wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 10


Błonia pełne były uczniów cieszących się ostatkami pięknej pogody. Pomimo tego, że była końcówka września, temperatura nadal nie spadała poniżej dwudziestu stopni. Hermiona również miała zamiar spędzić dzisiejsze popołudnie na świeżym powietrzu. Zaraz po lekcjach szybko przebrała się, wzięła Demona i udała się nad jezioro. Chciała się odprężyć, a czytanie pod jej ulubiony dębem było na to idealnym sposobem. Pomimo tego, iż minął dopiero niecały miesiąc nauki, nauczyciele nie dawali im chwili wytchnienia. Wciąż powtarzali, że w tym momencie OWUTEMY są najważniejsze, bo to od nich zależy ich przyszłość. Hermiona jednak zawsze była systematyczna i lubiła się uczyć, więc wszystkie zadane prace dawno odrobiła i mogła sobie pozwolić na chwilę dla siebie. Była już blisko jeziora, gdy zauważyła, że pod jej ulubionym drzewem stoją dwie postacie. Podeszła bliżej i ujrzała dobrze jej znaną blond czuprynę. Naprzeciwko Dracona stała dziewczyna, którą Hermiona kojarzyła z lekcji. Należała ona do Slytherinu. Panna Granger zastanawiała się, co Malfoy z nią robi. Podeszła jeszcze bliżej i nagle zamarła. Dafne, bo tak nazywała się owa Ślizgonka, zarzuciła Draconowi ręce na szyje i namiętnie go pocałowała. Hermiona natychmiast odwróciła się i pobiegła w stronę przeciwległego brzegu. Zatrzymała się dopiero przy jakimś kamieniu, na którym usiadła. Poczuła, jak do oczu napływają jej łzy, ale nie pozwoliła się im wydostać. „No i czemu ja płaczę? Przecież to tylko mój kolega i może robić, co i z kim chce.”. Pomimo takich myśli oraz tłumaczenia sobie, że nic ją to nie obchodzi, nadal czuła smutek i… zazdrość? Oczywiście nie dopuszczała do swojej świadomości tego, że mogłaby być zazdrosna o Dracona Malfoya. Od początku semestru para Prefektów spędzała ze sobą bardzo dużo czasu. W dalszym ciągu siedzieli razem na lekcjach, a popołudniami przesiadywali  w swoim salonie lub na błoniach. Ten wspólny czas bardzo ich do siebie zbliżył. Dlatego też, gdy Hermiona zobaczyła go z tą dziewczyną, poczuła się strasznie. Nie raz powtarzał jej, że jest wyjątkowa i inna niż wszystkie, „Widać on jednak woli te wszystkie.”, „Na Merlina to Malfoy, co ja sobie wyobrażałam, że nagle ten egoista stanie się cudownym facetem i zakocha się w szlamie, NIE! Zaraz, o czym ja w ogóle myślę?! Jakie się zakocha? Nie, trzeba to skończyć, bo ten pieprzony arystokrata miesza mi w głowie!” Od natłoku myśli rozbolała ją głowa. Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak wstrząsnął nią widok Malfoya z inną. Był przecież wolny i to oczywiste, że spotyka się z dziewczynami. Nagle jej rozmyślania przerwał ktoś, siadający obok niej. Odwróciła głowę i ujrzała przystojnego Ślizgona, Teodora Notta.
— Czemu taka ślicznotka siedzi tu sama?
Zapytał, posyłając Hermionie uwodzicielski uśmiech.
— Jestem z psem na spacerze.
Tu wskazała na Demona, który biegał nieopodal jeziora.
— A stało się coś?
— Nie, czemu pytasz?
— Masz takie smutne oczy.
„Draco zawsze mówił, że wszystko może wyczytać z moich oczu, NIE! STOP! Nie będę teraz o nim myśleć.”
— Wszystko w porządku, po prostu nie najlepiej się dzisiaj czuję, nic poza tym.
— To może powinnaś pójść do Skrzydła Szpitalnego?
— Nie trzeba, naprawdę. Jestem tylko trochę zmęczona i mam gorszy dzień, ale dziękuję za troskę.
— Nie ma za co.
Siedzieli tak dość długo. rozmawiając i śmiejąc się. Ślizgon zrobił dobre wrażenie na Hermionie. Był miły, zabawny, a do tego przystojny. Dopiero przed kolacją postanowili wrócić do zamku.

