Hermiona wzięła list. Był
zaadresowany do niej, więc otworzyła go i zaczęła czytać.
Hermiono, mam dla
Ciebie propozycję.
Co ty na to, żebyśmy
dzisiaj poszły nad jezioro?
Chyba że masz inne
plany.
U nas dzisiaj jest
impreza,
ale nie za bardzo mam
ochotę tu siedzieć.
Odpisz najlepiej zaraz.
Pansy
Hermiona uśmiechnęła się
pod nosem. W sumie i tak nie miała nic lepszego do roboty, więc postanowiła
spotkać się z Pansy. Wstała z kanapy, odłożyła książkę, po czym zwróciła się do
Dracona.
— Przykro mi, ale nie
mogę iść. Mam już inne plany.
I nie czekając na jego
reakcję, poszła do sypialni. Wzięła kawałek pergaminu oraz pióro i odpisała na
list.
Nie mam innych planów,
więc bardzo chętnie.
Spotkajmy się w Sali
Wyjściowej za godzinę.
Hermiona
Złożyła papier na pół i
wysłała list. Spojrzała na zegarek, była dwudziesta. Podeszła do szafy, wzięła ubrania i poszła do łazienki. Dracona
nie było w salonie, więc domyśliła się, że poszedł już na imprezę. Swoją drogą zdziwiła
się, że Parkinson woli spędzić czas z nią, niż iść na popijawę ze swoimi przyjaciółmi.
Owszem, pogodziły się, ale jednak nadal była w szoku. Po mniej więcej
czterdziestu minutach Hermiona opuściła łazienkę już gotowa. Wróciła do swoje
sypialni, zapakowała do plecaka za pomocą zaklęcia zmniejszająco zwiększającego
trochę jedzenia, butelkę Ognistej oraz koc, po czym wyszła i skierowała się
stronę Sali Wyjściowej. Przemierzała korytarz, rozglądając się nerwowo. Nikt o
tym nie wiedziała, ale panna Granger bała się ciemności, odkąd jako mała
dziewczynka zgubiła się w lesie i spędziła tam całą noc. Po dziesięciu minutach
była na miejscu, a tam czekała już na nią Pansy. Podeszła do niej i się przywitała.
— Hej.
— Cześć, to jak idziemy?
— Jasne.
Wyszły z zamku i ruszyły
w stronę jeziora, gawędząc przy tym wesoło. W końcu dotarły na miejsce.
Przystanęły przy jednym z drzew, a Hermiona wyciągnęła ze swojego plecaka koc i
rozłożyła go na ziemi, po czym obie dziewczyny usiadły na nim.
— O kocu nie pomyślałam,
ale mam za to, co innego.
Uśmiechnęła się
przebiegle Pansy i wyjęła ze swojej torebki butelkę whisky.
— Zapowiada się ciekawa
noc.
Mówiąc to Hermiona
sięgnęła po przyniesioną przez siebie Ognistą. Wyczarowała dwie szklanki, po
czym otworzyła pierwszą butelkę i rozlała alkohol.
— A tak właściwie, to
czemu nie poszłaś na tę imprezę u was?
Zainteresowała się Hermiona,
upijając łyk trunku.
— Nie wiem, jakoś
ostatnio moje przyjaciółki doprowadzają mnie do szału. Jak widzę latające je i
śliniące się na widok każdego ładnego chłopaka i przypomnę sobie, że sama taka
byłam, to mi się niedobrze robi.
Obie dziewczyny się zaśmiały.
— Nie tylko u ciebie tak
jest. Zanim rzuciłam szkołę, dzieliłam pokój z kilkoma dziewczynami, dla których
nie istniało nic poza facetami i malowanie paznokci, ewentualnie jeszcze
ubrania.
— Na Salazara jak
dobrze, że ja zmądrzałam.
Znowu zaczęły się śmiać,
by potem pogrążyć się w rozmowie. Siedziały tak, śmiejąc się i wygłupiając. Gdy
opróżniły już jedną butelkę, były trochę wstawione, więc zaczęły rozmawiać o
chłopakach.
— A kto najbardziej ci
się podoba w szkole?
Hermiona myślała, co
odpowiedzieć. Jedyną osobą, która przychodziła jej na myśl, był blond włosy
arystokrata, lecz nie chciała o tym mówić. Ciężko jej się było przyznać przed
samą sobą, że podoba jej się były wróg. Zresztą teraz zrobiła to tylko dlatego,
że sporo już wypiła. Normalnie nie dopuszczała do swojej świadomości takiej
myśli, nie mówiąc już o tym, aby komuś to powiedzieć.
— W sumie to nie wiem.
— A Malfoy?
„Na Merlina, czy to aż taki widać?” - pomyślała spanikowana
Hermiona.
— Nie zaprzeczam, że
jest dość przystojny.
Próbowała jakoś wybrnąć
coraz bardziej podenerwowana Hermiona.
— Dość?
Pansy uniosła jedną brew
i zlustrowała koleżankę wzrokiem.
— Dobra, bardzo!
— Wiedziałam!
— Ty sobie za dużo nie
wyobrażaj. To, że potwierdziłam, że jest przystojny, jeszcze nic nie znaczy.
— Zobaczymy za jakiś
czas.
— Na brodę Merlina, czy
wy się zmówiliście z Blaisem, czy jak?
— Nie…
Na twarzy Pansy pojawiła
się delikatny rumieniec, który jednak nie uszedł uwadze Hermiony.
— O co chodzi?
— O nic, czemu by miało
o coś chodzić?
Odpowiedziała trochę za
szybko Pansy, modląc się do Salazara, by Hermiona niczego się nie domyśliła.
Jednak zapomniała, że ma do czynienia z najmądrzejszą czarownicą od czasów
samej Roweny Ravenclaw.
— Może dlatego, że na
samo wspomnienie Zabiniego, robisz się czerwona?
— Wcale, że nie!
— Akurat, ślepa nie
jestem, mów, o co chodzi. Obiecuje ci, że nikt się nie dowie.
Panna Parkinson wahała
się przez chwilę, ale w końcu uznała, że może jej zaufać.
— Już dobra niech
będzie. Bo mnie się chyba podoba Zabini…
— Cudownie! Może nie
jest do końca normalny, ale to świetny chłopak, ślicznie byście razem
wyglądali.
— Zaraz, zaraz nie nakręcaj
się tak! Ja tylko powiedziałam, że mi się podoba.
— Dobra, ale wszystko w
swoim czasie.
— Nie pij więcej,
dziewczyno, bo ci to nie służy. A poza tym skoro masz taki „wspaniałe” wizje mojej przyszłości, to muszę ci powiedzieć, że ty
ze Draconem idealnie do siebie pasujecie.
— Teraz to ty bredzisz,
a poza tym on mnie nawet nie lubi.
— Chyba żartujesz? Nie
widzisz, jak się gapi na ciebie, przy każdej możliwej okazji?
— Dobra, skończmy już
ten temat i weźmy się lepiej z Ognistą.
Zaśmiały się i zrobiły tak
jak mówiła Hermiona. Siedziały tak jeszcze do pierwszej, aż skończyła się whisky.
Były kompletnie pijane, chociaż panna Granger była w minimalnie lepszym stanie
i potrafiła jeszcze trzeźwo myśleć, gorzej było z Pansy.
— Mionka, kochanie
chodźmy już do zamku. Zimno mi, a poza tym wszystko się tak jakoś dziwnie
zaczyna kręcić.
Stwierdziła Pansy,
próbując bezskutecznie wstać. Widząc to, Hermiona przytrzymała się drzewa i
stanęła na własnych nogach. Pomimo tego, że kiwała się na wszystkie strony,
pomogła wstać koleżance i ruszyły pod rękę do zamku, śpiewając jakąś wesołą
piosenkę.
*****
Draco siedział na jednej
z kanap w Pokoju Wspólnym Slytherinu ze szklanką Ognistej w dłoni. Po obu jego
stronach miejsce zajmowały jakieś rozchichotane dziewczyny, które nieustanie
coś szczebiotały, trzepocząc przy tym rzęsami i robiąc słodkie minki. Draco
miał ich już po dziurki w nosie. Blaise spał już od jakiejś godziny kompletnie
pijany koło kominka, co wcale nie dziwiło Malfoya, a on siedział i o dziwo
nawet nie miał ochoty nawet poflirtować z którąś ze swoich adoratorek. Jego
myśli zaprzątała Granger, a konkretniej to, co ona teraz robi. Nie zdążył jej o
to wypytać przed wyjściem, bo oczywiście Blaise wyciągnął go z pokoju, zanim
zdążyła się przygotować. Na pewno nie spotkała się z rudą i Potterem, bo widział
ich, jak szli na siódme piętro i mówili coś o Pokoju Życzeń. O łasicy nawet nie
myślał, ponieważ wiedział, jak wygląda aktualna relacja dziewczyny z nim. Draco
coraz bardziej sfrustrowany swoją niewiedzą postanowił opuścić tę i tak
beznadziejną imprezę. Wstał, a wszystkie jego towarzyszki rozpromieniły się
myślą, że poprosi którąś z nich do tańca, ale ku ich rozczarowaniu Malfoy
skierował się w stronę wyjścia i już po chwili szedł korytarzem w lochach do
Sali Wejściowej. W połowie drogi ujrzał zarys postaci znajdującej się
kilkanaście metrów przed nim. Była to dziewczyna, co poznał po sylwetce, ale
zauważył też, że była kompletnie pijana i ledwo trzymała się na nogach. Gdy
podszedł do niej bliżej i bez trudu rozpoznał Pansy.
— Parkinson? Co ty tu do
cholery robisz?
Pansy podniosła głowę i
spojrzała nieprzytomnym wzrokiem na kolegę.
— O cześć, a… tak się
skład, że… stoję.
Odpowiedziała, jąkając
się lekko, gdyż język odmawiał jej posłuszeństwa.
— Tyle to sam widzę,
może rozwiniesz temat.
— Za dużo… chciałbyś
wiedzieć.
Malfoy powoli zaczynał
się irytować. Nie dość, że nie wiedział, co z Granger, to jeszcze nie mógł
wyciągnąć z Parkinson, gdzie się tak upiła.
— Nie wkurzaj mnie,
przecież ty jesteś kompletnie pijana.
— A właśnie, że nie no…
może troszeczkę.
— To powiedz mi, gdzie
się tak urządziłaś.
Spojrzał na Pansy
wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu. Dziewczyna postanowiła ustąpić. Nie miała
teraz siły się z nim kłócić, jedyne czego chciała to w końcu dotrzeć do swojego
łóżka.
— Byłam na… błoniach.
— Sama?
„Co za wścibski gad” - przeszło Pansy przez myśl.
