Za oknem szalała burza,
drzewa uginały się pod siłą wiatru, a deszcz dudnił w szyby. Błyskawice, co
chwilę rozdzierały mrok, a pewien arystokrata siedział w swoim salonie ze
szklanką Ognistej. Lucjusz Malfoy wpatrywał się w okno, myśląc o swoim synu. Nie
mieściło mu się w głowie, jak jego jedyny pierworodny mógł mu się sprzeciwić.
Od zawsze starał się go wychować na godnego następcę. Przekazywał mu swoje
poglądy i uczył posłuszeństwa, a teraz? Jego jedyny dziedzic po prostu się go
wyrzekł. Był przekonany, że to wina jego żony. Narcyza pomimo wielu awantur na
ten temat nadal wychowywała Dracona po swojemu. Starała się mu okazywać jak
najwięcej uczuć i matczynej miłości – czemu oczywiście jej mąż był przeciwny.
Uważał, że nie należy napełniać głowy ich syna takimi rzeczami jak miłość, czy
przyjaźń. Chciał, aby był twardy i nie kierował się uczuciami, tylko rozumem i
rządzą władzy. Draco zawsze był powodem dumy dla ojca, zachowywał się jak
wzorowy arystokrata i Malfoy – zimny, nieczuły, egoista, który pomiatał
zdrajcami krwi i szlamami oraz myślał tylko o sobie. A teraz, doszły go słuchy,
że jego syn zadaje się z brudną mugolaczką Granger. Nie mógł zrozumieć, jak
można w taki sposób hańbić szlachetny ród Malfoyów. Nie obchodziło go, że
dzięki tej dziewczynie Czarny Pan odszedł, czego wbrew pozorom on również
pragnął. Nie lubił być nikomu posłuszny, a to właśnie wiązało się z byciem
śmierciożercą – bezgraniczne oddanie Voldemrotowi. Pomimo że wiele rodzin
czystej krwi zmieniło swoje poglądy, on nadal pomiatał mugolami, a tym bardziej
tymi z nich, którzy ośmielili się wedrzeć do ich świata i okrywać hańbą nacje
czarodziejów. Przez takich jak oni wiele starych rodów zostało splugawionych
szlamem. Zawsze był pewny, że jego to ominie. Widział swojego syna jako pracownika
ministerstwa na wysokim stanowisku, ze szlachetnie urodzoną żoną u boku. Miał
już nawet na oku idealną kandydatkę na to miejsce, a mianowicie starszą córkę
Greengassów Dafne, ale oczywiście Draco musiał pokrzyżować jego plany. Jednak
Lucjusz nie należał do ludzi, którzy tak łatwo się poddają. Jednego był pewny,
nie pozwoli jakiemuś szczeniakowi przez jego widzi mi się zniszczyć tego, na co
jego przodkowie i on sam tak ciężko pracowali.
Nagle do salonu weszła
Narcyza i usiadła naprzeciwko męża. Chciała jeszcze raz z nim porozmawiać na
temat ich syna. Jako matka strasznie cierpiała, gdy Draco oświadczył, że nie
może żyć dłużej w tej toksycznej rodzinie i nie chce mieć już nic wspólnego ze
swoim ojcem. Bardzo ją to zabolało, ale doskonale go rozumiała. Sama
najchętniej porzuciłaby Lucjusza i w końcu zaczęła być wolna. Coraz częściej
nachodziły ją takie myśli. Kiedyś trwała tu dla Dracona, musiała go chronić,
aby nie przesiąknął złem ostatecznie. Owszem, kochała swojego męża pomimo tych
wszystkich krzywd, których doświadczyła z jego strony, ale nie mogła znieść
myśli, że miałaby już nigdy nie przytulić swojego jedynego syna. Postanowiła
jeszcze raz porozmawiać z Lucjuszem, aby przekonał Dracona do powrotu do domu,
dając mu wolną rękę.
— Myślałeś nad moją ostatnią
prośbą?
Zaczęła niepewnie, z
twarzy mężczyzny nie mogła nic wyczytać, zresztą jak zwykle.
— Jak mniemam, chodzi ci
o naszego syna.
Odparł lekko poirytowany
Malfoy. Miał już serdecznie dosyć gadania żony na temat tego gówniarza.
