sobota, 5 października 2013

Rozdział 37


Kolejny tydzień Hermiona również spędziła w Skrzydle Szpitalny, choć jej zdaniem czuła się już dobrze. Najchętniej wróciłaby do siebie, gdyż tu stale się nudziła. Owszem, przyjaciele odwiedzali ją często, a Lucy opuszczała ją tylko, gdy Malfoy wyprowadzał ją na spacery, ale pomimo tego strasznie się tu męczyła. Nienawidziła bezczynności, a teraz leżała bez przerwy już drugi tydzień. Jedynym plusem było to, że pozbyła się już kołnierza i usztywnień na rękach. Pozostała jedynie kwestia nóg. Nie wiedzieć dlaczego, ale to właśnie na nie zaklęcie podziałało najbardziej i utworzyło złamania otwarte. Jednak dla Gryfonki nie był to żaden argument.

- Malfoy, do jasnej cholery, zrób coś w końcu! Ja tu nie wytrzymam ani minuty dłużej.

Marudziła szatynka, gdy Ślizgon przyszedł do niej po lekcjach. Od kilku dni słyszał tę samą śpiewkę.

- Granger, mówiłem ci już, że Pomfrey w życiu się na to nie zgodzi.


- Zawsze powtarzasz, jaki to jesteś wszechmocny i w ogóle, więc wysil się choć raz i zrób coś, żeby mnie stąd wypuścili.

- Zachowujesz się jak rozkapryszona gówniara.

Blondyn uśmiechnął się złośliwie, na co brązowooka zmarszczyła gniewnie brwi, krzyżując ręce na piersi.

- Nie będę z tobą rozmawiać, póki mnie stąd nie wyciągniesz.

Teraz naprawdę przypominała rozpieszczoną dziewczynkę, ale mało ją to obchodziło. Ważne było wyjście z tego cholernego szpitala.

- Granger, nie wygłupiaj się.

Odpowiedziała mu jednak cisza. Gryfonka siedziała z naburmuszoną miną, wpatrując się w jeden punkt.

- Przysięgam, że kiedyś uduszę cię gołymi rękami.

Warknął blondyn, po czym podniósł się z krzesła i wyszedł. Myślał gorączkowo, co ma zrobić. Uzdrowicielka wyraźnie powiedziała, że nie wypuści Hermiony, ponieważ jej nogi są jeszcze w nienajlepszym stanie. Musiał znaleźć jakiś sposób, aby ta złośnica mogła się poruszać bez używania dolnych kończyn. I nagle go olśniło. Od razu skierował się na 7 piętro, ale już na 4 znalazł tego, którego szukał.

- Potter!

Wybraniec odwrócił się i poczekał, aż Ślizgon do niego podejdzie.

- Co cię do mnie sprowadza?

- Musisz mi pomóc.

Wytłumaczył mu całą sytuację z Hermioną, ale ten nadal nie wiedział, co ma z tym wspólnego.

- Dobra, powiedz mi lepiej, czego ty tak właściwie ode mnie oczekujesz?

- Musisz się ze mną wymknąć ze szkoły, a resztę wytłumaczę ci po drodze.

Harry wahał się przez chwilę, ale w końcu ciekawość i odwieczne zamiłowanie do łamania zasad zwyciężyły.

- Niech będzie, idziemy.

*****

Ginny krążyła po zamku, szukając swojego chłopaka. Miał wyjść na chwilę, a nie było go już dobre trzy godziny. Była wszędzie, nawet w bibliotece, ale i tak go nie znalazła. Powoli zaczynała się niepokoić. Teraz zmierzała na kolacje, mając nadzieję, że tam go spotka. Jednak, gdy tylko weszła do Wielkiej Sali i przeczesała wzrokiem stół Gryffindoru, nigdzie nie zauważyła czarnej czupryny ukochanego. Odruchowo spojrzała w stronę Ślizgonów i zorientowała się, że tam również brakuje pewnego blondyna. Była prawie pewna, że nieobecność akurat tej dwójki nie jest przypadkowa. Nie zastanawiając się długo, podeszła do Blaise i Pansy.

- Hej, nie wiedzie może, gdzie są Harry i Draco?

Zapytała, siadając naprzeciwko pary.

- Nie, ostatni raz widziałem Smoka po lekcjach, a potem poleciał do Miony.

- Ale go tam nie ma. Zniknął mniej więcej w tym samym czasie, co Harry.

- Jak znam życie, to znowu coś…

Zabini jednak nie dokończył, gdyż drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się z hukiem, a przez nie przeszli Wybraniec i Draco, który prowadził coś dziwnego. Nie zważając na to, że wszyscy się na nich gapią, skierowali się do stołu Slytherinu.

- Gdzie wy byliście i, co to niby jest?

Zapytał Diabeł, patrząc na przyprowadzoną rzecz.

- Wózek.

Powiedział z dumą Smok. Był z siebie bardzo zadowolony i nawet nie próbował tego ukryć.

- A można wiedzieć, po co wam to?

- Ruda, pomyśl trochę. To chyba oczywiste, że dla Granger.

- Ona na to nie pójdzie.

Stwierdziła dobitnie Pansy, przyglądając się wózkowi inwalidzkiemu.

- Niech tylko spróbuje. Czy ty masz pojęcie, ile się namęczyliśmy, żeby to zdobyć? Poza tym, sama mi powiedziała, że nie będzie ze mną rozmawiać, póki nie wyciągnę jej ze szpitala, więc niech nawet nie próbuje marudzić.

Dziewczyny nadal nie były przekonane, co do tego genialnego pomysłu, ale Blaise wyglądał na zafascynowanego.

- Chodźmy do niej od razu. Muszę zobaczyć, jak to cudo działa.

Brunet podniósł się z miejsca i w towarzystwie dwójki kumpli skierował się w stronę wyjścia, kompletnie ignorując dziewczyny.

- Czarno to wiedzę, ale chodźmy z nimi.

Stwierdziła ruda i już po chwili dołączyły do chłopaków. Przez całą drogę dyskutowali na temat tego, jak Hermiona zareaguje na genialny pomysł Dracona. W końcu dotarli na miejsce.

- No to wchodzimy.

Rzucił Smok i jedną ręką otworzył drzwi. Szatynka oczywiście leżała w swoim łóżku, wpatrując się tempo w sufit. Jednak gdy usłyszała skrzypienie zawiasów, przeniosła wzrok na swoich przyjaciół.

- Po co wam to?

Zapytała, podnosząc się na łokciach i patrząc nieufnie na wózek. Ci jednak nie zdążyli nic odpowiedzieć, gdyż pojawiła się pani Pomfrey.

- Można wiedzieć, co państwo tu robią? Chyba mówiła, że macie przychodzić góra po dwie osoby.

- Tak, ale my przyszliśmy zabrać Granger.

- Panie Malfoy, ile razy mam panu powtarzać, że ona nie może jeszcze wyjść? Chodzenie byłoby dla jej nóg zbyt dużym obciążeniem.

- Wiem, wiem, ale to cudo rozwiąże nasz problem.

To mówiąc, wskazał na stojący przed nim wózek. Kobieta spojrzała na niego z powątpiewaniem, więc zaczął mówić dalej.

- Przypilnuje, żeby z niego nie schodziła. Jak stąd wyjdzie, to poczuje się lepiej, co pozytywnie wpłynie na stan jej zdrowia, a my się nią zajmiemy. Po eliksiry będę do pani przychodził, a Granger będzie mogła nadrobić zaległości.

Uzdrowicielka miała sporo wątpliwości, co do tego przedsięwzięcia.

- A, co na to sama zainteresowana?

Zwróciła się w końcu do Hermiony. Ta jednak sama nie była zdecydowana. Z jednej strony średnio uśmiechało jej się poruszanie na tym czymś, ale z drugiej w końcu, by stąd wyszła.

- Obiecuje, że nie będę chodzić.

Powiedziała w końcu, gdyż chęć opuszczenia tego miejsca zwyciężyła.

- Niech wam będzie.

Pani Pomfrey wiedziała, że z tą szóstką, na czele z panem Malfoyem nie ma szans na wygraną.

- Tak!

Krzyknęli jednocześnie i już po chwili byli przy Hermione. Nim jednak posadzili ją na wózku, Draco zdjął z siebie koszulkę i podał ją szatynce.

- Myślę, że to lepsze, od tej białej szmaty.

Dziewczyna uśmiechnęła się do niego uroczo i przyjęła ubranie.

- To może byście się tak odwrócili.

Powiedziała, widząc, że chłopaki nadal stoją jak gdyby nigdy nic.

- Ja też?

Zapytał z nadzieją blondyn, za co został zgromiony wzrokiem.

- Ty w szczególności!

Chłopak zaśmiał się, ale posłusznie stanął tyłem. Hermiona, dzięki pomocy przyjaciółek, już po chwili była gotowa.

- Już.

Rzuciła, a chłopak ponownie na nią spojrzeli. Czarny t-shirt Malfoya był na nią o wiele za duży i sięgał dziewczynie do połowy uda. Draco bardzo delikatnie wziął Gryfonkę na ręce i posadził ją na wózku.

- Ja prowadzę!

Żachnął się Zabini, podchodząc do szatynki.

- Nie mam mowy. Ja skombinowałem tu cudo, ja prowadzę.

Smok i Diabeł zaczęli się kłócić o to, kto ma trzymać wózek i nie wyglądało na to, aby mieli dojść do porozumienia.

- Spokój!

Krzyknęła w końcu brązowooka, nie mogą już znieść tych wrzasków.

- Malfoy, ustąp mu. Uwierz mi, że jeszcze ci się znudzi wożenie mnie tym czymś.

Blondyn zrobił naburmuszoną minę, patrząc z wyrzutem na szatynkę.

- Dobra! Blaise, na trzecim piętrze oddajesz mu wózek i koniec dyskusji. O ile się nie mylę, to mieliście mnie stąd zabrać.

Zab z triumfalnym uśmiechem złapał za uchwyty i zaczął prowadzić Gryfonkę w stronę wyjścia.

- Tak właściwie, to skąd wy to wzięliście?

Zapytała panna Granger, gdy byli już na korytarzu.

- Pożyczyliśmy go z jakiegoś mugolskiego szpitala.

- Malfoy, ale ja pytam poważnie.

- Ale ja nie żartuje.

Hermiona spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami, ale ten wyglądał na niewzruszonego.

- Jak to?! Ukradliście go?!

- To za dużo powiedziane. Potter udawał, że ma coś z nogą i oni nam dali ten wózek, żeby zawieść go na jakieś naświetlenie, czy jakoś tak. No, a my wyjechaliśmy tym ze szpitala i wróciliśmy tu.

- Harry! Myślałam, że chociaż ty jesteś mądrzejszy!

Zbeształa Wybrańca, na co ten zaraz zaczął się tłumaczyć.

- Hermi, przecież jak tylko wydobrzejesz, to go oddamy. A poza tym, mają ich tam dużo.

Szatynka pokręciła z niedowierzaniem głową, ale nic już nie powiedziała.

- Dobra, trzeba zobaczyć jaką to cudo rozwija prędkość.

Stwierdził Blaise, po czym zaczął biec i wykonywać wózkiem różne dziwne zwroty.

- Zabini, ty idioto! W tej chwili zwolnij!

Krzyknęła Gryfonka, czując, że to się źle skończy.

- Diabeł kretynie, jak coś jej się stanie, to cię zabije!

Wrzasnął Drcao, przyspieszając kroku.

- Spokojnie, panuje nad sytuacją.

Mówiąc to odwrócił głowę, nie patrząc przed siebie.

- Blaise, ściana!

Brunet szybko się odwrócił i gwałtownie zahamował, przez co szatynka o mało nie wylądowała na ziemi. Pozostali znaleźli się przy nich niemal natychmiast.

- Stary, zabiję cię! Jesteś kompletnym idiotą i więcej nie dotykasz tego wózka!

Blondyn był wściekły, a Zabiniemu było głupio.

- Mionka, wybacz mi.

- Dobra, ale ja chyba jednak wolę, żeby Malfoy prowadził.

Niebieskooki uśmiechnął się triumfalnie i już po chwili ponownie ruszyli. Gdy doszli do schodów, Draco za pomocą różdżki uniósł Hermionę i tak w końcu dotarli na piąte piętro.

- Nareszcie w domu.

Stwierdziła szatynka z szerokim uśmiechem. Miała już serdecznie dość ponurego Skrzydła Szpitalnego.

- W sumie, to my was już chyba zostawimy.

Powiedziała Pansy z tajemniczym błyskiem w oku, a pozostała trójka się z nią zgodziła, więc już po chwili Prefekci zostali sami.

- To, co robimy?

Zapytał blondyn, gdyż nadal stali przy drzwiach.

- Posiedźmy w salonie, brakowało mi tego kominka.

Chłopak od razu spełnił jej prośbę. Podjechał do kanapy i posadził na niej dziewczynę. Jej nogi ulokował na poduszce, a sam usiadł za nią tak, że mogła oprzeć się o jego tors, co oczywiście zrobiła. Nie odzywali się do siebie, ale to im nie przeszkadzało, gdyż każde było pogrążone we własnych myślach. Szatynka myślała tylko o jednym, a mianowicie o Ronie. Teraz, gdy wszystko przemyślała jej stosunek do niego zmienił się diametralnie. Nie zapomniała o wszystkich krzywdach i przykrych słowach, ale chociaż wiedziała, czym były one spowodowane. Ten biedny chłopak nie mógł sobie poradzić z koszmarem, jakim była wojna i strata bliskich osób. Pamiętała, jak bardzo Ron przeżywał śmierć Freda. Starał się tego nie okazywać i dusił wszystko w sobie, ale jak widać nie przyniosło to najlepszych rezultatów. Miała tylko nadzieję, że rudzielec poradzi sobie z chorobą. Nie mogła zrozumieć, jak nikt mógł nie zauważyć tak diametralnej zmiany chłopaka, nawet ona i Harry. Przyjaźnili się od tylu lat, a oni nic nie zrobili, nie pomogli mu. Teraz, pomimo tych wszystkich przykrych zdarzeń, miała wyrzuty sumienia. Ron potrzebował bliskich i wsparcia, a oni go zawiedli. Nagle z rozmyślań wyrwał ją głos blondyna.

- O co chodzi?

Zapytał, widząc w jej oczach nie tylko odbijające się płomienie, ale i smutek.

- O nic.

- Udam, że tego nie słyszałem, a ty tym razem nie będziesz kłamać.

Szatynka westchnęła zrezygnowana. Była pewna, że on jej nie zrozumie, nigdy nie lubił Weasleya.

- O Rona.

- Zamknęli go, nie masz się czego bać.

- Nie w tym rzecz.

Zamilkła, lecz czując na sobie pytające spojrzenie Ślizgona, zaczęła mówić dalej.

- Przyjaźniliśmy się tyle lat, a my z Harrym nawet nie zauważyliśmy, że dzieje się z nim coś złego. Gdybyśmy w porę się zorientowali, można by tego wszystkiego uniknąć.

- Granger błagam, on cię o mało nie zabił, a ty teraz masz jakieś cholerne wyrzuty sumienia?

- Ale on jest chory i nie miał mu kto pomóc.

Draco kompletnie nie rozumiał jej toku rozumowania. Dobra, może i rudzielec miał problem, ale to nie zmieniało faktu, że urządził jej piekło na ziemi.

- Znienawidził byś Blaise, gdyby z powodu choroby zaczął cię krzywdzić?

Zapytała, widząc powątpiewanie na twarzy arystokraty. Chłopak zamyślił się na chwilę, ale odpowiedz była prosta, nie. Milczał jednak, a to była dla Gryfonki najlepsza odpowiedź.

- No więc właśnie. Ron nie jest zły, tylko się pogubił i potrzebuje pomocy.

Blondyn postanowił z nią nie dyskutować, tym bardziej, iż wiedział, że ma racje. Siedzieli tak jeszcze jakiś czas, póki Hermiona nie zaczęła ziewać.

- Ktoś tu jest śpiący. Już zabieram cię do sypialni.

- Nie, chcę się wykąpać.

Ślizgon spojrzał na nią z politowanie i już miał coś powiedzieć, ale mu przerwała.

- Błagam cię, tylko nie zaczynaj tej samej gadki, co pani Pomfrey, bo to zaczyna być nudne.

Mówiąc to, posłała mu najsłodszy uśmiech na jaki ją było stać.

- Jesteś nieznośna.

Stwierdził tylko, sadzając dziewczynę na wózku. Zaprowadził ją do łazienki i zabrał się za szykowanie kąpieli.

- Możesz już iść.

Powiedziała, gdy wanna napełniła się wodą, a Ślizgon nadal był w łazience.

- Wydaje mi się, że jednak przydałaby ci się pomoc.

Z łobuzerskim uśmiechem zbliżył się do niej i kucnął, tak że ich twarze znajdowały się na tej samej wysokości.

- Możesz być spokojny, dam sobie radę.

- A może jednak?

Mówiąc to położył rękę na jej odsłoniętym kolanie, co wywołało u dziewczyny przyjemny dreszcz, jednak nie dała nic po sobie poznać.

- Malfoy, w tej chwili wyjdź!

Była już nieco poirytowana, chciała się w końcu normalnie wykąpać, a on oczywiście musiał jej to utrudniać.

- Już, zdejmę ci tylko opatrunek i znikam.

Zaśmiał się, odsuwając do tyłu, aby mieć lepszy dostęp do jej nóg. Hermiona poczuła jego smukłe palce na łydce i kolejny dreszcz przeszył jej ciało. „Ogarnij się dziewczyno!” Warknęła jej podświadomość, przywołując ją do porządku. Po chwili opatrunki były zdjęte i odsłoniły dwie spore, ale prawie zgojone rany.

- Jak skończysz to mnie zawołaj, trzeba ci założyć nowe opatrunki.

Pościł jej oczko i już go nie było. Hermiona rozebrała się do naga, po czym niepewnie zaczęła podnosić się z wózka. Chwyciła się brzegu wanny, czując dość ostry ból w piszczelach. Zacisnęła jednak zęby i powoli weszła do ciepłej wody. Dokładnie tego jej było trzeba, chwili relaksu. Jej mięśnie zaczęły się rozluźniać, a troski odeszły w niepamięć. Spędziła tak dobre dwadzieścia minut, nim w końcu uznała, że pora wyjść. Tym razem jednak usiadła na krawędzi wanny, aby móc się swobodnie wytrzeć. Na szczęście Draco pomyślał o ręczniku, jedyne czego jej brakowało to rzeczy do przebrania. Całe szczęście, że miała ze sobą różdżkę, więc bez trudu przywołała do siebie koszulę nocną i czystą bieliznę. I tym sposobem po chwili siedziała na wózku już ubrana. Postanowiłam nie wołać Malfoya, tylko sama do niego jechać, bo w końcu tyle chyba mogę zrobić bez niczyjej pomocy. Wyjechałam z łazienki, po czym byłam już przed drzwiami blondyna i zapukałam.

- Proszę.

Nacisnęłam klamkę, po czym pchnęła drzwi tak, aby móc spokojnie przejechać. Dopiero, gdy byłam w środku zorientowałam się, iż Draco stoi oparty nonszalancko o filar łóżka i ma na sobie jedynie bokserki.

- Czy ty możesz się ubrać?

Warknęła, czując jak się rumieni. Nawet po takim czas momentami ją onieśmielał, a szczególnie, gdy był półnagi.

- Nie.

Z łobuzerskim uśmiechem podszedł bliżej i podprowadził wózek do swojego łóżka.

- Możesz mi założyć te opatrunki?

Czuła jak jej serce zaczyna bić szybciej, gdy położył jej ręce na ramionach. „Uspokój się wariatko!” Ganiła ją podświadomość, ale to nic nie dawało. Draco widział reakcje dziewczyny na niego i dawało mu to niemałą satysfakcję.

- Właśnie to robię.

Wziął ją na ręce i posadził na łóżku.

- Poczekaj tu chwilę.

Oddalił się w stronę biurka, gdzie trzymał maści i bandaże, przeznaczone dla Gryfonki. Za to Hermiona w tym czasie mogła podziwiać jego idealnie wyrzeźbione plecy, nogi i… tyłek. W końcu jednak z trudem odwróciła wzrok, bojąc się, że zostanie przyłapana. Po chwili Smok miał już wszystko, co potrzebne i siedział obok szatynki.

- No to jedziemy.

Nabrał na palce maść i zaczął ją wcierać w pierwszą ranę. Kolejny dreszcz przeszedł przez ciało dziewczyny. Przez te dwa tygodnie zdążyła zapomnieć, jak bardzo ten gad na nią działa i perfidnie to wykorzystuje. Jego dłoń błądziła po jej nodze, nie tylko w miejscu rany. Brakowało mu jej i to bardzo. Gdy umierała, zadał sobie sprawę, co tak naprawdę do niej czuje. Podczas jej śpiączki nie raz obiecywał sobie, że jak tylko się obudzi wszystko jej powie. Jednak teraz cała odwaga go opuściła i nawet nie wiedział, jak miałby się za to zabrać. „ Jestem żałosny” stwierdził w duchu, smarując drugą ranę. Po chwili skończył i zabandażował obie nogi.

- Dobra Granger, go…

Podniósł wzrok i zamilknął. Dziewczyna leżała na jego poduszce i spała. Draco mimowolnie się uśmiechnął. Bardzo cicho odstawił maść na szafkę nocną, po czym położył się obok szatynki. Przykrył ich oboje kołdrą i objął brązowooką, a ta natychmiast się w niego wtuliła, mrucząc z zadowolenia.

- Moja lwica.

Nawet się nie obejrzał, gdy i on odpłynął do krainy Morfeusza.

*****

Gdy pierwsze promieni słońce wdarły się do sypialni pewnego Ślizgona, Hermiona zaczęła się budzić. Czuła się dziwnie szczęśliwa, było jej ciepło i bardzo przyjemnie. Powoli uchyliła powieki i od razu zrozumiała, skąd u niej taka euforia. Jej wzrok natrafił na idealnie wyrzeźbiony, męski tors, a gdy spojrzała wyżej, ujrzała twarz blondyna. Draco jeszcze spał, ale i tak wyglądał bardzo kusząco. Szatynka delikatnie podniosła głowę, aby sprawdzić, która jest godzina. Była 6:12, czyli najwyższa pora, aby wstać. W końcu nie chciała się spóźnić pierwszego dnia, po tak długiej nieobecności. Choć najchętniej nie wychodziłaby z łóżka, zaczęła budzić Smoka.

- Draco, wstawaj.

Ślizgon drgnął, po czym otworzył oczy. Gdy tylko ujrzał leżącą obok niego dziewczynę, na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Nie chcę wstawać.

Mruknął, przyciągając ją bliżej siebie, a ta mimowolnie się zaśmiała.

- Nie było mnie na zajęciach dwa tygodnie, a teraz jeszcze mam się spóźnić?

- Tak.

- Nie mam mowy albo wstajesz ze mną, albo idę sama.

Wiedziała, że to na niego podziała, bo na pewno nie pozwoliłby jej pójść gdziekolwiek samej.

- Dobra, niech ci będzie. Odbijemy sobie wieczorem.

Wyszeptał jej do ucha, przygryzając je delikatnie, po czym wstał i przeszedł na drugą stronę łóżka, aby posadzić szatynkę na wózku.

- To ja jadę do siebie, a potem spotkamy się w salonie.

Posłała mu uroczy uśmiech, po czym opuściła jego pokój. Gdy była już w swojej sypialni, zauważyła na biurku pokaźny stos pergaminów. Podjechała bliżej i zaczęła je przeglądać. Jakie było jej zdziwienie, gdy zorientowała się, że są to notatki z ostatnich dwóch tygodni. Było tu wszystko, łącznie z historią magii. Nie mogła uwierzyć własnym oczom, ale musiała przyznać, że te zapiski bardzo jej się przydadzą, tym bardziej, że były tu również zanotowane wszystkie zadane prace. W wyśmienitym humorze podjechała do szafy i zaczęła w niej grzebać. Gdy wybrała już ubrania, pojechała do łazienki, która na szczęście była wolna. Szykując się myślała o Draconie. Teraz czuła się przy nim jeszcze bezpieczniej niż kiedyś. Tylko teraz pojawiało się pytanie, on traktuje ją jak przyjaciółkę, czy coś więcej? Z jednej strony, przyjaciele na pewno się nie całują i nie zachowują tak jak oni. Jednak z drugiej, szatynka wolała konkrety, nie lubiła niedomówień, a Smok nigdy jasno nie dał jej do zrozumienia, kim dla niego jest. Może to i głupie, ale ona musiała usłyszeć te dwa magiczne słowa, aby mieć pewność. Gdy była już gotowa, wyjechała z łazienki, a jej miejsce zajął blondyn. On jednak ogarnął się bardzo szybko i już po chwili byli w drodze do Wielkiej Sali.

- Jesz z nami.

Oznajmił blondyn, gdy byli już na miejscu. Hermiona nie protestowała, gdyż wiedziała, że i tak nie ma nic do gadania, w końcu to on kierował wózkiem. Podprowadził ją do wolnego miejsca i próbował wziąć na ręce, ale ta zaprotestowała.

- Przecież tyle chyba mogę zrobić sama?

Doceniała jego starania, ale fakt, iż była od niego całkowicie zależna w ogóle jej nie odpowiadał. Zawsze była samodzielna, a teraz?

- Jak Pomfrey zobaczy, że wstajesz, to mnie zabije, a ciebie przywiąże do łóżka w Skrzydle Szpitalnym, więc jak będzie?

Uśmiechnął się ironicznie, na co Gryfonka tylko prychnęła, krzyżując ręce na piersi. Ślizgon stłumił chichot i posadził dziewczynę na ławce. Nie minęła chwila, a dosiedli się do nich Blaise i Pansy.

- No witam nasze gołąbeczki, widzę, że jak zwykle razem.

Zacmokał brunet, za co został zgromiony wzrokiem przez Prefektów. Nim jednak ci zdążyli cokolwiek powiedzieć, odezwała się Pan.

- Miona, jak się czujesz?

- W sumie całkiem nieźle. Rany się goją, kości już też raczej w porządku. Teraz tylko czekać, aż uwolnię się od tego żelastwa.

Tu wskazała na stojący za nią wózek, a wszyscy zaczęli się śmiać. Tak minęło im całe śniadanie. Gdy skończyli jeść opuścili Wielką Salę. Byli tak zajęci rozmową, że dotarli pod klasę, zapominając o swoich rzeczach.

- Malfoy, nie mamy książek!

Krzyknęła w końcu Gryfonka, gdy zrozumiała, dlaczego jeszcze nikogo nie ma pod klasą. Przez swoje niedopatrzenie, oni byli tu sporo wcześniej.

- Nie panikuj, zaraz je tu…

Blondyn sięgnął do kieszeni, w której niestety nie znalazł tego, czego szukał.

- Cholera, różdżki też nie ma.

- Dobra, mamy jeszcze czas, więc idź po torby, a ja tu poczekam. Moja leży na łóżku.

- Chyba nie myślisz, że cię tu zostawię?

- Popadasz w paranoje. Przestań marudzić i idź po te torby. Przecież nic mi się nie stanie.

Ślizgon nadal nie wyglądał na przekonanego, ale w końcu ustąpił.

- Niech będzie.

Odwrócił się i szybkim krokiem odszedł. Hermiona z braku lepszego zajęcia bezmyślnie wpatrywała się w ścianę. Było jeszcze za wcześnie, aby ktokolwiek tu przyszedł, dlatego bardzo się zdziwiła, słysząc stukot obcasów. Odwróciła głowę i aż jęknęła. Ku niej zmierzała Dafne w towarzystwie dwóch koleżanek. „Mam przerąbane.” Pomyślała optymistycznie, gdy uświadomiła sobie, że nie ma różdżki i jest kompletnie bezbronna.

- Ooo kogo ja widzę, nasza szlama. Co, Draco w końcu przejrzał na oczy i dał ci kosza?

Tym razem głos Ślizgonki nie był przesłodzony, tylko przepełniony pogardą. Dziewczyny mierzyły się wzrokiem, choć Hermiona była na straconej pozycji, starała się trzeźwo myśleć.

- Tak się składa, że zaraz tu wróci. Poszedł tylko po nasze torby, więc nie masz na, co liczyć kretynko.

Szatynka mówiła spokojnie, panując nad emocjami. Nie chciała dać się sprowokować.

- Posłuchaj mnie, ty plugawa szlamo, nie wiem czym go omotałaś, ale dobrze ci radzę, daj mu święty spokój. Draco to arystokrata i mężczyzna, który potrzebuje kobiety, takiej jak ja, a ty jesteś tylko jego chwilowym kaprysem. Zostawi cię jak brudną szmatę.

Próbowała nie dać po sobie poznać, że ta suka uderzyła w jej czuły punkt. Bała się właśnie porzucenia. Jednak nie mogła tego pokazać, nie przy nich.

- Jak sama powiedziałaś, Draco to prawdziwy facet i szczerze wątpię, aby gustował w takich puszczalskich idiotkach jak ty. Poza tym, jakoś nie zauważyła, żeby pałał do ciebie miłością. Powiedz mi, czy ty naprawdę jesteś aż tak pusta, żeby nie zauważyć, że on cię nie chcę?

Dafne zmrużyła gniewanie oczy, jak ona śmiała tak do niej mówić? Nie miała zamiaru puścić jej tego płazem.

- Hmm, ale ciekawe, co powie nasz Smok, gdy jego ulubiona szlama przypadkiem skręci sobie kark?

Blondynka obeszła wózek i stanęła za nim. Nagle zaczęła go pchać, co sprawiło, że Hermiona odczuła narastający w niej niepokój. Nie wiedziała, co ma zrobić i, co ją czeka. Zatrzymać wózka nie mogła, a tym bardziej z niego zejść. Jej strach osiągnął apogeum, gdy Ślizgonka zatrzymała się przy schodach.

- No to miłej przejażdżki szlamo.

- Nie… proszę.

Jęknęła szatynka, ale to nic nie dało. Dafne bez żadnych skrupułów popchnęła wózek do przodu, a ten zaczął zjeżdżać w dół. Gryfonka trzymała się kurczowo podpórek, modląc się o cud. Cholernie się bała, gdyż wiedziała, że taki upadek w jej stanie nie wróży niczego dobrego. Po zjechaniu z kilku schodów, wózek się przechylił, a panna Granger wiedziała, że już po niej. Zacisnęła mocno powieki, przygotowując się na upadek, jednak nic takiego nie nastąpiło. Otworzyła niepewnie oczy i zorientowała się, że wózek unosi się co najmniej metr nad ziemią. Odwróciła głowę i u szczytu schodów ujrzała Goyle’a z uniesioną różdżką i trzy wściekłe Ślizgonki. Nie minęła chwila, a szatynka znalazła się obok nich.

- Nic ci się nie stało?

Zapytał Gregory, patrząc badawczo na dziewczynę. Ta pokręciła tylko przecząco głową, gdyż była zbyt oszołomiona, aby coś powiedzieć.

- Możesz mi powiedzieć, co ty wyczyniasz?!

Zapytała w końcu Dafne, patrząc z wyrzutem na chłopaka, który wszystko jej zepsuł.

- Ratuje Hermionę przed pustą wariatką.

Blondynka aż poczerwieniała ze złości, a jej towarzyski prychnęły z oburzenia.

- Jak śmiesz tak…

- Co tu się do jasnej cholery dzieje?!

Wrzasnął Draco, który pojawił się przy nich i od razu zauważył, że coś jest nie tak. Omiótł wzrokiem całą sytuacje. Po jednej stronie stała wyraźnie wkurzona Greengrass ze swoją świtą, a po drugiej Goyle z zaciętym wyrazem twarzy. Granger była za nim i wyglądała na zdezorientowaną, a wręcz zlęknioną.

- Powie mi ktoś w końcu, o co tu do ciężkiej cholery chodzi?

Zirytował się Smok, gdy wszyscy uparcie milczeli.

- Dracusiu, to nic…

- Ta kretynka zepchnęła Hermionę ze schodów.

Przerwał Ślizgonce Gregory, widząc, że ta i tak nie powie prawdy. Malfoy wytrzeszczył oczy, po czym rzucił torby i natychmiast znalazł się przy Gryfonce.

- Nic ci nie jest? Nic sobie nie zrobiłaś? Boli cię coś?

Pytał, trzymając jej twarz w obu dłoniach i patrząc głęboko w oczy. Od wypadku jeszcze bardziej przejmował się jej stanem.

- Nie, Gregory zjawił się w porę.

Zapewniła go, zdobywając się na blady uśmiech. Niebieskooki wstał i podszedł do kolegi.

- Dzięki stary.

Wyciągnął w jego stronę rękę, a ten ją uścisnął. W tym czasie trzy Ślizgonki miały zamiar się ulotnić, ale nie było im to dane.

- A wy dokąd?

Zapytał Draco, odwracając się w ich stronę. Pod klasą zaczęli zbierać się uczniowie i z zainteresowaniem obserwowali przebieg dalszych wydarzeń.

- Nie mam ochoty się z tobą kłócić i wysłuchiwać tej samej śpiewki, więc jeśli nie chcesz mnie wkurzyć jeszcze bardziej, milcz. Spróbuj jeszcze raz choćby pomyśleć, o tym, żeby zrobić coś Granger, a sama wylądujesz w Skrzydle Szpitalnym.

Mówił spokojnie, ale bez problemu można było wyczuć bijącą od niego wrogość.

- Ale…

- Milcz, nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Zapamiętaj tylko, co ci powiedziałem.

Po tych słowach odwrócił się i podszedł do Hermiony, przy której była już reszta.

- Stary, co ta idiotka znowu zrobiła?

Zapytał Blaise.

- Jak jeszcze raz przejdzie mi przez myśl, żeby posłuchać Granger i zostawić ją gdziekolwiek samą, to niech ktoś mnie strzeli Avadą.






Witajcie :)

No i jest tak wyczekiwany przez was rozdział Mam nadzieję, że wam się spodoba i nie rozczarujecie się :)
Chciałabym wam wszystkim podziękować, za to, że jesteście, komentujecie mojego bloga i wspieracie mnie na każdym kroku. To bardzo mi pomaga w dalszym pisaniu :D Jesteście kochani

Pozdrawiam A





43 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Awww *.* W końcu wyszła ze skrzydła <3 Ale ten pomysł z wózkiem genialny ;3 Wyobrażam sobie Harrego w mugolskim szpitalu ubolewającego nad bolącą nogą xD Słodkie, że Malfoy jest teraz taki opiekuńczy i troskliwy. "Moja lwica" <3 Niech on się w końcu odważy i jej powie, że ją kocha. Wtedy będą oficjalnie razem i ja będę oficjalnie szczęśliwa :D Dafne...ARGHYRD! Jak ja jej nie nawidzę! A Goyle jest spoko. Jak widać zmienił swoje nastawienie do Granger po tym, co dla niego zrobiła.
      Rozdział bardzo dobry, jest coraz mniej literówek, ale dlaczego nie odmieniasz imienia "Blaise"? Zamiast "Znienawidził byś Blaise (...)" powinno być Blaise'a.
      Czekam na rozdział i pozdrawiam.

      Usuń
  2. Wspaniały rozdział. Pomysły Draco i Blaisa są cudowne. Czekam na kolejna notkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! Po prostu cudeńko!
    Draco i Hermiona tworzą razem idealną parkę, oby wreszcie zdobyli się na to, by powiedzieć te dwa magiczne słowa.
    Goyle jest taki pomocny, a Greengrass taka dziko wkurzająca. CU-DO!
    Ciekawy pomysł z tym wózkiem, przyznam, że na to nie wpadłam. Ciekawe, czy Ci ze szpitala się skapną, że im go brakuje.
    Co by tu jeszcze dodać...? Oj no nie wiem.. jak coś wymyślę to dopiszę.. xD

    xoxo
    Sakura.

    PS By nie robić niepotrzebnego zamieszania, chciałabym poinformować wszystkich moich czytelników osobiście, że brak mi weny, a w przyszłym tygodniu mam Week of Test (nazwa wymyślona przed chwilą, chodzi o sporą ilość sprawdzianów w jednym tygodniu), więc muszę się wstrzymać z pisaniem rozdziałów do przyszłego tygodnia.. Przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejciu cudo <3 skomentowałabym bardziej ale jestem zmęczona, idę spać :) uwielbiam szkoda że dodajesz coraz rzadziej. Oczywiście rozumiem, szkoła itd... Ale mimo wszystko- szkoda :D
    Pamiętaj uwielbiam. Bardzo bradzo bardzo.
    friends-hogwart-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział , wspaniały. Dafne i jej świta to same problemy . Myślałam że na dole był Draco ,a jednak to był Goyle.Tylko zazdrościć talentu.Harry i Draco kradli ?! Super moment.Ale ważne jest to że wyszła że Skrzydła !!! Księżniczka Slytherinu .(Znów piszę z telefonu)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hi hi hi, ale fajnie :) Nareszcie wyszła z tego skrzydła!! Bardzo mi się podoba, że Draco jest taki opiekuńczy :D nie mogę się doczekać, aż wreszcie powiedzą sobie co do siebie czują, no i oczywiście wyczekiwanej przez wszystkich scenie. :P Pozdrawiam i życzę dużo weny i jak najszybszego nowego rozdziału :D


    Blumelinda

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział :)
    Pozdrawiam, Dramione True Love :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebisty rozdział !!! Czekam na kolejny i nie napiszę nic więcej, bo brak mi słów. Pozdrawiam i życzę weny. M.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahahahah, Smoczek i Pottus ukradli, pf pozyczyli wozek;) hah, a jaka rozpieszczona hermionka :3 scena z dafne i jej pustymi przyjaciolkami - niesamowita.. Szczerze to w trakcie czytania sama nie wiedzialam kto ja uratuje, obstawiam Draco lub Pansy, a tu slizgon o.o super, a dracze jest taki troskliwy *.* kocham wielbie i szanuje twoj blog mnie uzaleznia /lapciaa..<33

    OdpowiedzUsuń
  10. jeeej *.* dafne to dziwka! :< mam nadzieję że Draco i Herm w końcu bd parą niedługo, bo już się nie mogę doczekać :) kocham ten rozdział... całego bloga... Ciebie! pisz dalej ile wlezie!
    weny: * czekamy na nn :)


    Magnolia

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział ;) Draco taki troskliwy, że aż miło się czyta, no i ma rację twierdząc :"Jak jeszcze raz przejdzie mi przez myśl, żeby posłuchać Granger i zostawić ją gdziekolwiek samą, to niech ktoś mnie strzeli Avadą." Normalnie rozwaliło mnie to zdanie, ale ma 100% racji ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny :)
    Twój Draco jest taki kochany i opiekuńczy ;> Aż chwyta za serce :)
    Ze zniecierpliwieniem czekam na moment aż wyznają sobie wreszcie wszystkie uczucia :)
    Co do Greengrass... Zabiłabym gołymi rękami :P Straszna!
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam,
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
  13. Draco jest taki opiekunczy ;3 swietny rozdzial!!!czekam na kolejny xd mam nadzieje,ze szybko dodasz :)) pozdr.Ania =3

    OdpowiedzUsuń
  14. Hhaha, Zabini prowadzący wózek :) On jest jak duże dziecko xD Greengrass jak zwykle musiała się popisać jakimś genialnym pomysłem, jakim cudem ona jeszcze nie wyleciała z tej szkoły, naprawdę :D
    Draco jak zwykle kochany, mam nadzieję, że nie długo wyzna Hermionie co do niej czuje.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jaki świetny rozdział ;]
    Uwilbiam opiekuńczego i czułego Malfoya.
    Co za pinda z tej Dafne . Juz ja bym ją potraktowała jakąś paskudną klątwą.
    Bardzo miło mnie zaskoczyłaś z tym ,ze uratował ją Goyle.
    Widać,że bardzo chciał sie jakoś zrehabilitować.
    Ostatnie zdanie było świetne ;]
    pozdrawiam i życze weny ;)
    Zapraszam na mojego bloga na którym polecam opowiadania o Dramione ;]
    http://plecalnia-dhl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Genialny rozdział!!! Głupia Dafne!! Dobrze, że Gregory pomógł Hermionie !!

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajny rozdział czekam na kolejny ;)
    Julie
    music-of-lover.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie no, świetny! Naprawdę genialny. Dobrze, ze Mionka doszła juz prawie do siebie. Ach!!! CO ZA SUKA Z TEJ CAŁEJ DAFNE! jak ja sie cieszę, ze gregory zjawił sie na czas. No, ale następny będzie jeszcze dłuższy, nie? ;33

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja. Kochać. Tego. Bloga. xd Nie, no świetnie i zacnie :3 PRZYPOMINAM, że wszyscy kochają SZCZĘŚLIWE zakończenia. ;>

    OdpowiedzUsuń
  20. Na maksa piękne... Poprzednie rozdziały i ten w sumie też, wzruszające, choć smutne...
    Ogółem masz talent... <3
    Lumossy
    im-possible-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. *.* Jezu kocham cię!!!!! Nowy rozdział aaaaa!!!!! <33333333 Kocham Kocham Kocham Kocham ciebie i tego bloga! Mionka nareszcie wyszła. Dafne głupia szmata i ach... nie potrafię powiedzieć za bardzo szczęśliwa jestem^^
    Pozdrawiam i życzę dużoooooo weny,
    Dark Liliane

    OdpowiedzUsuń
  22. Jejku.. Draco jest bardzo uroczy w Twoim opowiadaniu, ale na szczescie nie wyzbyl sie swoich dawnych cech :) Gratuluje talentu

    ~theeverly

    OdpowiedzUsuń
  23. Draco czasami zachowuje się jak Gryfon <3
    Rozdział długi i genialny :***

    OdpowiedzUsuń
  24. Porwali wózek :D hahahhaha
    Greengrass to kompletna idiotka, debilka brak słów :/
    Rozdział świetny ;)
    Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  25. Słodko, słodko, słodko!
    AAAAA.
    Jestem tak zadowolona z tego rozdziału, że ja...
    JEST BOSKI!
    Czekam na kolejny <3 Oby Draco w końcu wyznał jej miłość.

    OdpowiedzUsuń
  26. Wkręciłam się w to opowiadanie! ;) Świetnie piszesz! :)
    Ta idiotka, Dafne zawsze musi coś zrobić. ;/ Ona sama zasługuje na zrzucenie ze schodów. :/
    Och ten Draco.... :) Bardzo podoba mi się jego osobowość. Mam nadzieję, że kiedyś przyzna się Mionie do swoich uczuć. :) Jest i byłaby z nich dobrana para. :)
    Ze zniecierpliwieniem czekam na nowy rozdział. ^^

    Pozdrawiam Lily M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  27. aaaa swietny rozdzial nie wiem co tu napisac jesd bardzo dobrze i teraz znow musze zekac na kolejny rozdzial oj ale zego sie nie robi dla przyjemnosci;)
    Pozdrawiam Cynthia

    OdpowiedzUsuń
  28. UWIELBIAM CIE :D koncowka mnie rozbawiła :D a cały rozdział ciekawy i wspaniały :D pomysł z wózkiem xD to było dobre :D
    Weny:P
    Pozdrawiam,Lili

    OdpowiedzUsuń
  29. Hej ;D
    Wpadłam na Twojego bloga przypadkiem, ale wcale tego nie żałuję xD
    dziewczyno, ale ty świetnie piszesz *o*
    mam nadzieję, że poinformujesz mnie o kolejnym rozdziale ;)
    zapraszam do przeczytania meine "Hellheaven" ^^
    mam nadzieję, że nie pożałujesz :)
    Ps. na blogu oprócz opowiadań są też recenzje książek. Liczę na Twoją opinię w sprawie mojej pseudo-książki xd
    Pozdrawiam C.C.Clouds ;*
    http://mybooksmylife.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  30. Kocham Blaise! Jak zwykle wywołał uśmiech na mojej twarzy ;D
    I Draco taki troskliwy to słodkie! A Dafne to bym sama ze schodów zepchnęła xD
    Czekam na nowy rozdział i na te dwa magiczne słowa wypowiadane przez Malfoya.
    Pozdrawiam serdecznie Avadka ;*
    ps u mnie nowy rozdział http://milosny-skandal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  31. Bardzo się cieszę, że Hermiona wraca do zdrowia :):)

    -----
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie lubię Astorii :/ myślę że mało kto ją lubi... Rozdział genialny <3 kiedy będzie następny?
    Pozdrawiam,
    Potterhead

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba chodziło ci od Dafne :)

      Usuń
    2. Sorry, zwykle w dramione to astoria jest ta zła, autokorekta mi poprawiła :/ kiedy będzie nn?

      Usuń
  33. Rozumiem Hermionę, że chce już zejść z wózka. Wiem z doświadczenia, że nie jest to przyjemne...
    Aww, Draco tak strasznie troszczy się o Hermiś :3
    A zachowania tych ślizgonek to nawet nie skomentuje. Zama należę do Slytherin 'u, ale nigdy nie wykorzystałabym czyjejś bezradności.

    OdpowiedzUsuń
  34. Genialne!!! lecę czytać dalej.

    J.K.

    OdpowiedzUsuń
  35. Wreszcie dotarłam! Z dużym opóźnieniem, ale jednak ♥
    Tak więc, jestem naprawdę oczarowana!
    W ogóle pomysł Draco z tym wózkiem... Szczerze mówiąc, to myślałam, że Miona się na to nie zgodzi. I entuzjazm Blaisa gdy zobaczył ten "pojazd". Po prostu bomba! Ale trzeba przyznać, że ten chłopak ma chyba jakieś niespełnione ambicje i powinien zostać kierowcą rajdowy :P A sposób zdobycia wózka, to już w ogóle mistrzostwo! Harry musi być dobrym aktorem.
    Miona to ma dobre serce. Mimo, że Ron ją tak potwornie skrzywdził to jeszcze go żałuje. Świetnie wykreowałaś jej postać! Te wszystkie uczucia wewnętrzne. Bajka po prostu!
    Tak w ogóle to mogliby sobie wyznać uczucia. Bo wiszą w takiej "nicości". Są przesłodcy po prostu! ♥
    A Dafne to bym najchętniej zawiesiła na jednej z wież. Niech się dziewczyna dotleni! TAKA Z NIEJ IDIOTKA po prostu. No działa mi na nerwy!
    Rany, ale żeby Goyle jej pomógł? WOW... Mam nadzieję, że będzie go więcej trochę w kolejnych rozdziałach, bo on naprawdę mnie intryguje. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, to chyba pierwszy tak długi komentarz z mojej strony. :D

      Usuń
  36. Draco tak bardzo się martwi o Mionkę, niech on jej powie że ją kochaa !!
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  37. Wampirzyca \ Intruz16 marca 2016 19:27

    Końcówka wywołała u mnie takie uczucia jak lęk i rozbawienie . Trochę szkoda mi Granger , bo któż chciał by jeździć na wózku ? Tak to ...przechodzę do kolejnego rozdziału !

    OdpowiedzUsuń
  38. "Tępo w sufit" nie "tempo w sufit", "możnaby" razem, "znienawidziłbyś" razem.
    Hmm..jakoś tak czułam, że z tym wózkiem będzie jakaś akcja..Brawo Goyle :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń