sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 47


- Granger, gdzie do cholery jest mój krawat?!

Krzyknął poirytowany Draco, próbując odnaleźć swoją własność w szafie Gryfonki, gdzie aktualnie były również jego rzeczy.

- Czy ty niczego nie potrafisz zrobić sam?

Mruknęła szatynka, wchodząc do sypialni. Była właśnie w trakcie brania prysznicu, ale oczywiście ten upierdliwy Ślizgon nie mógł dać jej spokoju nawet na pięć minut.

- Ale jego tu nie ma.

Dziewczyna przewróciła tylko oczami, po czym podeszła do szafy i już po chwili w jej dłoni spoczywał cienki, czarny krawat.

- Nie ma powiadasz?


Zapytała z triumfalnym uśmiechem, jednak Smok bardziej zajęty był lustrowaniem jej ciała, które było okryte jedynie krótkim ręcznikiem.

- Świnia.

Zaśmiała się szatynka, uderzając Ślizgona krawatem, gdy zdała sobie sprawę z tego, co ten robi. Po tych słowach odwróciła się na pięcie z zamiarem wyjścia, jednak Draco miał inne plany. Cicho podążył za Gryfonką, aby złapać za koniec ręcznika, którego chciał się pozbyć, ale Hermiona szybko go przejrzała. Gdy jego ręka była już bardzo blisko celu, dziewczyna błyskawicznie odwróciła się i po prostu uderzyła w jego wyciągniętą dłoń.

- Nawet o tym nie myśl Malfoy.

- Coś ty nagle taka wstydliwa? Wczoraj jakoś brak ubrania ci nie przeszkadzał.

Mówiąc to spojrzał na nią takim wzorkiem, że dziewczyna zarumieniła się uroczo na samo wspomnienie wczorajszego popołudnia i nocy. Gdyby ktokolwiek wiedział, co działo się w domu panny Granger przez ostanie 12 godzin przestałby uważać ją za ułożoną i grzeczną dziewczynę. Hermiona pozostawiła słowa blondyna bez komentarza i pospiesznie opuściła pokój, aby wrócić do łazienki.

- Czy ona nie jest urocza?

Powiedział sam do siebie, nadal wpatrując  się w drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła Gryfonka. W końcu jednak wziął się za wiązanie krawatu. On był już gotowy, bo w końcu niedługo mieli być u Andromedy. Miał na sobie czarny garnitur oraz jasnoszarą koszulę. Zajął łazienkę jako pierwszy, gdyż wiedział, że jeśli Granger się tam zabarykaduje to prędko nie wyjdzie. A tak, teraz musiał się już tylko uporać z krawatem i był gotowy. Szło mu to jednak opornie, gdyż jego myśli nieustannie krążyły wokół wczorajszego dnia, w skutek czego z jego twarzy nie znikał łobuzerski uśmiech. Jeszcze z żadną dziewczyną nie było mu tak dobrze. No ale w końcu Hermiona nie była jakąś tam pierwszą lepszą. Stała się częściową niego, bez której nie był w stanie funkcjonować. Była dla niego najważniejsza, co do tego nie miał wątpliwości. Teraz tylko musiał jej to powiedzieć. Szczerze, to wszystkie jego obawy, co do reakcji Granger na jego wyznanie zniknęły. Wiedział, że on również nie jest jej obojętny. Teraz czekał tylko na odpowiedni moment. Chciał, aby ta chwila była naprawdę wyjątkowa i, żeby szatynka zapamiętała ją do końca życia. To oczywiste, że wszystko, co związane z nim musiało być najlepsze. Gdy w końcu uporał się z krawatem, zadowolony z siebie, udał się do salonu, który już nie przypominał ruiny tak jak wczoraj. Usiadł na kanapie, obok leżącej Lucy i odruchowo zaczął drapać ją za uchem. Besta również miała iść z nimi, gdyż po pierwsze, Hermiona nie za bardzo chciała zostawiać ją samą na cały dzień, a po drugie mały Teddy na pewno bardzo ją polubi. Siedział tak przed dobre 20 minut, nim w końcu szatynka zdecydowała się opuścić łazienkę. Szykowała się dość długo, gdyż naprawdę zależało jej na tym, aby dzisiaj dobrze wyglądać. W sumie to była zadowolona z efektu końcowego. Stanęła na środku salonu, a Draco słysząc stukot obcasów odwrócił się w jej stronę. Po chwili wstał z kanapy i podszedł do brązowookiej.

- Może być?

Zapytała niepewnie, gdy blondyn nic nie mówił, tylko wpatrywał się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Jak dla mnie, to najlepiej wyglądasz bez tych wszystkich szmatek.

Uśmiechnął się do niej dwuznacznie, za co został zgromiony wzrokiem.

- Pytam poważnie!

- Wyglądasz ślicznie. Czym ty się tak denerwujesz?

Zapytał, gdy w jej czekoladowych oczach zauważył leki niepokój.

- Wydaje ci się.

Skłamała, podchodząc do Lucy, aby zapiąć jej nową obroże. Poza tym wiedziała, że jeśli będzie patrzeć mu w oczy jej szansa na zatajenie prawdy są równe zeru. Tak naprawdę trochę się denerwowała wizytą u pani Tonks i jej siostry. Jej ostanie spotkanie z Narcyzą nie wyglądało tak, jakby tego chciała. Nie dość, że otworzyła jej drzwi, tylko i wyłącznie w koszuli jej syna, to jeszcze jakby tego było mało przyłapała ich w kuchni. Lepiej być nie mogło. Zależało jej na sympatii matki Dracona. Tym razem miała zamiar pokazać się z lepszej strony. Smok obserwował Gryfonkę, gdy ta w skupieniu zapinała Lucy obroże. Wiedział, że kłamie i w przeciwieństwie do niego się denerwuje. Nie uważał, aby jej lęk przed świętami z jego rodziną był uzasadniony. Jego matka tak jak i ciotka uwielbiały Granger, co do tego nie miał wątpliwości. Narcyza zawsze pragnęła, aby jej syn spotkał na swojej drodze właściwą kobietę, która pomogłaby mu się odnaleźć. Dlatego też Hermiona tak przypadła jej do gustu.

- Malfoy!

Krzyknęła w końcu szatynka, gdy blondyn od dłuższej chwili kompletnie nie słuchał, co do niego mówi.

- Co?

- Zbieraj się, wychodzimy. Mamy być u twojej ciotki za 10 minut, a ja nie mam zamiaru się spóźnić.

Miona stała już przy drzwiach, czekając z Lucy, aż Ślizgon łaskawie raczy się ruszyć.

- Idę.

Rzucił tylko i już po chwili byli na zewnątrz. Hermiona zamknęła dom, po czym cała trójka ruszyła w stronę uliczki, z której zwykle się teleportowali. Nim jednak wyszli z podwórka panna Granger poczuła, że Draco łapie ją za rękę. Zerknęła na chłopaka, uśmiechając się przy tym uroczo. Niby drobny gest, a znaczył dla niej naprawdę wiele. Od razu splotła swoje palce z blondyna, ściskając je delikatnie. Do uliczki nie mieli daleko, więc już po chwili teleportowali się w okolice domu pani Tonks. Gdy w końcu znaleźli się przy drzwiach i zapukali niemal od razu otworzyła im Narcyza, o dziwo, ubrana w płaszcz.

- Witajcie kochani.

Po kolei uściskał Prefektów, całując ich przy tym w policzek.

- Dzień dobry.

- Witaj matko. Wybierasz się gdzieś?

- Aaa, no tak, bo wy nic nie wiecie. Wejdźcie do środka, to wszystko wam wytłumaczę.

Tak też zrobili. Weszli do środka i od razu skierowali się do salonu, gdzie Andromed usiłowała ubrać swojego wnuka, któremu najwyraźniej nie za bardzo się to podobało, gdyż wiercił się i płakał.

- Cyziu, ja już nie mam do niego siły, nie wiem, co w niego dzisiaj wstąpiło. O już jesteście.

Ostatnie zdanie skierowała do Prefektów, gdyż dopiero wtedy spojrzała w ich stronę.

- Dzień dobry. A może ja spróbuje go ubrać?

Zaproponowała niepewnie Hermiona, na co pani Tonks odpowiedziała uśmiechem.

- Bardzo proszę kochanie. Ja w tym czasie przygotuje się do wyjścia.

Hermiona podeszła bliżej i wzięła chłopca na ręce, przytulając go do siebie.

- No już słoneczko, nie płacz.

Usiadła na kanapie, a obok niej natychmiast pojawiła się Lucy. Gdy tylko chłopczyk zobaczył suczkę od razu się uspokoił, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Lucy przysunęła się jeszcze bliżej tak, aby młody Lupin mógł jej dotknąć. W czasie gdy chłopiec zajęty był psem, Hermiona bez trudu założyła mu buty i kurteczkę. Teddy nawet nie zorientował się kiedy był już kompletnie ubrany.

- Gotowe.

Oznajmiła dumna z siebie Gryfonka, dając dziecku buziaka w policzek, na co mały zaśmiał się tylko, kładąc dłoń na jej twarzy.

- A powie mi ktoś w końcu, gdzie my idziemy?

Zapytał Draco, widząc, że jego wcześniejsze pytania zostały kompletnie zignorowane.

- Już ci wszystko tłumacze synu. Z samego rana dostała sowę od Parkinsonów. Zostałam zaproszona do nich na obiad. Początkowo odmówiłam, bo w końcu mieliśmy spędzić te święta razem, ale Violetta nalegała i pisała, że mamy przyjść wszyscy i, że Rebecca z Blaisem też będą. Mam nadzieje, że nie macie nic przeciwko, że przyjęłam ich zaproszenie?

Prefekci spojrzeli na siebie. W sumie to perspektywa spędzenia tych świąt z rodziną i najlepszymi przyjaciółmi była bardzo kusząca. Hermiona nie czuła się zbyt pewnie ze świadomości, że ma przebywać wyłącznie wśród arystokratów, ale podczas ostatniego spotkania z Parkinsonami i panią Zabini wszyscy wydali jej się bardzo sympatyczni, więc czemu nie.

- Tylko jest jeden problem. Co z Lucy?

Zapytała po chwili szatynka.

- Pan uwielbia bestie, a jej rodzice uwielbiają ją, więc ja nie widzę problemu.

Stwierdził Draco, odbierając smycz Lucy od panna Granger, aby ta mogła wziąć na ręce młodego Lupina.

- Mogę go wziąć kochanie.

Zaproponowała pani Tonks, która już gotowa wróciła do salonu.

- Nie trzeba, ja z chęcią się nim zajmę.

- Dobrze.

Po tych słowach wszyscy opuścili dom i udali się do tej samej uliczki, w której wcześniej aportowali się Prefekci.

- To ja się teleportuje z Granger i tymi potworami, a wy razem.

Powiedział Smok, gdy byli już na miejscu, ignorując mordercze spojrzenia jego trzech towarzyszek. Wszyscy przystali na taki układ i już po chwili po kolei aportowali się przed posiadłością państwa Parkinsonów. Ich dom bardziej przypomniał dworek z XVIII wieku, co czyniło go niezwykłym. Jego ściany były w kolorze beżu, z brązowymi akcentami oraz dachem. Z przodu znajdował się przepiękny ogród z oczkiem wodnym i niezliczoną liczbą roślin, które powoli zaczynały budzić się do życia. Całość komponowała się ze sobą wprost wspaniale. Brukowaną alejką udali się w stronę wejścia. Gdy byli już przy drzwiach Draco zastukał mosiężna kołatką. Nie minęła chwili, a otworzył im pomarszczony skrzat.

- Witam szanownych państwa, zapraszam do środka.

Sługa skłonił się nisko, po czym przesunął się tak, aby goście mogli wejść do środka.

- Dziękuje.

Odpowiedziała grzecznie Gryfonka, przekraczając próg. Po zostawieniu płaszczy w holu podążyli za skrzatem, który jak się okazało zaprowadził ich do salonu. Pomieszczenie było bardzo duże i dostojne, ale jednak przytulne. Ścinany w kolorze kości słoniowej zdobyły liczne obrazy oraz fotografie. Przy jednej z nich znajdowało się wyjście do ogrodu oraz kominek, przed którym stała brązowa kanapa i fotele do kompletu. Właśnie tam siedzieli wszyscy domownicy oraz Blaise z matką. Gdy goście weszli do środka wszystkie pary oczu zwróciły się w ich stronę.

- Miona.

Powiedziała uradowana Pansy, podchodząc do przyjaciółki. Natychmiast przytuliła się do szatynki tak, aby nie przygnieść trzymanego przez nią chłopca.

- No widzę, że nie próżnowaliście przez te trzy dni. Nie widziałem, że tak szybko da się zmajstrować dzieciaka. Pogratulować stary. Widzę, że życzenie sylwestrowe się spełniło.

Stwierdził Diabeł, witając się z przyjaciele.

- Zabini, nawet pięć minut tu nie jestem, a ja już mam ochotę zrobić ci krzywdę.

Warknął blondyn, piorunując kumpla wzrokiem. Ten jednak zdawał się kompletnie nie przejmować wzburzeniem Smok, tylko uśmiechał się do niego szeroko.

- Skończcie tę dyskusję i nawet nie ważcie mi się teraz kłócić.

Zażądała Hermiona, głosem nieznoszącym sprzeciwu, wiedząc, że ta dwójka dopiero się rozkręca.

- No wiedzę panno Granger, że jest pani jedną z nielicznych osób, która potrafi zapanować nad tymi łobuzami.

Stwierdził z uśmiechem Jonatan, witając się z gośćmi.

- Wystarczy odpowiedni podejście, a i proszę mi mówić po imieniu.

- Oczywiście Hermiona. O a cóż to za stworzenie?

Zapytał pan domu, widząc siedzącą przy nodze Dracona Lucy.

- To mój pies, Lucy. Mam nadzieje, że nie będzie to problem, że jest z nami?

Zapytała niepewnie szatynka, przyglądając się panu Parkinsonowi i starając się wybadać jego reakcję.

- Ależ oczywiście, że nie. To naprawdę piękny pies. Mogę ją pogłaskać?

- Naturalnie. Lucy bądź grzeczna, to przyjaciel.

Zwróciła się do suczki, która bez problemu pozwoliła się dotknąć. Może i bywała nieufna, ale Hermionę darzyła bezgranicznym zaufaniem i wiedziała, że ta nie da jej zrobić nic złego, choćby nie wiem co.

- To naprawdę wspaniałe zwierze.

Przyznał zafascynowany Jonatan, nie spuszczając wzroku z psa.

- Zapraszam do jadalni, skrzaty zaraz podadzą posiłek.

Oznajmiła z uśmiechem pani Parkinson, po czym ruszyła w stronę korytarza, a cała reszta za nią. Wszyscy pogrążyli się w luźniej rozmowie, póki nie dotarli na miejsce. Jadalnia również była przestronna, ale tu królował beżowy oraz bordowy. Ogromny dębowy stół, będący w stanie pomieścić dwanaście osób, znajdował się na środku pomieszczenia, a wokół niego krzesła z bordowymi obiciami. Na stole rozłożony był śnieżnobiały obrus, a na nim bogato zdobiona zastawa oraz dwa bukiet składające się z kremowych i czerwonych róż. W momencie, gdy wszyscy byli już w jadalni na stole, niewiadomo skąd, pojawiły się półmiski z różnorodnymi potrawami.

- Mamy nawet coś dla naszego małego Tedda.

Powiedziała Violetta, wskazując na drewniane krzesełko dla dzieci.

- O to bardzo dobrze, dziękuję.

- Łatko!

Zawołała nagle Pansy, a przed nią w mgnieniu oka pojawiła się pomarszczona skrzatka, w różowej sukieneczce.

- Czym mogę służyć panience?

- Przynieś proszę dwie miski dla psa. Jedną pustą, a drugą z wodą.

- Oczywiście panienko.

Łatka ukłoniła się nisko, po czym zniknęła.

- Dzięki Pan.

Gryfonka uśmiechnęła się z wdzięcznością do przyjaciółki, po czym umieściła małego Lupina w jego krzesełku.

- Hermiono, zajmiesz się małym, czy mam go przenieść tutaj?

Zapytała Andromeda, gdy wszyscy zajęli już swoje miejsca. Dorośli siedzieli najbliżej pana i pani domu, a zaraz za nimi młodzi. Krzesełko Tedda stało przy końcu stołu, tuż obok miejsca, które zajęła panna Granger.

- Zajmę się nim, proszę się nie martwić.

- Mam tylko nadzieje, że nie będzie marudził.

Zastanawiała się na głos pani Tonks. Mały pomimo młodego wieku miał niezły charakterek, który z pewnością odziedziczył po swojej zmarłej matce. Potrafił odstawić niebotyczną histerie o błahostkę, a uspokojenie go nie było łatwym zadaniem. Jednak jej obawy były zupełnie bezpodstawne. Teddy był wpatrzony w szatynkę, niczym w obrazek, a z jego twarzy nie znikał promienny uśmiech.

- Bez obaw pani Andromedo. Każdy facet, bez względu na wiek, leci na Mionę, więc i nasz urwis się nie oprze jej urokowi. A ty Smoki lepiej się pilnuj, bo ci jeszcze młody pannę sprzątnie sprzed nosa.

Oznajmił śmiertelnie poważnie Diabeł, na co wszyscy wybuchli śmiechem, rzecz jasna poza Prefektami.

- Zabini przyjacielu drogi, jeszcze jego słowo, a resztę przerwy świątecznej spędzisz w Mungu.

- Draco.

Upomniała go matka, ale blondyn wydawał się kompletnie niewzruszony.

- To on zaczął.

- Jasne, a kto grozi…

- Dobra koniec. Jak zaczniecie się spierać, kto zaczął to nigdy nie skończycie, a myślę, że nikt z tu obecnych nie chce tego słuchać.

Powiedziała na pozór łagodnie szatynka, jedna ci, którzy znali ją lepiej wiedzieli, że istotnie lepiej zamilknąć.

- Hermiona ma racje chłopcy, to nie czas na wasze sprzeczki. Jedzenie stygnie.

Powiedziała pani Zabini, uśmiechając się uprzejmie do Gryfonki. Nie tylko na niej ta dziewczyna zrobiła ogromne wrażenie. Była piękna i inteligenta, ale przy tym skromna i ułożona. Choć każdy zorientował się już, że gdy zajdzie taka potrzeba panna Granger potrafi pokazać pazury,

- Dobrze, w takim razie życzę smacznego.

Oznajmił uprzejmie Jonatan, a wszyscy zabrali się za jedzenie. Potrawy przygotowany przez skrzaty były naprawdę wyśmienite, jednak nie sposób było spróbować wszystkich, gdyż było ich zbyt wiele. Atmosfer przy stole była naprawdę przyjemna. Dorośli w skupieniu przysłuchiwali się opowieści Narcyzy o jej nowym życiu i odzyskaniu ukochanej siostry oraz syna. Młodsi za to rozmawiali na przeróżne tematy, co chwile wybuchając śmiechem. Hermiona w między czasie starała się nakarmić Tedda, co nie było takie łatwe, biorąc pod uwagę fakt, że Draco i Blaise nieustannie go rozśmieszali.

- Błagam was, takim sposobem to on nic nie zje.

Jęknęła szatynka, gdy Diabeł po raz kolejny zaczął robić głupie miny, a młody Lupin zamiast skupić się na jedzeniu, śmiał się w najlepsze.

- Bo młody nie wie, co dobre. Od takiej lwicy zjadłbym wszystko, co by mi dała.

Szepnął jej do ucha Draco, przy okazji kładąc rękę na jej kolanie. Szatynka usilnie starała się to wszystko ignorować, ale jak zwykle zdradził ją delikatny rumieniec. Jak to jest, że ten gad tak na nią działa?

- Smoku, czy ty znowu próbujesz zbałamucić naszą ułożoną panią Prefekt Naczelną?

Zapytał z kpiącym uśmiechem brunet, na co odpowiedziały mu cztery głosy: Dracona, Hermiony, Pansy i Rebecci.

- Zabini!

- Diabeł!

- Blaise!

- Synu!

- Tak moi kochani, właśnie tak do mnie mówią.

- Blaise.

Warknęła Pansy, patrząc karcąco na swojego chłopaka, na co ten od razu spoważniał i pocałował Ślizgonkę w policzek, uśmiechając się przy tym przymilnie.

- Dobrze, już dobrze.

- Pantoflarz.

Mruknął Draco, udając, że kaszle, ale i tak wszyscy doskonale go słyszeli.

- A ty stary to niby lepszy jesteś? Mam ci przypomnieć jak…

- Diabeł, jesteś pewny, że chcesz skończyć to zdanie?

Zapytała Gryfonka, gdyż była niemal pewna, iż brunet chcę przytoczyć jakąś sytuacje z nią w roli głównej, którą niekoniecznie mogłaby się szczycić.

- Cóż… widząc twoje mordercze spojrzenie, chyba jednak zrezygnuje.

Stwierdził po chwili Zabini, szczerząc się do szatynki. Ta pokręciła tylko z politowaniem głową i ignorując chichot wszystkich zgromadzonych, wróciła do karmienia Tedda.

- Dobrze moi drodzy, skoro już skończyliście zapraszam do salonu.

Oznajmiła Violetta, gdy wszyscy byli już najedzeni.

- Mamo, my pójdziemy do ogrodu, a potem do was dołączymy.

Powiedziała Pansy, gdy wszyscy wstali już od stołu. Chciała pokazać Hermione jedno z jej ulubionych miejsc w tym domu, a poza tym była pewna, że jej również się spodoba.

- Oczywiście kochanie.

- Pani Tonks, mogę zabrać ze sobą Teedy’ego?

Zapytała Gryfonka, wyjmując chłopca z krzesełka.

- Jeśli tylko chcesz.

- Dziękuję.

Po tych słowach czwórka przyjaciół wraz z małym Lupinem i Lucy opuściła jadalnię.

- No to was moje panie zapraszam na coś mocniejszego.

Pan Parkinson uśmiechnął się nonszalancko i poprowadził swojej towarzyszki do salonu, gdzie, gdy panie zajęły już miejsca pan domu wręczył każdej z nich kieliszek białego wina.

- Muszę przyznać, że panna Granger to naprawdę intrygująca młoda dama.

Stwierdziła po chwili Rebecca, upijając łyk trunku.

- Istotnie, wiele o niej słyszałem, ale na żywo robi jeszcze większe wrażenie. Draco jednak ma nosa do kobiet. Ale nie tylko jemu znajomość z panną Granger służy. Nasza córeczka przez ten rok zmieniła się nie do poznania i podejrzewam, że ma to związek właśnie z Hermioną. Narcyzo, a czy twój syn myśli o tej młodej damie poważnie? Gdy widzieliśmy ich w poprzednie święta bronili się przed tym rękami i nogami.

Na słowa Jonatan, pani Malfoy uśmiechnęła się pod nosem.

- Powiem wam coś, ale bardzo prosiłabym o dyskrecje.

Wszyscy zgodnie skinęli głowami, czekając z niecierpliwością na to, co Narcyza ma im do powiedzenia.

- Jak zapewne wiecie poprzednie święta Hermiona spędzała u Dracona, a teraz on jest u niej, ale nie to jest najciekawsze. Gdy odeszłam od Lucjusza najpierw zatrzymała się u Rebecci, a potem udałam się właśnie do domu Hermiony. Drzwi otworzyła mi właśnie ona, ubrana tylko i wyłącznie w koszulę mojego syna. Po chwili dołączył do niej Draco, który poza bokserkami nie miał na sobie nic. W salonie były porozrzucane ubrania, więc chyba nie muszę wam tłumaczy, jak mój syn spędził czas z Hermioną.

Po ostaniem zdaniu wszyscy zaczęli się śmiać. W ogóle cała ta sytuacja była co najmniej dziwna. Piątka dorosłych ludzi siedziała, plotkując o życiu seksualnym jednego z ich dzieci.

- Ale oni naprawdę do siebie pasują. Od razu widać, jak tylko się na nich spojrzy, że są w sobie zakochani po uszy.

Stwierdziła Andromeda, a wszyscy się z nią zgodzili. Kwestia uczuć tej dwójki nie podlegała dyskusji. W końcu jednak zostawili w spokoju życie prywatne Dracona i Hermiony, a zajęli się rozmową na inne tematy. Czas mijał im bardzo szybko i zgodnie musieli przyznać, że w swoim towarzystwie czują się wyjątkowo dobrze. Nagle jednak ich spokój przerwał dzwonek do drzwi.

- Spodziewamy się kogoś?

Zapytała pani Parkinson męża, ale ten pokręcił przecząco głową. Nie minęła chwila, a do salonu wszedł skrzat prowadzać za sobą nie kogo innego, jak Lucjusz Malfoya. Szczęki wszystkich opadły do samej ziemi. Kogo jak kogo, ale jego się tu nie spodziewali. Andromeda dyskretnie ujęła dłoń swojej siostry, chcąc dodać jej otuchy. Wiedziała, że ta sytuacja nie jest dla niej łatwa.

- Witaj Lucjuszu, co cię do nas sprowadza?

Zapytał w końcu pan Parkinson, który jako pierwszy otrząsnął się z szoku. Wstał z kanapy i wymienił z blondynem uścisk dłoni.

- Witaj Jonatanie. Byłem w okolicy i pomyślałem, że warto odwiedzić starego przyjaciela.

Mówił do pana domu, ale jego wzrok utkwiony była w Narcyzie, która w tym momencie była jeszcze bledsza niż zwykle. Najbardziej bała się o to, co nastąpi, gdy do domu wrócą pozostali. Nawet nie chciała myśleć, jak zareaguje jej syn.

- W takim razie usiądź proszę. Czego się napijesz?

- Ognistej jeśli można.

- Oczywiście. Łatko, przynieś naszemu gościowi Whisky.

Malfoy Senior zajął miejsce na jednym z foteli, a po chwili skrzatka przyniosła mu szklankę z trunkiem.

- Więc, co u ciebie Lucjuszu?

Zagadnął w końcu Jonatan, aby przerwać krępującą cisze, która zapadła.

- Poza tym, że mamy z Cyzią mały kryzys wszystko jest w najlepszym porządku.

- Kryzys? Mój adwokat dostarczył ci już papiery rozwodowe. Rozprawa ma się odbyć zaraz po świętach. To koniec naszego małżeństwa, a nie mały kryzys.

- Po co zaraz te nerwy Cyziu?

- Nie mów tak do mnie.

Narcyza była coraz bardziej roztrzęsiona. Obecność męża strasznie ją przytłaczała. Nie miała ani siły, ani ochoty, aby choćby na niego patrzeć, a co dopiero ciągnąć tą bezsensową dyskusję. Lucjusz już miał coś powiedzieć, ale w tym momencie po salonie potoczył się donośny głos panny Granger. Wszyscy wstrzymali oddech, wiedząc, co zaraz nastąpi i nie pomylili się, a nawet to, co zobaczyli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Do salonu wszedł rozbawiony Draco, niosąc na rękach wyrywającą się Hermionę. Wokół nich biegała Lucy, poszczekując radośnie, a za nimi szli Pansy wraz z Blaisem, który niósł na barkach małego Tedda.

- Kogo ja widzę.

Zaczął zimnym głosem Lucjusz, a wszyscy zamarli w pół kroku. Hermiona z przerażeniem spojrzała na arystokratę. Była pewna, że gdyby stała, nogi by się pod nią ugięły. Kogo jak kogo, ale jego się tu nie spodziewała. W największym szoku jednak był Draco. Miał ogromną nadzieję, już nigdy nie spotkać tego tyrana, a tym czasem o siedzi sobie tu jak gdyby nigdy nic.

- Co ty tu do ciężkiej cholery robisz?

Warknął w końcu Smok, otrząsnąwszy się z pierwszego szoku. Ostrożnie odstawił szatynkę na podłogę, ale złapał ją za rękę, nie pozwalając odejść. Dzięki niej czuł się o wiele lepiej, a i ona nie miała zamiaru opuścić go w takiej chwili, pomimo, iż bała się tego, co zaraz nastąpi.

- Przyszedłem w odwiedziny do starego przyjaciela.

- Ty i przyjaciele? Nie rozśmieszaj mnie. Potrafisz tylko krzywdzić i niszczyć innym życie.

- Nie pozwalaj sobie gówniarzu.

- Bo co? Uderzysz mnie, przeklniesz czymś? Tylko spróbuj, a długo nie pożyjesz.

Smok mocniej uścisnął dłoń brązowookiej, a ta poczuła, jak napina wszystkie mięśnie i ogarnia go wściekłość. Lucjusz również nie wyglądał już na wyluzowanego. Podniósł się z fotela i podszedł do swojego syna.

- Spójrz, coś ty ze sobą zrobił. Zapomniałeś jak cię wychowałem? Tyle czasu ci poświęciłem, a ty co? Prowadzasz się z nic nie wartą szlamą!

Tego Draco nie miał zamiaru mu darować. Nawet się nie fatygował, aby sięgnąć po różdżkę. Chciał zadać temu łajdakowi ból, obojętnie w jaki sposób. Już chciał uderzyć ojca, ale powstrzymała go Hermiona, która kurczowo ściskała jego prawą dłoń.

- Draco, proszę cię, on nie jest tego wart. Nie daj mu się sprowokować, błagam.

Jej łagodny, ale i nieco przestraszony głos podziałam na niego, niczym kubeł zimnej wody. Wiedział, że ma racje.

- Dajesz rządzić sobą szlamie, zamiast słuchać ojca? Jesteś żałosny.

Lucjusz sam już nie wiedział, kto wywołuje w nim większą furię, ten niewychowany gówniarz, czy też jego szlamowata dziwka. Nie mógł pojąć, jak oni mają czelność traktować go w taki sposób.

- Z tą różnicą, że ona mi pomaga, a ty niszczysz życie.

- Jesteś niewdzięcznym gówniarzem, który zapomniał, gdzie jest jego miejsce!

- A ty skończony sukinsynem, pozbawionym ludzkich uczuć!

Malfoy Senior nie miał zamiaru dłużej tego znosić. Sięgną do kieszeni po różdżkę, ale Hermiona była szybsza.

- Expelliarmus!

Blondyn nawet nie zorientował się kiedy jego różdżka znalazła się w dłoni Gryfonki.

- Jak śmiesz?!

Rykną, kompletnie wyprowadzony z równowagi. Już zamierzał spoliczkować przestraszoną dziewczynę, ale Draco był szybszy. Tym razem nie dał się powstrzymać. Wyrwał rękę z uścisku szatynki i z całej sił uderzył kogoś, kogo kiedyś nazwał ojcem. Arystokrata zachwiał się, ale nie przewrócił. Prawdę powiedziawszy był w ciężkim szoku. Może i jego syn postradał rozum, ale nie myślał, że posunie się do tego, aby podnieść na niego rękę. To wszystko nie mieściło mu się w głowie.

- Dość tego!

Do akcji w końcu wkroczył pan domu, który zrozumiał, że sprawy zaszły za daleko.

- Lucjuszu, myślę, że na ciebie już pora.

- Wszyscy jesteście siebie warci! Banda zdrajców, pod przewodnictwem tej szlamowatej dziwki! Jeszcze się przekonasz szmato, że ze mną się nie zadziera!

Mówiąc to patrzył prosto w oczy przestraszonej Gryfonki. To było jasne, że się go bała, a szczególnie, gdy stali twarzą w twarz. Nikt nie zareagował, gdy Lucjusz odebrał swoją różdżkę Hermionie i po prostu wyszedł. Panna Granger nawet nie zorientowała się kiedy po jej policzku potoczyła się pierwsza łza. Nie chciała się rozklejać, ale słowa Lucjusz dotknęły ją do żywego. Przecież ona nic nie zrobiła, po prostu żyła i to było jej największą zbrodnią. Nagle poczuła jak oplatając ją męskie ramiona, a już po chwili Draco tulił ją do siebie.

- Ćśśś, nie płacz mała. Już go tu nie ma.

Smok usiłował uspokoić dziewczynę, nieustannie gładząc jej plecy. Miał ochotę pójść i zabić tego sukinsyna. Czemu on nie mógł im dać świętego spokoju? Nie był już jego ojcem i nigdy nie będzie. Prefekci stali tak, wtuleni w siebie, póki w pomieszczeniu nie rozbrzmiała jakaś piosenka
(włącz koniecznie ).

- Co to ma być?

Zapytał zdezorientowany Draco, rozglądając się dookoła.

- Niech to szlag.

Zaklął siarczyście Blaise, oddając małego Tedda jego babci. W tym momencie miał ochotę strzelić sobie w łeb. To wszystko nie miało być tak. Już chciał jakoś z tego wybrnąć, ale w tym momencie podleciał do niego ogromny bukiet herbacianych róż.

- Blaise, o co tu chodzi?

Zapytał w końcu Pansy. Nie miała pojęcia, co się dzieje.

- To nie miało być tak, ten dziad wszystko zepsuł, no ale cóż, raz się żyje.

Brunet wziął głęboki wdech, po czym z bukietem róż podszedł do ukochanej i przyklęknął przed nią na jedno kolano.

- Pansy, wiem, że jesteśmy razem dopiero pół roku, ale nie mam wątpliwości, co do tego, iż jesteś jedyną kobietą, którą mógłbym pokochać. Znajomość z tobą, to najlepsze, co mnie spotkało i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia. Kurde no, po prostu kocham cię najmocniej na świeci i chcę być z tobą do końca świata i o jeden dzień dłużej. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?

Panna Parkinson nie mogła uwierzyć w to, co właśnie się dzieje. Mężczyzna jej życia klęczał przed nią, prosząc o rękę. Nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Była w stanie tylko patrzeć w jego brązowe, przepełnione miłością oczy.

- Wiesz Pan, mogłabyś coś powiedzieć, bo nie ukrywam, że trochę się denerwuje.

Powiedział w końcu Diabeł, gdy cisza trwała zbyt długo. Teraz bał się, że zrobił z siebie kompletnego kretyna, zanadto się spiesząc i straci przez to wszystko.

- Tak, zgadzam się.

Gdy Ślizgonka wypowiedziała te słowa do jej oczu napłynęły łzy szczęścia. Blaise uśmiechnął się od ucha do ucha, po czym wyciągnął z kieszeni czerwony pudełeczko. Podał ukochanej bukiet róż, po czym sięgnął po jej lewą dłoń. W końcu wyciągnął z pudełeczka przepiękny pierścionek. Był wykonany ze szlachetnego złota. Przypominał on gałązkę, która łączyła się w miejscu, gdzie znajdował się sporych rozmiarów, biały brylant, tworzą maleńkie gniazdko. Pierścionek był naprawdę imponujący, a na serdecznym palcu panny Parkinson wyglądał jeszcze lepiej.

- Kocham cię.

Powiedział Diabeł wstając i już po chwili połączył się ze swoją narzeczoną w namiętny pocałunku. W tym momencie stał się najszczęśliwszym facetem na świecie.

- Ja ciebie też.

Wyszeptała Pansy prosto w usta ukochanego, gładząc go po policzku. Reszta za to stała w ciężkim szoku, nie do końca wiedząc, co przed chwilą zaszło. Nie zdążyli otrząsnąć się po wizycie Lucjusz, a tu Zabini wyskakuje z oświadczynami. 

- Ty szujo! Jak mogłeś mi nie powiedzieć?!

Oburzył się Draco, gdy pierwszy szok już minął.

- Wybacz stary. Nie żebym ci nie ufał, ale jeszcze byś przypadkiem wypaplał coś Mionie i tyle by było z niespodzianki.

Hermiona prychnęła pod nosem, ale z uśmiechem podeszła bliżej i przytuliła się do zakochanych. Cieszyła się ich szczęściem i to nawet bardzo. W tym momencie Lucjusz przestał istnieć, a wszystkie negatywne emocje odeszły w niepamięć. Rodzice narzeczonych, przez dłuższą chwile tkwili w szoku, ale w końcu podnieśli się z miejsc i podeszli do swoich pociech, aby złożyć im gratulacje. Po nich przyszedł czas na Andromedę i Narcyzę. Atmosfera rozluźniła się całkowicie, a do wszystkich powrócił dobry humor. W pewnym momencie zgromadzeni podzielili się na dwie grupy. Pani zajęły kanapę i zaczęły żywo dyskutować na temat kwiatów, sukni ślubnej, gości i wielu innych rzeczy związanych ze ślubem. Za to panowie popijając Ognistą najzwyczajniej w świecie rozmawiali o Quidditchu. Spędzili tak jeszcze ponad godzinę. Hermiona jednak pomimo ogólnego szczęścia i panującej tu atmosfery miała dość. Były wykończona tym dniem pełnym wrażeń. Teraz jedyne, o czym marzyła to gorąca kąpiel i łóżko. Nie chciała jednak być niegrzeczna i opuszczać przyjaciółkę w tak ważnej dla niej chwili. Jednak ktoś bezbłędnie odczytał jej nastrój. Draco nie spuszczał z niej wzroku i chyba jako jedyny zauważył, że dziewczyna jest już wykończona, nie tyle fizycznie, co psychicznie. Dlatego też postanowił przyjść jej z odsieczą.

- Dobrze moi drodzy było miło, ale my musimy się już zbierać.

Powiedział w końcu, odkładając na stolik szklankę po Ognistej.

- Już?

Zapytały jednocześnie panie siedząc na kanapie.

- Spotkamy się jeszcze jakoś, ale teraz my uciekamy.

Pożegnał się z Blaisem i Jonatanem, po czym podszedł do pań. Te spojrzały na niego z wyrzutem, czym blondyn kompletnie się nie przejął.

- Bazyliszkami nie jesteście, więc muszę was zmartwić, wzrokiem mnie nie zabijecie.

Wyszczerzył się w łobuzerskim uśmiechu, po czym jak na dżentelmena przystało pocałował każdą z pań w rękę. Zatrzymał się dopiero przy Hermionie.

- A ty mała idziesz ze mną.

Szatynka przewróciła oczami, ale nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechu. Gryfonka również pożegnała się ze wszystkimi, jeszcze raz składając gratulacje narzeczonym i w końcu, gdy byli już ubrani, a Lucy zapięta na smycz, opuścili rezydencje Parkinsonów.

- Dziękuję.

Powiedziała panna Granger, gdy aportowali się już w uliczce nieopodal jej domu.

- Odwdzięczysz się w naturze.

Za tę uwagę oberwał z łokcia w żebra.

- To bolało.

- Bo miało.

W tym samym momencie oboje wybuchli śmiechem. Szybko poszli do domu, gdyż na niebie zaczęły gromadzić się ciemne chmury.

- Nareszcie w domu.

Westchnęła Hermiona, siadając na kanapie. Czuła jak ogarnia ją senność, a oczy same zaczynają się zamykać.

- Dracooo.

Powiedziała w końcu do siedzącego obok niej blondyna, przeciągając ostatnią literę jego imienia.

- Hmm?

- Zrób mi gorącą czekoladę, proszę.

Spojrzała na niego takim wzrokiem, że nie byłby w stanie odmówić jej absolutnie niczego.

- Masz u mnie kolejny długo.

- Dzięki!

Zdążyła jeszcze krzyknąć, nim Ślizgon zniknął w kuchni. Blondyn uwinął się szybko i już po chwili wrócił do salonu z dwoma parującymi kubkami.

- Jesteś nieoceniony.

Stwierdziła Gryfonka, upijając łyk gorącego napoju. Siedzieli tak na kanapie, a panna Granger oparła głowę o ramię Dracona. Po dłuższej chwili ciszę przerwał Smok.

- Nieźle się dzisiaj popisał nasz Diabeł.

- A mnie tam się podobało. To było takie spontaniczne i słodkie.

- Baaardzo.

- Ty się nie znasz.

Chłopak zaśmiał się pod nosem, widząc oburzenie dziewczyny, po czym ponownie zapadła cisza. Gdy wypili czekoladę Malfoy za pomocą różdżki odesłał kubki do kuchni. Zaczął rozmyślać o zaręczynach kumpla. Szczerze w życiu by się tego nie spodziewał, a bynajmniej nie tak szybko. Owszem, w świecie arystokratów była tradycja, iż powinno się zaręczyć przed ukończeniem szkoły, ale szczerze wątpił, aby Blaise kierował się właśnie tym. Wiedział, że przyjaciel naprawdę kocha Pansy, zresztą wystarczyło na nich spojrzeć. Nagle jednak jego myśli zjechały na inny tor. Granger. Musi z nią porozmawiać i to jak najszybciej. Na Salazara, jego kumpel się oświadczył, więc on da rade powiedzieć dziewczynie, co czuje. „Raz się żyje.”

- Granger?

Zaczął, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Zerknął na szatynkę i już wiedział dlaczego. Dziewczyna spała w najlepsze, opierając się o jego ramię.

- No pięknie.

Mruknął sam do siebie, nieco zawiedziony. A już miał jej wszystko powiedzieć. Nie miał zamiaru jej budzić, zbyt słodko wyglądała. Najdelikatniej jak potrafił wziął ją na ręce i skierował się do sypialni. Położył ją na łóżku i pozbawił butów, po czym wziął się za sukienkę. Rozpiął suwak i powoli ściągnął materiał ze śpiącej dziewczyny.

- No Salazara Granger, czy ty musisz tak seksownie wyglądać?

Jąknął, widząc zgrabne ciało dziewczyny, odziane jedynie w czarną bieliznę. Przyglądał się jej chwilę, po czym przykrył Gryfonkę kołdrą.

- Jak ty mi utrudniasz życie.

Powiedział, całując ją w czoło, po czym wyszedł z sypialni.



Witam :)

Przybywam do was z nowym rozdziałem. Nie dałam rady wstawić nic wcześniej, gdyż najzwyczajniej w świecie nie miałam czasu. No ale wierzę, że mi wybaczycie :)
Chciałabym bardzo serdecznie podziękować za nominowanie mnie do konkursu na blog miesiąca


To dla mnie naprawdę ogromne wyróżnienie :D
No i to chyba tyle, mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba :D


Pozdrawiam A


50 komentarzy:

  1. Genialny! Nie mogę się doczekać aż Draco wreszcie powie Hermionie, że ją kocha :)

    Pozdrawiam,
    Lexie Song

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje Dramione jest najslodszym, jakie czytam i za to je kocham! :)
    // Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu jak słodko!!!!! <3
    Tak się cieszę, że Diabeł oświadczył się Pansy! Jaka ja szczęśliwa.... O jejku no...!
    Wkurzył mnie Lucjusz ale wiadomo idiota i nie wybaczę mu tego co powiedział Mionie, o nie! Debil, cham i prostak! Jestem wściekła ale i szczęśliwa na raz.
    Cieszę się, że Narcyza pogodziła się ze swoją siostrą. To aż miło czytać, że mieszkają razem i odbudowują więzi.
    Jejku jestem zachwycona no. Szkoda mi Draco. Chciał, znowu, powiedzieć Hermionie co czuje a tu śpi. Eh... chłopie ogarnij du...się* i powiedz jej to jak się obudzi, nawet jak będzie brała kąpiel.
    A z tym spotkaniem z rodzicami Pansy trafiłaś w dziesiątkę jak i nie setkę.
    Pozdrawiam i życzę szczęśliwego Nowego Roku,
    Dark Liliane

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejciu.... jak ja to uwielbiam :3 Wiesz, że to na twoje rozdziały czekam zawsze z niecierpliwością?
    Pozdrawiam i życzę weny. Czekam na nn. Może dostaniesz nagłego przypływu weny i napiszesz szybciutko rozdział?? :D
    dark-family-dtb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ulalalalala :*
    Blaise się oświadczył!!!! Yeeeey ;)
    Nje Lubie Lucjusza, chyba jak każdy więc wiesz, zabij go no!!!
    Oj Draco niech jej powie i wszystko będzie ♥
    Pozdrawiam, Kat ;*
    PS Rozdział był super ;)
    PSS zapraszam do siebie, zależy mi na twojej opinii, zmiana-nam-dobrze-zrobi-dramione-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak pięknie !!!! Cieszę sie ze przedłużasz chwile w której Smok ma powiedzieć Mione te dwa magiczne słowa :) Czekam na następny z niecierpliwością :*

    OdpowiedzUsuń
  7. :') Niesamowite :>
    Mam nadzieję, że Draco wyzna swoje uczucia <3
    Blaise... ty Diabełku :D
    Czekam na następny :>
    Y♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak słodko *-*. Ale ten Lucjusz jest okropny! Poza tym rozdział cudowny. Z niecierpliwością czekam na nn. Byle szybko! Weny życzę!

    FinalLOving http://idz-za-glosem-serca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. A nie mówiłam! Wszysto jest poprostu zbyt perfekcyjne! To jest co najmniej frustrujące..... Ale i tak napiszę; TEN ROZDZIAŁ (w sumie jak każdy inny ^^) JEST POPROSTU ZAJEBISTY! Ale mam tylko nadzieję, że w następnym rozdziele, oni będą razem oficjalnie xd Nie żeby coś, ale fajnie by było :D No to chyba tyle :*
    Pozdrawiam,
    Życzę weny,
    Agnes Delaquere

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały rozdział :-) kiedy on jej wreszcie powie że ją kocha?!

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaaa kocham! Czekam aż wyzna jej swoje uczucia <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniały jak zawsze <3 Piosenka śliczna :* A te oświadczyny mmmmmmm... BOSKIE. Ciekawe co wykombinujesz na oświadczyny Draco. Korzystając z okazji zapraszam na swojego bloga :D http://wszystkotylkodlawas.blog.pl/ :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Genialnie kochana ^^ JESTEM DUMNA :** <3

    Dramionka.

    OdpowiedzUsuń
  14. Aaaaaaaaa!!! O matko.. nie wierzę, że nasz Diabeł się oświadczył :D zaskoczyłaś mnie XD już nie mogę się doczekać momentu, kiedy Draco powie Mionie, że ją kocha :) no i mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości uśmiercisz Lucjusza. Życzę dużo wenu :*
    ~Ania

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetne. Genialne. Fenomenalne. Fff. Ff. Fspaniałe. Dobrze, że odbyła się konfrontacja z Lucjuszem i te oświadczyny Blaise'a. Wprost cudowne. Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i na wszelki wypadek życzę szczęśliwego nowego roku (jakbym miała kłopot z internetem ;))
    ~Olciak ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Fajny rozdział dużo się dzieje. Blaise bierze się za siebie i postanawia się ustatkować ;) Lucjusz -.- grrr

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajny rozddział :D. Ile jeszcze do końca?

    OdpowiedzUsuń
  18. Nigdy nie kończ tego bloga!!!! On jest zajefajny. Czekam na następny rozdział. <3 Kiedy Draco oświadczy sie Mionie :* ? Zycze DUŻO weny.
    ~Olay
    Wiesz kocham Cie

    OdpowiedzUsuń
  19. Zakochalam się<3 dodaj jak najszybciej kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  20. Fspaniałe...
    Cót, miut i ożerzgi <3
    Nie wiem co piszę, sorki xD
    W każdym razie, rozdzialik superowy i słodziaśny :3
    KK

    OdpowiedzUsuń
  21. Aaawwww... <3 zareczy Zabiniego i Pansy.. ^^ tylko ten cholerny Lucjusz wszystko popsul! Ale i tak bylo cudownie! No i Draco.. taki slodki.. <3 wszystkie momenty sa super. Pisz szybko nastepny rozdzial!

    Pozdrawiam , Patrycja :3

    OdpowiedzUsuń
  22. Zaręczyny! <3

    ----
    clover
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. świetnie czekam na więcej :) pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Cudowny rozdział.
    Jak ja nienawidzę Lucjusza. Mam nadzieję, że odpuści i przestanie utrudniać życie Draco, Hermionie i Narcyzie. Oświadczyny Blaisa były urocze. Liczę, że Draco również przyzna się wkrótce do swoich uczuć.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  25. Genialne !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  26. Kilka dni temu zaczęłam czytać Twoje opowiadanie i muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem. To jak opisujesz akcję jest po prostu niesamowite, a sama fabuła zachęca do czytania. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, życzę Ci baaardzo dużo weny :)

    Zapraszam na mojego bloga, mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu, chociaż w sumie dopiero zaczynam
    http://histoire-de-hogwarts.blogspot.com/

    ~niezniszczalna

    OdpowiedzUsuń
  27. Super, że Blaise oświadczył się Pansy ;) On to zawsze ma pomysły i zaręczyny w jego wykonaniu nie mogły być nudne ;)
    Lucjusz to prostak, myśli, że jest niewiadomo kim. Oj przydałoby się mu przemysleć swoje życie... najlepiej w przytulnej celi w Azkabanie ;) Choć w jego przypadku nie wiem czy cokolwiek pomoże.
    Dobrze, że Draco i reszta stanęli po stronie Herm. Szkoda, że Smok nie zdążył wyznać jej swoich uczuć, na pewno poprawiłby się jej humor ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  28. JAK JA CYZIE UWIELBIAM ! ZAJEBISTA KOBIETA !! ;D
    A LUCJUSZ WBREW POZOROM TEŻ FAJNY GOŚCIU, SZKODA TYLKO, ŻE MA TAKIE UPRZEDZENIE DO CZARODZIEI POCHODZĄCYCH Z NIEMAGICZNEJ RODZINY... BARDZO POLUBIŁAM RODZICÓW PAN I DIABŁA, A PROPO WIESZ CO JEST TU NAJFAJNIESZE? TO, ŻE KTOŚ WRESZCIE ICH POŁĄCZYŁ BO SĄ UROCZY. CO PRAWDA WOLE GO W PARINGU Z GINNY ALE TAK TEŻ JEST FAJNIE. NO I BIEDNA HERMISIA, ALE TO OSTRA I POUKŁADANA BABKA WIĘC SZYBKO JEJ PRZEJDZIE.
    POZDRAWIAM I ŻYCZĘ UDANEGO SYLWKA. ;))

    OdpowiedzUsuń
  29. O ja jak słodko. coś mi się wydajesz Draco tak szyko nieważna uczuc mionce moze to i dobrze :-)
    Życzę weny i szczęśliwego nowego roku
    Alexis

    OdpowiedzUsuń
  30. Ktoś napisał, że piszesz najsłodsze Dramione I ja się z tym zgadzam. Przez to też to uwielbiam. Jest mnóstwo blogów, gdzie jest wojna, coś strasznego I tym podobne. Takie także czytam. Twoje można nazwać taką odskocznią. Jest miło, czule I czasami cos wtrącisz. To jest naprawdę przyjemne. Ale.. czegoś tu brakuje. Granger jest niedopasowanym charakterem tutaj. Jest najważniejsza, okey, ale taka.. nijaka. Zła, miła, dobra, wszyscy sie jej boją.. coś to nie gra. Lubi sie tez rządzić, ale robi to delikatnie. Ona powinna mieć 1 charakter, nie 5. Draco jest taki.. rozemłany, rozpaćkany. To Malfoy! On zawsze ma to co chce, jest silny, charakter mocny I robi to co czuje ze zrobić musi! Dopracuj go.
    Ślizgoni są.. mało ślizgońscy. A rodzice tez powinni mieć swoje zdanie. Są.. posłuszni dzieciom.
    Teraz z innej beczki : ja nie obrażam Twojego opowiadania. Pisze o błędach, które ja zauwazam I pisze o nich. To krytyka. Postacie są jacy są, to Twoja sprawa, ja I tak czytak dalej.
    Jestem też dumna z Ciebie (co z tego, ze Cię nie znam). Rozdziały są dodawane szybko, co jest naprawdę miłe, ale sa niedopracowane. Czytaj te rozdziały zanim is dodasz, bo często brakuje końcówek I jest to trudne do zrozumienia.
    Życzę udanego Nowego Roku I wspaniałych pomysłów
    Kath.
    PS.: życze także śniegu, chociaż wątpie, że będzie jak u nas w Zakopanem nie ma ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wstępie bardzo dziękuje za szczerą opinię, z którą muszę się zgodzić :) Co do Hermiony masz sporo racji, ale zaraz powiem Ci z czego to wynika. Nie do końca świadomi upodobniłam postać panny Granger do siebie samej, bo ja jestem własnie taka, strasznie zmienna i ciężko sprecyzować moje dominujące cechy charakteru :D Nad Draconem postaram się popracować, choć na pewno nie będzie tym samym Malfoyem, bo w moim opowiadaniu w dużym stopniu chodzi o to, jaka w nim ma zajść przemiana. No i chyba najważniejsze - zjadanie końcówek, z którego doskonale zdaje sobie sprawę. Niestety, ale u mnie w dużym stopniu wynika to z problemów zdrowotnych, o których niekoniecznie będę tu pisać. Co oczywiście nie zmienia faktu, że cały czas staram się nad tym pracować, żeby było coraz lepiej :)
      Ja Tobie równie życzę szczęśliwego Nowego Roku i udanego sylwestra :)

      Usuń
  31. Dawno mnie nie było, wracam, czytam. Akcja rozwija się nieźle choć w rozdziałach 44-46 to tam się za dużo nie dzieje... Pojawienie się Lucjusza jest ciekawe, wybuch Artura również. Nadal jednak jest trochę błędów. Ucinasz końcówki na przykład i zamiast "po wizycie Lucjusza" jest "po wizycie Lucjusz". Niby wszyscy wiedzą o co chodzi ale mi to przeszkadza skupić się na treści. Po napisaniu rozdziału po prostu przejrzyj co napisałaś i zobacz czy nie ma takich błędów.
    Pozdrawiam. Szczęśliwego nowego roku

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja też się zgadzam z przedmówczyniami. Jest mega słooooooooooodko. :D i to lubię w Twoim opowiadaniu, bo jest inne od wszystkich. ;)
    A ten Lucjusz niedobry. Jak ja go nie lubię! :D
    Czekam na następny rozdział niecierpliwie. ;D
    Pozdrawiam, Maadź. :*
    www.dramione-impossible-love.blogspot.com <-zapraszam do siebie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Rozdział słodko-gorzki :) Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie Lucjusz ;x
    Ale oświadczyny Blaise'a były naprawdę słodkie :) Mam nadzieję, że Draco wreszcie będzie miał okazję, żeby wyznać Granger swoje uczucia.
    Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam,
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
  34. Te zaręczyny były takie sweet ! Omg super i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  35. Jedyne co powiem po nieprzespanych nocach (gdyż czytałam twojego bloga).. czekam na następny cudowny rozdział i wreszcie, czekam na wyznanie albo Draco albo Miony XD

    OdpowiedzUsuń
  36. 46! Juhu!
    Rozdział idealny jak zawsze :) Znalazłam tego bloga kilka dni temu i go pochłonełam w krótkim czasie, ale było warto :) Genialnie piszesz i stałam sie teraz osobą, która jest na bieżąco i musi czekać ;/
    Życzę weny
    ~Kam

    OdpowiedzUsuń
  37. Czoczam cie wiecz
    :*
    Czałuje Julie

    OdpowiedzUsuń
  38. Hej! Mnie osobiście charaktery bohaterów nie zrażają. Twoje opowiadanie i to Twoje postacie, z którymi robisz jak chcesz. Tak jak przeczytałam w komentarzu od Anonima, że Malfoy to nie Malfoy, Ślizgoni nie są wredni a Miona ma 5 charakterów. Sama wiem po sobie, że człowiek jest zmienny i czasami w sytuacji, gdzie powinien trząść się ze strachu, okazuje odwagę i na odwrót. Malfoy to nie Malfoy.. Hmm.. Tu jest bardzo ciekawie. Można powiedzieć, że odziedziczył dobre serce po matce, która już w książkach J.K.R. była kochającą matką tylko to ukrywała, ale ojciec wyzbył się tego aby tylko przypodobać się większemu czarodziejowi od niego. Takie jest bynajmniej moje rozumowanie. Zresztą spójrzmy na to z innej strony. Jeżeli DRACO to DRACO, HERMIONA to HERMIONA to jak ich do ku*** nędzy połączyć??? o_O Nigdy to się nie uda, jeżeli nie zmienimy odrobinę charakterów bohaterów.

    Może teraz wróćmy do rozdziału <3 Jest przepiękny. W dodatku Blaise oświadczył się Pansy :3

    Nickelback. Włączyłam For Away i czytałam zaręczyny O.O MIAZGA!!!! Aż sama nie mogłam z siebie wydać, żadnego dźwięku ;D

    I Hermiona nam jeszcze na koniec zasnęła ;( A już miało być tak pięknie ;)

    Lece czytać następny i zapraszam Cię do mnie i chciałabym uzyskać Twoją opinię na temat mojego bloga :) Byłabym wdzięczna gdybyś pozostawiła po sobie ślad ;)

    Mogłabyś mnie informować o nowym rozdziale na moim blogu?

    Pozdrowienia Hermiona Malfoy ;)

    http://hate-and-love-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  39. Wampirzyca \ Intruz22 marca 2016 15:23

    Sporo się dzieje .Zaskoczyłaś mnie zaręczynami Zabiniego, a do tego ten tyran w salonie Pansy . Boję się jego ostatnich słów

    OdpowiedzUsuń
  40. "Brania prysznica" nie "prysznicu", "krawata" nie "krawatu", "międzyczasie" razem, "sięgnął" nie "sięgną", "przynajmniej" nie "bynajmniej, bo to nie to samo.
    No przyznam, że ani Lucka, ani zaręczyn się nie spodziewałam, brawo autorko :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  41. 1. Lucek po co ta agresja. Troche opanowania :D.
    2. Nie fajnie ze wszyscy tak wyzywają Hermiona od szlamowatych dziwek xd

    OdpowiedzUsuń