Nadszedł pierwszy dzień
zajęć, pogoda z oknem była iście wiosenna. Większość uczniów jeszcze smacznie
spała w swoich wygodnych łóżkach. Do sypialni pewnej Gryfonki zaczęły wpadać
pierwsze promienie słońca. Hermiona uchyliła powieki i przeciągnęła się
leniwie. Spojrzała na zegarek, miała jeszcze dużo czasu do śniadania, ale
wiedziała, że już nie zaśnie. Wstała, więc i powlokła się do łazienki. Wzięła
szybką kąpiel, po czym wysuszyła włosy i spięła je w niedbały, aczkolwiek ładny
kok. W samym ręczniku z nadzieją, że nie natknie się na Dracona, wróciła do
swojej sypialni. Po chwili namysłu ubrała się, podała Demonowi
jedzenie, które na jej prośbę przynosiły codziennie skrzaty domowe i wyszła z
pokoju. Ponieważ miała jeszcze trochę czasu, podeszła do półki z książkami i
wzięła jedną z nich. Usiadła na kanapie, pogrążając się w lekturze. Siedziała
tak może dziesięć minut, gdy nagle ktoś zasłonił jej oczy. Uśmiechnęła się pod
nosem, gdyż doskonale wiedziała, kim jest ten ktoś.
— Dzień dobry, śliczna.
Wyszeptał Draco do ucha Hermiony
i niby przypadkiem musnął je ustami, co wywołało u niej przyjemny dreszcz.
— Dzień dobry.
Hermiona zdjęła ręce chłopaka
ze swojej twarzy i odwróciła się, posyłając mu uroczy uśmiech.
— Jak się spało?
— Całkiem nieźle, a
tobie?
— Wspaniale, miałem
cudowny sen.
— Tak, a o czym?
Na te słowa Draco
przybliżył się do niej i wymruczał uwodzicielsko do ucha.
— Na pewno chcesz
wiedzieć?
— Dobra, chodźmy już
lepiej na to śniadanie.
Hermiona wstała z kanapy
i ruszyła w stronę drzwi, a zaraz za nią Draco. Przez całą drogę śmieli się i
dogryzali sobie, ścigając tym ciekawskie spojrzenia uczniów, którzy nie mogli
uwierzyć własnym oczom. Gdy byli już przed Wielką Salą, zauważyli stojącego tam
Ronalda Wealsey'a. Hermiona momentalnie zbladła, a w młodym Malfoyu krew się
zagotowała. Opanował się jednak, widząc strach dziewczyny.
— Granger, siedzisz
dzisiaj z nami przy stole.
— Nie, nie trzeba.
Hermiona musiała
przyznać, że tak naprawdę odpowiadałaby jej taki układ. Znajdowałaby się z
daleka od tego rudzielca, ale wiedziała też doskonale, że przy stole Slytherinu
nie jest mile widziana.
— Granger, ale ja ci nie
zadałem pytania, tylko oznajmiłem, że siedzisz z nami.
— Nie zgadzam się i
koniec tematu.
— Skoro tak, to
załatwimy to inaczej.
Draco uśmiechnął się
przebiegle i nim dziewczyna zdążyła odgadnąć jego zamiary, porwał ją w ramiona,
kierując się do Wielkiej Sali.
— Malfoy! Postaw mnie w
tej chwili!
Wyrywała się, ale to nie
miało sensu, Ślizgon był zbyt silny. Weszli do Sali i wszyscy jak na komendę
spojrzeli w ich stronę. Jedni patrzyli z niedowierzaniem, a inni z żądzą mordu,
głównie fanki blondyna. Hermiona cały czas próbowała się uwolnić, przeklinając
przy tym pod nosem.
— Granger, przestań się
wyrywać i robić niepotrzebne widowisko, bo ja i tak postawie na swoim.
Musiała przyznać, że ma
rację, jedyne co mogła to skrzyżować ręce na piersi i zrobić minę obrażonego
dziecka.
— Grzeczna dziewczynka.
Dotarli do stołu
Ślizgonów i Malfoy posadził Hermionę na ławce naprzeciwko Blaise’a i Pansy, po
czym sam zajął miejsce obok niej.
— Witam nasze
gołąbeczki, niezłe przedstawienie daliście.
Stwierdził Blaise,
patrząc rozbawionym wzrokiem na parę.
— Odwal się, Zabini.
Fuknęła Hermiona,
sięgając po tost i dżem.
— Widzę, że nasz gwiazda
coś nie w humorze.
Hermiona zbliżyła się do
niego, opierając twarz na rękach, aby popatrzeć mu w oczy.
— Blaise słoneczko,
zajmij się jedzeniem.
— Ej, ale bez takiego
słodzenia, bo mi Smok łeb urwie.
Malfoy spojrzał na
kumpla wzrokiem godnym bazyliszka, po czym wrócił do jedzenia. Rozmawiali tak
chwilę, gdy nagle koło Hermiony usiadł pewien Ślizgon. Przywitał się z każdym
po kolei, aby na końcu zwrócić się do dziewczyny.
— Hej, ty nie jesteś z
Slytherinu, nie kojarzę cię.
— Nie, jestem z
Gryffindoru, ale ktoś mnie tu „zaprosił”.
Tu spojrzała znacząco na
Dacona, który posłał jej tylko łobuzerski uśmiech.
— Aaa, tak w ogóle to
jestem Teodor, Teodor Nott.
Chłopak z uwodzicielskim
uśmiechem wyciągnął dłoń w jej stronę. Hermiona musiała przyznać, że Ślizgon
było dość przystojny.
— Hermiona Granger.
— Dużo o tobie
słyszałam.
— Stawiam, że same złe
rzeczy.
— Od odjazdu pociągu z
Londynu chodzą słuchy, że niezła z ciebie laska i teraz widzę, że niektóre
plotki to jednak prawda.
Hermiona zarumieniła się
na te słowa, za to Draco poczuł nagła niechęć do kolegi oraz zimną furię.
Zacisnął ręce pod stołem, jednak postanowił zrobić coś innego. Objął Granger w
talii, po czym pocałował w policzek.
— Widzisz kochanie,
mówiłem, że jesteś śliczna.
Hermiona czuła się dość
niezręcznie. Nie przywykła do komplementów, a tym bardziej ze strony Ślizgonów.
Oczywiście zdawała sobie sprawę, że nieco wydoroślała, co korzystanie wpłynęło
na jej wygląd, ale bez przesady. Postanowiła zająć się jedzeniem i rozmową z
Pansy. Nott z Malfoyem wymienili mordercze spojrzenia i również wrócili do
posiłku. Reszta śniadanie upłynęła w spokoju, a gdy skończyli, każde z nich
skierowało się do swojego pokoju. Prefekci Naczelni zmierzali na piąte piętro w
milczeniu. Hermiona spojrzała na twarz swojego towarzysza, na której malowała
się złość. Postanowiła dowiedzieć się, o co chodzi.
— Draco, stało się coś?
Zapytała niepewnie.
Doskonale wiedziała, że chłopak nie lubił mówić o tym, co go gryzło.
— Nie.
— Przecież widzę, że coś
jest nie tak. Przed śniadaniem byłeś wesoły, a teraz masz minę, jakbyś chciał
kogoś zaraz zabić.
— Wydaje ci się,
Granger.
Zbył ją stanowczym
głosem Draco, co miało znaczyć, że nie chce o tym rozmawiać, bo co miał jej
powiedzieć? Że naprawdę jest wściekły na pewnego Ślizgona, który się do niej
przymilał i rzeczywiście ma ochotę go pozbawić życia. O nie, zaraz by
pomyślała, że jest o nią zazdrosny, a tak nie było, chyba…
— Uważaj, bo ci uwierzę,
przecież mnie możesz powiedzieć.
— Czyżbyś się o mnie
martwiła?
Draco spojrzał na nią z
łobuzerskim uśmiechem, unosząc jedną brew.
— Tak samo, jak ty o
mnie.
— A kto powiedział, że
się o ciebie martwię?
— No właśnie Malfoy, no
właśnie.
Hermiona uśmiechnęła się
złośliwie i podała hasło, gdyż byli już przy portrecie starego czarodzieja.
Weszli do środka i każde udało się do swojego pokoju. Hermiona spojrzała na
plan:
1. Śniadanie
2. Transmutacja
3. Eliksiry
4. Zielarstwo
5. Lunch
6. Historia Magii
7. OPCM
8. Obiad
Miała Transmutację i OPCM,
więc pozna dzisiaj obu nowych nauczycieli. Była bardzo ciekawa, czy będą to
osoby kompetentne. Większość profesorów OPCM była kompletnymi idiotami, na
czele z Dolores Umbridge. Miała nadzieję, że tym razem będzie inaczej.
Spakowała potrzebne na dzisiaj książki i wyszła z sypialni. W salonie oparty o
kanapę czekał już na nią Malfoy.
— Nareszcie, ale ty się
grzebiesz.
Rzucił arystokrata na
powitanie.
— Mogłeś na mnie nie
czekać.
Odpyskowała Hermiona,
podchodząc bliżej niego.
— Też racja, ale kto by
cię wtedy obronił.
Draco wypił dumnie
pierś, jakby co najmniej zaraz miał otrzymać Order Merlina.
— Sama potrafię o siebie
zadbać.
— Akurat, przekonałem
się o tym kilka razy.
— Chodźmy już lepiej,
nie chcę się spóźnić na pierwszą lekcję.
Nie miała zamiaru wdawać
się z nim w dyskusję na ten temat. Nie lubiła przyznawać się do tego, że z
czymś sobie nie radzi.
— Aż tak ci się spieszy?
— Jak sam nie raz
mówiłeś, jestem wzorową uczennicą, więc nie spóźniam się na lekcje, a tym
bardziej z nowym nauczycielem.
— No już idziemy.
Draco podniósł się z
kanapy i oboje ruszyli na pierwsze piętro do klasy Transmutacji. Gdy dotarli na
miejsce większość uczniów już tam była. Draco wśród tłumu wypatrzył Blaise’a i
Pansy, po czym pociągnął swoją towarzyszkę w ich kierunku.
— Cześć wam moje wy
gołąbeczki.
— Hej.
Odpowiedzieli chórem i
pogrążyli się w rozmowie. Po chwili drzwi do sali otworzyły się, a w nich
stanęła nowa nauczycielka Transmutacji, Amelia Stons. Była to niska kobieta o
krótkich, blond włosach i pulchnej twarzy. Wyglądała na poważną, ale dość miłą
osobę.
— Dzień dobry, zapraszam
do środka.
