Poranek
nastał zdecydowanie zbyt szybko. Słońce zaczęło wdzierać się do sypialni pani
Prefekt, tym samym wybudzając Hermionę ze snu. Dziewczyna zamruczała niczym
kotka, po czym usiłowała się przeciągnąć, ale coś jej to uniemożliwiło. Dopiero
teraz zdała sobie sprawę, że jej poduszka jest wygodniejsza niż zwykle i
pachnie o wiele lepiej. Aby zobaczyć, co jest tego przyczyną uchyliła leniwie
powieki i już wiedziała. Jej głowa spoczywała na nagim torsie Smoka. Nagle
wszystkie wydarzenie wczorajszego dnia zaczęły do niej wracać, a na twarzy
pojawił się szeroki uśmiech. Nagle jednak zmarszczyła brwi, czy to wszystko aby
na pewno nie było tylko pięknym snem? No bo, czy to możliwe, że Hermiona
Granger została dziewczyną Dracona Malfoya? Nim jednak zdążyła sobie
odpowiedzieć na to pytanie jej materac zaczął się ruszać. Uniosła wzroki i
napotkała parę niebieskich tęczówek.
-
Dzień dobry śliczna.
Zamruczał
blondyn, pochylając się nieco, aby delikatnie musnąć jej warg swoimi. On nie
miał problemu z rozróżnieniem snu i rzeczywistości. Wiedział, że od wczoraj
jego życie nabrało sensu, bo Granger w końcu była jego.
-
Hej.
Powiedziała
niepewnie, zakładając za ucho kosmyk włosów. Draco zaintrygowany jej reakcją
ujął ją za podbródek i uniósł go wyżej, aby na niego spojrzała.
-
Dobra mam pytanie, ale głupie.
Czuła,
że musi o to zapytać, bo inaczej ta niepewność ją zabije.
-
Pytaj.
-
To wszystko mi się śniło, czy my serio…
Mówiła
szybko i cicho, a dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że robi z siebie
kretynkę. Speszona spuściła wzrok, a na jej twarzy pojawiły się dwa rumieńce.
Ślizgona z trudem się powstrzymał, aby nie wybuchnąć śmiechem, szatynka
potrafiła być naprawdę urocza.
-
Popatrz na mnie.
Poprosił,
a brązowooka niepewnie podniosła wzrok.
-
Od wczoraj jesteś moja i już nie mam zamiaru z nikim się tobą dzielić. Jakby to
ująć…
Złapał
się za brodę, udając, że myśli, a po chwili dodał.
-
A już wiem, kocham cię Granger.
Mówił,
jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Zresztą dla niego była. Kochał
ją, tak po prostu. Hermiona odpowiedziała mu prześlicznym uśmiechem, a w jej
oczach widoczna była ulga oraz szczęście.
-
A ty wiesz, że ja ciebie też.
Mruknęła,
podnosząc się wyżej, aby móc go pocałować. Należeli do siebie nawzajem i oboje
to czuli. Leżeli tak zatracając się w przyjemności, póki Gryfonka nie odsunęła
się kawałek od chłopaka.
-
Jest późno, zaraz musimy iść na śniadanie.
Powiedziała
całując go po raz ostatni, po czym zeskoczyła z łóżka. Miała na sobie tylko
majtki, ale co z tego? Był tu tylko jej chłopak, który widział ją i bez nich.
Draco nie spuszczał wzroku z szatynki, która po chwili zastanowienia wzięła z
szafy ubrania i udała się do
łazienki. Smok leżał jeszcze chwilę, po czym poszedł do swojej sypialni. Miał
jeszcze trochę czasu, nim Hermiona opuści łazienkę. Analizował kilka ostatnich
godzin i z czystym sumieniem mógł stwierdzić, że jeszcze nigdy nie był tak
szczęśliwy. Nic nie może się równać ze świadomością, że jesteśmy kochani i ktoś
nas akceptuje, pomimo wszystkich wad. U boku Granger mógł zapomnieć o problemach,
bo to ona była centrum jego wszechświata. Każdy zasługiwał na szczęście, a jego
kluczem do niego była właśnie Hermiona. Usłyszał, że drzwi do łazienki się
otwierają, więc chwycił ubrania i wyszedł na korytarz. Nie spotkał na nim
Gryfonki, ale teraz się tym nie przejmował. Musiał się doprowadzić do porządku.
Prysznic i poranna toaleta zajęły mu 15 minut. Gdy wrócił do salonu szatynka
siedziała na kanapie, wpatrując się w ogień.
-
To jak, idziemy?
Zapytał,
wyciągając do niej rękę i czekając na jej ruch. Dziewczyna uśmiechnęła się
uroczo, ujmując jego dłoń, po czym opuścili Pokój Wspólny. Przez całą drogę jak
to mieli w zwyczaju, sprzeczali się o błahe rzeczy. Nie było w tym jednak złośliwości.
Byli naturalni i niczego nie udawali, co czyniło z nich jeszcze wspanialszą
parę młodych, kochających się ludzi. Zatrzymali się dopiero przed Wielką Salą.
Mieli małe opóźnienie, więc cała reszta była już w środku.
-
No to przedstawienie czas zacząć.
Zaśmiał
się Smok, otwierając drzwi. Był pewny, że wzbudzą niemałą sensacje, ale miał to
gdzieś. Hermiona również nie wyglądała na szczególnie zestresowaną. I tak
większość szkoły uważała ich za parę, więc czego tu się bać? Wmaszerowali do
Wielkiej Sali z uśmiechami na twarzach. Początkowo nikt zdawał się niczego nie
zauważyć, ale trwało to stosunkowo krótko. Uwagę wszystkich przykuły ich
splecione dłonie. W pomieszczeniu zapanowała względna cisza, przerywana jedynie
przez szepty zaintrygowanych uczniów. Za to Prefekci ledwie hamując wybuch
śmiechu, usiedli przy stole Slytherinu przed swoimi przyjaciółmi, którzy
również wyglądali na zaskoczonych, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że kiedy
ostatnio widzieli tę dwójkę Miona niemal wybiegała z ich salonu po bójce za
Dafne, a Draco za nią.
-
Cześć.
Powiedzieli
jednocześnie i jak gdyby nigdy nic zabrali się za śniadanie. Blaise przez
chwile analizował wszystko w ciszy, aż w końcu postanowił się odezwać.
-
Czy wy w końcu…?
-
Tak.
Odpowiedział
blondyna, nim jego kumpel zdążył dokończyć zdanie. Na twarz Diabła w momencie
pojawił się szeroki uśmiech. Już myślał, że nigdy nie doczeka się tego dnia.
Nie myśląc wiele zerwał się z miejsca i wszedł na ławkę tak, aby wszyscy go
widzieli.
-
Ludzie, stał się cud! Hermiona i Draco Malfoyowie w końcu oficjalnie zostali
parą!!! Brawa dla zakochanych!
Gdy
skończył mówić zaczął klaskać, a w jego ślady poszła znaczna część
zgromadzonych. Po chwili Wielką Salę wypełniły oklaski i wiwaty.
-
Zabini, w tej chwili złaź z tej ławki i przestań się wydurniać.
Warknęła
Miona, czując jak na jej policzkach pojawiają się rumieńce, które powiększyły
się, gdy Draco przyciągnął ją do siebie i pocałował. To wzbudziło w uczniach
jeszcze większy entuzjazm. Nawet McGonagall i inni nauczyciele patrzyli na to
wszystko z lekkimi uśmiechami. Prefekci oderwali się od siebie dopiero po
dłuższej chwili. Gryfonka była nieco oszołomiona, ale spojrzała na swojego
chłopaka karcącym wzrokiem. Jej zdaniem takie zachowanie w miejscach takich jak
Wielka Sala nie było stosowne. Draco bezbłędnie odczytał wzrok szatynki, ale
nie wydawał się tym szczególnie przejęty.
-
No co? Niech wiedzą, że jesteś moja.
-
Nie jestem rzeczą.
Rzuciła
pierwsze, co przyszło jej na myśl, unosząc dumnie głowę.
-
Wiem i przecież tak cię nie traktuje.
Powiedział
już całkiem poważnie, a dziewczyna w momencie złagodniała. Posłała blondynowi
uroczy uśmiech, po czym wrócili do jedzenia. Reszta śniadania minęła im
spokojnie, nie licząc ciągłego gadania Blaisa, jak to cudownie, że w końcu są
razem i, że on od samego początku wiedział, że tak będzie. Gdy tylko Prefekci
skończyli jeść jak najszybciej ulotnili się z Wielkiej Sali, odprowadzani wzrokiem
niemal wszystkich uczniów.
-
Nie było źle.
Stwierdziła
Hermiona, gdy szli już na piąte piętro.
-
Jakby nie patrzeć, to i tak uchodziliśmy za parę, więc to była tylko
formalność.
-
Ale z ciebie romantyk.
Mruknęła,
usiłując ukryć uśmiech, który cisnął jej się na usta.
-
Romantycy, to już gatunek wymarły, ale i tak powinnaś się cieszyć, bo masz
faceta najlepszego z możliwych.
-
Taa i przede wszystkim skromnego.
-
Skromność jest dla szlachetnych Gryfiaków, a nie wspaniałych Ślizgonaów.
Takie
dyskusje towarzyszyły im przez całą drogę. Nawet gdy zabrali z dormitorium
swoje rzeczy i dotarli pod klasę nie przestali się sprzeczać.
-
A ja myślałem, że jak będą razem, to zrobią się milusi.
Westchnął
Diabeł, gdy i oni dołączyli do Prefektów, podczas gdy Hermiona gestykulując
rękami usilnie próbowała wytłumaczyć Draconowi coś, co ten miał delikatnie
mówiąc gdzieś i ostawał przy swoim. Jednak gdy zorientowali się, że nie są sami
i usłyszeli wypowiedz bruneta natychmiast przestali się sprzeczać.
-
Ty lepiej nie myśl tyle Zabini, bo ci to nie wychodzi.
-
Wyjątkowo muszę się zgodzić z Granger.
W
tym momencie Ślizgoni nie wytrzymali i wybuchli niepohamowanym śmiechem.
Hermiona zrobiła oburzoną minę, krzyżując ręce na piersi, a Smok wcale nie
wyglądał lepiej.
-
Kretyni.
-
Chodź lwico, oni są nienormalni.
Mruknął
Draco, obejmując szatynkę w tali, po czym poprowadził ją do okna. Gdy tam
dotarli Hermiona usiadła na parapecie, a blondyn stanął tuż przed nią,
trzymając ręce na jej udach. Już po chwili zdawali się zapomnieć o
przyjaciołach i znowu zamknęli się w swoim świecie.
-
I powiedz mi, że oni nie są genialni.
Stwierdziła
Pansy, obserwując jak Smok chce odebrać Mionie coś, co przed chwilą wyciągnęła
z torby, a ta za wszelką cenę stara mu się to uniemożliwić. Blaise nie zdążył
jednak nic odpowiedzieć, gdyż nagle pojawili się przed nimi Ginny i Harry.
-
Powie mi ktoś, dlaczego po szkole chodzą słuchy, że u was na popijawie Miona
wdała się w jakąś bójkę?
Zapytała
od razu Ruda, nie siląc się na przywitanie. Nawet nie ukrywała, że była strasznie
ciekawa, co i jak. W Wielkiej Sali mówiło się głównie o tym, no i rzecz jasna o
nowej parze.
-
Bo to prawda, żebyś ty ją widziała. Nieźle urządziła Greengrass. Biedulka leży
teraz w dormitorium ze złamanym nosem i zmasakrowaną twarzą, a zęby zdążyli jej
już wprawić.
Szczęki
Gryfonów wylądowały na podłodze i nie zapowiadało się, aby miały wrócić na
swoje miejsce. Że niby ich ułożona i grzeczna Miona pobiła jakąś Ślizgonkę?
Świat się kończy. Jako pierwszy nieco oprzytomniał Harry i zadał kolejne
nurtujące ich pytanie.
-
To jak z tego wszystkiego wywiązało się to, że ta dwójka nagle jest razem?
-
Tego to nikt nie wie i chyba się nie dowie. Ostatnie, co widzieliśmy to jak
Smok ściąga Mionę z Greengrass, a potem ta wściekła jak osa wychodzi z salonu,
a Draco za nią.
Opowiedziała
Pansy, a w momencie, gdy skończyła podeszli do nich Prefekci.
-
Miona, ja cię nie znałem z tej strony.
Powiedział
Potter, klepiąc przyjaciółkę po ramieniu. Hermiona spojrzała na niego pytająco,
a Draco nagle stanął z tyłu tak, że teraz przytulał się do jej pleców. Jakoś
musiał ukryć rozbawienie malujące się na jego twarzy. On w przeciwieństwie do
szatynki doskonale wiedział, o co im chodzi.
-
A można wiedzieć, co ja takiego zrobiłam?
Zapytała
w końcu poirytowana, gdy brunet zamiast wyjaśnić, o co mu chodzi z całą resztą
tylko przyglądał jej się z uśmiechem.
-
Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że jesteście nienormalni?
Mruknęła
sama do siebie, robiąc minę skrzywdzonego dziecka. Za to Draco za wszelką cenę
starał się nie roześmiać, zresztą tak jak i cała reszta.
-
Spokojnie, bo jeszcze na tu pobijesz.
Zadrwił
Blaise, a Hermiona zrozumiała. Poczuła jak ogarnia ją złość. Natychmiast
odsunęła się od Dracona i teraz doskonale mogła zobaczyć, że i on się z niej
nabija. Zmierzyła wszystkich gniewnym spojrzeniem, którego sam Voldemort by się
nie powstydził.
-
Ona mnie sprowokowała i to była tylko i wyłącznie obrona własna, a wy jesteście
bandą hipokrytów.
Warknęła,
po czym skierowała się do sali, gdyż właśnie zadzwonił dzwonek. Nienawidziła,
gdy ktoś wytykał jej błędy, a z tego, co zrobiła wczoraj absolutnie nie była
dumna. Zachowała się wręcz karygodnie, ale nie mogła tego zmienić, więc
najlepiej było o tym zapomnieć.
-
No tak, a teraz wyżyje się na mnie.
Westchnął
blondyn, odprowadzając rozgniewaną szatynkę wzrokiem.
-
Na kimś musi, a poza tym, może weźmie pod uwagę, że jesteś miłością jej życia.
Zakpił
Blaise, co wywołało kolejne salwy śmiechu.
-
Weźmie i wyżyje się jeszcze bardziej.
Po
tych słowach Draco udając zlęknionego wszedł do klasy. Hermiona siedziała w
ostatniej ławce, uparcie wpatrując się w książkę. Usiadł obok niej, a już po chwili
profesor Flitwick rozpoczął swój
wykład. Panna Granger w skupieniu notowała nowe zagadnienie, uważnie słuchając
nauczyciela. Draco przez chwile też był cicho, ale tylko przez chwilę.
-
Zła jesteś?
Zapytał,
pochylając się tuż nad jej uchem
-
Nie.
Odpowiedziała
szczerze, nie odrywając wzroku od pergaminu. Teraz była w swoim świecie i
skupiała się na słowach profesora, a nie przyjaciołach, którzy się z niej
nabijają. Blondyna zmarszczył brwi, gdy zrozumiał, że dziewczyna po prostu ma
gdzieś, to co do niej mówi. „O nie słoneczko, mnie się nie ignoruje.” Pomyślał,
przysuwając się bliżej. Wyciągnął rękę, która już po chwili znalazła się na
kolanie dziewczyny. Hermiona poczuła tak dobrze jej znany dreszcz, ale za
wszelką cenę starała się to ignorować. Jest lekcja i to właśnie na niej musiała
się skupić.
-
Na pewno się nie gniewasz?
Zapytał
szeptem, delikatnie gładząc skórę dziewczyny. Widział, że nadal chce go
ignorować, ale już on dobrze wiedział, jak na nią działa.
-
Tak.
-
Jesteś pewna?
Z
każdą chwilą jego ręka sunęła coraz wyżej, przez co bardzo szybko znalazła się
na krawędzi nie za długiej spódniczki szatynki.
-
Tak, a teraz zabierz łapkę i zacznij notować.
Powiedziała,
łapiąc za dłoń blondyna i kładąc ją na jego kolanie, co nie za bardzo mu się
spodobało. Po jej oczach widział jednak, że lepiej nie kontynuować swoich
poczynań. No przynajmniej nie w tej chwili. Kto mu jednak zabroni trochę się z
nią podroczyć?
-
Po co?
-
Jakbyś zapomniał to już niedługo zdajemy OWUTEMY, więc ja bym ci radziła wziąć
się do roboty.
-
Ale przecież ty masz notatki kochanie.
Stwierdził
lekceważąco, kładąc nacisk na ostatnie słowo, a Gryfonka w odpowiedzi posłała
mu mordercze spojrzenie.
-
Nawet nie myśl, że dam ci je odpisać.
Fuknęła,
odrzucając włosy do tyłu. Co on sobie w ogóle wyobrażał?
-
I tak się złamiesz.
-
Pomarzyć zawsze możesz.
-
Czy ja mogę prosić o cieszą, a w szczególności ostatnią ławkę?
Zapytał
nieco poirytowany nauczyciel, a szatynka poczuła jak jej policzki zmieniają
kolor na czerwony.
-
Przepraszamy.
Bąknęła
zawstydzona, po czym dodała ciszej tak, aby usłyszał ją tylko Draco.
-
Pisz.
Smok
jednak nie miał takiego zamiaru. Obserwowanie Granger było o wiele ciekawszym
zajęciem, a poza tym był pewny, że tak czy siak dostanie jej zapiski. Nie
wiedział jednak, że dokładnie w tym samym momencie Hermiona obiecywała sobie,
że Malfoy na oczy nie zobaczy jej notatek. Ta lekcja minęła im w miarę szybko, z
resztą tak jak i kolejne. Nim się obejrzeli zmierzali już na obiad. Niestety po
nim czekały ich jeszcze dwie godziny historii magii, ale teraz starali się o
tym nie myśleć.
-
Dzisiaj jemy u mnie.
Powiedziała
nagle Hermiona, gdy byli już blisko Wielkiej Sali. Blondyn w odpowiedzi
spojrzał na nią, jak na wariatkę
-
Żartujesz?
Zapytał
w końcu, ale dziewczyna pokręciła przecząco głową.
-
Nie. Zawsze jemy u ciebie, więc raz chyba możesz się poświęcić?
-
To jest bardziej niż durny pomysł. Gryfiaki mnie nie znoszą.
Powiedział
pierwsze, co mu przyszło do głowy, na co szatynka prychnęła tylko pod nosem.
-
Co z tego? Ciebie jakoś nie obchodziło, że Ślizgoni mnie nie trawią.
-
Ale teraz cię uwielbiają.
-
Szczególnie Greengrass. Przestań w końcu marudzić i chodź. No chyba, że się
boisz fretko?
Arystokrata
zmarszczył gniewnie brwi. Nienawidził, gdy ktoś tak do niego mówił, a ta
złośnica doskonale o ty wiedziała.
-
Grabisz sobie Granger.
-
Uważaj, bo się przestraszę.
-
I powinnaś.
-
Nie, wiesz jakoś nie bardzo.
-
Zobaczymy.
Mruknął
tajemniczo, a w jego głowie już rodził się plan, jak umilić życie jego lwicy. W
końcu znaleźli się w Wielkiej Sali, a Hermiona pomimo skwaszonej miny blondyna,
pociągnęła go do stołu Gryffindoru. Wszyscy przyglądali się temu z niemałym
zaciekawieniem. Każdemu z nich śniło się to samo, czy Książę Slytherinu
naprawdę ma zamiar usiąść przy stole Gryfonów? Prefekci jednak nie zwracali na
to uwagi i już po chwili usiedli przed dwójką swoich przyjaciół.
-
Nie wierzę Malfoy, Miona tak szybko wzięła cię pod pantofel?
Zadrwił
Harry, widząc zrezygnowanego blondyna.
-
Ja to nie ty, żeby mną kobieta rządziła.
I
tym sposobem zaczęła się zażarta dyskusja, kto kim rządzi, do której co chwilę
wtrącała się Ginny. Za to Hermiona jadła w spokoju, uśmiechając się co chwile z
powodu coraz to wymyślniejszych argumentów kłócącej się trójki. Nagle jednak do
jej uszu dotarła inna rozmowa, w której padło jej nazwisko. Wytężyła słuch i
już po chwili wiedziała, kto o niej rozmawia.
-
Nie no Cormac, powiem ci, że twoje metody podrywu muszą być naprawdę skuteczne,
skoro Granger woli Ślizgona od ciebie.
Zakpił,
siedzący kilka miejsc dalej Ritchie Coote. Kojarzyła go z ich drużyny Quidditcha,
gdzie był pałkarzem. Za to naprzeciwko niego siedział nie kto inny jak
McLaggen, który nie wyglądał na zbyt szczęśliwego.
-
Mówiłem ci już, że masz spadać. Jak ja mam coś zrobić, skoro ten buc nie
odstępuje jej na krok? Ale powiedzmy sobie szczerze, ten ich pożal się Merlinie
związek nie potrwa długo. To jest Malfoy, on się nie bawi w chodzenie.
Cormac,
mówił tak jakby był święcie przekonany o prawdziwości swoich słów. Hermionie
zrobiło się przykro, ale i poczuła ogarniającą ją złość. Jak ten kretyn może
tak mówić o czymś, o czym nie ma zielonego pojęcia?
-
Ty to jednak jesteś głupi. Łazi za nią od września, a ty myślisz, że nagle mu
się odwidzi? Jakoś wątpię.
-
To ty w ogóle nie myślisz. Dostał to czego chciał, zabawi się trochę i po
wielkiej miłości. Granger to tylko naiwna laska, więc bardziej niż pewne jest
to, że dawno wylądowała w jego łóżku. Ja im daje tydzień, póki Malfoy się nią
nie znudzi.
W
tym momencie Hermiona poczuła, jak siedzący obok niej Draco podnosi się
gwałtownie z ławki i zmierza w kierunku rozmawiających Gryfonów. Zrozumiała, że
nie tylko ona przysłuchiwała się ich rozmowie. Smok słyszał jej drugą część,
ale to mu w zupełności wystarczyło. To, że był wściekły, to stanowczo za mało
powiedziane. Żaden śmieć nie będzie obrażał ani jego, ani tym bardziej Granger.
Nie minęła chwila, a stał za znienawidzonym chłopakiem.
-
Masz jeszcze coś ciekawego do powiedzenia?
Warknął,
a Gryfon gwałtownie odwrócił się w jego stronę. Przez ułamek sekundy w jego
oczach pojawiła się panika, ale szybko się opanował.
-
Oo Malfoy, jak miło cię widzieć…
-
Nie mogę powiedzieć tego samego o tobie.
-
…można wiedzieć, o co ci chodzi?
Smok
nie wytrzymał. Jeśli chodziło o Hermionę był co najmniej przewrażliwiony i
reagował bardzo gwałtownie. Złapał chłopaka za koszulę, stawiając go na równe
nogi tak, że teraz stali twarzą w twarz.
-
Draco.
Usłyszał
nagle za sobą głos szatynki, która wiedziała, że już nie jest dobrze, a zaraz
może się zrobić jeszcze nie przyjemniej. Blondyn jednak nie zareagował, miał do
pogadania z McLaggene i planował załatwić to tu i teraz.
-
Posłuchaj mnie ty sukinsynu, nie waż się obrażać Granger, no chyba, że życie ci
nie miłe. A zabawiać się kobietą to mogą takie szuje jak ty.
Jego
oczy ciskały błyskawicami, a furię potęgował wredny uśmieszek Cormaca, który
chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że igra z ogniem.
-
Kogo ty chcesz oszukać? Hermiona znudzi ci się tak szybko jak spodobała.
-
Gówno wiesz.
-
A mi się wydaje, że wiem o wiele więcej niż myślisz i to cię tak boli.
Mówiąc
to Gryfon popchnął blondyna, przez co ten lekko się zachwiał i kompletnie
stracił nad sobą panowanie. Już miał zamiar inaczej wymierzyć sprawiedliwość,
gdy nagle pomiędzy nim, a Cormaciem pojawiła się Hermiona.
-
Granger, odejdź.
Rzucił
tylko, spoglądając na nią gniewnie. Szatynka jednak nie miała takiego zamiaru.
Doskonale wiedziała do czego zdolny jest wkurzony Malfoy. Sama była wściekła na
McLaggena, ale z doświadczenia wiedziała, że takie rozwiązywanie problemów nie
przyniesie niczego dobrego, a wręcz przeciwnie.
-
Nie ma mowy. Uspokój się i chodźmy stąd.
-
Co jest Malfoy, tak szybko pozwalasz, żeby tobą rządziła? A ja myślałem, że
masz większe jaja.
Gryfon
czuł się kompletnie bezkarnie, kpiąc w najlepsze z arystokraty, a na jego
ustach gościł wredny uśmiech. Chociaż w ten sposób mógł się jakoś na nim
odegrać.
-
A co zazdrościsz, bo na ciebie Granger nawet nie raczyła spojrzeć cieciu?
Blondyna
przed rzuceniem się na Cormaca powstrzymywało tylko to, że przed nim stała
Hermiona. Gdyby nie ona ten idiota już dawno nie miałby kilku zębów.
McLaggenowi zrzedła mina, bo Ślizgon uderzył w czuły punkt. Hermiona była jego,
a on musiał obejść się smakiem, z czym nie mógł się pogodzić. Nie miał jednak
zamiaru tak łatwo dać za wygraną. To do niego zawsze należało ostatnie słowo.
-
To ty nie wiesz, że twoja panienka była już moja. w czasie, gdy ty latałeś
sobie jako chłopiec na posyłki Czarnego Pana?
I
w tym momencie przesadził, a szatynka doskonale zdawała sobie z tego sprawę. W
mgnieniu oka odwróciła się przodem do Dracona, a to co zobaczyła nieco ją
przeraziło. Szczęka Ślizgona była mocno zaciśnięta, a oczy płonęły. Jego
wściekłość była niemal namacalna.
-
Zdechniesz śmieciu.
Wysyczał
przez zaciśnięte zęby, w mgnieniu oka sięgając po różdżkę.
-
Draco, proszę nie.
Pisnęła
panna Granger, bojąc się tego, co może zaraz nastąpić. W akcie desperacji ujęła
twarz ukochanego w obie dłonie, zmuszając go, aby na nią spojrzał.
-
Nie warto, błagam cię, uspokój się i…
-
Uważaj!
Krzyknął
nagle Smok i w ostatniej chwili pociągnął dziewczynę w bok, chroniąc ją przed
źle wymierzonym zaklęciem rzuconym przez Cormaca. Niestety przez to urok trafił
w jego ramię, przecinając na nim skórę. Tym jednak kompletnie się nie przejął.
McLaggen posunął się za daleko. Teraz już nic nie mogło go powstrzymać przed
wymierzeniem sprawiedliwości. No może prawie. Już chciał cisnąć w tego śmiecia
jakąś wymyślą klątwą, gdy nagle między nimi wyrosła niewidzialna tarcza,
odpychając obu chłopaków nieco do tyłu. Jak się okazało została ona wyczarowana
przez dyrektorkę, która właśnie zmierzała w ich kierunku. Jej mina mówiła sama
za siebie, już wiedzieli, że mają przechlapane.
-
Dość tego! McLaggen, Malfoy tej chwili marsz do mojego gabinetu. Pannę Granger
również zapraszam z nami.
Oznajmiła
wściekła dyrektorka i ruszyła przed siebie, a cała trójka za nią. Była niemal
pewna, że skandaliczne zachowanie chłopaków miało związek z Prefekt Naczelną
Gryffindoru. Szli w milczeniu z przodu Minerva, tuż za nią Cormac, a kilka
kroków za nimi Prefekci. Hermiona wolała zachować bezpieczną odległość, aby
niepotrzebnie nie kusić Dracona, który nie do końca jeszcze ochłonął. Była
nieco oszołomiona zajściem w Wielkiej Sali. Z jednej strony była zła na
Malfoya, że dał się sprowokować, a z drugiej z kolei nie mogła uwierzyć, że
ktoś z jej domu mógł zaatakować bezbronnego. Gdyby nie Draco na pewno by
oberwała, może niczym groźnym, ale jednak. Zawsze uważała McLaggena za kretyna,
jednak myślała, że był jakiś powód, dla którego trafił do Gryffindoru. Teraz
jednak zobaczyła, jak bardzo się pomyliła. Jej rozmyślania przerwało dotarcie
do gabinetu dyrektorki. Nie minęła chwila, a byli już w środku i siedzieli
przed jej biurkiem. Szatynka dla bezpieczeństwa wszystkich zajęła miejsce
pomiędzy chłopakami.
-
Proszę mi natychmiast wytłumaczyć, co miało znaczyć państwa skandaliczne
zachowanie podczas obiadu?
Zapytała
po chwili kobieta, mierząc całą trójkę gniewnym spojrzeniem. Niby dorośli
ludzi, a zachowują się jak dzieci. Głos od razu zabrał Cormac, mając nadzieję,
że uda mu się jakoś wymigać od ewentualnej kary.
-
Pani dyrektor, siedziałem sobie spokojnie, a nagle ten wariat pojawił się z
nikąd i zaczął się awanturować o niewiadomo co. Chciał mnie czymś przeklną, ale
byłem szybszy. To była tylko i wyłącznie obrona własna.
Miał
skruszoną minę i wprost idealnie wczuwał się w role ofiary, którą nie był. W
Draconie aż się zagotowało. Już miał zwymyślać Gryfona, ale powstrzymała go Hermiona,
kładąc swoją drobną dłoń na jego. On w takim stanie mógł tylko pogorszyć całą
sprawę, dlatego też postanowiła wziąć to na siebie. Tak było lepiej i
bezpieczniej dla wszystkich tu zgromadzonych.
-
Pani dyrektor, to nie zupełni było tak. McLaggen w rozmowie ze swoim kolegą
obrażał mnie i Dracona, co niestety słyszeliśmy.
-
Można wiedzieć, co takiego pan powiedział?
Zapytała
Minerva, zerkając na Cormaca. Ten jednak milczał, nie wiedząc, co ma teraz
zrobić, aby się nie pogrążyć, dlatego głos zabrał Malfoy.
-
Ten suki…
-
Panie Malfoy, proszę się wyrażać.
-
No co? Przecież to… Dobra już dobra.
Poddał
się, widząc srogi wzrok dyrektorki, po czym przeszedł do sedna sprawy.
-
McLaggen „delikatnie” sugerował, że MOJA dziewczyna jest puszczalska, a ja ją
wykorzystuje.
Na
twarzy Hermiony i McGonagall pojawiły się rumieńce, z tą różnicą, że u
pierwszej były one spowodowane zawstydzeniem, a u drugie złością. Minerva nadal
miała w pamięci wyjątkowo przykry incydent z udziałem jej uczennicy i Roger
Benza. Doskonale pamiętała ten skandal, a tym bardziej to, przez co musiała
przebrnąć ta biedna dziewczyna. Dlatego też teraz ta sytuacja tak wyprowadziła
ją z równowagi. Nie mogła pozwolić, aby ktoś bezkarnie w taki sposób obrażał
pannę Granger, która i tak swoje już przeszła.
-
Panie McLaggen, szlaban! Przez tydzień przychodzi pan do mnie zaraz po kolacji.
Już ja pana nauczę szacunku do kobiet.
Jej
głos był naprawdę surowy, a złość niemal namacalna. Za to Cormac nie mógł
uwierzyć w to, co właśnie usłyszał.
-
Ale…
-
Bez dyskusji. Zdania nie zmienię, więc nich pan lepiej nie pogarsza swojej
sytuacji.
-
Ale to ja tu jestem ofiarą!
Krzyknął
w końcu oburzony Gryfon. Tygodniowy szlaban z McGonagall? Przecież to było
najgorsze, co mogło go spotkać.
-
Proszę się nie unosić, bo ten tydzień zmieni się w dwa. Poza tym pan Malfoy
również zostanie ukarany. Panna Granger jutro będzie nadzorowała jego szlaban w
Izbie Pamięci, którą będzie musiał własnoręcznie posprzątać.
-
No chyba pani żartuje.
McLaggen
był wściekł. On się miał użerać z dyrektorką, a ta gnida ma jeden szlaban ze
swoją dziewczyną. Przecież to był szczyt niesprawiedliwości.
-
Nie mam w zwyczaju żartować, więc proszę już ze mną nie dyskutować i udać się
na lekcje.
-
Natychmiast.
Dodała
o wiele bardziej stanowczo, widząc, że Cormac już otwiera usta, aby coś
powiedzieć. Za to Prefekci z trudem powstrzymując uśmiechy szybko pożegnali się
z dyrektorką i opuścili jej gabinet.
-
Idziemy do dormitorium.
Oznajmiła
nagle Hermiona, gdy byli na piątym piętrze, a blondyn spojrzał na nią pytająco.
-
Nie mamy rzeczy, a poza tym trzeba ci to opatrzyć.
Tu
wskazała na ranę, znajdującą się na prawym bicepsie chłopaka. Rozcięcie nie
było głębokie, ale sączyła się z niego krew, czemu Gryfonka miała zamiar
zaradzić.
-
Wiesz, że historia zaraz się zacznie?
-
Wiem, ale jak się trochę spóźnimy, to nic się nie stanie.
-
Serio?
Zapytał
z wrednym uśmieszkiem Ślizgon, na co szatynka przewróciła tylko oczami.
-
Przestań gadać i chodź.
Powiedziała
tylko, ciągnąc go w stronę portretu starego czarodzieja. Gdy byli już w salonie
dziewczyna od razu skierowała się do swojej sypialni, prowadząc za sobą
Malfoya.
-
Siadaj i poczekaj tu.
Oznajmiła,
popychając go na łóżko, po czym zniknęła za drzwiami. W przeciwieństwie do
Dracona nie miała w pokoju mini apteczki, więc musiała poszukać czegoś w
łazience. W szafce znalazła esencje z dyptamu, która nadawała się idealnie.
Zabrała fiolkę i wróciła do sypialni. Draco siedział, tak jak go zostawiła, z
tą różnicą, że teraz przy nim była Lucy, którą drapał za uchem. Brązowooka
usiadła po jego prawej stronie, odkorkowując buteleczkę z wywarem.
-
Może szczypać.
Ostrzegła,
unosząc nieco jego rękę. Wszystko robiła niezwykle delikatnie, starannie
aplikując eliksir na każdy minimetr jego rany. Skaleczenie w końcu zabliźniło
się w całości, a szatynka gdy skończyła złożyła na nim delikatny niczym piórko
pocałunek. Każdy jej gest był przepełniony uczuciem i czułością, pomimo tego,
że blondynowi właściwie nic takiego się nie stało. Jednak to nie rana, była
powodem takiego, a nie innego jej zachowania.
-
Dziękuję ci.
Powiedziała
w końcu dziewczyna, odsyłając buteleczkę z wywarem na swoje miejsce. Widząc
jednak pytające spojrzenie blondyna, westchnęła, po czym dodała.
-
Za stanięcie w mojej obronie.
-
Nie opowiadaj głupot. Nie pozwolę, żeby jakiś szmaciarz tak o tobie mówił.
Mówiąc
to gwałtownie przyciągnął do siebie dziewczynę, opadając na materac tak, że
teraz ona leżała na nim.
-
Nie wierzysz w to, co mówił, prawda?
Zapytał
po chwili, widząc jej niewyraźną minę. Trochę obawiał się odpowiedzi. Nie
chciał, aby miała wątpliwości, co do jego uczuć. Była centrum jego wszechświata
i pragnął, żeby o tym wiedziała.
-
Nie, tylko przykro mi, że ludzie tak uważają.
Westchnęła,
zakładając za ucho kosmyk włosów. Słowa, które wypłynęły z ust McLaggena
naprawdę ją zabolały, a świadomość, że nie tylko on może tak uważać była
jeszcze gorsza. Czym sobie na to zasłużyli? Dobrze, może ich przypadek był
nietypowy, ale czy to powód, aby uprzykrzać im życie?
-
Co nas obchodzą ludzie? Kochamy się Granger, a oni jak im coś nie pasuje to
mogą się wypchać.
-
Masz racje.
Uśmiechnęła
się uroczo, czując jak wszystkie troski odchodzą. Przecież to było takie
proste, kochali się, więc co ich obchodziła reszta świata? Blondyn spojrzał jej
głęboko w oczy, po czym złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Miał racje, co
ich obchodzili ludzie, skoro nigdy nie była tak szczęśliwa jak z nim? Odkąd
przez przypadek wpadli na siebie w parku jej życie zmieniło się na lepsze.
Nawet gdy było źle, potrafili wszystko naprawić, sprawiając, że ich znajomość
zmieniła się w coś magicznego, pokonując kolejne bariery. Nienawiść z przed
wojny, początkowa tolerancja, sympatia, gdy lepiej się poznali, przyjaźń, która
bezdyskusyjne była fundamentem pięknej i bezwątpienia nietypowej miłości, która
łączyła ich teraz. Czy można wyobrazić sobie coś bardziej magicznego? Leżeli tak,
zatracając się w przyjemności i zapominając o istnieniu czasu. Hermiona
siedziała okrakiem na blondynie, a ten pieścił jej uda i pośladki, które
odsłaniała podwinięta spódniczka. Po chwili jego dłonie jednak powędrowały do
koszuli dziewczyny, którą zaczął rozpinać. Szatynka chętnie mu się poddała i
już po chwili jej bluzka spoczywała na materacu obok nich. Żadnemu nawet przez
myśl nie przeszło, aby gdziekolwiek się stąd ruszyć, nie mówiąc o pójściu na
lekcje profesora Binnsa. W ich ciałach rozpalał się ogień pożądania, który
powoli przejmował władzę nad wszystkim. Hermiona nie pozostając dłużna
blondynowi zaczęła odpinać guziki jego koszuli, a ten błądził dłońmi po jej
placach, zmierzając ku zapięciu od stanika. W momencie, gdy Gryfonka pokonała
ostatnią przeszkodę dzielącą ją od rozebrania Dracona, a on już miał w rękach
pasek od jej biustonosz nagle drzwi do sypialni otworzyły się z hukiem.
Szatynka pisnęła przerażona, prostując się gwałtownie. Gdyby nie natychmiastowa
reakcja Malfoya, który podniósł się do pozycji siedzącej, mocno przyciągając do
siebie pannę Granger, ta zapewne wylądowałaby na podłodze. Teraz jednak
przeniósł wzrok na gości, którzy byli na tyle bezczelni, aby przerwać im w
takiej chwili.
-
Czy wy kurwa nie umiecie pukać?!
Warknął,
widząc Blaise’a i Harry’ego, którzy nieco zaskoczeni stali w drzwiach.
Dziewczyny wysłały ich tu, aby sprawdzili, co z Prefektami i dlaczego ich nie
ma, skoro Cormac już wrócił. Nie spodziewali się jednak zastać ich w tak
jednoznacznej sytuacji.
-
Pięknie, to my się o was martwimy, a wy zamiast iść na lekcje się zabawiacie.
Ładnie to tak?
Powiedział
w końcu rozbawiony Zabini, opierając ręce na biodrach. Hermiona spłonęła
szkarłatnym rumieńcem, natychmiast schodząc z Dracona i chowając się za jego
plecami. Była zawstydzona i to jak jasna cholera, a do tego nie miała na sobie
bluzki. Po prostu lepiej być nie mogło.
-
Macie dokładnie trzy sekundy, żeby stąd wyjść.
Wysyczał
przez zaciśnięte zęby blondyn, mrużąc niebezpiecznie oczy. Dzięki trosce jego
ukochanych kolegów teraz zamiast spędzić miło czas z Granger będzie musiał iść
na te cholerne lekcje.
-
Spokojnie ślicznotko, już nas nie ma, tylko streszczajcie się.
Powiedział
Blaise, zabawnie poruszając brwiami, a Draco rzucił w niego pierwszą rzeczą,
która wpadła mu w ręce. Jak się okazało była to bluzka jego dziewczyny, którą
Zabini pochwycił w locie.
-
Łady ciuszek, ładny, ale chyba nie będzie mi pasował. Jak myślisz Harry?
Zapytał
przesłodzonym głosem brunet, przykładając ciuch do swojej klatki piersiowej.
Potter złapał się za brodę i spojrzał na kumpla wzrokiem znawcy.
-
Cóż Diabeł, to chyba nie twój kolor, w zielonym byłoby ci o niebo lepiej.
Chłopaki
stali w drzwiach, prowadząc rozmowę na poziomie Greengrass i jej przyjaciółek,
a Smoka zalewała krew. Przez chwilę im się przyglądał, ale w końcu nerwy mu
puściły. Gwałtownie wstał z łóżka i podszedł do wydurniających się przyjaciół.
-
Dawaj to idioto, a teraz obaj wypad.
Wyrwał
Blaise’owi z ręki bluzkę szatynki, po czym dosłownie wypchnął obu chłopaków za
drzwi, zamykając je z hukiem.
-
Zabije ich kiedyś.
Mruknął
Draco, przejeżdżając otwartą dłonią po twarzy.
-
Później, teraz oddaj bluzkę, zapnij koszule i idziemy na zajęcia.
„Wiedziałem.”
Stwierdził w myślach blondyn, wzdychając ciężko. Ale tak właściwie, to czemu by
się z nią trochę nie podroczyć? Zawsze to jakieś pocieszenie.
-
Jak chcesz, to ją sobie weź.
Rzucił
zadziornie, a szatynka zmarszczyła gniewnie brwi. Wstała i z dumie uniesioną
głową podeszła do blondyna. Starała się wyglądać groźnie, co średnio jej
wyszło, biorąc pod uwagę, że stała przed nim z założonymi na piersi rękami, bez
bluzki i w króciutkiej spódniczce. Smoka zamiast się przestraszyć miał ochotę
się roześmiać, a potem zaciągnąć ją do łóżka.
-
Oddaj.
Powiedziała
krótko, głosem nieznoszącym sprzeciwu, jakby naprawdę wierzyła, że arystokrata
spełni jej polecenie. Ten za to stał tylko, kompletnie niewzruszony jej bojowym
nastawieniem. W takich chwilach bawiła go i pociągała jednocześnie, i to nawet
bardzo.
-
Już mówiłem, weź ją sobie.
W
odpowiedzi Gryfonka prychnęła, niczym kotka i spróbowała odebrać swoją
własność, ale nie przyniosło to żadnych rezultatów, gdyż Ślizgon szybko
podniósł rękę do góry, uśmiechając się przy tym złośliwie. Zaczęła podskakiwać
niczym mały piesek, bezskutecznie usiłując odebrać swoją własność.
-
Spóźnimy się na lekcje.
Spróbowała
po chwili przemówić mu do rozsądku, jakby naprawdę się łudziła, że osiągnie coś
poza jeszcze większym rozbawieniem blondyna.
-
Przecież ja ci w żadnym wypadku nie bronię zabrać bluzki.
Mówiąc
to pomachał jej przed nosem ręką z koszulą, po czym znowu niósł ją do góry.
Poirytowana Hermiona ponownie usiłowała mu ją odebrać, ale przy jej wzroście,
nawet w obcasach nie było to możliwe. Tak się akurat złożyło, że jej chłopak
należał do jednych z najwyższych w szkole, co ogólnie jej nie przeszkadzało,
wręcz przeciwnie, ale w takich sytuacjach bywało wkurzające.
-
Cóż mała, nie każdy może być wysoki.
W
tym momencie Gryfonka przestała skakać i stanęła przed chłopakiem, krzyżując
ręce na piersi. Miarka się przebrała.
-
Albo oddasz mi bluzkę, albo idę tak.
Oznajmiła
dobitnie, za zaciętą miną. Już ona mu pokaże. Draco spojrzał na nią z
powątpiewaniem, najwyraźniej zapominając o incydencie, kiedy to wymaszerowała
na korytarz w samej bieliźnie.
-
Droga wolna Granger.
-
Jak chcesz.
Warknęła,
łapiąc za leżącą na łóżku torbę, po czym po prostu wyszła z sypialni. Smok stał
przez chwilę, myśląc, że dziewczyna zaraz tu wróci. Jednak gdy to nie
następowało zbyt długo, pospiesznie udał się do salonu. Zastał tam Hermionę,
która stała przy drzwiach wyjściowych i już zamierzała je otworzyć.
-
Ani mi się waż!
Krzyknął
Ślizgon, a szatynka uśmiechnęła się triumfalnie. Jeśli ten gad myślał, że z nią
wygra, to się grubo pomylił. W końcu odwróciła się w stronę blondyna, nadal
trzymając rękę na klamce.
-
To jak będzie, odzyskam bluzeczkę, czy mogę sobie iść?
Zapytała,
zalotnie trzepocząc rzęsami, a Draco westchnął ciężko. Czy miał jakiś wybór?
Granger była nieobliczalna i jak na jego gust czasami lekko stuknięta, więc nie
miał wątpliwości, co do tego, że zrobi to, o czym mówi. Podszedł do dziewczyny
i niechętnie oddał jej bluzkę. Ta z uroczym uśmiechem natychmiast ją na siebie
założyła i pozapinała guziki.
-
No widzisz Malfoy, nie można było tak od razu?
Zapytała,
gdy była już gotowa. W jej oczach tańczyły tak charakterystyczne iskierki
rozbawienia i Draco wpatrywał się w nie niczym zahipnotyzowany. Między innymi w
tych czekoladowych tęczówkach się zakochał. Zawsze ukazywały wszystkie emocje,
które towarzyszyły pannie Granger. Choćby chciała przed nim nie mogła nic
ukryć, wystarczyło mu jedno spojrzenie, by czytań z niej, niczym z otwartej
książki. Nagle jednak jego rozmyślania przerwał nieco poniesiony głos Hermiony.
-
Halo! Zawiesiłeś się, czy jak? Musimy iść na lekcje.
Pomimo
wszystko na jej twarzy gościł uroczy uśmiech. Blondyn przez dłuższą chwile
stał, wpatrując się w nią z niekrytą fascynacją. Schlebiało jej to i to nawet
bardzo. Często zastanawiała się jak to jest, że w jednej chwili ma go ochotę
zatłuc, a w drugiej przytulić.
-
Wiesz, że cię uwielbiam?
Zapytał
Ślizgon, ni z tego, ni z owego, przyciągając szatynkę do siebie. Hermionie
serce rosło, gdy widziała z jaką łatwością blondyn mówi teraz o tym, co czuje.
A pomyśleć, że jeszcze wczoraj nawrzucała mu, że ma problem ze zdecydowaniem
się i mównie o uczuciach.
-
Wiem, ale teraz idziemy na zajęcia.
Cmoknęła
go szybko w usta i przywołała do siebie jego torbę z książkami, po czym złapał
go za rękę i wyciągnęła na korytarza. Oczywiście do klasy wpadli nieco
spóźnienie, ale profesor Binns zdawał się tego nawet nie zauważyć, więc po
prostu jak gdyby nigdy nic usiedli na swoich miejscach. Hermiona od razu zajęła
się robieniem notatek, a Draco przeszkadzaniem jej. Na szczęście obie lekcje
minęły im stosunkowo szybko, więc nawet nie obejrzeli się kiedy byli na dzisiaj
wolni.
-
Gdzie idziesz?
Zapytał
Draco, siedząc na kanapie w ich Pokoju Wspólnym. Wrócili już z zajęć, a
Hermiona zostawiła tylko swoje rzeczy i znowu miała zamiar gdzieś iść, co
średnio mu się spodobało.
-
Zobaczyć się z Lizy, jestem z nią umówiona w bibliotece.
Malfoy
zmarszczył brwi, robią niezadowoloną minę, co bardzo rozbawiło Gryfonkę.
-
Nie patrz tak, znikam góra na dwie godziny.
-
Ale co ja mam niby robić?
-
A to już nie moja sprawa, pa.
Posłała
mu jeszcze tylko buziaka i już jej nie było.
-
Super.
Mruknął
pod nosem, przywołując do siebie butelkę Whisky i szklankę. Od razu napełnił ją
bursztynowym płynem i upił łyk. Po chwili do salonu wbiegła Lucy, która od razu
wskoczyła na kanapę i położyła się obok blondyna.
-
No to zostaliśmy sami.
Oznajmił,
drapiąc suczkę za uchem. Siedział tak, obserwując ogień tańczący w kominku i
rozmyślając o swoim życiu. Teraz czuł, że jest naprawdę szczęśliwy. Miał przy
sobie ukochaną dziewczynę, a jego matka w końcu była wolna. Narcyza po tylu
latach odważyła się zawalczyć o siebie i na dodatek odzyskała ukochaną siostrę.
Z tego co wywnioskował z listów matki sprawa rozwodowa miała się odbyć już za
dwa dni. Był pewny, że wszystko przebiegnie po ich myśli. Sam również chciał
tam być, ale Narcyza się na to nie zgodziła. Uznała, że on i Lucjusz w jednym
pomieszczeniu to co najmniej kiepskie połączenie. Niestety musiał się z nią
zgodzić. Już ostatnio miał ochotę zabić tego sukinsyna gołymi rękami.
Gdy
pomyślał o wizycie Malfoya Seniora u Parkinsonów w jego głowie pojawiła się
niepokojąca myśl, a konkretniej ostatnie słowa Lucjusza.
„- Wszyscy
jesteście siebie warci! Banda zdrajców, pod przewodnictwem tej szlamowatej
dziwki! Jeszcze się przekonasz szmato, że ze mną się nie zadziera!”
Martwiło
go to i to bardzo. Co jeśli ten psychol odważy się zmienić słowa w czyny? Co
wtedy? Chciał za wszelką cenę chronić Granger, a tym czasem sam sprowadzał na
nią kłopoty. Co miał jednak zrobić? Doskonale zdawał sobie sprawę, że już nie
jest w stanie bez niej normalnie funkcjonować. Był cholernym egoistą, ale nie
potrafił inaczej, za bardzo ją kochał. Odstawił pustą już szklankę na stół i
ukrył twarz w dłoniach. Nagle jednak gwałtownie podniósł się z kanapy. Musiał
przestać myśleć, bo inaczej zwariuje.
-
Zbieraj się bestio, idziemy pobiegać.
Rzucił
do leżącej na kanapie Lucy, kierując się do swojej sypialni. Szybko przebrał
się w szare dresy i czarną bokserkę, po czym wrócił do salonu, gdzie ze smyczą
w pysku już czekała na niego Lucy.
-
Grzeczna bestia.
Mruknął
tylko, zapinając smycz, po czym oboje opuścili Pokój Wspólny. Dotarcie na
miejsce nie zajęło im zbyt długo. Gdy tylko opuścili mury zamku, Draco spuścił
Lucy, a ta od razu puściła się biegiem przed siebie.
-
Widzimy się potem przy jeziorze!
Zdążył
jeszcze tylko krzyknąć, nim suczka, która w odpowiedzi zaszczekała radośnie,
zniknęła mu z oczu. Uśmiechnął się pod nosem, gdy przez myśl przeszło mu, że
przy Granger nawet zwierzęta stają się cholernie inteligentne. Nie myślał
jednak nad tym długo, tylko schował smycz do kieszeni i sam zaczął biec.
Wysiłek fizyczny zawsze pozwalał mu oderwać się od zmartwień. Ból mięśni i pot
spływający po jego ciele skutecznie kierowały jego myśli na inny tor. Z każdym
kolejnym metrem troski zostawały daleko w tyle. Biegł tak ponad godzinę, póki
kompletnie nie opadł z sił. Wypadło, że zatrzymał się akurat przy starym dębie,
co bardzo mu odpowiadało. Zdjął z siebie koszulkę i opadł na trawę, plecami
opierając się o gruby pień drzewa. Przymknął powieki, próbując ustabilizować
oddech. Czuł się o wiele lepiej. Czarne myśli schował do najgłębszych
zakamarków swojego umysłu i nie miał zamiaru tam zaglądać. Bo po co ma
przewidywać najgorsze, skoro teraz jest naprawdę szczęśliwy i czuje, że żyję?
Nawet nie wiedział, ile tak siedział, lecz gdy słońce chyliło się już ku
zachodowi usłyszał kroki. Postać zbliżała się do niego powoli, lecz on nie ruszył
się z miejsca, a nawet nie otworzył oczu. Nie czuł niepokoju, a wręcz dziwny
spokój, więc domyślał się kto idzie i nie pomylił się. Po chwili na jego ramieniu
pojawiła się delikatna dłoń, a do nozdrzy dotarł zapach tak dobrze mu znanych
perfum.
-
Przeziębisz się.
Powiedziała
Hermiona kucając przy blondynie. Jego skóra była chłodna, a do tego siedział
bez koszulki. Wyszła na błonia, ponieważ, gdy wróciła z biblioteki w
dormitorium go nie było. Pierwsze, co przyszło jej do głowy to błonia, ponieważ
nie znalazła nigdzie również Lucy.
-
Przeżyje.
-
Co się dzieje?
Zapytała
po chwili, widząc jego zamyśloną minę. Pamiętała jak Draco mówił jej, że
przychodzi nad jezioro, gdy musi pomyśleć lub coś go martwi.
-
Nic.
-
Ale…
-
Przestań już gadać i chodź do mnie.
Mówiąc
to złapał ją w pół i przyciągnął do siebie tak, że teraz siedziała mu na
kolanach.
-
Jesteś nieznośny Malfoy.
Zaśmiała
się, jeszcze bardziej rozczochrując mu włosy. Postanowiła na niego nie
naciskać, jeśli będzie chciał sam jej powie, o co chodzi. Siedzieli tak po
prostu patrząc sobie w oczy. Nagle jednak Smok przyciągnął do siebie szatynkę i
mocno ją przytulił. Hermiona była nieco zaskoczona, ale natychmiast
odwzajemniła uścisk. Trwali tak dłuższą chwile, nim się do siebie odsunęli.
-
Chodźmy do zamku.
Powiedział
nagle Ślizgon, a Miona skinęła tylko głową. Wstała jako pierwsza, a zaraz za
nią blondyn. Zapieli jeszcze tylko na smycz Lucy, która nie wiadomo kiedy tu
przybiegła, po czym trzymając się za ręce ruszyli do zamku.
Witam :)
W końcu skończyłam i oto przybywam z
nowym rozdziałem. Jest on raczej spokojny, ale mnie osobiście się podoba.
Zobaczymy, co wy o nim sądzicie :D
Chciałam podziękować, za dużą liczbę
komentarzy przy poprzedniej notce. Widzicie, jak chcecie to potraficie :) Was
to nie kosztuje dużo, a mnie zapewnia dobry humor i masę weny :D
Pozdrawiam A♥
Wkońcu ♡
OdpowiedzUsuńDruga ;3 Lecę czytać ^^
OdpowiedzUsuńDuniaa. xD
Rozdział super, zresztą tak jak wszystkie :D
UsuńCzytam twojego bloga od dawna chociaż nigdy jeszcze nie komentowałam. ^^
Twój blog od początku mnie zaciekawił i zainteresował ;3 Przez jakieś 3 dni przeczytałam wszystkie rozdziały i teraz śledzę twojego bloga na bieżąco ;)
Mam nadzieję, że nowy rozdział szybko się pojawi :>
Życzę weny c;
Duniaa. xD
Jak pisalam moge czekac na twoje notki bo sa warte tego:)
OdpowiedzUsuńFajny :)
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział,szczególnie podobał mi się początek. Czekam na następny. :) Z.
OdpowiedzUsuńPięknie <3
OdpowiedzUsuńI know it, Lucius. xD
Maj inglisz is perfekt. ;>
Ślicznie wszystko opisujesz :3 Czekam nn ;*
Y♥
Co mogę powiedzieć? Rozdział cudowny :) Taki słodki, oby jak najwięcej takich bo czuję, że niedługo coś się popsuje, a ja uwielbiam słodkie historie :) ale gdyby nic złego się nie działo to po chwili zrobiło by się nudno, a Ty doskonale dbasz o to, żeby tak nie było
OdpowiedzUsuńCały dzisiejszy dzień czekałam na ten rozdział i jak już go przeczytałam to pomyślałam 'o matko, teraz znowu tydzień czekania przede mną', ale to i tak niedługo, bo notki dodajesz naprawdę często i to jeden z wieeeelu powodów przez które uwielbiam Twojego bloga :D
No troszkę się rozpisałam, mam nadzieję, że Cię nie zanudzam ;)
Weny Ci nie życzę, bo masz jej mnóstwo, ale życzę ci udanych ferii ^_^ ( jak bym chciała być na Twoim miejscu, ja jeszcze muszę czekać 4 tygodnie :( )
A.Abrams
O jejku, wspaniały rozdział :D w momencie kiedy Diabeł wszedł na ławke w Wieliej Sali myślałam, że padne ze śmiechu :D super, że wplotłaś do rozdziału kłótnie Draco z Cormaciem, nie spodziewałam się tego, a później był fajny zwrot akcji i dyskusja Diabła i Bliznowatego w sypialni prefektów była po prostu epicka <3 rozdział mega i wgl tyle chciałabym napisać na jego temat :D dużo weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuń~Ania
Supcio!
OdpowiedzUsuńDracuś taki kochany się zrobil a Hermiona mnie rozwaliła, gdy chciała wyjść w samej bieliźnie
Bardzo, bardzo kocham bloga
Pozdrawiam Diabełek
Hahahaha. Ta akcja z Harrym i Blaisem w sypialni z Prefektami <3
OdpowiedzUsuńJesteś genialna!
/Mei
Super Rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńW końcu ferie, więc znalazłam trochę czasu i nadrobiłam wszystko. ^^
Chciałabym, żeby już zawsze między nimi było tak spokojnie, ale znając życie nasz kochany Lucjusz niedługo pokrzyżuje plany.
A z Cormaca to po prostu głupia świnia -.- Nigdy go nie lubiłam, na prawdę...
I Blaise z Harry' m CZY ONI NIE WIEDZĄ, ŻE NIE WOLNO PRZESZKADZAĆ, CO?
To by było na tyle. :P
Ogólnie Rozdział bardzo mi się podoba.
U mnie na http://dramione-umrzec-z-mlosci.blogspot.com/ pojawił sie Rozdział 30 i Epilog (chociaż nie wiem, czy chcesz go czytać :P ).
I gdybyś miała ochotę i czas to zapraszam na mojego nowego bloga http://need-somebody-dramione.blogspot.com/. Zależy mi na opinii. :)
Pozdrawiam i życzę duuuużo weny,
Zakochanaa. ♥
Supcio *_* :D Piękny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńAkcja przed lekcją! BOSKA! "Czy wy kurwa nie umiecie pukać?!" o_O
Cormac mógłby się trochę ogarnąć ;/
Czekam nn :)
Życzę weny i w ogóle :D
http://hate-and-love-dramione.blogspot.com
Piękne!Śmieszne!Cudne! I w ogóle zajebiste! Najlepszy cytat: "Ludzie, stał się cud! Hermiona i Draco Malfoyowie w końcu oficjalnie zostali parą!!! Brawa dla zakochanych!" Leże i nie wstaje :D Pisz dalej,życze Ci weny i tego by następny rozdzial pojawil się szybko :D
OdpowiedzUsuńczarjednejkrwi.blogspot.com
~Lin
To jest pięknee... *-* I ta kłótnia.... :) Bardzo mi sie podobał ten rozdział i czakam na nn ;-;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam FL
Śmieszne, ale strasznie płytkie i bez głębszego sensu. Nie ma tu żadnych emocji ani nic szczególnego.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twój blog wczoraj, ale ciągle powtarzają się w nim bijatyki i kłótnie, które zawierają większość rozdziału. Czy imprezy.
Da się większość przewidzieć, pewnie w dalszych rozdziałach coś stanie się Hermionie z winy Lucjusza albo w ogóle będzie jakieś zamieszanie z nim związane.-I to cała akcja u ciebie.
Mimo wszystko życzę Ci byś się rozwijała dalej.
Może kiedyś napiszesz coś dojrzalszego zamiast takiego pustego, dziecinnego opowiadania.
Klaudia.
Skoro ci sie nie podoba to po co czytasz? Wynos sie i tyle.
UsuńPatrycja
Patrycjo chciałbym zauważyć, że każdy, kto wejdzie na publicznego bloga ma prawo skorzystać z wolności słowa i wygłosić swoją krytykę. Choćby i nie była ona konstruktywna... Czasami zamiast samych słodkich słówek i pochwał należy usłyszeć gorzkie słowa by zdać sobie sprawę, że coś robimy źle
UsuńPozdrawiam, Marcin
Słodki rozdział^^ Aż podejrzanie za milutko... Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział
OdpowiedzUsuńMyślałam że Cormacowi nogi z dupy powyrywam.
Ciekawe co wymyśli Lucjusz :D
Czekam na następny rozdział. :D
Pozdrawiam,
Avalon
Cudowny <3 nie mogę się doczekać następnego :*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przez ferie będziesz częściej dodawać rozdziały i weny! Weny byś mogła szybko je pisać. Co do rozdziału. Jest super! *_* Martwię się, że coś się niedługo stanie ;( Proszę niech to nie trwa długo. Ile jeszcze chcesz napisać rozdziałów??? A jeśli coś to popieram, jeśli tylko będziesz chciała, byś pisała kolejne opowiadanie. Zginę bez twojego opowiadania :))
OdpowiedzUsuńLoffciam cię i twoje opowiadanie
paulina
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPo prostu cudo <3
Czekam na next.
Pozdrawiam
Jejku *.* Cudowny! Nareszcie są razem! Mam nadzieję że next pojawi się szybciej niż ten! Ściskam i życzę weny! ; *
OdpowiedzUsuńOch ich ach och.... cudowne :) W sumie, to ja zawsze :* Będę czytała do końca tego bloga, potem kolejnego, a potem jeszcze kolejniejszego ♥ Co do rozdziału: szkoda, ę Blaise i Harry weszli, bo mogłoby być gorąco :) Ale będą jeszcze rozdziały z wątkiem 18+, no nie?♥ Wiedz, że ten blog jest u mnie na podium, jeżeli chodzi o najfajniejszość ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Życzę weny,
Agnes Delaquere
Cudowny rozdział <33 Coś czuję, że niedługo Lucjusz wkroczy do akcji ;P Jesteś moją królową ;** Życzę duzo weny ^^
OdpowiedzUsuńJeju twoje opowiadanie jest cudowne <3 zakochuje się w nim coraz bardziej o ile to jest w ogóle możliwe :) piszesz cudownie i podziwiam cię za twoje pomysły, które są genialne można by pomyśleć że jest juz prawie 50 rozdziałów i co tu można wymyślać jednak ty pokazujesz że pomysłó nie ma końca :D co do tego rozdziału to cudowny zresztą jak wszystkie inne Miona i Draco razem spełnienie marzeń <3.
OdpowiedzUsuńPs. mam pytanko ile jeszcze przewidujesz rozdziałów? tak mnie wiecej bo wiesz jak dla mnie to mogło by ich być jeszcze 1000, ale pytam z ciekawości <3
63-64 jeszcze nie wiem dokładnie, ale raczej nie więcej ani mniej, no i oczywiście epilog :)
UsuńWspaniały rozdzaił.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Draco i Hermiona są parą.
Reakcja Diabła była niesamowita.
"Kłótnia" Blaisa i Harrego o kolor bluzki- niesamowita.
Reakcje Draco genialne.
Ciekawe co wymyśli Lucjusz.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Suuuuuuuuuuuper!!! Nic dodać nic ująć, kiedy następny? ~SOWA
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!!!!! Oby wiecej takich!!
OdpowiedzUsuńKiedu nastepny bo już sie nie moge doczekac? :p
Czarna Róża
Malfoy jako materac ;3 i moje niedowierzanie - Hermiona i głupie pytanie. Później Blaisik, którego nic nie przebije i lekcje z przeszkadzaniem Smoka. Bezcenne. Obiadek u gryfiaczków ;) Ale Cormakowi coś zrób. Szlaban Malfoya i Granger. Ciekawa wizja ;3 CZY DIABEŁ I WYBRANIEC NIE MOGĄ NAUCZYĆ SIĘ PUKAĆ?? I CZY ICH ELOKWENCJA MOŻE BYĆ WYŻSZA NIŻ GREENGRASS?? Coś mi się wydaje, że Draco nie docenia Mionki ;) No i wreszcie końcowe przemyślenia, chyba Mionka powinna jakoś skutecznie odciągnąć uwagę Smoka od problemów. ;) (If U now, what I mean ;)) rozdział taki spokojny, taka opisówka, taki słodki. Ale u cb każdy rozdział jest niezapomniany. Pozdrawiam serdecznie i życzę weny
OdpowiedzUsuń~Olciak ;)
hej :* mam jeszcze takie pytanko, czy po zakończeniu tej historii planujesz stworzenie wersji pdf? ;)
OdpowiedzUsuń~Ania
Nie planuję wersji pdf. Bloga nie zamierzam usuwać, więc w każdej chwili będziecie mogli wróci do tej historii :)
UsuńCóż ja mogę powiedzieć? Rozdział jak zwykle cudowny. Ostatnio się zastanawiałam co Blaisie odwali po tym jak sie dowie że Draco i Miona są razem. Cóż zawsze nas zaskakujesz :-) Rozmowa Diabła i Harrego bezcenna. Kto by pomyślał że z nich znawcy mody?? XD Coś czuję, że w następnym rozdziale wkroczy do akcji Lucjusz. A co do akcji to mogłabyś trochę mocniej ukarać Cormaca. Szlaban Draco i Mionki- będzie się działo. A tak na marginesie planujesz jeszcze jakąś scenę +18?? Bo powiem ci że czuję niedosyt. ( powiem ci w tajemnicy że jestem zboczona ale nikomu nie mów xd).
OdpowiedzUsuńKtoś napisał że twoje opowiadanie jest płytkie, tylko o bójkach i imprezach. Ja się z tym niezgadzam. Bohatrowie są młodzi i mają prawo się wyszaleć. Co więcej opisujesz wiele problemów. Droga Autorko nie przejmój się takimi opiniami. Masz czytelników którym podoba się to opowiadanie i czytają je. Pisz dalej. Pozdrawiam, życzę weny i czekam na next.
Owszem, będzie jeszcze jedna scena +18, ale nieco inna i myślę, że mnie delikatna, ale to w swoim czasie ocenicie sami :)
UsuńCo do określenia mojego opowiadania jako płytkiego i pozbawionego głębszego sensu, nie ukrywam, że zrobiło mi się trochę przykro. Szanuję jednak zdanie innych i choć z trudem, przyjmuje krytykę :)
cieszę się ze dodałaś rozdział :) a tak w kule to jest świetny :) pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńSpierdalaj Klaudia
OdpowiedzUsuńładnie wybrnęłaś z sytuacji, po oficjalnym zostaniu parą :) bałam się że wyjdzie to dennie , ale na szczęscie nie wyszło. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńa jeszcze bardziej "pozdrawiam" panią której komentarz jest nad moim. ile masz dziecinko lat? 13?
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle - genialny!
OdpowiedzUsuńSuper, jak Blaise przymierzał bluzkę Miony <3
A tak w ogóle to zapraszam do siebie: dramione-serce-nie-sluga.blogspot.com
Ohh jaki cudowny rozdział Kocham ich relacje:)
OdpowiedzUsuńSytuacja z Cormaciem... nie wierzę ale z niego idiota;//
No i ta "miła" chwila w dormitorium, czemu znowu im ktoś przeszkodził...
Blaise i Harry, z nich też niezłe gagatki...
Zdecydowanie nie mogę doczekać się kolejnej części.
Pozdrawiam
Przyczepię się wpierw do literówek:
OdpowiedzUsuń1. „Żeby” zamiast zęby
2. „Czy ja mogę prosić o cieszą”
Sprawdź rozdziały po dwa razy albo daj komuś do przeczytania, bo to w dalszym ciągu przeszkadza. Co do fabuły to oczywiście Prefekci się kochają do niemożliwości, Diabeł odstawia przedstawienie… Nie jestem do końca przekonany czy nauczyciele byliby tacy wyrozumiali odnośnie przedstawienia wykonanego na stole w sali głównej… Dodatkowo, która para tak szybko: „Powiedział już całkiem poważnie, a dziewczyna w momencie złagodniała” się godzi?
Co jeszcze…? Ach tak. Czy w historii Hogwartu był jakikolwiek Gryfon, który strzelał nieuzbrojonemu przeciwnikowi w plecy? Oni chyba zasadniczo powinni być tacy bardzo honorowi i w ogóle…
Pozdrawiam
Świetne!
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi sie podobał ;)
OdpowiedzUsuńAkcja Blaise`a genialna - zresztą on ma same "genialne pomysły" ;) No ale przynajmniej wszyscy wiedzą, że Miona i Draco są razem.
McLaggen w końcu się doigrał, myślał, że się mu upiecze a tu niespodzianka - szlaban z dyrektorką.
Swoją drogą jestem baaardzo ciekawa jak będzie wyglądał szlaban Draco ;)
No i sytuacja w sypialni - świetna. Teksty chłopaków były niezłe ;)
Pozdrawiam
Ooo... Piękny rozdział zresztą jak wszystkie inne.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http:// hermionariddle-dracomalfoy.blogspot.com
Ohh Harry i Blaise... dlaczego? :D
OdpowiedzUsuń-----
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Nie wierzę, że wcześniej go nie przeczytałam! Chyba nie wyskoczyło mi w powiadomieniach...
OdpowiedzUsuńRozdział jest naprawdę świetny. Serce mi się ściskało ze szczęścia kiedy opisywałaś ich relacje. Są tacy kochani!
Słodkie ! Ale czy Malfoy Senior dokona zemsty ?
OdpowiedzUsuń"Sprzed" nie "z przed", "tymczasem" razem, "wpół" razem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)