— Nie.
— To z kim do cholery?!
— Z Hermioną, zrobiłyśmy
sobie małą, prywatną imprezę.
Draconowi ulżyło. Granger
nie włóczyła się z żadnymi złamasami, tylko po prostu upiła się z Pansy.
— Właśnie widzę jaką
małą, a gdzie jest teraz Granger?
— Nie wiem, rozeszłyśmy
się w Sali Wejściowej.
— Dobra to cześć.
I ruszył przed siebie w
stronę Sali Wejściowej, usłyszał jeszcze tylko krzyk Pansy.
— Smoku, błagam cię, nie
spieprz tego!
Draco puścił tę uwagę
mimo uszu. Najważniejsze dla niego było teraz to, żeby znaleźć Granger, bo miał
dziwne przeczucie, że ta nie udała się prosto do pokoju. Z uśmiechem na twarzy
dotarł do schodów prowadzących na piętra, ale coś mu mówiło, żeby wyjść na dziedziniec.
Posłuchał swojej intuicji i wyszedł na zewnątrz. Wiatr przyjemnie owiewał jego
twarz, więc przymknął delikatnie oczy. Gdy na nowo je otworzył, ujrzał siedzącą
na murku dziewczynę. Podszedł bliżej i, gdy tylko zobaczył burzę brązowych
loków, od razu wiedział, kto to. Hermiona siedziała oparta o kolumnę, oczy
miała zamknięte, a głowę delikatnie odchyloną do tyłu. Malfoyowi wpadł do głowy
genialny pomysł. Podszedł bezszelestnie do niej i jednym sprawnym ruchem wziął
ją na ręce. Zdezorientowana Hermiona zaczęła krzyczeć i machać nogami.
— Spokojnie, Granger, ja
nie gryzę.
Wyszeptał jej od ucha.
— Malfoy, ty idioto!
Popierdoliło cię, chcesz, żebym zawału dostała?!
— Nie ładnie, takie
słowa z ust wzorowej uczennicy i do tego pijanej?
— To przez ciebie! A
poza tym ja wcale nie jestem pijana, w ogóle co ty tu robisz?! O i w tej chwili
postaw mnie na ziemię!
Draco zaśmiał się
rozbawiony zachowaniem dziewczyny. Pod wpływem alkoholu była jeszcze bardziej
zadziorna.
— Wracam sobie z
imprezy, a tu widzę półprzytomną Parkinson. Powiedziała mi, że z tobą piła,
więc chciałem zobaczyć, czy żyjesz, ale wpadło mi do głowy, żeby się
przewietrzyć i proszę bardzo.
— Czyżbyś się o mnie
martwił?
Zapytała Hermiona, patrząc
na niego z rozbawieniem. W tym stanie nie potrafiła zachowywać się poważnie.
— Oczywiście, że nie, po
prostu nie chciałbym cię mieć na sumieniu, a teraz idziemy już do siebie.
— Ja nigdzie nie idę,
póki mnie nie postawisz!
— I ty się łudzisz, że
cię posłucham?
Draco opatrzył na nią z
politowaniem. Była w tym momencie naprawdę naiwna, myśląc, że tak po prostu jej
posłucha.
— Malfoy!
— Dobra, sama tego
chciałaś.
Postawił ją na ziemi,
ale tylko dlatego, że wiedział, co za chwilę nastąpi i nie pomylił się. Hermiona,
gdy tylko stanęła na własnych nogach, zatoczyła się i ponownie wpadła w objęcia
Dracona. Ten uśmiechnął się tylko złośliwie, z miną „a nie mówiłem?’ i ponownie podniósł dziewczynę, kierując się w
stronę ich dormitoriów.
— I widzisz, co ty byś
beze mnie zrobiła?
— Dałabym sobie radę.
Żachnęła się Hermiona,
nadal zła na siebie, że dała temu gadowi satysfakcję.
— Kogo ty oszukujesz,
ledwo trzymasz się na nogach. Chociaż i tak Pansy jest w gorszym stanie, coś ty
z nią zrobiła?
— Nic! Powiedźmy, że
trochę przesadziłyśmy z Ognistą.
— Trochę?
— Malfoy, odwal się. Nie
powiesz mi, chyba że ty nigdy nie przesadziłeś z alkoholem.
— Bo to raz, no ale ja
to ja, a ty nie dość, że sama się opiłaś, to jeszcze doprowadziłaś do stanu
krytycznego Parkinson.
Draco świetnie się bawił,
denerwując Granger, szczególnie że pod wpływem alkoholu była jeszcze bardziej
wybuchowa.
— Ja jej nie zmuszałam,
a poza tym to nie jestem pijana!
— Nie wątpię.
Byli już na piątym
piętrze, w połowie drogi do portretu starca, gdy nagle Draco usłyszał kroki i
zauważył strużkę światła wyłaniającą się zza zakrętu. Rozejrzał się i szybko
wszedł do najbliższego pomieszczeni, którym okazał się składzik na miotły.
Postawił Hermionę na ziemi, ponieważ było tam bardzo ciasno.
— Co ty odpier…
Nie dane jej było
dokończyć, gdyż Draco zatkał jej usta dłonią i pokazał, że ma być cicho, po
chwili Hermiona zrozumiała dlaczego. Ona również usłyszała kroki. Stali bardzo
blisko siebie, ich ciała niemal się stykały, gdyż schowek był dość mały i
zagracony. Hermiona podniosła głowę i wtedy jej wzrok natrafił na szare oczy
chłopaka. Musiała przyznać, że Draco ma piękne tęczówki. Z pozoru zimne i
nieczułe, ale gdy dokładnie się przyjrzeć można było zauważyć niezwykły blask.
Trwali tak wpatrując się w siebie, aż dotarł do nich zza drzwi głos Filcha.
— Cholerne szczeniaki, ja
bym ich kochana nauczył szacunku, gdyby tylko pani dyrektor dała mi wolną rękę.
Oj tak, moje łańcuch nadal czekają na ten dzień.
Głos woźnego stawał się
coraz cichszy, aż w końcu umilkł. Hermiona już chciała wyjść z komórki, ale na
drodze stanął jej Draco, z chytrym uśmiechem na twarzy zasłaniając drzwi
własnym ciałem.
— Nie wygłupiaj się i
chodźmy już stąd.
— A co ja będę z tego
miał?
Hermiona popatrzała na
niego z politowaniem, a ten uśmiechnął się tylko jeszcze szerzej.
— Daj spokój, chodźmy
już.
— Ale ja mówię całkiem
poważnie.
— Dobra, czego chcesz?
Zapytała w końcu, bo nie
miała siły na wykłócanie się o cokolwiek.
— Buziaka.
Hermiona popatrzała na
niego z miną „Chyba kpisz?”, ale po
chwili uśmiechnęła się złośliwe i cmoknęła go w policzek.
— Ale ja nie o takim
buziaku mówiłem!
— Nie sprecyzowałeś, o
co ci chodzi, więc to nie mój problem.
„Cholera, czy ona nawet po pijaku musi być taka cwana?!” - pomyślał Draco jednak
nie odpuszczał.
— Skoro chcesz tu
siedzieć.
— Malfoy, chciałeś
buziak, dostałeś, więc teraz do jasnej cholery otwórz te drzwi!
— Nie.
Hermiona próbowała
wymyślić, jak się stąd wydostać, co utrudniał jej wypity alkohol, ale po chwili
spróbowała podejść chłopaka z innej strony.
— A ja myślałam, że
Ślizgoni dotrzymują słowa.
— Bo tak jest, ale
skarbie ja ci nic nie obiecywałem.
— Draco!
Uśmiechnął się pod
nosem, gdy Granger użyła jego imienia i postanowił odpuścić.
— Już dobra, kiedy
indziej to dokończymy, bo teraz to ty już ledwo stoisz.
— Wcale nie!
— Przestań marudzić i
chodź.
Draco złapał dziewczynę
z rękę i wyciągnął z komórki, po czym ponownie wziął ją na ręce i ruszył w
stronę Pokoju Wspólnego Prefektów Naczelnych.
— Mamy do salonu
kilkanaście metrów, więc mogę dojść sama.
— Nie i żadnych, ale.
Hermiona skrzyżowała
ręce na piersi i zrobiła obrażoną minę, na co Draco tylko zaśmiał się krótko.
Tak naprawdę bardzo jej podobała się postawa chłopak i to jak się o nią
troszczył. Może i był przy tym bezczelny, ale właśnie taki jej się podobał
najbardziej, „Na Merlina, o czym ja
myślę? Nigdy więcej nie tknę alkoholu!”
— Czekoladowe żaby.
Draco wypowiedział
hasło, po czym wszedł do salonu. Już zmierzał w kierunku pokoju Hermiony, gdy
ta zaprotestowała.
— Nie, postawa mnie,
chcę się jeszcze wykąpać.
— Na Salazara, co za
kobieta. Niech ci będzie, ale ty zostajesz w salonie, a ja przygotuję, co
potrzeba.
Hermiona pokiwała tylko
głową. Draco podszedł do kanapy i delikatnie ją na niej położył. Gdy już miał
się podnieść i iść do łazienki, poczuł delikatne palce Granger oplatające się
na jego karku, a potem jej wargi na swoim policzku, bardzo blisko jego ust,
— Dziękuje ci.
Powiedziała, po czym
opadła na poduszki, przymykając oczy. Draco z szerokim uśmiechem na twarzy
wyszedł z salonu. Podszedł do wanny i odkręcił kurki, po czym usiadł na jej
brzegu, czekając, aż się wypełni. Granger wywracała jego życie do góry nogami.
Nie dość, że bez przerwy o niej myślała, to jeszcze nie miał ochoty na żadną
inną dziewczynę, co było kompletnie nie w jego stylu. Od zawsze wykorzystywał
to, że większość kleiła się do niego na każdym kroku i była w stanie zrobić
wszystko byle by na nią spojrzał, „Zaraz,
ale czy na pewno każda?”. Hermiona była inna, wyjątkowa. Znała swoją
wartość i, co najważniejsze miała do siebie szacunek, nie jak te wszystkie
szmaty, które wlazłyby do łóżka każdemu, kto ma kasę i jest przystojny. Granger
była niezwykle trudnym wyzwaniem dla każdego mężczyzny, a Draco uwielbiał
wyzwania. Gdy kąpiel była gotowa, wrócił do salonu. Widok, który tam zastał,
rozczulił go. Hermiona smacznie spała, wtulona w jedną z poduszek, a brązowe
loki opadały jej na twarz, na której błąkał się uśmiech. Draco podszedł do niej
i najdelikatniej jak potrafił, wziął ją w ramiona, po czym skierował się do jej
sypialni. W sumie to wyglądała zupełnie tak jak jego z tą różnicą, że tu królowały
barwy Gryffindoru. Podszedł na łóżka i położył na nim Granger. Zdjął jej buty,
okrył ją kocem i nachylił się nad nią, aby złożyć na jej czole pocałunek.
— Co ty ze mną robisz,
Granger?
Po tych słowach opuścił
pokój i skierował się do łazienki. W końcu czekała tam kąpiel, o którą tak
prosiła Hermiona. Rozebrał się i wszedł do wody. W miarę upływającego czasu
czuł jak wszystkie myśli, troski i lęki ulatniają się wraz z parującą wodą. Gdy
Draco uznał, że na dziś wystarczy mu już tej kąpieli, wyszedł z wanny, owinął
się ręcznikiem i poszedł do swojej sypialni. Od razu podszedł do szafy, założył
czystą bieliznę i spodnie od dresu, po czym udał się w stronę łóżka. Opadł na
materac i już po chwili znajdował się w krainie snów.
*****
Pierwsze promienie słońca
wpadły do sypialni Hermiony, która jeszcze spała. Ten błogi stan został jednak
przerwany przez chrząkanie, którym ktoś dawał do zrozumienia, że jest w jej
pokoju. Dziewczyna uchyliła delikatnie powieki, ale od razu je zamknęła,
oślepiona blaskiem słońca. Narzuciła kołdrę na głowę, która bolała ją
niemiłosiernie i odwróciła się tyłem do niechcianego gościa, dając mu do
zrozumienia, że ma sobie iść.
— Kimkolwiek jesteś,
zostaw mnie w spokoju.
— Też miło cię widzieć.
Hermiona od razu
rozpoznała głos Malfoya, ale postanowiła go zignorować i spróbować ponownie
zasnąć. Draco od razu zrozumiał, co zamierza, ale nie miał zamiaru dać jej
spokoju.
— Wstawaj już ósma.
Brak jakiejkolwiek
reakcji, więc postanowił podejść ją podstępem.
— Granger, wstawaj, bo
spóźnisz się na lekcje!
— Mam to gdzieś, a poza
tym nie rób ze mnie idiotki, aż takiego kaca nie mam, żeby nie pamiętać, że
dzisiaj mamy wolne.
Draco głowił się, jak
wyciągnąć tę uparciuchę z łóżka, gdy w jego głowie zaświtał genialny pomysł.
Wziął rozbieg, po czym skoczył prosto na przykrytą kołdrą Hermionę.
— Ała! Malfoy, ty
idioto, złaź ze mnie w tej chwili!!
— Widzę, że słoneczko ma
dzisiaj kiepski humorek.
Zażartował, patrząc na
rozkopaną Hermionę, która wystawiła głowę spod kołdry.
— A ty, jaki byś miał,
gdybym rzuciła się na ciebie z samego rana?
— Kochanie, byłbym
wniebowzięty.
— Świnia!
— Nie marudź, tylko
wstawaj i idziemy na śniadanie.
— Ja nigdzie nie idę,
więc z łaski swojej wyjdź.
Draco po chwili wpadł na
kolejny świetny pomysł. Wstał z łóżka Granger, która już myślała, że ten jakimś
cudem jej odpuścił - bardziej nie mogła się pomylić. Draco podszedł do szafy, z
której po chwili zastanowienia wyciągnął ubrania i udał się do łazienki.
Ponownie napełnił wannę wodą. Wrócił do pokoju Hermiony, która nadal leżała na
łóżku, tak jak ją zostawił. Podszedł do niej, jednym szybkim ruchem ściągnął z
niej kołdrę i przerzucił sobie zdezorientowaną Granger przez ramię, kierując
się w stronę łazienki.
— Malfoy! Co ty robisz,
w tej chwili mnie zostaw!!
Po każdym słowie
następował cios, lecz Draco śmiał się tylko.
— Widzisz, kochanie,
znalazłem idealny sposób, żeby cię obudzić.
W tym momencie weszli do
łazienki. Hermiona obróciła głowę, ujrzała pełną wannę wody i już wiedziała, co
planuje Malfoy.
— Nawet nie próbuje!
Puść mnie w tej…
Nie dokończyła, ponieważ
wylądowała w wodzie, która teraz była porozlewana po całej podłodze.
— Jesteś kompletnym
idiotą!
— Jeszcze mi
podziękujesz, a teraz ogarnij się szybko. Ubrania masz na szafce, czekam w
salonie, tylko się pospiesz.
Draco wyszedł z łazienki
i zamknął drzwi. Poszedł do salonu i usiadł na kanapie, obserwując ogień w
kominku. Po piętnastu minutach Hermiona wyszła z łazienki z naburmuszoną miną.
Draco podniósł się z kanapy i podszedł do niej.
— Widzisz, trzeba było
tak od razu.
— Nienawidzę cię.
— Ale ja mam coś, za co
w tej chwili oddałabyś wszystko.
Mówiąc to, wyciągnął z
kieszeni buteleczkę z błękitnym płynem. Hermiona zaklęła pod nosem,
przypomniała sobie, że nie uzupełniła zapasu eliksiru na kaca.
— Dobra, gadaj od razu,
czego chcesz.
Draco uśmiechnął się
złośliwie.
— Widzę, że szybko się
uczysz, a więc siedzisz ze mną na każdej lekcji przez najbliższy miesiąc.
— Zapomnij!
— No trudno, czeka cię
ciężki dzień.
Draco już kierował się w
stronę drzwi, gdy usłyszał zrezygnowany głos Granger.
— Niech już będzie,
zgadzam się.
Malfoy odwrócił się z
szerokim uśmiechem na twarzy i podał Hermionie eliksir.
— Dzięki.
Burknęła tylko, po czym
opróżniła buteleczkę. Od razu poczuła się lepiej. Wszystkie dolegliwości
zniknęły i nawet humor jej się trochę poprawił.
— No śpiąca królewno,
idziemy.
Hermiona skinęła tylko
głową, po czym oboje ruszyli na śniadanie. Przemierzali korytarze, cały czas
się sprzeczając, ale nie były to kłótnie takie jak kiedyś, po prostu w dalszym
ciągu lubili sobie dogryzać. Śmiejąc się, dotarli przed wejście do Wielkiej
Sali. Spojrzenia wszystkich uczniów były skierowane w ich stronę. W końcu nie,
co dzień widuje się dwójkę największych wrogów idących razem z uśmiechami na
twarzach. Hermiona rozejrzała się. Po jedne stronie drzwi stali jej
przyjaciele: Ginny, Harry i Ron, a po drugiej Blaise i Pansy. Wahała się, do
kogo powinna podejść, gdy nagle poczuła czyjąś rękę oplatająca ją w pasie. Draco
widząc, że dziewczyna nie wie, co zrobić, pociągnął ją w stronę dwójki
Ślizgonów. Hermiona nie opierała się, posłała tylko Gryfonom przepraszające
spojrzenie i podeszła do przyjaciół z Domu Węża.
— Hej, Hermiona.
Pansy pocałowała
dziewczynę w policzek i uśmiechnęła się przyjaźnie, ale i tak najlepsze
przedstawienie zrobił Diabeł. Przytulił Hermionę, po czym podniósł ją i zaczął
kręcić się wokół własnej osi, krzycząc tak, aby każdy w pobliżu go usłyszał.
— Hermiona kochanie, tak
się za tobą stęskniłem!
— Zabini, przestań się
wygłupiać i postaw mnie na ziemię!
Blaise zignorował jednak
dziewczynę i w dalszym ciągu trzymał ją w objęciach. W końcu odezwał się lekko
poirytowanym głosem Draco.
— Diabeł, postaw ją na
ziemi.
— Spokojnie, Smoku, już
nie bądź taki zazdrosny. Możesz być pewny, że nie odbiję ci naszej Gryfoneczki.
Stwierdził Blaise, po
czym postawił Hermionę.
— Stary, jeszcze jedno
słowa, a nie ręczę za siebie.
— Spokojnie chłopacy,
chodźmy lepiej na śniadanie.
Wtrąciła się rozbawiona
całą sytuacją Pansy.
— Dobry pomysł.
Takim sposobem ruszyli w
stronę wejścia. Po chwili rozeszli się i każdy udało do swojego stołu. Hermiona
czuła na sobie spojrzenia wszystkich, nawet nauczyciele zerkali na nią
ukradkiem. Postanowiła to jednak ignorować. Odnalazła wzrokiem Ginny i
Harry’ego. Po chwili już siedział naprzeciwko nich.
— Hej wam.
— Cześć.
— Hermiona, co to było
przed salą?
Zapytał zdezorientowany Harry.
Wiedział, że przyjaciółka pogodziła się z Malfoyem, ale Mopsica i Zabini? To
już przesada.
— Nic, przepraszam, że
do was nie podeszłam, ale sami widzieliście, a poza tym wolę nie widywać się z
Ronem.
Tu dziewczyna spojrzała
w lewo, gdzie kilka miejsc dalej siedział rudzielec z Seamusem i Nevillem.
— Rozumiemy, spokojnie
nic się nie stało.
Odezwała się Ginny,
posyłając przyjaciółce ciepły uśmiech. Ich rozmowę przerwał głos dyrektorki.
— Witam wam moi drodzy.
Za chwilę opiekunowie waszych domów wręczą wam plany zajęć. Ze względu na ważny
wyjazd nauczycieli lekcji dzisiaj nie będzie, więc macie wolne, ale jutro
zaczynają się normalne zajęcia i radzę się na nie, nie spóźnić, a teraz życzę
smacznego.
Wszyscy zabrali się za
jedzenie. Hermiona cały czas czuła na sobie czyjś wzrok. Odwróciła głowę i
ujrzała wściekłą twarz Rona. Gdy ich spojrzenia się spotkały, dostrzegła w jego
oczach żal, ale i furię. Hermiona szybko odwróciła się i odruchowo spojrzała na
stół Slytherinu. Blond włosy arystokrata również jej się przyglądał, ale na
jego twarzy widniał uśmiech, a w oczach czaiły się iskierki radości. Hermiona
również się do niego uśmiechnęła, po czym wróciła do posiłku. Draco siedział
tak wpatrzony w Granger, zapominając o całym świecie. Jedyne, co kojarzył to,
że ona również na niego spojrzała i się uśmiechnęła. Nagle jego rozmyślania
zostały przerwane przez Zabiniego, który pomachał mu ręką przed twarzą.
— Ziemia do Malfoya.
Stary, spokojnie przecież, ona ci nigdzie nie ucieknie.
Blaise bawił się
cudownie, dogryzając przyjacielowi. Wiedział, że ten ma coś do Granger, ale za
nic w świecie się do tego nie przyzna.
— Diabeł, przysięgam na
rany Salazara, jeszcze jeden taki tekst, a pożałujesz.
— Nie denerwuj się,
złość piękności szkodzi, a Hermiona raczej woli przystojnych facetów.
Malfoy nie wytrzymał i
rąbnął przyjaciela w tył głowy, na co Pansy się zaśmiała. Zachowanie obu
chłopaków bardzo ją bawiło, byli gorsi niż dzieci.
— Ała, no co, taka
prawda.
— Blaise, przestań
męczyć Dracona, bo go jeszcze zniechęcisz.
Wtrąciła się Pansy.
— Dla ciebie wszystko
słoneczko.
Zabini puścił oczko do
dziewczyny. Ta zarumieniła się i odpowiedziała mu uroczym uśmiechem, po czym
wróciła do jedzenia. Draco spojrzał na dwójkę przyjaciół podejrzliwie. Był tak
zajęty Granger, że nie zauważył, że między nimi zaczyna się coś dziać.
Postanowił przy pierwszej okazji wypytać o wszystko Zabiniego. Gdy skończył
śniadanie, pożegnał się krótko i ruszył na piąte piętro. Po kilku minutach był
już w salonie. Opadł na kanapę i pogrążył się we własnych myślach.
*****
Ron przemierzał
korytarze bez większego celu. Kroki zawiodły go do wieży zachodniej, wszedł na
jej szczyt i znalazł się w Sowiarni. Przez cały czas myślał o Hermionie. Krew
go zalewała za każdym razem, gdy widział ją w towarzystwie tego blond
śmierciożercy. Ona była tylko jego i żadna gnida nie miał prawa jej dotykać, a
dzisiaj ten parszywiec miał czelność ją objąć i poprowadzić do innych
popaprańców. Widząc to, myślał, że się na niego rzuci, ale oczywiście Harry
musiał go powstrzymać. Dzisiaj przed śniadaniem chciał przeprosić Hermionę, ale
ta fretka pokrzyżowała jego plany. Ron przez cały czas starał się wymyślić, jak
odciągnąć pannę Granger od Ślizgona, co nie było takie łatwe biorąc pod uwagę
to, że razem mieszkali. Nieustannie zastanawiał się, co powinie zrobić, aby na
nowo przekonać do siebie Hermionę. Wiedział, że sprawił jej wiele przykrości,
ale sama go do tego prowokowała. Pomimo wszystko on jednak był pewny, że
dziewczyna kocha go tak samo, jak on ją, tylko trochę się pogubiła. Nie
dopuszczał do siebie myśli, że Hermiona mogłaby nie odwzajemniać jego uczuć.
Siedział tak dłuższy czas na parapecie, rozmyślając, gdy nagle drzwi się
otworzyły, a przez nie przeszła panna Granger.
suuuperr blog kocham <3 nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;*
OdpowiedzUsuńJakie błędy? Ja tam nic nie zauważyłam! ;D
OdpowiedzUsuńJak mogłaś zakończyć w takim momencie.. powinnam Cię za to zabić.. ale kto napisze wtedy kolejny rozdział?, na który czekam z niecierpliwością.:*
A co do tego rozdziału.. brak mi słów! Jak zawsze bezbłędny ;**
Jesteś cudowna!Powiem szczerze, że na daną chwilę to mój ulubiony blog <3
OdpowiedzUsuńTak się go przyjemnie czyta...
Mam nadzieję, że jednak dodasz szybciej rozdział. Błagam bo nie wytrzymam!! xD Cała ta akcja z budzeniem Hermiony xD Mimowolnie się uśmiechałam :D
Wiedz, że ja będę czytać twój blog i zaaawsze komentować :) Tak więc pisz, pisz, pisz, walić oceny :P
Pozdrawiam i życzę weny, pamiętaj jesteś cudowna.
Mam nadzieję, że wyszedł mi pocieszający i motywujący komentarz :D
dramione-something-real.blogspot.com
świetny, dłuuuuugi rozdział! :D
OdpowiedzUsuńakcja z piciem Pansy i Hermiony na błoniach- boska :P
Ron.. przeraża mnie co czuje do Hermiony xd chociaż wątpie żeby była to miłość, chyba raczej obsesja xd Ale niewiem, czy mam racje xd
Fajnie Malfoy obudził Hermione! ;) też tak chce ;p
Jak tak można skończyć rozdział, no jak? :o
czekam na next i zapraszam do mnie: droga-do-milosci.blogspot.com -zależy mi na opini kogoś bardziej doświadczonego c:
Pozdrawiam M.
Świetnie, jak zwykle. :) Czekam na dalszy rozdział i zapraszam do mnie : http://rose-scorpius-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńLubię jak piszesz długie rozdziały <3
OdpowiedzUsuńzaapraszam na moje opowiadanie o Dramione pisane z perspektywy Draco
OdpowiedzUsuńhttp://ich-historia-draco-hermiona.blogspot.com
dopiero dzisiaj odkryłam twego bloga.
OdpowiedzUsuńmimo małych błędów językowych jest fajny.:p
pozdrawiam,
la_tua_cantante_
kolejny super rozdział. CZekam na kolejne
OdpowiedzUsuńTo jest świetne, piękne i zajebiste :D jak dzisiaj twój blog znalazłam to nie mogłam się powstrzymać i zamiast się uczyć to czytałam ;) to jest zajebiste i ten pomysł i wgl :) no cóż czekam na nowy rozdział mam nadzieje ze będzie jak tylko uporazz się ze szkoła :D
OdpowiedzUsuńŁi!! Czekam na nn. Jak zwykle świetnie. A teraz Ron atakuje Mionę, a Draco ją ratuje ^.^ Oklepane, ale romantyczne.....Alk:)
OdpowiedzUsuń"-Draco, ty płaczesz? - jego wzrok powędrował od jej oczy, do dłoni i z powrotem.
OdpowiedzUsuń-Po prostu zrobiło się strasznie zimno - powiedział miękko."
Po długim milczeniu, wracam w swoim stylu, aby dokończyć dzieła. Zapraszam i życzę przyjemnego czytania.
Całusy
twoja Never
me-voir.blogspot.com
Cudowny blog ! Strasznie podoba mi sie Twoja wersja Draco :) dziś znalazłam tego bloga i sie w nim zakochałam ! biore sie za reszte rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://this-is-magic-world.blogspot.com/
Cudne Czytam dalej.
OdpowiedzUsuńJ.K.
Jakie błedy ?
OdpowiedzUsuńJa jak czytam takie cudo to nic nie zauważam a do tego mam dyslekcje wiec mi to nie przeszkadza.
Co do bloga to powiem ci ze sie fajnie rozkręca.
Wszyscy są tacy kochani oprucz tej gnidy Rona.
Kocham twojego bloga i pozdrawiam.
~~~~~~~~~~JaniK
Cholera mj kom się nie chciał zatwierdzić.. :-< jeszcze raz !
OdpowiedzUsuńBosko, piknie i wszystko taaaakie młaaa ! :-* :-3
Blaise i Pansy ? - Pierwszy raz spotkałam taką parę ! I wiesz co ? Podoba mi się ! :-D
Bosko, super, ale.. zakończenie mnie niepokoi :-(
Żeby ta gnida jej nic nie zrobiła! Ona nie jest jego własnością do cholery !!!
Pozdrawiam :-*
CzytelniczkaGreen.
Fabuła baaardzo mi się podoba ale powinnaś przeczytać zawsze to co napisałaś kilka razy żeby wyłapač błędy, jest ich niewiele, ale trochę to razi ;) ale w całości notka jest meega, dobra idę czytać dalej
OdpowiedzUsuń- Tula
Kocham Blaisea! Więceeeeeeej scen z nim proszę!
OdpowiedzUsuńO jezu jezu, żeby Ron jej nic nie zrobił. Świetnie piszesz :) Tak bardzo cieszę się gdy to czytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Ron, mylisz się! Oby jej nic nie zrobił.Idę czytać następny! Świetne ^.^
OdpowiedzUsuńNie no Wieprzlej masz za wysokie mniemanie o sobie!
OdpowiedzUsuńDramionella♥
Piękny... Zaczęłam dopiero czytać, a już się śmieję. :) Zaczynam czytać kolejny rozdział, ale za chwilę. Zirytowało mnie to, że zjadasz końcówki wyrazów... Wiem, że raczej tego już nie poprawisz (a może jednak :) ), ale i tak mnie to nie interesujesz. Masz ciekawy styl pisania. Czytałam (i nadal to robię) dużo blogów o tej tematyce, dlatego kocham ten parring. Wiem, że trochę :) późno piszę komentarz, bo opowiadanie ogółem skończyłaś, ale nie mogę się powstrzymać. Dlatego trzymam kciuki, by akcja w następnych rozdziałach nie została, że tak potocznie ujmę, spierniczona :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny, byś napisała nowe opowiadanie, też z Dramione (no i gdybyś spróbowała Dramione z Blinny) :)
Olivia Malfoy - Odair
*interesuje
UsuńCzytam i się ciągle uśmiecham :) Taka beztroska od nich bije :) Nie można się oderwać :)
OdpowiedzUsuńhttp://saveyourself-kt.blogspot.com
Zgadzam się - ta beztroska :3.
OdpowiedzUsuń- A ty jakbyś się czuł gdybym rzuciła się na ciebie z samego rana?!
-Kochanie, byłbym wniebowzięty.
Uwiodłaś mnie :3. Wielbię Cię za te dwa zdania :). Kocham :)
Ogólnie też jest ciekawie.. Dramione się rozkręca ;).
Pozdrawiam
Nieparzysta
Taki Draco to życie 💞
OdpowiedzUsuń❤�������� kocham tego bloga... ��
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc myślałam, że Pansy nie będzie lubić Miony, ale mniejsza o to ��
OdpowiedzUsuńBlog jest świetny ! ❤����
~ Ola
Najlepsze opowiadania ever <3333
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Hermiona zaprzyjaźniła się z Pansy i innymi ślizgonami. Po za tym ciekawy przebieg wydarzeń !
OdpowiedzUsuń"Niewiedzą" a nie "nie wiedzą", "popatrzyła", a nie "popatrzała", "wymyślić" nie "wymyśleć", "wlazłyby" a nie "wlazły by", "chłopcy" nie "chłopacy".
OdpowiedzUsuńNie przepraszaj za błędy, tylko ich po prostu nie rób ;)
Aha, masz świetny gust jeśli chodzi o ciuchy, jestem zachwycona!
Boże ale ten Ron jest tępy. W sumie prawie w każdej opowieści Dramione Ron to rasistowska świnia.
OdpowiedzUsuń