Dzień wyjazdu nadszedł
bardzo szybko. Hermiona krzątała się po pokoju, ubrała się już wcześniej, a
teraz pakowała ostatnie rzeczy. Mieli jeszcze godzinę do teleportacji. Na jej
łóżku siedzieli Diabeł i Pansy, a wraz z nimi Demon.
— Blaise, tylko błagam cię,
nie zamęcz go. Pamiętaj, je dwa posiłki dziennie, rano i wieczorem. I na
Godryka nie dawaj mu czegoś do jedzenia, za każdym razem jak zrobi maślane
oczka. Codziennie musi pobiegać…
— Hermiona! Litości,
mówiłaś mi to już milion razy. Obiecuję, że wszystko będzie w porządku, zajmę
się nim najlepiej, jak potrafię.
— Ja go przypilnuję i
gwarantuję ci, że odzyskasz Demona w jednym kawałku.
Wtrąciła się Pansy,
mierzwiąc włosy Zabiniemu.
— Dziękuje wam bardzo.
Nie wiem, co ja bym z nim zrobiła, gdyby nie wy.
Hermiona podeszła i
przytuliła się najpierw do panny Parkinson, a potem do Zabiniego. W tym
momencie bez pukania wszedł Draco.
— Zabini, ciebie na
chwilę nie można zostawić, żebyś nie obściskiwał się z jakąś laską?
Stwierdził lekko
poirytowany Draco.
— Co ja na to poradzę,
że mojemu urokowi osobistemu żadna się nie oprze.
Mówiąc to, Blaise
przyciągnął do siebie Hermionę tak, że ta przewróciła się i leżała na nim.
Drugą ręką objął Pansy i zagarnął do siebie tak, że i ona leżała obok niego.
— Zejdź na ziemię,
stary. Do pięt mi nawet nie dorastasz.
— Przyjacielu, twoje
słowa to za mało. Spójrz na fakty, ty stoisz sobie sam, a ja leżę na łóżku z
dwiema mega seksownymi laskami. Same powiedzcie moje śliczne, który z nas jest
przystojniejszy?
Na twarzy Blaise’a pojawił
się uroczy uśmiech. Dziewczyny roześmiały się, widząc zachowanie chłopaków.
— Skoro tak chcesz
pogrywać…
Draco zaczął biec, po
czym pomimo protestów wszystkich, rzucił się na nich.
— Malfoy ty idioto, złaź
w tej chwili!
Piekliła się Pansy,
usiłując wydostać się z uścisku Diabła.
— To jak kochane, który
z nas jest najprzystojniejszy?
— Żaden.
Krzyknęły jednocześnie
dziewczyny, nadal usiłując się uwolnić.
— Smok, czy ty to
słyszysz? One podważają naszą nieskazitelną urodę. O nie teraz to
przesadziłyście.
W tym momencie Zabini
wygramolił się spod przyjaciela i rzucił na Pansy, łaskocząc ją przy tym. Draco
od razu poszedł w jego ślady, usiadł okrakiem na Granger i rozpoczął swoje
tortury.
— Malfoy! Proszę cię,
przestań!
— To może teraz
odpowiesz na moje wcześniejsze pytanie?
Draco przestał na chwilę łaskotać Hermionę i ze
złośliwym uśmiechem spojrzał na nią wyczekująco.
— Nie!
Widząc, że chłopak znowu
zbliża swoje ręce do jej brzucha, dodała szybko.
— Już dobra, moim
zdaniem Blaise.
Stwierdziła ze słodkim
uśmiechem Hermiona, jedynie dolewając oliwy do ognia.
— A widzisz, stary!
Mówiłem ci, że wszystkie mnie kochają.
Powiedział Zabini,
posyłając Hermionie całusa.
— Jak to się stało, że
Panna-Wiem-To-Wszystko-Granger odpowiedziała źle na tak proste i oczywiste
pytanie?
— Malfoy, ja zawsze
odpowiadam dobrze.
— Radziłbym ci to
jeszcze raz przemyśleć.
— Hmm, raczej nie
— Skoro tak.
I ponownie zaczął ją
łaskotać, nie zważając na jej protesty i szamotanie się. Dopiero po dłuższej
chwil dał jej odetchnąć.
— To jak, zastanowiłaś
się dobrze?
— Niech ci już będzie,
że ty!
Odpowiedziała
zrezygnowana Hermiona, nie mając już siły na ciągnięcie tej gierki.
— Widzisz, nie można
było tak od razu?
— Odwal się. A w ogóle
to, która jest godzina?
Draco spojrzał na swój
czarny zegarek.
— Ósma trzydzieści.
— Coo?! Za pół godziny
mamy świstoklik! Musimy się już zbierać.
Draco podniósł się, a
zaraz za nim Hermiona, która poprawiła ubrania i włosy. Zaraz za nimi wstali
Blaise i Pansy.
— No to moje gołąbeczki
miłego wyjazdu wam życzę, tylko grzecznie tam, bo ja jestem za młody na bycie
chrzestnym.
Za tą uwagę Blaise oberwał od Hermiony w
głowę.
— Chodźmy już, oni zaraz
muszą wychodzić.
Powiedziała Pansy, po
czym pożegnał się z przyjaciółmi i odeszła w stronę drzwi.
— Idę, to do zobaczenia.
Blaise podał rękę
kumplowi, uścisnął Hermionę, zabrał Demona i już był przy Pansy.
— Diabeł błagam, opiekuj
się nim.
— Spokojnie, wszystko
będzie dobrze.
— Do zobaczenia, Demon,
będę tęsknić i pamiętaj, bądź grzeczny.
I już ich nie było.
— Ja idę do siebie po
bagaże, spotkamy się w salonie.
Stwierdził Draco i
również zniknął za drzwiami. Hermiona ostatni raz omiotła wzrokiem swój pokój,
szybko sprawdziła, czy ma wszystko i z kufrem wyszła do salonu, w którym czekał
Malfoy.
— Gotowa?
Pokiwała tylko głowa,
zakładając niesforny kosmyk za ucho.
— To idziemy.
Szybko pokonali drogę na
siódme piętro i po chwili byli już w gabinecie dyrektorki.
— Szczegóły wyjazdu
poznacie na miejscu. Po wylądowaniu ktoś będzie na was czekał, ponieważ
zmaterializujecie się poza terenem budynku szkoły. Proszę oto wasz świstoklik,
za chwilę odlatuje.
McGonagall podała parze
niewielkie lusterko. Po mniej więcej minucie rozpoczęła się teleportacja.
Zmaterializowali się na polanie przy jakimś lesie. Rozejrzeli się. Siedziba
Durmstrangu również znajdowała się w zamku, ale o wiele mniejszym niż ten w
Hogwarcie. Otaczały go wzgórza, przez które przepływała rzeka, znajdując ujście
w niewielkim jeziorze. Pomimo tego, że okolica była ładna, to nie robiła
takiego wrażenia, jak błonia w Hogwarcie. Hermiona rozejrzała się, w ich stronę
zmierzał wysoki, barczysty mężczyzna o ciemnych włosach, który wydawał się jej
dziwnie znajomy. Gdy był już zaledwie kilka kroków od nich, usłyszała, jak ją
woła.
— Hermiona!
I nie zważając na
zaskoczenie dziewczyny, podbiegł do niej i mocno przytulił. Draconowi bardzo
nie podobała się ta sytuacja. Od razu rozpoznał w tym osiłku Wiktora Kruma.
Pamiętał doskonale, że Bułgar kręcił się przy Granger na czwartym roku, podczas
Turnieju Trójmagicznego. Hermiona odsunęła się od mężczyzny i spojrzała na
niego pytająco.
— Nie mów, że mnie nie
poznajesz? To ja, Wiktor.
Nagle ją olśniło. Jednak
nadal była zaskoczona jego widokiem tutaj, wiedziała, że już dawno skończył
szkołę.
— Ale co ty tu robisz?
— Uczę. Nie gram już w
reprezentacji i teraz jestem tu nauczycielem latania. Widzę, że przyjechałaś na
tę wymianę. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę.
Hermiona również
cieszyła się ze spotkania. Zawsze miło wspominała byłego szukającego. W końcu
to on był pierwszym chłopakiem, który zauważył w niej coś wyjątkowego.
Poirytowany Draco nadal stał z boku, przyglądając się. Widział w oczach Kruma
podziw, co potęgowało jego wściekłość. Postanowił przypomnieć o swojej
obecności. Podszedł do Hermiony i objął ją w pasie, przyciągając do siebie.
Widział, jak twarz Bułgara diametralnie zmienia wyraz. Teraz malował się na
niej szok, zawód i wściekłość.
— Witaj, Krum. To jak
możemy w końcu iść?
Wiktor spojrzał wzrokiem
bazyliszka na Dracona, po czym odwrócił się i bez słowa ruszył w stronę zamku,
a kawałek z nim para Prefektów.
— Co ty robisz?
Zapytała szeptem
Hermiona, nie rozumiała, dlaczego Malfoyowi akurat teraz zebrało się na
czułości.
— Ja? Absolutnie nic.
— Uważaj, bo ci uwierzę.
— Rób, co chcesz,
Granger, ja nic nie kombinuję.
Resztę drogi pokonali w
milczeniu, ale Draco w dalszym ciągu obejmował Hermionę. Wiedziała, że powinna
strącić jego rękę, ale nie mogła, nie chciała. Gdy był tak blisko niej i czuła
na sobie jego dotyk, miała dziwne poczucie bezpieczeństwa. To zaskakujące jak
tak z pozoru drobny gest może wywoływać tle sprzecznych emocji. W końcu doszli
do zamku, który ku zaskoczeniu obojga uczniów był otoczony ogromną fosą. Krum
jednym machnięciem różdżki opuścił pomost i cała trójka mogła wejść do środka.
Znaleźli się na sporym dziedzińcu wybrukowanym ciemnym marmurem. Wiktor nie
zwracając uwagi na swoich podopiecznych, ruszył w tylko sobie znanym kierunku,
a Prefekci, chcąc nie chcąc podążyli za nim. Przemierzali kręte korytarze,
które nie wyglądały zbyt zachęcająco. Ściany i podłoga były niemal czarne, a
pochodnie dość oddalone od siebie, przez co panował tam półmrok. Kolejną rzeczą,
która zszokowała Prefektów to zupełny brak okien. Po kilku minutach profesor
Quidditcha zatrzymał się przy jakiś drzwiach.
— Dyrektor ma teraz
lekcje, zaraz po niego pójdę. Hermiono, możemy chwilę porozmawiać?
Panna Granger skinęła
tylko głową i odeszła kilka metrów dalej z mężczyzną.
— Czy ty chodzisz z tym
kretynem?
Zapytał bez zbędnych
wstępów Krum. Bardzo nie podobało mu się to, że obok Hermiony kręci się jakiś
chłopak. Gdy na nowo ją zobaczył, odżyło w nim dawno już zapomniane uczucie,
którym niegdyś do niej pałał. Hermionę lekko zdziwiło to pytanie, ale
odpowiedziała zgodnie z prawdą.
— Nie, my się tylko
kolegujemy i nie nazywaj go kretynem.
Wiktorowi kamień spadł z
serca. Była wolna i on miał zamiar to dobrze wykorzystać.
— To wspaniale.
Odrzekł i odszedł. Lekko
zdezorientowana Hermiona wróciła do Dracona.
— Czego chciał ten
osiłek?
— Na Merlina, o co wam
obu chodzi?
„O ciebie.” – pomyślał Draco, uśmiechając się pod nosem.
— O nic, po prostu go
nie lubię.
— O ile się nie mylę, to
ostatni raz widzieliście się jakieś cztery lata temu.
— Co z tego i tak to
skończony idiota.
Hermiona przewróciła
oczami i już się nie odezwała. Po chwili w jej głowie uformowało się pewne
pytanie; dlaczego nie broniła Kruma tak samo, jak Malfoya? Jednak niedane jej
było nad tym zbyt długo debatować, gdyż przybył dyrektor.
— Witam, nazywam się
Jack Wanders.
— Hermiona Granger.
Dziewczyna podała
mężczyźnie rękę. Ten ujął ją i z uwodzicielskim uśmiechem pocałował. Wyglądało
to dość dziwnie, ponieważ dyrektor był starszym facetem z zakolami i brzuchem.
Może i był dość wysoki i elegancko ubrany, ale jego zmarszczki i siwe włosy
dowodziły, że ma około siedemdziesięciu lat. „Na Salazara, czy każdy facet musi się ślinić na widok Granger?!” – pomyślał Draco, po czym odchrząknął, aby
przypomnieć o swojej obecności. Jack puścił rękę Hermiony i spojrzał na
chłopaka.
— Draco Malfoy.
Blondyn uścisnął dłoń
dyrektora, nieco mocniej niż powinien.
— Młody Malfoy, znam
twojego ojca, mój drogi.
Draco już wiedział, że
nie polubi tego mężczyzny. Większość osób zadających się z jego ojcem była
mocno podejrzana.
— Zapraszam was do
mojego gabinetu.
Wanders otworzył drzwi i
przepuścił parę Prefektów. Weszli do dość obszernego pokoju, w którym również
kolorem dominującym pozostawała czerń, jednak tu na szczęście nie zrezygnowano
z okien. W pomieszczeniu nie było zbyt wiele rzeczy. Na środku stało bogato
zdobione biurko, które musiało być jakiś zabytkiem, przed nim znajdowały się
dwa fotele, a za nim trzeci jednak ten bardziej przypomniał tron. Na jednej ze
ścian znajdował się kominek, a tuż obok niego spory barek. Goście zajęli
miejsca przed biurkiem, a w ich ślady poszedł Jack.
— Witam was serdecznie w
Durmstrangu. Mam nadzieję, że spodoba wam się w naszej szkole. Teraz
przedstawię wam plan wymiany. Dzisiaj do końca dnia macie wolne, możecie się
rozpakować, odpocząć. Obiady odbywają się o piętnastej, a kolacje o
dziewiętnastej. Od jutra będziecie chodzić na lekcje i obserwować pracę naszych
nauczycieli i obowiązujący tu system nauczania. We wtorek wybrani uczniowie
oprowadzą was po szkole i okolicy. A od środy ponownie będziecie uczęszczać na
zajęcia. Popołudniami możecie robić, co chcecie tak samo, jak w sobotę, a w
niedziele z samego rana wracacie do Hogwartu. Macie jakieś pytania?
— Nie.
Odpowiedzieli chórem
Prefekci.
— W takim razie teraz
zaprowadzę was do waszego pokoju.
— Pokoju?
Zdziwiła się Hermiona,
unosząc brwi.
— Tak, będziecie
mieszkać w jednej sypialni, oczywiście znajdują się tam dwa łóżka, więc
spokojnie.
Dyrektor wstał i ruszył
w stronę drzwi, a Prefekci za nim. Draco z szerokim uśmiechem na twarzy, a Hermiona
z lekkim grymasem. Nie chciała mieszkać z Ślizgonem w jednej sypialni. Owszem
lubiła go, ale wolałaby mieć trochę prywatności. Tym bardziej że po chwili
zastanowienia uznała, że poza jakąś kusą piżamą nie wzięła nic, co nadawałoby
się do spania. Po chwili byli już pod drzwiami swojego pokoju.
— Wasze bagaże już na
was czekają, łazienka jest w środku. Myślę, że dacie sobie radę, do widzenia.
Prefekci weszli do
swojej tymczasowej kwatery. Ich oczom ukazał się niezbyt duży pokój, w którym
dominowały różne odcienie brązu. Łóżka stojące przy równoległych ścianach były
spore, więc zajmowały znaczną część pomieszczenia. Na ścianie między nimi
znajdowało się okno z widokiem na góry, natomiast na prawo od drzwi stał szafa.
Hermiona rozejrzała się po pomieszczeniu, jednak ku jej rozpaczy nie znalazła
drugiej takiej. Jedyne, co jeszcze ujrzała to drzwi, prowadzące zapewne do
łazienki.
— Co to w ogóle ma być?
Nasze pokoje w Hogwarcie są, co najmniej dwa razy większe, a mieszkamy w nich
pojedynczo.
Stwierdził poirytowany
Malfoy. W ogóle mu się tu nie podobało. Cała ta szkoła była jakaś dziwna i
mroczna. Żałował, że w ogóle zgodził się na tę wymianę, ale czego się nie robi
dla tej ponad ambitnej Gryfonki.
— Nie narzekaj, zawsze
mogło być gorzej.
Powiedziała bez
przekonania Hermiona. Jej również nie podobał się ten pokój, a tym bardziej
cały zamek.
— Ta jasne, już to
widzę. Dobra, ja śpię po lewej.
Nie czekając na odpowiedź,
Draco powędrował do zaklepanego łóżka. Hermiona chcąc nie chcąc poszła na
prawo. Uklękła przed kufrem i zaczęła wypakowywać swoje rzeczy. Tak jak
przypuszczała, połowa szafy to było dla niej stanowczo za mało. Draco z
zaciekawieniem i lekkim rozbawieniem przyglądał się jej poczynaniom.
— Granger, pamiętaj, że
moje rzeczy też muszą się tam zmieścić.
Hermiona spojrzała na
niego spod byka, po czym wpadła na oczywisty, ale jakże genialny pomysł. Wzięła
różdżkę i rzuciła na szafę zaklęcie zmniejszająco zwiększające.
— I teraz wszystko się
zmieści.
Z uśmiechem na ustach
Hermiona wypakowała resztę rzeczy. Po skończeniu odnalazła jedną z zabranych
książek i położyła się na łóżku, otwierając tom na zaznaczonej stronie. Draco
spojrzał na nią z politowaniem. Czy ona naprawdę myślała, że pozwoli jej w
spokoju poczytać? Jeśli tak to była w wielkim błędzie. Nudziło mu się i nie
zamierzał tak bezczynnie siedzieć. Wstał i bez pytania wpakował się na łóżko
dziewczyny.
— Czego chcesz?
Warknęła poirytowana
Hermiona, nie lubiła, gdy ktoś jej przeszkadzał podczas czytania.
— Nudzę się.
— To sobie znajdź jakieś
twórcze zajęcie, a mnie daj spokój.
Draco widząc, że Hermiona
go ignoruje, po prostu zabrał jej książkę i odczytał na głosy tytuł.
— Marzycielka z Otendy?
— Z Ostendy.
— Co za głupi tytuł.
Skąd ty wytrzasnęłaś to coś?
— Wcale nie jest głupi!
Nie dziwię się, że jej nie znasz, to mugolska książka.
— O czym jest?
Zapytał Draco,
otwierając tom na pierwszej stronie. Zaskoczył ją, nie sądziła, że zainteresuje
się czymś, co jest związek z mugolami.
— Wątpię, żeby cię
zainteresowała.
— Nie dowiesz się, póki
mi nie powiesz.
— Dobra. Opisane jest tu
pięć historii miłosnych. Każda jest tragiczna, ale na swój sposób piękna.
— Pożyczysz mi ją?
Hermiona spojrzała na
niego, jak na wariata.
— Granger, nie patrz
tak, po prostu jestem ciekawy.
— Dobrze, pożyczę ci ją.
Draco za pomocą zaklęcia
przeniósł książkę na swoje łóżko.
— Ej! Ale teraz miałam
zamiar ją poczytać.
— Nie ma mowy, już
mówiłem, że mi się nudzi.
— Na Merlina, a co mnie
to niby obchodzi?
— Zagrajmy w prawdę.
Zaproponował Draco,
kompletnie ignorując wypowiedź dziewczyny, która spojrzała na niego pytająco.
Nie miała pojęcia, o co mu chodzi.
— Nie mów, że nigdy nie
grałaś w prawdę.
— Nie!
Warknęła. Nie znosiła,
gdy ktoś wiedział więcej od niej, a już szczególnie Malfoy.
— Do czego to doszło,
Panna-Wiem-To-Wszystko-Granger czegoś nie wie.
— Albo mi to wyjaśnisz,
albo odwal się i oddaj książkę!
— Nie denerwuj się tak,
lwico. Po prostu na zmianę zadajemy sobie pytania, na które musimy szczerze
odpowiedzieć.
Hermiona wahała się
przez chwilę. Nie miała pojęcia, co może przyjść do głowy temu tlenionemu
kretynowi.
— Czyżby nasza
Gryfoneczka tchórzyła?
Zapytał z kpiącym uśmiechem
Draco, widząc jej niepewną minę.
— W życiu.
— Czyli gramy.
Stwierdził z
entuzjazmem, po czym wyciągnął różdżkę i rzucił na nich jakieś zaklęcie.
— Coś ty mi zrobił?
Krzyknęła Hermiona,
czując dziwne ciepło rozchodzące się po jej ciele.
— Spokojnie, dzięki temu
zaklęciu żadne z nas nie może kłamać, a jeśli to zrobi, to nad jego głową
pojawi się szkarłatna chmura.
„Co za gad.” – pomyślała Hermiona.
— To jak, Granger,
zaczynamy?
Zapytał z perfidnym
uśmiechem Draco.
— Niech będzie.
Odparła nieco zniechęcona
Hermiona. W sumie to nie miała ochoty zwierzać się Malfoyowi.
— To ja pierwszy. Co cię
łączy z Krumem?
— A więc to cię tak
interesuje.
— Po pierwsze nie
zaczyna się zdania od „a więc”, a po
drugie po prostu odpowiedz.
Hermiona westchnęła
zrezygnowana, ale w końcu zaczęła mówić.
— Z Wiktorem tylko się
kolegujemy. Na czwartym roku powiedzmy, że byliśmy parą, a potem pisaliśmy do
siebie listy, jednak od dwóch lat nie utrzymujemy kontaktu. Teraz ja, co cię
łączy z Greengrass?
Hermiona również
postanowiła wykorzystać tę durną grę do poznania odpowiedzi na nurtujące ją
pytanie. Draco zaśmiał się w duchu, wiedział, że prędzej, czy później padnie to
pytanie.
— Nic.
— Może rozwiniesz trochę
swoją wypowiedź.
— Nie ma po co. Nic nas
ze sobą nie łączy poza tym, że ona ślini się na widok mojej skromnej osoby, a
ja biedny muszę się od niej odpędzać. Teraz moja kolej. Kręciłaś kiedyś z
Weasleyem?
— Zwariowałeś?!
Przyjaźniliśmy się tylko, a on sobie ubzdurał, że mnie kocha, a ciebie łączyło
coś kiedyś z Pansy?
— Nie.
Odpowiedział trochę za
szybko Draco, a nad jego głową pojawił się czerwony obłok.
— Kłamiesz, to teraz mów
jak było.
— Już dobra. Raz po
pijaku wylądowaliśmy w łóżku, ale to było bardzo dawno temu.
Hermiona zaczęła się
śmiać, widząc speszoną minę Malfoya.
— To nie jest śmieszne.
Teraz moja kolej, jesteś dziewicą?
Draco postanowił się odegrać
na Granger, gdyż był pewny, że odpowiedź będzie twierdząca. Utwierdził się w
tym przekonaniu, gdy Hermiona zarumieniła się delikatnie jednak to, co usłyszał,
wywołało u niego szok.
— Nie.
— Słucham?!
— Nie jestem dziewicą.
— Ale, ale… jak?
— Malfoy, chyba nie
muszę ci tłumaczyć, w jaki sposób dziewczyna traci dziewictwo.
Warknęła nieco
poirytowana, ale i zażenowana jego zachowaniem Hermiona.
— Nie, ale nie myślałem,
że…
— Ty lepiej nie myśl, bo
ci to nie wychodzi.
— Ale jak? Z kim? Kiedy?
Dopytywał się Draco, nie
mogąc uwierzyć w to, co usłyszał. W sumie to sam nie wiedział, czemu był w
takim szoku. Ta pozornie spokojna i ułożona dziewczyna już nie raz go
zaskoczyła i to bardzo.
— Zaraz, ale chyba miało
być po jednym pytaniu, a ty zadałeś już, co najmniej cztery.
— Niech ci będzie, mów.
— Z iloma dziewczynami
spałeś?
— Przy dziesiątej
przestałem liczyć.
Hermiona przewróciła
tylko oczami.
— To teraz mów, kiedy?
— Na szóstym roku.
— Z kim?
— Jedno pytanie.
Przypomniała mu Hermiona,
którą zaczęła bawić ta sytuacja.
— Granger, proszę cię,
potem zadasz mi tyle pytań, ile będziesz chciała.
Hermiona wahała się
przez chwilę, ale w końcu postanowiła odpowiedzieć. Wiedziała, że prędzej, czy
później ten wścibski Ślizgon nie odpuści.
— Pierwszy raz z taki
jednym z Ravenclawu, jest o rok starszy od ciebie.
— Skoro ode mnie to i od
ciebie, ale zaraz, jak to pierwszy?
— Tylko widzisz, Malfoy,
ja jestem od ciebie o rok starsza.
Hermiona na widok
zdezorientowanej miny Dracona zaśmiała się krótko.
— Jak to możliwe skoro
jesteśmy na tym samym roku?
— Normalnie. Mam
urodziny dziewiętnastego września tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego
dziewiątego roku, więc nie miałam ukończonych jedenastu lat przed rozpoczęciem
roku i dostałam list rok później.
Draco w spokoju
analizował, co powiedziała mu Granger i zastanawiał się, czego jeszcze się
dzisiaj o niej dowie. Nagle coś mu zaświtało w głowie.
— Powiedziałaś wcześniej
pierwszy raz, to było tego więcej?
— Malfoy, na Merlina,
czy ty myślisz, że ja jestem jakąś cnotką, która nie da się dotknąć?
Draco zamyślił się na
chwilę. W sumie to właśnie tak kiedyś myślał, ale po ich wizycie w klubie i po
tym, co teraz usłyszał, już nie był taki pewny, czy to prawda.
— Szczerze to teraz już
nie. To może teraz ty mi odpowiesz na pytanie, ilu ich było?
Hermiona zamyśliła się
na chwile.
— Dwóch.
Jednak ku jej
niezadowoleni nad jej głową pojawiła się czerwona chmurka
— Nie ładnie tak kłamać.
— Prawda jest taka, że
nie jestem pewna. Na jednej cholernej imprezie urwał mi się film i rano
obudziłam się naga w łóżku, ale nikogo obok mnie nie było, więc nie wiem.
Mówiąc to, zarumieniła
się i spuściła wzrok. Ten incydent uważała za swój najbardziej haniebny wyczyn,
a wszystko przez jakiś głupi zakład.
— Na Salazara, Granger,
byłaś dla mnie wzorem moralności, a teraz? Moje życie legło w gruzach.
Draco teatralnie złapał
się z głowy, za co oberwał w ramię.
— To był tylko raz, a
poza tym ty nie jesteś lepszy!
— Ale ja to ja.
Hermiona prychnęła tylko
i zaczęła podnosić się z łóżka.
— A ty dokąd?
— Na obiad. Spójrz na
zegarek, jest już czternasta trzydzieści, a my jeszcze nie wiemy, gdzie mamy
iść.
W tym momencie Draco
poczuł, że burczy mu w brzuchu. Również wstał i razem z Hermioną ruszyli na
poszukiwanie miejsca posiłku. Po chwili byli już na dziedzińcu i nie mieli
pojęcia, co dalej. Nagle Hermiona zauważyła idącego w ich stronę chłopaka. Bez
zastanowienia podeszła do niego.
— Przepraszam, jestem
Hermiona. Przyjechałam tu na wymianę i nie mam pojęcia, gdzie odbywa się obiad.
Powiedziała z uroczym
uśmiechem. Chłopak stał jak zaklęty, wpatrując się w dziewczynę. Musiał
przyznać, że była całkiem ładna.
— Cześć, jestem Frank.
Ujął dłoń Hermiony i
delikatnie ją pocałował. „Na Salazara,
czy jej na sekundę nie można spuścić z oka, żeby jakiś palant się do niej nie
kleił?!” – pomyślał Draco, po czym stanowczym krokiem ruszył w stronę Granger.
Gdy był już na równi z nią, spojrzał morderczym wzrokiem na chłopaka.
— Zaprowadzisz nas na
ten obiad, czy nie?
Warknął Draco, dalej
piorunując wzrokiem Franka. Hermiona spojrzała na niego karcąco. Nie wiedziała,
co w niego wstępuje, gdy w ich pobliżu pojawi się jakikolwiek facet. Gdyby to
nie był Malfoy, mogłaby uznać, że jest zazdrosny.
— Frank, to jest Draco,
on również przyjechał na wymianę.
Mężczyźni nadal patrzyli
na siebie z niechęcią, ale nie podali sobie dłoni. Hermiona przewróciła oczami,
„Oni są gorsi niż dzieci.”
— To jak, idziemy?
Zapytał Frank z
uwodzicielskim uśmiechem, oferując dziewczynie swoje ramię. Nim jednak Hermiona
zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, Draco po raz kolejny dzisiaj objął ją
w talii i przyciągnął do siebie.
— Tak.
Odpowiedział Draco ze
złośliwym uśmiechem. Zrezygnowany chłopak odwrócił się i zaczął iść w tylko
sobie znanym kierunku, a para Prefektów uczyniła to samo.
— Czy ty musisz zrażać
do mnie każdego faceta?
Zapytała lekko
poirytowana Hermiona. Malfoy zachowywał się tak, jakby byli parą, a przecież
tak nie było.
— Granger, ja tylko
pilnuję, żebyś nie zadawała się z jakimiś popaprańcami, bo ty masz do tego
skłonności.
Stwierdził młody
arystokrata z miną znawcy.
— Pozwolisz, że sama
ocenię, z kim warto się zadawać, a z kim nie?
— Nie.
— Kretyn.
Draco zaśmiał się tylko
na widok nadąsanej miny Granger. Resztę drogi pokonali w milczeniu, aż w końcu
znaleźli się na obiedzie. Odbywał się on w dużym pomieszczeniu przypominającym
Wielką Sale w Hogwarcie. Tu jednak nie było podziału na domu, więc wszyscy
jedli przy jednym stole. Za to nauczyciele tak jak w Hogwarcie spożywali posiłki
na podium, znajdującym się na końcu sali. Para Prefektów rozejrzała się, nie za
bardzo wiedzieli, co mają robić. Nagle usłyszeli, że ktoś ich woła.
— Panno Granger, panie
Malfoy, proszę do mnie.
Oboje ruszyli w stronę
dyrektora. Po chwili stali już przed stołem nauczycielskim. Wtedy Wanders wstał
ze swojego krzesła i zwrócił się do swoich uczniów.
— Cisza!
Wszyscy natychmiast
umilkli i zwrócili głowy w jego stronę.
— Oto uczniowie ze
Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Tu wskazał na parę
stojącą przed nim.
— Będą naszymi gośćmi
przez tydzień. Macie być dla nich mili. A teraz smacznego.
Zakończył mężczyzna i
zwrócił się już bezpośrednio do Hermiony i Dracona.
— Zajmijcie miejsca przy
stole z uczniami, tam będziecie jadać codziennie.
Oboje zgodnie pokiwali
głową i ruszyli do stołu. Usiedli, ku niezadowoleniu Dracona, pomiędzy dwiema
grupkami chłopaków. Jedna z nich przesunęła się tak, aby zrobić miejsce Granger,
która oczywiście pociągnęła za sobą Malfoya. Gdy usiedli, natychmiast zabrali
się za jedzenie, gdyż byli już dość głodni. Jednak Hermionie nie było dane zbyt
długo jeść w spokoju, ponieważ mężczyźni siedzący obok byli nią bardzo
zainteresowani.
— Hej, śliczna.
Hermiona uniosła nieco
wzrok i ujrzała przed sobą bruneta o jasnej karnacji, który uśmiechał się do
niej lubieżnie.
— Cześć.
Odpowiedziała oschle,
udając, że jest bardzo zainteresowana zawartością swojego talerza, jednak jej
adoratorzy się nie zrażali.
— Co ty na to, kochanie,
żeby po obiedzie przejść się ze mną i kolegą na mały spacerek?
Tym razem odezwał się
chłopak siedzący obok niej, wymieniając przy tym porozumiewawcze spojrzenie z chłopakiem,
który wcześniej zagadywał Hermionę.
— Raczej nie.
Odpowiedziała, modląc
się do Merlina, aby ta dwójka się odczepiła.
— Mała, nie bądź taka, obiecuję
ci, że nie pożałujesz.
Mówiąc to, sąsiad Hermiony
położył rękę na jej udzie. Ta momentalnie odłożyła sztućce i spojrzała gniewnie
na chłopaka, który nadal nie przestawał się szczerzyć.
— W tym momencie zabierz
rękę z mojej nogi, a mały to ty jesteś, ja mogę być, co najwyżej niska.
— Co tak ostro, kotku?
Zapytał młodzieniec
siedzący naprzeciwko niej. Jednak nim Hermiona zdążyła cokolwiek odpowiedzieć,
zza jej pleców wyłonił się Draco i posłał mordercze spojrzenie obu chłopakom.
— Masz dwie sekundy, żeby
zabrać swoją parszywą łapę.
Powiedział spokojnie Draco,
choć w środku wszystko się w nim gotowało.
— Bo co?
Zapytał buntowniczo
chłopak, nie zdając sobie sprawy, że z tym Ślizgonem nie warto zadzierać.
— Bo później możesz już
jej nie mieć.
Stwierdził Draco tym
samym tonem, jakby mówił o rzeczach oczywistych. Mężczyźni, widząc morderczy
wzrok i zaciętą minę Dracona, postanowili na razie odpuścić. Chłopak zabrał
rękę z nogi Hermiony, lecz szepnął jeszcze do niej.
— Później do tego
wrócimy, laleczko.
Na jego nieszczęście
Malfoy to usłyszał i jego opanowanie szlag trafił.
— Zbliż się tylko do
niej śmieciu, a cię zabiję!
Jego na ogół spokojnie
oczy w tym momencie ciskały błyskawicami w adoratora Hermiony. Nie mógł znieść
bezczelności chłopaka, więc aby jeszcze bardziej utrzeć mu nosa, przyciągnął Granger
bliżej siebie. Ta popatrzyła na niego z wdzięcznością i złożyła na jego
policzku czuły pocałunek.
— Dziękuje ci.
Malfoy uśmiechnął się
pod nosem, po czym oboje wrócili do jedzenia. Zaraz po obiedzie postanowili
przejść się po okolicy zamku. Spacerowali tak aż do kolacji, a zaraz po niej
udali się do swojego pokoju.
— Jestem padnięta.
Stwierdziła Hermiona, po
czym opadła na swoje łóżko.
— Nie przesadzaj. Nic
takiego nie robiliśmy.
Draco ze skrzyżowanymi
rękami opierał się nonszalancko o kolumnę łóżka dziewczyny.
— Malfoy, łaziliśmy
przez jakieś trzy godziny, więc mam prawo być zmęczona.
— Granger, powiedz
otwarcie, że twoja kondycja pozostawia wiele do życzenia.
Z satysfakcją obserwował,
jak dziewczyna marszczy nosek – zawsze tak robiła, gdy coś ją denerwowało – i
patrzy na niego spod byka.
— Moja kondycja? Chyba
sobie żartujesz.
— Nie ma się co
oszukiwać. To oczywiste, że jestem szybszy i bardziej sprawy od ciebie.
— Wiesz, nie ma co
porównywać fretki do człowieka w końcu to zupełnie, co innego.
Wiedziała, że tą uwagą
go wkurzy. Nigdy nie lubił, gdy ktoś wypomniał mu ten incydent z czwartego
roku, kiedy to Bary Crouche Junior, udający Szalonookiego, zamienił go w białą
fretkę.
— O nie, teraz
przesadziłaś.
Stwierdził spokojnie Draco,
po czym podszedł do swojego łóżka, chwycił poduszkę i ponownie skierował się w
stronę Hermiony, która pisnęła, ale również dobyła broni.
— Mała, chyba nie
myślisz, że masz ze mną jakiekolwiek szanse.
Zadrwił Draco, widząc,
że dziewczyna zasłania się poduszką.
— Oczywiście, że… mam!
Mówiąc to, znienacka
uderzyła chłopaka w głowę swoją bronią i tak zaczęła się walka. Tarzali się
najpierw po łóżku, a potem po ziemi, śmiejąc się nieustannie i okładając
poduszkami. Swoją zabawę skończyli, dopiero gdy cały pokój usłany był białym
puchem, a oni leżeli zmęczeni na dywanie. Nagle Hermiona poczuła, jak Draco
łapie ją za rękę i splata swoje palce z jej. Odwróciła głowę i napotkała szare
oczy Malfoya, który również na nią patrzył. Draco uwielbiał wpatrywać się w jej
czekoladowe oczy, były takie ciepłe i niezwykłe. Trwali tak, patrząc na siebie
i nadal trzymając się za ręce. Jako pierwsza z letargu otrząsnęła się Hermiona.
Usiadła na dywanie i zaczęła krytycznym wzrokiem przyglądać się swoim lokom.
— Na Merlina, całe włosy
mam w piórkach. Jak ja się tego pozbędę?
— Kobieto, od czego masz
różdżkę?
Hermiona zarumieniła
się, nie pomyślała o tym, a przecież to było takie oczywiste. Nic nie
odpowiedziała, tylko wstała i wzięła swój magiczny patyk. Po kilku machnięciach
jej włosy wyglądały normalnie, pokój był czysty, a poduszki leżały na swoich
miejscach.
— Idę się wykąpać.
— Nawet o tym nie myśl,
Granger.
Jednak ona go nie
słuchała. Jednym machnięciem różdżki przywołała do siebie potrzebne rzeczy i
pobiegała do łazienki. W progu odwróciła się, tylko by pokazać Draconowi język,
po czym zatrzasnęła za sobą drzwi, które zablokował zaklęciem i zaczęła się
śmiać.
— Spokojnie, fretko,
może następnym razem ci się uda!
— Nienawidzę cię…
Nie usłyszała jednak, co
mówił dalej, ponieważ rzuciła na pomieszczenie zaklęcie wyciszające, aby w
spokoju wziąć kąpiel. Po chwili leżała już w wannie pełnej ciepłej, pachnącej
cytrynami wodzie. Starała się odprężyć, ale mętlik, jaki ostatnimi czasy
panował w jej głowie, skutecznie jej to uniemożliwiał. Traciła nad wszystkim
kontrolę, a szczególnie nad jej relacją z Draconem. Ten przeklęty arystokrata
stawał się jej coraz bliższy, co napawało ją lękiem. Owszem lubiła go, a do
tego był przystojny, ale bała się, że w pewnym momencie to wszystko po prostu
może się jej wymknąć spod kontroli. Ten lęk brał się głównie z tego, że w głębi
jej podświadomości nadal istniał wizerunek Malfoya, jako zimnego egoisty, który
traktował ją, jak zwykłego śmiecie. Co prawda ufała mu teraz, ale nie w stu procentach,
po prostu bała się rozczarowania. Tak, ona, Hermiona Granger, która bez wahania
stawiła czoło Voldemortowi, bała się, że zostanie skrzywdzona przez chłopaka.
Pocieszała się jednak myślą, że jest osobą zbyt inteligentną i silną, aby dać
się zmanipulować i wykorzystać. Leżała tak jeszcze około piętnastu minut, po
czym uznała, że zlituje się nad czekającym Draconem. Szybko wysuszyła się, założyła
bieliznę, bordową koszulę nocną i swój czarny szlafrok. Zabrała rzeczy, zdjęła
z pomieszczenia wszystkie zaklęcia i ze złośliwym uśmiechem opuściła łazienkę.
W pokoju zastał Dracona, siedzącego na swoim łóżku z jej książką w ręku. Gdy
jednak usłyszał kroki Granger, kierującej się do szafy od razu podniósł wzrok.
Szła przez pokój, seksownie kręcąc biodrami, które kusa koszulka ledwo
zasłaniała. Blondyn musiał przyznać, że podniecała go, jak żadna inna
dziewczyna, a już szczególnie w takim stroju. Bez zastanowienia odłożył
książkę, podniósł się z łóżka i podszedł do Hermiony odkładającej swoje rzeczy
do szafy. Stanął za nią i położył obie ręce na jej biodrach.
— Dla takich widoków
mogę tu zostać na zawsze.
Wyszeptał jej do ucha,
po odgarnięciu jeszcze wilgotnych włosów do tyłu.
— Nie przyzwyczajaj się,
Malfoy.
Hermiona starała się być
niewzruszona i dalej zawzięcie układała coś na półkach, jednak palce Dracona,
które delikatnie gładziły jej boki, bardzo utrudniały jej skupienie się na
czymkolwiek.
— A może jednak?
Wymruczał jej do ucha,
po czym delikatnie pocałował jej szyję. Hermiona stała jak zaklęta. Nie miała
pojęcia, co ma zrobić. Coś jej mówiło, że powinna się odsunąć i przerwać to,
ale nie mogła, a może raczej nie chciała? Draco schodził ze swoim pocałunkami
coraz niżej. Odchylił jej szlafrok tak, aby odkryć jej ramię, które również
zaczął obsypywać pocałunkami. Hermiona rozpływała się, nie myśląc o niczym,
poza tym by Malfoy nie przestawał jej dotykać. Nie sprzeciwiła się nawet, gdy
przeniósł swoje ręce z jej bioder na brzuch i przyciągnął ją do siebie. Teraz
ich ciała nie dzieliła już żadna odległość, co tylko wzmagało podniecenie
obojga. Potem Draco zajął się rozwiązywaniem jej szlafroka, co poszło mu bardzo
szybko. Wszystko szło gładko, oboje byli bardzo pobudzeni i pragnęli siebie
nawzajem, gdy nagle do ich uszu dotarł odgłos pukania do drzwi. „Na Salazara, to chyba jakiś żart! Akurat w
takim momencie?!” – pomyślał poirytowany Draco i bardzo niechętnie odsunął
się od Granger, aby otworzyć drzwi nieproszonemu gościowi. Hermiona ze
szkarłatnym rumieńcem na twarzy szybko owinęła się szlafrokiem i zaczęła układać
coś w szafce. W tym czasie Malfoy otworzył drzwi, a to, co za nimi ujrzał,
wywołało u niego jeszcze większy gniew. Przed nim stał Wiktor Krum z żądzą
mordu wypisaną na twarzy.
— Czego chcesz?
Warknął Draco, nie mogąc
przeboleć tego, że temu pajacowi akurat teraz zebrało się na wizyty.
— Może trochę grzecznie.
Chyba zapomniałeś, że jestem tu nauczycielem i masz się do mnie odnosić z
szacunkiem!
— Dobrze, więc czego PAN
PROFESOR chce?
— Dyrektor prosił, abym
wam przekazał, że śniadanie odbywa się u nas o siódmej i, że po nim macie do
niego podejść, a wtedy dowiecie się wszystkiego odnośnie do jutrzejszego dnia.
Nagle z wnętrza pokoju
do obu mężczyzn dobiegł głos panny Granger.
— Draco, wszystko
porządku? Kto przyszedł?
— To Krum, ale już sobie
idzie.
Draco posłał Bułgarowi
złośliwy uśmiech i już miał zamknąć drzwi, ale ten mu przeszkodził.
— Chcę porozmawiać z
Hermioną.
— Czy ty myślisz, że
mnie interesuje, czego ty chcesz? Błagam cię, nie rozśmieszaj mnie i idź stąd z
łaski swojej.
— Zawołaj ją tu!
— Nie podnoś na mnie
głosu i nie mów mi, co mam robić.
Mężczyźni mierzyli się
wzrokiem przepełnionym gniewem i niechęcią. Gdyby spojrzeniem można było zabić,
zapewne oboje leżeliby już martwi. Nagle u boku Dracona pojawiła się Hermiona,
która usłyszała ich kłótnię.
— Co tu się dzieje?
Zapytała, patrząc
uważnie na obu mężczyzn. Widziała, że coś jest nie tak. Ciszę, która zapanowała
na chwilę, przerwał Wiktor.
— Hermiono, możemy
porozmawiać?
— Pewnie, mów.
— Ale na osobności.
Tu spojrzał na młodego
arystokratę, który nie miał zamiaru ruszyć się z miejsca. Hermiona zamyśliła
się na chwilę. W sumie to dopiero teraz poczuła, jak jest zmęczona i, że
absolutnie nie ma ochoty nigdzie wychodzić.
— Wiesz… a nie mogłoby
to poczekać do jutra? Jestem już padnięta.
— Jasne, to ja już
pójdę. Dobranoc.
Odparł zrezygnowany Wiktor.
Za to na twarzy Dracona gościł szeroki, ironiczny uśmiech.
— Miłych koszmarów,
Krum.
Mówiąc to, zatrzasnął mu
drzwi przed nosem. Wściekły profesor odwrócił się i odszedł do swojej komnaty. „Muszę szybko zacząć działać, bo inaczej ten
cholerny szczeniak sprzątnie mi ją sprzed nosa!” – pomyślał Wiktor, a w
jego głowie już rodził się plan, jak zdobyć pannę Granger…
Świetny rozdział ;d
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba twój blog masz wiele ciekawych pomysłów ;d
Jestem ciekawa jak rozwinie się akcja na wymianie;d
I proszę dodaj nowy rozdział jak najszybciej ;)
E.
superr
OdpowiedzUsuńOoooooooooo umarłam. ♥ Rozdział serio świetny! PO tej akcji, gdy złapał ją za rękę, myślałam, że w tym rozdziale już nic takiego się nie stanie a tu... proszę, niespodzianka! Słodkie, gdy Draco z Krumem tak nieświadomie walczą o nią między sobą no i mam nadzieję, że Miona nie ulegnie Wiktorowi a Draco rozprawi się z resztą "adoratorów". :P Na prawdę wspaniały rozdział! :) Pisz jak najszybciej, weny! ;):*
OdpowiedzUsuńcud miód i malina :D niech Draco działa i zdobędzie Mionkę jak najszybciej :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest naprawdę dobry. Jeden z Twoich najlepszych.
OdpowiedzUsuńŚwietne ;) Bardzo szybko i fajnie mi się czyta twoje rozdziały :P Prosze Cię, dodaj nowy rozdział jak najszybciej!!!!
OdpowiedzUsuńZawsze piszesz takie długie rozdziały, to jest wspaniałe! Mam nadzieję, że następny będzie tak samo lekki i przyjemny jak ten, czekam niecierpliwie :-)
OdpowiedzUsuńkiedy next ?
OdpowiedzUsuńNajprawdopodobniej jutro :)
UsuńAha. To co będzie dzisiaj? Jak tak to o której? ~~ Isabell
UsuńSpokojnie właśnie go poprawiam, więc już niedługo :)
UsuńMam straszne zaległości z rozdziałami :)
OdpowiedzUsuńBiorę się do czytania! ;*
Nie lubie Kruma ;/
Zazdrosny Draco to lubie ! :) oby więcej takich gorących rozdziałów :D
OdpowiedzUsuńCiekawe jak Krum chce zdobyć Hermionę?Czytam dalej. Może się dowiem?
OdpowiedzUsuńJ.K.
Ejjj no ! Tylko ten Krum niech jej nie skrzywdzi czasami !
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam i mysle.. CHOLERA! JEST SUPER, OPISY BOSKIE, ALE.. CO TAK NAGLE?! POCAŁUNKU PORZĄDNEGO NIE BYŁO A TU OD RAZU TAKIE COŚ..
Ajjj, nie zawiodlas mnie ! :3
Piknie !!! <3
Dracze musi się na starać, żeby ci mężczyźni nie zjedli tej ślicznotki wzrokiem ! <3
CzytelniczkaGreen.
No chyba nie. Nie ma takiej opcji! Tylko nie ta zarośnięta małpa :/ A było tak pięknie *.* mam nadzieję że ona się z nim nie prześpi, w końcu to.też nauczyciel... Rozdział jak zwykle boski :)
OdpowiedzUsuń- Tula
swietny rozdzial, ale serio piec razy? Hermiona? ;o
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! : ) )
Jezu jeszcze Krum do tego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Ja tu umieram, nooooo ♥
OdpowiedzUsuńBoskie! Kocham zazdrosnego Draco <3
OdpowiedzUsuńDodaję komentarz żeby uszczęśliwić rozkapryszoną księżniczkę ;p no i kolejny fajny rozdział
OdpowiedzUsuńDramionella♥
Cudowny rozdział, odwołuje mój poprzedni komentarz. Czekam na więcej ;-)
OdpowiedzUsuń"Naprawdę" razem, "nieraz" razem, "nieładnie" razem, "błękitno-szare" razem z myślnikiem.
OdpowiedzUsuńHa, wiedziałam! :D Oj Krum Krum xP
Pozdrawiam :)