Błonia pełne były
uczniów cieszących się ostatkami pięknej pogody. Pomimo tego, że była końcówka
września, temperatura nadal nie spadała poniżej dwudziestu stopni. Hermiona
również miała zamiar spędzić dzisiejsze popołudnie na świeżym powietrzu. Zaraz
po lekcjach szybko przebrała się, wzięła Demona i
udała się nad jezioro. Chciała się odprężyć, a czytanie pod jej ulubiony dębem było
na to idealnym sposobem. Pomimo tego, iż minął dopiero niecały miesiąc nauki,
nauczyciele nie dawali im chwili wytchnienia. Wciąż powtarzali, że w tym
momencie OWUTEMY są najważniejsze, bo to od nich zależy ich przyszłość. Hermiona
jednak zawsze była systematyczna i lubiła się uczyć, więc wszystkie zadane
prace dawno odrobiła i mogła sobie pozwolić na chwilę dla siebie. Była już
blisko jeziora, gdy zauważyła, że pod jej ulubionym drzewem stoją dwie
postacie. Podeszła bliżej i ujrzała dobrze jej znaną blond czuprynę.
Naprzeciwko Dracona stała dziewczyna, którą Hermiona kojarzyła z lekcji.
Należała ona do Slytherinu. Panna Granger zastanawiała się, co Malfoy z nią
robi. Podeszła jeszcze bliżej i nagle zamarła. Dafne, bo tak nazywała się owa
Ślizgonka, zarzuciła Draconowi ręce na szyje i namiętnie go pocałowała.
Hermiona natychmiast odwróciła się i pobiegła w stronę przeciwległego brzegu.
Zatrzymała się dopiero przy jakimś kamieniu, na którym usiadła. Poczuła, jak do
oczu napływają jej łzy, ale nie pozwoliła się im wydostać. „No i czemu ja płaczę? Przecież to tylko mój kolega i może robić, co
i z kim chce.”. Pomimo takich myśli oraz tłumaczenia sobie, że nic ją to
nie obchodzi, nadal czuła smutek i… zazdrość? Oczywiście nie dopuszczała do
swojej świadomości tego, że mogłaby być zazdrosna o Dracona Malfoya. Od
początku semestru para Prefektów spędzała ze sobą bardzo dużo czasu. W dalszym
ciągu siedzieli razem na lekcjach, a popołudniami przesiadywali w swoim salonie lub na błoniach. Ten wspólny
czas bardzo ich do siebie zbliżył. Dlatego też, gdy Hermiona zobaczyła go z tą
dziewczyną, poczuła się strasznie. Nie raz powtarzał jej, że jest wyjątkowa i
inna niż wszystkie, „Widać on jednak woli
te wszystkie.”, „Na Merlina to Malfoy, co ja sobie wyobrażałam, że nagle ten
egoista stanie się cudownym facetem i zakocha się w szlamie, NIE! Zaraz, o czym
ja w ogóle myślę?! Jakie się zakocha? Nie, trzeba to skończyć, bo ten pieprzony
arystokrata miesza mi w głowie!” Od natłoku myśli rozbolała ją głowa. Nie
mogła zrozumieć, dlaczego tak wstrząsnął nią widok Malfoya z inną. Był przecież
wolny i to oczywiste, że spotyka się z dziewczynami. Nagle jej rozmyślania
przerwał ktoś, siadający obok niej. Odwróciła głowę i ujrzała przystojnego
Ślizgona, Teodora Notta.
— Czemu taka ślicznotka
siedzi tu sama?
Zapytał, posyłając Hermionie
uwodzicielski uśmiech.
— Jestem z psem na
spacerze.
Tu wskazała na Demona,
który biegał nieopodal jeziora.
— A stało się coś?
— Nie, czemu pytasz?
— Masz takie smutne
oczy.
„Draco zawsze mówił, że wszystko może wyczytać z moich oczu,
NIE! STOP! Nie będę teraz o nim myśleć.”
— Wszystko w porządku,
po prostu nie najlepiej się dzisiaj czuję, nic poza tym.
— To może powinnaś pójść
do Skrzydła Szpitalnego?
— Nie trzeba, naprawdę.
Jestem tylko trochę zmęczona i mam gorszy dzień, ale dziękuję za troskę.
— Nie ma za co.
Siedzieli tak dość długo.
rozmawiając i śmiejąc się. Ślizgon zrobił dobre wrażenie na Hermionie. Był miły,
zabawny, a do tego przystojny. Dopiero przed kolacją postanowili wrócić do
zamku.
*****
Draco stał i wpatrywał
się w jezioro. Miał nadzieję spotkać tu dzisiaj Hermionę, w końcu uwielbiała
przesiadywać pod tym starym dębem. Nagle ktoś zasłonił mu oczy. Już miał
nadzieje, że to jego ulubiona Gryfonka, gdy usłyszał jakiś piskliwy głosik obok
swojego ucha.
— Zgadnij, kto to
Dracusiu?
Szybko zdjął ręce
dziewczyny ze swojej twarzy i się odwrócił.
— Czego chcesz?
Odezwał się poirytowany Draco.
Przed nim stała Dafne Greengrass, jedna z najgłupszych Ślizgonek i oczywiście
jego zagorzała fanka.
— Przyszłam dotrzymać ci
towarzystwa. Zauważyłam, że stoisz sam, więc…
— Ktoś cię o to prosił?
Nie, to wynocha!
— Smoku nie udawaj, że
mnie nie chcesz, przecież oboje doskonale wiemy, że pragniesz mnie tak samo,
jak ja ciebie.
Mówiąc to, przybliżyła
się do Dracona i położyła mu rękę na torsie, którą on zaraz dość niedelikatnie
strącił.
— Czy ty jesteś głucha?
Powiedziałem ci, że masz się odwa…
Nie dokończył, gdyż Dafne
zarzuciła mu ręce na szyję i wpiła się w jego usta. Draco przez chwilę tkwił w
szoku, ale gdy dotarło do niego, co się dzieje, od razu odepchnął dziewczynę.
— Czy ja mówię
niewyraźnie?! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, więc odwal się ode mnie raz
na zawsze!
— Ale Dracusiu…
— Na Salazara nie
rozumiesz, że mdli mnie na twój widok i nie mam ochoty nawet na ciebie patrzeć?
Wypowiedział te słowa z
taką pogardą, że Dafne poczerwieniała cała ze złości. Odwróciła się i szybkim
krokiem ruszyła do zamku. Malfoy odetchnął z ulgą. Nie mógł pojąć, jak można
być tak żałosnym. Może i był przystojny, ale to nie powód, żeby się na niego
rzucać, jak wygłodzony hipogryf na mięso. Draco, aby ochłonąć, usiadł pod dębem
i wpatrywał się w tafle jeziora. Siedział i rozmyślał już dłuższy czas, ale Granger,
na którą czekał, nie pojawiła się. Zbliżała się już pora kolacji, więc postanowił
udać się do Wielkiej Sali z nadzieją, że właśnie tam spotka Hermionę. W kilka
minut przeszedł przez błonia i stanął przed wejściem do Sali, postanowił tu na
nią poczekać. Już po chwili ją zauważył, ale nie samą. U boku Granger kroczył
Teodor Nott. Draco zacisnął pięści. Jego wściekłość pogłębiła się jeszcze
bardziej, gdy para zatrzymała się zaledwie kilka metrów przed nim tak, że mógł
podsłuchiwać ich rozmowę.
— Dziękuje ci bardzo, to
było naprawdę miłe popołudnie.
Stwierdziła Hermiona i
posłała Ślizgonowi jeden ze swoich uroczych uśmiechów.
— Nie ma za co, czas
spędzony z tak cudowną dziewczyną to czysta przyjemność.
Mówiąc to, Teodor
pocałował ją w policzek.
— Do zobaczenia.
Rzucił jeszcze tylko i
zniknął za drzwiami. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem i poszła w jego ślady.
Po drodze zauważyła jednak Malfoya. Posłała mu, ku zdziwieniu chłopaka,
spojrzenie pełnie niechęci, po czym z uniesioną głową, kompletnie go ignorując,
weszła do środka. Draco nie wiedział, co o tym myśleć. Jeszcze parę godzin temu
wszystko było w porządku, a teraz? Był prawie pewny, że to wina jego „kolegi”. Natychmiast ruszył do stołu
Slytherinu. Całej tej sytuacji przyglądali się Blaise oraz Pansy i byli pewnie,
że coś musiało się stać. Szybko poszli za swoim przyjacielem, aby nie zrobił
nic głupiego. Draco od razu odnalazł wzrokiem Notta i szybko do niego podszedł.
Trącił go w ramię, aby ten zwrócił na niego uwagę.
— Co ty odpierdalasz?!
Warknął Draco, posyłając
koledze mordercze spojrzenie.
— Chyba nie wiem, o co
ci chodzi.
Jednak złośliwy uśmiech,
który zagościł na twarzy Teodora, mówił, co innego.
— Nie rób z siebie
większego idioty, niż jesteś. Czego chcesz od Granger?
— Aaa, o to ci chodzi.
Ja tylko zawieram nowe znajomości, jeśli wiesz, co mam na myśli.
Draco zacisnął pięści,
gdy wyobraził sobie tego gada z Hermioną, aż coś się w nim zagotowało, a
wściekłość na Notta wzrosła jeszcze bardziej.
— Tknij ją tylko, a
pożałujesz!
— No wiesz, z kolegą z
jednego domu się nie podzielisz? Stawiam, że ta szlamowata kurewka da nam obu,
więc ja nie widzę problemu, a tak w ogóle to dobra jest w te klocki?
Tego było już za wiele.
Malfoy bez zastanowienia uniósł pięść i wymierzył Teodorowi cios prosto w nos,
pod wpływam którego ten spadł z ławki i zalał się krwią.
— Jeszcze raz ją tak nazwiesz,
a nie żyjesz, rozumiesz?! I pamiętaj, trzymaj się od niej z daleka!
Odwrócił się i klnąc pod
nosem, opuścił salę. Blaise i Pansy obserwowali całą tę sytuację i byli w
szoku.
— Pansy, zaraz po
kolacji musisz koniecznie pogadać Hermioną.
— Wiem.
Usiedli i w pośpiechu
zjedli posiłek, po czym panna Parkinson wstała i wszyła z zamiarem udania się
do Pokoju Wspólnego Prefektów. Jednak nie musiała, gdyż przed drzwiami czekała
na nią Hermiona.
— Hej, właśnie miała do
ciebie iść, musimy pogadać.
Zaczęła Pansy bardzo
poważnym tonem.
— To chodźmy na błonia.
Zaproponowała Hermiona,
gdyż i ona chciała porozmawiać z koleżanką.
— A nie możemy do
ciebie?
— Yyy… no, bo ja…
chciałabym się… przewietrzyć.
— Dobrze, więc chodźmy.
I ruszyły w stronę
wyjścia. Teraz Pansy zyskała pewność, że coś jest nie tak. Zawsze przesiadywały
w salonie Prefektów lub pokoju Gryfonki, gdy chciały w spokoju porozmawiać, a
teraz ona upiera się, żeby wyjść z zamku. W końcu usiadły na jakiejś ławce.
Przez chwilę panowała cisza, którą przerwała Hermiona.
— Co się stało przy
waszym stole?
„Więc to po to na mnie czekałaś”, zaśmiała się w duchu
Pansy.
— Draco pobił Notta.
— Że co?! Ale dlaczego?
Panna Parkinson
zastanawiała się, czy powiedzieć przyjaciółce prawdę. W końcu kto chciałby się
dowiedzieć, że zostaa nazwany szlamowatą kurewką i to zupełnie bezpodstawnie?
— Powiedzmy, że go
wkurzył.
— Czym?
Zapytała twardo panna
Granger. Musiała wiedzieć, o co chodzi. Miała dziwne przeczucie, że ta sprawa
jej dotyczy.
— To mało istotne.
Hermiona wiedziała, że
Pansy kłamie i nie miała zamiaru
ustąpić, póki nie dowie się prawdy.
— Masz mi w tej chwili
powiedzieć, o co poszło!
Pansy widząc
determinacje na twarzy Hetmiony, postanowiła odpuścić.
— Bo ty przyszłaś z
Nottem i Draco dostał szału. Poszedł do niego i wypytywał, czego on od ciebie
chce. Zaczęli się kłócić i Teodor powiedział, że jesteś zwykłą szlamowatą kurewką
i skoro dajesz Draconowi, to jemu też możesz i pytał, jaka jesteś w łóżku.
Wtedy Malfoy mu przywalił.
Hermionę zatkało. Zrobiło
jej się bardzo przykro, poczuła się strasznie wykorzystana i upokorzona.
Spędziła miłe popołudnie z chłopakiem, który dążył tylko i wyłącznie do tego,
aby ją przelecieć i do tego miał ją za śmiecia. I jeszcze Malfoy, sam jest nie
lepszy. Zgrywa obrońcę moralności, a przy każdej możliwej okazji wykorzystuje
dziewczyny, pieprzony hipokryta. Sama już nie wiedziała, co ma myśleć na ten
temat. Nagle z rozmyślań wyrwała ją Pansy.
— Hermiona, czy wy się
pokłóciliście ze Draconem?
Nie wiedziała, co
odpowiedzieć, bo przecież nie, że najzwyczajniej w świecie jest o niego
zazdrosna, „Nie! Zaraz ja wcale nie
jestem zazdrosna!” „Wmawiaj sobie.”
— Nie, dlaczego pytasz?
Pansy przyjrzała się Hermionie.
Była pewne, że coś jest nie tak.
— Co, jak co, ale kłamać
to ty nie potrafisz, więc gadaj, o co chodzi.
— Daj spokój, przecież
mówię, że nic się nie stało.
— To wytłumacz mi,
dlaczego dzisiaj przed Wielką Salą jakbyś mogła, to byś go zabiła spojrzeniem?
Hermiona była już lekko
poirytowana ciągłymi pytaniami Pansy. Nie chciała o tym mówić, ponieważ sama
nie wiedziała, czemu aż tak ją męczy fakt, że Draco się z kimś całował.
Postanowiła, więc po prostu milczeć. Po chwili jednak Pansy przerwała ciszę.
— Powiedz coś wreszcie,
martwimy się o ciebie i Dracona.
— Nim ma się, kto zająć.
Dopiero po fakcie
Hermiona uświadomiła sobie, że zupełnie nieświadomie wypowiedziała te słowa na
głos i na jej nieszczęście Pansy to usłyszała.
— Jak to? O czym ty
mówisz?
Zdziwiła się Pansy. Nie
miała pojęcie, o co może chodzić Hermionie.
— O niczym, nie ważne,
zapomnij o tym.
— Moment! W tej chwili
masz mi powiedzieć, o kogo chodzi!
„Cholerni Ślizgoni, zawsze wszystko muszą wiedzieć!” Hermiona doszła do
wniosku, że i tak nie wygra z koleżanką i postanowiła się poddać.
— O Dafne Greengrass.
— A co ona ma wspólnego
z Draconem?
— Coś na pewno, skoro
całowali się dzisiaj nad jeziorem.
— COO?! Chyba żartujesz,
nie na pewno musiało ci się coś przywidzieć.
Pansy była w szoku.
Bardzo dobrze znała relacje Dracona i Dafne. Młody Malfoy po prostu jej
nienawidził. Była taka sama, jak ona kiedyś, pusta i myśląca tylko o tym, jak
go zdobyć, co nigdy nie bawiło blondyna. Dlatego wydawało jej się to
absurdalne, że całował się z nią akurat, teraz kiedy ona i Diabeł byli prawie
pewni, że pomiędzy nim, a Hermioną coś się dzieje.
— Chyba jestem w stanie
poznać, Malfoya i tę idiotkę!
Krzyknęła panna Granger,
zdenerwowany tym, że przyjaciółka jej nie wierzy.
— Spokojnie, po prostu
chodzi mi o to, że on jej nienawidzi i stara się omijać szerokim łukiem.
— Widać nie przeszkadza
mu to w tym, żeby się z nią obściskiwać.
— Nie, tu na pewno musi
chodzić o coś innego i ja się dowiem, o co.
— Nawet się nie waż z
nim o tym rozmawiać!
Hermiona wiedziała, że
gdyby Malfoy dowiedział się, że ich widziała i jak na to zareagowała, wyśmiałby
ją oraz wziął za idiotkę. Dlatego też nie miała najmniejszej ochoty dostarczać
mu powodu do drwienia z niej.
— Czemu?
— Żartujesz? Jeszcze by
mu wpadło to tej potłuczonej, pustej głowy, że jestem o niego… zazdrosna.
— A nie jesteś?
— Oczywiście, że nie! Ja
zazdrosna o tego skończonego kretyna? Też coś.
„Na Salazara, jacy ci Gryfoni są uparci!” pomyślała Pansy. Doszła do
wniosku, że nie ma po co dalej drążyć tego tematu, bo Hermiona i tak się do
niczego nie przyzna. Wpadła jednak na inny genialny pomysł, dzięki któremu być
może uda jej się rozwiązać tę zagadkę.
— Niech ci będzie.
Wiesz, ja już muszę iść, spotkamy się później. Pa.
— Do zobaczenia. Tylko
pamiętaj, nie mówi nic Malfoyowi!
„Jemu może i nie, ale…”
*****
Pansy zmierzała do
lochów. Musiała jak najszybciej wyjaśnić sprawę Dracona i Dafne. Nie chciało
jej się wierzyć, że to wszystko na poważnie. Na szczęście była jedna osoba,
dzięki której mogła się dowiedzieć, o co tak naprawdę chodzi i nie złamać danej
obietnicy. Już po chwili była na miejscu, podała hasło, a w ścianie pojawiły
się drzwi, przez które weszła do pokoju wspólnego Slytherinu.
— Widział ktoś może
Zabiniego?
Na te słowa z kanapy
podniósł się ciemnoskóry chłopak i podszedł do niej.
— Co kochanie, aż tak
się za mną stęskniłaś?
Jego lewa brew
powędrowała ku górze, a na twarzy pojawił się uwodzicielki uśmiech. Normalnie
Pansy unosiłaby się już nad ziemią, ale teraz najważniejsza była Hermiona.
— Blaise, nie wygłupiaj
się, musimy pogadać. Chodzi o Hermionę i Dracona.
Zabini od razu
spoważniał.
— Chodźmy do mojego
dormitorium.
Ruszyli w stronę
schodów, odprowadzani zazdrosnymi spojrzeniami dziewczyn. Po chwili byli już w
sypialni chłopaka. Pansy usiadła na łóżku, a Blaise napełnił dwie szklanki
Ognistą, po czym podał jej jedną i usiadł naprzeciwko.
— No to dawaj, o co
chodzi.
— Draco całował się z Dafne,
a Hermiona to widziała.
Zabini zakrztusił się
alkoholem, który właśnie pił.
— Co?! To niemożliwe!
— Też tak myślałam, ale
ona jest pewna, że to był on.
Wyjaśniała spokojnie Pansy,
doskonale rozumiejąc szok Blaise’a.
— Ale, ale… jak?
Przecież on szaleje za Hermioną! Może się do tego nie przyznaje nawet sam przed
sobą, ale to widać!
— Jakbym widziała naszą Granger.
Wszystkiego się wypiera, a teraz jest jeszcze zazdrosna.
— Co za idiota! Czy on
zawsze wszystko musi spieprzyć! Ale żeby z Greengrass?!
Blaise nie mógł uwierzyć
w to, co słyszy. Zawsze wiedział, że jego kumple robi różne dziwne rzeczy, ale
coś takiego to już podchodziło pod czysty debilizm.
— Poczekaj, jak dla mnie
to wszystko jest podejrzane. Musisz z nim pogadać i dowiedzieć się, o co
chodzi.
— Ja?
— Tak, obiecałam jej, że
nie będę o tym z nim rozmawiać.
— Pansy, proszę cię. Jak
mnie zostawisz z nim samego, to przysięgam na Salazara, że zrobię temu debilowi
krzywdę.
Pansy się wahała. Z
jednej strony chciała jak najlepiej dla przyjaciółki, ale obiecała się nie
wtrącać. Blaise zauważył, że dziewczyna ma wątpliwości.
— Proszę cię, musimy im
pomóc. Przecież wiesz, że oni sami w życiu się nie pogodzą.
Panna Parkinson widząc
błagalne spojrzenie kolegi, w końcu się złamała.
— Masz rację. Napisz do
niego, żeby tu przyszedł. Im szybciej to załatwimy, tym lepiej.
Zabini bez słowa
podszedł do biurka, wyciągnął kawałek pergaminu i napisał krótki list.
Przyjdź do mnie zaraz,
to bardzo ważne.
Blaise
Jednym machnięciem
różdżki wysłał list i ponownie usiadł obok Pansy. Po niecałych dziesięciu
minutach w drzwiach stanął zdyszany Draco.
— Co się stało?
— Siadaj, musimy
pogadać.
Powiedział stanowczo Blaise,
co zdziwiło trochę Dracona, ale jakoś nie miał ochoty na pogaduszki z nim i
Pansy. Chciał być sam i pomyśleć, co się takiego stało, że Granger nie chce z
nim rozmawiać. Gdy po kolacji wróciła do Pokoju Wspólnego, a on chciał z nią
pogadać, zbyła go niezbyt miło, po czym zamknęła się u siebie.
— Zabini, ja nie mam
ochoty na jakieś pogaduchy.
Już miał wyjść, ale
usłyszał głos panny Parkinson.
— Draco, chodzi o Hermionę.
Malfoy zatrzymał się i
odwrócił do przyjaciół.
— Co się stało?
— Usiądź.
Draco zajął miejsce na
fotelu. W końcu odezwał się Blaise, który był już na granicy wytrzymałości.
— Coś ty kretynie
nawywijał?!
— Możesz jaśniej.
Draco nie miał pojęcia,
o co chodzi, ale Zabini wyglądał na naprawdę wściekłego.
— Co robiłeś dzisiaj po
lekcjach?
Draco zawahał się chwilę,
zdziwiony takim pytaniem, ale zaczął mówić.
— Byłem nad jeziorem pod
tym starym dębem. Myślałem, że Granger tam będzie, ale się nie doczekałem.
— No widzisz, a tak się
składa, że ona tam była, ale widać byłeś zbyt zajęty, żeby to zauważyć!
— O czym ty…
Nagle go olśniło.
— Ja pierdole…
Draco złapał się za
głowę i pochylił, przecież to takie oczywiste. Granger musiała widzieć całe to
zajście pod dębem.
— No właśnie! W co ty
pogrywasz człowieku?
— Stary, ale rzecz w
tym, że ja…
— Tylko mi nie mów, że
nic nie zrobiłeś!
Zabini był coraz
bardziej wkurzony. Pomimo tego, że Hermionę znał niedługo, bardzo się do niej
przywiązał. Można by nawet rzec, że zaczął traktować ją jak młodszą siostrę.
— Blaise! Może dasz mu
wreszcie coś powiedzieć?
— Dzięki, Pansy.
Posłuchajcie, jak czekałem na Granger to przylazła do mnie ta Greengress i
zaczęła coś gadać. Próbowałem ją spławić, ale ona rzuciła się na mnie i
pocałowała. Zaraz ją odepchnąłem, ale Granger już chyba tego nie widziała.
— Ja wiedziałam, że ty
byś nie pocałował tej idiotki!
Krzyknęła Pansy,
klaszcząc w dłonie. Zabiniemu zrobiło się za to głupio. Zamiast wysłuchać
swojego najlepszego przyjaciela, od razu na niego naskoczył.
— Sorry, Smoku, trochę
mnie poniosło.
— Dobra, nalej mi lepiej
Ognistej, bo zaraz szlag mnie trafi.
Blaise przywołał
szklankę, napełnił ją alkoholem i podał przyjacielowi.
— Stary, powiem ci, że
wpadłeś w niezły syf.
Stwierdził dobitnie
Blaise, dolewając sobie Ognistej.
— Spokojnie, już ja
znajdę sposób na tę upartą Gryfonkę.
Dwójka Ślizgonów
spojrzała podejrzliwie na Malfoy, ale ten uśmiechnął się tylko przebiegłe i
wstał z fotela.
— Idę udobruchać
Granger, trzymajcie kciuki.
Zbliżył się do drzwi, a wychodząc,
usłyszał jeszcze zaniepokojony głos Pansy.
— Draco, błagam cię,
tylko się nie pozabijajcie.
— Biorąc pod uwagę to,
że mam do czynienia z Granger to nie jestem ci w stanie tego obiecać.
Draco zamknął za sobą
drzwi i skierował się na piąte piętro, przez cały czas przeklinając Dafne.
Wszystko było już tak dobrze, a ta idiotka musiała to zepsuć. Draco nie należał
jednak do ludzi, którzy nie łatwo się poddają, zawsze miał to, czego chciał. Co
prawda Granger była cholernie uparta, ale to nawet lepiej. Była dla niego
wyzwaniem, czymś, o co trzeba zawalczyć. Pomimo całej tej sytuacji na twarzy Malfoya
błąkał się uśmiech. Z postawy Hermiony wynikało, że jest o niego zazdrosna, a
to było jednoznaczne z tym że coś do niego czuje. On sam nie był pewny swoich
uczyć. Owszem, uwielbiał spędzać z nią czas, dobrze im się rozmawiało, a do
tego była bardzo atrakcyjna, ale on był Draconem Malfoyem, zimnym draniem,
który się nie zakochuje… chyba. Nawet nie wiedział, kiedy znalazł się przed
portretem starego czarodziej. Podał hasło i wszedł do salonu, od razu kierując
się do sypialni dziewczyny. Już miał zapukać do jej drzwi, gdy przeszło mu
przez myśl, że może jednak lepiej będzie wszystko dokładnie przemyśleć, w końcu
chodziło Granger, a z nią łatwo nie pójdzie. Za pomocą różdżki przywołał do
siebie czystą bieliznę i ubrania, po czym udał się do łazienki. Kąpiel była
idealnym sposobem, aby się uspokoić i wszystko poukładać w głowie. Rozebrał się
i wszedł do wanny pełniej wody. Przymknął delikatnie oczy, zastanawiając się,
co ta Gryfonka z nim robi. Malfoy, największy Casanova tej szkoły, który zawsze
ma to, czego chce, nawet się zbytnio nie wysilając, ma zamiar tłumaczyć się
Granger. Może i zmienił się po wojnie, ale nadal miał coś z zimnego,
egoistycznego, arystokraty. Jednak przy tej dziewczynie zmieniał się nie do
poznania. Stawał się czuły i troskliwy, a trzeba podkreślić, że nigdy nie był
taki w stosunku do żadnej kobiety, oczywiście poza swoją matką. Narcyza Malfoy,
nie miał z nią kontaktu, odkąd wyrzekł się ojca. Był pewny, że ten zabrania jej
wszelkich kontaktów z synem. Lucjusz zawsze terroryzował swoją żonę tak samo,
jak Dracona. Z ciężkim sercem zostawiał swoją matkę z tym tyranem. Próbował ją
przekonać, aby odeszła razem z nim, ale arystokratka się nie zgodziła. Pomimo
tych wszystkich krzywd, których doświadczyła z jego strony, kochała go, kochała
go ponad życie i nie potrafiła przestać. Draco wiedział, że opuszczając dom,
może jej już nigdy nie zobaczyć, ale nie żałował tej decyzji. W końcu mógł żyć
po swojemu, nie musząc martwic się o to, że jak wróci do domu, to zostanie
skatowany przez ojca za rzekomo nieodpowiednie zachowanie. Podobało mu się to
nowe życie, w końcu był wolny. Takie i
inne myśli kłębiły się w jego głowie. Gdy woda była już prawie zimna,
przypomniał sobie, że musi jeszcze iść do Granger. Wyszedł z wanny, wysuszył
się szybko i ubrał, po czym poszedł do dziewczyny. Zapukał do jej drzwi, ale
odpowiedziała mu tylko cisza. Zastukał ponownie, nic. Spróbował je otworzyć,
ale klamka nie ustąpiła.
— Wiem, że tam jesteś,
więc otwórz drzwi!
Cisza.
— Cholera jasna,
Granger!
Znowu nic, „O nie kochana, mnie się tak nie ignoruje.”.
Draco wyciągnął różdżkę i
wypowiedział w myślach formułkę zaklęcia.
— Alohomora.
Zamek ustąpił, Draco
otworzył drzwi i bezszelestnie wślizgnął się do środka. Widok, który tam zastał,
odebrał mu mowę. Hermiona leżała na brzuchu w swoim łóżku czytając książkę, ale
nie to było powodem szoku Ślizgona. Miała na sobie bardzo skąpą piżamkę w
kolorze błękitu. Była ona dopasowana, a do tego bardzo krótka, przez co ledwo
zasłaniała tyłek dziewczyny. Natomiast włosy związane w niesforny kok dodawały
jej uroku.
Po chwili Hermiona odwróciła
się, czując na sobie czyjeś spojrzenie. Jej oczom ukazał się Malfoy, stojący z
delikatnie rozchyloną buzią w drzwiach. Natychmiast zerwała się z łóżka, przez
co o mało z niego nie spadła.
— Co ty tu do cholery
robisz?!
Draco w końcu się ocknął
i posłał jej uwodzicielski uśmiech.
— Patrzę.
Hermiona dopiero teraz
zdała sobie sprawę, że stoi przed nim ubrana jedynie piżamę, która zdecydowanie
nie nadawała się do publicznego paradowania. Szybko wzięła swój czarny, satynowy
szlafrok i założyła go. On również był krótki, ale na pewno zakrywał nieco
więcej.
— Bez tego wyglądałaś o
niebo lepiej, ale tak też mi się podobasz.
Mówiąc to, podszedł do
jej łóżka i usiadł na nim.
— Złaź stąd natychmiast!
A w ogóle to, co ty robisz w moim pokoju?
— Musimy pogadać.
— Wybacz, ale jest późno
i nie mam ochoty na pogaduszki.
Tak była prawda,
Hermiona nie chciała rozmawiać z Malfoyem. Nadal się na niego złościła, a
jednocześnie było jej przykro. Wiedziała, że nie ma podstaw, aby się tak zachowywać,
ale to niczego nie zmieniało.
— Nie wyjdę stąd, dopóki
ze mną nie porozmawiasz.
Hermiona spojrzała na
jego zaciętą minę i wiedziała, że nie odpuści. Westchnęła, więc i również
usiadła na łóżku, ale jak najdalej od Malfoya.
— Byle szybko, jestem
zmęczona.
— Czemu cię nie było
dzisiaj nad jeziorem? Czekałem na ciebie pod naszym dębem, ale nie przyszłaś.
Zaskoczył ją trochę tym
pytaniem. Nie miała pojęcia, o co może mu chodzić. Postanowiła jednak zachować
kamienną twarz.
— Byłam, ale zmieniłam
zdanie i poszłam gdzie indziej.
— Dlaczego?
— Po prostu, czy zawsze
muszę siedzieć w tym samym miejscu?
— O której tam byłaś?
Hermionę zaczęły już
irytować pytania Malfoya. Niby, dlaczego miała mu się tłumaczyć, co i kiedy
robi?
— Co to jest,
przesłuchanie?
— Tak, czekałem na
ciebie, ale nie przyszłaś i chcę wiedzieć dlaczego.
— Towarzystwo sobie
znalazłeś bez problemu.
Wymamrotała Hermiona
bardziej do siebie, ale na jej nieszczęście Draco to usłyszał.
— Czyli widziałaś mnie z
Dafne?
Zapytał spokojnie,
doskonale znając odpowiedź na to pytanie. Hermiona zawahała się przez chwilę,
ale uznała, że nie ma sensu go okłamywać, bo i po co.
— Tak.
— To teraz rozumiem,
dlaczego mnie unikasz.
— Ja cię wcale nie
unikam!
— Jasne i dlatego nawet
nie raczysz odpowiedzieć, jak pukam do twoich drzwi?
Hermiona trochę się
zmieszała. Naprawdę go unikała i celowo nie otwierała drzwi, ale przecież nie
mogła mu tego powiedzieć. Zapadła niezręczna cisza, którą przerwał Draco.
— Granger, posłuchaj, ja
ci to wszystko wytłumaczę.
— Nie musisz, to nie
moja sprawa z kim się spotykasz. Jesteś dorosły i możesz robić, co chcesz, a
nikomu nic do tego.
Jej głos był pewny, ale
dało się w nim dosłyszeć delikatną nutkę żalu.
— Ale chcę, bo to jest
jedno wielkie nieporozumienie.
Gdy Draco zobaczył, że Hermiona
już otwiera usta, aby coś powiedzieć, dodał łagodnym, ale nieznoszącym
sprzeciwu głosem.
— Nie przerywaj mi,
tylko wysłuchaj tego, co mam do powiedzenia.
Hermiona wahała się chwilę,
ale ciekawość zwyciężyła. Pokiwała tylko głową na znak, że się zgadza.
— A więc…
— Nie zaczyna się zdania
od a więc.
— Granger, błagam cię,
to teraz mało istotne.
— Już dobra, mów.
— A WIĘC, byłem pod
naszym dębem, czekałem na ciebie, bo mówiłaś na lekcjach, że chcesz się od stresować,
a zawsze tam wtedy chodzisz i nagle podeszła ta wariatka. Zaczęła coś gadać, że
mi dotrzyma towarzystwa i takie tam, a jak jej powiedziałem, że ma spadać, to
mnie pocałowała. Odepchnąłem ją od razu i powiedziałem, że mdli mnie na jej
widok i w końcu się odwaliła, ale tego już chyba nie widziałaś.
Zakończył Draco, patrząc
na Hermionę, która wyglądała na niezbyt przekonaną. W jej głowie toczyła się
bitwa. Z jednej strony kamień spadł jej z serca, ale nie była też przekonana,
czy Malfoy mówi prawdę. Nie raz słyszą o jego podbojach miłosnych i tym, jak
traktuje dziewczyny. Draco widząc jej wątpliwości, wpadł na pomysł, jak
przekonać ją o tym, że mówi prawdę. Wstał z łóżka i wyciągnął do niej rękę.
Hermiona spojrzała na niego pytająco.
— Na co czekasz,
idziemy.
— Co? Dokąd?
— Tego to się dwoisz na
miejscu.
— Nie ma mowy. Jest
cisza nocna, a poza tym nie mam ochoty nigdzie iść.
— Albo idziesz po
dobroci, albo ja ci pomogę.
— Nawet nie próbuj.
Warknęła Hermiona,
patrząc na Dracona wzrokiem, którego sam Voldemort by się nie powstydził. Ten
jednak uśmiechną się tylko złośliwie i nim zdążyła zareagować, przerzucił ją
sobie przez ramię, kierując się w stronę drzwi.
— Malfoy! Odstaw mnie w
tej chwili!
Hermiona próbowała się
szarpać, ale to nic nie dawało.
— A pójdziesz po
dobroci?
— Ty pieprzony kretynie,
postaw mnie!
— To chyba znaczyło nie.
Draco zaśmiał się i
ruszył w stronę wyjścia z salonu. Hermiona była wściekła, okładała go pięściami
po plecach i wyrzucała z siebie pod jego adresem wszystkie znane obelgi. Wyszli
na korytarz i skierowali się w stronę schodów. Hermiona nie przestawała się
szarpać, a Draco, co chwilę zerkał na jej tyłek, który teraz był doskonale
widoczny przez jej szamotanie, Musiał przyznać, że ma się, czym pochwalić.
— Granger, przestań się miotać,
bo i tak cię nie puszczę, a tylko kogoś tu ściągniesz i oboje będziemy mieli
kłopoty. A swoją drogą to niezły masz tyłek.
Wiedział, że tą uwagą
doprowadzi ją do szału i nie mylił się. Zaczęła się jeszcze bardziej szarpać i
krzyczeć.
— Ty skończony idioto,
pieprzony gadzie, nędzna imitacjo faceta odstaw mnie w tej chwili!
— Grabisz sobie i to
bardzo.
— Przysięgam, że cię
zabiję!
Gdy Draco już miał coś
odpowiedzieć, zamarł w pół kroku…
No i co on takiego tam zobaczył? Musiałaś przerwać w takim momencie, prawda? :/
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny rozdział, Malfoy jest... słodki, a Hermiona dokładnie taka jaka powinna być. Baaardzo lubię twoje opowiadanie, jedno z moich ulubionych. Fajnie, że tak szybko dodałaś rozdział :) Dzięęękuję i proszę o kolejny xD Pozdrawiam, życzę weny
czarodziejskie-dramione.blogspot.com
Jejuuu, jak można skończyć w takim momencie? To niesprawiedliwe!
OdpowiedzUsuńa ja czekam na ten pocałunek :D
świetnie piszesz ♥
droga-do-milosci.blogspot.com
Czemu przerwałaś w takim momencie!?
OdpowiedzUsuńNoo zabije Cię :D
Rozdział boski, a Mionka niech wybaczy Draco! ;*
Czekam na kolejny. Proszę dodaj jak najszybciej się da <3
Jak zobaczyłam, że jest nowy rozdział to musiałam przeczytać bo wiedziałam, że będzie świetny ;D
OdpowiedzUsuńI się nie mysliłam... Xd
Przestałam lubić Teodora i Dafne. Swoją drogą pasowaliby do siebie :P
A może tak jeszcze jedna niespodzianka i kolejny rozdział jutro? :)
Strasznie Chaotycznie! I długie opisy. Nie porwał mnie ten rozdział tak jak poprzednie. Ale nadal jest to jeden z moich ulubionych blogów :)
OdpowiedzUsuńcałusy :*
BOŻE KOCHAM CIĘ ! Świetnie, trzymaj tak dalej ! :D kiedy następny ? :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mnie nie zabijecie, ale następny chyba dopiero w piątek. Jutro mam bierzmowanie a w czwartek dodatkowe lekcje z takiego projektu i nie dam rady, ale obiecuje, że po raz kolejny wam to wynagrodzą :*
OdpowiedzUsuńNo zabijać to może nie ale jakiegoś dluuugiego cruciatusa to bym w ciebie walnela :P dopiero w piątek :'( jak ja wytrzymam :'( a po za tym rozdział świetny piękny i wgl i ta akcja z tym tyłkiem xD png popłakałam się ze śmiechu ;) mam wytrzymać do piątku nie więdzac dlaczego Draco zatrzymał się w polkroku ..... No dobrze jakoś wytrzymam ale nowy rozdział musi być dłuższy od tego :P Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, jak zawsze. :) W niektórych momentach aż ciarki przechodzą. :D Zapraszam również do mnie, zaczęłam pisać drugiego bloga, byłoby miło gdybyś wpadła ;) http://dramione-umrzec-z-mlosci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJesteś OKROPNA ! Jak mogłaś z kończyć w takim momencie ?! No jak ja się pytam . ? Dlaczego ty mi to robisz ;(
OdpowiedzUsuńProszę aby Cię oni byli razem :D ( Takie niegramatyczne zdanko ) Blog przeczytałam w jeden dzień i się w nim zakochałam z niecierpliwością czekam na nowe rozdziały. I jak byś mogła mnie informować ?
http://my-litle-life-love.blogspot.com
W TAKIM MOMENCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Masz zagwarantowane że będe dalej czytać. Ale w takim momencie!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJ.K.
mmmmniam :-3 fajna piżąmka :-D
OdpowiedzUsuńEjjj co sie stało.. ?!
Ide dalej ! :-D
Podejrzenia takie moje ? - Może Blaise i Pansy razem ? Pocałunki, albo coś takiego.. ? :-3
CzytelniczkaGreen.
Jak możesz przerywaaaaać !!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Jak można przerywać w takim momencie?! Boski. Dafne pasuje do Rona...
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita... pięknie piszesz, wzruszyłam się przy twoim opowiadaniu a rzadko mi się to zdarza.... Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńŚmieszny rozdział ,a szczególnie końcówka :-D Dobrze Ci wyszedł ją się nie przycze
OdpowiedzUsuńpiam .
"Zaciętą" a nie "zacięto", "gdzie indziej" osobno, "nieraz" razem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)