Wszystko
działo się jakby w zwolnionym tempie. W jednej chwili całował jej szyję, a w
drugiej ona wyrwała mu się, krzycząc. Potem zobaczył rudzielca z różdżką
wycelowaną w ich stronę i strumień światła, który ugodził Hermione. Po całym korytarzu
rozniósł się jej krzyk i przeraźliwy trzask łamanych kości. W jednej chwili
dziewczyna osunęła się na ziemię, a on stał nie wiedząc, co się dzieje. Dopiero
po chwili dotarło do niego, co się stało. Ogarnęła go wściekłość, ale i
przerażenie. Niewiele myśląc wyciągnął różdżkę i wycelował nią w rudzielca.
-
Drętwota!
Zaklęcie
było tak silne, że nieprzytomny Ron wylądował na ścianie. Draco jeszcze raz
machnął różdżką, a niewidzialne liny oplotły Gryfona. Teraz spojrzał na
Hermione i kolana się pod nim ugięły. Upadła obok niej, nie wierząc własnym
oczom. Znał tę klątwę, znał ją bardzo dobrze, ale to napawało go jeszcze
większym lękiem. Servenedes było to potężne czarno magiczne zaklęcie, łamiące
wszystkie kości. Śmierciożercy często rzucali je na swoje ofiary, gdy chcieli
aby te konały w męczarniach. Myślał gorączkowo, ale za nic nie mógł sobie
przypomnieć przeciw zaklęcia, a szatynką było coraz gorzej. Klątwa była na tyle
silna, że niektóre kości przebiły jej skórę, tworząc otwarte rany, z których obficie
ciekła krew. Nagel Draco zerwał się na równe nogi. Dotarło do niego, że ona
umiera. Machnął różdżką tak, że teraz dziewczyna unosiła się nad ziemią. Bał
się ją wziąć na ręce, aby nie uszkodzić jej jeszcze bardziej. Upewniwszy się,
że brązowooka jest bezpieczna, puścił się biegiem do Skrzydła Szpitalnego.
Serce waliło mu jak młotem i nie mógł opanować emocji. „Nie daruje sobie jak
coś jej się stanie, nie daruje!” Przyspieszył jeszcze bardziej wiedząc, że
każda sekunda się liczy. W końcu dotarł na miejsce i wpadł do środka niczym
burza.
-
Pani Pomfrey, pani Pomfrey!
Drzwi
do gabinetu pielęgniarki otworzyły się, a zza nich wyszła zaspana kobieta, lecz
gdy tylko ujrzała Hermione cała senność minęła.
-
Wielki Merlnie, połóż ją na łóżku!
Draco
natychmiast to uczynił, a kobieta zaczęła oglądać szatynkę.
-
Co jej się stało?!
-
Oberwała klątwa Servenedes.
Pielęgniarka
spojrzała spanikowana na Ślizgona, a z jej twarzy odpłynęła cała krew. Nie
zważając na nic pobiegała do swojego pokoju, a po chwili wyszła z niego w
towarzystwie McGonagall. Musiała się ona przenieść za pomocą kominka, gdyż jej
szlafrok był zakurzony. Gdy tylko ujrzała Mione jej oczy rozszerzyły się z
przerażenia.
-
Do jasnej cholery zróbcie coś, bo ona umiera!!!
Ryknął
w końcu blondyn, kompletnie nad sobą nie panując.
-
Minervo jej nie można teraz przenosić. Natychmiast musi się tu zjawić sztab magomedyków. Mamy do czynienia z
potężną czarną magią.
Pielęgniarka
stała nad Gryfonką z wycelowaną w nią różdżką, szepcząc jakieś zaklęcia, ale
nie wyglądało, aby były one skuteczne. Jej kończyny nadal były powyginane pod
dziwnym kątem, a ran krwawiły.
-
Kto to zrobił?
Zapytała
w końcu dyrektorka, otrząsnąwszy się z pierwszego szoku.
-
Ron Weasley! Jest oszołomiony i związany na siódmym piętrze, ale to teraz nie
jest ważne, ona potrzebuje pomocy!
Wszystko
w nim wyło z rozpaczy. To nie mogło dziać się naprawdę. Zaraz się obudzi, a
Granger będzie cała i zdrowa. Ona nie może umrzeć, nie może…
-
Błagam cię, nie zostawiaj mnie!
Powiedział,
podchodząc do szatynki, była taka blada i bezbronna.
-
Proszę stąd wyjść.
Usłyszał
stanowczy głos pielęgniarki.
-
Nie ma mowy! Ja muszę z nią zostać!
Kobieta
jednak teraz nie przypomniała miłej staruszki, tylko osobę walczącą o ludzkie
życie. Machnęła różdżką tak, że chłopak wylądował za drzwiami, a te zamknęły
się za nim z hukiem.
-
Kurwa mać!!!
Szarpał
z klamkę, ale to nie przynosiło żadnych rezultatów. Z bezsilności i frustracji
z całej siły uderzył pięścią w drzwi, po czym osunął się na kolana.
-
Błagam cię, nie zostawiaj mnie…
Głos
mu drżał, a ręce się trzęsły. Tak strasznie się bał. Nie mógł jej stracić, on
by tego nie przeżył. I jeszcze dobijała go ta bezradność. Choć nie wiem jak by
chciał nie potrafił jej pomóc. Mógł tylko przy niej być, a nawet tego mu
zabroniono. Czuł, że zaraz oszaleje z rozpaczy. Zarwał się na równe nogi i
zaczął biec. Nie wiedział dokąd, ale jakoś musiał odreagować. Wolał czuć swoje
mięśnie i ból fizyczni, niż rozpacz, która go przepełniała. Oddałby wszystko
byleby leżeć tam zamiast niej, wszystko byleby była bezpieczna. To jego wina,
po raz kolejny jego wina. To on powinien oberwać, więc dlaczego tak nie jest?
Czy ta dziewczyna nie dość się już w życiu nacierpiała? Nogi same poniosły go
do lochów. Teraz już wiedział, że podświadomie chciał znaleźć Blaise’a. Podał
hasło i wszedł do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Nie zwracając uwagi na kilka
osób śpiących w salonie, skierował się do sypialni przyjaciela. Wszedł do jego
pokoju i zastał go w samych bokserkach, zbierającego ubrania z podłogi.
-
Draco, co ty tu robisz i do tego bez koszuli? Miona cię nie chce to przyszedłeś
do mnie?
Zaśmiał
się, ale gdy tylko ujrzał wyraz twarzy blondyna od razu spoważniał.
-
Co się dzieje?
-
Granger jest w Skrzydle Szpitalnym.
-
Co?! Jak to?! Przecież wszystko było z nią w porządku!
-
Diabeł, ona umiera.
Złapał
się za włosy i upadł na kolana. Gdy wypowiedział te słowa na głos ich sens
uderzył w niego ze zdwojoną siłą. Jego serce z każdą sekundą rozpadało się na
coraz to mniejsze kawałki.
-
O czym ty pieprzysz?!
Blaise
zaczął panikować. Jego kumpel był w strasznym stanie, a do tego twierdził, że
Hermiona walczy o życie.
-
Ten rudy skurwiel zobaczył nas jak całujemy się na korytarzu. Ja go nie zauważyłem,
ale ona tak i stanęła przede mną, rozumiesz?! Zasłoniła mnie własnym ciałem, a
teraz umiera.
Głos
mu drżał, a oczy niebezpiecznie się zaszkliły. Nie, nie mógł płakać, musi być
silny, dla niej. Nagle poczuł na swoim ramieniu rękę przyjaciele.
-
Co on jej zrobił?
-
Rzucił na nią Servenedes.
Uścisk
na jego ramieniu stał się silniejszy, brunet też znał tę klątwę.
-
Blasie, ja jej nie mogę stracić, rozumiesz? Nie mogę, ja ją… kocham.
Te
słowa same wypłynęły z jego ust, ale wiedział, że są prawdziwe. Nie miał, co do
tego wątpliwości, kochał ją z całego serca. Jak to jest, że dopiero, gdy może
ją stracić uświadomił sobie jak wiele dla niego znaczy? Mógłby oddać za nią
życie byleby była bezpieczna.
-
Wiem stary, wiem.
Normalnie
Zabini skakałby teraz z radości, ale nie gdy szatynce grozi śmierć. On też ją
kochał, ale jak młodszą siostrę. Nie dopuszczał do siebie myśli, że mogłoby coś
jej się stać.
-
Jej nic nie będzie, wyjdzie z tego i znowu będzie na mnie wrzeszczeć z byle
powodu.
Draco
usiłował przekonać samego siebie. Niczego w tym momencie tak nie pragną jak
tego by zobaczyć ją całą i zdrową. Siedzieli tak w milczeniu, każdy pogrążony
we własnych myślach, które krążył wokół Hermiony. Gdy zaczęło świtać blondyn
podniósł głowę.
-
Idę do siebie.
-
Na pewno?
-
Tak, chcę zostać sam.
Wyszedł
bez pożegnania i ze spuszczoną głową opuścił salon Ślizgonów. Szedł powoli,
gdyż cała energia go opuściła, teraz pozostał już tylko niepokój i rozpacz.
Nigdy w życiu o nikogo się tak nie bał jak teraz o nią. Gdy był na pierwszym
piętrze postanowił zajrzeć do Skrzydła Szpitalnego. Musiał się tam dostać,
choćby miał wywarzyć drzwi. Na szczęście jednak, gdy nacisnął na klamkę zamek
ustąpił. Wszedł do środka i zamarł. Hermiona leżała na łóżku cała obandażowana,
jedyne co było widoczne to jej twarz, która była trupioblada. Jej klatka
piersiowa unosiła się bardzo powoli, co nie wróżyło nic dobrego. Wokół niej
krzątało się kilka osób w białych fartuchach- magodedycy.
-
Pani Malfoy, pan tu teraz nie może być.
Usłyszał
głos pani Pomfrey, która teraz stała obok niego. Nadal miała na sobie piżamę, a
po jej twarzy było widać, że kilka ostatnich godzin nie należało dla niej do
najłatwiejszych.
-
Co z nią?
Zapytał
prosto z mostu. Musiał to wiedzieć, choćby prawda była najgorsza chciał ją
znać. Kobieta westchnęła ciężko i teraz wydawała się jeszcze starsza.
-
Błagam, muszę to wiedzieć.
-
Jej stan jest krytyczny… Servenedes to potężne zaklęcie czarno magiczne, nie
tak łatwo usunąć szkody po nim. Udało nam się poskładać jej kości, ale niektóre
uszkodziły jej narządy wewnętrzne. Straciła sporo krwi, a do tego te złamania
nie chcą się goić tak szybko jak normalne.
Każde
kolejne słowa kobiety wbijało sztylet w jego serce. Nie chciał wierzyć w to, co
słyszy. To nie mogła być prawda.
-
Czy ona przeżyje?
Głos
pod koniec wypowiadania tego zdania odmówił mu posłuszeństwa. Od tego, co teraz
usłyszy zależało również jego życie.
-
Nie wiem mój chłopcze. Musimy czekać.
-
Mogę tu potem przyjść?
Widząc
wahanie na twarzy pielęgniarki spojrzał jej prosto w oczy.
-
Błagam, ja muszę być przy niej.
Kobieta
widząc tyle bólu w tych niebieskich tęczówkach nie mogła mu odmówić. Skinęła
głową, dzięki czemu blondyn poczuł minimalną ulgę.
-
Dziękuje.
Spojrzał
jeszcze raz na szatynkę i wyszedł. W końcu dotarł do ich Pokoju Wspólnego.
Zamiast jednak pójść do swojej sypialni udał się do pokoju naprzeciwko. Jak
zwykle panował tu idealny porządek. Na widok kwiatów stojących przy łóżku, na
jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. Pamiętał zachwyt w jej oczach, gdy
oglądała bransoletkę od niego. Przeniósł wzrok na łóżko, gdzie leżała Lucy,
która najwidoczniej dopiero co się obudziła. Patrzyła na niego nieco
zdezorientowana, nie jego się spodziewała. Blondyn podszedł bliżej i usiadł na
materacu. Pies jednak nie zwracał na niego uwagi, tylko nadal uparcie wpatrywał
się w drzwi. Wiedział, o co jej chodzi.
-
Przykro mi mała, ale twojej pani tu nie ma.
Suczka
spojrzała na niego smutnym wzrokiem, po czym położyła mu łeb na kolanach. Jej
pani zawsze to pomagało, gdy była smutna. Blondyn zaczął drapacz zwierze za
uchem.
-
Ona wróci, musi wrócić, nie zostawi nas samych.
Sam
już nie wiedział, czy pociesza siebie, czy Lucy. Nadal w pełni do niego nie
docierało, że Hermiona właśnie w tej chwili walczy o życie. Siedział tak,
wpatrując się tępo w przestrzeń. Dla niego czas zatrzymał się w miejscu. Nagle
jednak do sypialni wpadła czwórka jego przyjaciół. Ginny i Pansy były całe
zapłakane, a po ich policzkach spływało coraz to więcej łez. Chłopaki nie
płakali, ale było widać, że nie czuja się najlepiej.
-
Smoku, co z nią? Nie chcą nas do niej wpuścić, nikt nam nic nie mówi…
Załkała
Pansy, a Diabeł przytulił ją do siebie. To wszystko było dla nich bardzo
trudne.
-
Oberwała Servenedes, poskładali jej kości, ale to czarna magia, więc nie mogą
jej całkowicie wyleczyć. W dodatku ma uszkodzone wnętrzności i straciła sporo
krwi. Pomfrey powiedziała, że jej stan jest krytyczny i musimy czekać.
Chciał
być silny, ale nie mógł opanować drżenia głosu, to było dla niego za dużo. Gdy
w końcu uświadomił sobie, że ją kocha, ona umiera. Nagle poderwał się na równe
nogi, o mało nie zrzucając Lucy na podłogę.
-
Co ty robisz?
Zapytał
Zabini, obawiając się, co temu idiocie przyszło do głowy. Jednak blondyn nie
zwracał na nich zbytnio uwagi.
-
Idę do niej, teraz.
-
Smoku, nie wpuszczą cię.
-
Nie będą mieli innego wyjścia.
Po
tych słowach po prostu wyszedł. Przyjaciele wymienili zaniepokojone spojrzenia.
-
On sobie nie radzi.
Stwierdził
gorzko Blaise, przytulając jeszcze mocniej swoją dziewczynę. Draco szybkim
krokiem przemierzał korytarze, aż w końcu dotarł na miejsce. Nacisnął na
klamkę, ale ta nie ustąpiła.
-
No chyba nie.
Zaczął
pukać, ale to nie przynosiło żadnych rezultatów. W końcu nerwy mu puściły.
-
Otwórzcie te cholerne drzwi!
Teraz
uderzał już w drzwi obiema pięściami. I po chwili usłyszał kliknięcie zamka.
-
Panie Malfoy, co pan wyprawia?! To jest szpital!
Pielęgniarka
wyglądała na nieco wkurzoną.
-
Przyszedłem go Granger.
Wyraz
twarzy pani Pomfrey diametralnie sie zmienił.
-
Co z nią?!
Zapytał
spanikowany blondyn.
-
Bez zmian, nadal jest nieprzytomna.
-
Muszę ją zobaczyć.
-
Ona potrzebuje spokoju.
-
Obiecała mi to pani.
Spojrzał
jej głęboko w oczy. Nie miał zamiaru odpuścić. Choćby miał tam wejść siłą to
zrobi to. W końcu kobieta ugięła się, ból w oczach chłopaka ostatecznie ją
przekonał.
-
Ale tylko na chwilę.
Blondyn
skinął głową i wszedł do środka. Podszedł do łóżka, na którym leżała Hermiona.
Wyglądała strasznie. Ręce i nogi miała usztywnione i zabandażowane, a na jej
szyi spoczywał kołnierz. Miała nienaturalnie bladą twarz, na której nie było
śladu po uroczych rumieńcach. Wyciągnął rękę i dotknął jej policzka, który był
chłodny.
-
Po co ty to zrobiłaś głupia? To ja powinienem tu leżeć.
Wyszeptał,
mocno zaciskając powieki. Miał ochotę krzyczeć, wyrzucić z siebie cały ten żal,
ale zamiast tego stał, wpatrując się nią. Przez cały czas gładził ją po włosach
i policzku, jakby chciał zapamiętać każdy fragment jej twarzy. Po chwili jednak
podeszła do niego pani Pomfrey.
-
Proszę już iść, ona potrzebuje spokoju.
-
Będę tu mógł jeszcze przyjść?
Zapytał
błagalnym tonem. W tym momencie nie było w nim nic z pewnego siebie
arystokraty. Teraz był zagubionym, małym chłopcem.
-
Dobrze, niech będzie.
Ślizgon
zdobył się na blady uśmiechu, po czym ostatni raz spojrzał na szatynkę. Mógłby
tak na nią patrzeć godzinami, ale niestety musiał odejść. Nie miał zamiaru iść
na śniadanie i tak niczego by nie przełknął. Z przyjaciółmi też nie chciał się
teraz widzieć. Postanowił wrócić do siebie. Gdy tylko wszedł do salonu usłyszał
ciche skomlenie. Podszedł do drzwi pokoju Gryfonki i otworzył je. Z sypialni
natychmiast wybiegła Lucy. Zaczęła krążyć po salonie, rozglądać się nerwowo i
wszystko obwąchując. Draco patrząc na nią czuł się jeszcze gorzej. Nie tylko on
tęsknił za Hermioną.
-
Chodź do mnie maleńka.
Blondyn
kucnął i zawołał suczkę, ta jednak kompletnie go zignorowało. Jej pani nigdzie
nie było, a nigdy nie zostawiła jej na tak długo. Chłopak podniósł się z miejsca,
podszedł do Lucy i wziął ją na ręce.
-
Wiem mała, wiem. Ja też za nią tęsknie, ale spokojnie wróci do nas, musi
wrócić.
Usiadł
na kanapie, nadal przytulając do siebie psa. Nagle jednak drzwi do salonu
otworzyły się, a przez nie przeszła Mcgonagall.
-
Dzień dobry pani dyrektor.
Mruknął
tylko, nadal wpatrując się w ogień. Wiedział po co tu przyszła.
-
Dzień dobry.
Kobieta
podeszła do jednego z foteli i usiadła na nim.
-
Zapewne wie pan dlaczego tu jestem?
Odpowiedziała
jej jedynie cisza jednak nie przejęła się tym. Domyślała się, że dla Dracona to
wszystko jest bardzo trudne.
-
Rozumiem, że nie jest panu łatwo, ale ja muszę wiedzieć jak to się stało.
Draco
westchnął zrezygnowany, ale zaczął mówić.
-
Wracaliśmy z imprezy. Całowaliśmy się na korytarzu i pojawiła się ta ruda
szuja. Nie zauważyłem go, ale Granger tak. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić te
sukinsyn rzucił Servenedes, a Hermiona leżała na ziemi. Potem oszołomiłem go i
zająłem się Granger.
-
A wiesz może, co skłoniło pana Weasleya do tak strasznego czynu?
-
Skąd ja mam wiedzieć, co siedzi w głowie tej łajzy? Jego trzeba zamknąć, on ją
prześladował! To nie jest pierwszy taki wybryk, tylko tym razem posunął się za
daleko!
Teraz
cały żal i strach przemienił się w gniew. To, że teraz Hermiona walczy o życie
było „zasługą” rudzielca.
-
Dobrze, dziękuje za pomoc.
-
Proszę zaczekać, co z tym bydlakiem?
Minerva
nawet nie zwracała uwagi na słownictwo chłopaka. Rozumiała jego wzburzenie.
-
Pan Weasley aktualnie jest przesłuchiwany. Jeszcze nie wiadomo, co się z nim
stanie.
Draco
skinął tylko głową, dając tym samym do zrozumienia, że to już koniec rozmowy.
Dyrektorka podniosła się z miejsca i skierowała w stronę wyjścia. Nim jednak
odeszła, odwróciła się jeszcze na chwilę.
-
Ona z tego wyjdzie, to silna dziewczyna.
Po
tych słowach wyszła, pozostawiając Smoka samego.
-
Wyjdzie z tego.
Powtórzył
cicho, usilnie wierząc w te słowa.
*****
Jednak
czas mijało, a nic się nie zmieniało. Każdy dzień Dracona wyglądał tak samo.
Wstawał, szedł do Granger, czasami jadł, chodził na lekcje, odwiedzał Hermione
i tam zostawał póki nie wygoniła go pani Pomfrey. Potem przesiadywał w salonie
w towarzystwie Lucy i upijał się Ognistą lub czymkolwiek, co miał pod ręką. Ten
dzień wyglądał dokładnie tak samo. Siedział właśnie na kanapie ze szklanką
alkoholu w dłoni i Lucy u boku. Czuł ogromną pustkę, której niczym nie mógł
wypełnić. Nie zdawał sobie sprawy, że będzie aż tak strasznie tęsknił za tą
nieznośną Gryfonką. Nagle do salonu wszedł Blaise. Usiadł na fotelu naprzeciwko
przyjaciela i zaczął mu się przyglądać. Nigdy nie widział, go w tak złym
stanie. Nienaturalnie blada skóra, sine worki pod oczami i obłęd w oczach.
-
Stary, musisz się ogarnąć.
Powiedział
w końcu widząc, że kumpel kompletnie nie zwraca na niego uwagi.
-
Nie mam po co.
Mruknął
tylko opróżniając szklankę i sięgając po butelkę by ponownie ją napełnić. Czuł
się kompletnie bezradny i nie miał siły na nic.
-
Jak to nie masz po co? A Hermiona? Nie pomyślałeś o niej?
-
Nie pomyślałem?! Nie pomyślałem?! Ja nie myślę o niczym innym! Wykończę się bez
niej, rozumiesz?!
Był
tak wściekły, że cisnął trzymaną szklane przed siebie i ukrył twarz w dłoniach.
-
Jeśli ona umrze nie daruje sobie tego, rozumiesz? Nie daruje…
-
Nawet tak nie mów. Ona się obudzi, już niedługo, musisz w to wierzyć.
-
Gdyby nie wiara w to już dawno bym oszalał.
Stwierdził
gorzko, po czym pociągnął z butelki spory łyk Ognistej. Blaise przyszedł tu,
aby przywołać go do porządku, ale patrząc na przyjaciela sam czuł się jeszcze
gorzej. Wszyscy bardzo to przeżywali, Pansy i Ginny płakały całymi nocami, a
chłopaki chodzili przygaszenia, lecz najgorzej było z Draconem. Jego życie
kręciło się wokół wizyt u Hermiony. Przesiadywał godzinami w Skrzydle Szpitalnym,
mówiąc do niej lub po prostu będąc obok. Nie było siły, która by go stamtąd
wyciągnęła, rzecz jasna poza pani Pomfrey.
-
Draco, proszę cię…
-
Stary, dajcie mi wszyscy święty spokój! Idziemy mała.
Wziął
suczkę na ręce i udał się do swojej sypialni. Dlaczego wszyscy na siłę chcieli
z nim rozmawiać i go pocieszać? Nie potrzebował teraz niczyjego towarzystwa, no
może poza Lucy. To ona była mu potrzebna, nic nie mówiła po prostu była. Szybko
zrzucił z siebie ubrania i wślizgnął się pod kołdrę. Obok niego natychmiast
znalazł się suczka, a on przytulił ją do siebie.
-
Dobrze, że jesteś.
Pocałował
ją w czubek łba i przyłożył głowę do poduszki. Było późno, a on był lekko wstawiony,
więc sen przyszedł szybko. Było on jednak niespokojny, przez cały czas męczyły
go koszmary z umierającą Hermiona w roli głównej…
*****
Draco
zmierzał właśnie do swojego dormitorium. Chciał zajrzeć do Lucy i zaraz potem
miał iść do panny Granger. Nie mógł uwierzyć, że minął już tydzień odkąd
szatynka leży nieprzytomna. Jej stan był bez zmian, jedynym plusem było to, że
jej kości zaczęły się zrastać. Nie oznaczało to jednak, że brązowooka się
obudzi… Był już na piątym piętrze, gdy
ją ujrzał. „Salazarze, za co?!” Przy portrecie starego czarodzieja stała
niejaka Dafne Greengrass. Smok rozważał ucieczkę, ale podszedł bliżej, w końcu
Lucy czekała.
-
Gadaj czego chcesz, a potem spierdalaj.
Rzucił
krótko, ale dziewczyna zdawała się niewzruszona jego niezbyt miłym powitanie.
Teraz był jej czas.
-
Dracusiu kochanie, przyszłam do ciebie. Widzę, że teraz jesteś strasznie
samotny. Szlama leży w Skrzydle Szpitalnym i nieprędko wyjdzie o ile w ogóle,
więc pomyślała, że dotrzymam ci towarzystwa.
Ślizgon
czuł jak krew zaczyna w nim wrzeć. Jak ona śmie?! Blondynka źle odczytując
milczenie Smok zaczęła zbliżać dłoń do jego policzka, ale ten złapał ją
boleśnie z nadgarstek.
-
Ty nędzna wywłoko, nie waż się nawet wspominać o Granger! Co ty sobie myślisz?!
Że taka dziwak jak ty może mi zastąpić ukochaną dziewczynę?! Jeśli tak to się
mylisz!
Przez
cały czas patrzył jej prosto w oczy. Był wściekły, wręcz emanowała z niego
furia. Nie dość, że bał się o Hermione to jeszcze ta szmata miała tu czelność
przychodzić i oferować mu swoje usługi towarzyskie. Nie mógł tu dłużej zostać,
bo jeszcze chwila i zrobiłby tej idiotce krzywdę. Uznał, że Lucy mu wybaczy i
po prostu odszedł. Nogi same poniosły go do Skrzydła Szpitalnego. Wszedł do
środka i od razu usiadł na krześle stojącym przy łóżku Gryfonki. Najdelikatniej
jak potrafił ujął jej dłoń i położył głowę obok niej.
-
Granger było śmiesznie, ale teraz do jasnej cholery obudź się. Nie możesz tu
leżeć wiecznie. Dzisiaj już nawet Greengrass przyszła do mnie oferując swoje
usługi. Błagam cię, nie rób mi tego. Zapomniałaś, miałaś zawsze być przy mnie,
a podobno honorowi Gryfoni słowa dotrzymują. Daj mi chociaż jakiś znak,
cokolwiek bylebym wiedział, że mnie nie opuścisz.
W
tym momencie poczuł bardzo delikatny uścisk na swojej dłoni. To nie mogło mu
się przywidzieć. Drobne palce szatynki na krótką chwilę zacisnęły się na jego
własnych. Szybko podniósł głowę i nagle poczuł, że żyje. Wypełniła go nowa
nadzieja.
-
Granger…
Witajcie :)
Wiem, że rozdział jest nieco inny niż
reszta, znajduje się tu bardzo dużo opisów i jest krótki, ale ten moment
wydawał mi się idealny na jego zakończenia. Mam nadzieje, że pomimo wszystko
wam się spodoba, bo ja osobiście jestem z niego zadowolona :D
Mówię wam to za każdym razem i będę
powtarzać zawsze, jesteście wspaniali ♥ Dziękuje wam za to, że jesteście i wspieracie mnie w
pisaniu mojego bloga :) Każde wasze słowo, komentarz, cokolwiek jest dla mnie
bardzo ważne i dodaje mi skrzydeł ♥
Pozdrawiam A ♥
Pierwsza <3 kocham to :3
OdpowiedzUsuńNo więc tak: Jestem straasznie szczęśliwa, że dodałaś ten rozdział. Jest boski. Wchodze codziennie na twojego bloga i wyczekuję. Ehh nienawidzę Rona. Do Azkabanu z nim. To wspaniale, że Draco tak troszczy się i martwi o Mione. Mam nadzieję, że szybko się wybudzi i znowu wszyscy będą happy. Mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu coś dodasz. Życzę powrotu do zdrowia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~immrsmalfoy
Rozdział świetny, strasznie przejmujący, normalnie jak czytałam o uczuciach jakie Draco czuje do Miony to aż się łza w oku zakręciła. Teraz to niecierpliwie czekam na nastepny rozdział. Co do Rona to mam nadzieję, że w końcu poniesie karę i to surową bo zasłużył na nią jak najbardziej! Oby Herm się wybudziła jak najszybciej i była szczęśliwa z Draco, bo coś mi się wydaje, że po tym zdarzeniu wyznają sobie w końcu miłość ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jest mi bardzo szkoda Draco, jak on musi to wszystko przeżywać :( Mam nadzieję, że Hermiona wróci do zdrowia!
OdpowiedzUsuń-----
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Na Godryka...
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy, bardzo dużo osób wrzuca notki na temat zagrożenia śmiercią i przebywania w Skrzydle Szpitalnym. Śpiączce i rozpaczy...
Jednak u nikogo nie odnalazłam tyle emocji co tutaj, naprawdę! Łzy dosłownie ciurkiem płynęły po policzkach. Nie sposób było je powstrzymać!
Świetny rozdział. Super napisany, a te emocje...
Wielkie brawa! Bo co innego mogę napisać?
Czekam z ogromną niecierpliwością na dalsze części.
Pozdrawiam serdecznie,
DiaMent.
Awwww, właśnie przeczytałam ( i tak, zadaję sobie sprawę która jest godzina), ale to opowiadanie jest tego warte!!! Łaaał!!! Nadal nie mogę otrząsnąć się po tym co przeczytałam, pozytywnie oczywiście :) Po prostu opisałaś to wszystko, tak... dokładnie, aż czuło się te emocje... Kurczę!!! Przez ten rozdział nawet nie mogę sklecić kilku zdań, aby napisać Ci co o nim myślę... Mam nadzieję, że z tego czegoś co udało mi się tu wyskrobać spostrzeżesz jak bardzo duże wrażenie zrobił na mnie ten rozdział!!! Ach, koniecznie dodaj następny :D. W sumie zawsze tak piszę przy Twoich rozdziałach... Piszesz jedno z moich ulubionych Dramione!!!! Ojejciu, ależ się rozpisałam!! No nic, kończąc. Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńBlumelinda
Cześć
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że czytam twoje posty już jakiś czas ale ja nie lubię pisać pod każdym krokiem ile było błędów, co mi się nie podobało itd. Wydaję mi się to strasznie podłe więc nie komentowałem. Ten rozdział jest inny... jest głęboki, jest przejmujący, jest smutny. Skłania do refleksji niezależnie od tego czy taki był twój cel czy nie. To jest właśnie taki rozdział jaki miałem nadzieję zobaczyć na blogu takim jak ten.
Uwagi? Ron jest strasznie przerysowany. Od początku kreujesz go na potwora bez uczuć. Czy on ma jeszcze jakiś znajomych czy nie? Bo czasami się czuję jakby Ron żył na tym świecie tylko po to by przeszkadzać i jak nie jest potrzebny to znika gdzieś, nie wiadomo gdzie. Nie chodzi mi o to żeby teraz zacząć o nim mówić jak o troskliwym i kochającym chłopcu ale po prostu spróbuj dodać mu jakieś ludzkie uczucia ;)
Świetne pokazanie Draco. Naprawdę jestem pod wrażeniem opisu bólu po stracie Hermiony
Temat wyznawania sobie miłości pominę :)
Inquisiter
O MÓJ BOŻE *-*
OdpowiedzUsuń1. Ron to skurwiel, szuja, cham, kretyn, imbecyl, idiota, najgłupszy ze wszystkich głupków i jeszcze Bóg wie kto
2. Zdaję sobie sprawę, jak Miona cierpi, ale to, że odepchnęła Malfoya to dowodzi, jak bardzo go kocha. Była gotowa się dla niego poświęcić. ALE ŻYJE <3
3. Strasznie mi żal Draco. Dopiero teraz przyznał (sam przed sobą, bo Blaise to wiedział od dawna), że ją kocha. Dobrze, że ma Lucy i wiarę w to, że Granger przeżyje. Tak bardzo za nią tęskni. ALE ONA ŻYJE <3
4. Greengrass to bezczelna wywłoka.
5. Reakcje Blaisa, Pansy i Ginny dowodzą, że Hermiona ma naprawdę wspaniałych przyjaciół.
6. Aha i jeszcze jedno...ONA ŻYJE <3
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Uwielbiam to opowiadanie ^^
Weny ;*
Jak zwykle kończysz w takich chwilach ;( bd płakać ;p
OdpowiedzUsuńRona to bym potraktowała Avadą . Chociaż nie bo to byłaby bezbolesna śmierć.
Dobrze ,że Draco jest opanowany ,bo ode mnie Greengrass już by dawno dostała po twarzy ;p
Nie dziwie się ,że Smok tak bardzo to przeżył.Pięknie opisałaś jego uczucia .Bardzo mi się to podobało.Wszystko było takie naturalne ;]
Cieszę się ,ze Draco w końcu przyznał się do tego ,ze kocha Mionę i że ona dała znak życia ;)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
~Anka
Rozadział wzruszający. Siedzę na angielskim czytam, a łzy mi z oczu lecą, a wszyscy sie na mnie gapią jak na idiotkę. Smutno mi. Czekam na następny ( zamknij Rona w Azkabanie). Rzyczę WENY!!
OdpowiedzUsuń~Olciak
http://sm-przerwanatradycja.blogspot.com
Super! Eh nienawidzę Ronalda!! Świnia i tyle!
OdpowiedzUsuńEh niech Draco i hermiona już będą razem <3
Pozdrawiam i życzę weny!
Paulla K
Ps. zapraszam do mnie
Boże. Ale mnie przestraszyłaś. Mam nadzieję, że Hermiona niedługo się obudzi, a oni będę razem. Całe szczęście, że Draco wreszcie przyznał się do swoich uczuć. Jak ja nie lubię Rona mam nadzieję, że zostanie porządnie ukarany. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńNiedawno zaczęłam czytać Twojego bloga i bardzo mi się spodobał :) Codziennie wchodzę i sprawdzam czy dodałaś już coś nowego. Rozdział super i mam nadzieję, że Hermiona szybko wróci do zdrowia :)
OdpowiedzUsuńA.Abrams
Kocham Twoje opowiadanie!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Hermiona Hasting
Pieprzony skurwiel!!!
OdpowiedzUsuńNienawidzę takich ludzi jak Greengrass! Wrr...
Cóż świat bez nich byłby zbyt piękny...
Rozdział fajny, ale smutno mi się zrobiło.
Ej, jakby nie przeżyła, to bym się nie urodziła!
Nie rób mi tego!
Ufam Ci
Życzę weny i pozdrawiam.
smutno mi.. rozdział rewelacyjny :)
OdpowiedzUsuńsuper, super, super rozdział! kiedy next??
OdpowiedzUsuńAle słodka końcówka rozdziału. <3
OdpowiedzUsuńSerio myślałam, że ta klątwa to nic poważnego, a tu takie coś. Zapomniałam, że czaszka to też kości i że połamanie wszystkich to nie jest byle co... głupia ja xD
Wracając. Mam nadzieję, że gdy szkoła się skończy to Miona i Draco będą wreszcie szczęśliwi i niezależni. Te czasy szkoły to tortura..
Liczę, że szybko dodasz nowy rozdział.
xoxo
Sakura
Aaaaa!!!! W końcu! Tyle czekałam...no ale nie wypominam ci tego...of course rozdział z-a-j-e-b-i-s-t-y No i co zrobią temu be Ronowi? Oj już czekam... Pozdrawiam i życzę weny, Kat * - *
OdpowiedzUsuńAle super... tego to się nie spodziewałam :DDD Teraz przez ciebie nie będę mogła spać po nocach... no chyba, że dodasz szybciutko rozdział !! :D Baaardzo cię proszę. Zresztą z tego co widzę to nie tylko mi tak bardzo na tym zależy. Pisałam to już z 1000000 razy, ale to chyba ciągle za mało więc:
OdpowiedzUsuńsuper, ekstra, fajne, niesamowite, emocjonujące... po prostu uwielbiam!
Czekam na next, pozdrawiam i życzę weny. Chociaż... nie, nie życzę weny, bo i tak masz jej za dużo! :DD
friends-hogwart-story.blogspot.com
Jest źle, bardo źle. Już się zaczynałam martwić ale zkończenie uratowało mnie przed tym:D Było idealne. Draco do niej mówi, a ona reaguję- słodkieee;) Mam nadzieję, że nie będzie długo w tej "śpiączce";)
OdpowiedzUsuńPodrowionka:*
PS Ron do Azkabanu!! xD
Kocha ją, kocha, kocha, kocha !! Nareszcie się przyznał!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Herm w następnym rozdziale się obudzi :)
pzdr!
Jejku jakie to smutne i słodkie :'c
OdpowiedzUsuńMyślałam że to zaklęcie trafiło w Draco-a tu Mionka :(
Rozdział jest rewelacyjny :3
Sama wymyślałaś zaklęcie ?
JAK MOŻESZ DO CHOLERY?!? Nie no ja w to nie wierzę. Taki krótki?!? Grrr... Ale wgl to rozdział jest świetny. Nie no, szybko, błagam.
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział , uroniłam pare łez. Na końcu były to łzy szczęścia, ona żyje!!! A Draco ją kocha!!! Nie ma takich słów by opisać ten rozdział : ) . A co do Rona powieśiła bym go w łaźence i poderznęła gardło!!!!
OdpowiedzUsuńWyjdzie z tego, na pewno. Rozumiem Draco, gdyby mojemu coś się stało...
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze, rozdział świetny. Poświęciła się dla niego i to jest najpiękniejsza. No i powiedział, że ją kocha, przyznał się do tego w końcu.
Ten rozdział nie mógłby się nie podobać!
OdpowiedzUsuńGdy go czytałam, skakałam po gamie uczuć.
NIENAWIDZĘ RONA? Powtarzam się może, ale inaczej nie potrafię. Po prostu... ON JEST GŁĄBEM (delikatnie mówiąc). Może zafundujemy mu pocałunek dementora?
Hermiona jak zwykle zachowała się szlachetnie, ale i tym razem gryfoński temperament okazał się być złym przewodnikiem. Boże! Ona po prostu musi się obudzić!!! W sumie jest jedna dobra strona tego wszystkiego... Przynajmniej Draco uświadomił sobie, że ją kocha i zależy mu na niej.
Czekam z wielką niecierpliwością na nowy rozdział!!!
Pozdrawiam i wenki życzę!
Jak dla mnie to ten rozdzial jest najfajniejszy ze wszystkich! Te opisy didaja opowiadaniu takiego uroku i wprowadzaja napiecie. Jest swietny. I tak podsycilas moja ciekawosc ze juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu! :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział..Czekam na następny
OdpowiedzUsuńJulie;)
music-of-lover.blogspot.com
Mój komentarz zapewne utonie w morzu innych, ale co tam...
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Hermiona go zasłoni. To było pewne po tym krzyku.
Te emocje bijące od Dracona... Ech świetne... Wreszcie zdał sobie sprawę z tego, że ją kocha. On ją kocha, ona go kocha, będą razem? Nie... Bo będzie za słodko... Wiem, że (jak to dziś ci mówiłam mnóstwo razy) dramatyzm musi być, ale już nie zabijaj jakiś zwierząt. No dobra, może oprócz Wieprzleja. Skurwiela - zazdrośnika trzeba powiesić za jaja na Bijącej Wierzbie i podać Eliksir Czuwania (o co chodzi wiedzą ci, którzy przeczytali "Rękę Boga")!
McGonagall była spoko podczas przypytywania Malfoy'a. Dobrze, że nie zwracała mu uwagi na przekleństwa. Zrozumiałe są w tej sytuacji. Mało jednego z moich ukochanych Ślizgonów (czyt: Blaise'a), ale wiem, że ten rozdział miał się skupić na rozpaczy Malfoy'a. Co za suka z Greengrass! Nienawidzę jej!
Pozdrawiam serdecznie (choć zapewne zaraz będziemy razem pisać)
Chora Nox spod kołderki :p
Ps: Zabić Ronalda Weasley'a i Greengrass!
Ps2: Idę wypić moją kochaną, w zupełności zasłużoną (ty już wiesz za co, i to się liczy) herbatkę z soczkiem.
Po pierwsze - JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE?!
OdpowiedzUsuńPo drugie - Uwielbiam to :-) Genialny rozdział !! Ron zasługuje na Azkaban!!
O bosz....że co?! Nie no...kurde popłakałam się. Ron to szmaciarz. Biedny Draco, biedna Lucy...Hermiona przeżyje, inaczwej nie moze być no nie? Pisz, pisz, pisz...prosze
OdpowiedzUsuńNati:*
P.S. Nie kończ w takich momentach!!!
O MATKO :O O MATKOMATKOMATKO! ILE TU JEST EMOCJI!
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam napisać więc napiszę jedno słowo. Przepraszam, że niecenzuralne, ale one jest chyba najbliższe temu co chcę przekazać (a i tak nie oddaje tego w pełni)- zajebiste.
Nawet błędy można wybaczyć gdy ma się przed sobą taką treść.
Pisz szybko, czekam na więcej!
Prawie się popłakałam .... Boski rozdział dosłownie. Nie doczekam kolejnej notki ....
OdpowiedzUsuńWeny:D
Pozdrawiam,Lili:D
Rozdział śliczny. Płakałam czytając to. Naprawdę ta notka to jest COŚ.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie,
hermiimalfoy.blogspot.com
Jak możesz, no ja się pytam,jak? ; __ ;
OdpowiedzUsuńZ dziewczynami przecież się tak nie postępuje :P
No ale mniejsza. Rozdział, jak zawsze bardzo mi się podoba i z niecierpliwością czekam na kolejny ;)
piękny !!
OdpowiedzUsuńO~
Genialny rozdział... aż nie wiem co powiedzieć. Po prostu GENIALNY!!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne.
Pozdrawiam i życzę weny.
A.
Nie lubię Cię!
OdpowiedzUsuńBeczałam na tym rozdziale jak głupia.. a końcówka, wspaniała <3
Czekam na następny!
Genialny rozdział <3 Draco wyznał to co leżało mu na sercu... Nareszcie ;D
OdpowiedzUsuńZa to Ron i ta klątwa ;/
Ale Hermiona zaraz się wzbudzi! Obiecaj ;*
Odiumortis.
To się dobrałyśmy ;D U mnie Malfoy u Ciebie Granger xD
OdpowiedzUsuńRon to podła szuja i powinien trafić do Azkabanu na dożywocie!
Czekam z niecierpliwością na to co się staniew następnym rozdziale ;)
Ściskam mocno Avad Ka ;*
Czekam na następny. Podoba mi się :>
OdpowiedzUsuńTen rozdział mnie zniszczył, naprawdę. Jest zbyt dobry, po prostu.
OdpowiedzUsuńTyle się w nim dzieje, do tego taki zwrot akcji :o
Hermiona osłoniła Draco swoim ciałem, co mnie nie dziwi, bo to do niej bardzo podobne. Ron jest małym, rudym, wstrętnym karaluchem, którego trzeba wytępić, w trybie natychmiastowym! On jest nieobliczalny! A co, jeżeli zrobi coś jeszcze gorszego? Małe i wredne tak ma.
Wracając.
Draco w końcu przyznał na głos, że kocha Hermionę (fanfary). Jejciu, on ją naprawdę kocha. Ta jego opiekuńczość, determinacja i miłość. Wszystko to świetnie pasuje do Draco i takiego go lubię (no może jeszcze kiedy jest sarkastyczny).
Mam nadzieję, że Hermiona szybko wróci do zdrowia (że wgl wróci, bo jak nie *tu grożę ci palcem*) bo Draco inaczej przestanie nam się zachowywać jak człowiek!
Mogę szczerze powiedzieć, że ten rozdział jest jednym z najlepszych. Wszystkie są świetne, ale tuta te opisy, sceny, akcja.... Cud, miód i orzeszki.
Końcówka świetna. Zbudowanie takiego napięcia i zakończenie w takim momencie... to powinno być karalne!
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę wielgaśnej weny! ♥
OMG ja chce kolejny rozdzial musze go przeczytac !!!!!! nie wiem co moglabym tu napisac poza swietny rozdzial super historia itd.. ale po co ?? przeciesz ty to wiesz ! Kochana kiedy rozdzial !
OdpowiedzUsuńz (nie)cierpliwoscia czekam na kolejny rozdzial !
Pozdrawiam
Jejku<3
OdpowiedzUsuńGenialne. Od samego początku, gdy Weasley rzucił na Hermionę to klątwę, aż do końca jak się okazało, że żyje. Czekam na następny rozdział , nie mogę się doczekać dalszej części :).
OdpowiedzUsuńO jacie... groźnie...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w następnym rozdziale Hermionce przejdzie :(
Ron to dupek...
Czekam na nowy! ;)
unknownhogwartstory.blogspot.com
JAK MOGŁAŚ W TAKIM MOMENCIE SKOŃCZYĆ?! NIENAWIDZĘ CIE! Dobra, przepraszam...... KOCHAM CIEBIE I TEGO BLOGA <3 I CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!
OdpowiedzUsuńPomijając MASĘ literówek i problem z płcią postaci, historia jest naprawdę cudowna. Miałam nadzieję że skończę czytanie w chwili w której już Hermiona wyjdzie ze skrzydła, no ale cóż... to byłoby zbyt piękne. Czekam niecierpliwie na kontynuację. [PS. Sama jestem dyslektyczką więc błędy naprawdę są widoczne. Jeśli chcesz mogę służyć za Betę, bądź po prostu przeczytaj jeszcze raz to co napisałaś, bo "blondyna spojrzała" (to nie jest cytat, ale tego typu błędów jest wiele) drażnią nawet moje oczy]
OdpowiedzUsuńWiele weny życzę i czekam na kolejny rozdział :)
Nominuję cię do The Versalite Blogger Award :)
OdpowiedzUsuńunknownhogwartstory.blogspot.com
Zapraszam serdecznie na oczekiwany Rozdział 17 „Przerwane chwile" na adres bloga: http://pokochac-lotra.blogspot.com! – autorka życzy przyjemnej lektury!
OdpowiedzUsuńRUDY JUŻ NIE ŻYJE. AAAAAAAAAAAAAA Herm musi się obudzić. obudzi się przecież uścisnęła Draco!!
OdpowiedzUsuńJ.K.
NIENAWIDZE RONA !
OdpowiedzUsuńJAK ON MOGL?!
MAM DOSC.. ;-( MA BYC WSZYSTKO JAK DAWNIEJ!!! :(
CzytelniczkaGreen.
Zabiję tego rudego popaprańca spod mostu! On w ramach kary powinien dostać tym samym zaklęciem co Miona. Wrrrrrr!
OdpowiedzUsuń- Tula
Jeju prawie się popłakałam, biedna Hermii, niech się już budzi , a skurwiela Rona zabić i Greengrass też !!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Genialny rozdział! Masz tak niezwykły talent pisania ! Mam nadzieję że w przyszłości będę mogła przeczytać Twoją książkę . Pozdrawiam i życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuńBoże czułam ten bul Draco :'(
OdpowiedzUsuńSerce mi się dopiero uspokaja <3 Ta końcówka ;-;
OdpowiedzUsuń:3
Uroniłam łzę, czytając końcówkę.
OdpowiedzUsuńTo prawda,że ludzie w śpiączce słyszą i czują ,co jest według mnie niesamowite,ale nie chciałabym doświadczyć tak bolesnego wydarzenia .
"Czarno-magiczne" z myślnikiem, "przeciwzaklęcia" razem, "pragnął" nie "pragną", "wyważyć" nie "wywarzyć".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)