwycona tym rozdziałem! cieszę się, że Hermiona i Ron się pogodzilil. nie lubie jak są skłóceni.

    OdpowiedzUsuń
  48. Teraz tylko czekać aż wszystko dobrze sie ułoży.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.
    :D

    OdpowiedzUsuń
  49. Zoskoczylas mnie, myślałam ze przygoda z Ronem sie skończyła, nie sądziłam ze Hermiona mu wybaczy. Rozdział świetny!
    Buziaczki Fav!

    OdpowiedzUsuń
  50. Dziewczyno jesteś niesamowita! Wiedziałam że złapią Lucjusza,ale myślałam że to za sprawą Draco,a tu dzięki Narcyzi... Jedno mnie dziwi w zachowaniu Draco- jak była ta sprawa z listem to czemu nie poszedł do Aurorów,przecież mógł w myslodsiewni pokazać swoje wspomnienia z czytania listu i było bu ok. No ale nie było by całej tej histori... Dobra mniejsza z tym! :D Twój blog jest moim ulubionym i najciekawszym jaki czytam a poprzeczka jest wysoko ;) Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :D
    ~Lin

    OdpowiedzUsuń
  51. Ach, znalazłam czas żeby napisać ten nieszczęsny komentarz.
    Mimo, że w rozdziale jest wiele smutku to moje serce się raduje, bo Draco zaczął wreszcie myśleć.
    Wszystko niedługo będzie dobrze. Czekam na happy end... ewentualnie na dramatyczne zakończenie.
    Dobrze, że Ron już wrócić 'z powrotem'. Chociaż go nie lubiłam...
    :)
    Pozdrawiam i Życzę ci dużo weny! Czekam na dalszą część.
    +nowy rozdział u mnie. :3

    OdpowiedzUsuń
  52. Właśnie doszłam do tego rozdziału i okazało się, że już nie mam czego czytać. Nie umiem się doczekać nowej notki :) Cała historia jest genialna. A od kilku rozdziałów jest chyba sprawdzana bo zauważyłam duży spadek błędów. Jestem zauroczona tym opowiadaniem. Dzięki niemu ostatnie dni szkoły były dużo ciekawsze, a dzisiejszy dzień skupił się na czymś więcej niż tylko sprzątanie :D nie dało się mnie oderwać.
    Pozdrawiam i życzę dalszej weny :)

    OdpowiedzUsuń
  53. Niesamowicie piszesz, niech Lucjusz zginie - pocałunek dementora, śmiertelne zaklęcie cokolwiek byleby zniknął z tego świata
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  54. Narcyza na prezydenta :D W końcu po tylu łzach zaczynamy widzieć światełko w tunelu :)

    OdpowiedzUsuń
  55. Wampirzyca \ Kosogłos30 marca 2016 15:07

    Co za akcja ! Wiele się wyjaśniło i teraz tylko czekać na posunięcie że strony naszego ukochanego Draco .

    OdpowiedzUsuń
  56. "Zakolanówki" razem, "pozaklęciowe" razem, "nieraz" razem, "odpowiedziom" nie "odpowiedzią".
    Co do Rona to się spodziewałam tego typu konfrontacji, natomiast akcja z Lucjuszem kompletnie mnie zaskoczyła, pozytywnie oczywiście..
    Mam nadzieję, że mimo tego całego horroru, wszystko dobrze się skończy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń