niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 21


Stała tak jak sparaliżowana, przecież to nie mogła być prawda, to tylko zły sen, bardzo zły sen, tylko dlaczego do ciężkiej cholery nie może się już obudzić?!

- Demon…

To jedyne co była w stanie wykrztusić. W tym momencie do jej oczu napłynęły łzy, by już po chwili spływać po jej policzkach. Dotarło do niej, że to nie jest sen, a ten koszmar dzieje się naprawdę. Tuż obok ściany, w kałuży krwi leżał jej ukochany doberman, leżał i się nie ruszał. Przez cały czas wmawiała sobie, że jej ulubieniec zaraz zerwie się na równe nogi i przybiegnie, aby się z nią przywitać, ale nic takiego nie nastąpiło. Jak lunatyk podeszła bliżej, lecz gdy jej wzrok padł na szyje psa, nogi się pod nią ugięły i upadła na kolana. Demon miał poderżnięte gardło. Wyciągnęła rękę i dotknęła jego boku, co przeraziło ją jeszcze bardziej. Był zimny jak lód. W tym momencie zaczęło do niej docierać, że jej ukochany, czworonożny przyjaciele jest martwy.

- Demon… Demon kochany, błagam cię podnieś się…

Pies jednak nie reagował, w jego zawsze wesołych oczach nie było już nic, tylko pustka - nie było w nich życia.

- Demon błagam cię, nie zostawiaj mnie tu samej! Ja sobie bez ciebie nie poradzę… proszę cię…

Szatynka rozszlochała się na dobre. To nie mogła być prawda, to nie działo się naprawdę. Wtuliła się w bok psa, błagając go, aby do niej wrócił. Draco stał w ciężkim szoku i przyglądał się zapłakanej dziewczynie. Nie był w stanie się ruszyć, to wszystko był jak jakiś cholerny koszmar. W pewnym momencie zauważył, że po ścianie spływa krew, podniósł wzrok, a to co ujrzał wstrząsnęło nim jeszcze bardziej. Na ścianie widniał napis, wypisany krwią martwego psa.

Ty będziesz następna szlamo

Nie mógł w to uwierzyć. Kto mógł być taki potworem, aby tak potraktować niewinne zwierze i do tego odgrażać się jego właścicielce? Blondyn widząc, że Gryfonka wpada w coraz to większą histerie, przemógł się i podszedł do niej. Kucnął za dziewczyną i położył dłoń na jej plecach.

- Draco błagam cię, powiedz, że to nie prawda i, że oboje jesteśmy w tym samym koszmarze?

Wyszlochała, nie odrywając głowy od boku psa. Nie obchodziło ją to, że cała jest umazana we krwi, teraz liczyło się tylko to, aby on do niej wrócił.

- Przykro mi lwico, ale on nie żyje.

Powiedział spokojnie, ale i tak te słowa podziałały na nią, jakby wykrzyczał jej to prosto w twarz.

- Nie, nie prawda! Kłamiesz! On się obudzi, powiedz, że on się obudzi…

Smok zrozumiał, że nic tu nie wskóra. Ona zbyt kochała tego czworonoga, by jakieś durne pocieszenia typu „Będzie dobrze.” cokolwiek tu pomogły. Jedyne co mógł zrobić, to być z nią. W tym momencie zdał sobie sprawę, że musi kogoś zawiadomić. Spojrzał jednak na szlochająco dziewczynę, nie mógł teraz po nikogo iść, bo bał się, że ta zrobi coś głupiego. W końcu wpadł mu go głowy pomysł, który był chyba jedynym wyjściem.

- Granger zaraz do ciebie wrócę.

Powiedział, ale ona nie zwracała na niego najmniejszej uwagi. Przez cały czas mówiła do Demona, jak bardzo go kocha i żeby do niej wrócił. Malfoy szybko pobiegał do swojego pokoju i już po chwili wrócił, z jakimś pergaminem i piórem. Naskrobał szybko krótki liścik i wysłał go, za pomocą różdżki.


Pani Dyrektor

Proszę jak najszybciej przyjść na piąte piętro, pod pokoju Prefektów Naczelnych. To bardzo ważne.

Draco Malfoy


Ponownie kucnął przy szatynce i gładził ją po plecach, usiłując nieco uspokoić. Nie minęło 5 minut, a na korytarzu pojawiła się Minerva. Gdy ujrzała Prefektów w kałuży krwi, nad ciałem psa i krwawy napis na ścianie zasłoniła sobie usta dłońmi.

- Na wielkiego Merlina, co tu się stało?!

Ślizgon podniósł się i podszedł do nauczycieli. Opowiedział jej wszystko po kolei, a oczy dyrektorki robiły się coraz większe. I ona nie mogła uwierzyć w takie okrucieństwo i to w dodatku w jej szkole.

- Ale kto mógł to zrobić?!

Draco oczywiście miał kilku podejrzanych, ale nie chciał to tym rozmawiać tutaj, teraz nie to było najważniejsze.

- Przyjdę do pani jutro i wtedy możemy o tym porozmawiać, teraz trzeba się zająć Demonem i Hermioną.

McGonagall przeniosła swój wzrok na uczennicę. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest w kompletnej rozsypce, zresztą kto by nie był?

- Niech pan spróbuje zaprowadzić ją do pokoju…

- Wątpię, aby się na to zgodziła.

Przerwał jej arystokrata. Był pewny, że Gryfonka nie ruszy się stąd nawet na chwilę.

- W takim razie proszę z nią zostać, a ja sprowadzę profesora Hagrida i pana Filcha.

Po tych słowach odwróciła się i już po chwili zniknęła za zakrętem. Blondyna spojrzał na brązowooką. Jej cało co chwile drżało, przez spazmatyczny szloch. Za nic nie mogła się uspokoić, zresztą nie ma się jej co dziwić. Draco zaczął intensywnie myśleć, kto mógł to zrobić. Miał dwóch głównych podejrzanych, Weasley i Nott. Rudzielec był nieobliczalny i pozbawiony wszelkich zasad moralnych, a poza tym za punkt honoru ustalił sobie uprzykrzenie życia Granger. Za to Teodor miał skłonności sadystyczne, a po tym jak Hermiona upokorzyła go, przy stole Slytherinu był po prostu wściekły. Potencjalnych kandydatów miał jeszcze wielu, ale nie miał pojęcia kto z nich mógł być aż takim sukinsynem. Nagle jego przemyślania przerwał powrót dyrektorki, w towarzystwie dwóch mężczyzn, którzy również byli w szoku. Nawet Filch, zwykle nie czuły na wszelakie krzywdy, był poruszony.

- Panie Filch, proszę posprzątać tą krew i zmyć ten napis ze ściany, a ty Hagridzie zabierz to biedne stworzenie…

- Nie!

W tym momencie ich rozmowę przerwał krzyk, zapłakanej szatynki.

- Panno Granger, ale to…

- Nie! On zostaje ze mną! Ja nie pozwalam!

Hermiona zachowywała się jak obłąkana, przez cały czas kręciła głową i jeszcze mocniej przytulała się do psa.

- Panie Malfoy, proszę się nią zająć.

Draco skinął tylko głowa i podszedł do dziewczyny.

- Lwico, on się już nie obudzi. Pożegnaj się z nim i Hagrid musi go zabrać.

Mówił spokojnie i cicho, wiedział jakie to wszystko jest dla niej trudne.

- Nie, nie, nie, nie…

Blondyn westchnął, to było bez sensu, ona na pewno dobrowolnie się stąd nie ruszy. Pochylił się nad nią, załapał ją w tali i postawił na nogi, zamykając w swoich ramionach.

- Zostaw mnie!! Puść!! Nie możecie mi go zabrać!!

Przeraz cały czas krzyczała i usiłowała się wyrwać, ale Smok był silniejszy. Odsunął się dwa kroki do tyłu i odwrócił dziewczynę przodem do siebie.

- Puszczaj!! Mój demona on, on…

- On nie żyje i już mu nie pomożesz.

Stwierdził spokojnie, nadal jej nie puszczając. Hermiona przez cały czas okładała go pięściami po torsie, ale z każdym uderzenie ciosy stawały się coraz słabsze, aż w końcu ustały. Oparła głowę o jego pierś i po prostu zaczęła płakać. W tym czasie Hagrid wziął zmaltretowane ciało psa i udał się do swojej chatki. Miona nadal tkwiła w ramionach Ślizgona i szlochała, nie będąc w stanie robić nic innego.

- Ale dlaczego? Co on komu zrobił? Dlaczego…?

- Nie wiem, ale obiecuje ci, że ktokolwiek to był gorzko tego pożałuje.

Taka była prawda. Młody arystokrata nie miał zamiaru tego tak zostawić, na pewno nie. Po 20 minutach Gryfonka w końcu zaczęła się uspokajać i rozumieć, co tu się wydarzyło. W jej sercu była pustka i ogromny żal, którego nie była w stanie opisać. Nagle blondyn odsunął ją delikatnie od siebie i spojrzał w oczy.

- Chodźmy do siebie.

Nie protestowała, tylko pozwoliła poprowadzić się do salonu. Tam usiedli na kanapie, a blondyn przywołał do siebie eliksir uspokajający i chciał go podać dziewczynie.

- Co to jest?

Zapytała głosem wypranym z wszelkich uczuć.

- Eliksir uspokajający, dobrze ci zrobi.

- Nie, daj mi Whisky.

- Ale…

- Draco, proszę.

Widząc jej smutnie oczy, przywołał do siebie Ognistą i dwie szklanki, po czym rozlał do nich alkohol.

- Dzięki.

Wypiła cały płyn na raz, nawet się nie krzywiąc, po czym nalała sobie kolejną szklankę i tak co najmniej 3 razy. Malfoy już wiedział, co zamierz szatynka, więc zabrała jej butelkę i odesłał ją do pokoju.

- Ej! Ja to piłam!

- Właśnie widzę. Nic ci to nie da, że się upijesz, będzie bolało jeszcze bardziej. Musisz się z tym pogodzić, on nie żyje, a twoje łzy i upijanie się już mu nie pomogą.

Wiedział, że traktuje ją dość ostro, ale innej metody nie było. Obchodzenie się z nią jak z jajkiem i mówienie, że wszystko będzie dobrze nic tu nie da. Najlepsza jest terapia wstrząsowa.

- Wiem… ale to tak strasznie boli.

Widząc, że dziewczyna zaraz znowu się rozpłacze objął ją i przygarnął do siebie. Dla nie znaczyło to bardzo wiele, nie wiedziała, co by zrobiła, gdy nie Smoka. Wiedziała też, że ma racje, nie może się nad sobą użalać, bo to jej nie pomoże. Musi się wziąć w garść, ale to jeszcze nie teraz, nie w tej chwili, to zbyt boli.

- Lwico idź się wykapać i położyć, dobrze ci to zrobi.

Podniosła się z kanapy i jak cyborg powlokła się do łazienki. Ślizgon siedział jeszcze chwilę w salonie, po czym udał się do swojej sypialni. Nie miał sił na nic, więc zrzucił tylko z siebie zakrwawione ubrania, założył dres i wpakował się pod kołdrę. Był padnięty, więc już po chwili zasnął.

*****

Była 1 w nocy. Draco spał, niezbyt spokojnie, ale spał. Nagle jednak po jego pokoju potoczył się przeraźliwy krzyk. Jak oparzony zerwał się z łóżka i rozejrzał po pokoju, jednak nic nie zauważył. Po chwili kolejny wrzask rozdarł panującą ciszę, teraz juz wiedział skąd on pochodzi. Szybkim krokiem wyszedł z pokoju na korytarz. Teraz jeszcze wyraźniej słyszał krzyki dochodzące z pokoju Gryfonki. Bez zastanowienia wszedł do jej sypialni. Hermiona leżała na łóżku, miotając się na wszystkie strony.

- Nie proszę cię, zostaw go! Nie rób mu krzywdy!

Podszedł do niej bliżej. Jej twarz cała lśniła od potu, a włosy były wilgotne. Usiadł na jej łóżku i spróbował ją obudzić.

- Granger, wstawaj!

Ta jednak nadal tkwiła w koszmarze i nie wyglądało, aby miała się z niego wybudzić. W końcu po kilku nieudanych próbach, Malfoy złapał ją za ramiona i delikatnie potrząsnął.

- Obudź się do cholery!

W tym momencie otworzyła swoje czekoladowe oczy i spojrzała na niego przerażona. 

- On-on, go z-zabiał, j-ja… nic, n-nie mogłam z-zrobić…

Wychlipała. łapiąc się za włosy.

- Już spokojnie lwico, to tylko sen, nic więcej. Połóż się i spróbuj zasnąć.

- A możesz ze mną zostać?

Zapytała, patrząc na niego załzawionymi oczami. Potrzebowała teraz kogoś bliskiego, po prostu poczucia, że ktoś przy niej jest. Ślizgon, na jej słowa uśmiechnął się tylko uroczo.

- Posuń się.

Szatynka przesunęła się kawałek, a Smok wślizgnął się pod kołdrę. Od razu przysunął się maksymalnie do dziewczyny i objął ją w pasie.

- Dziękuje, że jesteś.

Wyszeptała, wtulając się w jego tors. Czuła przyjemne ciepło bijące od Ślizgona. Lekko przyspieszone bicie jego serca podziałało na nią bardzo uspokajająco i już po chwili zapadła w sen, ale tym razem spokojny. Draco uśmiechnął się pod nosem, widząc, że Gryfonka zasnęła. Martwił się o nią, doskonale wiedział, ile ten pies dla niej znaczył. Ale to nie był jedyny powód jego zmartwień. Ten krwawy napis na ścianie nie dawał mu spokoju. Ewidentnie wynikało z niego, że ktoś nie życzy jej zbyt dobrze. Za wszelka cenę musiał ją chronić, nie darował by sobie, gdyby coś jej się stało. Leżał tak jeszcze chwile, ale zmęczenie wygrało i w końcu odpłynął do krainy Morfeusza.

*****

Nareszcie nastał ranek, a za oknem, po raz pierwszy w tym roku, zaczął padać śnieg. Było koło 7, gdy Hermiona leniwie uchyliła powieki. Pierwsze co ujrzała, to nagi, męski tors. Szybko podniosła wzrok i zobaczyła twarz śpiącego Malfoya. Przez chwile nie wiedziała, co się dzieje, ale w końcu dotarło do niej to, co wydarzyło się wczoraj. Na wspomnienie tego koszmaru do jej oczu napłynęły łzy, ale nie pozwoliła im popłynąć. Draco miał racje, nie może się załamywać, to nic nie da, a tym bardziej nie pomoże Demonowi. Delikatnie spróbowała się podnieść, ale skutecznie uniemożliwiła jej to ręka blondyna. Ponownie spojrzała na jego twarz, wyglądał tak spokojnie, gdy spał. Była mu bardzo wdzięczna, że z nią został. Przy nim spała spokojnie i nie męczyły ją koszmary, w których mroczna postać mordowała jej psa. Na samo wspomnienie tego, po jej plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. W tym momencie, zaspany Ślizgon otworzył oczy i w momencie na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Dzień dobry.

Dziewczyna zamrugała kilka razy. Zdała sobie sprawę, że od dłuższej chwili gapi się na arystokratę, który już nie śpi.

- Dzień dobry.

Odpowiedziała nieco zmieszana, spuszczając wzrok.

- Jak się czujesz Granger, bo wyglądasz strasznie?

Hermiona popatrzyła na niego wzrokiem godnym bazyliszka, ale on miał racje. Jej twarz była blada, a oczy podpuchnięte i zaczerwienione od ciągłego płaczu.

- Wielkie dzięki Malfoy, jesteś naprawdę motywujący.

- Zawsze do usług. 

Jego łobuzerski uśmiech skomentowała prychnięciem i ponownie spróbowała wstać.

- Puść mnie! Jest późno, nie mam zamiaru spóźnić się na śniadanie.

„Nie jest z nią tak źle.” Pomyślał Ślizgon widząc wyzywające spojrzenie szatynki.

- Dobra, już idę.

Cmoknął ją jeszcze tylko w czoło i już po chwili zniknął za drzwiami. Miona niechętnie zwlekała się z łóżka i podeszła do szafy. Gdy otworzyła jej drzwi na podłogę upadła smycz jej psa. Z ciężkim sercem podniosła ją. Po chwili jednak wypchnęła ją w nieużywany kąt szafy, bo czuła, że zaraz nie wytrzyma i zacznie płakać. Wzięła pierwsze lepsze ubrania i poszła do łazienki. Nałożyła lekki makijaż, aby ukryć worki pod oczami, ubrała się i już była gotowa. Odniosła rzeczy do pokoju i udała się do salonu, aby poczekać na Dracona, który był jeszcze w łazience. Po kilku minutach w końcu wyszedł i dołączył do Gryfonki.

- Dobra możemy iść, bo serio się spóźnimy, a nasza Pani Prefekt Naczelna by tego nie przeżyła.

Hermiona trzepnęła Ślizgona w ramię i oboje wyszli z salonu. Ilekroć na korytarzu mijali innych uczniów dało się słyszeć szepty, a niektórzy nawet byli na tyle bezczelni, by pokazywać sobie pannę Granger palcem. Dziewczyna z przykrością musiała przyznać, że wieści w Hogwarcie rozchodzą się z prędkością światła i teraz jej tragedia jest głównym tematem plotek, w całej szkole. Jak najszybciej pokonali drogę do Wielkiej Sali, gdzie pomimo próśb Ślizgona, każde udało się do swojego stołu. Gryfonka usilnie próbowała ignorować każdego, kto się na nią gapił i jak najszybciej odnalazła wzrokiem Harry’ego i Ginny, by już po chwili usiąść naprzeciwko nich.

- Cześć wam.

Przywitała się z wymuszonym uśmiechem, który bardziej przypominał grymas.

- Hej. Miona czy to prawda, że Demon, że on…

Panna Weasley zawiesiła głos, miała nadzieję, że plotki krążące po szkole, to tylko jakieś chore pomówienia.

- Nie żyje. Tak, ktoś mu poderżnął gardło.

Mówiła spokojnie, ale w środku wszystko w niej krzyczało. „Bądź silna.” Powtarzała sobie w myślach.

- Tak mi przykro.

- Mi też.

Harry i Ginny spojrzeli po sobie i zrozumieli, że szatynka nie chce o tym rozmawiać, więc zamienili temat, co ta przyjęła z ulgą. Jedli w spokoju, gdy nagle, ku zaskoczeniu wszystkich, obok panny Granger usiadł Ron.

- Kogo ja widzę, któż to raczył zawitać do naszego stołu?

Gryfonka spojrzała na byłego przyjaciela i nie mogła uwierzyć, że to on. Znajoma twarz teraz wyrażała jedynie pogardę, a w niebieskich oczach czaił się obłęd.

- Daj mi spokój z łaski swoje.

Powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu i wróciła do jedzenia, mając cichą nadzieję, że rudzielec odpuści.

- Coś ty taka nerwowa? Aaa no tak zapomniałem, podobno ktoś zarżnął ci psa? Ale w sumie dla niego to lepiej, wszystko jest lepsze od życia z taką szlamą.

Tym razem nie wytrzymała, z głośnym brzdękiem rzuciła sztućce na stół, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Szybko poderwała się z ławki i wybiegała z Sali, ignorując krzyki Wybrańca i Ginn wrzeszcząca na swojego brata. Miała już serdecznie dosyć, chciała uciec, po prostu zniknąć.

*****


Draco usiadł przy stole Slytherinu, nie spuszczając wzroku z Hermiony, która właśnie zajęła miejsce obok Rudej i Pottera. Nawet nie zauważył kiedy przed nim pojawili się Diabeł i Pan.

- Smoku!

Blondyn spojrzał na przyjaciół, którzy mieli nietęgie miny.

- Draco, powiedz mi, że to nie prawda.

Nawet nie musiał pytać, o co chodzi pannie Parkinson.

- Jeżeli mówisz o Demonie, to tak. Ktoś poderżnął mu gardło.

Ślizgonka zasłoniła usta dłońmi, kręcąc z niedowierzanie głową, a w jej oczach pojawiły się łzy. Za to Blaise, chyba po raz pierwszy w życiu, nie był wstanie wykrztusić z siebie ani słowa. Udało mi się to dopiero po dłuższej chwili.

- Co z Mioną?

- A jak myślisz? Wpadła w histerię jak go zobaczyła, zresztą wcale jej się nie dziwie. W końcu udało mi się ją jakoś uspokoić, ale w nocy…

Nie dokończył, gdyż w tym momencie zauważył, jak do panny Granger przysiad się niejaki Ron Weasley. W jednej chwili podniósł się z miejsca i nie reagując na pytania przyjaciół, ruszył do stołu Gryffindoru. Jednak gdy był już w połowie drogi, szatynka zerwała się z miejsca i z płaczem wybiegała z Sali. Draco chciał podejść i po prostu zabić tego rudzielca, ale wiedział, że Hermiona teraz bardziej go potrzebuje. Puścił się biegiem, aby nie zgubić dziewczyny, ale gdy był już przed Wielką Salą nigdzie nie mógł jej dostrzec. Myślał gorączkowo, gdzie ona mogła być i pierwsze co wpadło mu do głowy to toalety. Jednak, tam jej nie znalazł. Nagle go olśniło, już wiedział gdzie ma iść. Pobiegał do Sali Wejściowej, a potem wybiegł na błonia. Gdy był już blisko jeziora dostrzegł ją, siedzącą pod starym dębem. Szybko pokonał dzielącą ich odległość i już po chwili był przy niej. Miona cała się trzęsła, na dworze był mróz, a poza tym od rana podał śnieg, który powoli zaczął osiadać na ziemi, a do tego było widać, że znowu płacze. Kucnął przed nią i ujął jej twarz w dłonie.

- Granger, czy ty naprawdę chcesz się objawić w Skrzydle Szpitalnym?

- Jest mi wszystko jedno.

- Ale mi nie. Nie mam zamiaru patrzeć, jak nabawiasz się zapalenia płuc, przez jakiegoś rudego szmaciarza. Co ja ci mówiłem? Musisz mu pokazać, że jesteś silna. Przed takimi ludźmi nie pokazuje się swoich słabości. Zachowuje się tak jak w stosunku do mnie, przez te siedem lat.

Ta uwaga wywołała uśmiech na jej twarzy, czyli to, co chciał osiągnąć Ślizgon.

- Masz racje. Na Merlina jestem Hermiona Granger i nie pozwolę się tak traktować.

Mówiąc to wstała, a zaraz za nią blondyn.

- Grzeczna lwica. Czy ja ci już nie mówiłem, że zawsze mam racje?

Miona prychnęła tylko, po czym zadrżała, na skutek zimnego powiewu wiatru.

- Dobra wracamy, bo jeszcze przez twoje głupie pomysły oboje będziemy chorzy.

Zakpił Smok, otaczając dziewczynę ramieniem. Pospiesznie wrócili do zamku, gdzie na ich szczęście trwało jeszcze śniadanie. Tym razem blondyn nawet nie pytał, tylko od razu zaprowadził szatynkę do swojego stołu, gdzie nadal siedzieli Blaise i Pansy.

- Miona przysięgam na Salazara, że urwę łeb tej rudej łasicy, cokolwiek ci zrobił.

Zaczął Diabeł, gdy tylko Prefekci zajęli swoje miejsca. Na twarzy Gryfonki, pomimo wszystko, pojawił się delikatny, ale szczery uśmiech.

- Dziękuje wam bardzo. Nie wiem co bym bez was zrobiła.

- Hmm ja obstawiam pobyt na cmentarzu albo na oddziale dla obłąkanych w św. Mungu.

Stwierdził Draco tonem znawcy, za co oberwał w żebra. Reszta posiłku, o dziwo, minęła im całkiem wesoło. Nawet Hermiona kilka razy nawet się uśmiechnęła. Gdy skończyli śniadanie wszyscy skierowali się do swoich pokoi po książki, a potem na pierwszą tego dnia lekcje - OPCM. Dzisiaj mieli zaliczać zaklęcie patronusa, nad którym pracowali przez ostatni czas. Jak zwykle zaraz po dzwonku drzwi otworzyły się same, a uczniowie weszli do środka.

- Dzień dobry, ustawicie się w kolejce pod oknem, a potem po kolei będziecie prezentować swoje patronusy, na ocenę.

Czwórka przyjaciół ustawiała się na samym końcu rzędu, w końcu nigdzie im się nie spieszyło. I tak zaczął się egzamin. Większość uczniów otrzymywała oceny Zadowalające, gdyż ich patronusy nie były cielesne. Kolejka zmniejszała się dość szybko i w końcu przyszła kolej na Pansy. Wyszła na środek klasy, oczyściła umysł i wypowiedziała zaklęcie.

- Expecto Patronum.

Z jej różdżki wystrzelił jastrząb i poszybował nad głowami wszystkich.

- No, no widzę, że panna Parkinson poczyniła duże postęp i zasługuje na Wybitny.

Ślizgona z szeroki uśmiechem dołączyła do reszty klasy, czekając na swoich przyjaciół. Przyszła kolej na Blaise, a zaraz po nim miała być Hermiona.

- Ja nie dam rady.

Stwierdziła spanikowana Gryfonka. Nie mogła przywołać do siebie żadnych szczęśliwych wspomnień, a bez tego nic nie zrobi.

- Uspokój się lwico. Musisz się skupić i pamiętaj, ja jestem z tobą.

Mówiąc to pocałował ją w czoło, co bardzo podbudowało dziewczynę. W tym czasie Diabeł zaliczył test na Wybitny i dołączył do swojej dziewczyny.

- Zapraszam panno Granger.

Miona wyszła na środek i zdała sobie sprawę, że nie jest w stanie nic zrobić. Spojrzała na Smoka, który przekazał jej bezgłośnie. 

- Dasz radę lwico.

Skupiła się na błękitnych tęczówkach chłopaka i przypomniała sobie wszystkie chwile spędzone w jego towarzystwie, a potem wszystko przyszło samo.

- Expecto Patronum.

Z jej różdżki wystrzeliła srebrna lwic, która jak zwykle wywoływała u wszystkich zachwyt.

- Wspaniale moja droga, zawsze wiedziałem, że masz wybitne zdolności.

Szatynka jednak kompletnie zignorowała nauczyciela i dołączyła do swoich przyjaciół, czekając niecierpliwie na występ blondyna.

- No panie Malfoy, to teraz może się pan popisać.

Stwierdził z przekąsem Benz, gdyż widział poczynania tego gówniarza na ostatnich lekcjach. Smok z szerokim uśmiechem na ustach wyszedł na środek. Skupił się na każdej chwili spędzonej z Granger i, gdy tylko wypowiedział zaklęcie z jego różdżki wystrzelił srebrny lew, a wszystkim opadły szczęki. Srebrne zwierze natychmiast podbiegło do Miony i otarło się o jej nogi. Gdy zniknął szatynka była tak szczęśliwa, że podbiegła do Dracona i rzuciła mu się na szyje. Ten nieco zdezorientowany objął ją i okręcił wokół własnej osi.

- Wiedziałam, że ci się uda.

- Istotnie, ale jak dla mnie to jest, co najwyżej na Zadowalający.

Wszyscy spojrzeli na profesora oczami wielkości galeonów. Patronus Malfoya był jednym z lepszych, a on chciał go ocenić, jak tych, którzy zdołali wyczarować jedynie srebrną mgłę? Zanim jednak arystokrata zdążył cokolwiek powiedzieć, odezwała się Miona.

- Słucham? Jak to Zadowalający? Przecież to niedorzeczne! Patronus Dracona spokojnie zaliczał się pod Wybitny. Był cielesny, potrafił nad nim zapanować i utrzymać go, a pan chce go ocenić tak słabo? To bardzo nieprofesjonalne, aby pański stosunek do uczniów, przekładał się na ich oceny. Sprawy prywatne należy umieć oddzielić od zawodowych.

Teraz wszyscy byli pewni, że to wszystko nie dzieje się naprawdę. Najpierw patronusem Malfoya okazuje się lew, a teraz Hermiona Granger sprzecza się z nauczycielem, który w tym momencie nie wiedział, co ma zrobić. Ta mała spryciula rozgryzła go bardzo szybko.

- Czy pani podważa moje decyzje?

- Tak, ponieważ uważam, że niesprawiedliwie ocenił pan Dracona, który zasługuje na Wybitny.

Mówiła twardo i stanowczo, nie spuszczając wzroku z profesora.

- Niech będzie, dla ciebie wszystko moja droga. Ma pan Wybitny, panie Malfoy. A teraz koniec lekcji, możecie już iść,

Prefekci jako pierwsi opuścili klasę.

- Nie musiałaś.

Stwierdził blondyna, w drodze na kolejna lekcje.

- Wiem, ale chciałam. Nikt nie będzie stawiał Zadowalającego komuś, kogo JA uczyłam.

- I to ma być ta twoja skromność?

- Ja tylko stwierdzam fakty.

- No ale w każdym razie, należą ci się specjalne podziękowania.

Szatynka spojrzała na niego pytająco, ale nie zdążyła nic powiedzieć, gdyż Ślizgon przygwoździł ją do ściany.

- Co ty robisz? Puść.

- Nie.

Mówiąc to przysunął twarz do jej tak, że ich wargi dzieliło zaledwie kilka minimetrów. Tym razem miał zamiar zaczekać, aż to ona zrobi pierwszy krok. Hermiona czuła ciepły oddech chłopaka na swoich wargach, a jego ciało tak blisko niej działało na nią jeszcze silniej. Nie mogła już dłużej wytrzymać i po prostu wpiła się w usta blondyna, na co ten zareagował pomrukiem zadowolenia. Teraz już oboje byli pewni, że z niewyjaśnionych przyczyn potrzebują siebie nawzajem. Oczywiście dla nich zakochanie nie wychodziło w grę, więc to wszystko było dla nich jedną, wielka zagadką. Jednak teraz liczyła się tylko ta chwila. Całowali się zachłannie i namiętnie, dopóki nie usłyszeli za sobą głośnego chrząknięcia.

- Niby wielcy Prefekci Naczelni, a jaki przykład dają innym? Obściskują się na środku korytarza, bardzo nie ładnie, McGonagall nie była by zachwycona.

Zakpił Blaise, ledwie powstrzymując wybuch śmiechu. Speszona Hermiona wyswobodziła się z objęć niebieskookiego i w towarzystwie Pansy, udała się do lochów.

- Stary i co mi teraz powiesz?

Zapytał Zabini, już nieco poważniej.

- Nie mam o czym mówić.

- Czy ty mnie masz za idiotę? Na kilometr widać, że na siebie lecicie, a przez większość szkoły jesteście uznawani za parę. Zresztą i ja się czasami zastanawiam, czy to nie prawda.

- Nie jesteśmy razem.

- To może mi powiesz, o co tu chodzi?

- Diabeł, daj mi święty spokój, ja sam nie wiem.

Taka była prawda, sam nie wiedział co się dzieje. Po prostu, gdy był z Granger nie zastanawiał się nad tym, żył chwilą.

- Ale ja wiem. Zakochałeś się!

- O nie, na pewno nie. To całe zakochiwanie się, to jest jakaś ściema i tyle.

- Aaa, czyli ja z Pan to też jakaś ściema?

- Nie, wy to co innego.

- A niby czym się różnimy?

„Właśnie, czym?” blondyna jednak szybko odpędził od siebie to pytanie. Bał się odpowiedzi.

- Chodźmy na lekcje.

Stwierdził Draco i ruszył do lochów. Blaise pokręcił jedynie głową, nad głupotą swojego przyjaciela i podążył za nim. Gdy byli już pod salą dołączyli do dziewczyn. Gdy zadzwonił dzwonek weszli do klasy i po krótkim przemówieniu Slughorna wzięli się za przygotowanie eliksiru tojadowego. Po 15 minutach lekcji ktoś zapukał do drzwi.

- Proszę!

Po słowach nauczyciela do sali wszedł jakiś mały, zlękniony Krukon.

- O co chodzi chłopcze?

- Pani dyrektor prosi, aby Hermiona Granger i Draco Malfoy bezzwłocznie stawili się w jej gabinecie.

Gdy skończył natychmiast opuścił klasę.

- No, na co czekacie, jesteście wzywani do dyrekcji.

Powiedział Horacy, widząc, że uczniowie nie ruszyli się z miejsca. Prefekci wstali i wyszli z lekcji, kierując się na 7 piętro. Oboje doskonale wiedzieli, z jakiego powodu zostali wezwani. Po kilku minutach byli już na miejscu. Blondyna podał hasło, a przed nimi pojawiły się schody. Weszli do góry i po usłyszeniu proszę, przeszli przez drzwi.

- Witajcie, proszę usiąść.

Prefekci posłusznie zajęli dwa fotele, przed biurkiem Minervy.

- Panno Granger jest mi niezmiernie przykro z powodu pani psa. Nie mam pojęcie, jak mogło do tego dojść.

McGonagall mówiła spokojnie, ale w jej głosie dało się wyczuć nutę współczucia.

- Dziękuje.

- Mogę jednak pocieszyć panią faktem, że to biedne zwierze nie cierpiało. Jego oprawcy najpierw rzucili na niego zaklęcie uśmiercające, a dopiero potem tak potwornie okaleczyli.

Hermione w pewnym sensie kamień spadł z serca. Nie mogła znieść myśli, że jej ukochany doberman mógł tak cierpieć.

- Chociaż tyle. A co z nim, to znaczy gdzie on się znajduje?

- Profesor Hagrid pochował go nieopodal swojej chatki. Jeżeli tylko pani sobie życzy, na pewno zechce wskazać pani to miejsce.

- Jeszcze raz bardzo dziękuje.

- Nie ma za co moja droga, ale teraz chciałabym porozmawiać, o tym napisie na ścianie.

- Jakim napisie?

Zdziwiła się dziewczyna, patrząc pytająco na dyrektorkę.

- Nie powiedział jej pan, panie Malfoy?

- O czym?!

Dyrektorka zawahała się. Może lepiej nie dokładać tej biednej dziewczynie zmartwień, ale teraz było już za późno.

- Wczoraj na ścianie widniał napis, napisany krwią pani psa. „Ty będziesz następna szlamo.”

Szatynkę zatkało, wychodzi na to, że ktoś życzy jej śmierci, a ona nawet nie wie kto.

- Myślę, że to wszystko panno Granger, teraz chciałabym na osobności porozmawiać z panem Malfoyem.

Gryfonka wstała i już kierowała się w stronę drzwi, gdy zatrzymał ją głos Dracona.

- Czy w tej sytuacji nie było by lepiej, gdyby przeniosła się przez kominek?

- Tak ma pan racje, Hermiono zapraszam.

Miona nabrała garść proszku i już po chwili zniknęła w płomieniach.

- Dobrze, a teraz słucham. Mówił pan, że ma pewne podejrzenia.

- Tak. Ron Weasley i Teodor Nott.

Dyrektorka wytrzeszczyła oczy, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.

- Pan Weasley? Przecież on jest przyjacielem panny Granger?

Draco w odpowiedzi zaśmiał się.

- Rudzielec? Oni już nie są przyjaciółmi. Nie będę pani tłumaczył szczegółów, ale radziłbym się przyjrzeć jemu i Nottowi. A teraz mogę już iść?

- Tak oczywiście, dziękuje za pomoc.

Blondyn pożegnał się grzecznie i opuścił gabinet.



Witajcie J

Tak wiem, że za ten rozdział macie ochotę mnie co najmniej zabić, no ale cóż, taki była plan od samego początku, więc mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone :D
A teraz już milsza część, muszę wam powiedzieć, że jesteście kochani, w komentowaniu pod ostatnią notką przeszliście samych siebie, za co bardzo serdecznie dziękuje i mam nadzieję, że będzie coraz więcej osób pozostawiających po sobie ślad :*
Rozdział nie zbelowany, więc za błędy przepraszam J
 Pozdrawiam A




49 komentarzy:

  1. RON to na pewno jest RON ;D
    tak myślałam, że stanie się coś Demonowi;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozryczałam się na początku rozdziału :C
    Biedny Demon :C
    Pisz szybko następne!
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Julia Malfoy
    z
    http://tajemnica-milosci-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesuuuuuuuu ... niee ... to straszne :((( jednak moje przypuiszczenia się sprawdziły ;( cały czas jak to czytałam to ryczałam jak małe dziecko :( mam tylko nadzieję, że teraz Hermionie nic się nie stanie i Draco w końcu po prosi żeby zostałą jego dziewczyną i że wszystko się ułoży.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kooooooocham *o* Mam nadziej że następny rozdział już niedługo ;D WENY !

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepszy blog na świecie ;)
    Kocham twoje notki ;3
    Kiedy next rozdział ?
    Życzę Weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wprowadzilas tyyle emocji ze ach ;* szkoda mi tego biednego psiaka ;< tak myslalam od poczatku ze w pewnym momencie cos mu sie moze stac, ale mimo wszystko i tak sie przejelam...
    Przyczepie sie ;D z tego co wiem, to jezeli zadajesz rany po smierci ofiary, to nie wyplywa z nich krew, a juz napewno nie w takiej ilosci jak to opisalas ;P jednak to taka ciekawostka i moglas tego nie wiedziec :)
    Rozdzial swietny <3 ale co do oprawcy to nie wiem czemu ale odnosze dziwne wrazenie ze nie byl to ani Ron ani Nott ;D
    Czekam na kolejny rozdzial :)
    Pozdrawiam,
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju, ryczę jak głupia.
    Jak mogłaś zabić Demona? :C nie wybacze Ci tego :c
    Dobra, już wybaczyłam :x
    Tyyyyle emocji zawarłaś w tym rozdziale ;p
    Podoba mi się taki Draco, opiekuńczy :3
    Hmm, kto to mógł być.. Zastanawiam się czemu Draco nie wziął pod uwagę Benza.. Przecież to też mógł być on xd
    Ale pewnie się myle xd
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mój Demon... Biedny, kochany Demon *.* Dlaczego musial to byc on? Sama ryczałam na początku ale jest okej. Wybaczam. Biedna Mionka. Draco.... mrrr... jest taki uroczy i dobry dla Mionki. Oni musza być razem i to jak najszybciej. Życzę weny, weny i jeszcze raz weny! Czekam na następny rozdział :*****

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże aż się popłakałam ja początku :( biedny Demon :( ro,dział świetny i emocjonalny :) i do cholery kiedy dojdzie do ich pustych lbow, ze się zakochali mowie tu o naszej parze prefektów :D I tak samo jak LaVnDeLaVie odnoszę wrażenie , ze to ani Weasley ani Nott zaztanawilabym się nad nauczycielem OPCM ;) ,obaczymy :D pozdrowionka i weny :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak do Demon mógł zginąć!? Przecież to opowiadanie tyle jemu zawdzięcza. Gdyby nie Demon to Malfoy nie poszedłby wtedy do Miony na samym początku. Gdyby nie Demon to nie chodziliby razem na wspólne spacery. Gdyby nie Demon to nie byłoby tylu śmiesznych sytuacji!
    Jestem ciekawa kto to mógł być. Jednak nie wydaje mi się aby to był Nott. Prędzej Ron. Chociaż że też nie wiem... Nie mam zielonego pojęcia co o tym wszystkim myśleć...
    Ale mam nadzieje że Granger nic się nie stanie. ;)
    A ten Roger to jest debilny! Co jak co, ale nawet jak się kogoś nie lubi to to nie powinno wpływać na ocenę. A Hermiona to pewnie nawet gdyby nie wyczarowała patronusa to by dostała Wybitny..
    Rozdział mimo, że wstrząsający to bardzo ciekawy! ;).

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurde.jestem prawie pewna że to Ron. Jeśli tak,to tak go zamęczę crucio i tym podobnymi że uhuhu i potem chyba zrobie mu to co on temu słodkiemu,kochanemu psu. Pożałujesz tego Ronaldzie Weasley xD Tylko nie myślcie że jestem jakąś psychopatką xD Nikomu bym tak nie zrobiła.Ale Ron sam się o to prosi... To na pewno on zabił psa! xD Biedny Demon ;C Biedna Miona;C
    A jak mnie denerwuje ten profesor.... Idiota!xD Ale cokolwiek się stanie to obroni ją jej obrońca Malfoy! Ach.. i czemu oni są tak głupi i nie mogą przyjąć do świadomości że się w sobie zakochali ? No czemu ? ;c
    Życzę dużoooo weny.I żeby nigdy Ci jej nie zabrakło. :D Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.Chiyo. ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. To moim zdaniem Ron.
    Mam nadzieje że następny rozdział będzie szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Moim zdaniem to zrobił Ron... jakoś myślę, że Nott nie zrobił by czegoś takiego. ;p
    Czekam na kolejny i życzę weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział !!!!: )

    Zapraszam do mnie !!! Dopiero zaczynam ale chciałabym mieć czytelników ;\ No bo mam oryginalny pomysł :D - http://hogwart-teddy-alice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Kolejny świetny rozdział. Szkoda mi tylko biednego Demona.. To na pewno był Ron, to musiał być on. Innego podejrzanego nie widzę.
    Pozdrawiam,
    D.D.

    http://repellomugoletum.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Aniu, mam nadzieję, że jesteś ze mnie dumna, bo nadrobiłam rozdziały i teraz będę już na bieżąco :D wiedz, że nie wybaczę Ci nigdy tego, że uśmierciłaś Demona, to był cios poniżej pasa :( czekam na następny!


    Twoja Aga :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj słoneczko, ja i tak wiem, że ty mi to wybaczysz :* Poza tym, jeszcze za niejedną rzecz będziesz chciała mnie zamordować :p

      Usuń
  17. Kurcze jak mi szkoda Demona ;(
    Biedna Miona ;(
    Kto mógł być takim gnojkiem i to zrobić ?;/
    Miejmy nadzieje że to się wyjaśni.
    Bardzo podobała mi sie lekcja OPCM i to jak Miona wstawiła się za Draconem i oczywiście to co wydarzyło sie po lekcji ^^
    Cudny rozdział ;)
    Czekam na kolejny;)
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
  18. Wow ; D Świetnie piszesz i jeśli się nie obrazisz chciałabym Cię nominować Do Liebster Awards i Versatile Blogger ;d Więcej u mnie na blogu -> http://thevioletstory.blogspot.com/
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  19. Biedny Demon :(
    Jestem ciekawa kto go zabił moim zdaniem Ron (nigdy go nie lubiłam )
    Jaki Draco jest opiekuńczy <3
    Czekam na więcej :)
    Pozdrawiam ~ Julia

    OdpowiedzUsuń
  20. Jej... lubię takie akcje... Nie zrozum mnie źle, żal mi Demona ale kocham gdy coś się dzieje. Draco jest kochany, a ty piszesz baardzo ciekawie. Co do błędów, to mi się w oczy rzucają jedynie drobne literówki. Co prawda z każdym rozdziałem jest ich co raz mniej, ale nadal można się na nie natknąć :( Nie przejmuj się tym jednak! Twoje opowiadanie i tak jest świetne i żadna błędna literka tego nie zmieni :D Pozdrawiam i życzę weny. Dodawaj rozdział jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Nominowałam Cię do Versatile Blogger Award. Więcej informacji uzyskasz na : http://wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com/p/blog-page.html
    Pozdrawiam Avad ka ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. Jestem. Nareszcie mogłam przeczytać dwa rozdziały. Są cudowne. Wspaniale piszesz. No, ale do rzeczy: biedny Demon :c Żal mi Hermiony.:( Kto jej to zrobił? Mam nadzieję że wszystko się szybko wyjaśni. Draco jest kochany. Zadbał o Mionę jak prawdziwy mężczyzna. Czekam na NN :D Pozdrawiam i całuję
    Nati:*

    OdpowiedzUsuń
  23. Super !! Czekam na następny rozdział :-)
    Zapraszam do mnie Mojeminiopowiadania.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  24. Wydrukowalam sobie twojego bloga jak jechalam na obóz i musisz wiedziec ze wszyscy w napieciu go czytali. Nie jest się pewnie trudno domyślić że najbardziej podobała im się scena +18 ;D w każdym razie możesz być pewna że będę czytała dalej, świetny blog! ;)
    Weny,
    ~Z.

    OdpowiedzUsuń
  25. Wydrukowalam sobie twojego bloga jak jechalam na obóz i musisz wiedziec ze wszyscy w napieciu go czytali. Nie jest się pewnie trudno domyślić że najbardziej podobała im się scena +18 ;D w każdym razie możesz być pewna że będę czytała dalej, świetny blog! ;)
    Weny,
    ~Z.

    OdpowiedzUsuń
  26. kiedy dodasz nasstepny rodzial bo juz nie mozna wytrzymac....:***

    OdpowiedzUsuń
  27. Jeeeeejku biedny Demon! :( Ciekawe kto mógł to zrobić?!
    Czekam na kolejną notkę. Pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Przepraszam, że komentuje dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale :)
    Wstrząsnęłaś mnie tym Demonem ;(
    Tak kochała, tego pieska.
    Nie lubie zachowania Rona... Jest tu okropny. Ogólnie w książce HP uwielbiałam Rona za te jego niektóre powalające teksty <3 Dlatego teraz nie mogę się przyzwyczaić jak ktoś go opisuje w samych negatywnych cechach. No, ale przez to jest też ciekawiej :)
    Czekam na kolejny, ODIUMORTIS (swag)

    OdpowiedzUsuń
  29. jenyyyyyyyyyy . cuudowny no <3 ale myślę, że jak od razu zaczną ze sobą chodzić to braknie tego małego zniecierpliwienia . :D powodzenia dalej i pisz jak najczęściej <3

    OdpowiedzUsuń
  30. ZABIĆ RUDEGO!!! TO NA PEWNO ON!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BIEDNA Hermiona, Ron ma szczęście że nie jestem z jego świata bo właśnie identyfikowali by jego zwłoki. Albo raczej szczątki.W wielkim wzburzeniu czytam dalej.

    J.K.

    OdpowiedzUsuń
  31. Skurrr wiel :<
    Jak tak mozna !?
    Smutny rozdzial.. -.- :<
    Jedynie to, ze z pocalunkiem przejela inicjatywe bardzo mi sie spodobalo.. ;-)
    A nauczyciel od OPCM .. brak slow -.-
    CzytelniczkaGreen.

    OdpowiedzUsuń
  32. Zabić podejrzanych! Jestem nowa i nadrabiam, ale kocham ten blog! Jest w pierwszej 3 razem z Dwoma Światami, kochana znaczy to tyle, że czytając twój blog przenoszę się tam i sądzę, że jest wyjątkowy. Będę się podpisywać /Silver

    OdpowiedzUsuń
  33. Zabić Weasleya i Notta albo chociaż do Azkabanu na całe zycie wsadzić !!!!
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  34. W moim opowiadaniu Nott jest spoko ale Wieprzlej nie

    Dramionella♥

    OdpowiedzUsuń
  35. A ja podejrzewam ta Dafne czy jak jej tam xD

    OdpowiedzUsuń
  36. Czemu zawsze zabijają zwierzęta? ;__; Jakby nie mogli zabić Harryego, jego śmierć też by zabolała Hermionę, ale nieee zabijmy psa ;__;

    OdpowiedzUsuń
  37. Sama bym miała ochotę zabić tego, kto zabił Demona. To był jeden z tych momentów w powieściach, kiedy czuje się taki żal, jakbyśmy byli tego świadkami :(. Czytając widzi sie w głowie tego psa, skaczącego, szczekającego i podświadomie się go kocha mimo, że jest tylko bohaterem opowieści. Smutne bardzo :(
    Pozdrawiam,
    http://saveyourself-kt.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  38. Dzięki, popłakałam się :c

    OdpowiedzUsuń
  39. Mam kilku podejrzanych: łasica, Nott, ten nauczyciel co się do niej przystawiał i Greengrass . :-)

    OdpowiedzUsuń
  40. "Nieprawda" razem, "nieczuły" razem, "naraz" razem, "darowałby" razem, "nieładnie" razem.
    Heh...podejrzewałam..biedny Demon..
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  41. i ten moment kiedy na koniec rozdziału sie uśmiechasz bo wiesz kto go zabił bo czytasz to 5 raz ale NO SPOILERS kochani hahah

    OdpowiedzUsuń
  42. Wróciłam do tego opowiadania po kilku latach i kompletnie nie pamiętam o czym było. Każdy rozdział jest dla mnie niespodzianka, a przez to jak się kończą nie mogę się oderwać od tego opowiadania. Totalnie zapomniałam, że nasz kochany Demon umarł i byłam w wielkim szoku gdy to przeczytałam. Uwielbiam tą historię i pragnę Ci podziękować, że napisałaś coś co niesamowicie poprawia mi humor i mimowolnie wywołuje uśmiech na mojej twarzy gdy mam gorsze dni 💜 Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo zdrowia ✨✨

    OdpowiedzUsuń