Ostatni
tydzień, dzielący uczniów Hogwartu od ferii Bożonarodzeniowych minął bardzo
szybko. Nastał piątek, czyli dzień odjazdu ekspresu Hogwart-Londyn, który miał
ruszyć ze stacji o godzinie 11. Pomimo tego, że było już po 10, panna Granger
nadal smacznie spała. Wczoraj do późna siedziała z Draconem w salonie, a ich
posiedzeniu towarzyszyła spora ilość Ognistej. Minuty mijały, a szatynka nie
wyglądała, jakby miała się obudzić. W końcu jednak niczym nie zmąconą cisze w
jej sypialni przerwało skrzypienie otwieranych drzwi. Smok był już gotowy, a
teraz z rozbawieniem obserwował śpiącą Gryfonke i już widział jej minę, gdy się
obudzi i dowie, która godzina. Podszedł bliżej i usiadł na krawędzi łóżka, po
czym zaczął delikatnie łaskotać ją po nosie. Hermiona kręciła głową, by uwolnić
się od natręta, a gdy to nie poskutkowało leniwie uchyliła powieki.
-
Malfoy do cholery odwal się, chce spać.
-
Dzień dobry słoneczko, też miło cię widzieć.
-
Czego chcesz?
-
Wiesz pomyślałem, że zainteresuje cię fakt, iż za…
Tu
zawiesił głos i spojrzał na zegarek.
-
…41 minut odjeżdża nasz pociąg.
To
podziałało niczym kubeł zimnej wody. Miona zerwała się z łóżka jak oparzona.
-
COO?! Na Merlina, czy ty zawsze musisz mnie budzić tak późno?! Jeszcze nawet
nie spakowałam kufra! To wszystko twoja wina!
Zaczęła
biegać po całym pokoju i zbierać swoje rzeczy, nie zważając na to, że jest w
samej bieliźnie. W nocy była tak padnięta, że zrzuciła z siebie, tylko ubrania
i położyła się spać. Draco nadal siedział na łóżku i z szeroki uśmiechem
przyglądał się biegającej dziewczynie. W końcu jednak wyciągnął różdżkę i
machnął nią od niechcenia, a wszystkie
rzeczy szatynki znalazły się w kufrze. Ta zaskoczona odwróciła się i
zorientował, że stoi tu przed Draconem, tylko w skąpej bieliźnie.
-
Malfoy, przestań się na mnie gapić i odwróć się!
Zaczęła
rozglądać się za czymś do okrycia, ale oczywiście wszystko było w kufrze.
Podeszła, więc szybko do niego i usiłowała otworzyć, ale bez skutecznie.
Spojrzał na Ślizgona i widząc jego złośliwy uśmiech już wiedziała, że to on za
tym stoi.
-
Otwórz ten kufer, chce się ubrać.
Jej
spojrzenie było surowe, ale na Draconie, który świetnie się bawił, nie robiło
najmniejszego wrażenia.
-
Jak dla mnie możesz zostać tak.
-
Nawet mnie nie denerwuj, tylko otwórz ten kufer!
-
Ale ja mówię poważnie.
-
Skoro tak się chcesz bawić.
Ku
zaskoczeni Smoka wściekła szatynka chwyciła za kufer i wyszła z sypialni.
Arystokrata nie wiedząc, co ona kombinuje, od razu poszedł za nią. Gdy był już
w salonie zorientował się, że dziewczyna zamierza wyjść na korytarz.
-
Granger, gdzie ty się wybierasz?!
-
Na pociąg, nie widać?
-
W taki stroju?
-
Sam mówiłeś, że ci to nie przeszkadza.
-
Nie odważysz…
Ale
nie dokończył, bo Gryfonka już zniknęła za drzwiami. Malfoy nie zwlekając ani
chwili od razu puściał się za nią biegiem. Wiedział, że ta dziewczyna jest
nieobliczalna, ale żeby aż tak?! Na korytarzu ujrzał brązowooką, paradującą z
kufrem w samej bieliźnie. Niestety nie byli sami. Pod ścianą stała grupka
chłopaków z szóstego roku i z otwartymi buziami wpatrywali się w piękność przed
nimi. „Ja ją kiedyś zabije!” Draco natychmiast znalazł się obok Miony, która
właśnie przechodziła obok grupki uczniów.
-
Granger kurwa, ubieraj się w tej chwili!
Nawet
nie krył tego, jak jest wściekły, po prostu zdjął z siebie marynarkę i okrył
nią Gryfonke.
-
A wy spieprzać stąd i przestańcie się na nią gapić!
Chłopcy
zaczęli uciekać w popłochu, widząc wściekłego Ślizgona. Nikt nie będzie się
gapił na Granger, poza nim oczywiście. Hermiona miała zaś niezły ubaw, może i
była zła, ale teraz najchętniej wybuchła by śmiechem.
-
Czyli mam rozumieć, że mój strój ci jednak nie odpowiada?
-
Odpowiada, jeśli wystąpisz w nim, tylko dla mnie w mojej sypialni.
-
Zboczeniec.
-
Nie dąsaj się już, tylko chodź. Mamy pół godziny, a ty nawet nie jesteś ubrana.
Ślizgon
odebrał od niej kufer i wrócili do pokoju. W salonie szatynka wzięła swój bagaż
i skierowała się do łazienki. Po 15 minutach wróciła już ubrana i gotowa do drogi.
-
Dzięki za marynarkę.
Rzuciła,
oddając chłopakowi jego własność.
-
Nie ma za co.
Założył
marynarkę i kurtkę, po czym wziął kufer Gryfonki i swój.
-
Poradzę sobie.
-
Lwico, ale ja cię nie pytam o zdanie, więc nie marudź.
Szatynka
prychnęła, ale nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechu. Prefekci w pośpiechu
udali się do Sali Wejściowej, gdyż było już dość późno. Ledwie zdążyli na
ostatni powóz, w którym nie dość, że siedziała Dafne z koleżankami, to jeszcze
było, tylko jedno wolne miejsce. Draco westchnął zrezygnowany, nie mieli
wyboru, jeśli chcieli zdążyć na pociąg. Najpierw odesłał kufry na peron, żeby
chociaż z nimi nie musieli się użerać.
-
Wytrzymasz jakoś Granger?
-
Chyba nie mam wyjścia.
Smok
niechętnie otworzył drzwi i od razu tego pożałował.
-
Dracusi kochanie, jak dobrze, że jesteś, ale dla ciebie szlamo nie ma tu
miejsca.
Ta
dziewuch nawet najspokojniejszego człowieka doprowadziła by do szału, no ale
cóż, musieli jakoś to znieść.
-
Zamknij się Greengrass, Miona jedzie z nami.
Po
tych słowach blondyna wsiadł do powozu, a zaraz za nim panna Granger. Usiadł
przy oknie, jak na złość naprzeciwko Dafne, po czym usadził sobie Hermione na
kolanach. Jedną ręką objął ją w pasie, a drugą ulokował na jej kolanie. Z
satysfakcją obserwował, jak Ślizgonka aż czerwieniej ze złości.
-
Smoku nie boisz się pobrudzić płaszcza szlamem?
Miona
już nie wytrzymywała. Miała serdecznie dość tej bezczelnej idiotki. W tym
momencie kultura osobista i opanowanie zeszły na dalszy plan.
-
Stul pysk, ty wredna suko. Nikt cię nie pyta o zdanie, więc z łaski swojej się
nie odzywaj. Jeszcze raz mnie obrazisz, a skończysz gorzej, niż twój kolega
Nott!
W
tym momencie Hermiona zszokowała nawet Smoka. Jej oczy ciskały błyskawicami, a
twarz miała zacięty wraz. Ślizgona słyszała, co ta wariatka zrobiła Teodorowi i
dla własnego bezpieczeństwa, wolała się już nie odzywać. Szatynka uśmiechnęła
się triumfalnie i zaczęła obserwować widoki za oknem.
-
Co się stało za ułożoną Panną-Wiem-To-Wszystko-Granger?
Wyszeptał
jej wprost do ucha, muskając je przy tym delikatnie, przez co po ciele
brązowookiej przeszedł przyjemny dreszcz.
-
Trafił ją szlag, odkąd zaczęła prowadzać się ze Ślizgonami.
Draco
zaśmiał się krótko, co wywołało jeszcze większą furie u Greengrass. Nieustannie
wpatrywała się w parę siedząca naprzeciwko niej wzrokiem godnym seryjnego mordercy.
-
Coś ci nie pasuje?
Zapytał
blondyn, gdy byli już blisko stacji.
-
Tak, ona.
-
Tobie nie musi odpowiadać, ważne, że mi się podoba.
W
tym momencie Ślizgonka wstała gwałtownie, nie mogą już się opanować.
-
Co ty w niej widzisz?! Ja jestem ładniejsza, a do tego jestem arystokratką! Co
ty mu zrobiłaś dziwko?!
Krzyczała
Dafne, sięgając po różdżkę. Hermiona spokojnie podniosła się z kolan Smoka i
wyciągnęła swój magiczny patyk. Za pomogą zaklęcia niewerbalnego w mgnieniu oka
rozbroiła blondynkę, zanim ta zdążyła cokolwiek zrobić. Z twarzy Ślizgonaki w
momencie odpłynęła cała krew, naprawdę zaczęła się bać. Szatynka przyłożyła
koniec swojej różdżki do jej klatki piersiowej i przybliżyła się do niej tak,
że Dafne musiała usiąść.
-
Chyba wraziłam się jasno, że masz mnie nie obrażać i nie wtykać swojego
krzywego nosa w nieswoje sprawy.
Mówiła
spokojnie, tym razem panując nad sobą. Zrobiła krok w tył, ale nie opuściła
różdżki. Wypowiedziała w myślach kolejne zaklęcie, a z jej magicznego patyka
wystrzeliła brązowa, cuchnąca ciecz, która wylądowała na twarzy i płaszczu
Greengrass.
-
AAAAAA!!!!
Dafne
zaczęła krzyczeć i miotać się na wszystkie strony. Prefekci śmiejąc się,
opuścili powóz, gdyż byli już na miejscu.
-
No, no, całkiem fajna sztuczka, tylko
szkoda, że zaraz to zmyje.
-
Sęk w tym, że nie może.
Smok
spojrzał na nią pytająco, więc pospieszyła z wyjaśnieniem.
-
Gdyby przypadkiem ta idiotka znała zaklęcie Chłoszczyść, to i tak nie zadziała.
Tej mazi nie usunie się niczym, po prostu po dwóch dniach sama zniknie.
-
Zawsze wiedziałem, że jesteś wredna.
-
Uczyłam się od mistrza.
Oboje
roześmiali się i udali na peron. Tam zabrali swoje kufry i poszli poszukać
wolnego przedziału. W końcu jednak natknęli się na dwójkę swoich przyjaciół.`
-
Cześć wam.
Przywitała
się Hermiona, zajmując miejsce przy oknie naprzeciwko Ślizgonów i zdejmując
płaszcz. W tym samym czasie Draco umieścił ich kufry na półkach i usiadł obok Gryfonki.
-
Już myśleliśmy, że spóźnicie się na pociąg.
Zagadnęła
Pansy, częstując ich fasolkami wszystkich smaków.
-
Ktoś wczoraj zabalował i miał problemy ze wstaniem.
Zadrwił
Smok, bezceremonialnie pokazując palcem Hermione.
-
To wszystko przez ciebie, upiłeś mnie!
-
Tak i jak ci kazałem paradować prawie nago po korytarzu?
-
Coo?!
Krzyknęli
jednocześnie Blaise i Pansy.
-
Aa no tak, nasza jakże inteligentna Gryfonka urządziła sobie spacerek po
korytarzu, w samej bieliźnie.
-
To też przez ciebie, nie chciałeś mi otworzyć kufra!
Warknęła,
rumieniąc się. Z perspektywy czasu uznała swoje zachowanie za co najmniej
idiotyczne i bezmyślne.
-
Że też mnie tam nie było.
Stwierdził
Diabeł, za co oberwał od Pan w żebra.
-
Przykro mi Zabini, ale został byś przepędzony, tak samo, jak jakieś szczeniaki
z szóstego roku.
Żachnął
się Smok, na co wszyscy wybuchli śmiechem. Podróż mijała im nadzwyczaj
spokojnie. Draco siedział przeglądając Proroka Codziennego, gdy poczuł jakiś
ciężar na swoim ramieniu. Odwrócił głowę i ujrzał opierającą się o niego Gryfonkę.
Przyjrzał się jej dokładnie i stwierdził, że po prostu zasnęła. Uśmiechnął się
pod nosem, wyglądała tak słodko i niewinnie. Bardzo delikatnie uniósł jej głowę
i umieścił na swoich kolanach, po czym zdjął marynarkę i okrył nią dziewczynę.
Jeszcze tylko za pomocą różdżki, ulokował jej nogi na siedzeniu i mogła
spokojnie spać. Blaise i Pansy przyglądali się temu wszystkiemu z rozczuleniem.
W takim wydaniu swojego przyjaciela jeszcze nie widzieli.
-
Smoku, ja nie wiedziałem, że z ciebie taki opiekun.
-
Odwal się Diabeł.
-
Nie no, ale zobacz Blaise jak oni ślicznie razem wyglądają.
Stwierdziła
Pansy, uśmiechając się ciągle.
-
Czy wy się możecie w końcu zamknąć?
Blondyn
był już dość poirytowany. Gdyby nie śpiąca Gryfonka, już dawno by stąd wyszedł.
Postanowił skupić się na widoku za oknem, bezwiednie gładząc szatynkę po tali.
Czuł jak miarowo oddycha i mocniej wtula się w jego nogi. Nie mógł powstrzymać
uśmiechu, który cisnął mu się na usta, co nie uszło uwadze Ślizgonów, którzy
nie mogli wytrzymać i wybuchli śmiechem.
-
Czy wy do jasnej cholery jesteście normalni? Przecież zaraz ją obudzicie.
Ci
jednak widząc poważną minę blondyna, zaczęli się śmieć jeszcze głośnie.
-
Idioci.
Burknął
Smok, po czym wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie wyciszające na część
przedziału, w której znajdywali się on i brązowooka. Teraz otaczała ich błoga
cisza. Draco widział, że przyjaciele coś do niego mówią, ale pokazał im tylko
środkowy palec i znowu skupił się na widoku za oknem, co chwilę zerkając na
Hermione. Tak minęła mu cała podróż. Gdy byli już blisko Londynu, postanowił
obudzić Gryfonke.
-
Pobudka lwico, jesteśmy prawie na miejscu.
Założył
jej niesforny kosmyk za ucho i pogłaskał po policzku. Miona otworzyła oczy i
przekręciła głowę tak, że teraz patrzyła prosto w oczy Malfoya, który się nad
nią pochylał.
-
Co się dzieje? Gdzie jesteśmy?
Zapytała
sennym głosem, nie bardzo wiedząc, co się dzieje.
-
Już prawie w Londynie, przespałaś całą drogę.
-
Poważnie?
-
Tak.
Panna
Granger podniosła się do pozycji siedzące i przeciągnęła jak kotka. Wtedy spadła
z niej marynarka, którą była przykryta, a po jej ciele przeszedł dreszcz.
-
Załóż to.
Powiedział
Ślizgon, podnosząc ubranie z ziemi i podając je dziewczynie.
-
Nie, nie trzeba.
-
Granger nie dyskutuj, tylko się ubieraj.
W
końcu uległa. Gdy tylko materiał dotknął jej skóry, poczuła przyjemne ciepło,
które wywołało kolejny dreszcz. Tym razem jednak, blondyna błędnie go odczytał
i otoczył ją ramieniem, co wcale nie przeszkadzało Gryfonce.
-
Dlaczego nie słyszę, co mówią do nas Blaise i Pansy?
Zapytała
Hermiona, widząc, że jej przyjaciele powzruszają ustami, a do jej uszu nie
dochodzi żaden dźwięk.
-
A no tak, zapomniałem. Finite.
Machnął
różdżką i wszystko wróciło do normy.
-
Ładnie to tak odgradzać się od własnych przyjaciół?
Stwierdził
Blaise, krzyżując ręce na piersi.
-
Jeśli ci przyjaciele to idioci, którzy nie umieją być cicho, to tak.
-
Też mi coś. O Miona fajną masz marynarkę, wyglądasz w niej o niebo lepiej niż
Smok.
-
Wiem.
Zaśmiała
się szatynka, a po chwili usłyszała cichy szept, tuż przy swoim uchu.
-
W samej mojej koszuli wyglądałabyś jeszcze lepiej.
Hermiona
momentalnie oblała się delikatnym rumieńcem.
-
Ej! Co wy tak szepczecie, ja też chcę wiedzieć!
-
Diabeł są pewne rzeczy, których nie powinieneś, a wręcz nie możesz wiedzieć.
Na
słowa Malfoya obie dziewczyny się zaśmiały, a Zabini zrobił obrażoną minę.
-
Bardzo śmieszne.
-
Stary, spójrzmy prawdzie w oczy, ty jesteś większą plotkarą niż Rita Skeeter.
Ponownie
śmiech wszystkich potoczył się po przedziale. W tym momencie dojechali na
dworzec Kings Cross.
-
Dobra ludzie, dźwigać tyłki i idziemy.
Stwierdził
Smok, podnosząc się z miejsca. Wziął płaszcz Hermiony i jak na dżentelmena
przystało, pomógł jej go założyć.
-
Dziękuje.
Draco
i Blaise zdjęli kufry swoje i dziewczyn, po czym cała czwórka opuściła pociąg.
Zatrzymali się dopiero nieopodal państwa Parkinsonów i pani Zabini.
-
W ogóle Miona, gdzie ty spędzasz święta?
Zapytała
Pansy, zdając sobie sprawę, że jej przyjaciółka nic nie wspominała na ten
temat.
-
Yyy…
-
U mnie.
Odpowiedział
za nią blondyna, widząc jej wahanie. Para Ślizgonów zrobiła duże oczy.
-
Czemu nam nie powiedzieliście?! To wspaniale, takie pierwsze wspólne święta,
miłość, jemioła…
-
Właśnie dlatego wam nie mówiliśmy.
Zakończył
ostro Draco, widząc, że jego kumple dopiero się rozkręca.
-
Dobra, już dobra, tak czy inaczej, wesołych świąt moje wy gołąbeczki, smoczki,
lwiątka, czy jak tam was jeszcze inaczej można nazwać.
Diabeł
objął dwójkę przyjaciół, całując Gryfonkę w policzek.
-
Miona chodź, poznasz moich rodziców.
Szatynka
wytrzeszczyła oczy. Parkinsonowie byli starą, arystokracką rodziną, jakoś
wątpiła w ich chęć poznania zwykłej mugolaczki.
-
To chyba nienajlepszy pomysł.
-
Nie opowiadaj głupot, oni nie gryzą.
-
Dokładnie, moja matka też chętnie cię pozna.
Ślizgoni
złapali Hermionę za obie ręce i poprowadzili w stronę swoich rodziców. Smok
chcąc nie chcąc, zabrał oba kufry i podążył za nimi.
-
Mamo, tato, chciałabym wam kogoś przedstawić.
O
dziwo państwo Parkinsnowie patrzyli na nią dość przyjaźnie i nie wydawali się
wrogo nastawieni.
-
Hermiona Granger.
Dziewczyna
niepewnie wyciągnęła dłoń do matki Pan.
-
Bardzo mi miło, Violetta Parkinson.
Kobieta,
która była starszą kopią Pansy, uścisnęła szatynce dłoń, uśmiechając się
ciepło.
-
Jonatan Parkinson.
Pan
Parkinson był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, o ciemnych włosach. Ujął on
rękę Miony i złożył na niej delikatny pocałunek. Gryfonka była bardzo mile
zaskoczona, tym bardziej, że teraz już na sto procent wiedzieli kim jest, bo w
końcu, kto by nie znał najlepszej przyjaciółki zbawcy świata?
-
Miona, poznaj jeszcze moją mamę.
-
Rebecca Zabini.
-
Hermiona Granger, miło mi.
Kobiety
wymieniły uprzejme uściski dłoni. Pani Zabini była bardzo elegancką kobietą,
która wyglądała jak prawdziwa arystokratka.
-
Wybacz mi moje pytanie moja droga, ale dlaczego dopiero teraz zostaliśmy sobie
przedstawieni?
Zapytał
grzecznie pan Parkinson, ta młoda dama wydał mu się bardzo sympatyczna i
ułożona, nie to co inne dziewczęta, które do tej pory przedstawiała mu jego
córka.
-
Po prostu wcześniej nie utrzymywałyśmy bliższych kontaktów. Wie pan, ja należę
do Gryffindoru, a moi rodzice to mugole.
-
Ah tak rozumiem. No ale cóż. ważne, że Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać
już nie narzuca czarodziejom swojej ideologii.
-
Dokładnie, przez tego oszołoma nie zaprzyjaźniliśmy się z Mionką wcześniej, ale
teraz wszystko nadrabiamy, prawda Smoku?
Malfoy
spiorunował kolegę wzrokiem, ale ten kompletnie nic sobie z tego nie robił.
-
Czy to oznacza, że panna Granger i Draco…?
Zaczęła
Rebecca, ale natychmiast przerwały jej cztery głosy.
-
Nie!
-
Nie!
-
Tak!
-
Tak!
Para
Ślizgonów oczywiście nie mogła się powstrzymać, przed ujawnieniem rodzica
swoich domysłów.
-
Bo widzicie. nasze gołąbeczki są bardzo wstydliwe.
Diabeł
bawił się doskonale, zresztą tak jak wszyscy z wyjątkiem Prefektów.
-
Stary jeszcze jedno słowo, a nie żyjesz. Granger na nas już pora.
Blondyn
chciał jak najszybciej stąd iść, zresztą tak jak i Hermiona, która była
strasznie zażenowana całą sytuacją, a najbardziej zdradzał to, rumieniec na jej
twarzy.
-
Miło było państwa poznać, spokojnych i wesołych świąt.
Wszyscy
pożegnali się grzecznie, a Prefekci jak najszybciej udali się w swoją stronę.
-
Pasują do siebie.
Stwierdziła
Violetta, obserwując oddalającą się parę.
-
Wiemy.
Odpowiedzieli
chórem Blaise i Pansy. W tym czasie Prefekci odeszli, by móc się spokojnie
teleportować. Nie odzywali się do siebie, gdyż każde w głowie miało absurdalną
rozmowę z rodzicami ich przyjaciół. Opuścili dworzec i udali się do najbliższej,
ciemnej uliczki.
-
Daj mi rękę.
Nakazał
blondyn, a Hermiona splotła place z jego. Poczuła jak jej nogi odrywają się od
podłoża i przez chwile wiruje w powietrzu, po czym znowu stała na stabilnym
gruncie. Wylądowali w kolejne obskurnej alejce. Draco nie puszczając dłoni
dziewczyny, zaczął iść w tylko sobie znanym kierunku. Miona niezbyt kojarzyła
tą dzielnice Londynu, w końcu jednak, po około pięciu minutach marszu, Smok
skręcił do jednego z domów. Szatynka, gdy tylko go ujrzała, oniemiała. Budynek
był naprawdę duży, szczególnie jak dla jednej osoby. Wokół niego rozciągał się
spory ogród, który teraz pokryty był puchem. Dom sprawiał wrażenie bardzo
nowoczesnego, przeszklone ściany, jasne kolory - w stu procentach pasował do
swojego właściciela. Podeszli do wysokiej mosiężnej bramy, a Ślizgona dotknął
jej różdżką, dzięki czemu furtka od razu się otworzyła.
-
Panie przodem.
Powiedział
nonszalancko, przepuszczając szatynkę przodem. Po pokonaniu ścieżki znaleźli
się przed drzwiami frontowymi. Smok ponownie użył różdżki i spokojnie mogli
wejść do środka. Weszli do holu, który był jasny i przestronny. Po jednej
stronę stała szafka z butami, wykonana z klonowego drewna, a po drugiej wieszak
na kurtki oraz lustro. Draco z uwodzicielskim uśmiechem pomógł Gryfonce zdjąć
płaszcz, po czym ta pozbyła się butów i przeszła przez drzwi prowadzące do
reszty domu. Pierwsze, co rzuciło jej się w oczy, to ogromne schody prowadzące
na piętro. Nie zdążyła się jednak dokładniej rozejrzeć, gdyż dołączył do niej
Ślizgon.
-
Zostawimy tu kufry i najpierw oprowadzę cię po domu.
Złapał
ją za rękę i pociągnął w prawo. Znaleźli się w ogromnym salonie, połączonym z
kuchnią. Wszędzie królowała czerń i biele, no i jak na prawdziwego Ślizgona przystało
szmaragd. Nie mogło też zabraknąć kominka wbudowanego w ścianę, przed którym
stała ciemnozielona sofa, z dwoma fotelami do kompletu. Miłym zaskoczeniem dla
Hermiony było to, że znajdowało się tu dużo kwiatów, które tak lubiła.
-
Ładnie tu masz.
Stwierdziła,
przechadzając się po części kuchennej, która była utrzymana w kolorze kości
słoniowej i jasnego brązu.
-
Wiem.
-
Nie wiedziałam, że lubisz rośliny.
-
Moja matka je kocha.
Z
jego głosu dało się wyłapać nutę smutku, podczas, gdy gładził liść jednego z
kwiatów.
-
Tęsknisz za nią, prawda?
Zapytała,
nim zdążyła ugryźć się w język. Blondyn momentalnie się spiął i jego twarz już
nie była taka łagodna jak jeszcze chwilę temu. Znowu ubrał swoją maskę
obojętności, ale w środku wszystko ściskało mu się z żalu.
-
Ja… przepraszam, nie chciałam cię urazić.
-
Chodź, pokaże ci resztę.
Rzucił
krótko i nie czekając na nią ruszył na górę. Był spięty, gdyż ostatnimi czas za
wszelka cenę starał się odsunąć od siebie myśli o matce, która została tam z
tym popaprańcem. Hermiona pluła sobie w brodę, że zaczęła ten temat. Była
pewno, że Draco jest na nią zły, tylko tak właściwie nie do końca wiedziała
dlaczego i jak to odkręcić. Weszli na górę i chłopak się zatrzymał.
-
Na lewo jest mój gabinet, biblioteka i łazienka. Po prawej są trzy sypialnie. Ta
na końcu jest moja, wybierz sobie którąś z tych dwóch, a teraz muszę coś
zrobić. Czuj się jak u siebie.
Po
tych słowach udało się do swojego gabinetu. Szatynka westchnęła zrezygnowana,
nawet pół godziny tu nie jest, a on już jest na nią zły. Przywołała do siebie
kufer i weszła do pierwszej sypialni. Okazała się ona przestronnym pokojem, w
kolorze błękitu. Wszystkie meble były wykonane z jasnego drewna, tak jak i
podłoga. Przy jednej ścianę stało łóżko z pościelą w kolorze nieba, a przy
drugiej kominek. Pokój był ładny, ale Gryfonka i tak postanowiła obejrzeć
drugi. Opuściła pomieszczenie i już po chwili przekroczyła próg drugiej
sypialni i aż zaparło jej dech w piersiach. Sypialnia była nieco większa od
poprzedniej, a ściany były pomalowane na bordowo, z namalowanym na jednej z
nich czarnym wzorem. Naprzeciwko wejścia znajdowało się ogromne okno i wyjście
na taras. Łóżko również było imponujących rozmiarów i spoczywała na nim czarna
pościel oraz kilka bordowych poduszek. Ciemne meble i kominek, były idealnym
dopełnieniem całości. Hermiona już wiedziała, że chce zostać właśnie tu. Jednym
machnięciem różdżki rozpakowała swój kufer. Po chwili postanowiła się przebrać i iść zrobić sobie
coś do jedzenia. Szybko narzuciła na siebie wygodne ubrania i udała się na dół.
Gdy była już w kuchni z rozczarowaniem stwierdziła, że nie ma tu nic do
jedzenie. Zresztą co się dziwić, nikt tu nie mieszkała przez ostatnie cztery
miesiące. Szatynka szybko podjęła decyzje, o pójściu na zakupy. Po drodze
widziała supermarket, więc postanowiła nie zawracać głowy Malfoyowi, który i
tak był już na nią zły. Wzięła jeszcze, tylko z góry torebkę i po ubraniu się,
wyszła z domu. Mroźne powietrze omiotło jej twarz, ale zupełnie jej to nie
przeszkadzało. Pokonała drogę do bramy i opuściła parcelę. Szła powoli, bo w
końcu nigdzie jej się nie spieszyło. Przez cały czas myślała o Draconie. Było
jej głupio, nie powinna pytać go o matkę, na pewno i bez tego jest mu ciężko. W
końcu dotarła do sklepu i zabrała się za zakupy. Zajęło jej to ponad 40 minut,
a ze sklepu wyszła cała obładowana siatkami. Z trudem dowlokła się do domu
Dracona, przeklinając się w myślach, że nie wzięła ze sobą różdżki. Z ulgą
weszła do holu i rozebrała się. Gdy przekroczyła próg, od razu przed nią
znalazł się Smok i było widać, że jest wkurzony.
-
Gdzie ty do jasnej cholery byłaś?! Szukałem cię po całym domu!
-
Byłam na zakupach, masz pustą lodówkę, a coś w końcu musimy jeść.
-
I oczywiście nie mogłaś mi o tym powiedzieć?!
-
Nie chciałam ci przeszkadzać i tak byłeś na mnie zły.
Ostatnie
słowa wypowiedziała nieco ciszej, wbijając wzrok w podłogę. Blondyna zaklął pod
nosem, nie chciał aby tak odebrała jego zachowanie. Był zły na siebie, nie na
nią.
-
Nie byłem zły.
Powiedział
już łagodniej i wziął od niej ciężkie torby.
-
Byłeś. Ja naprawdę cię przepraszam, nie powinnam o to pytać.
-
Skończmy już ten temat. Chodźmy do kuchni, bo coś mówiłaś, że jesteś głodna.
Dziewczyna
uśmiechnęła się promiennie, widząc, że wszystko jest już w porządku.
-
Więc na co masz ochotę Granger?
Zapytał
arystokrata, gdy wypakowali już wszystkie zakupy.
-
A może tym razem ja coś ugotuje?
-
Hmm… nie. To jak chcesz coś konkretnego, czy niespodziankę?
Szatynka
prychnęła, tylko oburzona, ale postanowiła się nie kłócić.
-
Rób, co chcesz.
Blondyn
uśmiechnął się łobuzersko, właśnie na taką odpowiedz liczył. Lubił improwizować
w kuchni i taki też miał zamiar. Z szafek powyciągał różne zioła i przyprawy, a
z lodówki piersi z kurczaka. Brązowooka siedziała śledząc, każdy jego ruch. Na
pierwszy rzut oka, było widać, że dobrze się czuje w kuchni.
-
Mogę coś zrobić?
Zapytała
w końcu, gdy znudziło jej się obserwowanie chłopaka.
-
Granger, czy ty nawet pięciu minut nie możesz powiedzieć bezczynnie?
-
Nie, nie mogę Malfoy.
-
Co za kobieta, zrób jakąś sałatkę czy coś.
Dziewczyna
od razu zeskoczyła z krzesła i wzięła się do roboty. Pracowali w ciszy, ale co
chwile zerkali w swoją stronę, co wyglądało naprawdę zabawnie. Po około
półgodziny ich kolacja była gotowa. Przenieśli, więc wszystko na stół i
zasiedli do kurczaka z ziołami oraz sałatki.
-
Świetnie gotujesz, ale jutro ja robie kolacje.
Stwierdziła
Hermiona, gdy odnosili naczynia do kuchni.
-
Czemu akurat kolacje?
-
A właśnie zapomniałam, jutro mnie nie będzie może i nawet do wieczora.
-
Gdzie ty się wybierasz?
-
Nie twoja sprawa Malfoy.
W
tym momencie włączyła zmywarkę i skierowała się na górę.
-
Nawet mi nie mów, że idziesz już spać.
-
Nie, ale muszę napisać list. O właśnie, masz może sowę?
-
Mam.
-
A mogłabym z niej skorzystać?
-
Jasne, ale potem masz tu do mnie wrócić.
-
Pomyślę.
Oboje
zaśmiali się krótko i po chwili Miona zniknęła w swojej tymczasowej sypialni.
Odnalazła pergamin i pióro, po czym zaczęła pisać.
Pansy
Jutro koło 11 wybieram się
na Pokątną.
Nie mam jeszcze prezentów, a to już chyba najwyższy
czas. Fajnie by było,
gdybyś
poszła
ze mną,
co ty na to? Odpisz od razu.
Miona
Włożyła list do koperty i wróciła do
dół. W salonie przed kominkiem siedział Draco.
- To jak, pożyczysz mi tą sowę?
Smok odwrócił się, dopiero teraz zdając
sobie sprawę z obecności dziewczyny.
- Harold!
Po chwili na ramieniu blondyna,
siedziała czarna sowa o bursztynowych oczach.
- Zanieś list Granger tam gdzie ci
każe.
Ptak natychmiast znalazł się na
ramieniu dziewczyny, a ta pogłaskała go czule po głowie i podała list.
- Zanieś to do Pansy Parkinson i
zaczekaj na odpowiedz.
- Granger, co ty kombinujesz z
Parkinson?
Zapytał blondyn, gdy Harold już
odleciał, a Gryfonka usiadła obok niego.
- Muszę iść jutro na zakupy.
- I nie możesz iść ze mną?
- Absolutnie nie.
Ślizgon zrobił obrażoną minę, ale
szatynka zareagowała na to jedynie śmiechem.
- Taki jestem zabawny Granger?
- Dokładnie tak Malfoy.
W tym momencie Smok rzucił się na
brązowooką tak, że ta już po chwili leżała pod nim, a on jedną ręką trzymał jej
nadgarstki nad głową.
- I kto się teraz będzie śmiał lwico?
Na jego twarzy gościł uwodzicielski
uśmiech, a oczy z nieodgadnionym wyrazem, wpatrywały się w Hermionę.
- Złaź ze mnie i to w tej chwili.
- Jesteś pewna?
Mówiąc to rękę, którą nie trzymał
nadgarstków dziewczyny przeniósł na jej udo i zarzucił je na swoje nogi. Po
ciele szatynki przeszedł przyjemny dreszcz, wywołany bliskością Ślizgona, ale
usilnie starała się to ignorować.
- Tak.
- Na pewno?
Tym razem zniżył głowę i złożył na jej
szyi czuły pocałunek. Tego było już za wiele, Gryfonka traciła kontrole nad
sytuacją i nic nie mogła na to poradzić.
- Dalej chcesz, żebym cię puścił?
Zapytał, przygryzając jej ucho.
- Taak.
- Jak już mówiłem lwico, nie umiesz
kłamać.
Nie dał jej już dojść do słowa, gdyż
zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem. Ta nawet nie protestowa, a wręcz
przeciwnie. Widząc, że brązowooka nie ma nic przeciwko, oswobodził jej
nadgarstki i przeniósł rękę na jej talie, by już po chwili wsunąć ją pod jej
bluzkę. W tym momencie Hermiona nie myślała już o niczym innym jak o Malfoyu,
zarzuciła mu ręce na szyje, delikatnie gładząc jego kark. Błądzili dłońmi po
swoich ciałach, napawając się bliskością drugiej osoby. W obojgu szalał pożar
pożądania, który mogli ugasić, tylko w jeden sposób. Gdy Draco już miał się
zabrać za zdejmowanie bluzki Miony, po salonie rozszedł się dźwięk pukania w
szybę.
- Cholera jasna, za co?
Wymruczał Ślizgon, gdy szatynka
przerwała ich pocałunek. Zawsze ktoś lub coś musiało im przerwać w najlepszym
momencie, to było co najmniej frustrujące.
- Przestań marudzić, tylko wstawaj.
Dziewczyn niczym kotka, wyślizgnęła się
z objęć blondyna. Była nieco zażenowana całą sytuacją, za każdym razem posuwali
się coraz dalej, a ona jeszcze najprawdopodobniej się w nim zakochała, koszmar.
Poprawiła ubranie i podeszła do okna. Do pomieszczenie wleciała sowa, okrążyła
je raz i spoczęła na ramieniu Hermiony, wypinając dumnie pierś. Widać było, że
jest z siebie zadowolona.
- I czego się puszczasz, ty cholerny
ptaku?
Warknął niebieskooki, a sowa aż
zahuczała z oburzenia.
- Malfoy daj Haroldowi spokój. Chodź
śliczny, dam ci wody i jakieś ciasteczko.
Ptak uszczypnął ją pieszczotliwie w
ucho i po oddaniu listu, nadal na ramieniu panny Granger, udał się z nią do
kuchni.
- Na Salazara do czego to doszło,
kobieta woli jakieś ptaszysko ode mnie.
Stwierdził z niedowierzaniem Draco,
kierując się do swojej sypialni.
Witajcie
J
No
i oto kolejna notka, wiem w tej też się dużo nie dzieje, ale już wam mogę
powiedzieć, że w kolejnej się to zmieni :D
Jak
zawsze podziękowania dla tych wszystkich, którzy poświęcają swój cenny czas,
aby czytać to co pisze, a szczególne dla tych, którzy pozostawiają po sobie
ślad, jesteście kochani :*
Postanowiłam
też założyć ask, abyście mogli zadawać mi pytanie odnoście rozdziałów, terminu
ich publikacji itp. :D
Pozdrawiam A♥
Świetny, jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńCzują do siebie coś więcej, a uparciuchy nie chcą się przyznać :D
Mam nadzieje, że podczas tych wspólnych świąt coś się wydarzy :3
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :>
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
oooo jak Herm spała w pociągu na Draco - <33 moja ulubiona część tej notki! nie mogę się doczekać kolejnej, wstawiaj jak najszybciej, weny ;*
OdpowiedzUsuńMagnolia
Czemu zawsze są jakieś przeszkody ?;D
OdpowiedzUsuńŚwięta to magiczny czas więc może w końcu się przyznają do głębokiego uczucia jakie ich łączy ;D
z niecierpliwością wyczekuje kolejnych rozdziałów ;D
pozdrawiam gorąco i weny życzę!
Avad ka ;*
Megggggaaaaaa !!!
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym blogu ;3 Rozdział jak zwykle genialny! No nic dodać nic ująć! Już nie mogę się doczekać następbego rozdziału. Weny życzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Rose.
Super rozdział *.* Iiiiii... jeszcze bardziej mi się spodobał fakt, że matka Parkinson to moja imienniczka, haha :D Hura ja! ^^
OdpowiedzUsuńDopiero niedawno zaczęłam czytać Twojego bloga i muszę powiedzieć, że jest naprawdę świetny, gratulacje. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;3
Z całą szczerością muszę powiedzieć jedno PRZEZ CIEBIE SIĘ UZALEŻNIŁAM ! To opowiadanie jest boskie !
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :D Super mi się czytało. Wspólne święta, wspólne święta.. <3
OdpowiedzUsuńCzemu im zawsze ktoś przerywa?! Wrrr...
Czekam na kolejny rozdział <3
Pozdrawiam,
DiaMent.
Genialne :) I ta akcja z Dafne ;D
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że kolejna notka już niebawem :D
WENY :D
Święta, święta <3
OdpowiedzUsuńKocham rozdziały świąteczne, bo kocham święta :)
Ten rozdział mogę nazwać przedświątecznym, ale już wprowadza w ten nastrój ;)
Czekam na kolejny rozdział i życzę weny!
Boże... Weź się zlituj i w końcu niech dojdzie do tego seksu!!
OdpowiedzUsuńMęczysz nas!!
O Merlinie, cóż za rozdział! Boski <3
OdpowiedzUsuńScena, na samym początku, kiedy Hermiona wychodzi w samej bieliźnie na korytarz, jest po prostu świetna :D
Scena w pociągu, kiedy Mionka śpi na kolanach Draco, jest jeszcze świetniejsza.
Scena w domu Smoka, dokładniej, kiedy leżą na kanapie, zapowiadała się tak cudownie a tu BUM! Sowa. Nie no, aż zacytuję Smoka: "- Cholera jasna, za co?"
Cóż, pozostało mi na sam koniec rzec, iż czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i nie mogę się doczekać! <3
Pozdrawiam i życzę weny :*
Ann
AAaaaaaaaaaa! Głupia sowa! A już myślałam, że w końcu do czegoś dojdzie a tu jak zwykle... No ale spędzą ze sobą całe święta, więc mam nadzieję że do czegoś dojdzie. :D Rozdział genialny, nie spodziewałabym się, że Miona jest zdolna w samej bieliźnie na korytarz wyjść; no ale jak na złość Smokowi to wszystko. :D Dafne nareszcie dostała to, na co zasługiwała, ot co. :) Czekam ze niecierpliwieniem na kolejny Rozdział, życzę weny i miło spędzonego weekendu. :)
OdpowiedzUsuńJak to się miło czyta :))) Baaardzo lubię to opowiadanie. Draco jest dla niej suuper dobry, a Hermiona jest dokładnie taka jaka powinna być <3 No i jeszcze Blaise i Pansy... już chyba pisałam, że strasznie podoba mi się ten paring. Nie ukrywam, że według mnie jest nawet lepszy niż Ginny&Blaise, którego jest mnóstwo wszędzie :D Pozdrawiam i życzę weny. Nie ukrywam, że byłoby baaardzo miło, gdybyś dodała nową notkę w zadziwiającym tempie :D
OdpowiedzUsuńHahaha! Moment kiedy Hermiona wyszła na korytarz w samej bieliźnie był fenomenalny! Zakochałam się po prostu! ;)
OdpowiedzUsuńZresztą to ostatnie z tym ptaszyskiem też było świetne! :)
Cały rozdział genialny! Nie mogę się doczekać kolejnego!
Kolejny świetny rozdział. W Twoim opowiadaniu Miona jest naprawdę nieobliczalna.. ;D
OdpowiedzUsuńPzdr,
D.D.
http://repellomugoletum.blogspot.com/
Genialne :D
OdpowiedzUsuńMomenty takie jak gdy Hermiona w samej bieliźnie poszła lub z Dafne sąniesamowite ;D
Pozdrawiam
I to wlasnie przez ciebie uzaleznilam sie od dramione!!! A i kiedy nastepny rozdzial?
OdpowiedzUsuńI to wlasnie przez ciebie uzaleznilam sie od dramione!!! A i kiedy nastepny rozdzial?
OdpowiedzUsuńuwielbiam twojego bloga!! :D
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać kolejnego rozdziału...
życzę duuużo weny
Marlena ;)
Czuję się zawiedziona...Mogłabym czytać twojego bloga w kółko i w kółko..Czuję się zawiedziona bo za krótki.. chce więcej...Czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńJulie;D
Uwielbiam Twojego bloga i ich historię. Draco z Hermioną są tacy zabawni jak się wypierają, że nic ich nie łączy. Chyba wszyscy już przeczuwają, że jest między nimi dużo chemii, oprócz nich samych. Coś mi się także wydaję, że te święta mogą być jakimś przełomem. Mam oczywiście taką nadzieję.
OdpowiedzUsuńWeny i pozdrawiam:))
Nie no, ja to cie chyba zamorduję. Czytam, czytam, czytam i..... KONIEC !! Grrr.. Ojej, jaki genialny rozdział! Scena Miony w bieliźnie- zabójcza.! Ach, a juz myślałam ze do czegoś dojdzie !! Jesteś geniuszem, seryjnie. Kocham cię po prostu!! Kiedy następna notka? Przydałaby się jak najwcześniej ;**
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny,
Potterhead ;**
Rozdział zaje**sty jak każdy <3 :D oby tak dalej ;) pozdrawiam Aniaa :* hmm.. i ja powinnam być pierwsza! ;o
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, zresztą jak każdy inny :) Hermiona w samej bieliźnie i Draco pędzący za nią- hahah :P- czegoś takiego się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i pozdrawiam,
Crazy :P
Hahaha niezłe ;)
OdpowiedzUsuńHermiona woli ptaszysko od Smoka xD
Bardzo spodobało mi się to jak Miona potraktowała Greengrass zaklęciem i jak wędrowała korytarzem w samej bieliźnie ;p
To było genialne ;)
Bardzo słodkie było to jak Hermiona zasnęła na kolanach Dracona ;)
fajnie że spedzają święta razem ciekawe co znowu wumyśla i co bd robili ;p
Już nie moge sie doczekac kolejnego rozdziału ;)
pozdrawiam ;]
~Anka
Kocham twojego bloga za ten cudowny i zaraźliwy optymizm ;)
OdpowiedzUsuńZieje optymizmem. Ostatnie zdania najlepsze uwielbiam twojego bloga, idę czytać.
OdpowiedzUsuńJ.K.
sympatyczny rozdzial. noo tak, coraz dalej ;-)
OdpowiedzUsuńfajnie, ze wybrala druga sypialnie, ta jest blizej Dracona.. :3 :*
CzytelniczkaGreen.
hahah, tak bardzo pozytywnie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Najlepszy jest Harold xD
OdpowiedzUsuńHarold faktycznie jest fajny , ale ......CZEMUŻ ŻESZ TO ZROBIŁ ?!!
OdpowiedzUsuń"Puszczasz"? Chyba "puszysz" ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Scena w pociągu spoko, ale nie lubie tak wulgarnego języka. Sowa która sie puszcza xd
OdpowiedzUsuń《~♡~》