piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 24


Ostatni tydzień, dzielący uczniów Hogwartu od ferii Bożonarodzeniowych minął bardzo szybko. Nastał piątek, czyli dzień odjazdu ekspresu Hogwart-Londyn, który miał ruszyć ze stacji o godzinie 11. Pomimo tego, że było już po 10, panna Granger nadal smacznie spała. Wczoraj do późna siedziała z Draconem w salonie, a ich posiedzeniu towarzyszyła spora ilość Ognistej. Minuty mijały, a szatynka nie wyglądała, jakby miała się obudzić. W końcu jednak niczym nie zmąconą cisze w jej sypialni przerwało skrzypienie otwieranych drzwi. Smok był już gotowy, a teraz z rozbawieniem obserwował śpiącą Gryfonke i już widział jej minę, gdy się obudzi i dowie, która godzina. Podszedł bliżej i usiadł na krawędzi łóżka, po czym zaczął delikatnie łaskotać ją po nosie. Hermiona kręciła głową, by uwolnić się od natręta, a gdy to nie poskutkowało leniwie uchyliła powieki.

- Malfoy do cholery odwal się, chce spać.

- Dzień dobry słoneczko, też miło cię widzieć.

- Czego chcesz?

- Wiesz pomyślałem, że zainteresuje cię fakt, iż za…


Tu zawiesił głos i spojrzał na zegarek.

- …41 minut odjeżdża nasz pociąg.

To podziałało niczym kubeł zimnej wody. Miona zerwała się z łóżka jak oparzona.

- COO?! Na Merlina, czy ty zawsze musisz mnie budzić tak późno?! Jeszcze nawet nie spakowałam kufra! To wszystko twoja wina!

Zaczęła biegać po całym pokoju i zbierać swoje rzeczy, nie zważając na to, że jest w samej bieliźnie. W nocy była tak padnięta, że zrzuciła z siebie, tylko ubrania i położyła się spać. Draco nadal siedział na łóżku i z szeroki uśmiechem przyglądał się biegającej dziewczynie. W końcu jednak wyciągnął różdżkę i machnął nią od niechcenia, a wszystkie  rzeczy szatynki znalazły się w kufrze. Ta zaskoczona odwróciła się i zorientował, że stoi tu przed Draconem, tylko w skąpej bieliźnie.

- Malfoy, przestań się na mnie gapić i odwróć się!

Zaczęła rozglądać się za czymś do okrycia, ale oczywiście wszystko było w kufrze. Podeszła, więc szybko do niego i usiłowała otworzyć, ale bez skutecznie. Spojrzał na Ślizgona i widząc jego złośliwy uśmiech już wiedziała, że to on za tym stoi.

- Otwórz ten kufer, chce się ubrać.

Jej spojrzenie było surowe, ale na Draconie, który świetnie się bawił, nie robiło najmniejszego wrażenia.

- Jak dla mnie możesz zostać tak.

- Nawet mnie nie denerwuj, tylko otwórz ten kufer!

- Ale ja mówię poważnie.

- Skoro tak się chcesz bawić.

Ku zaskoczeni Smoka wściekła szatynka chwyciła za kufer i wyszła z sypialni. Arystokrata nie wiedząc, co ona kombinuje, od razu poszedł za nią. Gdy był już w salonie zorientował się, że dziewczyna zamierza wyjść na korytarz.

- Granger, gdzie ty się wybierasz?!

- Na pociąg, nie widać?

- W taki stroju?

- Sam mówiłeś, że ci to nie przeszkadza.

- Nie odważysz…

Ale nie dokończył, bo Gryfonka już zniknęła za drzwiami. Malfoy nie zwlekając ani chwili od razu puściał się za nią biegiem. Wiedział, że ta dziewczyna jest nieobliczalna, ale żeby aż tak?! Na korytarzu ujrzał brązowooką, paradującą z kufrem w samej bieliźnie. Niestety nie byli sami. Pod ścianą stała grupka chłopaków z szóstego roku i z otwartymi buziami wpatrywali się w piękność przed nimi. „Ja ją kiedyś zabije!” Draco natychmiast znalazł się obok Miony, która właśnie przechodziła obok grupki uczniów.

- Granger kurwa, ubieraj się w tej chwili!

Nawet nie krył tego, jak jest wściekły, po prostu zdjął z siebie marynarkę i okrył nią Gryfonke.

- A wy spieprzać stąd i przestańcie się na nią gapić!

Chłopcy zaczęli uciekać w popłochu, widząc wściekłego Ślizgona. Nikt nie będzie się gapił na Granger, poza nim oczywiście. Hermiona miała zaś niezły ubaw, może i była zła, ale teraz najchętniej wybuchła by śmiechem.

- Czyli mam rozumieć, że mój strój ci jednak nie odpowiada?

- Odpowiada, jeśli wystąpisz w nim, tylko dla mnie w mojej sypialni.

- Zboczeniec.

- Nie dąsaj się już, tylko chodź. Mamy pół godziny, a ty nawet nie jesteś ubrana.

Ślizgon odebrał od niej kufer i wrócili do pokoju. W salonie szatynka wzięła swój bagaż i skierowała się do łazienki. Po 15 minutach wróciła już ubrana i gotowa do drogi.

- Dzięki za marynarkę.

Rzuciła, oddając chłopakowi jego własność.

- Nie ma za co.

Założył marynarkę i kurtkę, po czym wziął kufer Gryfonki i swój.

- Poradzę sobie.

- Lwico, ale ja cię nie pytam o zdanie, więc nie marudź.

Szatynka prychnęła, ale nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechu. Prefekci w pośpiechu udali się do Sali Wejściowej, gdyż było już dość późno. Ledwie zdążyli na ostatni powóz, w którym nie dość, że siedziała Dafne z koleżankami, to jeszcze było, tylko jedno wolne miejsce. Draco westchnął zrezygnowany, nie mieli wyboru, jeśli chcieli zdążyć na pociąg. Najpierw odesłał kufry na peron, żeby chociaż z nimi nie musieli się użerać.

- Wytrzymasz jakoś Granger?

- Chyba nie mam wyjścia.

Smok niechętnie otworzył drzwi i od razu tego pożałował.

- Dracusi kochanie, jak dobrze, że jesteś, ale dla ciebie szlamo nie ma tu miejsca.

Ta dziewuch nawet najspokojniejszego człowieka doprowadziła by do szału, no ale cóż, musieli jakoś to znieść.

- Zamknij się Greengrass, Miona jedzie z nami.

Po tych słowach blondyna wsiadł do powozu, a zaraz za nim panna Granger. Usiadł przy oknie, jak na złość naprzeciwko Dafne, po czym usadził sobie Hermione na kolanach. Jedną ręką objął ją w pasie, a drugą ulokował na jej kolanie. Z satysfakcją obserwował, jak Ślizgonka aż czerwieniej ze złości.

- Smoku nie boisz się pobrudzić płaszcza szlamem?

Miona już nie wytrzymywała. Miała serdecznie dość tej bezczelnej idiotki. W tym momencie kultura osobista i opanowanie zeszły na dalszy plan.

- Stul pysk, ty wredna suko. Nikt cię nie pyta o zdanie, więc z łaski swojej się nie odzywaj. Jeszcze raz mnie obrazisz, a skończysz gorzej, niż twój kolega Nott!

W tym momencie Hermiona zszokowała nawet Smoka. Jej oczy ciskały błyskawicami, a twarz miała zacięty wraz. Ślizgona słyszała, co ta wariatka zrobiła Teodorowi i dla własnego bezpieczeństwa, wolała się już nie odzywać. Szatynka uśmiechnęła się triumfalnie i zaczęła obserwować widoki za oknem.

- Co się stało za ułożoną Panną-Wiem-To-Wszystko-Granger?

Wyszeptał jej wprost do ucha, muskając je przy tym delikatnie, przez co po ciele brązowookiej przeszedł przyjemny dreszcz.

- Trafił ją szlag, odkąd zaczęła prowadzać się ze Ślizgonami.

Draco zaśmiał się krótko, co wywołało jeszcze większą furie u Greengrass. Nieustannie wpatrywała się w parę siedząca naprzeciwko niej wzrokiem godnym seryjnego mordercy.

- Coś ci nie pasuje?

Zapytał blondyn, gdy byli już blisko stacji.

- Tak, ona.

- Tobie nie musi odpowiadać, ważne, że mi się podoba.

W tym momencie Ślizgonka wstała gwałtownie, nie mogą już się opanować.

- Co ty w niej widzisz?! Ja jestem ładniejsza, a do tego jestem arystokratką! Co ty mu zrobiłaś dziwko?!

Krzyczała Dafne, sięgając po różdżkę. Hermiona spokojnie podniosła się z kolan Smoka i wyciągnęła swój magiczny patyk. Za pomogą zaklęcia niewerbalnego w mgnieniu oka rozbroiła blondynkę, zanim ta zdążyła cokolwiek zrobić. Z twarzy Ślizgonaki w momencie odpłynęła cała krew, naprawdę zaczęła się bać. Szatynka przyłożyła koniec swojej różdżki do jej klatki piersiowej i przybliżyła się do niej tak, że Dafne musiała usiąść.

- Chyba wraziłam się jasno, że masz mnie nie obrażać i nie wtykać swojego krzywego nosa w nieswoje sprawy.

Mówiła spokojnie, tym razem panując nad sobą. Zrobiła krok w tył, ale nie opuściła różdżki. Wypowiedziała w myślach kolejne zaklęcie, a z jej magicznego patyka wystrzeliła brązowa, cuchnąca ciecz, która wylądowała na twarzy i płaszczu Greengrass.

- AAAAAA!!!!

Dafne zaczęła krzyczeć i miotać się na wszystkie strony. Prefekci śmiejąc się, opuścili powóz, gdyż byli już na miejscu.

- No, no,  całkiem fajna sztuczka, tylko szkoda, że zaraz to zmyje.

- Sęk w tym, że nie może.

Smok spojrzał na nią pytająco, więc pospieszyła z wyjaśnieniem.

- Gdyby przypadkiem ta idiotka znała zaklęcie Chłoszczyść, to i tak nie zadziała. Tej mazi nie usunie się niczym, po prostu po dwóch dniach sama zniknie.

- Zawsze wiedziałem, że jesteś wredna.

- Uczyłam się od mistrza.

Oboje roześmiali się i udali na peron. Tam zabrali swoje kufry i poszli poszukać wolnego przedziału. W końcu jednak natknęli się na dwójkę swoich przyjaciół.`

- Cześć wam.

Przywitała się Hermiona, zajmując miejsce przy oknie naprzeciwko Ślizgonów i zdejmując płaszcz. W tym samym czasie Draco umieścił ich kufry na półkach i usiadł obok Gryfonki.

- Już myśleliśmy, że spóźnicie się na pociąg.

Zagadnęła Pansy, częstując ich fasolkami wszystkich smaków.

- Ktoś wczoraj zabalował i miał problemy ze wstaniem.

Zadrwił Smok, bezceremonialnie pokazując palcem Hermione.

- To wszystko przez ciebie, upiłeś mnie!

- Tak i jak ci kazałem paradować prawie nago po korytarzu?

- Coo?!

Krzyknęli jednocześnie Blaise i Pansy.

- Aa no tak, nasza jakże inteligentna Gryfonka urządziła sobie spacerek po korytarzu, w samej bieliźnie.

- To też przez ciebie, nie chciałeś mi otworzyć kufra!

Warknęła, rumieniąc się. Z perspektywy czasu uznała swoje zachowanie za co najmniej idiotyczne i bezmyślne.

- Że też mnie tam nie było.

Stwierdził Diabeł, za co oberwał od Pan w żebra.

- Przykro mi Zabini, ale został byś przepędzony, tak samo, jak jakieś szczeniaki z szóstego roku.

Żachnął się Smok, na co wszyscy wybuchli śmiechem. Podróż mijała im nadzwyczaj spokojnie. Draco siedział przeglądając Proroka Codziennego, gdy poczuł jakiś ciężar na swoim ramieniu. Odwrócił głowę i ujrzał opierającą się o niego Gryfonkę. Przyjrzał się jej dokładnie i stwierdził, że po prostu zasnęła. Uśmiechnął się pod nosem, wyglądała tak słodko i niewinnie. Bardzo delikatnie uniósł jej głowę i umieścił na swoich kolanach, po czym zdjął marynarkę i okrył nią dziewczynę. Jeszcze tylko za pomocą różdżki, ulokował jej nogi na siedzeniu i mogła spokojnie spać. Blaise i Pansy przyglądali się temu wszystkiemu z rozczuleniem. W takim wydaniu swojego przyjaciela jeszcze nie widzieli.

- Smoku, ja nie wiedziałem, że z ciebie taki opiekun. 

- Odwal się Diabeł.

- Nie no, ale zobacz Blaise jak oni ślicznie razem wyglądają.

Stwierdziła Pansy, uśmiechając się ciągle.

- Czy wy się możecie w końcu zamknąć?

Blondyn był już dość poirytowany. Gdyby nie śpiąca Gryfonka, już dawno by stąd wyszedł. Postanowił skupić się na widoku za oknem, bezwiednie gładząc szatynkę po tali. Czuł jak miarowo oddycha i mocniej wtula się w jego nogi. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, który cisnął mu się na usta, co nie uszło uwadze Ślizgonów, którzy nie mogli wytrzymać i wybuchli śmiechem.

- Czy wy do jasnej cholery jesteście normalni? Przecież zaraz ją obudzicie.

Ci jednak widząc poważną minę blondyna, zaczęli się śmieć jeszcze głośnie.

- Idioci.

Burknął Smok, po czym wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie wyciszające na część przedziału, w której znajdywali się on i brązowooka. Teraz otaczała ich błoga cisza. Draco widział, że przyjaciele coś do niego mówią, ale pokazał im tylko środkowy palec i znowu skupił się na widoku za oknem, co chwilę zerkając na Hermione. Tak minęła mu cała podróż. Gdy byli już blisko Londynu, postanowił obudzić Gryfonke.

- Pobudka lwico, jesteśmy prawie na miejscu.

Założył jej niesforny kosmyk za ucho i pogłaskał po policzku. Miona otworzyła oczy i przekręciła głowę tak, że teraz patrzyła prosto w oczy Malfoya, który się nad nią pochylał.

- Co się dzieje? Gdzie jesteśmy?

Zapytała sennym głosem, nie bardzo wiedząc, co się dzieje.

- Już prawie w Londynie, przespałaś całą drogę.

- Poważnie?

- Tak.

Panna Granger podniosła się do pozycji siedzące i przeciągnęła jak kotka. Wtedy spadła z niej marynarka, którą była przykryta, a po jej ciele przeszedł dreszcz.

- Załóż to.

Powiedział Ślizgon, podnosząc ubranie z ziemi i podając je dziewczynie.

- Nie, nie trzeba.

- Granger nie dyskutuj, tylko się ubieraj.

W końcu uległa. Gdy tylko materiał dotknął jej skóry, poczuła przyjemne ciepło, które wywołało kolejny dreszcz. Tym razem jednak, blondyna błędnie go odczytał i otoczył ją ramieniem, co wcale nie przeszkadzało Gryfonce.

- Dlaczego nie słyszę, co mówią do nas Blaise i Pansy?

Zapytała Hermiona, widząc, że jej przyjaciele powzruszają ustami, a do jej uszu nie dochodzi żaden dźwięk.

- A no tak, zapomniałem. Finite.

Machnął różdżką i wszystko wróciło do normy.

- Ładnie to tak odgradzać się od własnych przyjaciół?

Stwierdził Blaise, krzyżując ręce na piersi.

- Jeśli ci przyjaciele to idioci, którzy nie umieją być cicho, to tak.

- Też mi coś. O Miona fajną masz marynarkę, wyglądasz w niej o niebo lepiej niż Smok.

- Wiem.

Zaśmiała się szatynka, a po chwili usłyszała cichy szept, tuż przy swoim uchu.

- W samej mojej koszuli wyglądałabyś jeszcze lepiej.

Hermiona momentalnie oblała się delikatnym rumieńcem.

- Ej! Co wy tak szepczecie, ja też chcę wiedzieć!

- Diabeł są pewne rzeczy, których nie powinieneś, a wręcz nie możesz wiedzieć.

Na słowa Malfoya obie dziewczyny się zaśmiały, a Zabini zrobił obrażoną minę.

- Bardzo śmieszne.

- Stary, spójrzmy prawdzie w oczy, ty jesteś większą plotkarą niż Rita Skeeter.

Ponownie śmiech wszystkich potoczył się po przedziale. W tym momencie dojechali na dworzec Kings Cross.

- Dobra ludzie, dźwigać tyłki i idziemy.

Stwierdził Smok, podnosząc się z miejsca. Wziął płaszcz Hermiony i jak na dżentelmena przystało, pomógł jej go założyć.

- Dziękuje.

Draco i Blaise zdjęli kufry swoje i dziewczyn, po czym cała czwórka opuściła pociąg. Zatrzymali się dopiero nieopodal państwa Parkinsonów i pani Zabini.

- W ogóle Miona, gdzie ty spędzasz święta?

Zapytała Pansy, zdając sobie sprawę, że jej przyjaciółka nic nie wspominała na ten temat.

- Yyy…

- U mnie.

Odpowiedział za nią blondyna, widząc jej wahanie. Para Ślizgonów zrobiła duże oczy.

- Czemu nam nie powiedzieliście?! To wspaniale, takie pierwsze wspólne święta, miłość, jemioła…

- Właśnie dlatego wam nie mówiliśmy.

Zakończył ostro Draco, widząc, że jego kumple dopiero się rozkręca.

- Dobra, już dobra, tak czy inaczej, wesołych świąt moje wy gołąbeczki, smoczki, lwiątka, czy jak tam was jeszcze inaczej można nazwać.

Diabeł objął dwójkę przyjaciół, całując Gryfonkę w policzek.

- Miona chodź, poznasz moich rodziców.

Szatynka wytrzeszczyła oczy. Parkinsonowie byli starą, arystokracką rodziną, jakoś wątpiła w ich chęć poznania zwykłej mugolaczki.

- To chyba nienajlepszy pomysł.

- Nie opowiadaj głupot, oni nie gryzą.

- Dokładnie, moja matka też chętnie cię pozna.

Ślizgoni złapali Hermionę za obie ręce i poprowadzili w stronę swoich rodziców. Smok chcąc nie chcąc, zabrał oba kufry i podążył za nimi.

- Mamo, tato, chciałabym wam kogoś przedstawić.

O dziwo państwo Parkinsnowie patrzyli na nią dość przyjaźnie i nie wydawali się wrogo nastawieni.

- Hermiona Granger.

Dziewczyna niepewnie wyciągnęła dłoń do matki Pan.

- Bardzo mi miło, Violetta Parkinson.

Kobieta, która była starszą kopią Pansy, uścisnęła szatynce dłoń, uśmiechając się ciepło.

- Jonatan Parkinson.

Pan Parkinson był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, o ciemnych włosach. Ujął on rękę Miony i złożył na niej delikatny pocałunek. Gryfonka była bardzo mile zaskoczona, tym bardziej, że teraz już na sto procent wiedzieli kim jest, bo w końcu, kto by nie znał najlepszej przyjaciółki zbawcy świata?

- Miona, poznaj jeszcze moją mamę.

- Rebecca Zabini.

- Hermiona Granger, miło mi.

Kobiety wymieniły uprzejme uściski dłoni. Pani Zabini była bardzo elegancką kobietą, która wyglądała jak prawdziwa arystokratka.

- Wybacz mi moje pytanie moja droga, ale dlaczego dopiero teraz zostaliśmy sobie przedstawieni?

Zapytał grzecznie pan Parkinson, ta młoda dama wydał mu się bardzo sympatyczna i ułożona, nie to co inne dziewczęta, które do tej pory przedstawiała mu jego córka.

- Po prostu wcześniej nie utrzymywałyśmy bliższych kontaktów. Wie pan, ja należę do Gryffindoru, a moi rodzice to mugole.

- Ah tak rozumiem. No ale cóż. ważne, że Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać już nie narzuca czarodziejom swojej ideologii.

- Dokładnie, przez tego oszołoma nie zaprzyjaźniliśmy się z Mionką wcześniej, ale teraz wszystko nadrabiamy, prawda Smoku?

Malfoy spiorunował kolegę wzrokiem, ale ten kompletnie nic sobie z tego nie robił.

- Czy to oznacza, że panna Granger i Draco…?

Zaczęła Rebecca, ale natychmiast przerwały jej cztery głosy.

- Nie!

- Nie!

- Tak!

- Tak!

Para Ślizgonów oczywiście nie mogła się powstrzymać, przed ujawnieniem rodzica swoich domysłów.

- Bo widzicie. nasze gołąbeczki są bardzo wstydliwe.

Diabeł bawił się doskonale, zresztą tak jak wszyscy z wyjątkiem Prefektów.

- Stary jeszcze jedno słowo, a nie żyjesz. Granger na nas już pora.

Blondyn chciał jak najszybciej stąd iść, zresztą tak jak i Hermiona, która była strasznie zażenowana całą sytuacją, a najbardziej zdradzał to, rumieniec na jej twarzy.

- Miło było państwa poznać, spokojnych i wesołych świąt.

Wszyscy pożegnali się grzecznie, a Prefekci jak najszybciej udali się w swoją stronę.

- Pasują do siebie.

Stwierdziła Violetta, obserwując oddalającą się parę.

- Wiemy.

Odpowiedzieli chórem Blaise i Pansy. W tym czasie Prefekci odeszli, by móc się spokojnie teleportować. Nie odzywali się do siebie, gdyż każde w głowie miało absurdalną rozmowę z rodzicami ich przyjaciół. Opuścili dworzec i udali się do najbliższej, ciemnej uliczki.

- Daj mi rękę.

Nakazał blondyn, a Hermiona splotła place z jego. Poczuła jak jej nogi odrywają się od podłoża i przez chwile wiruje w powietrzu, po czym znowu stała na stabilnym gruncie. Wylądowali w kolejne obskurnej alejce. Draco nie puszczając dłoni dziewczyny, zaczął iść w tylko sobie znanym kierunku. Miona niezbyt kojarzyła tą dzielnice Londynu, w końcu jednak, po około pięciu minutach marszu, Smok skręcił do jednego z domów. Szatynka, gdy tylko go ujrzała, oniemiała. Budynek był naprawdę duży, szczególnie jak dla jednej osoby. Wokół niego rozciągał się spory ogród, który teraz pokryty był puchem. Dom sprawiał wrażenie bardzo nowoczesnego, przeszklone ściany, jasne kolory - w stu procentach pasował do swojego właściciela. Podeszli do wysokiej mosiężnej bramy, a Ślizgona dotknął jej różdżką, dzięki czemu furtka od razu się otworzyła.

- Panie przodem.

Powiedział nonszalancko, przepuszczając szatynkę przodem. Po pokonaniu ścieżki znaleźli się przed drzwiami frontowymi. Smok ponownie użył różdżki i spokojnie mogli wejść do środka. Weszli do holu, który był jasny i przestronny. Po jednej stronę stała szafka z butami, wykonana z klonowego drewna, a po drugiej wieszak na kurtki oraz lustro. Draco z uwodzicielskim uśmiechem pomógł Gryfonce zdjąć płaszcz, po czym ta pozbyła się butów i przeszła przez drzwi prowadzące do reszty domu. Pierwsze, co rzuciło jej się w oczy, to ogromne schody prowadzące na piętro. Nie zdążyła się jednak dokładniej rozejrzeć, gdyż dołączył do niej Ślizgon.

- Zostawimy tu kufry i najpierw oprowadzę cię po domu. 

Złapał ją za rękę i pociągnął w prawo. Znaleźli się w ogromnym salonie, połączonym z kuchnią. Wszędzie królowała czerń i biele, no i jak na prawdziwego Ślizgona przystało szmaragd. Nie mogło też zabraknąć kominka wbudowanego w ścianę, przed którym stała ciemnozielona sofa, z dwoma fotelami do kompletu. Miłym zaskoczeniem dla Hermiony było to, że znajdowało się tu dużo kwiatów, które tak lubiła.

- Ładnie tu masz.

Stwierdziła, przechadzając się po części kuchennej, która była utrzymana w kolorze kości słoniowej i jasnego brązu.

- Wiem.

- Nie wiedziałam, że lubisz rośliny.

- Moja matka je kocha.

Z jego głosu dało się wyłapać nutę smutku, podczas, gdy gładził liść jednego z kwiatów.

- Tęsknisz za nią, prawda?

Zapytała, nim zdążyła ugryźć się w język. Blondyn momentalnie się spiął i jego twarz już nie była taka łagodna jak jeszcze chwilę temu. Znowu ubrał swoją maskę obojętności, ale w środku wszystko ściskało mu się z żalu.

- Ja… przepraszam, nie chciałam cię urazić.

- Chodź, pokaże ci resztę.

Rzucił krótko i nie czekając na nią ruszył na górę. Był spięty, gdyż ostatnimi czas za wszelka cenę starał się odsunąć od siebie myśli o matce, która została tam z tym popaprańcem. Hermiona pluła sobie w brodę, że zaczęła ten temat. Była pewno, że Draco jest na nią zły, tylko tak właściwie nie do końca wiedziała dlaczego i jak to odkręcić. Weszli na górę i chłopak się zatrzymał.

- Na lewo jest mój gabinet, biblioteka i łazienka. Po prawej są trzy sypialnie. Ta na końcu jest moja, wybierz sobie którąś z tych dwóch, a teraz muszę coś zrobić. Czuj się jak u siebie.

Po tych słowach udało się do swojego gabinetu. Szatynka westchnęła zrezygnowana, nawet pół godziny tu nie jest, a on już jest na nią zły. Przywołała do siebie kufer i weszła do pierwszej sypialni. Okazała się ona przestronnym pokojem, w kolorze błękitu. Wszystkie meble były wykonane z jasnego drewna, tak jak i podłoga. Przy jednej ścianę stało łóżko z pościelą w kolorze nieba, a przy drugiej kominek. Pokój był ładny, ale Gryfonka i tak postanowiła obejrzeć drugi. Opuściła pomieszczenie i już po chwili przekroczyła próg drugiej sypialni i aż zaparło jej dech w piersiach. Sypialnia była nieco większa od poprzedniej, a ściany były pomalowane na bordowo, z namalowanym na jednej z nich czarnym wzorem. Naprzeciwko wejścia znajdowało się ogromne okno i wyjście na taras. Łóżko również było imponujących rozmiarów i spoczywała na nim czarna pościel oraz kilka bordowych poduszek. Ciemne meble i kominek, były idealnym dopełnieniem całości. Hermiona już wiedziała, że chce zostać właśnie tu. Jednym machnięciem różdżki rozpakowała swój kufer. Po chwili postanowiła się przebrać i iść zrobić sobie coś do jedzenia. Szybko narzuciła na siebie wygodne ubrania i udała się na dół. Gdy była już w kuchni z rozczarowaniem stwierdziła, że nie ma tu nic do jedzenie. Zresztą co się dziwić, nikt tu nie mieszkała przez ostatnie cztery miesiące. Szatynka szybko podjęła decyzje, o pójściu na zakupy. Po drodze widziała supermarket, więc postanowiła nie zawracać głowy Malfoyowi, który i tak był już na nią zły. Wzięła jeszcze, tylko z góry torebkę i po ubraniu się, wyszła z domu. Mroźne powietrze omiotło jej twarz, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. Pokonała drogę do bramy i opuściła parcelę. Szła powoli, bo w końcu nigdzie jej się nie spieszyło. Przez cały czas myślała o Draconie. Było jej głupio, nie powinna pytać go o matkę, na pewno i bez tego jest mu ciężko. W końcu dotarła do sklepu i zabrała się za zakupy. Zajęło jej to ponad 40 minut, a ze sklepu wyszła cała obładowana siatkami. Z trudem dowlokła się do domu Dracona, przeklinając się w myślach, że nie wzięła ze sobą różdżki. Z ulgą weszła do holu i rozebrała się. Gdy przekroczyła próg, od razu przed nią znalazł się Smok i było widać, że jest wkurzony.

- Gdzie ty do jasnej cholery byłaś?! Szukałem cię po całym domu!

- Byłam na zakupach, masz pustą lodówkę, a coś w końcu musimy jeść.

- I oczywiście nie mogłaś mi o tym powiedzieć?!

- Nie chciałam ci przeszkadzać i tak byłeś na mnie zły.

Ostatnie słowa wypowiedziała nieco ciszej, wbijając wzrok w podłogę. Blondyna zaklął pod nosem, nie chciał aby tak odebrała jego zachowanie. Był zły na siebie, nie na nią.

- Nie byłem zły.

Powiedział już łagodniej i wziął od niej ciężkie torby.

- Byłeś. Ja naprawdę cię przepraszam, nie powinnam o to pytać.

- Skończmy już ten temat. Chodźmy do kuchni, bo coś mówiłaś, że jesteś głodna.

Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, widząc, że wszystko jest już w porządku.

- Więc na co masz ochotę Granger?

Zapytał arystokrata, gdy wypakowali już wszystkie zakupy.

- A może tym razem ja coś ugotuje?

- Hmm… nie. To jak chcesz coś konkretnego, czy niespodziankę?

Szatynka prychnęła, tylko oburzona, ale postanowiła się nie kłócić.

- Rób, co chcesz.

Blondyn uśmiechnął się łobuzersko, właśnie na taką odpowiedz liczył. Lubił improwizować w kuchni i taki też miał zamiar. Z szafek powyciągał różne zioła i przyprawy, a z lodówki piersi z kurczaka. Brązowooka siedziała śledząc, każdy jego ruch. Na pierwszy rzut oka, było widać, że dobrze się czuje w kuchni.

- Mogę coś zrobić?

Zapytała w końcu, gdy znudziło jej się obserwowanie chłopaka.

- Granger, czy ty nawet pięciu minut nie możesz powiedzieć bezczynnie?

- Nie, nie mogę Malfoy.

- Co za kobieta, zrób jakąś sałatkę czy coś.

Dziewczyna od razu zeskoczyła z krzesła i wzięła się do roboty. Pracowali w ciszy, ale co chwile zerkali w swoją stronę, co wyglądało naprawdę zabawnie. Po około półgodziny ich kolacja była gotowa. Przenieśli, więc wszystko na stół i zasiedli do kurczaka z ziołami oraz sałatki.

- Świetnie gotujesz, ale jutro ja robie kolacje.

Stwierdziła Hermiona, gdy odnosili naczynia do kuchni.

- Czemu akurat kolacje?

- A właśnie zapomniałam, jutro mnie nie będzie może i nawet do wieczora.

- Gdzie ty się wybierasz?

- Nie twoja sprawa Malfoy.

W tym momencie włączyła zmywarkę i skierowała się na górę.

- Nawet mi nie mów, że idziesz już spać.

- Nie, ale muszę napisać list. O właśnie, masz może sowę?

- Mam.

- A mogłabym z niej skorzystać?

- Jasne, ale potem masz tu do mnie wrócić.

- Pomyślę.

Oboje zaśmiali się krótko i po chwili Miona zniknęła w swojej tymczasowej sypialni. Odnalazła pergamin i pióro, po czym zaczęła pisać.


Pansy

Jutro koło 11 wybieram się na Pokątną. Nie mam jeszcze prezentów, a to już chyba najwyższy  czas. Fajnie by było, gdybyś poszła ze mną, co ty na to? Odpisz od razu.

Miona

Włożyła list do koperty i wróciła do dół. W salonie przed kominkiem siedział Draco.

- To jak, pożyczysz mi tą sowę?

Smok odwrócił się, dopiero teraz zdając sobie sprawę z obecności dziewczyny.

- Harold!

Po chwili na ramieniu blondyna, siedziała czarna sowa o bursztynowych oczach.

- Zanieś list Granger tam gdzie ci każe.

Ptak natychmiast znalazł się na ramieniu dziewczyny, a ta pogłaskała go czule po głowie i podała list.

- Zanieś to do Pansy Parkinson i zaczekaj na odpowiedz.

- Granger, co ty kombinujesz z Parkinson?

Zapytał blondyn, gdy Harold już odleciał, a Gryfonka usiadła obok niego.

- Muszę iść jutro na zakupy.

- I nie możesz iść ze mną?

- Absolutnie nie.

Ślizgon zrobił obrażoną minę, ale szatynka zareagowała na to jedynie śmiechem.

- Taki jestem zabawny Granger?

- Dokładnie tak Malfoy.

W tym momencie Smok rzucił się na brązowooką tak, że ta już po chwili leżała pod nim, a on jedną ręką trzymał jej nadgarstki nad głową.

- I kto się teraz będzie śmiał lwico?

Na jego twarzy gościł uwodzicielski uśmiech, a oczy z nieodgadnionym wyrazem, wpatrywały się w Hermionę.

- Złaź ze mnie i to w tej chwili.

- Jesteś pewna?

Mówiąc to rękę, którą nie trzymał nadgarstków dziewczyny przeniósł na jej udo i zarzucił je na swoje nogi. Po ciele szatynki przeszedł przyjemny dreszcz, wywołany bliskością Ślizgona, ale usilnie starała się to ignorować.

- Tak.

- Na pewno?

Tym razem zniżył głowę i złożył na jej szyi czuły pocałunek. Tego było już za wiele, Gryfonka traciła kontrole nad sytuacją i nic nie mogła na to poradzić.

- Dalej chcesz, żebym cię puścił?

Zapytał, przygryzając jej ucho.

- Taak.

- Jak już mówiłem lwico, nie umiesz kłamać.

Nie dał jej już dojść do słowa, gdyż zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem. Ta nawet nie protestowa, a wręcz przeciwnie. Widząc, że brązowooka nie ma nic przeciwko, oswobodził jej nadgarstki i przeniósł rękę na jej talie, by już po chwili wsunąć ją pod jej bluzkę. W tym momencie Hermiona nie myślała już o niczym innym jak o Malfoyu, zarzuciła mu ręce na szyje, delikatnie gładząc jego kark. Błądzili dłońmi po swoich ciałach, napawając się bliskością drugiej osoby. W obojgu szalał pożar pożądania, który mogli ugasić, tylko w jeden sposób. Gdy Draco już miał się zabrać za zdejmowanie bluzki Miony, po salonie rozszedł się dźwięk pukania w szybę.

- Cholera jasna, za co?

Wymruczał Ślizgon, gdy szatynka przerwała ich pocałunek. Zawsze ktoś lub coś musiało im przerwać w najlepszym momencie, to było co najmniej frustrujące.

- Przestań marudzić, tylko wstawaj.

Dziewczyn niczym kotka, wyślizgnęła się z objęć blondyna. Była nieco zażenowana całą sytuacją, za każdym razem posuwali się coraz dalej, a ona jeszcze najprawdopodobniej się w nim zakochała, koszmar. Poprawiła ubranie i podeszła do okna. Do pomieszczenie wleciała sowa, okrążyła je raz i spoczęła na ramieniu Hermiony, wypinając dumnie pierś. Widać było, że jest z siebie zadowolona.

- I czego się puszczasz, ty cholerny ptaku?

Warknął niebieskooki, a sowa aż zahuczała z oburzenia.

- Malfoy daj Haroldowi spokój. Chodź śliczny, dam ci wody i jakieś ciasteczko.

Ptak uszczypnął ją pieszczotliwie w ucho i po oddaniu listu, nadal na ramieniu panny Granger, udał się z nią do kuchni.

- Na Salazara do czego to doszło, kobieta woli jakieś ptaszysko ode mnie.

Stwierdził z niedowierzaniem Draco, kierując się do swojej sypialni.



Witajcie J

No i oto kolejna notka, wiem w tej też się dużo nie dzieje, ale już wam mogę powiedzieć, że w kolejnej się to zmieni :D
Jak zawsze podziękowania dla tych wszystkich, którzy poświęcają swój cenny czas, aby czytać to co pisze, a szczególne dla tych, którzy pozostawiają po sobie ślad, jesteście kochani :*
Postanowiłam też założyć ask, abyście mogli zadawać mi pytanie odnoście rozdziałów, terminu ich publikacji itp. :D

Pozdrawiam A


34 komentarze:

  1. Świetny, jak zwykle :)
    Czują do siebie coś więcej, a uparciuchy nie chcą się przyznać :D
    Mam nadzieje, że podczas tych wspólnych świąt coś się wydarzy :3
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :>
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  2. oooo jak Herm spała w pociągu na Draco - <33 moja ulubiona część tej notki! nie mogę się doczekać kolejnej, wstawiaj jak najszybciej, weny ;*


    Magnolia

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu zawsze są jakieś przeszkody ?;D
    Święta to magiczny czas więc może w końcu się przyznają do głębokiego uczucia jakie ich łączy ;D
    z niecierpliwością wyczekuje kolejnych rozdziałów ;D
    pozdrawiam gorąco i weny życzę!
    Avad ka ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Megggggaaaaaa !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zakochałam się w tym blogu ;3 Rozdział jak zwykle genialny! No nic dodać nic ująć! Już nie mogę się doczekać następbego rozdziału. Weny życzę.
    Pozdrawiam Rose.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział *.* Iiiiii... jeszcze bardziej mi się spodobał fakt, że matka Parkinson to moja imienniczka, haha :D Hura ja! ^^
    Dopiero niedawno zaczęłam czytać Twojego bloga i muszę powiedzieć, że jest naprawdę świetny, gratulacje. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Z całą szczerością muszę powiedzieć jedno PRZEZ CIEBIE SIĘ UZALEŻNIŁAM ! To opowiadanie jest boskie !

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział! :D Super mi się czytało. Wspólne święta, wspólne święta.. <3
    Czemu im zawsze ktoś przerywa?! Wrrr...
    Czekam na kolejny rozdział <3
    Pozdrawiam,
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne :) I ta akcja z Dafne ;D
    Mam nadzieje że kolejna notka już niebawem :D
    WENY :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Święta, święta <3
    Kocham rozdziały świąteczne, bo kocham święta :)
    Ten rozdział mogę nazwać przedświątecznym, ale już wprowadza w ten nastrój ;)
    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże... Weź się zlituj i w końcu niech dojdzie do tego seksu!!
    Męczysz nas!!

    OdpowiedzUsuń
  12. O Merlinie, cóż za rozdział! Boski <3
    Scena, na samym początku, kiedy Hermiona wychodzi w samej bieliźnie na korytarz, jest po prostu świetna :D
    Scena w pociągu, kiedy Mionka śpi na kolanach Draco, jest jeszcze świetniejsza.
    Scena w domu Smoka, dokładniej, kiedy leżą na kanapie, zapowiadała się tak cudownie a tu BUM! Sowa. Nie no, aż zacytuję Smoka: "- Cholera jasna, za co?"
    Cóż, pozostało mi na sam koniec rzec, iż czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i nie mogę się doczekać! <3
    Pozdrawiam i życzę weny :*
    Ann

    OdpowiedzUsuń
  13. AAaaaaaaaaaa! Głupia sowa! A już myślałam, że w końcu do czegoś dojdzie a tu jak zwykle... No ale spędzą ze sobą całe święta, więc mam nadzieję że do czegoś dojdzie. :D Rozdział genialny, nie spodziewałabym się, że Miona jest zdolna w samej bieliźnie na korytarz wyjść; no ale jak na złość Smokowi to wszystko. :D Dafne nareszcie dostała to, na co zasługiwała, ot co. :) Czekam ze niecierpliwieniem na kolejny Rozdział, życzę weny i miło spędzonego weekendu. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak to się miło czyta :))) Baaardzo lubię to opowiadanie. Draco jest dla niej suuper dobry, a Hermiona jest dokładnie taka jaka powinna być <3 No i jeszcze Blaise i Pansy... już chyba pisałam, że strasznie podoba mi się ten paring. Nie ukrywam, że według mnie jest nawet lepszy niż Ginny&Blaise, którego jest mnóstwo wszędzie :D Pozdrawiam i życzę weny. Nie ukrywam, że byłoby baaardzo miło, gdybyś dodała nową notkę w zadziwiającym tempie :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Hahaha! Moment kiedy Hermiona wyszła na korytarz w samej bieliźnie był fenomenalny! Zakochałam się po prostu! ;)
    Zresztą to ostatnie z tym ptaszyskiem też było świetne! :)
    Cały rozdział genialny! Nie mogę się doczekać kolejnego!

    OdpowiedzUsuń
  16. Kolejny świetny rozdział. W Twoim opowiadaniu Miona jest naprawdę nieobliczalna.. ;D
    Pzdr,
    D.D.

    http://repellomugoletum.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Genialne :D
    Momenty takie jak gdy Hermiona w samej bieliźnie poszła lub z Dafne sąniesamowite ;D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. I to wlasnie przez ciebie uzaleznilam sie od dramione!!! A i kiedy nastepny rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
  19. I to wlasnie przez ciebie uzaleznilam sie od dramione!!! A i kiedy nastepny rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
  20. uwielbiam twojego bloga!! :D
    nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału...
    życzę duuużo weny
    Marlena ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Czuję się zawiedziona...Mogłabym czytać twojego bloga w kółko i w kółko..Czuję się zawiedziona bo za krótki.. chce więcej...Czekam z niecierpliwością
    Julie;D

    OdpowiedzUsuń
  22. Uwielbiam Twojego bloga i ich historię. Draco z Hermioną są tacy zabawni jak się wypierają, że nic ich nie łączy. Chyba wszyscy już przeczuwają, że jest między nimi dużo chemii, oprócz nich samych. Coś mi się także wydaję, że te święta mogą być jakimś przełomem. Mam oczywiście taką nadzieję.
    Weny i pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie no, ja to cie chyba zamorduję. Czytam, czytam, czytam i..... KONIEC !! Grrr.. Ojej, jaki genialny rozdział! Scena Miony w bieliźnie- zabójcza.! Ach, a juz myślałam ze do czegoś dojdzie !! Jesteś geniuszem, seryjnie. Kocham cię po prostu!! Kiedy następna notka? Przydałaby się jak najwcześniej ;**
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Potterhead ;**

    OdpowiedzUsuń
  24. Rozdział zaje**sty jak każdy <3 :D oby tak dalej ;) pozdrawiam Aniaa :* hmm.. i ja powinnam być pierwsza! ;o

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetny rozdział, zresztą jak każdy inny :) Hermiona w samej bieliźnie i Draco pędzący za nią- hahah :P- czegoś takiego się nie spodziewałam.
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam,
    Crazy :P

    OdpowiedzUsuń
  26. Hahaha niezłe ;)
    Hermiona woli ptaszysko od Smoka xD
    Bardzo spodobało mi się to jak Miona potraktowała Greengrass zaklęciem i jak wędrowała korytarzem w samej bieliźnie ;p
    To było genialne ;)
    Bardzo słodkie było to jak Hermiona zasnęła na kolanach Dracona ;)
    fajnie że spedzają święta razem ciekawe co znowu wumyśla i co bd robili ;p
    Już nie moge sie doczekac kolejnego rozdziału ;)
    pozdrawiam ;]
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
  27. Kocham twojego bloga za ten cudowny i zaraźliwy optymizm ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Zieje optymizmem. Ostatnie zdania najlepsze uwielbiam twojego bloga, idę czytać.

    J.K.

    OdpowiedzUsuń
  29. sympatyczny rozdzial. noo tak, coraz dalej ;-)
    fajnie, ze wybrala druga sypialnie, ta jest blizej Dracona.. :3 :*
    CzytelniczkaGreen.

    OdpowiedzUsuń
  30. hahah, tak bardzo pozytywnie
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  31. Najlepszy jest Harold xD

    OdpowiedzUsuń
  32. Wampirzyca \ Intruz13 marca 2016 16:54

    Harold faktycznie jest fajny , ale ......CZEMUŻ ŻESZ TO ZROBIŁ ?!!

    OdpowiedzUsuń
  33. "Puszczasz"? Chyba "puszysz" ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Scena w pociągu spoko, ale nie lubie tak wulgarnego języka. Sowa która sie puszcza xd
    《~♡~》

    OdpowiedzUsuń