czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 14


Drażniące promienie słońca wdarły się za zasłony łóżka Hermiony. Dziewczyna niechętnie uchyliła powieki i przeciągnęła się niczym kotka. Wstała i spojrzała na zegarek, dochodziła szósta, co oznaczało, że do śniadania została im zaledwie godzina. Ociągając się, podeszła do szafy, wzięła wszystko, czego potrzebowała, po czym poszła do łazienki. Gdy po dwudziestu minutach była już gotowa i wróciła do pokoju, Draco nadal smacznie spał i nie wyglądało na to, aby zamierzał się obudzić. Hermiona odłożyła wszystkie rzeczy, po czym podeszła do niego.
— Draco, wstawaj.
Jedyną reakcją blondyna było to, że przewrócił się na drugi bok. Hermiona szturchnęła go trochę mocniej, ale to również nie przyniosło pożądanych rezultatów.
— Malfoy, wstawaj, bo się spóźnimy!
Draco niechętnie uchylił powieki, ale już po chwili ponownie je zamknął.
— Granger, jest środek noc, więc z łaski swojej daj mi spokój.
— Jest szósta trzydzieści.
— No właśnie.
Hermiona przewróciła oczami. Sama należała do rannych ptaszków, więc nie rozumiała, jak można tyle spać.
— Wstawaj, bo się spóźnimy.
— Nigdzie nie idę.
Hermionę coraz bardziej irytował śpiący Malfoy, który zachowywał się, jak dziecko. Skoro jednak nie chciał wstać po dobroci, to niestety Hermiona była zmuszona użyć bardziej drastycznych środków.
— Wstajesz, czy nie?
Zapytała po raz ostatni, choć doskonale wiedziała, jaką uzyska odpowiedź.
— Nie.
— Jak chcesz.
Mówiąc to, wyciągnęła różdżkę, skierowała jej koniec w stronę Dracona i wypowiedziała w myślach formułkę zaklęcia.
— Aquamenti.
Z końca magicznego patyka, prosto w twarz śpiącego Dracona, wystrzelił strumień lodowatej wody, dając natychmiastowy efekt. Arystokrata poderwał się gwałtownie z łóżka, przez co wylądował na podłodze, na co Hermiona oczywiście wybuchła śmiechem.
— Granger! Zabije cię!
— Nie dałeś mi wyboru, a poza tym uznaj to za wyrównanie rachunków, a teraz się zbieraj. Czekam przed drzwiami.
I nie czekając na odpowiedź, po prostu wyszła z pokoju. Draco podniósł się z podłogi, mamrocząc coś pod nosem o bezczelnych Gryfonach i poszedł do łazienki. Po jakichś piętnastu minutach był już gotowy i wyszedł z sypialni.
— O widzę, że nasz śpiący królewicz raczył się obudzić.
Zaśmiała się Hermiona z perfidnym uśmiechem. „Mam na nią zły wpływ”, przeszło przez myśl Draconowi.
— Jeszcze jedna taka pobudka, a nie ręczę za siebie.
— Oczywiście, już się boję, a teraz chodźmy na śniadanie.
I ruszyli na posiłek, kłócąc się w dalszym ciągu. Punkt siódma znaleźli się na miejscu. Spokojnie zjedli śniadanie, po czym podeszli do dyrektora.
— Witam moi drodzy. Chciałbym was poinformować, że będziecie uczęszczać na lekcje najstarszych klas. Wyznaczę dwójkę uczniów, którzy po was przyjdą i pokażą wam, gdzie dzisiaj będą odbywać się wasze zajęcia, a po południu tak jak mówiłem, macie wolne.
Prefekci skinęli głowami na znak, że rozumieją, pożegnali się grzecznie i wrócili do pokoju. Siedzieli tam może dziesięć minut, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Oboje wstali i podeszli do nich, po czym Draco nacisnął na klamkę. Ich oczom ukazali się dwaj młodzieńcy, których znali już z obiadu. Obaj na widok Hermiony uśmiechnęli się lubieżnie, co bardzo nie spodobało się dziewczynie i odruchowo przysunęła się bliżej Dracona. Ten objął ją ramieniem, po czym nie zaszczycając spojrzeniem ich przewodników, wyszli z pokoju.
— Ja jestem Mark, a to Kris.
Oświadczył chłopak, który wczoraj obmacywał Hermionę.
— Szczerze to jakoś mnie to szczególnie nie interesuje, więc jeśli łask to pokażcie nam, co macie pokazać i nie zmuszajcie do przebywania w waszym towarzystwie dłużej, niż jest to konieczne.
Warknął Draco, patrząc z nienawiścią na dwójkę stojących przed nim rówieśników, którzy właśnie zrozumieli, że z tym kolesiem nie warto zadzierać. Mężczyźni lekko speszeni odwrócili się i zaczęli pokazywać Prefektom, gdzie odbywają się ich dzisiejsze zajęcia. Jak się okazało, mieli dzisiaj mieć siedem godzin: Eliksiry, Zielarstwo, Historie Magii, Wróżbiarstwo, Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami, OPCM i na koniec lekcje Quidditcha. Piętnaście minut później stali już pod salą Eliksirów, która ku oburzeniu Dracona nie znajdował się w lochach, które jak się później dowiedzieli, nie były dostępne dla uczniów. Nie musieli długo czekać na przybycie nauczyciela, którym okazał się gruby, łysiejący mężczyzna o bardzo niechlujnym wyglądzie. Wszyscy weszli za profesorem do klasy, która była tak samo mroczna i nieprzyjemna, jak cała reszta zamku. Draco z Hermioną zajęli miejsce w ostatniej ławce przy oknie. Zajęcie należały do wyjątkowo nudnych, a do tego nauczyciel sprawiał wrażenie, jakby sam nie wiedział, o czym mów, co chyba było prawdą. Hermiona nawet poprawiała go kilka razy, na co ten w końcu kazał jej siedzieć cicho i przestać przeszkadzać mu w prowadzeniu lekcji. Oburzona panna Granger prychnęła tylko i do końca lekcji siedziała z obrażoną miną. Gdy w końcu zadzwonił dzwonek, Prefekci jako pierwsi opuścili klasę.
— Co za idiota! Kompletny ignorant, jak można ludziom takie bzdury opowiadać!? Przecież to się nie mieści w głowie!
Piekliła się Hermiona w drodze na Zielarstwo, które okazało się równie beznadziejne, co Eliksiry. I tak ku rozpaczy panny Granger wyglądała każda lekcja, niekompetentni nauczyciele, którzy nie dopuszczali do siebie myśli, że mogliby się pomylić. Hermiona coraz bardziej żałowała, że w ogóle tu przyjechała. Liczyła na poszerzenie swojej wiedzy i nauczenie się czegoś nowego, a tymczasem była zmuszona do obcowania z bandą kompletnych idiotów. Najchętniej już wróciłaby do Hogwartu, ale czekał ich jeszcze prawie tydzień męczarni w tym okropnym zamku. W końcu nadeszła ostatnia lekcja, czyli Quidditch, na którą zapewne Draco by się cieszył, gdyby nie fakt, że prowadził ją Wiktor Krum. Wyszli poza teren zamku i już po chwili byli na boisku. Zajęli miejsca na trybunach i zaczęli przypatrywać się grze. Draco z rozbawieniem obserwował, jak ci idioci nieustannie zerkają na Granger i za wszelką cenę starają się popisać swoimi wątpliwymi umiejętnościami. Jeden z nich tak się zapatrzył na Hermionę, że wleciał prosto na swojego kolegę, przez co obaj spadli z mioteł. Draco bawił się wyśmienicie, oglądając poczynania grających, dopóki nie spostrzegł, że w ich stronę leci Krum.
— Hermiona, chodź, przelecimy się na miotle.
Powiedział mężczyzna, wypinając dumnie pierś. Dziewczyna spojrzała niepewnie na Bułgara. Za żadne skarby nie miała zamiaru nigdzie z nim lecieć.
— Nie, raczej nie.
Stwierdziła stanowczo, ignorując wyciągniętą dłoń Wiktora.
— Nie opowiadaj głupstw, tylko wsiadaj.
Hermioni nie podobała się jego pewność siebie. Myślał, że każdy zrobi to, co on w danej chwili chce. „W sumie to Malfoy jest taki sam.” , co więc miał takiego Malfoy, czego brakowało Krumowi, pomimo że pod wieloma względami byli podobni? Hermiona nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie, ale wiedziała jedno, nie zamierzała nigdzie teraz lecieć. Wiktor jednak nie dawał za wygraną, złapał ją z rękę i usiłował przyciągnąć do siebie. Hermiona chciała się wyrwać, ale jakie szansę miała drobna osiemnastolatka z dorosłym mężczyzną?
— Wiktor, zostaw mnie w tej chwili, ja nie chcę nigdzie z tobą lecieć.
Zanim jednak profesor zdążył cokolwiek powiedzieć, Draco poderwał się z miejsca i chwycił Hermionę za drugą rękę.
— Czy ty nie rozumiesz słowa „nie”, prostaku? Zostaw ją w tej chwili.
— Ty się nie wtrącaj, Malfoy, z tobą nie rozmawiam.
— Dosyć!
Krzyknęła Hermiona, wiedząc, że zaraz może się zrobić bardzo nieprzyjemnie.
— Draco, uspokój się, a ty zostaw mnie w tej chwili i zapamiętaj sobie, że jak mówię nie, to znaczy nie.
Draco z tryumfalnym uśmiechem obserwował, jak na twarzy Bułgara maluje się wściekłość, po czym bez słowa odlatuje. Prefekci ponownie usiedli i zajęli się rozmową, aż w końcu nastał koniec lekcji. W wyśmienitych humorach zeszli z trybun i już mieli udać się do zamku, gdy na ich drodze stanął Krum.
— Hermiono, możemy porozmawiać na osobności?
— Dobrze, ale szybko, Draco, spotkamy się w pokoju.
— Chodźmy do szatni.
Przeszli przez drzwi znajdujące się najbliżej i znaleźli się w pomieszczeniu cuchnącym potem. Draco za to nie miał najmniejszego zamiaru iść do pokoju, koniecznie musiał się dowiedzieć, o co chodzi. Rzucił na siebie zaklęcie kameleona i zaczął obserwować parę przez niedomknięte drzwi.
— O co chodzi?
Zapytała Hermiona, patrząc wyczekująco na mężczyznę. Jakoś nieszczególnie miała ochotę na rozmowę z nim po ostatniej sytuacji na trybunach.
— Hermiona, muszę ci coś powiedzieć. Bo widzisz, gdy cię teraz zobaczyłem, zdałem sobie sprawę, że jesteś dla mnie bardzo ważna i, że nigdy nie przestałem cię kochać.
Hermionę zatkało, w życiu nie spodziewała się czegoś takiego. Jednak była pewna, że ona nie odwzajemnia uczyć mężczyzny. Owszem zawsze miło go wspominała, w końcu był jej pierwszym chłopakiem, ale nic poza tym. Po chwili, gdy już otwierała usta, aby coś powiedzieć, Wiktor przyciągnął ją do siebie i niezbyt delikatnie pocałował. Draco, który nadal stał za drzwiami, poczuł, jak coś ściska mu wszystkie wnętrzności. Nie chcąc dłużej patrzeć na to wszystko, odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem skierował się do zamku. Hermiona przez chwilę tkwiła w szoku, ale gdy zrozumiała, co się dzieje, natychmiast odepchnęła mężczyznę od siebie i wymierzyła mu siarczysty policzek.
— Co ty sobie wyobrażasz?! Że przyjdziesz do mnie, sprzedasz jakąś ckliwą bajeczkę o miłości, a ja rzucę ci się w ramiona?!
Wiktor stał i nie wiedział, co ma zrobić. Prawdę mówiąc, to nie tego się spodziewał, ale pomimo wszystko nie zamierzał się tak łatwo poddać.
— Ale posłuchaj, ja naprawdę cię kocham i strasznie za tobą tęskniłem przez te cztery lata.
— No właśnie cztery lat! Kogo ty chcesz oszukać, mogę się założyć, że przez ten czas obracałeś niejedną panienkę, a teraz nagle mnie zobaczyłeś i coś ci się ubzdurało!
— To nie moje wina, że nie mogliśmy się widywać. Ty byłaś w Hogwarcie, a ja grałem w Quidditcha.
— Ale to nie zmienia faktu, że ja nic do ciebie nie czuję!
— Hermiona, ale daj nam szanse!
— Nie!
Krzyknęła wściekła i wyszła z szatni, pozostawiając załamanego Wiktora samego.

*****

Draco leżał na swoim łóżku, tępo wpatrując się w sufit. Myślał nad tym, co przed chwilą zobaczył. Na samo wspomnienie tego czuł ogarniającą go złość. On był przy Granger cały czas, troszczył się o nią, gdy najbardziej potrzebowała kogoś bliskiego i, co z tego miał? Nic, a jakiś pieprzony Krum przychodzi po czterech latach, wyznaje jej miłość, a ona od razu wpada mu w ramiona. Jeszcze niedawno sama się na niego wściekła, że całował się z Dafne, a teraz robiła to samo. Nie mógł pojąć, o co chodzi tej dziewczynie. Najpierw jest o niego zazdrosna, a potem obściskuje się z jakimś tępym osiłkiem. Draco był zły na siebie, że tak się przejmuje tym, co robi ta przeklęta Granger. Nagle jego rozmyślania przerwało pojawienie się obiektu jego myśli. Hermiona wpadła do pokoju, jak burza, trzaskając drzwiami, po czym rzuciła się na swoje łóżko, ukrywając twarz w poduszce. Zupełnie nie zwróciła uwagi na swojego współlokatora. Ten zaś odczuł bardzo silną potrzebę wyżycia się na niej za to, że tak mu namieszała w głowie.
— Pogratulować ukochanego, Granger. Znalazłaś swój ideał: tępy, brzydki, osiłek. Idealnie do siebie pasujecie.
Hermiona podniosła głowę i spojrzała pytająco na Dracona. Nie dość, że była wściekła, to jeszcze on najwidoczniej chciał ją wkurzyć jeszcze bardziej.
— O czym ty znowu bredzisz, Malfoy?
— O twoim ukochanym gorylu Krumie.
— O co ci…
Nagle pojęła, o czym mówi. Wychodzi na to, że ten gad ją podsłuchiwał, ale jak widać nie do końca.
— Ty bezczelny chamie! Jak śmiesz podsłuchiwać moje prywatne rozmowy?!
Draco zmieszał się trochę. Teraz czuł się, jak mały chłopiec przyłapany na czymś przez rodziców.  Ale w końcu był Malfoyem, więc nie dał niczego po sobie poznać.
— Uwierz mi, że wolałbym tego nie widzieć. O mało nie puściłem pawia, jak się do siebie przyssaliście.
— Trzeba było nie podglądać, jesteś po prostu bezczelny!
— Przynajmniej nie mam chłopaka przypominającego małpę nie tylko z wyglądu!
— To nie jest mój chłopak! A ty lepiej pilnuj swojego nosa i Greengrass, żeby ci się nie puszczała na prawo i lewo, jak robi to teraz!
— Nie obrażaj mnie! Ja nie mam nic wspólnego z tą wywłoką!
— Oczywiście, poza obściskiwaniem się to nic! Ale powiem ci, że pasujecie do siebie, oboje jesteście tak samo puści!
— Granger, nie poz…
— Zamknij się i w końcu ode mnie odpieprz, Malfoy!
Mówiąc to, wstała i wybiegała z pokoju, ponownie trzaskając drzwiami. Ogarnęła ją zimna furia. Co ten bezczelny dupek sobie wyobrażał? Nie dość, że ją szpieguje, to jeszcze ma czelność urządzać jej jakieś awantury. Zachowywał się zupełnie tak, jak ona, gdy zobaczyła go z Dafne, ale to musiałoby znaczyć, że on też jest… zazdrosny? Hermiona zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno nie za ostro zareagowała. W końcu mogła mu na spokojne wytłumaczyć, co się stało, jak on jej, a nie od razu na niego nawrzeszczeć. Miała kompletny mętlik w głowie, ale w końcu postanowiła wrócić do pokoju. Za pół godziny miał rozpocząć się obiad, a ona jeszcze chciała wyjaśnić sprawę Kruma z Malfoyem. Szybko dotarła do sypialni i weszła do środka. To, co tam zastała, kompletnie ją zaskoczyło. Draco siedział na łóżku z jakąś długonogą blondynką, a jego ręka znajdowała się na jej kolanie. Hermiona jednak nie dała po sobie poznać, że w jakikolwiek sposób ruszyło ją to, co zobaczyła. Jak gdyby nigdy nic skierowała się w stronę swojego łóżka, rzucając parze niezbyt przyjemne spojrzenie.
— Malfoy, mógłbyś z łaski swojej nie sprowadzać tu swoich panienek?
— Będę robił to, co mi się podoba.
Warknął Draco, patrząc jej głęboko w oczy.
— Zauważ, że to jest też mój pokój, a ja nie życzę sobie tu żadnych dziewuch. Jak koniecznie chcesz ją przelecieć, zrób to gdzie indziej.
Oburzona blondynka prychnęła jedynie, patrząc z niesmakiem na Hermionę.
— A co, Granger, zazdrosna? Ciebie nawet kijem by żaden nie tknął. Chodź, Alice, idziemy stąd.
Para wstała i skierowała się w stronę drzwi. Draco objął swoją towarzyszkę w talii, jednak zanim wyszli, klepnął ją w pośladek, na co ta tylko zachichotała.
— Odpieprz się, Malfoy!
„Skoro tak chcesz pogrywać, to jeszcze zobaczymy, kto będzie górą!” Hermiona była zdeterminowana, aby dopiec Malfoyowi, a do głowy przychodził jej tylko jeden pomysł. Spojrzała na zegarek, do obiadu zostało dwadzieścia minut. Powinna się wyrobić. Szybkim krokiem ruszyła do łazienki i przywołała do siebie kosmetyczkę. Wyjątkowo zrobiła sobie makijaż i za pomocą zaklęcia pomalowała paznokcie. Poprawiała jeszcze tylko włosy i poszła się przebrać. Spojrzała w lustro, wyglądała nieco wyzywająco, ale przecież właśnie o to jej chodziło. Uśmiechnęła się przebiegle do swojego odbicia, po czym wyszła. Po chwili była już przed wejściem do sali, w której odbywał się obiad. Zatrzymała się na chwilę i wzięła głęboki oddech. „Dam radę, jeszcze pokaże temu wstrętnemu Ślizgonowi!” Na twarz przywołała uroczy uśmiech, po czym powolnym krokiem wkroczyła do sali. Jak na komendę wszyscy spojrzeli w jej stronę. Męska część obecnych – nawet pośród kadry nauczycielskiej – wpatrywała się w nią z pożądaniem, śledząc dokładnie każdy jej ruch. Hermiona uśmiechnęła się jeszcze szerzej i zlustrowała wzrokiem cały stół. W końcu upatrzyła sobie grupkę chłopaków siedzących nieopodal Malfoya, któremu oczywiście towarzyszyła jego nowa koleżanka. Kręcąc seksownie biodrami, podeszła do wybranych uczniów i zagadnęła do nich uwodzicielskim głosem.
— Cześć, chłopacy, mogę się dosiąść?
— Oczywiście!
Odpowiedzieli chórem, robiąc jej miejsce i wpatrując się w nią z uwielbieniem.
— Dziękuje, słodcy jesteście.
Stwierdziła Hermiona, nie przestając się uroczo uśmiechać. Nie lubiła odstawiać takich szopek, ale czego się nie robi, aby dopiec pewnemu arystokracie, który w tym momencie siedział kilka miejsc dalej i prawie kipiał ze złości. Nie mógł znieść widoku Granger flirtującej z tymi kolesiami, którzy nadskakiwali jej na każdym kroku. Nie zwracał nawet uwagi na swoją towarzyszkę, która nieustannie szczebiotała mu coś do ucha. Zaczęła go już nawet powoli irytować swoją obecnością. Zaczepił ją tylko, dlatego, aby dopiec Hermionie, ale nie przyszło mu do głowy, że ona zrobi to samo z tą różnicą, że zamiast jednego chłopaka będzie podrywała pięciu. Przez cały obiad Malfoy nie spuszczał wzroku z niej, a gdy ta w końcu wstała, od razu podążył za nią. Szybko ją dogonił i po chwili szli już ramię w ramię.
— Co ty do cholery wyprawiasz?
Warknął wściekły Draco, na co Hermiona uśmiechnęła się jedynie złośliwie. Właśnie o to jej chodziło, chciała go wyprowadzić z równowagi tak jak on ją.
— Nie wiem, o co ci chodzi.
— Wiesz doskonale. Co to miało być za przedstawienie przed chwilą?
— Ja tylko zawieram nowe znajomości.
Jej niewinny uśmiech i słodki głosik jeszcze bardziej rozwścieczył Dracona.
— Piękne sobie towarzystwo wybrałaś, zgraja napalonych idiotów.
— Nie powinno cię obchodzić, z kim ja się zadaję. Zajmij się lepiej swoją wytapetowaną koleżanką. Zresztą, jak to sam stwierdziłeś, nikt mnie nawet kijem nie dotknie, więc nie wiem, o co ci chodzi.
Powiedziała z przekąsem Hermiona i przyspieszyła kroku, jednak jej towarzysz zrobił to samo.
— Jak się znowu w coś wpakujesz, to ja nie mam zamiaru cię ratować.
— Nikt ci nie każe, obejdzie się.
— Akurat, już to widzę.
Hermiona nagle gwałtownie się zatrzymała. Miała już dosyć tej chorej rozmowy. Teraz Prefekci stali, mierząc się gniewnym wzrokiem.
— O co ci chodzi? Prowadzasz się z pierwszą lepszą szmatą, a mnie prawisz jakieś cholerne kazania, jak tylko rozmawiam z jakimś chłopakiem. Dlaczego?
Draco zamyślił się na chwilę nad pytaniem Granger. Prawda była tak, że najzwyczajniej w świecie bał się o nią, a poza tym był cholernie zazdrosny. Ale oczywiście jego duma nie pozwalała mu na przyznanie się do tego. Uśmiechnął się więc tylko złośliwie, po czym odezwał się lekceważącym tonem.
— Wiesz, tak właściwie to nic mnie to nie obchodzi, co i z kim robisz. Możesz się puszczać na prawo i lewo.
Hermiona wytrzeszczyła oczy. Takiej odpowiedzi się nie spodziewała, ale na pewno nie zamierzała dać mu się obrażać, już nie. Pod wpływem impulsu wymierzyła Malfoyowi mocny policzek.
— Dla twojej wiadomości ja w przeciwieństwie do twoich panienek nie jestem jakąś szmatą, a ty nie masz prawa mnie obrażać!
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i ruszyła w tylko sobie znanym kierunku. Draco stał jeszcze chwilę oszołomiony tym, co przed chwilą zaszło, jednak w końcu się ogarnął i wrócił do pokoju jeszcze bardziej wściekły. Od razu postanowił się wykąpać, bo to był jedyny sposób, aby ukoić jego zszargane nerwy. Po pięciu minutach leżał już w gorącej wodzie, do której dolał jakiegoś płynu stojącego na wannie. W całej łazience unosiła się dziwnie znajoma woń cytryn. W końcu uświadomił sobie, że właśnie tak pachniała Granger. Niechętnie musiał przyznać, że bardzo podobał mu się ten zapach. I tak, zamiast zapomnieć o wszystkim, na nowo zaczął myśleć o Hermionie. Zastanawiał się, czy aby na pewno nie przesadził. W końcu ona nie zrobiła nic takiego, a on urządził jej awanturę, jak jakiś Weasley, na samą myśl o tym się wzdrygnął. Jakby tego było mało, nazwał ją puszczalską. Kolejne, co go męczyło to sprawa Kruma. Sam na własne oczy widział, jak ten wyznał jej miłość i ją pocałował, a teraz ona flirtuje z innymi kolesiami, podczas gdy Wiktor siedzi przy stole nauczycieli z miną seryjnego mordercy. Nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Powoli docierało do niego, że powinien z nią normalnie porozmawiać, a nie wrzeszczeć i, że chyba musi ją… przeprosić? „Nie no zaraz, ja jestem Malfoy, zawsze dostaję to, czego chcę i nie będę przepraszał żadnej laski. Jak będzie chciała, to sama do mnie przyjdzie.” Draco zadowolony ze swoich przemyśleń, uśmiechnął się sam do siebie. Nie dostrzegł jednak jednej luki w swoim planie. Granger nie przypominała pierwszej lepszej laski, a do tego była dumną i zawziętą Gryfonką.

*****

Hermiona spacerowała korytarzami zamku, co chwilę słysząc gwizdy i okrzyki chłopaków, których mijała. Kompletnie się tym jednak nie przejmując, w końcu dotarła do celu swojej podróży – biblioteki. To było jedyne miejsce w zamku, gdzie mogła oderwać się od tego wszystkiego, od rzeczywistości. Do pokoju nie chciała wracać, jakoś nieszczególnie miała ochotę spotkać teraz Malfoya. Wiedziała, że trochę przesadziła, dając mu w twarz, ale z drugiej strony nikt nie będzie bezpodstawnie nazywać ją szmatą, a już tym bardziej facet, który zmienia dziewczyny, jak rękawiczki. Nie zamierzała nikomu pozwolić na takie traktowanie siebie. Znała swoją wartość i żaden mężczyzna nie będzie jej w taki sposób poniżał. Ona im jeszcze wszystkim pokaże.

18 komentarzy:

  1. Genialny rozdzial, juz nie moge doczekac sie kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Geniuuuuszzzz !!!
    Dodaj szybko jeszcze dzisiaj nowy rozdzial ploooooooooszzzzzzeeeee .... <33333

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę kocham tego bloga. Z każdym rozdziałem utwierdzam się w tym przekonaniu. Widzę, że ty też nie lubisz Kruma xD Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniej notki, ale powiem szczerze, że najzwyczajniej ją przegapiłam. Zabrałam się za 14 i za chwilę uświadomiłam sobie, że nie czytałam 13 :) Kiedy 15?? :DD Dodasz ją może w jakimś super ekspresowym tempie?? Pozdrawiam i życzę weny.
    czarodziejskie-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. niezle niezle... kurwa to jest genialne! ty jestes genialna! chce wiecej! notka jest swietna, wspaniala i zajebista jak ty i wgl. Czekam na nastepna dodawaj szybko. :**

    OdpowiedzUsuń
  5. No to nie spodziewałabym sie takich słów po Draco ( o tym kiju ) joł xd
    Krum mnie denerwuje więc spoko ;D

    Czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahahhaha xd Twoja Hermiona trochę przeypomina mi mnie ale mniejsza o to xD uśmiałam się w niektórych momentach ;) ale w innych znów byłam wściekła dlaczego Oni sobie w końcu prawdy nie powiedzą.... No cóż .... Kidys powiedzą :D mam nadzieje ze będzie to juz niedługo :D LUDZIE KOMENTUJCIE :D Mnie też Krum denerwuje i świetnie opisalas zachowanie tych debili z Dumcostam :D normalnie jak ci nasi polscy skiny albo gorzej ;) ewent. Zule xD a i ten tekst Draco z kijem no tego to się nie spodziewałam .... I wgl za to co jej powiedział kretyn to zaslu,ul na dwa policzki nie jeden no ale dobra .... Juz aż tak zła nie będę ;) ahhh nie ma to jak wzbudzać zazdrość :D i Dracus niech sobie uświadomi ze ma doczyninia z Gryfonoa z prawdziwego zdarzenia i kobieta która zna swoja wartość :D Pozdrawiam :)
    ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com
    panstwowesley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś genialna po prostu twój blog jest genialny nwm co napisać xD mam nadzieję że szybko się pogodzą

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczelam czytac twojego bloga trzy dni temu i nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Boskooo ♥
    Tak, masz racje, mam ochotę Cię zabić :D
    No ale komplikacje muszą być, żeby nie było nudno xd
    Tak czytam ten rozdział, czytam, czytam i nagle koniec. Strasznie się wciągnęłam ;D
    Ty też ni lubisz Kruma? Piona! :P
    czekam na nexta ;p
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  10. Super, nigdy nie myslalam ze Draco i Hermiona. Ale muszw przyznac ze w twojej historii Draco jest do schrupania;) nie cierpliwie czekam na kontynuacje.

    OdpowiedzUsuń
  11. Głupi Krum!! Draco faktycznie przegapił małą lukę. Rozdział świetny. Czytam dalej

    J.K.

    OdpowiedzUsuń
  12. No i zaraz znowu jakaś banda napaleńców na nią napadnie ! ona nie myśli!!!
    zobaczymy co bedzie dalej..
    Piknie ! ;-*
    CzytelniczkaGreen.

    OdpowiedzUsuń
  13. Właśnie, czytelniczkaGreen ma rację haha ale się Draco wkurzył, po prostu boskie
    - Tula

    OdpowiedzUsuń
  14. o nieee Draco, cham niech ją przeprosi.
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  15. Dlaaaczego?! Było tak pięknie �� a teraz dupa xD
    Boshe kocham Cię za to opowiadanie!! Jedno z lepszych Dramione jakie czytałam ������

    OdpowiedzUsuń
  16. Koleżanka powyżej ma całkowitą rację. Ja osobiście chciałabym, żeby przeprosił Hermi, ale to Malfoy nie ? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  17. "Tymczasem" razem, "gdzie indziej" osobno, "chłopcy" nie "chłopacy".
    Eh Draco, Ty hipokryto..
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń