wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 13


Dzień wyjazdu nadszedł bardzo szybko. Hermiona krzątała się po pokoju, ubrała się już wcześniej, a teraz pakowała ostatnie rzeczy. Mieli jeszcze godzinę do teleportacji. Na jej łóżku siedzieli Diabeł i Pansy, a wraz z nimi Demon.
— Blaise, tylko błagam cię, nie zamęcz go. Pamiętaj, je dwa posiłki dziennie, rano i wieczorem. I na Godryka nie dawaj mu czegoś do jedzenia, za każdym razem jak zrobi maślane oczka. Codziennie musi pobiegać…
— Hermiona! Litości, mówiłaś mi to już milion razy. Obiecuję, że wszystko będzie w porządku, zajmę się nim najlepiej, jak potrafię.
— Ja go przypilnuję i gwarantuję ci, że odzyskasz Demona w jednym kawałku.
Wtrąciła się Pansy, mierzwiąc włosy Zabiniemu.
— Dziękuje wam bardzo. Nie wiem, co ja bym z nim zrobiła, gdyby nie wy.
Hermiona podeszła i przytuliła się najpierw do panny Parkinson, a potem do Zabiniego. W tym momencie bez pukania wszedł Draco.
— Zabini, ciebie na chwilę nie można zostawić, żebyś nie obściskiwał się z jakąś laską?
Stwierdził lekko poirytowany Draco.
— Co ja na to poradzę, że mojemu urokowi osobistemu żadna się nie oprze.
Mówiąc to, Blaise przyciągnął do siebie Hermionę tak, że ta przewróciła się i leżała na nim. Drugą ręką objął Pansy i zagarnął do siebie tak, że i ona leżała obok niego.
— Zejdź na ziemię, stary. Do pięt mi nawet nie dorastasz.
— Przyjacielu, twoje słowa to za mało. Spójrz na fakty, ty stoisz sobie sam, a ja leżę na łóżku z dwiema mega seksownymi laskami. Same powiedzcie moje śliczne, który z nas jest przystojniejszy?
Na twarzy Blaise’a pojawił się uroczy uśmiech. Dziewczyny roześmiały się, widząc zachowanie chłopaków.
— Skoro tak chcesz pogrywać…
Draco zaczął biec, po czym pomimo protestów wszystkich, rzucił się na nich.
— Malfoy ty idioto, złaź w tej chwili!
Piekliła się Pansy, usiłując wydostać się z uścisku Diabła.
— To jak kochane, który z nas jest najprzystojniejszy?
— Żaden.
Krzyknęły jednocześnie dziewczyny, nadal usiłując się uwolnić.
— Smok, czy ty to słyszysz? One podważają naszą nieskazitelną urodę. O nie teraz to przesadziłyście.
W tym momencie Zabini wygramolił się spod przyjaciela i rzucił na Pansy, łaskocząc ją przy tym. Draco od razu poszedł w jego ślady, usiadł okrakiem na Granger i rozpoczął swoje tortury.
— Malfoy! Proszę cię, przestań!
— To może teraz odpowiesz na moje wcześniejsze pytanie?
Draco  przestał na chwilę łaskotać Hermionę i ze złośliwym uśmiechem spojrzał na nią wyczekująco.
— Nie!
Widząc, że chłopak znowu zbliża swoje ręce do jej brzucha, dodała szybko.
— Już dobra, moim zdaniem Blaise.
Stwierdziła ze słodkim uśmiechem Hermiona, jedynie dolewając oliwy do ognia.
— A widzisz, stary! Mówiłem ci, że wszystkie mnie kochają.
Powiedział Zabini, posyłając Hermionie całusa.
— Jak to się stało, że Panna-Wiem-To-Wszystko-Granger odpowiedziała źle na tak proste i oczywiste pytanie?
— Malfoy, ja zawsze odpowiadam dobrze.
— Radziłbym ci to jeszcze raz przemyśleć.
— Hmm, raczej nie
— Skoro tak.
I ponownie zaczął ją łaskotać, nie zważając na jej protesty i szamotanie się. Dopiero po dłuższej chwil dał jej odetchnąć.
— To jak, zastanowiłaś się dobrze?
— Niech ci już będzie, że ty!
Odpowiedziała zrezygnowana Hermiona, nie mając już siły na ciągnięcie tej gierki.
— Widzisz, nie można było tak od razu?
— Odwal się. A w ogóle to, która jest godzina?
Draco spojrzał na swój czarny zegarek.
— Ósma trzydzieści.
— Coo?! Za pół godziny mamy świstoklik! Musimy się już zbierać.
Draco podniósł się, a zaraz za nim Hermiona, która poprawiła ubrania i włosy. Zaraz za nimi wstali Blaise i Pansy.
— No to moje gołąbeczki miłego wyjazdu wam życzę, tylko grzecznie tam, bo ja jestem za młody na bycie chrzestnym.
 Za tą uwagę Blaise oberwał od Hermiony w głowę.
— Chodźmy już, oni zaraz muszą wychodzić.
Powiedziała Pansy, po czym pożegnał się z przyjaciółmi i odeszła w stronę drzwi.
— Idę, to do zobaczenia.
Blaise podał rękę kumplowi, uścisnął Hermionę, zabrał Demona i już był przy Pansy.
— Diabeł błagam, opiekuj się nim.
— Spokojnie, wszystko będzie dobrze.
— Do zobaczenia, Demon, będę tęsknić i pamiętaj, bądź grzeczny.
I już ich nie było.
— Ja idę do siebie po bagaże, spotkamy się w salonie.
Stwierdził Draco i również zniknął za drzwiami. Hermiona ostatni raz omiotła wzrokiem swój pokój, szybko sprawdziła, czy ma wszystko i z kufrem wyszła do salonu, w którym czekał Malfoy.
— Gotowa?
Pokiwała tylko głowa, zakładając niesforny kosmyk za ucho.
— To idziemy.
Szybko pokonali drogę na siódme piętro i po chwili byli już w gabinecie dyrektorki.
— Szczegóły wyjazdu poznacie na miejscu. Po wylądowaniu ktoś będzie na was czekał, ponieważ zmaterializujecie się poza terenem budynku szkoły. Proszę oto wasz świstoklik, za chwilę odlatuje.
McGonagall podała parze niewielkie lusterko. Po mniej więcej minucie rozpoczęła się teleportacja. Zmaterializowali się na polanie przy jakimś lesie. Rozejrzeli się. Siedziba Durmstrangu również znajdowała się w zamku, ale o wiele mniejszym niż ten w Hogwarcie. Otaczały go wzgórza, przez które przepływała rzeka, znajdując ujście w niewielkim jeziorze. Pomimo tego, że okolica była ładna, to nie robiła takiego wrażenia, jak błonia w Hogwarcie. Hermiona rozejrzała się, w ich stronę zmierzał wysoki, barczysty mężczyzna o ciemnych włosach, który wydawał się jej dziwnie znajomy. Gdy był już zaledwie kilka kroków od nich, usłyszała, jak ją woła.
— Hermiona!
I nie zważając na zaskoczenie dziewczyny, podbiegł do niej i mocno przytulił. Draconowi bardzo nie podobała się ta sytuacja. Od razu rozpoznał w tym osiłku Wiktora Kruma. Pamiętał doskonale, że Bułgar kręcił się przy Granger na czwartym roku, podczas Turnieju Trójmagicznego. Hermiona odsunęła się od mężczyzny i spojrzała na niego pytająco.
— Nie mów, że mnie nie poznajesz? To ja, Wiktor.
Nagle ją olśniło. Jednak nadal była zaskoczona jego widokiem tutaj, wiedziała, że już dawno skończył szkołę.
— Ale co ty tu robisz?
— Uczę. Nie gram już w reprezentacji i teraz jestem tu nauczycielem latania. Widzę, że przyjechałaś na tę wymianę. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę.
Hermiona również cieszyła się ze spotkania. Zawsze miło wspominała byłego szukającego. W końcu to on był pierwszym chłopakiem, który zauważył w niej coś wyjątkowego. Poirytowany Draco nadal stał z boku, przyglądając się. Widział w oczach Kruma podziw, co potęgowało jego wściekłość. Postanowił przypomnieć o swojej obecności. Podszedł do Hermiony i objął ją w pasie, przyciągając do siebie. Widział, jak twarz Bułgara diametralnie zmienia wyraz. Teraz malował się na niej szok, zawód i wściekłość.
— Witaj, Krum. To jak możemy w końcu iść?
Wiktor spojrzał wzrokiem bazyliszka na Dracona, po czym odwrócił się i bez słowa ruszył w stronę zamku, a kawałek z nim para Prefektów.
— Co ty robisz?
Zapytała szeptem Hermiona, nie rozumiała, dlaczego Malfoyowi akurat teraz zebrało się na czułości.
— Ja? Absolutnie nic.
— Uważaj, bo ci uwierzę.
— Rób, co chcesz, Granger, ja nic nie kombinuję.
Resztę drogi pokonali w milczeniu, ale Draco w dalszym ciągu obejmował Hermionę. Wiedziała, że powinna strącić jego rękę, ale nie mogła, nie chciała. Gdy był tak blisko niej i czuła na sobie jego dotyk, miała dziwne poczucie bezpieczeństwa. To zaskakujące jak tak z pozoru drobny gest może wywoływać tle sprzecznych emocji. W końcu doszli do zamku, który ku zaskoczeniu obojga uczniów był otoczony ogromną fosą. Krum jednym machnięciem różdżki opuścił pomost i cała trójka mogła wejść do środka. Znaleźli się na sporym dziedzińcu wybrukowanym ciemnym marmurem. Wiktor nie zwracając uwagi na swoich podopiecznych, ruszył w tylko sobie znanym kierunku, a Prefekci, chcąc nie chcąc podążyli za nim. Przemierzali kręte korytarze, które nie wyglądały zbyt zachęcająco. Ściany i podłoga były niemal czarne, a pochodnie dość oddalone od siebie, przez co panował tam półmrok. Kolejną rzeczą, która zszokowała Prefektów to zupełny brak okien. Po kilku minutach profesor Quidditcha zatrzymał się przy jakiś drzwiach.
— Dyrektor ma teraz lekcje, zaraz po niego pójdę. Hermiono, możemy chwilę porozmawiać?
Panna Granger skinęła tylko głową i odeszła kilka metrów dalej z mężczyzną.
— Czy ty chodzisz z tym kretynem?
Zapytał bez zbędnych wstępów Krum. Bardzo nie podobało mu się to, że obok Hermiony kręci się jakiś chłopak. Gdy na nowo ją zobaczył, odżyło w nim dawno już zapomniane uczucie, którym niegdyś do niej pałał. Hermionę lekko zdziwiło to pytanie, ale odpowiedziała zgodnie z prawdą.
— Nie, my się tylko kolegujemy i nie nazywaj go kretynem.
Wiktorowi kamień spadł z serca. Była wolna i on miał zamiar to dobrze wykorzystać.
— To wspaniale.
Odrzekł i odszedł. Lekko zdezorientowana Hermiona wróciła do Dracona.
— Czego chciał ten osiłek?
— Na Merlina, o co wam obu chodzi?
„O ciebie.” – pomyślał Draco, uśmiechając się pod nosem.
— O nic, po prostu go nie lubię.
— O ile się nie mylę, to ostatni raz widzieliście się jakieś cztery lata temu.
— Co z tego i tak to skończony idiota.
Hermiona przewróciła oczami i już się nie odezwała. Po chwili w jej głowie uformowało się pewne pytanie; dlaczego nie broniła Kruma tak samo, jak Malfoya? Jednak niedane jej było nad tym zbyt długo debatować, gdyż przybył dyrektor.
— Witam, nazywam się Jack Wanders.
— Hermiona Granger.
Dziewczyna podała mężczyźnie rękę. Ten ujął ją i z uwodzicielskim uśmiechem pocałował. Wyglądało to dość dziwnie, ponieważ dyrektor był starszym facetem z zakolami i brzuchem. Może i był dość wysoki i elegancko ubrany, ale jego zmarszczki i siwe włosy dowodziły, że ma około siedemdziesięciu lat. „Na Salazara, czy każdy facet musi się ślinić na widok Granger?!”  – pomyślał Draco, po czym odchrząknął, aby przypomnieć o swojej obecności. Jack puścił rękę Hermiony i spojrzał na chłopaka.
— Draco Malfoy.
Blondyn uścisnął dłoń dyrektora, nieco mocniej niż powinien.
— Młody Malfoy, znam twojego ojca, mój drogi.
Draco już wiedział, że nie polubi tego mężczyzny. Większość osób zadających się z jego ojcem była mocno podejrzana.
— Zapraszam was do mojego gabinetu.
Wanders otworzył drzwi i przepuścił parę Prefektów. Weszli do dość obszernego pokoju, w którym również kolorem dominującym pozostawała czerń, jednak tu na szczęście nie zrezygnowano z okien. W pomieszczeniu nie było zbyt wiele rzeczy. Na środku stało bogato zdobione biurko, które musiało być jakiś zabytkiem, przed nim znajdowały się dwa fotele, a za nim trzeci jednak ten bardziej przypomniał tron. Na jednej ze ścian znajdował się kominek, a tuż obok niego spory barek. Goście zajęli miejsca przed biurkiem, a w ich ślady poszedł Jack.
— Witam was serdecznie w Durmstrangu. Mam nadzieję, że spodoba wam się w naszej szkole. Teraz przedstawię wam plan wymiany. Dzisiaj do końca dnia macie wolne, możecie się rozpakować, odpocząć. Obiady odbywają się o piętnastej, a kolacje o dziewiętnastej. Od jutra będziecie chodzić na lekcje i obserwować pracę naszych nauczycieli i obowiązujący tu system nauczania. We wtorek wybrani uczniowie oprowadzą was po szkole i okolicy. A od środy ponownie będziecie uczęszczać na zajęcia. Popołudniami możecie robić, co chcecie tak samo, jak w sobotę, a w niedziele z samego rana wracacie do Hogwartu. Macie jakieś pytania?
— Nie.
Odpowiedzieli chórem Prefekci.
— W takim razie teraz zaprowadzę was do waszego pokoju.
— Pokoju?
Zdziwiła się Hermiona, unosząc brwi.
— Tak, będziecie mieszkać w jednej sypialni, oczywiście znajdują się tam dwa łóżka, więc spokojnie.
Dyrektor wstał i ruszył w stronę drzwi, a Prefekci za nim. Draco z szerokim uśmiechem na twarzy, a Hermiona z lekkim grymasem. Nie chciała mieszkać z Ślizgonem w jednej sypialni. Owszem lubiła go, ale wolałaby mieć trochę prywatności. Tym bardziej że po chwili zastanowienia uznała, że poza jakąś kusą piżamą nie wzięła nic, co nadawałoby się do spania. Po chwili byli już pod drzwiami swojego pokoju.
— Wasze bagaże już na was czekają, łazienka jest w środku. Myślę, że dacie sobie radę, do widzenia.
Prefekci weszli do swojej tymczasowej kwatery. Ich oczom ukazał się niezbyt duży pokój, w którym dominowały różne odcienie brązu. Łóżka stojące przy równoległych ścianach były spore, więc zajmowały znaczną część pomieszczenia. Na ścianie między nimi znajdowało się okno z widokiem na góry, natomiast na prawo od drzwi stał szafa. Hermiona rozejrzała się po pomieszczeniu, jednak ku jej rozpaczy nie znalazła drugiej takiej. Jedyne, co jeszcze ujrzała to drzwi, prowadzące zapewne do łazienki.
— Co to w ogóle ma być? Nasze pokoje w Hogwarcie są, co najmniej dwa razy większe, a mieszkamy w nich pojedynczo.
Stwierdził poirytowany Malfoy. W ogóle mu się tu nie podobało. Cała ta szkoła była jakaś dziwna i mroczna. Żałował, że w ogóle zgodził się na tę wymianę, ale czego się nie robi dla tej ponad ambitnej Gryfonki.
— Nie narzekaj, zawsze mogło być gorzej.
Powiedziała bez przekonania Hermiona. Jej również nie podobał się ten pokój, a tym bardziej cały zamek.
— Ta jasne, już to widzę. Dobra, ja śpię po lewej.
Nie czekając na odpowiedź, Draco powędrował do zaklepanego łóżka. Hermiona chcąc nie chcąc poszła na prawo. Uklękła przed kufrem i zaczęła wypakowywać swoje rzeczy. Tak jak przypuszczała, połowa szafy to było dla niej stanowczo za mało. Draco z zaciekawieniem i lekkim rozbawieniem przyglądał się jej poczynaniom.
— Granger, pamiętaj, że moje rzeczy też muszą się tam zmieścić.
Hermiona spojrzała na niego spod byka, po czym wpadła na oczywisty, ale jakże genialny pomysł. Wzięła różdżkę i rzuciła na szafę zaklęcie zmniejszająco zwiększające.
— I teraz wszystko się zmieści.
Z uśmiechem na ustach Hermiona wypakowała resztę rzeczy. Po skończeniu odnalazła jedną z zabranych książek i położyła się na łóżku, otwierając tom na zaznaczonej stronie. Draco spojrzał na nią z politowaniem. Czy ona naprawdę myślała, że pozwoli jej w spokoju poczytać? Jeśli tak to była w wielkim błędzie. Nudziło mu się i nie zamierzał tak bezczynnie siedzieć. Wstał i bez pytania wpakował się na łóżko dziewczyny.
— Czego chcesz?
Warknęła poirytowana Hermiona, nie lubiła, gdy ktoś jej przeszkadzał podczas czytania.
— Nudzę się.
— To sobie znajdź jakieś twórcze zajęcie, a mnie daj spokój.
Draco widząc, że Hermiona go ignoruje, po prostu zabrał jej książkę i odczytał na głosy tytuł.
