Ostatni tydzień wakacji
upłynął Hermionie bardzo szybko. Poza wyjściem na zakupy z Ginny i spacerami z
Demonem, rzadka opuszczała dom. Wolała spędzać czas, wylegując się na leżaku w
ogrodzie z dobrą książką lub po prostu rozmyślając nad różnymi rzeczami. Dużo
myślała o Malfoyu i Zabinim, bardzo polubiła obu chłopaków. Zastanawiało ją to,
jak ich relacje będą wyglądały w szkole. W końcu są z dwóch nieustannie
rywalizujących ze sobą domów, które nigdy nie darzyły się sympatią. Hermiona
nie była pewna, jak Ślizgoni będą się w stosunku do niej zachowywać w obecności
innych członków Domu Węża. To, że oni przestali ją postrzegać jako brudną
szlamę, nie oznacza, że nagle cały Slytherin zmieni swoje poglądy. Martwiła ją
również sytuacja z Ronem, prawdę mówiąc to rudzielec po prostu zaczął ją
przerażać. W czasie swoich niekontrolowanych wybuchów złości był nieobliczalny.
Miała nadzieję, że uda jej się omijać Weasleya szerokim łukiem, co nie będzie
takie łatwe, biorąc pod uwagę to, że należą do jednego domu. Pomimo wszystkich
obaw i trosk Hermiona dalej wychodziła z założenie, że ten rok musi być jej
najlepszym w Hogwarcie tak, aby zapamiętała go do końca życia.
W przeddzień powrotu do
szkoły Hermiona zaczęła się pakować, co nie było takie łatwe. Musiała rzucić na
swój kufer zaklęcie zmniejszająco zwiększające, by był on w stanie pomieścić
wszystkie książki, potrzebne rzeczy i oczywiście ubrania, których w tym roku
zabrała wyjątkowo dużo. Po pierwsze, uczniowie ostatniego roku byli zwolnieni z
obowiązku noszenie szat na lekcje i posiłki, a po drugie od dłuższego czasu
zaczęła przykładać większą wagę do swojego wyglądu. Nie sterczała godzinami
przed lustrem, ale po prostu starała się zawsze wyglądać ładnie, co ułatwiał
jej fakt, iż nieco wydoroślała pod względem wyglądu. Gdy w końcu skończyła
pakowanie, skierowała się do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic, po którym
od razu położyła się do łóżka, zasypiając niemal od razu.
*****
Draco jak zwykle pakował
się na ostatnią chwilę, lecz na szczęście za pomocą kilku prostych zaklęć
przeniósł zawartość swojej szafy oraz wszystkie potrzebne rzeczy do kufra i już
po chwili był gotowy. Położył się na swoim łóżku i zaczął bezmyślnie wpatrywać
się w sufit, pogrążając się przy tym w swoich myślach, które od pewnego czasu
kręciły się wokół Granger. Musiał przyznać, że przez ten niecały tydzień
brakowało mu jej trochę, rozmowy z nią, a nawet jej kąśliwych uwag- po prostu
jej towarzystwa. Miał nadzieje, że w Hogwarcie uda mu się spędzić z nią więcej
czasu. Nie obchodziło go to, jak na to zareagują jego koledzy z Domu Węża.
Przestał przejmować się tym, co myślą o nim inni, więc dlaczego niby miałoby go
to obchodzić? Pozostawał jeszcze sprawa tego zidiociałego rudzielca, który
bardzo nieudolnie dostawiał się do Granger. Draco szczerze go nienawidził i nie
chodziło tu o to, że był zdrajcą krwi. To już od pewnego czasu nie miało dla
Ślizgona najmniejszego znaczenia. W Weasleyu drażnił go jego charakter. Rudy
nie dość, że jak wszyscy wiedzą, od najmłodszych lat żerował na swoich
przyjaciołach, to jeszcze miał czelność urządzać Hermionie awantury za to, że
robi coś nie po jego myśli. Malfoy doszedł do wniosku, że w tym roku za wszelką
cenę musi „umilić” tej łasicy życie
jeszcze bardziej niż zwykle. Pogrążony w swoich myślach Ślizgon nawet nie
wiedział, kiedy zasnął.
*****
Rano Hermionę obudziły
promienie słońca padające na jej twarz. Niechętnie uchyliła powieki, ale po
chwili uśmiech zagościł na jej twarzy, ponieważ przypomniała sobie, że dziś
jest pierwszy września i nareszcie wraca do swoje ukochanej szkoły. Zerknęła na
zegarek, było już po dziewiątej, więc postanowiła wstać. Podeszła do szafy i po
chwili zastanowienie wybrała odpowiedni zestaw ubrań i ruszyła w stronę
łazienki. Wzięła szybką kąpiel, po czym ubrała się i gdy była już gotowa,
poszła prosto do kuchni, przenosząc tam również za pomocą zaklęcia kufer.
Przygotowała śniadanie dla siebie i Demona. Po skończonym posiłku i umyciu
naczyń spojrzała na zegarek. Do odjazdu pociągu zostało pół godziny, więc po
raz ostatni omiotła spojrzeniem dom, zapięła psa na smycz, wzięła torebkę i
kufer, po czym wyszła na zewnątrz. Zamknęła drzwi na klucz i zabezpieczyła
budynek kilkoma zaklęciami ochronnymi, po czym teleportowała się z ciemnej
uliczki na dworzec Kings Cross. Wzięła wózek i ruszyła w stronę przejścia na
peron 9 i ¾. Przeszła przez barierkę i rozejrzała się, nie było jeszcze zbyt
wielu uczniów, więc skierowała się w stronę wolnej ławki, gdzie postanowiła
poczekać na przyjaciół.
*****
Draco jak co roku
pierwszego września musiał zaspać i gdyby nie pobudka urządzona mu przez
Blaise’a to na pewno, by się spóźnił na pociąg. O dziesiątej pięćdziesiąt Ślizgoni
byli już na właściwym peronie. Od razu odnaleźli wzrokiem kolegów z Slytherinu,
którzy również ich zauważyli i zachęcali do podejścia. Już zmierzali w ich
kierunku, gdy nagle Draco spostrzegł siedzącą samotnię na ławce dziewczynę z
psem. Od razu rozpoznał Granger i na ten widok mimowolnie się uśmiechnął.
Zatrzymał się, trącając przy tym kolegę w bok, aby spojrzał w kierunku, gdzie
siedziała Gryfonka. Blaise również od razu ją rozpoznał i oboje bez słowa
ruszyli w jej kierunku, ignorując zupełnie wołanie członków Domu Węża. Hermiona
była tak pochłonięta myślami, że nie zauważyła zbliżających się Ślizgonów,
którzy postanowili to wykorzystać. Stanęli po obu jej stronach i w tym samym
momencie cmoknęli ją w policzki. Hermiona najpierw wystraszyła się, ale gdy
ujrzała stojących przed nią chłopaków, od razu uśmiech zagościł na jej twarzy.
Naprawdę ucieszyła się na ich widok.
— Co jest, Hermiona,
nawet się nie przywitasz?
Powiedział Blaise, szczerząc
się do dziewczyny i rozkładając ramiona na znak, że ma go przytulić. Panna
Granger wstała i wtuliła się w Zabiniego, który podniósł ją delikatnie do góry,
ponieważ tak samo, jak Malfoy był od niej sporo wyższy. Zirytowany Draco
postanowił przypomnieć witającej się dwójce o swojej obecności.
— Ja też tu jestem.
Hermiona wyswobodziła
się z uścisku Blaise’e, po czym podeszła do Malfoya. Pocałowała go w policzek i
również się do niego przytuliła, gdy się odsunęła odezwał się Draco.
— Od razu lepiej, to co
tam u ciebie, Granger?
— W sumie to całkiem
nieźle, nareszcie wracamy do szkoły.
Ucieszyła się Hermiona.
Tak długo czekała na dzień, w którym znowu będzie mogła przekroczyć próg tego
zamku. Poza tym ostatni rok pomimo wszystko zapowiadał się bardzo ciekawie.
— Taa nie ma to, jak
perspektywa dziesięciomiesięcznej nauki.
— Ja tam akurat myślałam
o zabawie, ale jak tam sobie chcesz.
Obaj Ślizgoni
wytrzeszczyli na Hermionę oczy, na co ta zaśmiała się tylko i znowu zaczęła
mówić.
— Czy do was nigdy nie
dotrze, że pomimo tego, że lubię czytać i dobrze się uczę, to potrafię się bawić?
— Zaskakujesz mnie coraz
bardziej.
Odezwał się Blaise,
który akurat drapał Demona za uchem. Rozmawiali jeszcze przez chwilę. Hermiona
przez cały czas próbowała odnaleźć swoich przyjaciół, ale z marnym skutkiem,
więc w towarzystwie Ślizgonów ruszyła do pociągu, który miał odjechać za pięć
minut.
— Hermiona, a może
usiądziesz z nami w przedziale?
Zapytał Zabini, gdy byli
już w pociągu.
— Nie, dziękuję, jakoś
nie wydaje mi się, żeby reszta Ślizgonów przyjęła mnie z entuzjazmem, a poza
tym muszę znaleźć Harry’ego i Ginny.
— To do zobaczenia
później.
Pożegnali się i Hermiona
ruszyła na poszukiwanie przyjaciół. Znalazła ich dopiero w przedostatnim
wagonie. Siedzieli w przedziale z Luną, Nevillem i oczywiście Ronem. Hermiona odsunęła
drzwi i przywitała się z wszystkimi.
— Cześć wam.
— Hej.
Odpowiedzieli chórem,
poza Ronem, który odezwał się dopiero po chwili.
— Widzę, że twoi
obślizgli przyjaciele już cię mają gdzieś, to wróciłaś do nas.
— Znowu zaczynasz, Ron?
Ja nie chcę się w kółko kłócić, więc mógłbyś sobie w końcu odpuścić.
Powiedziała lekko
poirytowana Hermiona. Nawet minuty nie spędziła w towarzystwie rudego, a ten
już zaczął się jej czepiać.
— I co jeszcze? Może mam
się zaprzyjaźnić z tymi gnidami tak jak ty!
Warknął zdenerwowany Ron.
Nie mógł rozumieć, jak ona może mu robić takie świństwo i zadawać się z tymi
śmierciożercami.
— Przestań ich w końcu
obrażać! Czy ty nie możesz zrozumieć, że to jest moje życie i będę robiła, co
mi się żywnie podoba!
— Mam zaakceptować to,
że jesteś zwykłą zdrajczynią?!
— O czym ty bredzisz,
Ron?!
Teraz ją zaskoczył. Nie
myślała, że posunie się do tego, aby posądzać ją o zdradę. Przecież ona niczego
takiego nie zrobiła.
— Taka jest prawda,
zdradziłaś nas wszystkich, więc teraz wybieraj albo my, albo oni!
— Możesz się z łaski
swojej nie wypowiadać w imieniu wszystkich!
Warknęła wściekła Ginny,
ale zanim Ron zdążyła coś odpowiedzieć, odezwała się Hermiona.
— Nie będziesz mi mówił,
co i z kim mam robić, a skoro nie potrafisz uszanować moich decyzji to nic tu
po mnie, żegnam.
— Hermiona, nie wychodź,
proszę cię.
Poprosił błagalnie Harry.
Nienawidził, gdy dwójka jego najlepszych przyjaciół się kłóciła. Zawsze wtedy
znajdował się między młotem a kowadłem.
— Nie, Harry, zobaczymy
się w Wielkiej Sali. Tu i tak macie mało miejsca, a ze mną jest jeszcze Demon,
więc do zobaczenia później.
Oznajmiła Hermiona
uśmiechając się sztucznie, po czym nie czekając na odpowiedź, zamknęła drzwi i
ruszyła na poszukiwanie wolnego przedziału. Na szczęście znalazła go już w
trzecim wagonie. Weszła do niego, za pomocą zaklęcia umieściła kufer na półce,
po czym usiadła na siedzeniu. Demon zaraz zajął miejsce obok niej od strony
okna i położył łeb na kolanach właścicielki. Hermiona podziwiała widoki za
oknem i próbowała się uspokoić. Była wściekła na Rona. Jego kompletnie nie
obchodziło, co ona czuje, tylko za wszelką cenę chciał postawić na swoim. Co on
sobie w ogóle wyobrażał? Nie miał prawa narzucać jej swoich poglądów. Jedyne,
co było pocieszające w tej sytuacji to fakt, że Harry i Ginny się od niej nie
odwrócili. Nagle rozmyślania Hermiony przerwało pukanie do drzwi. Nie odwróciła
się nawet w tamtym kierunku, tylko powiedziała „Proszę”.
— Cześć.
Hermiona na dźwięk tego
głosu szybko odwróciła głowę i ku jej zaskoczeniu ujrzała Pansy Parkinson,
znienawidzoną przez siebie Ślizgonkę, która wyśmiewała ją na każdym kroku.
Tylko raz rozmawiały ze sobą normalnie, przed ceremonią przydziału na pierwszym
roku, gdy Pansy nie wiedziała jeszcze, że Hermiona jest mugolaczką. Z jeszcze
większym szokiem Hermiona zauważyła, że dziewczyna zajmuje miejsce naprzeciwko
niej. Kompletnie ją zamurowało i nie wiedziała, co ma powiedzieć, ale po chwili
odezwała się Ślizgonka.
— Czemu siedzisz sama?
— A czemu ciebie to niby
obchodzi?
Odpowiedziała niezbyt
grzecznie Hermiona. Nie miała najmniejszego zamiaru być dla niej miła.
— Tak tylko pytam.
— Parkinson, możesz mi
powiedzieć, o co chodzi, bo jakoś wątpię, żebyś przebywała ze szlamą bez powodu.
Pansy zmieszała się
trochę, ale po chwili znowu się odezwała.
— Bo ja chciałam yyy…
jakby to powiedzieć… bo ja…
— Wyduś to wreszcie z
siebie.
— Chciałam cię
przeprosić.
Hermionie szczeka
opadła, nie wierzyła w to, co usłyszała. Zastanawiała się, czy dziewczyna
żartuje, czy mówi poważnie. Patrzyła na nią szeroko otwartymi oczami i to, co
zauważyła, zszokowało ją jeszcze bardziej. Dopiero teraz przyjrzała się młodej
arystokratce i odnotowała, że wygląda ona zupełnie inaczej. Na twarzy nie ma
już kilogramowej tapety, tylko delikatny makijaż i co najważniejsze była ubrana zwyczajnie, a nie tak
jak zawsze, czyli niczym rasowa dama do towarzystwa.
— Ty żartujesz, czy
mówisz poważnie, bo jeśli na dowcipy ci się zebrało, to wybacz, ale jakoś nie
jestem w humorze.
— Mówię całkiem poważnie.
Zdaje sobie sprawę, jak strasznie zachowywałam się do tej pory.
„Co tym wszystkim Ślizgonom się nagle na nawrócenie
zebrało?!”
-pomyślałam Hermiona.
— I tak nagle to do
ciebie dotarło?
— Niezupełnie, po tej
wojnie jakby otworzyły mi się oczy. Wydarzyło się tyle strasznych rzeczy i
zginęło tak wiele ludzi tylko dlatego, że ktoś wymyślił sobie jakąś chorą
teorię o czystości krwi. Nie chcę nigdy więcej przeżywać tego po raz drugi,
dlatego postanowiłam, że naprawianie zacznę od siebie. Wiem, że traktowałam cię
okropnie, ale mam nadzieje, że jednak mi wybaczysz.
Hermiona wahała się
przez chwilę, ale słowa Parkinson naprawdę ją poruszyły. Wiedziała, że nie
kłamie. Wojna nie tylko na dobrej stronie odcisnęła swe piętno. Poza tym
przypomniała sobie, że Malfoyowi wybaczyła, więc czemu miałaby nie zrobić tego
samego z Pansy?
— Wiesz, każdy popełnia
błędy. Grunt to je dostrzec i strać się naprawić.
— Czyli mam rozumieć, że
zgoda?
Zapytała panna Parkinson
z nadzieją w głosie. Bardzo chciała naprawić kontakty z wszystkimi ludźmi, a
najbardziej z Granger, którą tak podle traktowała.
— Tak, zgoda.
— Dziękuje ci bardzo, w
ogóle cudowny pies, jak się wabi?
— Demon.
— Pasuje do niego.
— Też tak uważam.
I tak zaczęły rozmowę.
Okazało się, że mają wiele wspólnych tematów, a nawet zainteresowań. Gadały tak
dość długo, aż w końcu temat zszedł na chłopaków i Hermiona postanowiła zadać
nurtujące ją pytanie.
— Pansy, tak z
ciekawości, co jest między tobą, a Malfoyem?
— Nic, ja uganiałam się
za nim jak kretynka od pierwszego roku, myśląc, że go kocham, a tak naprawdę to
nic do niego nie czułam. Owszem jest przystojny, ale wygląd to nie wszystko.
Pozwolisz, że teraz ja zadam ci podobne pytanie, co jest między tobą a Weaslayem?
Hermionę bardzo
zaskoczyło to pytanie. Nigdy nie pomyślałaby, że ktokolwiek może postrzegać ją
i Rona jako parę.
— My się tylko
przyjaźnimy, chociaż ostatnio to już sama nie wiem, bo on się zachowuje, jak
skończony idiota.
— Poważnie? Zawsze
myślałam, że coś między wami jest, szczególnie że on cały czas ślini się na
twój widok.
— Wydaje ci się.
Ale Hermiona wcale nie
była pewna, czy słowa Pensy to tylko jej wybujała fantazja, czy może ona mieć
rację. W końcu to by wiele wyjaśniało. Te wszystkie wybuchy złości i awantury o
Ślizgonów mogły być po prostu spowodowane zazdrością chłopaka. Hermiona jednak
szybko odpędziła od siebie tę myśl i na nowo rozpoczęła rozmową z panną
Parkinson. Nie chciała, aby jej przypuszczenia były prawdziwe.
*****
Blaise i Draco siedzieli
w jednym z przedziałów wraz ze swoimi kolegami z Slytherinu, jednak strasznie
im się nudziło. W końcu Malfoy stwierdził, że dłużej tu nie wytrzyma.
— Diabeł, co ty na to,
żeby przejść się po pociągu?
— Spoko i tak nie mamy
tu nic lepszego do roboty.
Wstali i wyszli na
korytarz. Chodzili tak bez celu po wagonach, lecz gdy weszli do jednego z nich,
a Draco zajrzał do jakiegoś przedziałów, przystanął i na chwilę zaniemówił.
— Stary, ja chyba mam
omamy.
Blaise na początku nie
rozumiał, o co chodzi, dopiero gdy spojrzał w miejsce, gdzie wpatrywał się jego
przyjaciel, doznał takiego samego szoku.
— Czy to nie jest
Granger z Parkinson?
Zapytał Zabini z
niedowierzaniem.
— No właśnie! To nie
jest normalne, lepiej tam wejdźmy.
Otworzyli drzwi
przedziału i weszli do środka. Pierwsze, co odnotowali to, że dziewczyn śmiały
się z czegoś i to tak głośno, że nawet nie zauważyły ich przybycia. W końcu
odezwał się Draco.
— Co tu się dzieje?
Obie spojrzały w
kierunku Ślizgonów, a potem na siebie i znowu wybuchły śmiechem. Gdy trochę się
uspokoiły, odezwała się Pansy.
— Rozmawiamy, a co?
— Nie no nic poza tym,
że przez ostatnie lata przy każdej okazji próbowałyście sobie wydrapać oczy.
— Malfoy, nie
przesadzaj. Nie wiesz, że wszystko się w życiu zmienia.
Po raz kolejny Pansy ich
zaskoczyła, nigdy nie zwracała się do Dracona po nazwisko. Prawie zawsze
używała jakichś żałosnych zdrobnień jego imienia. Parkinson wszędzie była znana
z tego, że kleiła się do Malfoya bez przerwy i nie rozumiała słowa nie, a teraz
nawet specjalnie nie zwracała na niego uwagi. Nie, żeby mu to przeszkadzało. Zawsze
starał się od niej uwolnić, ale, tak czy inaczej, jej zachowanie było dziwne.
Po chwili rozbawionym głosem odezwała się Hermiona.
— Będziecie tak stać,
czy usiądziecie w końcu?
Ślizgoni zamknęli drzwi
i zajęli wolne miejsca.
— Demon, bestio ty moja,
jak ja się za tobą stęskniłem!
Rzucił Diabeł, siadając
naprzeciwko psa i drapiąc go przy tym za uchem.
— Yyy… skąd ty wiesz,
jak ma na imię pies Hermiony?
Zapytała lekko zdziwiona
Pansy.
— Widzisz, Parkinson,
nie tylko twoje relacje z Hermioną mogły się zmienić.
Mówiąc to Blaise, puścił
oczko do panny Granger.
— Zaraz, czy to znaczy,
że wy teraz jesteście razem?
— Nie, coś ty! Draco by
mnie chyba zabił, jakbym się zaczął przystawiać do Hermiony.
Malfoy spojrzał na
przyjaciela wzrokiem seryjnego mordercy, ale ten uśmiechnął się tylko
złośliwie.
— Zabini, przysięgam na
rany Salazara jeszcze chwila, a ci przywalę!
— Spokojnie chłopcy, co
powiecie na małą niespodziankę?
Ślizgoni popatrzyli
pytająco na Hermionę, ale ta tylko uśmiechnęła się i weszła na ławkę, po czym
zaczęła szukać czegoś w kufrze.
— Ooo mam!
Stwierdziła, po czym
zeszła na podłogę i wyciągnęła przed siebie rękę, w której trzymała butelkę
Ognistej.
— Granger, czyżby
wzorowa uczennica Hogwartu przemycała alkohol do pociągu i jeszcze w dodatku
zamierzała upijać kolegów z rocznika? Nie ładnie, co by powiedziała McGonagall?
Zapytał Draco, szczerząc
się złośliwie i krzyżując ręce na piersi.
— A kto powiedział, że
się o tym dowie, poza tym skoro nie chcesz, to nikt ci nie każe pić, Malfoy.
Odpyskowała Hermiona,
równie uśmiechając się złośliwie.
— Tego nie powiedziałem.
— To przestań marudzić i
skombinuj jakieś szklanki.
Draco bez słowa
wyczarował cztery naczynia, po czym postawił je na stoliku obok okna. Hermiona
nalała do każdej z nich porcje alkoholu.
— Może wypijmy za
początek naszej nowej i miejmy nadzieje owocnej znajomości z naszą Gryfonką.
Wypowiadając ostatnie
słowa Zabini popatrzył znacząco na Dracona i na Hermionę. Blaise i Pansy wybuchli
śmiechem, widząc mordercze spojrzenie swoich towarzyszy. Po chwili atmosfera w
przedziale rozluźniła się i wszyscy pogrążyli się w wesołej rozmowie. Gdy
opróżnili całą butelkę whisky, odezwał się Diabeł błagalnym głosem.
— Hermiona, ale masz
jeszcze Ognistą, prawda?
— Mam, ale nie na teraz,
muszę mieć jeszcze coś na wieczór, a poza tym nie mam zamiaru was upić przed
ucztą, w końcu wzorowej uczennicy nie wypada.
Mówiąc to pokazała Draconowi
język.
— Proszę, jeszcze tylko
jedną.
Błagał Zabini, ale oczywiście
Hermiona była nieugięta.
— Nie.
— Ale…
— Diabeł, nie masz szans
jej przekonać, ona jest uparta jak osioł.
Wtrącił się Malfoy,
posyłając Hermionie złośliwy uśmiech.
— Wcale nie jestem
uparta, ja po prostu zawsze stawiam na swoim.
— To się jeszcze okaże,
czy zawsze.
— Draco, nie kłóć się z
kobietą i tak z góry jesteś skazany na porażkę.
Powiedziała Pansy, po
czym przybiła piątkę z Hermioną, by następnie wybuchnąć śmiechem. Po chwili
dołączyli do nich obaj Ślizgoni. Reszta podróży minęła im w bardzo miłej
atmosferze. Gdy pociąg zatrzymał się na stacji, cała czwórka wzięła podręczne
rzeczy, a Hermiona również Demona i opuścili pociąg. Na peronie panna Granger
usiłowała odnaleźć swoich przyjaciół, ale zauważyła tylko dwie rude czupryny
wsiadające do jednego z powozów. Od razu rozpoznała w nich Weasleyów. Zrobiło
jej się trochę przykro, bo w końcu, co roku trzymali się razem, a teraz? Nie dane
jej było nad tym jednak długo rozmyślać, gdyż usłyszała krzyk Blaise’e, który z
dwójką Ślizgonów już zajmował jeden powóz.
— Hermiona, chodź,
czekamy na ciebie.
Panna Granger z
uśmiechem ruszyła w stronę nowych przyjaciół. Wsiadła do powozu i zajęła wolne
miejsce obok Dracona, natomiast Demon rozłożył się na podłodze. Gdy ruszyli,
odezwała się niepewnie Pansy.
— Hermiono, przepraszam,
że pytam, ale czy pokłóciłaś się z Weasleyami i Potterem?
— Można tak powiedzieć,
chociaż w sumie to tylko z Ronem. On wtrąca się ciągle w moje życie i nie
akceptuje tego, że rozmawiam z Ślizgonami. Dalej uważa was za wrogów…
— … i jest o ciebie
zazdrosny.
Dokończył Draco z
kpiącym uśmiechem.
— Nieprawda, my się
tylko przyjaźnimy!
— A i to, dlatego
dostaje szału, jak tylko widzi cię z jakimś chłopakiem?
— Wal się, Malfoy!
Odpyskowała mało
inteligentnie Hermiona, która w głębi duszy wiedziała, że on ma rację.
— Z tobą? Bardzo
chętnie, tylko może nie tutaj.
Odgryzł się Draco z
uśmiechem na twarzy, za co oberwał w żebra od Hermiony.
— Ała, to bolało!
— Bo miało, Malfoy.
Pansy i Zabini wybuchli
śmiechem. Reszta podróży minęła im raczej spokojnie, nie licząc wygłupów
Diabła. Gdy dotarli już do Wielkiej Sali, każdy poszedł w stronę swojego stołu.
Hermiona odnalazła wzrokiem Ginny i po chwili zajęła miejsce naprzeciwko niej.
Na szczęście Ron i Harry siedzieli przy drugim końcu stołu z Seamusem, Deanem i
Nevillem.
— Hermiona, ja tak
strasznie cię przepraszam. Nie wiem, co w niego ostatnio wstąpiło.
Zaczęła Ginny, gdy tylko
panna Granger usiadła.
— Nie musisz mnie
przepraszać za niego. Nie obwiniaj się za to, co się dzieje między nami tylko
dlatego, że to twój brat.
— Ale przez tego idiotę
cała podróż spędziłaś sama.
— Tak właściwie to nie
siedziałam sama.
— A z kim?
— Z Malfoyem, Zabinim i
nie zgadniesz, z kim jeszcze.
— Nie mam pojęcia.
— Pansy Parkinson.
— Coo?!
Krzyknęła Ginny na tyle
głośno, że kilka głów odwróciło się w ich stronę.
— Błagam cię ciszej, to
było tak…
I opowiedziała Ginny o
całej podróży, od momentu przeprosin aż do wejścia do Wielkiej Sali. Ruda
słuchała opowieści przyjaciółki z szeroko otwartymi oczami, Nie mogła sobie
wyobrazić Parkinson, wrednej, aroganckiej bezczelnej, Ślizgonki o twarzy mopsa,
która przeprasza Hermionę i w dodatku jest miła. To nie mieściło jej się w
głowie.
— Nie no, co się dzieje
z tymi wszystkimi Ślizgonami. Nagle im się wszystkim na przepraszanie zebrało.
Najpierw Malfoy, potem Zabini, a teraz jeszcze Parkinson, świat oszalał.
— Mnie to mówisz. Jakby
mi ktoś powiedział, że akurat z tymi Ślizgoni będę normalnie rozmawiać, to bym
go wysłała na terapie do św. Munga. Ale muszę przyznać, że oni po bliższym
poznaniu są naprawdę mili. Ale dość o Ślizgonach. Co powiesz na babski wieczór?
Z tego, co było napisane w liście, wynika, że wyjątkowo zajęcia zaczynają się
trzeciego września z powodu jakiegoś wyjazdu nauczycieli.
Zapytała z entuzjazmem
panna Granger. Naprawdę chciała spędzić ten wieczór ze swoją przyjaciółką.
— Hermiona, strasznie
cię przepraszam, ale obiecałam Harry’emu, że spotkamy się dzisiaj w Pokoju
Życzeń.
— Nie ma sprawy,
odbijemy sobie to później.
Przypuszczenie Hermiony
zaczęły się sprawdzać. Wiedziała, że teraz Ginny i Harry będą zajęci głównie
sobą. Odkąd wrócili do siebie po wojnie, byli nierozłączni. Hermiona nie miała
im tego za złe, wręcz przeciwnie. Cieszyła się ich szczęściem, ale brakowało
jej ich towarzystwa, szczególnie teraz, kiedy jest z Ronem na ścieżce wojennej.
— Oczywiście, że tak.
Zaczęły snuć plany na
ostatni rok w Hogwarcie, co taki je pochłonęło, że nawet nie zauważyły, kiedy
ceremonia przedziału dobiegła końca. Dopiero głos dyrektora- Minerwy
McGonagall, przerwał ich dyskusję.
— Cisza, proszę o uwagę!
Wszystkie głosy ucichły,
a uczniowie skierowali głowy w stronę byłej nauczycielki Transmutacji.
— Witam was w kolejnym
roku nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Mam nadzieję, że będzie
on udany. Teraz, żeby nie przedłużać, bo widzę, że jesteście już głodni i
zmęczeni. Pierwszorocznym oznajmiam, a starszym uczniom przypominam, że wstęp
do Zakazanego Lasu jest absolutnie wzbroniony. Nasz woźny, pan Filch prosił o
przypomnienie, że przy jego gabinecie znajduje się lista produktów zakazanych
na terenie naszej szkoły. Teraz trochę przyjemniejsze sprawy. Informacje o
wycieczkach do Hogsmeade będą się pojawiały na tablicach ogłoszeń w Pokojach
Wspólnych. Uczniowie siódmych klas za zgodą opiekuna swojego domu mogą
odwiedzać wioskę w dowolnym czasie. Mam przyjemność również przedstawić nowych
nauczycieli. Obrony Przed Czarną Magia będzie nauczał profesor Roger Banz, a
transmutacji profesor Amelia Stons, która przejmie również opiekę na Domem
Godryka Gryffindora. Po długich naradach grona pedagogicznego została podjęta
ważna decyzja, a mianowicie, aby zażegnać spory między domami od tego roku
wszystkie lekcje Krukoni będą odbywać z Puchonami, a Gryfoni z Ślizgonami.
Po sali rozszedł się
pomruk niezadowolenia i protesty. Jedyną osobą, której wyraźnie pasował ten
fakt był pewien blond włosy Ślizgon.
— Cisza! Taka została
podjęta decyzja i nie podlega ona żadnej dyskusji. I ostatnia sprawa, w tym
roku Prefektami Naczelnymi zostaną uczniowie z Slytherinu i Gryffingoru, a
mianowicie, pan Draco Malfoy i panna Hermiona Granger. Proszę was o stawienie
się w moim gabinecie zaraz po kolacji, a teraz życzę wam smacznego.
Klasnęła w dłonie, a na
półmiskach pojawiły się najróżniejsze potrawy, przygotowane przez skrzaty
domowe. Wszyscy byli już tak głodni, że nie czekając długo, zaczęli jeść.
— Gratuluję, Hermiona.
Zagadała przyjaciółkę
Ginny, nakładając sobie udko kurczaka na talerz.
— Dzięki.
Hermiona była bardzo
szczęśliwa, zawsze chciała zostać Prefektem Naczelnym, a tym bardziej że drugim
był pewien uroczy Ślizgon. „Ogarnij się,
bo zaczynasz świrować i za dużo myślisz o Malfoyu.” - zganiała się w myślach Hermiona, po czym
zabrała się za jedzenie, gawędząc w międzyczasie z Ginny. Reszta posiłku minęła
w spokoju. Gdy pojawiły się desery, panna Granger wzięła tylko jedną babeczkę i
zaczęła się zbierać. W końcu miała się stawić na spotkaniu Prefektów Naczelnych
w gabinecie dyrektora, a z racji tego, że znajdował się on na siódmym piętrze,
wolała wyjść wcześniej, aby się nie spóźnić. Ruszyła w stronę wyjścia z
Wielkiej Sali, lecz w połowie drogi usłyszała znajomy jej głos.
— Granger! Zaczekaj!
Ku niej zmierzał Draco.
Wszyscy patrzyli na to z szeroko otwartymi oczami. Każdy wiedział, że ta dwójka
się nienawidzi, a teraz Ślizgon z uśmiechem szedł do Gryfonki.
— O co chodzi, Malfoy?
Hermiona była trochę
zażenowana tą sytuacją. Cała sala przygląda się im z niedowierzaniem, a inni z
wściekłością - głównie fanki Dracona.
— Mogę towarzyszyć pani
w drodze do gabinetu dyrektora?
Powiedział oficjalnym
tonem Draco, uśmiechając się przy tym łobuzersko do Hermiony. Cała sala z
niecierpliwości oczekiwała na jej odpowiedź, co bardzo ją irytowało. Nie lubiła
być aż tak w centrum uwagi.
— Nie wygłupiaj się,
tylko chodź.
Draco uśmiechnął się
szeroko i zaoferował dziewczynie swoje ramie. Przyjęła je i ruszyli razem do
gabinetu dyrektora, odprowadzanie spojrzeniami całej szkoły. Po kilku minutach
znajdowali się już na siódmym piętrze pod posągiem chimery, która strzegła
wejścia do gabinetu dyrektora. Nie musieli długo czekać, gdyż już po chwili
pojawiła się Minerwa McGonagall i zaprosiła ich do środka. Zajęli fotele przed
biurkiem nauczycielki i czekali na to, aż zabierze ona głos.
— Na początek chciałabym
wam pogratulować wyboru na Prefektów Naczelnych. To ogromne wyróżnienie, ale i
obowiązek, a teraz przejdźmy do konkretów. Po pierwsze, jako prefekci musicie
dawać dobry przykład innym uczniom, więc chyba nie muszę mówić, że macie
zachowywać się nienagannie. Możecie odejmować i dodawać punkty, a także
rozdawać szlabany, oczywiście uczniom, którzy na to zasłużyli. Zostaniecie
również przeniesieni do prywatnych dormitoriów, ale będziecie mieli wspólny
salon i łazienkę. Znajdują się one na piątym piętrze. Wasze rzeczy już tam na
was czekają. Hasło to Czekoladowe Żaby. O i mam nadzieje, że się nie
pozabijacie.
— Spokojnie, pani
dyrektor, wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Zadeklarował Draco z
uśmiechem na ustach. Perspektywa mieszkania z Hermioną bardzo mu odpowiadała.
— Mam nadzieję, macie do
mnie jakieś pytania?
— Nie.
Odpowiedzieli chórem.
— W takim razie chodźcie
za mną, pokaże wam wasz pokój wspólny.
I opuścili gabinet,
kierując się na piąte piętro. W połowie korytarza McGonagall zatrzymała się
przed portretem starego czarodzieja z długą, siwą brodą, siedzącego na eleganckim
krześle, które przypominało tron.
— Oto wejście do waszego
salonu, jeśli nie macie żadnych pytań, to żegnam.
Odwróciła się i ruszyła
w stronę schodów.
— Czekoladowe żaby.
Powiedział Draco, a
portret odsunął, się ukazując przejście do salonu. Ślizgon przepuścił Hermionę
w drzwiach, po czym sam wszedł go pomieszczenia. Ich oczom ukazał się dość duży
pokój, oczywiście nie tak jak ich salony w Gryffindorze i Slytherinie, ale
biorąc pod uwagę, że ten był przeznaczony tylko dla dwójki uczniów, należał do
całkiem sporych. Dominował tu kolor czerwony i szmaragdowy. Niemal całą ścianę
naprzeciwko drzwi zajmowało okno oraz wyjście na niewielki taras z widokiem na
Zakazany Las i jezioro. Po prawej znajdował się duży kominek, w którym wesoło
tańczyły płomienie. Przed nim stała sofa, obita czerwoną skórą oraz dwa fotele
do kompletu. Między nimi znajdował się stolik z ciemnego drewna, a pod nim
puchaty, szmaragdowy dywan. Obok drzwi po prawej stał ogromny regał z
książkami, również wykonany z ciemnego drewna. Hermiona od razu obiecała sobie,
że w wolnej chwili musi dokładnie przejrzeć jego zawartość. Po lewej był
widoczny niewielki korytarz, w którym znajdowało się troje drzwi. Na tych po
prawej widniał herb Slytherinu, a naprzeciwko Gryffindoru, natomiast trzecie
drzwi prowadziły do łazienki.
— Całkiem nieźle.
Odezwał się Draco, gdy
oboje rozejrzeli się już po salonie.
— Tu jest ślicznie, nie
wiem jak ty, ale ja idę obejrzeć swój pokój.
— Idę z tobą.
— Nie, możesz co
najwyżej iść do siebie.
— Nie bądź taka,
Granger.
— Na razie, Malfoy.
Rzuciła krótko Hermiona,
kierując się w stronę swojego pokoju.
— Do zobaczenia,
sąsiadko.
Hermiona stanęła przed
drzwiami i nacisnęła na klamkę, po czym weszła do pomieszczenia. Jej sypialnia
była ogromna, utrzymana w barwach domu Godryka. Pierwsze, co rzucało się w oczy
to łóżko z baldachimem i jedwabną, krwistoczerwoną pościelą, na którym
zmieściłyby się spokojnie trzy osoby. Naprzeciwko niego znajdował się niewielki
kominek, a przy nim kanapa i dwa fotele w złotym kolorze. Pomiędzy nimi, tak
jak w salonie, stał stolik z ciemnego drewna. Pod oknem, które znajdowało się
na ścianie równoległej do drzwi, było biurko. Rzeczą, która uciesznych Hermionę
najbardziej była ogromna szafa znajdująca się na lewo od drzwi, gdyż w jej
kufrze było tyle ubrań, że w normalnym dormitorium bez użycia czarów na pewno,
by ich nie pomieściła. W końcu po dokładnym obejrzeniu pokoju podeszła do
łóżka, na którym leżał jej ukochany pies. Pogłaskała go, po czym kilkoma
prostymi zaklęciami rozpakowała swój kufer. Zaczęła się zastanowić, jak spędzi
ten wieczór. Na Ginny i Harry’ego nie miała co liczyć, więc chcąc nie chcąc
zdecydowała się na zgłębienie ich prywatnej biblioteczki znajdującej się w
Pokoju Wspólnym. Wstała z łóżka i w towarzystwie Demona ruszyła do salonu.
Podeszła do regału, wzięła jakąś książkę na temat czarodziei wszechczasów i
usadowiła się wygodnie na kanapie, pogrążając się w lekturze. Nie było jej
jednak dane zbyt długo cieszyć się spokojem, gdyż do pomieszczenia wszedł Draco
i usiadł obok niej.
— Masz zamiar spędzić
cały wieczór przy książkach?
Zapytał z powątpiewanie
w głosie.
— Wychodzi na to, że
tak.
Odparła spokojnie
Hermiona, nie odrywając wzroku od książki.
— W takim razie zabieram
cię na imprezę.
— Gdzie?
— W salonie Slytherinu.
— Nie wydaje mi się,
żebym była tam mile widziana, więc raczej odpuszczę.
- Przesadzasz, a poza
tym, jeśli przyjdziesz ze mną, to reszta nie ma nic do gadania.
— Ale…
Nie dokończyła, gdyż na
jej kolanach zmaterializował się list…
Oczywiście, że zostawimy ślad. :) Ładnie to napisałaś, jest o wiele mniej błędów, niż w poprzednich notkach. :) Oby tak dalej. :) Czekam na kolejną część. Weny! :*
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie ma niesamowity power! Czyta się cudownie, można się pośmiać. Różni się od innych fan-ficków dramione. Widać że jesteś straszną pogodną osobą. Jestem też mile zaskoczona szybkością pojawiania się nowwych rozdziałów! Czekam na więcej ! :*
OdpowiedzUsuńAle lubię tego bloga :) Jeden z moich ulubionych. Hermiona jest sobą, Draco może nie do końca, ale też jest spoko. Przyjemnie się czyta i już nie mogę się doczekać co też będzie w kolejnym rozdziale. Od kogo mógł być ten list?? Tak czy inaczej mogłabyś dodawać częściej notki. Wiem, wiem i tak masz dobre tępo, ale mnie wciągnęło i jestem niecierpliwa. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńdramione-something-real.blogspot.com
BOŻE ŚWIETNIE, CHCĘ WIECEJ !!! :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam SWAG <3
Jacie! <3
OdpowiedzUsuńZakochałam się w Twoim opowiadaniu i chce więcej, więcej i jeszcze raz więcej! :D
Czekam i życzę weny! :*
Jeden widoczny błąd, jest napisane :Walcie Malfoy . A z kontekstu wnioskuje że powinno być :Pieprz się Malfoy.
OdpowiedzUsuńAle rozdział fajny.
Pisarka Mel
Jej, zakochałam się w tym opowiadaniu!! Masz talent
OdpowiedzUsuńpozdrawionka,
Gośka
Wspaniały rozdział...
OdpowiedzUsuńWIESZ JAKA JESTEM GŁUPIA? PRZEZ CAŁY ROZDZIAŁ ŚMIAŁAM SIĘ JAKBYM BYŁA NAĆPANA. CO TY ZE MNĄ ROBISZ KOBIETO.. ? XD
Hahaaha, uwielbiam Diabla! <3
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny!! *.*
Jejku, ale sie ciesze, ze Pansy jst u cb normalna <3
Ciesze sie, ze Dramione w tw wersji potoczy sie od przyjazni ^_^
Coz moge wiecej napisac?
Kocham bloga! <333
Pozdrawiam <3
He he powoli nadrabiam :D
Dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com
GENIALNE. SUPER, Czyli akcji się doczekałam. Czytam dalej
OdpowiedzUsuńJeju *ͺ*
OdpowiedzUsuńKOCHAM.
HAHA pensy to taka słodka idiptka, nie jest ani przesłodzona ani zby zidioczała. Ale za to ją kocham.
Zabini to taki kochany swir jest identyczny jak muj przyjacie.
Draco kocham go postokroć go kocham. Raz jest takim twardzielem a potem słodkim i opiekunczym dracusiem <3
Twuj blog jest boski. Jest dóżo blogów dramione o podobnej tematyce ale twuj jest całkiem inny. Mało jest takich blogów. Na 20 blogów kture przczytałam tylko 5 ( włącznie z twoim ) było wartych polecenia. ;*****
Pozdrawiam
~~~~~~~~~~JaniK
Rażący błąd: "twuj"?????!!!!! Wtf?! twÓj!!!!! Dziecko masakra
UsuńDziwię się, że nie zauważyłaś/łeś dóżo, kture przczytałam.PISZĘ SIĘ DUŻO,KTÓRE, PRZECZYTAŁAM I TWÓJ.
UsuńPiknie :-3
OdpowiedzUsuńWspólny salon.. hmhmhmh :-3
ajj, może być ciekawie.. :-D
Imprezka u ślizgonów, czemu by nie ? :-3
CzytelniczkaGreen.
*Minerva kochanie :* a tak to supcio
OdpowiedzUsuńJejuu , już Hogwart, ciekawa jestem od kogo list :) Lecę czytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Jejku!
OdpowiedzUsuńJak zwykle brakuje mi słów !!
Po prostu super ^.^
Rozdział oceniam na 5- za błędy :D
Pozdrawiam
Oliwia~
Już imprezy? xD No weź Oliwia nie czepiaj się błędów tylko ciesz jej twórczością ^^
OdpowiedzUsuńDramionella♥
Super :).
OdpowiedzUsuńImprezy? Już? :D
I jeszcze ten list..
Uzależniam się o.O
Pozdrawiam :)
Nieparzysta
Boski rozdział, idę dalej .
OdpowiedzUsuń"Naprawdę" nie "na prawdę", "Ślizgonom" a nie "Ślizgoną", "nieładnie" pisze się razem, "nieprawda" również, jak i "blondwłosy", "w międzyczasie" też, "krwistoczerwoną", "zmieściłyby".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Btw, przepraszam za to wytykanie, ale to opowiadanie jest zbyt dobre, zabawne i świetnie przemyślane na takie byki ;)
Na rany Salazara ale żeby przerywać w takim momencie? Co do ogólnoksztautu to bardzo fajne
OdpowiedzUsuń~Ślizgonka