niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 9


Nadszedł pierwszy dzień zajęć, pogoda z oknem była iście wiosenna. Większość uczniów jeszcze smacznie spała w swoich wygodnych łóżkach. Do sypialni pewnej Gryfonki zaczęły wpadać pierwsze promienie słońca. Hermiona uchyliła powieki i przeciągnęła się leniwie. Spojrzała na zegarek, miała jeszcze dużo czasu do śniadania, ale wiedziała, że już nie zaśnie. Wstała, więc i powlokła się do łazienki. Wzięła szybką kąpiel, po czym wysuszyła włosy i spięła je w niedbały, aczkolwiek ładny kok. W samym ręczniku z nadzieją, że nie natknie się na Dracona, wróciła do swojej sypialni. Po chwili namysłu ubrała się, podała Demonowi jedzenie, które na jej prośbę przynosiły codziennie skrzaty domowe i wyszła z pokoju. Ponieważ miała jeszcze trochę czasu, podeszła do półki z książkami i wzięła jedną z nich. Usiadła na kanapie, pogrążając się w lekturze. Siedziała tak może dziesięć minut, gdy nagle ktoś zasłonił jej oczy. Uśmiechnęła się pod nosem, gdyż doskonale wiedziała, kim jest ten ktoś.
— Dzień dobry, śliczna.
Wyszeptał Draco do ucha Hermiony i niby przypadkiem musnął je ustami, co wywołało u niej przyjemny dreszcz.
— Dzień dobry.
Hermiona zdjęła ręce chłopaka ze swojej twarzy i odwróciła się, posyłając mu uroczy uśmiech.
— Jak się spało?
— Całkiem nieźle, a tobie?
— Wspaniale, miałem cudowny sen.
— Tak, a o czym?
Na te słowa Draco przybliżył się do niej i wymruczał uwodzicielsko do ucha.
— Na pewno chcesz wiedzieć?
— Dobra, chodźmy już lepiej na to śniadanie.
Hermiona wstała z kanapy i ruszyła w stronę drzwi, a zaraz za nią Draco. Przez całą drogę śmieli się i dogryzali sobie, ścigając tym ciekawskie spojrzenia uczniów, którzy nie mogli uwierzyć własnym oczom. Gdy byli już przed Wielką Salą, zauważyli stojącego tam Ronalda Wealsey'a. Hermiona momentalnie zbladła, a w młodym Malfoyu krew się zagotowała. Opanował się jednak, widząc strach dziewczyny.
— Granger, siedzisz dzisiaj z nami przy stole.
— Nie, nie trzeba.
Hermiona musiała przyznać, że tak naprawdę odpowiadałaby jej taki układ. Znajdowałaby się z daleka od tego rudzielca, ale wiedziała też doskonale, że przy stole Slytherinu nie jest mile widziana.
— Granger, ale ja ci nie zadałem pytania, tylko oznajmiłem, że siedzisz z nami.
— Nie zgadzam się i koniec tematu.
— Skoro tak, to załatwimy to inaczej.
Draco uśmiechnął się przebiegle i nim dziewczyna zdążyła odgadnąć jego zamiary, porwał ją w ramiona, kierując się do Wielkiej Sali.
— Malfoy! Postaw mnie w tej chwili!
Wyrywała się, ale to nie miało sensu, Ślizgon był zbyt silny. Weszli do Sali i wszyscy jak na komendę spojrzeli w ich stronę. Jedni patrzyli z niedowierzaniem, a inni z żądzą mordu, głównie fanki blondyna. Hermiona cały czas próbowała się uwolnić, przeklinając przy tym pod nosem.
— Granger, przestań się wyrywać i robić niepotrzebne widowisko, bo ja i tak postawie na swoim.
Musiała przyznać, że ma rację, jedyne co mogła to skrzyżować ręce na piersi i zrobić minę obrażonego dziecka.
— Grzeczna dziewczynka.
Dotarli do stołu Ślizgonów i Malfoy posadził Hermionę na ławce naprzeciwko Blaise’a i Pansy, po czym sam zajął miejsce obok niej.
— Witam nasze gołąbeczki, niezłe przedstawienie daliście.
Stwierdził Blaise, patrząc rozbawionym wzrokiem na parę.
— Odwal się, Zabini.
Fuknęła Hermiona, sięgając po tost i dżem.
— Widzę, że nasz gwiazda coś nie w humorze.
Hermiona zbliżyła się do niego, opierając twarz na rękach, aby popatrzeć mu w oczy.
— Blaise słoneczko, zajmij się jedzeniem.
— Ej, ale bez takiego słodzenia, bo mi Smok łeb urwie.
Malfoy spojrzał na kumpla wzrokiem godnym bazyliszka, po czym wrócił do jedzenia. Rozmawiali tak chwilę, gdy nagle koło Hermiony usiadł pewien Ślizgon. Przywitał się z każdym po kolei, aby na końcu zwrócić się do dziewczyny.
— Hej, ty nie jesteś z Slytherinu, nie kojarzę cię.
— Nie, jestem z Gryffindoru, ale ktoś mnie tu „zaprosił”.
Tu spojrzała znacząco na Dacona, który posłał jej tylko łobuzerski uśmiech.
— Aaa, tak w ogóle to jestem Teodor, Teodor Nott.
Chłopak z uwodzicielskim uśmiechem wyciągnął dłoń w jej stronę. Hermiona musiała przyznać, że Ślizgon było dość przystojny.
— Hermiona Granger.
— Dużo o tobie słyszałam.
— Stawiam, że same złe rzeczy.
— Od odjazdu pociągu z Londynu chodzą słuchy, że niezła z ciebie laska i teraz widzę, że niektóre plotki to jednak prawda.
Hermiona zarumieniła się na te słowa, za to Draco poczuł nagła niechęć do kolegi oraz zimną furię. Zacisnął ręce pod stołem, jednak postanowił zrobić coś innego. Objął Granger w talii, po czym pocałował w policzek.
— Widzisz kochanie, mówiłem, że jesteś śliczna.
Hermiona czuła się dość niezręcznie. Nie przywykła do komplementów, a tym bardziej ze strony Ślizgonów. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że nieco wydoroślała, co korzystanie wpłynęło na jej wygląd, ale bez przesady. Postanowiła zająć się jedzeniem i rozmową z Pansy. Nott z Malfoyem wymienili mordercze spojrzenia i również wrócili do posiłku. Reszta śniadanie upłynęła w spokoju, a gdy skończyli, każde z nich skierowało się do swojego pokoju. Prefekci Naczelni zmierzali na piąte piętro w milczeniu. Hermiona spojrzała na twarz swojego towarzysza, na której malowała się złość. Postanowiła dowiedzieć się, o co chodzi.
— Draco, stało się coś?
Zapytała niepewnie. Doskonale wiedziała, że chłopak nie lubił mówić o tym, co go gryzło.
— Nie.
— Przecież widzę, że coś jest nie tak. Przed śniadaniem byłeś wesoły, a teraz masz minę, jakbyś chciał kogoś zaraz zabić.
— Wydaje ci się, Granger.
Zbył ją stanowczym głosem Draco, co miało znaczyć, że nie chce o tym rozmawiać, bo co miał jej powiedzieć? Że naprawdę jest wściekły na pewnego Ślizgona, który się do niej przymilał i rzeczywiście ma ochotę go pozbawić życia. O nie, zaraz by pomyślała, że jest o nią zazdrosny, a tak nie było, chyba…
— Uważaj, bo ci uwierzę, przecież mnie możesz powiedzieć.
— Czyżbyś się o mnie martwiła?
Draco spojrzał na nią z łobuzerskim uśmiechem, unosząc jedną brew.
— Tak samo, jak ty o mnie.
— A kto powiedział, że się o ciebie martwię?
— No właśnie Malfoy, no właśnie.
Hermiona uśmiechnęła się złośliwie i podała hasło, gdyż byli już przy portrecie starego czarodzieja. Weszli do środka i każde udało się do swojego pokoju. Hermiona spojrzała na plan:

1. Śniadanie
2. Transmutacja
3. Eliksiry
4. Zielarstwo
5. Lunch
6. Historia Magii
7. OPCM
8. Obiad

Miała Transmutację i OPCM, więc pozna dzisiaj obu nowych nauczycieli. Była bardzo ciekawa, czy będą to osoby kompetentne. Większość profesorów OPCM była kompletnymi idiotami, na czele z Dolores Umbridge. Miała nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Spakowała potrzebne na dzisiaj książki i wyszła z sypialni. W salonie oparty o kanapę czekał już na nią Malfoy.
— Nareszcie, ale ty się grzebiesz.
Rzucił arystokrata na powitanie.
— Mogłeś na mnie nie czekać.
Odpyskowała Hermiona, podchodząc bliżej niego.
— Też racja, ale kto by cię wtedy obronił.
Draco wypił dumnie pierś, jakby co najmniej zaraz miał otrzymać Order Merlina.
— Sama potrafię o siebie zadbać.
— Akurat, przekonałem się o tym kilka razy.
— Chodźmy już lepiej, nie chcę się spóźnić na pierwszą lekcję.
Nie miała zamiaru wdawać się z nim w dyskusję na ten temat. Nie lubiła przyznawać się do tego, że z czymś sobie nie radzi.
— Aż tak ci się spieszy?
— Jak sam nie raz mówiłeś, jestem wzorową uczennicą, więc nie spóźniam się na lekcje, a tym bardziej z nowym nauczycielem.
— No już idziemy.
Draco podniósł się z kanapy i oboje ruszyli na pierwsze piętro do klasy Transmutacji. Gdy dotarli na miejsce większość uczniów już tam była. Draco wśród tłumu wypatrzył Blaise’a i Pansy, po czym pociągnął swoją towarzyszkę w ich kierunku.
— Cześć wam moje wy gołąbeczki.
— Hej.
Odpowiedzieli chórem i pogrążyli się w rozmowie. Po chwili drzwi do sali otworzyły się, a w nich stanęła nowa nauczycielka Transmutacji, Amelia Stons. Była to niska kobieta o krótkich, blond włosach i pulchnej twarzy. Wyglądała na poważną, ale dość miłą osobę.
— Dzień dobry, zapraszam do środka.
Uczniowie weszli do klasy i zaczęli zajmować ławki. Hermiona już kierowała się w stronę biurka, gdy usłyszała za sobą dobrze znany jej głos.
— Granger, nawet o tym nie myśl, że będę siedział z przodku.
Hermiona zupełnie zapomniała o tym cholernym układzie. Z naburmuszoną miną powlokła się do ostatniej ławki i zajęła miejsce obok Malfoya. Przed nimi siedzieli Blaise i Pansy.
— Witam raz jeszcze. Nazywam się Amelia Stons i jak zapewne wiecie, będę was uczyć Transmutacji. W tym roku czekają was OWUTEMY, więc nie liczcie na żadną taryfę ulgową. A teraz zaczynajmy lekcję, dzisiaj powtórzymy materiał z poprzednich lat.
Pani profesor zaczęła omawiać i prezentować różne zaklęcia. Hermiona strasznie się nudziła. Uwielbiała Transmutację, ale ten materiał był jej doskonale znany. Spojrzała ukradkiem na Dracona, jednak widząc, że ten się jej przygląda, szybko odwróciła wzrok. Usiłowała się skupić na lekcji, ale przez cały czas czuła jego spojrzenie na sobie. Po chwili poczuła, że ktoś bawi się jej lokami. Przekręciła głowę i napotkała szare tęczówki blondyna.
— Czy ty możesz się skupić na lekcji?
Warknęła, usiłując ignorować dreszcz przechodzący po jej ciele, gdy Malfoy niby przypadkiem muskał jej policzek dłonią.
— Ale ty sama siedzisz i się nudzisz.
— Właśnie, że nie.
— Kogo ty oszukujesz, wszystkie te zaklęcia znasz na pamięć.
Panna Granger zarumieniła się i odwróciła do nauczycielki. Draco przestał się bawić jej włosami, ale tylko po to, by przenieść rękę na jej kolano. Hermiona natychmiast spojrzała na niego pytająco, ale on uśmiechną się tylko łobuzersko, nie przestając delikatnie gładzić jej nogi, przesuwając się powoli coraz wyżej. Musiała przyznać, że jego chłodna dłoń zataczające kółeczka na jej udzie, sprawiała jej niemałą przyjemność. Jednak cudowne zatracanie się w dotyku chłopka przerwał głos rozsądku w jej głowie, „Na Merlina, co ja wyprawiam, jesteśmy na zajęciach!”
— Czy ty mógłbyś się opanować, jest lekcja.
— Nie powiesz mi, że ci się to nie podoba.
I tu ją miał, podobało jej się i to bardzo, co zdradził delikatny rumieniec na jej twarzy. Draco widząc jej reakcję, uśmiechnął się i przybliżył do Hermiony, która zatracała się w jego oczach i dotyku. Ich twarze dzieliła bardzo mała odległość, trwali tak nie zwracając uwagi na otaczający ich świat. Nagle jednak z transu wyrwał ich głos lekko poirytowanej nauczycielki.
— Przepraszam, czy ja nie przeszkadzam parze w ostatniej ławce?
Całka klasa jak na komendę spojrzała w kierunku prefektów, Hermiona szybko odsunęła się od Dracona i strąciła jego rękę ze swojej nogi.
— Przepraszam.
Powiedziała cicho, profesor Amelia pokręciła z dezaprobatą głową i wróciła do lekcji.
— Dokończymy to później.
Wyszeptał uwodzicielsko Draco do ucha dziewczyny, przygryzając je delikatnie.
— Erotoman.
Pansy i Blaise ledwo powstrzymywali się od wybuchnięcia śmiechem. Reszta lekcji minęła spokojnie, gdy w końcu nastał koniec Hermiona zebrała szybko swoje rzeczy i wyszła. Chciała chociaż chwilę posiedzieć na świeżym powietrzu, musiała pomyśleć. W końcu dotarła na dziedziniec, oparła się o jedną z kolumn i zamknęła oczy. Myślała o Malfoyu, ten Ślizgon bardzo silnie na nią działał, co było niepokojące. Zawsze wszystko miała pod kontrolą, a odkąd w jej życiu pojawił się on, kompletnie ją straciła. W jego towarzystwie czuła się cudownie, ale miała dziwne wrażenie, że to zmierza w kierunku, którego ona za wszelką cenę nie chciała obrać. Poza tym wszystko działo się zbyt szybko. Dopiero jakieś dwa tygodnie temu zaczęli normalnie rozmawiać, a on już się do niej dobiera, „O nie mój drogi, tak łatwo to nie ma. Ja nie jestem pierwszą lepszą, która polecieć na ciebie tak szybko, nie, nie, nie, przecież ja nigdy na niego nie polecę co to, to nie. Chociaż w sumie… NIE! Na Merlina, o czym ja myślę?!” Hermiona otrząsnęła się i wróciła do zamku, kierując się do lochów na Eliksiry. Gdy była już pod klasą od razu dopadła ją trójka Ślizgonów.
— Gdzie ty byłaś?! Tak szybko zniknęłaś i nawet słowem się nie odezwałaś!
Draco patrzył na nią wyczekująco z wyrzutem w oczach, Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, „Chyba naprawdę się o mnie martwi.”
— Na dziedzińcu, chciałam odetchnąć świeżym powietrzem.
— I nie mogłaś nam o tym powiedzieć?
— Nie przesadzaj, nie mam pięciu lat i chyba mogę się sama oddalać bez opieki. Popadasz w paranoję, Malfoy. O chodźcie przyszedł Slughorn.
Profesor otworzył drzwi, zapraszając gestem uczniów do środka. Tym razem Hermiona była szybsza i zajęła ławkę w połowie rzędu, na co jej partner skrzywił się, ale usiadł obok niej.
— Witajcie, bez zbędnych wstępów. Na dzisiejszej lekcji zaczniecie ważyć Eliksir Wielosokowy. Pracujecie w parach, tak jak siedzicie w ławkach. Dobrze wam radzę się przyłożyć, bo ocena z niego będzie miała wpływ na stopień końcowy. Skoro wszystko jasne to do roboty!
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, gdyż ten eliksir nie był dla niej żadnym wyzwanie. Uwarzyła go już jako dwunastolatka, gdy chcieli wyciągnąć od Malfoya informacje na temat Komnaty Tajemnic. Na samo wspomnienie tego się skrzywiła. Doskonale pamiętała, jak przez koszmarną pomyłkę zamieniła się w kota. To nie było dla niej miłe doświadczenie. Odnalazła w książce przepis, po czym poszła po ingrediencie. Gdy szukała much siatkoskrzydłych, usłyszała za sobą głos.
— Cześć.
Odwróciła się, za nią stał Teodor Nott.
— Hej.
— Szukasz czegoś?
— Tak, much siatkoskrzydłych.
Chłopak sięgnął na najwyższą półkę, po czym podał jej to, czego szukała, uśmiechając się przy tym uroczo.
— Proszę.
— Dzięki
— Nie ma za co, pomoc takiej pięknej dziewczynie to czysta przyjemność. Swoją drogą może poszlibyśmy na spacer albo do Hogsmeade?
Hermiona nie wiedziała, co powiedzieć. Prawie nie znała tego Ślizgona, a życie nauczyło ją, że nie każdemu należy od razu ufać, bo można tego pożałować. Postanowiła, więc bardzo subtelnie go spławić.
— Wiesz, może kiedyś, ja już muszę iść.
— Do zobaczenia, piękna.
Hermiona ruszyła do ławki z uśmiechem na twarzy. Bardzo jej schlebiały zaloty Notta, zresztą nie tylko jego. W tym roku na każdym krok napotykała pożądliwe spojrzenia jej rówieśników, ale ona nie była niemi zainteresowana. Jeśli już to potrzebowała partnera, a nie jakiegoś napalonego nastolatka.
Draco widział całą scenę przy ingrediencjach i wszystko się w nim gotowało. Sam fakt, że ten idiota zalecał się do Granger był dla niego frustrujący, chociaż tłumaczył to sobie tym, że zbyt dobrze zna Notta i po prostu troszczy się o nią, jak o koleżankę. Wiedział doskonale, że ten gnojek wykorzystuje dziewczyny w perfidny sposób, zresztą tak jak on kiedyś. Teraz wyrobił w sobie szacunek do kobiet. Zaczął gardził dziewczynami, które nie szanowały samych siebie i pchały się każdemu do łóżka. Sam nie był dumny ze swych podbojów i nie zamierzał wracać do tamtych praktyk. Jednak jego „kolega” robił to nadal i Draco był pewny, że jego zainteresowanie Granger nie przyniesie nic dobrego. W sumie to się nie dziwił, że zwrócił na nią uwagę. Aktualnie przez męską część uczniów była uznawana za jedną z najładniejszych dziewczyn Hogwartu, o ile nie najładniejszą. Nagle z rozmyślań wyrwał go lekko poirytowany głos Hermiony.
