Ciemność,
to jedyne, co jej aktualnie towarzyszyło. Mrok opanował każdy cal jej umysłu,
przez co nie miała nad nim władzy. Straciła nawet świadomość, była tylko
ciemność, głucha cisza i ból, którego nie da się opisać słowami. Jedyną
czynnością, jaką mogła wykonywać było oddychanie, ale i to przychodziło jej z
wielkim trudem. Nie pamiętała nic, poza rudą czupryną, strumień światła i
uczucie, jakby coś rozrywało ją od środka. Potem już tylko ciemność. Kompletnie
straciła poczucie czas, ona po prostu była. Jednak w pewnym momencie ujrzała
małe światełko, jakby płomyk, a razem z nim przyszło dziwne ciepło. Nie
wiedziała, co się dzieje, ale dla niej to była nadzieja, że istniej coś poza
mrokiem. Światełko szybko jednak
zniknęło, ale namiastka świadomości została, a czerni nie była już tak
przytłaczając. Teraz żyła tylko nadzieją, że to nie była ostatnia wizyta
iskierki. I nie myliła się. Nie wiedziała ile minęło czasu, ale znowu ją
ujrzała, a do tego była jeszcze jaśniejsza niż ostatnim razem i dawała jej
poczucie bezpieczeństwa. Teraz to było jedyne, na co czekała. Po każdej wizycie
płomyka czerń stopniowo ustępowała, a ona była coraz bardziej świadoma siebie. Nie
raz jednak czuła, że mrok zaczyna ją pochłaniać i to bezpowrotnie, ale wtedy
pojawiało się światełko i wiedziała, że musi walczyć, dla niego czymkolwiek
było. Tak mijał jej czas, od jednej wizyty iskierki do drugiej. W końcu jednak
nastąpił przełom, poczuła coś! Gdy pojawił się płomyk, coś dotknęło chyba jej
ręki, ale pewności nie miała. Nagle zaczęła też słyszeć! Po tak długim czasie
trwania w nieprzeniknionej ciszy to było jak objawienie. Z początku głos był
niewyraźny, ale po upływie kilku sekund mogła już rozróżnić poszczególne słowa.
-
Granger było śmiesznie, ale teraz do jasnej cholery obudź się. Nie możesz tu
leżeć wiecznie.
Draco!
To był on, na pewno. Jego obecność czuła. Jak mogła wcześniej o tym nie
pomyśleć? Przecież tylko on dawał jej takie poczucie bezpieczeństwa. Teraz była
najszczęśliwszą osobą na świcie, dzięki czemu zaczęła wygrywać z czernią,
jednak ta najwidoczniej nie miała zamiaru tak łato odpuścić. W jej głowi krążyła
jedna myśl, Draco był bezpieczny, udało jej się go ochronić. Teraz jednak
usilnie próbowała skupić się na słowach blondyna.
-
Dzisiaj już nawet Greengrass przyszła do mnie, oferując swoje usługi.
„Jak
tylko się obudzę, to zabiję tę dziwkę gołymi rękami!”
-
Błagam cię, nie rób mi tego. Zapomniałaś, miałaś zawsze być przy mnie, a
podobno honorowi Gryfoni słowa dotrzymują.
Słysząc
to, aż ciepło jej się zrobiło na sercu. Chciała mu odpowiedzieć, dać znak, że
tu jest i nigdy go nie zostawi, ale nie mogła. Nie była w stanie zmusić swoich
ust, aby się otworzyły. Słyszała ból w jego głosie, przez co czuła się po prostu
źle. Nie chciała, aby przez nią cierpiał.
-
Daj mi chociaż jakiś znak, cokolwiek, bylebym wiedział, że mnie nie opuścisz…
„Nigdy
cię nie zostawię.” Skupiła całą swoją silę w dłoni, którą trzymał Smok i ledwie
wyczuwalnie ścisnęła jego palce. Był to minimalny ruch, ale wystarczył.
-
Granger…
*****
Poruszyła
się, był tego pewny.
-
Pani Pomfrey, pani Pomfrey!
-
Proszę tak nie krzyczeć, to jest szpital! O co chodzi?
-
Poruszyła się! Znaczy uścisnęła mi dłoń.
Uzdrowicielka
popatrzyła na niego ze smutkiem w oczach.
-
Panie Malfoy, to jeszcze nic nie znaczy. Osoby tkwiące w śpiączce czasami mają
takie tiki i to nic…
-
Nie! Pani nie rozumie! Proszę złapać ją za rękę.
Kobieta
westchnęła ciężko, ale ujęła dłoń dziewczyny.
-
Lwico błagam cię, jeśli mnie słyszysz jeszcze raz zaciśnij palce.
Hermiona
wykrzesała z siebie resztki sił i ponownie zacisnęła dłoń. Wiele ją to
kosztowało i teraz czuła się strasznie słaba, ale to nic.
-
Wielki Merlinie!
Pani
Pomfrey była w szoku. Prawdę mówiąc już spisała tę dziewczynę na straty, a tu
taki przełom. Nie zważając na nic, szybko pobiegała do swojego gabinetu po
eliksiry. Za to Draco stał przy łóżku szatynki, gładząc ją po włosach.
-
Wiedziałem mała, że dasz rade. Teraz jeszcze tylko otwórz te swoje śliczne,
czekoladowe oczęta.
Po
raz pierwszy od tygodnia na jego twarzy gościł szczery uśmiech. W końcu coś się
stało. Teraz już był pewny, że będzie lepiej, musi być. Po chwili pani Pomfrey
wróciła, niosąc ze sobą kilka eliksirów.
-
Co z nią będzie?
Zapytał
blondyn, gdy uzdrowicielka podawała Gryfonce lekarstwa.
-
To pierwszy przełom. Wychodzi na to, że naprawdę nas słyszy, więc jej stan jest
lepszy niż myślałam. Teraz potrzebuje dużo odpoczynku, ale możemy być dobrej
myśli.
Przez
cały czas trzymał ją za rękę i gładził jej włosy. Nie mógł uwierzyć, że ten
koszmar chyli się ku końcowi i znowu będzie miał tą nieznośną Gryfonkę
przy sobie.
-
Panie Malfoy myślę, że panna Granger potrzebuje teraz spokoju i lepiej by był,
gdyby pan już sobie poszedł.
„Co?!
Nie!” On nie może odejść, gdy zniknie Draco zniknie też jej światełko i cała
siła.
-
Dobrze.
Zaczęła
panikować, jeśli ma przezwyciężyć czerń on tu musi zostać. Była w stanie zrobić
wszystko, byleby go tu zatrzymać.
-
Nie…
Wychrypiała
ledwie słyszalnie, wkładając w to resztki swoich sił, ale poskutkowało. Znowu
poczuła na swojej dłoni jego uścisk.
-
Jestem tu, jestem.
Jego
serce zaczęło wybijać bardzo szybszy rytm, ale tym razem było to spowodowane
szczęściem. Ona nareszcie do niego wraca. Jedną ręką przysunął sobie krzesło, a
drugą nadal trzymał jej dłoń. Pani Pomfrey stała z boku, przyglądając się temu
wszystkiemu. Zrozumiała, że jeśli chodzi o tę dwójkę, ona nie ma nic do
gadania. Uśmiechnęła się pod nosem i zostawiła Prefektów samych.
*****
-
Musimy coś zrobić, przecież on tak długo nie pociągnie.
Stwierdził
Diabeł, gdy z całą resztą siedzieli w jego dormitorium. Wszyscy martwili się
nie tylko o Hermionę, ale i o Dracona.
-
Ale, co? Przecież on nawet nie chce z nami rozmawiać, a toleruje tylko
towarzystwo Lucy.
-
Pansy ma racje, co my możemy.
-
Nie wiem, ale…
Blaise’owi
nie było dane dokończyć, gdyż drzwi się otworzyły, a przez nie przeszedł nie
kto inny, jak Draco.
-
A wy, co się tak gapicie, jakbyście Filcha bez gaci zobaczyli?
Blondyn
jak gdyby nigdy nic usiadł na fotelu, patrząc na swoich przyjaciół z szerokim
uśmiechem.
-
Dobra stary to teraz gadaj, czego się
naćpałeś? Ile razy ci mówiłem, że masz się nie tykać tego mugolskiego gówna?
-
Diabeł…
-
Rozumiem, że masz doła, ale…
-
Zabinie, zamknij się wreszcie i posłuchaj!
Brunet
zamilkną, a cała reszta spojrzała wyczekująco na arystokratę.
-
Polepszyło jej się. Słyszy, co się do niej mówi.
Pansy
i Ginny, aż pisnęły z zachwytu. Od tygodnia czekały na te słowa.
-
Naprawdę?! To wspaniale! Idziemy do niej!
-
Ruda, spokojnie. Ta baba was nie wpuści. Ja tam wchodzę tylko dlatego, że
Granger mamrotała coś, że mam z nią zostać. W sumie to przyszedłem wam tylko
powiedzieć, że jest lepiej, a teraz do niej wracam.
-
Poczekaj, ale…
-
Pansy, pogadamy później.
Po
tych słowach wstał i wyszedł. Przyszedł tu tylko po to, żeby ich uspokoić. Wiedział,
że nie tylko on się martwi. Poza tym, wpadł mu do głowy pewien pomysł. Gdy był
już na piątym piętrze, podał hasło i wszedł do salonu, gdzie oczywiście czekała
na niego Lucy.
-
Zbieraj się mała, idziemy na spacer.
Suczka
wstała, ale bez większego entuzjazmu. Od wypadku Hermiony była strasznie
osowiała i nie chciała jeść. Draco zapiął psa na smycz, po czym oboje opuścili
salon. Przemierzali korytarze, a wszystkie dziewczyny wzdychały, na widok
blondyna z psem, ten jednak kompletnie je ignorował. W końcu dotarli do
Skrzydła Szpitalnego. Jednak gdy tylko weszli do środka, napotkali przeszkodę w
postaci pani Pomfrey.
-
Panie Malfoy, mogę wiedzieć, co tu robi to zwierzę?
-
Przyszliśmy do Granger.
-
Pan chyba żartuje! To jest szpital, a nie przechowalnie dla zwierząt. Absolutnie
zabraniam wprowadzenia tu tego psa.
-
Ale pani nic nie rozumie, to dla dobra Hermiony.
-
Nie ma…
-
Proszę mi zaufać, wiem co robię.
Kobieta
patrzyła na niego z powątpiewaniem, ale ten nie miał zamiaru ustąpić.
-
Dobrze, niech będzie.
Draco
z triumfalnym uśmiechem wszedł do środka. Gdy tylko suczka spojrzała na łóżko
swojej pani, zaczęła się wyrywać i szczekać.
-
Mała, uspokój się, bo nas stąd wyrzucą.
Szybko
podszedł do Gryfonki i usiadł na krześle, a Lucy posadził sobie na kolanach. Psina
od razu położyła przednie łapy na łóżku i polizała właścicielkę po twarzy.
Przez cały czas machała radośnie ogonem, było widać, że jest szczęśliwa. Za to
Smok wpatrywał się nieustannie w szatynkę, mając nadzieję, że jego plan wypali.
I nagle stało się…
*****
Leżała
nadal pogrążona w czerń, gdy nagle coś się zaczęło dziać. Pojawiło się światło,
ale tym razem jego źródłem nie była jedna iskierka, a dwie. Zaraz po tym
usłyszała szczekanie. „Lucy!” od razu poczuła, jak zalewa ją fala ciepła, tak
bardzo brakowało jej tego szkraba. Światało stało się na tyle duże, iż
pochłonęło niemal cały otaczający ją mrok. W pewnym momencie poczuła coś mokrego
na twarzy. Ten dotyk dał jej ogromną siłę, a czerń w jednej chwili zniknęła.
Nagle zdała sobie sprawę, że odzyskała kontrole nad ciałem. Postanowiła to
sprawdzić i bardzo powoli zaczęła unosić powieki. Jednak od razu uderzyło w nią
rażące światło i zamknęła oczy. „No Granger, dasz radę.” powiedziała sobie w
duchu i ponowiła próbę. I tym razem oślepiło ją światło, ale nie było on już
tak drażniące. Po chwili przyzwyczaiła się do niego i pierwsze, co ujrzała to
parę błękitnych oczu i owłosiony pyszczek.
-
Lucy.
Powiedziała
cicho i już chciała podnieść rękę, aby ją pogłaskać, lecz gdy tylko spróbowała
to zrobić, aż syknęła z bólu. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo jest
obolała.
-
Co się dzieje? Boli cię coś?
Bardzo
powoli przekręciła głowę i wtedy go ujrzała. Siedział obok, patrząc na nią z
troską.
-
Szczerze, wszystko.
Mruknęła,
nadal się w niego wpatrując. Tak strasznie brakowało jej tego widoku.
-
Poczekaj tu chwilę, pójdę po panią Pomfrey.
Chłopak
posadził suczkę na łóżku tak, aby nie urażała swojej właścicielki, po czym
pobiegł po uzdrowicielkę.
-
Obudziła się.
Kobieta
od razu poderwała się z krzesła i podeszła do szafki z eliksirami.
-
Mówiła coś?
-
Tak, wszystko ją boli.
Magomedyczka
wzięła kilka fiolek i już jej nie było, a Draco ruszył zaraz za nią.
-
Witamy z powrotem panno Granger. Jak się pani czuje?
-
Dziwnie.
-
To normalnie, najważniejsze, że się pani obudziła. Teraz podam pani kilka
eliksirów.
Hermiona
nie miała nic przeciwko, była bardzo słaba, a wiedziała, że te paskudztwa jej
pomogą. Jednakm gdy pielęgniarka wyciągnęła rękę, aby podać pacjentce leki,
leżąca obok niej Lucy zaczęła warczeć.
-
Panie Malfoy! Proszę natychmiast zabrać stąd to zwierzę!
-
Nie… proszę.
Nie
chciała tego, gdyby nie ta istotka, nie byłoby jej tutaj.
-
Ja jej podam te eliksiry, a pies zostaje.
Pani
Pomfrey prychnęła oburzona, po czym odłożyła fiolki na stolik i mamrocząc pod
nosem odeszła.
-
Granger, ostrzegam cię, jeszcze raz wywiniesz taki numer, a przysięgam, że
uduszę cię gołymi rękami.
Stwierdził
dobitnie Draco, sięgając po leki. Czuł ogromną ulgę, gdy się obudziła, ale to
nie zmieniało faktu, że był na nią zły.
-
Ale tak właściwie, to co mi się stało?
-
Porozmawiamy o tym później. Teraz masz to wypić i odpoczywać.
-
Ale…
-
Ani słowa.
Postanowiła
się z nim nie kłócić, gdyż najzwyczajniej w świecie nie miała na to siły. Po
prostu dała się napoić eliksirami. Od razu poczuła się lepiej, jednak po chwili
zaczęła ogarniać ją senność. Na początku spanikowała, bojąc się, że znowu
pochłonie ją mrok, ale uświadomiła sobie, iż musiała zażyć eliksir słodkiego snu.
-
Zostań ze mną.
Zdążyła
jeszcze tylko wyszeptać, nim zapadła w sen. Draco słysząc to, uśmiechnął się
pod nosem. Mógłby teraz skakać z radości i wykrzyczeć całemu światu, jaki jest
szczęśliwy. Śmiało mógł powiedzieć, że to był najgorszy tydzień w jego życiu.
Nawet za czasów Voldemorta nigdy tak się nie bał.
-
Odzyskaliśmy ją bestio.
Szepnął,
drapiąc za uchem suczkę, która wtuliła się w bok właścicielki. Siedzieli tak
dobre dwie godziny, aż w końcu pani Pomfrey prawie siłą wyrzuciła ich za drzwi.
Chcąc nie chcąc, musieli wrócić do siebie. Hermiona, dzięki eliksirowi przez
kilka godzin spała spokojnie jednak, gdy wybiła trzecia nagle się obudziła.
Była niespokojna, gdyż nie czuła niczyjej obecności. W pomieszczeniu panował
mrok, przez co zaczęła się bać. Powoli przekręciła głowę na bok, z nadzieją, że
ujrzy tam Dracona, ale niestety, tak się nie stało. Zamiast ukochanego,
zobaczyła dwóch mężczyzn, bezczelnie się w nią wpatrujących. Od razu ich
poznała: Benz i Ron. Poczuła, jak jej serce zaczyna być szybciej z powodu
narastającego lęku. Pomimo silnego bólu, zaczęła krzyczeć, gdyż nie była w
stanie się poruszyć.
-
Pomocy! Ratunku! Draco!
Zaniepokojona
uzdrowicielka, słysząc te wrzaski, natychmiast znalazła się przy łóżku
pacjentki.
-
Kochanie, spokojnie, co się dzieje?
Szatynka
jednak była jak w amoku. Przez cały czas krzyczała, usiłując się poruszyć, co
skutecznie uniemożliwiały jej usztywnienia, na niemal wszystkich kończynach.
-
Na Wielkiego Merlina!
Kobieta
pobiegła do swojego gabinetu i natychmiast wezwała dyrektorkę.
-
Minervo, ja nie wiem jak ją uspokoić, ona zrobi sobie krzywdę!
Zawołała
magomedyczka, gdy tylko McGonagall pojawiła się w kominku. Nawet tu było
słychać wrzaski dziewczyny.
-
Draco, błagam zrób coś!
-
Trzeba natychmiast sprowadzić pana Malfoya.
Zadecydowała
Minerva i już jej nie było. Znalazła się w Pokoju Wspólnym Prefektów i od razu
pobiegła do sypialni Ślizgona. Ona również bała się o stan zdrowia swojej
uczennicy, który i tak nie był najlepszy. Bez pukanie weszła do sypialni
blondyna, gdzie przywitało ją szczekanie psa. Arystokrata natychmiast poderwał
się do pozycji siedzącej i spojrzał zdezorientowany na swojego gościa.
-
Co pani tu robi?
Zapytał,
zapalając lampkę.
-
Musi pan natychmiast iść do Skrzydła Szpitalnego. Panna Granger ma jakiś atak i
nie możemy jej uspokoić.
Blondynowi
nie trzeba było dwa razy powtarzać.
-
Lucy, idziemy.
Suczka
zeskoczyła z łóżka i popędziła za Ślizgonam do salonu. Gdy byli już przy
drzwiach wyjściowych, usłyszeli głos Minervy.
-
Proszę zaczekać! Przeniesiemy się przez kominek, będzie szybciej, ale ten pies…
-
Idzie z nami.
Dyrektorka
już nic nie powiedziała, tylko podała chłopakowi proszek Fiu. Ten od razu
wszedł z Lucy do kominka i przenieśli się do Skrzydła Szpitalnego. Nie
zwracając uwagi na pielęgniarkę, od razu pobiegł na sale, skąd dochodziły
krzyki. Bardzo szybko znalazł się przy Hermionie.
-
Lwico, uspokój się, jestem tu.
Bardzo
delikatnie ujął jej twarz w obie dłonie tak, aby spojrzała mu w oczy.
-
Oni tu byli.
Załkała,
a coraz więcej łez zaczęło spływać po jej policzkach. W tym momencie na łóżko
wskoczyła Lucy i położyła się u boku właścicielki, liżąc jej dłoń.
-
Kto tu był?
-
B-benz i Ron.
-
Żaden z nich już cię nie skrzywdzi, obiecuje.
-
Proszę cię, nie zostawiaj mnie tu samej.
-
Nie ruszę się stąd na krok. Muszę tylko zamienić słówko z panią Pomfrey. Zaraz
wracam.
Pocałował
ją w czoło i szybko udał się do gabinetu uzdrowicielki.
-
Do jasnej cholery, ona boi się ciemności! Nie może leżeć tu sama, bo będą ją
męczyć koszmary! Zostaje z nią i proszę nawet nie próbować mi zabronić.
Nie
zważał na to, do kogo mówi, Granger go potrzebowała i to było najważniejsze.
-
Dobrze, proszę jej tylko podać eliksir uspokajający i słodkiego snu.
Ślizgon
wziął dwie fiolki i wyszedł, nawet się nie żegnając. Był zły, bo gdyby te baby
choć raz go posłuchały, to wszystko nie miałoby miejsca. Już po chwili siedział
przy Hermionie, która już się opanowała.
-
Dobra lwico, wypij to i możesz spać spokojnie, a my z bestią tu będziemy.
-
Dziękuje.
Dziewczyna
chętnie zażyła eliksiry i już po chwili zasnęła, nie puszczając ręki blondyna.
Ten zaś siedział na krześle, nieustannie obserwując jej twarz. Teraz była
spokojna, ale na jej policzkach nadal lśniły ślady po łzach. Gdyby te uparte
baby go słuchały, wszystko byłoby dobrze. Jednak postanowił, że od tej chwili,
jeśli chodzi o Granger nie ma zamiaru się im podporządkować. Sam musi zadbać,
aby jak najszybciej do niego wróciła. Siedział tak wpatrując się w szatynkę,
dopóki około godziny 5 nie zmorzył go sen.
*****
-
Chodźcie, szybciej!
Piekliła
się Pansy, gdy chłopaki za bardzo się ociągali. Cała czwórka zmierzała właśnie
do Skrzydła Szpitalnego, aby odwiedzić Mionę. Wczoraj Smok powiedział im, że
jest poprawa i słyszy, co się do niej mówi, więc musieli koniecznie tam wejść.
W końcu dotarli na miejsce. Gdy tylko przekroczyli próg, zastali tam dość
dziwny widok. Na krześle przy łóżku szatynki, w dziwnej pozycji, siedział Draco.
Miał zamknięte oczy, lekko rozchylone usta i trzymał Hermionę za rękę. Za to
Lucy, leżała u boku swojej właścicielki, z głową na jej brzuchu. Podeszli
bliżej i stanęli po obu stronach łóżka.
-
Smoku, obudź się!
Blaise
szturchnął kumpla, a ten natychmiast otworzył oczy, po czym spanikowany
spojrzał na Gryfonkę.
-
Co się dzieje? Co z Granger?
Dopiero,
gdy upewnił się, że dziewczyna nadal śpi i jest bezpieczna, zdał sobie sprawę,
że nie są tu sami.
-
Co wy tu robicie?
-
Przyszliśmy odwiedzić Mionę. Jakbyś nie wiedział, to nie tylko tobie na niej
zależy.
Bąknęła
Pan, gładząc przyjaciółkę po włosach. I wtedy stało się coś, co zszokowało
wszystkich, poza Malfoyem. Panna Granger otworzyła swoje zaspane oczy.
-
Miona!
Krzyknęli
jednocześnie, a Ginny i Pansy już chciały przytulić dziewczynę, ale powstrzymał
je Draco.
-
Uspokójcie się! Ona miała połamane wszystkie kości, więc ja bym radził odłożyć
te czułości na potem. A teraz siedzieć tu grzecznie i żadnego przytulania, ja
idę po eliksiry.
Popatrzył
surowo na całą czwórkę, po czym udał się do pani Pomfrey. Przyjaciele
wpatrywali się w brązowooką, jakby była ósmym cudem świata, a na ich twarzach
gościły szerokie uśmiechu.
-
Hej.
Powiedziała
niepewnie, chcąc przerwać panującą ciszę.
-
Miona, ja cię błagam nie strasz nas tak więcej. Wiesz jak się o ciebie baliśmy,
a Smok to by się psychicznie wykończył. Albo przesiadywał u ciebie, albo chlał
jak pani Pomfrey go stąd wyrzuciła.
Hermiona
uśmiechnęła się delikatnie. Był z nią, przez cały czas tu był. Ta myśl
sprawiła, że od razu poczuła się lepiej. Nie minęła chwila, a wrócił Draco,
niosąc kilka eliksirów. Już chciał je podać chorej, gdy tej przyszło coś do
głowy.
-
Co z Ronem?
Cała
piątka spojrzała po sobie, a Ginny posmutniała. Nie wróżyło to nic dobrego. W
końcu jednak panna Weasley zabrała głos.
-
Został zamknięty w św. Mungu.
Szatynka
otworzyła szeroko oczy. W Mungu? Przecież to szpital, a nie więzienie.
-
Ale jak to?
Ruda
westchnęła ciężko i zaczęła mówić.
-
Po tym jak cię zaatakował, zabrali go aurorzy. Jednak coś im nie pasowało, bo
podobno zachowywał się jak obłąkany, więc wysłali go do Munga. Tam zbadali go
magomedycy i w końcu postawili diagnozę…
Zawiesiła
głos, mocno zaciskając szczękę, ale nikt jej nie poganiał. Weasley był jaki był,
ale to nie zmieniało faktu, że była jego siostrą i kochała go. Po chwili jednak
zaczęła mówić dalej.
-
Ron jest chory psychicznie. Okazało się, że po wojnie wpadł w depresję, która
początkowo nie była groźna. Dopiero we wrześniu pojawiły się też zaburzenia
osobowości i obsesja na twoim punkcie. Widział nawet zmarłych, którzy rzekomo z
nim rozmawiali.
Hermiona
wpatrywała się w przyjaciółkę, analizując jej słowa. To by wyjaśniało, dlaczego
człowiek, którego kochała jak brata wyrządził jej tyle złego. Nie zmieniało to
jednak faktu, że każde jego słowo, czy gest raniły ją boleśnie i to nie tylko
fizycznie. Na tę chwilę, chciała się po prostu od niego uwolnić i przestać żyć
w ciągłym strachu.
-
Mam jeszcze jedno pytanie. Co mi tak właściwie jest, bo ja… niewiele pamiętam?
Ostatnim
jej wspomnieniem był Ron, celujący różdżką w Dracona, a potem już tylko ból i
mrok. Po raz kolejny zapanowała cisza, ale tym razem odezwał się Malfoy. W
końcu to on był świadkiem całego zajścia.
-
Oberwałaś Servenedes.
Dziewczyna
po raz drugi wytrzeszczyła oczy. Wiedziała, co to za zaklęcie, była to potężna
czarna magia. Zastanawiało ją tylko, skąd Ron znał taką klątwę. Draco, jakby
czytał w jej myślach, zaczął mówić dalej.
-
Nikt nie wie, skąd łasica znał to zaklęcie, ale było naprawdę silne. Miałaś
połamane wszystkie kości, a niektóre były złamaniami otwartymi. Twój stan był
krytyczny, straciłaś dużo krwi, a do tego miałaś obrażenia wewnętrzne.
Największy problem polegał na tym, że eliksiry i zaklęcia prawie na ciebie nie
działały i byłaś nieprzytomna.
Ból
w jego głosie był prawie namacalny. Do końca życia nie zapomni tego tygodnia i
uczuć jakie mu wtedy towarzyszyły. Nie mógł się powstrzymać i pogłaskał
szatynkę o policzku. Tak strasznie mu jej brakowało. Jej czekoladowe oczy były
utkwione w jego błękitnych tęczówkach i zdała sobie strawę, że gdyby nie on,
nie pokonałaby mroku. Był jej światełkiem nadziei.
-
Dziękuje.
Wyszeptała
w końcu, czując jak łzy napływają jej do oczu. Wszystkie emocje: lęk,
bezsilność, niepewność, ulga w końcu znalazły ujście. Po jej policzku spłynęła
pierwsza łza, która od razu została starta przez Dracona.
-
Ej mała, nie rozklejaj mi się tu teraz. Będzie dobrze, teraz już musi.
Miał
rację, wszystko się ułoży, ale pod jednym warunkiem, że on będzie przy niej.
Witajcie :)
Oto i tak wyczekiwany przez was
rozdział. Wiem, że nie powal długością, ale obiecuje, że następny będzie
dłuższy :D Proszę o pozostawienie po sobie komentarzy, abym wiedziała, czy wam
się podoba.
Chciałaby powiedzieć kilka słów o
Ronie. Zdaje sobie sprawę, że w moim opowiadaniu to straszna świnia, ale nic
nie dzieję się bez przyczyny. Normalnie lubię tego rudzielca, ale do mojej
historii był mi potrzebny w nieco innym wydaniu, co nie oznacza, że zostanie taki
do końca. W tym rozdziale wyjaśniło się, co było powodem jego strasznych
zachowań. To na pewno nie koniec roli Rona w tym opowiadaniu. Pojawi się on w
nim jeszcze na pewno.
Jak zawsze dziękuje wam bardzo
serdecznie za komentarze i w ogóle za to, że ze mną jesteście ♥
Pozdrawiam A♥
Świetny rozdział. Już nie mogę się doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny
Alex_x
świetny rozdział! :* nie mogę się doczekac kolejnego :D
OdpowiedzUsuńPierwsza! OMG Hermiona się obudziła *-* A Draco i Lucy...boskie! No dobra, choroba Rona mnie trochę zszokowała... Love, Love, love. Teraz wszystko będzie dobrze a oni będą patatajać na jednorożcu! Oj wiem, jestem niepoprawną optymistką, ale co z tego.... :) Pozdrawiam, Kat :*
OdpowiedzUsuńNareszcie koniec rozpaczy! A mówiłam, że łasic jest chory! Nie lubię go... No teraz załatwić Benza i będzie bezpiecznie. Teraz zaczną się najfajnejsze momenty podczas dochodzenia do zdrowia. Nie mogę się doczekać, masz napisać następny rozdział tak szybko jak ten.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nox
Ps: mówiłam, że uwielbiam twoje dramione? Nie? To mówię.
Kocham to !!! Jesteś genialna !!! Uwielbiam dramione !! <3 pokazała mi to przyjaciółka i się z tego cieszę !!!
OdpowiedzUsuńNareszcie nowy rozdział. Kocham Draco w takim wydaniu. Jak dobrze, że Hermiona się obudziła. Jeśli chodzi o Rona to niech lepiej już się nie pokazuje w życiu Miony, bo tylko mnie denerwuje. xd Wspaniały ten rozdział. Mam nadzieję, że nowy pojawi się wkrótce. Pozdrawiam. ;)
OdpowiedzUsuńOjej <3 Nie wiem co mam napisać, to było świetne. Ślicznie opisałaś ten moment z ciemnością. Czekam na kolejne rozdziały jestem ciekawa co dalej. Niestety Benz pozostaje cały czas problemem :(
OdpowiedzUsuńhej :) dopiero kilka dni temu odkrylam twojego bloga :) bardzo mi się on podoba, rozdział oczywiście genialny :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i czekam na nastepny
~Ania
No w końcu rozdział! Ron jako obłąkaniec? Ciekawe. Draco i Lucy to mistrzostwo. Takie dwa jasne płomyki w życiu Hermy. Bardzo ładnie napisane, zwłaszcza ten moment z ciemnością, ale czytaj 3 razy rozdziały, żeby poprawić literówki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Rozdział genialny.
OdpowiedzUsuńNareszcie Miona sie obudziła, a wszystko dzięki Lucy i oczywiście Draco ;) Nasz Smok nadal taki opiekuńczy wobec Herm... jakie to słodkie ;)
Teraz czekać tylko na moment, w którym wreszcie wyznają sobie swoje uczucia ;D
AAAAA !!!! Jeju Jesteś 2 Rowling !!! Życzę wenyyyy !!! Szybko wstawiaj następny
OdpowiedzUsuńświetny! :D
OdpowiedzUsuńHej.:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Miona już się wybudziła i jak na razie wszystko z nią w porządku. Stworzyłaś świetną kreacje człowieka z depresją w takim razie.:) Sama osobiście nie lubię Łasica, ale skoro ma się zmienić, to kto wie, może i ja zmienię swoje nastawienie.:)
A teraz trochę prywaty.:) Dziękuję za komentarz na moim blogu.:)
Czekam na kolejny.:)
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
Rozdzia ljest po prostu piękny ;]
OdpowiedzUsuńObudziła sie dzięki Draco i Lucy ;)
Draco tak czule sie nią opiekuje a ona po prostu go potrzebuje ;)
Tak sobie myślałam , ze Ron jest psychiczny.
Jeszcze tylko Benz został.;/
pozdrawiam i życze weny ;)
zapraszam na mojego bloga na którym polecam opowiadania o Dramione ;]
polecalnia-dhl.blogspot.com
UsuńWspaniały rozdział. Jak to dobrze, że Hermiona w końcu wyzdrowiała :)
OdpowiedzUsuńPiękne! Ja chcę więcej!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, nie lubię Rona ale z jednej strony to trochę mi go szkoda ;) Draco i Hermiona <3 Życzę weny. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńGENIALNY cała historia hermiony i Draco jest strasznie romantyczna oby tak dalej weny <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Hermiona nareszcie się obudziła. Teraz już wszystko będzie lepiej, przynajmniej mam taką nadzieję. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńRozdział - Świetny!
OdpowiedzUsuńFajnie wymyśliłaś to z tym Ronem ;) Lubię go więc to że jest chory wiele tłumaczy :3
Rozdział genialny!! A Draco taki słodki :-) Uwielbiam jak dba o Mione :-) Ron chory psychicznie i zna czasrną magię? Zaintrygowałaś mnie :-)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział !! Weny!!
Cieszę się, że wszystko się ułożyło. Oby ten ich chory rok szkolny już minął i ten Benz się odpieprzył. Radzę go też wysłać do Munga, naprawdę.
OdpowiedzUsuńAstoria, Astoria, Astoria... co by tu z nią zrobić? A co tam, ją też do Munga! Niech się gówniara nie wtrąca. Jeśli Dracze chciałby panią do towarzystwa - pfu, pfu, pfu - to na pewno nie taką, jak ona.
Dobra, wracaj na ziemię, Olek, nie pora na leczenie ludzi!
Mam nadzieję, że następny rozdział dodasz już niebawem, bo nie mogę się doczekać, jak potoczą się ich dalsze losy.
xoxo
Sakura
ale fajnie!! Obódziła się już!! Nie mogę doczekać się ich rozmowy na temat tego ci się stało!! :)
OdpowiedzUsuńBlumelinda
Boże kocham cię kobieto!!!!!!!!!!! Obudziła się!!!!!!!!! Jezu!!!!!!! Kocham cię!!!!!! Uwielbiam!!!!!!!!! i wogole <3333333
OdpowiedzUsuńCzytam od samego początku twojego bloga tylko byłam pod innym kontem ale to nic. A wracając: Ron to dupek. Nie lubie a raczej nie cierpie go ale jestem strasznie ciekawa jak to potem z nim bedzie...xd Czekam Czekam i jeszcze raz czekam! I błagam niech Draco i Hemiona będą w końcu razem bo nie wytrzymam już dłużej! :P
Pozdrawiam.
Dark Liliane
Boski rozdział :) Wiele się wyjaśnia, i ta ich czułość tak się lekko słodko zrobiło :)
OdpowiedzUsuńPięknie :)
Weny:D
Pozdrawiam,Lili:D
ja tu czekam na szczęśliwe zakończenie a ty mi z Ronem wyskakujesz no nie , niech się już nie pojawia , niech będą szczęśliwi . A tak ogólnie to uwielbiam to opowiadanie :-)
OdpowiedzUsuńPięknie!:)
OdpowiedzUsuń-------
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Rozdział geniaaaaalny :) Kocham Twojego bloga, ale Ty po prostu doprowadzisz mnie do depresji, nie wytrzymam do następnego rozdziału :P Uzależniłam się od tej historii :)
OdpowiedzUsuńA.Abrams
Och! Jak to pięknie zakończyłas! Prześlicznie. Ja już nie wiem co powiedzieć, dawno nie czułam tak pozytywnego podźwięku po przeczytaniu rozdziału. Super ;**
OdpowiedzUsuńSłodko, słodko, słodko <3 Rzygam tęczą ale oczywiście w pozytywnym znaczeniu.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wspaniały. Nie mogę doczekać się następnego <3
slodziutko i swietnie! narawde, bardzo milo sie czytalo Nie pasuje tylko bardzo maly szczegol- Draco mowiacy do Hermiony "Lwico". Takie to obce, malo czule i zimne... Lepsze byloby juz "Mala" czy nawet "Szlamciu"- oba takie uroczo przekorne, ale "Lwica" stanowczo nie pasuje
OdpowiedzUsuńFajny rozdział..tak dużo emocjii..świetny;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
Julie;*
music-of-lover.blogspot.com
No weź przez ciebie cały czas beczę! :> Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńsuper,super,super rozdział!!! kiedy następny???
OdpowiedzUsuńPiękny roździał <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i jestem pewna , że będzie w nim tyle samo emocji co w tym :)
/M
AAA! O kurcze..ten rozdział jest cudowny. Prawie się popłakałam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam...weny to ci chyba zyczyć nie muszę :] Całuski
Nati:*
Jaki ten Draco jest kochany. Po prostu ideał *.*
OdpowiedzUsuńDobrze, że Mionka się wybudziła choć i tak wkurza mnie to, że Ron jest w Mungu mimo wszystko mogli go zamknąć w tym Azkabanie xD
czekam an kolejny rozdział i zapraszam do siebie na nowy :
http://wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com
pozdrawiam ciepło Avad Ka ;*
Twoje rozdział są zajebiste :**
OdpowiedzUsuńOjej jak słodko <3 Szkoda tylko, że dodajesz co raz rzadziej rozdziały... tzn nic nie mówię, bo sama nie jestem lepsza,ale musisz wiedzieć, że każdego dnia zaglądam i sprawdzam czy nic nie dodałaś.
OdpowiedzUsuńDraco jest kochany... właściwie to kiedy nie jest? Muszę ci powiedzieć, że ten rozdział był naprawdę dobry zawsze każdy kolejny jest co raz lepszy ale to było super. Szkoda mi trochę Rona.. tzn wiem, że to niedobry wredny rudy łasic ale zawsze pozostaje taki sentyment.
Pozdrawiam i życzę weny.
friends-hogwart-story.blogspot.com
Superowo!
OdpowiedzUsuńGenialny!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam.
bowszystkocodobre.blogspot.com
Dotarłam z małym opóźnieniem za co Cię stokrotnie przepraszam!
OdpowiedzUsuńBoże, nawet nie wiesz jak się cieszę, że ona się obudziła!
Po prostu aż mi lepiej, lżej i w ogóle. ♥
A w sumie dobrze, że Rona zamknęli... Może go wyleczą i będzie z nim lepiej.
Ściska, pozdrawiam i wenkę przesyłam!
Koralina
Draco jest bardzo kochany. Szkoda mi troche Rona, bo w sumie to go lubie. Rodzial oczywiscie swietny, ale zdecydowanie za krotki :)
OdpowiedzUsuń~theeverly
Hej :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak bardzo to ja wpłynąłem na los Rona (zamiast Azkaban to św. Mung) ale to była dobra decyzja. To mu dało trochę ludzkich uczuć. Jak czytamy o psychopacie to od razu chcemy go usunąć (zwłaszcza kiedy zagraża głównemu bohaterowi), za to jeśli czytamy o osobie chorej psychicznie to nagle jest nam przykro i tej osobie współczujemy... Zobacz chociażby na komentarze. Po poprzednimi rozdziałami było "Ron do Azkabanu", "Jak ja nienawidzę Rona", "Ron jest zły" itd itp. A teraz? Zacytuję Koralinę która pisała powyżej: "A w sumie dobrze, że Rona zamknęli... Może go wyleczą i będzie z nim lepiej." oraz Karolinę D.: "Sama osobiście nie lubię Łasica, ale skoro ma się zmienić, to kto wie, może i ja zmienię swoje nastawienie."
Samym tym, że Ron jest chory umysłowo a nie po prostu zakochanym psychopatą sprawiłaś że ludzie przestali go aż tak nienawidzić
Co zaś do treści rozdziału - jest on niewiele gorszy od poprzedniego ale nadal lepszy od większości rozdziałów ;)
Trzymaj tak dalej
Pozdr.
Inquisiter :)
( http://wolnewnioski.blogspot.com/ )
Co do pomysłu choroby, o był w moje głowie od samego początku :) Tak jak pisałam wcześnie, lubię Rona i nie chciałam zrobić z niego sukinsyna bez ludzkich uczuć jak mogła się na początku wydawać, tylko człowieka, który nie był w stanie sobie poradzić z koszmarem jaki przeżył. Mam nadzieje, że to mi się udało, zresztą, jego wątek będzie rozwinięty w dalszej części opowiadanie :)
UsuńSuper rozdział :) Włożyłaś w niego naprawdę wiele emocji :)
OdpowiedzUsuńMotyw ze światełkiem był świetny :) Z początku myślałam, że chodzi o przysłowiowe "świtełko w tunelu", ale dobrze, że nie miałam racji :P
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :)
DiaMent.
Mam nadzieje że szybko pojawi się nowy. Kocham twojego bloga. Świetnie piszesz - a rozdział boski.
OdpowiedzUsuńNormalnie nie moge się doczekać . Oby jak najszybciej. POzdrawiam - /Kiniaaa
Kiedy nn? *-*
OdpowiedzUsuńŚwietny. I więcej nie mogę powiedzieć, bo odebrało mi mowę. ^^
OdpowiedzUsuńObudziła się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nareszcie!! czyli to nie wina Rona... ale to nie usprawiedliwia że zachowywał się jak idiota. Lecę czytać.
OdpowiedzUsuńJ.K.
Piękne! Prawdziwa miłość ! To poświęcenie Draco..
OdpowiedzUsuńCuuuuudoo ! *__*
A Ron ? Nareszcie go odsunęłaś !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
CzytelniczkaGreen.
Dobra Ron jest out. Został jeszcze tylko ten pieprzony ( sorry ale inaczej się tego nie da określić ) nauczyciel.
OdpowiedzUsuń- Tula
Jezu, Draczee dzięki za niego !!! Jeszcze tylko ten Benz zabić też !! Oby z Mionką już wsszystko było dobrze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
A tak sobie myślę, że fajnie by było, jakby Benz "przypadkiem" spadł z wieży astronomicznej .-.
OdpowiedzUsuńŁał ! Ale akcja !
OdpowiedzUsuńŁał ! Ale akcja !
OdpowiedzUsuńŁAŁ ! Co za akcja ! Jestem ciekawa , czy ludzie w śpiączce też słyszą i czują, tak jak Hermiona .
OdpowiedzUsuń"Zamilknął" nie "zamilkną".
OdpowiedzUsuńStało się jak myślałam z Ronem, cóż, szło się tego spodziewać po objawach..mania prześladowcza, omamy słuchowe i wzrokowe - rozmowy ze zmarłymi..żal mi go..do pewnego stopnia..