— Marzycielka z Otendy?
— Z Ostendy.
— Co za głupi tytuł. Skąd ty wytrzasnęłaś to coś?
— Wcale nie jest głupi! Nie dziwię się, że jej nie znasz, to mugolska książka.
— O czym jest?
Zapytał Draco, otwierając tom na pierwszej stronie. Zaskoczył ją, nie sądziła, że zainteresuje się czymś, co jest związek z mugolami.
— Wątpię, żeby cię zainteresowała.
— Nie dowiesz się, póki mi nie powiesz.
— Dobra. Opisane jest tu pięć historii miłosnych. Każda jest tragiczna, ale na swój sposób piękna.
— Pożyczysz mi ją?
Hermiona spojrzała na niego, jak na wariata.
— Granger, nie patrz tak, po prostu jestem ciekawy.
— Dobrze, pożyczę ci ją.
Draco za pomocą zaklęcia przeniósł książkę na swoje łóżko.
— Ej! Ale teraz miałam zamiar ją poczytać.
— Nie ma mowy, już mówiłem, że mi się nudzi.
— Na Merlina, a co mnie to niby obchodzi?
— Zagrajmy w prawdę.
Zaproponował Draco, kompletnie ignorując wypowiedź dziewczyny, która spojrzała na niego pytająco. Nie miała pojęcia, o co mu chodzi.
— Nie mów, że nigdy nie grałaś w prawdę.
— Nie!
Warknęła. Nie znosiła, gdy ktoś wiedział więcej od niej, a już szczególnie Malfoy.
— Do czego to doszło, Panna-Wiem-To-Wszystko-Granger czegoś nie wie.
— Albo mi to wyjaśnisz, albo odwal się i oddaj książkę!
— Nie denerwuj się tak, lwico. Po prostu na zmianę zadajemy sobie pytania, na które musimy szczerze odpowiedzieć.
Hermiona wahała się przez chwilę. Nie miała pojęcia, co może przyjść do głowy temu tlenionemu kretynowi.
— Czyżby nasza Gryfoneczka tchórzyła?
Zapytał z kpiącym uśmiechem Draco, widząc jej niepewną minę.
— W życiu.
— Czyli gramy.
Stwierdził z entuzjazmem, po czym wyciągnął różdżkę i rzucił na nich jakieś zaklęcie.
— Coś ty mi zrobił?
Krzyknęła Hermiona, czując dziwne ciepło rozchodzące się po jej ciele.
— Spokojnie, dzięki temu zaklęciu żadne z nas nie może kłamać, a jeśli to zrobi, to nad jego głową pojawi się szkarłatna chmura.
„Co za gad.” – pomyślała Hermiona.
— To jak, Granger, zaczynamy?
Zapytał z perfidnym uśmiechem Draco.
— Niech będzie.
Odparła nieco zniechęcona Hermiona. W sumie to nie miała ochoty zwierzać się Malfoyowi.
— To ja pierwszy. Co cię łączy z Krumem?
— A więc to cię tak interesuje.
— Po pierwsze nie zaczyna się zdania od „a więc”, a po drugie po prostu odpowiedz.
Hermiona westchnęła zrezygnowana, ale w końcu zaczęła mówić.
— Z Wiktorem tylko się kolegujemy. Na czwartym roku powiedzmy, że byliśmy parą, a potem pisaliśmy do siebie listy, jednak od dwóch lat nie utrzymujemy kontaktu. Teraz ja, co cię łączy z Greengrass?
Hermiona również postanowiła wykorzystać tę durną grę do poznania odpowiedzi na nurtujące ją pytanie. Draco zaśmiał się w duchu, wiedział, że prędzej, czy później padnie to pytanie.
— Nic.
— Może rozwiniesz trochę swoją wypowiedź.
— Nie ma po co. Nic nas ze sobą nie łączy poza tym, że ona ślini się na widok mojej skromnej osoby, a ja biedny muszę się od niej odpędzać. Teraz moja kolej. Kręciłaś kiedyś z Weasleyem?
— Zwariowałeś?! Przyjaźniliśmy się tylko, a on sobie ubzdurał, że mnie kocha, a ciebie łączyło coś kiedyś z Pansy?
— Nie.
Odpowiedział trochę za szybko Draco, a nad jego głową pojawił się czerwony obłok.
— Kłamiesz, to teraz mów jak było.
— Już dobra. Raz po pijaku wylądowaliśmy w łóżku, ale to było bardzo dawno temu.
Hermiona zaczęła się śmiać, widząc speszoną minę Malfoya.
— To nie jest śmieszne. Teraz moja kolej, jesteś dziewicą?
Draco postanowił się odegrać na Granger, gdyż był pewny, że odpowiedź będzie twierdząca. Utwierdził się w tym przekonaniu, gdy Hermiona zarumieniła się delikatnie jednak to, co usłyszał, wywołało u niego szok.
— Nie.
— Słucham?!
— Nie jestem dziewicą.
— Ale, ale… jak?
— Malfoy, chyba nie muszę ci tłumaczyć, w jaki sposób dziewczyna traci dziewictwo.
Warknęła nieco poirytowana, ale i zażenowana jego zachowaniem Hermiona.
— Nie, ale nie myślałem, że…
— Ty lepiej nie myśl, bo ci to nie wychodzi.
— Ale jak? Z kim? Kiedy?
Dopytywał się Draco, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszał. W sumie to sam nie wiedział, czemu był w takim szoku. Ta pozornie spokojna i ułożona dziewczyna już nie raz go zaskoczyła i to bardzo.
— Zaraz, ale chyba miało być po jednym pytaniu, a ty zadałeś już, co najmniej cztery.
— Niech ci będzie, mów.
— Z iloma dziewczynami spałeś?
— Przy dziesiątej przestałem liczyć.
Hermiona przewróciła tylko oczami.
— To teraz mów, kiedy?
— Na szóstym roku.
— Z kim?
— Jedno pytanie.
Przypomniała mu Hermiona, którą zaczęła bawić ta sytuacja.
— Granger, proszę cię, potem zadasz mi tyle pytań, ile będziesz chciała.