— Halo, ziemie do Malfoya. Możesz się w końcu wziąć do pracy?
— Już, po co te nerwy.
— Masz, pokrój te pijawki, tylko drobno, bo nie mam zamiaru po tobie poprawiać.
Przez dłuższą chwilę pracowali w ciszy; ona zajęta swoją pracą, a on pogrążony w głębokich rozmyślaniach. W końcu jednak odezwał się Draco.
— Uważaj na niego.
Hermiona popatrzyła na Malfoya pytająco. Nie miał pojęcia, o co mu chodzi, a z jego twarzy mogła wyczytać jedynie zamyślenie i… troskę?
— O kim ty mówisz?
— O Teodorze.
Hermiona zdziwiła się jeszcze bardziej. Czemu niby Draco ostrzega ją przed swoim kolegą, z którym rozmawiała raptem dwa razy?
— Nadal nie rozumiem, o co ci chodzi. Ja go nawet za dobrze nie znam.
— Po prostu na niego uważaj.
Przez resztę lekcji już nie rozmawiali, a gdy dobiegła ona końca, ruszyli do cieplarni. Zielarstwo upłynęło raczej spokojnie, poza jednym incydentem, kiedy to Malfoy nieostrożnie obchodził się z Mimblusem Nimbletonia i ten w ramach obrony obryzgał ich zieloną mazią. Hermion krzyczała na niego, okładając go pięściami, dopiero gdy różdżką ich oczyścił, trochę się uspokoiła. W końcu profesor Sprout oznajmiła koniec zajęć i wszyscy ruszyli do zamku na drugie śniadanie. Hermiona szła z trójką Ślizgonów, kłócąc się jak zwykle z Malfoyem.
— To nie była moja wina, ten chwast mnie najzwyczajniej w świecie nie lubi.
Bronił się Draco, gdyż Hermiona nadal wypominała mu nieszczęsny wypadek z rośliną.
— Akurat, przyznaj się, że po prostu jesteś niezdarny.
— Ja? Najlepszy szukający w szkole niezdarny? Dobre sobie.
— Ty najlepszy? Chyba sobie żartujesz.
Hermiona derzyła w jego czuły punkt. Nienawidził, gdy ktoś podważał jego zdolności, co do Quidditcha
— Nie wierzysz mi?
— Absolutnie nie.
— A założysz się?
Mówiąc to, Draco uśmiechnął się przebiegle, pokazując szereg białych ząbków.
— O nie, ja się o nic nie zakładam, a tym bardziej z tobą.
— Czyżby nasza Gryfonka tchórzyła?
Tym razem to on uderzył w jej czuły punkt. Uczniowie Domu Lwa zawsze cenili sobie odwagę ponad wszystko. Draco wiedział, że zarzucając jej tchórzostwo, bez trudu osiągnie swój cel.
— Ja? Niedoczekanie. O co się zakładamy?
Draco uśmiechnął się tylko triumfalnie i zaczął mówić.
— Jeśli przy najbliższym meczu, a przypominam, że gramy z Gryffindorem, nie złapię znicza, wygrywasz zakład, a wtedy przyznam ci rację i postawię dwie butelki Ognistej, ale jeśli to ja go złapię, to wtedy zaraz po meczu przelecisz się ze mną na miotle.
Hermiona momentalnie pobladła. Strasznie bała się latać, unikała tego jak ognia, nawet Harry’emu czy Ronowi nigdy nie udało jej się namówić na lot z nimi. Dosiadała miotły tylko w ostateczności i nigdy nie było to dla niej miłe przeżycie.
— Coś nie tak?
Zapytał Draco, widząc reakcję dziewczyny.
— Nie, wszystko w porządku.
— To jak, wchodzisz w to?
Wyciągnął rękę w jej stronę ze złośliwym uśmiechem wymalowanym na twarzy, Hermiona niepewnie ją ujęła.
— Diabeł, przetnij.
Blaise posłuchał przyjaciele, po czym wrócił do rozmowy z Pansy.
— Szykuj się na lot na miotle, kochanie.
Wymruczał uwodzicielsko Draco i puścił oczko do dziewczyny.
— A ty jak zwykle pewny swego. Zobaczysz, że to cię jeszcze kiedyś zgubi.
— O nie, ja jestem Malfoy i zawsze dostaję to, czego chcę.
W tym momencie doszli do Wielkiej Sali, Hermiona już kierowała się w stronę stołu Gryffindoru, gdy Draco złapał ją za rękę, uśmiechając się przy tym łobuzersko
— A ty, dokąd się wybierasz?
Zapytał, udając zainteresowanie i zdziwienie.
— Zjeść lunch u siebie.
— Nie ma mowy, jesz z nami.
— Malfoy, daj spokój i puść mnie, jestem głodna. Jakoś wytrzymasz beze mnie pół godziny.
Zadrwiła, próbując delikatnie uwolnić swoją rękę, ale Draco nie miał zamiaru jej puścić.
— A co ja będę z tego miał?
Draco uniósł jedną brew i uśmiechną się tylko jeszcze szerzej, na co Hermiona teatralnie wywróciła oczami.
— Czego chcesz?
Draco wskazała palcem na swój policzek. Hermiona pokręciła z politowaniem głowa, ale podeszła bliżej. Przybliżyła swoją twarz do jego i już miała złożyć swój pocałunek, ale Ślizgon miał inne plany. Odwrócił głowę tak, że ich usta dzielił zaledwie minimetry, „Tak się chcesz bawić?”, pomyślała dziewczyna i z uroczym uśmiechem musnęła ustami czubek jego nosa, po czym szybko się cofnęła i pocałowała go w policzek, szepcząc uwodzicielsko do ucha.
— Sprytny jesteś, ale tak łatwo ci ze mną nie pójdzie, KOCHANIE.
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i poszła w stronę przyjaciół, kręcą biodrami. Już po chwili siedziała naprzeciwko Ginny i Harry’ego
— Cześć wam.
— Hej.
Odpowiedzieli razem, ale ich głosy był dziwienie ciche, a panny Weasley nawet trochę oschły, co zaniepokoiło Hermionę.
— Stało się coś?
— Nie, dlaczego?
Odpowiedział Wybraniec z wymuszonym uśmiechem na twarzy, ale Hermiona znała go na tyle, by wiedzieć, że kłamie.
— Przecież widzę, zachowujecie się jakoś dziwnie.
— Czemu cię nie było wczoraj ani na obiedzie, ani na kolacji, a dzisiaj nie
jadłaś z nami śniadanie?
Odezwała się Ginny, patrząc wyczekująco na przyjaciółkę.
— Wczoraj jadłam u siebie, Malfoy przyniósł nam jedzenie, a dzisiaj to chyba sami widzieliście, że nie miałam zbyt wiele do gadania.
— Jasne…
Odpowiedziała smutno Ginny, spuszczając wzrok.
— O co ci chodzi?
— Cały czas nas unikasz, w ogóle się nie widujemy. Nie dość, że nie mieszkasz w wieży Gryffindoru, to nawet tam nie zaglądasz. Na lekcjach siedzisz gdzieś z Malfoyem, a teraz jeszcze nawet na posiłkach nas unikasz.
Wyrzucała z siebie ruda, patrząc z żalem na Hermionę.
— Po pierwsze to wy nie macie dla mnie czasu. Nie mam wam tego za złe, jesteście szczęśliwi i ja się z tego cieszę. Po drugie jestem Prefektem Naczelnym i dlatego się wyprowadziłam, to nie była moja decyzja i po trzecie, czy ty myślisz, że ja mam ochotę przebywać w towarzystwie twojego brata?
— Ginny, Hermiona ma rację, przestań ją męczyć. A ty mi lepiej powiedz, jak się czujesz?
Harry spojrzał zatroskanym wzrokiem na Hermionę, bardzo się o nią martwił. Była dla niego, jak młodsza siostra, której nigdy nie miał.
— Już lepiej, jakoś się pozbierałam. Draco, Blaise i Pansy bardzo mi pomogli.
Odparła już nieco spokojniej Hermiona, nakładając sobie sałatkę na talerz.
— To dobrze, cieszę się, że wszystko u ciebie w porządku i, że się z nimi dogadujesz.
Hermiona uśmiechnęła się promiennie. Harry zawsze ją wspierał i akceptował jej decyzje i chyba za to kochała go najbardziej. Był przy niej, ale nie wtrącał się nieproszony.
— Dziękuje ci.
Przez resztę posiłku nie poruszali już tematu Ślizgonów. Gdy skończyli cała trójka ruszyła w stronę sali profesora Binnsa. Hermiona postanowiła spędzić tę przerwę z Gryfonami. Chciała wykorzystać czas, kiedy mogli normalnie porozmawiać, a poza tym tęskniła za nim. Gdy nastał czas lekcji, wszyscy weszli do klasy. Hermiona od razu zajęła miejsce obok Dracona w ostatniej ławce.
— Widzę, że pogodziłaś się ze swoimi Gryfonami.
Stwierdził Draco na wstępie.
— Ja się nigdy z nimi nie pokłóciłam. Harry zawsze mnie wspiera i wszystko akceptuje, właściwie to jest jak starszy brat.
— Zorientowałem się, jak przywalił rudzielcowi, kiedy tamten chciał się na mnie rzucić.
— Cały Harry.
— Taa zbawca świata, złote dziecko…
Nie dokończył, ponieważ Hermiona szturchnęła go w żebra.
— Ała to boli!
— Nie przesadzaj i nie rób z siebie mięczak. Wcale nie uderzyłam cię mocno.
Zarzuciła mu Hermiona, uśmiechając się przy tym kpiąco
— Ja mięczak? Grabisz sobie dzisiaj i to bardzo, Granger.
— Uważaj, bo się przestraszę, lepiej zajmij się lekcją.
— Żartujesz? Jak zacznę go słuchać, to zasnę.
Taka była prawda. Cała klas na wykładach profesora Historii Magii po prostu zasypiała albo zajmowała się wszystkim poza słuchanie, oczywiście nie licząc panną Granger.
— To przynajmniej mi nie przeszkadzaj.
— Gdzieżbym śmiał.
Oboje zaśmiali się, po czym Hermiona zajęła się robieniem notatek o buncie Goblinów. Draco położył się na ławce, a twarz odwrócił w stronę dziewczyny. Wyglądała tak słodko, gdy się na czymś skupiała. Cały czas delikatnie marszczyła nosem i przygryzała dolną wargę, co niesamowicie go podniecało. Nie mógł oderwać od niej oczu. W pewnym momencie położył swoją rękę na jej dłoni, która spoczywała na ławce i zaczął ją delikatnie gładzić opuszkami palców. Była ona taka mała i delikatna w porównaniu do jego, ale również chłodna. Nawet tak nikła bliskość sprawiała mu dużą przyjemność, zresztą tak samo, jak Hermionie. Cieszyło go również to, że dziewczyna nie odsunęła ręki, a wręcz przeciwnie, zauważyła nawet, jak uśmiecha się pod nosem. Gdy w końcu zajęcia dobiegły końca, wszyscy oprzytomnieli i ruszyli na ostatnią już dzisiaj lekcje - OPCM. Uczniowie byli bardzo ciekawi, jaki będzie ich nowy nauczyciel, więc niecierpliwie czekali na dzwonek. W końcu drzwi do sali otworzyły się, a wszyscy uczniowie weszli do środka. Przy biurku stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnej karnacji i czarnych, długich włosach, związanych w kucyka. Jego oczy były szmaragdowozielone, wyglądał na około trzydzieści lat. Gryfoni i Ślizgoni zajęli ławki, wpatrując się wyczekująco w profesora.
— Dzień dobry, nazywam się Roger Benz, będę was uczył Obrony Przed Czarną Magią. Jeśli będziecie przykładać się do zajęć, wszystko będzie w porządku, ale jeśli nie to nie chciałbym być w waszej skórze.
Cała klasa milczała. Wiedzieli już, że z tym nauczycielem nie warto zadzierać.
— Dobrze, skoro wszystko jasne przejdźmy do zajęć. Na początek zobaczymy, co umiecie.
Profesor Benz przepytywał ich bardzo szczegółowo, oczywiście na większość pytań odpowiedziała Hermiona, dzięki czemu zdobyła pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru. Gdy lekcja dobiegła końca, wszyscy poszli na obiad. Po skończonym posiłku para Prefektów ruszyła do swojego Pokoju Wspólnego.
— Ten Roger to jakiś kompletny idiota.
Wyrzucał z siebie Malfoy. Ten facet bardzo mu się nie spodobał i był pewny, że coś jest z nim nie tak.
— Moim zdaniem jest w porządku.
— To jest jakiś psychol z obsesją na punkcie nauki i do tego kompletny cham.
— On stara się nas tylko czegoś nauczyć i wcale nie jest chamem.
Hermiona broniła nauczyciela. Jej zdaniem był bardzo sympatyczny i na pewno znał się na swoim przedmiocie.
— Jest kompletnym gburem, który się na nas wyżywa, może tylko ty masz taryfę ulgową.
— Udzielam się na lekcji, więc nie ma powodów, żeby być niemiłym. Jakbyście się wzięli do roboty, to by się tak nie zachowywał w stosunku do was.
— I na pewno nie ma z tym nic wspólnego to, że jesteś najładniejszą dziewczyna w szkole, a on ślini się na twój widok?
„Nie wierzę, czy on właśnie powiedział, że jestem najładniejsza dziewczyna w szkole?!”
— Nie prawda.
— Ale co nie prawda?
— To, co mówiłeś.
— Które?
Draco świetnie się bawił, drażniąc Granger. Nie robił tego złośliwie, po prostu była tak śliczna i nieprzewidywalna, gdy się denerwowała.
— Oba.
— I jedno i drugie to prawda.
Widząc, że już otwiera buzię, aby coś powiedzieć, dodał.
— Granger, czy ty nie możesz tak dla odmiany, nie kłócić się ze mną, tylko ładnie podziękować za komplement?
Trochę zaskoczyła ją wypowiedz Dracona, ale nie dała tego po sobie poznać.
— Dziękuję bardzo z komplement.
Powiedziała Hermiona, ironizując i uśmiechając się złośliwie. W tym momencie doszli do portretu starego czarodzieja. Draco podał hasło i weszli do środka.
— Powiem ci, że słabo dziękujesz.
— Przykro mi, ale na więcej nie masz, co liczyć
Stwierdziła kierując się w stronę swojego pokoju. Draco poszedł za nią i gdy byli już w korytarzu, objął ją jedną ręką w tali od tyłu i przyciągnął do siebie. Po jego ciele przeszedł dreszcz podniecania. Była tak blisko niego, czuł kuszący zapach jej perfum, które bardzo mu się spodobały. Odgarnął jej włosy z szyi, po czym delikatnie przejechał po niej nosem, zatrzymując się na uchu.
— A może jednak.
Hermiona była jak w transie, czuła za sobą umięśnione ciało Dracona i jego drgające mięśnie, co tylko potęgowało jej podniecenie. Wiedziała, że powinna się odsunąć i odejść, ale nie była w stanie, pragnienie brało górę nad rozsądkiem. Tym bardziej że Draco przez cały czas wodził nosem po jej szyi i delikatnie gładził ją po brzuchu. W końcu odwrócił ją przodem do siebie. Jedna jego ręką nadal spoczywała na jej tali, a drugą ujął jej podbródek i uniósł go tak, aby spojrzała mu w oczy. Nagle Draco zaczął zbliżać swoją twarz do jej i  Hermionie włączył się rozsądek, „O nie kochany, tak dobrze to nie ma.”. Ujęła jego twarz w dłonie, co Draco uznał za dobry znak i uśmiechnął się przebiegłe, zmniejszając odległość między nimi. Już czuł jej oddech na swoich wargach i wtedy Hermiona stanęła na palcach i ponownie pocałował go w czubek nosa. Popatrzył na nią zdezorientowany, ale dziewczyna uśmiechnęła się tylko złośliwie.
— Nie.
I już jej nie było.

24 komentarze:

  1. Wr.. czytam, czytam.. a tu koniec ;C
    Normalnie rozdział naj, najlepszy. Mionka dobrze, że się nie daje! Nie jest pierwsza lepsza.. niech się Draco trochę pomęczy, a co! :D
    Czekam na kolejny! Oby był jak najszybciej ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W 100% zgadzam się z Astorią co do wszystkiego i błagam by kolejny rozdział był jak najszybciej :)

      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Weź! Nie mogę się doczekać następnego! Tak baardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super blog, super rozdział ! Kocham ! Jesteś genialna ! Kiedy następny ?~ Czarna

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej mi tam się podoba każdy twój rozdział. Nawet nie wiem co takiego w sobie mają, że czytam nie odrywając oczu od komputera i smucę się kiedy kończy się rozdział, a ja żyję w przeświadczeniu, że jeszcze parę dni do kolejnego xD
    Dziękuję, że dodałaś, to naprawdę ekspresowe tempo :) Proooszę o więcej kłótni z Ronem!! :D Pozdrawiam i życzę weny. Oby kolejna notka pojawiła się równie szybko :)
    czarodziejskie-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę was zmartwić, ale w tym tygodniu mam bierzmowanie i poprawiam 3 przedmioty, więc nie wiem czy uda mi się wstawić notkę tak szybko, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Oczywiście obiecuje, że wam to wynagrodzę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział! :D
    aaa, dobrzeee, Hermiona myśli :D niech Malfoy się pomęczy troszkę xd
    mm.. ten Nott mnie niepokoi. Tak samo jak nowy nauczyciel Benz.. Coś kombinuje, czuje to w kościach xd
    czekam na więcej ;)
    droga-do-milosci.bogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny ;D
    Miona jednak nie da się tak łatwo xD
    a wątek z Nott'em jest bardzo intrygujący i ciekawy ;)
    Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. naprawdę super piszesz, ale możesz zmienić kolor czcionki ? ten kolor razi w oczy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. oj ty wredoto ^.^ tutaj mieli sie posalowac dlugo i namietnie!
    Swietny rozdzial

    Pozdrawiam Dramione ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja tu tak sobie czytam i się wkrecilam w cala historie a tu.. Koniec :( bard,o dobry pomysł z ta "powściągliwością" Miony :D mam nadzieję ze szybko uda ci się napisać NOWY ROZDZIAL :D pozdrawiam i powodzenia :D

    Od: I ja się tak zastanawiam kiedy obie się w końcu pocaluja ;) chociaż taka akcja bard,o mi się podoba to nerwowo nie wytrzymuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaki długi rozdział! Wow! Niech się Malfoy trochę postara i powalczy o nią, a co :D Podoba mi się. Wprawdzie czcionka troszkę duża, ale co tam. Jest dobrze i tak trzymaj :*

    http://nowy-hogwart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. super. Tak się zaczytałam że nie zauważyłam jak się skończyło. Kiedy oni się pocałują.?Idę czytać może trafię?
    J.K.

    OdpowiedzUsuń
  13. każdy rodział jest coraz lepszy !!! Opowiadanie się nie nudzi , pewnie dzisiaj pół nocy zarwe żeby przeczytać jak najwiecej ! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. lekcja transmutacji.. ręka na nóżce, bliskie spojrzenie i zapomnienie o całym świecie.. takie młaaaa ! Idealne :-3
    Zakład ? Coś mi się zdaje, że Hermionka przeleci się z Draconem.. na miotle..! :-D
    A potem u Blinsa historia magii.. z tą ręką na ręke było słodkie i .. urocze! :-) <3
    Ale z tym językiem przejechanie.. PRZESADZIŁAŚ ! CHCESZ ŻEBYM TU ORGAZMU DOSTAŁA , MAŁA ?! :-D ŚWIETNE!!!!!!!!!! MUSIAŁAM PRZECZYTAĆ KILKA RAZY.. :-3
    Hłe hłe :-D I to jest najlepsze ! Zakończenie ! Nie ma tak łatwo..! wszystko toczy się w dobrym tempie, jest tak młaaaa! :-D Hahahaha :-*
    Rob co robisz, bo to co robisz (piszesz) jest doskonale! ;-*
    CzytelniczkaGreen.

    OdpowiedzUsuń
  15. how sweet, ostatnia sceena, mam nadzieję że ten od OPCM nie jest jakimś zrytym zbokiem.
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  16. Zakończenie czytałam kilka razy ^.^ Boskie...

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetna końcówka ! :D
    Gratuluje talentu i życzę dużo weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zakończenie przeurocze ^.* A rozmowa podczas lekcji transmutacji mnie rozbawiła hahahah xD Ciągle wide literówki i bardzo mi to przeszkadza :'(

    OdpowiedzUsuń
  19. "Była to niska kobieta o krótkich, blond włosach i pulchnej twarzy, wyglądała na poważną, ale dość miłą osobę." opisalas moja pania od fizyki xD Bardzo ciekawe opowiadania :3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Historia fajna, ciekawie piszesz, ale są okropne błędy. Jest ich jeszcze więcej niż na początku. Błagam znajdź betę. :( Ja nie zwracam uwagi na jakieś głupie przecinki czy drobne błędy, ale w tekście były takie literówki przez które nie rozumiałam sensu zdania. Nie podoba mi się też to, że oni tak dużo piją, zwłaszcza Hermiona, bo absolutnie to do niej nie pasuje. Nie podoba mi się również styl ubierania, mogłabyś postarać się opisywać. Poza tym Hermiona i szpilki? To psuje mi całą magię Hogwartu. Hermiona na zielarstwie ubrana w szpilki i elegancką sukienkę. :/

    OdpowiedzUsuń
  21. Koniec jest piękny, oby dalej tak było .

    OdpowiedzUsuń
  22. "Byłaby" nie "była by", "naprawdę" nie "na prawdę", "odpysknęła" nie "odpyskowała", "nieraz" nie "nie raz", "nieprawda" nie "nie prawda".
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Cóż, zamysł opowiadania jest bardzo dobry, ortografia nie razi aż tak bardzo, ale nie podoba mi się jedna rzecz. Akcja zbyt szybko się dzieje. No chyba,że to opowiadanie ma 15 rozdziałów, wtedy wszystko będzie miało sens ;') Nie mam dużych zastrzerzeń oprócz wcześniej wymienionej zbyt szybkiej akcji, bohaterowie rzucają się w ramiona po pierwszym lepszym spotkaniu. Nie jest źle, czytam dalej i zobaczymy jak się to wszystkich dalej potoczy :v
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń