-
Draco spójrz, przecież to… Lizy.
Hermiona
była pewne, tego, co widziała. Wszędzie poznałaby tę buzię i blond włosy, które
aktualnie były schowane pod kapturem. Nie miała pojęcia, jakim cudem ta mała
przebywała w Hogsmade, ale to teraz nie było ważne. Lizy miała kłopoty, a
utwierdziła się w tym przekonaniu jeszcze bardziej, gdy mężczyzna po raz
kolejny kopnął dwunastolatkę w brzuch. Szatynka nie mogła tu tak siedzieć,
natychmiast zerwała się z miejsca i pobiegła w stronę wyjścia. Draconowi
wystarczyło jedno spojrzenie w ciemną uliczkę i już wiedział, o co chodzi.
Rzucił na stolik kilka monet i również wybiegł z lokalu. Gryfonka była już
prawie na miejscu. W międzyczasie zdążyła wyciągnąć różdżkę, którą już celowała
w napastnika Ślizgonki. Ten ponownie zamierzał kopnąć dziewczynkę, ale tym
razem nie zdążył.
-
Drętwota!
Zaklęcie
szatynki było idealnie wymierzone, więc niczego nie spodziewający się mężczyzna
runą nieprzytomny na ziemię. Jego towarzysze, gdy zdali sobie sprawę, co się
dzieje również w mgnieniu oka wyciągnęli różdżki. Hermiona jednak nie wyglądała
na zlęknioną. Teraz musiała chronić Lizy i nic poza tym nie było ważne.
-
Nie wtrącaj się w nieswoje sprawy paniusiu.
Warknął
jeden z mężczyzn, celując w nią różdżką, ale na Gryfonce nie zrobiło to
najmniejszego wrażenia.
-
Zostawcie tę dziewczynę.
-
Dobrze ci radzę niunia, spływaj stąd!
-
Lepiej zróbcie, co ona wam każe.
W
tym momencie obok panny Granger pojawił się Smok, również z różdżką w
pogotowiu. Teraz mieli ich w garści.
-
Pilnuj lepiej szczeniaku swojego nosa!
-
Skoro nie chcecie po dobroci…
Odpowiedział
powoli blondyn, po czym niespodziewanie oszołomił wydzierającego się mężczyznę.
Nim jego towarzysz zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, Gryfonka
potraktowała go oszałamiaczem. Teraz cała trójka leżała nieprzytomna na ziemi,
już nie stanowiąc dla nich zagrożenia. Prefekci spojrzeli na siebie, a ich
twarze wyrażały tylko jedno – niezrozumienie. Czego trójka jakichś zakapiorów
chciała od dwunastoletniej dziewczynki oraz, co Lizy robiła w Hogsmade? Dziś
nie było jako takiego wyjścia, a uczniowie tak po prostu nie mogli opuszczać
szkoły, no poza siódmoklasistami, ale i to za zgodą opiekuna domu. To było
niemożliwe, aby drugoklasistka otrzymała taką zgodę od któregokolwiek z
belfrów. Teraz mieli jednak inny problem. Poturbowana Lizy nadal leżała na
ziemi, trzymając się za brzuch. Po jej policzkach przez cały czas spływały łzy,
mieszające się z krwią z rozwalonej wargi. Brązowooka bardzo szybko znalazła się
przy płaczącej Ślizgonce.
-
Lizy, kochanie.
Powiedziała
łagodnie, dotykają ramienia dziewczynki. Ta jednak była tak oszołomiona, że
zamiast cokolwiek powiedzieć skuliła się jeszcze bardziej.
-
Trzeba wezwać McGonagall.
Stwierdził
Draco, gdy związał już oszołomionych mężczyzn. Nie miał zamiaru pozwolić im
uciec.
-
Racja.
Mówiąc
to Hermiona wyciągnęła różdżkę i po skupieniu się rzuciła zaklęcie.
-
Expecto Patronum.
Niemal
natychmiast pojawiła się przepiękna, srebrna lwica, która pomknęła w stronę
zamku. Draco nie wiedząc, o co chodzi spojrzał pytająco na szatynkę.
-
Mówiący patronus, wszystko przekaże McGonagall.
Odpowiedziała,
nie spuszczając wzroku z leżącej blondynki, obok której klęczała. Po chwili
dołączył do niej również Draco. Wyczarował chusteczkę i powoli zbliżył ją do
twarzy dziewczynki, nie chcąc jej przestraszyć. Lizy w końcu spojrzała w górę i,
gdy zdała sobie sprawę, kto z nią jest od razu jej ulżyło. Przy tej dwójce była
bezpieczna, więc bez żadnych protestów pozwoliła Smokowi wytrzeć krew z
rozciętej wargi.
-
Co cię boli?
Zapytał
arystokrata, patrząc badawczo na dwunastolatkę. Nie wyglądała najlepiej.
-
Brzuch.
Jęknęła
przez łzy, nie zmieniają pozycji.
-
Mogę go zobaczyć?
Dziewczyna
skinęła głową odsuwając drobne rączki od tułowia. Ślizgon najdelikatniej jak
potrafił podwinął jej nieco bluzę. Na brzuchu miała dwa ogromne
zaczerwienienia, które już niebawem miały się zamienić w siniaki. Blondyn
bardzo powoli zaczął ją oglądać. Po chwili uznał, że dziewczynka jest mocno
potłuczona, ale to wszystko. Skierował koniec różdżki na jej tułów i zaczął
rzucać jakieś zaklęcia. Nie minęła chwili, a po ciele Ślizgonki rozlała się
fala ciepła, która uśmierzyła jej ból. Jednak służba u Voldemorta do czegoś mu
się przydała. W momencie, gdy arystokrata chował różdżkę obok nich pojawiła się
McGonagall w towarzystwie pani Pomfrey i Horacego Slughorna.
-
Na Wielkiego Merlina, w co wy się znowu wpakowaliście?!
Zapytała
podłamana dyrektorka, omiatając wzrokiem otoczenie. Ta dwójka była niczym
magnes na kłopoty, jak nie jedno, to drugie musiało się w coś wpakować, a kiedy
oboje brali w czymś udział to sprawa zwykle była co najmniej beznadziejna.
-
Tym razem to nie my.
Zaczęła
się bronić Hermiona, ale przerwał jej Draco.
-
Siedzieliśmy w Trzech Miotłach, a Granger zauważyła, że ci tutaj…
Mówiąc
to wskazał na leżących pod ścianą oszołomionych mężczyzn.
-
…ciągną Lizy w tę uliczkę, więc od razu przybiegliśmy jej pomóc.
Minerva
spojrzała na pannę Anes, która nadal leżała na ziemi, z tą różnicą, że teraz
jej głowa spoczywała na kolanach Hermiony, która gładziła ją po włosach,
usiłując nieco uspokoić.
-
Co jej się stało?
-
Jeden z nich kopnął ją dwa razy w brzuch, ale to nic poważnego, jest tylko
potłuczona. Obejrzałem ją i rzuciłem zaklęcie regenerujące, więc powinno być
dobrze.
Ślizgon
mówił rzeczowo i konkretnie, starając się wszystko przekazać. Szczerze to był
bardzo ciekawy, co te zbiry mają do dwunastoletniej dziewczynki. Przecież to
nie było normalne, aby dorośli mężczyźni bez powodu pastwili się nad dzieckiem.
-
Dobrze w takim razie wracamy do zamku. Horacy, zajmij się panami, Aurorzy
niebawem powinni się zjawić w moim gabinecie, a co do panny Anes…
-
Ja ją wezmę.
Wtrącił
się Draco, podchodząc do Ślizgonki. Wiedział, że mała jest nieufna, a więcej
stresu nie było jej potrzebne. Jego znała i nawet przy Granger polubiła, więc
mógł się nią zająć.
-
Dobra mała, idziemy stąd.
Kucnął
przy dziewczynce i najdelikatniej jak potrafił wziął ją na ręce. Nie
protestowała, a nawet się nie wzdrygnęła. Z czasem nauczyła się ufać i jemu.
Poza tym wiedziała, iż ktoś tak bliski Hermionie nie może być zły.
-
Proszę za mną, przeniesiemy się do zamku przez kominek w Trzech Miotłach.
Draco
poczekał, że Hermiona podniesie się z ziemi, po czym oboje ruszyli za
nauczycielką. Teraz szatynka trzymała dwunastolatkę za rękę. Serce jej się
ściskało, gdy widziała tę kruszynkę w takim stanie. Nie wiedziała, o co tu
chodzi, ale była pewne, że musi się tego dowiedzieć i jej pomóc. Nie minęło
wiele czasu, gdy znaleźli się w zamku. W gabinecie dyrektorki już czekała na
nich trójka mężczyzn z Ministerstwa. Hermiona w dwóch z nich rozpoznała Petera
i Carla*, ale teraz nie miała głowy, aby o tym myśleć.
-
Witam, można wiedzieć, z jakiego powodu zostaliśmy wezwani?
Zapytał
Carl, a Draco opowiedział mu to, co wcześniej McGonagall. Mężczyzna przez
chwilę analizował słowa Ślizgona, po czym ponownie zabrał głos.
-
To niezbyt wiele informacji. Musimy przesłuchać tą małą i tych panów.
Przenosimy się do Ministerstwa.
-
Czy pan nie widzi, w jakim ona jest stanie? I wy ją chcecie jeszcze gdzieś
ciągnąć? To niedorzeczne!
Oburzyła
się Gryfonka, patrząc z wyrzutem na Aurorów. Oni nie mieli zielonego pojęcie
jak się obchodzić z dziećmi.
-
Ewentualnie możemy ją przesłuchać tutaj.
Powiedział
po chwili zastanowienie Carl, widząc, że ta dziewczyna gotowa jest nadal się
wykłócać.
-
W takim razie proszę zostawić ofiarę i opuścić gabinet. Przesłuchanie musi się
odbyć bez świadków.
Szatynka
już zamierzała powiedzieć mężczyźnie, co o tym myśli, ale ten ją uprzedził.
-
Proszę nam jeszcze bardziej nie utrudniać pracy.
Hermiona
prychnęła oburzona, ale powstrzymała się od komentarza. Zamiast tego odwróciła
się do Lizy, którą Draco nadal trzymał na rękach.
-
Słoneczko, musisz tu teraz zostać i opowiedzieć tym panom, co się stało.
-
Nie chcę.
Odpowiedziała
cichutko, mocniej wtulając się w ramię blondyna. Szatynka spojrzała z nadzieją
na Aurorów, ale ci byli niewzruszeni. Miała ochotę porządnie ich ochrzanić, ale
wiedziała, że to ani trochę nie pomoże małej.
-
Lizy, obiecuję, że niedługo po ciebie wrócimy.
Dziewczyna
nie reagowała, a Gryfonka miała jeszcze większą ochotę ją stąd zabrać, ale co
miała zrobić? Blondyn, który podzielał zdanie swojej dziewczyny, niechętnie
posadził Lizy na fotelu, po czym pociągnął Hermione w stronę wyjścia. Szatynka
miała łzy w oczach, gdy patrzyła na kulącą się ze strachu Ślizgonkę. Ta mała
była taka zalękniona, lecz niestety jak widać Aurorów niewiele to obchodziło.
-
Nic jej nie będzie.
Pocieszył
Gryfonkę Draco, gdy byli już na korytarzu. Wiedział, że ta mała jest dla niej
bardzo ważna, zresztą sam również ją polubił.
-
Widziałeś, jaka była przestraszona?
-
Wiem lwico, ale nic na to nie poradzimy. Chodźmy do siebie, bo nic tu po nas.
Jeśli coś będzie nie tak, to McGonagall na pewno nas zawiadomi.
Szatynka
przystała na propozycje swojego chłopaka. Siedzenie na korytarzu w niczym im
nie pomoże. Teraz pozostaje im tylko czekanie. W milczeniu udali się na piąte
piętro. Gdy przeszli przez portret od razu przy nich znalazła się uradowana
Lucy. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na Prefektów, aby się uspokoiła. Ten
pies bezbłędnie potrafił odczytać emocje towarzyszące ludziom, dlatego też cała
trójka w spokoju udał się w stronę sofy. Hermiona położyła się na niej, kładąc
głowę na kolanach blondyna, a ten zaczął przeczesywać palcami jej włosy. Lucy
za to ulokowała się przed kanapą tak, aby Gryfonka mogła jedną ręką drapać ją
za uchem. Nie mówili nic, gdyż każde było pogrążone we własnych myślach. Słowa
w tym momencie były zbędne. Czas mijał, a nic się nie działo. Panna Granger
naprawdę zaczęła się niepokoić. Minęła godzina, a oni nadal nie mieli żadnych
informacji. Ile oni mieli zamiar męczyć to biedne dziecko? Ci Aurorzy naprawdę
byli bez serca. Najważniejsze dla nich są zeznania, a resztę mają w głębokim
poważaniu. Nagle drzwi do ich salonu otworzyły się, a przez nie przeszła
Minerva McGonagall. Hermiona natychmiast podniosła się do pozycji siedzącej.
-
Wiadomo już coś?
Zapytała
od razu, patrząc wyczekująco na dyrektorkę. Ta jednak westchnęła ciężko, co nie
oznaczało nic dobrego.
-
Nie. Pana Anes nie chce nic powiedzieć. Siedzi tylko i wpatruje się w podłogę.
Pan Carl próbował wszystkiego, ale nie odezwała się ani słowem.
W
szatynce aż się zagotowało. Wiedziała, że tak będzie, ale oczywiście nikt jej
nie słuchał, przez co ten pożal się Merlinie Auror męczył bez sensu Lizy od pond
godziny.
-
Wcale się nie dziwię! Przecież pani doskonale wie, że Lizy to bardzo wrażliwa
dziewczynka po przejściach. Ona w takim stanie nawet słowa nie powie tym…
Urwała,
gdyż wolała w towarzystwie McGonagall nie rzucać niewybrednych obelg pod
adresem Aurorów. Nie mogła tylko pojąć, jakim cudem dyrektorka pozwoliła na to wszystko.
-
Ja właśnie w tej sprawie. Wiem, że pani ma z nią dobry kontakt, więc
pomyśleliśmy, że…
-
Że niby jeszcze ja mam ją męczyć?!
Teraz
szlag ją trafił. Ta sytuacja była absurdalna, a ludzie, którzy ją stworzyli
niepoważni. Draco widząc stan swojej dziewczyny położył jej rękę na ramieniu,
aby się nieco uspokoiła. Jego lwica w stanie furii nie wróżyła absolutnie nic
dobrego.
-
Panno Granger…
-
Nie! Chcę ją natychmiast stamtąd zabrać. Ci ludzie nie mają pojęcia, jak z nią
postępować. Porozmawiam z nią i jeśli będzie gotowa złoży zeznania, ale teraz
idzie ze mną.
Ostatkami
sił udało jej się opanować. Teraz mówiła rzeczowo, nieznoszącym sprzeciwu
głosem. Tym razem nie miała zamiaru ustąpić. Minerva zastanawiała się przez
chwilę, ale nie widziała inne opcji, jak się zgodzić.
-
W takim razie zapraszam panią za mną.
Hermiona
skinęła tylko głową, po czym wstała z kanapy i wyciągnęła rękę w stronę
Dracona. Wolała go mieć przy sobie w razie, gdyby znowu dała się wyprowadzić z
równowagi. I takim sposobem cała trójka skierowała się na siódme piętro. Szli
szybko, więc droga nie zajęła im wiele czasu. Gdy weszli do gabinetu pierwsze,
co rzuciło im się w oczy to Carl, który siedział za biurkiem i rozmasowywał
sobie skronie. Było widać, że nie ma już siły. Lizy zajmowała ten sam fotel, w
którym ją zostawili. Tak jak mówiła McGonagall, mała wpatrywała się tępo w
podłogę, w międzyczasie wyginając sobie palce. Włosy zakrywały jej twarzy, ale
widać było, że płacze.
-
O dobrze, że pani jest. Pani dyrektor twierdzi, że uda się pani coś wyciągnąć z
panny Anes.
Odezwał
się Carl, gdy tylko zauważył przybycie Prefektów. W odpowiedzi Hermiona
zgromiła mężczyznę wzrokiem i natychmiast znalazła się przy Lizy.
-
Już jestem kochana. Przepraszam, że cię zostawiałam. Zaraz cię stąd zabiorę.
Dziewczynka
słysząc znajomy głosy natychmiast poderwała się z miejsca i przytuliła do
szatynki. Tak strasznie jej teraz potrzebowała. Hermiona w tym momencie była
najbliższą jej osobą. Zastępowała jej matkę i starszą siostrę, które okrutny
los zdecydowanie zbyt szybko jej odebrała. Wierzyła jednak, że w zamian na jej
drodze postawiła właśnie pannę Granger.
-
Zaraz, ale my jeszcze nie skończyliśmy przesłuchania.
-
Draco, weź Lizy i poczekajcie na mnie przed gabinetem, zaraz do was dołączę.
Smok
ujął Ślizgonkę za rękę i spojrzał niepewnie na Gryfonkę. Nie był pewny, czy to
dobry pomysł, aby zostawić ją z tymi Aurorami. To mogło się naprawdę źle
skończyć… dla tych facetów. Wkurzona Granger siała spustoszenie wszędzie, gdzie
się pojawiła. Szatynka jednak skinęła delikatnie głową na znak, że może być
spokojny, dlatego też arystokrata razem z Lizy opuścił gabinet.
-
Można wiedzieć, co pani wyprawia? Zeznania tej dziewczynki są nam potrzebne,
aby cokolwiek zacząć. Bez tego nie ruszymy, a tych mężczyzn za nic nie możemy
zamknąć.
Carl
był wyraźnie poirytowany. Jakaś smarkula, która jeszcze niewiele wie o życiu będzie
podważać jego kompetencje i utrudniać mu pracę? Co z tego, że była jedną z
trójki zbawców świata? To nie czyniło jej wszechmogącej.
-
Proszę mnie posłuchać, Lizy to nie robot! To dziecko ma uczucia, czego pan
najwyraźniej nie dostrzega. Myśli pan, że to, co się stało nie było dla niej
traumatyczne? Jak pan chce z tak wystraszonej dwunastolatki wyciągnąć
cokolwiek?! Ona musi dojść do siebie, bo inaczej niczego się nie dowiecie.
-
Ale śledztwo…
-
Porozmawiam z nią, uspokoję i wtedy będziecie mogli cokolwiek zrobić. Teraz panowie
muszą tylko przetrzymać tych zbirów. Zdania nie zmienię, więc na razie żegnam.
Dam państwu znać, gdy coś się zmieni.
Po
tych słowach, nawet nie czekając na odpowiedz, po prostu wyszła. Mężczyźni z
niezbyt inteligentnymi wyrazami twarzy jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywali
się w drzwi, za którymi zniknęła szatynka.
-
I pani pozwala na coś takiego?
Zapytał
z niedowierzaniem jeden z Aurorów, gdy otrząsnął się już z pierwszego szoku.
-
Panna Granger ma racje, a poza tym, ja bym panom nie radziła z nią zadzierać.
W
tym czasie Prefekci i Ślizgonka dotarli na piąte piętro. Draco jednak szybko
doszedł do wniosku, że nie jest tu potrzebny, a wręcz zbędny.
-
Lwico, wy sobie tu posiedźcie, a ja zabiorę bestie z spacer.
Hermiona
spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem. Blondyn wiedział, kiedy powinien się
zmyć. Czekała ją poważna rozmowa z Lizy, która na pewno nie będzie łatwa, więc
spokój był im jak najbardziej potrzebny. Była niemal pewna, że atak tych
mężczyzn nie był przypadkowy i miał głębszy sens. Właśnie tego miała zamiar się
dowiedzieć. Podeszła jeszcze tylko do Ślizgona i cmoknęła go szybko w usta.
-
Dzięki.
Szepnęła,
ponownie się uśmiechając.
-
Obije sobie później Granger.
Puścił
jej oczko i po zapięci Lucy na smycz oboje opuścili Pokój Wspólny.
-
Chodź Lizy, pójdziemy do mojego pokoju.
Blondynka
bez słowa dała się zaprowadzić do sypialni Gryfonki, po czym obie usiadły na
łóżku. Na chwilę zapadła niczym nie zmącona cisza, którą w końcu zdecydowała
się przerwać Hermiona.
-
Jesteś głodna?
Ślizgonka
w odpowiedzi skinęła niepewnie głową. Nie miała jeszcze dzisiaj nic w ustach i
żołądek jej dawał się we znaki.
-
Stworku!
Zawołała
szatynka, a niemal natychmiast pojawił się przed nią pomarszczony skrzat.
-
Czym Stworek może służyć?
-
Mógłbyś nam przynieść kilka kanapek i dwa kubki herbaty?
-
Oczywiście, Stworek już pędzi.
Nim
dziewczyny się obejrzały skrzat zniknął, a one ponownie zostały same. Hermiona
nawet na chwilę nie spuszczała wzroku z blondynki, która nadal miała spuszczoną
głowę, a po jej policzkach obficie spływały łzy. Panna Granger nie mogła tego
znieść. Przysunęła się do dziewczynki, aby móc się do niej przytulić.
-
Słoneczko, proszę cię nie płacz, już nic ci nie grozi.
Kołysały
się delikatnie, a Hermiona usiłowała uspokoić dwunastolatkę, która nadal
szlochała w jej ramię. Gdy Stworek ponownie się pojawił bez słowa postawił
talerz z kanapkami na materacu obok dziewczyn, a kubki z herbatą na szafce
nocnej. Hermiona podziękowała mu miłym uśmiechem, na co skrzat skłonił się i
zniknął. Panna Anes jadła w milczeniu, a Hermiona tylko się jej przyglądała,
popijając swoją herbatę. Gdy Ślizgonka była syta i napojona, nieco się
uspokoiła.
-
Lizy, powiesz mi, co stało się w Hogsmade?
Zapytała
w końcu szatynka, widząc, że panna Anes przestał płakać. To jednak nie było dobre
posunięcie, gdyż dziewczynka cała się spięła i zaczęła gorączkowo kręcić głową.
-
Dlaczego?
-
Oni nie mogą wiedzieć, nie mogą…
Powtarzała,
trzymając się z głowę. Widać było, że jej stan psychiczny jest co najmniej
kiepski. Panna Granger zmartwiła się jeszcze bardziej. Lizy nie zachowywała się
normalnie. Może i z natury była specyficzną, ale teraz przypominała osobę
obłąkaną.
-
Kto nie może wiedzieć?
-
Aurorzy, pani dyrektor, oni nie mogą wiedzieć…
-
Przysięgam ci, że jeśli nie wyrazisz na to zgody o niczym nie będą wiedzieli.
Powiedziała
Gryfonka po chwili zastanowienie. Niewiele ją obchodziło, co będą o tym myśleć
Carl i reszta. Ona musiała pomóc Lizy, a nie przejmować się jakimiś bucami, którzy
w głębokim poważaniu mają stan tej małej.
-
Lizy, błagam. Widzę, że coś się dzieje, więc pozwól sobie pomóc.
-
Ja nie mogę.
Po
tych słowach Ślizgonka ponownie zalała się łzami. Była na granicy histerii i
Hermiona zrozumiała, że ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu. Teraz i tak
niczego się nie dowie. Musiała poczekać, aż mała nieco ochłonie.
-
Dobrze, w takim razie poczekaj tu chwilę.
Hermiona
podniosła się z łóżka i podeszła do swojej szafy. Szperała w niej chwilę, aż w
końcu znalazła to, czego szukała.
-
Wypij, to eliksir Słodkiego Snu. Powinnaś się przespać, to dobrze ci zrobi.
Blondynka
bardzo chętnie przyjęła specyfik. W tym momencie sen był dla niej zbawianiem i
oderwaniem się od tego wszystkiego. Nie minęło pięć minut, gdy spała już
szczelnie okryta kołdrą i wtulona w poduszkę. Panna Granger uznała, że może
zostawić ją samą, dlatego też opuściła sypialnie. Rozsiadła się wygodnie na kanapie
w salonie i przywołała do siebie butelkę wina oraz kieliszek. Musiała się napić
i pomyśleć, koniecznie. Sączyła alkohol, wpatrując się w ogień, a jej myśli
zajmowała tylko i wyłącznie Lizy. Bała się o nią i to bardzo. W życiu
dziewczynki działo się coś złego, a ona nie miała pojęcia, co. Z całego serca
chciała jej pomóc, ale nawet nie wiedziała w czym. Za wszelką cenę starała się
wymyśleć, o co może chodzić, ale to nie było takie łatwe. Bo niby, co
dwunastolatka mogła mieć wspólnego z jakimiś oprychami? „Chyba, że…”. W jej
głowie pojawiła się nagle pewna myśl, która jak do tej pory była najbardziej
racjonalna i prawdopodobna.
- Draco.
Szepnęła
sama do siebie, po czym pospiesznie wstała z kanapy. Musiała go jak najszybciej
znaleźć, bo to właśnie on mógł jej pomóc w rozwikłaniu tej zagadki. Popędziła w
stronę wyjścia, a gdy była już przy drzwiach te odtworzył się nagle, a przez
nie przeszedł nie kto inny jak Malfoy.
-
Dobrze, że jesteś, musimy porozmawiać.
Nie
czekając na odpowiedz złapała go za rękę i pociągnęła w stronę kanapy. Blondyn
nie za bardzo wiedział, o co może jej chodzić. Na pierwszy rzut oka można było
dostrzec, że jest czymś bardzo poruszona.
-
Co wiesz o ojcu Lizy?
Zapytała
od razu, gdy tylko usiedli. Tym pytaniem zaskoczyła go jeszcze bardziej.
-
Po co ci to wiedzieć?
-
Zaraz ci wszystko wyjaśnię, ale najpierw powiedz, co wiesz.
-
Niewiele. Rok temu stracił żonę i córkę. Jak dla mnie koleś jest dość dziwny,
ale widziałem go może trzy razy w życiu.
-
Co się stało z jego rodziną?
-
Zostały zamordowane, ale nie przez śmierciożerców. O ile mi wiadomo to ta
sprawa do tej pory nie została rozwiązana, a mordercy nie odnaleziono.
Teraz
jej podejrzenia stały się jeszcze bardziej realne. To nie Lizy była w coś
zamieszana, a jej ojciec. Teraz tylko musiała się dowiedzieć w co.
-
Granger, co ty kombinujesz?
Zapytał
Draco, patrząc badawczo na szatynkę. Już on dobrze znał te jej minę. Był
bardziej niż pewny, że teraz intensywnie nad czymś myśli, co automatycznie
łączyło się z tym, że coś kombinuje. Poza tym jak to miała w zwyczaju w takich
momentach, co chwilę marszczyła nos i przygryzała dolą wargę.
-
Myślę, że to z powodu jej ojca te typki doczepiły się do Lizy. O, a wiesz może,
czym on się zajmuję?
-
Nie, ale mają sporo kasy. Mała nic ci nie powiedziała?
-
Nie, cały czas powtarza, że nikt nie może wiedzieć. Jakby była zastraszana, co
zresztą jest bardzo prawdopodobne.
Zapadła
cisza, podczas której każde z nich pogrążyło się we własnych myślach. Smokowi
nie za bardzo podobała się ta sprawa. Owszem, bardzo lubił tą małą, ale był
niemal pewny, że z jej powodu Granger wpakuje się w kłopoty. Ona zawsze chciała
zbawić cały świat, szkoda tylko, że zwykle dla niej kończyło się to nie
najlepiej. Nie chciał, aby po raz kolejny jej dobre chęci i miękkie serce
przysporzyły jej problemów. To był główy problem Gryfonów, chcieli za wszelką
cenę pomóc wszystkim wokół, nie myśląc o sobie. Nie mógł na to narzekać, bo
gdyby nie to dobre serce, Granger w życiu by mu nie wybaczyła tego wszystkiego
i teraz na pewno nie byliby szczęśliwą parą. Nie zmieniało to jednak faktu, że
nie miał zamiaru jej pozwolić barć sobie na głowę całego syfu tego świata.
Spędzili tak dłuższy czas, z ta różnicą, że tym razem to głowa blondyna
spoczywała na kolanach Gryfonki, a ona przeczesywała mu włosy palcami. W końcu
nadeszła pora obiadu, dlatego też Smoka wstał i wyciągnął rękę do Hermiony.
-
Chodź.
Powiedział,
gdy dziewczyna nie ruszyła się z miejsca.
-
Ale Lizy…
-
Ona śpi, a ty musisz jeść. Poza tym, Lucy z nią zostanie. Nie będziesz się
głodzić.
Ostanie
zdanie wypowiedział na tyle stanowczo, że Hermiona ustąpiła. W sumie to miał
racje, jeszcze tego teraz brakowało, żeby ona źle się czuła. Przemierzali
korytarze, rozmawiając na neutralne tematy. Draco choć na chwilę chciał odciągnąć
myśli Gryfonki od dwunastolatki i najwidoczniej udało mu się to, gdyż po chwili
na jej twarzy gościł delikatny uśmiech. Posiłek oczywiście zjedli przy stole
Slytherinu. Postanowili na razie nie mówić nikomu o Lizy. Najpierw sami woleli
dowiedzieć się czegoś więcej. Po skończonej kolacji wrócili do siebie.
-
Chodź.
Powiedziała
znienacka Gryfonka, ciągnąc blondyna w stronę łazienki.
-
Co ty chcesz tu robić?
Zapytała
zalotnie Ślizgon, patrząc na szatynkę tak jednoznacznie, że ta zachichotała.
-
Muszę ci zmienić opatrunek na ręce zboczeńcu.
Oznajmiła,
szukając w szafce wszystkiego, co było jej potrzebne. Chłopakowi zrzedła nieco
mina, nie na to liczył. Hermiona profesjonalnie opatrzyła jego przedramię, po
czym odłożyła wszystko na swoje miejsce. Nagle jednak poczuła ręce chłopaka na
swojej tali.
-
Zostawiasz mnie teraz.
Bardziej
stwierdził niż zapytał, odgarniając jej włosy na bok. Gryfonka poczuła
przyjemny dreszcz, gdy jego wargi znalazły się na jej szyi, całując ją
delikatnie. Przymknęła oczy, zatracając się w tej chwili. Właśnie tego potrzebowała.
Jego bliskość zawsze działa na nią kojąco i pomagała uspokoić zszargane nerwy.
-
Powinnam iść zobaczyć, co z Lizy.
Westchnęła,
czując, że Draco zaczyna rozpinać jej koszulę. Nie zrobiła jednak nic, aby go
od siebie odsunąć, dlatego blondyn powoli odwrócił ją w swoją stronę i
kontynuował zaczętą wcześniej czynność.
-
Mała jeszcze śpi, a teraz jesteś moja.
Po
każdym kolejny słowie następował jeden pocałunek w szyję. Nie miał zamiaru tak
łatwo jej teraz wypuścić. Nogą zamknął drzwi, po czym zaczął prowadzić
dziewczynę w stronę stojącej nieopodal szafki. Hermiona nie protestowała. Wargi
Ślizgona na jej szyi i dłonie błądzące po całym ciele zrobiły swoje. Nawet nie
obejrzała się, kiedy siedziała na szafce, a jej koszula została rzucona gdzieś w
kąt.
-
A jak mała wejdzie?
Zapytała
zachrypniętym głosem, gdy blondyn jedną ręką zaczął pieścić jej pierś.
-
Trudno.
-
Malfoy…
-
Bez ryzyka nie ma zabawy.
Po
tych słowach dość mocno ugryzł ją w szyję, na co dziewczyna jęknęła, po czym przyciągnęła
go do siebie i wpiła się w jego wargi. Wiedział, że już mu nie ucieknie.
Jednego jednak nie przewidział. Nagle po drugiej stronie drzwi coś zaczęło w
nie drapać i skamleć. Bez trudu oboje rozpoznali, co to za „coś”.
-
Zabiję kiedyś to bydle.
Mruknął
zrezygnowany Draco, gdy szatynka odsunęła go od siebie i zeskoczyła z szafki.
Nawet nie trudziła się w zapinanie swojej koszuli, tylko chwyciła wiszący na
wieszaku czarny t-shirt Smoka i zarzucała go na siebie. Był na nią o wiele za
duży, ale nie przejęła się tym zbytnio. Otworzyła drzwi, a przed nimi zastała
siedzącą Lucy.
-
Co jest mała?
Zapytała,
a w odpowiedzi suczka szczeknęła i wskazała łbem na jej sypialnie. Od razu
wiedziała, o co chodzi. Posłała Draconowi przepraszający uśmiech, po czym udała
się do siebie. Tak jak przypuszczała, Lizy już nie spała. Teraz siedziała na
łóżku, wpatrując się w okno. Nawet, gdy obok niej usiadła Hermiona nie
odwróciła głowy. Szatynka milczała, czekając na pierwszy krok Lizy. Nie chciała
na nią naciskać, bo zapewne i tak nic by to nie dało.
-
Powiem ci, co się stało.
Oznajmiła
po dłuższej chwili Ślizgonka odwracając się w stronę panny Granger. Na jej
twarzy wymalowana była determinacja i pewność siebie, ale w jej oczach Hermiona
wyraźnie widziała ból oraz strach…
* dwaj
Aurorzy, którzy w rozdziale 41 towarzyszyli Kingsleyowi podczas
przesłuchiwania Rogera Benza.
Witam :)
Przyznam szczerze, że jestem z
siebie dumna, że udało mi się tak szybko skończyć ten rozdział. Jutro kończą mi
się ferie, więc pomyślałam, że tak na zakończenie wstawię tę notkę. Ja
osobiście jestem z niej zadowolona, no ale sami oceńcie jak mi to wszystko
wyszło :D
Pozdrawiam A♥
Pierwsza *.*
OdpowiedzUsuńLecę czytać ;**
Co ona jej powie?? *.* Znów skończyłaś w takim momencie ;)
UsuńAle w sumie to uwielbiam ;) Jest do czego wracać :)
Ten Carl to taki łajdak!!!
Rozdział świetny ;* Też jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału ;)
Weny, weny i jeszcze raz weny życzę ;* No i czasu :)
http://hate-and-love-dramione.blogspot.com
Fajnie wyszedł ci ten rozdział. Jestem ciekawa o co chodzi z panną Anes.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
la_tua_cantante_
Nie no!!!!! Znowu przerywać w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńJa chcę następny rozdział!!
Biedna mała! Czego od niej chcieli ci faceci?
Czekam na następny rozdział z niecierpliwością :)
Extra, Bosko, Idealnie <3 Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńPiszesz genialnie, ale kiedyś za te zakończenia... och ! :*
Życie weny i pozdrawiam
Podoba mi się no i zaskoczyłam mnie tym, że tak szybko :D Wspaniały rozdział, a ja rozpoczynam właśnie ferie, życzę weny i czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńzaskoczyłaś*
UsuńIle będzie rozdziałów?
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że dużo bo twój blog jest mega! ^^
63 + epilog :)
UsuńSzkoda, że po raz kolejny im przerwano. ;) Czuję, że z Lizy szykuje się grubsza afera. :P
OdpowiedzUsuń-----
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Wspaniałe <3 Uwielbiam twojego bloga :*
OdpowiedzUsuńAch i pomyśleć, że ja sama jeszcze niedawno miałam 12 lat... Haha jak ten czas leci xD Tak czy inaczej, wydaje mi się, ze Lizy jest trochę za dziecinna :D Oczywiście to tylko moje zdanie, a twojego bloga zawsze będę uwielbiała <33 To był fantastyczny rozdział. Już nie mogę doczekać się kolejnego. Jak rozwiąże się zagadka związana z rodziną Lizy??? Pozdrawiam i życzę duuużo weny!
OdpowiedzUsuńdark-family-dtb.blogspot.com
Fantastyczny rozdział,nie spodziewałam się tam akurat Lizy :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna i ciekawa notka nie mogę się doczeka NN
Pozdrawiam,
Lady Voldemort
Wspaniały rozdział :D przerwać w takim momencie? ugh. czekam na następny. :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam
Avalon
Wow! Nie spodziewałam się, ze dodasz nowy rozdział tak szybko, ale możesz zdecydowanie częściej robić takie niespodzianki :D
OdpowiedzUsuńA co do samego rozdziału to jak zwykle mnie nie zawiodłaś i nie spodziewałam się, że osobą, którą znajdą nasi kochani prefekci, będzie Lizy. Jestem ciekawa jaką ma tajemnice i nie mogę doczekać się, kiedy dodasz nową notkę. Życzę dużo weny ;*
Pozdrawiam,
Lumos
Wspaniały
OdpowiedzUsuńFajny rozdział!
OdpowiedzUsuńRozdział jest super :D Nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi sie podobał ;)
OdpowiedzUsuńBiedna Lizy, ciekawe co takiego ukrywa. Ale dobrze, ze chce o tym porozmawiać z Mioną.
Ci aurorzy to debile, myślą, że wszystko jest tak łatwo wyjaśnić... ehh
Czekam na następny rozdział ;)
Pozdrawiam
Super wyszedł Ci ten rozdział :)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Lizy i jestem ciekawa co powie Hermionie
A Lucy nie mogła poczekać jeszcze chwili :D ? Zawsze im coś przerywa w najlepszym momencie...
Życzę weny
A.Abrams
NO CHYBA ZE MNIE KPISZ! :>
OdpowiedzUsuńW takim momencie skończyć rozdział?! :c
Jędza. :C
Mimo to notka rzeczywiście świetna.
Ale wydawała mi się taka krótka XD
Mimo iż wcale takowa nie jest. :D
Wybacz mi ,że nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów ale przez ferie się tak rozleniwiłam..
Eh,szkoda gadać:>
Z zniecierpliwieniem czekam na następną notkę która mam nadzieję ,że będzie już nie długo.
A no i bardzo dziękuje o info o każdym rozdziale :33!
Kocham twojego bloga XD!
Pozdrawiam <3 ;D
świetny rozdział, podejerzewam, że to ojciec był mordercą. fajnie, że pojawił się taki wątek :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOooo ciekawe co jej powie O.o świetny nie pomyślałam że to będzie chodziło o Liz ale cóż lubisz zaskakiwać :D
OdpowiedzUsuńŚwietna notka! Ta aura tajemniczości... Szybko pisz dalej ;)
OdpowiedzUsuńZawsze kończysz gdy jest najciekawsze, wiesz jak zaciekawić czytelnika i przytrzymać go w niepewności. Tylko potem chodze cała spięta, bo zastanawiam się, o co może chodzić! Co prawda rozdział jak zwykle Super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny-
Odziem
Rozdział genialny!!! Jak mogłaś w takim momencie przerwać?! No i teraz nie będę mogła spokojnie zasnąć.:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dużo weny życzę Tonks
hermionariddle-dracomalfoy.blogspot.com
Oj, Bestio... xD
OdpowiedzUsuńLizy, czarne sprawki ojca? Bidulka :|
Świetnie, ale w takim kuźwa momencie? *,*
Ściskam,
Y♥
Super rozdział jak każdy zresztą :) czekam na następny ;) weny !
OdpowiedzUsuńJak mogłaś skończyć w takim momencie?! Pół nocy będę się zastanawiać!
OdpowiedzUsuńRozdział zawodowy! Biedna Lizzy ciekawe o co chodzi. Też chcę takiego psa ;3
Pozdrowiam i życzę dużo weny!
Rose.
Wspaniały rozdział czekam na następny Z.
OdpowiedzUsuńKocham, kocham i jeszcze raz KOCHAM! Lizy jest taka urocza <3 Blog mega :) Życzę duuuuużo weny (moja ostatnio na imprezy chodzi) :P
OdpowiedzUsuńhttp://draco-hermione-story.blogspot.com/
Świetne. A moment w łazience boski <3
OdpowiedzUsuńCzekam na to co Lizy powie *.*
/Mei
Kurcze, zawsze skończysz w takim momencie, że człowiek czuje irytację i niedosyt ;<
OdpowiedzUsuńCo się takiego dzieje? Czego mogą chcieć od tak mlodej, niewinnej istotki?
Pozostaje czekać cierpliwie na dalszą część...
Ile planujesz rozdziałów?
Pozdrawiam,
DiaMent.
Najprawdopodobniej będą 63 rozdziały + epilog :)
UsuńJak mogłaś skończyć w takim momencie??!!
OdpowiedzUsuńteraz będę się głowić przez cały czas aż pojawi się nowy rozdział...
co ja ze sobą zrobię? ;c
magiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com
~Acruxia
Nie spodziewałam się, że to będzie Lizy.. Ciekawa jestem o co w tym wszystkim chodzi. Mam nadzieję, że cała sprawa szybko się rozwiąże.
OdpowiedzUsuńRozdział ge-nia-lny :D
Dramione True Love :)
Boski rozdział :* jestem ciekawa co się stało i czemu ją zaatakowali :D
OdpowiedzUsuńDodaj kolejny jak najszybciej <3
Cudo <3'
OdpowiedzUsuńM.
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze między Draco, a Hermioną wszystko jest w porządku.
Zastanawia mnie dlaczego zaatakowano Lizzy.
Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Ojojoj a jednak to Lizzy :D Ciekawa jestem czemu ją zaatakowali :(
OdpowiedzUsuńNie no rozdział boski!
Hello :)
OdpowiedzUsuńNotka, jak zwykle, fantastyczna. Od kilku dni wchodziłam na bloga i kontrolowałam czy nie pojawił się rodział. Wszystko napisane tak, że nawet przez chwilę nie czuć monotonii. Świetnie, genialnie i wspaniale. Następne dzieło pewnie będzie jeszcze lepsze. :)
Dużo weny życzę :3
Obliviate Granger
rozdział czytało się bardzo fajnie i trochę trzymał w napięciu :) pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńHej! Rozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńMam pytanie czy jak skończysz pisać
tego bloga czy będziesz pisała jeszcze? I jesli tak to o czym?
~Olay Pozdrawiam
http://ask.fm/LaFinDeLaVieHarryPotter/answer/106276278522
UsuńJako następną historie zamierzam pisać "Opętani demonami przeszłości" :)
Biedna Lizzy. Nie dość że zaatakowana przez oprychôw, to jeszcze autorzy ją męczyli. Draco jak zwykle zboczony i mraśny. Hermiona jest bardzo stanowczą i empatyczną osobą. Cieszę sie ze nie naciskała na Lizzy tylko poczekał aż sama jej opowie.
OdpowiedzUsuńSuperbrozdział:)
Super rozdzialik, jak zwykle zawsze. Mam tylko jedno pytanko - masz betę? Nie chodzi mi o wielkie błędy, ale czasami zdarzy Ci się gdzieś zgubić jakąś literkę. Jak chcesz, to możesz wysłać rozdział do mnie: alkakoalka@o2.pl ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
KK
historiajednejmilosci.blogspot.com
Biedna Lizy, taka mała, a tyle nieszczęść ją spotyka :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam to !! Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :D <3 :*
OdpowiedzUsuńPisałaś 63 + epilog. To juz niebawem koniec ;/
OdpowiedzUsuńBedziesz pisała kolejne opowiadanie ?
A co do rozdziału jest bardzo zaskakujący.
Kto by się spodziewał że to będzie Lizy , bo napewno nie ja.
Jestem ciekawa w co zamieszany jest jej ojciec?
pozdrawiam
Owszem będę pisać następne opowiadanie, a mianowicie "Opętani demonami przeszłości" :)
Usuńhttp://ask.fm/LaFinDeLaVieHarryPotter/answer/106276278522
Rozdział super ^^. Z Lizy coś się szykuje... ciekawi mnie co...Nie spodziewałam się, że to będzie ona...
OdpowiedzUsuńA "Opętani demonami przeszłości" będzie o czym?
"Opętani demonami przeszłości"
UsuńW wieku 16 lat Hermiona przez zbieg dość niefortunnych wydarzeń dowiaduję się, kto jest jej prawdziwymi rodzicami. Tom Riddle powierza swojej córce pewną misję, którą ma wypełnić w Hogwarcie, a na jej opiekunów wyznacza Blaisa i Dracona. Jak naprawdę wygląda historii rodziny Riddlów? Jaki mroczny sekrety skrywa Hermiona i nie tylko ona? Jak wyglądała przeszłość panny Riddle, o której tak naprawdę nikt nic nie wie?
Oooo.... to na 100% będę czytać!
UsuńI jak zwykle mnie zaskakujesz! Nigdy nwm czg sie po tb spodziewać ;) Ale to jest właśnie fajne w tb i tym opowiadaniu =D Rozdział jest zajebisty, ale to żadna nowość ;) Arrrrr czyli teraz zamieniamy się w detektywów????? Jak dla mnie może być ^^ Ja jest Holmes xd
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam,
Życzę weny,
Agnes Delaquere
Super rozdział :D wreszcie zaczeły nam się akcje :) no i może dowiemy się czegoś o młodej Ślizgonce, przepraszam, że dzisiaj tak krótko. Dużo weny :*
OdpowiedzUsuń~Ania
Swietnie piszesz, ale nastepnej historii nie bede czytala. Nie trawie Hermiony Riddle..
OdpowiedzUsuńSorry za brak polskich znakow _ telefon.
PS kiedy rozdzial xd
Kiedy rozdział?
OdpowiedzUsuńRozdział dobry. Powiem tak styl pisania nie jest jakiś wybitny czy górnolotny ale podoba mi sie pomimo wszystko pomysł na opowiadanie. Co prawda styl pisania poprawił się w porównaniu z początkami. Najbardziej mnie razi brak opisów, tylko linki ze zdjęciami, daj nam troche popracować z wyobraźnią! O ironio gdy są za długie też jest niezbyt dobrze, bo nudzą więc trzeba wyważyć to wszystko XD Mam nadzieje że moja krytyka zmotywuje Cię do pracy nad sobą. twojego bloga czytam od wakacji, przepraszam że dopiero teraz komentuje ale jakoś tak wyszło :/ A tak w ogóle to co do rozdziału: Biedna Lizzy, wdała się w kontakty z bezlitosnymi śmierciożercami :/ Przecież to Dziecko! Ale opiekuńcza Hermiona całe szczęście jak zwykle odważnie obroniła ją :) Nie moge się doczekać kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńWiem, cały czas staram się poprawiać i pracować nad sobą :) Co do ubrań, szczerze nie znoszę opisywać ubioru bohaterów. Jak wszystkie inne opisy jakoś mi idą tak to nie, a poza tym lubię tworzyć te zestawy, dlatego używam ich tutaj. A i jeszcze, co do napastników Lizy, oni nie są śmierciożercami :)
Usuńsuper ! kocham Twój blog, jest cudowny, zapraszam na mój.
OdpowiedzUsuńhttp://xsectumsempraa.blogspot.com/
tematyka HP z jedną nową postacią :D
Lecę dalej. Jest świetnie !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki <3
Nie mogę się doczekać . Może Herm już to odgadła ?
OdpowiedzUsuń"Niespodziewający się" razem, "runął" nie "runą", "niezmącona" razem, "wymyślić" nie "wymyśleć".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)