Prefekci
spali w najlepsze wtuleni w siebie. Wczoraj do późna siedzieli u pani Tonks,
gdzie ostatecznie zamieszkała Narcyza. Zostali różnie zaproszeni na świąteczny
obiad, co bardzo im odpowiadało. Święta zawsze lepiej spędzić w większym gronie,
a poza tym pani Malfoy chciała nacieszyć się odzyskanym synem. Nagle ich sen
przerwało pukanie w szybę. Hermiona bardzo niechętnie uchyliła powieki. Za nic
w świecie nie chciało jej się teraz ruszyć.
-
Zabije to ptaszysko.
Mruknął
zaspany Draco, który również się obudził.
-
Idź ją lepiej wpuść.
-
Niby czemu ja?
-
Bo cię o to proszę?
-
A, co będę z tego miał?
Szatynka
nie mogła się powstrzymać przed cichym westchnieniem. Za każdym razem ta sama
śpiewka.
-
Uprzedzam, ja nie Gryfon, żeby zadowoliła mnie satysfakcja.
Na
twarzy dziewczyny mimowolnie pojawił się uśmiech. Nie powiedziała nic, tylko
wpiła się w jego usta, całując długo i namiętnie. Za dobrze go znała, aby nie
wiedzieć, czego oczekuje w zamian za cokolwiek. A, że ona równie czerpała z
tego przyjemność to już zupełnie inna sprawa. Zatracali się w przyjemności, a
ręce Ślizgona zaczęły błądzić po ciele brązowookiej. Jednak sowa za oknem nie dawała za wygraną i
robiła coraz więcej hałasu.
-
Teraz wpuść to przeklęte ptaszysko.
Mruknęła
Gryfonka, odsuwając się od niego kawałek.
-
Resztę odbiorę sobie później.
Zamruczał
blondyn, wstając z łóżka. Podszedł do okna i wpuścił sowę. Do pokoju wleciał
ptak, którego Miona dobrze znała. Sowa zatoczyła koło i po upuszczeniu listu na
łóżko odleciała. Smok zamknął okno i w mgnieniu oka znalazł się obok Hermiony.
-
Od kogo to?
-
Od Ginny.
Gryfonka
wyjęła list i zaczęła czytać na głos.
Kochana
Hermiono!
Zapraszam
Cię dzisiaj na obiad do Nory. Stęskniłam się za Tobą, tak jak cała reszta. Nie pamiętam
kiedy ostatnio u nas byłaś, więc nawet nie próbuj się wymigiwać! Masz być u nas
dzisiaj o 13 i bez dyskusji. Będzie fajnie. My z Harrym spędzamy kilka dni w Norze,
więc to idealna okazja żebyś przyszła. Nie przyjmuje odmowy, więc do zobaczenia
niedługo.
Całuje
Ginn
Draco
nie spuszczał wzroku z Miony, która z każdym kolejnym słowem miała coraz
bardziej niewyraźną minę.
-
Idziesz ze mną.
Powiedziała
nagle, przenosząc wzrok na blondyna. Ten z początku myślał, że żartuje, ale nic
na to nie wskazywało.
-
Nie ma mowy.
-
Ale ja z tobą poszłam do pani Tonks!
-
Tak, tylko że moja matka i ciotka cię uwielbiają, a mnie Weasleyowie
nienawidzą. Wyjątkiem jest Wiewiórka, ale reszta? Oni mnie nawet do domu nie wpuszczą.
Na pewno tam nie pójdę.
W
tej kwestii nie miał zamiaru ustąpić. Nie był głupi. Wiedział ile złego jego
ojciec wyrządził Weasleyom, a i on sam nie był lepszy. Wątpił, aby rodzina
rudzielców nagle zapomniała o tych wszystkich latach nienawiści i sporów. Nie
każdy był tak wyrozumiały jak Granger i potrafił wybaczyć nawet największe
świństwa. Szatynka spojrzała na niego błagalnie, ale ten był niewzruszony i
zrozumiała, że nic nie wskóra, co niezbyt jej się spodobało.
-
Świetnie!
Warknęła,
wstając gwałtownie z łóżka. Była zła i nawet nie starała się tego ukryć.
-
Lwico…
-
Idę się wykąpać.
Oznajmiła
nie dając mu dokończyć i już jej nie było. „Mam przestane.”, pomyślał
optymistycznie Ślizgon i opadł na poduszki, wzdychając ciężko. Nie rozumiał, o
co ona się tak wścieka. Przecież z tego, co wiedział była blisko z Weasleyami. Rona
przebywał teraz w Mungu, więc o co jej u licha chodzi? „Nigdy jej nie
zrozumiem.” W końcu stwierdził, że i tak już nie zaśnie, więc wstał i udał się
do kuchni. Miał zamiar udobruchać Granger śniadaniem, a konkretnie naleśnikami,
które wychodziły mu najlepiej. Lucy, która również już wstała powlokła się za
nim. Usiadła przy jednej z szafek nieopodal blondyna, patrząc na niego
wyczekująco. Gdy jej pani robiła coś w kuchni lub jadła zawsze podrzucała jej
jakiś smaczny kąsek. Draco jednak kompletnie ją ignorował, co wcale jej się nie
spodobało. Zaczęła trącać Ślizgona nosem, a gdy i to nie pomogło skoczyła na
niego przednimi łapami.
-
Co ty odwalasz bestio?
Zapytał
z wyrzutem, patrząc na Lucy, która miała minę w stylu „Nie wiem, o co ci
chodzi”. Już chciał wrócić do robienia naleśników, ale suczka zaczęła szczekać,
nie dając za wygraną. Nie lubiła być ignorowana.
-
O co ci chodzi?!
Pies
wstał i z dumnie uniesioną głową usiadał przy lodówce, patrząc wyczekująco na
blondyna.
-
Na Salazara, ty jesteś tak samo nieznośna jak Granger.
Westchnął
zrezygnowany Draco, ale podszedł do lodówki i dał uradowanej suczce plasterek
jakiejś wędliny. Ponownie zabrał się za robienie naleśników, które po 10
minutach były gotowe. Usiadł przy nakrytym stole, czekając na szatynkę. Ta
pojawiła się po chwili już ubrana, ale nadal z
naburmuszoną miną. Bez słowa usiadła przy stole i nalała sobie kawy.
-
Zjedz coś.
Zagadnął
po chwili Smok, chcąc przerwać tę krępującą cieszę.
-
Nie jestem głodna.
Odpowiedziała
szczerze i już bez wrogości. Zdała sobie sprawę, że naprawdę zachowuje się
niepoważnie, co nie zmieniało faktu, że była zła.
-
Akurat.
Prychnął,
po czym nałożył jej na talerz naleśniki i polał je syropem klonowym. Gryfonka
posłała mu mordercze spojrzenie, ale ten nic sobie z tego nie robił.
-
Smacznego.
Hermiona
westchnęła ciężko i chcąc nie chcąc wzięła się za jedzenia. Z trudem wmusiła w
siebie naleśniki, po czym nalała sobie kolejną filiżankę kawy. Bardziej miała
ochotę na coś mocniejszego, ale przecież nie będzie pić z samego rana, a na
dodatek przed wizytą u Weasleyów. Odruchowo spojrzała na zegarek. Była 11,
czyli zostały jej dwie godziny. Postanowiła jednak iść na spacer.
-
Ja się będę już zbierać. Dzięki za śniadanie.
Oznajmiła,
wstając od stołu. Skierowała się do przedpokoju, a Draco podążył za nią. Widział,
że Gryfonka jest nieobecna i pogrążona we własnych myślach, zastanawiał się
tylko dlaczego. Od momentu otrzymania listu od rudej zachowywała się dość
dziwnie. „Zrozum tu kobiety.” Szatynka nie zwracając na niego najmniejszej
uwagi zarzuciła na siebie krótki, czarny płaszczyk, a wokół szyi owinęła
jasnoróżową chustkę, pasującą do sukienki i już chciała wyjść, gdy poczuła jak
Smok łapie ją za rękę.
-
Nawet się nie pożegnasz?
Zapytał
unosząc jedną brew, co pomimo wszystko wywołało na twarzy dziewczyny uśmiech.
Podeszła bliżej i szybko cmoknęła Ślizgona w policzek.
-
Do zobaczenia Malfoy.
Pożegnała
się i wyszła z domu. Na zewnątrz było dość pochmurno i chłodno, ale jej to nie
przeszkadzało. Owinęła się ciaśniej chustką i ruszyła do parku. Lubiła tam
chodzić, aby się odprężyć. Miała nadzieję, że i tym razem to pomoże. Wiedziała,
że to niemądre, ale bała się iść do Nory. Nadal miała wyrzuty sumienie, gdyż
uważała, że ta sprawa z Ronem jest po części jej winą. Draco nie raz jej
powtarzał, że to głupie, ale ona wiedziała swoje. Szła tak, rozpamiętując
wszystkie wydarzenia ostatnich miesięcy i nagle uświadomiła sobie, że stan Rona
pogorszył się, gdy ona zaczęła zadawać się z Malfoyem. Doskonale pamiętała ten
dzień, gdy Ron przyszedł do niej w tym samym czasie, co blondyn lub, gdy
próbował jej wyznać miłość na zakupach przed szkołą. Ta myśl utwierdziła ją w
przekonaniu, że jest temu wszystkiemu winna. Oczywiście nie żałowała znajomości
z Dracone, co to to nie. On był jedną z lepszych rzeczy, która spotkała ją w
życiu. Jednak świadomość, że przez jej szczęście ucierpiał Ron był nie do
zniesienia. Zastanawiała się jak ma spojrzeć w oczy Arturowi i Molly. Niecały
rok temu stracili jednego syna, a teraz drugi został zamknięty w Mungu.
Wcześniej starała się o tym nie myśleć, ale dziś, gdy miała odwiedzić Norę,
strasznie się denerwowała. Spacerowała tak po parku, aż w końcu zorientowała
się, że jest już późno. Szybko znalazła jakąś ciemną uliczkę i po chwili
teleportowała się z cichym trzaskiem. Wylądowała na ścieżce prowadzącej do
Nory, która nic się nie zmieniła. Zawsze miała sentyment do tego miejsca,
jednak teraz wydało jej się dziwnie obce. Na drżących nogach skierowała się w
stronę domu. Gdy znalazła się przed drzwiami czuła jak jej serce zaczyna bić
szybciej, a dłonie delikatnie drżą.
-
Uspokój się.
Szepnęła
sama do siebie, po czym wzięła głęboki wdech i zapukała.
-
Otworzę!
Usłyszała
krzyk Ginny, co nieznacznie poprawiło jej humor. Już po chwili drzwi otworzyły
się, a ruda osóbka rzuciła jej się na szyję.
-
Ginn, błagam zaraz mnie udusisz.
Zaśmiała
się szatynka, ale odwzajemniła uścisk.
-
Ale kiedy ja tak się za tobą stęskniłam.
-
Widziałyśmy się dwa dni temu.
Prychnęła
starsza Gryfonka, przewracając oczami.
-
No właśnie!
Obie
zaczęły się śmiać, po czym weszły do domu. W środku Nora również była taka jak
dawnej, przytulna, choć nieco zagracona. Ruda poprowadziła przyjaciółkę do
kuchni, po której krzątała się pani Weasley, przygotowując obiad.
-
Dzień dobry.
Powiedziała
Hermiona, uśmiechając się niepewnie.
-
Witaj kochaniutka! Jak miło cię widzieć.
Molly
z szeroki uśmiechem przytuliła do siebie szatynkę, co ta przyjęła z ogromną
ulgą. Może jednak nie będzie tak źle, jak zakładała?
-
Dziecinko, jak ty schudłaś. Powinnaś więcej jeść.
Na
twarzy brązowookiej zagościł szeroki uśmiech. Pani Weasley nic się nie
zmieniła. Pomimo wszystko pozostała tą dobrą i uprzejmą kobietą, którą Hermiona
zapamiętała.
-
Dobrze, że w końcu nas odwiedziłaś. Już myślałam, że o nas zapomniałaś.
-
Oczywiście, że nie.
Panna
Granger nie za bardzo wiedziała, co ma powiedzieć. Powód jej braku wizyt w
Norze był prosty, ale przecież nie będzie mówić tego nagłos, choć domyślała
się, że i tak każdy już wszystko wie. Na szczęście z pomocą przyszła jej Ginny.
-
Miona, chodź pomożesz mi nakryć do stołu.
Hermiona
uśmiechnęła się z wdzięcznością do przyjaciółki, po czym obie opuściły kuchnie.
Brązowooka już miała iść do jadalni, ale ruda pociągnęła ją w stronę tylnego
wyjścia z domu.
-
Zjemy na dworze, w środku się nie pomieścimy.
-
Jak to?
-
A, bo ty nic nie wiesz. Dzisiaj na obiedzie będą wszyscy.
-
W-wszyscy?
Wydukała
szatynka, czując jak ogarnia ją lekka panika.
-
No tak. Bill z Fleur jutro jadą do Francji, do jej rodziców, więc mama
postanowiła dzisiaj ściągnąć wszystkich. Przyjechał Charlie, będzie Percy,
George z Angeliną i Harry. Zaprosiliśmy też pani Tonks, ale napisała, że
niestety nie może przyjść.
Ostatni
wiadomość nie zdziwiła brązowooką. Andromed chciała teraz jak najwięcej czasu
spędzić ze swoją siostrą, ale co się dziwić, w końcu miały do nadrobienie wiele
lat rozłąki. Teraz jednak bardziej martwiła ją perspektywa spotkania się ze
wszystkimi Weasleyami. Większości z nich nie widziała od pogrzebu Freda. Jak
zareagują na jej obecność teraz, gdy wiedzą, że to z jej winy Ron trafił do
Munga? Czy będą ją obwiniać, tak jak ona siebie? Te i wiele innych pytań
krążyły po jej głowie, ale postanowiła je ignorować. „Przecież nie będzie tak
źle.”, pocieszyła sama siebie, po czym pogrążyła się w rozmowie z Ginny, w
międzyczasie nakrywając do stołu. Dzięki magii nie zajęło im to dużo czasu i
już po chwili wszystko było gotowe.
-
Chodźcie na obiad!!
Krzyknęła
Molly, wychodząc na zewnątrz, a za nią lewitowała cała masa półmisków z
jedzeniem. Po chwili w ogrodzie pojawiała się reszta rodziny. Jako pierwszy
szatynkę zauważył Harry.
-
Miona, jak miło cię widzieć.
Wybraniec
przytulił do siebie przyjaciółkę, a ta odwzajemniała uścisk. Po nim z panną
Granger przywitała się cała reszta. Większość wymieniała z nią uściski dłoni i
uprzejmości, a jedynie George i Angelina przywitali ją przyjaznym uściskiem.
Wszyscy zachowywali się normalnie, poza Arturem, który przyglądał jej się z
nieodgadnionym wyrazem twarzy. Hermiona nie miała jednak zbyt wiele czasu, aby
o tym rozmyślać, gdyż zaczęła pomagać pani Weasley w rozstawianiu jedzenia. Gdy
wszystko było już gotowe, każdy zajął swoje miejsce.
-
Smacznego kochani, mam nadzieje, że będzie wam smakować.
Powiedziała
Molly z szerokim uśmiechem na ustach. I zaczęli jeść, gawędząc w międzyczasie.
Panna Granger siedziała pomiędzy Georgem i Precym, a naprzeciwko niej miejsca
zajmowali Ginny z Harrym. Nie odzywała
się za często, raczej słuchała tego, co mówią inni. Pomimo tego, że wszyscy
śmiali się i żartowali każdy wiedział, że czegoś tu brakuje. George był
nadzwyczaj spokojny i tylko czasami się uśmiechał. Do tej pory nie pogodził się
ze śmiercią brata i nie zapowiadało się, aby kiedykolwiek miało to nastąpić.
Kolejną osobą, której brakowało był Ron. Nikt nie mlaskał, nie objadał się i
nie mówił z pełnymi ustami. Nie przypuszczali, że kiedykolwiek będzie im tego
brakowało.
-
Hermiono, możesz nam opowiedzieć, co stało się w walentynki?
Zapytał
nagle pan Weasley, a wszyscy zamilkli. Szatynka słysząc te słowa zakrztusiła
się pitym sokiem. Spojrzała spanikowana na mężczyznę, który bacznie jej się
przyglądał. Zapadła grobowa cisza, a brązowooka czuła na sobie spojrzenia
wszystkich zgromadzonych. Właśnie takiej sytuacji się obawiała, to dlatego nie
chciała tu przychodzić.
-
Ja… ja niewiele pamiętam. Straciłam przytomność.
Wydusiła
w końcu z siebie, spuszczając wzrok na swoje dłonie. W tym momencie chciała po
prostu rozpłynąć się w powietrzu, zniknąć.
-
W takim razie, kto złożył szczegółowe zeznania z tego, co zaszło 14 lutego?
Artur
nie dawał za wygraną. Wiedział, kto wpakował jego syna do wariatkowa, ale
chciał to usłyszeć z jej ust, aby mieć stu procentową pewność, że te wszystkie
pogłoski i pomówienie to prawda.
-
Tato, proszę cię.
Szepnęła
Ginny, widząc, że jej przyjaciółka robi się coraz bledsza. Ojciec jednak
kompletnie nie zwracał na to uwagi, świdrując wzrokiem pannę Granger.
-
Odpowiedz! I tak wszyscy wiedzą, że zadajesz się ze sługusem Czarnego Pana.
Krzyknął
Artur, gdy dziewczyna milczała. Do oczu szatynki napłynęły łzy. Jeszcze nigdy
nie widziała pana Weasleya tak wzburzonego, a teraz cały ten gniew był skupiony
na niej.
-
On nie jest taki jak pan myśli.
Powiedziała
w końcu, podnosząc wzrok na Artura. Na Merlina, przecież jest Gryfonką i nie może
dać się tak łatwo zastraszyć, co to, to nie.
-
Oczywiście, widzę, że już kompletnie cię omotał. Dziewczyno ocknij się, ten
człowiek z zimną krwią mordował i torturował niewinnych ludzi!
-
Pan nie ma o niczym pojęcia!
-
A właśnie, że mam! Przez ciebie i to ścierwo mój syna jest w wariatkowie!
Poczuła,
jakby ktoś dał jej w twarz. Te słowa zabolały i to bardzo. Teraz wiedziała, że
nie tylko ona uważa się za winną temu wszystkiemu.
-
Arturze.
Powiedziała
w końcu pani Weasley, widząc, że jej mąż przesadza i to bardzo.
-
Co Arturze? Co Arturze? Nasz syn zakochał się w dziewczynie, która nie dość, że
prowadza się ze śmierciożercą, to jeszcze wpakowała go do wariatkowa!
-
Ron jest w Mungu, bo nikt z was nie zauważył, że dzieje się z nim coś
niedobrego! Gdyby ktoś zainteresował się nim wcześniej, nie doszłoby do tego
wszystkiego, więc proszę przestać całą winę zrzucać na mnie!
Mówiąc
to podniosła się gwałtownie z krzesła. W tym momencie coś w niej pękło. Nie
miała zamiaru dać zrobić z siebie kozła ofiarnego. Miała już serdecznie dość.
Wiedziała, że to zły pomysł, żeby tu przychodzić. Nie miała zamiaru zostać tu
ani chwili dłużej. Było jej coraz ciężej powstrzymywać łzy, a za wszelką cenę
nie chciała dać im wypłynąć tutaj przy wszystkich.
-
Żegnam.
Powiedziała
łamiącym się głosem i ruszyła w stronę wyjścia z podwórka. Słyszała jak Harry i
Ginny ją wołają, ale nie miała zamiaru się zatrzymać, nie teraz. Gdy tylko
wyszła poza granice Nory teleportowała się z cichym trzaskiem.
-
I coś ty najlepszego narobił?!
Wrzasnęła
Ginn, gdy Hermiona zniknęła jej z oczu. Była po prostu wściekała. Jak jej
ojciec mógł zrobić coś takiego?
-
Nie tym tonem moja panno!
-
Jak mogłeś tak na nią naskoczyć?! To nie była jej wina! Spójrz lepiej na
siebie, trzeba się było bardziej zainteresować synem!
Po
tych słowach ze łzami w oczach pobiegła do domu. Czuła się winna, że przez nią
Hermiona musiała to wszystko znosić. Nie myślała jednak, że jej ojciec tak na
nią naskoczy. Było jej tak strasznie głupio i przykro. Harry stał jeszcze przez
chwile w ogrodzie, wpatrując się w pana Weasleya.
-
Dziewczyny mają racje, pan niczego nie rozumie.
Stwierdził
w końcu Potter, po czym udał się za swoją ukochaną do domu.
-
Gratuluje, straciliśmy już jednego syna, drugi jest chory, a ty chcesz jeszcze
doprowadzić do tego, żeby Ginevra się od nas odwróciła? Zastanów się, co
robisz.
Oznajmiła
Molly, nie spuszczając wzroku z męża. Nie podejrzewałaby go o takie zachowanie.
Przecież ta dziewczyna nie była niczemu winna i miała racje, że to oni
dopuścili się największego zaniedbania względem swojego syna.
-
Popisałeś się tato, nie ma co.
Westchną
George i w towarzystwie matki oraz Angeliny udał się do domu, aby porozmawiać z
siostrą.
*****
Hermiona
teleportowała się w okolice parku, w którym była zaledwie godzinę temu. Dopiero
teraz pozwoliła płynąć nagromadzonym łzom. Sama nie wiedziała, dlaczego płacze.
Ze złości, bezsilności, czy też żalu? Ale, czy to ważne, łzy dawały jej
ukojenie. Czuła się naprawdę niesprawiedliwie potraktowana. Owszem, może i nie
była bez winy, ale żeby zaraz obarczać ją całą odpowiedzialnością? To nie było
w porządku. Nikt z nich nie starał się postawić na jej miejscu. Z dnia na dzień
wieloletnie przyjaciel zmienił się w prześladowcę, przecież jej też było
ciężko. Nie żeby się nad sobą użalała. Potrzebowała jedynie odrobinę
zrozumienia, czy to tak wiele? Nawet nie zorientowała się kiedy z nieba zaczęły
spadać zimne krople deszczu, które mieszały się z jej łzami. Nie zwracała na to
jednak uwagi. Szła przed siebie, aż w końcu postanowiła usiąść na jednej z
ławek. Ukryła twarz w dłoniach, czując, że powoli zaczyna się uspokajać. Przecież
nie może brać sobie całego syfu tego świata na głowę. Ona również ma swoje
życie i problemy. Owszem, szkoda jej Rona, ale przecież nie miała możliwości mu
pomóc, więc czy był sens się tym zadręczać? Siedziała tak już spokojna, gdy nagle
usłyszała czyjś głos.
-
Hermiona?
Podniosła
głowę i ujrzała dobrze znanego jej chłopaka.
-
Witaj Kevin*.
Posłała
mu delikatny uśmiech, który brunet natychmiast odwzajemnił.
-
Mogę?
Zapytał,
wskazując na miejsce obok niej.
-
Jasne.
-
Co ty tu robisz, przecież pada?
-
Jakby nie patrzeć, to ty też nie siedzisz w domu.
-
Wracam od kolegi, a ty?
-
Siedzę.
Prawdę
powiedziawszy nie miała teraz ochoty na żadne rozmowy. Chciała pobyć sama i
pomyśleć, ale chłopak nie dawał się tak łatwo zbyć. Cały czas ją zagadywał i
wspominał dawne czasy, kiedy to przez krótki czas byli parą.
-
A pamiętasz, jak poszliśmy na spacer, a ty zgubiłaś ulubioną bransoletkę?
Szukaliśmy jej ponad dwie godziny.
-
Tak pamiętam.
Odparła
nieco znudzona, nawet na niego nie patrząc.
-
Dobrze nam było razem.
Stwierdził
Kevin po chwili milczenia, odwracając się w stronę szatynki. Ta spojrzała na
niego nieco zdziwiona. Nie podzielała jego zdania. Może i Kevin był wspaniałym
chłopakiem, ale nie pasowali do siebie. Gryfonka była osobą o bardzo silnym
charakterze, więc potrzebowała faceta, który pomimo wszystko potrafiłby ją
zdominować. „Draco”, pomyślała od razu, a na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech,
co siedzący obok niej chłopak nieco mylnie odebrał.
-
Miona, dlaczego my tak właściwie nie jesteśmy już razem?
-
Bo z tobą zerwała.
Może
i była zbyt obcesowa, ale w tym momencie niewiele ją to obchodziło. Nie miała
ochoty na tego typu rozmowy.
-
Ale ja chcę wiedzieć dlaczego?
-
Kevin, proszę cię. Doskonale wiesz, że do siebie nie pasujemy.
-
Hermiś, ale mi naprawdę na tobie zależy.
Mówiąc
to złapała ją za rękę. Nigdy nie mógł zrozumieć, dlaczego im nie wyszło. Starał
się jak mógł, aby było dobrze, a tu nagle BACH! Ona tak po prostu mówi, że to
koniec.
-
Zrozum, ja nic do ciebie nie czuję. To nie miałoby sensu.
Wstała
z ławki, ale chłopak uczynił to samo, nadal trzymając jej dłoń.
-
Kevin, daj spokój.
-
Miona, ale…
-
Czy ty nie rozumiesz, co się do ciebie mówi kretynie?
Słysząc
te słowa Gryfonka szybko odwróciła się w stronę przybysza. Doskonale wiedziała,
kim on jest.
-
Draco.
Powiedziała
cicho, jednak Smok najpierw spojrzał na jej rękę, którą nadal trzymał Kevin, a
potem na niego samego i już wiedziała, że jest zły.
-
Puść ją, jeśli nie chcesz stracić ręki.
Jego
głosy był spokojny, co wcale nie czyniło go taki, a wręcz przeciwnie. Nie
znosił tego kolesia od pierwszego spotkania, a teraz te szmaciarz miał czelność
dotykać jego Granger.
-
Nie wtrącaj się koleś. To nie jest twoja sprawa.
Brunet
pomimo wszystko puścił brązowooką. Malfoy nie wyglądał na człowieka, z którym
warto zadzierać.
-
Wręcz przeciwnie i dobrze ci radzę, trzymaj się od Granger z daleka.
-
Bo co mi zrobisz?
Warknął
brunet, po czym popchnął Ślizgona tak, że ten delikatnie się zachwiał.
-
Ostrzegałem.
Warknął
Draco z ironicznym uśmiechem, po czym z całej siły uderzył chłopaka w nos. Cios
był tak silny, że Kevin upadł, wpadając w znajdującą się za nim kałużę.
-
Draco!
Krzyknęła
spanikowana Hermiona, widząc, że z nosa jej byłego chłopaka obficie cieknie
krew.
-
No co? To on zaczął.
Odpowiedział
blondyn, niczym pięciolatek, tłumaczący się swojej mamie.
-
Ty jesteś nienormalny!
Syknął
Kevin podnosząc się z ziemi i usiłując zatamować krwotok z nosa.
-
Tylko wariaci są coś warci.**
-
Pojeb.
-
Licz się ze słowami śmieciu. Chyba, że chcesz stracić jeszcze kilka zębów.
Blondyn
już chciał podejść do swojego przeciwnika, ale zatrzymała go Hermiona.
-
Nawet o tym nie myśl Malfoy. Wracamy do domu.
Złapała
go za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia z parku. Wolała uniknąć kolejnych
popisów tych idiotów. Faceci są gorsi niż dzieci.
-
Co ty tu tak właściwie robisz?
Zapytała
szatynka, gdy zostawili w tyle jej byłego chłopaka.
-
Bestia uparła się, żeby wyjść na spacer, a że jest równie uparta, co ty nie
miałem zbytnio wyboru.
-
W takim razie, gdzie ona jest?!
Pisnęła,
czując jak ogania ją panika. Rozejrzała się nerwowo, ale suczki nigdzie nie
było.
-
Spokojnie, poczekaj chwilę. Lucy!
Nie
minęła chwila, a suczka wyłoniła się zza jakiegoś krzaka i podbiegła do
Prefektów, merdając w międzyczasie ogonem.
-
Ja pierdole.
To
jedyne, co przyszło mu do głowy, gdy zobaczył w jakim stanie jest suczka. Po lśniącej,
szarej sierści nie było śladu, gdyż teraz cała była ona pokryta błotem. Lucy
jednak wyglądała na bardzo zadowoloną z siebie i szczęśliwą.
-
No pogratulować. Nie wiesz, że psy uwielbiają taplać się w błocie? Teraz
będziesz ją sobie kąpał.
-
Od czego niby mam różdżkę?
Zapytał
Draco, patrząc na nią z politowaniem
-
No cóż, tak też myślałam, że wykąpanie psa wykracza poza zakres twoich
umiejętności.
Zakpiła
szatynka, uśmiechając się przy tym uroczo. Celowo chciała go podpuścić, gdyż
doskonale znała możliwości tej bestii, jeśli chodziło o kąpiel.
-
Wykąpanie psa? Chyba sobie kpisz Granger.
Prychnął
obudzony blondyn, nie zdając sobie sprawy, na co się porywa. Z determinacją
wypisaną na twarzy zapiął psa na smycz i cała trójka ruszyła do domu. Szli dość
szybko, gdyż wiosenny deszczyk przeradzał się w prawdziwą ulewę, a oni już i
tak byli przemoczeni do suchej nitki. Gdy dotarli do domu, Draco zatrzymał się
przy drzwiach, wyciągnął różdżkę i skierował jej koniec na suczkę.
-
Wingardium Leviosa.
Lucy
uniosła się w powietrze, a Draco wmaszerował z nią do domu.
-
Szykuj się na kąpiel mała.
Rzucił
Ślizgon, kierując się w stronę łazienki. Szatynka zaśmiała się pod nosem, po
czym szybko poszła zarzucić na siebie suche ubrania. Nie mogła przegapić tego
widowiska. Dlatego też w mgnieniu oka znalazła się w łazience. Tam na podłodze
siedziała cała brudna Lucy, a Draco pochylał się nad wanną, szykując kąpiel.
Miał na sobie tylko i wyłącznie mokre dżinsy i wyglądał naprawdę seksownie.
Bose stopy, opinające się na biodrach, ciemne spodnie i zmierzwione włosy. Mogłaby
tak wpatrywać się w niego godzinami, ale nagle Ślizgon wyprostował się i
odwrócił w jej stronę.
-
Wiem, że ci się podobam, ale nie musisz pożerać mnie wzrokiem.
Powiedział
z szelmowskim uśmiechem, na co na twarzy szatynki pojawiły się dwa rumieńce.
-
Weź się lepiej za mycie Lucy.
Blondyn
zaśmiał się pod nosem, ale spełnił jej polecenie. W tym czasie Hermiona usiadła
po turecku na desce klozetowej, aby mieć dobry widok na wannę i usunąć się z
linii ognia.
-
No dobra bestio, zaczynamy.
Wziął
już nie małą suczkę na ręce, po czym wsadził ją do wanny.
-
Granger, a czym ja mam ją umyć?
Zapytał
Smok po chwili zastanowienia.
-
Już ci daje szampon.
Podeszła
do szafki i wyjęła z niej sporą butelkę, po czym podała ją arystokracie i
wróciła na swoje miejsce.
-
I to ma być niby takie trudne?
Oznajmił
z wyższością Draco, gdy zaczął namydlać psa, ale Gryfonka w odpowiedzi
uśmiechnęła się tylko pod nosem. „Poczekaj jeszcze chwilę cwaniaku.” I stało się.
Gdy Lucy niemal cała była już w pianie wyskoczyła z wanny i niczym burza
wybiegła z łazienki.
-
Ejj!!
Wrzasnął
Ślizgon, puszczając się za nią biegiem. Hermiona już nie mogła wytrzymać i
wybuchła głośnym śmiechem. „Przypadkiem” zapomniała powiedzieć chłopakowi, że
Lucy wprost nienawidzi piany. Może i lubiła kąpiele, ale na przykład w jeziorze
takim jak w Hogwarcie. Ona z trudem, ale nauczyła się radzić z fobią suczki, no
ale Draco „niestety” nie miał o niej pojęcia.
-
Granger do jasnej cholery, zrób coś!
Słysząc
krzyk niebieskookiego opuściła łazienkę, a to co zastała w salonie wywołało u
niej kolejny napad śmiechu. Arystokrata leżał rozwalony na środku salonu, cały
umazany w szamponie i błocie, a Lucy biegała w kółko, otrzepując się z piany.
-
Czy ja ci nie mówiłam, że kąpiel psa, to dla ciebie za dużo?
Wydusiła
z siebie, pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu. Niebieskooki spojrzał na nią z
rządzą mordu w oczach, po czym nieudolnie podniósł się z podłogi.
-
Bardzo śmieszne! Nie mogłaś mi oczywiście powiedzieć, że ten pies to diabeł
wcielony? Ale co się dziwić, podobno zwierze upodabnia się do swojego
właściciela.
-
Hmm… nie, nie mogłam ci powiedzieć.
-
Grabisz sobie.
-
Nie marudź, tylko chodź. Trzeba wykąpać moje maleństwo. Lucy, do mnie.
Ostatnie
zdanie wypowiedziała niby łagodne, ale jednak stanowczo. Suczka nie
zastanawiała się długo, tylko podbiegła do swojej właścicielki.
-
Przykro mi moja droga, ale to i tak cię nie ominie.
Złapała
ją za pasek i zaprowadziła z powrotem do łazienki, a za nimi niechętnie powlókł
się naburmuszony Smok. Gdy wszedł do łazienki, ku jego zdziwienie, Lucy stała
już w wannie.
-
No to teraz siad.
Nakazała
Gryfonka, jednak suczka spojrzała na nią krzywo i nie wykonała polecenia.
-
I to jest to twoje radzenie sobie z nią?
Zadrwił
blondyn, krzyżując ręce na piersi. Teraz to on miał zamiar dobrze się bawić.
-
Lucy, siad.
Tym
razem jej głos był o wiele bardziej stanowczy, więc suczka bez mrugnięcia okiem
wykonała polecenie, co średnio spodobało się Draconowi. Liczył na
przedstawienie, a tu nic.
-
Grzeczna psinka.
Pochwaliła
ją szatynka, po czym sięgnęła po szampon.
-
Malfoy, a ty na co czekasz? Zamknij drzwi i chodź mi pomóc.
Draco
mrucząc pod nosem coś o przemądrzałych babskach, zamknął drzwi i już po chwili
był przy Gryfonce.
-
Wystaw ręce.
Ślizgon
spojrzał na nią pytająco, na co dziewczyna wywróciła oczami. W końcu złapała
jego dłonie i ułożyła je w koszyczek, po czym ponownie sięgnęła po butelkę i
wycisnęła na nie szampon.
-
No to do roboty.
Stwierdziła
wesoło i zaczęła namydlać szyje psa. Pomimo początkowych katastrof teraz bawili
się wyśmienicie. Lucy poza otrzepywaniem się z piany i kilkoma próbami ucieczki
była w miarę spokojna, w przeciwieństwie do Prefektów. Ci co chwili chlapali
się wodą lub pianą, śmiejąc się przy tym w najlepsze. Jednak prawdziwa wojna
rozpętała się, gdy Draco zaczął płukać Lucy prysznicem. Strumień wody co chwilę
lądował na Gryfonce, która bezskutecznie starała się odebrać mu broń. W końcu
kompletnie przestali zwracać uwagę na siedzącą w wannie suczkę. Smok oblewał
szatynkę wodą, jednak w pewnym momencie poślizgnął się na zalanej podłodze i,
aby utrzymać równowagę złapał się niczego nieświadomej dziewczyny, przez co
oboje wylądowali na podłodze.
-
Ała.
Jęknęła
Miona, czując, że boli ją tyłek, ale pomimo wszystko na jej twarzy gościł
szeroki uśmiech. Ślizgona jednak zamiast cokolwiek powiedzieć, usiadł na niej
okrakiem i skierował strumień wody prosto na twarz panny Granger.
-
W tej chwili przestań!
Piszczała
usiłując go z siebie zepchnąć, ale nie przynosiło to najmniejszych efektów,
poza rosnącym rozbawianiem jej „oprawcy”.
-
A co będę z tego miał?
-
Wszystko!
Palnęła
bez zastanowienia, a o to właśnie chodziło blondynowi. Odwrócił się, aby
zakręcić wodę, dzięki czemu zauważył, iż Lucy nie ma już w wannie, a drzwi do
łazienki są uchylone. Nie przejął się tym jednak zbytnio, gdyż teraz miał
ciekawsze rzeczy do roboty.
-
Wszystko powiadasz?
Zamruczał,
pochylając się nad szatynka, która właśnie zdała sobie sprawę, że nieźle się
wkopała.
-
No to jak będzie?
-
Oboje doskonale wiem, że w tej twojej pustej głowie już roi się jakiś pomysł.
Mruknęła,
gdy jego usta były już bardzo blisko jej.
-
Jak zwykle poprawna odpowiedz panno Granger. 5 punktów dla Gryffindoru.
Zakpił,
odgarniając jej mokre włosy z czoła.
-
Yhm…
Tylko
tyle zdążyła powiedzieć, nim poczuła jego wargi na swoich.
-
Uwielbiam cię.
Stwierdził
blondyn, przygryzając jej dolną wargę i usiłując pozbawić dziewczynę bluzki.
Najbliższy czas miał zamiar spędzić w bardzo konkretny i przyjemny sposób, a i
Hermiona wydawała się nie mieć nic przeciwko, gdyż sama zaczęła majstrować przy
spodniach Ślizgona. „Jak ja go kocham.” Zdążyła pomyśleć, nim jej umysłem
zawładnęło palące pożądanie.
*Kevin
pojawił się w rozdziale 26, gdy Hermiona wraz z Draconem poszła na świąteczne
zakupy. Jest to były chłopak panny Granger. Ma czarne włosy jest wysoki i
szczupły.
**Cytat
z filmu „Alicja w Karinie czarów”
Witajcie :)
Wiem, że na ten rozdział kazałam wam
czekać nieco dłużej, ale to nie było zależne ode mnie. Niestety szkoła robi
swoje. No ale chyba najważniejsze, że notka w końcu się ukazała. Prawdę
powiedziawszy jest ona bardziej przejściowa, więc nie dzieje się tu za wiele,
ale to tylko chwilowe :)
Dziękuje wszystkim za cierpliwość i
mam nadzieje, że rozdział był wart czekania :D
Pozdrawiam A♥
AAAAA kocham!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3 To wszystko jest takie mega słoooodkie ;)
OdpowiedzUsuńArtur zachował się podle i bezmyślnie, Kevin zbyt nachalnie, za to Draco... o Merlinie ja go uwielbiam xD
Pozdrawiam i życzę weny. I Wesołych Świąt oczywiście!
dark-family-dtb.blogspot.com
Nie no!
OdpowiedzUsuńSuper <3 Słodko :3
Merry Christmas :>
Y♥
Przerwać w tym momencie? :o
OdpowiedzUsuńdziewczynooo!
Rozdział jest taaaki słodki, że oh i ah :) Oby tak było zawsze :)
Pozdrawiam,
Ronnie
Boskości! Długo czekałam na rozdział i jest!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!!!
Fajny rozdział, ale ojciec Ginny zachował się bardzo chamsko i niegrzecznie :/
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na nexta
Ciekawie :) Artur wykazał się zerowym wyczuciem sytuacji i taktem. Nie powiedziałabym, że właśnie on będzie robił awanturę Hermionie.
OdpowiedzUsuńCzyżby między naszymi prefektami kroiło się jakieś niezłe wydarzenie? :D
Czekam z niecierpliwością na kolejny <3
Pozdrawiam,
DiaMent.
Boski rozdział ale oczywiście jestem nie zadowolona z przerwania ostatniej sceny.. Jak mogłaś!? :D Jestem strasznie zła na Artura... zachował się okropnie. Mam nadzieje , że szybko jakoś wyjaśni tą sprawę z Mioną ;3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny mam nadzieje, że będzie szybko!
Wesołych Świtą! <3
No cóż.
OdpowiedzUsuńWidać po kim Ron odziedziczył głupotę.
Jestem ciekawa dalszej akcji.
pozdrawiam
Nie spodziewałam się tego po Arturze. Rozdział jest genialny.
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent, a ja czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny,
M.
Super genialnu rozdział!! Artur przesadził i to bardzo!!! Mam nadzieję, że ją przeprosi! Draco mrr! Uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńNareszcie!!! Oczywiście, że wart czekania :) tak jak pisałaś rozdział przejściowy i za wiele się nie dzieje, ale czasami i takie rozdziały są potrzebne
OdpowiedzUsuńI tak mi się podobał <3
Czekam na następny, mam nadzieję, że tym razem trochę szybciej, ale jak nie dasz rady to poczekamy ;) Im dłużej się czeka, tym później większa radość z czytania
Nie wiem czy dodasz coś jeszcze przed wtorkiem więc już teraz życzę Ci wesołych Świąt, spełnienia marzeń i żeby Cię wena nigdy nie opuściła :*
A.Abrams
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego zachowania po Arturze, ale cóż...
Cieszę się, że relacje między prefektami są tak dobre.
Fajnie, że Narcyza zamieszkała u Andromedy.
Uwielbiam takie rozdziały. Piszesz wspaniale.
Wesołych Świąt.
Hermione Granger
O matko, już wyobrażam sobie jak musiała wyglądać kąpiel Lucy :) A co do zachowania Artura to jestem w szoku, bo zawsze był spokojnym i wesołym człowiekiem, no i oczywiście jak zwykle nizawodny Draco, który jest zawsze w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie :) kiedy kolejny rozdział? nie mogę sie doczekać :) dużo weny :*
OdpowiedzUsuń~Ania
Świetny czekam na następny <3 Draco i Miona , Są super. Pozdrawiam i życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuń~Olay
Dodasz nn w swieta? xD
OdpowiedzUsuńMiona miala racje mówiac Arturowi , że to nie jest jej wina.
OdpowiedzUsuńjaka ja uwielbiam Dracona , który wymierza sprawiedliwosć ;p
Po co Kevin zaczynal ;p
I kąpiel Lucy *-*
To było obłędne ;]
pozdrawiam.
Zapraszam do mnie .Polecam blogi o DHL ;)
http://polecalnia-dhl.blogspot.com/
rozdiał jest świetny pozdrawiam i życzę wony oraz wesołych świąt :)
OdpowiedzUsuńLovciam <33 *.*
OdpowiedzUsuńKocham cie wies?♡♥♡♥
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście twoje opowiadanie. Wchodzę w szkole na twojego bloga, a tam nic... Więc jestem smutna i nieszczęśliwa... A teraz myślę- ,, No tak. Jutro poprawa do której zapomniałam się nauczyć, muszę rano wstać, zdążyć na autobus itp. itd. no ale co mi tam zobaczę może dodała.''
I co? Marzenia się spełniają! Rozdział taki słodko-gorzki, ale przecież życie takie jest. Dobrze, że Draco nie poszedł z Mioną bo by źle było. Widzę że już nieźle po północy więc jak mam się jutro obudzić do szkoły (a moja siostra ma wolne :/) to muszę iść spać.
Czekam z niecierpliwości na nn
~Luar Princes
Wcześniej: Optymistyczna Pesymistka
Ojej!! Taki fajny rozdzialik, szkoda tylko, że Artur to taki pacan. Dobrze chociaż, że pozostali stoją murem za Mionką. Reszta to poprostu cud miód malina. Taka słodycz. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~Olciak
sm-przerwanatradycja.blogspot.com
Wyobraź sobie, że czytałam ten rozdział o godzinie 6,30! Świetny... kurcze jak Ty to robisz, że każdy następny rozdział jest lepszy od poprzedniego?;>
OdpowiedzUsuńLucy jest najlepsza!
Czekam na kolejny.!!!
Kocham cię i wielbię <3 Ja już naprawdę nie wiem jak komentować te wszystkie rozdziały :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wesołych świąt, Dramione True Love :)
No, no, no
OdpowiedzUsuńSupeerrrr!! Tak dlugo czekałam na rozdział i się opłacało. Powiem Ci jedno ten blog jest najlepszy na świecie! Pisz jak najdłużej, bo zawsze ktoś Ci go przeczyta. Wracając do rozdziału Herm i Draco <3 Jak zawsze sweet :) Czekam na następny i życzę dużo weny.
~Kochająca Twojego bloga
O bosche. Wspaniały *.*
OdpowiedzUsuńPamiętaj, Cave nie jest cierpliwa, jeśli chodzi o nowe rozdziały ;)
Poinformuj mnie proszę, jak odpowiesz na pytania odnośnie nominacji -.^
ciekawy rozdział, fajna akcja z kąpielą psa :) też tak mam co jakiś czas, ale moja bestia jest malutka, więc łatwo ją okiełznać
OdpowiedzUsuńKocham i czekam na następny <3 :*
OdpowiedzUsuńNie myślałam, że Artur okaże sie takim ignorantem. Jakby Herm była temu wszystkiemu winna. Njalepiej to oskarżać innych a nie wiedzieć tego co dzieje się wokół nas. Dobrze, że Ginn i Harry stanęli po stronie Miony, reszta Wesley`ów chyba też.
OdpowiedzUsuńA akcja kąpania Lucy - genialna. Jak to Herm sobie wszystko wykombinowała i wkopała Smoka, nie ma co ;)
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział ;)
Sweet <3
OdpowiedzUsuńAle ta akcja Weasley-Kevin-Lucy, taka trochę... niedopracowana? No bo Hermiona niby taka załamana po tym co ten stary dziad jej nagadał, potem spotyka Kevina, no, spoko, mogła się trochę pogubić, ale potem jak wróciła do domu i zaczeli kąpać Lucy - już nie ma śladu po jej złym humorze. Ale rozdział i tak super ;)
Wesołych świąt!
Koalka
witaj, przeczytałam Twojego bloga w 2 dni i jestem mile zaskoczona :) jest w nim dramatyzm erotyka, humor i refleksje :) trochę literówek się wkrada, ale to nie jest najważniejsze, oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńPowiem ci (to do autorki), że to się robi nudne. Ciągle piszę: zajebiste, cudowne, czekam na kolejne i wiecznie mnie zaskakujesz. Nie moge ci nawet napisać słowa krytyki, bo wszystko jest cholernie perfekcyjne (nie bez powodu czytam tego bloga^^ ). Moje komentarze są jak cała masa innych, nie wyrużnia się i chyba się ofocham... Mogłabyś od czasu do czasu napisać rozdział do dupy, żebym go zrecenzowała, ale nie ty musisz wszystko napisać idealnie, dopięte na ostatni guzik!!! :D. Zatem nie rozumiem przekazuj owego koemtarze, nad którym się trudzę 15 minut xd.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Życzę weny,
Agnes Delaquere
Świetny rozdział, ale mam nadzieję, że w następnym zacznie się dziać coś więcej pomiędzy Hermioną a Draconem. Zapraszam również do mnie, nie jest to związane z tematyką Potterowską, ale może Cię zainteresować.
OdpowiedzUsuńMoj ulubiony blog . Brawo to co piszesz wychodzi Ci wspaniale . Masz talent pisarski :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny ? Ten blog jest mega !!
OdpowiedzUsuńJezu, uwielbiam Twojego bloga. Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny!
A przy okazji zapraszam na prolog mojego Dramione.
Twoja opinia była by dla mnie bardzo ważna :)
http://malfoy-and-granger.blogspot.com/
Świetne *-*
OdpowiedzUsuńMrrrrrr :3
OdpowiedzUsuńAch ten Draco xD....on naprawdę bywa zazdrosny
No to weny, wesołych, magicznych świąt i czekam na nn
Pozdr. Paulina.M ^^
Zastanawia mnie jedno - jak Ty to robisz, że każdy rozdział jest boski i jeszcze lepszy od poprzedniego? :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadanie :)
-----
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Wesołych Świąt :)
OdpowiedzUsuńpaulina
Kiedu nastepny.?
OdpowiedzUsuńAaaaaa za to że umieściłaś w tym rozdziale cytat z mojego ulubionego filmu to dam komentarz już tutaj (miałam zamiar po przeczytaniu całego opowiadania ale nie wytrzymałam)
OdpowiedzUsuńTwoje Dramione jest jednym z najlepszych jakie czytałam. Mówię zupełnie serio. Bardzo podoba mi się twój styl. Uwielbiam to że nawet kiedy w rozdziale jest mało akcji to i tak czyta się go z zapartym tchem.
Cóż mogę więcej dodać? Tak naprawdę trudno mi okazać podziw jaki wywołało na mnie Twoje opowiadanie.
A zatem napisze tylko jedno: "Rafaello" XDD
Ponieważ "Rafaello wyraża więcej niż tysiąc słów" XDD
Serdecznie pozdrawiam
Farfalee
Podobał mi się ten rozdział . Był subtelny ,a czasem przebojowy
OdpowiedzUsuń"Nieraz" razem, "stuprocentową" razem, "niemałą" razem.
OdpowiedzUsuńEhh..rozumiem złość Artura, ale zapomniał, że Ron znęcał się nad Hermioną..zarówno fizycznie jak i psychicznie, i to on powinien czuć się zażenowany i przepraszać ją za to wszystko.. Niestety, to co się stało z Ronem powinno czegoś go nauczyć, a nie szukać sobie kozła ofiarnego..
Pozdrawiam :)
Ten uczuc gdy Malfoy oglada bajki dla dzieci i wykorzystuje z nich mądrosci xd
OdpowiedzUsuń《~♡~》