Minęły
dwa tygodnie. Wiosna rozpoczęła się już na dobre. Maj był pięknym miesiącem,
choć dla uczniów Hogwartu oznaczał on również zbliżające się egzaminy.
Szczególnie przeżywali to piąto i siódmoklasiści. SUMY i OWUTEMY nie należały
do łatwych testów, a do tego wiele od nich zależało. Jednak chyba najbardziej
przeżywała to pewna Gryfonka z ostatniej klasy. Hermiona Granger, gdyby tylko
mogła całe dnie spędzałaby przy książkach, powtarzając materiał, który i tak
już dawno opanowała. Jej zdaniem, którego nie podzielał nikt inny, w tym roku
zaniedbała nieco naukę i teraz musiała się wziąć do roboty. W końcu od tego,
jak zda OWUTEMY zależy jej przyszłość. Na szczęście jednak był ktoś taki jak
Draco Malfoy. Chyba tylko dzięki niemu panna Granger nie wykończyła się z
przemęczenia. Ślizgon za nic w świecie nie mógł pozwolić, aby jego dziewczyna
interesowała się tylko i wyłącznie książkami. Nie raz zrobiła mu o to awanturę,
ale już on miał swoje sposoby, aby ją udobruchać. Byli ze sobą od ponad dwóch
tygodni i nic szczególnie się nie zmieniło. Dwójka młodych, zakochanych w sobie
ludzi, którzy jednak, mają dość specyficzny sposób bycia. Granger i Malfoy od
zawsze stanowili mieszankę wybuchową i nic nie było tego w stanie zmienić. Przy
ich zadziornych i wybuchowych charakterach dzień bez zażartej dyskusji nie
istniał. Ale chyba właśnie to z dnia na dzień zbliżało ich do siebie coraz bardziej.
Nikt nie miał wątpliwości, co do tego, że ta dwójka świata poza sobą nie widzi.
A to, że jedno drugie momentami doprowadza do białej gorączki to już zupełnie
inna sprawa. Taki też właśnie teraz miał zamiar Draco. Zaraz po obiedzie udał
się do lochów, aby odwiedzić kolegów z domu, ale szybko mu się to odwidziało,
więc postanowił wrócić do swojej lwicy. Miał szczerze dość przebywania w
towarzystwie Ślizgonek, które lamentowały nad tym, że ich bóstwo postanowiło
się ustatkować i to nie z żadną z nich. Szczególnie Dafne popadła w rozpacz, co
rzecz jasna nie oznaczało, że nagle zaprzestała swoich wybryków, z tą różnicą,
że teraz „polowała” na Malfoya, gdy ten był sam, co zdarzało się niezwykle
rzadko. Po pamiętnej imprezie Ślizgonów Dafne unikała Hermiony niczym Snape szamponu, co zapewniało parze względny
spokój. Jednak dziś, gdy panna Greeengass zorientowała się, że jej wybranek
jest sam od razu się na niego „rzuciła”. Była tak nachalna i irytująca, że Smok
bardzo szybko postanowił się zmyć. Gdy w końcu dotarł na piąte piętro i wszedł
do ich Pokoju Wspólnego zastała Hermionę siedzącą na kanapie, rzecz jasna z
nosem w książce. „Ona nigdy się nie zmieni.” Stwierdził w myślach, po czym z
łobuzerskim uśmiechem podszedł do szatynki. Jednym zwinnym ruchem wyrwał jej książkę, przez co ta posłała mu mordercze
spojrzenie.
-
Ja wiem, że ty masz naukę w głęboki poważaniu, ale ja chcę zdać egzaminy na
Wybitne, więc w tej chwili oddaj mi tę książkę.
Powiedziała
głosem nieznoszącym sprzeciwu, ale na blondynie nie zrobiło to najmniejszego
wrażania. Widząc, że Ślizgon w żadne sposób nie reaguje na jej słowa
zmarszczyła gniewnie brwi. Każdy wiedział, że gdy panna Granger czytała tyko
głupiec jej przerywa, no ale przecież to był Malfoy.
-
Ja jestem na tyle inteligentny, że i tak wszystko zaliczę na Wybitne, a poza
tym tobie też jakoś pójdzie.
Szatynka
zgromiła go wzrokiem, na co ten podniósł ręce w obronnym geście.
-
Lwico, każdy wie, że zdasz to najlepiej z nas wszystkich, więc teraz podnieś
swój seksowny tyłek i idziemy polatać.
-
Znowu?
Jęknęła
Gryfonka, opierając głowę o wezgłowie kanapy. Od dwóch tygodni, co najmniej
godzinę dziennie spędzali w powietrzu. Draco za punkt honoru postawił sobie
nauczenie jej dobrze latać. Nie było to jednak takie łatwe, biorąc pod uwagę
fakt, że szło jej to dość opornie. Pomimo szczerych starań nie mogła się wyzbyć
lęku, który nadal gdzieś w niej siedział. Owszem, latała, ale bez rewelacji. Dodatkowo
świadomość, że nie jest w czymś dobra była dla niej dość frustrująca. To wszystko
jednak ani trochę nie zniechęcało jej pedagoga.
-
Tak.
-
Poczekaj, tylko się przebiorę.
Mruknęła,
podnosząc się z kanapy. Nie widziała sensu w dyskutowaniu z nim na ten temat,
bo jeszcze nigdy z takiej potyczki nie wyszła zwycięsko, więc po pewnym czasie
w ogóle z nich zrezygnowała. Weszła do sypiali i szybko zarzuciła na siebie wygodne ubrania. Spięła jeszcze
tylko włosy, zabrała miotłę i mogła iść. W salonie zwarty i gotowy czekał na
nią Draco. I tak trzymając się za ręce wyszli z Pokoju Wspólnego. Gdy tylko
opuścili mury zamku od razu wzbili się w powietrze.
-
Ścigamy się do jeziora?
Zapytał
po dłuższej chwili Smok, gdy Hermiona zdążyła się już nieco oswoić z tym, że
jej nogi nie dotykają podłoża. Ta jednak w odpowiedzi spojrzała na niego z
politowaniem.
-
Ty się chyba źle czujesz.
-
Czyżby ktoś tu tchórzył?
-
Nawet nie próbuj sztuczki z odwagą Gryfonów!
Warknęła,
ale Draco i tak wiedział, że osiągnie swój cel. Żadne szanujący się członek
Domu Lwa nie był w stanie znieść takiej zniewagi. Lwiątka momentami były
strasznie przewidywalne, co zresztą blondyn nie raz wykorzystywał.
-
Dam ci fory.
-
Nie.
-
Tchórz.
-
Słucham?
-
Słyszałaś.
Teraz
przesadził. Nikt nie będzie jej zarzucał tchórzostwa, co to, to nie. Już ona mu
pokaże.
-
Dobra, w takim razie start!
Krzyknęła
i już jej nie było.
-
Oszukujesz!
Oburzył
się blondyn i natychmiast ruszył za swoją dziewczyną. Ta jednak nie zwracała na
niego uwagi. Skupiała się głównie na okiełznaniu strachu, który pomimo wszystko
był. Głównym powodem tego, iż zdecydowała się na to szaleństwo, była chęć
utarcia Ślizgonowi nosa. Niestety czuła, że Draco jest coraz bliżej niej. Cóż,
nie ma się jednak, co dziwić, on latał od dziecka, a ona od dwóch tygodni.
Nagle Gryfonka zdała sobie sprawę, że w dość szybkim tempie zbliżają się do
Wierzby Bijącej. Od razu skręciła w prawo, aby ominąć drzewo i nieco dłuższą
drogą dotrzeć do mety. Draco miał jednak inny plan. Wzbił się wyżej, aby – jego
zdaniem – bezpiecznie przelecieć nad wierzbą. Gdy Hermiona zdała sobie sprawę,
co ten kretyn zamierza zrobić natychmiast się zatrzymała.
-
Malfoy!
Krzyknęła
spanikowana, doskonale wiedząc, co potrafi to drzewo.
-
Nie pa…
Blondyn
nie zdążył jednak dokończyć, gdyż w tym momencie wierzba uniosła jedną ze
swoich gałęzi i zamachnęła się na niego. Nie miał szans na ucieczkę. Jedyne, co
zdążył zrobić, to zasłonić ręką głowę. Sekundę później poczuł przeraźliwy ból w
przedramieniu. W momencie zrobiło mu się ciemno przed oczami i stracił
panowanie nad miotłą, przez co razem z nią zaczął bezwładnie spadać w dół.
Hermiona z przerażeniem obserwowała, jak Smok uderza o ziemię,
najprawdopodobniej tracąc przytomność. Jednak prawdziwa panika ogarnęła ją, gdy
zorientowała się, że drzewo zamierza zadać kolejny cios, z tą różnicą, że tym
razem o wiele grubszym konarem. Decyzję podjęła w ciągu sekundy. Nie
zastanawiając się wystrzeliła niczym z procy w stronę swego ukochanego. Teraz
strach przestał istnieć. Draco był w niebezpieczeństwie i tylko to się liczyło.
Zwinnie ominęła atakujące ją konary, aż w końcu dotarła do Ślizgona. Nie miała
zbyt wiele czasu, raptem kilkanaście sekund, więc złapała go za zdrową rękę i
wciągnęła jego bezwładne ciało na miotłę. Dzięki adrenalinie krążącej w jej
żyłach nie miała z tym większego problemu. Zaledwie chwilę po tym, jak Prefekci
odlecieli konar wylądował w miejscu, gdzie jeszcze niedawno spoczywała głowa
Dracona. To już ją jednak nie obchodziło. Odleciała jak najdalej od drzewa i
wylądowała. Położyła Ślizgona na plecach, uważając na jego rękę. Miał zamknięte
oczy i nie dawał żadnych znaków życia. Spojrzała na jego uszkodzone przedramię i
przeraziła się jeszcze bardziej. Było ono wygięte pod bardzo dziwnym kątem i
nie wyglądało najlepiej. To jednak teraz nie było najważniejsze. Hermiona
szybko klęknęła przy chłopaku, ujmując jego twarz w obie dłonie.
-
Draco, słyszysz mnie? Otwórz oczy.
Poprosiła
nieco płaczliwym głosem, gładząc kciukami jego policzki. Wiedział, że oddycha,
ale nie reagował na żadne bodźce, co bardzo ją martwiło. Jak zwykle przez swoją
głupotę i nie przyszłościowe myślenie musiał się w coś wpakować.
-
Malfoy do jasnej cholery, ocknij się! Czy ty nigdy nie możesz mnie posłuchać?!
Masz się w tej chwili obudzić!
Krzyknęła
w końcu, mając łzy w oczach, gdy chłopak nadal nie reagował. Nagle jednak
powieki blondyna drgnęły, a z jego ust wydobył się przeciągły jęk.
-
Ja pierdole.
Mruknął,
czując nieznośny ból w ręce. Hermionie kamień spadł z serca. Obudził się, mówił
i to było najważniejsze. Nie myśląc wiele przytuliła się do nadal leżącego
blondyna.
-
Ty cholerny kretynie, wiesz jak mnie przestraszyłeś?! Stałoby się coś, gdybyś
choć raz mnie posłuchał i nie zrobił czegoś wybitnie głupiego?
Wyrzucała
z siebie, nadal przytulając się do Ślizgona, który z kolei z trudem hamował
wybuch śmiechu. Granger była po prostu niesamowita i taka inna. Większość lasek
w tym momencie lamentowałoby nad jego marny losem, a ona ściskała go i
ochrzaniała. Po dłuższej chwili delikatnie odsunął ją od siebie i spojrzał jej w
oczy.
-
Wiesz, że cię kocham Granger?
Zapytał
z łobuzerskim uśmiechem, a dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową. Bądź
tu teraz człowieku mądry ochrzaniaj takiego za głupotę.
-
Coś mi się obiło o uszy, ale nie zmienia to faktu, że jesteś skończonym
kretynem, którzy używa mózgu od wielkiego święta. Dobra, ale teraz musimy iść
do Skrzydła Szpitalnego, bo to, że ta ręka jest złamana jest bardziej niż
pewne.
Smok
spojrzał na swoje przedramię i wiedział, że szatynka ma rację. Było ono wygięte
pod bardzo dziwnym kątem i bolało jak jasna cholera.
-
Zaraz, a gdzie jest moja miotła?
Zainteresował
się blondyn, gdy stał już na własnych nogach. Szatynka spojrzała w stronę
Wierzby Bijącej, a Ślizgon podążył za jej wzrokiem.
-
No chyba nie.
Szlag
go trafił, gdy ujrzał jego miotłę, która teraz była kupą połamanych patyków.
Jego ukochana towarzyszka została bezpowrotnie unicestwiona. Miał szczególny
sentyment do tej miotły, a teraz jej już nie było. Hermiona obserwowała jak
chłopak marszczy brwi i zaciska szczękę, co mogło oznaczać tylko jedno, był
zły. Postanowiła spróbować nieco załagodzić sytuację.
-
Mogę ci oddać moją miotłę, są takie same i…
-
Nie.
Odpowiedział
krótko, wpatrując się w kupkę patyków. Granger nie była w stanie tego
zrozumieć. Ta miotła naprawdę znaczyła dla niego bardzo wiele.
-
Draco, kupisz sobie nową.
-
Innego wyjścia nie mam.
Gryfonka
przytuliła się do boku chłopaka, z trudem powstrzymując chichot. Rozżalona mina
Ślizgona upodabniała go w tym momencie do małego chłopca, który stracił
ulubioną zabawkę. „Faceci”.
-
Idziemy jutro do Hogsmade.
Powiedział
nagle Smok, a dziewczyna spojrzała na niego pytająco.
-
Tam jest sklep z miotłami.
-
Dobrze, ale teraz chodźmy do pani Pomfrey.
Oznajmiła
Gryfonka, a Draco skinął tylko głową. Po raz ostatni spojrzał na kupkę patyków,
po czym ruszyli do zamku. W międzyczasie Hermiona odesłała swoją miotłę do
dormitorium, aby swobodnie mogli iść do skrzydła. Dotarcie tam nie zajęło im
zbyt dużo czasu.
-
Poczekaj tu.
Nakazała
panna Granger, prowadząc Dracona do jednego z łóżek, po czym sama udała się do
gabinetu uzdrowicielki. Nie minęła chwila, a obie kobiety były z powrotem.
-
No panie Malfoy, tak nieodpowiedzialnego zachowanie się po panu nie
spodziewałam.
Smok
spojrzał z wyrzutem na swoją dziewczynę, która najwyraźniej powiedziała
staruszce wszystko, co jego zdaniem nie było konieczne.
-
Proszę pokazać rękę.
Blondyn
bez słowa spełnił polecenie, a kobieta zaczęła badać jego przedramię.
-
Kość jest złamana w trzech miejscach, będę ją musiała nastawić.
Magomedyczka
wyciągnęła różdżkę i skierowała jej koniec na przedramię chłopaka.
-
Może zaboleć.
Oznajmiła,
na co Draco prychnął tylko pod nosem. Pani Pomfrey zaczęła po cichu rzucać
jakieś zaklęcia, a Smok skrzywił się nieznacznie. Nastawianie kości nie
należało do rzeczy przyjemnych, ale przecież był facetem, a do tego obok stała
jego dziewczyna, nie mógł robić z siebie mięczaka. Reperacja kości poszła w
miarę szybko. Potem uzdrowicielka nasmarowała jego przedramię jakąś śmierdzącą
maścią i unieruchomiła je bandażem.
-
Jutro proszę przyjść na zmianę opatrunku i…
-
Ja się tym zajmę.
Przerwała
uzdrowicielce Hermiona, na co ta uśmiechnęła się tylko.
-
Zapomniałam, że nasi Prefekci jak zwykle samodzielni.
Zaśmiała
się staruszka, podając dziewczynie maść i zapas bandaży.
-
Proszę smarować rękę raz dziennie i wtedy też zmieniać bandaż. Myślę, że za dwa
dni powinno już być w porządku.
-
Dziękujemy bardzo, do widzenia.
Odpowiedziała
grzecznie Hermiona, po czym razem z Draconem opuściła skrzydło.
-
Chodźmy na kolacje, jestem głodny.
Stwierdził
Smok, gdy zorientował się, że już ta godzina. Szatynka chętnie na to przystała,
gdyż sama czuła, że musi coś zjeść. Do Wielkiej Sali weszli nieco spóźnieni i
od razu skierowali się do stołu Slytherinu.
-
Coś ty znowu człowieku zrobił?
Zapytał
Blaise, widząc zabandażowaną rękę kumpla. Zamiast niego jednak odpowiedziała mu
Hermiona.
-
Jak jest na tyle głupi, żeby latać nad Bijącą Wierzbą, to teraz ma nauczkę.
-
To twoja wina.
-
Moja?! To ty się chciałeś ścigać.
-
Trzeba się było nie zgodzić.
-
Jasne, teraz zwal wszystko na mnie!
-
Dobra, koniec. Powiedzcie nam lepiej, co się w końcu stało?
Przerwała
im Pansy, wiedząc, że ta dwójka dopiero się rozkręca.
-
To próchno trzasnęło mnie badylem, jak chciałem nad nim przelecieć. Zasłoniłem
się ręką no i załamałem ją w trzech miejscach. Ale najgorsze jest to, że moja
miotła jest w częściach.
-
Co?!
Krzyknął
Diabeł, zwracając na siebie uwagę kilku siedzących nieopodal uczniów. Wyglądał
na równie poruszonego, co Draco. Dziewczyny wymieniły tylko porozumiewawcze
spojrzenia. Widać obie nie rozumiały zachowania chłopaków i wolały się nad nim
głębiej nie zastanawiać. Obaj Ślizgoni zajęli się rozpaczaniem nad tragicznym
losem miotły Dracona, a dziewczyny, aby nie zacząć się śmiać starały się w
spokoju zjeść posiłek. Po kolacji cała czwórka, zgarniając po drodze Ginny i
Harrego, udała się do Pokoju Wspólnego Prefektów, gdzie spędzili miło wieczór.
Rozeszli się do siebie dopiero późną nocą.
*****
-
Granger, wstawaj.
Hermiona
poruszyła się niespokojnie, czując jak coś dotyka jej policzka. Dopiero po
chwili bardzo niechętnie zdecydowała się uchylić powieki i wtedy ujrzała twarz
pochylającego się nad nią Dracona.
-
Malfoy, co ty robisz? Która jest godzina?
-
8.
-
Żartujesz? Jest sobota, daj mi święty spokój.
Mruknęła
Gryfonka, przekręcając się na drugi bok. Choć raz w tygodniu chciała się
wyspać, szczególnie, że na ogół po nocach siedzi przy książkach, ale oczywiście
Smok musiał jej to utrudniać.
-
Musimy iść do Hogsmade po miotłę.
Nie
dawał za wygraną. Siedział obok szatynki, nieustannie dźgając ją palcem w
ramię, co było niezwykle irytujące.
-
Czy ty wiesz chociaż, od której otwarty jest ten sklep?!
-
W sumie to… nie.
Odpowiedział
po chwili zastanowienie blondyn, a Hermiona ukryła twarz w poduszce. Za co
Merlin pokarał ją takim chłopakiem?
-
Albo idziesz grzecznie spać, albo w tej chwili wyjdź.
Mruknęła,
jeszcze mocniej wtulając się w poduszkę. Ani myślała teraz gdziekolwiek iść.
-
Ale co ja mam robić?
-
Nie wiem! Weź Lucy na spacer, cokolwiek!
Chłopak
przez chwile przyglądał się leżącej szatynce. Po krótkim namyśle uznał, że
jednak da jej spokój. Wiedział, że niekiedy zarywa noce nad książkami, więc
niech chociaż teraz się wyśpi. Ostatecznie pocałował ją w czubek głowy i
podniósł się z łóżka.
-
Bestio, idziemy.
Lucy
bez wahania zeskoczyła na podłogę i po chwili oboje z Draconem zniknęli za
drzwiami. Hermiona zdziwiła się nieco, że blondyn dał za wygraną, ale w sumie
jak najbardziej jej to odpowiadało. Nie minęła chwila, gdy ponownie odpłynęła
do krainy Morfeusza. Draco i Lucy spędzili na błoniach ponad dwie godziny.
Blondyn postanowił urządzić sobie „mały” jogging, przez który stracił poczucie
czasu. Gdy wrócili do Pokoju Wspólnego Hermiona siedziała już ogarnięta, czytając jakąś
książkę.
-
Widzę, że zbytnio wam się nie spieszyło. A tak strasznie marudziłeś.
Zaśmiała
się, odkładają opasły tom Transmutacji dla Zaawansowanych na stolik.
-
I tak wypad do miasteczka cię nie ominie. Daj mi 20 minut.
Powiedział,
całując ją w czoło i już go nie było. Istotnie, wyszykowanie się nie zajęło mu
wiele czasu, więc bardzo szybko opuścili salon. Gdy w końcu dotarli do Hogsmade
najpierw postanowili coś zjeść, gdyż oboje przegapili śniadanie W Hogwarcie. Mała
knajpka w bocznej uliczce wydała im się idealna.
-
Nie byłem tu wcześniej.
Stwierdził
Draco, rozglądając się po lokalu. Pomieszczenie było niewielki, ale całkiem
gustowne. Ściany w kolorze przygaszonego pomarańczu idealnie współgrały z
białymi meblami. Znajdowało się tu również dużo obrazów i kwiatów. Za ladą
stała miła staruszka, z której twarzy nie schodził uśmiech.
-
Ginny mnie tu kiedyś przyprowadziła.
-
Zobaczymy jeszcze jakie tu mają jedzenie.
Gdy
tylko spróbowali zamówionych wcześniej faszerowanych jajek z grzankami, musieli
przyznać, że są naprawdę wyśmienite.
-
Ruda jednak ma nosa do jedzenia.
Oznajmił
Draco, upijając łyk herbaty.
-
To w końcu Ginn.
Nie
spiesząc się zbytnio dokończyli posiłek, zapłacili i opuścili lokal. Teraz
skierowali się do celu ich wypadu. Sklep w Hogsmade może i nie był tak
imponujący ten na Pokątnej, ale musiał wystarczyć.
-
Dzień dobry.
Gdy
tylko weszli do sklepu przywitał ich młody mężczyzna, może o 4 lata starszy od
nich. Był dość wysoki, choć nie tak jak Draco i w przeciwieństwie do niego miał
nieco przydługawe ciemnobrązowe włosy.
-
Witam, przyszliśmy kupić miotłę.
Ślizgon
od razu przeszedł do konkretów. Nie lubił owijać w bawełnę i niepotrzebnie
tracić czas.
-
Dla pana, czy ślicznej towarzyszki?
I
w tym momencie Smok zaczął odczuwać szczerą niechęć do sprzedawcy. Każdy, kto
choć w najmniejszym stopniu zalecał się do Granger był dla niego stracony i
lądował na czarnej liście Dracona Malfoya.
-
MOJA dziewczyna ma już miotłę.
-
W takim razie jaki model pana interesuje?
-
Moja poprzednia miotła to Nimbus 2001, dobrze mi służyła, więc…
-
Moim zdaniem ten model to niewypał. Bardziej nadaje się dla początkujących. Ja
osobiście latam od dziecka i to całkiem nieźle, dlatego z czystym sumieniem
mogę polecić Błyskawicę. Jest szybko, zwinna i doskonale się nią prowadzi, a
przy tym jest wprost idealna no loty z uroczą damą.
Mówiąc
to puścił oczko do Hermiony, na którą co chwilę zerkał. W tym momencie blondyna
szlag trafił. Nie dość, że ten palant ma czelność podważać jego umiejętności,
to jeszcze zaleca się do Granger. To już była przesada. Chciał być miły, ale
skoro tak…
-
Jeśli ktoś potrafi latać, to sprzęt nie ma aż takiego znaczenia. No ale sądząc
po twoich poglądach u ciebie z tym raczej krucho.
-
Umiejętnościom można pomóc, ale jeśli ich brak to i byle Zmiatacz nada się do
latania.
W
pomieszczeniu coraz bardziej dało się wyczuć napiętą atmosferę. Obaj mężczyźni
mierzyli się gniewnym spojrzeniem, a Gryfonka przyglądała się im z boku. Ich
miny nie wróżyły absolutnie nic dobrego.
-
I akurat ty masz o tym największe pojęcie. Handel sprzętem nie czyni z ciebie
mistrza.
-
Na pewno jestem lepszy od ciebie.
-
Tak się składa, że ja nie bez powodu zostałem kapitanem drużyny Ślizgonów.
-
Więc wy z Hogwartu, mogłem się od razu domyślić. Tej waszej imitacji gry nawet
Quidditchem nie można nazwać.
Draco
zacisnął pięści, powoli tracąc nad sobą panowanie. Ten buc przeginał i to
bardzo, a jego cierpliwość była bardzo ograniczona.
-
Gówno się znasz wymoczku. W gębie to każdy jest taki mocny, a jak przyjdzie, co
do czego to dupa.
-
A chcesz się przekonać szczeniaki?
Obaj
mężczyźni zrobili krok w swoją stronę, a panna Granger uznała, że to najlepszy
moment, aby wkroczyć do akcji, aby nie dopuścić do rękoczynów lub co gorsza
sięgnięcia po różdżki.
-
Panowie, spokojnie. Chyba trochę was poniosło. My tu przyszliśmy tylko po
miotłę, więc nie wiem, po co te sprzeczki. Wszyscy jesteśmy dorośli, więc tak
się zachowujmy.
Mówiła
spokojnie, patrząc to na jednego, to na drugiego. W takich momentach zastanawiała
się, czy mężczyźni, aby na pewno potrafią używać organu takiego jak mózg.
-
To ten pajac zaczął.
Burknął
Draco, nie spuszczając wzroku z sprzedawcy. Był zły i teraz nawet nie myślał o
kupnie miotły.
-
Licz się ze słowami gówniarzu.
-
Bo co mi zrobisz łajzo?
-
Ty…
-
Dość!
Tym
razem głos szatynki był o wiele bardzie stanowczy, a wręcz groźny. Ta cała
sytuacja już dawno przestała być śmieszna, a stała się irytująca.
-
Draco, w tej chwili się uspokój, przyszliśmy tu tylko po miotłę. Za to pan, zamiast
wdawać się w dyskusje z klientami mógłby nas w końcu obsłużyć, bez zbędnych
komentarzy.
W
tym momencie czuła się jak matka, która musi upominać swoje dzieci. Zresztą ta
dwójka właśnie tak się zachowywała. Doskonałym dowodem na to był to, że mężczyźni
nadal stali, mierząc się gniewnym spojrzeniem i ani myśleli przestać.
Zrezygnowana Hermiona wywróciła oczami, modląc się do Merlina o cierpliwość.
-
Dobrze, my z oglądaniem poradzimy sobie sami, a potem zgłosimy się do pana.
Szatynka
nie czekając na odpowiedz, której zapewne i tak by nie uzyskała, pociągnęła
Dracona w stronę wystawy. Ten ostatecznie poddał się jej woli, gdyż stwierdził,
iż szkoda mu czasu na takiego kretyna jak ten tutaj, do którego i tak nic nie
dociera. I tak zaczęli oglądać wystawione miotły, choć arystokrata podświadomie
już wiedział, który modle wybierze. Po około 20 minutach ponownie podeszli do
lady, gdzie czekał na nich sprzedawca.
-
Weźmiemy Nimbusa 2001.
Powiedział
triumfalnie blondyn, rzucając na ladę wcześniej wypisany czek.
-
Doskonały wybór.
Ironie
w głosie mężczyzny można było wyczuć na kilometr. Smok już miał coś odpyskować,
lecz poczuł jak smukłe palce Hermiony mocniej zaciskają się na jego dłoni.
Nagle w jego głowie pojawiła się pewna myśl. Co z tego, że ten kretyn mu
dogryza, skoro on ma coś, czego ten nigdy nie dostanie, a mianowicie – Granger.
Ta myśl od razu poprawiła mu humor.
-
Też tak sądzę, w końcu moja lwica pomagała mi wybierać.
Mówiąc
to pocałował szatynkę w skroń, nie spuszczając wzroku z sprzedawcy, któremu
zrzedł mina. Wzrok arystokraty mówił wszystko - „Wygrałem”. Mężczyzna w
milczeniu schował czek i zapakował przyniesioną z zaplecza miotłę.
-
Proszę.
-
Dziękuje i do widzenia.
Głos
Ślizgona był tak przesycony ironią i jadem, że tylko głupiec by tego nie wyłapał.
Draco zabrał miotłę i razem z Hermioną opuścili sklep. Zakup od razu odesłali
do zamku, gdzie jeszcze nie mieli zamiaru wracać.
-
Wiesz, że zachowujesz się gorzej niż dziecko?
Zapytała
nieco rozbawiona szatynka, gdy szli już główną ulicą. To jak blondyn był o nią
zazdrosny naprawdę momentami ją bawiło. Bo tego, że chodziło właśnie o to była
niemal pewna. Arystokrata zawsze robił się opryskliwy, gdy w jej pobliżu
pojawiał się jakikolwiek facet. Czasami bywało to irytujące, ale wiedziała, że
on taki jest i już. Nawet nie starała się go zmienić.
-
Ja? A ten kretyn to, co niby? Nie dość, że podważał moje umiejętności, o
których gówno wie, to jeszcze przystawiał się do ciebie. Za coś takiego, to
powinien dostać w pysk.
-
Jesteś przewrażliwiony. Dla ciebie każdy facet to potencjalny rywal.
-
Granger, bo taka jest prawda.
-
Ale, czy ty nie wiesz, że ja i tak wolę ciebie?
-
Wiem, ale oni nie.
Po
tych słowach bez zastanowienia przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował.
Miał największy skarb na świcie, więc to chyba oczywiste, że musiał go
pilnować. A to, że był nerwowy i porywczy to już inna sprawa.
-
Co powiesz, na coś do picie?
Zaproponował
Ślizgon, gdy znaleźli się niedaleko Trzech Mioteł.
-
Chętnie.
Po
chwili byli już w pubie. Zajęli miejsce przy oknie, gdzie mieli doskonały widok
na główną ulicę. Draco od razu przyniósł dla nich dwa kieliszki wina Skrzatów.
Czas mijał im szybko, jednak nagle Hermiona zauważyła coś, co ją zaniepokoiło. W
jednej z ciemnych uliczek dostrzegła trzech mężczyzn, którzy wyglądali co
najmniej podejrzanie. Stali oni nad kimś, kto leżał przed nimi na ziemi.
Widziała, że jeden z mężczyzn krzyczy, po czym kopie leżącą osobę. Gdy ofiara
podniosła głowę, a Hermiona ujrzała jej twarz ogarnęło ją przerażenie.
-
Draco spójrz, przecież to…
Witam :)
Wiem, moment na przerwanie wybrałam
idealny, ale nie mogłam się powstrzymać :) Mam nadzieję, że tym razem nie jest
za słodko i spokojnie :D Rozdział dodałam wcześniej, ale nie wiem, czy na
weekend uda mi się napisać następny, więc nie wiem kiedy ukaże się kolejna
notka.
Pozdrawiam A♥
AAAAAAAAAAAAAAA! <3
OdpowiedzUsuńNareszcie !!! Idę czytać :*
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać w takim momencie ?!? Rozdział jak zwykle cudowny :* Sytułacja w sklepie mnie rozwaliło :D
UsuńCieszczę sie ze dodałaś rozdział przed weekendem :)
Zgadzam się w stu procentach
Usuńhoł hoł hoł <3 z
OdpowiedzUsuńO ku*wa...BOSKIE !
OdpowiedzUsuńTam jest ojciec Draco lub Gpy;e (nwm dlaczego o.O)
No, ale mniejsza z tym ;D
Rozdział, super, mega...
CUd, miód i malina !
Ta sprzeczka w sklepie, boska !
Ja wiedziałam, że to tak będzie wyglądać, ale co tam !
Podoba mi się ;D
Pozdrawiam,
Avril
http://could-love-draco.blogspot.com
No ty to umiesz podtrzymać napięcie!! Kto tam leży?!
OdpowiedzUsuńBłagam wstaw nowy rozdział szybko!!! Nie mogę się doczekać :)
Masz rację moment na skończenie idealny! Nie no rodział jak zwykle boski!
OdpowiedzUsuńfajny rozdział, podoba mi się jak zawsze :P Ja tam lubię jak przerywasz w takich momentach, chce się więcej dzięki temu :D
OdpowiedzUsuńnie jest słodko jest dobrze :D a no i jestem bardzo ciekawa kto tam leżał :D a no i świetny rozdziała ale nigdy nie zrozumiem że ona może tyle siedzieć przy książkach ha ha :D
OdpowiedzUsuńEkstra, jak zwykle zresztą :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne! :D
KK
historiajednejmilosci.blogspot.com
Ach... Draco jest taki cudowny ;3 Zgadzam się z Hermioną, bo kłótnia w sklepie z miotłami była beznadziejna xD Czasami Malfoy zachowuje się jak dziecko :D Rozdział bardzo fajny, aż przyjemnie się czytało. Pozdrawiam i życzę dduuuuużo weny ^^
OdpowiedzUsuńdark-family-dtb.blogspot.com
NAPRAWDĘ?! W takim momencie, jak mogłaś ? :C
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!
Ta sprzeczka w sklepie świetna, rozdział nie za słodki wręcz idealny :D
Z niecierpliwością czekam na kolejny :D
Pozdrawiam, Martyna :*
KOCHAM ! Normalnie boski, tak, tak jesteś okropna :). Czekam na next.
OdpowiedzUsuń1. Scena w sklepie ♥
2. Sam koniec ♥
3. Styl pisania ♥
i wiele innych ♥
Lece czytać :* <3
OdpowiedzUsuńWiesz co? Spadaj na Bijącą Wierzbę z takimi zakończeniami -.-'
OdpowiedzUsuńEj no!! Ja też martwiłabym się o swoją miotłę, co ty chcesz? ;d
W ogóle, jakby to próchno zrobiło coś gorszego mojemu Draco, to bym ścięła chwasta ...
Rozdział niesamowity, ale to jak zawsze ;)
Pozdrawiam serdecznie, Cave ;)
a tak na marginesie, to u mnie nie dawno pojawił się rozdział, a zaraz dodam kolejny. Czyżby Cave powróciła? Wątpię, ale zawsze to coś ;d
Roździał jak zwykle przecudny *.* / Martyna
OdpowiedzUsuńPrzecież to...?!
OdpowiedzUsuńKto? *.*
Boskie, genialne, wspaniałe :D
Weny,
Y♥
W takim momencie ??? Wstydziła byś się XD. Co do rozdziału; ŚWIETNY !
OdpowiedzUsuńRozdział super...
OdpowiedzUsuńNo ale zakończenie... w takim momencie...NO! Grrr jak tak można trzymać nas w takiej niewiedzy....
Historia z Bijącą Wierzbą i potem wybór miotły w sklepie - genialne. A jeszcze lepsze okreslenie Wierzby przez Draco - próchno i badyl, normalnie padłam ;)
Pozdrawiam
No zabiję Cię! :D W takim momencie skończyć!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze najlepszy <3
Czekam na kolejny :*
Jak mogłaś przerwać w takim momencie ? Tam będzie Ron albo Goyle ja to wiem !
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudny <3
Kim jest ten ktoś ? I co to za ludzie ? Ja chcę kolejny rozdział ! :D
OdpowiedzUsuńjejku.. cudownie to wszystko opisałaś :)
życzę weny, Dramione True Love ;>
Ależ ten Draco zazdrosny ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, taki słodki, ale to zakończenie... nie mogę się już doczekać następnego rozdziału ;)
Super, że udało Ci się napisać tak szybko
Pozdrawiam
A.Abrams
W takim momencie? Serio? Mam ochotę ukatrupic pocwiartwac i inne. A tak w ogole cudny :*
OdpowiedzUsuńWooooooow... No ten rozdział miło mnie zaskoczył :) myślałam że wypadek Draco będzie jedyną nieprzyjemną sprawą, a tu proszę takie zaskoczenie :) co do rozdziału to nie mam żadnych zastrzeżeń bo nie jest za krótki :) jest po prostu Perfect :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział z niecierpliwością czekam na następny :) Z.
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać w takim momencie?? Ale co do rozdziału był świetny :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny i życzę dużo weny ;*
Pozdrawiam,
Lumos
Boziu boziu boziu boziuuu! <3 uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńnadrobiłam wszystkie rozdziały i teraz jestem na bieżąco :*
czekam na następną notkę ;)
magiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com
OMG kto tam leży?!
OdpowiedzUsuńPrzerwać w takim momencie? No wiesz co?! :)
OdpowiedzUsuńUdało mi się w końcu wszystko przeczytać.
Podobała mi się scena w sklepie. Zachowanie typowego faceta, ale to chyba dobrze, że tak "pilnuje" Hermiony.
Za to przestraszyłam się nie na żarty, gdy Draco spadał. Myślała, że będzie gorzej niż tylko złamana ręka, uff.
No nic, rodział genialny jak zwykle. :)
Mam nadzieję, że następny będzie równie szybko. ♥
Pozdrawiam,
Zakochanaa.
PS. Gdybyś miała czas, wpadnij do mnie. :)
http://need-somebody-dramione.blogspot.com/
Jak mogłaś przerwać w takim momencie?? ;)) rozdział bardzo mi się podoba, w szczególności ta scena w sklepie xD
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że że kolejna notka szybko się pojawi ;*
Pozdrawiam <3
Hej.
OdpowiedzUsuńJak zwykle zajebiście. Oby tak dalej kochana :* Nic dodać, nic ująć. Ogółem cud, miód i ciasteczka *.*
Życzę Ci duuużo weny :3
Obliviate Granger
P.S. Przepraszam, że wcześniej nie komentowałam. Postaram się nadrobić. :)
Ej! Nie ładnie tak kończyć w takim momencie!! :C O Merlinie... DLACZEGO?!?! :(
OdpowiedzUsuńCo do rozdzialu to fajny :)
czekam z niecierpliwoscia na następny :)
Pozdrawiam Aggie (wcześniej Potterhead)
Wrrrr... no w takim momencie? ?
OdpowiedzUsuńMoje podejrzenia
-Ron
-Blaise
-Harry. Ale wątpie aby to był któryś z nich, bo znając Ciebie pewnie coś wymyślisz :)
Czasem robisz małe literowki, bo gdy mówisz o Draco, piszesz blondyna
Np. Blondyna coś tam. Ale nie wypominam Ci, bo do tego idzie się przyzwyczaić.
Rozdział super i nareszcie wprowadziłaś wątek owiany tajemnicą ^^
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, weny ;***
Raini *.*
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńŻeby lecieć nad Bijącą Wierzbą to trzeba naprawdę nie myśleć.
Związek Draco i Miony jest cudowny i ich zachowania również.
Sytuacja w sklepie była zabójcza, zazdrosny Draco jest taki uroczy ;P
Ciekawe kogo zobaczyła Hermiona...
Pozdrawiam
Hermione Granger
Świetne!
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to robisz ale naprawdę zazdroszczę... nie będę się rozpisywać, bo nie raz pisałam jako Maaka. Teraz zapraszam do siebie:
http://4everdramione.blogspot.com/
Pozdrawiam, Solis ;)
Znalazlam kilka bledow , co czasem utrudnia czytanie , ale jako tako rozdzial jest ok. Malo akcji , ale ostatni moment ciekawy.
OdpowiedzUsuń~P.J.M
Oj, jesteś okrutna, że przerywasz w takim miejscu. Ale rozdział i tak cudowny! Ciekawe kogo widzieli. I ten Draco to faktycznie małe dziecko . . .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Hermiona Hasting
Awwww... Draco zazdrosny! Ręka połamana na jego życzenie.:) Obeje są mega uroczy:)
OdpowiedzUsuńMerlinie kto nad nimi stoi? Albo raczej nad tym człowiekiem? I kto to jest?
świetnie czekam na next :) pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńWrr nie dobra Ty, w takim momencie przerywać ;p Jestem bardzo ciekawa, kto padł ofiarą tych mężczyzn.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wspaniały! <3 JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE!? Chociaż powinnam się już przyzwyczaić :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę dużo dużo weny! <3
~Cherie
Kocham to <3 Draco w sklepie z miotłami... Tak słodko *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział, mam nadzieję, że pojawi się w weekend :D
Weny! /Mei
Super rozdział już czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńPonieważ twoje opowiadanie jest zachwycające to jeśli będziesz miała czas to wpadnij do mnie i przeczytaj co ja wymyśliłam, ponieważ bardzo zależy mi na twojej opinii...
Prosiłabym również abyś informowała mnie o nowych rozdziałach na moim blogu <3
http://givemelovemw.blogspot.com/
Ja tu wyczekuje do soboty, a tu w czwartek już był! Ale i tak zacieszam jak głupia ;) Rozdział - no jaki może być rozdział, bo na pewno nie do dupy xd nigdy taki nie był ;D Nie muszę mówić, że czekam na kolejny? Ale jednak powiem: czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział i zaskocz mnie, tak jak zawsze ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Życzę weny,
Ages Delaquere
Nie wiem, czy dam radę przeczytać tego bloga od początku, ale bardzo bym chciała!
OdpowiedzUsuńTo jest świetne !
Liczę również na opinię od Ciebie ;)
thatisveryinteresting.blogspot.com
#Iryna
Myślę, że Draco rzeczywiście trochę przegina z tą swoją chorobliwą zazdrością i mnie osobiście strasznie irytuje :D Ale chyba myślę tak dlatego, że nigdy z czymś takim nie miałam do czynienia i zawsze mnie to jakoś odrzucało jak widziałam takie zachowanie u innych. Ogólnie rozdział fajny. Jak dla mnie z pewnością ie za słodki :) Szkoda tylko, że przerwałaś akurat w taki momencie...
OdpowiedzUsuńno nic, czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam,
DiaMent.
Wow...
OdpowiedzUsuńDraco zachowuje się czasem jak dziecko xD
Ale... kogóż to tam biją....
Czekam na więcej ;)
Weny.
Pozdrawiam, Lili.
Draco zazdrośnik;) Dobrze, że przygoda z Bijącą Wierzbą skończyła się szczęśliwie :)
OdpowiedzUsuń----
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
a dla mnie zachowanie Dracona jest urocze *.*
OdpowiedzUsuńa ty wredoto jak zwykle przerywasz w takim momencie?! ;) nosz po prostu...
dobra nieważne czekam na nexta i życzę duuużo weny :D
- Tula
O matko, jak można przerwać w takim momencie?! Teraz będę czekała w napięciu i niepewności na kolejną notkę ;) Rozdział wspaniały, kłótnia Dracona ze sprzedawcą musiała być urocza :D i te niektóre przemyślenia Hermiony odnośnie zachowania Malfoya po prostu genialne :D duuużo weny :*
OdpowiedzUsuń~Ania
Hahahah kocham jak przerywasz w takich momentach <3 Rozdział jak zawsze cudowny. Zazdrosny Draco jest taki uroczy... Nie było za słodko, było idealnie. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuń~Maad *.*
O.o w takim momencie...no wiem że to specjalnie żeby trzymać w napięciu,ale to i tak boli...( XD ) Rozdział jak zwykle mega-hiper-bomba-cudownie zaje**sty :D Sytuacja w sklepie doprowadziła mnie do niekontrowanego szczerzenia się do komputera :DD Pozdrawiam i życze weny ( i żeby następny rozdział był szybciutko :) )
OdpowiedzUsuń~Lin
Co ?!? W takim momencie przerywać ?! Draco jest słodki jak tak zazdrosny o Mionę zawsze jest ! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki <3
Ten koniec , no nie, nie wytzymam.
OdpowiedzUsuń"Nieraz" razem, "Harry'ego" nie "Harrego", "ze sprzedawcy" nie "z sprzedawcy", "odpysknąć" nie "odpyskować".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
,,Odpyskować" akurat jest dobrze. Nie ma takiego słowa jak ,,odpysknąć". I przepraszam bardzo, że się czepiam, ale cierpię na syndrom nauczyciela j. Polskiego ;) Pozdrawiam wszystkich! <3 Peace and love (nie mogłam się powstrzymać ;)) wszystkim, bo skoro czytacie twórczość Laf, jesteście mądrzy. Gratuluję dobrych wyborów! <3
UsuńGarielka