czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 46


Prefekci spali w najlepsze wtuleni w siebie. Wczoraj do późna siedzieli u pani Tonks, gdzie ostatecznie zamieszkała Narcyza. Zostali różnie zaproszeni na świąteczny obiad, co bardzo im odpowiadało. Święta zawsze lepiej spędzić w większym gronie, a poza tym pani Malfoy chciała nacieszyć się odzyskanym synem. Nagle ich sen przerwało pukanie w szybę. Hermiona bardzo niechętnie uchyliła powieki. Za nic w świecie nie chciało jej się teraz ruszyć.

- Zabije to ptaszysko.


Mruknął zaspany Draco, który również się obudził.

- Idź ją lepiej wpuść.

- Niby czemu ja?

- Bo cię o to proszę?

- A, co będę z tego miał?

Szatynka nie mogła się powstrzymać przed cichym westchnieniem. Za każdym razem ta sama śpiewka.

- Uprzedzam, ja nie Gryfon, żeby zadowoliła mnie satysfakcja.

Na twarzy dziewczyny mimowolnie pojawił się uśmiech. Nie powiedziała nic, tylko wpiła się w jego usta, całując długo i namiętnie. Za dobrze go znała, aby nie wiedzieć, czego oczekuje w zamian za cokolwiek. A, że ona równie czerpała z tego przyjemność to już zupełnie inna sprawa. Zatracali się w przyjemności, a ręce Ślizgona zaczęły błądzić po ciele brązowookiej.  Jednak sowa za oknem nie dawała za wygraną i robiła coraz więcej hałasu.

- Teraz wpuść to przeklęte ptaszysko.

Mruknęła Gryfonka, odsuwając się od niego kawałek.

- Resztę odbiorę sobie później.

Zamruczał blondyn, wstając z łóżka. Podszedł do okna i wpuścił sowę. Do pokoju wleciał ptak, którego Miona dobrze znała. Sowa zatoczyła koło i po upuszczeniu listu na łóżko odleciała. Smok zamknął okno i w mgnieniu oka znalazł się obok Hermiony.

- Od kogo to?

- Od Ginny.

Gryfonka wyjęła list i zaczęła czytać na głos.



Kochana Hermiono!

Zapraszam Cię dzisiaj na obiad do Nory. Stęskniłam się za Tobą, tak jak cała reszta. Nie pamiętam kiedy ostatnio u nas byłaś, więc nawet nie próbuj się wymigiwać! Masz być u nas dzisiaj o 13 i bez dyskusji. Będzie fajnie. My z Harrym spędzamy kilka dni w Norze, więc to idealna okazja żebyś przyszła. Nie przyjmuje odmowy, więc do zobaczenia niedługo.

Całuje Ginn


Draco nie spuszczał wzroku z Miony, która z każdym kolejnym słowem miała coraz bardziej niewyraźną minę.

- Idziesz ze mną.

Powiedziała nagle, przenosząc wzrok na blondyna. Ten z początku myślał, że żartuje, ale nic na to nie wskazywało.

- Nie ma mowy.

- Ale ja z tobą poszłam do pani Tonks!

- Tak, tylko że moja matka i ciotka cię uwielbiają, a mnie Weasleyowie nienawidzą. Wyjątkiem jest Wiewiórka, ale reszta? Oni mnie nawet do domu nie wpuszczą. Na pewno tam nie pójdę.

W tej kwestii nie miał zamiaru ustąpić. Nie był głupi. Wiedział ile złego jego ojciec wyrządził Weasleyom, a i on sam nie był lepszy. Wątpił, aby rodzina rudzielców nagle zapomniała o tych wszystkich latach nienawiści i sporów. Nie każdy był tak wyrozumiały jak Granger i potrafił wybaczyć nawet największe świństwa. Szatynka spojrzała na niego błagalnie, ale ten był niewzruszony i zrozumiała, że nic nie wskóra, co niezbyt jej się spodobało.

- Świetnie!

Warknęła, wstając gwałtownie z łóżka. Była zła i nawet nie starała się tego ukryć.

- Lwico…

- Idę się wykąpać.

Oznajmiła nie dając mu dokończyć i już jej nie było. „Mam przestane.”, pomyślał optymistycznie Ślizgon i opadł na poduszki, wzdychając ciężko. Nie rozumiał, o co ona się tak wścieka. Przecież z tego, co wiedział była blisko z Weasleyami. Rona przebywał teraz w Mungu, więc o co jej u licha chodzi? „Nigdy jej nie zrozumiem.” W końcu stwierdził, że i tak już nie zaśnie, więc wstał i udał się do kuchni. Miał zamiar udobruchać Granger śniadaniem, a konkretnie naleśnikami, które wychodziły mu najlepiej. Lucy, która również już wstała powlokła się za nim. Usiadła przy jednej z szafek nieopodal blondyna, patrząc na niego wyczekująco. Gdy jej pani robiła coś w kuchni lub jadła zawsze podrzucała jej jakiś smaczny kąsek. Draco jednak kompletnie ją ignorował, co wcale jej się nie spodobało. Zaczęła trącać Ślizgona nosem, a gdy i to nie pomogło skoczyła na niego przednimi łapami.

- Co ty odwalasz bestio?

Zapytał z wyrzutem, patrząc na Lucy, która miała minę w stylu „Nie wiem, o co ci chodzi”. Już chciał wrócić do robienia naleśników, ale suczka zaczęła szczekać, nie dając za wygraną. Nie lubiła być ignorowana.

- O co ci chodzi?!

Pies wstał i z dumnie uniesioną głową usiadał przy lodówce, patrząc wyczekująco na blondyna.

- Na Salazara, ty jesteś tak samo nieznośna jak Granger.

Westchnął zrezygnowany Draco, ale podszedł do lodówki i dał uradowanej suczce plasterek jakiejś wędliny. Ponownie zabrał się za robienie naleśników, które po 10 minutach były gotowe. Usiadł przy nakrytym stole, czekając na szatynkę. Ta pojawiła się po chwili już ubrana, ale nadal z naburmuszoną miną. Bez słowa usiadła przy stole i nalała sobie kawy.

- Zjedz coś.

Zagadnął po chwili Smok, chcąc przerwać tę krępującą cieszę.

- Nie jestem głodna.

Odpowiedziała szczerze i już bez wrogości. Zdała sobie sprawę, że naprawdę zachowuje się niepoważnie, co nie zmieniało faktu, że była zła.

- Akurat.

Prychnął, po czym nałożył jej na talerz naleśniki i polał je syropem klonowym. Gryfonka posłała mu mordercze spojrzenie, ale ten nic sobie z tego nie robił.

- Smacznego.

Hermiona westchnęła ciężko i chcąc nie chcąc wzięła się za jedzenia. Z trudem wmusiła w siebie naleśniki, po czym nalała sobie kolejną filiżankę kawy. Bardziej miała ochotę na coś mocniejszego, ale przecież nie będzie pić z samego rana, a na dodatek przed wizytą u Weasleyów. Odruchowo spojrzała na zegarek. Była 11, czyli zostały jej dwie godziny. Postanowiła jednak iść na spacer.

- Ja się będę już zbierać. Dzięki za śniadanie.

Oznajmiła, wstając od stołu. Skierowała się do przedpokoju, a Draco podążył za nią. Widział, że Gryfonka jest nieobecna i pogrążona we własnych myślach, zastanawiał się tylko dlaczego. Od momentu otrzymania listu od rudej zachowywała się dość dziwnie. „Zrozum tu kobiety.” Szatynka nie zwracając na niego najmniejszej uwagi zarzuciła na siebie krótki, czarny płaszczyk, a wokół szyi owinęła jasnoróżową chustkę, pasującą do sukienki i już chciała wyjść, gdy poczuła jak Smok łapie ją za rękę.

- Nawet się nie pożegnasz?

Zapytał unosząc jedną brew, co pomimo wszystko wywołało na twarzy dziewczyny uśmiech. Podeszła bliżej i szybko cmoknęła Ślizgona w policzek.

- Do zobaczenia Malfoy.

Pożegnała się i wyszła z domu. Na zewnątrz było dość pochmurno i chłodno, ale jej to nie przeszkadzało. Owinęła się ciaśniej chustką i ruszyła do parku. Lubiła tam chodzić, aby się odprężyć. Miała nadzieję, że i tym razem to pomoże. Wiedziała, że to niemądre, ale bała się iść do Nory. Nadal miała wyrzuty sumienie, gdyż uważała, że ta sprawa z Ronem jest po części jej winą. Draco nie raz jej powtarzał, że to głupie, ale ona wiedziała swoje. Szła tak, rozpamiętując wszystkie wydarzenia ostatnich miesięcy i nagle uświadomiła sobie, że stan Rona pogorszył się, gdy ona zaczęła zadawać się z Malfoyem. Doskonale pamiętała ten dzień, gdy Ron przyszedł do niej w tym samym czasie, co blondyn lub, gdy próbował jej wyznać miłość na zakupach przed szkołą. Ta myśl utwierdziła ją w przekonaniu, że jest temu wszystkiemu winna. Oczywiście nie żałowała znajomości z Dracone, co to to nie. On był jedną z lepszych rzeczy, która spotkała ją w życiu. Jednak świadomość, że przez jej szczęście ucierpiał Ron był nie do zniesienia. Zastanawiała się jak ma spojrzeć w oczy Arturowi i Molly. Niecały rok temu stracili jednego syna, a teraz drugi został zamknięty w Mungu. Wcześniej starała się o tym nie myśleć, ale dziś, gdy miała odwiedzić Norę, strasznie się denerwowała. Spacerowała tak po parku, aż w końcu zorientowała się, że jest już późno. Szybko znalazła jakąś ciemną uliczkę i po chwili teleportowała się z cichym trzaskiem. Wylądowała na ścieżce prowadzącej do Nory, która nic się nie zmieniła. Zawsze miała sentyment do tego miejsca, jednak teraz wydało jej się dziwnie obce. Na drżących nogach skierowała się w stronę domu. Gdy znalazła się przed drzwiami czuła jak jej serce zaczyna bić szybciej, a dłonie delikatnie drżą.

- Uspokój się.

Szepnęła sama do siebie, po czym wzięła głęboki wdech i zapukała.

- Otworzę!

Usłyszała krzyk Ginny, co nieznacznie poprawiło jej humor. Już po chwili drzwi otworzyły się, a ruda osóbka rzuciła jej się na szyję.

- Ginn, błagam zaraz mnie udusisz.

Zaśmiała się szatynka, ale odwzajemniła uścisk.

- Ale kiedy ja tak się za tobą stęskniłam.

- Widziałyśmy się dwa dni temu.

Prychnęła starsza Gryfonka, przewracając oczami.

- No właśnie!

Obie zaczęły się śmiać, po czym weszły do domu. W środku Nora również była taka jak dawnej, przytulna, choć nieco zagracona. Ruda poprowadziła przyjaciółkę do kuchni, po której krzątała się pani Weasley, przygotowując obiad.

- Dzień dobry.

Powiedziała Hermiona, uśmiechając się niepewnie.

- Witaj kochaniutka! Jak miło cię widzieć.

Molly z szeroki uśmiechem przytuliła do siebie szatynkę, co ta przyjęła z ogromną ulgą. Może jednak nie będzie tak źle, jak zakładała?

- Dziecinko, jak ty schudłaś. Powinnaś więcej jeść.

Na twarzy brązowookiej zagościł szeroki uśmiech. Pani Weasley nic się nie zmieniła. Pomimo wszystko pozostała tą dobrą i uprzejmą kobietą, którą Hermiona zapamiętała.

- Dobrze, że w końcu nas odwiedziłaś. Już myślałam, że o nas zapomniałaś.

- Oczywiście, że nie.

Panna Granger nie za bardzo wiedziała, co ma powiedzieć. Powód jej braku wizyt w Norze był prosty, ale przecież nie będzie mówić tego nagłos, choć domyślała się, że i tak każdy już wszystko wie. Na szczęście z pomocą przyszła jej Ginny.

- Miona, chodź pomożesz mi nakryć do stołu.

Hermiona uśmiechnęła się z wdzięcznością do przyjaciółki, po czym obie opuściły kuchnie. Brązowooka już miała iść do jadalni, ale ruda pociągnęła ją w stronę tylnego wyjścia z domu.

- Zjemy na dworze, w środku się nie pomieścimy.

- Jak to?

- A, bo ty nic nie wiesz. Dzisiaj na obiedzie będą wszyscy.

- W-wszyscy?

Wydukała szatynka, czując jak ogarnia ją lekka panika.

- No tak. Bill z Fleur jutro jadą do Francji, do jej rodziców, więc mama postanowiła dzisiaj ściągnąć wszystkich. Przyjechał Charlie, będzie Percy, George z Angeliną i Harry. Zaprosiliśmy też pani Tonks, ale napisała, że niestety nie może przyjść.

Ostatni wiadomość nie zdziwiła brązowooką. Andromed chciała teraz jak najwięcej czasu spędzić ze swoją siostrą, ale co się dziwić, w końcu miały do nadrobienie wiele lat rozłąki. Teraz jednak bardziej martwiła ją perspektywa spotkania się ze wszystkimi Weasleyami. Większości z nich nie widziała od pogrzebu Freda. Jak zareagują na jej obecność teraz, gdy wiedzą, że to z jej winy Ron trafił do Munga? Czy będą ją obwiniać, tak jak ona siebie? Te i wiele innych pytań krążyły po jej głowie, ale postanowiła je ignorować. „Przecież nie będzie tak źle.”, pocieszyła sama siebie, po czym pogrążyła się w rozmowie z Ginny, w międzyczasie nakrywając do stołu. Dzięki magii nie zajęło im to dużo czasu i już po chwili wszystko było gotowe.

- Chodźcie na obiad!!

Krzyknęła Molly, wychodząc na zewnątrz, a za nią lewitowała cała masa półmisków z jedzeniem. Po chwili w ogrodzie pojawiała się reszta rodziny. Jako pierwszy szatynkę zauważył Harry.

- Miona, jak miło cię widzieć.

Wybraniec przytulił do siebie przyjaciółkę, a ta odwzajemniała uścisk. Po nim z panną Granger przywitała się cała reszta. Większość wymieniała z nią uściski dłoni i uprzejmości, a jedynie George i Angelina przywitali ją przyjaznym uściskiem. Wszyscy zachowywali się normalnie, poza Arturem, który przyglądał jej się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Hermiona nie miała jednak zbyt wiele czasu, aby o tym rozmyślać, gdyż zaczęła pomagać pani Weasley w rozstawianiu jedzenia. Gdy wszystko było już gotowe, każdy zajął swoje miejsce.

- Smacznego kochani, mam nadzieje, że będzie wam smakować.

Powiedziała Molly z szerokim uśmiechem na ustach. I zaczęli jeść, gawędząc w międzyczasie. Panna Granger siedziała pomiędzy Georgem i Precym, a naprzeciwko niej miejsca zajmowali Ginny z Harrym.  Nie odzywała się za często, raczej słuchała tego, co mówią inni. Pomimo tego, że wszyscy śmiali się i żartowali każdy wiedział, że czegoś tu brakuje. George był nadzwyczaj spokojny i tylko czasami się uśmiechał. Do tej pory nie pogodził się ze śmiercią brata i nie zapowiadało się, aby kiedykolwiek miało to nastąpić. Kolejną osobą, której brakowało był Ron. Nikt nie mlaskał, nie objadał się i nie mówił z pełnymi ustami. Nie przypuszczali, że kiedykolwiek będzie im tego brakowało.

- Hermiono, możesz nam opowiedzieć, co stało się w walentynki?

Zapytał nagle pan Weasley, a wszyscy zamilkli. Szatynka słysząc te słowa zakrztusiła się pitym sokiem. Spojrzała spanikowana na mężczyznę, który bacznie jej się przyglądał. Zapadła grobowa cisza, a brązowooka czuła na sobie spojrzenia wszystkich zgromadzonych. Właśnie takiej sytuacji się obawiała, to dlatego nie chciała tu przychodzić.

- Ja… ja niewiele pamiętam. Straciłam przytomność.

Wydusiła w końcu z siebie, spuszczając wzrok na swoje dłonie. W tym momencie chciała po prostu rozpłynąć się w powietrzu, zniknąć.

- W takim razie, kto złożył szczegółowe zeznania z tego, co zaszło 14 lutego?

Artur nie dawał za wygraną. Wiedział, kto wpakował jego syna do wariatkowa, ale chciał to usłyszeć z jej ust, aby mieć stu procentową pewność, że te wszystkie pogłoski i pomówienie to prawda.

- Tato, proszę cię.

Szepnęła Ginny, widząc, że jej przyjaciółka robi się coraz bledsza. Ojciec jednak kompletnie nie zwracał na to uwagi, świdrując wzrokiem pannę Granger.

- Odpowiedz! I tak wszyscy wiedzą, że zadajesz się ze sługusem Czarnego Pana.

Krzyknął Artur, gdy dziewczyna milczała. Do oczu szatynki napłynęły łzy. Jeszcze nigdy nie widziała pana Weasleya tak wzburzonego, a teraz cały ten gniew był skupiony na niej.

- On nie jest taki jak pan myśli.

Powiedziała w końcu, podnosząc wzrok na Artura. Na Merlina, przecież jest Gryfonką i nie może dać się tak łatwo zastraszyć, co to, to nie.

- Oczywiście, widzę, że już kompletnie cię omotał. Dziewczyno ocknij się, ten człowiek z zimną krwią mordował i torturował niewinnych ludzi!

- Pan nie ma o niczym pojęcia!

- A właśnie, że mam! Przez ciebie i to ścierwo mój syna jest w wariatkowie!

Poczuła, jakby ktoś dał jej w twarz. Te słowa zabolały i to bardzo. Teraz wiedziała, że nie tylko ona uważa się za winną temu wszystkiemu.

- Arturze.

Powiedziała w końcu pani Weasley, widząc, że jej mąż przesadza i to bardzo.

- Co Arturze? Co Arturze? Nasz syn zakochał się w dziewczynie, która nie dość, że prowadza się ze śmierciożercą, to jeszcze wpakowała go do wariatkowa!

- Ron jest w Mungu, bo nikt z was nie zauważył, że dzieje się z nim coś niedobrego! Gdyby ktoś zainteresował się nim wcześniej, nie doszłoby do tego wszystkiego, więc proszę przestać całą winę zrzucać na mnie!

Mówiąc to podniosła się gwałtownie z krzesła. W tym momencie coś w niej pękło. Nie miała zamiaru dać zrobić z siebie kozła ofiarnego. Miała już serdecznie dość. Wiedziała, że to zły pomysł, żeby tu przychodzić. Nie miała zamiaru zostać tu ani chwili dłużej. Było jej coraz ciężej powstrzymywać łzy, a za wszelką cenę nie chciała dać im wypłynąć tutaj przy wszystkich.

- Żegnam.

Powiedziała łamiącym się głosem i ruszyła w stronę wyjścia z podwórka. Słyszała jak Harry i Ginny ją wołają, ale nie miała zamiaru się zatrzymać, nie teraz. Gdy tylko wyszła poza granice Nory teleportowała się z cichym trzaskiem.

- I coś ty najlepszego narobił?!

Wrzasnęła Ginn, gdy Hermiona zniknęła jej z oczu. Była po prostu wściekała. Jak jej ojciec mógł zrobić coś takiego?

- Nie tym tonem moja panno!

- Jak mogłeś tak na nią naskoczyć?! To nie była jej wina! Spójrz lepiej na siebie, trzeba się było bardziej zainteresować synem!

Po tych słowach ze łzami w oczach pobiegła do domu. Czuła się winna, że przez nią Hermiona musiała to wszystko znosić. Nie myślała jednak, że jej ojciec tak na nią naskoczy. Było jej tak strasznie głupio i przykro. Harry stał jeszcze przez chwile w ogrodzie, wpatrując się w pana Weasleya.

- Dziewczyny mają racje, pan niczego nie rozumie.

Stwierdził w końcu Potter, po czym udał się za swoją ukochaną do domu. 

- Gratuluje, straciliśmy już jednego syna, drugi jest chory, a ty chcesz jeszcze doprowadzić do tego, żeby Ginevra się od nas odwróciła? Zastanów się, co robisz.

Oznajmiła Molly, nie spuszczając wzroku z męża. Nie podejrzewałaby go o takie zachowanie. Przecież ta dziewczyna nie była niczemu winna i miała racje, że to oni dopuścili się największego zaniedbania względem swojego syna.

- Popisałeś się tato, nie ma co.

Westchną George i w towarzystwie matki oraz Angeliny udał się do domu, aby porozmawiać z siostrą.

*****

Hermiona teleportowała się w okolice parku, w którym była zaledwie godzinę temu. Dopiero teraz pozwoliła płynąć nagromadzonym łzom. Sama nie wiedziała, dlaczego płacze. Ze złości, bezsilności, czy też żalu? Ale, czy to ważne, łzy dawały jej ukojenie. Czuła się naprawdę niesprawiedliwie potraktowana. Owszem, może i nie była bez winy, ale żeby zaraz obarczać ją całą odpowiedzialnością? To nie było w porządku. Nikt z nich nie starał się postawić na jej miejscu. Z dnia na dzień wieloletnie przyjaciel zmienił się w prześladowcę, przecież jej też było ciężko. Nie żeby się nad sobą użalała. Potrzebowała jedynie odrobinę zrozumienia, czy to tak wiele? Nawet nie zorientowała się kiedy z nieba zaczęły spadać zimne krople deszczu, które mieszały się z jej łzami. Nie zwracała na to jednak uwagi. Szła przed siebie, aż w końcu postanowiła usiąść na jednej z ławek. Ukryła twarz w dłoniach, czując, że powoli zaczyna się uspokajać. Przecież nie może brać sobie całego syfu tego świata na głowę. Ona również ma swoje życie i problemy. Owszem, szkoda jej Rona, ale przecież nie miała możliwości mu pomóc, więc czy był sens się tym zadręczać? Siedziała tak już spokojna, gdy nagle usłyszała czyjś głos.

- Hermiona?

Podniosła głowę i ujrzała dobrze znanego jej chłopaka.

- Witaj Kevin*.

Posłała mu delikatny uśmiech, który brunet natychmiast odwzajemnił.

- Mogę?

Zapytał, wskazując na miejsce obok niej.

- Jasne.

- Co ty tu robisz, przecież pada?

- Jakby nie patrzeć, to ty też nie siedzisz w domu.

- Wracam od kolegi, a ty?

- Siedzę.

Prawdę powiedziawszy nie miała teraz ochoty na żadne rozmowy. Chciała pobyć sama i pomyśleć, ale chłopak nie dawał się tak łatwo zbyć. Cały czas ją zagadywał i wspominał dawne czasy, kiedy to przez krótki czas byli parą.

- A pamiętasz, jak poszliśmy na spacer, a ty zgubiłaś ulubioną bransoletkę? Szukaliśmy jej ponad dwie godziny.

- Tak pamiętam.

Odparła nieco znudzona, nawet na niego nie patrząc.

- Dobrze nam było razem.

Stwierdził Kevin po chwili milczenia, odwracając się w stronę szatynki. Ta spojrzała na niego nieco zdziwiona. Nie podzielała jego zdania. Może i Kevin był wspaniałym chłopakiem, ale nie pasowali do siebie. Gryfonka była osobą o bardzo silnym charakterze, więc potrzebowała faceta, który pomimo wszystko potrafiłby ją zdominować. „Draco”, pomyślała od razu, a na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech, co siedzący obok niej chłopak nieco mylnie odebrał. 

- Miona, dlaczego my tak właściwie nie jesteśmy już razem?

- Bo z tobą zerwała.

Może i była zbyt obcesowa, ale w tym momencie niewiele ją to obchodziło. Nie miała ochoty na tego typu rozmowy.

- Ale ja chcę wiedzieć dlaczego?

- Kevin, proszę cię. Doskonale wiesz, że do siebie nie pasujemy.

- Hermiś, ale mi naprawdę na tobie zależy.

Mówiąc to złapała ją za rękę. Nigdy nie mógł zrozumieć, dlaczego im nie wyszło. Starał się jak mógł, aby było dobrze, a tu nagle BACH! Ona tak po prostu mówi, że to koniec.

- Zrozum, ja nic do ciebie nie czuję. To nie miałoby sensu.

Wstała z ławki, ale chłopak uczynił to samo, nadal trzymając jej dłoń.

- Kevin, daj spokój.

- Miona, ale…

- Czy ty nie rozumiesz, co się do ciebie mówi kretynie?

Słysząc te słowa Gryfonka szybko odwróciła się w stronę przybysza. Doskonale wiedziała, kim on jest.

- Draco.

Powiedziała cicho, jednak Smok najpierw spojrzał na jej rękę, którą nadal trzymał Kevin, a potem na niego samego i już wiedziała, że jest zły.

- Puść ją, jeśli nie chcesz stracić ręki.

Jego głosy był spokojny, co wcale nie czyniło go taki, a wręcz przeciwnie. Nie znosił tego kolesia od pierwszego spotkania, a teraz te szmaciarz miał czelność dotykać jego Granger.

- Nie wtrącaj się koleś. To nie jest twoja sprawa.

Brunet pomimo wszystko puścił brązowooką. Malfoy nie wyglądał na człowieka, z którym warto zadzierać.

- Wręcz przeciwnie i dobrze ci radzę, trzymaj się od Granger z daleka.

- Bo co mi zrobisz?

Warknął brunet, po czym popchnął Ślizgona tak, że ten delikatnie się zachwiał.

- Ostrzegałem.

Warknął Draco z ironicznym uśmiechem, po czym z całej siły uderzył chłopaka w nos. Cios był tak silny, że Kevin upadł, wpadając w znajdującą się za nim kałużę.

- Draco!

Krzyknęła spanikowana Hermiona, widząc, że z nosa jej byłego chłopaka obficie cieknie krew.

- No co? To on zaczął.

Odpowiedział blondyn, niczym pięciolatek, tłumaczący się swojej mamie.

- Ty jesteś nienormalny!

Syknął Kevin podnosząc się z ziemi i usiłując zatamować krwotok z nosa.

- Tylko wariaci są coś warci.**

- Pojeb.

- Licz się ze słowami śmieciu. Chyba, że chcesz stracić jeszcze kilka zębów.

Blondyn już chciał podejść do swojego przeciwnika, ale zatrzymała go Hermiona.

- Nawet o tym nie myśl Malfoy. Wracamy do domu.

Złapała go za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia z parku. Wolała uniknąć kolejnych popisów tych idiotów. Faceci są gorsi niż dzieci.

- Co ty tu tak właściwie robisz?

Zapytała szatynka, gdy zostawili w tyle jej byłego chłopaka.

- Bestia uparła się, żeby wyjść na spacer, a że jest równie uparta, co ty nie miałem zbytnio wyboru.

- W takim razie, gdzie ona jest?!

Pisnęła, czując jak ogania ją panika. Rozejrzała się nerwowo, ale suczki nigdzie nie było.

- Spokojnie, poczekaj chwilę. Lucy!

Nie minęła chwila, a suczka wyłoniła się zza jakiegoś krzaka i podbiegła do Prefektów, merdając w międzyczasie ogonem.

- Ja pierdole.

To jedyne, co przyszło mu do głowy, gdy zobaczył w jakim stanie jest suczka. Po lśniącej, szarej sierści nie było śladu, gdyż teraz cała była ona pokryta błotem. Lucy jednak wyglądała na bardzo zadowoloną z siebie i szczęśliwą.

- No pogratulować. Nie wiesz, że psy uwielbiają taplać się w błocie? Teraz będziesz ją sobie kąpał.

- Od czego niby mam różdżkę?

Zapytał Draco, patrząc na nią z politowaniem

- No cóż, tak też myślałam, że wykąpanie psa wykracza poza zakres twoich umiejętności.

Zakpiła szatynka, uśmiechając się przy tym uroczo. Celowo chciała go podpuścić, gdyż doskonale znała możliwości tej bestii, jeśli chodziło o kąpiel.

- Wykąpanie psa? Chyba sobie kpisz Granger.

Prychnął obudzony blondyn, nie zdając sobie sprawy, na co się porywa. Z determinacją wypisaną na twarzy zapiął psa na smycz i cała trójka ruszyła do domu. Szli dość szybko, gdyż wiosenny deszczyk przeradzał się w prawdziwą ulewę, a oni już i tak byli przemoczeni do suchej nitki. Gdy dotarli do domu, Draco zatrzymał się przy drzwiach, wyciągnął różdżkę i skierował jej koniec na suczkę.

- Wingardium Leviosa.

Lucy uniosła się w powietrze, a Draco wmaszerował z nią do domu.

- Szykuj się na kąpiel mała.

Rzucił Ślizgon, kierując się w stronę łazienki. Szatynka zaśmiała się pod nosem, po czym szybko poszła zarzucić na siebie suche ubrania. Nie mogła przegapić tego widowiska. Dlatego też w mgnieniu oka znalazła się w łazience. Tam na podłodze siedziała cała brudna Lucy, a Draco pochylał się nad wanną, szykując kąpiel. Miał na sobie tylko i wyłącznie mokre dżinsy i wyglądał naprawdę seksownie. Bose stopy, opinające się na biodrach, ciemne spodnie i zmierzwione włosy. Mogłaby tak wpatrywać się w niego godzinami, ale nagle Ślizgon wyprostował się i odwrócił w jej stronę.

- Wiem, że ci się podobam, ale nie musisz pożerać mnie wzrokiem.

Powiedział z szelmowskim uśmiechem, na co na twarzy szatynki pojawiły się dwa rumieńce.

- Weź się lepiej za mycie Lucy.

Blondyn zaśmiał się pod nosem, ale spełnił jej polecenie. W tym czasie Hermiona usiadła po turecku na desce klozetowej, aby mieć dobry widok na wannę i usunąć się z linii ognia.

- No dobra bestio, zaczynamy.

Wziął już nie małą suczkę na ręce, po czym wsadził ją do wanny.

- Granger, a czym ja mam ją umyć?

Zapytał Smok po chwili zastanowienia.

- Już ci daje szampon.

Podeszła do szafki i wyjęła z niej sporą butelkę, po czym podała ją arystokracie i wróciła na swoje miejsce.

- I to ma być niby takie trudne?

Oznajmił z wyższością Draco, gdy zaczął namydlać psa, ale Gryfonka w odpowiedzi uśmiechnęła się tylko pod nosem. „Poczekaj jeszcze chwilę cwaniaku.” I stało się. Gdy Lucy niemal cała była już w pianie wyskoczyła z wanny i niczym burza wybiegła z łazienki.

- Ejj!!

Wrzasnął Ślizgon, puszczając się za nią biegiem. Hermiona już nie mogła wytrzymać i wybuchła głośnym śmiechem. „Przypadkiem” zapomniała powiedzieć chłopakowi, że Lucy wprost nienawidzi piany. Może i lubiła kąpiele, ale na przykład w jeziorze takim jak w Hogwarcie. Ona z trudem, ale nauczyła się radzić z fobią suczki, no ale Draco „niestety” nie miał o niej pojęcia.

- Granger do jasnej cholery, zrób coś!

Słysząc krzyk niebieskookiego opuściła łazienkę, a to co zastała w salonie wywołało u niej kolejny napad śmiechu. Arystokrata leżał rozwalony na środku salonu, cały umazany w szamponie i błocie, a Lucy biegała w kółko, otrzepując się z piany.

- Czy ja ci nie mówiłam, że kąpiel psa, to dla ciebie za dużo?

Wydusiła z siebie, pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu. Niebieskooki spojrzał na nią z rządzą mordu w oczach, po czym nieudolnie podniósł się z podłogi.

- Bardzo śmieszne! Nie mogłaś mi oczywiście powiedzieć, że ten pies to diabeł wcielony? Ale co się dziwić, podobno zwierze upodabnia się do swojego właściciela.

- Hmm… nie, nie mogłam ci powiedzieć.

- Grabisz sobie.

- Nie marudź, tylko chodź. Trzeba wykąpać moje maleństwo. Lucy, do mnie.

Ostatnie zdanie wypowiedziała niby łagodne, ale jednak stanowczo. Suczka nie zastanawiała się długo, tylko podbiegła do swojej właścicielki.

- Przykro mi moja droga, ale to i tak cię nie ominie.

Złapała ją za pasek i zaprowadziła z powrotem do łazienki, a za nimi niechętnie powlókł się naburmuszony Smok. Gdy wszedł do łazienki, ku jego zdziwienie, Lucy stała już w wannie.

- No to teraz siad.

Nakazała Gryfonka, jednak suczka spojrzała na nią krzywo i nie wykonała polecenia.

- I to jest to twoje radzenie sobie z nią?

Zadrwił blondyn, krzyżując ręce na piersi. Teraz to on miał zamiar dobrze się bawić.

- Lucy, siad.

Tym razem jej głos był o wiele bardziej stanowczy, więc suczka bez mrugnięcia okiem wykonała polecenie, co średnio spodobało się Draconowi. Liczył na przedstawienie, a tu nic.

- Grzeczna psinka.

Pochwaliła ją szatynka, po czym sięgnęła po szampon.

- Malfoy, a ty na co czekasz? Zamknij drzwi i chodź mi pomóc.

Draco mrucząc pod nosem coś o przemądrzałych babskach, zamknął drzwi i już po chwili był przy Gryfonce.

- Wystaw ręce.

Ślizgon spojrzał na nią pytająco, na co dziewczyna wywróciła oczami. W końcu złapała jego dłonie i ułożyła je w koszyczek, po czym ponownie sięgnęła po butelkę i wycisnęła na nie szampon.

- No to do roboty.

Stwierdziła wesoło i zaczęła namydlać szyje psa. Pomimo początkowych katastrof teraz bawili się wyśmienicie. Lucy poza otrzepywaniem się z piany i kilkoma próbami ucieczki była w miarę spokojna, w przeciwieństwie do Prefektów. Ci co chwili chlapali się wodą lub pianą, śmiejąc się przy tym w najlepsze. Jednak prawdziwa wojna rozpętała się, gdy Draco zaczął płukać Lucy prysznicem. Strumień wody co chwilę lądował na Gryfonce, która bezskutecznie starała się odebrać mu broń. W końcu kompletnie przestali zwracać uwagę na siedzącą w wannie suczkę. Smok oblewał szatynkę wodą, jednak w pewnym momencie poślizgnął się na zalanej podłodze i, aby utrzymać równowagę złapał się niczego nieświadomej dziewczyny, przez co oboje wylądowali na podłodze.

- Ała.

Jęknęła Miona, czując, że boli ją tyłek, ale pomimo wszystko na jej twarzy gościł szeroki uśmiech. Ślizgona jednak zamiast cokolwiek powiedzieć, usiadł na niej okrakiem i skierował strumień wody prosto na twarz panny Granger.

- W tej chwili przestań!

Piszczała usiłując go z siebie zepchnąć, ale nie przynosiło to najmniejszych efektów, poza rosnącym rozbawianiem jej „oprawcy”.

- A co będę z tego miał?

- Wszystko!

Palnęła bez zastanowienia, a o to właśnie chodziło blondynowi. Odwrócił się, aby zakręcić wodę, dzięki czemu zauważył, iż Lucy nie ma już w wannie, a drzwi do łazienki są uchylone. Nie przejął się tym jednak zbytnio, gdyż teraz miał ciekawsze rzeczy do roboty.

- Wszystko powiadasz?

Zamruczał, pochylając się nad szatynka, która właśnie zdała sobie sprawę, że nieźle się wkopała.

- No to jak będzie?

- Oboje doskonale wiem, że w tej twojej pustej głowie już roi się jakiś pomysł.

Mruknęła, gdy jego usta były już bardzo blisko jej.

- Jak zwykle poprawna odpowiedz panno Granger. 5 punktów dla Gryffindoru.

Zakpił, odgarniając jej mokre włosy z czoła.

- Yhm…

Tylko tyle zdążyła powiedzieć, nim poczuła jego wargi na swoich.

- Uwielbiam cię.

Stwierdził blondyn, przygryzając jej dolną wargę i usiłując pozbawić dziewczynę bluzki. Najbliższy czas miał zamiar spędzić w bardzo konkretny i przyjemny sposób, a i Hermiona wydawała się nie mieć nic przeciwko, gdyż sama zaczęła majstrować przy spodniach Ślizgona. „Jak ja go kocham.” Zdążyła pomyśleć, nim jej umysłem zawładnęło palące pożądanie.  


*Kevin pojawił się w rozdziale 26, gdy Hermiona wraz z Draconem poszła na świąteczne zakupy. Jest to były chłopak panny Granger. Ma czarne włosy jest wysoki i szczupły.
**Cytat z filmu „Alicja w Karinie czarów”



Witajcie :)

Wiem, że na ten rozdział kazałam wam czekać nieco dłużej, ale to nie było zależne ode mnie. Niestety szkoła robi swoje. No ale chyba najważniejsze, że notka w końcu się ukazała. Prawdę powiedziawszy jest ona bardziej przejściowa, więc nie dzieje się tu za wiele, ale to tylko chwilowe :)
Dziękuje wszystkim za cierpliwość i mam nadzieje, że rozdział był wart czekania :D


Pozdrawiam A



43 komentarze:

  1. AAAAA kocham!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3 To wszystko jest takie mega słoooodkie ;)
    Artur zachował się podle i bezmyślnie, Kevin zbyt nachalnie, za to Draco... o Merlinie ja go uwielbiam xD
    Pozdrawiam i życzę weny. I Wesołych Świąt oczywiście!
    dark-family-dtb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no!
    Super <3 Słodko :3
    Merry Christmas :>
    Y♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Przerwać w tym momencie? :o
    dziewczynooo!

    Rozdział jest taaaki słodki, że oh i ah :) Oby tak było zawsze :)

    Pozdrawiam,
    Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskości! Długo czekałam na rozdział i jest!
    Wesołych Świąt!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział, ale ojciec Ginny zachował się bardzo chamsko i niegrzecznie :/
    Życzę weny i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawie :) Artur wykazał się zerowym wyczuciem sytuacji i taktem. Nie powiedziałabym, że właśnie on będzie robił awanturę Hermionie.
    Czyżby między naszymi prefektami kroiło się jakieś niezłe wydarzenie? :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny <3
    Pozdrawiam,
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski rozdział ale oczywiście jestem nie zadowolona z przerwania ostatniej sceny.. Jak mogłaś!? :D Jestem strasznie zła na Artura... zachował się okropnie. Mam nadzieje , że szybko jakoś wyjaśni tą sprawę z Mioną ;3
    Czekam na kolejny mam nadzieje, że będzie szybko!
    Wesołych Świtą! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. No cóż.
    Widać po kim Ron odziedziczył głupotę.
    Jestem ciekawa dalszej akcji.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie spodziewałam się tego po Arturze. Rozdział jest genialny.
    Masz wielki talent, a ja czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  10. Super genialnu rozdział!! Artur przesadził i to bardzo!!! Mam nadzieję, że ją przeprosi! Draco mrr! Uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nareszcie!!! Oczywiście, że wart czekania :) tak jak pisałaś rozdział przejściowy i za wiele się nie dzieje, ale czasami i takie rozdziały są potrzebne
    I tak mi się podobał <3
    Czekam na następny, mam nadzieję, że tym razem trochę szybciej, ale jak nie dasz rady to poczekamy ;) Im dłużej się czeka, tym później większa radość z czytania
    Nie wiem czy dodasz coś jeszcze przed wtorkiem więc już teraz życzę Ci wesołych Świąt, spełnienia marzeń i żeby Cię wena nigdy nie opuściła :*
    A.Abrams

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniały rozdział.
    Nie spodziewałam się takiego zachowania po Arturze, ale cóż...
    Cieszę się, że relacje między prefektami są tak dobre.
    Fajnie, że Narcyza zamieszkała u Andromedy.
    Uwielbiam takie rozdziały. Piszesz wspaniale.
    Wesołych Świąt.
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  13. O matko, już wyobrażam sobie jak musiała wyglądać kąpiel Lucy :) A co do zachowania Artura to jestem w szoku, bo zawsze był spokojnym i wesołym człowiekiem, no i oczywiście jak zwykle nizawodny Draco, który jest zawsze w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie :) kiedy kolejny rozdział? nie mogę sie doczekać :) dużo weny :*
    ~Ania

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny czekam na następny <3 Draco i Miona , Są super. Pozdrawiam i życzę dużo weny.
    ~Olay

    OdpowiedzUsuń
  15. Dodasz nn w swieta? xD

    OdpowiedzUsuń
  16. Miona miala racje mówiac Arturowi , że to nie jest jej wina.
    jaka ja uwielbiam Dracona , który wymierza sprawiedliwosć ;p
    Po co Kevin zaczynal ;p
    I kąpiel Lucy *-*
    To było obłędne ;]
    pozdrawiam.
    Zapraszam do mnie .Polecam blogi o DHL ;)
    http://polecalnia-dhl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. rozdiał jest świetny pozdrawiam i życzę wony oraz wesołych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham cie wies?♡♥♡♥
    No i oczywiście twoje opowiadanie. Wchodzę w szkole na twojego bloga, a tam nic... Więc jestem smutna i nieszczęśliwa... A teraz myślę- ,, No tak. Jutro poprawa do której zapomniałam się nauczyć, muszę rano wstać, zdążyć na autobus itp. itd. no ale co mi tam zobaczę może dodała.''
    I co? Marzenia się spełniają! Rozdział taki słodko-gorzki, ale przecież życie takie jest. Dobrze, że Draco nie poszedł z Mioną bo by źle było. Widzę że już nieźle po północy więc jak mam się jutro obudzić do szkoły (a moja siostra ma wolne :/) to muszę iść spać.
    Czekam z niecierpliwości na nn
    ~Luar Princes
    Wcześniej: Optymistyczna Pesymistka

    OdpowiedzUsuń
  19. Ojej!! Taki fajny rozdzialik, szkoda tylko, że Artur to taki pacan. Dobrze chociaż, że pozostali stoją murem za Mionką. Reszta to poprostu cud miód malina. Taka słodycz. Pozdrawiam
    ~Olciak
    sm-przerwanatradycja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Wyobraź sobie, że czytałam ten rozdział o godzinie 6,30! Świetny... kurcze jak Ty to robisz, że każdy następny rozdział jest lepszy od poprzedniego?;>
    Lucy jest najlepsza!
    Czekam na kolejny.!!!

    OdpowiedzUsuń
  21. Kocham cię i wielbię <3 Ja już naprawdę nie wiem jak komentować te wszystkie rozdziały :D
    Pozdrawiam i życzę wesołych świąt, Dramione True Love :)

    OdpowiedzUsuń
  22. No, no, no
    Supeerrrr!! Tak dlugo czekałam na rozdział i się opłacało. Powiem Ci jedno ten blog jest najlepszy na świecie! Pisz jak najdłużej, bo zawsze ktoś Ci go przeczyta. Wracając do rozdziału Herm i Draco <3 Jak zawsze sweet :) Czekam na następny i życzę dużo weny.
    ~Kochająca Twojego bloga

    OdpowiedzUsuń
  23. O bosche. Wspaniały *.*
    Pamiętaj, Cave nie jest cierpliwa, jeśli chodzi o nowe rozdziały ;)
    Poinformuj mnie proszę, jak odpowiesz na pytania odnośnie nominacji -.^

    OdpowiedzUsuń
  24. ciekawy rozdział, fajna akcja z kąpielą psa :) też tak mam co jakiś czas, ale moja bestia jest malutka, więc łatwo ją okiełznać

    OdpowiedzUsuń
  25. Kocham i czekam na następny <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie myślałam, że Artur okaże sie takim ignorantem. Jakby Herm była temu wszystkiemu winna. Njalepiej to oskarżać innych a nie wiedzieć tego co dzieje się wokół nas. Dobrze, że Ginn i Harry stanęli po stronie Miony, reszta Wesley`ów chyba też.

    A akcja kąpania Lucy - genialna. Jak to Herm sobie wszystko wykombinowała i wkopała Smoka, nie ma co ;)

    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Sweet <3
    Ale ta akcja Weasley-Kevin-Lucy, taka trochę... niedopracowana? No bo Hermiona niby taka załamana po tym co ten stary dziad jej nagadał, potem spotyka Kevina, no, spoko, mogła się trochę pogubić, ale potem jak wróciła do domu i zaczeli kąpać Lucy - już nie ma śladu po jej złym humorze. Ale rozdział i tak super ;)
    Wesołych świąt!
    Koalka

    OdpowiedzUsuń
  28. witaj, przeczytałam Twojego bloga w 2 dni i jestem mile zaskoczona :) jest w nim dramatyzm erotyka, humor i refleksje :) trochę literówek się wkrada, ale to nie jest najważniejsze, oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Powiem ci (to do autorki), że to się robi nudne. Ciągle piszę: zajebiste, cudowne, czekam na kolejne i wiecznie mnie zaskakujesz. Nie moge ci nawet napisać słowa krytyki, bo wszystko jest cholernie perfekcyjne (nie bez powodu czytam tego bloga^^ ). Moje komentarze są jak cała masa innych, nie wyrużnia się i chyba się ofocham... Mogłabyś od czasu do czasu napisać rozdział do dupy, żebym go zrecenzowała, ale nie ty musisz wszystko napisać idealnie, dopięte na ostatni guzik!!! :D. Zatem nie rozumiem przekazuj owego koemtarze, nad którym się trudzę 15 minut xd.
    Pozdrawiam,
    Życzę weny,
    Agnes Delaquere

    OdpowiedzUsuń
  30. Świetny rozdział, ale mam nadzieję, że w następnym zacznie się dziać coś więcej pomiędzy Hermioną a Draconem. Zapraszam również do mnie, nie jest to związane z tematyką Potterowską, ale może Cię zainteresować.

    OdpowiedzUsuń
  31. Moj ulubiony blog . Brawo to co piszesz wychodzi Ci wspaniale . Masz talent pisarski :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Kiedy następny ? Ten blog jest mega !!

    OdpowiedzUsuń
  33. Jezu, uwielbiam Twojego bloga. Czekam na next :)
    Życzę weny!

    A przy okazji zapraszam na prolog mojego Dramione.
    Twoja opinia była by dla mnie bardzo ważna :)
    http://malfoy-and-granger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  34. Mrrrrrr :3
    Ach ten Draco xD....on naprawdę bywa zazdrosny
    No to weny, wesołych, magicznych świąt i czekam na nn
    Pozdr. Paulina.M ^^

    OdpowiedzUsuń
  35. Zastanawia mnie jedno - jak Ty to robisz, że każdy rozdział jest boski i jeszcze lepszy od poprzedniego? :)
    Uwielbiam Twoje opowiadanie :)

    -----
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  36. Wesołych Świąt :)
    paulina

    OdpowiedzUsuń
  37. Kiedu nastepny.?

    OdpowiedzUsuń
  38. Aaaaaa za to że umieściłaś w tym rozdziale cytat z mojego ulubionego filmu to dam komentarz już tutaj (miałam zamiar po przeczytaniu całego opowiadania ale nie wytrzymałam)
    Twoje Dramione jest jednym z najlepszych jakie czytałam. Mówię zupełnie serio. Bardzo podoba mi się twój styl. Uwielbiam to że nawet kiedy w rozdziale jest mało akcji to i tak czyta się go z zapartym tchem.
    Cóż mogę więcej dodać? Tak naprawdę trudno mi okazać podziw jaki wywołało na mnie Twoje opowiadanie.
    A zatem napisze tylko jedno: "Rafaello" XDD
    Ponieważ "Rafaello wyraża więcej niż tysiąc słów" XDD
    Serdecznie pozdrawiam
    Farfalee

    OdpowiedzUsuń
  39. Wampirzyca \ Intruz21 marca 2016 21:26

    Podobał mi się ten rozdział . Był subtelny ,a czasem przebojowy

    OdpowiedzUsuń
  40. "Nieraz" razem, "stuprocentową" razem, "niemałą" razem.
    Ehh..rozumiem złość Artura, ale zapomniał, że Ron znęcał się nad Hermioną..zarówno fizycznie jak i psychicznie, i to on powinien czuć się zażenowany i przepraszać ją za to wszystko.. Niestety, to co się stało z Ronem powinno czegoś go nauczyć, a nie szukać sobie kozła ofiarnego..
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Ten uczuc gdy Malfoy oglada bajki dla dzieci i wykorzystuje z nich mądrosci xd
    《~♡~》

    OdpowiedzUsuń