sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 8


Panna Granger zaraz po śniadaniu udała się do biblioteki, aby w spokoju napisać list do rodziców. Gdy skończyła, w wyśmienitym humorze ruszyła do Sowiarni. Po kilku minutach była już na miejscu, przywołała do siebie jedną ze szkolnych sów i podała jej list. Ptak uszczypnął ją pieszczotliwe w palec, po czym wzniósł się w niebo. Hermiona przyglądała się, jak sowa powoli znika za Zakazanym Lasem. Nagle usłyszała za sobą tak dobrze znany jej głos.
— Witaj, Hermiono.
Panna Granger odwróciła się gwałtownie i cofnęła o krok. Przed nią stał Ronald Weasley. Po jej plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Bała się, co jej przyjaciel może zrobić, ale postanowiła, że nie da tego po sobie poznać.
— Jeśli chcesz znowu prawić mi kazania, to daruj, ale się spieszę.
Już chciała wyjść, ale chłopak zatrzasną drzwi i zatarasował jej drogę ucieczki.
— Nie, musimy porozmawiać.
Hermiona postanowiła nie wykłócać się z nim, woląc go nie denerwować.
— Niech będzie, o co chodzi?
— Musisz się przestać spotykać z Malfoyem.
Widząc, że Hermiona chce coś powiedzieć, warknął, tracąc powoli panowanie nad sobą.
— Nie przerywaj mi! Czy ty nie widzisz, że on niszczy to, co jest między nami?!
— Ron, o czym ty mówisz?
Hermiona była zdziwiona i coraz bardziej przerażona. Na twarzy rudzielca malował się obłęd, a ona nie miała, dokąd uciec.
— O naszej miłości! On wszystko niszczy, zanim się pojawił, w naszym życiu wszystko szło dobrze!
— Ja-jakiej miłości?
— Hermiono, przestań udawać. Oboje doskonale wiem, że się kochamy, możesz w końcu się do tego przyznać.
— Kocham cię, Ron, ale jak brata i nic poz…
Nie dokończyła, ponieważ chłopak, przyciągną ją do siebie. Jedną ręką objął ją w pasie, a drugą wplótł we włosy, po czym brutalnie wpił się w jej usta. Hermiona próbowała się wyrwać, ale jej starania były bezskuteczne, Ron był zbyt silny. Po chwili jednak chwyciła się ostatniej deski ratunku, kopnęła Weasleya z całej siły w krocze. W efekcie ten poluźnił uścisk, co natychmiast wykorzystała, cofając się kilka kroków.
— Nigdy więcej tego nie rób! Nie kocham cię, zrozum!
— Więc to tak?! Wolisz tego dupka ode mnie?! Co on ma, czego ja nie mam?! No, chyba że jesteś na tyle płytka, że lecisz na jego kasę!
— Zrozum, to nie ma nic wspólnego z Malfoyem. Ja cię po prostu nie kocham!
— Kłamiesz! On cię omotał!
— Ron, przestań i wypuść mnie stąd natychmiast!
Hermiona miała już łzy w oczach. Nie wiedziała, co może się za chwilę stać. Jedyne, czego pragnęła to uciec jak najdalej.
— Co, aż tak ci się do niego spieszy?! Zachowujesz się jak zwykła dziwka!
— Nie masz prawa tak o mnie mówić! Nie jestem żadną dziwką!
— Taa i może mi jeszcze powiesz, że Malfoy zainteresował się tobą tak po prostu?! Przyznaj, że się z nim przespałaś!
— O czym ty mówisz?! Jesteś nienormalny! I wiesz, co ci powiem, masz rację wolę Dracona od ciebie!
Wykrzyczała mu to prosto w twarz. Tego było już dla rudzielca za dużo. Uniósł rękę i uderzył Hermionę prosto w nos. Dziewczyna pod wpływam ciosu upadła na podłogę. Z jej nos obficie ciekła krew, a z oczu łzy bólu i żalu. Weasley podszedł do niej, pochylił się i wysyczał tuż nad uchem.
— Gorzko tego pożałujesz, dziwko.
Po tych słowach wyszedł, trzaskając drzwiami. Hermiona leżała na podłodze, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Po chwili jednak zerwała się na równe nogi i ruszyła biegiem na piąte piętro. Przez cały czas przed oczami miał twarz Rona. Nie mogła zrozumieć, dlaczego aż tak się zmienił. Znała go od prawie ośmiu lat, uważała za przyjaciela. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek dała mu do zrozumienia, że kiedyś mogliby być razem, ale nie mogła sobie przypomnieć takiej sytuacji. Owszem byli blisko, ale tak samo, jak z Harrym, obu chłopaków traktowała, jak braci. W trójkę przeżyli wiele przygód, nie raz otarli się o śmierć, a teraz on traktuje ją, jak pierwszą lepszą dziwkę. Po jej policzkach spływały strumienie łez, mieszających się z krwią cieknącą z nosa. Chciała o wszystkim zapomnieć, ale nie mogła, nie była w stanie, to zbyt bolało.

*****

Draco leżał na kanapie, wpatrując się w ogień, gdy nagle usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Podniósł się i jego oczom ukazała się Hermiona.
— O Granger, gdzie tak…
Ale nie dokończył, gdyż dziewczyna kompletnie go ignorując, pobiegała do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Draco wstał i natychmiast skierował się w stronę jej sypialni, po dwóch krokach jednak się zatrzymał. Na podłodze widniało kilka kropel krwi. Draco przestraszył się nie na żarty. Szybko podszedł pod odpowiednie drzwi, po czym zapukał, ale nikt nie odpowiadał, słychać było tylko stłumiony szloch.
— Granger, mogę wejść?
Znowu cisza, Draco nie wahał się już, tylko wszedł do środka. Zastał tam Hermionę siedzącą na łóżku. Ręce miała zaplecione wokół zgiętych kolan, w których ukryła twarz. Podszedł bliżej, po czym usiadał na materacu tuż obok niej.
— Co się stało?
Cisza.
— Granger, odezwij się.
Jedyną reakcją był to, że Hermiona zaczęła jeszcze głośniej płakać. Draco przysunął się jeszcze bliżej i objął ją ramieniem, ta zaś od razu wtuliła się w niego, niczym małe dziecko. Potrzebowała teraz bliskości i bezpieczeństwa. Siedzieli tak przez dobre dwadzieścia minut, Draco przez cały czas gładził ją po plecach. W końcu trochę się uspokoiła. Malfoy uniósł jej twarz, aby spojrzeć jej w oczy i się przeraził. Miała cały siny i zapuchnięty nos, a do tego wszędzie było pełno krwi.
— Na Salazara, co ci się stało?!
— B-bo ja p-poszłam do Sowiarni, ch-chciałam wysłać li-lista do rodziców i-i on tam byłł.
Znowu się rozpłakała, lecz tym razem Malfoyowi udało się ją szybciej uspokoić.
— Kto tam był?
— R-ron.
— To on ci to zrobił?!
Hermiona pokiwała tylko głową, a po jej policzku spływało coraz więcej łez.
— Zabiję tego śmiecia!
Dracona ogarnęła furia i chęć mordu. Już chciał wstać i od razu zabić rudzielca, ale powstrzymała go ręka Hermiony.
— Draco, proszę, zostań ze mną.
— Dobrze, spokojnie nie dam cię więcej nikomu skrzywdzić, obiecuję. Powinnaś iść do pani Pomfrey.
— Nie, ja nie chcę.
Hermiona nie zamierzała stąd wychodzić, a tym bardziej tłumaczyć komukolwiek, co się stało.
— To pokaż mi chociaż ten nos.
Draco ujął jej podbródek i podniósł do góry, aby dokładnie obejrzeć jej twarz.
— Złamany nie jest. Masz tę maść na siniaki, o której kiedyś wspominałaś?
Hermionę trochę zaskoczyło to, że Ślizgon pamięta, o czym mówiła dość dawno temu.
— Tak, w biurku.
— Dobra, to poczekaj tu chwilę. Przyniosę coś, żeby ci to przemyć.
Skinęła tylko głową, a Draco wstał i wyszedł. Najpierw jednak skierował się do swojej sypialni. Szybko znalazł kawałek pergaminu i pióro, po czym napisał list do Zabiniego.

Bierz Pansy i w tym momencie
przychodźcie do mnie.
To pilne chodzi o Granger,
Hasło to Czekoladowe Żaby.

                            Draco

Wysłał list do Diabła, po czym poszedł do łazienki. Wyczarował miskę, którą napełnił wodą, wziął jeszcze tylko jakiś ręczniki i wrócił do pokoju współlokatorki. Hermiona siedziała, tak jak ją zostawił, ale na szczęście już nie płakała. Podszedł do łóżka, położył wszystko na szafce nocnej i usiadł obok niej.
— Pokaż to.
Hermiona posłusznie podniosła głowę, a Draco najdelikatniej jak potrafił, zaczął zmywać krew z jej twarzy. Nagle do pokoju wpadli Pansy i Blaise.
— Co się stało?
Zapytał zdyszany Zabini. Było widać, że biegli przez całą drogę.
— Co wy tu robicie?
Odezwała się trochę zaskoczona Hermiona.
— Draco wysłał mi list, że mamy tu natychmiast przyjść i, że chodzi o ciebie, więc co się stało?
Panna Granger  już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale przerwał jej Draco.
— Pansy, zostaniesz z Hermioną, tam jest maść na siniaki, zajmij się nią, proszę. Ty idziesz ze mną.
Tu wskazał na swojego przyjaciela, po czym wstał z łóżka i skierował się w stronę drzwi, a za nim Zabini.
— Ale gdzie wy idziecie?
Zapytała trochę spanikowana Hermiona. Nie chciała, żeby Ślizgoni zrobili coś głupiego albo wpakowali się w jakieś kłopoty z jej powodu.
— Spokojnie, niedługo wrócimy, a ty grzecznie zostaniesz tutaj. Parkinson się tobą zajmie. Na obiad nie musicie schodzić, przyniesiemy wam coś.
— Ale…
— Żadnych ale, masz mi obiecać, że się stąd nie ruszysz, póki nie wrócę.
Powiedział Draco głosem nieznoszącym sprzeciwu.
— Obiecuję.
Ślizgoni pospiesznie opuścili pokój, po czym skierowali się na siódme piętro.
— Stary, możesz mi w końcu powiedzieć, o co chodzi i gdzie my do cholery idziemy?
— Do wieży Gryffindoru.
— Co?!
Blaise popatrzał na przyjaciela, jakby ten postradał zmysły.
— Musimy znaleźć Weasleya.
— Możesz mówić jaśniej, jeśli łaska.
— Ten śmieć uderzył Granger.
— COO?!
— Stary, nie wiem, nie chciałem jej wypytywać, Wróciła cała zapłakana, a jak do niej poszedłem, to miała rozwalony nos. Zapytałem, kto jej to zrobił i powiedziała, że on.
— Co za gnida!
— Dobra, pospieszmy się.
I puścili się biegiem. Po chwili byli już pod portretem Grubej Damy.
— Hasło.
— Na Salazara i jak my tam teraz wejdziemy?!
Draco był coraz bardziej wściekły. Jedyne, co go obchodziło to dorwanie pewnego rudzielca.
— Tak.
Tu Blaise wskazał na grupkę rozchichotanych dziewcząt, które właśnie do nich podeszły. Nim Draco zdołał cokolwiek powiedzieć, Zabini już wcielał swój plan w życie.
— Witam, śliczne panie.
Gryfonki zachichotały, wpatrując się w chłopaków, jak w obrazek.
— Moje drogie, mamy do was z Draconem ogromną prośbę, możecie nas wpuścić do waszego salony?
— Raczej nie powinnyśmy tego robić.
Odezwała się jedna z dziewcząt.
— No, ale chyba możecie dla nas zrobić wyjątek. My tak ładnie prosimy, a poza tym na pewno wam się jakoś odwdzięczymy.
Nastolatki wahały się chwilę, ale uroczemu uśmiechowi Zabiniego żadna by się nie oparła, więc i one wymiękły
— No dobrze, Pałka Lukrecjowa.
Portret odsłonił wejście do Pokoju Wspólnego, po czym dwójka Ślizgonów wpadła tam jak burza. Stanęli na środku pomieszczenie i odezwał się Draco.
— Gdzie jest Weasley?!
Wszyscy patrzyli na nich szeroko otwartymi oczami. Nie co dzień można spotkać Ślizgonów w Wieży Gryffindoru. Uczniowie tych dwóch domów unikają się jak ognia i nie łączy ich nic poza kłótniami.
— Czego tu chcecie?
Zapytał jeden z odważniejszych chłopaków.
— Głuchy jesteś, pytałem gdzie jest Weasley!
— W dormitorium.
— Przyprowadź go tu.
— Nie będziesz mi rozkazywał!
— Dobrze ci radzę, rób, co mówię, bo jak nie to porozmawiamy inaczej!
Gryfon widząc twarz Dracona, na której wypisana była furia i żądza mordu odwrócił się i poszedł po starszego kolegę. Po chwili ze schodów zszedł Ron w towarzystwie Pottera. Podeszli bliżej do Ślizgonów. Rudzielec już chciał coś powiedzieć, ale Draco mu na to nie pozwolił. Uniósł pięść i uderzył go z całej siły w twarz, a ten pod wpływem uderzenia osunął się na ziemie.
— Dotknij ją jeszcze raz, a gwarantuje ci, że to będzie ostatnia rzecz, jaką zrobisz!
— Nie rozumiem, o co ci chodzi.
Draco, choć zwykle był opanowany i starał się nie okazywać swoich emocji, nie wytrzymał. Widząc twarz chłopak, na której gościł złośliwy uśmiech, kopnął go w brzuch, na co ten zwinął się, kaszląc przy tym.
— Powtórzę jeszcze raz, tknij tylko Granger swoimi parszywymi łapami, a pożałujesz, że się urodziłeś!
— Zaraz, co się stało Hermionie?
Odezwał się Harry, który do tej pory był tak zszokowany całą sytuacją, że stał z boku, ale gdy usłyszał o pannie Granger, od razu oprzytomniał.
— Widzę, że łasica nie pochwalił się, jaki to z niego damski bokser.
— O czym ty mówisz, Malfoy?
— O tym, że twój pieprzony przyjaciel rozwalił jej nos!
Pottera zatkał. „Nie to nie możliwe…”, spojrzał na Rona, ale ten nie zaprzeczył.
— Gdzie ona jest?
— U siebie, Pansy się nią zajmuje i lepiej, żeby nikt tam teraz nie przychodził.
Powiedział Draco, po czym zwrócił się do rudzielca.
— A ty zbliż się tylko do niej, a gwarantuję, że cię zabiję. Blaise, idziemy.
Przyjaciele odwrócili się, wymieli Harry’ego i skierowali się w stronę wyjścia. W tym momencie z ziemi podniósł się Weasley. Już chciał się rzucić na Malfoy, lecz powstrzymał go kolejny cios w twarz, ale tym razem wymierzony przez Wybrańca. Chłopak upadł się na podłogę, a dwaj Ślizgoni słysząc huk, ponownie się odwrócili.
— Odbiło ci?!
Wrzeszczał Ron na swojego najlepszego przyjaciela.
— Mnie?! Ty chyba żartujesz?! Jak mogłeś podnieść rękę na Hermionę?!
— Normalnie! Ona jest zwykłą szlamowatą dziwką!
Po tych słowach Draco nie wytrzymał i rzucił się na leżącego Gryfona. Okładali się nawzajem pięściami, oboje byli silni, ale było widać, że to Draco jest górą. Po chwili Blaise i Harry zaczęli rozdzielać bijących się, co nie było takie łatwe. Dopiero po jakiś pięciu minutach im się to udało.
— Smoku, chodźmy już lepiej.
— Nie waż się tak mówić o Granger, rozumiesz?!
Draco kompletnie ignorował przyjaciela i w dalszym ciągu wyrywał się do rudego. Blaise'owi jednak po chwili udało się wyciągnąć go na korytarz.
— Idziemy do Skrzydła Szpitalnego.
— Nigdzie nie idę, nic mi nie jest.
— Czy ty chcesz, żeby Hermiona dostała zawału jak cię zobaczy?
Draco musiał przyznać kumplowi racje, gdyby Granger zobaczyła go z podbitym okiem i rozciętą wargą, nie byłaby zachwycona.
— Dobra, byle szybko, musimy wracać do Granger.
Blaise uśmiechnął się pod nosem. Teraz był już pewny, że jego przyjaciel się zakochał. Postanowił jednak nie poruszać tego tematu teraz, bo wiedział, że i tak wszystkiego się wyprze. W końcu dotarli do Skrzydła Szpitalnego. Pani Pomfrey szybko opatrzyła Dracona, po czym już mieli iść na piąte piętro, gdy Blaise zatrzymał się przy schodach.
— Co ty robisz?
Zapytał zniecierpliwiony Malfoy, chciał jak najszybciej wrócić do Hermiony i zobaczyć jak się czuje.
— Mieliśmy przynieść dziewczynom obiad. Ja wiem, że ci się spieszy do naszej Gryfoneczki, ale chyba nie chcesz, żeby nam obie padły z głodu.
— Byle szybko.
Zeszli do Wielkiej Sali, gdzie trwał już posiłek. Podeszli do stołu Slytherinu, wzięli kilka udek kurczak i jakąś sałatkę, po czym ruszyli na piąte piętro. Nie odzywali się przez całą drogę, każdy z nich pogrążony był we własnych myślach. W końcu dotarli do portretu starego czarodzieja, a Draco podał hasło. Weszli do środka i od razu skierowali się do pokoju Hermiony. Zastali tam obie dziewczyny, siedzące na łóżku. Panna Granger leżała Pansy na kolanach, a ta delikatnie gładziła ją po plecach, jej twarz wyglądał już o wiele lepiej.
— Jesteśmy.
Odezwał się Blaise, gdy tylko przekroczyli próg. Hermiona od razu podniosła się i spojrzała badawczo na obu chłopaków. Była pewna, że coś zrobili i musiała się dowiedzieć, co.
— Gdzie wy byliście tyle czasu?
— Mieliśmy coś do załatwienia.
Stwierdził Draco, zbliżając się do łóżka. Odłożył na stolik przyniesione jedzenie, po czym usiadł obok Hermiony. Blaise poszedł w jego ślady i zajął miejsce obok Pansy.
— Jak się czujesz?
Zapytał Draco, patrząc zatroskanym wzrokiem na Hermionę.
— Dobrze, ale nie zmieniaj tematu, gdzie byliście?
— Czy ty musisz wszystko wiedzieć?
— Tak.
— Byliśmy po wasz obiad.
— I zajęło wam to tyle czasu? Uzwaja, bo ci uwierzę, poza tym sam mówiłeś, że macie coś do załatwienia, a jedzenie przyniesiecie nam przy okazji, więc?
Draco zaśmiał się w duchu. Ta dziewczyna była tak inteligentna i spostrzegawcza, że nic nie dało się przed nią ukryć, a tym bardziej ją oszukać.
— Granger, Granger ty lepiej nie zadawaj tylu pytań, tylko weź się za jedzenie.
— Ale…
— Nie ma żadnego ale, masz mnie słuchać i być grzeczna.
Hermiona zrobiła naburmuszoną minę i skrzyżowała ręce na piersi. Draco zaśmiał się tylko i wyczarował talerz. Odwrócił się i nałożył na niego kurczak oraz sałatkę, po czym ponownie zwrócił się w stronę dziewczyny. Cmoknął ją czule w policzek, podając posiłek.
— Już się nie gniewaj, kiedyś ci powiem.
Hermiona chcąc nie chcąc, wzięła talerz i uśmiechnęła się do Dracona. Dwójka Ślizgonów przyglądała się im z zainteresowaniem. Po chwili wymienili porozumiewawcze spojrzenia i jednocześnie wstali z łóżka, kierując się w stronę wyjścia.
— A wy gdzie?
Zapytała Hermiona, patrząc pytająco na przyjaciół.
— Wpadniemy jeszcze na obiad, a potem mamy dużo do zrobienia.
Powiedział Blaise, po czym oboje z Pansy zniknęli za drzwiami. Hermiona zabrała się za jedzenie, była już bardzo głodna. Draco cały czas się jej przyglądał. Jej nos nadal był delikatnie opuchnięty, ale nie wyglądał już tak źle, jak wcześniej. Krew go zalewała na samą myśl, że ten śmieć mógł ją skrzywdzić. Nie mieściło mu się w głowie, jak można zrobić coś takiego jakiejkolwiek kobiecie. Owszem sam nie traktował ich najlepiej, ale nigdy na żadną nie podniósł ręki. Miał swój honor w odróżnieniu od tego sukinsyna. Hermiona skończyła jeść i spojrzała na Dracona.
— Coś nie tak?
Zapytała, wyrywając blondyna z zamyślenia.
— Nie dlaczego?
— Bo cały czas mi się przyglądasz.
— A co nie mogę? Skończyłaś już?
— Tak.
Draco jednym machnięciem różdżki sprawił, że talerz zniknął.
— To co, może teraz coś mocniejszego?
— W sumie, czemu nie.
Draco przywołał do siebie butelkę wina i dwa kieliszki, po czym rozlał do nich alkohol, podając jeden dziewczynie.
— Zdecydowanie za dużo ostatnio piję.
Stwierdziła Hermiona, upijając łyk alkoholu, dzięki któremu po jej ciele rozeszła się przyjemna fala ciepła.
— Mamy na ciebie zły wpływ.
— Na to wygląda.
Malfoy wypił zawartość swojego kieliszka i położył się, zakładając ręce za głowę.
— Draco…
— Yhy…
— Powiedz mi, gdzie byliście z Blaise’em.
— Nie dasz mi spokoju, póki ci tego nie powiem, prawda?
Hermiona uśmiechnęła się niewinne i pokiwała głową.
— Dobra, niech będzie.
Draco podniósł się, siadając naprzeciwko dziewczyny.
— Byliśmy z Diabłem w Wieży Gryffindoru.
— Co?! Ale po co?
Hermiona zrobiła duże oczy. Jakoś nie mogła sobie wyobrazić tych dwóch Ślizgonów w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Była pewna, że nie poszli tam tak po prostu.
— Musieliśmy z kimś porozmawiać.
— Z kim?
Hermiona miała przeczucie, o kogo chodzi, ale wolała to usłyszeć na pewno.
— Nie ważne.
— Malfoy!
— No dobra, z Weasleyem.
— Ale, ale… opowiedz mi wszystko po kolei!
Draco nie protestował i powiedział jej wszystko, począwszy od przejścia przez portret aż do wizyty w Skrzydle Szpitalnym.
— Ale nic ci nie jest?
Dracona lekko zszokowało jej pytanie. Spodziewał się raczej awantury, że wtrącają się nieproszeni, a tymczasem ona jakby się o niego martwiła.
— Co się tak patrzysz?
Draco otrząsnął się z szoku.
— Po prostu zaskoczyłaś mnie.
— Czym?
— Myślałem, że się wściekniesz, a nie będziesz o mnie martwić.
— Miałabym być zła o to, że stanąłeś w mojej obronie? To bez sensu.
— W sumie masz rację. A czuję się całkiem nieźle, rudzielec pewnie jest w gorszym stanie. W ogóle gdzie jest Demon?
— Chyba w salonie, poczekaj, Demon!
Zawołała Hermiona, a po chwili drzwi otworzył się, a przez nie wpadł doberman i od razu wskoczył na łóżko.
— I jest moja zguba.
Hermiona pogłaskała psa po głowie jednak ten, odsunął się, zeskoczył z materaca i powędrował do szafy, z której wygrzebał smycz i przyniósł ją w psyku właścicielce, robiąc maślane oczka.
— Ktoś tu chyba liczy na spacer.
Zaśmiał się Draco.
— Na to wygląda, a możesz poszedłbyś z nami?
Hermiona dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że zaprosiła Malfoy na spacer i zarumieniła się delikatnie. Draco widząc to, uśmiechnął się szeroko.
— Bardzo chętnie, to jak za piętnaście minut w salonie? Bo chyba musimy się przebrać.
Hermiona spojrzał najpierw na Dracona, a potem na siebie. Oboje byli umazani krwią.
— Wypadałoby.
— To do zobaczenia.
Draco wstał i opuścił sypialnie. Hermiona podeszła do szafy, wyjęła czyste ubrania, przebrała się, po czym zaplotła włosy w warkocz. Zapięła jeszcze tylko Demona na smycz i już była gotowa. Wyszła z pokoju, a Draco już na nią czekał.
— Skoro już jesteś, to chodźmy.
I wyszli, kierując się w stronę błoni. Przemierzali korytarze, gawędząc wesoło, aż w końcu dotarli na błonia. Spacerowali wzdłuż brzegu jeziora, nadal rozmawiając i co chwilę wybuchając śmiechem. Naprawdę dobrze czuli się w swojej towarzystwie. Tak jakby to, co kiedyś ich dzieło, przestało istnieć, a wszelkie urazy i krzywdy zostały zapomniane. Przechadzali się tak dłuższy czas, podczas gdy Demon biegał gdzieś, ponieważ Hermiona spuściła go ze smyczy, gdy doszli do starego dębu i odezwał się blondyn.
— Może usiądziemy?
— W sumie czemu nie.
Para opadła na ziemię obok siebie, opierając się o gruby pień drzewa. Wzrok obojga utkwiony był w tafli jeziora. Na chwilę każde z nich odpłynęło do swojej krainy marzeń i rozmyślań, w końcu ciszę przerwała Hermiona.
— Lubię tu przychodzić, zawsze mnie to wycisza, tym bardziej że od tak dawna nie miała okazji, aby się tu znaleźć.
— Też często tu przesiaduję, szczególnie jak muszę coś przemyśleć. Niewiele osób tu przychodzi, co czyni to miejsce wyjątkowym. Nie każdy potrafi docenić spokój, który tu panuje.
— Dziwne, oboje lubimy to miejsce, a nigdy się tu nie spotkaliśmy.
— To nawet lepiej, kiedyś skończyłoby się to niemałą awanturą albo znowu byś mi złamała nos tak jak na trzecim roku.
Draco zaśmiał się na to wspomnienie. Pamiętał, jaki był wtedy wściekły i jak nienawidził Granger. Teraz to uczucie wydawał mu się tak odległe i nierealne, bo w końcu jak można nie znosić tak niezwykłej dziewczyny, jak ona.
— Należało ci się, przez ciebie mieli zabić Hardodzioba.
— No, ale żyje, święta trójca zbawców świata jak zwykle spisała się na medal.
Hermiona od razu pomyślała o swoich przyjaciołach, czyli i o Ronie na wspomnienie, którego po jej plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz i od razu posmutniała.
— Nie myśl o tym śmieciu, nie warto. Wiem, że to musi boleć, kiedy przyjaciel okazuje się takim sukinsynem, ale smutek nic tu nie da. Musisz mu pokazać, że jesteś silna, bo wtedy najbardziej mu dopieczesz. Nic tak nie denerwuje człowiek, jak szczęście osoby, której stara się zadać ból.
— Skąd wiesz, o czym myślę?
Hermionę  bardzo zastanawiało to, dlaczego Malfoy za każdym razem bezbłędnie odgaduje, o czym w danej chwili myśli. To nie było normalne.
— Masz to wypisane na twarzy, a szczególnie w oczach. Normalnie błyszcza w nich wesołe iskierki, a gdy coś cię trapi, ten ogień gaśnie, pozostawiając pustkę i smutek. Swoją drogą masz niezwykłe oczy.
Draco sam nie wiedział, czemu to powiedział. Nie, żeby kłamał, naprawdę fascynowały go piękne, czekoladowe oczy Hermiony, ale on nigdy nie prawił nikomu komplementów, chyba że chciał zaciągnąć trochę bardziej oporną panienkę do łóżka. Z nią jednak było inaczej, zrobił to nie dla własnej korzyści, lecz aby poprawić jej humor. Ta dziewczyna wywoływała w nim takie uczucia i emocje, jakich nigdy nie zaznał: empatię, troskę i współczucie, co było bardzo niepodobne do Malfoyów. Z reguły byli oni zimni i nieczuli, ale nie on. Hermiona słysząc słowa chłopak, uśmiechnęła się delikatnie, a na jej twarz zagościł delikatny rumieniec, co nie uszło jego uwadze.
— Dzięki.
Siedzieli tak aż do kolacji, czas szybko im mijał, gdy byli razem. W końcu zorientowali się, że już pora posiłku. Draco wstał i z uroczym uśmiechem na twarzy podał dłoń Hermionie. Ta ujęła ją, po czym wstała i ruszyli do zamku, w dalszym ciągu trzymając się za ręce. Nieświadomie potrzebowali swojej bliskości i żaden z nich nie chciało cofnąć dłoni. Przez całą drogę nie odzywali się do siebie, każde było pogrążone we własnych rozmyślaniach. Gdy byli już przed wejściem do szkoły, Hermiona zatrzymała się gwałtownie.
— O co chodzi?
— Demon! Zapomnieliśmy o Demonie!
Panna Granger była bardzo wystraszona, „Jak ja mogłam o nim zapomnieć?!”. Odwróciła się i podążyła z powrotem na błonia, nawołując nieustannie psa. W jej ślady poszedł Malfoy.
— Gdzie on jest?!
Gdy po kwadransie ich poszukiwania nie przynosiły rezultatu, w Hermionie zaczęła narastać panika.
— Spokojnie, zaraz go znajdziemy, na pewno nic mu nie jest.
Draco otoczył ją ramieniem, po czym ruszyli w stronę jeziora, nadal nawołując psa. Gdy dotarli do drzewa, przy którym jeszcze niedawno siedzieli, zastali tam śpiącego dobermana. Hermiona natychmiast podbiegła do ulubieńca, upadła na kolana i mocno się w niego wtuliła, na co ten natychmiast się obudził i spojrzał na nią zaspanymi oczami.
— Demon! Jesteś, tak się bałam.
Draco przyglądał się z rozczuleniem tej scenie. Wiedział, że ten zwierzak bardzo wiele znaczy dla Granger. Po chwili Hermiona oderwała się od pupilka, zapięła go na smycz, po czym podeszła do młodego arystokraty.
— Wracajmy już do zamku.
Draco pokiwał tylko głową i ku zaskoczeniu Hermiony ponownie ją objął, po czym ruszyli do zamku. Gdy byli już w Sali Wejściowej, zauważyli, że kolacja dobiegła końca.
— Na Merlina, spóźniliśmy się.
Odezwała się zrezygnowana Hermiona, była już dość głodna.
— Zrobimy tak, weź Demona i idźcie na piąte piętro, a ja pójdę po coś do kuchni i zjemy u siebie.
Hermiona z szerokim uśmiechem na ustach przytaknęła i zaczęła wchodzić po schodach. Draco odprowadził ją wzrokiem, po czym ruszył do lochów. W końcu znalazł się przed obrazem martwej natury, pogłaskał gruszkę i jego oczom ukazało się wejście do kuchni. Od razu, gdy wszedł do środka, znalazło się przed nim kilka skrzatów, proponujących gorliwie swoje usługi.
— Co panu podać?
— Czym możemy panu służyć?
— Czego pan sobie życzy?
— Kolacje do dwóch osób.
Stworzenia natychmiast rozbiegły się po pomieszczeniu, spełniając rozkaz młodego Malfoya. Już po chwili stała przed nim taca wypełniona jedzeniem. Draco za pomocą jednego machnięcia różdżki sprawił, że lewitował obok niego, po czym odwrócił się i już chciał wyjść, lecz się rzucił jeszcze przez ramię;
— Dzięki.
Opuścił kuchnię, kierując się na piąte piętro. Przez całą drogę zastanawiało go, co się z nim dzieje. Zimny i nieczuły arystokrata nagle dziękuje skrzatom, którymi kiedyś pomiatał i traktował je nawet nie jak zwierzęta. Malfoy bardzo się zmienił, zawsze twierdził, że to zadanie zabicia Dumbledore’a, które powierzył mu Czarny Pan, aby ukarać jego rodzinę za błędy ojca, tak wpłynęło na jego światopogląd, ale w głębi duszy zdawał sobie sprawę, że powód był zupełnie inny. Gdy niecały rok temu w jego domu pojawiła się Granger i inni, coś w nim pękło. Widok zmaltretowanego ciała dziewczyny i ciotki czerpiącej taką przyjemność z jej bólu i cierpienia wzbudził w nim współczucie, ale i obrzydzenie do siebie i wszystkiego, co go otaczało. Od tej pory nie mógł wytrzymać w towarzystwie tych wszystkich śmierciożerców. Nawet własna rodzina wywoływała u niego mdłości, poza matką oczywiście. Miał dziwne wrażenie, że ona myśli tak samo, jak on. Właśnie ona była jedynym powodem, dla którego młody Malfoy nie porzucił tego wszystkiego wcześniej, bał się o jej życie. Od Voldemorta nie odchodzi się tak po prostu, a nie chciał stracić jedyne osoby, która go kochała. Gdy Potter zabił Riddle’a, wszystko się zmieniło, mógł swobodnie mówić, co myśli i uwolnić się od swojego ojca, zacząć żyć po swojemu. Nie było to jednak takie łatwe, każdy przykleił mu już łatkę śmierciożercy i nikt nie wierzył w jego przemianę. Wszyscy patrzyli na niego podejrzliwie, jakby w obawie, że może im coś zrobić. Jedyna Granger zadawała się dać mu drugą szansy. Nawet jeśli nie ufała mu w pełni, to nie okazywała tego. Draco był jej bardzo za to wdzięczny. Ona jako jedna z nielicznych uwierzyła w to, że ludzie się zmieniają, pomimo tylu krzywd i upokorzeń, jakich doświadczyła z jego strony. Draco nawet nie wiedział, kiedy znalazł się przed portretem starca, Podał hasło i wszedł do salonu, a za nim wleciała taca z jedzenie. Na kanapie czekała już Granger.
— Jestem.
Hermiona odwróciła się i posłała idącemu w jej stronę Draconowi uroczy uśmiech. Ten postawił posiłek na stoliku i usiadł obok niej. Zabrali się za jedzenie, każde z nich było już dość głodne. Gdy skończyli Draco machnął różdżką i wszystko zniknęło.
— Wiesz co, ja pójdę się wykąpać, jestem zmęczona.
Stwierdziła Hermiona, po czym wstała z kanapy, kierując się do swojego pokoju. Zabrała z niego czystą bieliznę, piżamę oraz szlafrok i poszła do łazienki. Nalała pełną wannę wody, do której dolała cytrynowego płyn do kąpieli, rozebrała się i zanurzyła po szyję w wodzie. Musiała odreagować dzisiejszy dzień, a to był idealny sposób. Cała ta sytuacja zaczęła ją przerastać. Do tej pory nie mogła pojąć, jak Ron mógł się tak zmienić. Chyba że był takie zawsze, a ona tego nie dostrzegała. Wiedziała jedno, rudzielec stał się nieobliczalny, a jej strach potęgowały ostatnie słowa chłopaka - „Gorzko tego pożałujesz dziwko.” . Jedyne, co było dla niej pocieszeniem to obecność Dracona, Blaise’a i Pansy. Hermiona miała dziwne przeczucie, że może im ufać, a poza tym aktualnie byli jej jedynym wsparciem. Jej przyjaźń z Harrym i Ginny już po wojnie osłabła, spędzali coraz mniej czasu razem, a teraz w szkole tym bardziej. Było jej przykro z tego powodu, ale jako osoba silna nie dawała tego po sobie poznać. Dzięki Ślizgonom zapominała o swoich problemach. Po półgodzinnej kąpieli w końcu wyszła z wanny, ogarnęła się i opuściła łazienkę. W salonie na kanapie nadal siedział Draco. Hermiona po chwili zastanowienia podeszła do niego od tyłu, przytuliła się i pocałowała go w policzek.
— Dziękuje ci za wszystko.
Draco był wniebowzięty, zresztą jak przy każdym bliższym kontakcie z Granger, przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Odwrócił głowę i napotkał czekoladowe oczy dziewczyny. Trwali tak wpatrując się w siebie, ich twarze dzieliła bardzo mała odległość, czuli swój oddech na wargach, gdy romantyczne chwile przerwało szczekanie Demona. Hermiona dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co robi. Natychmiast puściłaś chłopaka i się wyprostowała.
— To yyy… dobranoc, Draco. Demon, chodź.
Odwróciła się i szybkim krokiem poszła do swojego pokoju, a za nią pobiegł doberman.
— Dobranoc Granger, słodkich snów.
Malfoy siedział jeszcze chwilę w salonie, po czym wstał, wziął ze swojej sypialni bieliznę i szare spodnie dresowe, służące mu za piżamę. Poszedł do łazienki, gdzie wziął szybka kąpiel. Gdy wrócił do pokoju, od razu położył się i już po chwili opadł w ramiona Morfeusza.

21 komentarzy:

  1. Uwielbiam, po prostu uwielbiam <3
    Chyba tylko tyle mogę powiedzieć. Czekam na więcej konfrontacji z Ronem, bo nie ukrywam dają mi jakąś nie uzasadnioną satysfakcję xD Pozdrawiam i życzę weny. Czy jest jakaś nikła szansa, że dodasz rozdział z prędkością błyskawicy??? Prrooooszę!
    czerodziejskie-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak mi się uda to specjalnie dla Ciebie rozdział pojawi się jutro :)

      Usuń
  2. Ohh! <3
    Boski rozdział!:D Ron'a to ja nienawidzę.. wrr;/
    Za to Draco <3 Z rozdziału, na rozdział staje się coraz lepszy. :D
    Dodaj jakieś pikantne sceny z Draco i Mioną.. proszę! :D
    A także zgadzam się z koleżanką u góry.. dodaj jak najszybciej nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne :)
    Mimo tego, że to jest Dramione, najbardziej lubie Demona :D
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem ciekawa jak rozwinie się dalsza akcja Dramione.
    Rozdział jak zawsze świetny (love love love)

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest świetne i piękne i wgl nie ma takiego przymiotnika żeby okreslic twój rozdział :D jeśli mam być z Toba szczera to tylko przyszkadza mi jedna zamiast gryfonka piszesz gryfonak a jako ze jestem wzrokowcem to często rzuca mi się to w oczy ;) po za tym jest świetnie i cóż czekam na dalszy rozwój akcji :) pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham ! Jesteś genialna! To najlepszy blog jakiego czytam ! Czekam na next !~ Czarna

    OdpowiedzUsuń
  7. Ubustwiam twojego bloga*-* Czasami pojawiają się błędy,myślę że jeśli przeczytasz każdy rozdział przed opublikowanie to błędy znikną.Rozdział świetny(jak zwykle zresztą)aron to dupek i tyle;)czekam na nowy rozdział;3

    OdpowiedzUsuń
  8. A Ron to niedobry cham! Jak można uderzyć dziewczynę, no jak?!
    Mm fajnie było nad jeziorem :D Demon połączy Draco i Hermione :D
    no i na końcu było bliiiiiiiiiiisko xd
    świetny rozdział! ;)
    u mnie już 4- droga-do-milosci.blogspot.com

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoje opowiadanie bardzo mi się podoba. Rozdziały są długie i bardzo ciekawe, ale proszę... Uważaj na te końcówki. Masz w nich mnóstwo błędów i przeszkadza to trochę w czytaniu. To jedyna moja uwaga ;)
    Pozdrawiam i życzę weny, Asix :D

    OdpowiedzUsuń
  10. SuPer, i te rozmowy. CZytam dalej.

    J.K.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś świetna !!! A opowiadanie niesamowicie wciąga !!! :))

    OdpowiedzUsuń
  12. Pięknie ! <3
    Jakiż on uroczy i kochany !
    Draco oczywiście ! :-3
    Bosko, w sumie myslalam, ze moze sie to zakonczyc jakas imprezka, gdzie i Pansy z Blaise' em zbliza sie do siebie, no ale w koncu Hermionka troche przeszla! Odpoczynek najpierw ! :-)
    CzytelniczkaGreen.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nienawidzę Rona, jaki śmieć. A Draco tak kochany.
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej
    Super opowiadanie, mega ciekawe i świetnie napisane.
    Ron to świnia! Nie cierpię go!
    Może jednak Harry bardziej zainteresuje się przyjaciółką.
    Kocham Diabła! Czytając sceny z nim w roli głównej, albo wybuchałam śmiechem, albo nie mogłam przestać się uśmiechać...
    Będę z pewnością czytać dalej...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak Ron mógł uderzyć Mionę? I niby on ją kocha!? Widzę, że Dramiona się rozkręca....

    OdpowiedzUsuń
  16. Jedyne co mnie nurtowało, to dlaczego oni jako Naczelni Prefekci nie wykorzystają swoich przywilejów, szczególnie, że Ron sobie zasłużył.. No, ale akcja ładnie się rozkręca i dobrze :)
    Pozdrawiam,

    http://saveyourself-kt.blospot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Zgodze się z koleżanką powyżej, tak to rozdział fajny. A widzę, że akcja Dramione się rozkręca.

    OdpowiedzUsuń
  18. "Oczom" nie "oczą"..."poszedłbyś" a nie "poszedł byś", to nieszczęsne "naprawdę" zamiast "na prawdę".
    I tym sposobem przeczytałam 8 rozdziałów, jest 4 rano :P
    Zakochałam się w tym opowiadaniu, jest cudowne..tylko te nieszczęsne byki ahh :(

    OdpowiedzUsuń