*****

Draco stał i wpatrywał się w jezioro. Miał nadzieję spotkać tu dzisiaj Hermionę, w końcu uwielbiała przesiadywać pod tym starym dębem. Nagle ktoś zasłonił mu oczy. Już miał nadzieje, że to jego ulubiona Gryfonka, gdy usłyszał jakiś piskliwy głosik obok swojego ucha.
— Zgadnij, kto to Dracusiu?
Szybko zdjął ręce dziewczyny ze swojej twarzy i się odwrócił.
— Czego chcesz?
Odezwał się poirytowany Draco. Przed nim stała Dafne Greengrass, jedna z najgłupszych Ślizgonek i oczywiście jego zagorzała fanka.
— Przyszłam dotrzymać ci towarzystwa. Zauważyłam, że stoisz sam, więc…
— Ktoś cię o to prosił? Nie, to wynocha!
— Smoku nie udawaj, że mnie nie chcesz, przecież oboje doskonale wiemy, że pragniesz mnie tak samo, jak ja ciebie.
Mówiąc to, przybliżyła się do Dracona i położyła mu rękę na torsie, którą on zaraz dość niedelikatnie strącił.
— Czy ty jesteś głucha? Powiedziałem ci, że masz się odwa…
Nie dokończył, gdyż Dafne zarzuciła mu ręce na szyję i wpiła się w jego usta. Draco przez chwilę tkwił w szoku, ale gdy dotarło do niego, co się dzieje, od razu odepchnął dziewczynę.
— Czy ja mówię niewyraźnie?! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, więc odwal się ode mnie raz na zawsze!
— Ale Dracusiu…
— Na Salazara nie rozumiesz, że mdli mnie na twój widok i nie mam ochoty nawet na ciebie patrzeć?
Wypowiedział te słowa z taką pogardą, że Dafne poczerwieniała cała ze złości. Odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła do zamku. Malfoy odetchnął z ulgą. Nie mógł pojąć, jak można być tak żałosnym. Może i był przystojny, ale to nie powód, żeby się na niego rzucać, jak wygłodzony hipogryf na mięso. Draco, aby ochłonąć, usiadł pod dębem i wpatrywał się w tafle jeziora. Siedział i rozmyślał już dłuższy czas, ale Granger, na którą czekał, nie pojawiła się. Zbliżała się już pora kolacji, więc postanowił udać się do Wielkiej Sali z nadzieją, że właśnie tam spotka Hermionę. W kilka minut przeszedł przez błonia i stanął przed wejściem do Sali, postanowił tu na nią poczekać. Już po chwili ją zauważył, ale nie samą. U boku Granger kroczył Teodor Nott. Draco zacisnął pięści. Jego wściekłość pogłębiła się jeszcze bardziej, gdy para zatrzymała się zaledwie kilka metrów przed nim tak, że mógł podsłuchiwać ich rozmowę.
— Dziękuje ci bardzo, to było naprawdę miłe popołudnie.
Stwierdziła Hermiona i posłała Ślizgonowi jeden ze swoich uroczych uśmiechów.
— Nie ma za co, czas spędzony z tak cudowną dziewczyną to czysta przyjemność.
Mówiąc to, Teodor pocałował ją w policzek.
— Do zobaczenia.
Rzucił jeszcze tylko i zniknął za drzwiami. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem i poszła w jego ślady. Po drodze zauważyła jednak Malfoya. Posłała mu, ku zdziwieniu chłopaka, spojrzenie pełnie niechęci, po czym z uniesioną głową, kompletnie go ignorując, weszła do środka. Draco nie wiedział, co o tym myśleć. Jeszcze parę godzin temu wszystko było w porządku, a teraz? Był prawie pewny, że to wina jego „kolegi”. Natychmiast ruszył do stołu Slytherinu. Całej tej sytuacji przyglądali się Blaise oraz Pansy i byli pewnie, że coś musiało się stać. Szybko poszli za swoim przyjacielem, aby nie zrobił nic głupiego. Draco od razu odnalazł wzrokiem Notta i szybko do niego podszedł. Trącił go w ramię, aby ten zwrócił na niego uwagę.
— Co ty odpierdalasz?!
Warknął Draco, posyłając koledze mordercze spojrzenie.
— Chyba nie wiem, o co ci chodzi.
Jednak złośliwy uśmiech, który zagościł na twarzy Teodora, mówił, co innego.
— Nie rób z siebie większego idioty, niż jesteś. Czego chcesz od Granger?
— Aaa, o to ci chodzi. Ja tylko zawieram nowe znajomości, jeśli wiesz, co mam na myśli.
Draco zacisnął pięści, gdy wyobraził sobie tego gada z Hermioną, aż coś się w nim zagotowało, a wściekłość na Notta wzrosła jeszcze bardziej.
— Tknij ją tylko, a pożałujesz!
— No wiesz, z kolegą z jednego domu się nie podzielisz? Stawiam, że ta szlamowata kurewka da nam obu, więc ja nie widzę problemu, a tak w ogóle to dobra jest w te klocki?
Tego było już za wiele. Malfoy bez zastanowienia uniósł pięść i wymierzył Teodorowi cios prosto w nos, pod wpływam którego ten spadł z ławki i zalał się krwią.
— Jeszcze raz ją tak nazwiesz, a nie żyjesz, rozumiesz?! I pamiętaj, trzymaj się od niej z daleka!
Odwrócił się i klnąc pod nosem, opuścił salę. Blaise i Pansy obserwowali całą tę sytuację i byli w szoku.
— Pansy, zaraz po kolacji musisz koniecznie pogadać Hermioną.
— Wiem.
Usiedli i w pośpiechu zjedli posiłek, po czym panna Parkinson wstała i wszyła z zamiarem udania się do Pokoju Wspólnego Prefektów. Jednak nie musiała, gdyż przed drzwiami czekała na nią Hermiona.
— Hej, właśnie miała do ciebie iść, musimy pogadać.
Zaczęła Pansy bardzo poważnym tonem.
— To chodźmy na błonia.
Zaproponowała Hermiona, gdyż i ona chciała porozmawiać z koleżanką.
— A nie możemy do ciebie?
— Yyy… no, bo ja… chciałabym się… przewietrzyć.