— Tak, bo gdybyś z nim porozmawiał
i dał trochę więcej…
— Nie mam zamiaru z nim
rozmawiać. Zniesławił całą naszą rodzinę, ale jeszcze tego pożałuje.
— Lucjuszu, błagam cię,
to jest nasz syn.
— Ja już nie mam syna!
Zejdź mi z oczy!
Narcyza posłusznie
wstała i z gracją wszyła, jednak w środku wszystko w niej krzyczało. Nie mogła
zrozumieć, jak jej mąż może być tak bezduszny. Zawsze był wyniosły i dumny, ale
teraz stał się zwykłym tyranem, nieliczącym się z nikim. Wyszła do ogrodu,
który był jej ulubionym miejsc w całym domu, to był jej azyl. Właśnie tu mogła
swobodnie zachowywać się ze swoim synem. Przesiadywali tu godzinami, podczas
gdy Malfoy Senior był w pracy lub w swoim gabinecie. To właśnie w tym ogrodzie
starała się obudzić dobro w Draconie. Na wspomnienie tych chwili po policzku
kobiety spłynęła łza, a zaraz za nią kolejne. Upadła na kolana i ukryła twarz w
dłoniach, rozklejając się na dobre.
*****
W pokoju wspólnym
Gryffindoru znajdowali się niemal wszyscy. Za oknem szalała straszna burza i
nikomu nie uśmiechało się opuszczać zamku. Harry siedział w fotelu z Ginny na
kolanach. Jego myśli krążył wokół Hermiony. Od wypadku widział się z nią tylko
raz, gdyż teraz nie wychodziła już od czterech dni ze swojego dormitorium. Martwił
się o nią, w końcu była dla niego jak siostra. Teraz uświadomił sobie, jak
bardzo ją z Ginny zaniedbali. Byli tak pochłonięci sobą i tym, że na nowo mogą
być razem, że oddalili się od Hermiony. Nigdy nie myślał, że będzie wdzięczny
Malfoyowi za to, że jest przy niej. Jakby mu ktoś kiedyś powiedział, że trójka
najgorszych Ślizgonów będzie wsparciem dla jego najlepszej przyjaciółki,
podczas gdy on ją zawiedzie, to wysłałby go na przymusowe leczenie do św.
Munga. Wiedział jedno, musi naprawić ich relacje i to jak najszybciej. Jego
rozmyślania przerwał głos Ginny.
— Harry…
— Yhy…
— O czym myślisz?
— O Hermionie.
— To tak, jak ja. Wiesz,
że zachowujemy się, jak świnie w stosunku do niej?
— Wiem i mam straszne
wyrzuty sumienia. Ona była przy nas zawsze, gdy jej potrzebowaliśmy, bez
względu na wszystko.
— No właśnie, a ona na
pewno teraz też nas potrzebuje. Ta sprawa z Ronem, a teraz jeszcze ten wypadek
z chimerą. Nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby nie Malfoy.
— Swoją drogą to
ciekawe, co się stało, że aż tak się zmienił.
— Kto by pomyślał, że
fretka ma ludzkie uczucia. Ale chyba naprawdę nie jest taki zły. Hermiona
wygląda z nim na szczęśliwą.
Harry zrobił duże oczy.
Nie mógł wyobrazić sobie panny Granger i Malfoya razem, to było po prostu
nierealne.
— A-ale czy ty myślisz,
że oni… no wiesz?
— Raczej nie.
— Raczej?
— Harry, nie udawaj, że
nie widzisz, jak oni na siebie patrzą i zachowują się względem siebie.
Potter zamyślił się na
chwilę. Rzeczywiście widział to wszystko, ale nie dopuszczał do siebie myśli,
że tę dwójkę mogłoby łączyć coś więcej.
— Coś tam widziałem, ale
to Malfoy! Przecież to…
— Niemożliwe? Jak dla
mnie po popisach mojego brata nie ma rzeczy niemożliwych.
— Do tej pory nie mogę
uwierzyć, jak on mógł zrobić coś takiego. Ja rozumiem, że jest zazdrosny, ale
wszystko ma swoje granice.
— Mnie to mówisz. Znam
go od zawsze i w życiu bym się tego po nim nie spodziewała. Owszem bywał
wybuchowy, ale nie do tego stopnia. Kiedy po tym incydencie w Sowiarni chciałam
z nim pogadać, to tylko na mnie nawrzeszczał i powiedział, że mam się nie
wtrącać. Ale jak ja mam siedzieć cicho, kiedy ktoś krzywdzi moją przyjaciółkę?
— Wiem, Ginny, ale
miejmy nadzieję, że to się więcej nie powtórzy i będzie jak kiedyś.
Ruda uśmiechnęła się i
wtuliła w swojego chłopaka. Żadne z nich nie zdawało sobie sprawy, ile jeszcze
złego doświadczy ich przyjaciółka…
*****
Blaise i Pansy właśnie
wracali z błoni. Byli na spacerze z Demonem, gdyż jego właścicielka już od
sześciu dni pozostawała pod stałą kontrolą nadopiekuńczego Dracona, który
absolutnie zabronił jej jakichkolwiek eskapad. Hermiona leżała bez przerwy i
mogła wychodzić jedynie do łazienki, co bardzo jej nie odpowiadało, gdyż czuła
się już dobrze. Draco jednak nie dał się tak łatwo przekonać i bezustannie jej
pilnował. Nawet w czasie lekcji przychodził, co przerwę i sprawdzał, jak się
czuje. To było słodkie i schlebiało Hermionie, że ktoś się tak o nią troszczy,
ale chwilami stawało się nie do zniesienia. Para Ślizgonów była już na piątym
piętrze. Całe popołudnie spędzili razem na zewnątrz. Od początku roku bardzo
się do siebie zbliżyli i każdy widział, że jest to coś więcej niż przyjaźń.
Przeszli przez portret i od razu skierowali się do pokoju Gryfonki, gdyż ze
względu na jej stan zdrowia to właśnie tam para Prefektów spędzała czas. Weszli
do środka i zastali tam uroczy obrazek. Draco siedział okrakiem na Hermionie,
łaskocząc ją, a ta zwijała się ze śmiechu, krzycząc.
— Malfoy! Przestań,
proszę!
Ślizgoni roześmiali się.
Blaise odchrząknął, aby uświadomić Prefektom ich obecność, ale to nic nie dało.
— Hej gołąbeczki, wróciliśmy!
Para w końcu odwróciła
głowy w stronę gości. Malfoy zrobił minę typu, „Akurat teraz?”, a Hermiona spłonęła rumieńcem i wykorzystując
nieuwagę chłopaka, zrzuciła go z siebie, a ten z głośnym hukiem spadł na
podłogę. Pansy i Blaise wybuchli głośnym śmiechem, a panna Granger zasłoniła
usta dłońmi.
— Na Salazara, Granger,
czy ty chcesz mnie zabić?
Marudził Draco,
podnosząc się z ziemi i siadając obok dziewczyny.
— Przepraszam, ja nie
chciałam.
— Może jakbyś mnie
ładniej przeprosiła, to bym ci wybaczył.
Mówiąc to, patrzył na Hermionę
z łobuzerskim uśmiechem. Ta pokręciła z politowaniem głową, ale przysunęła się
i cmoknęła go czule w policzek.
— Coś czuję, że stać cię
na więcej.
— Owszem, ale na więcej
trzeba sobie zasłużyć.
— A kto się tobą zajmuje
od kilku dni i jest twoim osobistym ochroniarzem?
Hermiona jednak
kompletnie go zignorowała i zwróciła się do przybyłych gości, którzy w dalszym
ciągu stali w drzwiach.
— Siadajcie, przecież
nie będziecie tak stać.
Ślizgoni zamknęli za
sobą drzwi i usiedli na łóżku, po czym Blaise objął swoją towarzyszkę w talii,
na co ta uśmiechnęła się promiennie. Prefekci wymienili porozumiewawcze
spojrzenia, po czym odezwał się Draco.
— Czy my o czymś nie
wiem?
Uniósł sugestywnie jedną
brew i patrzył wyczekująco na przyjaciół.
— Wiecie o absolutnie
wszystkim.
Zaśmiała się Pansy.
— Uważaj, bo ci uwierzę,
przecież…
— Malfoy, przestań
wtykać nos w nieswoje sprawy.
Wtrąciła się Hermiona,
posyłając Ślizgonom uroczy uśmiech.
— O i ja się
zdecydowanie zgadzam z Hermioną. Powiedz nam lepiej, jak się czujesz, no i jak Draco
sprawdza się w roli pielęgniarki?
— Czuję się świetnie, a
ten idiota przez cały czas mnie terroryzuje.
— To dla twojego dobra,
więc przestań marudzić, Granger.
— No widzicie! I ja tak
mam cały czas, przecież to jest nie do zniesienia. Bez przerwy słyszę tylko, „Musisz leżeć”, „Nie wolno Ci wstawać”,
„Masz odpoczywać”.
Hermiona idealnie
naśladowała głos Dracona, na co wszyscy wybuchli śmiechem, oczywiście poza
samym zainteresowanym, który zrobił naburmuszoną minę.
— Nie dąsaj się już tak.
W ramach pocieszenia mogę ci powiedzieć, że pielęgniarka byłaby z ciebie
świetna. W białym fartuszku i czapeczce też by ci było do twarzy.
Na słowa Hermiony dwójka
Ślizgonów ponownie wybuchła śmiechem.
— Grabisz sobie, Granger
i to bardzo.
— Radziłbym ci nie
zadzierać ze Smokiem, bo bywa naprawdę okropny.
Zadrwił Blaise.
— Każdego smoka do się
poskromić, wystarczy mieć dobry sposób.
— O Draco, widzę, że
ktoś cię w końcu przytemperuje.
Wtrąciła się Pansy.
— Mnie? Przytemperować?
Dobre sobie. To jej trzeba ostudzić ten Gryfoński temperament, ale na to ja już
mam swoje sposoby.
Mówiąc to, pogłaskał
dziewczynę po policzku, po czym powoli zjechał ręką na jej nagie ramię. Po jej
plecach przeszedł przyjemny dreszcz, ale natychmiast się opanowała.
— Zboczeniec.
— Może my was jednak
zostawimy samych, bo widzę, że tu się ciekawy wieczór zapowiada.
— Zabini, jeszcze słowo,
a nie ręczę za siebie.
Warknęła poirytowana
Hermiona. Była zła na siebie, że ta fretka tak na nią działa. Każdy bliższy
kontakt z nim wyłączał u niej logiczne myślenie, co bardzo ją niepokoiło.
Zawsze była opanowana i rozsądna, a teraz jakiś chłopak bez trudu nią
manipulował.
— Za dużo przebywasz z Draconem,
robisz się tak samo nieopanowana, jak on.
Hermiona posłała Blaise’owi
mordercze spojrzenie. Już miała coś odpowiedzieć, jednak usłyszała pukanie w
szybę. Zanim jednak zdążyła wstać, Draco już wpuścił sowę. Ptak zatoczył koło,
upuścił list na łóżko i wyleciał. Hermiona natychmiast wzięła kopertę i zaczęła
czytać.
Panno Granger i Panie
Malfoy.
Proszę
stawić się w moim gabinecie jutro o 20, mam do Was bardzo ważną sprawę.
Hasło to Feniks.
Dyrektor
Minerwa
McGonagall
— Ciekawe, czego do nas
chce ta stara jędza.
Zastanawiał się na głos
Malfoy.
— Chyba nic nie
zrobiliśmy, w końcu od kilku dni siedzę tu bez przerwy.
— W ogóle to kiedy nasz Draco
ma cię zamiar wypuścić?
Zapytała Pansy.
— Jutro już wracam na
lekcje i na reszcie uwolnię się od tego marudy.
— A co, nie podobało ci
się moje towarzystwo?
Zapytał Draco,
uśmiechając się łobuzersko. Hermiona w odpowiedzi złapała za poduszkę i cisnęła
nią prosto w głowę Ślizgona, śmiejąc się przy tym.
— Tak się chcesz bawić?
Draco złapał z drugą
poduszkę i tak rozpoczęła się wojna, w którą po chwili zostali wciągnięci
również Blaise i Pansy. Bawili się tak, jak małe dzieci przez dobre pół
godziny, aż w końcu wszyscy opadli z sił.
— Jesteście nienormalni.
Wydyszał Zabini, po czym
wszyscy roześmiali się serdecznie.
— I to mówi ktoś, kto
wyznaje wszystkim miłość, po czym zasypia na dywanie wtulony w psa.
Stwierdziła Hermiona z
wrednym uśmiechem.
— To było tylko raz i
dawno, a do tego po pijaku. A poza tym to wasza dwójka robi najlepsze
przedstawienia. Przez dobry tydzień nikt nie mówił o niczym innym tylko o tym,
jak Draco niósł wrzeszczącą Hermionę do stołu Slytherinu.
— To wszystko przez
niego!
Tu panna Granger
wskazała na Dracona, jednak zanim ten zdążył cokolwiek powiedzieć, przerwała mu
Pansy.
— Ej, jest już po
dwudziestej pierwszej. Chyba pasowałoby się zbierać.
Tu spojrzała na Blaise’a
i oboje zaczęli wstawać. Pożegnali się krótko i, gdy już wychodzili, usłyszeli
kawałek kłótnie Prefektów.
— Ja pierwsza zajmuję
łazienkę.
— Nie ma mowy, Granger,
nie mam zamiaru czekać godzinę.
— Byłam pierwsza i nie
waż się ze mną kłócić.
— A co powiesz na
wspólną kąpiel?
— Zboczeniec.
Mówiąc to, Hermiona
wstała i wyprowadziła go za drzwi, rzucając tylko na odchodne.
— Nawet nie próbuj mi
się wpakować do łazienki, Malfoy
I zamknęła drzwi. Szybko
złapała wszystkie potrzebne rzeczy i poszła do łazienki. Była pierwsza, więc
zabezpieczyła drzwi zaklęciem i już po chwili leżała w gorącej kąpieli. Nagle
usłyszała, że ktoś próbuje otworzyć drzwi, ale bezskutecznie.
— Przykro mi, mówiłam,
że idę pierwsza!
— Nienawidzę cię,
Granger!
— Ja ciebie też. Malfoy!
Siedziała jeszcze tak
jeszcze około dwudziestu minut, a gdy w końcu wyszła na zewnątrz, czekał tam na
nią poirytowany Smok.
— Nareszcie, ile można
czekać?
— Do skutku, dobranoc.
Hermiona uśmiechnęła się
złośliwie i zniknęła za drzwiami swojej sypialni. Weszła pod kołdrę i już po
chwili zasnęła.
*****
Hermiona już od dłuższego
czasu była na nogach. W końcu mogła wrócić na zajęcia. Szybko umyła się i ubrała, po czym zajęła się lekturą w
salonie. Po trzydziestu minutach u jej boku pojawił się Draco.
— To jak idziemy?
— Tak.
I poszli na śniadanie.
Każde jadło przy swoim stole, jednak na lekcje również udali się razem, jako
pierwsze mieli dzisiaj Zielarstwo.
Większość zajęć minęła
im szybko, nawet nie spostrzegli, kiedy byli już na obiedzie. Hermiona wyszła z
Wielkiej Sali, a tam czekał na nią Draco.
— Granger, czy ty zawsze
musisz się tak grzebać?
— Nikt ci nie kazał na
mnie czekać, a swoją drogą, co ty tu robisz?
— Mam dla ciebie bardzo
kuszącą propozycję.
— Już się boję, to może
chodźmy już do siebie, a powiesz mi po drodze.
Draco przytaknął tylko i
ruszyli na piąte piętro.
— Masz jakieś plany na
popołudnie?
— O dwudziestej mamy być
u McGonagall, a wcześniej to raczej nie.
— Świetnie, w takim
razie idziemy na spacer.
— A skąd wiesz, że ja
gdziekolwiek z tobą pójdę?
— Która by nie chciała
spędzić popołudnia z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, wybitnym
szukającym…
— Zapatrzonym w siebie
idiotą.
Dokończyła za niego
Hermiona, uśmiechając się złośliwie, na co Draco zrobił obrażoną minę.
— Aż taki straszny
jestem?
— Nawet gorszy.
— Kobiety, opiekujesz
się taką, a i tak jest źle.
— Życie, Malfoy, życie.
— Dobra to idziesz na
ten spacer, czy nie?
— W sumie to i tak nie
mam nic lepszego do roboty.
Po chwili byli już w
swoich dormitoriach. Hermiona przebrała się szybko, wzięła
Demona i wyszła z pokoju w tym samym momencie, co Draco. Oboje uśmiechnęli się
do siebie i poszli na błonia. Całe popołudnie minęło im w bardzo miłej
atmosferze, śmiali się i ganiali z Demonem, jak małe dzieci. Dopiero około
dziewiętnastej wrócili do siebie, zostawili psa i poszli na spotkanie z panią
dyrektor. Po kilku minutach byli już pod posągiem chimery. Hermiona wzdrygnęła
się lekko na wspomnienie potwora, przez którego o mało nie straciła życia. Draco
zauważył to i objął ją czule, po czym podał hasło. Pojawiły się schody, po
których wspięli się wyprostu do gabinetu. Po uzyskaniu pozwolenia weszli do
środka.
— Witajcie, usiądźcie.
Prefekci posłusznie
zajęli miejsca na fotelach przed biurkiem.
— Zapewne zastanawiacie
się, po co was tu zaprosiłam. Otóż mam dla was propozycję. Nasza szkoła bierze
udział w wymianie między narodowej. W tym roku współpracujemy z Durmstrangiem.
W ramach tej wymiany obie szkoły wysyłają dwójkę uczniów, którzy spędzają tydzień
w drugiej placówce. Spośród podopiecznych naszej szkoły zostaliście wytypowani
na reprezentantów Hogwartu.
— A kiedy mielibyśmy tam
jechać?
Zapytał Draco, tak
właściwie to było mu wszystko jedno, czy pojedzie do tej szkoły, czy nie.
— Za cztery dni, wtedy
też przybędą uczniowie na wasze zastępstwo. Przenieślibyście się tam za pomocą
świstoklika. Jak jest wasza decyzja, mogę na was liczyć?
— Oczywiście!
Odpowiedziała z
entuzjazmem Hermiona. Zawsze chciała poznać inne szkoły magii, a teraz
nareszcie nadarzyła się ku temu okazja.
— A pan, panie Malfoy?
Draco wahał się przez
chwilę. Nieraz słyszał, że Durmstrang nie należy do przyjemnych miejsc. Z
drugiej jednak strony nie mógł puścić tam Granger samej.
— Zgadzam się.
— Wspaniale. W takim
razie wszystko ustalone. Świstoklik odlatuje w niedziele z mojego gabinetu o dziewiątej,
radziłabym spakować się wcześniej i nie spóźnić. Macie jakieś pytania?
Oboje pokręcili
przecząco głowami.
— W taki razie życzę
miłego wieczoru.
Prefekci wstali i skierowali
się w stronę drzwi. Nagle jednak Hermionie nasunęło się jedno pytanie.
— Pani profesor, a czy
będę mogła zabrać ze sobą psa?
— Przykro mi, panno
Granger, ale to niemożliwe. W Durmstrangu nie wolno trzymać żadnych zwierząt
poza sowami.
— Dziękuję, do widzenia.
Wyszli z gabinetu,
kierując do swojego pokoju wspólnego.
— Co za cholerni
ignoranci! Jak można zabronić trzymania psów, przecież to jest niedorzeczne! I
co ja teraz niby zrobię?
— Granger, uspokój się.
Mam genialny pomysł, Diabeł na pewno z pocałowaniem ręki zajmie się Demonem.
— Jesteś pewny, że to
dobry pomysł i, że się zgodzi?
— Uwierz mi, Blaise ma
fioła na punkcie tego twojego potwora.
Hermiona zrobiła
oburzoną minę i trzepnęła chłopaka w ramię.
— Sam jesteś potworem,
mój Demon jest uroczy.
— Widzisz, czyli mam z
nim coś wspólnego, chociaż nadal uważam, że ja
jestem przystojniejszy.
Draco uśmiechnął się
uroczo i zmierzwił włosy, które już i tak był w artystycznym nieładzie.
— A ty jak zwykle
skromny.
— A ty przemądrzała.
Na te słowa Hermiona
zmrużyła gniewnie oczy, ale nic nie odpowiedziała. Postanowiła go ignorować, bo
wiedziała, że właśnie to go najbardziej denerwuje. Po chwili, tak jak myślała, Dracona
zaczęło bardzo irytować to, że ktoś go traktuje, jak powietrze.
— Nie masz zamiaru się
do mnie odzywać?
Cisza.
— Jak chcesz, ja nie
muszę z tobą gadać.
Szli tak w spokoju, a
Draco z każdym krokiem był coraz bardziej poirytowany.
— Nie no, Granger,
przestań!
— Ale ja absolutnie nic
nie robię, nawet się nie odzywam.
Hermiona postanowiła w
końcu przemówić, gdyż była bliska wybuchnięcia śmiechem, widząc zachowanie
chłopaka.
— No właśnie!
— Jakie to straszne,
wielki Draco Malfoy został zignorowany przez przemądrzałą Gryfonkę.
Zironizowała,
uśmiechając się złośliwie. Miała satysfakcję z tego, że udało jej się go
wyprowadzić z równowagi.
— Jak ja z tobą
wytrzymuję?
— Mogłabym ci zadać to
samo pytanie.
Kłócili się tak, póki
nie dotarli do swojego salonu. Potem każde z nich umyło się i poszli spać.
świetnie :D
OdpowiedzUsuńno no, ciekawe co się będzie działo na tym wyjeździe xd
Malfoy opiekuńczy? cudnie ♥
czekam na więcej :)
droga-do-milosci.blogspot.com/
Jestem ciekawa tego pobytu w innej szkole ;)
OdpowiedzUsuńProsze rozwiń wątek Blaisa i Pansy ;D
Jak to "nic się nie dzieje"? Właśnie dzieje się, dzieje. :) Czekam na kolejną notkę. Też mnie bardzo interesuje ten wyjazd. Mam przeczucie, że coś ciekawego się tam zdarzy. :P Weny! :)
OdpowiedzUsuńHmmn ciekawe co będzie się działo na wymienię :D no i Blais i Pansy ciekawe,ciekawe :D Rozdział super chociaż taki hmmm jakby to określić o mało się w nim dzieje a ja lubię akcje ;) no cóż zobaczymy co będzie dalej :D ale opiekuńczy i troskliwy Malfoy mnie zdziwił i ciekawe co wymyślii Lucjusz ja to bym go cruciatusem potraktowała żeby się ogarna w końcu a jak to by nie pomogło to avada i z głowy ;) To chyba tyle ;) Pozdrawiam Lili :D
OdpowiedzUsuńPopieram! A może cruciatus a następnie avada? ;3
UsuńNadrobiłam wszystkie rozdziały to teraz opinia - Podoba mi się! :D Naprawdę bardzo ciekawy pomysł, choć postawa Rona przerażająca, a akcje dramione takie raz gorące, raz znów iście koleżeńskie, to całość przyjemnie się czyta. Na pewno będę śledziła ciąg dalszy dlatego dużo, dużo weny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Venetiia.
Jeden z najlepszych blogów które czytam ! Super ! Kiedy następny ?
OdpowiedzUsuńPostaram się jutro dodać coś nowego :)
UsuńOooo! <3
OdpowiedzUsuńBoski! Czekam na kolejny.. mam nadzieje , że na tej wymianie coś będzie między Draco i Mioną ;D
Życzę weny i dodaj nowy rozdział jak najszybciej ;*
Super. Ciekawe co stanie się w Durmstrangu, mam przeczucie że coś złego!! Idę czytać.\
OdpowiedzUsuńJ.K.
Piknie ! Może być ciekawie na wymianie ! A może znowu jakiś debil sie do niej doklei ? Ajj tam! Dracze będzie przy niej ! :3
OdpowiedzUsuńPiknie, piknie, piknie! I.. PIKNIE ! <3
CzytelniczkaGreen.
bitwa na poduszki - <3, ciekawe co z tym Zabinim i Pansy ;)
OdpowiedzUsuń- Tula
świetneee :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
razem czy sobno spać? xD
OdpowiedzUsuńKoFFam twojego bloga
Ciekawe jak wygląda ta inna szkoła. Poza tym według mnie mało się dzieje ,ale ok.:-)
OdpowiedzUsuń"Widzimisię" razem, "porzuciłaby" razem, "wysłałby" razem, "naprawdę" razem, "nareszcie" razem, "międzynarodowej" razem.
OdpowiedzUsuńOoo ciekawe kto przybędzie do Hogwartu i co się będzie działo w Durmstrangu, już mi coś świta, ale obadamy jak będzie :P
Pozdrawiam :)