Wybiła szósta rano, a
panna Granger właśnie otworzyła oczy i przeciągnęła się leniwie. Było jeszcze
wcześnie, ale postanowiła pójść do łazienki już teraz, aby nie uprzedził jej
Malfoy. Szybko wyślizgnęła się spod kołdry i już po chwili znajdowała w
łazience. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby i zabrała się za swoje włosy.
Postanowiła je dzisiaj wyprostować, co wcale nie było takie łatwe. Na szczęście
Ginny pokazała jej kiedyś kilka bardzo przydatnych zaklęć i dlatego po kilku
machnięciach różdżką zamiast loków miała lśniące, proste włosy. Już miała się
ubierać, gdy spostrzegła, że nie zabrała ze sobą ubrań. Zaklęła pod nosem,
chcąc nie chcąc musiała wyjść z łazienki w samym ręczniku. Modliła się do
Merlina, aby jej współlokator jeszcze spał. Weszła do sypialni i od razu
skierowała się do szafy, przy której na jej nieszczęście stał nie kto inny jak
Draco. Odwrócił się i oniemiał. Ku niemu zmierzała przepiękna dziewczyna,
odziana jedynie w bardzo kusy ręcznik. Stał tak, wpatrując się w nią i nawet
nie zauważył, kiedy znalazła się tuż przed nim.
— Malfoy, pozbieraj
szczękę z podłogi i odsuń się z łaski swojej.
Draco zamrugał, przez
chwilę zapomniał o tym, że od wczoraj ich relacje nie wyglądają zbyt dobrze.
Szybko przybrał na twarz kpiący uśmiech, patrząc na nią wyzywająco.
— Nie pochlebiaj sobie,
Granger, Alice ma o niebo lepsze ciało do ciebie.
Liczył na to, że tą
uwagą wyprowadzi ją z równowagi, jednak nic takiego nie nastąpiło. Hermiona
nadal stała niewzruszona, piorunując go wzrokiem.
— Tak? W takim razie
przestań się na mnie gapić, odsuń się od szafy i leć do swojej koleżanki.
— Nie tym tonem.
Warknął Draco, robiąc
krok w jej stronę. Nie podobało mu się to, w jaki sposób się do niego odnosi.
Hermiona nie cofnęła się pomimo tego, że Ślizgona był bardzo blisko niej. Stała
z dumnie podniesioną głową, jedną ręką trzymając ręcznik.
— Odsuń się, to nie
będziesz musiał nawet ze mną rozmawiać.
— Nie będziesz mi mówić,
co mam robić. Żadna…
— Szlama?
— …kobieta nie będzie
mną rządzić.
Zaskoczył ją, była
pewna, że nazwie ją szlamą, jak to zwykle czynił podczas ich dawniejszych
kłótni.
— W takim razie odsuń
się, proszę, bo nie chcę spóźnić się na śniadanie.
Draco obdarzył ją wrogim
spojrzeniem, w którym jednak dało się zauważyć nutę smutku, po czym odszedł. Hermiona
szybko złapała ubrania i poszła do łazienki.
Gdy była już gotowa i wróciła do sypialni, Malfoy zniknął. Z głową pełną myśli
udała się na śniadanie. Była zła, a jednocześnie smutna. Nie chciała się kłócić
z Draconem, a wręcz brakowało jej jego obecności, pomimo tego, że posprzeczali
się zaledwie wczoraj. „Na Merlina, kompletnie zwariowałam”. Pomimo tych
wszystkich myśli wiedziała, że ona pierwsza ręki na pewno do niego nie
wyciągnie. Nie pozwalała jej na to duma, a poza tym to nie ona zaczęła to
wszystko i to nie ona powinna przepraszać. Doszła już do sali i się rozejrzała.
Jej wzrok od razu odnalazł blond czuprynę Malfoya, który siedział otoczony
grupką dziewczyn. Na obu jego ramionach uwiesiły się jakieś wytapetowane
blondynki. W pewnym momencie ich spojrzenia się spotkały. Wpatrywali się sobie
głęboko w oczy, jednak po chwili Malfoy uśmiechnął się złośliwie i pocałował
jedną z siedzących obok niego dziewcząt. Tego było już za wiele, Hermiona
zamiast smutku poczuła gniew, ale nie dała tego po sobie poznać. Zajęła miejsce
pomiędzy jakimiś chłopakami, którzy oczywiście powitali ją z szerokimi
uśmiechami i wzięła się za śniadanie. Nagle dyrektor wstał ze swojego miejsca i
zabrał głos.
— Cisza!
Wszyscy umilkli i
zwrócili się w stronę podium.
— Jak wiecie, obecnie w
naszej szkole znajduje się dwójka uczniów z Hogwartu. Dziś ktoś musi ich
oprowadzić po zamku, są jacyś chętni?
Ręce połowy
zgromadzonych uczniów wystrzeliły w górę z prędkością światła.
— Cieszę się, że mamy
tylu chętnych, ale potrzebuję tylko dwie osoby.
Dyrektor zamyślił się na
chwilę. Chciał, aby przewodnicy godnie zaprezentowali jego szkołę. W końcu
podjął decyzję.
— Marcus Frans, Daniel
Rong oprowadzicie naszych gości.
Okazał się, że ci dwaj
to mężczyźni siedzący po obu stronach Hermiony. Obaj przybili sobie piątkę i
spojrzeli z szerokimi uśmiechami na dziewczynę, która odwzajemniła ten gest. Po
śniadaniu Hermiona w towarzystwie nowych kolegów opuściła salę, przed którą
czekali na Dracona. Przybył on po mniej więcej pięciu minutach i spojrzał z
niechęcią na obu chłopaków, za to na Granger nie zwrócił najmniejszej uwagi.
Bez słowa ruszyli za uczniami Durmstrangu, którzy zaczęli opowiadać o zamku,
jednak ani Hermiona, ani Draco nie zwracali na nich najmniejszej uwagi. Każde z
nich myślało o osobie idącej obok. Draco miał coraz większe wątpliwości co do
tego, co zrobił i co robi teraz. Był już pewny, że Granger nic nie łączy z
Krumem, a pomimo to dalej ciągnął ten cyrk, bo najzwyczajniej w świecie nie
miał pojęcia, jak to wszystko naprostować. Nawet nie brał pod uwagę opcji, że
mógłby ją najzwyczajniej w świecie przeprosić. W głębi duszy miał jednak
ogromną nadzieję, że w końcu wszystko jakoś się ułoży, bo nieświadomie tęsknił
za tą nieznośną dziewczyną.
*****
Pokój wspólny Slytherinu
był prawie pusty. Poza kilkoma pierwszoroczniakami zostały w nim jedynie dwie
osoby z siódmego roku. Blaise i Pansy siedzieli na kanapie przed kominkiem, a
przed nimi leżał Demon.
— Nie wierzę, że to
mówię, ale brakuje mi już Hermiony i Dracona, bez nich jest jakoś tak cicho.
Stwierdził Blaise, uśmiechając
się delikatnie.
— Nie ma ich dopiero
pięć dni, a my już tęsknimy, ale na szczęście wracają w niedzielę. A poza tym
może taki wyjazd dobrze im zrobi.
— Co masz na myśli?
— No wiesz wyjazd tylko
we dwoje. Może w końcu zrozumieją, że ich do siebie cięgnie i przyznają się do
tego.
— Wiesz, ja coraz
częściej myślę, że oni po prostu boją się odrzucenia. Właściwie to nigdy nie
jesteśmy pewni, co czuje ta druga osoba.
— Ale lepiej spróbować i
wiedzieć, że wykorzystaliśmy szansę, niż do końca życia żałować, że poddaliśmy
się bez walki.
Mówiąc to, Pansy
patrzyła Zabiniemu prosto w oczy, jednak po chwili speszyła się i odwróciła
wzrok. Blaise zamyślił się na chwilę. A co jeśli Pansy ma rację? Co, jeśli
przez strach przed porażką można stracić szansę na coś wyjątkowego? Co, jeśli
przez tchórzostwo można nie zaznać prawdziwej miłości i bezpowrotnie utracić
drugą połówkę? O nie, Diabeł nie miał zamiaru tak skończyć. Nie był tchórzem,
musiał walczyć o swoje szczęście. Jeśli miał czegoś żałować to porażki, a nie
tego, że nawet nie spróbował. Nagle z rozmyślań wyrwał go głos Pansy.
— Chodźmy na kolację.
Już wstawała z kanapy,
gdy zatrzymała ją silna ręka Blaise’a.
— Poczekaj, chciałbym o
coś zapytać.
Popatrzyła na niego
badawczo i ponownie opadła na sofę.
— To mów.
— Poszłabyś ze mną po
kolacji do Hogsmeade?
— Dzisiaj?
— Tak.
— W sumie czemu nie.
Blaise uśmiechną się
szeroko, po czym oboje ruszyli na kolację. Pansy zastanawiała się, po co mają
iść do wioski. Blaise przez cały posiłek zachowywał się dość dziwnie, pozostawał
zamyślony i prawie wcale się nie odzywał, co było bardzo do niego niepodobne.
Postanowiła jednak o nic go nie wypytywać, tylko poczekać aż sam jej wszystko
powie. Zaraz po posiłku Pansy wróciła do dormitorium, aby się przebrać. Gdy była już gotowa,
udała się do salonu, w którym czekał Blaise.
— Mamy zgodę Slughorna,
więc możemy iść.
— A dowiem się w końcu,
po co?
— Yyy… nie. Wszystko
powiem ci w wiosce.
Blaise uśmiechnął się
łobuzersko, po czym oboje skierowali się w stronę wyjścia ze szkoły. Szli w
milczeniu, co jeszcze bardziej zdziwiło pannę Parkinson. Zabini zawsze gadał
jak najęty, a teraz? Zaczęła się niepokoić, że może coś się stało. Minęło
kilkanaście minut, a Ślizgoni stali już na głównej ulicy Hogsmeade.
— Gdzie teraz idziemy?
Zapytała Pansy, aby
przerwać ciążącą jej ciszę.
— Najpierw do Miodowego
Królestwa i Świńskiego Łba, trzeba by uzupełnić zapas Ognistej, a na koniec
może małe piwko kremowe.
— To chodźmy.
Zrobienie wszystkich zakupów
zajęło im około pół godziny. Obładowani Whisky oraz słodyczami weszli do Trzech
Mioteł i zajęli stolik w głębi lokalu. Zabini poszedł po piwo, a w tym czasie Pansy
przeniosła ich zakupy do swojego dormitorium. Po chwili Blaise był już z
powrotem.
— Przyszliśmy tu tylko
na zakupy i piwo?
Zapytała Pansy, upijając
łyk napoju.
— Nie…
Widać było, że Blaise
jest zdenerwowany. Przez cały czas rozglądał się nerwowo i wyginał palce pod
dziwnym kątem.
— Więc?
Pansy naprawdę zaczęła
się niepokoić. Ten zawsze pewny siebie i wygadany chłopak wyglądał, jakby zaraz
miał zemdleć.
— Bo j-ja chyba się
zakochałem…
Pansy momentalnie
zbladła, a jej serce stanęło. Blaise był dla niej bardzo bliską osobą i na
pewno nie darzyła go jedynie sympatią, ale nie miała odwagi mu tego powiedzieć.
A teraz było za późno, on znalazł sobie inną.
— T-to wspaniale… znam
ją?
Zabini zrobił duże oczy.
Nie takiego obrotu sprawy się spodziewał, ale miał już w głowę genialny pomysł,
jak wybrnąć z tej sytuacji.
— Tak, nawet nie wiesz
jak dobrze.
— Czyli jest z
Slytherinu?
— Yhy, w naszym wieku.
Jest naprawdę cudowna. Świetnie mi się z nią rozmawia, a do tego jest
prześliczna. Nigdy się tak nie czułem i wydaje mi się, że to ta jedyna.
Z każdym jego kolejnym
słowem serce Pansy rozpadało się na coraz mniejsze kawałki. Teraz wiedziała, że
go straciła, a to była ostatnia rzecz, której chciała, ale sama sobie była
winna. Robiła sobie nadzieję, że jest dla niego kimś więcej niż przyjaciółką,
ale cóż nadzieja matką głupich. Przez cały czas patrzyli sobie w oczy, panna
Parkinson poczuła, że pod jej powiekami zbierają się łzy. Musiała wyjść, nie
chciała przy nim płakać.
— To cudownie… życzę wam
szczęścia. Przepraszam, ale ja muszę już iść.
Szybko narzuciła na
siebie kurtkę i skierowała się w stronę wyjścia, a po jej policzku spłynęła
pierwsza łza. Blaise siedział osłupiały, nie tego się spodziewał. Jego genialny
plan okazał się beznadziejny i teraz miłość jego życia myśli, że ma inną.
— Pansy, zaczekaj!
Krzyknął, gdy ta była
już przy drzwiach, jednak nie odwróciła się, a wręcz przyspieszyła kroku. Blaise
rzucił na stolik kilka sykli i wybiegł z pubu. Rozejrzał się i już po chwili
ujrzał sylwetkę Ślizgonki, której szukał.
— Zaczekaj!
Znowu nic. Podbiegł do
niej szybko i chwytając jej za nadgarstek, obracając ją w swoją stronę. Od razu
zauważył ślady łez na jej policzkach.
— Czemu już idziesz?
— Muszę… coś jeszcze
zrobić.
— A nie chcesz wiedzieć,
kim jest moja wybranka?
— Nie!
Pansy usiłowała wyrwać
rękę z jego uścisku, ale to było na nic.
— Puść mnie! Chcę wrócić
do zamku!
Blaise jednak nie
zwracając uwagi na jej krzyki, przyparł ją do najbliższej ściany tak, że teraz
patrzyli sobie prosto w oczy.
— Pansy…
Gdy zobaczył, że
dziewczyna już otwiera usta, aby coś powiedzieć, przerwał jej stanowczym,
aczkolwiek łagodnym głosem.
— Nie przerywaj mi.
Powiem ci, co mam do powiedzenia, a potem obiecuję, że cię puszczę.
Milczała, więc uznał to
za zgodę.
— Czy ty naprawdę nie
zorientowałaś się w tym pubie, że mówiłem o tobie? Jesteś dla mnie
najważniejsza i jedyna, nie jestem w stanie nawet tego opisać. Dopiero kiedy
jesteś przy mnie, świat nabiera sensu, nie ma chwili, żebym o tobie nie myślał.
Dzisiaj, gdy rozmawialiśmy o Draconie i Hermionie uświadomiłem sobie, że przez
strach przed porażką mogę stracić coś naprawdę wyjątkowego – ciebie. A ja nie
jestem tchórzem i nie zamierzam cię stracić, za bardzo cię kocham.
Po tych słowach pocałował
oniemiałą dziewczynę. Właśnie w ten sposób chciał jej pokazać swoją miłość. Pansy
z początku była bierna, tkwiła w zbyt wielkim szoku, aby zrobić cokolwiek. Po
chwili jednak zaczęła oddawać pocałunek, zatracając się w nim tak samo, jak Blaise.
Całowali się namiętnie i z pasją, każde z nich pragnęło tego już od bardzo
dawna. Ich języki były splecione w erotycznym tańcu, a dłonie błądziły po ciele
drugiej osoby. Gdy w końcu się od siebie oderwali, patrzyli sobie głęboko w
oczy, w których oboje mogli dostrzec bezgraniczne oddanie.
— Kocham cię.
Powiedział Blaise lekko
zachrypniętym głosem, głaszcząc dziewczynę po policzku.
— Ja ciebie też.
Pansy wtuliła się w ukochanego,
było jej tak dobrze. Teraz jej życie stało się idealne, zyskała wszystko, czego
pragnęła. Trwali tak chwilę, aż ponownie odezwała się Pansy.
— Powinniśmy już wracać.
— Masz rację.
Odsunęli się od siebie i
trzymając się za ręce, ruszyli do zamku. To niesamowite, że w dwa miesiące
ludzi, którzy znali się przez tyle lat, nagle może połączyć tak niezwykłe
uczucie. Kiedyś znajomi z jednego domu niedarzący się sympatią, a teraz? Para
młodych ludzi, którzy nie mogą bez siebie żyć. W końcu dotarli do Pokoju Wspólnego
i przeszli przez salon, ściągając na siebie ciekawskie spojrzenia.
— Może wpadłabyś do
mnie?
Zapytał niepewnie Blaise,
jednak widząc szeroki uśmiech Pansy, rozluźnił się nieco.
— Jasne.
I ruszyli do jego
dormitorium. Blaise przepuścił Pan w drzwiach i już po chwili siedzieli wtuleni
w siebie na łóżku.
— Nie mogę w to wszystko
uwierzyć.
Stwierdził Blaise,
całując swoją partnerkę w czoło. Był teraz najszczęśliwszym człowiekiem na
ziemi, miał wszystko, czego pragnął.
— A konkretniej w co?
— Znamy się jakieś osiem
lat, przez które nawet szczególnie się nie lubiliśmy, a teraz…
— A teraz się kochamy.
Dokończyła za niego Pansy,
uroczo się uśmiechając.
— Jesteś wspaniała.
Po tych słowach wpił się
w jej wargi. Całowali się z taką samą pasją, jak za pierwszym razem. Blaise
pchnął delikatnie dziewczynę tak, że teraz znajdowała się pod nim. Pansy jedną
dłoń wplotła we włosy chłopak, a drugą ulokowała na jego torsie. Zaczęła bawić
się guzikami jego koszuli, by po chwili bardzo powoli zacząć je odpinać. Gdy
skończyła, Blaise niespodziewanie przerwał ich pocałunek.
— Na pewno tego chcesz?
Wolał być pewny. Nie
chciał, aby robiła coś wbrew sobie, a tym bardziej pomyślała, że chodzi mu
tylko o seks.
— Tak, na pewno.
Pozbyła się jego koszuli
i przyciągnęła go do siebie. Chciała tego, chciała z całego serca i nie tylko
dlatego, że Blaise był nieziemsko przystojny. Kochała go i wiedziała, że jej
nie wykorzysta. Błądziła dłońmi po jego placach i karku, a on zasypywał
pocałunkami jej szyję. Z jej ust, co chwilę wydobywały się ciche westchnienia.
Blaise był delikatny i czuły, ale jednoczenie dominował. Pansy poczuła
przyjemny dreszcz, gdy ręka jej ukochanego znalazła się na jej brzuchu, a po
chwili jej bluzka leżała już gdzieś na dywanie. Ich pieszczoty stawały się
coraz odważniejsze, a podniecenie w każdym z nich rosło. Dziewczyna przejechała
dłonią po torsie chłopaka, aż w końcu natrafiła na jego spodnie. Powoli drocząc
się z nim, zaczęła rozpinać jego pasek, a potem rozporek. Po chwili Blaise
został już w samych bokserkach. Nie pozostał jednak dłużny i już po chwili
dolna część garderoby Pansy leżała gdzieś na podłodze. Dłoń Blaise’a przez cały
czas błądziła po plecach dziewczyn, by w końcu zatrzymać się na zapięciu jej
stanika. Spojrzał na nią pytająco, jakby czekając na zgodę. Pansy jednak,
zamiast cokolwiek mówić, przyciągnęła go do siebie i namiętnie pocałowała, taka
odpowiedź mu wystarczyła. Już po chwili jej stanik wylądował gdzieś na biurku.
Spojrzał na nią. Była piękna, płaski brzuch, małe, aczkolwiek ładne piersi i
drobna postura.
— Jesteś śliczna.
Wymruczał jej do ucha,
przygryzając je delikatnie. Zaczął całować jej szyję, schodząc z pocałunkami
coraz niżej, na ramiona, dekolt aż w końcu na piersi. Pieścił językiem
nabrzmiałe sutki swojej kochani, co wywoływało u niej ciche jęki rozkoszy. Pandy
wiła się pod wypływem pieszczot chłopaka, pragnąc go każdym centymetrem swojego
ciała. Jej dłoń w końcu zjechała do bokserek chłopaka i wsunęła się pod nie.
Delikatnie musnęła palcami nabrzmiałą męskość ukochanego, co spotkało się z
jego głośnym westchnieniem. Objęła jego penisa i zaczęła powoli poruszać ręką.
Czuła rosnące podniecenie chłopka i sam również czuła to samo. Wyjęła rękę z jego
bokserek, lecz tylko po to, aby się ich pozbyć. Blaise pomógł jej w tym, po
czym zaczął schodzić ze swoimi pocałunkami jeszcze niżej aż na brzuch. Zatachał
językiem kółeczka wokół jej pępka, ledwo muskając rozpaloną skórę dziewczyny.
Gdy zszedł jeszcze niżej, natrafił na jedyną część garderoby Pansy, którą miała
teraz na sobie. Przesunął ręką po jej podbrzuszu, po czym delikatnie ściągnął
jej majtki. Podniósł się, aby znowu zatopić się w jej słodkich wargach, a jego
dłoń nieustannie gładziła wewnętrzną stronę uda dziewczyny.
— Pragnę cię.
Wymruczała Pansy między
pocałunkami i rozchyliła nogi. Blaise jeszcze bardziej pogłębił ich pocałunek,
po czym delikatnie w nią wszedł. Jęknęła cicho, czując go nareszcie w sobie.
Poruszali się powoli, delektując się każdą chwilą, Nigdzie im się nie
spieszyło. Z gardła dziewczyny wydobywały się coraz głośniejsze jęki, a jej
palce zaciskały się na plecach Blaise’a. Ten czując zbliżające się spełnienie,
przyspieszył nieco swoje ruchy, co u jego ukochanej wywołał jeszcze głośniejsze
jęki i powtarzanie jego imienia. Oboje osiągnęli apogeum rozkoszy niemal w tym
samym momencie. Po ciele Zabiniego rozlała się fala rozkoszy i ciepła, a gdy
jego kochanka szczytowała, zatkał jej usta namiętnym pocałunkiem, po czym opadł
na nią, oddychając szybko. Czuli się w stu procentach spełnieni, seks z
przypadkową osobą nie mógł dorównać temu z drugą połówką. Blaise podniósł się i
położył obok panny Parkinson, przygarniając ją do siebie. Nakrył ich oboje
kołdrą i pocałował Pansy w czoło.
— Jesteś najwspanialszą
kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem.
— Kocham cię, Blaise.
Odpowiedziała krótko
Pansy i pocałowała go.
— Ja ciebie też.
Oboje byli tak
wyczerpani, że już po chwili zasnęli w swoich ramionach.
*****
W końcu nadeszła sobota,
już jutro wracają do Hogwartu. Z taką myślą Hermiona zwlekła się z łóżka. Przez
cały ten cholerny wyjazd tylko czekała na dzień jutrzejszy. Szczerze żałowała,
że w ogóle tu przyjechała, ale ludzie uczą się na błędach. Wyjęła z szafy ubrania i resztę potrzebnych
rzeczy, po czym udała się do łazienki. Po drodze odruchowo spojrzała na łóżko
Dracona, który jeszcze spał. Jego włosy jak zwykle pozostawały w nieładzie, a
na twarzy błąkał się cień uśmiechu. Patrząc na niego, poczuła dziwne ukucie w
sercu, więc odwróciła głowę i weszła do łazienki. Od pięciu dni nie zamienili
ze sobą ani słowa, chyba że były to kłótnie i nie zapowiadało się, aby miało to
ulec jakiejkolwiek zmianie. Ogarnęła się w jakieś dwadzieścia minut i poszła na
śniadanie. Siedziała z Marcusem i Danielem, jednak kompletnie nie zwracała na
nich uwagi. Jej myśli bardzo skutecznie zajmował pewien blondyn, który właśnie
kilka miejsc dalej bajerował kolejną naiwną dziewczynę. Starała się o nim
zapomnieć i zająć się jedzenie. W końcu zaczęła się zastanawiać, jak spędzić
ostatni dzień w tym zamku. Właściwe to otrzymała kilka propozycji spotkania, a
nawet została zaproszona na jakąś imprezę, ale nieszczególnie miała na to
wszystko ochotę. Perspektywa spędzenia kilku godzin ze zgrają palantów, którzy
z niewiadomych powodów ślinią się na jej widok, nie interesowała jej za bardzo.
Ostatecznie stwierdziła, że jedyne co może rozbić, to pójść i w spokoju
poczytać w bibliotece. Tam na pewno nikt jej nie będzie przeszkadzał, a poza
tym będzie z daleka od pewnego Ślizgona. Skończyła posiłek i tak jak wcześniej
postanowiła, udała się do biblioteki. Szybko pokonała ciemne korytarze i już po
chwili stała przed ogromnymi, dębowymi drzwiami. Weszła do środka i do jej
nozdrzy od razu dotarł zapach pergaminu, który tak kochała. Przechadzała się
pomiędzy regałami, szukając dla siebie jakieś ciekawej książki. W końcu jej
spojrzenia padło na dość gruby tom, który bardzo ją zainteresował, „Tajemnice najsilniejszej magii na świecie”
. Wzięła wolumin i usiadła przy stoliku tuż obok okna. Otworzyła opasły tom na
pierwszej stronie, gdzie złotym atramentem wypisany był tytuł, ale nigdzie nie
zauważyła autora, pomimo tego przewróciła kartkę i zaczęła czytać. Z każdą
stroną coraz bardziej zgłębiała się w lekturze. Każda stronica zawierała jakieś
przesłanie. „Najpotężniejszej magii nie
widać, jest ona schowana w głębi naszego serca i daje nam siłę na pokonanie
wszystkich przeciwności losu”. Przeczytała już jedną trzecią książki, a
autor nadal nie zdradził, o jakiej magii mówi. Jedne, co opisywał to, jak jest
ważna i wyjątkowa. Nim Hermiona się obejrzała, wybiła godzina piętnasta.
Zastanawiała się, co rozbić. Za wszelką cenę chciała przeczytać tę książkę, ale
wiedziała, że nie zdąży, gdyż biblioteka była czynna jedynie do siedemnastej,
co dla niej stanowiło nonsens. Nagle wpadła na genialny pomysł. Wyjęła różdżką
i machnęła nią krótko, po czym obok oryginału książki pojawiła się jej idealna
kopia. Wypowiedziała kolejne zaklęcie i przetransportowała kopię do swojego
pokoju, po czym odłożyła oryginał i wyszła, kierując się na obiad. Przez cały
czas myślała o tajemniczej książce. Po jej głowie krążyły pojedyncze cytaty z
niej. „Gdy odkryjesz w sobie tę magię,
nic nie będzie Ci straszne, a twoje życie nabierze sensu”. „Magia ta to ogromna
potęga, którą dysponuje każdy z nas, jednak niewłaściwie wykorzystana potrafi
zniszczyć nie tylko twój świat”. Skubnęła coś tylko z obiadu, po czym
szybko udała się do swojego pokoju. Gdy była już przy drzwiach usłyszała czyjś
głos.
— Hermiona!
Odwróciła się, ku niej
zmierzał nie kto inny jak Wiktor Krum.
— Czego chcesz?
Warknęła niezbyt
grzecznie Hermiona. Nie minęła jej wściekłość na niego. Nie dość, że miał
czelność ją pocałować, to jeszcze przez niego pokłóciła się z Malfoyem.
— Możemy porozmawiać?
— Mów.
— Ale może w jakimś
bardziej ustronnym miejscu?
— Żebyś znowu zaczął się
do mnie dobierać? Nie dzięki. Albo gadaj, o co chodzi, albo daj mi spokój.
— Niech będzie. Myślałaś
o naszej ostatniej rozmowie?
— Wolałam sobie tego nie
przypominać.
— Ale posłuchaj, ja
naprawdę cię kocham. Wiem, że trochę mnie poniosło, ale przepraszam. Błagam,
daj nam szansę.
— Już ci mówiłam, nie
kocham cię, zrozum to wreszcie.
— Nie rozumiem. Przecież
było nam dobrze razem.
— Człowieku to było
cztery lata temu!
— I co z tego? Moja
miłość do ciebie nigdy nie wygasła, zawsze byłaś dla mnie najważniejsza.
— Czy ty sobie słyszysz?
Mówisz mi, że mnie kochasz, a jakoś od dwóch lat nie dawałeś znaku życia i nie
obchodziło cię, co się ze mną dzieje przez ten czas! Zrozum to raz na zawsze, my
nigdy już nie będziemy razem.
Miała dość Kruma i jego
żebrania o rzekomą miłość. Ona wiedziała, że on na pewno jej nie kocha, tylko
po prostu jest jego chwilowym kaprysem, a taki układ jej nie odpowiadał.
— Ja wiem, o co tu
chodzi, o tego Malfoya!
Krzyknął Wiktor. Nie
mógł znieść myśl, że jakaś kobieta mogłaby go odrzucić.
— Jego w to nie mieszaj!
On nie ma z tym nic wspólnego!
– Akurat myślisz, że nie
widzę, jak na niego patrzysz?! Czy ty nie widzisz, że on nie jest ciebie wart?!
Dajesz z siebie robić skończoną idiotkę! On posuwa połowę dziewczyn w tym
zamku, a ty i tak lecisz do niego, jak jakaś dziwka!
Tego było za wiele. Hermiona
bez wahania spoliczkowała Bułgara. Nie pozwoli się tak traktować, już nigdy
więcej nikt nie będzie jej obrażał.
— Nie waż się do mnie
tak mówić! Nic o mnie nie wiesz! Ostrzegam cię, jeszcze jedna taka akcja, a
pożałujesz, że kiedykolwiek się spotkaliśmy!
Odwróciła się na pięcie
i weszła do pokoju, z hukiem zamykając za sobą drzwi. Od razu rzuciła się na
łóżko, nawet nie zauważając swojego współlokatora, który leżał na swoim
posłaniu i słyszał jej całą rozmowę z Krumem. Draco spojrzał na nią, leżała na
brzuchu z twarzą wtuloną w poduszkę, widział, że ma koszmarny humor. Był wściekły na Bułgara za to, co jej
powiedział. Nie dość, że ją obraził, to jeszcze miał czelność oczerniać i jego.
„Idioto, sam ją niedawno nazwałeś
puszczalską, a teraz na jej oczach wyrywasz każdą dziewczynę”, odezwał się
cichy głosik w jego głowie, któremu niestety musiał przyznać rację. Nie tylko
Krum zachowywał się,\ jak skończona świnia. Leżał tak i nadal wpatrywał się w Granger.
Nagle ta podniosła głowę i ich spojrzenia się spotkały. Od razu zauważył w jej
oczach gniew, ale i smutek, do którego na pewno również on się przyczynił.
Patrzyli na siebie przez chwilę, jednak Hermiona poderwała się do pozycji
siedzącej i ze świstem zasunęła zasłony od swojego łóżka. Oparła się o zimną
ścianę i przymknęła oczy, z których spływały jej łzy. Nie radziła już sobie z
tym wszystkim. Jednak w końcu przypomniała sobie o książce, która aktualnie
spoczywała obok jej poduszki. Wzięła tom i bez trudu odnalazła stronę, na
której skończyła. Ponownie zagłębiła się w świecie literatury, co w tym
momencie było dla niej wybawieniem. Draco nadal tępo wpatrywał się w miejsce,
gdzie jeszcze przed chwilą widział Granger. Miał coraz większe wyrzuty sumienia
z powodu jak ją potraktował i jak traktuje nadal. Utwierdzał się w
przeświadczeniu, że chyba naprawdę powinien ją przeprosić. Jednak nie mógł się
na to zdobyć. Nadal tkwił w nim ten dawny arystokrata, który nie potrafił
przyznać się do błędu, a już tym bardziej za niego przeprosić. Nawet chęć
odzyskania jej nie była w stanie tego w nim przezwyciężyć. Doszedł do wniosku,
że w końcu i tak wszystko musi się jakoś ułożyć, był Malfoyem i zawsze dostawał
to, czego chciał. Leżał tak aż do kolacji. Gdy wybiła dziewiętnasta, podniósł
się i spojrzał na łóżko Hermiony, jednak nie wyglądało na to, aby ta miała
zamiar się gdziekolwiek ruszyć. Przez chwile bił się z myślami, ale w końcu
postanowił się do niej odezwać.
— Granger, kolacja.
Burknął najbardziej
oschłym tonem, na jaki go było stać.
— Nigdzie nie idę.
Rzuciła tylko
zachrypniętym głosem. Draco od razu zorientował się, że musiała płakać. Aż go
coś ścisnęło od środka na samą myśl o tym, ale oczywiście jak to on nie dał nic
po sobie poznać.
— Musisz coś jeść.
— Już nie udawaj, że się
o mnie martwisz.
Prychnęła Hermiona.
Najpierw nie odzywa się do niej przez kilka dni, a teraz nagle robi z siebie
troskliwego przyjaciela.
— Nie martwi się, ale ja
potem nie będę cię zbierać, jak zemdlejesz.
— Nikt cię o to nie
prosi.
Draco wiedział, że z nią
nie wygra. Miał dobre chęci, ale skoro nie to nie. Wyszedł z pokoju i skierował
się na kolację. Tym razem siedział sam na końcu stołu, z daleka od całej
reszty. Przez cały czas myślał o Granger. Skończywszy jeść, już miał wychodzić,
gdy wpadła mu do głowy pewna myśl. Wziął jedną z serwetek i zawinął w nią dwie
kanapki. Wrócił do pokoju, Hermiona nadal siedziała za zasłoniętymi zasłonami
łóżka. Podszedł do jej stolika nocnego i położył na nim przyniesione jedzenie,
po czym przywołał do siebie potrzebne rzeczy i udał się do łazienki. Chciał
wziąć długą kąpiel, ponieważ i tak nie miał ochoty nigdzie wychodzić. Gdy po
godzinie wrócił do sypialni w swoich szarych dresach i bez koszulki usłyszał
pukanie do drzwi. Podszedł do nich i otworzył. Przed nim stało dwóch chłopaków,
którzy kilka dni temu oprowadzali ich po szkole.
— Jest Hermiona?
Zapytał wyższy z nich,
Marcus.
— A o co chodzi?
Oczy Dracona zalśniły
niebezpiecznie na widok tych dwóch dupków.
— Możesz ją po prostu
zawołać?
— Chwila.
Draco podszedł do łóżka Granger
i rozsunął jego zasłony. Hermiona podniosła wzrok znad książki i spojrzała na
niego nieco zaskoczona.
— Granger, twoi kumple
przyszli do ciebie.
— Co?
— Przecież mówi
wyraźnie, to ci dwaj od oprowadzania.
— Już idę.
Wstała, ominęła Malfoya,
po czym podeszła do drzwi i otworzyła je.
— Cześć, Hermiona.
Powiedzieli
jednocześnie, uśmiechając się do niej.
— Hej.
— Ty jeszcze niegotowa?
Przecież idziemy na imprezę.
Stwierdził Daniel, nie
przestając się szczerzyć.
— Ale ja mówiłam, że
nigdzie nie idę.
— Nie bądź taka, to
twoja ostatnia noc tutaj, trzeba się zabawić.
Tym razem odezwał się
Marcus. Obaj chłopcy liczyli na towarzystwo panny Granger tego wieczoru, a może
nawet nocy.
— Nie mam ochoty.
— Przestań marudzić i
chodź z nami.
Daniel próbował złapać
ją za rękę, ale ta była szybsza i cofnęła ją.
— Powiedziałam nie, żegnam!
Krzyknęła Hermiona i z
hukiem zatrzasnęła im drzwi przed nosem. Nadal była zła po rozmowie z Krumem, a
teraz jeszcze oni. Postanowiła wziąć długą kąpiel i poczytać książkę. Wzięła
wszystko, co było jej potrzebne i udała się do łazienki. Po chwili leżała już w
gorącej wodzie pachnącej cytrynami. Otworzyła swój wolumin i zaczęła czytać. Po
jakichś dwóch godzinach i dwukrotnym podgrzewaniu wody dotarła do schyłku
książki, a nadal nie wiedziała, o jakiej magii mówi autor. Jednak pomimo tego
ten niezwykły wolumin z każdą stroną fascynował ją coraz bardziej. W końcu po
kolejnej godzinie skończyła ostatni rozdział i była trochę zawiedziona. Autor
nawet teraz nie zdradził, o jakie czary mu chodziło. Przewróciła ostatnią
stronę i natknęła się na krótką notatkę wypisaną złotym atramentem.
„Zapewne każdy z Was
zastanawia się, o czym jest moja książka. Przez kilkaset stron pisałem o magii,
która każdemu z nas jest bardzo bliska, ale zapewne niewielu z nas zdaje sobie sprawę
z jej potęgi. Nie będę Was dłużej
trzymał w niepewności, moja książka mówi o miłości – najsilniejszej i
najbardziej niezwykłej magii. Mam nadzieję, że teraz inaczej spojrzycie na to
cudowne uczucie i docenicie jego moc, a co najważniejsze przestaniecie się go
bać i zaczniecie walczyć o swoją miłość”
Hermiona była w szoku.
Nawet przez myśl jej nie przeszło, że ta książka może być o miłości, ale teraz,
gdy przypominała sobie poszczególne jej fragmenty, uznała, że naprawdę pasują
one do tego uczucia. Hermiona pragnęła doświadczyć kiedyś takiej miłości,
jednak coraz częściej zastanawiała się, czy kiedykolwiek będzie jej to dane. W
tym momencie przypomniał jej się jeden z fragmentów książki, „Miej oczy szeroko otwarte, bo klucz do
twojej magii może być tuż obok Ciebie.”
świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Pansy i Blaise będą razem ♥
Mam nadzieje, że Draco i Hermiona szybko się pogodzą ;)
I Krum się odwali od Mionki xd
czekam na next :)
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Bardzo fajny rozdział ;d
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podoba jak opisałaś sytuacje Blaise'a i Pansy ;d Wgl Blaise taki wstydliwy ;)
He he kto by pomyślał ;d
Ale już Malfoy mógłby się przełamać i w końcu porozmawiać z Hermioną szczerze ;d
Czekam na kolejny rozdział i życzę weny ;d
Ewelina
Rozdział zajebisty pisz dalej. Kiedy będzie kolejna notka? :)
OdpowiedzUsuńWow. Zajebista notka. Pisz dalej i nigdy nei przestawaj bo Avada dostaniesz :D masz talent i nie pozwol mu zginac. Pozdrawiam i czekam na nowa notke :)
OdpowiedzUsuńNie dodawałam komentarza pod każdym rozdziałem, a na bloga wpadłam dopiero dzisiejszego dnia. Jest.. cudowny! Niech ten Wiktor odpierdoli się od Hermiony, a z Draco wreszcie się pogodzi. To tyle xoxo.
OdpowiedzUsuńfajnie, podoba mi sie parring Blaise i Pansy, ale wolałabym żeby to była Ginny :D
OdpowiedzUsuńale no cóż, jest świetnie, myślałam że to +18 to bedzie Draco i Miona, a tu taka niespodzianka ! :D
fajnie, fajnie , czekam na kolejny
// Karola, SWAG
Super :D Blais i Pansy nonono :D A Draco olalby ta swoja arystokratyczna sumę i w końcu przeprosił Mione .... No i fakt miłość najwieksza magia na świecie :D czekam na nn :D Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńWow, Blais i Pan jeszcze raz wow. A co do Hermiony i Draco mam nadzieje ze sie pogodza.
OdpowiedzUsuńsupersupersupersuper xd
OdpowiedzUsuńCiekawe jak wyglądały by przeprosiny Smoka. Blaise i Pansy spodziewali się, że Miona i Draco podczas wyjazdu się do siebie zbliżą ale nie za bardzo im to wyszło. Cieszę się, że Blaise i Pansy są razem. Rozdział cudy czekam na więcej!!!
OdpowiedzUsuńEeeeee jak zobaczyłam +18 to miałam nadzieję, że będzie coś iskrzyć między Mioną i Draco. Lubie jak mnie ktoś zaskakuje ;p. Hermiona odmawia imprezy? Szkoda, mógł być z tego ciekawy wątek.
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Super. czekam z niecierpliwością na nexta. Weny
OdpowiedzUsuńCuuuuuuuuuuudowne!
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następny ?
OdpowiedzUsuńNie wiem kiedy ukarze się następny rozdział, bo jestem zajęta i dzisiaj i jutro, może dam rade coś wstawić w poniedziałek.
OdpowiedzUsuńokkkk
UsuńOooo trochę się rozczarowałam, bo myślałam, że poczytam o jakiejś gorącej scenie Dracona i Hermiony. :( Nie mniej jednak rozdział cudowny, jak zawsze. :) Świetnie sobie poradziłaś z tą erotyczną sceną, ja osobiście się za to nie wzięłam. xD Mam nadzieję, że notka będzie nie długo. ;) Fajnie wyszło z Blaisem i Pansy. :)Weny! :* i zapraszam do mnie http://dramione-umrzec-z-mlosci.blogspot.com/ , http://rose-scorpius-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKurde ;/ Byłam święcie przekonana , że na tym wyjeździe coś więcej między nimi zaiskrzy..a tu dupa. Chociaż podoba mi się , że obydwoje w ten sposób uświadamiają sobie, że nie mogą bez siebie żyć. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i życzę weny! ;*
Boski rozdział Najlepszy koniec ale część +18 też niezła :D Szkoda tylko że DRACO i Hermiona się nie dogadują ale mam nadzieje na rychłą zmiane .
OdpowiedzUsuńCudo. Mam nadzieję że się pogodzą. Wracam do czytania.
OdpowiedzUsuńJ.K.
hahaahaha :3 od razu zgadłam z tą miłością ! :-D
OdpowiedzUsuńpięknie.. tylko wszystko sie psuje między nimi.. a kawałek o Pansy i Blaisie ? - Piękny ! <3
CzytelniczkaGreen.
Jakiee świetne. Czytam dalej , ale chyba już nie dziś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki <3
Prawie się popłakałam na końcu.
OdpowiedzUsuńFajnie opisałaś Blaise'a i Pansy.
Wspaniały blog! Weny!
http://62442-dramione-magic-love.blogspot.com/?m=1
Chciałabym mieć taką książkę .:-) :-)
OdpowiedzUsuń"Niepodobne" razem, "półmózgów" razem.
OdpowiedzUsuńScena miłosna cudna, a że księga jest o miłości to od razu się zorientowałam ;)
Pozdrawiam :)
Potrzebuję modułu sprawdzania pisowni, aby pomóc mi odzyskać moje przedmioty i uratować moje małżeństwo: Wyślij go na adres: peterlovespell1@gmail.com
OdpowiedzUsuń1) cel miłości
2) Zaklęte zaklęcia miłosne
3) Rozwód
4) Listy małżeńskie
5) Czar wiążący.
6) Czary rozpadu
7) Zapobieganie dawnemu kochankowi
8.) Zostaniesz wprowadzony do obrotu w swoim biurze / zaklęcie Loterii
9) zadowoli twojego kochanka
Skontaktuj się z tym wspaniałym człowiekiem, jeśli masz jakiś problem z trwałym rozwiązaniem
przez peterlovespell1@gmail.com