— Dobrze, więc chodźmy.
I ruszyły w stronę wyjścia. Teraz Pansy zyskała pewność, że coś jest nie tak. Zawsze przesiadywały w salonie Prefektów lub pokoju Gryfonki, gdy chciały w spokoju porozmawiać, a teraz ona upiera się, żeby wyjść z zamku. W końcu usiadły na jakiejś ławce. Przez chwilę panowała cisza, którą przerwała Hermiona.
— Co się stało przy waszym stole?
„Więc to po to na mnie czekałaś”, zaśmiała się w duchu Pansy.
— Draco pobił Notta.
— Że co?! Ale dlaczego?
Panna Parkinson zastanawiała się, czy powiedzieć przyjaciółce prawdę. W końcu kto chciałby się dowiedzieć, że zostaa nazwany szlamowatą kurewką i to zupełnie bezpodstawnie?
— Powiedzmy, że go wkurzył.
— Czym?
Zapytała twardo panna Granger. Musiała wiedzieć, o co chodzi. Miała dziwne przeczucie, że ta sprawa jej dotyczy.
— To mało istotne.
Hermiona wiedziała, że Pansy  kłamie i nie miała zamiaru ustąpić, póki nie dowie się prawdy.
— Masz mi w tej chwili powiedzieć, o co poszło!
Pansy widząc determinacje na twarzy Hetmiony, postanowiła odpuścić.
— Bo ty przyszłaś z Nottem i Draco dostał szału. Poszedł do niego i wypytywał, czego on od ciebie chce. Zaczęli się kłócić i Teodor powiedział, że jesteś zwykłą szlamowatą kurewką i skoro dajesz Draconowi, to jemu też możesz i pytał, jaka jesteś w łóżku. Wtedy Malfoy mu przywalił.
Hermionę zatkało. Zrobiło jej się bardzo przykro, poczuła się strasznie wykorzystana i upokorzona. Spędziła miłe popołudnie z chłopakiem, który dążył tylko i wyłącznie do tego, aby ją przelecieć i do tego miał ją za śmiecia. I jeszcze Malfoy, sam jest nie lepszy. Zgrywa obrońcę moralności, a przy każdej możliwej okazji wykorzystuje dziewczyny, pieprzony hipokryta. Sama już nie wiedziała, co ma myśleć na ten temat. Nagle z rozmyślań wyrwała ją Pansy.
— Hermiona, czy wy się pokłóciliście ze Draconem?
Nie wiedziała, co odpowiedzieć, bo przecież nie, że najzwyczajniej w świecie jest o niego zazdrosna, „Nie! Zaraz ja wcale nie jestem zazdrosna!” „Wmawiaj sobie.”
— Nie, dlaczego pytasz?
Pansy przyjrzała się Hermionie. Była pewne, że coś jest nie tak.
— Co, jak co, ale kłamać to ty nie potrafisz, więc gadaj, o co chodzi.
— Daj spokój, przecież mówię, że nic się nie stało.
— To wytłumacz mi, dlaczego dzisiaj przed Wielką Salą jakbyś mogła, to byś go zabiła spojrzeniem?
Hermiona była już lekko poirytowana ciągłymi pytaniami Pansy. Nie chciała o tym mówić, ponieważ sama nie wiedziała, czemu aż tak ją męczy fakt, że Draco się z kimś całował. Postanowiła, więc po prostu milczeć. Po chwili jednak Pansy przerwała ciszę.
— Powiedz coś wreszcie, martwimy się o ciebie i Dracona.
— Nim ma się, kto zająć.
Dopiero po fakcie Hermiona uświadomiła sobie, że zupełnie nieświadomie wypowiedziała te słowa na głos i na jej nieszczęście Pansy to usłyszała.
— Jak to? O czym ty mówisz?
Zdziwiła się Pansy. Nie miała pojęcie, o co może chodzić Hermionie.
— O niczym, nie ważne, zapomnij o tym.
— Moment! W tej chwili masz mi powiedzieć, o kogo chodzi!
„Cholerni Ślizgoni, zawsze wszystko muszą wiedzieć!” Hermiona doszła do wniosku, że i tak nie wygra z koleżanką i postanowiła się poddać.
— O Dafne Greengrass.
— A co ona ma wspólnego z Draconem?
— Coś na pewno, skoro całowali się dzisiaj nad jeziorem.
— COO?! Chyba żartujesz, nie na pewno musiało ci się coś przywidzieć.
Pansy była w szoku. Bardzo dobrze znała relacje Dracona i Dafne. Młody Malfoy po prostu jej nienawidził. Była taka sama, jak ona kiedyś, pusta i myśląca tylko o tym, jak go zdobyć, co nigdy nie bawiło blondyna. Dlatego wydawało jej się to absurdalne, że całował się z nią akurat, teraz kiedy ona i Diabeł byli prawie pewni, że pomiędzy nim, a Hermioną coś się dzieje.
— Chyba jestem w stanie poznać, Malfoya i tę idiotkę!
Krzyknęła panna Granger, zdenerwowany tym, że przyjaciółka jej nie wierzy.
— Spokojnie, po prostu chodzi mi o to, że on jej nienawidzi i stara się omijać szerokim łukiem.
— Widać nie przeszkadza mu to w tym, żeby się z nią obściskiwać.
— Nie, tu na pewno musi chodzić o coś innego i ja się dowiem, o co.
— Nawet się nie waż z nim o tym rozmawiać!
Hermiona wiedziała, że gdyby Malfoy dowiedział się, że ich widziała i jak na to zareagowała, wyśmiałby ją oraz wziął za idiotkę. Dlatego też nie miała najmniejszej ochoty dostarczać mu powodu do drwienia z niej.
— Czemu?
— Żartujesz? Jeszcze by mu wpadło to tej potłuczonej, pustej głowy, że jestem o niego… zazdrosna.
— A nie jesteś?
— Oczywiście, że nie! Ja zazdrosna o tego skończonego kretyna? Też coś.
Na Salazara, jacy ci Gryfoni są uparci!” pomyślała Pansy. Doszła do wniosku, że nie ma po co dalej drążyć tego tematu, bo Hermiona i tak się do niczego nie przyzna. Wpadła jednak na inny genialny pomysł, dzięki któremu być może uda jej się rozwiązać tę zagadkę.
— Niech ci będzie. Wiesz, ja już muszę iść, spotkamy się później. Pa.
— Do zobaczenia. Tylko pamiętaj, nie mówi nic Malfoyowi!
„Jemu może i nie, ale…”

*****

Pansy zmierzała do lochów. Musiała jak najszybciej wyjaśnić sprawę Dracona i Dafne. Nie chciało jej się wierzyć, że to wszystko na poważnie. Na szczęście była jedna osoba, dzięki której mogła się dowiedzieć, o co tak naprawdę chodzi i nie złamać danej obietnicy. Już po chwili była na miejscu, podała hasło, a w ścianie pojawiły się drzwi, przez które weszła do pokoju wspólnego Slytherinu.
— Widział ktoś może Zabiniego?
Na te słowa z kanapy podniósł się ciemnoskóry chłopak i podszedł do niej.
— Co kochanie, aż tak się za mną stęskniłaś?
Jego lewa brew powędrowała ku górze, a na twarzy pojawił się uwodzicielki uśmiech. Normalnie Pansy unosiłaby się już nad ziemią, ale teraz najważniejsza była Hermiona.
— Blaise, nie wygłupiaj się, musimy pogadać. Chodzi o Hermionę i Dracona.
Zabini od razu spoważniał.
— Chodźmy do mojego dormitorium.
Ruszyli w stronę schodów, odprowadzani zazdrosnymi spojrzeniami dziewczyn. Po chwili byli już w sypialni chłopaka. Pansy usiadła na łóżku, a Blaise napełnił dwie szklanki Ognistą, po czym podał jej jedną i usiadł naprzeciwko.
— No to dawaj, o co chodzi.
— Draco całował się z Dafne, a Hermiona to widziała.
Zabini zakrztusił się alkoholem, który właśnie pił.
— Co?! To niemożliwe!
— Też tak myślałam, ale ona jest pewna, że to był on.
Wyjaśniała spokojnie Pansy, doskonale rozumiejąc szok Blaise’a.
— Ale, ale… jak? Przecież on szaleje za Hermioną! Może się do tego nie przyznaje nawet sam przed sobą, ale to widać!
— Jakbym widziała naszą Granger. Wszystkiego się wypiera, a teraz jest jeszcze zazdrosna.
— Co za idiota! Czy on zawsze wszystko musi spieprzyć! Ale żeby z Greengrass?!
Blaise nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Zawsze wiedział, że jego kumple robi różne dziwne rzeczy, ale coś takiego to już podchodziło pod czysty debilizm.
— Poczekaj, jak dla mnie to wszystko jest podejrzane. Musisz z nim pogadać i dowiedzieć się, o co chodzi.
— Ja?
— Tak, obiecałam jej, że nie będę o tym z nim rozmawiać.
— Pansy, proszę cię. Jak mnie zostawisz z nim samego, to przysięgam na Salazara, że zrobię temu debilowi krzywdę.
Pansy się wahała. Z jednej strony chciała jak najlepiej dla przyjaciółki, ale obiecała się nie wtrącać. Blaise zauważył, że dziewczyna ma wątpliwości.
— Proszę cię, musimy im pomóc. Przecież wiesz, że oni sami w życiu się nie pogodzą.
Panna Parkinson widząc błagalne spojrzenie kolegi, w końcu się złamała.
— Masz rację. Napisz do niego, żeby tu przyszedł. Im szybciej to załatwimy, tym lepiej.
Zabini bez słowa podszedł do biurka, wyciągnął kawałek pergaminu i napisał krótki list.

Przyjdź do mnie zaraz, to bardzo ważne.

                                                                                         Blaise

Jednym machnięciem różdżki wysłał list i ponownie usiadł obok Pansy. Po niecałych dziesięciu minutach w drzwiach stanął zdyszany Draco.
— Co się stało?
— Siadaj, musimy pogadać.
Powiedział stanowczo Blaise, co zdziwiło trochę Dracona, ale jakoś nie miał ochoty na pogaduszki z nim i Pansy. Chciał być sam i pomyśleć, co się takiego stało, że Granger nie chce z nim rozmawiać. Gdy po kolacji wróciła do Pokoju Wspólnego, a on chciał z nią pogadać, zbyła go niezbyt miło, po czym zamknęła się u siebie.
— Zabini, ja nie mam ochoty na jakieś pogaduchy.
Już miał wyjść, ale usłyszał głos panny Parkinson.
— Draco, chodzi o Hermionę.
Malfoy zatrzymał się i odwrócił do przyjaciół.
— Co się stało?
— Usiądź.
Draco zajął miejsce na fotelu. W końcu odezwał się Blaise, który był już na granicy wytrzymałości.
— Coś ty kretynie nawywijał?!
— Możesz jaśniej.
Draco nie miał pojęcia, o co chodzi, ale Zabini wyglądał na naprawdę wściekłego.
— Co robiłeś dzisiaj po lekcjach?
Draco zawahał się chwilę, zdziwiony takim pytaniem, ale zaczął mówić.
— Byłem nad jeziorem pod tym starym dębem. Myślałem, że Granger tam będzie, ale się nie doczekałem.
— No widzisz, a tak się składa, że ona tam była, ale widać byłeś zbyt zajęty, żeby to zauważyć!
— O czym ty…
Nagle go olśniło.
— Ja pierdole…
Draco złapał się za głowę i pochylił, przecież to takie oczywiste. Granger musiała widzieć całe to zajście pod dębem.
— No właśnie! W co ty pogrywasz człowieku?
— Stary, ale rzecz w tym, że ja…
— Tylko mi nie mów, że nic nie zrobiłeś!
Zabini był coraz bardziej wkurzony. Pomimo tego, że Hermionę znał niedługo, bardzo się do niej przywiązał. Można by nawet rzec, że zaczął traktować ją jak młodszą siostrę.
— Blaise! Może dasz mu wreszcie coś powiedzieć?
— Dzięki, Pansy. Posłuchajcie, jak czekałem na Granger to przylazła do mnie ta Greengress i zaczęła coś gadać. Próbowałem ją spławić, ale ona rzuciła się na mnie i pocałowała. Zaraz ją odepchnąłem, ale Granger już chyba tego nie widziała.
— Ja wiedziałam, że ty byś nie pocałował tej idiotki!
Krzyknęła Pansy, klaszcząc w dłonie. Zabiniemu zrobiło się za to głupio. Zamiast wysłuchać swojego najlepszego przyjaciela, od razu na niego naskoczył.
— Sorry, Smoku, trochę mnie poniosło.
— Dobra, nalej mi lepiej Ognistej, bo zaraz szlag mnie trafi.
Blaise przywołał szklankę, napełnił ją alkoholem i podał przyjacielowi.
— Stary, powiem ci, że wpadłeś w niezły syf.
Stwierdził dobitnie Blaise, dolewając sobie Ognistej.
— Spokojnie, już ja znajdę sposób na tę upartą Gryfonkę.
Dwójka Ślizgonów spojrzała podejrzliwie na Malfoy, ale ten uśmiechnął się tylko przebiegłe i wstał z fotela.
— Idę udobruchać Granger, trzymajcie kciuki.
Zbliżył się do drzwi, a wychodząc, usłyszał jeszcze zaniepokojony głos Pansy.
— Draco, błagam cię, tylko się nie pozabijajcie.
— Biorąc pod uwagę to, że mam do czynienia z Granger to nie jestem ci w stanie tego obiecać.
Draco zamknął za sobą drzwi i skierował się na piąte piętro, przez cały czas przeklinając Dafne. Wszystko było już tak dobrze, a ta idiotka musiała to zepsuć. Draco nie należał jednak do ludzi, którzy nie łatwo się poddają, zawsze miał to, czego chciał. Co prawda Granger była cholernie uparta, ale to nawet lepiej. Była dla niego wyzwaniem, czymś, o co trzeba zawalczyć. Pomimo całej tej sytuacji na twarzy Malfoya błąkał się uśmiech. Z postawy Hermiony wynikało, że jest o niego zazdrosna, a to było jednoznaczne z tym że coś do niego czuje. On sam nie był pewny swoich uczyć. Owszem, uwielbiał spędzać z nią czas, dobrze im się rozmawiało, a do tego była bardzo atrakcyjna, ale on był Draconem Malfoyem, zimnym draniem, który się nie zakochuje… chyba. Nawet nie wiedział, kiedy znalazł się przed portretem starego czarodziej. Podał hasło i wszedł do salonu, od razu kierując się do sypialni dziewczyny. Już miał zapukać do jej drzwi, gdy przeszło mu przez myśl, że może jednak lepiej będzie wszystko dokładnie przemyśleć, w końcu chodziło Granger, a z nią łatwo nie pójdzie. Za pomocą różdżki przywołał do siebie czystą bieliznę i ubrania, po czym udał się do łazienki. Kąpiel była idealnym sposobem, aby się uspokoić i wszystko poukładać w głowie. Rozebrał się i wszedł do wanny pełniej wody. Przymknął delikatnie oczy, zastanawiając się, co ta Gryfonka z nim robi. Malfoy, największy Casanova tej szkoły, który zawsze ma to, czego chce, nawet się zbytnio nie wysilając, ma zamiar tłumaczyć się Granger. Może i zmienił się po wojnie, ale nadal miał coś z zimnego, egoistycznego, arystokraty. Jednak przy tej dziewczynie zmieniał się nie do poznania. Stawał się czuły i troskliwy, a trzeba podkreślić, że nigdy nie był taki w stosunku do żadnej kobiety, oczywiście poza swoją matką. Narcyza Malfoy, nie miał z nią kontaktu, odkąd wyrzekł się ojca. Był pewny, że ten zabrania jej wszelkich kontaktów z synem. Lucjusz zawsze terroryzował swoją żonę tak samo, jak Dracona. Z ciężkim sercem zostawiał swoją matkę z tym tyranem. Próbował ją przekonać, aby odeszła razem z nim, ale arystokratka się nie zgodziła. Pomimo tych wszystkich krzywd, których doświadczyła z jego strony, kochała go, kochała go ponad życie i nie potrafiła przestać. Draco wiedział, że opuszczając dom, może jej już nigdy nie zobaczyć, ale nie żałował tej decyzji. W końcu mógł żyć po swojemu, nie musząc martwic się o to, że jak wróci do domu, to zostanie skatowany przez ojca za rzekomo nieodpowiednie zachowanie. Podobało mu się to nowe  życie, w końcu był wolny. Takie i inne myśli kłębiły się w jego głowie. Gdy woda była już prawie zimna, przypomniał sobie, że musi jeszcze iść do Granger. Wyszedł z wanny, wysuszył się szybko i ubrał, po czym poszedł do dziewczyny. Zapukał do jej drzwi, ale odpowiedziała mu tylko cisza. Zastukał ponownie, nic. Spróbował je otworzyć, ale klamka nie ustąpiła.
— Wiem, że tam jesteś, więc otwórz drzwi!
Cisza.
— Cholera jasna, Granger!
Znowu nic, „O nie kochana, mnie się tak nie ignoruje.”.  Draco wyciągnął różdżkę i wypowiedział w myślach formułkę zaklęcia.
— Alohomora.
Zamek ustąpił, Draco otworzył drzwi i bezszelestnie wślizgnął się do środka. Widok, który tam zastał, odebrał mu mowę. Hermiona leżała na brzuchu w swoim łóżku czytając książkę, ale nie to było powodem szoku Ślizgona. Miała na sobie bardzo skąpą piżamkę w kolorze błękitu. Była ona dopasowana, a do tego bardzo krótka, przez co ledwo zasłaniała tyłek dziewczyny. Natomiast włosy związane w niesforny kok dodawały jej uroku.
Po chwili Hermiona odwróciła się, czując na sobie czyjeś spojrzenie. Jej oczom ukazał się Malfoy, stojący z delikatnie rozchyloną buzią w drzwiach. Natychmiast zerwała się z łóżka, przez co o mało z niego nie spadła.
— Co ty tu do cholery robisz?!
Draco w końcu się ocknął i posłał jej uwodzicielski uśmiech.
— Patrzę.
Hermiona dopiero teraz zdała sobie sprawę, że stoi przed nim ubrana jedynie piżamę, która zdecydowanie nie nadawała się do publicznego paradowania. Szybko wzięła swój czarny, satynowy szlafrok i założyła go. On również był krótki, ale na pewno zakrywał nieco więcej.
— Bez tego wyglądałaś o niebo lepiej, ale tak też mi się podobasz.
Mówiąc to, podszedł do jej łóżka i usiadł na nim.
— Złaź stąd natychmiast! A w ogóle to, co ty robisz w moim pokoju?
— Musimy pogadać.
— Wybacz, ale jest późno i nie mam ochoty na pogaduszki.
Tak była prawda, Hermiona nie chciała rozmawiać z Malfoyem. Nadal się na niego złościła, a jednocześnie było jej przykro. Wiedziała, że nie ma podstaw, aby się tak zachowywać, ale to niczego nie zmieniało.
— Nie wyjdę stąd, dopóki ze mną nie porozmawiasz.
Hermiona spojrzała na jego zaciętą minę i wiedziała, że nie odpuści. Westchnęła, więc i również usiadła na łóżku, ale jak najdalej od Malfoya.
— Byle szybko, jestem zmęczona.
— Czemu cię nie było dzisiaj nad jeziorem? Czekałem na ciebie pod naszym dębem, ale nie przyszłaś.
Zaskoczył ją trochę tym pytaniem. Nie miała pojęcia, o co może mu chodzić. Postanowiła jednak zachować kamienną twarz.
— Byłam, ale zmieniłam zdanie i poszłam gdzie indziej.
— Dlaczego?
— Po prostu, czy zawsze muszę siedzieć w tym samym miejscu?
— O której tam byłaś?
Hermionę zaczęły już irytować pytania Malfoya. Niby, dlaczego miała mu się tłumaczyć, co i kiedy robi?
— Co to jest, przesłuchanie?
— Tak, czekałem na ciebie, ale nie przyszłaś i chcę wiedzieć dlaczego.
— Towarzystwo sobie znalazłeś bez problemu.
Wymamrotała Hermiona bardziej do siebie, ale na jej nieszczęście Draco to usłyszał.
— Czyli widziałaś mnie z Dafne?
Zapytał spokojnie, doskonale znając odpowiedź na to pytanie. Hermiona zawahała się przez chwilę, ale uznała, że nie ma sensu go okłamywać, bo i po co.
— Tak.
— To teraz rozumiem, dlaczego mnie unikasz.
— Ja cię wcale nie unikam!
— Jasne i dlatego nawet nie raczysz odpowiedzieć, jak pukam do twoich drzwi?
Hermiona trochę się zmieszała. Naprawdę go unikała i celowo nie otwierała drzwi, ale przecież nie mogła mu tego powiedzieć. Zapadła niezręczna cisza, którą przerwał Draco.
— Granger, posłuchaj, ja ci to wszystko wytłumaczę.
— Nie musisz, to nie moja sprawa z kim się spotykasz. Jesteś dorosły i możesz robić, co chcesz, a nikomu nic do tego.
Jej głos był pewny, ale dało się w nim dosłyszeć delikatną nutkę żalu.
— Ale chcę, bo to jest jedno wielkie nieporozumienie.
Gdy Draco zobaczył, że Hermiona już otwiera usta, aby coś powiedzieć, dodał łagodnym, ale nieznoszącym sprzeciwu głosem.
— Nie przerywaj mi, tylko wysłuchaj tego, co mam do powiedzenia.
Hermiona wahała się chwilę, ale ciekawość zwyciężyła. Pokiwała tylko głową na znak, że się zgadza.
— A więc…
— Nie zaczyna się zdania od a więc.
— Granger, błagam cię, to teraz mało istotne.
— Już dobra, mów.
— A WIĘC, byłem pod naszym dębem, czekałem na ciebie, bo mówiłaś na lekcjach, że chcesz się od stresować, a zawsze tam wtedy chodzisz i nagle podeszła ta wariatka. Zaczęła coś gadać, że mi dotrzyma towarzystwa i takie tam, a jak jej powiedziałem, że ma spadać, to mnie pocałowała. Odepchnąłem ją od razu i powiedziałem, że mdli mnie na jej widok i w końcu się odwaliła, ale tego już chyba nie widziałaś.
Zakończył Draco, patrząc na Hermionę, która wyglądała na niezbyt przekonaną. W jej głowie toczyła się bitwa. Z jednej strony kamień spadł jej z serca, ale nie była też przekonana, czy Malfoy mówi prawdę. Nie raz słyszą o jego podbojach miłosnych i tym, jak traktuje dziewczyny. Draco widząc jej wątpliwości, wpadł na pomysł, jak przekonać ją o tym, że mówi prawdę. Wstał z łóżka i wyciągnął do niej rękę. Hermiona spojrzała na niego pytająco.
— Na co czekasz, idziemy.
— Co? Dokąd?
— Tego to się dwoisz na miejscu.
— Nie ma mowy. Jest cisza nocna, a poza tym nie mam ochoty nigdzie iść.
— Albo idziesz po dobroci, albo ja ci pomogę.
— Nawet nie próbuj.
Warknęła Hermiona, patrząc na Dracona wzrokiem, którego sam Voldemort by się nie powstydził. Ten jednak uśmiechną się tylko złośliwie i nim zdążyła zareagować, przerzucił ją sobie przez ramię, kierując się w stronę drzwi.
— Malfoy! Odstaw mnie w tej chwili!
Hermiona próbowała się szarpać, ale to nic nie dawało.
— A pójdziesz po dobroci?
— Ty pieprzony kretynie, postaw mnie!
— To chyba znaczyło nie.
Draco zaśmiał się i ruszył w stronę wyjścia z salonu. Hermiona była wściekła, okładała go pięściami po plecach i wyrzucała z siebie pod jego adresem wszystkie znane obelgi. Wyszli na korytarz i skierowali się w stronę schodów. Hermiona nie przestawała się szarpać, a Draco, co chwilę zerkał na jej tyłek, który teraz był doskonale widoczny przez jej szamotanie, Musiał przyznać, że ma się, czym pochwalić.
— Granger, przestań się miotać, bo i tak cię nie puszczę, a tylko kogoś tu ściągniesz i oboje będziemy mieli kłopoty. A swoją drogą to niezły masz tyłek.
Wiedział, że tą uwagą doprowadzi ją do szału i nie mylił się. Zaczęła się jeszcze bardziej szarpać i krzyczeć.
— Ty skończony idioto, pieprzony gadzie, nędzna imitacjo faceta odstaw mnie w tej chwili!
— Grabisz sobie i to bardzo.
— Przysięgam, że cię zabiję!
Gdy Draco już miał coś odpowiedzieć, zamarł w pół kroku…

17 komentarzy:

  1. No i co on takiego tam zobaczył? Musiałaś przerwać w takim momencie, prawda? :/
    Jak zwykle świetny rozdział, Malfoy jest... słodki, a Hermiona dokładnie taka jaka powinna być. Baaardzo lubię twoje opowiadanie, jedno z moich ulubionych. Fajnie, że tak szybko dodałaś rozdział :) Dzięęękuję i proszę o kolejny xD Pozdrawiam, życzę weny
    czarodziejskie-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejuuu, jak można skończyć w takim momencie? To niesprawiedliwe!
    a ja czekam na ten pocałunek :D
    świetnie piszesz ♥

    droga-do-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu przerwałaś w takim momencie!?
    Noo zabije Cię :D
    Rozdział boski, a Mionka niech wybaczy Draco! ;*
    Czekam na kolejny. Proszę dodaj jak najszybciej się da <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zobaczyłam, że jest nowy rozdział to musiałam przeczytać bo wiedziałam, że będzie świetny ;D
    I się nie mysliłam... Xd
    Przestałam lubić Teodora i Dafne. Swoją drogą pasowaliby do siebie :P
    A może tak jeszcze jedna niespodzianka i kolejny rozdział jutro? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie Chaotycznie! I długie opisy. Nie porwał mnie ten rozdział tak jak poprzednie. Ale nadal jest to jeden z moich ulubionych blogów :)

    całusy :*

    OdpowiedzUsuń
  6. BOŻE KOCHAM CIĘ ! Świetnie, trzymaj tak dalej ! :D kiedy następny ? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie, ale następny chyba dopiero w piątek. Jutro mam bierzmowanie a w czwartek dodatkowe lekcje z takiego projektu i nie dam rady, ale obiecuje, że po raz kolejny wam to wynagrodzą :*

    OdpowiedzUsuń
  8. No zabijać to może nie ale jakiegoś dluuugiego cruciatusa to bym w ciebie walnela :P dopiero w piątek :'( jak ja wytrzymam :'( a po za tym rozdział świetny piękny i wgl i ta akcja z tym tyłkiem xD png popłakałam się ze śmiechu ;) mam wytrzymać do piątku nie więdzac dlaczego Draco zatrzymał się w polkroku ..... No dobrze jakoś wytrzymam ale nowy rozdział musi być dłuższy od tego :P Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie, jak zawsze. :) W niektórych momentach aż ciarki przechodzą. :D Zapraszam również do mnie, zaczęłam pisać drugiego bloga, byłoby miło gdybyś wpadła ;) http://dramione-umrzec-z-mlosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Jesteś OKROPNA ! Jak mogłaś z kończyć w takim momencie ?! No jak ja się pytam . ? Dlaczego ty mi to robisz ;(
    Proszę aby Cię oni byli razem :D ( Takie niegramatyczne zdanko ) Blog przeczytałam w jeden dzień i się w nim zakochałam z niecierpliwością czekam na nowe rozdziały. I jak byś mogła mnie informować ?
    http://my-litle-life-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. W TAKIM MOMENCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Masz zagwarantowane że będe dalej czytać. Ale w takim momencie!!!!!!!

    J.K.

    OdpowiedzUsuń
  12. mmmmniam :-3 fajna piżąmka :-D
    Ejjj co sie stało.. ?!
    Ide dalej ! :-D
    Podejrzenia takie moje ? - Może Blaise i Pansy razem ? Pocałunki, albo coś takiego.. ? :-3
    CzytelniczkaGreen.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak możesz przerywaaaaać !!!!!
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak można przerywać w takim momencie?! Boski. Dafne pasuje do Rona...

    OdpowiedzUsuń
  15. Jesteś niesamowita... pięknie piszesz, wzruszyłam się przy twoim opowiadaniu a rzadko mi się to zdarza.... Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Śmieszny rozdział ,a szczególnie końcówka :-D Dobrze Ci wyszedł ją się nie przycze
    piam .

    OdpowiedzUsuń
  17. "Zaciętą" a nie "zacięto", "gdzie indziej" osobno, "nieraz" razem.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń