niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 59



Dzień mijał za dniem, każdy podobny do poprzedniego. Wstać rano, iść do łazienki, zejść na śniadanie, zjawić się na zajęciach, wrócić do dormitorium, zabrać książki i Lucy, zaszyć się na błoniach i zapomnieć o otaczającym świecie. Wydawać by się mogło, że życie Hermiony Granger było zupełnie normalne, jednak uważali tak tylko postronni obserwatorzy. Szatynka za wszelką cenę starała się być silna, ale wszystkiego ukryć nie mogła. Schudła, pobladła, a jej zwykle wesołe oczy straciły swój blask i stały się puste, a sińców pod nimi nie była w stanie zakryć już nawet makijażem. Bo choć naprawdę chciała być twarda, co noc, gdy tylko wyczerpana wielogodzinną nauką kładła się spać bolesne wspomnienia wracały, a łzy spływały po jej policzkach, z czasem przeradzając się w gorzki szloch. W dzień nie pokazywała absolutnie nic, ale to były tylko pozory, gdyż w środku rozsypywała się na coraz mniejsze kawałki. Ból po stracie najbliższych nasilał się z każdym dniem, nie dając chwili wytchnienia. Nawet, gdy zmęczona płaczem zasypiała nękały ją straszliwe koszmary, z których budziła się zlana potem. Czasami decydowała się na Eliksir Słodkiego Snu, gdyż wiedziała, że w przeciwnym razie w końcu objawi się w Skrzydle Szpitalnym. Jednak pomimo tego wszystkiego Hermiona starała się żyć normalnie, co w jej przypadku oznaczało zatracenie się w nauce. Niekiedy towarzyszyli jej przyjaciele, których stan dziewczyny bardzo martwił. Nie byli ślepi i widzieli, co się z nią dzieje. Jednak wszelakie próby porozmawiania z nią o tym, jak się czuje spełzały na niczym. Gryfonka natychmiast zmieniała temat lub udzielała wymijających odpowiedzi. Nie naciskali na nią, bo wtedy jeszcze bardziej zamykała się w sobie. Prawdę powiedziawszy Hermiona najlepiej czuła się w towarzystwie Lucy i Lizy. Ślizgonkq pomimo, iż zdawała sobie sprawę, że z szatynka coś jest nie tak nie poruszała tego tematu. Zachowywała się normalnie, wychodząc z założenia, że jeśli Miona będzie chciała porozmawiać sama zacznie mówić. Najważniejsze, aby wiedziała, że nie jest z tym wszystkim sama. Tak jak teraz, gdy w trójkę wraz z Lucy siedziały na błoniach, ucząc się. Była niedziela, a już jutro miały się rozpocząć egzaminy. Panna Granger strasznie denerwowała się tym faktem. Od kilku dni dniami i nocami ślęczała przy książkach. Chociaż właściwie robiła to już od ponad dwóch tygodni, czyli od pogrzebu swoich rodziców. To jednak było lepsze od rozpamiętywania dnia, w którym straciła wszystko. Gryfonka potrząsnęła głową, odpędzając od siebie ponure myśli. Już i tak powoli stawała się wrakiem człowieka, więc jaki był sens w zadręczaniu się jeszcze bardziej? Już wystarczyło, że codzienne musiała oglądać Malfoya w towarzystwie tej krowy Greengrass. Unikała ich jak ognia, ale nie zawsze była w stanie się ulotnić. Tak strasznie pragnęła ponownie go znienawidzić, zapomnieć o tym, co wydarzyło się w przeciągu tych kilku miesięcy, lecz nie potrafiła. W głębi duszy wiedziała, iż Draco Malfoy już na zawsze zostanie w jej sercu, pomimo, że wcale tego nie chciała. Świadomość tego sprawiała jej jeszcze większy ból. Czasami w nocy podczas napadów histerii zastanawiała się, po co ma to dalej ciągnąć, skoro została pozbawiona sensu życia. Wmawiała sobie, że skończy szkołę z najlepszym wynikiem, znajdzie wymarzoną pracę i wszystko się ułoży. Prawda jednak była tak, że sama w to nie wierzyła. Naprawdę starała się wziąć w garść i zapomnieć, ale nie dawała sobie z tym wszystkim rady. Wydarzenia sprzed dwóch tygodni nie dawały jej spokoju, a ona sama coraz bardziej zatracała się w mroku. Tak jak teraz, siedziała wpatrując się niewidzącym wzrokiem w książkę, póki nie poczuła jak ktoś się do niej przytula. Przekręciła głowę i ujrzała obok siebie uśmiechniętą Lizy. Z dziewczynki emanowała radość dlatego i kąciki ust panny Granger minimalnie się uniosły.

- Nie bądź smutna. Chcesz, to dam ci Czekoladową Żabę, mnie słodycze zawsze polepszają humor.

Mówiąc to blondynka sięgnęła po dwa pudełeczka łakoci, a jedno z nich podała starszej Gryfonce. Hermiona nie mogła się nie uśmiechnąć. Ta mała była jej promykiem słońca w szarej rzeczywistości. Lizy dawała jej nadzieję na coś lepszego, jednak zwykle było to chwilowe. Gdy zostawała sama mrok przybierał na sile i opanowywał jej umysł. Momentami już nie miała siły z nim walczyć i zastanawiała się tylko, czy długo jeszcze tak pociągnie…

*****

Draco wyszedł na błonia, chcąc odetchnąć świeżym powietrzem i zaznać chwili spokoju. Nie było mu to jednak dane, gdyż oczywiście Greengrass musiała się powlec za nim. Nie mógł się doczekać końca szkoły, kiedy w końcu będzie mógł się od niej uwolnić. Miał już gotowy plan. Sprzeda dom w Londynie i wyjedzie daleko, zostawiając za sobą przeszłość. Tu zbyt wiele przypominało mu o utraconym szczęściu. Teraz, kiedy wiedział, że jego matka nie zostanie sama mógł z czystym sumieniem wyjechać i rzucić to wszystko w cholerę.

- Smoku!

Czyjś głos nagle wyrwał go z rozmyślań. Odwrócił się i ujrzał zmierzających w ich stronę Blaise’a, Pansy, Alana, Astorię, Jimmy’ego i Grahama. Zatrzymał się, aby na nich poczekać. Wolał już, żeby oni tu byli, niż gdyby miał dłużej zostać sam z Dafne.

- Gdzie się wybieracie?

Zapytał Harper, gdy byli już wystarczająco blisko. Draco chciał odpowiedzieć, ale uprzedziła go Greengrass.

- Dracuś zabrał mnie na spacer.

Oznajmił z niekrytą radością Ślizgonka, uwieszona na ramieniu blondyna. Odkąd zostali „parą” nie odstępowała go na krok. W końcu miała go tylko dla siebie. No przynajmniej w ciągu dnia. Zaraz, gdy kończyły się lekcje Malfoy zwykle znikał gdzieś, a gdy wracał późną nocą zaszywał się w swoim dormitorium, dopuszczając do siebie tylko Blaise’a. Trochę ją to denerwowało, ale nic nie mogła poradzić. Najważniejsze było, że osiągnęła swój cel, a Draco w końcu był jej.

- Taa.

Mruknął bez przekonani Smok i ignorując Dafne ruszył przed siebie. Ta jednak w mgnieniu oka znalazła się przy nim. Po chwili cała ósemką przemierzali błonia, szukając dla siebie jakiegoś miejsca. Draco rozmawiał z kolegami o Quidditchu, aby choć na chwilę zapomnieć o problemach. Nie trwało to jednak długo. Wkrótce znaleźli się nieopodal jeziora i wtedy ją zobaczył. Siedziała przy ich dębie, ucząc się wraz z Lizy. Wyglądała na nieobecną i całkowicie pochłoniętą lekturą. Jadła coś, co niezmierni go ucieszyło. Widywał ją tylko na śniadaniach, a resztę posiłków opuszczała. Chciał wierzyć, że je u siebie, ale sądząc po tym jak schudła szczerze w to wątpił. Martwił się o nią i to jak cholera. Może i zgrywała silną, ale on zbyt dobrze ją znał, aby uwierzyć, że wszystko jest ok. Wystarczyło, że spojrzał na jej puste oczy, które zdradzały mu prawdę. Stał tak wpatrując się w nią i nawet nie zważając na oburzone spojrzenie Dafne.

- O widzę, że teraz szlama zadaje się z dziećmi. Nikt inny już z nią nie wytrzymuje, ale nie ma się co dziwić, w końcu…

- Zamknij się w tej chwili!

Warknęła Pansy, przerywając tym samym wywody Dafne. Nie miała zamiaru tego wysłuchiwać. Jak dla niej ta sytuacja była chora, a Malfoy zamienił się z trollem na mózgi. Gdy dowiedziała się o wszystkim wpadła w szał i zrobiła mu koszmarną awanturę, a on co? Zlał ją kompletnie i wyszedł z pokoju. Blaise cały czas jej mówił, że ma odpuścić, ale tu przecież chodziło o jej przyjaciółkę, która była w coraz gorszym stanie. Nie miała pojęcia jak jej pomóc, a teraz jeszcze ta wywłoka, będzie się nad nią pastwić. Niedoczekanie.

- Bo co mi zrobisz?

Prychnęła Greengrass, uśmiechając się przy tym złośliwie, czym przekroczyła granicę. Pansy błyskawicznie znalazła się przy Ślizgonce, celując w nią wyciągniętą różdżką.

- Grzecznie cię ostrzegam, zostaw w spokoju Mionę, bo w przeciwnym razie uszkodzę ci tą i tak krzywą gębę.

Oczy Pan ciskały błyskawicami, a jej postawa mówiła tylko jedno - wiej póki możesz.

- Draco, ona mi grozi!

Pisnęła blondynka, lecz Smok o wiele bardziej zajęty był obserwowaniem Hermiony i w tym momencie kłótnia pomiędzy dziewczynami obchodziła go tyle, co nic, podobnie jak cała reszta świata.

- Pan kochanie, nie warto.

Powiedział spokojnie Blaise, kładąc rękę na ramieniu narzeczonej. Doskonale rozumiał jej wzburzenie, ale to, co chciała zrobić nie było dobrym rozwiązaniem. Momentami tak strasznie chciał jej wszystko wyjaśnić, lecz wiedział, że Draco by mu tego nie wybaczył. Darzyli się wzajemnie ogromnym zaufaniem i nie miał zamiaru tego zniszczyć. Panna Parkinson zacisnęła pięści, ale cofnęła różdżkę. Diabeł miał racje, ona nie była tego warta.

- Chodźmy do Miony.

Powiedział Blaise, patrząc Draconowi prosto w oczy, po czym wraz z Pansy ruszyli w stronę starego dębu.

- Jasne, lećcie do tej szlamy, bo to odpowiednie towarzystwo dla was.

Prychnęła oburzona Dafne, za oddalającą się parą. Momentami nie mogła uwierzyć, że ta dwójka tak strasznie się zmieniła. Szczególnie Pansy, ze wzorowej Ślizgonki stała się zwolenniczką szlam. W głowie jej się to nie mieściło.

- Na pewno bardziej odpowiednie niż ty Dafne.

Starsza panna Greengrass spojrzała na Astorię wzrokiem seryjnego mordercy. Nawet jej własna siostra postradała rozum. Niech tylko ona powie o tym rodzicom.

- Jak śmiesz gówniaro!

- Powtarzasz się, a to zaczyna się robić nudne. Jesteś po prostu żałosna. Chłopaki chodźmy stąd, idziemy z Diabłem i Pansy.

Zarządziła Astoria, odwracając się tyłem do siostry. Miała dość jej terroru. Związek z Alanem i zadawanie się z tą normalniejszą częścią Slytherinu bardzo jej służyły. Panna Granger również przyczyniła się do wyzwolenia w niej ducha walki. Zawsze imponowała jej tym jaka jest silna i zaradna. Dlatego też nie rozumiała, jak Draco mógł zostawić taką dziewczynę dla jej pokręconej siostry. Owszem, kochała Dafne, ale to nie zmieniała faktu, że blondynka momentami zachowywała się strasznie. Chłopaki bardzo chętnie ruszyli na nią, zostawiając parę Ślizgonów.

- Niech idą, teraz przynajmniej będziemy sami.

Zaszczebiotała Dafne, gładząc blondyna po ramieniu. Ten jednak był w zupełnie innym świecie. Wcale się nie dziwił przyjaciołom, że wolą towarzystwo Hermiony. Sam najchętniej rzuciłby to wszystko w cholerę i pobiegł do niej, błagać o wybaczenie. Wiedział jednak, że nie może i to bolało go najbardziej. Z trudem odwrócił głowę od szatynki, a jego wzrok padł na znajdującą się nieopodal ławkę i w tym momencie rozpoczął wewnętrzną walkę. Odejść stąd jak najszybciej, aby się nie zadręczać, czy zostać, aby móc choć na nią patrzeć? Wiedział, że pierwsza opcja byłaby dla niego o wiele lepsza, ale na nią był zbyt słaby. Nie myśląc za wiele podszedł do ławki i usiadł na niej, a zaraz za nim przybyła Dafne. Ona jednak nie zajmowała nawet najmniejszej części jego uwagi, która cała skupiała się na siedzącej przy drzewie Granger, do której właśnie dotarli Ślizgoni.

- Cześć.

Przywitali się wszyscy, a Pansy pocałowała przyjaciółkę w policzek, po czym tak jak cała reszta usiadła na trawie. Hermiona zastanawiała się, jakim cudem oni wszyscy nadal z nią rozmawiają. Pansy i Blaise’a, jeszcze była w stanie zrozumieć, ale reszta? Gdy spotykała się z Malfoyem, to było oczywiste, że większość Ślizgonów ją zaakceptowało, ale to było kiedyś. Jedynym racjonalnym wyjaśnieniem tej sytuacji było to, że oni naprawdę ją polubili.

- Jak się czujesz Miona?

„I zaczyna się…” pomyślała zrezygnowana Gryfonka,, gdy usłyszała pytanie Zabiniego. Co ona im niby do jasnej cholery miała powiedzieć? Że z trudem wstaje z łóżka? Że ma wszystkiego serdecznie dosyć i najchętniej by zniknęła, byleby nie musieć tak cierpieć? Wtedy już na pewno nie daliby jej spokoju. Zastanawiała się, co ma powiedzieć, gdy nagle odezwała się siedząca obok niej Lizy.

- Hermiona, czy wszystko w porządku z Lucy? Jakoś dziwnie się zachowuje.

Mówiąc to wskazała na suczkę, która kilkanaście metrów dalej skakała wokół jednego z drzew, co chwile poszczekując. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę, a szatynka podniosła się z koca.

- Poczekajcie chwilę, zobaczę, co ona wyrabia.

Po tych słowach odeszła w stronę Lucy. Panna Anes odprowadziła ją wzrokiem, a gdy uznała, że Gryfonka jest wystarczająco daleko zwróciła się po cichu od siedzących w pobliżu Ślizgonów.

- Przestańcie ją w kółko wypytywać o to, jak się czuje, bo i tak wam nic nie powie, a to wcale jej nie pomaga. Chcecie, żeby wróciła do siebie, to zachowujcie się tak jak wcześniej i przestańcie się nad nią użalać.

Mówiła dość szybko i cicho, ale i tak wszyscy ją usłyszeli, a ich szczęki wylądowały na ziemi. Dziewczynka, która jeszcze niedawno bała się własnego cienia teraz pouczała szóstkę sporo starszych od siebie osób. Wszyscy jednak musieli się z nią zgodzić. Rozczulanie się nad Hermioną nic nie da, a wręcz może przynieść odwrotny skutek. W momencie, gdy Gryfonka wróciła wszyscy już mniej więcej otrząsnęli się z pierwszego szoku.

- Lucy wariuje, bo na drzewie siedzi jakaś wiewiórka.

Oznajmiła, siadając z powrotem na kocu i opierając się plecami o pień drzewa. Spojrzała po wszystkich i zmarszczyła z konsternacją brwi, gdyż mieli oni dziwne wyrazy twarzy.

- Wszystko w porządku?

Zapytała podejrzliwe szatynka, na co Lizy posłała Ślizgonom spojrzenie pod tytułem „Ogarnijcie się.”

- Pewnie.

Odpowiedział Jimmy, biorąc do ręki, książkę, która leżała tuż obok Hermiony.

- Salazarze, czy ty nawet na chwile nie możesz zostawić tego… czegoś?

Ślizgon z niechęcią patrzył na opasły tom Transmutacji dla Zaawansowanych, którego wolałby nie oglądać.

- Jakbyś zapomniał, to jutro większość z nas pisze OWUTEMY.

Stwierdziła śmiertelnie poważnie szatynka, patrząc na wszystkich z politowaniem, gdyż i oni wyglądali na zniechęconych widokiem książki, której ona jako jednej z wielu ostatnimi czasy nie wypuszczała z rąk. I tak właśnie zaczęła się dyskusja na temat egzaminów i czasu poświęcanego na naukę. Hermiona chyba po raz pierwszy od dwóch tygodni zapomniała o zmartwieniach. Ślizgoni – w szczególności Jimmy i Graham – skutecznie odwrócili jej uwagę od problemów. Nawet nie pamiętała, kiedy po raz ostatni się śmiała, a teraz przy nich nie potrafiła zachować powagi, o co właśnie im chodziło.

*****

Draco siedział na ławce, a jego wzrok nadal utkwiony był w Hermionie. Śmiała się, rozmawiała, była wesoła tak jak kiedyś. I choć niezmiernie się z tego cieszył czuł ukucie żalu, że to nie z jego powodu na jej pięknych ustach pojawia się uśmiech. Ile by dał, byleby teraz być przy niej. To było wszystko, czego potrzebował do szczęścia, które teraz było dla niego nieosiągalne. I jeszcze ten zasrany Parker, sprawiał, że czuł się jeszcze gorzej. Siedział i szczerzył się do Granger, wpatrując się w nią, niczym w obrazek. Szlag go trafił na samą myśl, że ta dwójka mogłaby… Potrząsnął głowa, jakby chcąc pozbyć się tej myśli. Mimo to zdawał sobie sprawę, że Hermiona prędzej,  czy później kogoś sobie znajdzie. Jest młoda, piękna, inteligentna… „I już nigdy nie będzie twoja.” Szepnął złośliwy głosik w jego głowie, który ostatnimi czasy odzywał się dość często, co ani trochę mu nie pomagał. Nagle podniósł się z ławki, czując, że jeśli ma w najbliższym czasie nie zwariować musi stąd natychmiast iść, tym bardziej, że Greengrass nie dawała mu spokoju. Miał gdzieś, że jutro są egzaminy, potrzebował Ognistej i to dużo. Tylko ona, choć na chwilę pozwalało mu zapomnieć o tym bagnie, jakim było jego życie. Nie zważając na Dafne, szybkim krokiem ruszył do zamku, aby jak najszybciej zaszyć się w dormitorium z Whisky i swoimi problemami.

*****

Nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć nastał czas egzaminów końcowych. Szczególny stres przeżywali siódmoklasiści. Od tego, jak napiszą OWUTEMY zależała ich przyszłość. Każdy chciał dać z siebie wszystko, aby później nie mieć czego żałować. Całość trwała aż do piątku. Każdego dnia odbywały się co najmniej cztery egzaminy z dwóch przedmiotów -  dwa teoretyczne i dwa praktyczne. Nikt nie spodziewał się, że będzie łatwo i mieli racje. Wymagano od nich niezwykle obszernej wiedzy oraz umiejętności magicznych, ale też inteligencji i sprytu. Wielu uczniów po zaliczeniach wychodziło ze strachem w oczach i obawami, co do efektów swojej pracy. Dlatego też, gdy nadeszło piątkowe popołudnie wszyscy odetchnęli z ulgą. Nareszcie nastał koniec. Przez najbliższe dwa tygodnie będą się mogli zająć sobą i odpowiednim zakończeniem edukacji w Hogwarcie. Gdy teraz opuszczą mury tego zamku większość z nich nie wróci tu już nigdy. Starali się jednak o tym nie myśleć. Niebawem zaczną nowe życie, pełne wyzwań i przeszkód, więc dlaczego mieliby się martwić tym teraz, kiedy nadszedł czas na świętowanie? No może nie wszyscy wychodzili z podobnego założenia. Hermiona zmęczona całym dniem, a właściwie tygodniem wracała samotnie na piąte piętro. Pomimo wyczerpania była z siebie zadowolona. Wykorzystała całą swoją wiedzę i była pewna, że jej trud przyniesie pożądane efekty. Teraz jednak poczuła jeszcze większą pustkę. Od dłuższego czasu skupiała się tylko i wyłącznie na OWUTEMY-ach, a teraz? Bez konkretnego celu czuła się jeszcze bardziej zagubiona. Wcale jej się to nie podobało Na szczęście teraz była zbyt zmęczona, aby o tym myśleć. Gdy dotarła w końcu do swojego dormitorium pierwsze, co zrobiła to zrzuciła szkolną szatę i założyła legginsy oraz luźną, granatową koszulkę. Wróciła do salonu, gdzie położyła się na kanapie, a już po chwili obok niej znalazła się Lucy. Pomimo tego, że w pomieszczeniu było ciepło ciałem Hermiony wstrząsnął dreszcz. Dlatego też sięgnęła po ulubiony koc i okryła nim siebie oraz suczkę, do której się przytuliła. Zmęczenie w końcu dało o sobie znać, przez co szatynka nawet nie wiedziała kiedy zapadła w płytki, niespokojny sen. Jednak nawet nim nie było jej dane cieszyć się zbyt długo. Po 18 do salonu pani Prefekt przybyły jej dwie przyjaciółki. Miały poważne zamiary wobec niczego jeszcze nieświadomej Hermiony. Podeszły do kanapy, na której już wcześniej zauważyły szatynkę.

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł?

Zapytała nie do końca przekonana Pansy. Miała wiele wątpliwości, których z kolei nie podzielała ruda.

- Tak. Sama mówiłaś, że trzeba jej pomóc wrócić do normalności.

- Niby tak…

- No więc właśnie.

Zakończyła dyskusję Ginny, po czym delikatnie szturchnęła śpiącą szatynkę w ramię. Ta w odpowiedzi jęknęła żałośnie, ale otworzyła oczy. Może nie spało jej się najlepiej na tej kanapie, ale po raz pierwszy od bardzo dawna nie męczyły ją koszmary, dlatego nie bardzo spodobał jej się fakt, że coś ją obudziło. Niechętnie przekręciła głowę i ujrzała, że „tym czymś” są jej przyjaciółki.

- Hej.

Mruknęła sennie, naciągając na siebie koc, który podczas snu nieco się zsunął. Pomimo Lucy leżącej tuż obok niej nadal było jej zimno. Już od jakiegoś czasu czuła się osłabiona i miała przeczucie, że tryb życia jaki aktualnie prowadziła daje jej siwe znaki.

- Wyskakuj z pod tego koca i idziemy się szykować.

Oznajmiła ruda, uśmiechając się przy tym w charakterystyczny dla siebie sposób, na co brązowooka zmarszczyła brwi. Dobrze znała ten wyraz twarzy, który mógł oznaczać tylko jedno – Ginny coś kombinuję.

- O czym ty mówisz?

- Krukoni robią dzisiaj imprezę z okazji zakończenia egzaminów i my na nią idziemy.

Panna Granger spojrzała na nią, jak na wariatkę. Zawsze wiedziała, że ruda ma dziwne pomysły, ale tym razem przeszła samą siebie.

- Wykluczone

Odpowiedziała stanowczo szatynka, ponownie odwracając się w stronę kominka. Nie miała ani siły, ani ochoty, żeby się stąd ruszać. Jej nastrój również nie należał do szczególnie imprezowych. Nie dawno jej życie legło w gruzach, a teraz ma iść na imprezę? Nie ma mowy.

- A nie mówiła.

Szepnęła pod nosem Pansy, obserwując reakcję przyjaciółki. Od razu wiedziała, że tak to się skończy, ale Ginny nie zamierzała tak łatwo odpuścić.

- Siedzisz tu od dwóch tygodni i izolujesz się od świata, ale tak nie można.

Jedyną reakcją Hermiony na słowa przyjaciółki było zarzucenie sobie koca na głowę. Chciała zostać sama, a nie wysłuchiwać mądrości panny Weasley. Kochała ją jak siostrę, ale ona niczego nie rozumiała. Przecież nie bez powodu zaszywała się z Lucy w dormitorium lub na błoniach. Gdyby spędzała z nimi więcej czasu zorientowaliby się, jak tragiczny jest jej stan i, że nie radzi sobie z tym wszystkim, a tego nie chciała. Sama musiała sobie z tym wszystkim poradzić i bynajmniej nie oczekiwała od nikogo pomocy, a tym bardziej takiej jak teraz.

- Idźcie i bawcie się dobrze, ja nigdzie się stąd nie ruszam.

Jej głosy był nieco stłumiony przez koc, ale obie dziewczyny doskonale usłyszały deklaracje szatynki, która mocniej wtuliła się w Lucy. Towarzystwo tej suczki w tym momencie było jedynym czego potrzebowała, no może poza świętym spokojem.

- O nie moja droga.

Ginny skończyła się cierpliwość, dlatego złapała za koc i ściągnęła go z szatynki, która zareagowała na to pomrukiem niezadowolenia. Powszechnie wiadomo, że rude (oczywiście bez urazy dla nikogo J) to wredne, ale w tym momencie panna Weasley przekroczyła wszelkie granice.

- Albo idziesz się ogarnąć do łazienki, a my wybieramy ci jakieś cichu, albo zabieramy cię siłą tak jak stoisz.

Oznajmiła Ginny, krzyżując ręce na piersi. W tym momencie do złudzenia przypominała Molly Weasley i Hermiona zdała sobie sprawę, że przegrała. Dyskusja z rudą była bezcelowa, tak samo jak stawianie wszelkiego rodzaju oporu.

- Dajcie mi godzinę.

Westchnęła zrezygnowana Hermiona, podnosząc się z kanapy, co jej przyjaciółki przyjęły z niekrytą radością. Wszystkie trzy udała się do sypialni Gryfonki, aby tam się przygotować. Jak się okazało dziewczyny miały ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy, dlatego szatynka - pomimo usilnych próśb przyjaciółek -  sama wybrała sobie ubrania i zadekowała się w łazience. Pierwsze co, to rozebrała się do naga i weszła pod strumień ciepłej wody. Musiała się odprężyć, bo czuła, że czeka ją ciężki wieczór. Gotowa z łazienki wyszła dokładnie po godzinie. Pansy wraz z Ginny już czekały na nią w salonie. Obie były wyszykowane i wyglądały naprawdę ślicznie. Na zegarze już dawno wybiła 19, co oznaczało, że impreza trwa w najlepsze.

- Idziemy, chłopaki pewnie już czekają na miejscu.

Oznajmiła z szerokim uśmiechem Ginny. Opuściły dormitorium pani Prefekt i skierowały się w stronę wieży Ravenclawu. Na korytarzu przyciągały spojrzenia niemal wszystkich, których mijały. Wszystkie trzy – choć tak różne – wyglądały pięknie. Jedyne, co był w nich identyczne, choć większość tego nie dostrzegała, to bransoletki z serduszkiem, które znajdowały się na ich prawych nadgarstkach. Wszystkie trzy miały na sobie biżuterie z białego złota, którą przed świętami Bożego Narodzenie kupiły Pansy i Hermiona. W końcu dotarły na miejsce, gdzie istotnie czekali na nich chłopaki, ale niestety nie tylko oni. Poza Blaise’m i Harry’m byli tu również Alan, Astoria, Jimmy i Graham oraz ku rozpaczy Hermiony Draco wraz ze swoją dziewczyną. Wcześniej nawet przez myśl nie przeszło, że może ich tu spotkać. Teraz tylko utwierdziła się w przekonaniu, że ten wieczór będzie koszmarny. Jak ona mogła dać się na to wszystko namówić? Idące po obu stronach szatynki dziewczyny spojrzały na nią zaniepokojone, ale z jej twarzy nie dało się nic wyczytać. Nie miały pojęcia, że Draco zamierza się tu pojawić i to na dodatek z tą idiotką. Gdyby wiedziały zapewne postąpiłyby zupełnie inaczej. Teraz jednak nie było już odwrotu i choć Hermiona z całego serca chciała stąd uciec to nie zrobiła tego. Nie pokaże swoich słabości, nie przy osobach, które mogą to wykorzystać.

- Hej.

Przywitały się trzy przyjaciółki na co wszyscy odpowiedzieli z promiennymi uśmiechami. No może prawie. Z twarzy Malfoya nie dało się nic wyczytać, a jego wzrok utkwiony był w ścianę. Nie wiedział, jakim cudem dał się tu zaciągnąć. Przysiągł sobie, że w końcu zabije Zabieniego gołymi rękami. Dafne za to zrobiła minę, jakby zobaczyła coś wyjątkowo obrzydliwego, po czym bez zastanowienie zwróciła się do Hermiony.

- Czyżby nasza szlama w końcu zdecydowała się na opuszczenie swojej pieczary?

Zadrwiła z bezlitosnym uśmiecham, a wszyscy spojrzeli na nią wzrokiem pełnym nienawiści i odrazy. Nim jednak ktokolwiek zdążył stanąć w obronie Gryfonki ta niespodziewanie zabrała głos.

- Wejdźmy do środka. I tak już jesteśmy spóźnieni.

Jej głos w tym momencie pozbawiony był wszelakich emocji. Nie miała ani siły ani ochoty na kłótnie z tą wywłoką. Wystarczająco nieprzyjemne było dla niej oglądanie blondynki przyklejonej do Malfoya, a poza tym potoku obelg kierowanych po jej adresem również nie potrzebowała. Dlatego też nie oglądając się na nikogo wkroczyła do salonu. Taki obrót sprawy dość wszystkich zdziwił, ale nie powiedzieli nic, tylko bez słowa podążyli za Gryfonką. W salonie Krukonów zebrało się już całkiem sporo ludzi ze wszystkich domów. Głośna muzyka wypełniała pomieszczenie, a uczniowie tańczyli w wyznaczonym na parkiet obszarze. Wszystko zostało tak poprzestawiane i ulokowane, że miejsca nie brakowało dla nikogo. Hermiona przeciskała się pomiędzy ludźmi do upatrzonego wcześniej stolika w drugim końcu pomieszczenia, który było dla nich idealne. Gdy dotarła do celu z ulgą opadła na kanapę. Jej spokój nie trwał jednak długo, gdyż po chwili dołączyła do niej cała reszta. Część usiadła na sofie, a pozostali na fotelach. Ku jej rozpaczy miejsce centralnie naprzeciwko niej zajął Draco, któremu niemal natychmiast na kolana wpakowała się Dafne.

- No to ja proponują się napić.

Stwierdził siedzący obok Miony Jimmy, zacierając ręce. Wszyscy przytaknęli mu ochoczo i postawili na stolę przyniesiony alkohol oraz szklanki. Alan nalał wszystkim spore porcje Ognistej, po czym uniósł swoje naczynie, aby wznieść toast.

- Wypijmy za egzaminy, z których miejmy nadzieję dostaniemy same Wybitne, no i za zajebistą imprezę.

Odpowiedział mu śmiech zgromadzonych, po czym wszyscy stuknęli się szklankami. Hermiona niemal od razu wypiła swoją porcję i dolała sobie kolejną. W jej głowie pojawiła się pewna, niezbyt rozsądna myśl, że alkohol choć w minimalnym stopniu pomoże jej jakoś tu wytrzymać.

- Ej śliczna, zwolnij trochę, bo chyba nie chcesz skończyć tak jak w pociągu?

Zapytał rozbawiony Parker, gdy szatynka opróżniła już trzecią szklankę po rząd. Ta jednak w odpowiedzi uśmiechnęła się krzywo. Wtedy tak jak teraz piła, aby zapomnieć i pozbyć się trosk, których główną przyczyna był Malfoy. Widać historia lubi się powtarzać.

- Ty się lepiej martw o siebie.

Odpowiedziała hardo Gryfonka i każdy wiedział, że dyskusja jest już skończona. Do akcji wkroczył Blaise, zwinne zmieniając temat, dlatego już po chwili niemal wszyscy pogrążeni byli w wesołej rozmowie. Hermiona od czasu do czasu wtrąciła coś od siebie, aby zachować pozory normalności, ale nadal nie czuła się tu dobrze, a ten fakt potęgowało czyjeś namolne spojrzenie, które niemal paliło jej skórę. W końcu poirytowana przekręciła głowę i już wiedziała, o co chodzi. Siedzący naprzeciwko niej Draco kompletnie zlewał paplaninę swojej dziewczyny i nie spuszczał z niej wzroku, co bardzo jej się nie spodobało. On nie miał prawa na nią patrzeć. Nie po tym wszystkim, co przez niego przeszła i nadal przechodzi. Blondyn jednak pomimo tego, iż chciał nie potrafił się opanować. Tak strasznie za nią tęsknił, że to uczucie wypełniało go niemal całego, przysłaniając rozsądek. Jedyne, co mógł, to na nią patrzeć, a i tego przywileju już niebawem miał zostać pozbawiony. Dlatego też chciał nacieszyć oczy jedyną kobietą, którą kochał i, którą bezpowrotnie stracił…

- Draco, czy ty mnie w ogóle słuchasz?

Zapytała z wyrzutem Dafne, przerywając tym samym rozmyślania blondyna.

- Nie.

Odpowiedział zgodnie z prawdą, pociągając łyk Ognistej. Nawet nie krył swojej niechęci do tej dziewczyny i całej reszty świata. Ślizgonka jednak zdawała się tego nie dostrzegać, gdyż zachichotała tylko w charakterystyczny dla siebie sposób.

- Jaki ty potrafisz być zabawny.

Smok spojrzał na nią z politowaniem, ale nie powiedział nic, tylko ponownie przeniósł wzrok na szatynkę. Zmarszczył gniewnie brwi, widząc, że ta sięga po papierosa, którego rzecz jasna zaproponował jej Jimmy. Już od jakiegoś czasu obiecywał sobie, że w końcu ukatrupi tego kretyna. Hermiona za to nadal ignorując spojrzenie Dracona, piła coraz więcej. Alkohol w dość szybkim tempie zaczął uderzać jej do głowy, ale to ani trochę jej nie zniechęciło. Dzięki wypitym procentom problemy stały się jakby bardziej odległe, a przebywanie tu było o wiele łatwiejsze.

- Dobra, wszystko fajnie, ale nie będziemy tu tak siedzieć. Trzeba by się trochę rozruszać.

Stwierdził po jakimś czasie Alan, porywając swoją dziewczynę na parkiet. Większość poszła w ich ślady, aż w końcu przy stoliku zostali tylko Hermiona, Draco i Dafne. Gryfonka jednak nie miała zamiaru zbyt długo zabawić w tym jakże „zacnym” towarzystwie. Pociągnęła po raz ostatni Whisky i lekko chwiejnym krokiem ruszyła na parkiet. Nie zważając na nic stanęła na jego środku i zaczęła samotnie tańczyć, zatracając się w muzyce. Draco nie spuszczał z niej stęsknionego wzroku, co strasznie denerwowało Dafne. Może i była w niego zapatrzona, ale nie głupia. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ta szlama nie jest mu obojętna. Teraz jednak on był jej i miała zamiar za wszelką cenę utrzymać go przy sobie.

- Chodź na parkiet kochanie.

Stwierdziła słodko, po czym nie czekając na odpowiedz pociągnęła Dracona w stronę tańczących. Celowo zatrzymała się nieopodal Hermiony. Dafne zaczęła się poruszać, będąc przy tym bardzo blisko Smoka. Ten jednak stał, niemal nieruchomo, nie reagując na zaloty Ślizgonki, co tą wcale nie zniechęcało, wręcz przeciwnie. Spojrzała w stronę Gryfonki, która dokładnie w tym momencie przekręciła głowę i ich oczy się spotkały. Panna Greengrass uśmiechnęła się z wyższością, po czym znienacka pocałowała Dracona. I właśnie to przechyliło u panny Granger szale goryczy, a jej serce ścisnęło się boleśnie. Widok Malfoya z inną, a szczególnie z tą idiotką był ponad jej siły. Już wiedziała, że nie wytrzyma tu ani chwili dłużej. Odwróciła się szybko, z zamiarem odejścia, ale natrafiła na przeszkodę. Nie patrząc przed siebie, wpadła na kogoś i zachwiała się niebezpiecznie, lecz „przeszkoda” złapała ją w tali, przyciągając do siebie i chronić tym samym przed upadkiem.

- Kogo ja widzę?

Doskonale znała ten głos. Podniosła głowę i spojrzała na Cormaca McLaggena, którego twarz zdobił zadziorny uśmiech.

- Niech to szlag.

Mruknęła pod nosem, patrząc na chłopaka z niechęcią. Nie dość, że z powodu nadmiaru emocji i sporej liczby procentów we krwi kręciło jej się w głowie, to teraz jeszcze on. Rozejrzała się w poszukiwaniu swoich przyjaciół, którzy mogliby jej pomóc i najlepiej odprowadzić do dormitorium, ale zamiast nich zobaczyła jego. Draco stał nieruchomo, a jego oczy przepełnione furią były utkwione w niej. Doskonale znała ten wzrok, tyle, że on już dawno nie miał prawa tak na nią patrzeć. Nie była jego, sam z niej zrezygnował. „Pieprzony pies ogrodnika.”. pomyślała gniewnie, lecz nagle w jej głowie pojawiła się pewna myśl. Rozsądek podpowiadał jej, że to co planuje absolutnie nie jest dobrym pomysłem, ale chęć zrobienie Malfoyowi na złość, dopingowana sporą ilością wypitego alkoholu zwyciężyła. Nie myśląc wiele, oprała dłonie o tors stojącego przed nią chłopaka, uśmiechając się przy tym uroczo.

- Zatańcz ze mną.

Zamruczała szatynka i nie czekając na odpowiedz zaczęła się poruszać w rytm muzyki. Była pewna, że chłopak jej nie odmówi i miała racje.

- Z przyjemnością.

Cormac przyciągnął dziewczynę bliżej siebie, kładąc dłonie na dolnej części jej pleców. W końcu nadeszła jego chwila i miał zamiar w pełni to wykorzystać. Hermiona za to starając się nie myśleć, kto przed nią stoi, po prostu tańczyła, co rusz ocierając się o chłopaka. Nie myślała o tym, że go nie lubi, chciała by Malfoy choć w minimalnym stopniu poczuł to, co ona musi znosić codzienne. Udało jej się osiągnąć swój cel. Blondyn z wielkim trudem tłumił w sobie chęć przywalenia Cormacowi. Ten buc dotykał Granger, a ona najwidoczniej nie miała nic przeciwko, lecz czy mógł ją za to winić? Przecież to było oczywiste, że panna Granger nie zostanie pustelnikiem. Jednak co innego wiedzieć, a widzieć na własne oczy. Nagle zdał sobie sprawę, że ona musi znosić coś takiego codziennie. W tym momencie poczuł się jak skończona świnia, którą zresztą był. Jego wątpliwości co do tego, czy postąpił słusznie przybrały na silę. Może powinien bardziej się postarać, aby nie musieć jej tak ranić? Zapewne myślałby tak dalej, gdyby nie to, co zobaczył. Cormac bez skrępowania przysunął swoją twarz bliżej szatynki i po prostu ją pocałował. I w tym momencie coś w nim pękło. Nie był w stanie na to patrzeć ani chwili dłużej. Natychmiast odepchnął od siebie Dafne i ruszył w stronę wyjścia. Od razu wiedział, że nie powinien był tu przychodzić. Zaoszczędziłby sobie widoku całujących się Gryfonów, który nadal tkwił w jego głowie. „Pieprzony hipokryta!” warknęła jego podświadomość, przypominając, co on wyczynia z Greengrass. To sprawiło, że poczuł się jeszcze bardziej podle. W tym momencie jak nigdy dotąd chciał zabić swojego ojca, a zaraz potem siebie. Lucjusz zniszczył mu życie i zabrał wszystko, co kochał, a on tak po prostu to oddał, bez jakiejkolwiek walki. Był cholernym tchórzem i teraz za to płacił. W czasie, gdy Draco Malfoy opuścił Wieżę Ravenclowu, nie do końca świadoma tego, co robi Hermiona nadal pozwała się całować Cormacowi. Do jej mózgu w spowolnionym tempie docierało, to co właśnie ma miejsce. Pomimo upojenia alkoholowego wiedziała, że tego nie chcę. Może i pragnęła dopiec Malfoyowi, ale to zaszło za daleko. Poza tym pocałunek z McLaggenem w niczym nie przypomniały tych, którymi swego czasu obdarowywał ją Draco. Chłopak był strasznie nachalny. Oplatał ją niczym diabelskie sidła, wpychając język niemal do gardła. To, co czuła, nie miało nic wspólnego z przyjemnością, a miarka się przebrała, gdy poczuła ręce Gryfona na swoich pośladkach. Pocałunek trwał zaledwie kilka sekund, a ona już miała dość i wiedziała, że musi to natychmiast przerwać. Spróbowała odepchnąć od siebie chłopaka, lecz ten nie dawał tak za wygraną. Szatynce zaczęło się kręcić w głowie, przez co poczuła się jeszcze gorzej. Zebrała w sobie całą swoją siłę, co nie było łatwe, biorąc pod uwagę fakt, że była nieźle wstawiona i w końcu uwolniła się z objęć Cormaca. Ten spojrzał na nią nieco zaskoczony, ale po chwili na jego twarz wpłynął łobuzerski uśmiech i ponownie przygarnął do siebie szatynkę.

- Daj mi święty spokój!

Warknęła Miona, ponownie usiłując go od siebie odepchnąć. Miała serdecznie dość. Czuła się coraz gorzej i jedyne, czego pragnęła, to stąd wyjść. McLaggen chyba jednak był na tyle ograniczony, aby tego nie dostrzegać lub po prostu to olał.

- Co jest mała? Przecież jest fajnie.

- Idź się lecz człowieku, a mnie został w spokoju!

- Taka jesteś?

Cormac zmarszczył gniewnie brwi i złapał Hermionę za rękę, którą ta usiłowała go od siebie odepchnąć. Szatynka skrzywiła się nieco, gdyż uścisk chłopaka na jej nadgarstku był naprawdę silny. Co gorsza widziała, że jest zły.

- Jesteś podpuszczalską suką, wiesz? Nie dziwie się, że Malfoy z tobą nie wytrzymał i wolał Greengrass. Ona przynajmniej wie, gdzie jej miejsce i nie jest tak pyskata. Rób tak dalej, a gwarantuje ci, że nawet największy frajer na ciebie nie spojrzy.

Przez cały czas patrzył szatynce prosto w oczy, coraz mocniej ściskając jej nadgarstek. Hermiona jednak zignorowała fizyczny ból, gdyż słowa Gryfona sprawiły, że poczuła jakby ktoś splunął jej w twarz. Tego nie była w stanie znieść. Wyrwała rękę z uścisku chłopaka i ze łzami w oczach puściła się biegiem w stronę wyjścia. Jednak i tym razem nie miała szczęścia. Gdy była już prawie u celu drogę zastąpiła jej Greengrass.

- Zejdź mi z drogi przebrzydła szlamo.

- Spieprzaj!

Nie siliła się nawet na elokwentne riposty. Chciała po prostu wyminąć Ślizgonkę, jednak ta chwyciła ją za ramię.

- Trzymaj łapy przy sobie!

- Widzę, że ty nadal masz niewyparzoną gębę, co jest zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że straciłaś swoja pozycję. O ile z Draconem znaczyłaś cokolwiek, to teraz znowu jesteś tylko przemądrzałą szlamą z Gryffindoru. Nawet Draco to zrozumiał i opamiętał się, wybierając mnie.

Hermiona już nie była w stanie zapanować nad łzami, które od jakiegoś czasu cisnęły jej się do oczu. Czy wszyscy się dzisiaj na nią uwzięli? Nie czekając na nic wyrwała się Dafne i wybiegła z salonu. Biegła ile sił w nogach, co okazało się kiepskim pomysłem. Alkohol i szpilki nie stanowiły zgranej party, dlatego po zaledwie kilku metrach Hermiona z hukiem wylądowała na podłodze. W ostatniej chwili zdążyła wyciągnąć ręce, aby nie upaść na twarz, ale jej nogi nie miały tyle szczęścia. Obolała usiadła na zimnej posadzce, zanosząc się szlochem. Ból kolan był niczym w porównaniu z tym, co czuła w środku. Słowa znienawidzonej dwójki na nowo rozjątrzyły ledwie zabliźnione rany. Czym ona sobie zasłużyła na takie traktowanie? Jak długo będzie musiała płacić tak wysoką cenę za to, że pokochała? Czy to naprawdę tak straszna zbrodnia, aby traktować ją jak śmiecia? Jeśli tak miało to wyglądać to ona wolała zniknąć, raz na zawsze. W końcu zrzuciła z nóg szpilki i pobiegła na piąte piętro. Tam był jej azyl, miejsce, gdzie mogła pokazać, jak czuje się naprawdę. Nawet nie wiedziała kiedy znalazła się na miejscu. Od razu pobiegła do siebie i rzuciła się na łóżko. Łkała niczym małe dziecko, a makijaż wraz ze łzami spływał po jej policzkach, brudząc tym samym pościel. Targały nią emocje, które pod wpływem znienawidzonej dwójki ujrzały światło dzienne. Cały żal, tęsknota, frustracja i rozpacz wybuchły właśnie teraz, doprowadzając Hermionę do obłędu. Poderwała się do pozycji siedzącej i rzuciła przed siebie trzymaną poduszką, chcąc choć minimalnie odreagować. Efekt jednak okazał się zupełnie inny, gdyż ta uderzyła w stojącą na biurku ramkę ze zdjęciem jej rodziców, przez co upadła ona na ziemię i roztrzaskała się. Hermiona pisnęła przerażona, zakrywając usta dłońmi i w mgnieniu oka znalazła się przy fotografii. Ignorując odłamki szkła, uklękła na podłodze i sięgnęła po zdjęcie. Przyjrzała mu się uważnie. Jej rodzice byli na nim tacy szczęśliwi, uśmiechnięci i, co najważniejsze żywi… Ta myśl sprawiła jej jeszcze większy ból. Wiecie jak to jest, gdy serce każdego dnia rozpada się na miliony kawałków, krwawiąc przy tym boleśnie? Jeśli nie, to nie jesteście w stanie pojąć tego, co w tym momencie czuła Hermiona Granger. Czegoś takiego nie życzy się nawet największemu wrogowi, więc dlaczego spotkało to właśnie ją? Jej serce przestało istnieć, a jego szczątki odeszły wraz z ukochanymi osobami. Wszystkie pozytywne uczucia zniknęły z rodzicami i Draconem, a na ich miejsce pojawiła się bezgraniczna rozpacz, która odbierała jej chęć do życia. Bo po co istnieć, skoro straciło się sens egzystencji? Po co się męczyć i walczyć z bezlitosną rzeczywistością, jeśli nie ma się dla kogo? W tym momencie dla Hermiony nie miało to sensu. Została sama. Rodzice nie żyją, a ukochany porzucił ją raniąc przy tym boleśnie i zadając śmiertelny cios jej już i tak poranionemu sercu. Nawet najsilniejszy człowiek nie jest w stanie znieść tak wiele, na dodatek w tak krótkim czasie. Każdy ma swoje granice. Ludzie nie są ze stali, aby bez szwanku znieść tyle krzywd. Panna Granger nigdy nie przypuszczała, że będzie musiała tak wiele wycierpieć. Wiedziała jednak, że to dopiero początek jej koszmaru, jakim było życie bez najbliższych. Codzienne z coraz większym trudem zmuszała się do wykonywania najprostszych czynności. Nawet wstanie z łóżka stanowiło nie lada wyczyn. Czy w takim razie warto żyć? Warto zmagać się z tym wszystkim skoro nie widzi się w tym najmniejszego sensu? Przecież tak niewiele trzeba, aby zniknąć, przestać istnieć, nie czuć nic… Taka perspektywa dla szatynki była niczym objawienie – zakończenie tego horroru, który niby był jej życiem. Miała dość. Na ten moment liczyło się tylko to, aby przestać czuć, a na to był jeden sposób. Spojrzała w dół na odłamki szkła. Jeden z nich był dość spory, a kształtem przypominał nóż. Jak w amoku wyciągnęła rękę i podniosła go. Skóra na jej palcach niemal natychmiast została przecięta, a z ran zaczęła się sączyć krew. Hermiona jednak zignorowała ból, wpatrując się w odłamek. Szkło był naprawdę ostre, wystarczająco ostre… „A gdyby tak…? Wciągnęła przed siebie lewą rękę i położyła ją na udach tak, że jej wewnętrzna strona była na górze. Wystarczył jeden płynny ruch, tylko jeden, aby ukrócić jej męki. Nigdy nie popierała tak radykalnych środków, ale teraz sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Straciła wszystko, łącznie z chęcią do życia, więc dlaczego miałaby go nie skończyć, teraz…? Drżącą ręką przysunęła szkło do lewego nadgarstka tak, że spoczywało na jej żyłach. Przycisnęła je nieco mocniej, co spowodowało nacięcie skóry. Krew bardzo powoli zaczęła spływać po jej ręce. Teraz tylko potrzebowała odwagi. „W końcu uwolnię się od tego koszmaru…”



Witam :)

Wiem, wiem kolejny smutny rozdział, jednak nic na to nie poradzę. Ta notka jest swego rodzaju momentem kulminacyjnym, który ma sprowadzić historię i bohaterów na właściwy tor. Dlatego też proszę o wyrozumiałość i cierpliwość :) Nie ukrywam, że osobiście jestem z niej bardzo zadowolona, więc mam nadzieję, że i wam się spodoba. Jak zwykle proszę o wyrażenie swoich opinii w komentarzach, które zawsze wprawiają mnie w dobry nastrój :D


Pozdrawiam A

Ps: Zachęcam do obejrzenia teledysku do piosenki, którą podałam na początku rozdziału, o ile ktoś jeszcze tego nie zrobił :)
Ps2: Chciałabym was również gorąco zachęcić do zajrzenia na tego bloga: http://moja-historia-expecto-evans.blogspot.com/

Nie jest to, co prawda tematyka Potterowska, ale może komuś z was przypadnie do gustu :)

55 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Bożeeee ........
      A spróbuj mi ją uśmiercić ! Nie chce końca opowiadania : c
      To jest genialne <3 Smutny rozdział ale naprawdę genialny <3
      Chcę już weekend :3

      Usuń
  2. Boski rozdział ♥ Jestem wzruszona.
    Smutny, ale mam nadzieję, że wszystko idzie ku lepszemu.
    Jestem pod wrażeniem. Piszesz genialnie !
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Ps. Nie jestem w stanie wyrazić co czuję przy wszystkich tych rozdziałach. ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie to smutne....
    Ja mam tylko nadzieję, że zakończy sie happy endem..

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde :cc Tak przypuszczałam, że ona sobie coś zrobi.. Ale teraz będzie tylko lepiej prawda? Już nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział, mam nadzieję, że Hermionie nic się nie stanie.


    -------
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. O mój Boże ! Jestem w szoku... Płakać mi się chce. Błagam, dodaj jak najszybciej rozdział, bo nie wytrzymam dłużej tej niepewności.
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  7. nieeeeeeeeeeeeee one nie możee ale co do Draco dobrze mu tak ale ja bym przywaliła tej flądrze głupiej a cormak to też jest jakiś nienormalny pasuje do dafne :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwsza? ;D

    Jejkuuuuuuuu nie no ganialne! Kocham twoj blog, szkoda ze niedlugo sie konczy. ;'(

    Nie spodziewalam sie ze Herm dojdziee do tak radykalnych czynow.. i teraz ta mysl beda dwa samobojstwa [jej i Draco ] czy Malfoy lub kto inny ja uratuje ?? ??
    Weny zycze
    ~Diablica.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział wspaniały <3 nie mogę się doczekać następnego. Oby Draco powrócił do Miony <3

    OdpowiedzUsuń
  10. No to mam nadzieję, że Draco się w końcu otrząśnie!!!
    Dobrze, że zdał sobie sprawę jak bardzo ranił Mionę swym zachowaniem ale teraz niech w końcu zachowa się jak facet.
    Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, bo mam nadzieję, ze Herm ktoś uratuje (a swoją drogą ciekawe kto?)
    No i trzymam za słowo, że teraz to już wszystko będzie powoli się wyjaśniać i zmierzać ku (mam nadzieję :)) szczęśliwemu zakończeniu...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojejej rozdział jest cudowny! Ja tAm uwielbiam takie smutne notki ;) straaasznie żal mi hermiony. Godryku mam nadzieje że jej nie usmiercisz! Szczerze liczę na to że draco sie opamieta i ją znajdzie i ją uratuje!
    Pozdrawiam, życzę weny i przepraszam za błędy bo z telefonu piszę :)
    Oli Fajna
    dark-family-dtb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no i jeszcze chciałabym dodać, że jak czytam twoje opowiadanie, to jakoś tak mi się cieplej na sercu robi. Poprawiasz mi humor ;) Bardzo chętnie bym z tobą popisała... może chciałabyś się ze mną jakoś skontaktować?

      Usuń
    2. Powiem szczerze, że bardzo chętnie :)
      4558811 - to moje gg, a to mail lafindelavieharrypotter@gmail.com. Pisz, gdzie Ci wygodnie :)

      Usuń
  12. Ja się nie zgadzam, ja jestem na nie. To jest za smutne, za bardzo emocjonalne i ja po prostu się nie zgadzam.
    Draco ma ją tam znaleźć, pomóc, zabić Luciusza i musi być happy end, bo my - fanki - tego nie przeżyjemy.
    To chyba jeden z najmutniejszych rozdziałów ;_________;
    Weny, czekam nn,
    Y♥

    OdpowiedzUsuń
  13. O kurde :O Niech ten tleniony idiota w końcu się opamięta!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Jedno słowo. Szok. Hermiona i samobólstwo? I to przez podcięcie sobie żył? No tego to bym sie nigdy nid spodziewala. Ale któż by jej sie dziwił... Draco debil. Widzi że z nią jest coś nie tak, chce do niej wrócić to czemu tego do jasnej cholery nie zrobi? Eh ci faceci. Co do rozdzialu. Kolejny wylewacz łez. Choć może mniej smutniejszy niż ostatni ale i tak sie popłakałam szczególnie od tej akcji z Cormaciem. Wrrr jak ja go nie nawidze! Mam nadzieje ze jednak wszystko dobrze sie skonczy. Ze podczas krwawienia Hermiony na pomoc przybedzie Draco i wszystko skonczy sie szczesliwie. Chyba zwariuje jesli moj jedrn z ukochanych blogów skończy sie katatrofą.
    Całuję Diabełek :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiedziałam że się potnie, wiedziałam! Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  16. OMG! Nienawidzę Cię, jak mogłaś skończyć w tym momencie. Według mnie ona się zacznie ciąć i wpadnie Draco? Uwielbiam <333

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale z tego Cormaca kawał sku*wysyna... (przepraszam, że sie źle wyrazam, ale aż się we mnie gotuje).
    Pieprzona Dafne! Strzelić avadą zanim zniesie jaja.
    Tak bardzo mi szkoda Hermionu ;c Mam nadzieję, że jednak nie uda jej się popełnic samobójstwa! :(

    A Draco niech sie w końcu opamięta!

    OdpowiedzUsuń
  18. NIE!! Błagam ona musi żyć!
    Mam nadzieję, że przeżyje a Draco się opamięta!!
    Wspaniały rozdział :D Czekam z niecierpliwością na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo fajny rozdział tylko końcówka nie taka :(
    Mam nadzieję, że oni obydwoje się opamiętają jak najszybciej.
    Pozdrawiam,
    HH

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozdział wspaniały.
    Jak mogłaś skończyć w takim momencie?!
    Hermiona musi przeżyć!!!
    Mam nadzieję, że Draco pójdzie po rozum do głowy i jakoś odzyska Mionę.
    Dafne i Cormac mnie tak wkurzają, że nie mogę.
    Podoba mi się zachowanie Lizy i Reszty przyjaciół Miony.
    Mam nadzieje że w jakiś sposób Hermiona stanie się z powrotem dawną sobą.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Liczę na happy end i życzę weny.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  21. Najlepszy Twój rozdział. Nie mam słów, ale wiedz, że w te kilka zdań wkładam wszystkie uczucia, którymi mnie zaczarowałaś.
    Są takie rozdziały, których nie da się skomentować, bo zabierają całe racjonalne myślenie.
    Dziękuję Ci za chwilę zapomnienia.
    Lumossy

    OdpowiedzUsuń
  22. Draco ją uratuje, albo ktoś, nie wiem kto ale ktoś. Ona nie może się zabić, no. Draco mam nadzieję, że zmądrzeje, rozdział super, chyba najlepszy ze wszystkich, życzę weny i czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  23. Oj kobieto, kończyć w takim momencie?! Tak się nie robi XD Rozdział genialny, ale jak Hermiona się zabije, to naślę na Ciebie stado dementorów :P Podobało mi się, że Draco mógł poczuć, co czuje Hermiona kiedy Dafne się do niego ślini. Ale pamiętaj, że to opowiadanie MUSI zakończyć się happy endem :) Pozdrawiam i życzę dużo weny :*
    ~Ania

    OdpowiedzUsuń
  24. Skończy w takim momencie! rozdział smutny, ale wspaniały! ;) nie mogę sie doczekać kolejnego <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Wspaniały rozdział. Co prawda smutny, ale bardzo fajnie opisałaś uczucia Hermiony. Ciekawe jak dalej się to potoczy. Ale blaaagam. Nie zabijaj jej :C

    OdpowiedzUsuń
  26. Jejuu jaki boski rozdział.
    Troche smutny ale boskii ;d
    kto uratuje Mione( nie dopuszczam do siebie myśli że ona umrze, błagam nie rób mi tego!)
    Ever
    http://dramione-milosc-bez-konca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee, nie rób tego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Super rozdział chce jeszcze!!!;-)

    OdpowiedzUsuń
  28. Zdecydowanie to Twój najlepszy rozdział. Dużo się dzieje, świetnie opisane emocje bohaterów. Widać, że z rozdziału na rozdział jesteś co raz lepsza w pisaniu :) Co do samej fabuły: nie bedę oryginalna. NIE RÓB Z TEGO SAD ENDU, PROSZĘ. Twoje opowiadanie zawsze bardzo się wyróżniało wśród innych Dramione. I choć było lekkie i.przyjemne, ale ze zdarzającymi się gorszymi momentami dla bohateró, to nigdy nie było nudnealbo przesłodzone. Dlatego jeszcze raz prpszę, nie zrób z tego kiczowatego melodramatu.
    Pozdrawiam i życzę Ci, abyśnie cierpiała na brak weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za literówki. Jak piszę na telefonie to tak mam :D

      Usuń
  29. Rozdział smutny ale cudowny.
    Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  30. Ja sądzę że nie bez powodu dałaś te bransoletki i że to właśnie Pan lub Ginny zobaczą że coś jej grozi. A co do rozdziału bardzo wzruszający .

    OdpowiedzUsuń
  31. O w dupe !
    Jesteś genialna ;)
    Jak ja nienawidze wywłoki Greengrass i sukinsyna Mclaggena;/
    Rozdział jest naprawdę świetny .
    Mam nadzieje ,że jej przyjaciółki uratuja ją przed tym co zamierza zrobić.
    Draco sam sobie to zrobił.
    Trzeba było walczyć o te miłość.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  32. NIEEEEEE!!!!! NIE POZWALAM!!!! NIEEEEEEEE!!! ROZUMIESZ??? NIE MOŻESZ, NIE MOŻESZ, NIE MOŻESZ MI TEGO ZROBIĆ!!! NIE MOŻESZ!!! JAK TO PISZĘ TO ŁZY MI PŁYNĄ PO TWARZY!!!
    Odkryłam twojego twojego bloga niedawno i to wystarczyło, żebym zarwała kilka nocy!!! Jeszcze nigdy nie spałam tylko 4 godzin w nocy. Kocham, kocham, kocham twojego bloga!!! A ty teraz wyskakujesz z takim rozdziałem!!!! Nie wierze...!!!!
    Ogólnie mam kilka uwag do twojego stylu pisania. Najbardziej rażą mnie w oczy błędy. Zastanawiam się, czy nie szukasz bety ;) Jakby co, to ja jestem chętna na tą 'posadę' ;)
    jeszcze tylko mała prośba... Mogłabyś zajrzeć na mojego bloga? Co prawda nie jest o HP, ale myślę, że historia mogłaby ci się spodobać ;) piszę go z koleżanką i na razie nie mamy wielu czytelników...
    notselfsame.blogspot.com
    pozdrawiam serdecznie i CZEKAM, CZEKAM, CZEKAM na kolejny rozdział :)
    Raving

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, przepraaszam, przepraszam, ale zle mi sie wpisal adres bloga!!!! Powinno byc
      not-selfsame.blogspot.com
      Mam nadzieje, ze zajrzysz ;)
      Pozdrawiam
      ~Raving
      PS. Przepraszam za brak polskich znakow ale jestem na telefonie ;)

      Usuń
  33. oby tak dalej świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Super rozdział. Naprawdę cudownie opisujesz emocja, aż czytelnik może wczuć się w przeżycia bohaterów. Te wszystkie emocje, które odczuwa Miona o Draco są jednocześnie niesamowicie bolesne i smutne, ale także piękne na swój unikalny sposób. Mam nadzieję, że nie uśmiercisz Hermiony tylko Smok przybędzie na ratunek, jak jej własny rycerz na czarnym koniu. Wiem jestem optymistką, ale nic na to nie poradzę :D Także błagam, pisz szybko następny rozdział, bo umrę z ciekawości. Życzę dużo weny i pozdrawiam :*
    Lumos

    OdpowiedzUsuń
  35. Cóż to w końcu jedna z głównych bohaterów więc nie może się zabić :) Super rozdział, życzę weny i czekam nn :) Z.

    OdpowiedzUsuń
  36. I teraz Draco wpada z odsieczą do jej dormitorium i ratuje !!!
    Błagam.
    Rozdział cudowny! Czekam na następny/M.G

    OdpowiedzUsuń
  37. To jest świetne! Ale gdy do pokoju wpadnie Draco, wszystko będzie zepsute... Takie... Nudne, przewidywalne. Zaskocz nas :D
    weny/ Mei

    OdpowiedzUsuń
  38. Cidownu aczkolwiek smutny rozdzial! Jesli to Draco wpadnie do pokoju będe szczesliwa! Oby oni sie w koncu pogodzili! Mam nadzieje że preferujesz szczęsliwe zakonczenia! Z niecierpliwoscią czekam na dalej
    pozdrawiam
    Czarna Róża

    OdpowiedzUsuń
  39. Coś cudownego... Mam nadzieję, że Hermiona przeżyje. Od początku tego rozdziału czułam dziwne napięcie, a przy samym końcu nastąpił moment kulminacyjny. Rozdział wspaniały, coś genialnego ! W momencie w którym Hermiona podcięła sobie żyły, na moim ciele pojawiły się dreszcze, naprawdę. Jesteś pełna podziwu dla Ciebie i Twojego stylu pisania. Bardzo chciałabym pisać kiedyś tak, jak Ty, ale do tego jeszcze długa droga. Emocje w tym rozdziale były tak namacalne, że czułam się jakbym to ja tam była. Czytałam wszystkie rozdziały i naprawdę widzę, jak bardzo się rozwijałaś z rozdziału na rozdział. Mam do Ciebie małą prośbę :) Czy mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach na moim blogu ? http://dorcas-meadowes-jej-historia.blogspot.com/
    Byłabym bardzo, ale to bardzo wdzięczna. Szkoda, że jeszcze kilka rozdziałów i koniec tej historii, ale niestety wszystko co dobre szybko się kończy :)
    Pozdrawiam serdecznie ;*
    Czarna Róża

    OdpowiedzUsuń
  40. to chyba najdłuższy Twój rozdział! chce już happy end ;( bo końcówka przygnębiająca...

    OdpowiedzUsuń
  41. Jesteś cudowna <3 Pisz dalej prosze Twoje opowiadanie jest najlepszym jakie czytałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Prawie sie poplakalam.. Czemu Draco tak zrb.. ok troche przesadzone z ta Greengrass..mam jej dosc. wredna jedza >:( I Hermionka.. taka smutna ;((( az mi smutno. zrob cos z tym w nastepnym rozdziale ! :c
    P.J.M
    PS Sory za bledy , pisane z telefonu :)

    OdpowiedzUsuń
  43. nie ma lepszego natchnienia niż samo życie....;-) ale samobójstwa bym nie proponowała jako rozwiązania problemów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miałam chęć dodać jeszcze, że chyba dosyć frapującym w tym momencie byłoby "samobójstwo" symboliczne Hermiony - takie tam towarzysko-społeczne (całkowita zmiana środowiska); skutek byłby dla znajomych i otoczenia ten sam, jakby przestała żyć - tyle że zostałaby/powstałaby jeszcze jakaś nadzieja dla Hermiony...:)

      Usuń
  44. Hermiona, uspokój się, ŻYJ! Jak możesz tak męczyć i kończyć w tym momencie?... :( Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ♥
    A tymczasem zapraszam na bloga ~ http://dramione3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  45. Draco musi ją uratować, albo ktoś innyy !!!!!!!!!!!!!!!! Jezu co to sie dzieje, niech się już wszytsko wyjaśnia !!
    Pozdrawiam,
    Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń
  46. Nienawidzę Cię za ostatnie rozdziały :( Płaczę ciągle, tak dobrze opisujesz to wszystko, że siedzę zapłakana i przeżywam to tak jakby działo się naprawdę ;c

    OdpowiedzUsuń
  47. Znów płaczę, ale rozdział boski.

    OdpowiedzUsuń
  48. Wampirzyca \ Kosogłos29 marca 2016 18:40

    Ona musi żyć !! MUSI !!!

    OdpowiedzUsuń
  49. "Pojawi się" nie "objawi", "nie męczyły jej" a nie "ją".
    To też obstawiałam..pytanie tylko..czy ktoś ją zdąży uratować czy nie..fajnie by było gdyby Draco to zrobił..ale nie wiem..
    ozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń