piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 15


Wybiła szósta rano, a panna Granger właśnie otworzyła oczy i przeciągnęła się leniwie. Było jeszcze wcześnie, ale postanowiła pójść do łazienki już teraz, aby nie uprzedził jej Malfoy. Szybko wyślizgnęła się spod kołdry i już po chwili znajdowała w łazience. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby i zabrała się za swoje włosy. Postanowiła je dzisiaj wyprostować, co wcale nie było takie łatwe. Na szczęście Ginny pokazała jej kiedyś kilka bardzo przydatnych zaklęć i dlatego po kilku machnięciach różdżką zamiast loków miała lśniące, proste włosy. Już miała się ubierać, gdy spostrzegła, że nie zabrała ze sobą ubrań. Zaklęła pod nosem, chcąc nie chcąc musiała wyjść z łazienki w samym ręczniku. Modliła się do Merlina, aby jej współlokator jeszcze spał. Weszła do sypialni i od razu skierowała się do szafy, przy której na jej nieszczęście stał nie kto inny jak Draco. Odwrócił się i oniemiał. Ku niemu zmierzała przepiękna dziewczyna, odziana jedynie w bardzo kusy ręcznik. Stał tak, wpatrując się w nią i nawet nie zauważył, kiedy znalazła się tuż przed nim.
— Malfoy, pozbieraj szczękę z podłogi i odsuń się z łaski swojej.
Draco zamrugał, przez chwilę zapomniał o tym, że od wczoraj ich relacje nie wyglądają zbyt dobrze. Szybko przybrał na twarz kpiący uśmiech, patrząc na nią wyzywająco.
— Nie pochlebiaj sobie, Granger, Alice ma o niebo lepsze ciało do ciebie.
Liczył na to, że tą uwagą wyprowadzi ją z równowagi, jednak nic takiego nie nastąpiło. Hermiona nadal stała niewzruszona, piorunując go wzrokiem.
— Tak? W takim razie przestań się na mnie gapić, odsuń się od szafy i leć do swojej koleżanki.
— Nie tym tonem.
Warknął Draco, robiąc krok w jej stronę. Nie podobało mu się to, w jaki sposób się do niego odnosi. Hermiona nie cofnęła się pomimo tego, że Ślizgona był bardzo blisko niej. Stała z dumnie podniesioną głową, jedną ręką trzymając ręcznik.
— Odsuń się, to nie będziesz musiał nawet ze mną rozmawiać.
— Nie będziesz mi mówić, co mam robić. Żadna…
— Szlama?
— …kobieta nie będzie mną rządzić.
Zaskoczył ją, była pewna, że nazwie ją szlamą, jak to zwykle czynił podczas ich dawniejszych kłótni.
— W takim razie odsuń się, proszę, bo nie chcę spóźnić się na śniadanie.
Draco obdarzył ją wrogim spojrzeniem, w którym jednak dało się zauważyć nutę smutku, po czym odszedł. Hermiona szybko złapała ubrania i poszła do łazienki. Gdy była już gotowa i wróciła do sypialni, Malfoy zniknął. Z głową pełną myśli udała się na śniadanie. Była zła, a jednocześnie smutna. Nie chciała się kłócić z Draconem, a wręcz brakowało jej jego obecności, pomimo tego, że posprzeczali się zaledwie wczoraj. „Na Merlina, kompletnie zwariowałam”. Pomimo tych wszystkich myśli wiedziała, że ona pierwsza ręki na pewno do niego nie wyciągnie. Nie pozwalała jej na to duma, a poza tym to nie ona zaczęła to wszystko i to nie ona powinna przepraszać. Doszła już do sali i się rozejrzała. Jej wzrok od razu odnalazł blond czuprynę Malfoya, który siedział otoczony grupką dziewczyn. Na obu jego ramionach uwiesiły się jakieś wytapetowane blondynki. W pewnym momencie ich spojrzenia się spotkały. Wpatrywali się sobie głęboko w oczy, jednak po chwili Malfoy uśmiechnął się złośliwie i pocałował jedną z siedzących obok niego dziewcząt. Tego było już za wiele, Hermiona zamiast smutku poczuła gniew, ale nie dała tego po sobie poznać. Zajęła miejsce pomiędzy jakimiś chłopakami, którzy oczywiście powitali ją z szerokimi uśmiechami i wzięła się za śniadanie. Nagle dyrektor wstał ze swojego miejsca i zabrał głos.
— Cisza!
Wszyscy umilkli i zwrócili się w stronę podium.
— Jak wiecie, obecnie w naszej szkole znajduje się dwójka uczniów z Hogwartu. Dziś ktoś musi ich oprowadzić po zamku, są jacyś chętni?
Ręce połowy zgromadzonych uczniów wystrzeliły w górę z prędkością światła.
— Cieszę się, że mamy tylu chętnych, ale potrzebuję tylko dwie osoby.
Dyrektor zamyślił się na chwilę. Chciał, aby przewodnicy godnie zaprezentowali jego szkołę. W końcu podjął decyzję.
— Marcus Frans, Daniel Rong oprowadzicie naszych gości.
Okazał się, że ci dwaj to mężczyźni siedzący po obu stronach Hermiony. Obaj przybili sobie piątkę i spojrzeli z szerokimi uśmiechami na dziewczynę, która odwzajemniła ten gest. Po śniadaniu Hermiona w towarzystwie nowych kolegów opuściła salę, przed którą czekali na Dracona. Przybył on po mniej więcej pięciu minutach i spojrzał z niechęcią na obu chłopaków, za to na Granger nie zwrócił najmniejszej uwagi. Bez słowa ruszyli za uczniami Durmstrangu, którzy zaczęli opowiadać o zamku, jednak ani Hermiona, ani Draco nie zwracali na nich najmniejszej uwagi. Każde z nich myślało o osobie idącej obok. Draco miał coraz większe wątpliwości co do tego, co zrobił i co robi teraz. Był już pewny, że Granger nic nie łączy z Krumem, a pomimo to dalej ciągnął ten cyrk, bo najzwyczajniej w świecie nie miał pojęcia, jak to wszystko naprostować. Nawet nie brał pod uwagę opcji, że mógłby ją najzwyczajniej w świecie przeprosić. W głębi duszy miał jednak ogromną nadzieję, że w końcu wszystko jakoś się ułoży, bo nieświadomie tęsknił za tą nieznośną dziewczyną.

*****

Pokój wspólny Slytherinu był prawie pusty. Poza kilkoma pierwszoroczniakami zostały w nim jedynie dwie osoby z siódmego roku. Blaise i Pansy siedzieli na kanapie przed kominkiem, a przed nimi leżał Demon.
— Nie wierzę, że to mówię, ale brakuje mi już Hermiony i Dracona, bez nich jest jakoś tak cicho.
Stwierdził Blaise, uśmiechając się delikatnie.
— Nie ma ich dopiero pięć dni, a my już tęsknimy, ale na szczęście wracają w niedzielę. A poza tym może taki wyjazd dobrze im zrobi.
— Co masz na myśli?
— No wiesz wyjazd tylko we dwoje. Może w końcu zrozumieją, że ich do siebie cięgnie i przyznają się do tego.
— Wiesz, ja coraz częściej myślę, że oni po prostu boją się odrzucenia. Właściwie to nigdy nie jesteśmy pewni, co czuje ta druga osoba.
— Ale lepiej spróbować i wiedzieć, że wykorzystaliśmy szansę, niż do końca życia żałować, że poddaliśmy się bez walki.
Mówiąc to, Pansy patrzyła Zabiniemu prosto w oczy, jednak po chwili speszyła się i odwróciła wzrok. Blaise zamyślił się na chwilę. A co jeśli Pansy ma rację? Co, jeśli przez strach przed porażką można stracić szansę na coś wyjątkowego? Co, jeśli przez tchórzostwo można nie zaznać prawdziwej miłości i bezpowrotnie utracić drugą połówkę? O nie, Diabeł nie miał zamiaru tak skończyć. Nie był tchórzem, musiał walczyć o swoje szczęście. Jeśli miał czegoś żałować to porażki, a nie tego, że nawet nie spróbował. Nagle z rozmyślań wyrwał go głos Pansy.
— Chodźmy na kolację.
Już wstawała z kanapy, gdy zatrzymała ją silna ręka Blaise’a.
— Poczekaj, chciałbym o coś zapytać.
Popatrzyła na niego badawczo i ponownie opadła na sofę.
— To mów.
— Poszłabyś ze mną po kolacji do Hogsmeade?
— Dzisiaj?
— Tak.
— W sumie czemu nie.
Blaise uśmiechną się szeroko, po czym oboje ruszyli na kolację. Pansy zastanawiała się, po co mają iść do wioski. Blaise przez cały posiłek zachowywał się dość dziwnie, pozostawał zamyślony i prawie wcale się nie odzywał, co było bardzo do niego niepodobne. Postanowiła jednak o nic go nie wypytywać, tylko poczekać aż sam jej wszystko powie. Zaraz po posiłku Pansy wróciła do dormitorium, aby się przebrać. Gdy była już gotowa, udała się do salonu, w którym czekał Blaise.
— Mamy zgodę Slughorna, więc możemy iść.
— A dowiem się w końcu, po co?
— Yyy… nie. Wszystko powiem ci w wiosce.
Blaise uśmiechnął się łobuzersko, po czym oboje skierowali się w stronę wyjścia ze szkoły. Szli w milczeniu, co jeszcze bardziej zdziwiło pannę Parkinson. Zabini zawsze gadał jak najęty, a teraz? Zaczęła się niepokoić, że może coś się stało. Minęło kilkanaście minut, a Ślizgoni stali już na głównej ulicy Hogsmeade.
— Gdzie teraz idziemy?
Zapytała Pansy, aby przerwać ciążącą jej ciszę.
— Najpierw do Miodowego Królestwa i Świńskiego Łba, trzeba by uzupełnić zapas Ognistej, a na koniec może małe piwko kremowe.
— To chodźmy.
Zrobienie wszystkich zakupów zajęło im około pół godziny. Obładowani Whisky oraz słodyczami weszli do Trzech Mioteł i zajęli stolik w głębi lokalu. Zabini poszedł po piwo, a w tym czasie Pansy przeniosła ich zakupy do swojego dormitorium. Po chwili Blaise był już z powrotem.
— Przyszliśmy tu tylko na zakupy i piwo?
Zapytała Pansy, upijając łyk napoju.
— Nie…
Widać było, że Blaise jest zdenerwowany. Przez cały czas rozglądał się nerwowo i wyginał palce pod dziwnym kątem.
— Więc?
Pansy naprawdę zaczęła się niepokoić. Ten zawsze pewny siebie i wygadany chłopak wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć.
— Bo j-ja chyba się zakochałem…
Pansy momentalnie zbladła, a jej serce stanęło. Blaise był dla niej bardzo bliską osobą i na pewno nie darzyła go jedynie sympatią, ale nie miała odwagi mu tego powiedzieć. A teraz było za późno, on znalazł sobie inną.
— T-to wspaniale… znam ją?
Zabini zrobił duże oczy. Nie takiego obrotu sprawy się spodziewał, ale miał już w głowę genialny pomysł, jak wybrnąć z tej sytuacji.
— Tak, nawet nie wiesz jak dobrze.
— Czyli jest z Slytherinu?
— Yhy, w naszym wieku. Jest naprawdę cudowna. Świetnie mi się z nią rozmawia, a do tego jest prześliczna. Nigdy się tak nie czułem i wydaje mi się, że to ta jedyna.
Z każdym jego kolejnym słowem serce Pansy rozpadało się na coraz mniejsze kawałki. Teraz wiedziała, że go straciła, a to była ostatnia rzecz, której chciała, ale sama sobie była winna. Robiła sobie nadzieję, że jest dla niego kimś więcej niż przyjaciółką, ale cóż nadzieja matką głupich. Przez cały czas patrzyli sobie w oczy, panna Parkinson poczuła, że pod jej powiekami zbierają się łzy. Musiała wyjść, nie chciała przy nim płakać.
— To cudownie… życzę wam szczęścia. Przepraszam, ale ja muszę już iść.
Szybko narzuciła na siebie kurtkę i skierowała się w stronę wyjścia, a po jej policzku spłynęła pierwsza łza. Blaise siedział osłupiały, nie tego się spodziewał. Jego genialny plan okazał się beznadziejny i teraz miłość jego życia myśli, że ma inną.
— Pansy, zaczekaj!
Krzyknął, gdy ta była już przy drzwiach, jednak nie odwróciła się, a wręcz przyspieszyła kroku. Blaise rzucił na stolik kilka sykli i wybiegł z pubu. Rozejrzał się i już po chwili ujrzał sylwetkę Ślizgonki, której szukał.
— Zaczekaj!
Znowu nic. Podbiegł do niej szybko i chwytając jej za nadgarstek, obracając ją w swoją stronę. Od razu zauważył ślady łez na jej policzkach.
— Czemu już idziesz?
— Muszę… coś jeszcze zrobić.
— A nie chcesz wiedzieć, kim jest moja wybranka?
— Nie!
Pansy usiłowała wyrwać rękę z jego uścisku, ale to było na nic.
— Puść mnie! Chcę wrócić do zamku!
Blaise jednak nie zwracając uwagi na jej krzyki, przyparł ją do najbliższej ściany tak, że teraz patrzyli sobie prosto w oczy.
— Pansy…
Gdy zobaczył, że dziewczyna już otwiera usta, aby coś powiedzieć, przerwał jej stanowczym, aczkolwiek łagodnym głosem.
— Nie przerywaj mi. Powiem ci, co mam do powiedzenia, a potem obiecuję, że cię puszczę.
Milczała, więc uznał to za zgodę.
— Czy ty naprawdę nie zorientowałaś się w tym pubie, że mówiłem o tobie? Jesteś dla mnie najważniejsza i jedyna, nie jestem w stanie nawet tego opisać. Dopiero kiedy jesteś przy mnie, świat nabiera sensu, nie ma chwili, żebym o tobie nie myślał. Dzisiaj, gdy rozmawialiśmy o Draconie i Hermionie uświadomiłem sobie, że przez strach przed porażką mogę stracić coś naprawdę wyjątkowego – ciebie. A ja nie jestem tchórzem i nie zamierzam cię stracić, za bardzo cię kocham.
Po tych słowach pocałował oniemiałą dziewczynę. Właśnie w ten sposób chciał jej pokazać swoją miłość. Pansy z początku była bierna, tkwiła w zbyt wielkim szoku, aby zrobić cokolwiek. Po chwili jednak zaczęła oddawać pocałunek, zatracając się w nim tak samo, jak Blaise. Całowali się namiętnie i z pasją, każde z nich pragnęło tego już od bardzo dawna. Ich języki były splecione w erotycznym tańcu, a dłonie błądziły po ciele drugiej osoby. Gdy w końcu się od siebie oderwali, patrzyli sobie głęboko w oczy, w których oboje mogli dostrzec bezgraniczne oddanie.
— Kocham cię.
Powiedział Blaise lekko zachrypniętym głosem, głaszcząc dziewczynę po policzku.
— Ja ciebie też.
Pansy wtuliła się w ukochanego, było jej tak dobrze. Teraz jej życie stało się idealne, zyskała wszystko, czego pragnęła. Trwali tak chwilę, aż ponownie odezwała się Pansy.
— Powinniśmy już wracać.
— Masz rację.
Odsunęli się od siebie i trzymając się za ręce, ruszyli do zamku. To niesamowite, że w dwa miesiące ludzi, którzy znali się przez tyle lat, nagle może połączyć tak niezwykłe uczucie. Kiedyś znajomi z jednego domu niedarzący się sympatią, a teraz? Para młodych ludzi, którzy nie mogą bez siebie żyć. W końcu dotarli do Pokoju Wspólnego i przeszli przez salon, ściągając na siebie ciekawskie spojrzenia.
— Może wpadłabyś do mnie?
Zapytał niepewnie Blaise, jednak widząc szeroki uśmiech Pansy, rozluźnił się nieco.
— Jasne.
I ruszyli do jego dormitorium. Blaise przepuścił Pan w drzwiach i już po chwili siedzieli wtuleni w siebie na łóżku.
— Nie mogę w to wszystko uwierzyć.
Stwierdził Blaise, całując swoją partnerkę w czoło. Był teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, miał wszystko, czego pragnął.
— A konkretniej w co?
— Znamy się jakieś osiem lat, przez które nawet szczególnie się nie lubiliśmy, a teraz…
— A teraz się kochamy.
Dokończyła za niego Pansy, uroczo się uśmiechając.
— Jesteś wspaniała.
Po tych słowach wpił się w jej wargi. Całowali się z taką samą pasją, jak za pierwszym razem. Blaise pchnął delikatnie dziewczynę tak, że teraz znajdowała się pod nim. Pansy jedną dłoń wplotła we włosy chłopak, a drugą ulokowała na jego torsie. Zaczęła bawić się guzikami jego koszuli, by po chwili bardzo powoli zacząć je odpinać. Gdy skończyła, Blaise niespodziewanie przerwał ich pocałunek.
— Na pewno tego chcesz?
Wolał być pewny. Nie chciał, aby robiła coś wbrew sobie, a tym bardziej pomyślała, że chodzi mu tylko o seks.
— Tak, na pewno.
Pozbyła się jego koszuli i przyciągnęła go do siebie. Chciała tego, chciała z całego serca i nie tylko dlatego, że Blaise był nieziemsko przystojny. Kochała go i wiedziała, że jej nie wykorzysta. Błądziła dłońmi po jego placach i karku, a on zasypywał pocałunkami jej szyję. Z jej ust, co chwilę wydobywały się ciche westchnienia. Blaise był delikatny i czuły, ale jednoczenie dominował. Pansy poczuła przyjemny dreszcz, gdy ręka jej ukochanego znalazła się na jej brzuchu, a po chwili jej bluzka leżała już gdzieś na dywanie. Ich pieszczoty stawały się coraz odważniejsze, a podniecenie w każdym z nich rosło. Dziewczyna przejechała dłonią po torsie chłopaka, aż w końcu natrafiła na jego spodnie. Powoli drocząc się z nim, zaczęła rozpinać jego pasek, a potem rozporek. Po chwili Blaise został już w samych bokserkach. Nie pozostał jednak dłużny i już po chwili dolna część garderoby Pansy leżała gdzieś na podłodze. Dłoń Blaise’a przez cały czas błądziła po plecach dziewczyn, by w końcu zatrzymać się na zapięciu jej stanika. Spojrzał na nią pytająco, jakby czekając na zgodę. Pansy jednak, zamiast cokolwiek mówić, przyciągnęła go do siebie i namiętnie pocałowała, taka odpowiedź mu wystarczyła. Już po chwili jej stanik wylądował gdzieś na biurku. Spojrzał na nią. Była piękna, płaski brzuch, małe, aczkolwiek ładne piersi i drobna postura.
— Jesteś śliczna.
Wymruczał jej do ucha, przygryzając je delikatnie. Zaczął całować jej szyję, schodząc z pocałunkami coraz niżej, na ramiona, dekolt aż w końcu na piersi. Pieścił językiem nabrzmiałe sutki swojej kochani, co wywoływało u niej ciche jęki rozkoszy. Pandy wiła się pod wypływem pieszczot chłopaka, pragnąc go każdym centymetrem swojego ciała. Jej dłoń w końcu zjechała do bokserek chłopaka i wsunęła się pod nie. Delikatnie musnęła palcami nabrzmiałą męskość ukochanego, co spotkało się z jego głośnym westchnieniem. Objęła jego penisa i zaczęła powoli poruszać ręką. Czuła rosnące podniecenie chłopka i sam również czuła to samo. Wyjęła rękę z jego bokserek, lecz tylko po to, aby się ich pozbyć. Blaise pomógł jej w tym, po czym zaczął schodzić ze swoimi pocałunkami jeszcze niżej aż na brzuch. Zatachał językiem kółeczka wokół jej pępka, ledwo muskając rozpaloną skórę dziewczyny. Gdy zszedł jeszcze niżej, natrafił na jedyną część garderoby Pansy, którą miała teraz na sobie. Przesunął ręką po jej podbrzuszu, po czym delikatnie ściągnął jej majtki. Podniósł się, aby znowu zatopić się w jej słodkich wargach, a jego dłoń nieustannie gładziła wewnętrzną stronę uda dziewczyny.
— Pragnę cię.
Wymruczała Pansy między pocałunkami i rozchyliła nogi. Blaise jeszcze bardziej pogłębił ich pocałunek, po czym delikatnie w nią wszedł. Jęknęła cicho, czując go nareszcie w sobie. Poruszali się powoli, delektując się każdą chwilą, Nigdzie im się nie spieszyło. Z gardła dziewczyny wydobywały się coraz głośniejsze jęki, a jej palce zaciskały się na plecach Blaise’a. Ten czując zbliżające się spełnienie, przyspieszył nieco swoje ruchy, co u jego ukochanej wywołał jeszcze głośniejsze jęki i powtarzanie jego imienia. Oboje osiągnęli apogeum rozkoszy niemal w tym samym momencie. Po ciele Zabiniego rozlała się fala rozkoszy i ciepła, a gdy jego kochanka szczytowała, zatkał jej usta namiętnym pocałunkiem, po czym opadł na nią, oddychając szybko. Czuli się w stu procentach spełnieni, seks z przypadkową osobą nie mógł dorównać temu z drugą połówką. Blaise podniósł się i położył obok panny Parkinson, przygarniając ją do siebie. Nakrył ich oboje kołdrą i pocałował Pansy w czoło.
— Jesteś najwspanialszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem.
— Kocham cię, Blaise.
Odpowiedziała krótko Pansy i pocałowała go.
— Ja ciebie też.
Oboje byli tak wyczerpani, że już po chwili zasnęli w swoich ramionach.

*****

W końcu nadeszła sobota, już jutro wracają do Hogwartu. Z taką myślą Hermiona zwlekła się z łóżka. Przez cały ten cholerny wyjazd tylko czekała na dzień jutrzejszy. Szczerze żałowała, że w ogóle tu przyjechała, ale ludzie uczą się na błędach. Wyjęła z szafy ubrania i resztę potrzebnych rzeczy, po czym udała się do łazienki. Po drodze odruchowo spojrzała na łóżko Dracona, który jeszcze spał. Jego włosy jak zwykle pozostawały w nieładzie, a na twarzy błąkał się cień uśmiechu. Patrząc na niego, poczuła dziwne ukucie w sercu, więc odwróciła głowę i weszła do łazienki. Od pięciu dni nie zamienili ze sobą ani słowa, chyba że były to kłótnie i nie zapowiadało się, aby miało to ulec jakiejkolwiek zmianie. Ogarnęła się w jakieś dwadzieścia minut i poszła na śniadanie. Siedziała z Marcusem i Danielem, jednak kompletnie nie zwracała na nich uwagi. Jej myśli bardzo skutecznie zajmował pewien blondyn, który właśnie kilka miejsc dalej bajerował kolejną naiwną dziewczynę. Starała się o nim zapomnieć i zająć się jedzenie. W końcu zaczęła się zastanawiać, jak spędzić ostatni dzień w tym zamku. Właściwe to otrzymała kilka propozycji spotkania, a nawet została zaproszona na jakąś imprezę, ale nieszczególnie miała na to wszystko ochotę. Perspektywa spędzenia kilku godzin ze zgrają palantów, którzy z niewiadomych powodów ślinią się na jej widok, nie interesowała jej za bardzo. Ostatecznie stwierdziła, że jedyne co może rozbić, to pójść i w spokoju poczytać w bibliotece. Tam na pewno nikt jej nie będzie przeszkadzał, a poza tym będzie z daleka od pewnego Ślizgona. Skończyła posiłek i tak jak wcześniej postanowiła, udała się do biblioteki. Szybko pokonała ciemne korytarze i już po chwili stała przed ogromnymi, dębowymi drzwiami. Weszła do środka i do jej nozdrzy od razu dotarł zapach pergaminu, który tak kochała. Przechadzała się pomiędzy regałami, szukając dla siebie jakieś ciekawej książki. W końcu jej spojrzenia padło na dość gruby tom, który bardzo ją zainteresował, „Tajemnice najsilniejszej magii na świecie” . Wzięła wolumin i usiadła przy stoliku tuż obok okna. Otworzyła opasły tom na pierwszej stronie, gdzie złotym atramentem wypisany był tytuł, ale nigdzie nie zauważyła autora, pomimo tego przewróciła kartkę i zaczęła czytać. Z każdą stroną coraz bardziej zgłębiała się w lekturze. Każda stronica zawierała jakieś przesłanie. „Najpotężniejszej magii nie widać, jest ona schowana w głębi naszego serca i daje nam siłę na pokonanie wszystkich przeciwności losu”. Przeczytała już jedną trzecią książki, a autor nadal nie zdradził, o jakiej magii mówi. Jedne, co opisywał to, jak jest ważna i wyjątkowa. Nim Hermiona się obejrzała, wybiła godzina piętnasta. Zastanawiała się, co rozbić. Za wszelką cenę chciała przeczytać tę książkę, ale wiedziała, że nie zdąży, gdyż biblioteka była czynna jedynie do siedemnastej, co dla niej stanowiło nonsens. Nagle wpadła na genialny pomysł. Wyjęła różdżką i machnęła nią krótko, po czym obok oryginału książki pojawiła się jej idealna kopia. Wypowiedziała kolejne zaklęcie i przetransportowała kopię do swojego pokoju, po czym odłożyła oryginał i wyszła, kierując się na obiad. Przez cały czas myślała o tajemniczej książce. Po jej głowie krążyły pojedyncze cytaty z niej. „Gdy odkryjesz w sobie tę magię, nic nie będzie Ci straszne, a twoje życie nabierze sensu”. „Magia ta to ogromna potęga, którą dysponuje każdy z nas, jednak niewłaściwie wykorzystana potrafi zniszczyć nie tylko twój świat”. Skubnęła coś tylko z obiadu, po czym szybko udała się do swojego pokoju. Gdy była już przy drzwiach usłyszała czyjś głos.
— Hermiona!
Odwróciła się, ku niej zmierzał nie kto inny jak Wiktor Krum.
— Czego chcesz?
Warknęła niezbyt grzecznie Hermiona. Nie minęła jej wściekłość na niego. Nie dość, że miał czelność ją pocałować, to jeszcze przez niego pokłóciła się z Malfoyem.
— Możemy porozmawiać?
— Mów.
— Ale może w jakimś bardziej ustronnym miejscu?
— Żebyś znowu zaczął się do mnie dobierać? Nie dzięki. Albo gadaj, o co chodzi, albo daj mi spokój.
— Niech będzie. Myślałaś o naszej ostatniej rozmowie?
— Wolałam sobie tego nie przypominać.
— Ale posłuchaj, ja naprawdę cię kocham. Wiem, że trochę mnie poniosło, ale przepraszam. Błagam, daj nam szansę.
— Już ci mówiłam, nie kocham cię, zrozum to wreszcie.
— Nie rozumiem. Przecież było nam dobrze razem.
— Człowieku to było cztery lata temu!
— I co z tego? Moja miłość do ciebie nigdy nie wygasła, zawsze byłaś dla mnie najważniejsza.
— Czy ty sobie słyszysz? Mówisz mi, że mnie kochasz, a jakoś od dwóch lat nie dawałeś znaku życia i nie obchodziło cię, co się ze mną dzieje przez ten czas! Zrozum to raz na zawsze, my nigdy już nie będziemy razem.
Miała dość Kruma i jego żebrania o rzekomą miłość. Ona wiedziała, że on na pewno jej nie kocha, tylko po prostu jest jego chwilowym kaprysem, a taki układ jej nie odpowiadał.
— Ja wiem, o co tu chodzi, o tego Malfoya!
Krzyknął Wiktor. Nie mógł znieść myśl, że jakaś kobieta mogłaby go odrzucić.
— Jego w to nie mieszaj! On nie ma z tym nic wspólnego!
– Akurat myślisz, że nie widzę, jak na niego patrzysz?! Czy ty nie widzisz, że on nie jest ciebie wart?! Dajesz z siebie robić skończoną idiotkę! On posuwa połowę dziewczyn w tym zamku, a ty i tak lecisz do niego, jak jakaś dziwka!
Tego było za wiele. Hermiona bez wahania spoliczkowała Bułgara. Nie pozwoli się tak traktować, już nigdy więcej nikt nie będzie jej obrażał.
— Nie waż się do mnie tak mówić! Nic o mnie nie wiesz! Ostrzegam cię, jeszcze jedna taka akcja, a pożałujesz, że kiedykolwiek się spotkaliśmy!
Odwróciła się na pięcie i weszła do pokoju, z hukiem zamykając za sobą drzwi. Od razu rzuciła się na łóżko, nawet nie zauważając swojego współlokatora, który leżał na swoim posłaniu i słyszał jej całą rozmowę z Krumem. Draco spojrzał na nią, leżała na brzuchu z twarzą wtuloną w poduszkę, widział, że ma koszmarny humor.  Był wściekły na Bułgara za to, co jej powiedział. Nie dość, że ją obraził, to jeszcze miał czelność oczerniać i jego. „Idioto, sam ją niedawno nazwałeś puszczalską, a teraz na jej oczach wyrywasz każdą dziewczynę”, odezwał się cichy głosik w jego głowie, któremu niestety musiał przyznać rację. Nie tylko Krum zachowywał się,\ jak skończona świnia. Leżał tak i nadal wpatrywał się w Granger. Nagle ta podniosła głowę i ich spojrzenia się spotkały. Od razu zauważył w jej oczach gniew, ale i smutek, do którego na pewno również on się przyczynił. Patrzyli na siebie przez chwilę, jednak Hermiona poderwała się do pozycji siedzącej i ze świstem zasunęła zasłony od swojego łóżka. Oparła się o zimną ścianę i przymknęła oczy, z których spływały jej łzy. Nie radziła już sobie z tym wszystkim. Jednak w końcu przypomniała sobie o książce, która aktualnie spoczywała obok jej poduszki. Wzięła tom i bez trudu odnalazła stronę, na której skończyła. Ponownie zagłębiła się w świecie literatury, co w tym momencie było dla niej wybawieniem. Draco nadal tępo wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą widział Granger. Miał coraz większe wyrzuty sumienia z powodu jak ją potraktował i jak traktuje nadal. Utwierdzał się w przeświadczeniu, że chyba naprawdę powinien ją przeprosić. Jednak nie mógł się na to zdobyć. Nadal tkwił w nim ten dawny arystokrata, który nie potrafił przyznać się do błędu, a już tym bardziej za niego przeprosić. Nawet chęć odzyskania jej nie była w stanie tego w nim przezwyciężyć. Doszedł do wniosku, że w końcu i tak wszystko musi się jakoś ułożyć, był Malfoyem i zawsze dostawał to, czego chciał. Leżał tak aż do kolacji. Gdy wybiła dziewiętnasta, podniósł się i spojrzał na łóżko Hermiony, jednak nie wyglądało na to, aby ta miała zamiar się gdziekolwiek ruszyć. Przez chwile bił się z myślami, ale w końcu postanowił się do niej odezwać.
— Granger, kolacja.
Burknął najbardziej oschłym tonem, na jaki go było stać.
— Nigdzie nie idę.
Rzuciła tylko zachrypniętym głosem. Draco od razu zorientował się, że musiała płakać. Aż go coś ścisnęło od środka na samą myśl o tym, ale oczywiście jak to on nie dał nic po sobie poznać.
— Musisz coś jeść.
— Już nie udawaj, że się o mnie martwisz.
Prychnęła Hermiona. Najpierw nie odzywa się do niej przez kilka dni, a teraz nagle robi z siebie troskliwego przyjaciela.
— Nie martwi się, ale ja potem nie będę cię zbierać, jak zemdlejesz.
— Nikt cię o to nie prosi.
Draco wiedział, że z nią nie wygra. Miał dobre chęci, ale skoro nie to nie. Wyszedł z pokoju i skierował się na kolację. Tym razem siedział sam na końcu stołu, z daleka od całej reszty. Przez cały czas myślał o Granger. Skończywszy jeść, już miał wychodzić, gdy wpadła mu do głowy pewna myśl. Wziął jedną z serwetek i zawinął w nią dwie kanapki. Wrócił do pokoju, Hermiona nadal siedziała za zasłoniętymi zasłonami łóżka. Podszedł do jej stolika nocnego i położył na nim przyniesione jedzenie, po czym przywołał do siebie potrzebne rzeczy i udał się do łazienki. Chciał wziąć długą kąpiel, ponieważ i tak nie miał ochoty nigdzie wychodzić. Gdy po godzinie wrócił do sypialni w swoich szarych dresach i bez koszulki usłyszał pukanie do drzwi. Podszedł do nich i otworzył. Przed nim stało dwóch chłopaków, którzy kilka dni temu oprowadzali ich po szkole.
— Jest Hermiona?
Zapytał wyższy z nich, Marcus.
— A o co chodzi?
Oczy Dracona zalśniły niebezpiecznie na widok tych dwóch dupków.
— Możesz ją po prostu zawołać?
— Chwila.
Draco podszedł do łóżka Granger i rozsunął jego zasłony. Hermiona podniosła wzrok znad książki i spojrzała na niego nieco zaskoczona.
— Granger, twoi kumple przyszli do ciebie.
— Co?
— Przecież mówi wyraźnie, to ci dwaj od oprowadzania.
— Już idę.
Wstała, ominęła Malfoya, po czym podeszła do drzwi i otworzyła je.
— Cześć, Hermiona.
Powiedzieli jednocześnie, uśmiechając się do niej.
— Hej.
— Ty jeszcze niegotowa? Przecież idziemy na imprezę.
Stwierdził Daniel, nie przestając się szczerzyć.
— Ale ja mówiłam, że nigdzie nie idę.
— Nie bądź taka, to twoja ostatnia noc tutaj, trzeba się zabawić.
Tym razem odezwał się Marcus. Obaj chłopcy liczyli na towarzystwo panny Granger tego wieczoru, a może nawet nocy.
— Nie mam ochoty.
— Przestań marudzić i chodź z nami.
Daniel próbował złapać ją za rękę, ale ta była szybsza i cofnęła ją.
— Powiedziałam nie, żegnam!
Krzyknęła Hermiona i z hukiem zatrzasnęła im drzwi przed nosem. Nadal była zła po rozmowie z Krumem, a teraz jeszcze oni. Postanowiła wziąć długą kąpiel i poczytać książkę. Wzięła wszystko, co było jej potrzebne i udała się do łazienki. Po chwili leżała już w gorącej wodzie pachnącej cytrynami. Otworzyła swój wolumin i zaczęła czytać. Po jakichś dwóch godzinach i dwukrotnym podgrzewaniu wody dotarła do schyłku książki, a nadal nie wiedziała, o jakiej magii mówi autor. Jednak pomimo tego ten niezwykły wolumin z każdą stroną fascynował ją coraz bardziej. W końcu po kolejnej godzinie skończyła ostatni rozdział i była trochę zawiedziona. Autor nawet teraz nie zdradził, o jakie czary mu chodziło. Przewróciła ostatnią stronę i natknęła się na krótką notatkę wypisaną złotym atramentem.

„Zapewne każdy z Was zastanawia się, o czym jest moja książka. Przez kilkaset stron pisałem o magii, która każdemu z nas jest bardzo bliska, ale zapewne niewielu z nas zdaje sobie sprawę z jej potęgi.  Nie będę Was dłużej trzymał w niepewności, moja książka mówi o miłości – najsilniejszej i najbardziej niezwykłej magii. Mam nadzieję, że teraz inaczej spojrzycie na to cudowne uczucie i docenicie jego moc, a co najważniejsze przestaniecie się go bać i zaczniecie walczyć o swoją miłość”

Hermiona była w szoku. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że ta książka może być o miłości, ale teraz, gdy przypominała sobie poszczególne jej fragmenty, uznała, że naprawdę pasują one do tego uczucia. Hermiona pragnęła doświadczyć kiedyś takiej miłości, jednak coraz częściej zastanawiała się, czy kiedykolwiek będzie jej to dane. W tym momencie przypomniał jej się jeden z fragmentów książki, „Miej oczy szeroko otwarte, bo klucz do twojej magii może być tuż obok Ciebie.”

26 komentarzy:

  1. świetny rozdział :D
    Cieszę się, że Pansy i Blaise będą razem ♥
    Mam nadzieje, że Draco i Hermiona szybko się pogodzą ;)
    I Krum się odwali od Mionki xd
    czekam na next :)
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział ;d
    Strasznie mi się podoba jak opisałaś sytuacje Blaise'a i Pansy ;d Wgl Blaise taki wstydliwy ;)
    He he kto by pomyślał ;d
    Ale już Malfoy mógłby się przełamać i w końcu porozmawiać z Hermioną szczerze ;d
    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny ;d
    Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział zajebisty pisz dalej. Kiedy będzie kolejna notka? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. Zajebista notka. Pisz dalej i nigdy nei przestawaj bo Avada dostaniesz :D masz talent i nie pozwol mu zginac. Pozdrawiam i czekam na nowa notke :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie dodawałam komentarza pod każdym rozdziałem, a na bloga wpadłam dopiero dzisiejszego dnia. Jest.. cudowny! Niech ten Wiktor odpierdoli się od Hermiony, a z Draco wreszcie się pogodzi. To tyle xoxo.

    OdpowiedzUsuń
  6. fajnie, podoba mi sie parring Blaise i Pansy, ale wolałabym żeby to była Ginny :D
    ale no cóż, jest świetnie, myślałam że to +18 to bedzie Draco i Miona, a tu taka niespodzianka ! :D
    fajnie, fajnie , czekam na kolejny
    // Karola, SWAG

    OdpowiedzUsuń
  7. Super :D Blais i Pansy nonono :D A Draco olalby ta swoja arystokratyczna sumę i w końcu przeprosił Mione .... No i fakt miłość najwieksza magia na świecie :D czekam na nn :D Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow, Blais i Pan jeszcze raz wow. A co do Hermiony i Draco mam nadzieje ze sie pogodza.

    OdpowiedzUsuń
  9. supersupersupersuper xd

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawe jak wyglądały by przeprosiny Smoka. Blaise i Pansy spodziewali się, że Miona i Draco podczas wyjazdu się do siebie zbliżą ale nie za bardzo im to wyszło. Cieszę się, że Blaise i Pansy są razem. Rozdział cudy czekam na więcej!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Eeeeee jak zobaczyłam +18 to miałam nadzieję, że będzie coś iskrzyć między Mioną i Draco. Lubie jak mnie ktoś zaskakuje ;p. Hermiona odmawia imprezy? Szkoda, mógł być z tego ciekawy wątek.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Super. czekam z niecierpliwością na nexta. Weny

    OdpowiedzUsuń
  13. Cuuuuuuuuuuudowne!

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy będzie następny ?

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiem kiedy ukarze się następny rozdział, bo jestem zajęta i dzisiaj i jutro, może dam rade coś wstawić w poniedziałek.

    OdpowiedzUsuń
  16. Oooo trochę się rozczarowałam, bo myślałam, że poczytam o jakiejś gorącej scenie Dracona i Hermiony. :( Nie mniej jednak rozdział cudowny, jak zawsze. :) Świetnie sobie poradziłaś z tą erotyczną sceną, ja osobiście się za to nie wzięłam. xD Mam nadzieję, że notka będzie nie długo. ;) Fajnie wyszło z Blaisem i Pansy. :)Weny! :* i zapraszam do mnie http://dramione-umrzec-z-mlosci.blogspot.com/ , http://rose-scorpius-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurde ;/ Byłam święcie przekonana , że na tym wyjeździe coś więcej między nimi zaiskrzy..a tu dupa. Chociaż podoba mi się , że obydwoje w ten sposób uświadamiają sobie, że nie mogą bez siebie żyć. :)
    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Boski rozdział Najlepszy koniec ale część +18 też niezła :D Szkoda tylko że DRACO i Hermiona się nie dogadują ale mam nadzieje na rychłą zmiane .

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudo. Mam nadzieję że się pogodzą. Wracam do czytania.

    J.K.

    OdpowiedzUsuń
  20. hahaahaha :3 od razu zgadłam z tą miłością ! :-D
    pięknie.. tylko wszystko sie psuje między nimi.. a kawałek o Pansy i Blaisie ? - Piękny ! <3
    CzytelniczkaGreen.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jakiee świetne. Czytam dalej , ale chyba już nie dziś :)
    Pozdrawiam,
    Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Prawie się popłakałam na końcu.
    Fajnie opisałaś Blaise'a i Pansy.
    Wspaniały blog! Weny!
    http://62442-dramione-magic-love.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  23. Chciałabym mieć taką książkę .:-) :-)

    OdpowiedzUsuń
  24. "Niepodobne" razem, "półmózgów" razem.
    Scena miłosna cudna, a że księga jest o miłości to od razu się zorientowałam ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Potrzebuję modułu sprawdzania pisowni, aby pomóc mi odzyskać moje przedmioty i uratować moje małżeństwo: Wyślij go na adres: peterlovespell1@gmail.com
    1) cel miłości
    2) Zaklęte zaklęcia miłosne
    3) Rozwód
    4) Listy małżeńskie
    5) Czar wiążący.
    6) Czary rozpadu
    7) Zapobieganie dawnemu kochankowi
    8.) Zostaniesz wprowadzony do obrotu w swoim biurze / zaklęcie Loterii
    9) zadowoli twojego kochanka
    Skontaktuj się z tym wspaniałym człowiekiem, jeśli masz jakiś problem z trwałym rozwiązaniem
    przez peterlovespell1@gmail.com

    OdpowiedzUsuń