Hermiona
leniwie otworzyła oczy, a pierwsze, co ujrzała, to bordowy sufit. Przeciągnęła
się jak kotka i spojrzała na zegarek, była dopiero 8, ale i tak postanowiła już
wstać. Nie chciało jej się jeszcze ubierać, więc zarzuciła na siebie czarny
szlafrok, spięła włosy w niesforny kok i zeszła na dół. Tak jak przypuszczała
Dracona nigdzie nie było, on dobrowolnie nie zwlókł by się z łóżka przed 9.
Otworzyła lodówkę i przez chwile zastanawiała się, co by tu przygotować. W
końcu stwierdziła, że ma ochotę na omlet. Wyjęła wszystko, co było jej
potrzebne i zabrała się do pracy. Najpierw nastawiła ekspres do kawy, a potem
wzięła się za omlet. Gdy smażyła już jajka, do kuchni wszedł zaspany Smok, jak
zwykle bez koszulki, tylko w dresowych spodniach.
-
Dzień dobry Granger.
-
Dzień dobry Malfoy.
Blondyn
oparł się o blat za szatynką i sięgnął po jedno z jabłek, leżących na półmisku.
Miona nie przerywała swojej pracy, ale przez cały czas czuła wzrok Ślizgona,
tam gdzie nie powinna go czuć.
-
Malfoy z łaski swojej, przestań się gapić na mój tyłek.
-
Wymagasz ode mnie rzeczy niemożliwych lwico.
Podniósł
się i skierował do jadalni. Jednak przechodząc obok szatynki, klepnął ją w
pośladek.
-
Ty bezczelny chamie! Wynoś się stąd, jeśli nie chcesz poczuć patelni na swojej
twarzy!
Jej
oczy ciskały błyskawicami w rozbawionego chłopaka.
-
Chyba zapomniałaś, że ja jestem u siebie.
-
Oczywiście, że nie zapomniałam. Ja po prostu ci mówię, że masz się wynosić z
kuchni i to w tej chwili.
-
I to niby ja jestem bezczelny?
-
Dokładnie tak.
-
I tak wiem, że ci się podobam.
Szatynka
prychnęła i rzuciła w niebieskookiego ścierką, leżącą na blacie, ale mimowolnie
uśmiechnęła się pod nosem. Właśnie tą bezczelność i pewność siebie w nim
lubiła. Sama miała silny i stanowczy charakter, więc nie lubiła uległych i
słabych facetów. Gdy skończyła smażyć omlet za pomocą różdżki, przeniosła całe
śniadanie do jadalni.
-
Siadaj, wszystko gotowe.
Powiedziała,
nalewając kawy do dwóch kubków. Początkowo jedli w ciszy, którą przerwał
blondyn.
-
Dokąd wybierasz się z Pansy?
-
Czy ty musisz wszystko wiedzieć?
-
Tak.
-
Przykro mi, nie tym razem fretko.
-
Grabisz sobie i to bardzo.
-
Uważaj, bo się przestraszę białego gryzonia.
Przez
resztę śniadania sprzeczali się, śmiejąc się nawzajem z siebie. W końcu, gdy
zjedli, było już po 10, więc Hermiona udała się do łazienki. Po szybkim
prysznicu, ogarnięciu włosów i zrobieniu makijażu, wróciła do swojego pokoju.
Narzuciła na siebie ubrania, spakowała
wszystko, co potrzebne do torebki i zeszła na dół. Nigdzie nie zauważyła
Malfoya, a że nie miała już zbyt wiele czasu, to postanowiła wyjść bez pożegnania.
Ubrała już buty i płaszcz, gdy nagle poczuła, że ktoś łapie ją w tali i
przygważdża do ściany. Dziewczyna aż pisnęła, gdyż nie spodziewała się niczego
takiego.
-
Widzę, że ktoś tu się jednak boi białych gryzoni.
Zakpił
Draco, opierając ręce po obu stronach głowy szatynki.
-
Chyba śnisz, a teraz puszczaj, bo się spóźnię.
-
Ładnie to tak czmychać bez pożegnania.
Gryfonka
przewróciła, tylko oczami i cmoknęła blondyna w policzek, po czym zwinnie
wyswobodziła się z jego objęć.
-
Ej!
Krzyknął
chłopak, rzecz jasna nie na takie pożegnanie liczył, szczególnie, że ta
złośnica miała zamiar zniknąć na cały dzień.
-
Do zobaczenia Smoku.
Po
tych słowach, po prostu wyszła, zamykając za sobą drzwi. Gdy znalazła się na
zewnątrz od razu uderzyła w nią fala zimna. Pogoda ani trochę nie zachęcała do
opuszczenia ciepłego domu. Przez cały czas padał śnieg, a do tego wiał silny
wiatr. No ale Hermiona nie miała wyjścia, musiała kupić prezenty dla swoich
bliskich. Poprawiła swój szalik, tak by zastawił jej usta i nos, po czym
ruszyła do uliczki, z której mogła się teleportować. Punkt 11 była już w
Dziurawym Kotle, bo właśnie tam miała się spotkać z Pansy. Ponieważ Ślizgonki
jeszcze nie był, Gryfonka zamówiła sobie kremowe piwo i usiadła przy jednym ze
stolików. Napój przyjemnie rozgrzał ją od środka, a gdy kończyła go pić, do
pubu wpadła zdyszana panna Parkinson.
-
Przepraszam za spóźnienie, ale zaspałam.
Powiedziała,
całując swoją przyjaciółkę w policzek.
-
Nic nie szkodzi, to jak idziemy?
-
Jasne.
Obie
dziewczyny skierowały się w stronę zaplecza i już po chwili stały na Pokątnej.
-
Jaki mamy plan?
Zapytała
Pansy, spoglądając na szatynkę.
-
Najpierw chodźmy do Gringottsa, muszę wypłacić trochę galeonów, a potem trzeba
kupić prezenty.
-
Ja muszę coś znaleźć jeszcze, tylko dla ciebie i Blaise, z resztą uporałam się
wcześniej.
-
Masz szczęście, ja nie mam prezentów dla ciebie, Dracona, Blaise, Ginny, Harry’ego,
rodziców, Georga i państwa Weasleyów, czyli na dobra sprawę nie ma nic.
-
Na Salazara, przecież my stąd nie wyjdziemy do wieczora.
-
Wiem, dlatego zaczynajmy jak najszybciej.
Panna
Parkinson przytaknęła i obie ruszyły do banku. Tak jak przypuszczały, kupienie
odpowiednich prezentów nie było wcale takie łatwe. Hermiona najszybciej uporała
się z upominkami dla rodziców i Weasleyów. Państwu Grangerom kupiła Historie
Hogwartu, którą od dawna mieli zamiar przeczytać. Dla Artura wybrała książkę o
mugolskich pojazdach, a dla Molly opasły tom z różnymi przepisami. Za to dla
Georga udało jej się znaleźć ciekawą książkę, na temat sprawnego prowadzenia
własnego interesu. Wybór prezentu dla Blaise nie był trudny, gdyż Hermiona postanowiła
kupić mu kilka gadżetów z magicznych Dowcipów Weasleyów. Obie przyjaciółki po
krótkim namyśle doszły do wniosku, że wstąpią do czarodziejskiego jubilera i
wybiorą sobie nawzajem prezenty. Gdy tylko weszły do środka, ich oczom od razu
rzuciły się trzy bransoletki, wiszące na wystawie.
-
Przepraszam, czy mogłybyśmy je obejrzeć?
Zapytała
grzecznie Hermiona, wskazując upatrzone rzeczy. Sprzedawczyni skinęła głową i
podała dziewczynom biżuterię.
-
Te bransoletki mają niezwykłe właściwości. Gdy jedna z osób, która jej nosi
jest w niebezpieczeństwie, serduszka dwóch pozostałych świecą się na czerwono.
Przyjaciółki
były oczarowane. Bransoletki były wykonane z białego złota, tak jak ich
zawieszki w kształcie serca.
-
Bierzemy!
Powiedziały
jednocześnie i zapłaciły za biżuterię, po czym zadowolone opuściły sklep.
-
Dobra to teraz zostali nam, tylko chłopaki.
Stwierdziła
panna Parkinson, gdy były już na zewnątrz.
-
Skoro tak, to myślę, że powinnyśmy iść do sklepu z miotłami i sprzętem do
Quddiatcha, tam na pewno znajdziemy coś dla nich.
-
Myślałam nawet wcześniej, czy by nie kupić Blaisowi miotły. Ostatnio marudził,
że jego obecna jest już do niczego.
-
Czyli idziemy.
I
ruszyły do sklepu. Gdy tylko weszły do środka, od razu pojawił się przy nich
przystojny sprzedawca.
-
Witam piękne panie, czym mogę służyć?
-
Szukamy prezentów dla naszych chłopaków.
-
Przyj…
Pansy
kopnęła dyskretnie Hermione w łydkę, aby ta zamilkła.
-
Chłopaków.
Mężczyzna
zrobił niezbyt zadowoloną minę, ale nic nie powiedział.
-
Ja chciałabym kupić miotłę. Kompletnie się na tym nie znam, ale myślę, że pan
mi pomoże.
Podczas,
gdy Pan i sprzedawca oglądali miotły, Miona rozglądała się po sklepię. Na
jednej z półek dostrzegła książkę pod tytułem, „Jak być dobrym kapitanem i
utrzymać dyscyplinę.” Uznała, że to będzie idealny prezent dla Harry’ego. Teraz
pozostał jej już, tylko Malfoy. Przechadzała się po sklepie, oglądając
poszczególne rzeczy, gdy nagle jej wzrok padł na jedną z gablot. Podeszła
bliżej i ujrzała złotego znicza. Musiała przyznać, że z bliska wyglądał
naprawdę imponująco.
-
Widzę, że spodobał się pani znicz.
Miona
aż podskoczyła, słysząc głos sprzedawcy tuż za sobą.
-
Tak, jest piękny.
-
Został zrobiony na zamówienie, ale klient się wycofał i teraz czeka na nowego
właściciela. Jest na nim wyryty napis, który pojawi się, tylko wtedy, gdy
dotknie go osoba, która jako pierwsza miała go w rękach. Oczywiście znicze są
robione w rękawicach tak, że nikt nie ma z nim bezpośredniego kontaktu.
-
Jaki napis jest na zniczu?
- La fin de la vie.
Miona
z fascynacja wpatrywała się w niewielką piłeczkę. Już wiedziała, że właśnie to
chcę kupić Draconowi.
-
Biorę go.
-
Wspaniale!
Sprzedawca
aż klasnął w dłonie, było widać, że zależy mu na sprzedaniu tej piłeczki. Od
razu poszedł na zaplecze i po chwili wrócił ze szczypcami i czarnym
pudełeczkiem, z poduszeczką w środku. Otworzył gablotę i za pomocą
przyniesionego narzędzia, wyjął piłeczkę, umieścił ją w opakowaniu i nałożył na
nie wieczko. Hermiona zapłaciła z znicza i książkę, po czym obie z Pansy, które
kupiła dla Blaise’a Błyskawice, opuściły sklep.
-
Smok będzie zachwycony.
Stwierdziła
Ślizgonka, gdy szły już ulicą.
-
Mam nadzieję. To co, może teraz pójdziemy na jakiś obiad?
Była
już 15 i obie dziewczyny były naprawdę głodne.
-
W sumie czemu nie. Mam jeszcze czas, z Diabłem umówiłam się dopiero o 17.
Skierowały
się do jednej z niewielkich restauracji, gdzie zjadły szybki, ale smaczny
posiłek i o 16 opuściły lokal.
-
Dobra Mionka, ja muszę lecieć, pa.
Pansy
pocałowała przyjaciółkę w policzek i już po chwili jej nie było. Hermiona
jednak jeszcze nie wybierała się do domu, miała jedną sprawę do załatwienia.
******
Draco
właśnie wrócił do domu, większość dnia spędził poza nim, gdyż i on miał coś
ważnego do załatwienia. Od razu udał się do swojego gabinetu i zostawił tam wszystko,
co ze sobą przyniósł, po czym wrócił na dół, aby zrobić sobie coś do jedzenia.
Gdy był już w salonie, jego wzrok przykuła dziwna rzecz. W kącie pomieszczenia
stała choinka i to duża, miała na oko ponad dwa metry. Obok niej leżał karton,
również sporych rozmiarów. Stał tak i zastanawiał się, o co tu chodzi, gdy
nagle usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili do salonu weszła Miona,
miała za sobą kilka paczek i słodko zarumienione policzki.
-
Granger, możesz mi powiedzie, co to jest?
Tu
wskazał na drzewko, stojące w kącie.
-
Malfoy nie mów mi, że nie wiesz jak wygląda choinka.
-
Oczywiście, że wiem, ale mnie zastanawia, co ona tu robi?
-
Zaraz będziemy ją ubierać.
-
Ty chyba żartujesz.
-
Nie.
Po
tych słowach, z uśmiechem udała się na górę. Zostawiała wszystkie zakupy i po
chwili wróciła do salonu. Od razu zabrała się za rozpakowywanie kartonu, który
jak się okazało, zawierało ozdoby choinkowe.
-
Powiesz mi wreszcie, co ty wyczyniasz?
Zapytał
blondyn, stając na dziewczyną, z założonymi rekami.
-
Błagam cię, nie rób z siebie głupszego niż jesteś. Już ci mówiła, że ubieram
choinkę.
-
Ale ja jej tu nie chcę.
-
Ty chyba żartujesz. Święta bez choinki? To niedorzeczne, ona zostaje.
-
Nie.
W
tym momencie szatynka podniosła się i stanęła przed Ślizgonem, z determinacja
wpisaną na twarzy.
-
Tak.
-
Nie.
-
Tak.
-
To mój dom.
-
Skoro tak, to mogę się wyprowadzić.
-
Tego nie powiedziałem.
-
Albo choinka zostaje, albo ja się wyprowadzam.
Skrzyżowała
ręce na piersi i tupnęła nogą. Draco mimowolnie wybuchnął śmiechem. W tym
momencie wyglądała jak mała, rozkapryszona dziewczynka.
-
Dobra niech ci będzie, rób co chcesz.
W
jednej chwili Gryfonka rozpromieniła się, a na jej twarzy zagościł uśmiech.
-
Cudownie! A masz może drabinę?
-
Drabinę?
-
Przecież jakoś muszę zawiesić ozdoby na samej górze.
-
Na Salazara Granger, od czego masz różdżkę?
-
Choinkę chce ubrać bez użycia czarów.
Blondyn
spojrzał na nią jak na wariatkę. Momentami kompletnie nie rozumiał tej
dziewczyny.
-
Masz tą drabinę, czy nie?
Zapytała
w końcu, już lekko poirytowana.
-
Nie mam. Przykro mi lwico, ale jesteś skazana na różdżkę.
Po
tych słowach, z wrednym uśmiechem na ustach udał się do kuchni. Szybko zrobił
sobie kanapkę i wrócił do salonu, aby obserwować poczynania szatynki. Jakie
było jego zdziwienie, gdy ujrzał ją stojącą na drabinie.
-
Skąd ty to wytrzasnęłaś?
-
Magia.
Niebieskooki
wzruszył ramionami, nie zagłębiając się w temat i usiadł na kanapie. Gdy już
chciał odłożyć talerz z kanapką na stolik, zorientował się, że go tu nie ma.
-
Możesz mi powiedzieć, gdzie jest mój stolik?
-
I ty niby jesteś inteligentny? Przecież z czegoś musiałam zrobić drabinę.
-
Ty chyba nie chcesz powiedzie, że przerobiłaś mój ukochany stolik, na to coś?!
-
Dokładnie tak.
-
Granger!
-
Malfoy uspokój się, jak skończę, to transmutuje do z powrotem.
Ślizgon
zrobił obrażoną minę, ale z racji tego, że szatynka kompletnie go zignorowała,
zabrał się za jedzenie. Przez cały czas jednak obserwował dziewczynę i nie mógł
powstrzymać uśmiechu, widząc jaką ma radochę, z tak durnej rzeczy jak ubieranie
choinki. Minęła godzina, a Hermiona nadal krzątała się wokół drzewka, zawieszając
coraz to nowe ozdoby. Draco powoli zaczął się nudzić.
-
Długo ci to jeszcze zajmie?
-
Tak.
-
Na Salazara za co?
Blondyn
teatralnie złapał się za głowę, na co brązowooka, tylko prychnęła.
-
Skoro tak strasznie się nudzisz, to możesz mi pomóc.
-
Chyba żartujesz.
-
Nie, ja mówię całkiem poważnie.
-
Nie ma mowy.
-
Tak myślała, to powyżej twoich możliwości.
Miona
już wiedziała, że postawi na swoim, Malfoy nie mógł znieść, gdy ktoś podważał
jego możliwości, bez względu o co chodziło.
-
Że niby moje? Dawaj te bombki.
Smok
wstał z kanapy i tak jak przypuszczała brązowooka, zaczął razem z nią
przystrajać drzewko. Ślizgon niechętnie musiał przyznać, że to naprawdę dobra
zabawa, szczególnie, że co chwilę sprzeczali się, gdzie powiesić daną bombkę,
czy też łańcuch. Spędzili tak jeszcze dobre półgodziny, aż w końcu w pudełku
pozostała jedynie ogromna gwiazda.
-
Ja chcę ją zawiesić.
Zadeklarowała
dziewczyna i już po chwili, wspinała się na drabinę. Stała na najwyższym
szczeblu i, gdy zawiesiła już ozdobę nagle straciła równowagę.
-
Aaaa!!
W
jednej chwili runęła w dół, prosto na niebieskookiego, który pod wpływem
uderzenia, upadł na podłogę.
-
Przepraszam.
Wyszeptała,
leżąc na chłopaku, który krzywił się z bólu. Jednak, gdy już chciała wstać,
poczuła jak jego ręce, zamykają ją w żelaznym uścisku.
-
Coś marnie przepraszasz, ja tu naprawdę cierpię.
Ślizgon
jak na zawołanie skrzywił się, a dziewczyna zachichotała.
-
Więc, co takiego uśmierzy twój ból?
Zapytała,
znając odpowiedz i nie pomyliła się. Draco uśmiechnął się uwodzicielsko, by już
po chwili zatopić się w jej wargach. Jak zawsze całowali się bez opamiętania, a
ich ręce błądziły po ciele drugiej osoby. Hermiona siedziała na Draconie
okrakiem, a ten trzymał ręce na jej udach. Rozkoszowała się jego dotykiem, gdy
nagle usłyszała coś, co otrzeźwiło ją w sekundę.
-
Demon?!
Zerwała
się na równe nogi i zaczęła rozglądać się po salonie. Była pewna, że przed
chwilą usłyszała szczeknięcie swojego dobermana. Smok również podniósł się i
podszedł do Gryfonki, patrząc na nią zatroskanym wzrokiem.
-
Lwico Demon nie…
-
Wiem, że nie żyje! Ale ja jestem pewna, że go słyszała.
-
Jesteś zmęczona i to dlatego. Idź do kuchni, zrobić tą kolacje, którą mi
obiecałaś, a ja zaraz do ciebie przyjdę.
Szatynka
skinęła delikatnie głową i z niezbyt zadowoloną mina, powlokła się do kuchni. Wiedziała,
że to niemożliwe, ale mogła by przysiądź, że słyszała swojego pupila. Niestety
Draco miał racje, Demon był martwy. Z paskudnym humorem wyciągnęła wszystkie
składniki, potrzebne do sałatki z kurczakiem i zabrała się do pracy. Musiała
się czymś zając, aby odpędzić od siebie bolesne wspomnienia, związane z jej
psem. W końcu do kuchni wrócił Smok i usiadł na blacie, obserwując poczynania
dziewczyny. Gdy nareszcie skończyła, bez słowa przeniosła wszystko do jadalni.
-
Czekasz na specjalne zaproszenie?
Zapytała,
widząc, że Ślizgon nie ruszył się z miejsca. Po chwili siedzieli już razem,
spożywając w ciszy kolacje. Żadne z nich jakoś szczególnie nie kwapiło się do
rozmowy.
-
Zostaw, ja to ograne, idź się położyć.
Stwierdził
Malfoy, gdy szatynka już zaczynała zbierać brudne naczynia.
Uśmiechnęła
się słabo, po czym poszła na górę. Teraz potrzebna jej była długa, odprężająca
kąpiel. Nie chciało jej się iść do sypialni, więc po prostu przywołała do
siebie wszystkie potrzebne rzeczy i już po chwili leżała w ciepłej wodzie,
pachnącej cytrynami. Wszystkie jej mięśnie zaczęły się rozluźniać, a ponure myśli
odeszły w niepamięć. W końcu ogarnął ją spokój, którego tak potrzebowała. Po
półgodziny poczuła, że robi się senna, Draco miał racje, była zmęczona. Wyszła
z wanny, osuszyła ciało ręcznikiem i udała się do sypialni. Odłożyła wszystko
na swoje miejsce i wślizgnęła się pod kołdrę, by już po chwili spokojnie
zasnąć, jednak nie wiedziała, że to nie koniec wrażeń jak na jeden dzień.
*****
Hermiona
spała spokojnie, gdy nagle obudził ją potężny huk. Zerwała się z łóżka i
rozejrzała nerwowo. Nie zauważyła niczego podejrzanego lecz, gdy już miała się
położyć, usłyszała kolejny trzask. Jakaś dziwna siła kazała zostać jej w
sypialni, ale oczywiście zwyciężyła wrodzona ciekawość. Nie myśląc wiele,
wyszła z łóżka i udała się na dół. Schodząc po schodach rozglądała się, ale
nadal nie widziała nic podejrzanego. Poszła do salonu, ale i tam nic nie było. Gdy
już myślała, że to, tylko wyobraźnia płata jej figle i odwróciła się, z
zamiarem wrócenia do łóżka, zamarła. Po schodach schodziła zamaskowana postać i
zmierzała w jej kierunku. Nie widziała jej twarzy, ale to napawało ją jeszcze
większym lękiem. Jej serce zaczęło wybijać coraz szybszy rytm, nie wiedziała,
co może się za chwilę zdarzyć.
-
K-kim jesteś?
Wydukała
w końcu, cofając się do tyłu, gdyż postać była coraz bliżej niej. W tym
momencie przeklinała się w myślach, że nie wzięła ze sobą różdżki, była
kompletnie bezbronna.
-
Przyszedłem do ciebie.
Głos
zamaskowanej postaci wywołał dreszcz na plecach dziewczyny, było w nim tyle
pogardy i niechęci. Kimkolwiek był, na pewno nie miał dobrych zamiarów.
-
Cze-czego ode mnie ch-chcesz?
-
Chcę zobaczyć jak cierpisz i błagasz o litość.
W
tym momencie serce Hermiony stanęło. Nie miała pojęcia, co zrobić. Jednego była
pewna, wiedziała, że zamaskowana postać nie żartuje. Przyjrzała się jej
dokładnie, ale nie była w stanie jej rozpoznać, jedyne, co poznała po sylwetce,
że jest to mężczyzna.
-
Draco!!
Krzyknęła
nagle przypominając sobie o śpiącym Ślizgonie. Jednak jej napastnik zaśmiał się
tylko.
-
Zająłem się twoim chłoptasiem tak, żeby nie przeszkodził nam w zabawie, więc
możesz krzyczeć do woli.
-
Co ty mu zrobiłeś?!
-
Jemu nic nie jest, ale ty na pewno nie wyjdziesz z tego żywa.
Myślała
gorączkowo, co zrobić, gdy nagle zauważyła, że jej napastnik wyciąga z kieszeni
długi sztylet i jeszcze bardziej się do niej przybliża.
-
Nie, błagam…
Zaczęła
się cofać, aż w końcu natrafiła na ścianę. Teraz już nie miała dokąd uciec, a
mężczyzna był coraz bliżej.
-
Co ja ci zrobiłam?
Wyszeptała
łamiącym się głosem, czując jak pierwsza łza spływa po jej policzku.
-
Po prostu żyjesz.
Hermiona
wzdrygnęła się, gdyż właśnie poczuła zimne ostrze na swojej szyi.
-
P-proszę, nie…
-
Błagania szlam na mnie nie działają. Ostrzegałem cię, że to ty będziesz
następna, Musiałem, tylko poczekać na odpowiedni moment.
Miona
najpierw nie wiedziała, o co chodzi, ale już po chwili pokojarzyła fakty.
-
To ty zabiłeś Demona?!
-
Jeśli mówisz o tym kundlu, to tak.
W
tym momencie cały strach szatynki przerodził się w gniew. Podniosła rękę, aby
uderzyć mężczyznę, ale ten jedyne szybkim ruchem wbił trzymany sztylet w jej
dłoń. Brązowooka zawyła z bólu, chwytając się za krwawiąca rękę.
-
Oj, a ja myślałem, że jesteś mądrzejsza.
Złapał
ją za włosy i odchylił głowę, tak, aby mogła spojrzeć mu w oczy, której jako
jedyne były widoczne.
-
Musisz się nauczyć, gdzie jest twoje miejsce szlamo.
-
Wolę być szlamą, niż takim potworem jak ty.
Po
tych słowach splunęła mu w twarz, ale od razu tego pożałowała. Mężczyzna jednym
ruchem rozciął jej policzek.
-
A już miałem cię zabić w miarę bezboleśnie, ale skoro tak.
Zamachnął
się i za całej siły uderzył Gryfonke w brzuch. Ta od razu upadła na podłogę,
krztusząc się. Napastnik kucnął obok niej i niespodziewanie wbił sztylet w jej
udo. Hermiona po raz kolejny zawyła z bólu. Nigdy nawet nie wyobraziła sobie
takich męczarni. W tym momencie jedyne czego pragnęła, to śmierć nic więcej.
Mężczyzna jednak nic sobie nie robił z jej wrzasków. Wiedział, że tu jest
bezkarny, a jej nie ma kto pomóc, już on się o to zatroszczył. Zaczął powoli
przesuwać ostrze w nodze krzyczącej niemiłosiernie dziewczyny. Dopiero, gdy
dojechał do jej kostki wyjął sztylet. Spojrzał na nią z niekrytą satysfakcją.
Leżała łkają i cicho modląc się o śmierć, a z jej nogi bardzo obficie sączyła
się krew. O to mu chodziło, ale dla niego to było za mało.
-
I patrz, co narobiłaś, wszystko zapaskudziłaś szlamem.
Zadrwił
i roześmiał się lecz jego śmiech był zimny, pozbawiony jakiegokolwiek humoru.
Ponownie złapał półprzytomną dziewczynę za włosy i uniósł jej głowę, aby
spojrzeć w jej załzawione i przerażone oczy.
-
To był dopiero wstęp. Teraz dowiesz się, co to prawdziwy ból.
Witajcie J
Oto i kolejny rozdział, wiem, że
jest trochę krótki, ale nie mogłam sobie odmówić przerwania w najlepszym
momencie :D
Mam nadzieję, że i tak wam się
spodoba J
Nie mogę uwierzyć, że to już 25
rozdział, czyli mniej więcej połowa, jak to szybko zleciało :D Liczę na to, że
do końca tego opowiadania zostaniecie ze mną J
Dziękuje oczywiście wszystkim,
którzy czytają i komentują to, co piszę, naprawdę jesteście najwspanialsi
:*****
Pozdrawiam A♥
Jasne, ze zosaniemy z toba do konca :>
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial tylko dlaczego w takim momencie???
Przeraziłaś mnie! TOTALNIE.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że ktoś przyjdzie jej na pomoc. Ciekawe kto jest tym napastnikiem, i czemu wydaje mi się, że to jest Ron?
czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i zapraszam do siebie na
http://wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com/
pozdrawiam gorąco;*
Kogo Ty wpuściłaś do tego domu? ;o
OdpowiedzUsuńDraco jej nie pomoże....... ;/
Co teraz?
Mam pewne przeczucie jak z tego wyjdzie, ale pewna nie jestem. O bransoletki mi chodzi. :)
Też bym chciała dostać złoty znicz :D
Czekam w takiej sytuacji na kolejny rozdział, ktory mam nadzieje pojawi się niedługo! :)
Niewiarygodne jak mogłaś przerwać w takim momencie!!! Biedna Miona :( Kim może być ten potwór? Rozdział jest wspaniały i czekam baaaaaaardzo niecierpliwie na kolejny. Dodawaj szybko:)
OdpowiedzUsuńNo to ja ci chcę powiedzieć , że z niecierpliwością czekałam na ten rozdział i zdecydowanie musisz dodawać notki częściej xD To jedno z moich ulubionych opowiadań i po prostu za każdym razem kiedy widzę że dodałaś nn baaardzo się cieszę. Z zapartym tchem czytam, a potem żałuję, że tak szybko się skończyło :) Błagam niech najdzie cię niewiarygodny przypływ weny! Nie to że teraz jest źle, ale baaardzo chcę więcej :D Do tego wszystkiego przerwałaś w takim momencie i ja nie mogę się doczekać aż Draco ją uratuje! Pozdrawiam serdecznie, Twoja wierna fanka :P
OdpowiedzUsuńfriends-hogwart-story.blogspot.com
Jak mogłaś ? No, ja umrę z ciekawości, co będzie dalej. Dodawaj jak najszybciej, bo nie mogę się doczekać. Jak było to szczeknięcie, to sobie pomyślałam, że Draco kupił jej prezent na święta, w postaci psa :)Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMasakra :o dosłownie miałam dreszcze przerażenia na całym ciele. Zresztą dalej mam.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem kto ją zaatakował? Mam nadzieję, że Draco jednak się wybudzi i jej pomoże. Kurczę, świetny rozdział, naprawdę.
Czekam na kolejny i pozdrawiam :)
DiaMent.
Mam dziwne przeczucie, że to jest Ron. Jestem ciekawa czemu ona się jeszcze nie wykrwawiła do nieprzytomności...
OdpowiedzUsuńNa końcu jest napisane, że była już półprzytomna :)
Usuńjeny, co tu się dzieje!!
OdpowiedzUsuńciekawe kto to jest...
czekam na kolejny rozdział
życzę duuużo weny
Marlena ;*
O Jezusie Nazarejski! To było okropne!!!
OdpowiedzUsuńW sensie, że tortury. Bo rozdział jest fenomenalny! Chyba mój ulubiony jak do tej pory! I błagam nie trzymaj nas zbyt długo w niepewności, bo ja muszę wiedzieć co się dalej stanie! :)
O mój bożę :( Biedna Mionka , Świetne
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że rozdział jak najszybciej
Pozdrawiam i życzę Weny
O mój Boże. Biedna Hermiona. Niech się Draco obudzi, bo ja tu wykituję. Mam teraz ciarki na plecach. Niech to się dobrze skończy. Nie pogardziłabym śmiercią tego wariata.
OdpowiedzUsuńCo co co co co?! Dobra, lubię jak jest przerwa budująca napięcie, ale to już przesada! Ja chcę wiedzieć co się dalej stanie. Draco musi ją jakoś uratować! I kim jest ten koleś?!
OdpowiedzUsuńNie no i ja mam czekac na NN? Jak ja wytrzymam? Pisz bo ja chce wiecej, kocham to opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuń-moniaa
Nie no i ja mam czekac na NN? Jak ja wytrzymam? Pisz bo ja chce wiecej, kocham to opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuń-moniaa
Aż zaczęłam płakać ! o Boże ! Ta końcówka jest taka smutna. Niech uratuje ją Draco. Albo coś z tymi bransoletkami.. ;(
OdpowiedzUsuńJestem niemal pewna, że to Ron !! Cham jeden ! Nienawidzę tego... aż nie mam na niego odpowiedniego określenia..
OdpowiedzUsuńZaje***ty rozdział kiedy next???
OdpowiedzUsuńAaaa!! Boże, to straszne! Okropne .. Tzn nie rozdział, bo on jest genialny, ale to jest straszne! Biedna Miona, że tez jej cos zawsze musi przerwać dobra zabawę.. ;< och. Jesteś najlepsza. My zostaniemy na dłużej niż do końca, Hahaha ;* tylko mam prośbę, nietypową, ale coz. Proszę, zakończ bloga szczęśliwie! Raz czytałam bloga, którego autorka zakończyła historię samobójstwem Miony i Draco. Po czymś takim się nie da pozbierać! Bez sensu. A poza tym, kiedy notka ???? I błagam, dłuższa! I szybko, gdyż umieram.
OdpowiedzUsuńDzięki, pozdrawiam i życzę weny,
Potterhead ;***
Aż mnie noga zabolała jak to czytałam.. Wiesz co? Jesteś okropna.. W takim momencie?
OdpowiedzUsuńJejku, jejku, jejku...
OdpowiedzUsuńKurde, co to ma być? To miały być piękne i romantyczne święta a kurczaki, są krawe :c
Mam nadzieje, że ktoś uratuje Hermione :c Musi ktoś ją uratować!
Wstawiaj szybko kolejny rozdział, bo nie wytrzymam z tym czekaniem :3
Ten wyszedł genialnie.
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Biedna Mionka. Najpierw śmierć demona, teraz to.. Myślę, że to nie był ktoś, kogo zna, bo rozpoznałaby głos.. raczej.
OdpowiedzUsuńGdybym nie przeczytała kilku komentarzy zupełnie zapomniałabym o tych bransoletkach. Na pewno dzięki nim Pansy z Diabłem ją uratują.. raczej z Diabłem.
Ja się lepiej zajmę czekaniem na następny wpis, niż zgadywaniem. xD
http://repellomugoletum.blogspot.com/
Czemu, czemu, czemu, czemu?! Czemu przerwałaś w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, że te 2 tygodnie nie będą takie słodkie, ja to wiedziałam. Biedna Hermiona...
Mam przeczucie, że tym napastnikiem jest Ron. Pytanie: dowiemy się w kolejnym rozdziale kim on jest?
No i czekam na cud w wersji Dracona, który jakimś cudem uratuje Hermionę.
Albo, albo.... BRANSOLETKI! Błagam cię, powiedz, że Miona miała na sobie tą bransoletkę i Pansy coś zauważy, błagam!
Liczę na to, że Hermiona jednak będzie żyła, Draco też i jakoś im się uda spędzić te święta razem.
Na twoje rozdziały zawsze czekam z niecierpliwością.
Życzę duużo weny i czekam na nn ♥
Czy Pansy ma te bransoletke przyjaźni ? Jeśli tak to morze ją uratuje.. Biedna Mionka... Ale rozdział świetny. Ciągle czuje ten dreszczyk emocji..:)
OdpowiedzUsuńŁo rajuśku!... Jak to mówi moja babcia. ^^ Takie krwawe sceny! Toż to nie dla dzieci! xD
OdpowiedzUsuńA tak na serio to mam ogromną, gigantyczną, monstrualną nadzieję, że nagle jakimś dziwnym trafem zjawi się Draco-Nieziemsko-Przystojny-Oraz-Jedyny-Ukochany-Hermiony-Malfoy na białym rumaku w lśniącej zbroi.. albo nawet w zwykłej piżamie, darujmy sobie tego konia w środku rezydencji, z różdżką w ręku i wyczaruje pięknego patronusa lwa i obroni bohatersko Hermionę. ^^
Nie borę pod uwagę, że ona mogłaby zginąć. :>
"- Że niby moje? Dawaj te bombki." Ten tekst, nie mam pojęcia dlaczego, rozwalił mnie. Jacy mężczyźni są przewidywalni.. :) Wystarczy podważyć ich umiejętności. xD
Życzę mnóstwo weny. :3
Ana M.
http://the-formula-for-happiness.blogspot.com/
Wyobraziłam sobie ból Hermi przy rozcinaniu policzka, a gdy napisałaś, że rozciął jej nogę aż do kostki, to poprostu nie mogłam się powstrzymać przed sprawdzeniem, czy z moją nogą wszystko cacy. Rozdział jak zawsze cudowny, i kto jak kto ale ja mam zamiar przetrwać do końca :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Odziem
No nie rzuce w Ciebie Avada za przerywanie w takim momencie ;p
OdpowiedzUsuńkurcze kto to może być ?? czyżby Malfoy senior ??
Mysle za Pansy ją uratuje w koncu ma bransoletkę ;] oby tak było;]
Bardzo podobało mi się ubieranie choinki ;)
Czyzby Draco kupił Mionie psa ??
Nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału ;)
ja bd z Toba do konca ;]
pozdrawiam i życze weny ;)
~Anka
No przecież Cię za chwilę zabiję ! ;D Przerwać w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że te bransoletki muszą się do czegoś przydać i bum!
Jestem strasznie ciekawa kto jest tym mężczyzną. Na początku myślałam, że to Ron ale jakoś nie pasuje mi do niego, aż tak duża brutalność ;/
Czekam na kolejny z niecierpliwością ;* Życzę weny!
Nadrobiłam wszystko!
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest cudowne, pełne humoru i nie raz mnie zaskoczyłaś. Dialogi (zwłaszcza pijanego Blaise'a) są powalające i nie raz się szczerze zaśmiałam. :) Czekam z niecierpliwością na więcej! I mam nadzieję, że Hermionie to się tylko śni!
buźka!
-----------
Clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Nominowałam Cię do Liebster Award i Versatile Blogger :) Więcej informacji http://dramione-jar-of-hearts.blogspot.com/ w zakładce „NAGRODY BLOGA”.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pearl.
W takim momencie?!
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Award i Versatile Blogger :) Więcej informacji zmiana-nam-dobrze-zrobi -love-dramione.blogspot.com w zakladce Nominacje i nagrody ;)
OdpowiedzUsuńUmieram ze strachu o Mionę, jak ten psychol jej coś zrobi to nie wiem co pocznę, gdzie jesteś Draco. Czytam dalej zanim pochłonie mnie ... ciekawość. Chyba wiem kim jest psychol, ale muszę doczytać.
OdpowiedzUsuńJ.K.
jak on mogl !? o co chodzi ?! biegne dalej !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Draco ! Gdzie jestes !
OdpowiedzUsuńCzytelniczkaGreen.
właśnie! gdzie do jasnej jest Draco?? biedna Miona
OdpowiedzUsuń- Tula
Jezuuuu, Niech ktoś ją ratuje !!!!! Błagaaam !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Będę mieć przez ciebie koszmary. Ratuj ktoś Mioncię!
OdpowiedzUsuńDramionella♥
Masakra, ten opis w nocy mnie rozwalił.. Przeraziłam się, naprawdę. Brak mi słów.
OdpowiedzUsuńhttp://saveyourself-kt.blogspot.com
Straszna scena, mam nadzieję że to sen .
OdpowiedzUsuń"Przysiąc" nie "przysiądz", "po pół godzinie" a nie "pół godziny", wystarczy samo "cofając", bez "do tyłu", bo nie można cofnąć się do przodu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)