Uczniowie weszli do
klasy i zaczęli zajmować ławki. Hermiona już kierowała się w stronę biurka, gdy
usłyszała za sobą dobrze znany jej głos.
— Granger, nawet o tym
nie myśl, że będę siedział z przodku.
Hermiona zupełnie
zapomniała o tym cholernym układzie. Z naburmuszoną miną powlokła się do
ostatniej ławki i zajęła miejsce obok Malfoya. Przed nimi siedzieli Blaise i
Pansy.
— Witam raz jeszcze. Nazywam
się Amelia Stons i jak zapewne wiecie, będę was uczyć Transmutacji. W tym roku
czekają was OWUTEMY, więc nie liczcie na żadną taryfę ulgową. A teraz
zaczynajmy lekcję, dzisiaj powtórzymy materiał z poprzednich lat.
Pani profesor zaczęła
omawiać i prezentować różne zaklęcia. Hermiona strasznie się nudziła.
Uwielbiała Transmutację, ale ten materiał był jej doskonale znany. Spojrzała
ukradkiem na Dracona, jednak widząc, że ten się jej przygląda, szybko odwróciła
wzrok. Usiłowała się skupić na lekcji, ale przez cały czas czuła jego
spojrzenie na sobie. Po chwili poczuła, że ktoś bawi się jej lokami. Przekręciła
głowę i napotkała szare tęczówki blondyna.
— Czy ty możesz się skupić
na lekcji?
Warknęła, usiłując
ignorować dreszcz przechodzący po jej ciele, gdy Malfoy niby przypadkiem muskał
jej policzek dłonią.
— Ale ty sama siedzisz i
się nudzisz.
— Właśnie, że nie.
— Kogo ty oszukujesz,
wszystkie te zaklęcia znasz na pamięć.
Panna Granger
zarumieniła się i odwróciła do nauczycielki. Draco przestał się bawić jej
włosami, ale tylko po to, by przenieść rękę na jej kolano. Hermiona natychmiast
spojrzała na niego pytająco, ale on uśmiechną się tylko łobuzersko, nie
przestając delikatnie gładzić jej nogi, przesuwając się powoli coraz wyżej. Musiała
przyznać, że jego chłodna dłoń zataczające kółeczka na jej udzie, sprawiała jej
niemałą przyjemność. Jednak cudowne zatracanie się w dotyku chłopka przerwał
głos rozsądku w jej głowie, „Na Merlina,
co ja wyprawiam, jesteśmy na zajęciach!”
— Czy ty mógłbyś się
opanować, jest lekcja.
— Nie powiesz mi, że ci
się to nie podoba.
I tu ją miał, podobało
jej się i to bardzo, co zdradził delikatny rumieniec na jej twarzy. Draco
widząc jej reakcję, uśmiechnął się i przybliżył do Hermiony, która zatracała
się w jego oczach i dotyku. Ich twarze dzieliła bardzo mała odległość, trwali
tak nie zwracając uwagi na otaczający ich świat. Nagle jednak z transu wyrwał
ich głos lekko poirytowanej nauczycielki.
— Przepraszam, czy ja
nie przeszkadzam parze w ostatniej ławce?
Całka klasa jak na
komendę spojrzała w kierunku prefektów, Hermiona szybko odsunęła się od Dracona
i strąciła jego rękę ze swojej nogi.
— Przepraszam.
Powiedziała cicho,
profesor Amelia pokręciła z dezaprobatą głową i wróciła do lekcji.
— Dokończymy to później.
Wyszeptał uwodzicielsko Draco
do ucha dziewczyny, przygryzając je delikatnie.
— Erotoman.
Pansy i Blaise ledwo
powstrzymywali się od wybuchnięcia śmiechem. Reszta lekcji minęła spokojnie,
gdy w końcu nastał koniec Hermiona zebrała szybko swoje rzeczy i wyszła. Chciała
chociaż chwilę posiedzieć na świeżym powietrzu, musiała pomyśleć. W końcu
dotarła na dziedziniec, oparła się o jedną z kolumn i zamknęła oczy. Myślała o
Malfoyu, ten Ślizgon bardzo silnie na nią działał, co było niepokojące. Zawsze
wszystko miała pod kontrolą, a odkąd w jej życiu pojawił się on, kompletnie ją
straciła. W jego towarzystwie czuła się cudownie, ale miała dziwne wrażenie, że
to zmierza w kierunku, którego ona za wszelką cenę nie chciała obrać. Poza tym
wszystko działo się zbyt szybko. Dopiero jakieś dwa tygodnie temu zaczęli
normalnie rozmawiać, a on już się do niej dobiera, „O nie mój drogi, tak łatwo to nie ma. Ja nie jestem pierwszą lepszą,
która polecieć na ciebie tak szybko, nie, nie, nie, przecież ja nigdy na niego
nie polecę co to, to nie. Chociaż w sumie… NIE! Na Merlina, o czym ja myślę?!”
Hermiona otrząsnęła się i wróciła do zamku, kierując się do lochów na Eliksiry.
Gdy była już pod klasą od razu dopadła ją trójka Ślizgonów.
— Gdzie ty byłaś?! Tak
szybko zniknęłaś i nawet słowem się nie odezwałaś!
Draco patrzył na nią
wyczekująco z wyrzutem w oczach, Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, „Chyba naprawdę się o mnie martwi.”
— Na dziedzińcu,
chciałam odetchnąć świeżym powietrzem.
— I nie mogłaś nam o tym
powiedzieć?
— Nie przesadzaj, nie
mam pięciu lat i chyba mogę się sama oddalać bez opieki. Popadasz w paranoję,
Malfoy. O chodźcie przyszedł Slughorn.
Profesor otworzył drzwi,
zapraszając gestem uczniów do środka. Tym razem Hermiona była szybsza i zajęła
ławkę w połowie rzędu, na co jej partner skrzywił się, ale usiadł obok niej.
— Witajcie, bez zbędnych
wstępów. Na dzisiejszej lekcji zaczniecie ważyć Eliksir Wielosokowy. Pracujecie
w parach, tak jak siedzicie w ławkach. Dobrze wam radzę się przyłożyć, bo ocena
z niego będzie miała wpływ na stopień końcowy. Skoro wszystko jasne to do
roboty!
Hermiona uśmiechnęła się
pod nosem, gdyż ten eliksir nie był dla niej żadnym wyzwanie. Uwarzyła go już jako
dwunastolatka, gdy chcieli wyciągnąć od Malfoya informacje na temat Komnaty
Tajemnic. Na samo wspomnienie tego się skrzywiła. Doskonale pamiętała, jak
przez koszmarną pomyłkę zamieniła się w kota. To nie było dla niej miłe
doświadczenie. Odnalazła w książce przepis, po czym poszła po ingrediencie. Gdy
szukała much siatkoskrzydłych, usłyszała za sobą głos.
— Cześć.
Odwróciła się, za nią
stał Teodor Nott.
— Hej.
— Szukasz czegoś?
— Tak, much
siatkoskrzydłych.
Chłopak sięgnął na
najwyższą półkę, po czym podał jej to, czego szukała, uśmiechając się przy tym
uroczo.
— Proszę.
— Dzięki
— Nie ma za co, pomoc
takiej pięknej dziewczynie to czysta przyjemność. Swoją drogą może poszlibyśmy
na spacer albo do Hogsmeade?
Hermiona nie wiedziała,
co powiedzieć. Prawie nie znała tego Ślizgona, a życie nauczyło ją, że nie
każdemu należy od razu ufać, bo można tego pożałować. Postanowiła, więc bardzo
subtelnie go spławić.
— Wiesz, może kiedyś, ja
już muszę iść.
— Do zobaczenia, piękna.
Hermiona ruszyła do
ławki z uśmiechem na twarzy. Bardzo jej schlebiały zaloty Notta, zresztą nie
tylko jego. W tym roku na każdym krok napotykała pożądliwe spojrzenia jej
rówieśników, ale ona nie była niemi zainteresowana. Jeśli już to potrzebowała
partnera, a nie jakiegoś napalonego nastolatka.
Draco widział całą scenę
przy ingrediencjach i wszystko się w nim gotowało. Sam fakt, że ten idiota
zalecał się do Granger był dla niego frustrujący, chociaż tłumaczył to sobie
tym, że zbyt dobrze zna Notta i po prostu troszczy się o nią, jak o koleżankę.
Wiedział doskonale, że ten gnojek wykorzystuje dziewczyny w perfidny sposób,
zresztą tak jak on kiedyś. Teraz wyrobił w sobie szacunek do kobiet. Zaczął gardził
dziewczynami, które nie szanowały samych siebie i pchały się każdemu do łóżka.
Sam nie był dumny ze swych podbojów i nie zamierzał wracać do tamtych praktyk.
Jednak jego „kolega” robił to nadal i
Draco był pewny, że jego zainteresowanie Granger nie przyniesie nic dobrego. W
sumie to się nie dziwił, że zwrócił na nią uwagę. Aktualnie przez męską część
uczniów była uznawana za jedną z najładniejszych dziewczyn Hogwartu, o ile nie
najładniejszą. Nagle z rozmyślań wyrwał go lekko poirytowany głos Hermiony.
— Halo, ziemie do
Malfoya. Możesz się w końcu wziąć do pracy?
— Już, po co te nerwy.
— Masz, pokrój te
pijawki, tylko drobno, bo nie mam zamiaru po tobie poprawiać.
Przez dłuższą chwilę
pracowali w ciszy; ona zajęta swoją pracą, a on pogrążony w głębokich
rozmyślaniach. W końcu jednak odezwał się Draco.
— Uważaj na niego.
Hermiona popatrzyła na Malfoya
pytająco. Nie miał pojęcia, o co mu chodzi, a z jego twarzy mogła wyczytać
jedynie zamyślenie i… troskę?
— O kim ty mówisz?
— O Teodorze.
Hermiona zdziwiła się
jeszcze bardziej. Czemu niby Draco ostrzega ją przed swoim kolegą, z którym
rozmawiała raptem dwa razy?
— Nadal nie rozumiem, o
co ci chodzi. Ja go nawet za dobrze nie znam.
— Po prostu na niego
uważaj.
Przez resztę lekcji już
nie rozmawiali, a gdy dobiegła ona końca, ruszyli do cieplarni. Zielarstwo upłynęło
raczej spokojnie, poza jednym incydentem, kiedy to Malfoy nieostrożnie
obchodził się z Mimblusem Nimbletonia i ten w ramach obrony obryzgał ich
zieloną mazią. Hermion krzyczała na niego, okładając go pięściami, dopiero gdy
różdżką ich oczyścił, trochę się uspokoiła. W końcu profesor Sprout oznajmiła
koniec zajęć i wszyscy ruszyli do zamku na drugie śniadanie. Hermiona szła z
trójką Ślizgonów, kłócąc się jak zwykle z Malfoyem.
— To nie była moja wina,
ten chwast mnie najzwyczajniej w świecie nie lubi.
Bronił się Draco, gdyż
Hermiona nadal wypominała mu nieszczęsny wypadek z rośliną.
— Akurat, przyznaj się,
że po prostu jesteś niezdarny.
— Ja? Najlepszy
szukający w szkole niezdarny? Dobre sobie.
— Ty najlepszy? Chyba
sobie żartujesz.
Hermiona derzyła w jego
czuły punkt. Nienawidził, gdy ktoś podważał jego zdolności, co do Quidditcha
— Nie wierzysz mi?
— Absolutnie nie.
— A założysz się?
Mówiąc to, Draco
uśmiechnął się przebiegle, pokazując szereg białych ząbków.
— O nie, ja się o nic
nie zakładam, a tym bardziej z tobą.
— Czyżby nasza Gryfonka
tchórzyła?
Tym razem to on uderzył
w jej czuły punkt. Uczniowie Domu Lwa zawsze cenili sobie odwagę ponad
wszystko. Draco wiedział, że zarzucając jej tchórzostwo, bez trudu osiągnie
swój cel.
— Ja? Niedoczekanie. O
co się zakładamy?
Draco uśmiechnął się
tylko triumfalnie i zaczął mówić.
— Jeśli przy najbliższym
meczu, a przypominam, że gramy z Gryffindorem, nie złapię znicza, wygrywasz zakład,
a wtedy przyznam ci rację i postawię dwie butelki Ognistej, ale jeśli to ja go
złapię, to wtedy zaraz po meczu przelecisz się ze mną na miotle.
Hermiona momentalnie
pobladła. Strasznie bała się latać, unikała tego jak ognia, nawet Harry’emu czy
Ronowi nigdy nie udało jej się namówić na lot z nimi. Dosiadała miotły tylko w
ostateczności i nigdy nie było to dla niej miłe przeżycie.
— Coś nie tak?
Zapytał Draco, widząc
reakcję dziewczyny.
— Nie, wszystko w
porządku.
— To jak, wchodzisz w
to?
Wyciągnął rękę w jej stronę
ze złośliwym uśmiechem wymalowanym na twarzy, Hermiona niepewnie ją ujęła.
— Diabeł, przetnij.
Blaise posłuchał
przyjaciele, po czym wrócił do rozmowy z Pansy.
— Szykuj się na lot na
miotle, kochanie.
Wymruczał uwodzicielsko
Draco i puścił oczko do dziewczyny.
— A ty jak zwykle pewny
swego. Zobaczysz, że to cię jeszcze kiedyś zgubi.
— O nie, ja jestem
Malfoy i zawsze dostaję to, czego chcę.
W tym momencie doszli do
Wielkiej Sali, Hermiona już kierowała się w stronę stołu Gryffindoru, gdy Draco
złapał ją za rękę, uśmiechając się przy tym łobuzersko
— A ty, dokąd się
wybierasz?
Zapytał, udając
zainteresowanie i zdziwienie.
— Zjeść lunch u siebie.
— Nie ma mowy, jesz z
nami.
— Malfoy, daj spokój i
puść mnie, jestem głodna. Jakoś wytrzymasz beze mnie pół godziny.
Zadrwiła, próbując
delikatnie uwolnić swoją rękę, ale Draco nie miał zamiaru jej puścić.
— A co ja będę z tego
miał?
Draco uniósł jedną brew
i uśmiechną się tylko jeszcze szerzej, na co Hermiona teatralnie wywróciła
oczami.
— Czego chcesz?
Draco wskazała palcem na
swój policzek. Hermiona pokręciła z politowaniem głowa, ale podeszła bliżej.
Przybliżyła swoją twarz do jego i już miała złożyć swój pocałunek, ale Ślizgon
miał inne plany. Odwrócił głowę tak, że ich usta dzielił zaledwie minimetry, „Tak się chcesz bawić?”, pomyślała
dziewczyna i z uroczym uśmiechem musnęła ustami czubek jego nosa, po czym
szybko się cofnęła i pocałowała go w policzek, szepcząc uwodzicielsko do ucha.
— Sprytny jesteś, ale
tak łatwo ci ze mną nie pójdzie, KOCHANIE.
Po tych słowach
odwróciła się na pięcie i poszła w stronę przyjaciół, kręcą biodrami. Już po
chwili siedziała naprzeciwko Ginny i Harry’ego
— Cześć wam.
— Hej.
Odpowiedzieli razem, ale
ich głosy był dziwienie ciche, a panny Weasley nawet trochę oschły, co
zaniepokoiło Hermionę.
— Stało się coś?
— Nie, dlaczego?
Odpowiedział Wybraniec z
wymuszonym uśmiechem na twarzy, ale Hermiona znała go na tyle, by wiedzieć, że
kłamie.
— Przecież widzę,
zachowujecie się jakoś dziwnie.
— Czemu cię nie było
wczoraj ani na obiedzie, ani na kolacji, a dzisiaj nie
jadłaś z nami śniadanie?
Odezwała się Ginny,
patrząc wyczekująco na przyjaciółkę.
— Wczoraj jadłam u
siebie, Malfoy przyniósł nam jedzenie, a dzisiaj to chyba sami widzieliście, że
nie miałam zbyt wiele do gadania.
— Jasne…
Odpowiedziała smutno
Ginny, spuszczając wzrok.
— O co ci chodzi?
— Cały czas nas unikasz,
w ogóle się nie widujemy. Nie dość, że nie mieszkasz w wieży Gryffindoru, to
nawet tam nie zaglądasz. Na lekcjach siedzisz gdzieś z Malfoyem, a teraz
jeszcze nawet na posiłkach nas unikasz.
Wyrzucała z siebie ruda,
patrząc z żalem na Hermionę.
— Po pierwsze to wy nie
macie dla mnie czasu. Nie mam wam tego za złe, jesteście szczęśliwi i ja się z
tego cieszę. Po drugie jestem Prefektem Naczelnym i dlatego się wyprowadziłam,
to nie była moja decyzja i po trzecie, czy ty myślisz, że ja mam ochotę
przebywać w towarzystwie twojego brata?
— Ginny, Hermiona ma
rację, przestań ją męczyć. A ty mi lepiej powiedz, jak się czujesz?
Harry spojrzał
zatroskanym wzrokiem na Hermionę, bardzo się o nią martwił. Była dla niego, jak
młodsza siostra, której nigdy nie miał.
— Już lepiej, jakoś się
pozbierałam. Draco, Blaise i Pansy bardzo mi pomogli.
Odparła już nieco
spokojniej Hermiona, nakładając sobie sałatkę na talerz.
— To dobrze, cieszę się,
że wszystko u ciebie w porządku i, że się z nimi dogadujesz.
Hermiona uśmiechnęła się
promiennie. Harry zawsze ją wspierał i akceptował jej decyzje i chyba za to
kochała go najbardziej. Był przy niej, ale nie wtrącał się nieproszony.
— Dziękuje ci.
Przez resztę posiłku nie
poruszali już tematu Ślizgonów. Gdy skończyli cała trójka ruszyła w stronę sali
profesora Binnsa. Hermiona postanowiła spędzić tę przerwę z Gryfonami. Chciała
wykorzystać czas, kiedy mogli normalnie porozmawiać, a poza tym tęskniła za nim.
Gdy nastał czas lekcji, wszyscy weszli do klasy. Hermiona od razu zajęła
miejsce obok Dracona w ostatniej ławce.
— Widzę, że pogodziłaś
się ze swoimi Gryfonami.
Stwierdził Draco na
wstępie.
— Ja się nigdy z nimi
nie pokłóciłam. Harry zawsze mnie wspiera i wszystko akceptuje, właściwie to
jest jak starszy brat.
— Zorientowałem się, jak
przywalił rudzielcowi, kiedy tamten chciał się na mnie rzucić.
— Cały Harry.
— Taa zbawca świata,
złote dziecko…
Nie dokończył, ponieważ Hermiona
szturchnęła go w żebra.
— Ała to boli!
— Nie przesadzaj i nie
rób z siebie mięczak. Wcale nie uderzyłam cię mocno.
Zarzuciła mu Hermiona,
uśmiechając się przy tym kpiąco
— Ja mięczak? Grabisz
sobie dzisiaj i to bardzo, Granger.
— Uważaj, bo się
przestraszę, lepiej zajmij się lekcją.
— Żartujesz? Jak zacznę
go słuchać, to zasnę.
Taka była prawda. Cała
klas na wykładach profesora Historii Magii po prostu zasypiała albo zajmowała
się wszystkim poza słuchanie, oczywiście nie licząc panną Granger.
— To przynajmniej mi nie
przeszkadzaj.
— Gdzieżbym śmiał.
Oboje zaśmiali się, po
czym Hermiona zajęła się robieniem notatek o buncie Goblinów. Draco położył się
na ławce, a twarz odwrócił w stronę dziewczyny. Wyglądała tak słodko, gdy się
na czymś skupiała. Cały czas delikatnie marszczyła nosem i przygryzała dolną
wargę, co niesamowicie go podniecało. Nie mógł oderwać od niej oczu. W pewnym
momencie położył swoją rękę na jej dłoni, która spoczywała na ławce i zaczął ją
delikatnie gładzić opuszkami palców. Była ona taka mała i delikatna w porównaniu
do jego, ale również chłodna. Nawet tak nikła bliskość sprawiała mu dużą
przyjemność, zresztą tak samo, jak Hermionie. Cieszyło go również to, że
dziewczyna nie odsunęła ręki, a wręcz przeciwnie, zauważyła nawet, jak uśmiecha
się pod nosem. Gdy w końcu zajęcia dobiegły końca, wszyscy oprzytomnieli i
ruszyli na ostatnią już dzisiaj lekcje - OPCM. Uczniowie byli bardzo ciekawi,
jaki będzie ich nowy nauczyciel, więc niecierpliwie czekali na dzwonek. W końcu
drzwi do sali otworzyły się, a wszyscy uczniowie weszli do środka. Przy biurku
stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnej karnacji i czarnych, długich
włosach, związanych w kucyka. Jego oczy były szmaragdowozielone, wyglądał na
około trzydzieści lat. Gryfoni i Ślizgoni zajęli ławki, wpatrując się
wyczekująco w profesora.
— Dzień dobry, nazywam
się Roger Benz, będę was uczył Obrony Przed Czarną Magią. Jeśli będziecie
przykładać się do zajęć, wszystko będzie w porządku, ale jeśli nie to nie
chciałbym być w waszej skórze.
Cała klasa milczała. Wiedzieli
już, że z tym nauczycielem nie warto zadzierać.
— Dobrze, skoro wszystko
jasne przejdźmy do zajęć. Na początek zobaczymy, co umiecie.
Profesor Benz
przepytywał ich bardzo szczegółowo, oczywiście na większość pytań odpowiedziała
Hermiona, dzięki czemu zdobyła pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru. Gdy lekcja
dobiegła końca, wszyscy poszli na obiad. Po skończonym posiłku para Prefektów
ruszyła do swojego Pokoju Wspólnego.
— Ten Roger to jakiś
kompletny idiota.
Wyrzucał z siebie
Malfoy. Ten facet bardzo mu się nie spodobał i był pewny, że coś jest z nim nie
tak.
— Moim zdaniem jest w
porządku.
— To jest jakiś psychol
z obsesją na punkcie nauki i do tego kompletny cham.
— On stara się nas tylko
czegoś nauczyć i wcale nie jest chamem.
Hermiona broniła
nauczyciela. Jej zdaniem był bardzo sympatyczny i na pewno znał się na swoim
przedmiocie.
— Jest kompletnym gburem,
który się na nas wyżywa, może tylko ty masz taryfę ulgową.
— Udzielam się na
lekcji, więc nie ma powodów, żeby być niemiłym. Jakbyście się wzięli do roboty,
to by się tak nie zachowywał w stosunku do was.
— I na pewno nie ma z
tym nic wspólnego to, że jesteś najładniejszą dziewczyna w szkole, a on ślini
się na twój widok?
„Nie wierzę, czy on właśnie powiedział, że jestem
najładniejsza dziewczyna w szkole?!”
— Nie prawda.
— Ale co nie prawda?
— To, co mówiłeś.
— Które?
Draco świetnie się bawił,
drażniąc Granger. Nie robił tego złośliwie, po prostu była tak śliczna i
nieprzewidywalna, gdy się denerwowała.
— Oba.
— I jedno i drugie to
prawda.
Widząc, że już otwiera
buzię, aby coś powiedzieć, dodał.
— Granger, czy ty nie
możesz tak dla odmiany, nie kłócić się ze mną, tylko ładnie podziękować za
komplement?
Trochę zaskoczyła ją
wypowiedz Dracona, ale nie dała tego po sobie poznać.
— Dziękuję bardzo z
komplement.
Powiedziała Hermiona,
ironizując i uśmiechając się złośliwie. W tym momencie doszli do portretu
starego czarodzieja. Draco podał hasło i weszli do środka.
— Powiem ci, że słabo
dziękujesz.
— Przykro mi, ale na
więcej nie masz, co liczyć
Stwierdziła kierując się
w stronę swojego pokoju. Draco poszedł za nią i gdy byli już w korytarzu, objął
ją jedną ręką w tali od tyłu i przyciągnął do siebie. Po jego ciele przeszedł
dreszcz podniecania. Była tak blisko niego, czuł kuszący zapach jej perfum,
które bardzo mu się spodobały. Odgarnął jej włosy z szyi, po czym delikatnie
przejechał po niej nosem, zatrzymując się na uchu.
— A może jednak.
Hermiona była jak w
transie, czuła za sobą umięśnione ciało Dracona i jego drgające mięśnie, co
tylko potęgowało jej podniecenie. Wiedziała, że powinna się odsunąć i odejść,
ale nie była w stanie, pragnienie brało górę nad rozsądkiem. Tym bardziej że Draco
przez cały czas wodził nosem po jej szyi i delikatnie gładził ją po brzuchu. W
końcu odwrócił ją przodem do siebie. Jedna jego ręką nadal spoczywała na jej
tali, a drugą ujął jej podbródek i uniósł go tak, aby spojrzała mu w oczy. Nagle
Draco zaczął zbliżać swoją twarz do jej i Hermionie włączył się rozsądek, „O nie kochany, tak dobrze to nie ma.”.
Ujęła jego twarz w dłonie, co Draco uznał za dobry znak i uśmiechnął się
przebiegłe, zmniejszając odległość między nimi. Już czuł jej oddech na swoich
wargach i wtedy Hermiona stanęła na palcach i ponownie pocałował go w czubek
nosa. Popatrzył na nią zdezorientowany, ale dziewczyna uśmiechnęła się tylko
złośliwie.
— Nie.
I już jej nie było.
Wr.. czytam, czytam.. a tu koniec ;C
OdpowiedzUsuńNormalnie rozdział naj, najlepszy. Mionka dobrze, że się nie daje! Nie jest pierwsza lepsza.. niech się Draco trochę pomęczy, a co! :D
Czekam na kolejny! Oby był jak najszybciej ;*
W 100% zgadzam się z Astorią co do wszystkiego i błagam by kolejny rozdział był jak najszybciej :)
UsuńPozdrawiam :*
Weź! Nie mogę się doczekać następnego! Tak baardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńSuper blog, super rozdział ! Kocham ! Jesteś genialna ! Kiedy następny ?~ Czarna
OdpowiedzUsuńJej mi tam się podoba każdy twój rozdział. Nawet nie wiem co takiego w sobie mają, że czytam nie odrywając oczu od komputera i smucę się kiedy kończy się rozdział, a ja żyję w przeświadczeniu, że jeszcze parę dni do kolejnego xD
OdpowiedzUsuńDziękuję, że dodałaś, to naprawdę ekspresowe tempo :) Proooszę o więcej kłótni z Ronem!! :D Pozdrawiam i życzę weny. Oby kolejna notka pojawiła się równie szybko :)
czarodziejskie-dramione.blogspot.com
Muszę was zmartwić, ale w tym tygodniu mam bierzmowanie i poprawiam 3 przedmioty, więc nie wiem czy uda mi się wstawić notkę tak szybko, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Oczywiście obiecuje, że wam to wynagrodzę :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńaaa, dobrzeee, Hermiona myśli :D niech Malfoy się pomęczy troszkę xd
mm.. ten Nott mnie niepokoi. Tak samo jak nowy nauczyciel Benz.. Coś kombinuje, czuje to w kościach xd
czekam na więcej ;)
droga-do-milosci.bogspot.com/
Pozdrawiam M.
Genialny ;D
OdpowiedzUsuńMiona jednak nie da się tak łatwo xD
a wątek z Nott'em jest bardzo intrygujący i ciekawy ;)
Czekam na więcej :)
naprawdę super piszesz, ale możesz zmienić kolor czcionki ? ten kolor razi w oczy :)
OdpowiedzUsuńoj ty wredoto ^.^ tutaj mieli sie posalowac dlugo i namietnie!
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial
Pozdrawiam Dramione ;3
Ja tu tak sobie czytam i się wkrecilam w cala historie a tu.. Koniec :( bard,o dobry pomysł z ta "powściągliwością" Miony :D mam nadzieję ze szybko uda ci się napisać NOWY ROZDZIAL :D pozdrawiam i powodzenia :D
OdpowiedzUsuńOd: I ja się tak zastanawiam kiedy obie się w końcu pocaluja ;) chociaż taka akcja bard,o mi się podoba to nerwowo nie wytrzymuje ;)
Jaki długi rozdział! Wow! Niech się Malfoy trochę postara i powalczy o nią, a co :D Podoba mi się. Wprawdzie czcionka troszkę duża, ale co tam. Jest dobrze i tak trzymaj :*
OdpowiedzUsuńhttp://nowy-hogwart.blogspot.com
super. Tak się zaczytałam że nie zauważyłam jak się skończyło. Kiedy oni się pocałują.?Idę czytać może trafię?
OdpowiedzUsuńJ.K.
każdy rodział jest coraz lepszy !!! Opowiadanie się nie nudzi , pewnie dzisiaj pół nocy zarwe żeby przeczytać jak najwiecej ! :)
OdpowiedzUsuńlekcja transmutacji.. ręka na nóżce, bliskie spojrzenie i zapomnienie o całym świecie.. takie młaaaa ! Idealne :-3
OdpowiedzUsuńZakład ? Coś mi się zdaje, że Hermionka przeleci się z Draconem.. na miotle..! :-D
A potem u Blinsa historia magii.. z tą ręką na ręke było słodkie i .. urocze! :-) <3
Ale z tym językiem przejechanie.. PRZESADZIŁAŚ ! CHCESZ ŻEBYM TU ORGAZMU DOSTAŁA , MAŁA ?! :-D ŚWIETNE!!!!!!!!!! MUSIAŁAM PRZECZYTAĆ KILKA RAZY.. :-3
Hłe hłe :-D I to jest najlepsze ! Zakończenie ! Nie ma tak łatwo..! wszystko toczy się w dobrym tempie, jest tak młaaaa! :-D Hahahaha :-*
Rob co robisz, bo to co robisz (piszesz) jest doskonale! ;-*
CzytelniczkaGreen.
how sweet, ostatnia sceena, mam nadzieję że ten od OPCM nie jest jakimś zrytym zbokiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Zakończenie czytałam kilka razy ^.^ Boskie...
OdpowiedzUsuńŚwietna końcówka ! :D
OdpowiedzUsuńGratuluje talentu i życzę dużo weny ! :)
Zakończenie przeurocze ^.* A rozmowa podczas lekcji transmutacji mnie rozbawiła hahahah xD Ciągle wide literówki i bardzo mi to przeszkadza :'(
OdpowiedzUsuń"Była to niska kobieta o krótkich, blond włosach i pulchnej twarzy, wyglądała na poważną, ale dość miłą osobę." opisalas moja pania od fizyki xD Bardzo ciekawe opowiadania :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Historia fajna, ciekawie piszesz, ale są okropne błędy. Jest ich jeszcze więcej niż na początku. Błagam znajdź betę. :( Ja nie zwracam uwagi na jakieś głupie przecinki czy drobne błędy, ale w tekście były takie literówki przez które nie rozumiałam sensu zdania. Nie podoba mi się też to, że oni tak dużo piją, zwłaszcza Hermiona, bo absolutnie to do niej nie pasuje. Nie podoba mi się również styl ubierania, mogłabyś postarać się opisywać. Poza tym Hermiona i szpilki? To psuje mi całą magię Hogwartu. Hermiona na zielarstwie ubrana w szpilki i elegancką sukienkę. :/
OdpowiedzUsuńKoniec jest piękny, oby dalej tak było .
OdpowiedzUsuń"Byłaby" nie "była by", "naprawdę" nie "na prawdę", "odpysknęła" nie "odpyskowała", "nieraz" nie "nie raz", "nieprawda" nie "nie prawda".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)