Pierwsze
promienie słońca zaczęły wpadać do sypialni panny Granger, wybudzając ją ze
snu. Czuła się dzisiaj wyjątkowo wypoczęta. Ostatnimi czasy nie sypiała zbyt
dobrze, więc była to dla niej miła odmiana. Wczoraj, gdy późnym popołudniem
wróciła od Rona od razu zaszyła się w swoim pokoju, prosząc Stworka, aby
przyniósł jej coś do jedzenia. Potrzebowała nieco spokoju, żeby móc wszystko
sobie poukładać. Po wizycie w Mungu poczuła jakby część ciężaru, który
spoczywał na jej barkach zniknęła. Z Ronem rozmawiała bardzo długo i niemal o
wszystkim. Czuła się jak za dawnych lat, gdy prowadzili przeróżne dyskusje w
Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Naprawdę miło spędzili czas, a co najważniejsze,
choć na chwilę mogła zapomnieć o swoim aktualnym życiu. Ronowi nie powiedziała
o tym, co się wydarzyło, gdyż nie chciała go niepotrzebne martwić. On miał
wystarczająco problemów, a poza tym i ona wolała nie rozgrzebywać tych ran. I
tak za każdym razem, gdy zamykała oczy widziała martwe ciała rodziców lub ich
trumny. Malfoya niestety miała na co dzień, co również ją wykańczało. W sercu
przez cały czas chowała do niego żal o to jak ją potraktował. Rozpacz potęgował
fakt, iż choć niechętnie sama przed sobą musiała przyznać, że nadal go kocha.
To było silniejsze od niej i pomimo, iż rozum wiedział swoje to poranione serce
za nic nie chciało go posłuchać. Szatynka potrząsnęła głową, chcąc odpędzić od
siebie ponure myśli. To były jej ostatnie dni w Hogwarcie i nie mogła zmarnować ich na zadręczanie się. Chciała jak
najlepiej zapamiętać to miejsce, które uznawała za drugi dom. Kochała ten zamek
ponad wszystko, bo to kim jest i jak daleko zaszła zawdzięczała właśnie tej
szkole. Nawet przykrości, które ją tu spotkały nie były w stanie tego zmienić.
Leżała tak rozmyślając o wszystkim i o niczym, póki nie zdecydowała się wstać.
Pomimo, iż do śniadania miała jeszcze sporo czasu uznała, że gorąca kąpiel
dobrze jej zrobi. Zgarnęła z szafy wszystkie potrzebne rzeczy i poszła do
łazienki. Opuściła ją dopiero po godzinie już ubrana i gotowa do
wyjścia. Zostawiła jeszcze tylko jedzenie dla Lucy, która najwidoczniej jeszcze
nie zamierzała wstać i ruszyła do Wielkiej Sali. Korytarze były już opustoszałe,
ale jej to nie przeszkadzało. Cisza i spokój były tym, czego potrzebowała. Nie
spiesząc się zbytnio dotarła do sali, gdzie zebrali się już niemal wszyscy.
Usiadała na pierwszym wolnym miejscu przy stole Gryffindoru i nałożywszy sobie
jajecznice zaczęła jeść. Jej spokój nie trwał jednak zbyt długo.
-
Ty!
Usłyszała
za sobą czyjś rozwścieczony głos, dlatego odwróciła się gwałtownie. Jak się
okazało tuż za nią stała czwórka jej przyjaciół. Wyglądali na zdenerwowanych,
ale nie przejęła się tym zbytnio, gdyż doskonale znała powód ich stanu.
-
Cześć.
Powiedziała
jak gdyby nigdy nic, ale ani ruda, ani Pansy nie dały się tak łatwo spławić.
Natychmiast obeszły stół i usiadły na przeciwko panny Granger, która już
zdążyła wrócić do posiłku. Chłopaki za to zajęli miejsca po obu stronach
szatynki. „To by było na tyle, jeśli chodzi o spokój.”
-
Możesz nam powiedzieć, co ty robiłaś w Londynie i czemu nam o tym nie
powiedziałaś?
Zapytała
w końcu Pansy, a Hermiona natychmiast przerwała jedzenie i spojrzała na nią
nieco zaskoczona.
-
Skąd wy wiecie, że byłam w Londynie?
Cała
czwórka wymieniła zaniepokojone spojrzenia, zdając sobie sprawę, że wkopali się
i to jak jasna cholera. Pansy jednak nie dała się zwieść.
-
To nie jest istotne, martwiliśmy się. Nie dawałaś znaku życia przez cały dzień.
Po co ty tam w ogóle pojechałaś?
-
Nie będę z wami na ten temat rozmawiać, póki się nie dowiem, skąd wiecie, że
byłam w Londynie.
Nie
zamierzała się ugiąć, a Harry i Blaise doskonale o tym wiedzieli, dlatego
Diabeł westchnął ciężko i postanowił wyjawić prawdę.
-
W sobotę po tej nieszczęsnej imprezie rzuciliśmy na ciebie zaklęcie, dzięki
któremu mogliśmy się dowiedzieć, gdzie jesteś.
-
Co takiego?!
Krzyknęła
szatynka zwracając na siebie uwagę kilku uczniów. Nawet nie ukrywała tego jak
jest wściekła. Właśnie takiej reakcji się spodziewali jeśli panna Granger dowie
się o ich małych środkach ostrożności.
-
Miona, uspokój się…
Sytuacje
postanowił załagodzić Harry, lecz Hermiona natychmiast mu przerwała.
-
Jakie uspokój?! Kto wam pozwolił mnie szpiegować? Ja nie mam pięciu lat do
cholery.
Może
i chcieli dobrze, ale do niej nie przemawiały ich pobudki. Nie mieli prawa
robić czegoś takiego.
-
A co mieliśmy zrobić po tym, co się stało?
Wtrąciła
się ruda, widząc, że Hermiona traci nad sobą panowanie. Po części ją rozumiała,
ale jej dobro było dla nich ważniejsze.
-
Zaufać mi? Cholera, dałam wam słowo, że to się nigdy więcej nie powtórzy, więc
powinniście mi uwierzyć, a nie traktować jak dziecko. Staram się wziąć w garść,
więc mi tego nie utrudnijcie.
Warknęła
szatynka, podnosząc się z ławki. Po jej dobrym humorze nie było już śladu, a i
nawet jeść jej się odechciało. Nienawidziła, gdy ktoś robił coś za jej plecami,
szczególnie, jeśli sprawa dotyczyła bezpośrednio niej. Teraz ponownie
zapragnęła znaleźć się w swoim pokoju z daleka od tego wszystkiego. Gdy już
miała zamiar wyjść do sali wleciały sowy, a jedna z nich już po chwili
wylądowała na stole przed panną Granger. Hermiona spojrzała na nią nieco
zdziwiona, lecz odebrała list, a ptak niemal od razu zniknął. Gdy rozpoznała
pieczęć na kopercie jej serce zaczęło bić szybciej. Ignorując pytające
spojrzenia przyjaciół, pospiesznie wyciągnęła list i zagłębiła się w lekturze.
Z każdym kolejny słowem jej oddech stawał się coraz płytszy, a oczy szersze z
powodu rosnącego szoku. Gdy skończyła poczuła silne zawroty głowy. Nogi
odmówiły posłuszeństwa, a Hermiona zachwiała się niebezpiecznie. Przed upadkiem
jednak uchronił ją Blaise, który w mgnieniu oka znalazł się obok. Złapał
szatynkę w pasie, pomagając jej pozostać w pionie.
-
Miona, co ci jest?
Diabeł
naprawdę się zaniepokoił, widząc bladą niczym kreda twarz szatynki. Ta jednak
patrzyła na niego przerażonymi oczami, które powoli zachodziły łzami.
-
To z Ministerstwa…
Jej
głos był ledwie słyszalny, dlatego dosłyszał go tylko Diabeł.
-
Czego oni od ciebie chcą?
-
Znaleźli go… znaleźli mordercę moich rodziców…
Z
każdym słowem głos Hermiony łamał się coraz bardziej, a pierwsza łza zamieniła
się w cały ich potok. Brunet bez słowa przytulił do siebie Gryfonkę, pozwalając,
aby ta zaczęła szlochać w jego ramię.
-
Blaise, co się dzieje?
Zapytała
Pansy, która tak jak cała reszta natychmiast znalazła się przy swoim
narzeczonym i przyjaciółce.
-
Złapali zabójcę jej rodziców.
Wyjaśnił
cicho Blaise, mocniej przytulając do siebie Mionę. Pansy zakryła usta dłońmi,
po czym spojrzała ze współczuciem na przyjaciółkę, czego ta nie mogła zobaczyć,
gdyż nadal moczyła swoim łzami koszulę Zabiniego.
-
Zabierzmy ją stąd.
Stwierdził
rzeczowo Harry, zdając sobie sprawę, że są atrakcją dla całej Wielkiej Sali.
Diabeł skinął tylko głową, po czym jednym sprawnym ruchem wziął Hermione na
ręce i razem z resztą ruszył w stronę wyjścia. Nim jednak przekroczył próg
odruchowo spojrzał w stronę stołu Slytherinu, gdzie od razu złapał wzrok
Dracona.
-
Bądź w pokoju.
Przekazał
mu bezgłośnie, poruszając jedynie ustami, lecz Smokowi to wystarczyło. Poza tym
domyślał się, o co może chodzić. Niemal w tym samym momencie, co Granger on
również otrzymał list z Ministerstwa. Jutro o 10 miał się stawić na procesie
Lucjusza, który dotyczył zabójstwa Jane i Iana Grangerów w roli świadka. W
pierwszej chwili nie mógł w to wszystko uwierzyć, lecz wystarczyło jedno
spojrzenie na Granger, aby wątpliwości zniknęły. Właśnie dzisiaj miał iść do
McGonagall, aby uzyskać zgodę na wyjście z zamku, które nie było już potrzebne.
Lucjusz został złapany, jutro ma sprawę, na której on będzie zeznawał. I, co
najważniejsze Granger poznała prawdę. Nie był jednak pewny, czy to jest takie
dobre. W tym momencie spokojnie mogła go znienawidzić, o ile jeszcze tego nie
zrobiła i wcale by się jej nie dziwił. Pomimo to poczuł niewyobrażalną ulgę.
Ten sukinsyn nie miał szans, aby się wywinąć, co oznaczało, że jego najbliżsi
i, co najważniejsze Granger są bezpieczni. Właśnie tego dla niej pragnął. Nawet
jeśli nadal mieliby żyć osobno był szczęśliwy. Kochał na tyle mocno, iż nie
zważał na swoje uczucia. Ona już zawsze miała być dla niego najważniejsza. Z tą
myślą podniósł się z ławki i opuścił Wielką Salę. I tak już nic by nie
przełknął, więc nie widział sensy w siedzeniu tu. Gdy dotarł do swojego
dormitorium od razu rzucił się na łóżko, ukrywając twarz w poduszce. Leżał tak,
póki ktoś mało delikatnie nie otworzył drzwi. Bardzo niechętnie uniósł głowę, a
to, co ujrzał od razu go otrzeźwiło. Do dormitorium po kolei weszli Blaise,
Pansy, Ginny i Harry. Ostatnia trójka nie wyglądała na zbyt zachwyconych
przybyciem tutaj. Diabeł za to miał zacięty wyraz twarzy.
-
Zabini, możesz nam w końcu powiedzieć, o co ci chodzi i po cholerę nas tu
przywlokłeś?
Zapytał
wyraźnie rozdrażniony Potter, gdy brunet zamknął za nimi drzwi. Przed chwilą
odprowadzili Hermionę na piąte piętro i napoili ją Eliksirem Słodkiego Snu, a
zaraz potem Diabeł zaciągnął ich tutaj. Nie powiedział im nic konkretnego, w
kółko powtarzając, że dowiedzą się w swoim czasie.
-
Siadać i milczeć. Draco, opowiedz im wszystko od początku.
Drugie
zdanie skierował do nieco oszołomionego blondyna, który zdążył się już podnieść
do pozycji siedzącej.
-
Ale o co ci…
Zaczął
Smok, nieświadomie jeszcze bardziej wyprowadzając kumpla z równowagi.
-
Chociaż ty mnie nie denerwuj. Masz im opowiedzieć wszystko, od początku.
Oznajmił
Zabini głosem nieznoszącym sprzeciwu. Obrzydło mu ukrywanie przed wszystkimi
prawdy. Draco westchną ciężko, lecz gdy wszyscy usiedli zaczął mówić. Nie
omijał żadnych szczegółów, począwszy od wcześniejszych pogróżek, poprzez
zabicie przez Lucjusza Grangerów, list od niego, zerwanie z Hermioną, związek z
Greengrass, skończywszy na dniu dzisiejszym. Słuchali go w skupienie, nawet nie
starając się ukryć narastającego szoku. Pod koniec Ginny i Pansy miała łzy w
oczach, a Harry intensywnie myślał nad tym, co usłyszał. Malfoy za to w spokoju
czekał na ich reakcje. Nie łatwo mu było rozgrzebywać te rany, lecz Blaise miał
racje, oni zasługiwali na prawdę, tak samo jak Granger. Właśnie w tym momencie
zrozumiał, że choćby nie wiem co musi z nią porozmawiać. Nawet jeśli miałaby go
pobić albo przeklną czymś paskudnym. Nie zamierzał tak zostawić tej sprawy.
Jeśli naprawdę miałby zniknąć z jej życia, najpierw chciał, aby poznała całą
prawdę. Cisza w dormitorium trwała, póki nie przerwała jej Pansy. Wstała z łóżka
Blaise’a, na którym dotychczas siedziała, po czym podeszła do blondyna i po
prostu się do niego przytuliła, zaskakując tym wszystkich.
-
Przepraszam, że tyle razy na ciebie nawrzeszczałam. Nie miałam pojęcia…
Powiedziała
po chwili, odsuwając się od blondyna. Naprawdę było jej głupio. Nigdy nie
przypuszczała, że i on mógł taki cierpieć i to jeszcze z powodu własnego ojca.
-
Zasłużyłem, nie wiem jak mogłem być takim kretynem i ją zostawić.
-
Potwierdzam, jesteś kretynem, ale wszystko da się jeszcze odkręcić.
Stwierdził
nagle Harry, przenosząc wzrok na Ślizgona.
-
Czarno to widzę…
-
Posłuchaj, już dawno miałem ochotę dać ci w pysk, sam zresztą nie wiem jakim
cudem się powstrzymałem, ale jeśli teraz nie spróbujesz tego odkręcić to już
nie będę miał oporów, a ty w najlepszym wypadku skończysz w Mungu. Miona jest
dla mnie jak siostra i nie mam zamiaru bezczynnie patrzeć jak się wykańcza.
Jeśli ci na niej zależy masz ją odzyskać. Nie wiem, co ona w tobie widzi i
chyba nigdy nie zrozumiem, ale widzę, że bez ciebie nie jest szczęśliwa. Więc
tak dla jasności, przestań się nad sobą rozczulać i weź się w garść. Ona cię
potrzebuję, nawet jeśli wmawia sobie coś innego, co jest bardziej niż pewne,
dlatego nie spodziewaj się, że będzie łatwo.
Draco
słuchał go w skupieniu, przyswajają informacje. Musiał przyznać, że kiedyś
niesłusznie uważał Pottera za prymitywa. Brunet nie raz udowodnił, że ma więcej
rozumu od niego. To przecież było takie proste. Granger go kochała i
potrzebowała. Tyle razu mu to mówiła i pokazywała. Poza tym jej stan teraz
byłby o wiele lepszy, gdyby po prostu o nim zapomniała. To jednak nie zmieniało
faktu, że z natury była uparta i tu po raz kolejny Potter miał racje.
Odzyskanie jej to nie lada wyzwanie, co jednak ani trochę go nie zniechęcało.
Jeśli był choć cień szansy, że ponownie mógł ją mieć przy sobie to jemu to
wystarczyło.
-
Masz racje Potter, masz cholerną racje…
Powiedział
w końcu, a na jego twarzy po raz pierwszy od bardzo dawna pojawił się szczery
uśmiech.
-
Czy dobrze rozumiem, że to co ja starałem ci się uświadomić od samego początku,
Wybraniec przekazał ci w kilku zdaniach?
Zapytał
z niedowierzaniem Blaise, choć w gruncie rzeczy najchętniej wyściskałby ich
obu. Nareszcie obrali dobry kierunek, który musiał zaprowadzić ich do
upragnionego happy end’u.
-
Tytuł Wybrańca zobowiązuje.
Wyjaśnił
z prostotą Harry, tym razem wywołując uśmiech u wszystkich. Jedyny Draco zdawał
się już być w swoim świecie, który aktualnie kręcił się wokół jutrzejszej
rozprawy. Czuł, że to może być dla nich przełomowy moment. Tam powie całą
prawdę, którą usłyszy również Granger. Wiedział jednak, że tak czy siak muszą
porozmawiać w cztery oczy, aby mógł powiedzieć wszystko i błagać o wybaczenie.
Potter mówił prawdę, nie będzie łatwo, ale gra jest warta świeczki. Właśnie
rozpoczął walkę o swoje szczęście, którą tym razem zamierzał wygrać. Tu
walkower nie wchodził w grę, nie może się tak łatwo wycofać.
*****
Hermiona
stała przy czarnej ścianie, wpatrując się tępo przed siebie. Czuła się nieswojo
i teraz żałowała, że przyszła sama i do tego tak wcześnie. Do rozprawy zostało
jeszcze ponad pół godziny. W zamku jednak za nic nie mogła sobie znaleźć
miejsca. W nocy nie zmrużyła oka, a z samego rana przeniosła się do Londynu.
Nie od razu poszła do Ministerstwa. Zdecydowała się na odwiedzenie grobów
rodziców. Powoli zaczęło do niej docierać, że oni naprawdę zniknęli z
powierzchni ziemi, zostawiając ją samą. Poza przyjaciółmi nie miała już nikogo.
Spędziła tam sporo czasu, po prostu wpatrując się w nagrobki, a teraz czekała
na proces potwora, który pozbawił ją najważniejszych osób. Będzie musiała
spojrzeć mu w oczy, człowiekowi, który odebrał jej absolutnie wszystko. Nie
potrafiła nawet w pełni cieszyć się z tego, że Lucjusz Malfoy za swe haniebne
czyny. Nic nie mogła jej zwrócić tego, co straciła. Stała tak, po prostu
wpatrując się w ścianę, gdy nagle usłyszała kroki. Przekręciła głowę i wtedy
ujrzała Ministra Magii, a za nim dziesiątki osób w czarnych i bordowych szatach
– członkowie Wizengamotu.
-
Witaj Hermiono.
Przywitał
się Kingsley, gdy był dostatecznie blisko szatynki. Ta uśmiechnęła się blado,
ściskając mężczyźnie dłoń.
-
Dzień dobry.
-
Niedługo będzie po wszystkim, proces to czysta formalność.
Powiedział
spokojnie Minister, patrząc na szatynkę ze współczuciem. Wystarczyło na nią
spojrzeć, aby wiedzieć jak wiele ta dziewczyna musiała przejść. Zdradzał ją każdy
gest, a szczególnie to smutne spojrzenie. Gryfonka skinęła tylko głową, nie
mogąc się zdobyć na nic innego. Nie protestowała, gdy Kingsley wprowadził ją do
ogromnego pomieszczenia, w którym miał się odbyć proces. Dokładnie w tej samej
sali niegdyś był przesłuchiwany Harry. Wszyscy zaczęli zajmować swoje miejsca,
a Hermiona usiadła na ławce jak najbliżej drzwi. Nie chciała się rzucać w oczy.
Już sama obecność tutaj była dla niej niekomfortowa. Szatynka wzroku nie
spuszczała ze swoich dłoni, póki drzwi ponownie się nie otworzył, a przez nie
przeszła Narcyza Malfoy. Podejrzewała, że kobieta również będzie tu obecna.
Arystokratka rozejrzała się po sali, aż w końcu jej wzrok natrafił na Hermionę.
Bez wahania ruszyła w jej kierunku.
-
Tak strasznie mi przykro moje dziecko.
To
było jedyne, co przyszło jej do głowy. Czuła potworne wyrzuty sumienia, że to
jej były mąż tak strasznie skrzywdził tę dziewczynę. Przez chwilę się wahała,
lecz w końcu przytuliła do siebie Gryfonkę, która była jej za to dozgonnie wdzięczna.
Potrzebowała teraz czyjejś bliskości. To wszystko było trudniejsze niż
przypuszczała, a proces nawet się jeszcze nie zaczął.
-
To nie pani wina.
Odpowiedziała,
gdy Narcyza wypuściła ją z objęć, lecz po chwili zastanowienia dodała.
-
Mam do pani prośbę…
-
Proś o co tylko chcesz.
-
Czy mogłaby pani tu ze mną zostać? Nie chcę być sama, gdy on…
Nie
dokończyła, gdyż głos uwiązł jej w gardle. Pani Malfoy w odpowiedzi usiadła
obok, ściskając dłoń Gryfoinki. Chociaż tyle mogła dla niej zrobić.
-
Oczywiście moja droga.
Dokładnie,
gdy arystokrata skończyła swą wypowiedz drzwi znowu się otworzyły, a przez nie
przeszedł Draco Malfoy. Obie kobiety zwróciły głowy w jego stronę. Narcyza
poczuła, jak ciało siedzącej obok niej dziewczyna spina się, a ona niemal
natychmiast spuszcza wzrok na swoje dłonie. Nie znała całej historii, lecz
sprawa wydawała się naprawdę poważna. Nie zamierzała jednak męczyć tej
dziewczyny pytaniami. Miała inne źródło informacji, które właśnie spojrzało w
ich stronę. Narcyzie aż ścisnęło się serce, gdy ujrzała przepełnione żalem oraz
tęsknotą za siedzącą obok niej drobną istotą, oczy syna. Gdy przeniósł wzrok na
matkę skinął jej lekko głową i posłał wymuszony uśmiech. Cieszył się, że jest z
Granger. Ona nie mogła być teraz sama. Z ciężkim sercem usiadł po drugiej
stronie sali, nie chcąc dodatkowo stresować Gryfonki.
-
Wszyscy świadkowie są już obecni, zatem za chwilę zaczynamy rozprawę.
Oznajmił
Kingsley, wyciągając różdżkę. W myślach wypowiedział formułkę zaklęcia, a już
po chwili srebrzysty ryś pomknął w tylko sobie znanym kierunku. Wszyscy czekali
w napięci na to, co zaraz nastąpi. I stało się. Drzwi otworzyły się, a do sali
weszła trójka mężczyzn. Dwóch postawnych strażników prowadziło zakutego w
kajdany Lucjusza Malfoya. Arystokrata mimo swojej beznadziejne sytuacji szedł z
dumnie uniesioną głową, a z jego postawy biła wyniosłość. Sprawiał wrażenie
pewnego siebie, choć prawda była zupełnie inna. Zdawał sobie sprawę, iż jego
położenie jest co najmniej fatalne, a na uniknięcie kary ma bardzo znikome
szanse. Dopiero po aresztowanie zrozumiał w jakie bagno się wpakował. Lucjusz
został podprowadzony do krzesła, na którym mało delikatnie go usadzono.
-
Proszę o cieszę!
Kingsley
uderzył dwukrotnie drewnianym młotkiem o podkładkę, aby zwrócić na siebie uwagę
zgromadzonych.
-
Rozpoczynam sprawę Lucjusza Malfoya, urodzonego 14 marca 1954, zamieszkałego w
Malfoy Manor. Pan Malfoy jest oskarżony o zabicie małżeństwa mugoli, Iana i
Jane Grangerów, dnia 17 maja 1999, przy użyciu zaklęcia uśmiercającego. Czy
oskarżony przyznaję się do popełnienie zarzucanego mu czynu?
-
Nie.
Odpowiedział
hardo Malfoy Senior, ani na chwilę nie wychodząc z roli wyniosłego arystokraty.
-
Jest pan świadomy, iż mamy świadków, których zeznania są w stanie pana
pogrążyć?
Kingsley
za wszelką cenę starał się zachować spokój, gdyż tego wymagało od niego
stanowisko. Jego zdaniem ten człowiek bezzwłocznie powinien trafić do Azkabanu
i już nigdy go nie opuścić.
-
To stek kłamstw. Jestem osobą na wysokim stanowisku zarówno społecznym jak i
zawodowym, po co miałbym sobie brudzić ręce jakimiś jugolami, których nawet nie
znam?
-
Może po to, żeby mi zniszczyć życie bydlaku?!
Draco
nie wytrzymał. Jego nerwy na sam widok tego człowiek zostały poważnie nadszarpnięte,
ale to, co on wyprawiał teraz nie mieściło mu się w głowię. Jak on śmiał
wygadywać takie brednie? Że też te wszystkie kłamstwa chciały mu przejść przez
gardło.
-
Panie Malfoy, proszę o spokój. Zaraz nadejdzie pana kolej na zeznania, lecz
teraz proszę się uspokoić.
Draco
wziął głęboki wdech, co niewiele mu pomogło. Pocieszał się myślą, że za chwilę
i tak pogrąży tego człowiek, więc jeszcze przez moment może się powstrzymać.
-
Przepraszam.
Mruknął,
zaciskając pięści i w myślach licząc do dziesięciu. Wątpił, aby to pomogło,
lecz czymś zająć się musiał.
-
Wracając do oskarżonego, mam rozumieć, że pan nie przyznaje się do dokonania
zarzucanego mu czynu?
-
Absolutnie nie.
-
Dobrze, w takim razie zapraszam pierwszego świadka, panią Narcyzę Malfoy.
Arystokrata
wstała ze swojego miejsca i usiadała tak, gdzie jeszcze przed chwilą siedział
jej mąż, którego teraz strażnicy ulokowali na jednej z ławek.
-
Pani Malfoy, proszę powiedzieć, co pani wie w tej sprawie?
Narcyza
zaczęła szczegółowo opowiadać o zajściu w windzie oraz wcześniejszym zachowaniu
Lucjusza. Draco był z niej dumny. Jego matka odzyskała hardość ducha, co
ostatecznie udowodniła wczoraj i teraz zeznając przeciwko temu bydlakowi.
Dzięki jej odwadze już niebawem mieli się stać wolnymi ludźmi. Teraz jednak
blondyn pluł sobie brodę, że i on nie wykrzesał z siebie na tyle siły, a
walczyć. Gdyby nie jego głupota ten proces odbyłby się już dawno, a on nie
straciłby najcenniejszego skarbu jaki kiedykolwiek posiadał. Oddałby wszystko,
byleby cofnąć czas i naprawić to co schrzanił. Nie miał jednak takiej
możliwości, dlatego też pozostała mu tylko nadzieja, że jeszcze nie jest za
późno, aby wszystko naprawić. Niczego tak nie pragną jak właśnie odkupienia
win.
-
Ten człowiek już dawno powinien trafić do więzienia, ponieważ to nie jest
pierwszy raz, kiedy rujnuje ludziom życie. Mam nadzieję, że tym razem nie
popełnią państwo tego samego błędu, co roku temu dając mu wolność.
Zakończyła
swoje zeznania Narcyza, spoglądając na człowieka, z którym przez tyle lat żyła
pod jednym dachem, a który w tym momencie nie znaczył dla niej nic.
-
Dziękuję pani Malfoy, proszę usiąść.
Kobieta
skinęła głową i podeszła do Hermiony, która była na granicy załamania
nerwowego. Z trudem powstrzymywała łzy, które cisnęły jej się do oczu. Nie
myślała, że to wszystko będzie takie trudne. Każde słowo sprawiało, iż
wspomnienia napływały do jej umysłu, a ona nie była w stanie sobie z nimi
poradzić. Jej rany były zbyt świeże, aby na nowo je otwierać. Drżenie rąk
stawało się coraz silniejsze, a szatynka z trudem łapała każdy kolejny oddech
tak, aby nie wybuchnąć płaczem.
-
Panno Granger, czy wszystko w porządku?
Zapytał
z troską Kingsley, gdy jego wzrok padł na niemal białą dziewczynę. W tym
momencie to nie była ta silna Gryfonka, którą znał. Hermiona wiedziała, że
przez gardło nie przejdzie jej ani jedno słowo. Pokręciła jednak przecząco
głową, dając tym samym do zrozumienia, że nic nie jest w porządku. Dotarła do
kresu swojej wytrzymałości. Nie wyobrażała sobie spędzić tu ani chwili dłużej.
-
Pani Smith, proszę zaprowadzi pannę Granger do mojego gabinetu i dać jej coś na
uspokojenie. Przyjdę tam zaraz po rozprawie.
Minister
zwrócił się do siedzącej obok niego kobiety po czterdziestce, która pracowała
jako jego asystentka. Ta siknęła tylko głową i wyprowadziła z sali roztrzęsioną
Hermione. Również jej zdaniem, to było najlepsze, co w tym momencie mogli
zrobić dla tej biednej dziewczyny, szczególnie, że najgorsze w tej rozprawie
dopiero przed nimi. Draco patrzył jak wyprowadzają Granger i jedyne czego
pragnął to podbiec i mocno ją przytulić. Wiedział jednak, że nie może tego
zrobić i to tylko pogłębiało jego smutek oraz rozgoryczenie.
-
Panie Malfoy, proszę zająć miejsce dla świadka.
Z
rozmyślań wyrwał go głos Ministra, który przyglądał mu się uważnie. Miał
przeczucie, że właśnie ten chłopak może najwięcej wnieść do sprawy. Draco
natychmiast wypełnił jego polecenia, na chwilę odsuwając od siebie obraz
roztrzęsionej Granger. Trochę żałował, że jej tu nie ma i nie będzie mogła
usłyszeć jego zeznać, ale cóż, nie wszystko można mieć od razu. Na rozmowę z
nią również przyjdzie czas.
-
Proszę nam powiedzieć, co pan wie w sprawie zabójstwa Iana i Jane Grangerów.
Ślizgon
wziął głęboki wdech i zaczął mówić. Najpierw poruszył sprawę listu z
pogróżkami, który pomimo iż czytał tylko raz znał niemal na pamięć. Nie ma się
jednak co dziwić. To co napisał Lucjusz odmieniało jego życie, niekoniecznie na
lepsze. Potem opowiedział całą resztę, nie pomijając absolutnie nic: odejście z
domu, wszystkie groźby pod adresem jego i Granger, zlecenie zabójstwa Demona,
wigilia w Malfoy Manor, incydent w domu Parkinsonów, po prostu wszystko. Powrót
do tych wspomnień był bolesny, ale robił to dla Granger i reszty swoich
bliskich. Chciał dla nich jak najlepiej, a warunkiem tego było zniknięcie z ich
życia Lucjusza.
-
Ten człowiek musi trafić do Azkabanu, w przeciwnym razie ani Hermiona, ani moja
matka nie będą bezpieczne.
Tym
zdaniem zakończył swoje zeznania, patrząc prosto w oczy Ministra. Czuł, że tym
razem zrobił wszystko, co mógł i nie zawiódł. Reszta była w rękach Wizengamotu
i Shacklebolta.
-
Dziękuję, może pan zająć swoje miejsce. Czy teraz oskarżony przyznaje się do
zarzucanego mu czynu?
To
pytanie Minister skierował do nieco pobladłego Lucjusza. Nie myślał, że była
żona i syn będą w stanie aż tak go pogrążyć. Tkwił w bagnie po uszy, a co
gorsza nie wiedział jak się z niego wydostać. Brak jakiegokolwiek poparcia i alibi
stawiało go w jeszcze gorszej sytuacji. Nie mógł uwierzyć, że właśnie tak
przyszło mu skończyć, na sali sądowej, czekając na wyrok za zabicie mugoli. Nie
da im jednak tej satysfakcji i będzie walczył do końca. Niech wiedzą, że jest
prawdziwym arystokratą, który ma swoją godność.
-
Nie. Te wszystkie opowiedziane tu bajeczki to stek kłamstwa. Nie mam nic
wspólnego z tą sprawą.
Draco
myślał, że się przesłyszał. Jak ten człowiek śmie zaprzeczać i posądzać ich o
kłamstwo? Wiedział, że Lucjusz jest nieobliczalny, lecz jak widać nawet w
połowie nie był w stanie ogarnąć ogromu jego bezczelności i deprawacji. Z
trudem powstrzymywał się przed potraktowaniem ojca jakąś paskudną klątwą.
Zamiast tego po chwili namysłu postanowił usiąść obok swojej matki. Teraz była
sama, więc mógł to zrobić. Gdy tylko znalazł się obok niej ta uśmiechnęła się
do niego pokrzepiając i ujęła jego dłoń, ściskając ją delikatnie. Chociaż tak
mogła mu dodać otuchy.
-
Szczerze wątpię w pana słowa panie Malfoy. Słyszeliśmy zeznania dwóch świadków,
którzy śmiem twierdzić są o wiele bardziej wiarygodni niż pan. Posiadał pan
motyw i odgrażał się Hermione Granger. Członkowie Wizengamotu, rok temu ten
człowiek został przez nas uniewinniony i wypuszczony na wolność, co jak się
teraz okazuję było ogromnym błędem. Ja co do winy pana Malfoya nie mam nawet
najmniejszy wątpliwości. Za zabójstwo Iana i Jane Grangerów przy użyciu
zaklęcie uśmiercającego Avada Kedavra Lucjuszowi Malfoyowi grozi dożywotni
pobyt w Azkabanie. Kto uznaje go winnego zarzucanego mu czynu niech podniesie
rękę.
Na
sali zapadła niczym nie zmącona cisza, a ogólne napięcie stało się niemal
namacalne. Trwało to jednak tylko chwilę. W ślad za Ministrem wszyscy
członkowie Wizengamotu bez wyjątku podnieśli ręce. Nikt nie miał wątpliwości,
czy robi słusznie. To, co usłyszeli dzisiaj było wystarczającym dowodem na to,
że Lucjusz Malfoy jest winny.
-
Ogłaszam wyrok. Lucjusz Malfoy urodzony 14 marca 1954, zamieszkały w Malfoy
Manor za zabicie w dniu 17 maja 1999 roku Iana i Jane Grangerów zostaje skazany
na dożywotni pobyt w Azkabanie, bez możliwości opuszczenia go.
Oznajmił
w końcu Kingsley, trzykrotnie uderzając drewnianym młotkiem. I w tym momencie
odmieniło się życie kilku osób. Dla Dracona i Narcyzy ten wyrok oznaczał
nieograniczoną wolność i upragniony spokój. Za to świat Lucjusza właśnie się
zawalił. Przecież to niemożliwe, aby resztę swojego życia miał spędzić w
więzieniu. On, arystokrata z krwi i kości za zabicie jakichś brudnych mugoli ma
gnić do końca swoich dni w brudnej, ciasnej celi?
-
Proszę zabrać pana Malfoy i przekazać go w ręce dementorów.
W
tym momencie Lucjusz otrząsnął się z szoku, który został zastąpiony przez
przerażenie. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów ogarnęła go panika.
-
Zostawcie mnie! Wy nie macie prawa!
Malfoy
Senior zaczął się wyrywać, gdy strażnicy prowadzili go w stronę wyjścia, pomimo
iż miał marne szansy na ucieczkę. Trzymało do dwóch rosłych mężczyzn, a jego
ręce były zakute w kajdany. Narcyza i Draco patrzyli jak wyprowadzają Lucjusza,
a ich serca wypełniała radość. Wolność – to słowo najlepiej określało ich
uczucia. Wraz ze zniknięciem tego człowiek w ich życiu zagościł upragniony
spokój.
-
Zamykam rozprawę!
Ogłosił
Kingsley, po raz kolejny uderzając w drewnianą podkładkę. Był zadowolony z
wyniku. Wszystko poszło zgodnie z planem i teraz z czystym sumieniem mógł pójść
do Hermiony.
-
Nie wierzę, że to w końcu się skończyło.
Stwierdziła
Narcyza, gdy wraz z synem znaleźli się na korytarzu.
-
Ja też.
Westchnął
blondyn, choć myślami był gdzieś w gabinecie Ministra. Właśnie tam znajdowała
się osoba, która mogła go uczynić najszczęśliwszym człowiekiem na świcie. Teraz
jednak najbardziej martwił się o to, jak ona się czuję.
-
Wiesz, że musimy porozmawiać?
Powiedziała
w końcu pani Malfoy, z troską patrząc na swojego syna. Gdy ostatnio go widziała
był radosny i pełen życia, a teraz? Ponownie zaczął maskować wszystkie uczucia
za maska obojętności. Jednak ona jako jego matka wiedziała, że cierpi i to
bardzo.
-
Wiem.
Tego,
że ta rozmowa go nie ominie był bardziej niż pewny, więc jaki był sens
wzbraniać się przed nią? Opuścili Ministerstwo i skierowali się do najbliższej
opustoszałej uliczki, aby móc się teleportować. Jak się okazało Narcyza
przeniosła ich w okolice domu Andromedy. Chcieli w spokoju porozmawiać, więc to
było najlepsze miejsce. Drzwi były zamknięte, a gdy Narcyza otworzyła je
kluczem i weszła do środka nikogo tam nie zastała.
-
Andromeda musiała wyjść z Teddy’m na spacer. Rozgość się, a ja zrobię herbatę.
Draco
skinął tylko głową, po czym udał się do salonu. Narcyza uwinęła się szybko,
więc nie minęło pięć minut, a znalazła się przy blondynie. Na krótką chwilę
zapadła cisza, którą szybko jednak zdecydowała się przerwać pani Malfoy.
-
Dlaczego o niczym mi nie powiedziałeś?
-
Nie chciałem cię w to mieszać i niepotrzebnie narażać.
-
Na Merlina Draco, ja jestem twoją matką! Powinnam cię zawsze wspierać, ale
jeśli tak ma być to musisz mi mówić o swoich problemach, a szczególnie takich.
Nie
była zła, ona po prostu strasznie się o niego martwiła. Na jej oczach jedynemu
dziecku sypało się całe życie. Która matka byłaby w stanie spokojnie na to
patrzeć? Kochała go ponad wszystko i to oczywiste, że chciała dla niego jak
najlepiej.
-
Pogubiłem się, nie wiedziałem, co mam robić. On groził Granger, a ja nie
zniósłbym, gdyby coś jej się stało, więc od niej odszedłem, ale potem okazało
się, że głupszej rzeczy nie mogłem zrobić. Ona się załamała. Nie dość, że jej
rodzice zginęli to jeszcze ja potraktowałem ją jak jakąś szmatę…
Oparł
łokcie o kolana i ukrył twarz w dłoniach. Przeklinał po raz tysięczny własną
głupotę. Teraz to, co kiedyś wydawało się najlepszym wyjściem było jedną,
wielką pomyłką. Gdzie on wtedy do jasnej cholery miał rozum? Gdyby zwrócił się
do kogoś o pomoc wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Nie ucierpiałoby
tak wiele osób.
-
Poczekaj tu.
Powiedział
po dłuższej chwili Narcyza, opuszczając salon. Gdy wróciła podeszła do syna i
przykucnęła przy jego fotelu. Ten podniósł wzrok i spojrzał w jej przepełnione
troską oczy, w których była również bezgraniczna miłość.
-
Wszystko, co powiedziałeś jest prawdą, lecz to nie oznacza, że przegrałeś tę
walkę synu. Jeśli naprawdę ją kochasz musisz walczyć i mam nadzieję, że to ci w
tym pomoże.
Ujęła
jego dłonie i położyła na nich wcześniej przyniesiony przedmiot. Wystarczyło
jedno spojrzenie, by Draco wiedział, co trzyma. Spojrzał nieco zaskoczony na
matkę, lecz ta uśmiechnęła się tylko delikatnie.
-
Mam nadzieje, że to pomoże ci odzyskać utracone szczęście. Pamiętaj tylko, żeby
się nie poddawać. Wszystko się ułoży, teraz już musi.
Witam :)
Pomimo iż jestem padnięta i źle się
czuję rozdział udało mi się skończyć. Jestem z niego jak najbardziej zadowolona
i mam nadzieję, że wam również się spodoba. Wielkimi krokami zbliżamy się do
końca, dlatego mile widziane wasze komentarze, które naprawdę bardzo mnie
motywują :)
Pozdrawiam A♥
Czekałam na ten rozdział z niecieprliwością <3
OdpowiedzUsuńNareszcie wszytko się układaaa :3
Cudowny rozdział <3 Już czekam na następny :) <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że będzie dobrze... *.*
OdpowiedzUsuńBoziu.. Genialny jak zawsze! Nareszcie Lucjusz zgnije w więzieniu! Szkoda że Hermiona nie była na przesłuchaniu.. Ale musiałaś wnieść emocje!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci wesołych świąt !
Ann
No nie! Już miałam nadzieję, że w tym rozdziale porozmawiają! Nie wytrzymam tego tygodnia, już chcę kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńPS. Stawiam na pierścionek zaręczynowy :D
Usuńkiedy następny? Nie mogę sie doczekać.
OdpowiedzUsuńDruga! Rozdział bardzo mi się podoba <3 Kobieto ty masz talent :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam V♥
No i co on tam dostał?
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt :)
Dannie High (dawniej Dastra)
Boski rozdział. W końcu wszystko się układa. Bardzo powoli, ale jednak. Jestem jak najbardziej usatysfakcjonowana, Świetnie ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Życzę Wesołych Świąt, zdrowia, mokrego śmingusa no i weny :*
Bardzo fajny rozdział. Cieszę się, że Lucjusz otrzymał zasłużoną karę. W 100% zgadzam się ze słowami Narcyzy "Wszystko się ułoży, teraz już musi" :) Z jednej strony czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, a z drugiej nie chcę go, bo to oznacza koniec tego cudownego opowiadania.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt! :)
----------
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Wspaniały rozdział <333
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego ;3
No nareszcie!!!
OdpowiedzUsuńJuż powoli wątpiłam, czy cokolwiek się zmieni. ;)
Kochana nie kończ tego opowiadania. Nie wiem niech Voldemort powstanie z zaświatów, rodzice Pottera odnajdą się albo Dumbledore oszaleje.
Wszystko byle nie kończyć go!!!!!!
Czekam na pozytywne rozpatrzenie mojej prośby. ;)
Całuski,
Miss Frost
Przykro mi, jeszcze 2 rozdział, epilog i koniec. Ale spokojnie, czeka na was jeszcze miniaturka, a potem następna historia :)
UsuńNareszcie! Niech Lucjusz zgnije w Azkabanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Ci wesołych świąt!
Avalon ♥
Myślałam, że Draco i Hermiona pogadają, chociaż się pokłócą ♥ Fajny rozdział, bo Lucjusz został skazany, czekam na nexta :P
OdpowiedzUsuńHaha dobrze tak lucjuszowi :D biedna Hermiona eh dobrze że się będą godzić bo będą nie? :Doby bardzo fajnie się godzili ;)
OdpowiedzUsuńPowoli wariuję.
OdpowiedzUsuńMoje reakcje można wziąć i umiejscowić w internecie jako gif-y.
Świetnie! Lucek zgnije w Azkabanie!
Wesołych Świąt i mam nadzieję, że następny pojawi się tuż-tuż.
PS. Smacznego Dementorzy, smacznego.
Y♥
Cudowny rozdział! Błagam dodaj nowy szybko!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :D
omg omg omg omg! wkoncu w Azkabanie! buhahah! yhh niech szybko Draco jakos to naprawi.. biedna Mionka.. :( Jak dla mnie wogole mozesz tego nie konczyc! czytalabym to nawet codziennie! :D Kocham to. Jest najlepszym blogiem Dramione jaki czytalam. really. <3 No czekam na nastepny rozdzialik.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam P.J.M
Ps. Czy po skonczeniu tej historii bedziesz pisac nastepna?
Owszem, będę pisać Dramione pod tytułem "Opętani demonami przeszłości".
UsuńJej rozdział genialny ^^ Wiedz, że na nic tak nie czekam jak na twoje opowiadanie ;) Genialnie, genialnie, ale ja czekam na to, aż oni w końcu pogadają! Nie mogę się doczekać tej pełnej emocji rozmowy! Bo do niej dojdzie, prawda?
OdpowiedzUsuńO Merlinie co ja zrobię jak to się nieszczęśliwie skończy???
Nie rób tego, prooooszę!
no i co takiego ma Narcyza? Nie każ nam długo czekać i dodawaj nn!
pozdrawiam, życzę mnóstwo czasu i weny.
dark-family-dtb.blogspot.com
cudo ;* Ale już nie mogę sie doczekać kiedy wszystko sie wyjaśni między Hermiona a Draco. Niech oni znów będą razem !! <3
OdpowiedzUsuńDziękuje, dziękuje, dziękuje!!
OdpowiedzUsuńNareszcie Lucjusz do Azkabanu idzie. I mam nadzieje że teraz Hermiona bd z Draco ❤️
Życze dalej weny
~Lena
Co to,co to,co to ja chce wiedzieć!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział oby tak dalej Życzę ci dużo wolnego czasu i WENY!!!<3
O BOŻE O BOŻE!!
OdpowiedzUsuńTeraz już wszystko się ułoży! <3
WRESZCE!!!
Już mi brakowało tych wszystkich miłosnych scen.
Jestem bardzo ciekawa co się teraz stanie.. :))
Bardzo, bardzo żałuję, że to już koniec i mam nadzieję,
że zaczniesz pisać coś nowego. Chciałabym, żeby to było Dramione,
ale oewnie ty sama masz już tego dość ;pp
Życzę weny <3 Trzymaj się c:
Dość?! A w życiu! Jak na razie jestem pełna pomysłów oraz weny i mam zamiar z tego korzystać ile się da :D Tak łatwo się mnie z bloggera nie pozbędziecie :p
UsuńFelix Felicis? ej no bosko ♥
OdpowiedzUsuńRozdział super ;)
OdpowiedzUsuńLucjusz nareszcie dostał za swoje i resztę życia spędzi w Azkabanie.
Oby teraz Draco udało się wytłumaczyć Mionie swoje postępowanie. Dobrze też, że Harry, Ginn i Pansy poznali powody takiego zachowania Smoka i zrozumieli go.
Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt ;)
Ach cudo! Gdy czytałam to co się działo podczas rozprawy to szczerze jak widziałam te ,, NIE " to myślałam, że dostane białej gorączki. Jak on w ogóle może się wypierać czegoś co już i tak jest z góry przesądzone. Cieszę się z tego, że Lucjusz jest w Azkabanie choć wiedziałam, że tak będzie. ;) Bardzo ciekawią mnie przedmioty wręczone przez Narcyzę. W wyobraźni już widzę Dracona przepraszającego Mione na kolanach. Wspaniały widok. Wierzę, że w następnym rozdziale pokażesz nam jak pięknia i wzruszająca może być taka scena.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny oczywiście!!!
Mam pytanie. Czy będziesz pisała jakieś miniaturki na tym blogu?
Pozdrawiam
CoCo.M
Myślę, że tak. jedną mam już prawie skończoną, druga jest w połowie, a trzeci zaczęta :)
UsuńJA CI NIE POZWOLE PISAĆ! ZAPOMNIJ!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału:
Co to jest ?! Co to jest ?! Co to jest ?!
Czyżby pierścionek?
Jak się cieszę że tego debila zamknięto w Azkabanie! Wreszcie jest na właściwym miejscu. Czekam na następny i korzystaj ile możesz z napływu weny !!!/M.G
Super rozdział, jak zawsze czekam z niecierpliwością na kolejny jestem bardzo ciekawa dalszych losów, życzę dużo pomysłów na kolejny z rozdziałów ;)
OdpowiedzUsuńCZY TY ZAWSZE MUSISZ KOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE ?!
OdpowiedzUsuńA tak do rozdziału to świetny chyba to już wiesz <3
Czekam na nexta <3
Ejejejeje... koniec? Za szybko się skończył te rozdział... oczywiście beczałam jak głupia.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że zabije Lucjusza... wrrr. coraz bardziej niewiedzę jego osoby..
Nie chce końca ;c Chce żeby ten blog się ciągnął i ciągnął ;c
Życzę dużo weny :* I zapraszam do mnie;
- http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
- http://hermionariddle-story.blogspot.com/
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńJak mogłaś skończyć w takim momencie?!
Reakcja Miony na zaklęcie namierzające dokładnie taka jak myślałam.
Cieszę sie, że Lucjusz wylądował w Azkabanie.
Mam nadzieje, że nigdy stamtąd nie wyjdzie.
Cieszę sie, że Draco porozmawiał z Narcyzą.
Fajnie, że wszystko wyjaśnił sobie z przyjaciółmi.
Teraz czeka go rozmowa z Mioną.
Mam nadzieję, że się pogodzą.
Liczę, że Hermiona pogodzi się ze Śmiercią rodziców.
Mam nadzieję, że zamknie za sobą ten rozdział i znów będzie sobą.
Mam też nadzieje, ze uda jej sie wybaczyć Draco.
Przecież oboje siebie potrzebują jak tlenu!
Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału.
Liczę na happy end;P
Wesołych Świąt, smacznego jajka i mokrego Dyngusa!
Pozdrawiam
Hermione Granger
Czytając ten rozdział chciało mi się głośno śmiać :3
OdpowiedzUsuńOgólnie jest super, cieszę się, że Draco wreszcie ogarnął <3
Koala
Kolejny udany rozdział, czytałam na jednym wdechu :)
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg :)
Domyślam się że to pierścionek zaręczynowy ;) Wreszcie Malfoy dostał za swoje :) Rozdział cudowny *.* Życzę weny i Wesołych Świąt :) Z.
OdpowiedzUsuńOd dawna czekałam, aż Lucjusz stanie się nieszkodliwy i widać, że cierpliwość popłaciła :D Czyżby Draco dostał od matki pierścionek zaręczynowy? ;) Przepraszam, że taki krótki ten komentarz, ale po prostu oczy same mi się już zamykają...
OdpowiedzUsuńDużo weny :*
~Ania
Genialny rozdział! Dobrze tak Lucjuszowil, niech zgnije w Azkabanie. Weny życzę i Wesołych Świąt
OdpowiedzUsuńP.S. Obstawiam a) zmieniacz czasu
b) fiolkę ze wspomnieniami
Rozdział piękny! Tylko czemu w takim momencie? Wszystko zaczyna się układać <3.
OdpowiedzUsuńMyślę, że Narcyza dała mu pierścionek zaręczynowy.
Pozdrawiam Tonks ;)
Cudowny rozdział, nie mogę się doczekać co będzie dalej. Mam nadzieję że gdy już się pozbyli Lucjusza to wszystko się ułoży ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę
Koniec ? Ouuuu..... :c Moim zdaniem jest to jedno z najlepszych Dramione jakie czytałam. Smutno mi, ze ta historia już się kończy :<
OdpowiedzUsuń/ Paula
Jezu *-* Jakie to piękne <3 Niech oni już do siebie wrócą proszę :* Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńMmmm...cud, miód i będzie happy end :D Mam nadzieję bo chyba nas kochana nie zawiedziesz co?
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny i... na Merlina nie chcę końca! Tak dużo się dzieje i nagle koniuec? Szybko zleciało ale cóż.
Czekam na koniec
Twój Diabełek ;*
Genialne :D
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej.
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Ach, cudo. Wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej.
Pozdrawiam i Życzę weny!
Cudo <3 nareszcie cały ten horror z Lucjuszem się skończył. Jeszcze tylko odzyska Mionę i wszystko będzie super :) czekam na ciąg dalszy <3
OdpowiedzUsuńM.D. ( DiaMent.)
Pobudki, nie powódki :p
OdpowiedzUsuńKolejny genialny rozdział :)
OdpowiedzUsuńAle dlaczego w takim momencie ?
Kiedy następny rozdział ? :)
Nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji u mnie ;)
OdpowiedzUsuńmagic-world-dramione.blogspot.com
Ostatnio zaprzyjaźniliśmy się z CapsLockiem ale wiem źe pisanie komentarzy wielką loterą mogę sobie darować. Gskckskkckcchkxslus!agaicoud!
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne! Udało się! Lucjusz zgnije w piekle! Muahahahahahaha! Muahahahahahaha! A to był pierścionek prawda?:) teraz tylko Hermi musi wybaczyć Draconowi. I huczny ślub oraz gromadka blond włosach aniołków. Nie mogę sie doczekać! :)
Świetny jak zawsze, czekam z niecierpliwością aż się pogodzą <3
OdpowiedzUsuńG
OdpowiedzUsuńE
N
I
A
L
N
Y
♥
hahaha nareszcie !
OdpowiedzUsuńLucek będzie gnił w Azkabanie a Narcyza,Hermiona i Draco bedą wolni i bezpieczni ;)
Jestem ciekawa co takiego Narcyza dałą Draconowi ?
Czyżby jakis rodowy pierścionek ?
Znajac Ciebie znowu nas wszystkich zaskoczysz ;p
pozdrawiami czekam na kolejny rozdział ;]
Od jakiegoś miesiąca czytam tego bloga... i muszę stwierdzić, że jest zajebisty xDDD rozdział świetny :DDD już się nie mogę doczekać, aż się pogodzą <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! Szkoda tylko, że jeszcze w nim Draco nie porozmawiał z Hermioną, a byłam na to nastawiona. Zresztą myślałam, że już w poprzednim będą rozmawiać. No nic, mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale nadrobisz to i będzie dużo Dramione :)) A o czym planujesz pisać następne dramione?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
"Opętani demonami przeszłości" historia Hermiony Riddle - temat różnie postrzegany, choć dla mnie jest swego rodzaju wyzwaniem.
UsuńAkcja dzieję się na na szóstym roku. W wakacje Hermiona w wyniku niefortunnych zdarzeń dowiaduje się kim jest. Nie może się pogodzić z prawdą, a szczególnie z tym, kim jest jej ojciec. Będzie ona miała do wykonania pewna zadnie, w którym pomoże jej pewien Ślizgon. W tym opowiadaniu duże znaczenie w przypadku bohaterów, a szczególnie Hermiony i Toma ma przeszłość, która znacznie różni się od tej w książce. Nie wszystko od razu będzie jasne, ale stopniowo zostanie odkryty sens tytułu tego opowiadani. A no i bym zapomniała, jest to oczywiście Dramione :D
Jesteś geniuszem ! :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że dostał dożywocie.. W końcu będą wolni. Mam nadzieję, że Draco i Hermiona będą razem :)
Dramione True Love <3
Cieszę się, że wszystko wreszcie się prostuje.
OdpowiedzUsuńNareszcie wsadziłaś Lucjusza do Azkabanu! Nie cierpię gościa! :D Mam nadzieję, że Hermiona zrozumie dlaczego Draco tak postąpił i mu wybaczy ;)
A co do rozdziału to świetny, zresztą jak każdy. Szkoda, ze to już po woli koniec ;(
Aaaa... Co Narcyza mu dała? Pisz szybko. Weny!
OdpowiedzUsuń/Mei
Po prostu cię kocham! Jeszcze tylko Draco powie wszystko Hermionie ( i da jej pierścionek zaręczynowy bo sądzę że właśnie to dała mu Narcyza ;) ) i będzie cudnie :D Lucjusz nareszcie skazany więc jestem happy. Pozdrawiam i życzę weny bo nie mogę się doczekać następnego mimo że to już prawie koniec...
OdpowiedzUsuń~Lin
O.o świetne <3 mam nadzieję że będą znów razem :D
OdpowiedzUsuńJezuu oni muszą być razem, tylko niech HErmiona go wysłucha !!!!!!!! A Lucjusz niech zgnije w tym więzieniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Nienawidzę nadrabiać zaległości!
OdpowiedzUsuń1:0 dla Draco! niech Lucjusz gnije w Azkabanie. Zasłużył sobie na to przez te wszystkie krzywdy jakiem wyrządził swojej rodzinie. Nie mogę uwierzyć, że już niedługo koniec :(
Rozdział jak zawsze bardzo dobry.
Lece do kolejnego rozdziału :) do następnego komentarza ;)
Nie wiem czemu, ale mam nieodparte wrażenie że Narcyza dała Draconowi pierścionek zaręczynowy .Ciekawe czy zgadłam !?
OdpowiedzUsuń"Niełatwo" razem, "nieraz" razem, "pragnął" nie "pragną", "niezmącona" razem.
OdpowiedzUsuńNo i Lucek poszedł do pierdla :)
Powodzenia Draco ;)
Pozdrawiam :)