poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 60


„W końcu uwolnię się od tego koszmaru…” pomyślała, przymykając oczy i gdy już miała wbić szkło w rękę nagle poczuła, że coś mokrego dotyka jej dłoni. Otworzyła oczy i spojrzała w dół, gdzie ujrzała kulącą się Lucy. Leżała płasko, a jej ogon był podkulony tak samo jak uszy. Powoli czołgała się coraz bliżej właścicielki, skamląc cicho i trącając nosem rękę, w której ta trzymała szkło. Hermiona spojrzała suczce prosto w oczy, które ta utkwione miała w jej twarzy. To, co w nich ujrzała sprawiło, że łzy jeszcze liczniej zaczęły spływać po jej policzkach, ale tym razem nie były one spowodowane bólem. W tych błękitnych ślepkach Gryfonka zobaczyła to, czego tak strasznie pragnęła – miłość. Teraz wszystkie krzywdy jakich doznała dziś i w przeciągu ostatnich kilku tygodni przestały się liczyć. Jak mogła być tak samolubna? Ta bezbronna istotka jej potrzebowała i na dodatek ofiarowywała wszystko, czego pragnęła, miłość oraz poczucie, że jest komuś potrzebna. W jednej chwili wypuściła z ręki szkło i położyła się obok Lucy tak, aby móc się do niej przytulić. Mocno objęła suczkę, nie przestając szlochać, ponieważ nad tym nie była w stanie zapanować. Nagromadzone w niej emocje musiały znaleźć ujście, dlatego wypływały wraz ze łzami, które z kolei zlizywała Lucy. Hermiona nawet nie wiedziała, ile tak leżała, gdy nagle drzwi do jej sypialni otworzyły się z hukiem, a do pokoju wpadła przerażona czwórka jej przyjaciół.


*****

Dwie pary siedziały przy swoim stoliku, rozmawiając w najlepsze. Przed chwilą zeszli z parkietu, aby nieco odetchnąć.

- No to może jeszcze jednak kolejka?

Zaproponowała wesoło ruda, gdyż ich szklanki były już puste. Wszyscy przystali na to z ochotą, więc panna Weasley wyciągnęła rękę po butelkę i wtedy Pansy to zobaczyła.

- Ginny!!!

Krzyknęła tak głośno, że pomimo muzyki kilka osób odwróciło się w ich stronę, a siedzący najbliżej aż poskoczyli.

- Co?

Zapytała zdezorientowana Ginn, nie mając pojęcia, co takiego zrobiła.

- Bransoletka!

Ruda odruchowo spojrzała na swój prawy nadgarstek i wtedy zrozumiała.

- O nie…

Szepnęła, patrząc z przerażeniem na przywieszkę w kształcie serca, która tak jak ta Pansy świeciła na czerwono. Doskonale wiedziały, co to znaczy, a skoro one były tutaj, to mogło chodzić tylko o…

- Możecie nam powiedzieć, co się dzieje?

Zapytał zaniepokojony Harry, widząc przerażenie wymalowane na twarzach dziewczyn.

- Nie ma czasu. Miona jest w niebezpieczeństwie, musimy ją szybko znaleźć.

Oznajmiła podenerwowana Pan i natychmiast poderwała się z miejsca. Całej reszcie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Rozdzielili się i zaczęli przeszukiwać salon, wypytując wszystkich o pannę Granger.

- Tak, wiedziałam ją.

Powiedziała w końcu jakaś Krukonka, którą zaczepił Blaise.

- Jakiś czas temu całowała się z McLaggenem, ale chyba się pokłócili, bo odepchnęło go i uciekła. Wydaje mi się, że płakała, a potem jeszcze wpadła na Greengrass. Nie wyglądała na zbyt szczęśliwą, gdy wychodziła.

- Dzięki.

Rzucił tylko oszołomiony Blaise, po czym pobiegł szukać reszty. Miał bardzo złe przeczucie.

- Ej!

Krzyknął, gdy w końcu dojrzał przyjaciół, którzy już po chwili byli przy nim. Nie dał im nawet dojść do słowa, tylko od razu powiedział, to czego się dowiedział.

- Jakaś laska widziała ją jak całowała się z McLaggenem, ale chyba się pożarli, bo Miona uciekła, potem podobno dorwała ją też Greengrass, czyli nie jest dobrze.

- Gdzie jest teraz?

Zapytała coraz bardziej podenerwowana Ginny, Każdy z nich powoli zaczynał odczuwać niepokój o to, co się dzieje z ich przyjaciółką.

- Nie wiem, podobno wybiegła stąd z płaczem.

- Kurwa mać!

Zaklęła siarczyście Pansy, co u wszystkich wywołało lekki szok. Panna Parkinson niezwykle rzadko uciekała się do takiego języka, ale tym razem okoliczności były zupełnie inne.

- Idziemy na piąte piętro.

Oznajmiła Pansy głosem nieznoszącym sprzeciwu i już jej nie było. Po drodze pospiesznie zdjęła szpilki, rzucając je gdzieś w kąt. W nich nie da rady biec, a na spacerki nie ma czasu. Miona była w niebezpieczeństwie. Miała ochotę zabić się za własną głupotę. Jak ona mogła choć na chwilę spuścić ją z oka? Przecież wiedziała, w jakim jestem stanie. Na wyrzuty sumienie jednak czas przyjdzie później. Przemierzała korytarze biegnąc tak szybko jak jeszcze nigdy dotąd. Słyszała, że reszta podąża z nią, więc nie oglądała się za siebie. Ich cel był już bliski.

- Czekoladowe Żaby.

Wydyszała Śligonka, gdy znalazła się przed portretem starego czarodzieja.

- Nie wygląda panienka najlepiej, za moich czasów dziewczęta…

Zaczął swój wywód starzec, widząc zdyszaną dziewczynę z rozwianymi włosami, a na dodatek bez butów. Pansy była w takim stanie, że szlag ją trafił. Jakieś cholerne płótno będzie ją pouczać, podczas, gdy jej przyjaciółka jest w niebezpieczeństwie?

- Podałam hasło, więc otwórz to cholerne przejście, zanim zamienię cię w kupę popiołu!

Oczy Pansy ciskały błyskawicami, a ręce były mocno zaciśnięte w pięści. W tym momencie nikt nie odważyłby się jej sprzeciwiać. Dlatego też zdziwiony, ale i przestraszony czarodziej otworzył przejście, a panna Parkinson niczym burza wpadła do salonu, a za nią cała reszta. Wszyscy wbiegli do sypialni panny Granger, a to, co tam zobaczyli zmroziło im krew w żyłach. Hermiona, wtulona w Lucy, zanosząc się płaczem leżała na podłodze, ale nie to było najgorsze. Wokół niej znajdowało się pełno szkła i krwi. Zaczęli się zastanawiać, co tu mogło zajść, lecz zrozumienie przyszło, gdy ich wzrok padł na rękę szatynki. Na jej lewym nadgarstku znajdowała się pozioma rana, z której ciekła krew, a tuż obok niej leżał zakrwawiony kawałek szkła. Nie trzeba było być geniuszem, aby się domyśleć, co tu miało miejsce. Nikt z nich nie był w stanie się poruszyć. Czy to możliwe, aby ich Miona próbowała się zabić? Przecież to absurdalne… A jednak, fakty mówiły same za siebie. To było straszne, ale niestety prawdziwe. Jako pierwszy z szoku ocknął się Blaise. Powoli podszedł do Gryfonki i ostrożnie się nad nią pochylił.

- Miona…

Powiedział łagodnie, kładąc rękę na jej ramieniu. Jedyną reakcją Hermiony na jego słowa było to, że jeszcze mocniej przytuliła do siebie Lucy, zanosząc się płaczem. Nie chciała, aby oglądali ją w takim stanie. Miała być silna… właśnie, miała. Ostatnio kompletnie nic jej nie wychodziło. Blaise spojrzał na pozostałą trójkę, nie do końca wiedząc, co ma robić i wtedy inicjatywę przejęła Pansy.

- Harry, Ginny, idźcie do łazienki eliksir czyszczący rany, bandaże i gaziki. Blaise, połóż Mionę na łóżku i posprzątaj to szkło.

Nikt nie dyskutował, tylko zrobił to, co mówiła Pansy. Hermiona za to niczym lalka pozwoliła się podnieść i ułożyć na łóżku. Lucy niemal natychmiast znalazła się przy swojej pani. Czuła, że ta jej potrzebuje. Nie minęła chwila, a wszyscy ponownie znaleźli się w sypialni. Para Gryfonów wszystko, co przyniosła ułożyła na stoliku nocnym, po czym stanęli przy łóżku, z troską przyglądając się płaczącej przyjaciółce. W tym czasie Pansy wzięła jeden gazików i namoczyła go eliksirem dezynfekującym. Sięgnęła po rękę szatynki, ale ta natychmiast ją cofnęła.

- Zostawcie mnie samą.…

Wychlipała szatynka, nie odrywając głowy od leżącej obok Lucy. Tylko jej terza potrzebowała. Oni wszyscy nie mogli jej takiej widzieć.

- Hermiono…

Zaczął Wybraniec, ale przerwał mu Zabini.

- Zostawimy cię, jeśli dasz się opatrzyć i wypijesz Eliksir Słodkiego Snu.

Diabeł mówił łagodnie, ale stanowczo. Musieli mieć pewność, że Hermiona będzie bezpieczna, ale z drugiej strony sprzeczanie się z nią w takim stanie nie było najlepszym pomysłem. Gryfonka po chwili zastanowienia ledwie zauważalnie skinęła głową. Potłuczone kolana i poranione ręce coraz bardziej dawały o sobie znać, a perspektywa snu, w którym nie męczyłyby jej koszmary była naprawdę kusząca. Pansy natychmiast wzięła się do roboty. Najpierw wyczyściła jej rany, a potem zawinęła je bandażami. Nie zważając na to, iż panna Granger nadal ma na sobie ubrania, Blaise nakrył ją kołdrą i podał Eliksir Słodkiego Snu. Nie minęła chwila, a szatynka zapadła w sen, mocno tuląc do siebie Lucy.

- Chodźmy do salonu.

Zaproponował Harry, wiedząc, że tu na nic się już nie przydadzą. W salonie rozsiedli się na kanapie i zapadła grobowa cisza, którą zakłócał tylko trzask ognia w kominku.

- Co się mogło stać?

Zapytała w końcu Ginny, przeczesując palcami swoje długie włosy. Nie docierało do niej to, co miało przed chwilą miejsce.

- Ona jest w takim stanie, że niewiele trzeba, a konfrontacja z McLaggenem i Greengrass na pewno nie była dla niej miłym doświadczeniem.

- Harry ma racje. Miona nam się wymyka i nie mam pojęcia jak jej pomóc. Śmierć rodziców to był dla niej cios, a Draco dolał oliwy do ognia. Nawet nie chcę myśleć jak ona się czuję widząc go z tą kretynką.

Westchnęła ciężko panna Parkinson. Sytuacja stawała się coraz bardziej krytyczna, tak strasznie się bała o Hermionę. Ona była dla niej bardzo ważna, nie wybaczyłaby sobie, gdyby coś jej się stało. Zabinie nie odezwał się ani słowem, lecz w końcu nie wytrzymał. Zerwał się z kanapy, ignorując pytające spojrzenia wszystkich.

- Co się dzieję kochanie?

Zapytała Pansy, widząc, że jej ukochany zmierza w stronę wyjścia.

- Muszę coś załatwić, niedługo wrócę. Zastanówcie się, co zrobić z Hermioną.

Nie dał im nawet dojść do głosu, tylko po prostu wyszedł. Był zły, ale jednocześnie bał się jak cholera. To, co zobaczył wstrząsnęło nim i to bardzo. Dopiero teraz pojął jakie męki musiała znosić Hermiona skoro próbowała… Nie był w stanie nawet myśleć o tym, co mogłoby się stać, gdyby nie dziewczyny. Teraz jednak odsunął od siebie tę myśl. Miał do załatwienia bardzo ważną sprawę. Wcześniej liczył na to, że jego przyjaciel sam się opamięta, lecz teraz wiedział, że nie ma na co liczyć. To zaszło za daleko, dlatego musiał wziąć sprawy w swoje ręce. Szedł bardzo szybko, więc już po chwili był na miejscu. W salonie Ślizgonów pomimo później pory kilku pijanych uczniów siedziało na kanapie lub spało gdziekolwiek. Blaise jednak kompletnie nie zwrócił na nich uwagi. Niczym huragan wpadł do swojego dormitorium i podszedł do łóżka przyjaciela. Był pewny, że go tu zastanie i nie pomylił się. Blondyn leżał, wpatrując się tępo w baldachim łóżka i nie zaszczycając kumpla nawet jednym spojrzeniem. Liczył na to, że brunet da mu święty spokój, ale nie wiedział jak bardzo się pomylił.

- Masz skończyć ten cyrk i powiedzieć Mione całą prawdę.

Powiedział śmiertelnie poważnie Zabini. Usilnie starał się zapanować nad targającymi nim emocjami, co nie było wcale takie łatwe.

- Stary, daj sobie spokój. Ile razy można wałkować ten sam temat?

Westchnął zrezygnowany Draco, przymykając oczy. Myślał, że Blaise dał już sobie spokój z prawieniem mu kazań, ale jak widać nie. Ostatnie na co miał teraz ochotę to wysłuchiwanie mądrości życiowych Zabiniego.

- Dopóki nie zrozumiesz, że jesteś skończonym idiotą!

Słysząc rozgniewany głos przyjaciele Smok podniósł się do pozycji siedzącej. Dopiero teraz zauważył, że Blaise jest naprawdę wściekły, ale nie miał pojęcia dlaczego.

- O co ci chodzi?

- O co mi chodzi?! Czy ty nie widzisz, co robisz?! Niszczysz życie sobie, a przede wszystkim Hermionie, zamiast zacząć się zachowywać jak facet i walczyć!

- Doskonale wiesz, że robię to dla jej dobra.

Teraz i Draco był zły. Diabeł niczego nie rozumiał albo nie chciał zrozumieć. „A może on ma racje…?”, szepnęła jego podświadomość, ale natychmiast odsunął od siebie tę myśl, nie chcąc się jeszcze bardziej zadręczać.

- Sam chyba nie wierzysz w to, co mówisz kretynie!

- Wiesz doskonale, że robie to wszystko, żeby była bezpieczna i szczęśliwa!

- Trzeba było jej to powiedzieć, zanim próbowała sobie podciąć żyły!

Nie chciał tego mówić, lecz emocje wzięły górę. Poza tym żadne inny argument nie docierał do tego idioty, więc trzeba był zastosować drastyczne środki.

- Coś ty powiedział?

Zapytał z niedowierzaniem blondyn, gdyż był pewny, że słuch go zawodzi.

- To, co słyszałeś! Dzięki twoim pożal się Salazarze próbą chronienia jej, gdyby nie dziewczyny Hermiona najprawdopodobniej byłaby już martwa! Czy ty nie widzisz jak każdego dnia cząstka niej umiera, a ze starej Granger zostaje coraz mniej?! Tego dla niej chcesz?! Powolnego zatracania się w rozpaczy i samotności?! Ona sobie nie radzi, a do tego nie pozwala sobie pomóc! Ciesz się, że nie widziałeś jej pół godziny temu, chociaż może wtedy pojąłbyś jak wielki błąd popełniłeś! Zastanów się człowieku, co ty robisz i, czy aby na pewno to jest dla dobra Hermiony.

Po tych słowach Blaise odwrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając przy tym drzwiami. Nie miał już ani siły, ani ochoty aby użerać się z tym skretyniałym blondynem. On powiedział wszystko, co miał, a co zrobi z tym Malfoy to już jego sprawa. Draco siedział, nadal wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał jego przyjaciel. Dla niego jednak świat się zatrzymał, a w głowie nadal echem odbijały się słowa Zabiniego. „…próbowała sobie podciąć żyły!”, „…Hermiona najprawdopodobniej byłaby już martwa!”, „Ona sobie nie radzi, a do tego nie pozwala sobie pomóc!”. Przecież to nie może być prawda. Jego Granger, jego maleńka lwica, ona nie mogła… Ale czy na pewno? Dzięki niemu jej życie zmieniło się w koszmar. Przecież wiedział w jakim była stanie, gdy dowiedziała się o śmierci rodziców. Czy samo to nie powinno mu dać do myślenia? „Czy ty nie widzisz jak każdego dnia cząstka niej umiera, a ze starej Granger każdego dnia zostaje coraz mniej?!”.

- Co ja narobiłem?

Poczuł jak ogarnia go wściekłość, ale tylko i wyłącznie na siebie. Dopiero teraz zrozumiał to, co Blaise usiłował mu przekazać od samego początku. Zamiast pomóc Granger się pozbierać on zniszczył ją ostatecznie. Na samą myśl tego, co powiedział jej w dzień pogrzebu, czuł do siebie obrzydzenie. Spieprzył sprawę i to na całej linii. „Nie użalaj się nad sobą kretynie, tylko weź coś w końcu zrób!” warknęła jego podświadomość, ale tym razem jej nie zignorował. To wszystko zaszło zdecydowanie za daleko. Jednak jedynym sposobem na to, aby móc odetchnąć jest pozbycie się Lucjusza, co nie będzie takie łatwe, ale już na to nie zważał. Musiał to zrobić dla Granger, dla jego maleńkiej lwicy… Dotarło do niego, że on może poświęcić wszystko, byle ona była bezpieczna. Był jej to winien, a poza tym niczego nie pragnął tak jak tego, aby ona znowu stała się sobą.

*****

Nastał sobotni ranek, z czego wyjątkowo nikt szczególnie się nie cieszył. Niemal wszyscy uczniowie siódmych klas odczuwali skutki wczorajszej popijawy w wieży Ravenclawu, choć nie u każdego był to jedynie kac. Hermiona bardzo niechętnie uchyliła powieki. Pierwsze, co poczuła to ból w niemal każdej części ciała. Nie do końca wiedziała, co się z nią dzieję, ale po chwili wspomnienia z wczorajszego wieczoru zaczęły wracać. Konfrontacja z McLaggenem i Greengrass, stłuczone zdjęcie, szkło, krew, Lucy i - o zgrozo - wejście jej przyjaciół. W tym momencie jeszcze bardziej chciała zniknąć. Oni to widzieli, ją w stanie kompletnej rozsypki. Nie miała pojęcia, co ją opętało: alkohol, bolesne słowa wypowiedziane przez Cormaca i Dafne? Tego nie wiedziała, ale żałowała. Choć nie raz brakowało jej siły i miała ochotę rozpłynąć się w powietrzu samobójstwo nie było dobrym rozwiązaniem. Co by powiedzieli jej rodzice? Przecież oni gdzieś tam byli i spoglądali na nią z góry. Nie mogła ich zawieść. Zawsze byli z niej dumni, więc nie miała zamiaru tego zmienić, szczególnie teraz. Życie dało jej w kość, ale to nie zmieniało faktu, że ma dla kogo żyć. Przekręciła głowę i ujrzała mordkę Lucy, która leżała tuż obok niej. Oczy miała zamglone, co świadczyło o tym, że jeszcze na dobre nie wybudziła  się ze snu. Świadomość, że jeszcze ktoś na tym świecie potrzebuję jej i darzy bezwarunkową miłością była niezwykle pokrzepiająca. Byli też Blaise, Pansy, Harry i Ginny, ale to nie to samo. Dla Lucy stanowiła centrum wszechświata i to było dla niej światełko w tunelu. Musiała się ogarnąć i żyć, ponieważ ta kruszynka była tego warta.

- Pora wziąć się w garść.

Szepnęła sama do siebie, po czym wstała z łóżka. Czuła się obolała i brudna, ale nie ma się, co dziwić. Nadal miała na sobie ubrania z wczoraj, a na twarzy resztki rozmazanego makijażu, a do tego wszystkiego liczne rany. Najbardziej dawały o sobie znać potłuczone kolana, choć skaleczenia na rękach również nie należały do bezbolesnych. Zignorowała to jednak i podeszła do szafy, z której po chwili wyciągnęła ubrania na dzisiaj. Zdjęła brudne rzeczy i na nagie ciało narzuciła swój szlafrok. Jedyne, czego potrzebowała to gorąca kąpiel. Lucy również już wstała i ruszyła za swoją panią do łazienki. Jednak, gdy tylko wyszły na korytarz coś je zatrzymało.

- Hermiona.

Dziewczyna, gdy tylko usłyszała swoje imię pospiesznie odwróciła się w stronę, skąd dochodził głos. Jak się okazało w salonie czekała na nią czwórka przyjaciół.

- Hej.

Mruknęła cicho pod nosem, nawet na nich nie patrząc. Była niemal pewna, że zaraz zacznie się długi wykład na temat tego, co zaszło wczoraj, a tego nie chciała. Sama wiedziała, że źle zrobiła i nie miała zamiaru już nigdy więcej dopuścić do takiej sytuacji. Może i się pogubiła, ale nadal wychodziła z założenia, że sama musi sobie z tym poradzić.

- Miona, zaczekaj.

Zatrzymał ją głos Pansy, gdy już miała zniknąć za drzwiami łazienki. Nie łudziła się, że uda jej się wymigać, ale najpierw chciała się uspokoić i wyciszyć.

- Chce się wykąpać. Dajcie mi chwilę, zaraz do was wrócę.

Nim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć Hermiona zamknęła za sobą drzwi. Westchnęła ciężko i starając się nie myśleć o przykrych rzeczach zrzuciła z siebie szlafrok, zostając tylko w bandażach. Najpierw pozbyła się tych na kolanach. W sumie nie wyglądały one już tak źle, skóra była lekko zdarta, a całość dopełniały spore siniaki. Gorzej było z prawą rękę, w której trzymała to przeklęte szkło. Na palcach i dłoni znajdowały się dość głęboki rany, które teraz były już zasklepione. Na szczęście skaleczenie na lewym nadgarstku nie było aż tak głębokie, choć o wiele większe niż te na prawej ręce. Wiedziała jednak, że konieczne jest ukrycie każdej z tych ran. To jednak zrobi po kąpieli. Pospiesznie wyrzuciła zużyte opatrunki do kosza i zabrała się za szykowanie kąpieli. Gdy w końcu zanurzyła się w ciepłej, pachnącej cytrynami wodzie poczuła jak ogarnia ją błogi spokój. Właśnie czegoś takiego potrzebowała. Starała się nie myśleć absolutnie o niczym i skupić tylko na tej chwili. Nawet nie wiedziała ile tak leżała. Dopiero, gdy woda zaczęła się robić coraz chłodniejsza zdecydowała się na wyjście z wanny. Wysuszyła ciało oraz włosy. po czym w mgnieniu oka umalowała się i ubrała. Zerknęła na Lucy, która przez cały czas leżała na łazienkowym chodniku. 

- Pani bierze się w garść maleńka.

Powiedziała uśmiechając się blado, na co suczka pomachała radośnie ogonem. Zabandażowała jeszcze tylko ręce oraz kolana, uprzednio smarując je maścią. Wzięła głęboki wdech i w towarzystwie Lucy opuściła łazienkę. Teraz przyszedł czas na starcie z jej przyjaciółmi. Szatynka usiadła na fotelu i nim ktokolwiek zdążył się odezwać ona zaczęła mówić.

- Wiem o czym chcecie rozmawiać, ale ja nie mam na to siły ani ochoty. Zachowałam się głupio, ale wiem o tym i nie mam zamiaru tego powtarzać. Muszę wziąć się w garść, ale nikt tego za mnie nie zrobi. Dlatego nie rozmawiajmy o tym, co miało miejsce wczoraj. Obiecuję, że to się już nigdy więcej nie powtórzy.

Wszystko mówiła dość szybko, głaszcząc po łbie Lucy, która nie odstępowała jej na krok. Było jej ciężko, ale tego nie dało się przeskoczyć. Oni naprawdę się o nią martwili i należały im się słowa wyjaśnienia. Chciała stanąć na nogi, ale tego mogła dokonać tylko i wyłącznie sama. Jej przyjaciele przez chwilę trwali w milczeniu, póki głosu nie zdecydował się zabrać Harry.

- Dobrze, ale powiedz nam, co się dokładnie stało.

Hermiona westchnęła ciężko. Nie miała ochoty do tego wracać, ale wychodzi na to, że nie miała innego wyjścia.

- Upiłam się i powiedzmy, że miała niezbyt miłą pogawędkę z McLaggenem i Greengrass. Puściły mi nerwy i już sama nie wiedziałam, co robię. Wróciłam tu, ale było jeszcze gorzej. Nie chcąc stłukłam zdjęcie rodziców. Miałam dosyć i wzięłam to szkło, ale przyszła Lucy i się opamiętałam…

Z każdym kolejnym słowem jej głos stawał się coraz cichszy, a ostatnie zdanie było ledwie słyszalnym szeptem. Wzroku nie spuszczała z Lucy, która siedziała tuż przy jej nogach. Ona była jej amuletem, dodającym siły i odwagi. Wszyscy milczeli, póki nagle Pansy nie podniosła się z miejsca i już po chwili panna Granger tkwiła w jej objęciach.

- Nigdy więcej tego nie rób. Nawet nie wiesz, jak bardzo się o ciebie baliśmy.

Wyszeptała szatynce do ucha, przytulając ją do siebie jeszcze mocniej.

- I nawet się nie waż nigdzie ruszać bez bransoletki.

Dodała po chwili Ślizgonka, odsuwając się od panny Granger, a jej wyraz twarz zmienił się na nieco bardziej surowy, co wywołało uśmiech na twarzy szatynki.

- No i tak ma być cały czas, a teraz nie żeby coś, ale jestem głodny, więc chyba możemy pójść na śniadanie?

Powiedział Blaise, co tym razem rozbawiło wszystkich. Zgodnie stwierdzili, że oni również są głodni i całą piątką ruszyli do Wielkiej Sali. Gdy byli już prawie na miejscu zastali tam bardzo dziwną sytuację. Wyraźnie wkurzony Malfoy szedł od strony lochów, a za nim biegła roztrzęsiona Dafne.

- Draco, stój! Porozmawiajmy…

- Powiedziałem ci już, że masz się trzymać z daleka i dać mi święty spokój.

Nawet na nią nie spojrzał, tylko zawzięcie brnął przed siebie. Przypuszczał, że nie będzie łatwo zostawić tę kretynkę, ale nie myślał, że aż tak. Powiedział jej krótko jeszcze w salonie Ślizgonów, że to koniec, ale jak widać to nie przyniosło zamierzonego skutku.

- Dracuciu!

Jej głos był jeszcze bardziej piskliwy niż zwykle. Nie mogła w to uwierzyć. Przecież on nie miał prawa tak po prostu z nią zerwać. Nie podał nawet jednego sensownego powodu. Dużo mogła znieść, ale nie to.

- Zostawiasz mnie dla tej szlamowatej dziwki?!

Krzyknęła, a Draco w momencie się zatrzymał. O nim mogła mówić wiele rzeczy, ale Granger była nietykalna. Odwrócił się i już po chwili stał przed znienawidzoną Ślizgonką. Czuł niewyobrażalną ulgę w momencie, gdy ją zostawił, lecz teraz tłumiona ona była przez narastającą wściekłość. Związek z tą wywłoką był jednym z jego największych błędów, których niestety na swoim koncie miał wiele. Teraz jednak nadszedł czas, aby to wszystko naprawić.

- Powiedz to jeszcze raz, a cię zabiję. Ostrzegam, obraź ją chociaż raz, a gorzko pożałujesz. Możesz być pewna, że się dowiem, jeśli coś jej zrobisz, a wtedy nie chciałbym być w twojej skórze. Zapamiętaj sobie, Granger jest nietykalna.

Jego głos był tak cichy, aby słyszała go tylko Dafne. Nie czyniło go to jednak ani trochę łagodnym, a tym bardziej miłym. Kipiał z wściekłości, która była niemal namacalna. Nawet u osoby takiej jak Greengrass wzbudził on strach i to nie mały.

- A i nie zbliżaj się do mnie, bo nie ręczę za siebie.

To powiedział nieco głośniej, po czym skierował się w stronę sali, ale wtedy ją zobaczył. Stała niedaleko z całą resztą, bacznie mu się przyglądając. Na chwilę ich oczy się spotkały – brąz i błękit. Blondyn poczuł jak po jego plecach przebiega przyjemny dreszcz. Tak bardzo tęsknił za tymi oczami, które jeszcze niedawno płonęły miłością do niego, a teraz były takie smutne, przepełnione żalem. Nie było mu jednak dane zbyt długo cieszyć się tą chwilą, gdyż Hermiona bardzo szybko odwróciła wzrok. Teraz w jego głowie zrodziło się pytanie, czy ma jeszcze, o co walczyć? Wyrządził jej tyle złego iż wątpił, aby mu wybaczyła… Nagle jednak przypomniał sobie słowa Gryfonki, które wypowiedziała do jego matki.

„- Pani Malfoy, każdy, absolutnie każdy, kto żałuje zasługuje na drugą szansę. Nie mam wątpliwości, co do tego, że pani siostra za panią tęskni. Rodzeństwa nie przestaje się kochać, bez względu na wszystko. Poza tym, lepiej żałować, że się coś zrobiło niż, że nie podjęło się walki.”

Tak, właśnie tego musiał się trzymać. Działanie jest lepsze od bezczynności, poza tym nie chciał żałować kolejnej rzeczy w swoim życiu.

- Ja chyba jednak nie jestem głodna.

Oznajmiała nagle Hermiona, nadal czując na sobie wzrok Malfoya. To było dziwne uczucie. Od zerwania niemal nie zwracał na nią uwagi, co w sumie nie było najgorsze. Musiała się nauczyć żyć bez niego, a to wcale nie było takie łatwe. Nawet teraz, gdy ich oczy spotkały się zaledwie na chwilę, poczuła te cholerne dreszcze. Nie było sensu w oszukiwaniu się, że kiedyś uda jej się go znienawidzić. Nie mogła znieść tego, że nie jest w stanie zapanować nad swoimi uczuciami. Zrobił jej tyle złego: wykorzystał, opuścił, gdy najbardziej go potrzebowała, ale co z tego, skora ona nadal kochała go z całego serca? To było najgorsze. Jednak teraz nadszedł czas na kierowanie się rozumem, a nie sercem, które i tak było w wątpliwym stanie. Już raz dała się omotać i nic dobrego jej z tego nie przyszło.

- Miona, nie opowiadaj głupot, musisz jeść.

Skarciła ją Ginny, prowadząc w stronę Wielkiej Sali. Szatynka już miała zaprotestować, ale uprzedziła ją Pansy.

- Masz bransoletkę?

- Mam.

- Jak nie chcesz tu siedzieć to weź dwa tosty i zmykaj.

Gryfonka uśmiechnęła się z wdzięcznością do Ślizgonki, po czym cmoknęła ją w policzek i już jej nie było. Tak jak powiedziała Pansy, Hermiona zabrała z pierwszego stołu dwa tosty i opuściła Wielką Salę, mijając swoich przyjaciół w drzwiach.

- Jesteście pewni, że możemy ją tak zostawić?

Zapytał nie do końca przekonany Harry. Cholernie martwił się o Hermionę. To, co zobaczył wczoraj naprawdę nim wstrząsnęło. Para Ślizgonów jednak wymieniła porozumiewawcze spojrzenia, uśmiechając się przy tym cwanie.

- Dobra, to teraz mówcie, co zrobiliście?

Zapytała od razu Ginny, bezbłędnie odczytując miny Ślizgonów.

- Jak spała rzuciłem na nią zaklęcie, dzięki któremu możemy ją bardzo dokładnie zlokalizować. Ma na sobie tą dziwaczną bransoletkę, więc jak dla mnie nie mamy się o co martwić, a skoro Miona chce być sama to musimy jej na to pozwolić.

Wyjaśnił Blaise, a wszyscy musieli się z nim zgodzić. Hermiona była bezpieczna, a to nieco ich uspokoiło. Na wszystko przyjdzie czas, mieli tylko nadzieję, że szatynka w końcu wkroczy na ścieżkę, która zaprowadzi ją do normalności i ukojenia.

- Dobra chodźmy jeść, bo stoimy tu jak kretyni i wszyscy się na nas gapią.

Powiedział w końcu Harry i wszyscy rozeszli się do swoich stołów. Blaise i Pansy usiedli na pierwszym wolnym miejscu i w milczeniu zaczęli jeść. ich spokój nie trwał jednak długo, gdyż nagle znikąd przed nimi pojawił się Draco.

- Co z nią?

Zapytał, nie siląc się na powitanie. Nikt nie musiał nawet pytać o kogo mu chodzi.

- A co, nagle cię zaczęło obchodzić, co u niej?

Odpyskowała Pansy, patrząc na blondyna gniewnym wzrokiem. Choć bardzo lubiła Smoka i był jej przyjacielem, nie mogła mu darować tego jak skrzywdził Mionę. Jej teoria była prosta – Draco zamienił się z trollem na mózgi. Tym bardziej, że była niemal pewna, iż coś tu jest nie tak. Nigdy nie wątpiła w uczucie tej dwójki, a i nawet teraz nie przestała, dlatego tak strasznie się wściekała. Malfoy zmrużył gniewnie oczy. Ona o niczego nie wiedziała, więc nie miała prawa tak go traktować.

- Nie masz pojęcia o czym mówisz, więc skończ te swoje wywody.

Panna Parkinson już miała coś odpyskować, ale powstrzymał ją Blaise.

- Pan kochanie daj spokój, nie ma sensu się kłócić. Najlepiej oboje się uspokójcie.

Ślizgonka spojrzała na swojego narzeczonego wzrokiem seryjnego mordercy. Już od dawna dziwił ją fakt, że Blaise przez cały czas broni Dracona. Dobra, może i byli najlepszymi przyjaciółmi, ale tak samo było z Mioną. Pan miała nieodparte wrażenie, że ta dwójka coś ukrywa. Nie miała jednak pojęcia jak to z nich wyciągnąć. Wszelkie próby spełzały na niczym, więc i teraz postanowiła zamilknąć i zająć się śniadaniem.

- No…

Ponaglił przyjaciela Draco, ignorując obrażoną Pansy.

- Nie jest najgorzej, ale rewelacji też nie ma. Opowiem ci jak będziemy u siebie, bo nie wydaje mi się, żeby Wielka Sala była odpowiednim miejscem na tego typu rozmowy. Powiedz mi tylko jedno, co ty zamierzasz stary?

To pytanie męczyło go od wczoraj. Od tego bowiem, co teraz powie blondyn zależało bardzo wiele, a w szczególności los Hermiony.

- Walczyć Diabeł, walczyć o lepsze jutro.

Na twarzy bruneta pojawił się uśmiech ulgi. Właśnie to od tak dawna pragnął usłyszeć.

- Nareszcie stary.

*****

Hermiona siedziała na błoniach pod jej ulubionym dębem, wpatrując się w taflę jeziora. Zaraz po opuszczeniu Wielkiej Sali zgarnęła Lucy i obie wyszły z zamku. Chciała pobyć sama, a to było idealne miejsce ku temu, gdyż o tej porze nikt się tu nie kręcił. Teraz towarzyszyły jej tylko ptaki i wiatr oraz ukochana Lucy. O dziwo czuła się normalnie, co ostatnimi czasy było rzadkością. Bardzo odpowiadał jej taki stan rzeczy. Spokój, cisza i nic poza tym. Przymknęła oczy, delektując się promieniami słońca oświetlającymi jej twarz, gdy nagle znikąd pojawiła się przed nią sowa. Hermiona pisnęła przerażona, gdy ptak wylądował na jej wyciągniętych nogach. Nie poznała tej sowy jednak sięgnęła po list, który ta trzymała w dziobie. Gdy tylko to zrobiła ptak po prostu odleciał. Zaintrygowana szatynka przeczytała, kto jest nadawcą i nie mogła uwierzyć własnym oczom.



Witam :)

Z małym poślizgiem, ale notka jest. Mam nadzieję, że wam się spodoba :D Sprawy nieco się wyprostowały, co nie znaczy, że od razu będzie słodko i cudownie, wszystko w swoim czasie :) Proszę was o wyrażanie swoich opinii, które niezwykle mnie motywują do dalszego pisania.


Pozdrawiam A

Ps: Przypominam o codziennym głosowaniu :)









57 komentarzy:

  1. Pierwsza teraz lecę czytać ~Ag

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny, nie spodziewałam się, że Lucy ją powstrzyma. Jednak pieski to najlepsi przyjaciele człowieka. Draco mnie denerwuje, jestem na niego taka zła. Malfoy niech walczy, niech się płaszczy, niech błaga ooo :D Ja bym czegoś takiego szybko nie wybaczyła. Życzę weny i czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  3. O jejku <3 :D
    Świetny jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękujee że jej nie zabiłaś!!
    Rozdział bardzoo fajnyy
    ~Lena

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział.
    Jak mogłaś skończyć w takim momencie?!
    Kto jest nadawcą tego listu?!
    Dobrze, że sprawy powoli zaczynają sie prostować.
    Cieszę sie, że Hermiona się opamiętała.
    Cieszę się, że Draco nareszcie coś zrozumiał.
    Mam nadzieję, że teraz będzie już coraz lepiej.
    Życzę weny.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej ja już chcę żeby oni się pogodzili.. Ale z drugiej strony niech się nasz Draco trochę postara :D Rozdział cudowny jak zwykle, już nie mogę się doczekać kolejnego!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tym staraniem! :D To byłby taki powrót do tego, co było zanim stali się parą - przynajmniej w moim wyobrażeniu :)))

      Usuń
  7. Uhuhuhu, nie mogę się doczekać następnego. Przypuszczam że to list od Dracusia, prawda? :)
    Życzę weny i pozdrawiam Lilz
    http://lilz-przyjacielzawszejestblisko.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  8. Niech już wszytko będzie dobrze , błagam!
    Rozdział wspaniały :) Nie mogę doczekać się następnego :D
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  9. <3
    Świetne!
    cieszę się, że Hermiona nie umarła <3
    Draco to skończony kretyn, ale nareszcie zrobił coś, żeby znowy być z Hermioną <333
    Obiecaj, że zrobisz happy end w tym opku. OBIECAJ! :D
    Pozostaje mi tylko czekać na kolejne rozdziały :c
    Weny!
    KK

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekałam na niego i mi się podoba:) Nie nogę się doczekać kolejnego rozdziału. Czy w następnym rozdziale, Draco wyjaśni wszystko Hermionie??:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kobieta jak moglas w takim momencie skonczyc????
    kinga z

    OdpowiedzUsuń
  12. No w koncu Draco cos zrozmial ^_^ jeej Diabelek w koncu przemowil mu do rozumu <3 a wiec rozdzial genialny. *-* z niecerpliwoscia czekam na nn ♥♥♥

    ~Diablica ♪

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział boski <3 Że też musiałaś tak zakończyć :/ Mam nadzieję, że następny szybko się pojawi :*
    Pozdrawiam i Całuski
    Nat Dramionka Hellich

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniały rozdział <333 warto było tak długo czekać :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Boże... To albo Lucjusz albo Draco. Tak świta w mojej głowie. Z dwojga złego wolałabym żeby Lucjusz. Może wtedy Miona nakrzyczała na Draco, że to przed nią ukrywał i wszystko skończyłoby się wielkim pocałunkiem. Taaa, moja romantyczna natura się odzywa . :)
    Czekam na dalsze losy.. :D

    ~Patka :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Fntastyczne, Malfoy wreszcie wziął się w garść :) Życzę dużo weny i czekam nn Z. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział super, nareszcie wszystko powoli zaczyna się układać... przyjaciele uratowali Mionkę, a Draco wreszcie poszedł po rozum do głowy i pozbył się Greengrass.
    Ciekawe od kogo ten list??? Jak zwykle trzymasz nas w niepewności...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Jej ja tam bym chciała, żeby było słodko i cudownie ^^ No ale poczekać też mogę xD Rozdział jest wspaniały, po prostu wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju :) Dziękuję ci za to.
    dark-family-dtb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Ojejej
    Obstawiam Lucjusza.
    Błogosławie Cie że jej nie uśmierciłaś.
    Wreszcie Draco sie opamiętal i zerwał z tą flądrą ;-; ile można?
    Cudowny rozdział! Wszystko sie zaczyna układać! Czekam na nasstępny/M.G

    OdpowiedzUsuń
  20. Kobieto jak ty mi działasz na nerwy z tymi zakończeniami! <3
    Chce więcej TU I TERAZ :3 Boski rozdział i jak zawsze się pobeczałam.
    W końcu Draco spojrzał na oczy... w końcu!! :3 Czekam na następny i życzę dużo, dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Piękny, cudowny, wspaniały rozdział!! :) Już nie mogę doczekać się następnej notki!

    ------
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. No nie zawsze kończysz w najgorszym/najlepszym momencie.
    Kocham twój styl pisania;-)
    WENY,WENY i jeszcze raz WENY;-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Według mnie rozdział jest po prostu mistrzowski. Już od pierwszych linijek tekstu miałam łzy w oczach, a uścisk w sercu nie opuścił mnie do samego końca. Idealnie go napisałaś. Duże brawa :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Super rozdział poruszający i trzymający w napięciu, mam nadzieje że kolejny pojawi się już za kilka dni ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdział BOOOSKIII, tylko czemu kończysz w takim momencie, no czemu?
    Czekam na kolejny,
    Weny, duuużo weny!
    Kajusia

    OdpowiedzUsuń
  26. Jejciu! Nie spodziewalam sie że tak potoczą sie sprawy. Zaskoczylas mnie , oczywiscie pozytywnie :)
    Jestem strasznie ciekawa od kogo Miona dostala list. Pierwsze co mi przyszlo na mysl to jej rodzice ale to by bylo.dziwne bo w kpncu oni nie żyją.
    Nawet nie masz pojęcia jak sie ciesze że Draco zaczyna sie znowu o nią starac. Tesknie za nimi dwoma.
    Ile jeszcze pozostalo do konca?
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwoscią na więcej
    Czarna Róża
    P.S. przepraszam za błedy ale pisze z telefonu :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Lucjusz?! :<
    Lucek... nie.
    Draco się opamiętał i zaavaduje Lucka! <3
    Na Bog... Vodzia. Powtórzę się: to ma być Happy End. Dramione, a nie żadne: jedno z nich jest w niebie, albo oboje lub rozstają się "bo tak będzie lepiej". No(ł).
    Czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  28. Mam podejrzenia do tego, kto jest nadawcą, ale poczekamy, zobaczymy.
    Rozdział świetny <3
    Weny! / Mei

    OdpowiedzUsuń
  29. Mialam lzy w oczach *.*
    Koncowka w napieciu
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  30. Ciekawe co Draco zrobi z ojcem..
    Kto do niej napisał ? Męczy mnie to..
    Cieszę się, że pojawiła się Lucy. Pies to najlepszy przyjaciel człowieka.. :)
    Rozdział jak zwykle arcyświetny,
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  31. yees! wkoncu zerwal z ta wywloka.. jezu.. musialas w takim momencie skonczyc?? :( Czy to bd list od Draco? moze od Dafne? :00 nie wytrzymam.. dodawaj mi tu szybko nastepny rozdzial! :D
    P.J.M

    OdpowiedzUsuń
  32. Boskie boskie boskie!!!
    Hermiona w końcu wstaje na nogi.
    Zżera mnie ciekawość, kto do niej napisał.
    Ever
    http://dramione-milosc-bez-konca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  33. Omg boski! Nareszcie Draco ruszył mózgownicą i zrozumiał,że ją zranił. Mam nadzieję że bd jakiś happy endziok w następnym rozdziale <3

    OdpowiedzUsuń
  34. Eh no w końcu Draco się opamiętał. Ja bym przywaliła tej wywłoce Dafne myśli że jest fajna a tak nie jest pff. Niech Hermiona bierze się w garść. Czekam na kolejny rozdział choć to już ostatnie rozdziały :(

    OdpowiedzUsuń
  35. Wspaniały! <3 od 4 dni wchodziłam co 5 minut i sprawdzałam czy nie dodałaś już nowego rozdziału i jak zawsze się nie zawiodłam! Cudowny i wreszcie Draco przejrzał na oczy. Teraz czekam z niecierpliwością na następny rozdział! <3
    Pozdrawiam i życzę weny,
    ~ Cherie

    OdpowiedzUsuń
  36. No nie. Jak mogłaś w takim momencie? Co jest napisane w tym liście?
    Nareszcie Smok się ogarnął :)
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  37. Rozdział świetny ;)
    A jednak to lucy uratowała Mione.
    Jestem ciekawa kto napisał do Hermiony .
    Zapewne znowu nas zaskoczysz ;p
    Czyzby Lucek ?;p
    Jestem ciekawa co planuje Draco.
    To co Malfoy powiedział do Greengrass bardzo mi sie spodobało ;)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  38. bardzo podoba mi sie rozkazująca Pansy i taki wkurzony Blaise ;3 wspaniała miniaturka ;*

    OdpowiedzUsuń
  39. Muszę ci przyznać, że ostatnio twój styl pisarski się poprawił i o wiele bardziej mnie zadowala. Rozwijasz się, to jest naprawdę dobre. Błędów też było mało, przynajmniej mniej niż wcześniej. Jestem naprawdę zadowolona, że mogę czytać takie opowiadanie. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  40. Oj ale się porobiło. Nie spodziewałam się tego po Mionie. Osobiście nakopała bym Malfoyowi w ten jego arystokratyczny ( sexi) tyłeczek :p. No bo sorry ale poddał się jak jakaś ciota. Rozdział wspaniały, jak zawsze.
    Wybacz, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, nie miałam czasu.
    Buziaki Fav.

    OdpowiedzUsuń
  41. Kiedy będzie nowy rozdział , nie mogę się doczekać 😊

    OdpowiedzUsuń
  42. w końcu coś pozytywnego! :) ja również nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  43. O mój boże tak strasznie się cieszę, ze Draco nareszcie się ogarnął. Watpię, żeby było to takie proste, ale przynajmniej porzucił swój bezsensowny plan. Więc mimo że Draco jest moim mężem chcę, żeby był z Mioną. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Jesteś genialna <3
    Pozdrawiam,
    Lumos

    OdpowiedzUsuń
  44. Strasznie fajny rozdział :)
    Cieszę się, że do Dracona w końcu dotarło to, jak postępuje. Mam nadzieję, że Hermiona wybaczy mu całą tą sytuację. Czekam na kolejną notkę.
    Pozdrawiam i zapraszam: http://dramione-way-to-your-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  45. A ja będę chyba jedyną osoba, która napisze, że rozdział jej się nie do końca podobał. Po pierwsze sprawa z Mioną, okej, rozstanie, śmierć rodziców, kłótnie i te sprawy, ale cięcie się i próba samobójcza? Przepraszam, ale jak dla mnie to trochę przereklamowane, szczególnie planowanie śmierci w taki sposób. Nijak mi to nie pasuje do hp a tym bardziej dramione. Czytałam różne dramione i twoje uznawałam, za jedno z najlepszych. Co nie znaczy,ze dalej tak nie sądzę.
    Druga sprawa - Dafne cały czas obrażająca Hermione i Draco, który grozi jej śmiercią, jeżeli jeszcze raz obrazi Grenger. Widzę to już chyba po raz etny w twoim opowiadaniu i rozumiem, Dafne nienawidzi Hermiony, ona nienawidzi Dafne, Draco nienawidzi Dafne. Ale po co to ciągnąć dalej? Kilka gróźb ze strony Draco - okej, ale kilkanaście to moim zdaniem już nie fajny pomysł.
    Natomiast to co mi się podobało to postawa Blaise'a - chyba jedyna osoba w całym opowiadaniu, która zachowuje zdrowy rozsądek, zimną krew i umie powiedzieć parę słów, kiedy potrzeba. No i Draco, który w końcu wziął się w garść. To na plus.
    Ja jednak wolałam te słodkie rozdziały, bo wtedy pokazywałaś, że masz super pomysły, że wiesz, co chcesz, aby się działo. A teraz wszystko jest takie... mało ambitne.
    Nie chciałam cię w jakikolwiek sposób obrazić, uważam, że jesteś bardzo dobrą pisarką i masz dużo pomysłów. Chciałam tylko wyrazić swoją opinię. Czekam na dalsze rozdziały i życzę dużo weny.
    Ann ♥

    OdpowiedzUsuń
  46. Tak, oto ja, zła i okrutna Silje, która nie komentowała aż od 3 rozdziałów.
    Przepraszam jak najmocniej mogę, ale naprawdę nie miałam czasu. Marna wymówka, ale szczera.
    Jeśli chodzi o opowiadanie, to z notki na notkę robiło się coraz bardziej mrocznie i smutno, co tylko potęgowało mój podły nastrój, jednak wiem, że takie zwroty akcji także są potrzebne. Odejście Draco od Hermiony niby dla jej dobra może i było z jednej strony szlachetne, ale z drugiej przede wszystkim głupie. Bo jak można ochronić kogoś, zabierając mu życie?
    Podobało mi się to, że nie skupiłaś się tylko na rozpaczy Hermiony, która bądź co bądź i tak była o wiele większa, bo raz, że jest tylko kobietą, a dwa, że doznała trochę za dużo kopniaków w niedługim czasie. Najważniejsze jednak chyba jest to, że nie popadła w jakiś dziki obłęd, bo wtedy serio byłoby przepapane. Dużą ulgą było wsparcie przez Lucy i Lizy, tak sądzę. No i reszta przyjaciół. Niestety upartość Granger niekiedy brała górę, przez co trudniej było ją ochronić. Cieszę się jednak, że nie dokończyła swojego 'dzieła' i dała sobie pomóc.
    Lucjusz to parszywa gnida, której należy się porządny wycisk. Nikt nie może kierować losem wolnego człowieka... A już na pewno nie jakiś pieprzony pizduś-chlastuś, którego Merlin opuścił. Naprawdę mam szczerą nadzieję, ze Draco go znajdzie i dojedzie. Bo jak nie, to sama to zrobię, na gacie Piętaszka!
    Uwielbiam Twojego Blasia, jest nie dość, że pełen pozytywnej energii, to jeszcze poza dozą żartów i zaskakujących niekiedy pomysłów, potrafi zachować się racjonalnie. Nie bierze żadnej ze stron, tylko stara się pomóc obojgu, to także ogromny plus. Wspiera Hermionę, jednocześnie próbując wbić coś sensownego do głowy Malfyo'a i to jest piękne. Ciekawa jestem, jak ma zamiar im dopomóc.
    Jeśli chodzi o Draco... To chłopak ma naprawdę ciężki orzech do zgryzienia, ale sądzę, że miłość do Hermiony doda mu skrzydeł. Cieszę się niezmiernie, że w końcu zdał sobie sprawę z tego, że zamiast uratować ukochaną od śmierci, sam niejako się dla niej nią stał. Wszystko generalnie idzie ku lepszemu i niech tak zostanie.
    Na pewno na początku nie będzie kolorowo, ale czy w życiu nie chodzi właśnie o to, by osiągać zamierzony cel mimo przeszkód? Myślę, że tak i sądzę, że naszej parce zajmie nieco czasu, zanim wybaczą sobie nawzajem, ale dadzą radę. Kto jak nie oni?
    Z całego serca liczę na to, że wymyślisz coś niezwykle oryginalnego na przełomowy moment między Draco i Hermioną, bo to będzie niejako punkt kulminacyjny wszystkich tych zdarzeń, które już miały miejsce. A na dokładkę zostanie podany Lucjusz w sosie własnym i wszyscy będą szczęśliwi, tak właśnie.
    Życzę nieustannej weny i mnóstwa pomysłów, a także czasu, byś mogła nas rozpieszczać.
    Pozdrawiam i ściskam mocno,
    Silje.

    OdpowiedzUsuń
  47. Jejciu...
    Idealnie wczulaś. się w uczucia Hermiony i Draco...
    Cały rozdział płakałam ,robię to też teraz....
    po prostu- gratuluję i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  48. Pyytanko =) nastepny rozdzial dzisiaj czy jutro? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem i przypominam, źe z tego typu pytaniemi zapraszam na mojego ask'a :)

      Usuń
  49. Jezu , dobrze że Draco zaczyna się ogarniać, byle szybko !!!
    Pozdrawiam,
    Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń
  50. Wampirzyca \ Kosogłos30 marca 2016 14:41

    Pewnie któryś z Malfoyów

    OdpowiedzUsuń
  51. "Próbom" nie "próbą", "nieraz" razem, "niechcący" razem, "ze wściekłości" nie "z", "odpysknąć" nie "odpyskować".
    No wreszcie Malfoy Ty padalcu..
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń