Z jej różdżki
wystrzeliła srebrna mgła, która już po chwili, ku jej zdziwieniu nie uformowała
się w wydrę tylko w… lwicę. Zwierzę dumnie spacerowało po klasie. Część uczniów
z zachwytem wpatrywała się w dzikiego kota, a niektórzy i z lekkim szokiem.
Członkowie GD wiedzieli, że patronusem panny Granger była wydra. Lwica okrążyła
ławki, po czym podbiegła do tej, przy której siedział Draco. Wskoczyła na blat
stolika, po czym jak gdyby nigdy nic usiadła przed chłopakiem, by po chwili
zniknąć. Hermiona nadal nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Co się stało z
jej wydrą? Znała przypadki, w których patronus zmieniał swoją pierwotną formę.
Tonks zakochała się w Remusie Lupinie i jej patronus z zająca zmienił się w
wilkołaka. Tylko że ona nie była zakochana, więc co się stało? Dlaczego akurat
lwica? Rzeczywiście była Gryfonką, a godłem Gryffindoru jest lew, ale dlaczego
jej wydra miałaby się zmienić dopiero teraz, skoro do tego domu należała od
początku? Zaczęła się zastanawiać, z czym kojarzy jej się lwica i doznała
olśnienia. Malfoy! To on często nazywał ją lwicą, ale czy to miało aż tak silny
wpływ na jej psychikę, żeby od razu zmienił się jej patronus? W końcu jej
rozmyślania przerwał głos nauczyciela.
— Muszę przyznać, moja
droga, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Rzadko zdarza się, by czarownica w tak
młodym wieku potrafiła wyczarować tak imponującego patronusa. Twój dom zyskuje trzydzieści
punktów i proszę, abyś została po lekcji.
Hermiona skinęła tylko
głową i nadal zamyślona, wróciła na swoje miejsce.
— Nie wiedziałem, że
potrafisz wyczarować patronusa, lwico.
Stwierdził Draco, kładąc
nacisk na ostatnie słowo. Musiał przyznać, że to srebrne stworzenie naprawdę mu
się spodobało i pasowało do Granger.
— Taa…
Odpowiedziała mało
inteligentnie Hermiona, wpatrując się w ławkę.
— Coś nie tak?
Zainteresował się Draco.
Normalnie po takiej akcji byłaby z siebie dumna, a teraz?
— Co? A nie nic,
wszystko w porządku.
— Granger, nie obrażaj
mojej inteligencji i mów, o co chodzi.
— Po prostu coś mnie
zastanawia.
— Mów.
Hermiona westchnęła
ciężko, przeklinając w myślach tego wścibskiego Ślizgona, ale zaczęła mówić.
— Wcześniej mój patronus
przybierał postać wydry, a teraz nagle zmienił się w lwicę i zastanawiam się
dlaczego.
— Ja bym się cieszył na
twoim miejscu. Lwica jest od wiele lepsza niż jakiś łasicowaty, przerośnięty
szczur.
Hermiona posłała mu
spojrzenie bazyliszka, ale w głębi duszy musiała mu przyznać rację. Lwica
podobała jej się o wiele bardziej niż wydra. To zwierzę reprezentowało sobą
siłę i niezależność, a równocześnie piękno i majestatyczność.
— Proszę o uwagę! Przez
najbliższe lekcje będziemy ćwiczyć ten czar, a potem ocenię efekty waszej
pracy.
Po tych słowach dzwonek
oznajmił koniec lekcji i wszyscy zaczęli wychodzić. W końcu w klasie pozostali
jedynie profesor Benz i Prefekci Naczelni.
— Poczekam na ciebie
przed salą.
Powiedział Draco,
posyłając nauczycielowi spojrzenie przepełnione niechęcią, po czym wyszedł z
klasy, zamykając za sobą drzwi. Hermiona stała przed biurkiem profesora,
czekając, aż ten zabierze głos. Roger obszedł swoje miejsce pracy i usiadł na
jego blacie tuż obok stojącej dziewczyny.
— W jakiej sprawie pan
mnie wzywał, profesorze?
Zapytała w końcu, gdy
cisza zaczęła jej ciążyć.
— Muszę przyznać, moja
droga, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczyłaś na dzisiejszej lekcji. Inni
nauczyciele nie przesadzali, mówiąc, że jesteś najmądrzejszą czarownicą od
czasów samej Roweny Ravenclaw.
Benz zawiesił głos i
podniósł się tak, że teraz stał naprzeciwko Hermiony, której coraz mniej
podobała się ta sytuacja.
— Masz duże możliwości,
tylko musisz je umiejętnie wykorzystać, a tak się składa, że ja mógłbym ci w
tym pomóc.
Roger podniósł dłoń i
pogłaskał uczennice po policzku z lubieżnym uśmiechem na ustach. Hermiona
momentalnie odsunęła się do tyłu i spojrzała zszokowana na profesora. W jego
oczach dostrzegła nic innego jak pożądanie. W tym momencie naprawdę zaczęła się
bać.
— Przepraszam, ale… ja
muszę już iść. Do widzenia.
Pospiesznie opuściła
klasę, by jak najszybciej znaleźć się daleko od tego mężczyzny. Profesor Benz
nadal stał, wpatrując się w sylwetkę wychodzącej uczennicy. „Uparta ślicznotka, tak czy inaczej, w końcu
będzie moja”. Na zewnątrz na Hermionę czekał Draco, lecz ona kompletnie o
nim zapomniała i po prostu ruszyła przed siebie.
— Co jest, Granger?
Draco od razu ją dogonił
i zauważył, że coś jest nie tak. Miał dziwne przeczucie, że chodzi o tego
całego Rogera.
— Nic, chodźmy na obiad.
Nie czekając na jego
odpowiedź, Hermiona jeszcze bardziej przyspieszyła kroku. Co mu miała
powiedzieć, że ich nauczyciel OPCM jest na nią napalony? Przecież Malfoy dostałby
szału, a nie chciała, żeby z jej powodu narobił sobie problemów. Po chwili Draco
dołączył do niej i szli już ramię w ramię. Przez cały czas obserwował Granger i
widział, że coś ją trapi, ale ta uparta dziewucha, jak zwykle nie chciała nic
powiedzieć.
— Lwico, zjedz z nami.
Powiedział Draco, gdy
byli już w Wielkiej Sali.
— Niedługo Gryfoni
zapomną, że należę do ich domu.
Zaśmiała się Hermiona,
choć musiała przyznać, że ostatnio lepiej się czuła w towarzystwie uczniów Domu
Węża. Poza częścią dziewczyn i niektórymi chłopakami wszyscy traktowali ją
normalnie, a niektórzy nawet witali się z nią na korytarzach. Zanim Draco
zdążył jej coś odpowiedzieć, po sali potoczył się krzyk Blaise’a.
— Gołąbeczki,
przestańcie tak dumać i chodźcie do nas! A ty, Hermiona, przestań się kłócić ze
Smokiem!
Panna Granger spiorunowała
przyjaciela wzrokiem, ale ten nic sobie z tego nie robił i uśmiechnął się
jeszcze szerzej.
— Dobrze ci radzę,
chodź, bo on może znowu zacząć się drzeć.
Hermiona, aby uniknąć
kolejnych krzyków Zabiniego, skierowała się w stronę stołu Slytherinu.
— Blaise, czy ty zawsze
musisz robić przedstawienie?
Zapytała Hermiona,
siadając naprzeciwko Pansy.
— To było konieczne, bo
Draco sobie z tobą nie radzi.
— Bo ja nie robię z
siebie skończonego kretyna przed całą szkołą.
Wtrącił się Malfoy,
nakładając sobie na talerz zapiekankę z ziemniaków i wołowiny.
— Skończcie już,
jesteście gorsi niż dzieci.
Odezwała się Pansy, po
czym zwróciła się już bezpośrednio do przyjaciółki.
— Hermiona, ta lwica
jest cudowna.
— Dzięki, a ty umiesz
wyczarować patronusa?
— Niestety nie.
— To może ja cię nauczę,
co?
Pansy spojrzała na Hermionę
z iskierkami radości tańczącymi w jej oczach.
— Naprawdę?
— Oczywiście, że tak.
Jeśli tylko chcesz.
— Jasne, że chcę.
— Też chcę się
dowiedzieć, jakiego ma srebrnego potworka.
Na uwagę Zabinigo
wszyscy wybuchli śmiechem.
— A ty, Draco?
Zapytał Blaise, gdy już się
uspokoili.
— Co ja?
— Bierzesz z nami
prywatne lekcje u naszej pani profesor Granger?
— Yyy…
— Weź, będzie fajnie.
— Niech ci będzie, tylko
zamknij się w końcu.
Zabini z uciechy aż
klasnął w dłonie.
— To kiedy pierwsza
lekcja?
Zapytał z entuzjazmem.
Po raz pierwszy można było u niego zauważyć zapał do nauki.
— Wydaje mi się, że
najpierw ogarniecie to na lekcjach, a przed zaliczeniem, zacznę was uczyć.
Oświadczyła po chwili
zastanowienia Hermiona. Przez resztę obiadu debatowali o zaklęciu patronusa.
Zaraz po posiłku skierowali się do swoich dormitoriów.
— Co robimy do kolacji?
Zapytał Draco, gdy byli
już na piątym piętrze.
— Idę z Demonem na
spacer.
— Chyba chciałaś
powiedzieć, idziemy.
— A kto powiedział, że
zabiorę cię ze sobą?
— Ja to powiedziałem, a
pamiętaj, że ja zawsze dostaję to, czego chcę.
Mówiąc to, Draco
uśmiechnął się łobuzersko i zmierzwił swoje włosy. Hermiona przewróciła tylko
oczami, nie komentując jego wywodów. W końcu dotarli do swojego salonu.
— Za piętnaście minut
powinnam być gotowa.
Odezwała się Hermiona i
już po chwili zniknęła za drzwiami swojej sypialni. Powinna się przebrać, gdyż pogoda za oknem
nie była zbyt zachęcająca. Lodowaty wiatr poruszał koronami drzew w Zakazanym
Lesie, a z nieba co chwilę spadły krople deszczu. Ogarnąwszy się, zdała sobie
sprawę, że ma jeszcze dużo czasu, więc usiadła na łóżku obok swojego ulubieńca,
który już cieszył się na wyjście z zamku. Hermiona bardzo kochała swojego psa.
To właśnie on był dla niej największym wsparciem, gdy dochodziła do siebie po
wojnie. Wtedy nie potrzebowała zbędnych słów, tylko bliskości i bezinteresownej
miłości, a właśnie to dawał jej Demon, którego łeb aktualnie spoczywał na jej
kolanach. Posiedzieli tak jeszcze chwile, aż w końcu dziewczyna uznała, że czas
iść. Zapięła dobermana na smycz i oboje wyszli z pokoju. W salonie jak zwykle czekał
już Draco. Stał oparty o kanapę z rękami w kieszeniach. Wyglądał przystojnie w
ciemnych spodniach, białej koszulce i czarnej, skórzanej kurtce. Z dnia na dzień
Hermiona coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że Draco Malfoy naprawdę
się jej podoba. Oczywiście nikt o tym nie wiedział i zamierzała dopilnować, aby
tak zostało. Podeszła do Ślizgona i stanęła przed nim.
— Gotowa?
Hermiona w odpowiedzi
pokiwała tylko głową. Draco podszedł do niej, objął ją ramieniem i wyszeptał
zmysłowym głosem do ucha.
— Więc idziemy.
Wyszli z salonu i
skierowali się w stronę wyjścia ze szkoły. Jak zawsze ścigali na siebie
ciekawskie spojrzenia uczniów. Stanowili główny temat plotek w całym zamku. W
końcu domniemany romans dwójki byłych największych wrogów to nie lada sensacja.
Jednak ani Draco, ani Hermiona nie należeli do ludzi, którzy łatwo ulegają
wpływom otoczenia, a już tym bardziej przejmują się czczą paplaniną. W końcu
dotarli na zewnątrz, gdzie oboje z ulgą odetchnęli rześkim powietrzem. Gdy
tylko zeszli na błonia, Hermiona spuściła ze smyczy swojego ulubieńca, a ten od
razu popędził w tylko sobie znanym kierunku.
— To chyba tyle, jeśli
chodzi o spacer z bestią.
— Ile razu ci mówiłam,
że masz nie nazywać Demona bestią!
Powiedziała Hermiona,
udając obrażoną, co jeszcze bardziej rozbawiło Dracona.
— Już się tak nie
wściekaj, lwico. Złość piękności szkodzi. Chodźmy lepiej gdzieś usiąść.
Oczywiście słowo „gdzieś” oznaczało ich ulubiony dąb nad
jeziorem. Po dotarciu na miejsce Draco wyczarował duży, gruby kloc, na którym
usiedli. Siedzieli tak w milczeniu, żadne z nich nie kwapiło się do rozmowy.
Cisza, która zapanował między nimi, nie była jednak krępująca. Po prostu wpatrywali
się w horyzont i cieszyli spokojem. Po około godzinie Draco poczuł, że Hermiona
zaczyna drżeć.
— Zimno ci?
Zapytał szeptem, jakby
bał się zakłócić harmonię, która tu panowała.
— Nie…
Skłamała, ale jej słowom
zaprzeczył silny dreszcz, który przebiegł po jej plecach.
— Granger, czy ty się
nigdy nie nauczysz, że mnie nie oszukasz?
Mówiąc to, wstał z koca.
Hermiona spojrzała na niego pytająco, ale ten uśmiechnął się tylko. Zrobił krok
tak, że teraz stał za nią, po czym usiadł i przyciągnął ją do siebie, aby teraz
siedziała do niego tyłem. Draco przytulił ją mocno i położył głowę na jej
ramieniu. Po ciele Hermiony przeszedł kolejny dreszcz, ale tym razem nie był on
spowodowany zimnem.
— Lepiej?
Wyszeptał jej prosto do
ucha Draco.
— Tak… dzięki.
Nagle Hermiona wpadła na
świetny pomysł.
— Stworku!
Zawołała, a Draco
spojrzał na nią jak na wariatkę, jednak po chwili zrozumiał, gdy przed nimi
deportował się dość brzydki skrzat.
— Witam panienko
Granger, o i panicz, Malfoy, czym Stworek może służyć?
— Mógłbyś nam przynieść
dwie gorące herbaty?
Zapytała grzecznie Hermiona.
Stworek reagował na jej wezwania, gdyż nakazał mu to Harry. Zresztą Skrzat
zaczął tolerować mugolaków i z przyjemnością spełniał jej prośby, choć nie
wzywała go do siebie zbyt często.
— Oczywiście, to dla
Stworka zaszczyt. Stworek już pędzi.
I już go nie było. Draco
siedział, zastanawiając się, skąd zna tego skrzata.
— Granger, nie
wiedziałem, że masz skrzata w Hogwarcie.
— Nie mam. On należy do
Harry’ego, odziedziczył go po swoim ojcu chrzestnym, Syriuszu Blacku.
Teraz już wiedział. To właśnie
ten skrzat wydał Blacka Bellatrix i jego rodzicom na piątym roku. Pamiętał to
doskonale, bo zamiast spędzać święta z rodziną, oni spiskowali z Voldemortem. W
zasadzie przywykł do tego, że każde Boże Narodzenie wyglądało tak samo;
sztuczna atmosfera i tłum śmierciożerców przy stole. Dlatego tak nie znosił
świąt. Zawsze wtedy musiał wracać do świata, którego tak nienawidził, ale teraz
nareszcie się od tego uwolnił.
— Wszystko w porządku?
Draco zamrugał kilka razy
i zdał sobie sprawę, że od dłuższego czasu wpatruje się w dal, nie reagując na
nic.
— Tak, po prostu się
zamyśliłem.
Gdy skończył mówić,
przed nimi zmaterializował się skrzat z dwoma kubkami parującego napoju.
— Dziękuję ci, Stworku.
Powiedziała Hermiona, z
uśmiechem odbierając obie herbaty, jedną podając Draconowi.
— Stworek cieszy się, że
mógł pomóc, a teraz proszę wybaczyć, ale Stworek musi już iść.
— Oczywiście, jeszcze
raz dziękuję.
Trzasnęło i skrzata już
nie było. Prefekci popijali gorący napój, który przyjemnie ich rozgrzał. Gdy
skończyli, Draco po prostu odesłał kubki do kuchni i ponownie przytulił się do Hermiony.
Mógłby tak siedzieć wiecznie, byleby mieć tę Gryfonkę przy sobie. Gryfonkę,
która aktualnie gładziła jego dłoń, nie zdając sobie sprawy, ile sprawia mu tym
przyjemności. Nawet nie wiedzieli, jak długo tak siedzą, dopiero gdy Hermionie
zaburczało w brzuchu, zdali sobie sprawę, że musi być już późno.
— Zbierajmy się,
niedługo kolacja, a my musimy jeszcze znaleźć twoje maleństwo.
Draco wstał jako
pierwszy i podał Hermionie rękę. Gdy oboje stali już na nogach, skierowali się
w stronę zamku, nawołując w międzyczasie Demona. W końcu w połowie drogi
dołączył do nich zziajany doberman.
— Jesteś, malutki. Chodź
do mnie.
Hermiona kucnęła i zapięła
psa na smycz, po czym cała trójka ruszyła do zamku. Po odprowadzeniu Demona i
zostawieniu kurtek udali się do Wielkiej Sali, gdzie trwała już kolacja.
Hermiona chcąc uniknąć kolejnego przedstawienia w wykonaniu Malfoya i Zabiniego,
znowu jadła przy stole Slytherinu.
— Będę się zbierać,
Harry i Ginny czekają.
Powiedziała Hermiona,
widząc, że para Gryfonów opuszcza salę.
— Tylko pamiętaj, o dwudziestej
wracasz do nas!
Zaśmiał się Blaise,
puszczając do niej oczko.
— Oczywiście.
Hermiona uśmiechnęła się
i wstała, kierując się do wyjścia. Tak jak przypuszczała, na zewnątrz czekali
już na nią przyjaciele.
— Cześć.
— Hej, to jak, o czym
chcieliście pogadać?
Zapytała Hermiona bez
zbędnych wstępów. Była ciekawa, a poza tym chciała się jeszcze przygotować na
dzisiejszy wieczór.
— Wejdźmy może tutaj.
Harry wskazał na
najbliższe drzwi, które jak się okazało, prowadziły do nieużywanej klasy.
— Hermiona, bo my
chcielibyśmy cię przeprosić.
Zaczął Harry, gdy znajdowali
się już w środku. Widząc pytające spojrzenie przyjaciółki, kontynuował.
— Za to, że
zachowywaliśmy się jak skończone świnie. Zajęliśmy się sobą, zostawiając cię, a
ty byłaś przy nas zawsze. Nawet nie wiesz, jak nam jest głupio.
Hermiona była w szoku,
tego się nie spodziewała. Owszem na początku czuła się odtrącona, ale przy
trójce Ślizgonów nie dało się martwić czymkolwiek. W pewnym sensie zastąpili
jej Harry’ego i Ginny, choć nigdy o nich nie zapomniała i tęskniła.
— Ale ja was rozumiem,
jesteście razem…
— Nie, to nie ma nic do
rzeczy.
Przerwała jej Ginny. Hermiona
jak zwykle starała się wszystkich usprawiedliwiać, ale oni wiedzieli, że
zawinili.
— Zabini i Parkinson
jakoś są para, a spotykacie się normalnie. To tylko i wyłącznie nasza wina, ale
teraz wiemy, że zachowywaliśmy się karygodnie. Wybaczysz nam to?
Ginny popatrzyła na
przyjaciółkę pełnym skruchy wzrokiem. Widać było, że naprawdę jest jej głupio i
chce naprawić swój błąd.
— Oczywiście, że tak,
przecież jesteśmy przyjaciółmi. .
Ginny uśmiechnęła się
szeroko i po prostu przytuliła się do starszej Gryfonki.
— Dziękuje ci. Nawet nie
wiesz, jak się za tobą stęskniłam.
— Ja za tobą też, ale
puść mnie, bo zaraz się uduszę.
Ginny odsunęła się od
przyjaciółki, ale zaraz jej miejsce zajął Harry.
— Mam świetny pomysł. Co
wy na to, żeby przyjść dzisiaj do salonu Prefektów? Jutro nie mamy lekcji, bo
nauczyciele znowu jadą na jakieś szkolenie, więc można by to wykorzystać.
Zaproponowała Hermiona,
gdy wyszli już z klasy i skierowali się w stronę schodów.
— Ale dzisiaj jesteś
umówiona z Malfoyem, Zabinim i Parkinson.
— Wiem, ale przecież
możemy się spotkać w szóstkę.
Nalegała Hermiona. Skoro
teraz miała odbudować swoją przyjaźń z Gryfonami, to chciała, aby zaczęli się
oni dogadywać ze Ślizgonami.
— Nie jestem pewny, czy
to dobry pomysł.
W głosie Harry’ego
wyraźnie można było usłyszeć powątpiewanie. Jakoś nie wyobrażał sobie wieczoru
spędzonego w towarzystwie tej trójki Ślizgonów, który nie skończyłby się
katastrofą.
— Przyjdziemy, tylko o
której?
Harry spojrzał na swoją
dziewczynę oczami wielkości galeonów.
— No, co? Skoro Hermiona
się z nimi zadaje, to chyba nie są tacy źli.
Harry wahał się jeszcze
przez chwilę, ale widząc obie dziewczyny robiące maślane oczka, skinął głową na
znak zgody.
— Cudownie!
Hermiona z uciechy aż
klasnęła w dłonie, po czym spojrzała na zegarek.
— Jest za dziesięć
dwudziesta, więc tak za pół godziny przyjdźcie do nas. Hasło to Czekoladowe
Żaby. Ja uciekam, bo muszę się jeszcze przygotować.
Pożegnali się krótko i Hermiona
popędziła do siebie. Gdy przeszła przez wejście, w salonie już czekała na nią
trójka Ślizgonów i stolik cały zastawiony Ognistą i jedzeniem.
— Nareszcie jesteś.
Powiedział Blaise,
sięgając po butelkę whisky.
— Poczekaj jeszcze
chwilę, muszę się ogarnąć, a i nie macie nic przeciwko, żeby Harry i Ginny też
przyszli?
Draco spojrzał na nią z
niezbyt zadowoloną miną. Jakoś nie bardzo mu się uśmiechało spędzić wieczór z
tą dwójką. Za to Blaise i Pansy nie wydawali się zbytnio przejęci tą
informacją.
— Z Wiewiórką i Złotym
Dzieckiem jeszcze nie piłem, więc w sumie może być ciekawie.
Hermiona uśmiechnęła się
do Blaise’a, po czym spojrzała niepewnie na Dracona. Ten widząc wzrok swoich
przyjaciół, odpuścił.
— Może nie będzie tak
źle.
Hermiona podeszła do niego
i pocałowała go w policzek.
— A ja to, co?
Żachnął się Zabini,
udając oburzonego.
— Pansy ci to
wynagrodzi.
Rzuciła tylko Hermiona i
poszła do swojego pokoju. Gdy tylko otworzyła drzwi, z sypialni wybiegł Demon.
— Cześć, malutki. Leć do
salonu, ja tam zaraz przyjdę.
Pies polizał
właścicielkę po dłoni i pobiegł do trójki Ślizgonów.
— Demon, kochanie ty
moje, nareszcie jesteś!
Krzyknął Zabini na widok
dobermana, który właśnie do niego podszedł.
— Blaise, czy ja
powinnam być zazdrosna?
Zapytała rozbawiona
Pansy. Ona tak samo, jak jej chłopak uwielbiała tego czworonoga.
— Oczywiście, że nie, Demon
jest moją drugą miłością.
Hermiona uśmiechnęła się
szeroko na widok swojego ulubieńca rozchwytywanego przez jej przyjaciół, po
czym zniknęła w pokoju. Szybko podeszła do szafy i wybrała ubrania. Założyła je, rozczesała
włosy i była gotowa. Gdy wróciła do salonu, zastała tam już parę Gryfonów.
Widać było, że w pomieszczeniu panuję napięta atmosfera, jedynie Blaise gadał
coś bez przerwy. Hermiona wiedziała, że musi coś zrobić, a jedyne, co przyszło
jej do głowy to Ognista. Co lepiej zjednoczy ludzi niż wspólna impreza? Z
szeroki uśmiechem na ustach podeszła do przyjaciół i sięgnęła po butelkę.
— No to zaczynamy.
Powiedziała wesoło i
rozlała alkohol. Podała każdemu szklankę i rozejrzała się za wolnym miejscem,
jednak go nie znalazła. Na kanapie siedzieli Blaise, Pansy i Demon, jeden z
foteli zajmowali Harry i Ginny, a drugi Malfoy. Nie było jej jednak dane długo
myśleć na tym, gdzie usiąść, gdyż siedzący za nią Draco przyciągnął ją do
siebie tak, że wylądowała na jego kolanach. Czwórka ich gości natychmiast
wybuchła śmiechem, na co Hermiona zrobiła zbulwersowaną minę i usiłowała wstać,
lecz skutecznie uniemożliwiła jej to ręka Dracona. Postanowiła się jednak nie
kłócić, w końcu miała ich wszystkich pogodzić, a nie sprzeczać się z Malfoyem.
Początkowo ich rozmowy były sztywne i opierały się głównie na obgadywaniu
nauczycieli, z czasem jednak zaczęli się dogadywać coraz lepiej, a nawet śmiać.
— Potter, musisz się
pogodzić z myślą, że moja drużyna jest lepsza.
Żachnął się Draco,
wypinając dumnie pierś. Oczywiście musieli przedyskutować ostatni mecz
Quidditcha.
— To, że raz wam się
poszczęściło, to jeszcze nic nie znaczy, ale jednego muszę ci pogratulować.
Udał ci się nakłonić Hermionę do wejścia na miotłę.
Wszyscy zaczęli się
śmiać, jedyne sama zainteresowana przewróciła tylko oczami
— Ma się ten urok
osobisty i nieziemską urodę.
— I oczywiście nie ma to
nic wspólnego z tym że przegrałam zakład?
Po salonie ponownie
potoczył się śmiech dwóch par. Tylko Draco i Hermiona nadal sprzeczali się o
ich lot.
— Powiedzcie mi, że oni
się są słodcy.
Stwierdziła Pansy,
patrząc na Prefektów, którzy w tym momencie odwrócili się w jej stronę.
— Chyba po raz pierwszy
się z tobą zgadzam, Parkinson.
Ginny i Pansy wymieniły
porozumiewawcze spojrzenia, po czym po prostu zaczęły się śmiać. Hermiona
siedziała z nadąsaną miną, co wywołało jeszcze głośniejsze salwy śmiechu.
Atmosfera z minuty na minutę stawała się coraz luźniejsza, a szóstka uczniów
zaczęła się zachowywać jak starzy, dobrzy znajomi. Wbrew pozorom mieli ze sobą
wiele wspólnego i dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Czas upływał im bardzo
szybko tak samo, jak Ognista, przez co wszyscy byli już porządnie wstawieni.
— Potter, mój ty Złoty
Chłopcze, jak to się stało, że my jeszcze razem nie piliśmy?
Harry i Blaise siedzieli
na dywanie, obejmując się ramionami. Oboje byli w nie za ciekawym stanie.
— Nie wiem, Zabini, ale
koniecznie musimy to nadrobić.
Mówiąc to, Harry drżącą
ręką sięgnął po kolejną butelkę i bez zbędnych ceregieli pociągnął z niej spory
łyk.
— Kochanie, ja nie mam
zamiaru cię prowadzić na siódme piętro.
Zaśmiała się Ginny,
która aktualnie siedziała z Pansy na kanapie. Pomiędzy nimi leżał Demon, który
w tym momencie był wniebowzięty. Głaskano go z obu stron i dokarmiano
najróżniejszymi smakołykami.
— Ginny, słoneczko, ja
nie piję alkoholu, a poza tym Hermiona i Malfoy na pewno nas przenocują.
Hermiona przytaknęła,
tak jak i Draco, któremu nadal siedziała na kolanach, po czym zwróciła się do
przyjaciela.
— Oczywiście, że tak.
Jako Prefekt Naczelny nie mogę pozwolić, aby pijani uczniowie wałęsali się w
nocy po szkole.
— Ale upić ich to już
mogłaś?
Na uwagę Blaise’a
wszyscy wybuchli szczerym śmiechem. Gdyby ktoś w tym momencie wszedł do salonu
Prefektów, nie uwierzyłby własnym oczom, widząc szóstkę najgorszych wrogów.
Potter i Zabini siedzący na dywanie i słodząc sobie, obejmowali się jak starzy,
dobrzy znajomi. Pansy i Ginny z Demonem, nadal zajmowały kanapę i żywo o czymś
dyskutowały. Najlepiej jednak prezentowali się Prefekci. Hermiona siedziała na
kolanach Dracona, wtulając się w jego tors, a ten jedną ręką ją obejmował, a
drugą głaskał po udzie. W końcu jednak późna godzina i wypity alkohol sprawiły,
że wszyscy około trzeciej nad ranem pogrążyli się w głębokim śnie.
*****
Następnego dnia jako
pierwsza obudziła się Hermiona. Gdy tylko otworzyła oczy, od razu poczuła silny
ból głowy. Spróbowała wstać, aby zażyć eliksir na kaca, ale poczuła, że coś
obejmuje ją w talii i trzyma za nogę. Podniosła wzrok i pierwsze, co zobaczyła
to blond czuprynę Malfoy’a. W pierwszej chwili zaczęła gorączkowo myśleć, co
ona do ciężkiej cholery robi u niego na kolanach? W końcu powoli zaczęły do
niej docierać wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Podniosła głowę i rozejrzała
się po pokoju. Na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Pansy i Ginny wtulone w
Demona spały na kanapie, ale i tak najlepiej prezentowała się „para” na dywanie. Harry i Blaise leżeli
przytuleni do siebie, z czego drugi nie miał na sobie koszulki. Wynikło to z
tego, że wczoraj wpadł na jakże genialny pomysł, aby zrobić striptiz na stole.
Na szczęście Pansy udało się go powstrzymać, gdy zaczął rozpinać spodnie.
Hermiona ponownie
spróbowała wstać, ale i tym razem jej starania spełzły na niczym.
— Draco, obudź się.
Szepnęła mu do ucha,
jednak jedyną reakcją chłopaka było to, że przekręcił głowę.
— Malfoy, wstawaj!
Tym razem jedynym
odzewem było coś w stylu „Daj mi spokój”.
Hermiona szybko wpadła jednak na genialny pomysł, jak obudzić tego śpiocha. Przybliżyła się do śpiącego Dracona i
delikatnie musnęła jego wargi swoimi. Już zamierzała się odsunąć, gdy poczuła,
jak ten przyciąga ją do siebie i zaczyna oddawać pocałunek. Hermiona bez
wahania oddała się chwili przyjemności. Zarzuciła mu ręce na szyje i wplotła
palce w jego włosy. Otaczający świat po prostu przestał dla nich istnieć. Draco
pomimo wcześniejszego oszołomienia, teraz był w pełni rozbudzony. Przez cały
czas mocno przytulał do siebie dziewczynę i gładził jej nagie udo.
Prefekci do tego stopnia
zajęli się sobą, iż nie zauważyli, że nie tylko oni już nie śpią. Nie minęła
chwila, jak cała reszta wybudził się ze snu. Potter i Zabini byli nieco
zszokowani tym, że spali razem, ale zaraz cała ich uwaga skupiła się na
całującej się parze. Przez dłuższą chwilę tkwili w lekkim osłupieniu, ale w
końcu Blaise odchrząknął, aby zakomunikować ich pobudkę, jednak to nic nie
dało.
— Proszę, co ja widzę.
W tym momencie para na
fotelu zdała sobie sprawę, że są obserwowani. Hermiona ze szkarłatnym rumieńcem
odsunęła się od Dracona i już chciała, jak najszybciej wstań, ale ten po raz
kolejny jej to uniemożliwił.
— Widzisz Harry, miałam
rację.
Żachnęła się Ginny,
patrząc na swojego chłopaka, który był lekko zdezorientowany.
—Czyli nie tylko ja uważam,
że ich do siebie ciągnie?
Blaise wprost emanował szczęściem
i dumą. W końcu zyskał żywy dowód na to, że ta dwójka ma się ku sobie.
— Widzisz, Zabini, w czymś
się jednak zgadzamy. No zobaczcie, jak oni słodko razem wyglądają.
Hermiona, jeśli to w
ogóle możliwe, z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej czerwona, za to
Draco siedział z kamienną twarzą i mierzył morderczym spojrzeniem swoich przyjaciół.
Średnio mu odpowiadało, że zostali przyłapani. Nie, żeby się czegoś wstydził,
ale wiedział, że teraz Zabini nie da mu spokoju.
— Zajmijcie się sobą z
łaski swojej.
Powiedział w końcu, gdy
zauważył, że ta nienormalna czwórka coraz bardziej wkręca się w temat ich
rzekomego związku.
— Draco, ktoś tu się
chyba rumieni. Spokojnie, otaczają was same pary.
Wszyscy na słowa Pansy
ryknęli śmiechem, oczywiście z wyjątkiem Prefektów. Malfoy miał już tego
wszystkiego serdecznie dosyć.
— Granger, idziemy stąd,
oni są niezrównoważeni.
Draco bez trudu się podniósł,
trzymając Hermionę na rękach i skierował się w stronę jej sypialni.
— Jak chcieliście zostać
sami, trzeba było mówić od razu.
Blaise wyśmienicie się
bawił, dogryzając parze przyjaciół.
— Zabini, przysięgam na
Salazara, że kiedyś cię zabiję!
Rzucił przez ramię Draco,
wchodząc do pokoju Gryfonki. Podszedł do jej łóżka i posadził ją na nim.
Zapadła między nimi krępująca cisza. Hermiona nie wiedziała, jak się zachować i
co powiedzieć, ale na szczęście jako pierwszy odezwał się Draco.
— Powiem ci, Granger, że
Potter z rudą nie są tacy źli. Wiewiórka na szczęście nie podała się w swojego
stukniętego braciszka.
Hermiona odetchnęła z
ulgą. Już się bała, że będzie chciał poruszyć temat ich pocałunku, ale widać i
on uznał, że lepiej o tym nie rozmawiać.
— A widzisz, czyli nie
wszyscy Gryfoni są tacy straszni?
— Niektórzy bywają znośni.
Mówiąc to, złożył na jej
ustach szybki, po czym jak gdyby nigdy nic, skierował się w stronę wyjścia.
— Do zobaczenia,
Granger.
super rozdział! Cieszę się, że pogodzili się z Harrym i Ginny<3 czekam na kolejny z niecierpliwością<3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
http://victoria-baker-gordon.blogspot.com/
Bardzo podoba mi się ten rozdział! pięknie piszesz <3 Akcja idzie w hmm.. Bardzo ciekawym kierunku, oby tak dalej ;3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Harry i Ginny pogodzili się z Mioną i za kumplowali z resztą :)
OdpowiedzUsuńOd samego początku ten nauczyciel mi jakoś nie podchodził...a teraz jeszcze bardziej.. Normalnie Avadą go! :P
Życzę weny i czekam na kolejny rozdział ;*
Prowadzisz świetnego bloga. Podoba mi się twoja wersja Dramione. Ze zniecierpliwieniem czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lily M. ;*
Rozdział jak zawsze cudowny, nic dodac nic ująć. Martwi mnie ten caly nauczyciel, ale znając Hermionę, pewnie sobie z nim poradzi! Taka mam nadzieję. Liczę, że następny rozdział będzie szybko, bo nie moge się już doczekać! Pozdrowienia :-)
OdpowiedzUsuńhttp://wild-young-love.blogspot.com/
Świetnie piszesz! Pierwszy raz komentuję Twojego bloga i chyba nie ostatni. ;>
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobał. Lubię czytać blogi o Dramione, a Twój w pierwszej trójce moich ulubionych. Podoba mi się sposób w jaki opowiadasz to wszystko co się tam dzieje. Ja nie mam takiego talentu... No nic. Chciałam tylko pogratulować wspaniałego bloga.
Pozdrawiam i zapraszam do przeczytania mojego:
http://repellomugoletum.blogspot.com/
Supeeer! :D
OdpowiedzUsuńIch pocałunek - mrrr <3
Świetnie mi się czytało, naprawdę :) Trochę błędów mimo wszystko się pojawiło, ale to jest normalnie, zawsze się zdarzy :) nie były już tak rażące.
Czekam na kolejne rozdziały i kolejne pocałunki naszych prefektów :D
Pozdrawiam,
DiaMent.
dramionovelove.blogspot.com
Jej, ale świetny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńNo i ten pocałunek był taki słoooodki ;p
Fajnie ,że Harry i Ginny pogodzili się z Hermioną xd Um, ciekawe jak zareaguje Ron, jeśli dowie się że jeego siostra i Harry pili ze ślizgonami :D jeśli w ogóle się dowie ;p
Czekam niecierpliwie na next xd
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Harry i Blais na podłodze ;) Pansy i Ginny z Demonem i no w końcu Hermiona z Draco na fotelu i na dodatek całowali się :D po prostu świetne, cudowne, genialne, wspaniale ... :D Kocham,kocham,kocham :D Pozdrawiam i weny, zebys szybko dala nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział !
OdpowiedzUsuńOOO BOŻE BOŻE BOŻE !! wspaniały rozdział!!!! Kiedy następny ?!?!?! BŁAGAM, POWIEDZ, ŻE SZYBKO ! <33
OdpowiedzUsuńNie jestem w stanie powiedzieć kiedy konkretnie ukarze się nowa notka, ale obiecuje, że postaram się jak najszybciej coś wstawić :)
UsuńOkej ;* mam nadzieję, że ukaże się szybko ;>>
UsuńAlbo jutro, albo w czwartek będzie :D
UsuńLwica? Pozytywne zaskoczenie ;)
OdpowiedzUsuńMoje serce szybciej zabiło jak oni się tak całowali! Ach! Uwielbiam jak oni się całują! Mogliby się całować i całować...
Ale ja tu nie mogę pisać tylko o całowaniu, bo to trochę zbyt całuśne jest...
Chciałam ci powiedzieć że bardzo podoba mi się wątek Rogera, nauczyciela OPCM. Z tego może wyniknąć coś świetnego! :D W sensie że do historii tej a nie jako związek... I nie mogę się doczekać kontynuacji tego!
Ach! Rozdział świetny! I dosyć długi! Uwielbiam długie rozdziały! :)
I czekam na kolejny dłuuuugi rozdział!
CAŁUSKI!!! ♥ (Nie mogłam się powstrzymać! Jak całuśnie to całuśnie! ) :D
Hah! Wiedziała, że coś z kotem XD
OdpowiedzUsuńAle najbardziej rozśmieszyło mnie jednak stwierdzenie
"Blaise była wniebowzięty" :D
Nie żeby mi to przeszkadzało!
To akurat było fajne
Ogólnie genialny rozdział no i czekam na następny :D
Pozdrawiam :*
Rouse :)
Zostałaś nominowana do LA.Więcej u mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-choroba-zakazana.blogspot.com
Serdecznie zapraszam na Rozdział 013 „Szkoda, że nie chcesz aby wiedziała, Draco” na adres bloga: http://pokochac-lotra.blogspot.com!
OdpowiedzUsuńŻyczę przyjemnej lektury!
Przeczytałam wszystkie notki i muszę powiedzieć że jestem wniebowzięta *o* ten blog jeste najlepszy jaki czytałam ;D Życzę weny
OdpowiedzUsuń''- Zimno ci?
OdpowiedzUsuńZapytał szeptem, jakby bał się zakłócić harmonię, która tu panowała.
- Nie…
Skłamała, ale jej słowom zaprzeczył silny dreszcz, który przebiegł po jej plecach.
- Granger, czy ty się nigdy nie nauczysz, że mnie nie oszukasz?
Mówiąc to wstał z koca, Miona spojrzała na niego pytająco, ale ten uśmiechnął się tylko uroczo. Zrobił krok, tak, że teraz stał za nią, po czym usiadł i przyciągnął ją do siebie i teraz siedziała do niego tyłem.
Blondyn przytulił ją mocno i położył głowę na jej ramieniu. Po ciele szatynki przeszedł kolejny dreszcz, ale tym razem nie był on spowodowany zimnem.
- Lepiej?
Wyszeptał jej prostu do ucha.
- Tak… dzięki. '' - ten kawałek jest po prostu świetny *.* taki romantyczny i wgl, kocham twojego bloga, na prawdę. Jest jednym z moich ulubionych. Uwielbiam parring Dramione a ty przedstawiasz naprawde ich świetną historię. Do tego bardzo podoba mi się to, ze Blaise, Pansy, Draco i Hermiona są przyjaciółmi. NIgdy nie lubiłam Pansy a dzięki tb się do niej przekonałam. rozdział 19 ( obie części ) najbardziej mi się spodobał ze wszystkich, ale tylko ciut bo tamte też są wspaniałe. Czytam twojego bloga od nie dawna, a codziennie wchodze na niego i jeśli nie ma czegoś nowego wybieram sb jakiś rozdział i czytam go na nowo. po prostu kocham tego bloga.
kiedy dodasz następny rozdział ?? już sie nie mogę doczekać. POzdrawiam.
Przeczytałam wszystkie Twoje rozdziały i jestem mile zaskoczona ;]
OdpowiedzUsuńWgle całe to opowiadanie zaczęłaś bardzo fajnie ;)
Miona i Draco zaczęli się kolegować przed przyjazdem do Hogwartu co bardzo mi sie spodobało ;)
świetne opowiadanie i czekam na kolejny rozdział;]
Mam nadzieje że Ron nie zrobi więcej krzywdy Mionie .
Obawiam się również nauczyciela OPCM ;/ jakiś stary oblech;/
Za to bardzo ciekawi mnie to jak Mionka będzie uczyła Ślizgonów Patronusa ;)
pozdrawiam i życze weny ;]
~Anka
Bosko . Uwielbiam twojego Bloga. świetnie piszesz. Wybaczyła poprzednie zakończenie rozdziału. Wracam czytać.
OdpowiedzUsuńJ.K.
mmmmmmmm, po prostu mmmmmm ! <3
OdpowiedzUsuńten pocalunek, po prostu mialam go przed oczyma ! :-D
Takie przebudzenie? Idealne! No i długość.. hmhmhhm <3
CzytelniczkaGreen.
AA i PS-a jeszcze ! :-D
Ten nauczyciel od OPCM .. Co za swinia! Niech sie trzyma od niej z dala! Ojj, Draco sie dowie, to szalu dostanie.. :3
Omg to chyba jak na razie mój ulubiona notka, to po prostu jestm genialne <<<3
OdpowiedzUsuń- Tula
jakie fajne, czekam na kolejne spotkanka, a będzie się dzialo !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
I love this story!
OdpowiedzUsuńCały rozdział się uśmiechałam :) Bardzo zabawne dialogi i opisy sytuacji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://saveyourself-kt.blogspot.com
Miałam rację ! A zbliżenie prefektów było boskie.
OdpowiedzUsuń"Dostałby" razem, "wpływom" nie "wpływą", "międzyczasie" razem, "możnaby" razem.
OdpowiedzUsuńHalle i Zabini rządzą :P
Pozdrawiam :)