Hermiona wahała się przez chwilę, ale w końcu postanowiła odpowiedzieć. Wiedziała, że prędzej, czy później ten wścibski Ślizgon nie odpuści.
— Pierwszy raz z taki jednym z Ravenclawu, jest o rok starszy od ciebie.
— Skoro ode mnie to i od ciebie, ale zaraz, jak to pierwszy?
— Tylko widzisz, Malfoy, ja jestem od ciebie o rok starsza.
Hermiona na widok zdezorientowanej miny Dracona zaśmiała się krótko.
— Jak to możliwe skoro jesteśmy na tym samym roku?
— Normalnie. Mam urodziny dziewiętnastego września tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego dziewiątego roku, więc nie miałam ukończonych jedenastu lat przed rozpoczęciem roku i dostałam list rok później.
Draco w spokoju analizował, co powiedziała mu Granger i zastanawiał się, czego jeszcze się dzisiaj o niej dowie. Nagle coś mu zaświtało w głowie.
— Powiedziałaś wcześniej pierwszy raz, to było tego więcej?
— Malfoy, na Merlina, czy ty myślisz, że ja jestem jakąś cnotką, która nie da się dotknąć?
Draco zamyślił się na chwilę. W sumie to właśnie tak kiedyś myślał, ale po ich wizycie w klubie i po tym, co teraz usłyszał, już nie był taki pewny, czy to prawda.
— Szczerze to teraz już nie. To może teraz ty mi odpowiesz na pytanie, ilu ich było?
Hermiona zamyśliła się na chwile.
— Dwóch.
Jednak ku jej niezadowoleni nad jej głową pojawiła się czerwona chmurka
— Nie ładnie tak kłamać.
— Prawda jest taka, że nie jestem pewna. Na jednej cholernej imprezie urwał mi się film i rano obudziłam się naga w łóżku, ale nikogo obok mnie nie było, więc nie wiem.
Mówiąc to, zarumieniła się i spuściła wzrok. Ten incydent uważała za swój najbardziej haniebny wyczyn, a wszystko przez jakiś głupi zakład.
— Na Salazara, Granger, byłaś dla mnie wzorem moralności, a teraz? Moje życie legło w gruzach.
Draco teatralnie złapał się z głowy, za co oberwał w ramię.
— To był tylko raz, a poza tym ty nie jesteś lepszy!
— Ale ja to ja.
Hermiona prychnęła tylko i zaczęła podnosić się z łóżka.
— A ty dokąd?
— Na obiad. Spójrz na zegarek, jest już czternasta trzydzieści, a my jeszcze nie wiemy, gdzie mamy iść.
W tym momencie Draco poczuł, że burczy mu w brzuchu. Również wstał i razem z Hermioną ruszyli na poszukiwanie miejsca posiłku. Po chwili byli już na dziedzińcu i nie mieli pojęcia, co dalej. Nagle Hermiona zauważyła idącego w ich stronę chłopaka. Bez zastanowienia podeszła do niego.
— Przepraszam, jestem Hermiona. Przyjechałam tu na wymianę i nie mam pojęcia, gdzie odbywa się obiad.
Powiedziała z uroczym uśmiechem. Chłopak stał jak zaklęty, wpatrując się w dziewczynę. Musiał przyznać, że była całkiem ładna.
— Cześć, jestem Frank.
Ujął dłoń Hermiony i delikatnie ją pocałował. „Na Salazara, czy jej na sekundę nie można spuścić z oka, żeby jakiś palant się do niej nie kleił?!” – pomyślał Draco, po czym stanowczym krokiem ruszył w stronę Granger. Gdy był już na równi z nią, spojrzał morderczym wzrokiem na chłopaka.
— Zaprowadzisz nas na ten obiad, czy nie?
Warknął Draco, dalej piorunując wzrokiem Franka. Hermiona spojrzała na niego karcąco. Nie wiedziała, co w niego wstępuje, gdy w ich pobliżu pojawi się jakikolwiek facet. Gdyby to nie był Malfoy, mogłaby uznać, że jest zazdrosny.
— Frank, to jest Draco, on również przyjechał na wymianę.
Mężczyźni nadal patrzyli na siebie z niechęcią, ale nie podali sobie dłoni. Hermiona przewróciła oczami, „Oni są gorsi niż dzieci.”
— To jak, idziemy?
Zapytał Frank z uwodzicielskim uśmiechem, oferując dziewczynie swoje ramię. Nim jednak Hermiona zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, Draco po raz kolejny dzisiaj objął ją w talii i przyciągnął do siebie.
— Tak.
Odpowiedział Draco ze złośliwym uśmiechem. Zrezygnowany chłopak odwrócił się i zaczął iść w tylko sobie znanym kierunku, a para Prefektów uczyniła to samo.
— Czy ty musisz zrażać do mnie każdego faceta?
Zapytała lekko poirytowana Hermiona. Malfoy zachowywał się tak, jakby byli parą, a przecież tak nie było.
— Granger, ja tylko pilnuję, żebyś nie zadawała się z jakimiś popaprańcami, bo ty masz do tego skłonności.
Stwierdził młody arystokrata z miną znawcy.
— Pozwolisz, że sama ocenię, z kim warto się zadawać, a z kim nie?
— Nie.
— Kretyn.
Draco zaśmiał się tylko na widok nadąsanej miny Granger. Resztę drogi pokonali w milczeniu, aż w końcu znaleźli się na obiedzie. Odbywał się on w dużym pomieszczeniu przypominającym Wielką Sale w Hogwarcie. Tu jednak nie było podziału na domu, więc wszyscy jedli przy jednym stole. Za to nauczyciele tak jak w Hogwarcie spożywali posiłki na podium, znajdującym się na końcu sali. Para Prefektów rozejrzała się, nie za bardzo wiedzieli, co mają robić. Nagle usłyszeli, że ktoś ich woła.
— Panno Granger, panie Malfoy, proszę do mnie.
Oboje ruszyli w stronę dyrektora. Po chwili stali już przed stołem nauczycielskim. Wtedy Wanders wstał ze swojego krzesła i zwrócił się do swoich uczniów.
— Cisza!
Wszyscy natychmiast umilkli i zwrócili głowy w jego stronę.
— Oto uczniowie ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Tu wskazał na parę stojącą przed nim.
— Będą naszymi gośćmi przez tydzień. Macie być dla nich mili. A teraz smacznego.
Zakończył mężczyzna i zwrócił się już bezpośrednio do Hermiony i Dracona.
— Zajmijcie miejsca przy stole z uczniami, tam będziecie jadać codziennie.
Oboje zgodnie pokiwali głową i ruszyli do stołu. Usiedli, ku niezadowoleniu Dracona, pomiędzy dwiema grupkami chłopaków. Jedna z nich przesunęła się tak, aby zrobić miejsce Granger, która oczywiście pociągnęła za sobą Malfoya. Gdy usiedli, natychmiast zabrali się za jedzenie, gdyż byli już dość głodni. Jednak Hermionie nie było dane zbyt długo jeść w spokoju, ponieważ mężczyźni siedzący obok byli nią bardzo zainteresowani.
— Hej, śliczna.
Hermiona uniosła nieco wzrok i ujrzała przed sobą bruneta o jasnej karnacji, który uśmiechał się do niej lubieżnie.
— Cześć.
Odpowiedziała oschle, udając, że jest bardzo zainteresowana zawartością swojego talerza, jednak jej adoratorzy się nie zrażali.
— Co ty na to, kochanie, żeby po obiedzie przejść się ze mną i kolegą na mały spacerek?
Tym razem odezwał się chłopak siedzący obok niej, wymieniając przy tym porozumiewawcze spojrzenie z chłopakiem, który wcześniej zagadywał Hermionę.
— Raczej nie.
Odpowiedziała, modląc się do Merlina, aby ta dwójka się odczepiła.
— Mała, nie bądź taka, obiecuję ci, że nie pożałujesz.
Mówiąc to, sąsiad Hermiony położył rękę na jej udzie. Ta momentalnie odłożyła sztućce i spojrzała gniewnie na chłopaka, który nadal nie przestawał się szczerzyć.
— W tym momencie zabierz rękę z mojej nogi, a mały to ty jesteś, ja mogę być, co najwyżej niska.
— Co tak ostro, kotku?
Zapytał młodzieniec siedzący naprzeciwko niej. Jednak nim Hermiona zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, zza jej pleców wyłonił się Draco i posłał mordercze spojrzenie obu chłopakom.
— Masz dwie sekundy, żeby zabrać swoją parszywą łapę.
Powiedział spokojnie Draco, choć w środku wszystko się w nim gotowało.
— Bo co?
Zapytał buntowniczo chłopak, nie zdając sobie sprawy, że z tym Ślizgonem nie warto zadzierać.
— Bo później możesz już jej nie mieć.
Stwierdził Draco tym samym tonem, jakby mówił o rzeczach oczywistych. Mężczyźni, widząc morderczy wzrok i zaciętą minę Dracona, postanowili na razie odpuścić. Chłopak zabrał rękę z nogi Hermiony, lecz szepnął jeszcze do niej.
— Później do tego wrócimy, laleczko.
Na jego nieszczęście Malfoy to usłyszał i jego opanowanie szlag trafił.
— Zbliż się tylko do niej śmieciu, a cię zabiję!
Jego na ogół spokojnie oczy w tym momencie ciskały błyskawicami w adoratora Hermiony. Nie mógł znieść bezczelności chłopaka, więc aby jeszcze bardziej utrzeć mu nosa, przyciągnął Granger bliżej siebie. Ta popatrzyła na niego z wdzięcznością i złożyła na jego policzku czuły pocałunek.
— Dziękuje ci.
Malfoy uśmiechnął się pod nosem, po czym oboje wrócili do jedzenia. Zaraz po obiedzie postanowili przejść się po okolicy zamku. Spacerowali tak aż do kolacji, a zaraz po niej udali się do swojego pokoju.
— Jestem padnięta.
Stwierdziła Hermiona, po czym opadła na swoje łóżko.
— Nie przesadzaj. Nic takiego nie robiliśmy.
Draco ze skrzyżowanymi rękami opierał się nonszalancko o kolumnę łóżka dziewczyny.
— Malfoy, łaziliśmy przez jakieś trzy godziny, więc mam prawo być zmęczona.
— Granger, powiedz otwarcie, że twoja kondycja pozostawia wiele do życzenia.
Z satysfakcją obserwował, jak dziewczyna marszczy nosek – zawsze tak robiła, gdy coś ją denerwowało – i patrzy na niego spod byka.
— Moja kondycja? Chyba sobie żartujesz.
— Nie ma się co oszukiwać. To oczywiste, że jestem szybszy i bardziej sprawy od ciebie.
— Wiesz, nie ma co porównywać fretki do człowieka w końcu to zupełnie, co innego.
Wiedziała, że tą uwagą go wkurzy. Nigdy nie lubił, gdy ktoś wypomniał mu ten incydent z czwartego roku, kiedy to Bary Crouche Junior, udający Szalonookiego, zamienił go w białą fretkę.
— O nie, teraz przesadziłaś.
Stwierdził spokojnie Draco, po czym podszedł do swojego łóżka, chwycił poduszkę i ponownie skierował się w stronę Hermiony, która pisnęła, ale również dobyła broni.
— Mała, chyba nie myślisz, że masz ze mną jakiekolwiek szanse.
Zadrwił Draco, widząc, że dziewczyna zasłania się poduszką.
— Oczywiście, że… mam!
Mówiąc to, znienacka uderzyła chłopaka w głowę swoją bronią i tak zaczęła się walka. Tarzali się najpierw po łóżku, a potem po ziemi, śmiejąc się nieustannie i okładając poduszkami. Swoją zabawę skończyli, dopiero gdy cały pokój usłany był białym puchem, a oni leżeli zmęczeni na dywanie. Nagle Hermiona poczuła, jak Draco łapie ją za rękę i splata swoje palce z jej. Odwróciła głowę i napotkała szare oczy Malfoya, który również na nią patrzył. Draco uwielbiał wpatrywać się w jej czekoladowe oczy, były takie ciepłe i niezwykłe. Trwali tak, patrząc na siebie i nadal trzymając się za ręce. Jako pierwsza z letargu otrząsnęła się Hermiona. Usiadła na dywanie i zaczęła krytycznym wzrokiem przyglądać się swoim lokom.
— Na Merlina, całe włosy mam w piórkach. Jak ja się tego pozbędę?
— Kobieto, od czego masz różdżkę?
Hermiona zarumieniła się, nie pomyślała o tym, a przecież to było takie oczywiste. Nic nie odpowiedziała, tylko wstała i wzięła swój magiczny patyk. Po kilku machnięciach jej włosy wyglądały normalnie, pokój był czysty, a poduszki leżały na swoich miejscach.
— Idę się wykąpać.
— Nawet o tym nie myśl, Granger.
Jednak ona go nie słuchała. Jednym machnięciem różdżki przywołała do siebie potrzebne rzeczy i pobiegała do łazienki. W progu odwróciła się, tylko by pokazać Draconowi język, po czym zatrzasnęła za sobą drzwi, które zablokował zaklęciem i zaczęła się śmiać.
— Spokojnie, fretko, może następnym razem ci się uda!
— Nienawidzę cię…
Nie usłyszała jednak, co mówił dalej, ponieważ rzuciła na pomieszczenie zaklęcie wyciszające, aby w spokoju wziąć kąpiel. Po chwili leżała już w wannie pełnej ciepłej, pachnącej cytrynami wodzie. Starała się odprężyć, ale mętlik, jaki ostatnimi czasy panował w jej głowie, skutecznie jej to uniemożliwiał. Traciła nad wszystkim kontrolę, a szczególnie nad jej relacją z Draconem. Ten przeklęty arystokrata stawał się jej coraz bliższy, co napawało ją lękiem. Owszem lubiła go, a do tego był przystojny, ale bała się, że w pewnym momencie to wszystko po prostu może się jej wymknąć spod kontroli. Ten lęk brał się głównie z tego, że w głębi jej podświadomości nadal istniał wizerunek Malfoya, jako zimnego egoisty, który traktował ją, jak zwykłego śmiecie. Co prawda ufała mu teraz, ale nie w stu procentach, po prostu bała się rozczarowania. Tak, ona, Hermiona Granger, która bez wahania stawiła czoło Voldemortowi, bała się, że zostanie skrzywdzona przez chłopaka. Pocieszała się jednak myślą, że jest osobą zbyt inteligentną i silną, aby dać się zmanipulować i wykorzystać. Leżała tak jeszcze około piętnastu minut, po czym uznała, że zlituje się nad czekającym Draconem. Szybko wysuszyła się, założyła bieliznę, bordową koszulę nocną i swój czarny szlafrok. Zabrała rzeczy, zdjęła z pomieszczenia wszystkie zaklęcia i ze złośliwym uśmiechem opuściła łazienkę. W pokoju zastał Dracona, siedzącego na swoim łóżku z jej książką w ręku. Gdy jednak usłyszał kroki Granger, kierującej się do szafy od razu podniósł wzrok. Szła przez pokój, seksownie kręcąc biodrami, które kusa koszulka ledwo zasłaniała. Blondyn musiał przyznać, że podniecała go, jak żadna inna dziewczyna, a już szczególnie w takim stroju. Bez zastanowienia odłożył książkę, podniósł się z łóżka i podszedł do Hermiony odkładającej swoje rzeczy do szafy. Stanął za nią i położył obie ręce na jej biodrach.
— Dla takich widoków mogę tu zostać na zawsze.
Wyszeptał jej do ucha, po odgarnięciu jeszcze wilgotnych włosów do tyłu.
— Nie przyzwyczajaj się, Malfoy.
Hermiona starała się być niewzruszona i dalej zawzięcie układała coś na półkach, jednak palce Dracona, które delikatnie gładziły jej boki, bardzo utrudniały jej skupienie się na czymkolwiek.
— A może jednak?
Wymruczał jej do ucha, po czym delikatnie pocałował jej szyję. Hermiona stała jak zaklęta. Nie miała pojęcia, co ma zrobić. Coś jej mówiło, że powinna się odsunąć i przerwać to, ale nie mogła, a może raczej nie chciała? Draco schodził ze swoim pocałunkami coraz niżej. Odchylił jej szlafrok tak, aby odkryć jej ramię, które również zaczął obsypywać pocałunkami. Hermiona rozpływała się, nie myśląc o niczym, poza tym by Malfoy nie przestawał jej dotykać. Nie sprzeciwiła się nawet, gdy przeniósł swoje ręce z jej bioder na brzuch i przyciągnął ją do siebie. Teraz ich ciała nie dzieliła już żadna odległość, co tylko wzmagało podniecenie obojga. Potem Draco zajął się rozwiązywaniem jej szlafroka, co poszło mu bardzo szybko. Wszystko szło gładko, oboje byli bardzo pobudzeni i pragnęli siebie nawzajem, gdy nagle do ich uszu dotarł odgłos pukania do drzwi. „Na Salazara, to chyba jakiś żart! Akurat w takim momencie?!” – pomyślał poirytowany Draco i bardzo niechętnie odsunął się od Granger, aby otworzyć drzwi nieproszonemu gościowi. Hermiona ze szkarłatnym rumieńcem na twarzy szybko owinęła się szlafrokiem i zaczęła układać coś w szafce. W tym czasie Malfoy otworzył drzwi, a to, co za nimi ujrzał, wywołało u niego jeszcze większy gniew. Przed nim stał Wiktor Krum z żądzą mordu wypisaną na twarzy.
— Czego chcesz?
Warknął Draco, nie mogąc przeboleć tego, że temu pajacowi akurat teraz zebrało się na wizyty.
— Może trochę grzecznie. Chyba zapomniałeś, że jestem tu nauczycielem i masz się do mnie odnosić z szacunkiem!
— Dobrze, więc czego PAN PROFESOR chce?
— Dyrektor prosił, abym wam przekazał, że śniadanie odbywa się u nas o siódmej i, że po nim macie do niego podejść, a wtedy dowiecie się wszystkiego odnośnie do jutrzejszego dnia.
Nagle z wnętrza pokoju do obu mężczyzn dobiegł głos panny Granger.
— Draco, wszystko porządku? Kto przyszedł?
— To Krum, ale już sobie idzie.
Draco posłał Bułgarowi złośliwy uśmiech i już miał zamknąć drzwi, ale ten mu przeszkodził.
— Chcę porozmawiać z Hermioną.
— Czy ty myślisz, że mnie interesuje, czego ty chcesz? Błagam cię, nie rozśmieszaj mnie i idź stąd z łaski swojej.
— Zawołaj ją tu!
— Nie podnoś na mnie głosu i nie mów mi, co mam robić.
Mężczyźni mierzyli się wzrokiem przepełnionym gniewem i niechęcią. Gdyby spojrzeniem można było zabić, zapewne oboje leżeliby już martwi. Nagle u boku Dracona pojawiła się Hermiona, która usłyszała ich kłótnię.
— Co tu się dzieje?
Zapytała, patrząc uważnie na obu mężczyzn. Widziała, że coś jest nie tak. Ciszę, która zapanowała na chwilę, przerwał Wiktor.
— Hermiono, możemy porozmawiać?
— Pewnie, mów.
— Ale na osobności.
Tu spojrzał na młodego arystokratę, który nie miał zamiaru ruszyć się z miejsca. Hermiona zamyśliła się na chwilę. W sumie to dopiero teraz poczuła, jak jest zmęczona i, że absolutnie nie ma ochoty nigdzie wychodzić.
— Wiesz… a nie mogłoby to poczekać do jutra? Jestem już padnięta.
— Jasne, to ja już pójdę. Dobranoc.
Odparł zrezygnowany Wiktor. Za to na twarzy Dracona gościł szeroki, ironiczny uśmiech.
— Miłych koszmarów, Krum.
Mówiąc to, zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Wściekły profesor odwrócił się i odszedł do swojej komnaty. „Muszę szybko zacząć działać, bo inaczej ten cholerny szczeniak sprzątnie mi ją sprzed nosa!” – pomyślał Wiktor, a w jego głowie już rodził się plan, jak zdobyć pannę Granger…

23 komentarze:

  1. Świetny rozdział ;d
    Bardzo mi się podoba twój blog masz wiele ciekawych pomysłów ;d
    Jestem ciekawa jak rozwinie się akcja na wymianie;d
    I proszę dodaj nowy rozdział jak najszybciej ;)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooooooooo umarłam. ♥ Rozdział serio świetny! PO tej akcji, gdy złapał ją za rękę, myślałam, że w tym rozdziale już nic takiego się nie stanie a tu... proszę, niespodzianka! Słodkie, gdy Draco z Krumem tak nieświadomie walczą o nią między sobą no i mam nadzieję, że Miona nie ulegnie Wiktorowi a Draco rozprawi się z resztą "adoratorów". :P Na prawdę wspaniały rozdział! :) Pisz jak najszybciej, weny! ;):*

    OdpowiedzUsuń
  3. cud miód i malina :D niech Draco działa i zdobędzie Mionkę jak najszybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest naprawdę dobry. Jeden z Twoich najlepszych.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne ;) Bardzo szybko i fajnie mi się czyta twoje rozdziały :P Prosze Cię, dodaj nowy rozdział jak najszybciej!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawsze piszesz takie długie rozdziały, to jest wspaniałe! Mam nadzieję, że następny będzie tak samo lekki i przyjemny jak ten, czekam niecierpliwie :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Najprawdopodobniej jutro :)

      Usuń
    2. Aha. To co będzie dzisiaj? Jak tak to o której? ~~ Isabell

      Usuń
    3. Spokojnie właśnie go poprawiam, więc już niedługo :)

      Usuń
  8. Mam straszne zaległości z rozdziałami :)
    Biorę się do czytania! ;*
    Nie lubie Kruma ;/

    OdpowiedzUsuń
  9. Zazdrosny Draco to lubie ! :) oby więcej takich gorących rozdziałów :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawe jak Krum chce zdobyć Hermionę?Czytam dalej. Może się dowiem?

    J.K.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ejjj no ! Tylko ten Krum niech jej nie skrzywdzi czasami !
    Czytam, czytam i mysle.. CHOLERA! JEST SUPER, OPISY BOSKIE, ALE.. CO TAK NAGLE?! POCAŁUNKU PORZĄDNEGO NIE BYŁO A TU OD RAZU TAKIE COŚ..
    Ajjj, nie zawiodlas mnie ! :3
    Piknie !!! <3
    Dracze musi się na starać, żeby ci mężczyźni nie zjedli tej ślicznotki wzrokiem ! <3
    CzytelniczkaGreen.

    OdpowiedzUsuń
  12. No chyba nie. Nie ma takiej opcji! Tylko nie ta zarośnięta małpa :/ A było tak pięknie *.* mam nadzieję że ona się z nim nie prześpi, w końcu to.też nauczyciel... Rozdział jak zwykle boski :)
    - Tula

    OdpowiedzUsuń
  13. swietny rozdzial, ale serio piec razy? Hermiona? ;o
    pozdrawiam! : ) )

    OdpowiedzUsuń
  14. Jezu jeszcze Krum do tego.
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  15. Boskie! Kocham zazdrosnego Draco <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Dodaję komentarz żeby uszczęśliwić rozkapryszoną księżniczkę ;p no i kolejny fajny rozdział
    Dramionella♥

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudowny rozdział, odwołuje mój poprzedni komentarz. Czekam na więcej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. "Naprawdę" razem, "nieraz" razem, "nieładnie" razem, "błękitno-szare" razem z myślnikiem.
    Ha, wiedziałam! :D Oj Krum Krum xP
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń